Anonymous - 24 Luty 2011, 20:47 - Oczywiście, że tylko chciwością. Dla smaku mogę przekąsić słodycze, ale tylko owy grzech syci mój apetyt. - wyznała. Ludzkie smaki były doprawdy kuszące - słodkie lizaki, kwaśny ocet, gorzka kawa, pikantna papryka, słona sól - ale były tylko dodatkiem do jej głównej diety.
- Dla mojego ojca zmiana postaci najwidoczniej nie jest niczym skomplikowanym. Nie dziwię się. Zaraz po Bogu, jest na drugim miejscu. - powiedziała to co wiedziała od ludzi. Było to niewiele, ale zawsze coś. Poza tym z bólem wysłuchiwała złych informacji na jego temat z ust kapłanów. Pocieszenie znajdowała w ideologii satanistów. - Hm, na to wychodzi, że nie lubisz jak ktokolwiek się płaszczy. Cóż, prawdę powiedziawszy - zastanawiam się niby dlaczego każdy się przed Tobą rzekomo kłania. Z resztą nieważne. Być może wolę nie wiedzieć, uniknę konieczności robienia tego samego. - oczywiście odzywała się jej duma, jako indywidualnego i jedynego w swoim rodzaju organizmu ssaczego. Była bowiem jedynym egzemplarzem w całym wszechświecie. - Czy ma jakąś sprawę? Chce zniszczyć tego pana na górze. O tak, chce zniszczyć Boga. Nie wiem w zasadzie czemu go tak nienawidzi. Rzekomo jest Stwórcą całego świata, a i niego samego. - dziwnie było rozmawiać o jej Ojcu ledwo pamiętając jego twarz. - Zaś co do mojego planu, to jest bardzo prosty: Nie wrócę do Ojca dopóki nie położę trupem ostatniej żywej istoty z powodu chciwości. Z czasem jednak doszłam do wniosku, że nie jest to zadanie szczególnie proste, ale podczas drugiej wojny światowej byłam o włos od powodzenia. Mówi się trudno.
Mówiła to wszystko z ogromną lekkością i otwartością, przy czym zachowując swój markowy dystans i autonomię. Wolała stać na boku niż wtrącać się w sprawy innych - i tak najważniejsze były jej własne interesy.
Kiedy zaczął opisywać jej zadanie, energicznie poklepała się po kieszeni garsonki, nie znalazła jednak żadnego notesu. Szybko jednak przemieniła za pomocą zaklęć chusteczki higieniczne w długopis i skoroszyt. Zaczęła notować wszystkie polecenia.
- To wszystko? W sumie nudzi mi się i dawno nie odwiedzałam ludzi. Może być ciekawie. Czyli co? Do zobaczenia? - spojrzała nań pytająco.Anonymous - 24 Luty 2011, 21:01 Zaraz po Bogu na drugim miejscu? Hah, poczciwy dziadunio, nie dał się wyprzedzić. No ale przez to w zasadzie był trzeci, bo po dziadku byłem ja, jako jego zwierzchnik, spadkobierca, następca tronu i tym podobne. No bo jak myślicie: los chyba stoi wyżej od szatana, co nie? Ale nie uświadomiłem o tym Impressi, niech myśli, że jej ojciec jest drugi. heh, ja i mój pokręcony umysł.
-Tak, dokładnie. Nawet, jeśli są gorsi, niżsi społecznie czy coś w ten deser, to nie lubię. Gdybym był bogiem, to rozumiem, ale że nim nie jestem, to poniekąd mnie to irytuje. -cóż, i słusznie. Aż sam się bałem jej reakcji na wieść, że rozmawia z losem we własnej osobie.
Zniszczyć Boga? Dziadunia? Powodzenia. W nadświecie dla tego świata już nie żył, ale po śmierci przeszedł do nadświata dla mojego świata, czyli dla świata Impressi do tak jakby nadnadświata, jednocześnie pozostawiając swoje odbicie w tym świecie jako Bóg. Tak więc Bóga nie da się zniszczyć. A jakby się udało... dziadunio poszedłby do jeszcze wyższego nadświata, a tu nie byłoby różnicy. A może i nie? Kurcze, to tak skomplikowane, że sam się w tym gubię.
-Ahaś. W ten sposób musiałabyś zabić niemal każdego człowieka na świecie, a po chwili i tak chciwość by wróciła. To taki jakby trochę za wysoki poziom nawet jak na Twoje umiejętności, poza tym ja nie mogę do tego dopuścić. Ale dobrze, ze jesteś tego świadoma.-prawda, każdy agent mógł ze swoim światem zrobić, co chciał, ale jak go popsuł, to nie dostawał drugiego, tylko wylatywał na zbity pysk. A stworzyć świat... cholernie trudne.
-No wszystko. Na razie. Z początku zastanawiałem się, czy nie poprosić Cie o ostrzeżenie pracowników tejże fabryki przed niebezpieczeństwem, ale doszedłem do wniosku, że i tak nie posłuchają. No i w ten sposób będzie zabawniej. -potarłem brodę.
-No tak, w sumie tak. Chyba, ze masz jakieś pytania, prośby, życzenia. Anonymous - 24 Luty 2011, 21:24 Tak, to trudne dla objęcia rozumem, ale cóż. Nie rozwódźmy się nad tym, bo i tak nie dojdziemy do wniosków satysfakcjonujących obie strony, tak więc zawieśmy na chwilę tę kwestię.
