To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Wysepka z chatką

Rello - 28 Wrzesień 2015, 17:10

Magia, jak na razie jej istnienie nie figurowało w aktualnym stanie mojej pamięci, o ironia a przecież jak najbardziej można było mnie za magiczną istotę uznać. Teraz jednak zostało mi zmagać się ze światem, jako zwykła dziewczyna w każdym razie na razie. Ufałam słowom Anastazji i liczyłam, że z powracającym wspomnieniami i moja fizyczność powróci do lepszej kondycji. Co więcej doszłam do wniosku, że tak się zamartwiając i stresując jeszcze bardziej sobie szkodzę a przecież teraz nic nie było ode mnie zależne, pozostało czekanie. Teraz mogłam już skupić się na penetrowaniu wnętrza chatki, choć brak światła szybko dał mi do zrozumienia, że nie będzie to możliwym. Instynktownie zaczęłam przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu jakiegokolwiek źródła światła. Po chwili poszukiwań udało mi się znaleźć w kieszeni telefon komórkowy, niestety był to jeden z gorszych modeli, więc z niewielkiego ekranu biło tylko nikłe światło, ale lepsze to niż nic prawda?
-Chyba właściciel zaniedbał trochę czynności takie jak sprzątanie czy renowacja… Lepiej uważać pod nogi.
Przestrzegłam koleżankę sama zaś weszłam nieco bardziej w głąb zapuszczonej chatki szukając… w sumie sama nie wiedziałam, czego. W każdym razie rozglądałam się po pomieszczeniu oświetlając sobie drogę telefonem komórkowym, pomogło mi to nie zabić się o coś co kiedyś mogło być ładnym dywanem, teraz jednak przypominało tylko starą szmatę walającą się po zakurzonej podłodze. Jednak stary dywan i brud nie był jedynym, co dało się dostrzec na podłodze, rozbite szkło puste butelki po alkoholu oraz masa niedopałków po papierosach… robiło się coraz mniej przyjemnie.
-To chyba jednak kiepskie miejsce na….
Nie skończyłam zdanie, ponieważ kiedy tylko się odwróciłam spostrzegłam parę ogromnych krwisto czerwonych oczu spoglądających w naszą stronę, oraz Anastazję zastygłą niczym marmurowa figura. Telefon wypadł mi z dłoni lądując koło stosu butelek, zesztywniałam podobnie jak i czarnowłosa, jednak z nią działo się coś niedobrego i nie wiem, czemu ale jakoś byłam w stanie to wyczuć. Dlatego przemogłam strach i ostrożnie zbliżyłam się do dziewczyny łapiąc i potrząsając ją za ramię.
-Ocknij się… Co, co to jest? Może lepiej zamknąć drzwi albo o razu uciekać póki tylko stoi i się na nas gapi ?
Zaproponowałam, mój głos był stłumiony jednak nadal słyszalny dla uszu Any.

Anastasia - 29 Wrzesień 2015, 18:21

Anastazja trwała uwięziona w obrazach prosto ze swojego własnego umysłu. Nie było możliwości, żeby ktokolwiek rzucał na nią iluzję, no chyba, że trafił się ktoś wyjątkowo paskudny, ale i na swój sposób uroczy, kto umiał zwizualizować jej najgorsze wspomnienia. Wcale nie wydałoby się dziwne, gdyby i w to miejsce przedostał się duch związany z jej domem w Krainie Luster. Musiałoby upiorowi naprawdę się nudzić, by ganiać kotkę po wszystkich światach i płatać jej takie figle. Dlatego prędzej czy później, tę opcję odrzuciła. Zdawała sobie sprawę, że sama jest winna, temu co się właśnie dzieje. Nie. Guzik prawda! Jedyną winną tutaj osobą jest sam uczynny Pan Strach, Noritoshi. Do tej pory nie pojęła, co tak naprawdę strzeliło mu do łba i chyba nigdy już nie nadejdzie ku temu okazja - ciekawe czy prędzej skutecznie zginie z jej ręki, czy może zdoła jeszcze uciec. Na rozmowy nie było miejsca.
Powarkiwaniom nie było końca, a dłonie z ramion przeniosły się na ciemne włosy, na których mocno się zacisnęły. W ten sposób próbowała zagłuszyć napływające, nie tak dawne wspomnienia. Ale na próżno się starała, każde działanie tylko pogarszało sprawę. Stwór stojący za progiem mógłby bez problemu zmieść kobietę z powierzchni ziemi, ona i tak by nie zauważyła.
Chyba punktem przełomowym było szarpnięcie Revi. Oczy opuścił obłęd, wszystko powoli wracało do normy. Przynajmniej na chwilę obecną.
- Co? O czym ty mówisz, nya? - W pierwszej chwili Hebi naprawdę nie miała pojęcia, o co chodziło. Wmawiała sobie, że zobaczone ślepia są tylko wymysłem, więc dlaczego Zjawa miałaby panikować?
Spojrzała ponownie na otwarte drzwi. Rzeczywiście, było tam. Ale jego oczy skierowane zostały w przeciwną stronę. Z nej też nadbiegały coraz donośniejsze głosy.
- Jest, tam! Widziałem którędy biegnie. Już nie ma gdzie uciec!
Istota znieruchomiała, zdawała się nie mieć pojęcia co ze sobą zrobić. Czy aby na pewno słusznie tak zareagowały? Kroki kilku osób i ich rozwrzeszczane głosy wystraszyłyby nawet umarlaka, choć przez to sami stawali się idealnym obiektem, łatwym do odnalezienia i pozbawienia paru cennych rzeczy. Potwór przekicał za chatę, okrążając ją, by nie pakować się w ślepy zaułek, gdzie już czekało dwoje kolejnych napastników. Och, jakże się pomylił.
Kiedy grupa nastolatków poszła w jego ślady, kotka wyprostowała się i zacisnęła pięści. Nie takie rzeczy będą miały miejsce na mojej warcie, nya, szczególnie, że cuchnie mi tu Krainą Luster.
- Chodź. Musimy mu pomóc. Tylko... Nie przestrasz się. Ani tego po sobie nie pokazuj. - Tak, dwa chuchra podchodzące do kilku facetów. Wiedziała jak zabawnie będzie to wyglądało, ale o ile nie mieli wśród siebie magicznych istot, czuła się na wygranej pozycji.
Ruszyła szybkim krokiem za chatę, gdzie rzeczywiście otoczony był... Gigantyczny królik. Tu z pewnością była Druga Strona Lustra. Nie wiedzieć czemu, bestia się przedostała i wpadła w nie małe kłopoty. Ludzie jednak są podłymi, bezdusznymi istotami.
- Nyahahaha. Dość tych zabaw, dzieciaczki. Wracajcie do łóżek, bo w tak paskudnej okolicy może przydarzyć się wam coś... przykrego. - W ręku błyszczało ostrze sztyletu. To od nich już zależało, czy będzie zmuszona go użyć.

