To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Czekoladowe Jezioro - Lukrowa łąka

Anonymous - 2 Styczeń 2013, 20:10

- W ręcz przeciwnie, to bardzo trudne - Powiedziała Hill. Nie zależało jej na zgrywaniu wszystko wiedzącej po prostu mówiła co myślała. Hill chciała odejść, ale nie mogła. Jak to tak, ma zostawić tą biedną lakę bez nawet próby zrozumienia jej? Nie, nie zrobi tego.

- No widzisz, to już jest jakiś powód żeby żyć. Jest on bardzo...- zastanowiła się chwilę jakiego słowa użyć- oryginalny, ale jednak jest. W sumie to była prawda, powód do życia wcale niezły, może troszkę inny niż jej, ale ważne że Lalka wreszcie zapragnęła żyć. Przykucnęła na trawie naprzeciwko Małej Ann i przyglądała jej się jak skubie źdźbła traw.
Przysłuchiwała się pioseneczce małej, smutnej lalki. Gdy ta skończyła, Hill jakby zapominając że nie jest już dzieckiem zanuciła w odpowiedzi:

Milisz się moja Mała Ann, laleczko porzucona
Chcę ci pomuc bardzo, powiedz tylko słowo...
Na złote włoski, nałożona zostanie ci korona,
A na małe ciałko, sukienka pachnąca malinowo..

Tańcz Mała Ann, w pantofelkach szklanych,
Po parkiecie stukaj swymi obcasikami...
Niech twe oczy lśnią, jak szkatułka kamieni cennych,
A miejsce na którym staniesz niech się jarzy błyskami.

Gdy już się zmęczysz, zasiądź na swym tronie,
Powiedz tylko słowo tronowi na którym siedzisz...
A on zamieni się w karetę, zaprzężoną w konie
Będziesz mogła pojechać wszędzie
Więc wybieraj Mała Ann, co najpierw zwiedzisz?


Starała się to zanucić, melodyjnie zaśpiewać tak jak kiedyś. Lecz udało jej się tylko powiedzieć go miękkim, delikatnym głosem.
Już nigdy nie zaśpiewam, nigdy. Hill o tym wiedziała.

Noritoshi - 2 Styczeń 2013, 21:04

- Tylko co to za powód do życia kiedy się nie spełnia.... - I nie chodziło tu o spełnienie się śmierci, a o przebudzenie w ludziach ludzi, a konkretniej to... konkretniej wyjaśniły to melodyjne słowa Hill, które na Ann zrobiły bardzo duże wrażenie, na tyle duże, że podjęła tą myśl, nie zważając na to, co własnie robią:

A gdy tak będę już pięknie ubrana,
Że czas zechce z zadumy się zatrzymać,
Pierw odwiedzę statek i jego kapitana,
By wszelkie przygody z nim móc przeżywać.

I teraz jest tutaj, i teraz jesteśmy tutaj,
I ta rozmowa sny ino może przytulać...
I czy to mi zaoferujesz, ma droga Hill,
Czy znów sięgnie mnie ciężar beznamiętnych chwil?


I to ostatnie pytanie było esencją tego, czego jej dusza od teraz pragnie. Te serie obrazów przeskakujących miedzy sobą przez kolejne śpiewane przez nią wersy. To zdawało się być snem, ale może jednak wartym jawy? Wątpliwości te wirowały w małej główce lalki, a co ciekawe, zagościł na niej uśmiech, taki pełen radości, a to jej jedno błękitne oko zdawało się promieniować czymś więcej niż tylko życiem.

Anonymous - 2 Styczeń 2013, 21:57

- Trzeba żyć tak by niczego nie żałować. Cieszyć się nawet nieudanym dniem i wyciągać z niego wnioski na przyszłość - Odpowiedziała uśmiechając się przyjaźnie. Teraz gdy lalka zachowywała się inaczej, milej, Hill coraz bardziej zaczynała ją lubić.
I znów na melodyjną historię dziewczynki odpowiedziała tym samym, jakby to melodyjne nucenie budowało między nimi jaką więź.

