To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Teatr "Iluzja"

Anonymous - 20 Październik 2014, 18:25

Scena była nudna. Reżyser nie znał się na tworzeniu poczucia grozy. Ingrid nie powinna zbyt wiele wymagać ani oczekiwać niemożliwego po ludziach. Kiczowate przedstawienie równało się łatwemu przestraszeniu publiczności. Doprawdy bali się widoki rozkładających się zwłok? Może i powinni, jednakowoż In przyszła tu nie po to, aby wydać recenzję przedstawienia. Głowa mężczyzny obok opadła na bok. Ślinił się, a było to brzydkie. Shama nie lubiła takiego widoku. Piękno jest warte uwagi, a ten tu nie mógł jej już dać niczego. Słabość, marność. Poruszyła się powoli, a w ślad za nią miedziane, długie włosy zafalowały mieniąc się w tle reflektora. Kilka osób zasłaniało oczy, bojąc się samych odgłosów. Jeszcze inni potrzebowali jeszcze więcej dreszczyku, zapewne samym będąc mordercami. In wyprostowała palce smukłych dłoni, przymykając oczy. Powietrze w teatrze zrobiło się jeszcze gorętsze, duszne. To starczyło, aby kobietka w pierwszym rzędzie zaczęła się trząść w nagłym przypływie klaustrofobii. Ktoś za nią poprawiał kołnierzyk, oddychając z trudem. Dopełniałaby dzieła, rozkoszując się zimnymi dreszczami i ssącym strachem otoczenia, gdyby nie poszczekiwanie. Czyjeś sapania, charczenie i cholernie irytujące chichotanie. To jej nie pasowało. Zmarszczyła delikatnie wargi, sznurując je w zastanowieniu. Bezproblemowo odnalazła obiekt wadliwy. Nie lubiła czyjejś radości podczas posiłku. To odbierało definitywnie apetyt. Utkwiła żółtawe, bezdenne ślepia w stworzeniu nadzwyczaj niewyedukowanym. Czy widziała szpiczaste uszy? Hm, słabe. Pewien Arystokrata miał Rogi. Marionetkarz kły, przemieniał się w potwora nocą. Szpiczaste elfie uszy nie były straszne. Nie dla niej, tandetne jak cały ten teatr. Wbiła w Benjamina swe ślepia, bezczelnie się mu przyglądając. Zmrużyła odrobinę powieki, próbując wtopić się w jego umysł, duszę, serce bądź cokolwiek tam skrywało jego zwierzęce ciało, aby odczytać najczystsze lęki. Powinna wprowadzić go w atmosferę odpowiadającą scenerii. Nie lubiła, gdy się ktoś śmiał. Zdezorientował jej posiłek, bowiem kobietka w pierwszym rzędzie rozejrzała się wokół, wybita z rytmu, zaś osobnik nad jej głową chrząknął, zapominając czego się bał. Nieśpiesznie zgarnęła z czoła ciemnorude kosmyki włosów, przygotowując atak na zwierzątko siedzące nieopodal. Zakopanie żywcem? Rozerwanie gardła? Odcięcie uszu? Zakneblowanie ust? Och, jakże miała ochotę poddać go najsłodszym torturom. Wystarczyło szczeknięcie.
Anonymous - 21 Październik 2014, 16:33