Rello - 1 Październik 2015, 03:14

I znowu zupełnie ogłupiałam… Anastazja jeszcze przed chwilą była pogrążona w jakimś dziwnym transie, zdecydowanie bała się tego czegoś za drzwiami. A przynajmniej wszystko na to wskazywało, jednak kolejne wydarzenia sprawiły, że logika tego stwierdzenia została zachwiana. Poza naszą dwójką zjawili się tu jeszcze jacyś ludzie, którzy ścigali to „coś”. Czym było? Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, czerwone oczy zaabsorbowały mnie do tego stopnia, że nie zwróciłam uwagi na całą resztę. Ale nie byłam wymagająca, wielkie szkarłatne ślepia wystarczyły, aby obudzić mój niepokój. Podniosłam szybko telefon z podłogi i schowałam go do kieszeni, wyglądało na to, że teraz na nic się nie przyda, tym bardziej, że upadek skończył się tym, iż na ekranie pojawiło się długie pęknięcie. Nie czas jednak na przejmowanie się błahostkami, szczególnie, kiedy miałam problem z ogarnięciem tego, co działo się wokół.
-Czekaj, co? Myślałam, że boisz się tamtego czegoś? Co to w ogóle było?
Zapytałam, starałam się jednak mówić ściszonym głosem, aby reszta towarzystwa nie dowiedziała się o naszej obecności. Nawet, jeśli nie otrzymałam wyjaśnień, to ruszyłam w ślad za Anastazja. Nie przeraź się i nie daj tego po sobie poznać? To nie będzie proste… mimo wszystko starałam się dostosować do instrukcji Any. Kiedy już znalazłyśmy się za chatą dostrzegłam zgraję małoletnich chłopaków zgromadzonych wokół wielkiego… królika? Serio? Czy to był jakiś przekarmiony mutant? Króliczki przecież są małe, bardzo małe…, więc czemu ten jest wielkości sporej kanapy? Co jeszcze wprawi mnie dziś w osłupienie? Szkoda, że straciłam wspomnienia, bo nie wiem czy właśnie nie jest to rekordowy dzień w kwestii tego rodzaju odczuć. Zgraja uzbrojona w latarki, liny i siatki a naprzeciw nich przerażone stworzenie… fakt że było wielkie jak kanapa nie zmieniał faktu iż cierpiało, struchlałe ze strachu. Krótkie spojrzenie wystarczyłoby zrobiło mi się go żal na tyle, aby spróbować mu pomóc. Poczułam w sobie determinację do działania… problem był tylko taki, że nie bardzo wiedziałam co mogę zrobić.
Kiedy Anastazja się odezwała, na naszą dwójkę padł słup światła jednej z latarek, po chwili zaś dało usłyszeć się drwiący śmiech. Jeden z chłopaków wysunął się przed resztę grupy i odezwał pełnym szyderczości tonem.
-Niunia, zostaw to! To nie są zabawki dla dziewczyn, jeszcze sobie pazurki połamiesz.
Reszta bandy zaczęła śmiać się i nie zważając na naszą obecność próbowali zaczaić się jak najbliżej wielkiego królika. Sytuacja nie malowała się dobrze, w przypływie odwagi podbiegłam bliżej stworzenia, rozkładając szeroko ramiona i chcąc w ten sposób zagrodzić drogę jego oprawcą.
-Z-zostawcie go, bo zadzwonimy po policję!
Tak głupi pomysł, ale jedyny, jaki przyszedł mi do głowy… Oczywiście spotkał się z salwą śmiechu ze strony kliki.
-Dobry żart! A teraz spadajcie stąd! Pierwsi znaleźliśmy to dziwadło! Jest nasze! Więc wyjazd, puki jesteśmy mili.

