Anonymous - 15 Sierpień 2012, 14:06 Nie można poweidziec, żeby Agnes była wielce wychowana. Owszem, jej rodzice się o to postarali, ale mimo wszystko wpływ otoczenia i wiek robiły swoje, przez co czasem wpojone przez nich zasady uciekały gdzieś daleko, daleko. Mimo to jakoś nie potrafiła się nie przywitac i nie przedstawić. To wydawało jej się naturalne, a rozmowa bez tego sztywna. Pomijając już niezbyt miłe mówienie sobie 'ej, ty'.
Baranek patrzyła to na Kota, to na Kennyego, zastanawiając się, o co chodzi i jak się ta sprawa ewentualnie potoczy. Wiedziała, że Carax jest stworzeniem walecznym, choć nie rwał się do bójek bez powodu. Mimo tego jeśli ktoś uraziłby jego albo ją, mogłoby być nieprzyjemnie. A tego nie chciała. Dlatego miała cichą nadzieję, że powody są zupełnie inne. Tak było, aczkolwiek Agnes wydały się one mało prawdopodobne. Ale czego innego spodziewać się po kimś z tak niską samooceną, jak ona? Zresztą to brzmiało odrobinę dziwnie, jak coś w wstylu 'Czy to twój kamień? Co prawda nie interesuje mnie on, ale nie miałem jak zacząć rozmowy.' Cóż, zawsze można i tak.
-Uhm, to miło, ale nie sądzę, żeby to był prawdziwy powód.-Powiedziała z nieśmiałym uśmiechem. Zawstydziła się odrobinkę, no cóż. Nie jej wina, że była nieśmiała.Anonymous - 9 Listopad 2014, 20:03 Właściwie to nie lubił włóczyć się po restauracjach.
Zaszedł tutaj, bo nie miał lepszego pomysłu na to, jak spędzić najbliższy czas. Aktualnie nie miał żadnych obowiązków, ani zaplanowanych terminów, których musiałby pilnować, także mógł sobie pozwolić na coś, na co zwykle brak mu czasu. A że dopiero niedawno wrócił do Krainy Luster, postanowił udać się w mniej znane miejsce.
Przekroczył próg restauracji i rozejrzał się po wnętrzu. Nie za bardzo zwracał uwagę na osoby w niej przebywające, większą uwagę skupił na wnętrzu. No, szału nie ma. Usłyszał, jak drzwi ze skrzypnięciem zamykają się za nim. Westchnął teatralnie i poszedł do jednego ze stolików w rogu, przy oknie.
Oparł podbródek na łokciu i wyjrzał za okno. Gestem odprawił kelnerkę, chwilowo nie mając ochoty nic zamawiać.Anonymous - 9 Listopad 2014, 20:57 Nie lubiłam zaludnionych miejsc, zwłaszcza w świecie ludzi. Ale czy w krainie luster się to zmieniało? Nie specjalnie.. aczkolwiek bardzo mi zależało na odnalezieniu Dereka. Ślad po nim zaginął , a ja chciałam z nim omówić tak ważną sprawę. Bez niego nic nie będę mogła działać.. w jakikolwiek sposób. Nie znałam żadnego tak obeznanego ze światem ludzi lunatyka. Cóż, widocznie na odnalezienie bliskich będzie mi trzeba poświęcić miliony lat.. a wtedy już ich nie zastanę.. W końcu żaden człowiek nie żyje wiecznie...
Postawiłam pierwsze kroki w restauracji rozglądając się dookoła. Liczyłam, że jeśli nie znajdę tu pana D. odnajdę kogoś lub coś innego. Coś , czego również szukałam. Wsunęłam na nowo ręce do polarowej bluzeczki spoglądając w stronę baru. Podreptałam do niego sięgając po menu. Rozejrzałam się dookoła mało dyskretnie. Zależało mi na znalezieniu jak najbardziej ukrytego miejsca. Nie miałam ochoty być na widoku.. chciałam pooddychać samotnością, do której się przyzwyczaiłam.. Dostrzegłam miejsce, które wydawało mi się być wręcz idealne. Euforia aż pojawiła się w moich oczach,a ja przyspieszyłam kroku by zająć miejsce zaraz za ścianką. Kiedy wynurzyłam się zza niej dostrzegłam męską postać.
