To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Malinowa Polanka

Anonymous - 5 Sierpień 2012, 20:11

Posłał jej spojrzenie jakby nic z tego co powiedziała nie zrozumiał. Z pewnością mówiła za głośno. Na jego twarzy pojawiło się skrzywienie.
- Ciszej proszę.
Zaczął się zastanawiać "Jaki do cholery las?" Znów dotknął dłonią skroni. Spojrzał zaciekawiony na jej oczy. "Deliriom" przeszło mu przez myśl. Nauczył się jednak, że w tym świecie wszystko jest możliwe. Nie zwracając uwagi na dość drapiące gałęzie oparł się o krzak maliny dość gigantycznych rozmiarów. Co miał jej niby odpowiedzieć? "Tak moja droga. Jak pewnie się spodziewasz jestem nałogowym pijakiem,chodzę na spotkania AA, które nic, a nic mi nie dają.". Uśmiechnął się ironicznie sam do siebie.
- Nie, raczej nie.
Ta odpowiedź powinna jej wystarczyć. Jej ton głosu nie wzbudził w nim zaufania. Wręcz przeciwnie. Miała przecież naście lat. W jej wieku Seth miał już założoną kolejną teczkę za swoje przewinienia. I jeszcze ta opaska. Nie uważał jej jednak za zagrożenie. Na myśl znów przyszła mu woda. Uderzył w krzak pięścią. Po chwili na jego głowę spadła cegła. Syknął cicho i zgiął się w pół. Nie tego oczekiwał. Mała stróżka krwi popłynęła po jego czole. Wszystko dawało mu do zrozumienia, że powinien zebrać się do domu i nie wychodzić z niego, aż wszystko nie minie. Nie mógł sobie jednak podarować tej wody, którą chciał stworzyć. Westchnął cicho. Znów zaatakował krzak, ale tym razem skulił się nieznacznie, przykładając dłoń do głowy. Z chwiejącej się jeszcze rośliny wypadła szklanka z wodą. Tak jak oczekiwał, wpadła mu w dłoń. Zachwiała się jednak i cała zawartość wylała mu się na głowę. Przeklął po rosyjsku. Nie miał zamiaru dać za wygraną. Wyciągnął mokrą dłoń i przyłożył ją do podłoża. Po chwili uniósł ją do góry, a na miejscu trawy pojawiła się dwulitrowa butelka. Odkręcił ją szybko i opróżnił.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 09:12

Zmarszczyła brwi nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Ma mówić ciszej? Co on jest na kacu?- pomyślała i mentalnie wzruszyła ramionami.
-Malinowa Polana, Malinowy Las, Kraina Luster- wyjaśniła nieco przyciszonym głosem.
Mężczyzna wydał jej się niepokojący, dlatego jej prawa ręka wciąż dotykała spódnicy i w każdej chwili mogłaby wyciągnąć broń. Co prawda dużo lepiej władała łukiem. Potrafiła niesamowicie polować. Pewnie dzięki temu nie chodziła jeszcze głodna. Tym razem jednak nie zabrała ze sobą ani łuku, ani kołczanu ze strzałami, więc w razie czego musiała liczyć tylko na swoją celność, gdyby przyszło jej w kogoś cisnąć sztyletem. Ale tak czarne myśli pozostawmy na chwilę ostateczności, póki nie wyczuwała zagrożenia, była spokojna.
-To dobrze- mruknęła mrużąc oczy. Wiadomo, ktoś kto się często gubi, nie pożyje za długo... w żadnym świecie.
Usłyszawszy, że mężczyzna kombinuje coś z którymś z malinowych krzaków, Iku otworzyła oczy i podniosła się lekko, opierając ciężar na jednej ręce. Podążyła wzrokiem za nowo poznanym. Uderzył ręką krzak... a potem spadła... cegła? Jednooka mimowolnie spojrzała w górę, jakby oczekiwała całego deszczu cegieł. Widok zwykłego nieba, bez ani jednej cegły ją uspokoił, więc znój przeniosła wzrok na blondyna. Na kolejne zdarzenia Iku zareagowała zdezorientowanym spojrzeniem. Szklanka wody? Butelka wody? On może materializować... wszystko? Kiedy mężczyzna pił wodę, ciszę przerwał chichot jednookiej. Zakryła ręką usta chichocząc, aż w końcu parsknęła wdzięcznym śmiechem. Miała tendencję do niepohamowanego śmiechu. Często w nieodpowiednim momencie, więc ludzie mieli wrażenie, że Omori śmieje się z nich. Wybuch śmiechu powoli gasł, aż Iku tylko wytarła rękawem marynarki łzę i zamilkła.
-Możesz wyczarować w ten sposób wszystko?- spytała zaciekawiona, a jej prawdziwe, czerwone oczko, aż iskrzyło się żywo.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 09:22

