Anonymous - 3 Kwiecień 2011, 18:46 Chciała za wszelką cenę zatrzymać Melody, ale ta najwyraźniej postanowiła, że nie chce tutaj przebywać. Odprowadziła dziewczynę swym lazurowym wzrokiem. Nie zdołała nic powiedzieć. Dziewczyna nie miała za co dziękować. Gabrielle była zadowolona, że lalka się przed nią nieco otworzyła i zechciała powiedzieć o tym, co ją gnębiło. To było ważne dla jasnowłosej, bo teraz miała uczucie, iż w końcu udało się jej komuś w jakimś sensie pomóc. Może w niewielkim stopniu, ale jednak.
Teraz postanowiła całkowicie się skupić na Abdio. Zdawała sobie sprawę, że jeszcze przed chwilą tak jakby go "olała". Na pewno nie zrobiła tego umyślnie, ale to nie zmieniało faktu, że z tego powodu poczuła się niezmiernie głupio. A teraz gnębiły ją małe wyrzuty sumienia. Posłała mu w związku z tym subtelny uśmiech, a w jej oczach było widać stoicki spokój i pewnego rodzaju ukojenie. Co prawda każda osoba to w nich zauważała. Niewinność, spokój, odprężenie. Ale to tylko osoby, które posiadały uczucia i były na tyle spostrzegawcze, że to zauważały.
- Przepraszam, że nie zwróciłam na ciebie uwagi, Abdio. Teraz już możemy porozmawiać. Ach.. Co do aniołka to faktycznie był niegdyś archanioł Gabriel. Dobrze czytałeś.- skwitowała na jego słowa z promiennym wyrazem twarzy. Dziewczyna nawet nie mogła się domyślać czy chłopak faktycznie umie czytać. No, bo kto normalnie się nad tym zastanawiał? Nawet jej to na myśl nie przyszło.
Dostrzegła, że z chłopakiem dzieje się coś nie tak i nadal męczy go poczucie winy. A zupełnie niepotrzebnie... Nie musiała być nadzwyczaj zdolna, by zauważyć, że przeżywa on wszystko stokroć bardziej niż przeciętni ludzie. Często to męczyło innych i do takich osób trzeba było mieć anielską cierpliwość. Z tego chyba właśnie słynęła Gabrielle. Ją nie było tak łatwo wyprowadzić z równowagi. I starała się panować nad sobą pod każdym względem.
Zamrugała kilkakrotnie oczyma, gdy Abdio się za nią ukrył. Zaśmiała się cichutko i melodyjnie chociaż to wcale mogło nie być zabawne dla chłopca.
Podeszła do niego nieco bliżej, układając swoją dłoń na jego głowie i delikatnie czochrając jego włosy.
- Hej, spokojnie.[/b- zajrzała mu w oczy. -[b] Naprawdę nie musisz się tak tym przejmować. Nic się złego nie stało. I nie odchodź nigdzie. Przecież nie po to przyszedłeś, aby teraz uciekać. A zakładam, że lubisz rozmawiać z innymi, czyż nie?- ukucnęła obok niego, a zarazem przyglądała się jak przemienia kamienie w cukierki. Spojrzała po chwili najpierw na niego, a potem na chłopaka i delikatnie się zarumieniła widząc stos słodyczy.