Anastasia - 1 Październik 2015, 19:18

- To było... - Ale że miała jej powiedzieć, co to było naprawdę, czyli gigantyczny królik Krainy Luster, czy to co widziała w swojej głowie - obraz śmierci? Ostatecznie uznała, że na żadną z tych opcji nie ma wystarczająco czasu, aby zrozumieć, szczególnie podczas niedawno objawionej amnezji. - Później ci wszystko wytłumaczę, nya. - Najlepsza wymówka, którą ją zbyła. Nie będzie później, ha!
Nie trudno było przewidzieć, że obie zostaną wyśmiane, zignorowane i - co najgorsze - niedocenione. W tym miejscu Anastasia miała olbrzymiego asa w rękawie, z którego z całą pewnością chciała skorzystać. Przy okazji może jakieś wspomnienie, niekoniecznie przyjemne, powróci do Revi. Nawet na chwilę nie traciła na pewności, stała hardo niedaleko chłoptasia, który jako ten alfa wyszedł na przód. Jeśli polegnie, reszta powinna się grzecznie rozejść, tak to z reguły działało. I niewątpliwie kotka mu z nieskrywaną chęcią w tym pomoże.
Ostrze dalej znajdowało się w jej dłoni, obracała nim spoglądając to na metal, to na grupkę. Później jednak przyjrzała się z uwagą drugiej ręce, gdzie kocie pazurki dawały o sobie znać.
- Och, spokojnie, o nie nie musisz się martwić, nya. Są w jak najlepszym stanie. Jeśli nie wierzysz, możesz się przekonać na własnej skórze. - Ostre kły ujawniły się w uśmiechu półgębkiem, ale mimo wszystko młodzież nie ustępowała. Co więcej, jeszcze bardziej osaczyli bestię, ale choć Reille uroczy, kiedy trzeba bronić się potrafi. Pierwszy z osobników najbliżej niego padł jak kłoda na ziemię i po głuchym łupnięciu nawet nie ruszył palcem. Zapadł w głęboki sen, dzięki mocy królika. A skoro jednego mniej, to zostało jeszcze... Raz, dwa, trzy... Czterech. Idealnie.
Już sam fakt, że jeden leżał i chrapał, co nie miara, wprowadziła lekki popłoch w pozostałych.
- Zanim wasza policja się tu zjawi, będzie po kłopocie. Możesz uspokoić króliczastego, na pewno się do tego nadasz, nya, a ja zajmę się panami. Chyba dawno nikt im nie przemówił do rozsądku. - Zaśmiała się ironicznie, ale ciesząc, że Revi tak chętnie ruszyła do stworzenia z innego świata. Co więcej, nie wyczuwała u niej lęku, którego spodziewałaby się u zwykłego człowieka. Może jednak...?
Cztery zombie kociaki wkroczyły do akcji. Jeden na jednego przeciwnika. Każdy z nich w pierwszej kolejności zaatakował dłonie trzymające wszelkie źródła światła. Nie chcemy aż tak rzucać się w oczy. Później, jak tylko te zwierzęta potrafią uprzykrzały im życie, a sama Hebi mając w pogotowiu trzy swoje ogony, z impetem uderzyła w tego najodważniejszego, tak, że szczęśliwym trafem zatrzymał się na niedalekim drzewie. Coraz większa panika ich ogarniała, czuła to wyraźnie i rozkoszowała się. Takiej uczty dawno nie miała. Nie dość, że kelnerka zafundowała jej wspaniałą kolację, to jeszcze teraz otrzymała deser. Uroczo, nya.
- Co się dzieje?
- Wariatki, odpieprzcie się!
Obejrzała się na pozostałych. Jeśli nie mieli zamiaru uciekać w następnej kolejności zaatakowała sztyletem.

Rello - 5 Październik 2015, 00:03

Nie będę ukrywać, że taki podział „obowiązków” całkiem przypadł mi do gustu. Nawet, jeśli gigantyczny królik dalej wydawał mi się zdecydowanie nienaturalną anomalią to mimo wszystko był sympatyczniejszy niż zgraja łobuzów. Miałam jednak pewne obawy, kiedy jeden z napastników nagle padł na ziemię po tym jak tylko spróbował zbliżyć się do futrzanego stworzenia. Mój chwilowy lęk ulotnił się jednak z chwilą, kiedy dostrzegłam, że leżący na ziemi chłopak dalej oddycha, co z resztą potwierdził jeden z jego kolegów, który to szybko odciągnął go do tyłu zaniepokojony tym, co stało się „nieszczęśnikowi”.
-Spróbuję…
Rzuciłam tylko do Anastazji, po czym ostrożnie zaczęłam zbliżać się do białego ogromnego uszaka. Każdy krok stawiałam ostrożnie, bo jakimś dziwnym trafem wiedziałam, że każde zwierzę może okazać się groźne szczególnie w dwóch przypadkach:, kiedy jest przerażone oraz gdy broni potomstw. Jak na razie szło mi jednak lepiej niż poprzednikowi może, dlatego że nie trzymała w dłoniach nic podejrzanego, czym mogłabym skrzywdzić stworzenie, zapewne i moja aparycja nie była tak groźna.
-Szzzz… nie bój się, pomożemy Ci.
Zapewniłam uszaka łagodnym i ciepłym tonem głosu delikatnie wyciągając rękę w jego stronę. Starałam się skupić jego uwagę na sobie tak by nie denerwowało go to wszystko wokół. Bał się i cofnął nie chcąc spotkać się z moją ręką, ja jednak cierpliwie czekałam na moment, w którym pozwoli się dotknąć. Po paru próbach owy nastąpił a ja gładziłam delikatnie królicze futro i odzywałam się do uszaka tak, aby go uspokoić, ustawiłam się tak, aby zasłonić wielkim czerwonym ślepiom widok na awanturę, jaka rozgrywała się za moimi plecami. Sama jednak zaniepokojona odwróciłam wzrok a wtedy zauważyłam otaczające czarnowłosą długie puchate ogony. Nie wiedziałam, co się dzieje głowa ponownie zaczęła mnie boleć, na chwilę znowu świat objęła cisza.
-Wynosimy się stad to jeszcze gorsze dziwadło od tamtego olbrzyma!
Panika i rzucone hasło sprawiło, że małoletnia zgraja, teraz porządnie przerażona zatraciła ochoty na zabawy w „myśliwych”. Zapewne nikt z owej grupy nie wiedział o istnieniu Krainy Luster, wówczas ten obrazek nie byłby niczym tak niezwykłym. Podrostki zabrały swojego pogrążonego w głębokim śnie kumpla i rzucili się do ucieczki, co niektórzy mogli usłyszeć jak z ich ust wypływają jeszcze liczne siarczyste przekleństwa.

