To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Dyniowe Miasteczko - Stara Kolej - Stacja Dynia - Peron Dyniowy

Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 16:29

Będąc tak blisko owej drobnej istotki, Kazame mógł przyjrzeć się jej dokładniej. Twarz miała okrągłą, z deka przypominającą porcelanę. Okalały ją marchewkowe, puszyste loki. Nos, lekko zadarty do góry, nadawał jej odrobinę buńczucznego, aczkolwiek również i zabawnego wyglądu. Ogromne, zielone oczy lustrowały z zainteresowaniem wszystko dokoła. Dziewczynka wydawała się być w jego wieku, jednak on nie wyglądał aż tak infantylnie. Jeśli w ogóle.
Podziękowanie skwitował szerszym uśmiechem, nic nie mówiąc. Nigdy nie rozumiał, czemu odpowiada się 'nie ma za co'. Jeśli ktoś wyraża wdzięczność, zawsze ma do tego powód, choćby nikły. A jednak dziwnym zdałoby się odpowiedzenie 'jest za co'.
Gdy rudzielec zadał mu pytanie, uniósł głowę nieznacznie do góry, ukazując mu jednak żółte, ponure oczy. W świecie ludzi zapewne tłumaczyłoby się je żółtaczką, jednak u niego była to cecha wrodzona. Choć w sumie i tego nie mógł być pewien - czy on w ogóle miał jakąś rodzinę? W końcu prawdopodobnie był tylko wymysłem jakiejś wariatki, któremu cudem udało się uciec ze snu.
- Powiedzmy, że tak - syknął przekrzywiając głowę. Czy Leticia go polubi? Mało prawdopodobne. Do tej pory tylko jedna osoba poczuła do niego sympatię i Kazame przewidywał, że pozostanie tak na dłużej, jeśli nie na zawsze. Kogoś takiego jak on nie dało się naprawdę polubić.
- Wysiadłaś nie tu, gdzie trzeba, powiadasz? - mruknął pod nosem, po czym ruszył z miejsca okrążając istotkę dookoła. Krążył tak przez chwilę, aż w końcu zatrzymał się za nią i, wyjmując powoli rękę z kieszeni bluzy oparł swą głowę na jej ramieniu. Jego rogi lekko dotknęły puszystych włosów dzierlatki. W końcu palcami zakończonymi ostrymi, dawno nieobcinanymi pazurami, zaczął wodzić po jej ramieniu, tuż obok swojej twarzy.
- W tym miejscu już od dawna nie jeżdżą pociągi - rzekł niskim, podejrzliwym tonem, przyciskając pazury mocniej, co zapewne odrobinę zabolało dziewczynę. Zaśmiał się przy tym, jakby był jakimś szaleńcem. A może i nim był?
- Hmm? - wymruczał, robiąc przy tym minę zbitego pieska. Kaptur zdążył już spaść mu z głowy, ukazując dziewczynie całą twarz Kazame. Chłopak wiedział, że nie wypadało się tak zachowywać przy 'damie'. Lecz jego nie obchodziło co wypadało, a co nie. Było mu to obojętne, ba, pewnie nawet nie wiedział. Dlatego, choć ów istotka nic mu nie zrobiła, zachowywał się tak, jak się zachowywał.

Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 17:33

W jednej ze swych szczupłych rączek trzymała kapelusz. Zaczęła na nim kurczowo zaciskać swoje paluszki, kiedy owa istota zbliżyła się do dziewczynki.
Odnośnie "lubności' ruda miała charakterystyczny gust. Lubiła wszystko co było dziwne. To budziło tak jakby w niej taka adrenalinę. Początkowo strach, szybciej biło jej małe serduszko i wzrastały emocje, to jej się najwyraźniej bardzo podobało.
Kiedy owe stworzenie było już tak blisko mojej bohaterki ta, odwróciła głowę w jego stronę i widząc jego żółte duże oczy zamknęła swoje szybko i mocno. Czyżby się wystraszyła? Bardzo możliwe. Po chwili coś ją tknęło i otwarła swoje wbijając twardo swoje spojrzenie w jego `groźne` tęczówki. Nie zamierzała ukazywać strachu, choć powoli zaczynała być mu bardzo podatna.
Drgnęła czując jego pazury na swoim ramieniu i w tym momencie mruknęła coś niewyraźnie pod swoim zadartym nosku i uniosła dyskretnie lewą nóżkę ku górze, nadepnęła nią silnie na stopę Kazame. Tak, Leticia już się bała i nie umiała tego kryć, nie teraz kiedy on pozwalał sobie na tak wiele.
Choć kiedy ją dotykał towarzyszyły jej dziwne uczucia. Chociaż później zacznie się nad tym zastanawiać. Odsunęła się i wysunęła swój wskazujący paluszek przytrzymując go tuz przy twarzy rozmówcy.
-Żartujesz prawda? Jeżdżą tu pociągi.. - Zaczynała się obawiać najgorszego. Nie wróci dziś do domu. Serce jej przyspieszyło swoje bicie, które było wyraźnie głośne i niespokojne. Jeśli towarzysz miał wyostrzony słuch mógł to usłyszeć.
- I nie zbliżaj się do mnie, zakazuję Ci robić mi jakąkolwiek krzywdę! - Oznajmiła pewna siebie i pomachała mu wskazującym palcem przed oczyma robiąc nim znane " NUNU". Prawdopodobnie znajdowała się w niebezpiecznej sytuacji, co potoczy się dalej?
Miała cichą nadzieje,że owa istota nie okaże się perfidnym wrogiem, przeciwnikiem , z którym zaraz miałaby walczyć. Była zmęczona podróżą, jechała jakieś 5h, a to jak na dziewczynkę naprawdę dużo. Zdecydowanie bardziej wolałaby siedzieć w swoim ogrodzie i podlewać ulubione kwiaty, które swoją wonią uszczęśliwiały panienkę.

Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 17:55

Gdy dziewczynka odsunęła się od niego i wskazała na niego palcem, chłopak nie był ani odrobinę zdziwiony. Już po samym jej wyglądzie można było stwierdzić, że raczej nie będzie na tyle głupia, by stać przy nim jak słup. Choć czy również nie było głupim okazywanie mu strachu? Kazame wyjątkowo lubił takowy wykorzystywać…
- Nie ładnie tak pokazywać palcem – mina zbitego pieska dalej tkwiła na twarzy czarnowłosego. Ten, pokręcił jakby zawiedziony głową. – Szczególnie na swojego rozmówcę. Mamusia cię nie nauczyła?
Chłopak gwałtownie złapał nadgarstek rudzielca i opuścił jego rękę w dół. Swoją drogą, pewnie wzięła go za jakiegoś gwałciciela. W sumie nie można się było temu dziwić, skoro po wymianie kilku zdań już wodził po niej swoimi pazurami, a jego głowa tkwiła na jej ramieniu. Nic nowego.
- Może kiedyś jeździły... - rzekł spokojnie, po czym nagle przekrzywił głowę i przybliżył swoją twarz do twarzy rozmówczyni, wykrzywiając usta w szyderczym uśmiechu. – Teraz już nie. Naprawdę nie widać?
Wskazał rękami dokoła, jakby chcąc upewnić ów drobną istotkę w swojej racji. Szczerze mówiąc, dawno się tak nie bawił. Nie musiał przemieniać się w jakąś cholerną makabrę, aby kogoś przestraszyć. Sam w sobie był potworem. Nic nie mogło tego zmienić. Z człowieka nie było w nim nic. Nigdy nie było i nigdy nie będzie. Słysząc słowa dziewczynki roześmiał się głośno, nie ukrywając pogardy dla niej.
- A co mi zrobisz? – szepnął przybliżając się do niej. Łamiąc ów zakaz chciał tylko jeszcze bardziej ją wkurzyć. W pewien tajemniczy sposób żywił się negatywnymi emocjami. Nie tak jak inne istoty dosłownie. W jego przypadku było to raczej psychiczne żywienie się strachem, bólem, nienawiścią. Chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego.
- Skręcisz kark, połamiesz kości? – syknął. – A może zjesz na obiadek, hmm?

Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 18:28

Nie mogła znieść jego pewności siebie i tego jak bardzo bawił się strasząc ją. To nie było śmieszne już ani trochę, naprawdę zaczynała się go bać. Postanowiła wziąć się w garść. Wiedziała,że w razie obrony będzie wiedziała jak ma się zachować. Oby tylko wcale nie zaszła taka potrzeba, tzn byłoby to na pewno przyjemniejsze i lepsze dla dziewczynki. Nie lubiła ukazywać niczego co jest złe, ale przy tej osobie najwyraźniej będzie musiała. Zmarszczyła czoło niezadowolenie i prychnęła w jego stronę z pogardą. Choć kiedy wspomniał o jej matce, rudzielcowi zrobiło się w środku piekielnie przykro. Nie lubiła wracać do rodziny wspomnieniami ,a już ie kiedy przez kogoś bo jej o tym przypominał. To nie był łatwy temat dla niej, o nie. Nigdy nie odnalazła swojej mamy i nigdy nie wiedziała co tak naprawdę się z nią stało. Bolało ją to ,że mimo poszukiwań do tej pory jej nie odnalazła. Kiedy czarnowłosy przypomniał małej ,że pociągi tutaj wcale nie jeżdżą i kiedy zasugerował jej by się rozejrzała zrobiła to. I z przejęciem zaczęła się zastanawiać jak i kiedy powróci do domu, chyba nie pozostaje jej nic innego jak wędrować w swoim kierunku piechotą.
-No cóż, jak widać dziś mam wystarczającego pecha . - Oznajmiła udając wcale nie przejętą, choć po jej głowie latało tysiąc myśli jak dostanie się teraz do swojego domu i co stanie się z ogródkiem jeśli dziś go nie podleje. Przypomniała sobie jednak ,że na całe szczęście dała im tzw "witaminy" i powinny przetrwać.
-A tak poważnie potworku , wiesz może czy na pewno nic tu nie przejeżdża? A jeśli nie tu to w okolicy? Jakimś cudem musiałam się tu znaleźć prawda?! wysiadłam na tym peronie więc tu stoję i jestem! - Podniosła głos podirytowana. Że jeszcze śmiał ją wkurzać bardziej, co za istota.
-I nie ! Nie połamię Ci kości, nie zjem na żaden obiad ! Ale jedyne co mogę zrobić to zacząć piszczeć tak by popękały Ci bębenki albo..alboo - Zaczęła się chwilowo jąkać.
-Albo...albo zacznę pluć! - Jej słowa zapewne brzmiały śmiesznie, ale były doprawdy szczere, a jeśli naprawdę będzie chciał jej wyrządzić krzywdę będzie zmuszona zrobić co innego,
- Swoją drogą Ciebie los bardziej skrzywdził, widzę ,że nabazgrał Ci niezłe szlaczki na twarzy - Bąknęła złośliwie choć w głębi duszy te malowidła nawet jej przypadły do gustu. Aaaaa robi się z niej dobra kłamczucha. tak trzymaj mała!

Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 18:56

Oh tak, jego pewność siebie mogła być wkurzająca. Mało kto miał ego tak wielkie jak on. Nic więc dziwnego, że ludzie nieraz tak prędko zniechęcali się do niego.
Gdyby Kazame wiedział, że trafił w czuły punkt dziewczynki, zdecydowanie byłby z siebie jeszcze bardziej dumny. Jednak nie czytał rudzielcowi w myślach, toteż jego zadowolenie stało w tym samym punkcie, co wcześniej.
- To prawda, rzadko kiedy spotyka się kogoś takiego jak ja. – mruknął pod nosem. Oh tak, czarnowłosy był ogromnym wrzodem na tyłku i zdecydowanie zdawał sobie z tego sprawę.
- Cóż, istnieje takowa możliwość… - zaczął powoli. – Ale to prawdopodobnie by znaczyło, że jesteś martwa.
Zaśmiał się po raz kolejny, słysząc już któryś z kolei bezsensowny komentarz rudzielca. Ta mała istotka naprawdę nie wiedziała jak kogoś przestraszyć, skoro rzucała takimi tekstami. Kazame skwitował jednak ostrzeżenie przed pluciem milczeniem, a odezwał się dopiero, kiedy dzierlatka postanowiła pożartować sobie z jego wyglądu. Jakież to poniżające. Aż chciało się zapytać, czy rudy aby przypadkiem nie wyszedł już z mody.
- Tak się składa, że nie mam przeszłości – syknął, udając, iż go to uraziło. – Co oznacza, że los w żadnym wypadku mnie nie skrzywdził.
Kazame zamyślił się na chwilę, po czym pochylił sięna dziewczynką.
- Słyszałaś może kiedyś o Sennych Zjawach?

Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 19:41

Póki co nie zamierzała dyskutować tylko chciała dowiedzieć się jak może jak najszybciej wrócić do domu.
-Chwila. Imię mi swoje podaj to raz , bo nawet nie wiem z kim rozmawiam..- Kiedy jednak chłopak wspomniał o sennych zjawach na ciele rudowłosej pojawiły się ciarki, które przeszyły jej ciało.
-Chcesz mi powiedzieć,że śnie na stojąco? Nienienie, nie wmówisz mi żadnych bzdur, nie ma takiej możliwości. - Próbowała sobie zdać sprawę z tego co się dzieje, ale póki co chyba starała się tak naprawdę od tego uciekać.
-Przepraszam... jak to martwa? - Wytrzeszczyła oczy przyglądając się rozmówcy. Ułożyła dłonie na biodrach i wbiła oczy w ową postać i stała jak słup. W tej chwili była gotowa ignorować to jak do niej przemawiał. Chciała tylko od niego wyłudzić jak może się stąd wydostać.
Postawiła kilka kroków przed siebie i idąc tak obejrzała się za daną osobą. Jakby chciała by za nią szedł i chciała zaobserwować jak się porusza jak się zachowuje. Czy faktycznie jej się śnił? Czy może tylko ponownie chce ja denerwować? Czy faktycznie mogłaby nie żyć? Nie, nie może być jakakolwiek taka zła opcja, nie wierzyła w to,ani troche..
Po dłuższej chwili namysłu doszła do wniosku,że to jest raczej niemożliwe.
-Zresztą jakbym miała być martwa to pomyśl miał byś zbyt nudnawo. Jestem specyficzna, ale wytrzymasz i przynajmniej będziesz miał kolorowo. Zastanów się. - Czyżby uwierzyła i próbowała się ratować? Raczej nie, ale chciała przekonać się do czego ewentualnie zdolny jest owy towarzysz, który wydawał się być niebezpieczny , bez żadnego ale.
Oglądała się co chwilę za nim odwracając swoją krągłą , porcelanową buźkę. Spojrzeniem wychwytywała każdy jego krok. Upewniała się czy czasem oby na pewno nie śni..