- Tak, o to pewnie chodzi. W mojej misji nie jestem sama, są jeszcze moi współbracia, którzy mają za zadanie unicestwiać z innych powodów jak gniew, nieczystość lub zazdrość. Mój ojciec nienawidzi ludzkich istot, uważa je za twory beznadziejne i zbyt podobne do Boga. Tak, to musi być irytujące dzień w dzień widzieć wszędzie podobizny swojego wroga, ale ja tam nie mieszam się w konflikty rodzinne. I mów co chcesz, kiedyś i tak mi się uda, a ojciec zdejmie ze mnie swoją pieczęć.
I co dalej panno Impressio? Będziesz niczym niewyróżniającym się od reszty stworzeniem? Jedzącym mięso lub żywiącym się fotosyntezą? O tym zapewne nie pomyślała. Nie pomyślała, że bez swojego głosu chciwości jej egzystencja straci swoje barwy, a życie sens. Nie rozwiewajmy jednak jej paranoicznych wizji. Każdy żyje dla celów i marzeń - bez nich jesteśmy tylko wegetującym kwiatem - a i tego nie możemy być pewni czy kwiaty nie posiadają marzeń. Brzmi to całkiem romantycznie.
- Niech żyją w słodkiej nieświadomości. - mrugnęła. - Życzenia? Prośby. Może tylko jedno, Shinji Skarbie. Hm. Następnym razem swoje przybycie obwieszczaj za pomocą czegoś mniej... defekującego niż ptaki. Rozumiesz co mam na myśli? - wskazała białe ślady na schodach, które były wiadomą substancją. - To ja się odmeldowuję, Lunatyku. Do zobaczenia gdzieś tam na bezdrożach losu. - pomachała i zaczęła schodzić całkiem zwyczajnie po stopniach bez spektakularnego rozpłynięcia się w mroku.Anonymous - 24 Luty 2011, 21:30 Szatan który chce niszczyć w ludziach złe cechy był... ciekawym zjawiskiem. To chyba jakiś efekt uboczny. Albo dziadziusiowi też się nudził taki grzeczny świat i stworzył w nim coś złego.
-Hmm... postaram się. -rzeczywiście, ptaki nieźle nasmrodziły. Ale mogę im tez po prostu zakleić odbyty, ze tak to ujmę. Albo zrobić z nich iluzję, zamiast tworzyć prawdziwe stworzenia.
-Żegnaj. -cóż za ciekawy dobór słów. na bezdrożach losu...
Patrzyłem za Impressią póki nie znikła mi z pola widzenia, po czym rozpłynąłem się niczym dym, zupełnie, jakby nigdy mnie tam nie było.
ztAnonymous - 26 Grudzień 2011, 20:11 Ciche, szybkie, regularne jednak kroki były jak szelest liści - nieomal niewyczuwalne dla zwykłego śmiertelnika jako symptom zbliżania się obcej istoty, kwalifikujące się pod kategorię zwyczajnych dźwięków tła. W szczególności zresztą, że nie dobiegały z samych ulic okalających dzielnicę i wcinających się w nią dość brutalnie, choć w przemyślany urbanistycznie sposób. Bynajmniej. Otóż to stąpanie, niemalże ginące w szumie wiatru przechodzącym w ciche, klimatyczne świsty pomiędzy budynkami, odbywało się nie tyle obok nich, co...
Noddy przemierzała dachy połowicznie skryta w cieniu kominów, okiennic czy samych kopertowych konstrukcji, połowicznie zaś przemykająca na tyle szybko aby jej niezauważalność wzrosła dla niewprawionego oka i ucha do około 85%. Ciemny strój zlewał się doskonale z ponurymi barwami dachówek, szara jak grafit cera pomagała tylko, jedynie srebrzyste włosy spięte w ciasną, wysoką kitkę, odcinały się od ogólnej palety barw dając ryzyko zauważenia. Tyle tylko, że... przez kogo? Przystanęła na chwilę, rozejrzała się, ruszyła dalej. Przyspieszyła też nieco. Być może z oddali ktoś oglądał tę przemykającą się cichutko srebrną strzałę więc, pomimo niewielkiego prawdopodobieństwa, kobieta transportowała się jakby była śledzona. Nie odpowiedziała sobie nigdy na pytanie czy to przyzwyczajenie, czy paranoja. Po prostu tak się poruszała, dopóki nie skończyły się niejako budynki.