Anastasia - 5 Październik 2015, 19:07

Całe zajście między Revi i bestią nie było przez kotkę obserwowane. Miała nadzieję, że jest ona wystarczająco kompetentna by chociaż nie utrudniać, a może nawet ułatwić przeprowadzenie operacji. Co rusz zerkała w ich kierunku, ale brak szczególnego poruszenia uspokajał ją i sprawiał, że mogła bez zbędnego zawracania sobie głowy zająć dzieciakami.
Dopiero kiedy do akcji przystąpił sztylet, już tak całkiem na poważnie, postanowili się wycofać. Jednak nie na każdą ewentualność byli przygotowani. Idioci. Zabawne było podręczyć słabszych, ale przy pierwszych trudnościach podwinąć ogon, zwyzywać komplikacje i uciec gdzie pieprz rośnie. Zebrali tych poobijanych oraz śpiocha pięknie załatwionego przez Reille, by co chwilę oglądając się za siebie i jeszcze czymś wygrażając, zniknąć za niedługo z zasięgu wzroku dziewczyn.
Kotka westchnęła, zagwizdała, w międzyczasie chowając nóż w but, odsyłając małe zombie, nim za bardzo się rozochocą, a ogon jak najprędzej miał zostać ukryty za swetrem. Spodziewała się, że wszystko to w przebłyskach światła latarek mogło zostać dostrzeżone, ale… Co ją to właściwie obchodziło? Spotkanie Zjawy dobiegało końca, niemal słyszała jak zegar wybija ostatnie sekundy i czekała aż irytująco zacznie brzęczeć.
Tym razem bez nadprogramowych reakcji na widok oczu zwierzęcia, podeszła do obojga na tyle zdecydowanie, a przy okazji spokojnie, by żadnego z nich nie spłoszyć.
- Co ty tu robisz, kolego? Chyba nie ta strona lustra, nya... – Z całą pewnością nie da rady wziąć go na ręce, aby przenieść do Krainy Luster. Nie miała też pojęcia czy sam bez większych oporów ruszy, szczególnie że był teraz zestresowany nowym, nieznanym otoczeniem. Jedzeniem też nie miała co starać się go przekupić… - Żyjesz? – To pytanie skierowała do Revi. Nie była pewna czego się po niej spodziewać, wolała upewnić się jakąkolwiek odpowiedzią. - Chyba trochę za dużo rzeczy nieprzeznaczonych dla widoku ludzi tutaj zaszło. Musimy się pożegnać, kelnerko. Nyah, ciężko się do ciebie zwracać nie znając imienia. Cóż. – Wzruszyła ramionami, bo to w zasadzie bez znaczenia. Odeszła kilka kroków, bo znów do ich uszu dobiegł lekki szelest. Coś się zbliżało, ale zdecydowanie nie brzmiało jak ludzkie kroki, choć z całą pewnością poruszało się po ziemi.
Anastazja przykucnęła witając się ze swoim pupilem. W krótkich słowach nakreśliła mu wszystko, co miało miejsce i uparcie wierzyła, że Brzask znajdzie rozwiązanie. Ten jednak mądrze patrząc, nic nie mówił. Dzięki, jak zawsze pomocny...

Rello - 7 Październik 2015, 02:55

Koty…, które były martwe, ale żyły? I co dziwne spostrzegłam je dopiero teraz, kiedy miały się ulotnić. Z zdumieniem wyrysowanym na twarzy wskazałam tylko palcem na jedno z wcześniej wspomnianych stworzeń i wyczekująco wpatrywałam się w Anastazję. Coś ciągle działo się nie tak… albo to z moją głową jest gorzej niż mi się wydawało? Zaczęłam się zastanawiać czy to wszystko to nie sen albo, co najmniej dziwna halucynacja… Odetchnęłam z ulgą, kiedy zorientowałam się, że zgraja młodocianych napastników porzuciła swe zamiary i teraz była zajęta wyłącznie ucieczką. Anastazja… była trochę straszna… Kiedy zwróciła się do mnie uśmiechnęłam się blado i skinęłam głową na potwierdzenie.
-Tak…powiedźmy.
Odsunęłam się od królika przyglądając mu się teraz spokojniej. Królik gigant, chodzące martwe koty i dziwna koleżanka z zestawem puszystych ogonów… Nie, to musi być sen! Złapałam się za głowę i na moment zamknęłam oczy w nadziei, że kiedy je otworzę obudzę się w ciepłym łóżku. Niestety… po chwili mogłam się przekonać, że dalej otacza mnie las, który z każdą chwilą pogrążał się w coraz dotkliwszej ciemności. Westchnęłam cicho, po czym zaczęłam otrzepywać spódnicę z białej sierści. W trakcie tej czynności zorientowałam się że zgubiłam telefon… rozejrzałam się wokół jednak zguby nigdzie nie widziałam.
-No pięknie teraz jeszcze to…
Przypomniałam sobie ze telefon mógł znajdować się w chatce albo w drodze do niej, od razu ruszyłam w jej stronę czujnie zerkając pod nogi. W między czasie Anastazja ponownie się odezwała to też na chwilę odwróciłam się w jej kierunku.
-Zdecydowanie za wiele… Co? Jak to nie przedstawiłam Ci się do tej pory? Czy zwykle nazywałaś mnie kelnerką? To trochę dziwne… Ale poczekaj chwilę, wypadł mi telefon sprawdzę tylko czy nie ma go w chacie, wtedy mi wyjaśnisz.
Zaproponowałam jednak na odpowiedź ze strony czarnowłosej nie czekałam tylko szybkim krokiem ruszyłam do chaty. Znikając za ścianą zginęłam z pola widzenia dziewczyny, podobnie jak i ona z mojego. Kiedy byłam już na drewnianym ganku, uradowana dostrzegłam swoją zgubę tuż obok drzwi, już miałam podnieść przedmiot, kiedy nagle poczułam jak moje całe ciało sztywnieje zaś po chwili przestałam czuć cokolwiek. Z przerażeniem próbowałam podnieść przed siebie ręce, jednak nie było to możliwe, po chwili i nogi odmówiły posłuszeństwa a ja upadłam głucho na brudną, drewnianą podłogę, nie wiedząc co się właśnie stało. Chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam, moje ciało było jak martwe… niezdolne do najmniejszego ruchu. Byłam przerażona…