Ciesz się Mała Ann, ciężkie dni minęły,
Słońce ogrzewać będzie twą główkę,kwiaty tworzyć dywan dla twych stup...
Na twój widok radośnie dwa ptaszki ćwierknęły,
Gdy wchodziłaś na statek, woda w salucie wydała z siebie ciche chlup, chlup.

Bądź dzielna Mała Ann, chwyć za ster,
Niech bezkresna morza toń, poniesie daleko serce twe...
Jest tyle miejsc do odkrycia, ile? więcej niż kombinacji liter,
Więcej niż wód w oceanach, Spróbuj a zobaczysz że to łatwe.

Jestem tu z tobą, nie martw się,
Wszystko zaistnieje gdy o tym pomarzysz...
Co tylko pragniesz pojawi się, wzorowane ta twym widzimisię
Pojawi się i skłoni do twych nóżek a ty nawet się nie obejrzysz.


Znów tylko słowa wydarły się z jej ust, jakby od dawna czekały by znów móc tworzyć.
Hill chodź nie świadomie, układała te teksty o sobie nie o Ann, chodź może były tak do siebie podobne że do obu naraz pasowała ta historia? Kto wie, może właśnie tak było.

Noritoshi - 3 Styczeń 2013, 22:25

Melodyjność objawiała się w ostatnim czasie w ich wypowiedziach, niczym musical grany w barwach PBFa. Takie zazwyczaj idealne są do zobrazowania przemiany, a o takiej myślę, że można już mówić.

A gdybyśmy tak uciekli
tam, gdzie nikt nigdy nie był
Schowali skarby pod powieki,
a wszelkie błędy odeszły w niebyt.

I spacerując po cyrkowej nitce,
rozwieszonej od chęci do możliwości.
Patrzyli w rysujące się odbicie
nas samych pośród życiodajnych roślin.

Może wtedy ujrzelibyśmy
ile tak naprawdę warci jesteśmy,
O ile wcześniej nie zwątpilibyśmy
W sens stąpania po cienkiej krawędzi.

I może to dla nas zbyt wiele,
lepiej odejść i już nie wracać,
Lecz jesteśmy na nici we dwie
I tam na dole kwitnie współpraca.


Słowa te (//swoją drogą nie spodziewałem się, że taki ładny koncept w nich zawrę//) idealnie opisują marzenie małej Ann, które niedawno się zrodziło.
Po chwili jednak zdecydowała się nieco otrząsnąć z tego transu, zdawając się być jak wcześniej.

- Um... Hill, pomożesz mi stać się taką, jaką niegdyś byłam,
nim zdanie tylko na siebie samą i bezradność mnie tak wyniszczyły?

Anonymous - 4 Styczeń 2013, 20:35

Przemiana, co było widać, nie dotknęła tylko małej Ann. W Hill też nastąpiła zmiana a dokładniej mówiąc wstąpiła w nią nowa nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone. Znów powtórka z rozgrywki i znów to samo melodyjne recytowanie.

Choć nitka cienka najpierw niczym włos w linę się zamienia,
Stać tak nie środku nie możemy, bo chodź sznurek pod stopami
Przetrze się a my spadniemy.

Za nami jest przeszłość, przed nami bóg wie co
A jednak choć niewiadoma bije w nas od przodu,
Łatwiej jest iść do niej niż do znajomego chłodu.

Gdy nic nasz łącząca pęknie, nikt dalej nie zajdzie
Współpraca się rozbije a my jak te dwa listeczki na wietrze się rozwiejemy
I tylko nadzieje w naszych sercach nadal nieść będziemy.

By tak się nie stało musisz krok popełnić
A w tedy już blisko by marzenia nasze spełnić,
Idź więc na przód by kwiat który zakwitł mógł rozpromienić się na nowo
.