Westchnął cicho. Jej śmiech jednocześnie go denerwował (jako, że był zbyt głośny) i nieco przypominał o beznadziejności swojej sytuacji. Nie dość, że jego zachowanie wydawało mu się żałosne, to jeszcze pokazał dziewczynie co też potrafi wyczyniać poprzez fale. Nie podobało mu się przyrównanie do magii. Niezbyt za nią przepadał. Otarł kolejne krople krwi z czoła. A więc nie przekroczył granicy krainy luster. To było już jakieś pocieszenie. Niczego to jednak nie zmieniało.
- Ja nie czaruję. Ja tworzę. Można tak powiedzieć, mogę wytworzyć to co akurat jest mi potrzebne. I co z tego?
W końcu zdenerwowany płynącymi stróżkami krwi i wody wyciągnął z kieszeni chusteczkę i przyłożył ją do rany. Jak na razie nie miał ochoty zajmować swoich myśli drobnym skaleczeniem.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 09:50

Mężczyzna zdawał się być zirytowany. Pewnie przez ten donośny śmiech, w końcu chciał by była ciszej. Ale co można poradzić na wybuch śmiechu? Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie i wsunęła na zielone oko białą opaskę. Skoro już nie podziwiała nieba, może ukrywać swój porcelanowy skarb przed światem, tak jak to robi ciągle. Wpatrywała się w krew cieknącą po czole. Ślad po cegle?
Na słowa mężczyzny uniosła brew. Więc niby sprawienie, że dany przedmiot pojawia się znikąd nie jest magią? Mniejsza z tym.
-Jakby się o tym dowiedziały dzieci z Afryki to by się dopiero wkurzyły!- zachichotała. Wiedziała, że istnieje niskie prawdopodobieństwo, że spotkana osoba w Krainie Luster zna Świat ludzi i zrozumie jej żart, ale można powiedzieć, że żarty opowiadane przez Iku mają chyba na celu bawienie wyłącznie jej samej. Jeszcze raz rzuciła wzrokiem w stronę rany na głowie mężczyzny.- Cegła też była ci potrzebna?- spytała świdrując wzrokiem rozmówcę i powstrzymując się przed parsknięciem śmiechem. Ostatecznie tylko cicho zachichotała nie otwierając nawet uśmiechniętych szeroko ust.
-To pewnie nie potrzebne ci kieszenie- stwierdziła kiwając głową.- A jak gdzieś wyjeżdżasz, to bierzesz ze sobą bagaż, czy wszystko czaru... tworzysz na miejscu?- spytała dociekliwie klękając na kolanach i zadzierając głowę do góry, by nie spuszczać wzroku z niespodziewanego gościa.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 10:01

Uśmiechnął się słysząc jej żart. A więc miał do czynienia z osobą, która znała świat ludzki. Przynajmniej dziewczyna zrozumie to co przekazuje w konwersacji. Czasem zdarzało mu się, że pochopnie rzucone zdanie nie przyniosło zrozumienia, tylko dlatego, że było powiązane ze światem ludzi. Dziewczynę uznał za dość oryginalną istotę.
- A po co marnować czas na tworzenie każdej rzeczy z osobna? Lepiej jest zabrać wszystko ze sobą.
Takie wytłumaczenie było lepsze od prawdy. Za bardzo przywiązywał się do niektórych przedmiotów. Na przykład: ot, zwykły skalpel. Dla niego jednak był ważniejszy niż mogłoby się zdawać. To narzędzie zbrodni z wygrawerowanymi napisami o srebrnym kolorze. Jakże mógłby mu się oprzeć. Tyle krwi przelanej, tyle zabawy i tyle wspomnień w jednym.
- A co do cegły... To już był przypadek. Zresztą, co jest w tym takiego ciekawego. Sama masz swoje moce, więc nie powinno cię to dziwić. Cóż w nich jest takiego, że są dla ciebie ciekawe?