W pewnym momencie dotarła do bardziej zniszczonej części tej... części, krainy. Jakże to inaczej nazwać? Nie była pewna tego czym były wymiary, także trudno jej było określić na co ten świat się dzielił i jakie były jej granice. Ciemne ulice to ciemny kawałek czasem jasnego, czasem ciemnego wymiaru pełnego dziwadeł. Nic ponad to. Ale i... nic mniej. Może dlatego widok zniszczonego budynku z pozostawionymi tylko i wyłącznie schodami, zaintrygował Noddy na tyle aby odwróciła wzrok, przystanęła, zaszyła się w cieniu a następnie nieomal bezszelestnie zeskoczyła w dół. Tamże stanęła prosto, rozejrzała się i wyszła już zupełnie normalnie na opustoszały placyk, rozglądając się jednak wokół bardzo uważnie i zachowując czujność. W końcu... była w dziwnym miejscu. Zamyślona zaczęła wchodzić po schodach jakby szukając czegoś ciekawego gdzieś, u ich szczytu, choć jej spojrzenie sugerowało bądź obojętność wobec tej estetyki, bądź przygotowanie na ewentualne pułapki ukryte w kolejnych stopniach. Możliwe, że jedno i drugie - wszak była w dziwnym miejscu. Choć, to musiała przyznać, jej poprzedni towarzysz zdawałoby się - nie należał do niebezpiecznych - zawarł przymierze z pająkami, te więc mu ufały, a zwierzęta... zazwyczaj, miały dobre instynkty. Pająki się więc nie bały tej dzielnicy. Zamyśliła się, kiedy weszła na ostatni stopień, po czym przykucnęła tamże aby spojrzeć na rumowisko na dole. Z drugiej strony, nie spotkała tu żadnego... kota. Ani psa. Przydałyby się.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 00:10 Po spotkaniu z Sępem Andre wybrał opcję numer dwa. Czyli odwiedziny w krainie luster. Wiadomym było, że jego pechowość jest na tyle pechowa, że znowu trafi w obskurne miejsce. Tak też się stało. Schował owy kompas do kieszeni spodni, jeszcze tego mu brakowało aby ktoś mu go zwędził! Nie mógł do tego dopuścić. Gdy przedmiot był już bezpieczny blondyn rozejrzał się po okolicy. Znowu ciemno i mrocznie. Miał tylko nadzieję, że nie trafi na jakąś warcząca bestię. Chociaż na swój sposób panująca w tym miejscu cisza nastrajała go pozytywnie. Nie musiał użerać się z tłumem, który ostatnimi czasy niesamowicie go drażnił. Jak wiadomo jednak jego ciekawość była na tyle spora, że musiał zacząć zwiedzać. Nieco się wzdrygnął jakby przeszedł go jakiś prąd czy coś w tym rodzaju. Ruszył powoli przed siebie. Wszystko by grało gdyby nie te dziwne uczucie w środku. Nie bał się co to to nie, był raczej zaintrygowany tym wszystkim. No bo jak by nie patrzył to dowiedzenie się o istnieniu innego wymiaru w istocie jest ciekawe. Znając także jego zamiłowanie do rzeczy dziwnych było istną mieszanką. Wiadomym było, że zechce poznać lepiej krainę luster. Skręcił w jakąś uliczkę i zobaczył totalną ciemność aczkolwiek nie do końca, zauważył jakieś majaczące tam schody. Tak więc spokojnym krokiem ruszył w ich stronę. Dłonią sunął po cegłach a czując ich chropowatą powierzchnię lekko się uśmiechnął. Z każdą chwilą nabierał przekonania iż ten świat jest bardziej podobny do ludzkiego niż początkowo sądził. Zapewne wiele rzeczy odbywa się w podobny sposób. Czy to nie ciekawe? Dla niego owszem. Czy czuł strach będąc tutaj? Odpowiedź była jakże prosta i brzmiała – nie. Gengsterka wyplewiła z niego uczucie strachu i w większym stopniu wahanie, jakie miewał gdy był młodszy, dużo młodszy. Toteż nie ma się co dziwić, że takowych uczuć u niego brak. W końcu dotarł pod owe schody i stanął, zastanawiając się czy na nie wejść. Znowu ogarnęło go te dziwne uczucie, jakby coś ściskało go za serce a żołądek fikał koziołki. Zwał jak zwał te zjawisko. Ważnym było iż to nie był strach. Raczej zainteresowanie, zniecierpliwienie, czy coś w ten deseń. W końcu aby nie stać jak ten pacan i nie gapić w stopnie jak sroka w gnat lub też ciele w malowane wrota, stanął nogą na jeden stopień a potem kolejny. Jakoś przemierzając kolejne schodki nie śpieszył się. Szedł raczej powolnym ruchem obserwując widoki jakimi był raczony, im wyżej tym widoki były ciekawsze, wszak skoro praktycznie nic prócz schodów tutaj nie było, de facto bardzo ciekawe zjawisko. Szedł by zapewne tak dalej gdyby nie to, że kilka stopni wyżej ujrzał postać i nawet gdyby chciała nie miała możliwości ucieczki. Przezornie zatrzymał się i przyglądał swoimi niebieskimi oczyma. Milczał, jakoś wolał się nie odzywać, sam nie wiedział dlaczego.. Może czuł, że tak będzie lepiej? Naprawdę ciężko powiedzieć.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 00:46 Noddy ze szczytu schodów przyglądała się okolicy. Trudno jednak jej było cokolwiek więcej o niej powiedzieć - była... ciemna, dość mroczna ujmując sprawę cokolwiek bardziej poetycko, czy też - pseudopoetycko. Poza tym niezbyt przyjemna do mieszkania, co wprawdzie nieszczególnie poruszało kogoś takiego jak Noddy, ale przeciętną osobę by cokolwiek dołowała. Czyż to nie... bez sensu? Czy budynki mają służyć li tylko aby dawać wrażenie, tracąc przy tym na użyteczności? Dywagacje, dywagacje. Jej to dawało jednak tę cudowną przewagę, że ostre dachy i wysokie kominy... tak, to była istna dzielnica płatnych zabójców. Można by było ją tak nazwać. Mrugnęła. Ktoś tu jest, rzekł wewnętrzny głos nim nawet dostrzegła tę postać. Skierowała w tamtą stronę czujne spojrzenie, zbliżając się do anachronicznej, pogruchotanej poręczy jakby ją potraktowawszy jako swoisty punkt zaczepny na wszelki wypadek. Uniosła się też do pozycji stojącej, ruchem niejako zdradzając swą obecność przedwcześnie - cóż, tak czy inaczej nie zdecydowała się na skrycie w cieniu schodów czy inną metodę pozostania niezauważoną. Dlatego też mogła nawet skierować spojrzenie na obcego, zdradzające ją kompletnie. Cóż. W razie ataku miała na szybkiego i osłonę, i drogę ucieczki gdyby nastąpiła sytuacja kryzysowa.