Chłopak zaczął nabierać szybciej powietrza, po co on zaczął sobie przypominać swoją traumę? Zamknął oczy i już po chwili, jego zdezorientowanie zniknęło, wiedział co się dzieje, że jakiś rudzielec na niego patrzy. Ponownie, lecz powoli, położył nogi na oparciu krzesła. Po co ludzie na coś takiego przychodzą? Wystarczy pograć w jakiś dobry horror, Outlast lub Amnesie - nie trzeba od razu gnać do teatru, mało w internecie filmów? Ludzka Stonoga czy Paranormal Activity. Uśmiechnął się szyderczo i przejechał paznokciem między zębami. Znów chce się zrelaksować przy dobrej komedii. Podłożył rękę pod głowę. Jednak nie mógł, po prostu kurwa nie mógł, czemu ten rudzielec się na niego patrzy? Szybko uśmiech zniknął i zmienił się w zniesmaczony grymas. Położył uszy wzdłuż głowy i obrzucił osobę krzywym spojrzeniem. Ponownie poprawił czuprynę i zamknął oczy, może te ''stworzenie'' to tylko złudzenie? Zaśmiał się krótko lecz donośnie, teraz miał pewność że został tylko on i obserwator. Przerzucił oczyma i zniósł wzrok z osoby. Po co ma myśleć o problemie, który go nie obowiązuje? W sumie, widać że już ma problemy, no co zrobisz? Jego wina że ludzie się go czepiają? A niech się to denerwuje, nie będzie się patyczkować by się ruszyć, w końcu i tak ''problem'' do niego przyjdzie. Ponownie zarechotał i wyciągnął rękę spod głowy. odchylił ją wpatrując się w sufit, ręce rozłożył na oparciach. Na jego twarzy malował się jakże wulgarny uśmiech, wsłuchiwał się w przedstawienie co jakiś czas cicho lecz, parodialnie poprawiając aktorów. Nabrał powietrze i zamknął oczy. On mógł by tak codziennie, em, wróć - on robi tak codziennie i póki co - nie nudzi mu się, to jest piękne. Przychodzisz sobie do parku i boom! Już ktoś do ciebie się pruje a tym masz go w dupie.
Anonymous - 21 Październik 2014, 20:19

Szczeknięcia, powarkiwania... od kiedy zwierzątka uczęszczają do pomieszczeń mających nauczyć kultury czy nakłonić do refleksji? Ach, to świat musiał się zmieniać i czworonożne istoty próbowały poprawić poziom swojego IQ poprzez zwiedzanie teatrów. Faktycznie, In, ty stara kobieto. Problem był niestety istotny i namacalny. Zwierzęta nie umiały zachować ciszy i reagować tak, jak powinny. Przeszkadzały, drażniły Ingrid prawie dumną z ciekawego obiektu posiłku - publiczności. Należało ich uciszyć, nauczyć pokory, posłuszeństwa i uwielbienia Pani. Ewentualnie wykurzyć stąd i kontynuować doskonalenie swego kunsztu doprowadzania do zawału serca wszelakich istot je posiadających.
Niewzruszenie przyglądała się dalej zwierzątku, próbując przypisać rodzaj jego sylwetki, ciało i szczeknięcia do rasy. Niestety nie znała wszystkich, a więc należał on do tworu wymyślonego i niewątpliwie - nieudanego. Kobieta wstała, prostując nogi w kolanach. Otrzepawszy niewidzialny kurz z kolana, poruszyła szyją zupełnie jakby planowała coś nie do końca dobrego. Uniosła nogę i wyminęła zgrabnie cielsko nieprzytomnego jegomościa, który tylko narobił jej smaku. Przeszła między siedziskami i zajęła miejsce. Nie byle jakie. Dwa rzędy nad zwierzątkiem. Fotel za fotelem. Idealny widok na spłaszczone uszy, zgarbioną sylwetkę. Nie zdziwiłaby się jakby miał pchły bądź inne robactwo. Na wszelki wypadek postanowiła się do niego nie przybliżać. Był brzydki, okropny, odrażający, cuchnący i mało interesujący. Nie podobał się jej, a więc należało go stąd wykurzyć. Oparła kark o oparcie niemiękkiego fotela, a na jej ustach zakwitł niby to życzliwy uśmiech, nakropiony złowieszczą nutą, bowiem w teatrze zaczęło słychać kapanie. Gdzieś tam w tle zagrzmiało, sprawiając złudzenie nadchodzącej burzy. Nic bardziej mylnego. Teraz w teatrze byli tylko ona i Ono. Oraz zimna, ciemna i gęsta woda sięgająca już jego kostek. Nikt z zebranych człowieczych istot ni człekopodobnych tworów nie zwrócił uwagi na powoli narastający poziom wody. Oraz ten uporczywy dźwięk kapiącej wody. Nie było tego widać gołym okiem, a jednak Zwierzątko mógł wyczuć jak jego sierść powoli nasiąka zapachem wody. Powoli. Ingrid lubiła robić wszytko powoli. Nie spoglądała na Nie, zatapiała się w jego duszy oczekując namiastki paniki. Ten kwaśny smak, niczym przyprawa do pikantnego dania. Niebo dla podniebienia.