- To dla mnie? Dzięki, naprawdę dziękuję. I w niczym nie przeszkodziłeś, nie zadręczaj się już tym tak.- wzięła cukierki z szerokim uśmiechem i objęła go ramieniem.Abdio - 4 Kwiecień 2011, 01:50 Kotek, któremu Abdio na imię na tyle był dobrą istotą, że trudno w nim szukać wyrzutów, że został zignorowany. Nie, on bardzo często, jeśli nie zawsze raczej w sobie szukał powodu. Oczywiście nie chodzi tutaj o krótkie rozmowy, jak ta przed chwilą, do Gabrielle nawet nie miał odrobiny żalu, który mógłby się przerodzić w poczucie winy, co innego melodia zgrzytających kawałków porcelany. Kotek wiele bardziej był melodyjną istotką i nawet teraz sobie by cichu nucił jakiś marsz żałobny, lecz czy to wypadało w towarzystwie! Jakże tak można jeśli ktoś, może wesoły humorem, nie życzy sobie ów kotka pieśni przygnębiającej. Wprawdzie pamiętać trzeba, że paradoksem świata naszego jest, że na smutne okazje są smutne pieśni, a przecież na wszystkie bardziej pasują wesołe, które to uśmiech wywołują. I Abdio tym wiedział! Wiedział, lecz sam trwał w błędzie, który tak szeroko krytykował za radosnych dni, które tylko chwilą, bo u niego zmiana nastroju jest niczym mrugnięcie. Dlatego też Abdio musiał wyraźnie zaprotestować tupiąc nóżką, choć oczek nie unosząc, a ich błękit nie ujrzał jeszcze takiegoż samego koloru na twarzy rozmówczyni.
- Miau! Kotka nie trzeba przepraszać! Kotek nic nie zrobił, znaczy kotkowi nic się nie zrobiło mru. Miau ! A ja lubię aniołki, bo one mają takie skrzydełka i um skrzydełka mają piórka, a piórkiem można się śmiać!
Ogromny to kotka napełnił entuzjazm, lecz stało się to już po tym jak dał jej cukierki, gdyż wcześniej zajęty ich zbieraniem nie całkiem pojmował tego co się dzieje. Na dodatek z chwilą, gdy dłoń spoczęła na jego głowie całkowicie zapomniał o tym, ze znajduje się pod niebem i odpłynął jakby do krainy marzeń, gdzie rzeki mleczka pływały ostrożnie, a na niebie powoli sunęły piękny chmury, które nie szare gdy ich zbyt wiele, lecz w pięknym odcieniu delikatnego błękitu. Może to przez oczy niebieski był ulubionym kotka kolorem? Wystrzegał się natomiast o tym nazbyt często wspominać. Nie wiemy jednak dlaczego. Dłoń na jego głowie była naprawdę wspaniałym gestem, który wywołał przymknięcie jego kocich oczu, uszka na chwilę chociaż w górę się uniosły, a ogonek delikatnie poruszył unosząc krawędź długiego płaszcza w górę. Wszystko to jednak kiedyś się musiało skończyć i wtedy to nastąpiła pierwsza jak i kolejne kotka wypowiedzi.
- Kotek przeprasza, ale kotek nie chciał zasmucić nieznajomej. Mru kotek właśnie po to przyszedł. Bo kotek chciał porozmawiać i nie wiedział, że przeszkodzi. Hai, kotek lubi rozmawiać, a drzewka nie odpowiadały! Dlatego kotek poszedł poszukać ludzi, ale nie chciał przeszkadzać!
Oczywiście teraz już mówił spokojnie, choć kto wie czy najmniejsza iskierka nie wywoła u niego gwałtownej reakcji, która wywoła prawdziwy wybuch emocji, jednak po chwili postanowił kontynuować, tym razem już wesoły, a jego uszka nie tylko pod wpływem łapówki się uniosły, a po prostu z radości, że prezent się spodobał. Wtedy to i na jego kociej twarzyczce pojawił się wesoły uśmiech.
- Hai, dla ...
Zamilkł na chwilę jakby szukał w swej główce tego, co można nazwać imieniem, lecz nie był zdolny sobie przypomnieć, dlatego też podał pierwszą rzecz, która się mu skojarzyła z imieniem.
- Dla aniołka mru...
Wciąż jego twarz była zamyślona i utkwiona gdzieś w dali, kiedy to został objęty. Początkowo się przestraszył i nie wiedział co też się dzieje, może cząstka bycia kotem? Mimo wszystko po za delikatnym wzdrygnięciem się nie uczynił żadnego sprzeciwu, a po chwili już wtulił swe ciało mrużąc oczka i kontynuując.