Widok tej jednostki ją zaskoczył. Wyglądała zaskakująco... ludzko, odziana w stój typowy dla XXI wieku, jakby się zgubiła i nie trafiła w odpowiedni wymiar. Mężczyzna. Czyżby ktoś badający te tereny? Ach, wyglądał stosunkowo pewnie, musiał więc wiedzieć cokolwiek więcej niż ona. Nieważne. Zbliżał się tak, jakby chciał ją osaczyć. Krótkie zerknięcie na poręcz dowiodło Noddy, że mu się nie udało, ale wzmogło to w kobiecie czujność na tyle, że jej spojrzenie, prócz uwagi, stało się cokolwiek bardziej ostre i ostrożne. Tak, to był ten moment kiedy większość osób uznawała, że ta drobna istotka z cyrku wzięta potrafiła przestraszyć wzrokiem. Delikatny podmuch wiatru lekko poderwał jej włosy, dodając niejako sylwetce animuszu, kiedy... cóż. Nie odezwała się nawet słowem, było to niejako bezcelowe w kontekście sytuacji. Zresztą, dla niej powiedzenie czegoś było... problematyczne. Żałowała tylko nieco, że nie miała kartki ani długopisu, sytuacja jednak nie była trudna dopóki nie wyciągnął broni palnej. Dopiero w takim momencie mogłaby się martwić. Unikając kul.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 01:05 Przyglądając się tak przedstawicielce z krainy luster nie mógł powiedzieć iż nie zaskakiwała wyglądem. Wtedy zwyczajnie by zaprzeczył. Zaintrygowała go aczkolwiek po ujrzeniu wielkiego czarnego i czerwonookiego lwa niewiele rzeczy było w stanie go już zdziwić. Tak mu przynajmniej wydawało. Wzrokiem objął jej całą sylwetkę i przyjrzał się każdemu elementowi, każdej części ciała. Nie wyglądała specjalnie groźnie. Jak wiadomo pozory potrafią bardzo mylić. Andre zmrużył oczy zastanawiając się co ta istotka, o białych niczym śnieg i szarej skórze i tak ciemnych oczach tutaj robiła. Rzadko spotyka się przedstawicielki płci pięknej w takich miejscach. to niejako nasuwało muzykowi jedną myśl- nie lekceważ. Czy Andre można by nazwać zagubionym? Raczej chyba nie zważywszy na pewność siebie jaką wskazywał, trzeba też napomknąć iż nawet gdyby się zgubił nie pokazałby tego. Wiedział, że w obcym miejscu najlepiej zachowywać się jakby to nie był nic nadzwyczajnego, ot taka zwykła codzienność. Wyprawy Sebastiana jednak popołudniowym spacerkiem nazwać się nie da. Teraz zapewne reszta zespołu wraz z menagerem rwali z głów włosy szukając go po wszystkich miejscach gdzie zwykle bywał. Jakież to rozczarowanie musiało ich spotykać za każdym razem gdy okazywało się, że blondyna zwyczajnie tam nie ma. Przepadł jak kamień w wodę, kaput. Powróćmy jednak do obecnej sytuacji. Wyglądało na to, że im obu zabrakło języka w gębie, albo zwyczajnie nie mieli ochoty na rozmowę? Andre bynajmniej nie miał nic przeciw, lubi poznawać nowe osoby, nawet takie jak Noody wbrew pozorom. Nie jest osobą z uprzedzeniami. No i nie miał zamiaru wyciągać broni palnej przynajmniej na razie, póki się na niego nie rzuci z zamiarem ubicia jak psa. Jeśli nie powinno być dobrze. Żeby przerwać narastające milczenie odezwał się zwyczajnie, na ile pozwalała owa sytuacja.
-Witam..
Na twarz przywołał delikatny uśmiech. Blond włosy zostały jednak roztrzepane przez wiatr jaki zawiał i wyglądał dosyć zabawnie. Rozczochrane włosy i zawadiacki uśmiech- nie można powiedzieć, że jest złą istotą ze skłonnościami do mordu. Można nawet rzec iż wyglądał uroczo, na swój ludzki sposób. To jak spojrzy na niego białowłosa była zagadką, aczkolwiek intrygującą. Chyba zacznie robić ankietę co myślą o nim istoty z krainy luster. To mu bowiem teraz chodziło po głowie, śmiały i raczej zabawny pomysł co raczej nie zostanie wcielony w życie. Czekając na jakiekolwiek słowa z jej strony wsunął ręce w kieszenie wcześniej oczywiście doprowadzając włosy do jako takiego ładu. Potem zaś podszedł do barierki i lekko oparł o nią tyłkiem, cóż nie chciał zlecieć w dół w razie gdyby nie była stabilna toteż nie próbował nawet zwalić na nią swojego całego ciężaru ciała.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 01:40 Noddy stała spokojnie, oczekując na jego ruch. Ów nieszczególnie ją zaskoczył - człowiek zachował się jakby jednak aż tak zagubiony nie był, być może to ta kobieca intuicja więc podpowiadała jej, że był nie do końca jeszcze obeznany w Krainie. To ich niejako łączyło. Dzielił ich fakt, że ona z tego powodu wzrok miała przede wszystkim czujny, a on - jakby taki nonszalancki, czy jak to tam ująć. Co więcej, obcy człowiek postanowił się uśmiechnąć i w ten sposób niejako rozluźnić atmosferę. Czego przypuszczalnie nie zauważył, ten gest metaforycznie odbił się od pewnej ściany nieufności u nieznajomej mu postaci, tancerka ostrzy miała bowiem tę specyfikę, że potrzebowała chwili aby się z kimś oswoić. Kraina Luster otulała przyjemnie płaszczem normalności, nie trzeba było zasłaniać swej twarzy aby nikogo nie przestraszyć, ale wciąż - jednostki żywe bywały zdradliwe w podobnym stopniu, ba, może nawet bardziej - specyficzne możliwości oznaczały wiele najróżniejszych metod pozbycia się kogoś do wykorzystania. W kontekście tego ludzie musieli kombinować. Można było więc wysnuć przypuszczenie, że ów młody, blondwłosy mężczyzny który tak frywolnie się właśnie opierał o masywną, kamienną poręcz nadkruszonych schodów wysoce z siebie najwyraźniej zadowolony. Dłoni nie trzymał w okolicach kieszeni lub paska, jakby chciał wykonać gwałtowniejszy ruch, miałaby czasu około pół sekundy na reakcję - przy jej refleksie wynoszącym mniej niż 1/10 sekundy, poradziłaby sobie. Dostrzegła jak wiatr zmierzwił mu włosy. Z technicznego punktu widzenia nawet ta fryzura dawała jej pewien atut. Tyle tylko, że była na widoku - atakowanie z góry z jej perspektywy było jak próba dziobnięcia psa przez kaczkę podczas wzbijania się w powietrze. Bardzo ryzykowne.