-Em.. - Tylko tyle zdążyłam wydukać i już zamierzałam się po prostu wycofać , kiedy zdałam sobie sprawę , że byłoby to dość niegrzeczne.
-Przepraszam..Czeka Pan może na kogoś? - Spytałam półszeptem jakbym się obawiała, że zaraz ktoś mnie o coś oskarży. Drobnymi paluszkami zacisnęłam wnętrze bluzy. Jak zawsze, czegoś się bałam.. Opuściłam wzrok wbijając źrenice w podłogę. Czego się spodziewałam, że to miejsce będzie czekało? Przecież nie tylko ja jestem osobą lubiące takie ukryte zakątki.Anonymous - 9 Listopad 2014, 21:30 Zastukał palcami w blat stołu. Za oknem było szaro; jakiś czas temu zaczęło się już ściemniać. Nie było najgorzej, nawet pogodnie. Dakota wiedział jednak, że aura w każdej chwili może się zmienić. Musiał z powrotem do tego przywyknąć, po dość długim czasie, jaki spędził w świecie ludzi. Tam pogoda raczej nie zmieniała się aż tak gwałtownie. Przez większość czasu było zimno.
W końcu odchylił się na swoim krześle i poprawił płaszcz, wyjmując z jednej z jego rozlicznych kieszeni jakieś drobne przedmioty. Żeby zająć czymś ręce, nim zadecyduje, co dalej, zaczął łączyć ze sobą części mechaniczne, jakie wyłowił z płaszcza, kombinując i wyginając je pod najróżniejszymi kątami. W międzyczasie przemknęło mu przez myśl, że może jednak coś zamówi, coby nie wydać się obsłudze baru niegrzecznym.
W tym momencie usłyszał nad sobą głos. Podniósł wzrok, który padł na twarz dziewczyny. Nie znał jej, w każdym razie nie kojarzył; po prawdzie, nie miał zbyt dobrej pamięci do twarzy. Zlustrował ją szybko wzrokiem, przez moment skupiając go na dwukolorowych tęczówkach.
- O, nie, skądże - odparł, potrząsając ciemną czupryną. Wskazał ręką na krzesło naprzeciwko. - Usiądź, jeśli chcesz.
Wyprostował się machinalnie, znów opierając podbródek na rękach i wpatrując się błyszczącymi oczami w... marionetkę. Uśmiechnął się do niej lekko.
- No. To co cię tu sprowadza? Oj, przeszedłem na 'ty', kiedy ty zwróciłaś się do mnie per 'pan'... Nie musisz tego robić. Naprawdę. - machnął ręką, nim jeszcze zdążyła odpowiedzieć.Anonymous - 10 Listopad 2014, 12:18 Chwilę się wahałam czy siąść czy nie, w zasadzie nie znałam tej osoby.. ale jakoś tak.. czułam bijącą od niej dobrą energię. Siadłam zatem ostrożnie na krzesełku na przeciwko bruneta.
Słysząc jego słowa uśmiechnęłam się machnąwszy dłonią w powietrzu.
-Oj tam, nie szkodzi. Carrie jestem. - Wyciągnęłam swoją drobną rękę w kierunku chłopaka by móc zaraz uściskać jego palce, w ramach powitania.
-W zasadzie liczyłam, że odnajdę tutaj dobrego znajomego, ale jak widać mam pecha. Przepadł bez śladu, nie mam z nim żadnego kontaktu. Widząc, że go jednak tutaj nie ma postanowiłam się zatrzymać na dłużej i wypić coś dobrego zanim znów się zacznę zastanawiać gdzie on się może podziewać. -
Westchnęłam zrezygnowana wlepiając swe spokojne i niewinne spojrzenie na twarzy rozmówcy.
- A Ciebie co tutaj przyciągnęło , hm? Często tutaj bywasz, polecasz coś?-
Spytałam delikatnie przechylając główkę na jedną ze stron. Drugą ręką jakoś nerwowo zaciskałam w polarowej kieszonce. Jakoś się stresowałam.. przy nowych znajomościach. Bałam się, że w każdej z tych osób, które mnie otaczały może być ten przeklęty doktorek, a wtedy nigdy już nie ujrzę światła dziennego..