Anastasia - 7 Październik 2015, 16:56

W zasadzie… Mogła obrać inną taktykę, przecież doskonale widziała, że Revi nie czuła się najlepiej, przez co nie tylko mogła mieć objawy fizyczne, ale i psychiczne. Teoretycznie chętnie by jeszcze dziewczynę podręczyła, jednak doszła do wniosku, że już wystarczająco dużo czasu zeszło jej może nie tyle, co w Świecie Ludzi, a z tą jedną istotą. Za dużo Hebisiowego towarzystwa mogło poważnie zaszkodzić!
- Wyjaśnię, nya? Ale wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? Mam nadzieję, że już żadne uciążliwe skutki uboczne amnezji ci nie doskwierają, bo wyglądasz na zdezorientowaną. Te młodzieniaszki już tu nie wrócą, to pewne, musieli czegoś porządnie się wystraszyć. – Udała naprawdę zaskoczoną. Nie wspominała o żadnych swoich kocich atutach czy też mocach. Zupełnie jakby grupka zwiała po słownej potyczce. A może tak właśnie było, a cała reszta to wyłącznie dopowiedzenia umysłu Zjawy?
Jakby tego było mało, momentalnie wstała od Furbo, kiedy ten pod osłoną swojej niewidzialności zbliżył się do królika. Bestie z całą pewnością porozumieją się ze sobą lepiej, niż z jakąkolwiek inną istotą. Drobna wycieczka Revi z powrotem do chaty stała się idealną okazją, by mieć już ją z głowy, nie musząc niczego wyjaśniać, ani też o nikogo się martwić. Co jak co, ale taki głównie miała zamiar – poznęcać się odrobinę dłużej nad pozbawioną wspomnień bidulką, porzucając gdzieś, byle gdzie. Czyż środek Nawiedzonych Mokradeł nie był idealny?
- Wszystko, co zechcesz. Uważaj na siebie! – Krzyknęła za kelnerką, chociaż w gruncie rzeczy sądziła, że większe nieszczęście niż ona sama, dziś się jej nie przytrafi. Więc skoro odchodziła, ta mogła odetchnąć z ulgą.
Nie czekała na powrót, czy najdrobniejszy odzew, znak życia. Sama również ruszyła za swoją bestią. Kiedy Anastazja skinęła na nią głową, niewidzialność objęła także jej ciało. Tylko Reille wciąż pozostawał widoczny dla oka. Całe szczęście, że mogli tu się przemknąć bez zbędnych świadków do portalu.
W żaden sposób puchatego nie poganiała, nie straszyła. Ze spokojem i zapewnieniami o dobrych intencjach – co miał poświadczać na wszelkie możliwe sposoby Brzask – pragnęła zabrać go ze sobą. Świat Ludzi nie był odpowiednim dla tego typu stworzeń, szczególnie jeśli znalazły się tu przypadkiem, bez bladego pojęcia o nim.
Powoli, ale skutecznie, kiedy królik się namyślił, ruszyli we trójkę. Co dziwne Revi wciąż nie wracała z chaty… Nyah. Musiała sobie przypomnieć i zwiać. Trudno. I tak na więcej mi nie była przydatna. Martwić się o nią zamiaru nie miała, chyba była już dorosła, prawda? Przy masie szczęścia na ratunek przyjdzie jej ten-od-zegarów. Tak. Na pewno.
Na odchodne tylko poklepała się po brzuszku w geście sytości. Tym razem wracała usatysfakcjonowana.

zt

Anonymous - 15 Luty 2016, 18:38

Masakra z tymi tradycjonalistami. Tyle razy im powtarzała, że prawdziwa inspiracja nie pochodzi jedynie z obecnie znanych im już zjawisk i rzeczy. Ale nieeeeeee! Lepiej powielać jedno i to samo, aniżeli wprowadzać innowację. Nic dziwnego, iż parcie na twórczość artystyczną zdecydowanie się zmniejszyło. Miała zamiar im pokazać, że tak naprawdę nie ma co się bać nowości, a jedynie przyjąć ją radośnie do siebie. A pfff! W ogóle czemu miałaby starać się dla jakichś pajaców, z którymi niedługo pewnie zamieni słówko po raz ostatni? Jakby nie miała nic lepszego do roboty.
Z tym oto niemiłym akcentem przeszła na drugą stronę lustra. Szczerze mówiąc nigdy nie myślała o Świecie Ludzi aż do pewnego momentu. Niby nic, ale gęsia skórka jej jednak przeszła kiedy już tam była. Całkiem szaro. Mało kolorowo, a do tego dziwnie nudno. Użyła teleportacji w dowolnie wybranym przez nią kierunku aż natrafiła na ów mokradła.
- Jak na początek wystarczy.
Stwierdziła zadowolona po czym pomaszerowała przed siebie. Okolica ta była całkowicie ponura, ale w porównaniu do poprzedniego miejsca, to odznaczało się niebywałą dzikością. Barwy, którymi się odznaczała zdecydowanie wyróżniały ją spośród otoczenia i niejedna osoba wypatrzyłaby z daleka mocną czerwień zmieszaną z ciemnym błękitem.
W każdym bądź razie natrafiła na wysepkę z chatką pośrodku, przy czym ląd wydawał się być bardziej stabilny od pozostałych skrawków lądu, toteż raz dwa czmychnęła w tamtą stronę. Wyglądało na opuszczone, ale drzwi zdawały się być lekko uchylone. Weszła delikatnie do środka, a skrzypienie odrzwi mogło zasygnalizować jej nadejście.