- Mru, kotek przeprasza, kotek już nie będzie Mrrrrrrr
Jego główka oparła się na ramieniu owej istotki, bo przecież był on osobą, która wszelkie przytulanki kochała, a ostatnio nie miała możliwości się z nikim przytulać prawda? Odkąd opuścił dom Insi to nikogo nie spotkał, stąd też irytacja na jego drzewkowych przyjaciół, którzy się nie odzywali.Anonymous - 4 Kwiecień 2011, 15:11 Zaśmiała się cicho na jego słowa. Chłopak miał w sobie naprawdę dużo uroku, a w dodatku był bardzo sympatyczny. I jak tu takiego nie polubić? Chociaż wiedziała, że osoby miłe i wesołe spotykają się z częstą krytyką, brakiem zrozumienia i kontrowersją. Sama była tego przykładem. Nie jednej istocie charakter Gabrielle po prostu nie odpowiadał i najłatwiej było obrazić ją zamiast normalnie wyjaśnić, czy też porozmawiać. Ale tym sobie głowy nie chciała zaprzątać. Siebie nie zmieni, ponadto lubiła swój charakter. Nie była idealna, miała wiele wad, ale je zaakceptowała. W dzisiejszych czasach dominowały osoby przebiegłe, na każdym kroku szykującym jakąś intrygę, stosującą przemoc fizyczną, albo tę najgorszą - psychiczną.
Im więcej osób o dobrym sercu tym lepiej dla świata. Takie było jej zdanie na ten temat.
- Skoro przepraszam to znaczy, że mam taką potrzebę. Co do aniołków to akurat ja skrzydeł nie posiadam. Anioł to inna rasa, ja jedynie charakterem mogę go przypominać. Jednak miło to słyszeć.- stwierdziła ze śmiechem, w którym nie było żadnego sarkazmu, a po prostu zadowolenie swego rodzaju.
Wysłuchała jego wypowiedzi, z której nadal wynikało, że czuł się źle. Najwyraźniej miał wyrzuty sumienia, ale naprawdę niepotrzebnie! Nic się nie stało na tyle poważnego, by Abdio musiał czuć się przybity.
- Może lepiej pozostawmy w spokoju ten temat? Zapewniam Cię, że nie musisz się przejmować odejściem Melody. Najwyraźniej się jej spieszyło, przestań sobie zaprzątać tym głowę.- puściła do niego perskie oko. Ten temat dla Gab był już zakończony. Jasnowłosa nie była zła na zwierzołaka, bo nie miała o co i tyle.
Przypuszczała, że Abdio nie zapamiętał jej imienia, lecz to też nie było dla niej problemem.
Posłała mu ciepły i w miarę szeroki uśmiech.
- Dziękuję bardzo, Ab.- skinęła głową w geście podziękowania. Spojrzała na niego, a on w tym samym momencie tkwił w jej ramionach. Nie protestowała. Już zdążyła zauważyć, że on łaknie towarzystwa innych. Dlaczego miała mu to odbierać? Nie widziała w tym większego sensu. Objęła go delikatnie, nieustannie słuchając. Pogłaskała go po głowie pieszczotliwie.