Dakota wydawał mi się istotą bardzo ciekawą, biło od niego cholerne ciepło , do którego chciało się lgnąć. Przynajmniej tym ciepłolubnym..Anonymous - 11 Listopad 2014, 21:54 Powiódł za nią spojrzeniem błękitnych oczu, kiedy siadała naprzeciwko niego. Kiwnął głową i wyciągnął rękę przez stół, chwytając w nią dłoń dziewczyny i potrząsając lekko w ramach bardziej oficjalnego przywitania. Jednocześnie powtarzał w myślach jej imię, żeby lepiej je zapamiętać. Carrie, Carrie... jak w tym filmie?
- Do mnie możesz mówić Dakota - minęły już czasy, kiedy był bardziej ostrożny z rzucaniem swoim imieniem na prawo i lewo; wraz z wojną, zdaje się. Znów pokiwał głową, jakby na potwierdzenie słów swej nowej rozmówczyni.
- Rozumiem. A więc, zamawiasz coś? - spytał i zatrzepotał lekko przed twarzą kartą z menu, którą przy wejściu podała mu kelnerka. Sam nie zdążył jeszcze nic sobie wybrać, ale postanowił zawołać kogoś z obsługi, o ile Carrie będzie chciała coś zamówić.
- Czy kogokolwiek da się odnaleźć w całej tej piekielnej krainie? - mruknął jeszcze, nie na tyle cicho, by można było uznać to jako uwagę do samego siebie, ale też nie tym samym głosem, którym rozmawiał z dziewczyną wcześniej. Zreflektował się jednak szybko i postanowił odpowiedzieć na jej pytanie:
- Ja? W tym miejscu jestem akurat pierwszy raz. Po prawdzie, dawno mnie nie było w Krainie Luster, wróciłem niedawno. A i przy okazji wcześniejszych wizyt nie miałem dużo czasu, by pozwiedzać, także niestety, nie mogę ci nic polecić.
Westchnął, nieco zbyt teatralnie.Anonymous - 12 Listopad 2014, 10:44 Znów lunatyk na "D". Żebym tylko nie miała doń słabości, bo chyba wtedy nadejdzie czas by móc ze mnie podrwić. Westchnęłam cicho przejęta własnym tokiem myślenia. Powinnam się skupić na czymś.. sensowniejszym. Kiedy uścisnęliśmy swoje dłonie , cofnęłam swoją kładąc na karcie z menu.
Dakota, oryginalne imię. Przyznam szczerze, że bardzo mi się spodobało. Ale nie zamierzałam póki co tego wyjawiać, jeszcze by pomyślał, że dziewczyna podrywa mężczyznę, czy coś.. hamowałam się.
-No.. to prawda. Zwykle jak ktoś stąd znika ciężko z odnalezieniem go. Chociażby się pragnęło nie wiem jak, by wrócili. Uh... On mógł mi pomóc,a tak jestem bezsilna. - Wzruszyłam lekko ramionami pokazując w ten sposób swoją bezradność.
-Właściwie to.. chyba mam ochotę na coś "mocniejszego". Zresztą dawno.. nie próbowałam takich trunków. Wybiorę zatem.. -
Urwałam , kiedy to powinnam kontynuować. Jeździłam palcem wzdłuż karty,aż w końcu zatrzymałam się na jednym z alkoholi.
-Drink o nazwie "blue lion", a Ty? Masz na cokolwiek ochotę? - Spytałam odkładając powoli kartę na stół.