Noddy nie myślała o ataku. Bardziej o obronie. Teoretycznie to nieludzie mieli nadnaturalne zdolności ułatwiające zabijanie, ale jakoś tak człowiek opanował tę zdolność do perfekcji. Poza tym... przeszłość. Ach, przeszłość. Mrugnęła i lekko przekrzywiła głowę, kiedy się odezwał. Pokiwała lekko głową w odpowiedzi, zastanawiając się dlaczego tak bardzo chciał się zapoznać. Czy to taki zwyczaj? Może chciał zapytać o drogę? Ach, żeby to ona takową znała - co więcej, nie mogła mu doradzić z przyczyn czysto technicznych. Zmarszczyła bardzo delikatnie więc brwi w lekkim zmartwieniu. Bardzo, bardzo lekkim. Z zewnątrz owo mogło wyglądać wręcz jak... nie wiedząc jak, aby nie wzbudzać podejrzeć, wkrótce je lekko uniosła i przykucnęła aby aż tak z góry na mężczyznę nie patrzeć. Wyglądał na nie więcej niż 20 lat. Przypuszczalnie jeśli należał do jakiejś organizacji, nie mógł stać wysoko.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 02:11 Owszem Andre chciał rozluźnić atmosferę bo zwyczajnie wydawała mu się lekko dziwna i niezbyt przypadła do gustu. Pomimo uwielbienia do rzeczy niestandardowych. To, że zachowywał się swobodnie bynajmniej nie oznaczało iż nie jest czujny. Życie niejednego go nauczyło po prostu. Co do oswojenia to i blondyn potrzebował chwili na przywyknięcie aczkolwiek zamierzał w jakiś sposób sobie w tym pomóc i zachowywać w miarę normalnie. Nie miał złych zamiarów, nie psioczył na nikogo i nie zachowywał się jak jakiś odludek. Chociaż jakby nie było w tej krainie nim był co nie zmieniało faktu, że nie ma problemu większego z zawieraniem znajomości, co nie oznaczało, że każdemu ufa. Zawsze ludzi trzyma na dystans chociaż można mieć trochę inne odczucie. Gdyby Sebastian miał pojęcie jakie myśli przechodzą w głowie białowłosej dziewczyny zapewne sam spojrzałby na tę sytuacje trochę inaczej, jednak w sercu coś cały czas kazało mu być czujnym. Weźmy też na tapetę kwestie przywitania, no nie wypadało po prostu przejść od tak sobie nawet się nie odezwawszy. Miejsce było wyludnione na amen niemal i byłoby to dziwne. Coś jak w rodzaju celowego zignorowania. Druga istotną rzeczą jest iż blondynowi przyda się trochę znajomych po drugiej stronie lustra. Nie chce być tutaj cały czas jak obcokrajowiec. Nawet jeśli to było przerwaniem rutyny z ludzkiego świata. Gdzie po prostu otaczały go tłumy ludzi, piszczących, denerwujących i szalejących na jego widok. Fani naprawdę potrafili dać mu w kość a tutaj tego nie było. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że był nieopierzonym kurczakiem co nie umie latać aczkolwiek się stara. Nie miał zamiaru jej atakować, nie uważał aby ona też miała taki zamiar chociaż dało się wyczuć napięcie.. Chyba nikt temu nie zaprzeczy. Widząc jej kiwnięcie głową lekko mu ulżyło, czemu jednak się nie odezwała? To było lekko zastanawiające, spoglądał jej cały czas w oczy, swoimi miodowymi oczami, które w panującym tutaj oświetleniu także wyglądały na ciemne. W pewnym momencie opuścił wzrok aby nie uznała go za natarczywy i spojrzał na widok jaki się rozpościerał, jak całkiem normalna istota. Odkleił tyłek od barierki i teraz oparł się o nią dłońmi, także nie używając całego możliwego nacisku aby nie wywołać wiadomo czego. Faktem było tez iż nie należał do żadnej organizacji. Przypuszczalnie, żadnej z tych o jakich myślała, bowiem raczej nie miała pojęcia o gangach jakie istniały w świecie ludzi, a może i miała, kto wie. Prawdą też było iż nie stał wysoko, bo zwyczajnie nie kręciło go to, stwarzało zbyt wielkie problemy a on wolał takowych unikać w miarę swoich możliwości. Jako, że był raczej irytującą osobą, ciężko z tym u niego było. W ocenie wieku blondyna także nie pomyliła się stojący teraz do niej bokiem chłopak miał 19 lat i nie można powiedzieć bynajmniej po jego wyglądzie aby był jakoś specjalnie doświadczony przez życie aczkolwiek prawda wyglądała nieco inaczej ale nie wnikajmy teraz w szczegóły. Idealnie widziała teraz jego profil i ucho ozdobione niezłą ilością kolczyków. To przynajmniej bardzo rzucało się w oczy. W końcu zapytał ale spodziewał się iż dziewczyna może dalej milczeć. Nie miał przecież nic do stracenia toteż próbował.