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 12:05

Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Ale bez bagażu byłoby dużo lżej. Fantastycznie mają Kapelusznicy, wszystko wrzucą do kapelusza i mogą sobie wędrować jakby nigdy nic...- westchnęła rozmarzona. Gdyby cały swój przybytek wepchnęła do jednego kapelusza, mogłaby prowadzić koczowniczy tryb życia, między światami.
Mogłaby wtedy mieć cały czas przy sobie łuk, strzały i katanę Aiko, której i tak nie potrafi używać.
-Tylko, że moje moce nie są ciekawe- zapewniła dziewczyna podnosząc się powoli z ziemi- bo nie naginam nimi rzeczywistości. Nawet kiedy nie widać moich skrzydeł...- urwała i uniosła wysoko rękę skupiając się na swoich skrzydłach, na co one zareagowały powolnym rozpłynięciu się w powietrzu, aż w końcu całkiem zniknęły.- ...one wciąż istnieją- zakończyła triumfalnie i zrobiła piruet na pięcie, któremu towarzyszyły taneczne machnięcia rękami, które przywróciły parę skrzydeł do widoczności.- Reszta nie jest ciekawa. Ale ty możesz tworzyć... to trochę jak bycie pisarzem, tylko, że piszesz rzeczywistością zamiast piórem...
Jednooka zlustrowała po raz kolejny osobę z którą rozmawia. Może jest właśnie Baśniopisarzem? Chociaż z drugiej strony... oni są bardziej kolorowi, a on wygląda tak... ludzko.
-Nie jesteś może Strachem?- spytała nagle z nadzieją dotykając palcem dolnej wargi i przybliżając swoją zaciekawioną twarzyczkę w stronę rozmówcy.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 12:48

Musiał przyznać, że jej skrzydła przypadły mu do gustu. Nie potrafił przeboleć, że w jego przypadku skrzydła zjadały tyle energii, że nie mógł ich tworzyć na długi czas. Dziewczyna jednak miała rację. Tworzenie i projektowanie rzeczywistości, w której żył potrafiło być fascynujące. Nigdy nie zamieniłby swoich umiejętności na wszelkie moce tego świata.
- Nie masz co narzekać. Twoje skrzydła są bardzo piękne. Mając wszystko przy sobie nigdy nie uwolnilibyśmy się od wiążącej nas historii. Właśnie po to wyjeżdżamy, nieprawdaż? Aby wypocząć, zostawić swą historię i rzeczywistość daleko za sobą i tworzyć coś nowego. W razie potrzeby zawsze możemy wrócić.
W jego przypadku nie było to możliwe, ale czemu nie miałby podzielić się pewnymi regułami, panującymi na całym świecie. Może i niszczył marzenia dziewczyny... Ale z drugiej strony pokazywał jej, że jej własnej egzystencji niczego nie brak.
- Wszystko ma swoje wady i zalety moja droga. Wszystko na tym świecie musi się równoważyć, a ja za swoje umiejętności zapłaciłem dość dużą cenę.
Zamilkł nagle. Przez jego myśli przebiegło kilka wspomnień potwierdzających jego słowa. Czasem wolałby nie pamiętać swojej historii. Obudzić się i znów mieć czystą kartkę wspomnień. Cofanie czasu nie miałoby sensu. Zbyt dużo rzeczy miał do poprawienia, a zachowanie pedanta rozkazywałoby mu poprawiać je w nieskończoność, do perfekcji. Był także świadomy, że każdy, najmniejszy ruch może spowodować zupełnie inny przebieg wydarzeń. W końcu ocknął się ze swych myśli, ale coś się w nim zmieniło.
- Nie, nie jestem strachem. Jestem Marionetkarzem.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 13:23

Pochwyciła wzrok Marionetkarza. Chyba podobały mu się skrzydła...
Dziewczyna opuściła spojrzenie na końcówki swoich butów i uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Może dlatego, że chyba nikt dotąd nie komplementował jej skrzydeł, albo dlatego, że od zawsze uważała je za coś co zniszczyło jej życie. Owszem, to właściwie utracenie wspomnień skąplikowało jej żywot, ale czarna mgiełka, która to zrobiła, a której ona jak idiotka dotknęła, przyczepiła się do niej jak ten pasożyt w postaci tych dwóch nietoperzych paskudztw wyrastających między łopatkami. Słuchając kolejnych słów blondyna nie podniosła wzroku. On właśnie mówił o jej życiu, ale przedstawiając je w zupełnie innym, złym, błędnym świetle. Ona została zmuszona do porzucenia przeszłości i tworzenia wszystkiego od nowa. Owszem, poznała dziewczynę, która miała podobnie i musiała zorganizować sobie życie mając kilka lat. Iku nie było pisane przywiązać się do swoich rzeczy, ludzi, marzeń. Zostało jej to odebrane dość nagle i brutalnie. Ostatecznie uśmiechnęła się swoim zawadiackim uśmieszkiem zakrywającym emocje. Ponieść cenę za tak potężną moc? Jednooka wzruszyła ramionami. Umiejętność tworzenia wszystkiego co się chce była zbyt niesamowita, by informacje o konsekwencjach zniechęciły Iku od takiego myślenia.
-Szkoda- mruknęła Skrzydlata bez słowa wyjaśnień.- Chociaż z drugiej strony twoje zajęcie też jest niesamowite. Tworzenie marionetek... żywych istot! To tak jakbyś wiedział dużo życiu i jego tworzeniu... a ja potrzebuję kogoś kto wie dużo o śmierci...- przyznała otwarcie po czym pokręciła gwałtownie głową- zresztą nie ważne, zapomnij.