Anonymous - 7 Kwiecień 2012, 14:06

- Kazame – odpowiedział, po czym splunął na tory. Zaobserwował tę czynność u ludzkich osobników, którzy najwyraźniej lubili trochę 'poszpanować'. Tak, jak i on.
- Albo Shirashimi. Jak wolisz – wzruszył ramionami, jakby chcąc pokazać rudzielcowi, że nie interesuje go, jak się będzie do niego zwracał. Byle by go nie ignorowała.
Chłopak schował ręce z powrotem do kieszeni. Komentarz dziewczyny utwierdził go w przekonaniu, że nie ma bladego pojęcia o istnieniu takowej rasy. Zaczął kiwać się z prawej nogi na lewą, a ten sam, parszywy uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Niekoniecznie. Wyobraź sobie, że to nie ty znajdujesz się w świecie istot sennych, lecz one w twoim – powiedział, spoglądając jej w oczy. Gestykulował przy tym, jak rzadko. – Rozumiesz?
W tej samej chwili wiatr na peronie zaczął wiać mocniej, tym samym zrywając z drewnianej belki nieopodal stary rozkład jazdy. Chłopak powoli podszedł do zniszczonego kawałka papieru i uniósł go do góry. Przeczytał go po cichu, po czym zachichotał pod nosem i wręczył, a raczej wcisnął świstek swej rudej rozmówczyni.
- To jest odpowiedź na Twoje pytanie – zaczął spokojnie, po czym przeczesał palcami włosy. - Żaden pociąg, prócz tego na tym przedawnionym rozkładzie, nie jeździ tędy już od dawna. A, jak głosi kolejna durna legenda, która jest prawdopodobnie wymysłem jakiejś wariatki, kto do niego wsiądzie nigdy nie wróci. Ale ty jakoś wróciłaś, choć nie widziałem nawet żadnego pociągu.
Mówiąc to, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wyjął z niej jednego 'mordercę'. Na jego końcu położył dłoń, skupił się i chwilę później ten już jarzył się czerwonym płomieniem. Kazame zaciągnął się porządnie i wypuścił dym z ust. Tak dochodząc do wniosku, smak papierosów nie był aż taki zły. Co prawda z początku trochę go odrzucał, ale cóż, upodobania z czasem się zmieniają.
- Toteż źle mnie zrozumiałaś. Nie groziłem ci, choć mogę zacząć – syknął, a kącik jego ust nieznacznie uniósł się do góry. - Jednak z reguły wolę przechodzić od razu do czynów.

Anonymous - 7 Kwiecień 2012, 15:19

Drobna popatrzyła na niego swoimi szklistymi oczami i wypuściła z rąk kapelusz, który uznała za rzec zbędną w tej chwili. I nie wiadomo czemu obwiniała właśnie ten przedmiot za to ,że dziś miała takiego pecha. Nie zwracała uwagę na pogodę ,ani zbieg okoliczności ,w którym się znajdowała. Bez żadnego wypowiedzianego słowa z jej małych usteczek.
Jej dłonie zwisały bezsilnie wzdłuż jej ciała. Siadła na środku peronu i spuściła głowę. w Tej chwili była przygnębiona. Gdyby wiedziała jak teraz się stąd wydostać.. Ten dzień był naprawdę podły. Zawiedziona swoją orientacją w terenie wygodnie skrzyżowała nogi i podpierając się dłońmi o zimny beton odchyliła głowę do tylu. Twarz skierowała w stronę nieba jakby liczyła,że zaraz mimo dzisiejszego fatum wyjdzie słońce i pogoni złą energię. Niestety tak się nie stało. Czuła jak wiatr bawi się jej włosami, niesforne loki dawały mu się ponieść. Ruda bez patrzenia się na towarzysza powtórzyła na głos:
-Kazame, w porządku. Powinnam zapamiętać. - Nie zamierzała się przedstawiać, jak będzie się upominał to zdradzi mu swoje imię, póki co nie widziała takiej potrzeby. Jeszcze zakoduje i zacznie jej grozić bądź zechce wyrządzić jej krzywdę. Kto wie ,może nie spodobało by mu się tylko jej imię i już by ją gnębił.
Zdając sobie sprawę z tego,że na rozkładzie, który jej pokazał pociąg, w który miałaby wsiąść miałby przyjechać jutro bądź kilka dni później zrozpaczona przegryzła policzek od środka.
-A zatem nie pozostaje mi nic innego jak podróż w tych okolicach by odnaleźć jakiś ratunek, którym bym się dostała do siebie? Tutaj musiałabym prawdopodobnie czekać wieczność - Oznajmiła cicho marudnym głosem. Wytrwać w taki ponury dzień tutaj? Na jakimś starym peronie, na którym nie było żadnej żywej duszy prócz Rudej i czarnowłosego chłopaka.
Była zagubiona. Otworzyła oczy i ulokowała wzrok na Kazame.
-Tylko nie rób mi krzywdy. Prędzej spróbuj znaleźć inne korzyści powiązane ze mną.
- Dodała dość chłodnym tonem. Powoli udawanie obojętności przychodziło jej tak łatwo, a może po prostu to wszystko teraz nie miało dla niej większego znaczenia skoro podróż do domu zapowiadała się tak długo. Wiedziała ile czeka ją pracy przy ogrodzie kiedy tylko wróci i bardzo już za tym tęskniła. Szczególnie za tą bordową nocą gdzie księżyc był zupełnie inny, wyglądał inaczej niż gdziekolwiek indziej, jak czytała w księgach. Być może teraz tutaj spędzi noc i zobaczy tutejszy księżyc , który był opisany w jednej z grubych ksiąg.