-O, to tak jak ja. Tez nie było mnie kawałek czasu.. ale wróciłam, ponieważ bez tamtego towarzysza nic nie mogę raczej zdziałać. - Wyraźnie ukazałam swe niezadowolenie nieznacznie się krzywiąc. Ale fakt faktem, nie było Dereka - nie było ciągu dalszego. Stałam w miejscu..i wiedziałam, że muszę trafić na kogoś pokroju tamtego znajomego. I może mi się udało? Zobaczymy.Anonymous - 13 Listopad 2014, 09:12 Przechylił głowę na bok, z uwagą słuchając słów dziewczyny. W sumie zgadzał się z nią w pełni. Jak tu się kogo zgubiło - puf, przepadł. Równie dobrze możesz szukać po wszystkich trzech światach, no bo co to za problem, przenieść się? Niby dobry sposób na, no nie wiem, zwianie przed jakimś nieprzyjaznym gangiem, ale takie częste skoki z pewnością nie sprzyjają towarzyskim spotkaniom.
Ha. Może to i dobrze, że Dakota na takie nie chodził.
- Bezsilna? - powtórzył z dźwięczącym w głosie pytaniem. - Nie masz... no... marionetkarza?
Zadał to pytanie z lekką słabością w głosie, bowiem nie wiedział, jakiej spodziewać się od Carrie reakcji. A spotykał się już z najróżniejszymi odpowiedziami na podobne pytania przez niego zadane. Postawił sprawę na jedną kartę i liczył, że rozmówczyni nie rzuci się na niego. W najgorszym wypadku znowu gdzieś się przeniesie.
Nachylił się przez stół i zajrzał do karty Carrie, jakby druga nie leżała na stole tuż przed nim.
- Ja chyba zrezygnuję z alkoholu - odezwał się po chwili. - Ostatnia moja przygoda z procentami była... dość dziwna.
'Dość dziwna' było wbrew pozorom najodpowiedniejszym określeniem tej historii. Nie skończyła się dla niego jakoś szczególnie tragicznie, poza tym jedynie, że przez parę dni koszmarnie bolały go plecy. Niemniej jednak najwyraźniej chwilowo stronił od alkoholu. - Najwyżej napiję się wody.
Opadł z powrotem na swoje miejsce. Pokiwał głową po następnych słowach dziewczyny.
- Ja długo zabawiłem w świecie ludzi. Wróciłem głównie ze względu na sentyment. Prawdę mówiąc, nie cierpię Krainy Luster, ale coś mnie do niej ciągnie. - zamyślił się. - Znasz to?Anonymous - 13 Listopad 2014, 10:04 Dakota powtarzając pytanie sprawił , że przytaknęłam odruchowo głową.
-Tak, bezsilna. Nie jestem ani człowiekiem, ani lunatykiem,ani dachowcem. Jestem marionetką.. i myślę, że każdy z MORII byłby w stanie rozpoznać moją rasę. Wtedy prawdopodobnie mogłabym skończyć nie tu gdzie bym chciała.. - Westchnęłam opuszczając chwilowo wzrok na kartę.
-Właściwie to.. nie mam marionetkarza. I dziwnie mi z tym, ale może też nie spieszę się ze znalezieniem go licząc, że odnajdę własnie tego , który mnie stworzył.. - Znów westchnęłam jednocześnie rysując jakieś szlaczki na karcie menu. Wiedziałam, że nie wypada zbyt długo nie utrzymywać kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą, zatem po dłuższej chwili podniosłam głowę z nad karty i w tym momencie lunatyk pochylił się by zajrzeć do karty. Uśmiechnęłam się odchylając kartę tak by mógł dojrzeć listę.
-Dość dziwna? Powiesz coś więcej o danej sytuacji? - Zagadnęłam wesoło zaraz rozglądając się za kelnerką, która jak się okazało właśnie zmierzała w naszą stronę.
Zechciała znać nasze zamówienia, więc jak w ostatniej chwili zmieniłam je prosząc ją o grzane wino. Tak, było chłodnawo, a ja byłam ciepłolubną osobą. Fakt faktem marionetki raczej nie jedzą i nie piją, ale ja poniekąd stanowiłam ten wyjątek i od czasu do czasu mogłam coś wypić.
- Hm.. w Krainie Luster wcale nie czuję się źle aczkolwiek wolałabym żyć w ludzkim świecie u boku swojej rodziny.. - Oznajmiłam półszeptem splatając swe dłonie i kładąc je ostrożnie na blacie stołu.