- Wiem, wiem... Masz tu kogoś z rodziny, jakiegoś opiekuna czy pana?- zapytała z czystej ciekawości.Abdio - 6 Kwiecień 2011, 18:11 Uchacz, cho tak się kotek zwykł nazywać gdy sam sobie zadawał wybitne pytanie "kimże jestem" był osobą nazbyt wesołą, nie trudno było go rozbawić, a jego twarz wyrażała więcej emocji niż tomik najprzedniejszej poezji jakiegoś mistrza, który opisuje nie z kunsztu samego, a kunsztem kreśli prawdziwe czucie. Teraz jednak weźmy pod uwagę jego nazwę Uchacz, skąd to się wzięła? Można sądzić, że ze względu na jego kocie uszy tkwiące na głowie, które to niezbyt są normalnymi dla istot ludzkich. To prawda, może to być uznane za przyczynę nazwy, lecz nie wolno zapominać o drugiej części,a więc sparafrazowanej pewnej sówce co to jest zwana Puchacz. Tak, właśnie od takiego puszystego puchacza kotek wymyślił sobie to stwierdzenie, choć oczywiście wciąż uważał, że puszystość to jego ważna cecha, którą rzecz jasna posiada.. Tyle, że jakoś niewiele osób to potwierdzi, przynajmniej jeśli chodzi o sporą wagę. Kotek był leciutki niczym piórko, z niewielką tylko przesadą, czasem nawet można się dziwić gdzie w jego ciele czegoś brakuje. Nie oznacza to, że miał anoreksje. Jego waga tylko troszkę przekraczała dolne minimum, a wyglądał jakby miał idealną. Zaiste była to dziwna istotka, choć nie zapominajmy, że cały wygląd zewnętrzny był fraszką przy zachowaniu. Był zaprawdę niekocio ufny, a raczej wylewny. Potrafił wybuchnąć jak wulkan swoimi uczuciami, i zalać lawiną słów wszystkich znajdujących się w pobliżu, a następnie zwykle uciec wstydząc się wypowiedzianego monologu, bo kto by go tam słuchał. Jednak oczywiście ucieszył się gdy usłyszał odpowiedź. Choć z drugiej strony był nieco zawiedziony, że nie spotkał aniołka. Jednak ma taki sam charakter! Dlatego też po krótkiemu zniechęceniu na twarzy Abdia pojawił się szeroki uśmiech. Oczywiście jego pojmowanie świata nie zawsze było właściwe, bardzo często nawet można je nazwać nie inaczej jak całkowicie błędnym.
- Miaau ? Charakterem? To znaczy, że umiesz śpiewać? Kotek też umie um to znaczy kotkowi mówili, że umie kotek nie wie bo kotek uważa, że inne kotki ładniej śpiewają!
Skąd takie dziwne stwierdzenie? Oczywiście łączenie aniołów z chórami anielskimi jest oczywistością, lecz już dziwnością można nazwać łączenie charakteru z umiejętnością śpiewu, to jest jednak wina nie całkiem jasnych dla Abdio pojęć, które niekiedy mylił. Oczywiście na śmiech jego twarz została przyozdobiona łukiem, choć po chwili słysząc o brzęczącej melodii znów posmutniał, jednak tylko na chwilę. Po wypowiedzi Gabrielle wesoło kiwnął główką i dodał.
- Nya!
To dla niego oznaczało mniej więcej tak , choć w jego wypadku nawet nie może oznaczać potwierdzenie, choć nie oznacza to, że często tego zabiegu wprowadzania w błąd stosuje.Abdio będąc jednocześnie osobą niezwykle przejmującą się opinią innych nie mógł na ostatnią wypowiedź pseudoaniołka odpowiedzieć szczerze. On miałby się przyznać, że nikogo nie ma? Choć oczywiście na podziękowanie ładnie mruknął kiwając główką i ponownie używając nietypowego potwierdzenia, która tym razem przybrało formę Miau! Jednak gdy został zmuszony do odpowiedzi zaczął mówić cichutko.
- Tak! Kotek kogoś ma i mieszka niedaleko. Miau, Hai niedaleko! Kotek tam mieszka!
Nie wiedząc co powiedzieć dalej powtarzał się, lecz przeraził nieco gdy zrozumiał, że nieznajoma może chcieć się dowiedzieć gdzie kotek mieszka, a co by wtedy powiedział? Przecież on nigdzie nie mieszkał na stałe, dlatego też szybko zmienił wypowiedź, nie przejmując się jak mało jest to logiczne.
- Nie! Kotek mieszka daleko, Hai kotek mieszka daleko, baaardzo daleko i dlatego kotek nie może tam zaprowadzić, bo to za daleko.
Dopiero po chwili zrozumiał jak bardzo nielogiczna jest jego wypowiedź, tak więc znów się zmieszał i postanowił uciec.
- Kotek musi już iść! Żeby zdążyć do daleko na czas!