Rello - 15 Luty 2016, 19:13

Nie wiedziałam jak długo już tu byłam, ile czasu leżę bezwładnie na podłodze nie mogą zawołać o pomoc ani też nawet poruszyć ręką. Rozbity telefon nawet, jeśli jakimś cudem działaby i pokazywał godzinę to i tak pozostawał poza moim zasięgiem. Łzy już dawno przestały płynąć po mojej twarzy, zaczęły już dawno a nasiliły się, kiedy zdałam sobie sprawę, że moja niedawna towarzyszka zostawiła mnie tutaj i po prostu odeszła… Sytuacja już nie należała do kolorowych a ten fakt jeszcze bardziej pogrążał mnie w rozpaczy. Bo jeśli dobrze się zastanowić, to jest przecież środek mokradeł na dodatek nie leżę przecież gdzieś na widoku, lecz wewnątrz jakiejś spróchniałej chaty to ma jednak taki plus, że nie grzęznę teraz w błocie a leżę na wilgotnych deskach… w każdym razie, kto może mnie tutaj znaleźć? Zdaje się, że bywalcami tego miejsca były dzieciaki, które złotooka raczej na dobre stąd przepłoszyła, po czym i ona zniknęła, nikt inny nie wie, że tu jestem. Myślenie o tym wszystkim zupełnie mi nie pomagało, zmęczy mnie już płacz, ale byłam tez zbyt wystraszona by udało mi się zasnąć. Przez cały ten czas leżałam tylko i nasłuchiwałam odgłosów lasu, szumu wiatru, skrzypienia w szczelinach drewna, kapiącej gdzieś wody i od czasu do czasu skrzeczenia jakiegoś ptaka. Obserwować mogłam nie wiele, znałam już każdą szczelinę i nierówność w podłodze, widziałam też kurz i jakieś niewyraźne kształty pod szafą oraz jakieś dwa małe błyszczące przedmioty wystające z przewróconej szkatułki, leżącej za szafą. Zgadywanie, czym są te przedmioty było chwilowo moją najciekawszą rozrywką.
W swoim nieszczęśni, chwilowo nie narzekałam na wcześniejsze problemy z utratą słuchu, to też nagle dotarły do mnie zbliżające się kroki. Ktoś tu szedł i był coraz bliżej ja zaś nie wiedziałam czy mam się bać czy raczej cieszyć w nadziei na ratunek. Nie mogłam w żaden sposób zaalarmować przybysza o swojej obecności… A co jeśli ten mnie nie dostrzeże i pójdzie dalej? Co się ze mną stanie, jeśli tutaj zostanę?

Anonymous - 22 Luty 2016, 14:26

Kiedy wtargnęła do środka niemalże od razu dostrzegła ciało leżące pośrodku tego domu. Miejsce ów nie było ani trochę oświetlone, zaś kobieta zdawała się nie dawać po sobie znaków życia.
- Co tu się właściwie wydarzyło?
To pierwsze co przyszło jej do głowy zanim schowała się na chwilę za drzwiami. Na zewnątrz deszcz rozpadał się na dobre, tak więc długo nie postała na zewnątrz. Weszła. Ostrożnie zamykając drzwi za sobą, przeszła parę kroków do przodu. Przykucnęła delikatnie przy kobiecie, a ponieważ było ciemno zaczęła ją badać rękoma. Wydawała się żywa... i całkiem śliczna. Niemalże ślina zaczęła jej cieknąć przy wardze, ale w ostatniej chwili przetarła ją ramieniem. Wszystko wskazywało na to, iż została ranna gdyby nie fakt, że na jej ciele nie było bardzo rzucającej się w oczy rany. Klęknęła u jej boku, a ręce szeroko rozprostowała tuż nad nią. Do końca nie była pewna czy miała rację wobec swoich przekonań, ale spróbować nie zaszkodzi. W końcu i tak nie zraniłaby jej tym, a przy odrobinie szczęścia usunie efekt jaki na niej mógł ciążyć. O dziwo nawet nie spytała jej czy wszystko z nią w porządku, ale skąd osoba możliwie sparaliżowana miałaby siły na zareagowanie. Jedyne co teraz zrobiła to zamknęła oczy i skupiła się nad zaklęciem.
- Sanitatis tempus tincidunt.
Po tej inkantacji z jej dłoni zaczęła dobywać się zielona poświata, która stopniowo ogarnęła całe ciało bezwładnej, biednej kobiety. Trwało to jakieś dziesięć sekund zanim przestała, bowiem skończyła już swoje zadanie. Patrzyła na nią ciekawskim spojrzeniem czy aby udało jej się przywrócić jej władanie w ciele lub po prostu co innego jej dolegało. Westchnęła głęboko i przysiadła na moment obok niej niezależnie od tego czy wstanie czy też nie.