-A Ty? Ty masz rodzinę? - Spytałam wbijając swe dwubarwne oczy w twarz chłopaka. Obstawiałam, że był sam.. ale znając życie, byłam w błędzie.Anonymous - 16 Listopad 2014, 18:45 Nachylił się w przód i splótł dłonie, opierając się łokciami na stoliku. Nie była to zbyt elegancka poza jak na restaurację, ale najwyraźniej chłopakowi to ani trochę nie przeszkadzało. Na wspomnienie przez Carrie organizacji MORII jedynie wzruszył ramionami, choć mogłoby się wydawać, że przez chwilę na jego twarzy zagościł wyraz zniesmaczenia. Nie był wielkim jej fanem, co chyba nikogo nie dziwi.
- Rozumiem cię - powiedział, kiedy ona skończyła. - Ale jeśli obawiasz się o MORIĘ, to wiesz... lepiej jest mieć kogoś przy sobie. Fakt faktem, dobrze by było, gdybyś znalazła tego swojego przyjaciela.
Pociągnął nosem. Kiedy podeszła do nich kelnerka i marionetka złożyła swoje zamówienie (swoją drogą zawsze zastanawiało go, jak marionetki mogą pić albo jeść, a nigdy nie miał okazji spytać, bo po prawdzie ta rasa nieco go przerażała - no weźcie, żyjące lalki), dorzucił tylko prośbę o wodę dla siebie. Odchylił się na oparcie krzesła i wbił wzrok błękitnych oczu prosto w Carrie. Milczał, póki kelnerka się nie oddaliła. Wtedy uśmiechnął się lekko i postanowił odpowiedzieć na jej pytanie.
- Byłem wtedy w świecie ludzi, dorabiałem na boku, a dużo było wówczas ofert pracy dla lunatyka. Mówiąc pokrótce - podjąłem się robienia za ochroniarza pewnego wysoko urodzonego rodzeństwa, które okazało się bardzo nieposłuszne i zaprowadziło mnie do baru. Miałem do nich, powiedzmy, lekką słabość - tu zaczerwienił się nieznacznie - więc w zasadzie poszło szybko. A rano obudziłem się sam, bez obiecanych pieniędzy i z tatuażem na plecach.
Ot, cała historia. Wzruszył lekko ramionami, znów. To chyba jego stały gest. W reakcji na następne pytanie Carrie spiął się, ale nie dał tego po sobie poznać. To był delikatny temat, niemniej postanowił nie ignorować pytania dziewczyny.
- Owszem, mam. I to sporą! Piątkę rodzeństwa, niestety nie widziałem ich dawno. W zasadzie nie wiem, co teraz robią. - Przechylił głowę na bok, znów sytuując wzrok na rozmówczyni. - A ty? Opowiedz mi coś o swojej rodzinie.Anonymous - 17 Listopad 2014, 20:06 Słusznie, że się zastanawiał, ponieważ my - lalki.. nie jadłyśmy i nie piłyśmy. Nie potrzebowałyśmy tego by żyć. Ja sobie mogłam pozwolić od czasu do czasu na picie, bo.. mój stwórca wiedział co robić i jak działać, żebym jak najbardziej przypominała człowieka. Mogłam zatem zmylić nawet kogoś z MORII, o ile by mnie nie znał.. z opowieści czy może nawet i zdjęć tego okropnego `profesorka`. Choć.. to on zrobił mi coś na podobieństwo żołądka, bo o język zadbał zam Fedrico. Ale.. to dłuższa bajka. Mogłam pić raz na dłuuuuugi czas. Aby czasem mi nic w środku ekhm.. nie spleśniało czy coś.
Powracając do obecnej sytuacji, kiedy tylko kelnerka odeszła skupiłam się na Dakocie, który zaczął do mnie przemawiać. Moje źrenice lądowały na ustach mężczyzny chcąc wyłapywać każde jego słowo. Właściwie.. miałam już takie przyzwyczajenie, że patrzyłam na czyjeś wargi, w trakcie jego mówienia.
Na wszelki wypadek.. jakbym czegoś nie usłyszała. Historia chłopaka silnie mnie zaintrygowała.