Anonymous - 21 Październik 2014, 21:16

Ben spojrzał na swoje nogi... były otoczone... Wtedy gwałtownie podleciał wydając z siebie cichy pisk. Jak? Skąd? W teatrze woda? Wzleciał na wysokość paru centymetrów nad krzesłami. Próbował nie poddawać się pierwotnym cechom, nie chciał panikować to tylko woda... woda która w każdej chwili może go utopić. Wtedy zmierzył wzrokiem salę, spostrzegł tylko tego rudzielca, to to stworzenie musiało to sprawić. Warknął i przygryzł wargę, zaczął wiercić wzrokiem dziurę w głowie dziewczyny. Wtedy zmierzył ją szybko wzrokiem i szybko wrócił do faktu że woda wcale nie znikła, wręcz przeciwnie, było jej więcej. Wydał ponownie z siebie skrępowany jęk. Był bliski popadnięcia w autoagresję, zamknięte pomieszczenie wypełniające się wodą, nie może być nic gorszego dla topielca? Nie może uciec oknem, bo takiego nie ma, drzwi są już prawie pod wodą. Jak już to sporządzić jakiś sprytny plan, ale jaki? Wparować na scenę? Wtedy podleciał do konta w suficie, by móc w chwilę obmyślić jakiś prowizoryczny plan. Wtedy przełknął głośno ślinę. Odgarnął włosy z oczu i łapczywie złapał powietrze Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! ręce zaczęły mu się trząść, w ogóle mu się to nie podobało. Schował twarz w dłoniach wbijając w głowę paznokcie, dlaczego teraz? Czyżby miał do czynienia... wtedy odsłonił oczy i spojrzał ciekawsko na dziewczynę. Warknął cicho i nabrał głośno powietrze by się uspokoić, że to mu się tylko wydaje, za dużo gier... Taaak, to tylko woda, woda, miła i zimna, woda która może cię pochłonąć! Bliski krzyku zaczął się zapowietrzać. Nie może się poddać, nie będzie się poddawać swoim nieokiełznanym instynktom, by tylko uciec. Zmierzwił włosy cicho przeklinając, wodzie się podda? Nie... Ciągle próbował się uspokoić, jednak fakt że jest zamknięty w pomieszczeniu wypełniający się wodą która pojawia się znikąd, nie ma opcji zatamowania miejsca - bo takiego nie ma! Ręce trzęsły mu się z powodu narastającej adrenaliny, ciągle szybko przeczesywał pomieszczenie, by móc znaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki, gdziekolwiek - jakkolwiek. Warknął głośniej w niemocy, dlaczego? Ciągle powtarzał sobie to pytanie. Próbował sobie jakoś logicznie odpowiedzieć, próbował znaleźć w tym jakąś zmyślną, logiczną zagadkę, ale nie mógł, był zbyt roztargniony - zbyt zdenerwowany.
Anonymous - 22 Październik 2014, 16:06

/misiu. po 1) woda sięga kostek, gdyż rośnie powoli. Dwa razy podkreśliłam. Nie zakrywa drzwi :)
po 2) nie ma żadnego powodu, aby twierdzić, że to In sprawka. Ona tylko patrzy :3 i po 3) słodki zwierzaczek z Ciebie. mniam.


Siedziała w bezruchu tak, jak reszta publiczności. Nie było wiadomo czy to jej sprawka aczkolwiek przypuszczenia zwierzaczka były bardziej niż słuszne. Ludzie nie widzieli wody, wpatrzeni wciąż w scenę teatru. Byli tłem. Rozkosznym tłem, na który tymczasowo nie zwracała uwagi. Spoglądała z rozbawieniem na zwierzaczka, informując go niewerbalnie, że owszem, widzi co on tez wyprawia. Splotła dłonie przed sobą, opierając wygodnie ramiona o podłokietniki fotela. Postukiwała palcem wskazującym o wierzch swej ręki. Zdawało się, że dla niej przedstawienie prawił Zwierzaczek, a nie aktorzy. Och, najpiękniejsze są najszczersze odczucia. Nienawiść, niepewność, panika, lęk, strach, wewnętrzna walka ze sobą i szukanie ucieczki. Pomocy, ratunku, wyjścia z sytuacji pozornie beznadziejnej. Zamrugała gęstymi rzęsami i odsłoniła bielutkie ząbki w niemiłym uśmiechu. Latał! Uniosła wysoko brwi, zadzierając głowę i śledząc zachowanie Zwierzęcia. Zabawny! A gdyby go tak sobie udomowić? Mógłby zostać jej pupilem tak jak maleńki błękitny ptaszek, który przyczepił się a następnie przywiązał do niej ostatnimi czasy. Miły Avi, bardzo miły i śliczny. Znowuż jakby ostrzygła (czyt. przypaliła) futerko Zwierza i wykąpała go w wodzie, mógłby uchodzić za oswojonego pupilka. Tak, to była miła dlań myśl.
Tymczasem woda wciąż mozolnie nabierała wyższego poziomu. Rosła, rosła, sięgała już do kolan, a pięć minut później do pasa siedzącej publiczności. Nie zmieniało się to aczkolwiek jak Zwierz się domyślał, nie było tu za wiele wyjścia. Gdyby pokonał swój lęk... ależ nie, nie była aż taką pesymistką, to wyszedłby stąd żywy. Po paru chwilach pojawił się nowy element przedstawienia. Otóż z sufitu zaczęła kapać... woda. Och, wodo! Wszędzie woda, jakże miło. Atak z dołu i atak z góry. In wciąż spoglądała zaciekawiona na Zwierzątko co też zrobi. Kiedy da jej swój najgłębszy, najdzikszy wrzask? Wysysała z niego jego panikę, dając mu w zamian pustkę. Oblizała dolną wargę, chłonąc każdym porem skóry emocje targające Zwierzęciem. Obiad można uznać za udany.