Co śmieszne zapomniała na chwilę że można się porozumiewać inaczej niż przy pomocy wierszy. Szybko jednak otrząsnęła się ze zdziwienia i odpowiedziała.
-Oczywiście, zrobię co w mojej mocy.- zapewnienie może dość pochopne jednak Hill w tamtej chwili myślała inaczej, jakby z tej Hill która musiała cały czas walczyć żeby przetrwać zmieniła się w marzycielkę jaką była w dzieciństwie.

Noritoshi - 7 Styczeń 2013, 01:22

/Wybacz tą zwłokę, zapracowany byłem.. A powyższym postem mnie... zabiłaś o.O

O czymże dumać, na tym bruku tutejszym,
gdzie przeszłość tonie w posępnej nędzy.
Tu rzec można wiele, choć dość już powiedziane,
Toteż nie wie co mówić, czeka aż czyn nastanie.
I wartkim krokiem podbiegła ku niej, by następnie wyskoczyć w powietrze i liczyć na miłe ujęcie w zgrabne dłonie. I kolejne "i" powtarzam, bo przyznać trzeba, że dynamika akcji apogeum przenika. Poleciała hen wysoko, jak jaskółka pośród dolnych partii koron wybujałych drzew. Tak też mniej więcej się czuła, bo maleństwo z niej prawdziwe.


I pięknie tą nić, widzę, ujęłaś,
Idę za tobą gdzie trzeba tam prowadź.


Nie należy zapominać, że jej wygląd był spośród puli, że tak ujmę, "nieprzyjemnych" i nadal mogła budzić sobą odpowiednią niechęć do tego stopnia, by zamiast zostać złapaną, zostać odtrąconą. Nieprzyjemnym byłoby to dla niej uczuciem, przez które zapewne całkiem zwątpiłaby w dziewczynę i bezsprzecznie, bezapelacyjnie, na zawsze, uznałaby ją za hipokrytkę, co swoją drogą już wcześniej uczyniła.
Ale może jednak warto od niej uciekać, póki nić jest napięta, a spadająca lalka łatwo może ją przerwać, tym samym gwarantując sobie ciszę, spokój i bezpieczeństwo?
Bezpieczeństwo? Może już teraz je ma, może buduje, a może wkrótce całkiem zrujnuje..


Hill, nie powiesz mi chyba,
Że miedzy nami bariera - szyba.
Ja już jakby zasypiam,
Bo lecę o zamglonych ślipiach.


Śnić nikt jeszcze jej nie zabronił, a jak będzie inaczej, niech mnie z tej posady wraz z nią w otchłań przepaści zrzuci, gdzie jak wspomniałem kwiatem porasta cyrkowa podłoga, a mimochodem czas tyka i posępną cierpliwością czeka, aż jaskółce ktoś pozwoli w przepaści znikać.

Anonymous - 8 Styczeń 2013, 00:27

I znów i znów. Słowa i odpowiedzi jak wiatrak który kręci się na zawołanie wiatru. Odpowiedziała jej jako ten wiatrak, zapętlony w wirze wiatru, nie mogący zrobić nic bez działania drugiego.

Jak ptak, co ptakiem nie jest lecz wrażenie takie sprawia,
Leciała ku niej unoszona wiatrem gołębica mała.
Któż by odtrącił to stworzonko miłe gdy paluszki we włosach Hill zatopiły
Czemuż to strach w oczku zagościł?
Czyżby znów wraz z zemstą w jej sercu miejsce sobie rościł?

O nie nie pozwolę na to, dość tych słówek czas na działanie,
Bo co innego wyprawa a jej planowanie


Wstały razem nadziei pełne a barierą nie okryte
Trzymając się za ręce co od strachu są wyzbyte
Zaczęły iść wolno, nie spiesząc, w miejsca nieodbyte
Krok za krokiem każdy z rozwagą stawiając w miejsca niezdobyte

To nie bariera, to nadzieja
Ta co nie rozłącza a losy ludzkie zwiera
Jesteś śpiąca śpij,
Dobrą przyszłość nam wyśnij


Ja za to nadal wędrować będę z tobą, szukając miejsca które nazwiemy domem
Gdzie będziemy żyć i zwać to życie ogromem, jeśli jednak chcesz się cofnąć przed tym
Musisz zrobić to teraz bo później już nie będzie odwrotu w wirze myśli mym.