-Jestem pod wrażeniem i ogromnie Ci zazdroszczę. Właściwie.. zawsze zazdrościłam ludziom pracy. Chciałabym móc być jedną z nich i pracować dla nich. No ale.. niestety. Jestem marionetką , która ucieka przed MORIĄ. Zatem.. świat ludzi powinien mi być bardzo daleki. - Westchnęłam delikatnie wzruszywszy ramionami.
-Dorobiłeś się pewnie tak czy siak.. nim zawaliłeś po całej linii za ich pomocą. Ekhm. - Chrząknęłam cicho , przystawiając jedną z drobnych dłoni do ust ( wcześniej ułożywszy ją w piąstkę ).
-Współczuję... ale nie planujesz się czasem odgryźć? - Obrzuciłam chłopaka podejrzliwym wzrokiem, jednocześnie pozwalając sobie na zaczepny uśmiech. Chętnie bym mu pomogła! A przy okazji... kto wie może uprosiłabym go o pomoc. Póki co, musiałam to zostawić za sobą.
-Miałam rodzinę.. w zasadzie to wierzę , że wciąż ją mam. Nie wdziałam ich od dawien dawna.. - Przerwałam ściskając mocniej swoje dłonie. Nie był to dla mnie łatwy temat... jak się okazało dla nikogo z nas , takowym nie był.
Przegryzłam nerwowo policzek od środka kontynuując.
-Ten , który mnie stworzył.. zmuszono go do tego by mnie oddał. - No tak, za wiele też nie powiedziałam. Ale w zasadzie.. bardzo to uprościłam. Wodziłam wzrokiem od ramiona do ramiona Dakoty, w końcu osadzając swe źrenice na jego licu. Jakoś tak.. wmurowało mnie.Anonymous - 17 Listopad 2014, 20:29 Zaśmiał się głucho z jej reakcji.
- Taak... sam bym sobie zazdrościł - uśmiechnął się połowicznie, ale wbrew pozorom szczerze. Właściwie po tamtej sytuacji nie czuł się ani szczególnie wspaniale, ani wesoło - po prawdzie, był bardzo nieszczęśliwy i przez prawie tydzień wpadł w coś rodzaju mini-depresji. Na szczęście mu przeszło i nauczył się szukać w tej sytuacji także pozytywów.
- Właściwie... gdyby nie MORIA, mogłabyś z nimi pracować, tak myślę - choć właściwie nie mógł się wypowiedzieć stronniczo, bo nieszczególnie dobrze pamiętał ludzi za czasów, kiedy MORII jeszcze nie było. No i niewielu w swoim nie dość długim życiu spotkał ludzi nastawionych do istot magicznych przyjacielsko w każdym aspekcie.
Nieco ubodło jego męską dumę stwierdzenie Carrie, że to on zawalił. To była wina tych cholernych bliźniąt, to jedno było dla Dakoty jasne od zawsze, i już na zawsze pozostanie. Postanowił to jednak przemilczeć.
Wzruszył ramionami, nim zdążył się powstrzymać.
- Nieszczególnie. Wiesz, nie widziałem ich od tamtego czasu, także nie wiem, czy wykonałem dobrze moją pracę i faktycznie nic im się nie stało... Jeśli mam szczęście, oboje zeżarł jakiś borsuk, kiedy leżeli w rowie przy podmiejskiej drodze.
Powiedział to jednak mało entuzjastycznie. Chyba nie myślał teraz dokładnie o tym. Potrząsnął lekko ciemną czupryną. - Ale kiedyś wybrałbym się do świata ludzi, żeby sprawdzić, co u nich.
W sumie w restauracji było ciepło. Ściągnął z siebie ciemny płaszcz i przewiesił przez oparcie krzesła, jednocześnie zgarniając ze stołu małą maszynę i wciskając do jednej z kieszeni. Nawet nie pamiętał, że ją tutaj zostawił.
Kiedy spojrzał na Carrie, od razu poznał, że dla niej rodzina też nie jest ulubionym tematem do rozmowy.
- Trudny temat, co? - uśmiechnął się lekko. - Możemy go zmienić, jeśli chcesz.