Anonymous - 6 Sierpień 2012, 13:41

Poczuł się nieco źle z faktem, do jakiego wniosku i uczuć sprowadził dziewczynę. Podejrzewał, że dobrze wie o czym mówi. Ponoszenie strat przez swoje dziwaczne zachowanie, inne spojrzenie na świat i moce. Nie wiedzieć czemu, prze jego myśli przepłynęło pewne wspomnienie. On bez dachu nad głową, mający zaledwie siedem lat. Zakrwawione ręce i przechodzący ignoranci. Berlin wydawał się wtedy miejscem zupełnie nieznanym, mimo iż właśnie tam się urodził. Szybko otrząsnął się z tych myśli. Można było uznać owy, przypomniany moment jak początek wszystkiego. Nowe życie. Sądził jednak, że w jego słowach (nawet jeśli jej nie znał) kryła się nutka prawdy. Zawsze tak było. Przez ten cały czas swej egzystencji zdążył dobrze poznać stworzenia żywe. W końcu musiał je znać, jeśli dążył do perfekcji w swoim fachu. Podłapał jej ostatnie słowa.
- Nie nieważne, wszystko wypływające z naszej duszy jest warte uwagi. Bez wyjątku. To właśnie z tych małych cząstek i kawałków układanki stworzona jest nasza dusza. To one tworzą naszą przyszłość. Na przykład bez marzeń nie parlibyśmy do przodu, bez smutku, szczęście nie byłoby takie piękne, rozumiesz? Nie jest dobrze posiadać wiedzę o śmierci. To jedynie oznacza, że albo samemu przelewało się krew, albo widziało się zbyt wiele. I ja mogę ci to całkowicie potwierdzić. Coś czuję, że mógłbym coś dla ciebie zrobić.

Anonymous - 7 Sierpień 2012, 21:29

Spuściła głowę, a jej myśli pognały w morderczym tempie do ich ulubionego tematu, który Iku starała się zepchnąć z listy najpopularniejszych w jej głowie. Chodzi o Aiko oczywiście. Ciągle pojawiała się uporczywa myśl, która wydawała się trącać Iku, by zwróciła na nią uwagę, czyli „Jak oszukać Śmierć?”. Podniosła nieobecny wzrok jako reakcję na słowa mężczyzny. W głowie pokrytej czarną czupryną rozegrała się walka myśli. Olać człowieka, pardon, marionetkarza i ruszyć w swoją stronę, czy zwierzyć mu się i szukać pomocy?
-Otarłam się o śmierć wiele razy- powiedziała spokojnie, unosząc rękę i mierzwiąc sobie czarne kudły. –Ale nie tylko kiedy mało co nie zginęłam, bo jestem medium- zakończyła opuszczając rękę. Zamknęła oko, a na miejsce ciemności wyobraziła sobie swoją siostrę. Znów. Roześmianą. Żywą. Otworzyła oko, lecz teraz spojrzenie nie było nieobecne, czy obojętne. Zdeterminowane.- A w tej chwili mam jeden życiowy cel i nie wiem, czemu zwierzam się obcemu mężczyźnie. Planuję użyć wszelkich istotnych sztuczek, żeby wśród wielu duchów, które widuję na co dzień w Świecie Ludzi, zobaczyć moją martwą bliźniaczkę. Mimo przeciwności losu. A nazywam się Iku! –Zakończyła i ponownie spojrzała na końcówki glanów. Znów zaczęła się histerycznie śmiać. Oparła się rękami o swoje kościste kolana. Możliwe, że jakieś dziwne leśne stworzenie, będące w środku lasu, z dala od polanki słyszała ten osobliwy chichot. Wreszcie dziewczyna podniosła głowę, ale poczochrane włosy zasłaniały jej prawie całe oko i opaskę zakrywającą drugie.
-Wybacz, to po prostu brzmiałoby jak scenariusz jakiejś marnej Shōjo-mangi jakby wpleść jakiś wątek miłosny, a na razie brzmi jak scenariusz podrzędnego filmu, na którego premierze sale kinowe były puste. Odetchnęła i przejechała ręką po włosach. Po ataku śmiechu należy doprowadzić się do porządku. Uśmiechnęła się zadziornie.
-A ty, jeśli można spytać, która sytuacja jest ci bliższa? Przelewałeś krew, czy widziałeś za dużo?- spytała chowając ręce za plecami i bujając się do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ale czy ta perspektywa może wydać się straszna dla kogoś, kto ma czarne, nietoperze skrzydła, widzi codziennie tabuny zmarłych i otarł się o śmierć więcej razy, niż ty masz włosów na głowie.