Anonymous - 22 Październik 2014, 18:59

Woda do kostek - to dla niego ocean, z resztą to i tak dla niego za dużo. No i nie jestem słodki :I

Zamknął oczy i poczuł chłód na głowie, na całym ciele. Wtedy otworzył oczy i zobaczył swoją traumę, swoje koszmary. Woda otoczyła go, była jak szarańcza. Zaczął się nerwowo śmiać ciągle zapowietrzając się, mógł teraz przypominać odgłosy hieny, jednak robił to na tyle cicho że były marne szanse by ktoś to usłyszał. Powoli ściągał czapkę śmiejąc się coraz głośniej, śmiech był taki nerwowy że, praktycznie ciągle zmieniał tonacje - raz było go słychać, co jakiś czas urywał się. Zakrył usta czapką, wtapiając w nią zęby. Chciał jak najszybciej się stąd wydostać, nie ważne jak, nie ważne za jaką cenę - po prostu chciał stamtąd zniknąć. Cały czas się trząsł, nie tylko z przemoczenia i zimna, ale i ze strachu. Zaczął powoli zniżać lot, oparty o ścianę. Wpatrywał się tępo przed siebie, szurając całym swoim ciałem o ścianę. Wtedy oderwał wzrok od sceny będąc zaledwie parę centymetrów nad taflą wody. Spojrzał na swoje odbicie nerwowo, spuścił z zębów czapkę i zaczął się śmiać coraz głośniej, śmiech był bardzo niezgrabnym dźwiękiem. Ciągle wpatrywał się w swoje odbicie które mozolnie przybliżało się do niego, wtedy dostrzegł że w oczodole zakręciła się kropelka krwi i skapnęła do wody pozostawiając majestatyczną żółto-czerwoną mgiełkę która po chwili zniknęła rozpuszczając się w wodzie. Uśmiechnął się szelmowsko - Ja pierdole... - powiedział powoli uśmiechając się ciągle. Wtedy poczuł że mokry chłód zaczął pełzać do jego butów. Wydał z siebie wrzask, pełen przerażenia. Nie cierpi, nie, on tego nie zdzierży. Szybko wsunął czapkę na głowę i zamknął oczy, zaczął oddychać coraz szybciej, i szybciej, i szybciej. Nie może się uspokoić, woda spada mu na głowę - cały mokry, atakuje go od dołu.