Machnął ręką, jakby chciał powiedzieć "mnie to wsio jedno".Anonymous - 17 Listopad 2014, 21:11 -Ale poważnie, mogłeś tyle zwiedzić.. poznać wiele istot rasy ludzkiej i jeszcze pracować wśród nich. Szczęście to Cię chyba wciąż gdzieś trzyma. - Pokręciłam główką jakby z niedowierzeniem uśmiechając się dość nieśmiało.
- Mam takie samo zdanie jak Ty. Wydaje mi się, że gdyby nie MORIA mogłabym z nimi współpracować. W końcu.. na pewno na coś bym się przydała i nawet wiem na co. - Uniosłam jedną z dłoni by móc założyć za jedno z uszu kosmyk swoich falowanych włosów.
Może to i dobrze, że nie czytałam w myślach? Było by mi potwornie głupio, że ubrałam te słowa w taki ,a nie inny sposób. Nie chciałabym za żadne skarby świata, aby mój rozmówca w jaki sposób poczuł się dotknięty, czy też potraktowany niewłaściwie. Po mimice Dakoty udało mi się rozpoznać, że coś.. nie dzieję się najlepiej. Aczkolwiek postanowiłam nie wnikać, nie naciskać. Dałam mu po prostu czas by ubrał w słowa to co chciał powiedzieć.
-Widzę, że bardzo zaszli Ci za skórę. - Podsumowałam jego wypowiedź dość krótko, nie mogłam się również powstrzymać by się nie uśmiechnąć. Co prawda bardzo delikatnie.. wręcz ledwie co widocznie, ale zawsze coś.
-Pozwolisz mi kiedyś bym Ci potowarzyszyła? Może wpadnę kiedyś znów na Ciebie przypadkiem, akurat wtedy kiedy będziesz chciał się tam wybrać? -
Posłałam mu dość łagodne spojrzenie, ale pełne.. jakiejś nadziei. Nie chciałam w końcu wśród tych potworów lądować sama. A tak? Miałabym wsparcie i dawałabym je komuś. To zupełnie inna bajka - niż radzenie sobie samemu. Lepsza bajka.
-Trudny.. właściwie to i tak muszę go prędzej czy później poruszyć by móc do czegokolwiek dojść i liczyć, że ktoś zechce mi pomóc.. Zresztą. Po prostu ciężko.. kiedy nie masz z kimś kontaktu , a bardzo chciałbyś go mieć. Chyba to znasz, co? Przynajmniej tak zgaduję po tym co mi opowiedziałeś. - Wbiłam swe oczy w twarz chłopaka, zaraz opuszczając wzrok na jego jedną z dłoni, która sięgnęła po maszynkę.
Kelnerka w końcu przyniosła zamówienia i postawiła je zgodnie z prośbą klientów. Woda została umiejscowiona tuż przed Dakotą, a drink przy mnie. Chociaż.. co mi z alkoholu było? Nic, nawet smaku nie czułam dobrze.. ale czasem fajnie było być kimś kim , kim nie mogło się urodzić.Anonymous - 19 Listopad 2014, 19:38 Zamyślił się na moment, po czym kiwnął głową. Właściwie, dziewczyna miała rację. Trochę Anglii zdążył zwiedzić przez ten stosunkowo długi czas, który spędził w świecie ludzi. Właściwie nie było tam tak źle.
Właściwie nie wiedział, co konstruktywnego mógłby jeszcze powiedzieć na temat istot ludzkich, pracy z nimi i MORII, toteż w tej kwestii już milczał. Skoncentrował się na utrzymaniu z Carrie kontaktu wzrokowego, bo - jak widać - nie miał z nim większych problemów, nie czuł się speszony czy zwyczajnie dziwnie po dłuższym czasie jego trwania. Ani też nie uważał tak długiego wpatrywania się w czyjeś oczy za krępujące. Wodził spojrzeniem od niebieskiej tęczówki dziewczyny do fioletowej. Różne kolory oczu zawsze go w jakiś sposób fascynowały.
- Chyba nie aż tak bardzo - skwitował. - Ale ja lubię wyolbrzymiać.