Anonymous - 7 Sierpień 2012, 21:53

Westchnął cicho. Ten cichy dźwięk nie miał nic wspólnego z dezaprobatą skierowaną w stronę dziewczyny. Westchnięcie miało raczej wydźwięk beznadziejności egzystencji jego jak i reszty społeczeństwa, do którego raczej się nie przypisywał. Dziwiło go w innych istotach, to iż tak łatwo przychodziło im zwierzanie się, przejawianie jakichkolwiek uczuć i rozmowa o niezbyt dogodnych tematach. On był jak puszka pandory. Kusi zewnętrznością, trudno dostać się wgłąb, ale jeśli się komuś to uda z pewnością może tego pożałować. Zbyt dużo skrywał przed światem i z pewnością nie miał ochoty dzielić się tym z kimkolwiek. Tak wielu próbowało... Nadaremnie. Jego wzrok wciąż utkwiony był w ziemię, a głos brzmiał zupełnie obco. Wyciszył się zupełnie, a przytłumione słowa popłynęły z jego ust.
- Zwą mnie Engel des Todes. W skrócie: Herr Engel. Twój cel jest dość rozsądny. Jednak zadałaś sobie kiedyś pytanie, co stałoby się po spotkaniu tego ducha? Co byś jej powiedziała i czy pozwoliłoby ci to dalej spokojnie żyć? Czy potrafiłabyś pozwolić jej odejść? A kiedy ją znajdziesz, czy będziesz miała po co żyć?
Znów zamilkł. Jego wypowiedzi były tak pourywane, że można było uznać go za szaleńca. Jednak powód tego skrywał się zupełnie gdzie indziej. Przez dłuższy czas nie odzywał się. Wciąż o czymś myślał. W końcu podniósł głowę i spojrzał na rozmówczynię.
- Co to za pytanie. Stworzono mnie tylko po to, abym przelewał krew i zabijał swoich wrogów. Czasem bywało, że dzień w dzień przez moje palce płynęła posoka. Do dziś się tym zajmuję. Widziałem także zbyt wiele żeby moja dusza pozostawała w spoczynku. Ile razy ocierałem się o śmierć, a oni ratowali mnie tylko dlatego, że byłem ich asem w rękawie. Ile razy próbowałem podciąć sobie żyły, albo naprawić to co spieprzyłem. Jednak bali się mnie i boją się do dziś. Tak ma zostać. Jakimże to aniołem śmierci byłbym dając się poskromić. Zresztą, i tak tego nie zrozumiesz.
Znów zamilkł, a jego wzrok powędrował ku dołowi. Prze jego myśli przewijało się setki wspomnień, które z pewnością nie były dla niego przyjemne. Znów nadeszły czarne myśli i chęć śmierci dla samego siebie. Czyżby zapomniał o swoich własnych celach? Przecież żył tylko dla zemsty, dla przysięgi, którą złożył. Nie mógł tak tego zostawić. Jego ród zostałby potępiony na zawsze.