Anonymous - 23 Październik 2014, 16:17

Powietrze falowało od drżenia Zwierzątka. Jego strach na nią spływał, wypełniał ją od środka karmiąc spragnioną duszę słodyczą najpiękniejszą, najbardziej uzależniającą i pożądaną. Ingrid rozluźniła ramiona, rysy jej ciemnej twarzy złagodniały, znowuż złotawo-żółte oczy zmrużyły się w uczuciu podobnym do ekstazy. Zwierzątko wytwarzało całkiem urocze emocje, trafiające bezpośrednio w jej gust kubków smakowych. Z rozbawieniem spoglądała jak przegląda się swemu odbiciu, a potem odlatuje ze strachem. Och, zaiste, musiał zobaczyć jak bardzo jest owłosiony i nieatrakcyjny. To naturalne, że po tym ucieka się z krzykiem. Chłonęła jego panikę, strach i pragnienie ucieczki wszystkimi porami skóry. Nabierała coraz więcej sił, skóra kobiety stała się bardziej miękka i można przysiąc, że błyszcząca. Nawet miedziane włosy zalśniły, falując delikatnie przy najdrobniejszym jej ruchu. A wszystko to, bo wzbudzała w Zwierzątku to, co najgorsze. Mogłaby w nieskończoność oglądać jego zagubienie i doprowadzić go do martwej pustki. Tak, jak doprowadziła do tego Agapita, który ze strachu stracił przytomność po wielogodzinnym koszmarze, jaki mu zafundowała. Trzeba przyznać, że świetnie się wtedy bawiła! Była w swoim żywiole. Tutaj również.
- Czas na puentę, kochanie. - szepnęła, a czy ją usłyszał? Nieistotne. Deszcz zebrał się na siłę, lał mocniej i mocniej, szybciej, agresywniej wsiąkając w futro Zwierzątka. Cuchnął teraz mokrym psem jednocześnie pachnąc świeżym słodkim przerażeniem. Powinien sikać ze strachu i wydzierać się wniebogłosy i to było też jej celem. Poziom wody podnosił się teraz zastraszająco szybko. Po kilku minutach zakrył całą publiczność, wszystkich ludzi nadal siedzących w fotelach i oglądających scenę. Z ich gardeł i gardeł aktorów poczęły wydobywać się bąbelki powietrza. Woda sięgała już sufitu, zostawiając tam dwa centymetry wolnej przestrzeni. Zwierzątko musiało chcąc czy nie, być już przemoczone do suchego włosa futra. In siedziała pod wodą i skinęła palcem wskazującym. Sylwetki przebywających tu istot zesztywniały. Uniosły się i niesione prądem pływały pod wodą. Jeden z "trupów" trącał drżące ciałko Benjamina. Ludzie pływali, unosili się na brzegu martwi, z szeroko otwartymi oczami. Basen ze zwłokami? To dopiero nazywa się burżuazyjna impreza. In nadstawiła ucha. Musiała usłyszeć dziki wrzask przerażonego zwierzęcia.
Włosy In unosiły się delikatnie w wodzie tworząc wokół niej ciemną aureolę, a jej powieki wciąż świeciły niczym niezmącone. Otarła opuszkiem palców dolną wargę, mrucząc przy tym gardłowo. Pysznie. Siedziała jak siedziała w fotelu kierując przedstawieniem. Aktorzy obijali się o siebie sztywno, opadali jedni na dno, a drudzy dryfowali na brzegu tafli wody. Zaiste to nazywa się horror. Trupy, stworzone z najczystszej iluzji.

Anonymous - 24 Październik 2014, 19:06

Teraz żałuje że wszedł do tego teatru. Musiał siedzieć pod wodą. Z oczu obficie wściekła krew. Jedynie pocieszał go fakt że ma nowego przyjaciela, trupa którego nazwał Mariusz. Jednak on za chwilę też będzie takim Mariuszem. Wpatrywał się chwilę w nowo poznanego kolegę, po czym uświadomił sobie że ciągle jest w wodzie. Otoczenie wokół jego oczu było całe w rozpuszczonej w wodzie, czerwonej posoce. Złapał się za gardło jedną ręką a drugą próbował rozszerzyć kołnierz togi. Chciał złapać oddech. Próbował płynąć do góry, jednak szczęście mu sprzyjało i nie potrafił pływać. Zaczął szamotać się w wodzie. Brakowało mu tlenu, dlaczego znów mu się to przytrafia? Zamknął oczy, wtedy krew wypłynęła jeszcze obficiej całkowicie uniemożliwiając widoczność. Swoją drogą, musiał wyglądać komicznie, takie szamocące się nie wiadomo co w zielonym ciuszku i zasłoniętą twarzą. Złapał się obiema rękoma ciągle wypuszczając bańki. Zachłysnął się wodą i szeroko otworzył oczy. Opadał na dno jednak patrzył na unoszące się ciała, które wpatrywały się w niego swymi, martwymi oczami.
Anonymous - 25 Październik 2014, 10:26