Anonymous - 8 Kwiecień 2012, 12:08

Kazame dalej stał w miejscu, pozostając w bezruchu. Z nieba zaczęły spadać małe kropelki deszczu. Niebo w jednej chwili stało się jeszcze bardziej zachmurzone, jeszcze bardziej ponure i mroczne niż przedtem. Chłopak odrzucił głowę do tyłu, pozwalając, by deszcz powoli po nim spływał. W końcu wystawił język, łapiąc na niego wodę. O dziwo, ta miała smak krwi. A może tylko mu się tak wydawało? Mimo wszystko nie przeszkadzało mu to, ba, nawet mu to odpowiadało.
- A ty... - szepnął, kierując swoją uwagę na rudowłosą dziewczynkę, w jednej chwili stając się spokojniejszy. - Jak cię zwą?
Chłopak przyglądał się rozmówczyni uważnie, przekrzywiając głowę to na lewo, to na prawo, jak ktoś nie do końca zdrowy na umyśle. Choć na chwilę parszywy uśmiech zniknął z jego twarzy, po jakimś czasie znów na niej zawitał. Tym razem jednak rudzielec mógł zobaczyć rządek jego białych zębów. 'Tutaj musiałabym prawdopodobnie czekać wieczność...'
- Proszę cię, jesteśmy w Dyniowym Miasteczku! - zachichotał. - Tu trudniej jest się dostać, niż stąd uciec!
Kazame właściwie nie wiedział, czemu to mówi. W końcu chciał jeszcze chwilę popatrzyć na taką zagubioną, drobną istotkę. Wolał ją taką, niż zadziorną, grożącą mu pluciem. Jakby mogła mu zrobić krzywdę. Jakby mogła się ze mną równać...
W tej samej głośniczek wiszący na jednym ze słupów rozbrzmiał mechanicznymi słowami: “Tu st-t-tacja D-dynia, tu-u stacja Dy-ynia. P-poci-ą-ąg osobowy nr 96 zjawi się-ę na P-peronie D-dyniowym z-za p-pół g-godziny.”.
- Co do chol... - zaczął Kazame, jednak przerwał mu świst nadjeżdżającego pociągu. Jego źrenice natychmiastowo zrobiły się jak u kota, zaś usta chłopaka wykrzywiły się w niezadowoleniu. Nagle czarnowłosy wybuchł chorym, nieopanowanym śmiechem. Jego towarzyszka nie wydawała się jednak tak rozśmieszona całą akcją, jak on.