Rello - 23 Luty 2016, 03:31

Kroki mieszające się z odgłosem deszczu rozbijającego się o dach chatki i tego uderzającego o szklaną szybę. Dźwięki wydawały się teraz tak różnorodne, a w każdym razie, kiedy dane było mi je usłyszeć. Kiedy tu leżałam zdarzały się już momenty, że słuch ponownie mnie opuszcza, wtedy właśnie mój strach nasilał się do maksimum. Teraz jednak bałam się również… tego, że ktoś pojawił się tu koło mnie, a ja nawet nie mogę przechylić głowy by sprawdzić, kto to. Jednocześnie ten sam fakt sprawiał mi radość… dziwnych stanów się doczekałam nie ma co. Przy którym rodzaju emocji pozostanę zależało już tylko od tajemniczego przybysza, którego głos okazał się być kobiecy. Nie wiem, czemu jednak dodało mi to otuchy. Moje oczy przywykły już do otaczającego mnie mroku, to też na tyle zasięg wzroku pozwalał tak też mogłam przyjrzeć się kobiecie. Najpierw jej butom, potem nogom i części tułowia, twarzy dostrzec nie byłam w stanie. Przez krótką chwilę dostrzegłam jak z jej dłoni wydobywa się ciepłe zielonkawe światło, które mnie zaniepokoiło… Nic jednak nie mogłam zrobić niedane było mi się sprzeciwiać temu, co właśnie miało miejsce. Po chwili, która zdawała mi się wiecznością poczułam jak po moim ciele rozchodzą się dreszcze oraz ciało ogarnia przyjemne migotliwe ciepło. Czułam… ja znowu czułam! Ale stało się coś jeszcze, coś, co spowodowało nagły i nieznośny gól głowy, który trwał jednak tylko przez krótką chwilę. Moje źrenice nagle się rozszerzyły a zamglone wspomnienia powróciły do mej pamięci i wtedy wszystko stało się jasne. Zostałam oszukana i wyprowadzona w przysłowiowe pole, choć w rzeczywistości owym polem były mokradła. Twarz złotookiej kotki stanęła mi przed oczami i podsyciła gniew, który pomógł mi znaleźć motywację, aby w końcu podnieść się w podłogi. Gniew uleciał jednak, kiedy dotarło do mnie, że ktoś przecież właśnie okazał mi łaskę, pomógł, choć wcale nie musiał. Sprawy przeszłości i jej błędy musiały teraz poczekać, ponieważ ważniejsze było, aby teraz zachować się tak jak należało. Podniosłam się, choć zajęło mi to nieco czasu, ponieważ kończyny przez chwilę były jeszcze odrętwiałe, czułam rozchodzące się po nich ciarki. Wzięłam w końcu pełny oddech, na co przez długi czas pozwolić sobie nie mogłam i uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam twarz do swej wybawicielki.
-Dziękuję. Użyłaś swojej mocy by mi pomóc?
Ludzie tego nie potrafili, choć mogli poznać zaklęcia, być może i ona je znała wszak przed tym jak rozbłysło zielone światło to wypowiadała jakaś formułę. Było to jednak mało istotne. Przetarłam twarz tak by pozbyć się z niej zastygłych już śladów łez.
-Nie wyobrażasz sobie nawet jak wdzięczna Ci teraz jestem… Leżałam tu już tyle czasu, że zatracałam myśl, że ktoś mógłby mnie tu jeszcze znaleźć. A jednak, pojawiłaś się Ty, na dodatek sprawiłaś, że wrócił moje wspomnienia i władza nad ciałem. Naprawdę dziękuję.
Radość tym wszystkim była tak duża, że niewiele brakowało bym nie rzuciła się dziewczynie na szyję, powstrzymałam się jednak w odpowiednim momencie i wycofałam się nieco zmieszana własnym zachowaniem. Co więcej byłam przemoczona i niestety, ale i brudna bo podłoga do czystych nie należała. Wybrudzenie swej wybawczyni nie byłoby niczym miłym. Dlatego też jedynie dalej pozwalałam sobie wobec kobiety na życzliwy uśmiech oraz kierowanie ku niej szmaragdu swego spojrzenia.
-Przepraszam… Nie wiem, komu właściwie mam dziękować. Jak brzmi twoje imię? Moje to Revi.

Anonymous - 23 Luty 2016, 21:32

Krótką chwilę ciszy przerwało nieoczekiwane przebudzenie uprzednio leżącej na deskach kobiety. Dopiero kiedy przyjrzała się jej bliżej dostrzegła kilka cech mogących możliwie wyróżnić ją spośród typowych ludzi. Mogących, gdyż nigdy nie była w ich świecie, a tych przebywających po drugiej stronie lustra do tej pory omijała szerokim łukiem. Zwłaszcza tych umundurowanych i zwiastujących same kłopoty. W każdym razie kamień z serca jej spadł kiedy przemówiła do niej kojącym głosem. Ona była taka śliczna...! Niemal ucieszyła się, ale zarazem spochmurniała kiedy jak gdyby jej nowo poznana towarzyszka prawie drgnęła do objęcia, ale w ostatniej chwili powściągnęła swoje emocje. Nie ma mowy. Póki nie wiedziała czy również interesuje się kobietami wolała rozegrać to bezpieczniej. Szkoda, ażeby zmarnowała się w szponach brutalnego brudasa, obszczymóra z inteligencją półdupka zza krzaka nie potrafiącego dostrzec jak i pielęgnować prawdziwe piękno. Mniejsza o nich. Życie byłoby lepsze i bez nich nawet jeśli reprodukcja ludzkości miałaby się na tym skończyć. Chwyciła Revi za obie rączki i w miarę energicznie nimi potrząsnęła.
- C-cała przyjemność po mojej stronie, Revi! Możesz zawsze na mnie liczyć.
Przy tym całym prawie że szarpaniu nią okulary przekrzywiły jej się na nosie. Niechętnie puściła jej ręce, zaś samej poprawiając gogle odchrząknęła nerwowo jak gdyby zaznaczając swój poważny akcent.
- Allodia. Allodia Muirne, baśniopisarka. Jak właściwie tutaj skończyłaś w takim stanie? W ogóle wstań z tej ziemi zanim się przeziębisz.
Szybko wstała na równe nogi, a do niej wyciągnęła pomocną dłoń. Bez względu na to czy zaakceptuje ten mały gest czy sama sobie poradzi.