Anonymous - 8 Sierpień 2012, 22:29

Iku była z jednej strony bardzo dziecinną personą, która cieszy się z byle czego i nie potrafi się zachować. Ale z drugiej strony uporanie się ze śmiercią siostry i najlepszej przyjaciółki, potem utrata pamięci do pewnego stopnia i zadanie, by ułożyć sobie życie od samego zera. Można więc powiedzieć, że Omori od urodzenia była mieszanką wybuchową dziecinności i dojrzałości. Dziwne, prawda? Nic dziwnego, że w jednej chwili boryka się z problemem, a w drugiej ujawnia czeluście swojej duszy obcej istocie.
-Engel des Todes...- powtórzyła w zamyśleniu. Niemiec. A jednak do pewnego stopnia powiązany z krainą luster? Może więc tak jak jej znajoma, w połowie człowiek w połowie marionetkarz? Możliwe.
Słuchała go chwilkę i przepuściła wszystkie słowa przez maszynkę zwaną rozumem. Co by się stało po spotkaniu? Spotkanie już nastąpiło, ale przerwane. Nie zamierzała tego mówić obcemu (taa, teraz sobie przypomniała, że rozmawia z obcym facetem, brawo Iku), więc w milczeniu przekalkulowała co się stało. Zobaczyła siostrę po latach, bardzo chciała ją uściskać, wycałować, ale wszystko się posypało. Gdyby nie zobaczyła jej od śmierci ani razu... może nie czułaby tej pustki? Tego niedosytu? Teraz pragnie zobaczyć ją chociaż ten jeden, ostatni raz, ale potem będzie chciała kolejny i kolejny... to błędne koło. Gdyby pojawiła się szansa na zobaczenie Aiko... pewnie... pewnie powie jej prędko jak bardzo ją kocha, jako swoją jedyną, najukochańszą siostrę, jak bardzo tęskniła, a potem... może wypytać ją o rodzinę. W końcu zmarła nie utraciła wspomnień, tak jak Iku przy opętaniu. Ale jak to wszystko się skończy, jak Iku wszystko powie, jak Aiko wszystko powie... Jednooka zmrużyła oczy. To było jasne... nie pozwoli jej odejść. Zrobi wszystko, byle zatrzymać ją przy sobie. Aiko była... jej. W końcu ostatnie pytanie.
-Będę żyła... d...dla niej...- wykrztusiła z siebie i spojrzała na marionetkarza, unosząc brew, spojrzeniem mówiącym „a ty nie masz kogoś, dla kogo chciałbyś żyć?”. Nawet kogoś martwego. Kto na pewno trzyma gdzieś tam w zaświatach za ciebie kciuki. By wszystko było dobrze.
Kiedy usłyszała, że blondyn zaczyna mówić o swoim... życiu, nastawiła uszu. Czerwone oko zmieniło się dość nagle w wielki spodek. Można by właściwie podstawić rękę pod buzię Iku, w razie gdyby oko jej wypadło, co wydawało się możliwe, patrząc na powiększającą się źrenicę. To co mówił wydawało się takie nierealne. Ostatecznie nie mogła go przecież oceniać. Nie znała dobrze ani jego, ani tych, którzy nie życzą mu dobrze, ani tych, do których klęski się przyczynił. Mogła tylko myśleć o jego nastawieniu do swojego... życia.
-Masz rację, nie zrozumiem- przyznała głosem zganionego dziecka, które było ciekawe jakiegoś słowa usłyszanego w rozmowie dorosłych, a na jego pytanie, dorośli mówią mu to, co blondyn powiedział Iku.- Ale wtrącając tu moje spostrzeżenie... mówisz tak jakbyś jednocześnie kochał to co robisz jak i... nienawidził. Przecież... na pewno miałeś szansę, żeby zmienić coś w swoim życiu, a jednak wiedziałeś, że początek czegoś nowego, będzie końcem starego, a taka diametralna zmiana może mieć wpływ... –zaczęła powoli ściszać swój głos. Wreszcie urwała, jakby zapomniała, że z kimś rozmawia. Jakby coś ją rozproszyło. Uniosła nieobecny wzrok ku niebu.- Kochać i nienawidzić... tak...- westchnęła melancholijnie jakby była znów sama na polance. Jakby wiatr wiał tylko dla niej... i dla Aiko.