Szła tak nucą sobie
Za rękę trzymała laleczkę
W drugiej zaś świeczkę,
Palącą się ogniem nadziei.

//Spoko. Mam się z tego cieszyć czy raczej smucić...?

Noritoshi - 11 Styczeń 2013, 00:03

/raczej cieszyć. Powinnaś wiersze pisać, o ile już tego nie czynisz;)

Wiatraki się kręcą jakoby te stwory potężne, a świat dość ma tych bajek o ich pogromcy. Wybrał sobie inne narzędzie do tego celu - kiedyś mówiono o skale co się stacza i rycerzu który na nic kijem machał. A dziś? Dziś to samo co wczoraj tyko bez baśniowania.

Jak ptak na wietrze ten świat ma dla nas wiele,
Bo jak ten ptak mknie przed siebie i skrzydeł mu nastarcza.
A tam za nim kwieciem niejedna łąka jest zapomnieniem,
A tu przed nami wciąż na obserwacje wzroku nam nie wystarcza.

Domu szukajmy, och tak...
Cofać nie ma dokąd - za mną wszystkiego brak...
Odór niestoczonych bitew, smak przegranych walk...
Znajdziemy swoje miejsce, kiedyś widziałam je jako wrak,
>>Bezimienny statek na morzu ze szkła...<<
Lećmy tam, może będzie nam domem - och tak...


Świeczką promienieje nadzieja, a tam gdzieś przemawia za nią wiara,
Tyle rzeczy malowanych w zwątpieniach, a jednak może być z tego miara.
Kiedy ktoś nie ma dokąd wracać, to albo wszystko już przegrał,
Albo niczym to w skali tego, co przyszłość zechce przedstawiać.

Powoli jej oczęta oddawały się kolorowym witrażom, mieszkającym sobie w kalejdoskopie, nasycanym przez szkiełka marzeń, budowanych na gruzach wspomnień.
Powoli zapominała o tym co było, by móc nasycić się głębią tego, co niezbadane... By móc bawić się kłębkiem mikrokosmosu...

Anonymous - 14 Styczeń 2013, 19:03

Szły tak wiatrem lekko muskane, czując morza powiewy.
Szczęście niespotkane, kroczy teraz wraz z nimi
Pokazując im drogę na mapie uczuć, jak owieczkom co są zabłąkane.
Do celu zmierzamy, i cel nam przyświeca.
Już blisko, razem wołamy i śmiejąc się w głos idziemy.


Im bliżej tym bardziej wiatr jako ta nieznajoma, bije w nas od przodu
Otaczając nas swoją odrobinką chłodu,
Lecz my się nie zrażamy, dalej idziemy aż nad morze
Co bije falami, pozostawiając w sercu głuchy dźwięk.
Dźwięk mocy i wolności, szaleńczego buntu z objęć samotności.

Zimna woda obmywa stopy nasze, co w piasku już się topią
Ptaki wodne szybując nad nami mówią coś do nas,
Lecz nie słuchamy, zapatrzone w statek co na horyzoncie
Żagle swe rozłożył, i dryfuje majestatycznie
Na bezkresnej toni co zwykli zwać morzem.