Po tych słowach najzwyczajniej w świecie zniknął, po chwili dając o sobie znać tym, że obrócił się i jeszcze raz spojrzał na Gabrielle.
- Um kotek przyjdzie tu jutro!
Po czym po prostu pobiegł dalej, sam nie wiedział zresztą czemu to zrobił, choć najpewniej miał skrytą niepomyślaną nadzieję, iż nieznajoma nie będzie wypytywać o jego nie całkiem spójną wypowiedź.Anonymous - 6 Kwiecień 2011, 20:59 Sama też dziwiła się, że chłopak był taki otwarty na innych, ufny i rozgadany. To na pewno przeciwieństwa kotów. Z tego, co wiedziała te zwierzęta były bardzo tajemnicze, wolały samotność, chodziły własnymi ścieżkami. Jeszcze chwilę rozmyślała nad pewnymi kwestiami z tym związanych, ale postanowiła wrócić do rozmowy.
Uśmiechnęła się szerzej na jego słowa.
- Nie mnie oceniać, czy umiem śpiewać. Jeśli już to robi to dla samej siebie. Krępuje mnie śpiewanie przed większą publicznością. Może ci kiedyś coś zanucę, to sam stwierdzisz.- rzekła z zawadiackim uśmiechem.
- Hm... Nie słyszałam twojego śpiewu, ale chętnie posłucham skoro inni się tobą zachwycali.- stwierdziła z entuzjazmem.
Jego krótkie słówko rozradowało serce Gabrielle. Nareszcie przestał się tak tym zadręczać, a to cieszyło jasnowłosą. W pewnym momencie nawet myślała, że chłopak się psychicznie załamie, bo to nie wyglądało dobrze. Najważniejsze jednak, że wszystko się uspokoiło, a Abdio wrócił dawny, dobry humor, którego miała na początku ich rozmowy okazję doświadczyć.
Z początku na jego wzmiankę o mieszkaniu uwierzyła, lecz z czasem, kiedy zaczął gwałtownie zmieniać zdanie miała pewne wątpliwości co do jego prawdomówności. Być może nie chciał się przyznać? Albo z jakiś powodów nie mógł powiedzieć jej prawdy?
W każdym razie nie zamierzała naciskać. Skoro tak się zachowywał to widocznie miał ku temu jakiś powód. A, że Gabrielle do wścibskich nie należała, toteż postanowiła zostawić tę kwestię w spokoju. Może jej kiedyś to zechce wytłumaczyć.
Przyglądała mu się nieco zatroskana, ale po chwili na jej bladoróżowe usta wstąpił ciepły i pogodny uśmiech.
- Skoro faktycznie już musisz iść to nie będę cię zatrzymywać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz. Do zobaczenia!- pomachała mu z uśmiechem, który ukazywał część jej śnieżnobiałego uzębienia. Wstała z ziemi i jeszcze przez dłuższą chwilę obserwowała miejsce, gdzie po raz ostatni widziała chłopaka.
Jakiś czas później dziewczyna udała się w swoją stronę, opuszczając to miejsce.
[zt]Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 10:03 Sebastian miał dobry humor, więc nie mógł sobie odmówić wejścia na plac zabaw. Już z daleka czuć od niego było słodziutki zapach przeróżnych słodyczy.
Chłopiec z pewnością wyróżniał się w tłumie. Zamiast krzyczeć i biegać po całym placu szukając niewiadomo czego, on... tańczył. Nawet całkiem nieźle, bo przecież wuj go tego nauczył. W ręku trzymał swoją ukochaną parasolkę (Bóg wie, po co mu ona teraz była), a na głowie spoczywał mu jego najulubieńszy kapelusz.
Z delikatnym uśmiechem nucił jakąś pioseneczkę, w oczach tańczyły mu iskierki radości.
To miejsce było całkiem fajne. Nie było tu pusto, wszyscy się dobrze bawili, nikt nie był smutny ani nie płakał... Tylko te wrzaski. Trochę uszy bolały, ale to szczegół. Sebastian i tak wsłuchiwał się przede wszystkim w swój śpiew. Nie przerywał przy tym tańca.