- Powiesz jak masz na imię ? - Lekko się uśmiechnął a potem sam się postanowił przedstawić aby nie miała nic mu do zarzucenia. -Andre Sebastian, możesz mówić do mnie jak chcesz.. O ile zechcesz w ogóle rozmawiać... - Westchnął przeczesując włosy. To dla niego nowość zaczynać tak rozmowy, zazwyczaj to na starcie go atakowano pytaniami a tutaj, całkiem odmienny przypadek.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 02:39 Znowu, zachowywał się swobodnie, co powoli zaczynało ją gubić. Dlatego może Noddy tym bardziej nie chciała spuszczać z niego wzroku, być może poczuwając się do pewnej natarczywości której jednak sama w życiu by nie wyczuła. Stąd też nawet gdy on odwrócił swoje spojrzenie w jakimś innym kierunku w ramach kurtuazyjnego gestu i zaczął oglądać okolicę, ona go obserwowała. Był jedyną jednostką żywą w okolicy, nie słyszała ani nie wychwyciła kątem oka nikogo poza nim stąd... cóż, ewentualne patrzenie gdzieś indziej poskutkować mogłoby wydłużeniem czasu reakcji co wybitnie jej nie odpowiadało. Przy okazji mogła mu się dokładnie przyjrzeć, ocenić nadgarstki jako dość dobrze wytrenowane, palce zaś - całkiem zręczne, długie, pasujące do osoby nie tylko uważającej się za artystyczną, ale i dość sprawnej. Szczęka zarysowana łagodnie, spojrzenie niezbyt ostre, co go optycznie odmładzało choć lekko odstające kości policzkowe już dodawały nieco lat. Włosy przy tym były frywolne, wręcz nieostrożne w sensie perfekcjonistycznym. Z sylwetki nie prezentował się bardzo okazale, choć zważywszy na to jak się prezentowały jego dłonie, ocenić mogła, że przypuszczalnie należał do tych trenujących, ba, przypuszczalnie także walkę wręcz. Z drugiej strony, nadgarstki potrzebne były także do strzelania ze względu na odrzut. Jej wzrok wtedy spełzł na barki. Pod koszulą dało się dostrzec niewiele, podobnież z łydkami okutymi w rurki - typ bardziej pasujący na cichego zabójcę, choć krok ani postawa na to nie wskazywały. Jeżeli był nastawiony na walkę, przypuszczalnie należał do tych typów gangsterskich, które zazwyczaj z Noddy nie miały szans ze względu na słabe wyważenie umiejętności. To dawało jej poczucie, że... tak czy inaczej go ewentualnie doceniała jako przeciwnika. Przy okazji jednak musiała sobie przyznać, że świadomość braku rażących strat względem nieznajomych mogła cokolwiek uspokoić. Obecność drugiej osoby obok nie zaburzała aż tak poczucia bezpieczeństwa.
Kiedy się odezwał, jej wzrok stał się najpierw nieco zdziwiony, potem zakłopotany, aż wreszcie kobieta się zmieszała i lekko zmarszczyła brwi, jakby szukając w głowie odpowiedzi. Co oczywista, nie odnalazła jej a nawet jeśli - nie podzieliła się nią, bynajmniej, jedynie lekko rozchyliła usta i... zamknęła je ponownie. Nastąpiła między nimi chwila ciszy. Chciał z nią porozmawiać. W przeciwieństwie do Kumohito który miał aż zaskakująco dużo pomyślunku w zanadrzu on był ciekaw jej mówienia, stąd... cóż, Noddy była w pełni gotowa go zawieść. Czuła się jak oswajane zwierzę.