// Przepraszam że tak długo to trwało ale coś się zebrać nie mogłam. Przenosimy akcję na plażę, okej?
[z/t]

Anonymous - 12 Kwiecień 2013, 15:46

Sanae w ogóle ostatnio nie wychodziła. Zajmowała się gotowaniem, śpiewaniem i czytaniem. Może to wina tej głupiej pogody? Na szczęście teraz było znośnie. Kotka nałożyła kurtkę, buty i wyruszyła. Słyszała podczas zakupów, jak 15-latkowie rozmawiają o czekoladowym jeziorze i lesie. Zaciekawiło to ją. Kojarzyła w Krainie Luster jakiś zbiór drzew. Pomyślała, że to może być tam. Spacerowała powoli, nie spieszyła się, bo i po co? Po kilkunastu minutach była już w gęstwinach. Nie przewidziała, że będzie tam aż tak dużo krzaków, roślin i drzew. Przedarła się jednak przez to. Widziała już łąkę, co bardzo ją ucieszyło. Nie zauważyła, że z ziemi wystaje korzeń i upadła na "trawę". Spodziewała się jakiegoś bólu, ale poczuła tylko mięciutką materię. Usiadła na tym czymś.
- Wata... cukrowa? - powiedziała do samej siebie. Wzięła watę do ręki i spróbowała. Pokiwała głową. Podniosła się i zaczęła chodzić po łące. Teraz nie wiedziała, co ze sobą zrobić - nikogo tu nie było, a obiecała samej sobie poznać kogoś w przeciągu tygodnia. Może ktoś wpadnie tutaj w tym samym stylu, co ona? Ponownie usiadła na odpowiedniku trawy. Było całkiem... wygodnie. Zastanowiła się krótko, a po tym leżała już na wacie. Zaczęła rozmyślać, jak będą wyglądały jej plecy, gdy już wstanie. Wzięła do ręki jeszcze trochę słodyczy i połknęła ją szybko. Musiała przyznać, że wata była bardzo, ale to to bardzo smaczna. Słoneczko świeciło, chmurki mozolnie przesuwały się po niebie.. Wspaniały dzień. Aż chce się żyć. Sanae obserwowała niebo, po chwili przełożyła się na bok. Zamknęła oczy - zaczęło razić ją światło. Jej oddech powoli się wyrównywał, a po pięciu minutach... zasnęła.
~
Po 30 minutach
Sanae przeciągnęła się. Przez chwilę nie rozumiała, gdzie jest, myślała, że leży w miękkim łóżeczku. Jednak po kilku minutach przecierania oczu zorientowała się, że zasnęła na łące.
- O ludzie! - krzyknęła. Szybko podniosła się i wybiegła w stronę domu, chociaż była w niektórych miejscach oblepiona watą cukrową.

[z/t]

Anonymous - 9 Grudzień 2013, 20:30

Nawet wiatr nie raczył się odezwać, zastanawiające. Czyżby stężenie słodyczy i cukru w powietrzu było tak wysokie, że nawet wiatr nie może się przez to przebić? Niezła teoria, no bo w sumie jakby to inaczej wytłumaczyć? Mała marionetka, która siedziała na jednym z wyznaczonych miejsc do siedzenia, konkretnie na różowej wacie cukrowej, nie znała innego wytłumaczenia. Jednak jedno jest pewne, musi teraz wyglądać niczym element tego krajobrazu, pastelowa sukienka wtapia się wręcz kolorem w siedzenie, jedynie włosy świadczą o tym, że jest żywa. Czy ktoś może wytłumaczyć jak to się stało, że już nie są takie krótkie jak dotychczas? Banalna sprawa, w końcu to lalka! Nie jest zbytnim problemem doczepienie jednego z wielu kompletu doczepek, które później można czesać jak się rzewnie podoba prawda? Lub o zgrozo można zdjąć jej aktualne włosy i założyć nowe, w innym kolorze, uczesaniu, grubości, jak kto lubi, jak komu pasuje.
Dzień zapowiadał się nader spokojnie. Jeszcze dla dopełnienia atmosfery przydałaby się herbatka i ciacho z bitą śmietaną, pomijając nawet fakt, że marionetki nie potrzebują pożywienia, jednak nikt im nie zabroni niczego jeść, co nie? Wpatrywała się w horyzont uświadamiając sobie, że ostatnio coraz więcej przebywa na świeżym powietrzu, coraz mniej przebywa w osamotnieniu siedząc w pokoiku pod schodami. Może wypadałoby kiedyś doprowadzić ten dom do porządku?
- Tata chyba byłby zadowolony z tego, że zajmuje się domem, prawda? - zapytał jej cichy głosik w głowie. "Czas leczy rany", jednak ona wciąż myśli o Tacie tak, jakby żył i miał do niej wrócić. Tęsknota często rozrywa jej pierś, chociaż sama nie jest świadoma swoich uczuć, tego co nią kieruje. Jeśli szybko nie znajdzie kontrahenta to popadnie w paranoję, jednak jak mogłaby zastąpić Tatę kimkolwiek innym? Niedorzeczne!
- Będę grzeczna, obiecuję... - szepnęła do siebie cicho i już teraz zastanawiała się jak rozdzielić zadania żeby się nie przepracować, a efekt był widoczny. Umyć okna, wywietrzyć dom, kurze zmieść! Będzie trochę pracy, jednak Adri jest gotowa. A co jeśli się za mało postara i dlatego Tata nie wróci? Wtedy będzie starać się jeszcze mocniej.