Zdziwiła go nieco prośba marionetki - po prawdzie, chyba nikt z Krainy Luster nigdy nie prosił go o wspólną podróż, ani nic takiego. Ale może to też dlatego, że niezwykle rzadko spotykał jedną osobę więcej niż raz. Tak czy siak, swojego zaskoczenia nie dał po sobie poznać, coby Carrie nie odebrała tego z negatywnym wydźwiękiem.
- O-oczywiście - zaczął dość niepewnie. - Jeśli chcesz. Kiedy tylko będę miał zamiar się tam wybrać, poinformuję cię o tym. Tylko będę musiał cię znaleźć.
Uśmiechnął się nieco łobuzersko.
Byłaby to odmiana, bo Dakota zawsze podróżował sam. Kto wie, może wyjdzie mu to nawet na dobre? Chyba nie był zbyt dobry w kontaktach towarzyskich.
- Myślę, że znam - pokiwał głową na potwierdzenie, potrząsając lekko czarną grzywką. - Jedynie raz wpadłem przypadkowo na siostrę, odkąd opuściłem rodzinny dom. Ale to spotkanie nie trwało długo - i nie było dla mnie zbyt przyjemne, pozostało w powietrzu niewypowiedziane.
- No, ale - nagle klasnął w ręce, a ton jego głosu stał się wyraźniej weselszy - Siedzimy tu sobie razem, dopiero co poznani Lunatyk i Marionetka - porozmawiamy o czymś fajnym, zamiast się dołować.
Podniósł szklankę z wodą wysoko, jak do toastu, i upił nieduży łyk. Odstawiając ją na stół, uśmiechnął się do Carrie szeroko.Anonymous - 20 Listopad 2014, 22:55 On mógł zwiedzać Anglię, a ja wciąż musiałam być ostrożna i unikać świata ludzi. A czasem chciałoby się tak.. bez jakiegokolwiek lęku móc przespacerować i nie oglądać nerwowo za siebie. Miałam chwilami wrażenie, że popadłam w jakąś paranoję. Kto wie? Może tak było. Ale nie potrafiłam nic poradzić na to. Zawsze miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. A jak nie to , że zaraz się pojawi ktoś z MORII. Ktoś kto mnie rozpozna, a wtedy będzie po mnie.
Zwróciłam uwagę, że przygląda się moim oczom, ponieważ latał spojrzeniem od jednego do drugiego. Zaśmiałam się cicho, obserwując tak dłuższą chwilę jego koncentrację na moich oczach. Spytałam rozbawiona nieco przechylając głowę.
Kiedy postanowiłam upić kolejny łyk drinka kiedy Dakota postanowił wznieść toast, jakoś.. odechciało mi się pić. Zwyczajnie jednak tego nie potrzebowałam i uznałam, że to będzie bez sensu robiąc coś na siłę. No cóż, kobieta zmienną jest. Odsunęłam zatem od siebie starannie napój, który był barwnie przyozdobiony. Straciłam jakoś chęci do jego wypicia. Sama nie znałam dokładnie przyczyny po prostu - tak wyszło.
-A.. dopijesz wodę to może Ci nawet pokażę gdzie mieszkam. Jakoś, Ci ufam. Najwyżej pożałuję i będę uciekała także przed Tobą szukając nowego mieszkanka. - Oświadczyłam uśmiechając się łagodnie, a nawet jednocześnie wysunęłam koniuszek swego języka wsuwając go między swe malinowe wargi. Zaczepna mina musiała mieć swoją obecność.
-Masz rację. Jeśli już.. to będziemy mówić jak będzie to konieczne. A... powracając jeszcze do tych bliźniąt. Sprawdzałeś może już czy wciąż mieszkają tu gdzie wcześniej? -
Wsunęłam jedną z dłoni w swoje włosy delikatnie je przeczesując. Nie odrywałam śmiejących się oczu od swego intrygującego rozmówcy. Zwróciłam uwagę, że miałam jakąś tendencję do spotykania zwykle lunatyków. Może i dlatego też miałam niejaką słabość do nich? Po prostu najbardziej wzbudzali moje zaufanie, chociaż.. należeli do istot bardzo tajemniczych.