Głębia czerwieni zabarwiła wodę na kolor śmierci. Zduszone jęki, szeleszczące ubranie, bąbelki wody wydobywające się z zaciśniętego gardła. TO było dla niej soczystym kęsem, który wchłaniała w siebie łapczywie. Roześmiała się w głos i choć teatr był w pełni wypełniony wodą, dźwięk jej śmiechu brzmiał bardzo wyraźnie. Odbijał się echem, wżynał w bębenki uszne i rejestrował w mózgu. Do zapamiętania. Do lękania się tego dźwięku, nawet w snach. Jeszcze przez chwilę napawała się dźwiękami zagrożonego życia. Ociągała się z przerwaniem tej sceny. Bardzo chętnie dopełniłaby swego pragnienia - zabiła Zwierzątko, bowiem nie ma nic bardziej rozkosznego niż umieranie na jej oczach.
Uśmiech nie schodził z jej ust. Zamknęła powoli powieki, unosząc jednocześnie otwartą dłoń. Pstryknęła i pojawił się w tle dźwięk przecinanego powietrza.
Wszystko wróciło do normy.
Powróciły szepty i dialogi aktorów "Kainie, nie zabijaj go! Kainie, coś ty zrobił!". Publiczność siedziała tak, jak przedtem. Mężczyzna nieopodal wciąż siedział nieprzytomny. Wszędzie było sucho, normalnie. Kiczowato, nudno. Zaś Zwierzątko leżało dalej na "dnie", czyli tam, gdzie powinno być jego miejsce. Ingrid wstała i przeciągnęła się, wyciągając ręce do góry. Coś strzyknęło w jej stawach łokciowych. Przeszła z gracją między fotelami. Wykładzina tłumiła dźwięk jej obcasów jak i każdy ruch. Spojrzała z góry na Benjamina... z czułością. Z matczyną czułością, gdy zgięła kolana, kucając nad jego marnym ciałkiem. Nie odrzucał ją widok pustych oczodołów, wypełnionych jedynie krwią. Uniosła dłoń i smukłymi palcami pogłaskała go za uchem. Zgarnęła grzywkę z czoła, przesuwając po nim opuszkiem palców.
- Już wiesz jak się trzeba zachowywać w teatrze na tak dramatycznym przedstawieniu. - szepnęła ciepłym głosem, wypełnionym troską. Rozchyliła usta w uśmiechu i zaciągnęła się głęboko powietrzem. Benajmin smakował nagim strachem, pachniał tym na kilometr. Każde przesunięcie palcami po jego sierści odbierało mu ten lęk, siejąc w zamian uczucie pustki. Pysznie.

Anonymous - 27 Październik 2014, 16:29

Jak ręką odjął, mógł oddychać. Łapczywie złapał powietrze chwytając się za klatkę piersiową. Wtedy poczuł czyiś dotyk, ktoś ogarnął mu włosy. Przeszedł go szybki dreszcz, gdyż nie spodziewał się że ktoś go będzie drapał za uchem. Uniósł wzrok i dostrzegł tą samą kobietę która siedziała przed nim jeszcze parę chwil temu. Ben wpatrywał się w nieznajomą wściekłym wzrokiem, miał przeczucie że to jej sprawka. Był gotów ją udusić. Ale dlaczego go głaszcze? Po co to robi skoro jeszcze parę chwil temu chciała go zabić? Po chwili wpatrywał się w nią tępo, nic nie rozumiał - Co...? Jezu, nie ogarniam. O co Ci chodzi kobieto? - zaśmiał się nerwowo. Szelmowski uśmiech malował się na jego młodzieńczej twarzyczce. Uszy ponownie ułożyły się wzdłuż głowy. W pierwszej chwili chciał wstać, jednak... Było mu wygodnie. Skrzyżował nogi, wtedy jego szelmowski uśmiech nagle znikł, pozostawiając po sobie głębokie skupienie. Zmierzył kobietę wzrokiem, próbował choć zrozumieć jej zamiary. Chwilę mu zajęło, to by do jego mózgu dotarło ponownie to że nie musi się moczyć w wodzie. Wtedy gwałtownie zmacał się - był suchy, ale jak? Gdzie tu prawa fizyki? Już kompletnie nic nie rozumiał, jakaś nieznajoma dziewczyna najpierw PONOWNIE próbuje go utopić, potem drapie go za uchem a najlepsze jest to że po kąpieli z nowym przyjacielem - jest suchy... Przepraszam, czy ktoś może mu to wytłumaczyć...? Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie wiedział co, jakby mowę mu odjęło.
Anonymous - 28 Październik 2014, 14:33