Mogłoby się wydawać, że robi przedstawienie, że pragnie zwrócić swoją uwagę, ale tak nie było. Robił to tylko i wyłącznie dla siebie. Spoglądał przy tym na śliczne niebo i obserwował chmurki.
Chciało mu się śmiać, ale to by znaczyło, że musi przerwać śpiewanie, a tego nie miał póki co zamiaru robić. Może gdy już nie będzie w stanie wytrzymać, położy się na środku placyku i zacznie chichotać na cały głos... Może, ale teraz się na to nie zapowiada.Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 14:09 Chyba się udało. Płomyk świecy dawno zgasł, a mimo tego Adelka nie otworzyła oczy. Stała na placu zabaw z zamkniętymi oczami w ręku trzymając jakąś niewielką, czarną świeczkę. Gdy wszystko w główce dziewczyny w końcu przestało wirować, powoli otworzyła jedno oko. Potem otworzyła też to drugie i uśmiechnęła się do siebie. Jest w Kainie Luster ! Świeca babilońska nie była zwykłą legendą ! Radość Adelki nie znała granic. Zaczęła śpiewać i tańczyć i wcale nie przejmowałam się tym chłopcem co stoi niedaleko. A niech się śmieje, niech się z niej nabija - ona miała to w nosie. Była po prostu szczęśliwa. Obdarzyła nieznajomego słodkim uśmiechem.Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 14:31 Zmęczył się trochę tymi swoimi przedstawieniami, więc się zatrzymał, by odsapnąć. Nagle nieopodal niego pojawiła się jakaś dziewczyna. Tak z nikąd. Ciekawe. Zaczęła bez powodu tańczyć i śpiewać, tak jak on przed chwilą. Później posłała mu uśmiech. Od razu przypadła dzieciakowi do gustu - wesoła, radosna i w ogóle.
Sebastian odwzajemnił uśmiech i bez pośpiechu podbiegł do obcej.
- Cześć! - powiedział przyjaźnie. Od razu miał do niej zaufanie. Uśmiechał się od ucha do ucha i patrzył na nią z dołu. Bił od niej słodyczowy zapach, co znaczyło, że tak jak on jest Zjawą Deserową. To cudownie! Zaczął bawić się swoją parasoleczką. Bardzo ją lubił, co było widać.Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 16:10 Z tym szczerym, słodkim uśmiechu było jej do twarzy, więc z niego nie zrezygnowała - przeciwnie uśmiechała się jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Cześć - opowiedziała - jak to ona- słodkim głosem. Chłopiec wydał się dziewczynie jakiś taki fajny, zupełnie jak... Kokos ! A jeśli jej się udało ? Skoro świeca zadziała to może i odnajdzie Kokosia ? :3
- Jesteś Kokosem ? - spytała trochę ciszej, jakby bała się odpowiedzi. Bo bał się odpowiedzi - bała się tego zawodu, nie nienawidziła go po prostu.
W jej oczach widać było ni mniej ni więcej jak tylko bezgraniczną nadzieję, nadzieję na spełnienie kolejnego marzenia.Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 16:29 Była miła. Odpowiedziała mu takim fajnym, milutkim głosem. Sebastianowi się to podobało. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Poznał fajną osobę. Zaśmiał się swoim cukierkowym, słodziutkim śmiechem. Tak, już ją lubił.
Ale zaraz, o co chodzi jej z tym kokosem? Że niby on jest kokosem? Phi. Odezwała się właśnie druga osobowość Sebastiana. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Spojrzał na dziewczynę niezbyt przyjemnie i powiedział wrednym tonem:
- A czy ja ci wyglądam na kokosa, głupia? Jestem kapelusznikiem, ot co! A nie jakimś durnym kokosem. Matko, z kim ja się zadaję?