Anonymous - 9 Grudzień 2013, 21:13

Nuda jest najprawdopodobniej jednym z większych wrogów, jakich można spotkać na swojej drodze. Każdy próbuje ją zniszczyć na inny sposób: znajdując sobie nowe, (mało)ciekawe hobby, spotykając się z przyjaciółmi, czy po prostu podróżując. Jest oczywiście wiele innych sposobów, ale te szczególnie upodobało sobie czerwonowłosa.
Dzień był idealny, a szczególnie na dwie ostatnie z wymienionych możliwości. Słońce, ciepło i pełno, pełno kolorów. W tym miejscu rządy objęły te pastelowe, dodając temu miejscu jeszcze więcej.. słodkości.
Elise w dzisiejszej przechadzce dotarła właśnie na Lukrową Łąkę. Zapach łakoci jeszcze bardziej poprawił jej humor, przez co jej krok stał się jeszcze bardziej.. skoczny, radosny, ale wciąż wdzięczny. Młodość po prostu.
Po krótkim czasie, zauważyła siedzącą lukrową osóbkę. Niesamowite, ostatnio jak czerwonowłosa odwiedzała to miejsce, figurki nie było... ah, głupia pomyłka. Po kilku krokach przecież zauważyła, że to kolejna marionetka. Na bladej twarzy pojawił się jedynie miły uśmiech, nie przejmując się swoimi myślami. Wręcz ogień, gdzieś tam w środku podskoczył radośnie, iż to żywa istota.
- Dzień dobry, Cukrowa Panienko - mówiąc to chwyciła w dłonie krańce sukienki, podniosła je lekko i wdzięcznie dygnęła. - Nazywam się Elise - spojrzała prosto na marionetkę, splatając z przodu palce dłoni. - Piękne miejsce, ale nie nudno tak samej przesiadywać? - zbliżyła się bardziej do nieznajomej kątem oka zauważając jak trochę dalej formuje się mała mgiełka. Coraz gęstsza i gęstsza, aż w końcu nie mogła się oprzeć i spojrzała w jej stronę. Zmrużyła lekko oczy widząc jak w pewnym momencie zmienia ona zabarwienie na delikatny róż. Powoli zaczynała coraz bardziej przypominać słodki kłębuszek waty cukrowej, którą tak naprawdę.. była. Ciekawe zjawisko; być może poziom cukru w powietrzu osiągnął aż tak duży stopień?