Rello - 24 Luty 2016, 01:26

Widać miałam więcej szczęści niż rozumu, że po tym jak dałam się omotać oszustce i włamywaczce, udało mi się napotkać na tak entuzjastyczną (sądząc po jej powitaniu) osobę jak Allodia. W końcu gdyby w chacie znalazł mnie dajmy na to jakiś łotr lub głodny cień to moja historia szybko by się zakończyła. Wieść o tym, że kobieta jest jedną z baśniopisarek ucieszyła mnie. Niestety przez traumę przeszłości obawiałam się osób obdarzonych czerwonymi tęczówkami w obawie, iż są to właśnie jedni z przedstawicieli pożeraczy snów, dopiero, kiedy ujawniała się prawdziwa natura owych osób mogłam odetchnąć z ulgą. Allodia wydawała się szczera z resztą, po co miałaby kłamać? Gdyby istotnie okazała się wygłodniałym Cieniem to nie pomogłaby mi a zapewne od razu przeszła do rzeczy…
-Nie miałam jeszcze okazji spotkać na swej drodze żadnego baśniopisarza. Wiem jednak, że po drugiej stronie Lustra słyszy się wiele legend na wasz temat. Jeśli i moja rasa Cię zastanawia to ja należę do tych, których zwie się sennymi zjawami.
Powiedziałam, po czym skorzystałam z podanej mi pomocnej ręki. Chętnie, lecz z lekkim trudem podniosłam się w końcu z podłogi. Ciało było jeszcze odrętwiałe, jednak nie widziałam lepszego sposobu na zniwelowanie tego efektu jak też rozruszanie się.
-To dość długa i skomplikowana historia… sama nie wszystko zdążyłam jeszcze w niej poukładać i zrozumieć. Jednak…, jeśli chcesz o tym posłuchać to może zechcesz mi towarzyszyć w drodze do domu? Mieszkam nad niewielką kawiarnią jest tam znacznie przyjemniej niż tu, a ja mam tego miejsca serdecznie dość i prawdę mówiąc marzę by stąd zniknąć.
Wyznałam szczerze poprawiając materiał bluzki a potem i spódnicy. Wszystko było mokre i brudne przez to kolejna rzecz, o której marzyłam była gorąca kąpiel. Doszło do mnie również ile zamieszania musiało spowodować moje znikniecie z kawiarni z resztą poza mną z kasy musiała zniknąć też nie mała kwota gotówki. Będę musiała jakoś to odpracować, szykowało też się długie czyszczenie oraz zmienianie wspomnień Pani Oliwi a może i nawet policji jeśli już zainteresowała się tą sprawą… Ciężko było mi stwierdzić ile czasu minęło mi na leżeniu w bezruchu, czy było to kilka godzin a może nawet dzień czy dwa ? Wszystko miało wyjść na jaw już niebawem.
-Jestem Ci wdzięczna za ratunek, dlatego pozwól mi odwdzięczyć się, chociaż poprzez propozycję gościny. Kawiarnia, o jakiej wspominam nie jest daleko, jeśli się tam ze mną wybierzesz i dasz mi nieco czasu na doprowadzenie się do przyzwoitego stanu to mogę Ci obiecać coś pysznego zarówno do picia jak i jedzenia. Co Ty na to ?
Zapytałam i spokojnie czekałam na odpowiedź. Być może kobieta gdzieś się wybierała albo zwyczajnie nie miała ochoty na tego typu „rozrywki”, jednak nic lepszego w danym momencie nie przychodziło mi do głowy w kwestii sposobów na okazanie wdzięczności. To było takie miłe uczucie, mimo całego tego dyskomfortu to znowu czułam na dodatek, również moje mocy musiały wrócić do siebie. Zaczęłam analizować, co mogło być przyczyną tego stanu… zaczęło się od głuchoty i problemów z oddychaniem a to doskwierało mi jeszcze przed napaścią kotowatej straszki. Czyżby miało to coś wspólnego z cmentarzem a może raczej tym dziwnym typem Lysandrem, być może zrobił mi coś a ja nie zdawałam sobie z tego nawet sprawy aż do teraz… Co gorsza nie musiałam być jedyną jego ofiarą.

Anonymous - 26 Luty 2016, 17:52

- Och, uwielbiam opowieści! Co dokładniej mówią na nasz temat? I czyje usta przekazały Ci ową wiedzę?
Czy...czy ona dobrze usłyszała? Czy może to ona właśnie teraz w tej konkretnej chwili potrzebowała uzdrowienia? Ledwo co się poznały, a były na etapie przedstawiania się, a już zaproponowała jej randkę? Tfu, spotkanie? Jeszcze zrozumiałaby, że potrzebuje eskorty pod drzwi swojego domostwa, ale żeby zaraz mile spędzony wieczór z nieznajomą? To było takie ekscytujące dla niej, że omal jej uśmieszek nie nabrał na sile! Coś czuje, że ten pierwszy dzień w Świecie Ludzi okaże się dla niej być nie tyle najlepszy co najcudowniejszy. Odkąd tu weszła nie mogła się na nią napatrzeć, ale rzecz jasna była na tyle dojrzała, iż nie pozwalała teraz emocjom wziąć górą.
- Revi... jak najbardziej chętnie Ci dzisiaj potowarzyszę. Tak, jak najbardziej kawiarnia mi odpowiada. Jakkolwiek to miejsce wygląda, ale zgadzam się na pójście tam.
Nie przyszło jej wcześniej zawitać do owego miejsca, toteż jej oczekiwania jedynie nabrały na sile. Zaczęła się powoli plątać w zdaniach jak gdyby rozmawiała z trzema osobami naraz. W każdym bądź razie nie wiedziała na chwilę obecną jak wygląda, a nie to na chwilę obecną zaprzątało jej myśli.
- A daleko stąd leży ten Twój dom?
Wstała i strzepała kurz z kolan. Były nieco zielone na skórze od przegniłej kory, ale w ciemności nie dało się tego teraz dostrzec. Żałowała, że nie potrafi przenieść dwóch osób naraz z jednego miejsca na drugie, a jedynie samą siebie w dowolnie wybrane przez nią miejsce. Udała się więc do wyjścia, aby przypomnieć sobie o deszczu, który zaczynał lać jak z cebra. Co prawda miała kaptur, ale materiał był tak cienki, iż raz dwa przemoknie. Zastanawiała się czy aby na pewno zdołają tam dotrzeć bez większych utrudnień.
- Obyśmy tylko zdążyły zanim bagna staną się trudniejsze do sforsowania. Idziemy?
Odwróciła się w stronę Revi wysyłając jej przy tym promienny uśmiech.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group