- A... - zaczęła i nie dokończyła. Lekko uniosła dłoń aby wyciągnąć palec wskazujący i wskazać swoje usta. Potem jakby z przepraszającą miną lekko uniosła dolną wargę, pokazując solidny, stanowczo za długi jak na ludzkie standardy kieł, na tyle długi, że... cóż, z trudem się mieścił bez kaleczenia dziąseł przy zwyczajnie zamkniętych ustach. Potem puściła i przyłożyła palec do ust, delikatnie kręcąc głową. Niemowa. Ciekawa była, czy ten Andre miał zamiar zrozumieć gest. Jeśli nie... cóż, miała nadzieję, że to nie wywoływało u niego wrogości.Anonymous - 27 Grudzień 2011, 17:44 Czuł się swobodnie ale czy to był powód do tego aby dziewczyna się gubiła? No cóż dosyć ciekawa reakcja no bo to chyba dobrze, że czuł się pewnie. W pewnym sensie może i chodziło o zaskakiwanie tutejszych istot, przecież nie będzie trząsł się ze strachu i pokazywał, że nie wie gdzie jest.. Nie.. Nie chce się stać ofiarą, woli być drapieżnikiem o ile na takie tematy schodzi obecna sytuacja. Oczy i uszy Andre także nie wychwyciły aby była tutaj jakaś inna istota poza Noddy i nim samym. Fakt takie wgapianie się mogło wydłużyć reakcję, no i Andre był tego świadom ale nie wyczuwał od ciemnoskórej istotki chęci ataku. Toteż jakoś specjalnie się tym nie martwił, także zachowywał cały czujność bo na totalny luz nigdy sobie raczej nie pozwalał w obecności nieznanej osoby. Wszystko się mogło zdarzyć, każdy ruch mógł być tym co sprawi, że nastawienie tej dwójki się zmieni. Oceniała jego sylwetkę? No to bynajmniej w jej ocenie się nie pomyliła. Chłopak wiedział co to walka, nauczył się używać pięści i nie tylko, ale to inna bajka. Trafiła w dziesiątkę ze stwierdzeniem iż Andre nie prezentuje się okazale. Taka jest prawda, zauważalna gołym okiem i przez to wiele osób pochopnie ocenia jego możliwości. Wielu takich było i wielu kończyło w niezbyt dobrym świetle. Fakt Sebastian nikogo nie zabił ale kilka razy było bardzo blisko. Nie ładnie jest oceniać książkę po okładce bo jej zawartość może naprawdę zaskoczyć. Zapewne wile z was słyszało bajkę o króliku i8 nieszczęsnym żółwiu, prawda? No właśnie więc nie ma co mówić hop póki się nie przeskoczy. Ocena wizualna ważna ale nie należy tylko na niej polegać. W tym wypadku dobrze iż białowłosa doceniała go jako przeciwnika albo raczej uznała, że warto docenić. Przyglądał się Noddy wyczekująco, chciał odpowiedzi. No cóż trochę inną dostał niż się spodziewał. Widząc jej zaskoczone spojrzenie a potem inne uczucia jakie przez nie przeszły lekko się zdziwił. Początkowo nie bardzo rozumiał o co chodzi. Dopóki nie spróbowała czegoś powiedzieć i nie zwróciła swojej uwagi na usta. Widząc ów kolec szeroko otworzył oczy a po chwili spuścił głowę. Teraz bynajmniej wiedział czemu się nie odzywa. Wzrok utkwiwszy w butach zastanawiał się jak to znosiła, musiało być niewygodnie mieć coś takiego w ustach. No i bynajmniej nie miał zamiaru pałac obrzydzeniem czy czymś innym a jego desperacja w celu pogadania bynajmniej nie zmalała co to to nie. W dalszym ciągu chciał z nią pogadać a w tym celu musiał coś wymyślić. Uniósł dłoń i wsunął palce we włosy zastanawiając się jak obejść tę sytuację. Nie chciał jej narażać na specjalny ból a karteczek do dyspozycji nie miał. Jako jednak, że był istotą z XXI wieku wpadł na iście pomysłowy plan. Sięgnął do kieszeni wyciągnął z niej swój telefon, białowłosa mogła usłyszeć kilka kliknięć. Podszedł bliżej niej, oczywiście spokojnie i bez gwałtownych ruchów aby się nie wystraszyła i go nie zaatakowała, najmniej mu to było potrzebne. Zaczął jej pokazywać jak się wystukuje literki, ufał, że umie czytać i pisać. Więc chyba ten sposób komunikacji nie będzie dla niej kłopotliwy. Uśmiechnął się delikatnie wręczając jej telefon w rękę. Mogła coś napisać i nie musiała odzywać skoro to kaleczyło jej usta.Anonymous - 29 Grudzień 2011, 09:17 Noddy w swoim życiu nauczyła się ostrożności. Nie opłacały jej się kompletnie ludzkie zachowania nawet kiedy żyła niejako pośród ludzi, status półzwierzęcia sprawiał jednak, że takie właśnie zachowanie dawało największe szanse przetrwania. To wymuszało pewne zdziczenie i odpowiedni dystans, kiedy to każdy przybysz mógł okazać się wyrokiem bez apelacji, czy szans na obronę. To było też skutkiem dużego uproszczenia własnego żywota, kiedy kwestia przetrwania była najważniejszą - nic ponad to. Dlatego oceniła nieznajomego tak, jak to zawsze oceniała nieznajome sobie osoby - Kumohito przez perspektywę sylwetki mogłaby ocenić jako perfekcyjny typ na asasyna, w czym język pająków dodatkowo pomagał. Przypuszczalnie miał nawet lepsze predyspozycje niż ona, jak jednak wynikało z jego gestów wobec kobiety, zabrakło nieco treningu w odpowiednim czasie. Czy dało się to dostrzec po jej chwilowym towarzyszu? Cóż. Gestykulację i postawę miał niedopasowaną, trudno jednak było określić czy to nie pozory. Nie mogła nawet powiedzieć na ile mężczyzna, czy też - chłopak, wszak wyglądał młodo, odgrywał przed nią wspaniałą scenkę aktorską. Chwila namysłu nad tą kwestią uzmysłowiła Noddy jak bardzo to nie miało znaczenia i wtedy ujrzała jego zdziwienie jej małym komunikatem, następnie jakby... zakłopotanie? Dziwne, wszak nie było możliwości aby wiedział, że jej górne kły były stanowczo za długie aby normalnie otwierać i zamykać usta, o mówieniu nie wspominając. Musiałaby przez calusieńki czas utrzymywać je otwarte lub szczerzyć zęby na wypadek gdyby ktoś miał wątpliwości, co sensu już kompletnie nie miało. Bez sensu. Podobnie oceniła jego zmieszanie, wzruszyła jednak na nie ramionami i z nieco większym spokojem obserwowała kombinowanie ze sprzętem elektronicznym. Tu już dostrzegała duże wyzwanie intelektualne - znała ludzką elektronikę, ale jej obsługa... w szczególności, kiedy nastąpił ten dość ważny moment próby związany z koniecznością napisania czegoś. Wpatrzyła się w ekran, wyciągnęła rękę i zauważyła, że w rękawiczce było cokolwiek ciężko. Zdjęła ją więc, odsłaniając czarną jak smoła, szorstką dłoń, po czym bardzo ostrożnie wystukała palcami jeden, krótki napis:
Noddy.