Anonymous - 10 Grudzień 2013, 15:10

Siedziała tak jeszcze trochę w ciszy zastanawiając się czy jest tutaj sama, czy jednak zjawi się jakaś niespodziewana osoba. Otóż to, długo nie trzeba było czekać kiedy przed jej oczami śmignęły czyjeś czerwono-purpurowe włosy. Z jednej strony to naprawdę fajnie, ale z drugiej... Przecież to jest inna marionetka! Już na wstępie poczuła do niej niewyjaśnioną urazę. Zachowuje się tak w stosunku do innych marionetek od straty ojca. Obawia się ich? Po części. A co jeśli jedna z nich mogła zabrać Tatę na swoją wyłączność? Przecież wszystko jest możliwe!
Kiedy tamta znalazła się naprawdę blisko była już gotowa uciekać czym prędzej, ale siedziała jedynie nieruchomo z grobową miną ilustrując ją uważnie. Rozpraszanie się w tym momencie jest wręcz niewskazane, co jeśli zaatakuje? Będzie źle, bo niestety Adri za cholerę się przed nią nie obroni. Ewentualnie zabierze jej trochę energii osłabiając ją i weźmie nogi czym prędzej za pas, ale czy to w tych okolicznościach byłoby możliwe? Znając życie nie dałaby rady nawet się do niej zbliżyć żeby ją dotknąć! Kiwnęła jej leciutko głową co miało oznaczać, że i ona się z nią wita. Odrobina kultury by się przydała, co nie? Obserwowała jej zachowanie i wywnioskowała, że... to musi być jakaś szlachcianka, była tego wręcz pewna! Chyba nikt jeszcze nigdy nie zrobił przed nią takiego dygnięcia, przez co niebiesko-włosa była zachwycona.
- Adrijad - powiedziała niemrawo snując już swoje domysły co do owej Elise. Była naprawdę bardzo ładna, trochę wyższa od niej, a jej ubrania to cud! A co jeśli ona jest taka sama jak Tarmar? Wtedy byłoby naprawdę miło! Może udałoby im się zostać towarzyszkami?
- Często przesiaduję sama, to już chyba nie robi mi większej różnicy, zawsze mogę porozmawiać sama ze sobą - nie rozpromieniła się, nie uśmiechnęła, ale mimo to jej wyraz twarzy zdawał się teraz bardziej przyjazny i delikatny, nie mroziła już teraz wzrokiem, chociaż ten pokazywał jej zerowe zainteresowanie życiem i wszystkim wokół. Jednak Elise w tym momencie była niczym płomień świecy w domu gdzie właśnie zabrali oświetlenie. Rozmowa z kimkolwiek, nawet jeśli na obecną chwilę tak krótka dawała Adri chwilę nadziei, że może jednak nie jest sama na tym świecie. Może.

Anonymous - 15 Grudzień 2013, 16:19

W momencie, kiedy Elise tak przyglądała się tym 'białym chmurkom', przez jej głowę przepłynęła krótka myśl, czy jakby się wywołało kilka iskier, lub po prostu mały płomyk i podeszło blisko 'mgły', ta by się nie zajęła ogniem. Pewnie przy okazji spłonęłaby cała łąka, kiedy resztki cukrowej waty wraz z ogniem by spadły na ziemię. Jaki efektowny i piękny widok! Ale również... szkoda by było takiego miejsca. W końcu nie wszędzie są łąki w całości składające się z cukru. Elise nawet nie chciała ryzykować, nawet dla takiego spektaklu jaki mógł się tu odbyć.
- Zawsze, zawsze, ale inni mogą bardziej zaskoczyć - westchnęła cicho i usiadła naprzeciwko dziewczyny, na jednym z różowych części waty i dokładniej się jej przyjrzała. Co prawda nie przejmowała się wcześniejszym, mrożącym spojrzeniem Cukrowej Panienki (jak w myślach zaczęła ją nazywać, mimo poznania jej imienia), ale zmiana na obojętność.. cóż, tego nie lubiła. Istoty które wręcz nią promieniowały były w pewien sposób straszni dla czerwonowłosej. Sam wzrok potrafił wzbudzić jakieś niejasne uczucie gdzieś w głębi Elise.
Dlaczego?
Bo to było.. nudna, a skoro tak, trzeba się tego od razu pozbyć. Oczywiście, mówimy o obojętności, nie istocie... Zaprzyjaźnić się, zdobyć sympatię, czy po prostu zirytować. Wszystko jest ciekawsze, byleby nie kompletny brak uczuć. Bo tym dla niej jest obojętność.
- Ja za to nie przepadam za samotnością. Nie mam wtedy co robić... no, może tańczyć, ale i tak bez publiczności to wciąć nie to samo - mówiąc to odwróciła wzrok od Adrijad i podniosła głowę spoglądając w błękitne niebo. Mgła najwyraźniej się już.. nie ruszała. Unosiła się trochę dalej tworząc jedynie jakieś tło.
- Z pewnością masz jakichś znajomych. Jesteś bardzo.. urodziwa - Elise była pewna, że jej twórca miał.. gust i zdolności. Mimo, że marionetkarze starali się wydobyć ideał, był on praktycznie nie możliwy. Mimo to niebieskie oczka były w pewien sposób hipnotyzujące... Gdyby tylko coś ciekawszego się w nich pojawiło.