Mimo, że był od niej niższy, patrzył na nią z wyższością. To zachowanie nie zależało raczej od niego, po prostu samo tak jakoś. Ale teraz nad sobą nie panował. Teraz miał ochotę jej podokuczać. Jednak najpierw zobaczymy, jak zareaguje na tę nagłą zmianę. Tak, Sebastian był nieprzewidywalny. Często zrażał do siebie przeróżne istoty właśnie przez to, że miał drugą i wredną jaźń. Ale mimo wszystko chciał poznać kogoś, kto zaakceptuje go takim, jakim jest i przymknie oko na jego wredną część charakteru.Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 17:10 I jak przed laty, ten piekący ból znów się pokazał. Więc to jednak nie Kokos... To ktoś zupełnie inny, kto właśnie w tej chwili Adelka przestał lubić. No tak, życie nie może być aż tak piękne, by od razu znalazła jej Kokosiowego przyjaciela.
- No, nie wiem. Może i jestem głupia skoro wzięłam kogoś takiego jak ty za Kokosia ... - w jej głosie nie było złośliwości, był tylko taki okropny smutek. Okropny aż nie do zniesienia. Spojrzała na chłopaka i smutno się uśmiechnęła. Potem z rezygnacją podeszła do karuzeli i osunęła się na jedno z siedzonek. Nie mogła płakać - był tylko ten straszny ból związany z kolejnym zawodem.
- Szkoda ...- westchnęła cichutko.Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 19:08 Dziewczyna powolnym krokiem udała się do miasta lalek. Było tam bardzo ładnie, małe przedmioty, budynki wszystko tak pięknie zaaranżowane i dopasowane. Kolory wszystkich przedmiotów było najróżniejsze i bardzo kolorowe. Plac zabaw znajdujący się tam był bardzo ładny a ,ciemne chmury spoczywające nad tym miastem dodawały temu miejscu bardziej magicznej atmosfery. Usiadła na jednym z miejsc i wyjęła swój notes oraz pióro. Zaczęła pisać a jej wyrazy w magiczny sposób łączyły się w powietrzu i spadały na notes dziewczyny. Pisała bardzo szybko i pięknie. Muskała piórem kartkę tworząc dzieło. Poczuła nagle jak jej kolorowe włosy odwiewały się ,delikatnie spychane przez wiatr, co uniemożliwiało dziewczynie dalsze pisanie pracy. Wstała i znowu zaczęła się przechadzać po Miasteczku. W pewnej chwil zobaczyła dwie osoby. Miały one na sobie kapelusze, ogromne kapelusze. Usłyszała rozmowę jednakże, wiedziała że nie powinna się mieszać i usiadła na ławce nieopodal.
Po chwili takiego siedzenia poczuła znużenie i zasnęła opierając głowę o ramię.
SENAnonymous - 8 Kwiecień 2011, 19:28 Przekrzywił głowę. Najpierw wydawała mu się fajną osóbką, z którą przyjemnie będzie się podroczyć, ale z takim ponur asem jak ona to będzie ciężko. Widać dziewczyna miała huśtawkę nastrojów. I to mówi dzieciak z rozdwojeniem jaźni. Phe.