Anonymous - 8 Kwiecień 2012, 12:24

Mała nie mogła wcale zrozumieć z czego on się tak śmieje. Zmarszczyła swój zadary nos niezadowolenie i mruknęła zaraz coś do siebie. Nie podobało jej się to ,że ta pogoda teraz zrobiła się na tyle paskudna,że i jej stawało się zimno, a jak to było możliwe sama nie mogła tego pojąć. Wszystko odkąd tu się znalazło był conajmniej dziwne i inne. Nie mogła tego zrozumieć. Zdenerwowana całą sytuacją podkuliła swoje nogi pod brodę i objęła kolana rękoma. Wcześniej jeszcze sięgneła po kapelusz i mocno wcisnęła go na głowę. Po co on jej był? A no po to by nie musiała patrzeć na tego złośliwca, który zdawałoby się chce ją zdenerwować na każdym kroku. Gryzła nerwowo swoją dolną wargę już kombinując jak ewentualnie mogłaby się stąd wydostać. Towarzysz był podły, sprawiał,że rudej robił się potwornie smutno.
-Jak mnie zwą? Ogrodniczka. - Odpowiedziała cichym głosem jakby wcale nie chciała by rozmówca usłyszał jej imię.
Z drugiej strony najchętniej wzięłaby go w ramki i powiesiła u siebie w domku na ścianie, albo na werandzie , w końcu tam najwięcej spędzała swojego czasu, a właściwie w pobliżu, bo przecież w ogrodzie,a wyjście z werandy kierowało się właśnie na ogród.
Umieściła by go tam bo jego wyraz twarzy był niesamowity. Wymalowane były na nim dziwne emocje, ba w dodatku ten makijaż sprawiał ,że ta istota była dla rudzielca niezwykła,a ona to lubiła chcąc nie chcąc.
Bursztynek wpatrywała się w ciemność , która została utworzona poprzez złączenie jej kolan. Uparcie nie podnosiła głowy. Słysząc,że pociąg 96 będzie za pół godziny uśmiechnęła się tylko do siebie tak triumfalnie. A jednak coś jeszcze dziś jeździ. To może jej 77 znów tędy przejedzie. Miała wielką nadzieję.
-A no i dokończ proszę "co to chol"? - Wymamrotała ze swoich ust niechlujnie jak na nią przystało , o dziwo też tak potrafiła.

Anonymous - 8 Kwiecień 2012, 13:02

Szczerze? Chłopaka najbardziej śmieszyło to, że wszystkie jego ofiary dawały się nabrać. Wszystkie myślały, że chce im zrobić krzywdę. Otóż on tylko je straszył. Jak już to wcześniej uwzględniałam, psychicznie żywił się negatywnymi emocjami. Może nie aż tak bardzo, jak wtedy, kiedy tkwił w Świecie Snów, aczkolwiek tutaj działało to podobnie. Tylko może... 'smakowało' to gorzej.
- Ogrodniczka? - zachichotał po raz kolejny pod nosem. - To jest Twoje imię?
Owa dziewczynka chyba myliła imię z pseudonimem, a tu różnica była duża.
Cóż, Kazame oprawiony w ramki zapewne nie wyglądałby już tak uroczo. Jak na złość, robiłby wszystko, by nie wyglądać tak samo fascynująco jak przedtem. Poza tym to nie był makijaż, a fe! Do zapamiętania!
- Jakbyś nie wiedziała, co chciałem powiedzieć – wywrócił oczami, co wyglądało dość dziwnie ze względu na jego kocie źrenice.
Dziewczyna, najwyraźniej ucieszona, nie słuchała uważnie jego opowieści. Cóż, w sumie mało prawdopodobne, że coś tu jeździło.
- Wiesz, czemu 'co do cholery'? - zapytał z triumfalnym uśmiechem na twarzy, wpatrując się w dziewczynę zmrużonymi oczami. - Zakładam, że nie. A wystarczyło chwilę słuchać!
Chłopak przeciągnął się, po czym schował ręce w kieszenie i odwrócił się do dziewczyny plecami. Ruszył powolnym krokiem przed siebie. Nie oczekiwał, że dziewczyna za nim pójdzie. Wręcz miał nadzieję, że zostawi go w spokoju. I nie obchodziło go, że jeżeli z nim nie pójdzie, to albo zostanie tu na zawsze, czekając na pociąg, który nigdy nie przyjedzie; albo w siądzie do pociągu-widmo i nigdy nie wróci. Doprawdy, było mu to obojętne.
- Jak ja nienawidzę takich infantylnych bachorów... - mruczał pod nosem, wyraźnie niezadowolony.