Anonymous - 5 Marzec 2014, 08:19

Elise wydawała się taka dziwna. Taka... nienaturalnie miła i szczera. To na pewno nie są zwidy, w końcu lalki nie mają omamów. Chyba. Analizowała trochę w ciszy jej wypowiedź. No bo dlaczego przebywanie ze samym sobą miałoby być złe i nudne? Jeśli czyjś dzień wygląda to normalnie, to można nazwać to rutyną.
- Chyba nie szukam mocnych wrażeń, więc i nie szukam towarzyszy - stwierdziła dość chaotycznie, bo to zdanie było zaprzeczeniem tego co chciała. Gdyby ojciec wrócił... Tak, byłoby cudownie. Chodziliby do wesołego miasteczka, poszliby do jednego z najdziwniejszych kapeluszników (a warto wspomnieć, że to stary znajomy taty), gotowanie znów miałoby sens, w końcu mogłaby znów gotować komuś kogo kocha, a nie jakimś przypadkowym dzieciakom, z których w zamian wysysa energię.
To miejsce wydawało się równie przyjemne, jak dziwne i przytłaczające. Niebieskowłosa była ciekawa jak smakuje ten puch, który otacza je zewsząd, jednak nic by się nie zdało próbowanie, nie w przypadku takim, że wszystkie potrawy smakują zupełnie inaczej niż powinny. Tam gdzie czuć kwaśny smak, ona odczuwa gorycz, tam gdzie słodycz kwaśny. To jest dopiero pogmatwane. I smutne. Taka marionetka istnieje tylko po to, żeby egzystować. Nie ma potrzeb fizjologicznych, łaknienia, nie musi nawet oddychać! Ona jest tylko po to, żeby być. Żeby być czyjąś towarzyszką, jednak nie na zawsze. W końcu czas pełnienia i tej roli się skończy. I co wtedy? Pustka, zagubienie, samotność. Nicość.
- Naprawdę umiesz tańczyć? - spojrzała na nią zdziwiona, chociaż im dłużej wlepiała w nią swoje spojrzenie tym bardziej wydawało się to logiczne. Jak ktoś o takim nieprzeciętnym wyglądzie mógłby być zwyczajną, nic nie znaczącą kukłą? W końcu ona wygląda jak prawdziwa diva! Ciekawe tylko czy to, co nazywa u siebie tańcem jest jej pasją, czy przyzwyczajeniem.
- Nie, nie mam. Jestem sama - uwagę o wyglądzie puściła mimo uszu, zawsze gdy słyszy komplementy woli na nie nie odpowiadać, ale bierze je sobie głęboko do serca. W końcu jak można zaprzeczyć temu, że twór Taty jest wspaniały? Przecież to marionetka stworzona z miłości... Miłości do swojej zmarłej córeczki. Czy jej kopia mogłaby być niestaranna? Nie, to niemożliwe, zupełnie niemożliwe.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group