Leżał wśród fotelów dla widowni jako ofiara mocnego przesłania z przedstawienia. In oglądała go czujnie, obdarzając go jednocześnie ciepłym matczynym spojrzeniem. To nie było normalne, ale czy ktoś musiał o tym wiedzieć? Strachy nie miały równo pod sufitem. Zwierzątko nie wiedział kogo napotkał na swej drodze.
Wyjęła z rękawa bielutką chustę ze swoimi inicjałami I.L-L. Róg chusteczki włożyła między kciuk a palec wskazujący i tym drobnym skrawkiem materiału otarła skórę wokół ślepi Zwierzątka. Zmyła z niego plamki krwi, które wsiąknęły w chusteczkę, teraz cięższą niż wcześniej.
- Ciii. - szepnęła dając mu do zrozumienia, że nie są tutaj sami. Otarła plamkę krwi z czoła, wciąż zachwycona, gdy zaczął krwawić z oczodołów przy najwyższym stresie. In zastanawiała się czy Zwierzątko potrafiłby się sam wykrwawić, gdyby naraziła go na systematyczne przeżywanie tego samego koszmaru. Ten eksperyment był kuszący, aczkolwiek do tego potrzebowałaby oswoić tę istotkę leżącą u jej stóp. Miedzianowłosej podobało się, że leżał. Tak poniżony, obdarty z honoru, pachnący czystym strachem i nagą pustką. Bawił ją wzywając "Jezusa", kimkolwiek on był.
- Powiedz mi słodziutki... masz ogon? - zapytała milutkim głosem, sprawiając wrażenie naturalnie zaciekawionej jego anatomią. Odstające uszy, sierść, dzikie rysy twarzy... niegdyś spotkany Arystokrata miał Rogi. Rogi, które tak ją zafascynowały, iż mogłaby wpatrywać się w nie i badać je w nieskończoność. Znowuż ogon... lepiej nie pytać, dlaczego chciałaby ten ogon. Dlaczego o to pyta. Jedno było pewne, In nie była człowiekiem co Zwierzątko Benjamin powinien już zauważyć. Zanurzyła smukłe palce w futrze na jego głowie.

Anonymous - 28 Październik 2014, 21:55

Spoglądał na dziewczynę, która najwidoczniej jest zachwycona że płacze on krwią. Wpatrywał się oszołomiony w każdy jej gest, jednak podobało mu się. Jeszcze żadna dziewczyna nie wycierała mu krwi z polika czy głaskała po włosach. W uszach ciągle dzwoniło mu to nietypowe pytanie - A powinienem mieć? - chrząknął wyszczerzając zęby. Poczuł chłód który dochodził z głowy, tam gdzie głaskała go nieznajoma. Wtedy spojrzał na twarz dziewczyny, wpatrywał się w każdy szczegół jej oblicza. Zrobił kwaśną minę i uszy powędrowały w dół tak mocno że gdyby były dłuższe na pewno dotykały by ramion. Jakoś tak nagle poczuł się nieswojo, z początku spodobał mu się fakt że w końcu jakaś dziewczyna się nim zainteresowała, ale gdy zaczęła go tarmosić po włosach swoją zimną dłonią, ugh. Zatrzymał swe spojrzenie w żółtych oczach nieznajomej. Ponownie otworzył usta by coś powiedzieć jednak wydobyła się z nich niewyraźna samogłoska, która szybko została stłumiona przez głos jednego z aktorów. Nie dość że go obmacuje to go będzie teraz cały dzień cichać.
Anonymous - 29 Październik 2014, 18:14