Anonymous - 8 Kwiecień 2012, 13:18

- Ej Ty! Poczekaj! - Chcąc go jeszcze bardziej wkurzyć, udała,że nie pamięta jego imienia. Podniosła się szybko z ziemi i ruszyła truchtem za chłopakiem posiadającym kocie oczy.
-Jeśli myślisz,że mnie tu tak zostawisz samą to się grubo mylisz! - Pociągnęła go za fragment jego bluzy, którą bawił się uparcie także wiatr. Rudzielec naburmuszona wielce trzymała zawzięcie skrawek jego ubrania i nie przestawała iść za nim.
-A dokąd idziemy? Na mój odpowiedni pociąg? No powiedz,że tak no powiedz too - Zamarudziła i uśmiechnęła się promiennie, w ogóle nie adekwatnie do pogody. Ani trochę. On lubił się z nią drażnić i ona z nim też. Co lepsza w końcu znalazła sobie towarzystwo, czyż to nie piękne? Kazame miał pecha trafiając na nią, ona go zamęczy! A przynajmniej buzia jej się ie będzie chciała zamykać. Była ciekawa gdzie ją zaprowadzi, a w zasadzie jaki teraz ma cel, gdzie teraz zamierza się udać i wcale nie interesowało ją to co sobie o niej pomyśli, i czy też ją zwyzywa czy na nią pokrzyczy, ona w tej chwili była w stanie to znieść. Ta pogoda i dzisiejsze fatum naprawdę z niczym się nie równało.
-A wiesz? Fajne masz te oczy, od urodzenia takie masz? W ogóle jak ty się tu znalazłeś? Wyklułeś się z brzucha? tak jak ja? - Oho , zaczęło się. Gadulskie korzenie zaczęły dawać się we znaki. Tuptała za nim dumna z siebie,że jest w stanie iść obok niego choć potrafi straszyć..
Wolała nie wracać pamięcią to tego jak jego pazury wylądowały na jej ramieniu,chwilowo wolała nawet nie przypominać sobie co to są ciary na plecach. Brrr. Jedno było pewne, już się przykleiła i się nie odklei.
- I nie śmiej się. Na imię tak naprawdę to mam Leticia. - Oznajmiła swoim milutkim głosem, który dla kogoś mógł być na tyle słodki,że aż niezwykle urodziwy, ale najwidoczniej towarzysz Letici na taki głos zapewne miał uczulenie..a szkoda.

Noritoshi - 26 Marzec 2014, 18:24

Noritoshi przyleciał nad opuszczony dworzec kolejowy. Nie wiedział, że ejst opuszcozny - jak był tutaj jakiś czas temu, to zdawało mu się, że wciąż funkcjonuje, ale pewnie coś sobie pomylił... W każdym razie przechodził się zatartym piętnem czasu brukiem po peronie, rozglądając się wokoło i szukając jakiejkolwiek żywej duszy. Miał chrapkę na zjedzenie emocji jakiegoś delikwenta siejącego rozpierduchę, ale było tu cimno jak... no, wiecie.
Doszedł go szurgot z jednego z zakamarków. Gdy tam zaszedł, ujrzał ćpającego ładną kreskę ze spróchniałej deski ławki na której siedział. Lufkę to nie miał zbyt dobrą i dałby z dobroci mu lepszą, ale nie miał przy sobie takiego sprzętu.
- Straszymy, bo mi się chce jak kiedyś dziewicy! - Burknął do niego, ofiarując mu w spojrzeniu swoje w pół przezroczyste ciało.
- Kurna! Weź se... ładuj baterie gdzie indziej, to moja ławka! - Rzucił mu mięsem by sobie poszedł, nawet nie odwracając się ku niemu.
Noritoshi się zasmucił, bo nie chciał popatrzeć ani z kim rozmawia. A czuł się teraz taki piękny.
- Ćpun ***... - Nie szczędził mu wulgaryzmów. Był już w takim stanie, że byle co go radowało.
W końcu nie wytrzymał ze swojego głodu. Podszedł do niego bliżej i jak mu gwizdnął tępą stroną swojej katany, tak zgiął się w pół z bólu ramion w które mu walnął.
Wulgaryzmy wylały się z ust ćpuna, jakby właśnie wydmuchał je wraz z płucami. Ale to Noritoshiego nie zadowalało. Więc przydzwonił mu raz jeszcze, tym razem tnąc mu głowę. Poleciała kilka metrów dalej i rozmazała się o ścianę. Tynk się posypał, tynk który już ledwo się tych ścian trzymał.
Cuchnęło krwią, a jemu się zrobiło lepiej.
Swoją drogą... to jego druga śmiertelna ofiara, a pierwsza której jest świadom.
Ruszył na drugi koniec peronu. Czuł się trochę lepiej, choć głównie za sprawą adrenaliny niźli zjedzenia emocji.