Anonymous - 8 Sierpień 2012, 23:08

Miał rację. Zrozumiała tylko maleńką cząstkę z tego co powiedział. Rozumowała jak kobieta, jak zwyczajne stworzenie, za co nie mógł ją winić. To normalne. Przecież nie mógł zaklasyfikować jej do osób takich jak on (czyt. pozbawionych uczuć, gotowych na wszystko stworzeń). Jedynie jego umysł wybiegał poza to, tworząc jednocześnie szaleńca jak i geniusza. Nieszablonowe myślenie dawało nowe perspektywy. Świat postrzegał zupełnie inaczej i nigdy nie chciałby pozbyć się tego. Przyzwyczajony do niezrozumienia, westchnął cicho. Wciąż przyglądał się dziewczynie. Zaczął się zachowywać zupełnie jakby odczytał jej myśli, choć tego nie zrobił. Sam wyraz jej twarzy dał mu do zrozumienia, że dziewczyna tak łatwo nie puści wszystkiego w niepamięć. Nie da odejść swej ukochanej osobie.
- Nie radząc sobie z przeszłością nie będziemy mogli podejmować decyzji o dalszej egzystencji. Żyjąc przeszłością, zapominamy o przeszłości i nie idziemy dalej.
Jego rysy twarzy złagodniały. Bardzo spostrzegawczy mogli nawet nazwać ten grymas, który właśnie wpełzał na usta, małym uśmiechem. Była też w nim nutka tajemniczości. Cóż miał on oznaczać? Trudno stwierdzić. Może to dlatego, że zabrzmiało to nieco jak hipokryzja z jego strony... A może uświadomił sobie, że w sumie jego to nie dotyczy. W każdym bądź razie ożywił się nieco. Wstał i otrzepał bojówki. Nawet nabrał ochoty na przechadzkę, byleby wyrwać się z tego miejsca. Słońce zaczęło chylić się ku horyzontowi, a małe, kłębiaste chmurki znów zabawnie zatańczyły wśród nadchodzących, ledwo widocznych gwiazd. Kiedy ten czas tak szybko minął? Kolorowe ptaki odleciały gdzieś, niezbyt zadowolone z braku świeżego mięsa. Ich ofiara odżyła. Świat stał się dla niego bardziej kolorowy mimo, iż prawdziwe barwy pochłonął cień. Było mu już wszystko jedno czy żyje czy umiera. A jeśli tak było, to dlaczego nie miał sobie pozwolić na ostatni, szaleńczy czyn? Niech wszystko się wali, a on w końcu odejdzie nie przejmując się niczym. Rozejrzał się dookoła. Jedyne, co mógłby uczynić to zatruć jeden z krzaków. Pozostawić po sobie śmiertelną pamiątkę. Najpierw jednak musiał opracować działanie. "Coś zupełnie klasycznego czy nowy i oryginalny pomysł...". Wyobraził sobie niczym nie wyróżniający się krzaczek, ale po zjedzeniu jednego z jego owoców, organy wewnętrzne zaczynają się zwyczajnie topić, zlewając w jedną masę. Proces z pewnością miał trwać długo i być nieodwracalny. Co to za zabawa kiedy coś kończy się za szybko i nie daje odpowiednich skutków. Efektem końcowym miał być moment, kiedy ofiara jeszcze żyje, a trucizna dociera do skóry. Oczywiście owa topnieje i wszystko wylewa się na zewnątrz. Delikwent umiera zaraz po tym, strasząc wszystkich dookoła. Oczywiście nie można zapomnieć o stereotypowej pianie z pyska i szaleńczych jękach z bólu. Na samą myśl Seth uśmiechnął się promieniście. Dobrze wiedział, że po zakończonej robocie on sam nie będzie potrafił rozpoznać takich krzaków. A jakby tak... Namówić dziewczynę do spróbowania... Nie, ona wywoływała w nim sympatię. Nie zasłużyła na śmierć. Przynajmniej próbowała wszystko zrozumieć. Wyciągnął lewą dłoń i podszedł do jednej z roślin. Dotknął ją i od razu poczuł ubytek energii. Wszystko co wymyślił musiało działać bez zastrzeżeń. Nie było przy tym żadnych komplikacji. Zaczął dotykać losowe krzaczki, mając nadzieję, że lada moment zobaczy efekt swoich poczynań. Pewnie wiele niewinnych istotek kręciło się na polance za dnia. Nawet jeśli nie doczeka się swojej ofiary, postanowił wrócić za jakiś czas, aby zobaczyć efekty. Takie ciało nie powinno za szybko się rozłożyć, a wątpił, że znajdzie się odważny żeby posprzątać taką masakrę. Kiedy skończył, podszedł do dziewczyny i wysunął w jej stronę dłoń. Uśmiech dżentelmena zagościł na jego twarzy.
- Nie zechciałabyś wyruszyć ze mną na mały spacer? Mam dosyć siedzenia w jednym miejscu, a noc jeszcze młoda.