Ingrid się interesowała Zwierzątkiem, lecz nie w takim sensie jakim on myślał. Zaślepiony swoim strachem nie widział niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł i znajdzie już za chwilę, jeśli tylko uwierzy w słowa i ton głosu Stracha. Płaszczył tak śmiesznie uszy, a była to oznaka niższości, marności. Wierzył jak dziecko w mowę dorosłego, czym ją bawił i udowadniał swój brak wykształcenia na temat ras istot zamieszkujących Świat Ludzi i inne wymiary. Nie znał ras, nie wiedział, iż może zapłacić bardzo wiele za swój brak ostrożności. Ingrid miała zamiar to wykorzystać.
Zmarszczyła usta niezadowolona odpowiedzią. Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. W jej oczach błysnęło coś niebezpiecznego, lecz szybko to ukryła. Połaskotała go w płatek ucha, zaś w jej myślach kształtował się plan, który mogłaby jeszcze dzisiaj wypełnić.
- Masz ochotę na herbatkę, słodziaku? Zapraszam cię do swego domu. - zapytała słodziutko, uśmiechając się doń czule, ciepło, obiecując bardzo wiele. Przesunęła opuszkiem palców po jego niekształtnej nieprzystojnej twarzy i uniosła jego podbródek wyżej. Sama mogłaby sprawdzić czy ma ten ogon czy nie, skoro nie potrafi jej powiedzieć. Samodzielnie umiałaby odkryć jego najwstydliwsze sekrety, jeśli tylko zdobędzie odrobinę jego zaufania.
Nachyliła się ku Benjaminowi, zaś aureola włosów przesłoniła jej twarz, łaskocząc jednocześnie buźkę Zwierzątka.
- Tutaj jest tak nudno. - uskarżyła się kapryśnym tonem, świetnie przedstawiając swój dopracowany kunszt aktorski. Nieprzerwanie obdarzała go przyjemną pieszczotą mimo, iż ją odrzucał w każdej sferze. Naiwni nomadzi, naiwni mieszkańcy, przejezdni, turyści... żal nie skorzystać.

Anonymous - 2 Listopad 2014, 13:09

Ben wpatrywał się w oczy dziewczyny, po czym zniósł wzrok i chwycił jej rękę, która trzymała jego głowę. Ściągnął dłoń nieznajomej. Herbata? Serio? - Egh... Nie jestem fanem herbaty... - powiedział z przekąsem unosząc prawy kącik ust. Postawił uszy do których dotarł głośny sprzeciw aktora. Odsunął się kawałek od niej. Czyżby nimfomanka? Nie... Nie wyglądała na taką, ale miał już ten zaszczyt by spotkać dwie, ugh. Przejechał ręką po skroni, wzdłuż twarzy przy okazji wkładając przypadkowo palec w oczodół po czym szybko wyciągnął go, ponownie zaczęła obficie wypływa krew, warknął coś pod nosem i odwrócił głowę w prawą stronę, zamykając oczy. Ugryzł się w wargę coś mamrocząc. Wziął parę głębokich wdechów i wrócił do rozmówczyni. Zmierzył ją ponownie, wtedy zaczęło mu w głowie coś świtać. Wie! Już wie czym ona jest! Uśmiechnął się jak dzieciak na widok cukierków, chciał klasnąć w ręce jednak wyładował energię na krótkim lecz cichym ''yeah'' i gwałtownie poruszył nogą, wtedy kilka spojrzeń zwróciło się ku nim. Patrzył na nią dziko, dlaczego obrazu na to nie wpadł? Ale teraz wszystko mu się zgadzało, wiedział dlaczego działy się takie rzeczy, no, ale trzeba powiedzieć że całkiem nieźle, postarała się na pierwsze spotkanie...! Ale spodziewał się jakiejś bombonierki czy coś, no ale cóż... Nie można mieć wszystkiego...
Anonymous - 3 Listopad 2014, 17:07

Cicho westchnęła, zabierając obie dłonie. Wyprostowała się i przeczesała smukłymi palcami długie włosy, wprawiając je w delikatne faliste ruchy. Spojrzała z pogardą na zwierzątko.
- Marność nad marnościami. - szepnęła wyraźnie nim zawiedziona. Oczekiwała czegoś więcej. Przynajmniej odrobiny woli walki, więcej krwi, krzyku i łez. Prychał jak kocię i zachowywał się jak kociak próbujący bezskutecznie złapać albo swój ogon albo kłębek wełny. Zakryła otwartą dłonią usta, tłumiąc ziewanie. Uniosła wysoko wydepilowane brwi i spoglądała znudzona na Zwierzątko.
- Nudny. - zawyrokowała i potrząsnęła głową zawiedziona. Odwróciła się do niego plecami i zamlaskała. Najadła się trochę, a więc nic tu po niej. Mogłaby dla zabawy dobić publiczność, lecz jakoś tak straciła nagle zapał. Powolnym, leniwym krokiem skierowała się ku wyjściu. Zniknęła.

[z tematu]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group