Jej wspaniałe, krótkie, treściwe imię. Kobieta delikatnie zmarszczyła brwi nad urządzeniem, zerknęła na niego jakby dla pewności, zauważyła jak bardzo to zaabsorbowało jej uwagę i, cicho westchnąwszy, dodała pytanie:
Nie jesteś stąd, prawda?Anonymous - 30 Grudzień 2011, 23:07 No cóż Andre w swoim życiu też się trochę nauczył ale czy ostrożności. Teoretycznie tak, chociaż można spekulować nad trafnością tego spostrzeżenia. Nie dziwił się zachowaniem dziewczyny wobec swojej osoby. Chociaż wrogiem ewidentnie to nie był. Gdyby tak było nie patyczkowałby się tylko od razu wyjął Colta. Często grał w otwarte karty rzadziej w jakiekolwiek gierki. Anre nie miał w zwyczaju oceniania predyspozycji. Zawsze trzeba liczyć się, z tym, że wrażenie może być mylne. Tego go właśnie nauczyło bycie w gangu. Nie lekceważ nawet jeśli ktoś nie ma danych predyspozycji. Wszak ocena czasem mogła być błędna a jej wynik opłakany w skutkach. W tej chwili postawa Muzyka nie była, żadną grą, no może w pewnym sensie, czuł się tutaj nieswojo ale po prostu nie chciał tego pokazywać.Strachu po nim ciężko oczekiwać zwłaszcza po tym co już do tej pory zdążył zobaczyć i doświadczyć. No tak prawdą było iż nie mógł wiedzieć o tym, że tak się ma sprawa u niej. Tak czy siak miał prawo się lekko zdziwić, nie codziennie spotyka się coś takiego. Przyglądał się dziewczynie jak pisze ale aby tylko potwierdzić, że wie o co chodzi. Przecież nie miał pojęcia czy zna się na czymś takim, wszak życie wyglądało tut6aj z deka inaczej niż w ludzkim świecie. Czekał cierpliwie aż wszystko napisze i bynajmniej stał przodem już do niej. Nie miał jakiejś luzackiej postawy jak do tej chwili, no bo zwyczajnie chwila wymagała jednak aby się interesować skoro już dał telefon i chce porozmawiać o ile to rozmową normalną można nazwać ale bynajmniej nie miał zamiaru wybrzydzać. Lepsze to niż całkowite milczenie i gestykulacja. Gdy skończyła zerknął na ekran i lekko się uśmiechnął. Spodobało mu sie imię i miał zamiar je skomplementować.
-Bardzo ładne, nie tak typowe jak moje..
Westchnął i zmrużył oczy na kolejne pytanie, wiedział, że wyczuje iż nie jest stąd. Z resztą każdy członek tej krainy w mig by się zorientował. To nie było specjalnie trudne do odgadnięcia.
-Prawda nie jestem stąd, przybyłem tutaj ze świata ludzi, to jest zza lustra.
Nie wiedział jakiej konkretnie nazwy użyć bo zwyczajnie nie miał pojęcia jaka nazwa jego świata tutaj się przyjęła. Może to była gafa ale z jego strony bynajmniej niezamierzona.Anonymous - 31 Grudzień 2011, 16:31 Noddy, Noddy, Noddy. Brzmiało jak początek dziecięcej rymowanki, jak coś, co mogłaby krzyknąć postać w bajce dla dzieci lub pięcioletnia dziewczynka, widząc jak dorośle wyglądająca, wynaturzona kobieta pomaga ją podsadzić na zimny, betonowy murek. Przekrzywiła lekko głowę, słysząc komplement, co oczywista cały czas milcząc. Andre, Andre, Andre. Imię niekoniecznie będące potężnym odkryciem, krótkie jednak i zapadające w pamięć. Taka osoba jak on pewnie miała też jakiś pseudonim. Tak. Możliwe, że nawet to rzucone frywolnie imię nie było tym, czym się zdawało a faktyczne dane osobowe pozostały zawieszone w sferze niewiadomych. Nie wiedziała, nie jej interes. Jedną ręką trzymając komórkę, drugą trochę niepewnie stuknęła kilka razy w ekran, usunęła literówkę aż wreszcie, nie do końca zadowolona z efektu, pokazała mu ekran w którym na panelu napisane było skromnym druczkiem:
Dziękuję.
W tym czasie też nastąpiła jego odpowiedź, która oczywiście musiała się spotkać przede wszystkim z badawczym spojrzeniem Tancerki. Nie krył się z tym, że był człowiekiem. Ona nie kryła się ze swoją rasą, choć jej nie zdradziła. Czuł się tak pewnie? Ona wciąż była ostrożna, choć Cyrkowców można tu było spotkać, ba, było ich tu więcej niż w ludzkim świecie. Mrugnęła więc, zamyślona, po czym lekko palcem dłoni wciąż ubranej w rękawiczkę lekko pogładziła telefon, zamyślona. Dało się to jej zamyślenie zauważyć. Noddy jakoś tak nie spieszyła się z odpowiedziami.
Ludzie chyba nie przepadają za tym miejscem.
Wystukała to już nieco szybciej i mniej pokracznie niż poprzednie wypowiedzi. Dalej jednak urządzenie sprawiało dla niej wrażenie egzotycznego w obsłudze, zapytana więc na przykład o zadzwonienie gdzieś przegrałaby z telefonem i oddała go bardziej mądrej osobie. Kobieta nie miała po prostu tych umiejętności. A jednak, w miejscu w którym komórki były niepotrzebne, czuła się obco. Dziwne.