Anonymous - 9 Sierpień 2012, 20:20

Nie zrozumiała go. Takie wnioski mógłby wysnuć każdy, kto by na blondyna spojrzał. Także i Iku wystarczył moment by to pojąć. Za bardzo się różnili, by móc myśleć w ten sam sposób. Inny wiek, inne problemy, inne otoczenie, inny charakter, inna historia, czyli po prostu dwa różne sposoby myślenia.
-Ale czy poddanie nie będzie świadczyło o porażce?- upewniła się trochę marszcząc nosek. Wszystko było skomplikowane. Z jednej strony ta nadzieje na ponowne życie ze swoją drugą, identyczną połówką, a z drugiej strony, powinna ją zostawić? Pogodzić się z tym? Westchnęła. W szkole uchodziła za geniusza, ale takie rozmyślenia nie są w stanie współpracować z jej piętnastoletnią główką. Zamknęła oko i przejechała po nim ręką. Chwilę je tarła, aż zostawiła w spokoju. Strasznie to wszystko irytujące. Jednak nawet kiedy Aiko spała, Iku mogła wpatrywać się w nią godzinami.
-C... co ty robisz?- spytała, powstrzymując się od powiedzenia „Co, chcesz przywołać kolejną cegłę?”. Patrzyła chwilę na poczytania mężczyzny i naprawdę spojrzała mimowolnie w górę. Jednak nie spadała żadna cegła, żadna butelka, ani inny obiekt, który w powietrzu znajdować się nie powinien. Znów więc spojrzała na towarzysza. Dotykał malinowe krzaki, ale nic się nie działo. Nic widocznego gołym okiem w każdym razie. Podeszła więc bliżej i zaczęła mu spoglądać przez ramię, jak takie upierdliwe dziecko. Skrzydlata jednak wciąż nic nie widziała. Co on wyprawia? Kiedy ręka mężczyzny pojawiła się przed Iku, ta się chwilę zawahała. Logiczne byłoby dla wprawionego mordercy, czy kim tam on jest, zaprowadzić gdzieś w oddalone miejsce, a tam skrycie zamordować osobę, która dowiedziała się o jego... prawdziwym zajęciu. Ale oczywiście, kłamstwo to coś co podtrzymuje rasę ludzką, więc czemu Marionetkarz miałby kłamać? Nie, to bez sensu. Jednooka znów poczuła palący brak łuku przy sobie. Może powinna poprosić mężczyznę o „wyczarowanie” dla niej łuku? Nie no, kto prosi potencjalnego napastnika o broń do obrony? Iku zganiła się w myślach. Należy zakładać, że druga osoba ma dobre intencje. Blondyn był dla niej miły, wysłuchał jej, a nawet starał się doradzić. Wierząc pozorom, wygląda na to, że istota z jaką ma teraz styczność, ma dobre intencje. Podała więc swoją bladą kościstą rączkę dla towarzysza i uśmiechnęła się, błyszcząc białymi ząbkami.
-Spacery nocą są znacznie ciekawsze niż za dnia. Nocne stworzenia są... intrygujące- powiedziała Omori i od razu wyobraziła sobie nietoperze, swoje ulubione zwierzęta, z którymi się znacznie utożsamiła, kiedy między łopatkami pojawiło się u niej dwoje skrzydeł.

zt.

Anonymous - 9 Sierpień 2012, 21:32

Poszerzył swój uśmiech, kiedy podała mu dłoń. Zadawał sobie sprawę, że wygląda i zachowuje się podejrzanie, dlatego nie spodziewał się tak szybkiej reakcji swej towarzyszki. Ruszyli w głąb lasku. Wciąż trzymał jej dłoń w swojej. Taki gest nie miał w sobie żadnych podtekstów. Ot, zapomniał o tym. Dla niego nie miało to w tym momencie znaczenia, a dziewczyna... Niezbyt go teraz to obchodziło. Byleby czuła się w jego towarzystwie dobrze. W końcu był odpowiedzialny za zabierane ze sobą niewiasty. Miała rację. Świat nocą wydawał się mu znacznie piękniejszy niż za dnia. Podniósł głowę do góry. Nadzieja i jednocześnie zapowiedź przybycia jasnej pani, dopiero co wtargnęła w strefę władcę ciemności. Jak co miesiąc, prezentując się w całej okazałości, rozświetlał im drogę. Nie mogli wymarzyć sobie piękniejszej nocy. Szli dłuższy czas w ciszy, a Sethowi coś podpowiadało, że taka noc nie może być tak zwyczajna. Miał rację. Chwilę potem dziwny dźwięk rozległ się z jego kieszeni. Westchnął po raz setny.
- Przepraszam cię na chwilę.
Puścił jej dłoń i zatrzymał się. Sięgnął do kieszeni po mały, srebrny dysk. Przyczepił go do ucha i powiedział jakieś mało zrozumiałe słowo w języku niemieckim. Z maszyny wysunął się cienki pręcik, na końcu którego znajdował się mikrofon. Rozmawiał szybko, a w jego głosie można było dosłyszeć zniecierpliwienie. Po dłuższej chwili na jego twarz wkradło się zdenerwowanie, a brzmienie jego głosu zmieniło się na bardziej agresywne. Z chwili na chwilę złość nabierała swojej siły. Zaczął się z kimś kłócić. Szybko przerwał rozmowę, dochodząc do wniosku, że kontynuacja niczego nie przyniesie. Kolejne wezwanie. Złagodniał i uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny. Wyciągnął z kieszeni jakiś papier i długopis. Zapisał tam swój adres. Jeśli już coś postanowił, nie chciał z tego zrezygnować. Tak też było chociażby ze spacerem. Włożył jej w dłoń świstek i ucałował jej delikatną skórę.
- Wybacz. To nie moja wina. Muszę już iść. Znów mnie wzywają. Jeśli będziesz chciała się gdzieś wybrać, albo po prostu będzie ci się nudziło to przyjdź. O każdej porze dnia i nocy. Dla mnie to nie problem, teraz muszę już iść. Czas mnie goni. Przepraszam.
Mówiąc te słowa wciąż nie spuszczał wzroku z jej oczu. Jeszcze raz ucałował jej dłoń i odwrócił się w przeciwnym kierunku. Zaczął biec. Po chwili zniknął gdzieś w oddali.

[z/t]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group