Westchnął i powiedział znudzonym głosem:
- Ale jesteś dziwna. Raz wesoła, a teraz zamieniłaś się w chodzące nieszczęście. Wystarczyło ci tylko powiedzieć, że nie jestem kokosem, cokolwiek to miało znaczyć, a tobie od razu rzednie mina. Jesteś… - nie skończył. Co on, do cholery, wyprawia?! Odbiło mu, czy co? Przecież on…
Zamarł w bez ruchu. Musiał znów stoczyć jedną z tych męczących walk z samym sobą. Jego wredne alter ego wszystko psuło. Przez nie wszyscy się od niego odwracali, bo bolesne słowa złego Sebastiana raniły niczym sztylet. Tak jak teraz. Chłopiec wpatrywał się w przestrzeń pustym wzrokiem, w ogóle się nie poruszał. Drugie ja nie chciało odpuścić, miało ochotę jeszcze podręczyć tę biedną istotę. Ale Sebastian nie dawał za wygraną. Walczył wewnątrz swojego umysłu dopóty nie odzyskał panowania nad sobą, a chęć drażnienia innych i złośliwość zastąpiła skrucha i wstyd. Spojrzał na nowo poznaną dziewczynę, która podczas tego mentalnego pojedynku zdążyła usiąść na karuzeli i powiedział cicho:
- Przepraszam. Ja… ja nie mogłem nic z tym zrobić. Nie umiem nad nim panować! Ja nie chciałem tego powiedzieć.. – zamilknął. Pewnie i tak by mu nie uwierzyła, że ma rozdwojenie jaźni i to nie od niego zależy, kiedy będzie potulny i radosny, a kiedy wredny i sadystyczny. W każdym razie jego druga osobowość była winna temu, że nie miał do tej pory nikogo bliskiego. Wszystko przez tego wstrętnego pana, który obudził w nim złośliwego i aroganckiego egoistę! To wszystko jego wina! Ale teraz nic na to nie poradzi. Musi żyć dalej i mieć nadzieję, że w końcu znajdzie kogoś, kto będzie w stanie wytrzymać jego przemiany.
W ogóle nie zwrócił uwagi na nowo przybyłą dziewczynę. Czuł jedynie straszliwy wstyd za jego nieokrzesanego "brata".Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 19:47 Po co znowu rozdrapywała stare rany, które tak dobrze się już kiedyś zagoiły ? głupota ludzka... a właściwie to Adelkowa nie zna granic ...
Zdecydowanym ruchem otarła te łzę co już chciała po policzku spłynąć i znów spojrzała na chłopaka, tym razem bez smutku radości czy złości - bez żadnych uczuć.
- Kokos nie jest durny - spokojny, opanowany głos i żadnego wyrzutu, bo Adelka spostrzegła już zmieszanie. ona nie chciała być wredna, potrafiła, ale nie chciała.
Następne słowa bardzo dziewczynę zaintrygowały. Jako czarownica musiała uczyć się o takich właśnie dziwacznych przypadkach, ale podchodziła do tego niechętnie. Guzik ja obchodziło, jak można rozpoznać coś takiego i jak pomagać. Ale teraz... teraz mogłoby się to trochę przydać.
- A kto to ? Ten mroczny ktoś ? - nutka ciekawości w głosie i to wyczekujące spojrzenie Adelki zatrzymało się na oczyskach Sebastiana. pewnie się zdziwi że uwierzyła :3Anonymous - 8 Kwiecień 2011, 20:00 Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Mroczny ktoś? Czy chodziło jej o jego drugą osobowość? Może tak. A nawet jeśli... to przecież ona.. uwierzyła mu, że to nie jego wina, że tak się zachowuje?! To by było cudownie! Może to ona byłaby tą osobą, która akceptowałaby jego drugą jaźń! Zaczął z entuzjazmem w głosie opowiadać:
- Ten mroczny ktoś to moja druga jaźń, nie potrafię nad nim panować i tylko kiedy zmieni mi się osobowość będę mógł zacząć z tym walczyć, ale to strasznie trudne i męczące, bo to walka ze swoimi pragnieniami, a w swoim drugim ja marzę tylko o dokuczaniu innym. Nie chcę mieć takich problemów, ale nic z tym nie mogę zrobić. Ta druga jaźń pojawiła się, gdy taki zły pan z MORII wstrzyknął mi jakąś żółtą maź. To przez niego mam te znaki pod oczami i bliznę na nosie. I przez niego co jakiś czas jestem wredny i złośliwy. Sprawia mi to wiele kłopotów, z którymi cięzko mi się walczy, ale przecież muszę jakoś dalej żyć - przerwał na chwilę. Jakby się tak zastanowić, nie przedstawił się chyba wcześniej. No cóż. - A w ogóle, to jestem Sebastian. - To się nazywał potok myśli. Przeskakiwanie z jednego tematu na drugi i słowotok były dla Sebastiana normalnością. Powolutku wracał mu humor. Nawet słaby uśmiech rozświetlił mu twarz. To był zdecydowanie dobry znak.