Anastasia - 26 Marzec 2014, 20:40

Kiedy odległość od ziemi była wystarczająco bliska, obróciła się w powietrzu, jak przewidziała lądując na czterech łapach. Źle jednak zdawało jej się, że obejdzie się bez żadnego uszczerbku - dorobiła się zwichniętej kostki i kilku odrapań na dłoniach. Cóż, nie było czym się przejmować, wszak jej naturalna, a może i nadnaturalna regeneracja w mig się z tym upora. Teraz postanowiła nieco rozejrzeć się po Dyniowym Miasteczku. Nigdy nie miała okazji się tu zjawić, więc kiedy została sama nadarzyła się ku temu idealna okazja. Widziała jak Noritoshi odleciał gdzieś w dal, czy jeszcze się spotkają? Nie znała tej odpowiedzi, w końcu chciała jedynie, by odprowadził ją do miasta, byli chyba kwita.
Okolica była zdecydowanie przytulniejsza niż ta, z której właśnie się wyrwała. Po uliczkach przewijali się ludzie, o ile w ogóle nimi byli, zajęci rozmowami. Ona nie czuła się nieswojo w swojej samotności. Z uśmiechem na twarzy podziwiała dziwaczne dyniowe budynki, całą sobą chłonęła panującą tu atmosferę. Niby coś z grozy, a jednak mającej w sobie nutkę uroku. Zdecydowanie miała nadzieję się tu jeszcze pojawić. Było tyle miejsc, sklepów, barów, które musiała odwiedzić, a jedna wizyta to stanowczo za mało.
I tym razem los ci tak chciał - a może i to jej nieświadomy nawyk - że podczas swojego spaceru zaszła do okolicy, z której nie potrafiła znaleźć drogi powrotnej. Już trzeci raz mijała ten sam budynek stacji. Zrezygnowana zatrzymała się obok niego, tym razem nie licząc na cudowne wybawienie. Zapewne po chwili ruszyłaby w dalszą drogę z nadzieją odnalezienia się, gdyby nie dobiegające z wnętrza krzyki, przeplatane słabo dla niej dosłyszalnym obcym, a zarazem jakby znajomym głosem.
Głupia, no po prostu głupia! Skierowała się wgłąb, wiedziona wrzaskami. Uciekaj szeptał głosik w jej głowie, a ona uparcie go ignorowała, choć sama nie wiedziała dlaczego. Było w tym coś z ciekawości, a i zarazem, nie pasującej do jej charakteru, ekscytacji strachem. Całe szczęście, że w tych ciemnościach ledwo co mogła dostrzec obskurność tego miejsca, lecz ten odrzucający zapach nachalnie pchał się do jej nozdrzy. Zatrzymała się w miejscu, czując jak stąpa właśnie po czymś mokrym, jakby niewielkiej kałuży. Cóż, obrzydliwość tego peronu w pełni do niej dotarła. Jednak dopiero kiedy na ułamek sekundy chmury okrywające niebo rozeszły się dostrzegła leżącą przed nią głowę jakiegoś mężczyzny, a w niedalekiej odległości resztę ciała. Przerażona chciała jak najprędzej ruszyć do wyjścia, uciec jak najdalej się dało, byle nie musieć więcej na to patrzeć. Chciała... Lecz nie było jej to dane. Zbyt lekkomyślnie wkroczyła na ten teren, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Ktoś, kto zaszedł ją do tyłu, mocno ścisnął, dłonią zakrywając usta, tak że ta nie zdążyła nawet krzyknąć. Tak jak i nagle się pojawił, tak nagle zaczął ciągnąć ją w stronę budynku. Jej drobne ciało nie było w stanie się dobrze bronić przed postawnym, jak się zdawało po gardłowym śmiechu, mężczyzną. Szarpała się ile tylko miała siły, lecz na nic się to nie zdawało. Obleśny głos, który wypowiadał słowa, taik bardzo nie chciane przez nią być słyszane. Obleśny dotyk, który okrywał coraz większe ilości jej ciała.
Tak bardzo żałowała, że właśnie dziś zachciało jej się tego spaceru. Chciała uciec od tego, zapomnieć, wrócić do domu. Domu, którego nie posiadała. Strumienie gorzkich łez polały się po jej polikach, bo nie miała już nadziei na cud.

Noritoshi - 27 Marzec 2014, 19:05

Adrenalina wraz z sercem tętniła w jego organizmie, dyktowała następne kroki i pozwalała oddychać pełnią płuc. Zaczął się zastanawiać nad Hebi - jej położeniem, czy już to koniec ich dzisiejszego wieczoru i czy czasem nie jest nadal na tyle głodny, by chcieć się nią posilić.
Stwierdził jednak, że nie może o tym zbyt bardzo rozmyślać, bo mu się zacznie zbierać na nią ochota. Zajął się czytaniem rozkładówki i wyczytał z niej, że pociąg powinien za jakieś pół godziny an stację przybyć. Linia nr 96...
Zatrzymał się, słysząc jakieś odgłosy z miejsca z którego szedł. Nie potrafił dojrzeć co tam się dzieje, a dzieliło go z jakieś dwieście metrów, trochę filarów, zakamarków... No i oczywiście mgła. Tak, wieczorna mgła nadeszła nad dyniowe miasteczko, a przynajmniej nad dworzec kolejowy. Zaraz, chyba była już wcześniej, tylko teraz zrobiła się bardziej gęsta. Ale do konsystencji mleka jeszcze jej trochę brakowało.
Usłyszał krzyk i poczuł rasowe podniecenie, bowiem krzyk zazwyczaj oznaczał czyjąś rozrywkę (zwykle tego, który milczał), a tego potrzebował.
Przyśpieszył kroku, jednakże nie tracił czujności. Wizja nakarmienia się kazała mu przyśpieszyć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group