To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Blokowisko - Wieżowiec nr któryśtam, mieszkanie jakiekolwiek

Iskra - 7 Sierpień 2012, 14:36

- Skądże - potrząsnęłam ze śmiechem głową. - Zmywać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej.
Komentarz co do wypowiedzi o MORII pominęłam. Miałam na ten temat zbyt mało i równocześnie zbyt dużo do powiedzenia, skinęłam więc jedynie głową w kierunku blondyna, na znak, że usłyszałam i przyjmuję jego zdanie. Jeśli ten gest przekona go, że moje jest podobne - tym lepiej.

- Hmm, jestem na drugim roku. Ostatnim wymysłem profesorów jest, że każdy student dziennikarstwa musi na koniec roku, na dodatkowe zaliczenie, oddać całkiem obszerny esej na wybrany przez siebie temat. Mnie to nawet nie przeszkadza - będzie dodatkowa okazja by podszkolić warsztat. Zdecydowałam się pisać o Krainie Luster, ale - zmarszczyłam brwi, a moja mina wyrażała co najmniej zniecierpliwienie i frustrację - nie mam pojęcia, jak się tam dostać. Codzienne chodzenie po krzakach każdego parku w Londynie może i dałoby efekty... ale za jakieś 5 lat. Niby próbuję zbierać materiały i tutaj, ale to jest jak szukanie igły w stogu siana! Nikt nic nie wie poza samymi ogólnikami, a ci, którzy kiedyś zetknęli się z istotami z Krainy znikają w zastraszającym tempie! To wszystko zaczyna się stawać jakimś powalonym filmem akcji! Jakby moje życie już nim nie było - sarknęłam.

O proszę, potrafi się pan zachować, panie Ishiya, wbrew etykiecie - skomentowałam w myślach, patrząc na chłopaka.
Roześmiałam się, oglądając ten niezwykle staranny sposób selekcjonowania produktów potrzebnych do naszej wczesnej kolacji.
- Czyżbyś zamierzał na mnie eksperymentować? - zapytałam, patrząc jak kładzie makaron obok słoika z papryką. - W każdym razie, mnie nie pytaj. Bez przepisu jestem praktycznie kuchennym beztalenciem.
Zagryzłam wargi, próbując powstrzymać kolejny chichot. Jeśli mnie weźmie, to nie będę się mogła już uspokoić, wiec lepiej zapobiegać.
- Myślę, że zapiekanka będzie OK. A, możesz podać mi mleko? - zapytałam, wyciągając w jego kierunku rękę.

Noritoshi - 7 Sierpień 2012, 14:54

Podał jej mleko, ledwo napoczęte, schłodzone, idealne na upały buszujące za oknem.
- Eksperymentować? Nie, raczej nie... Wiem co jak gotować, nie wyjdzie mi zakalec, chyba że robię coś głupiego, hah.
Wyjął coś tam jeszcze z szafki koło siebie, jakieś przyprawy i energicznie zeskoczył z lady.
- Więc niech będzie zapiekanka... Makaron, papryka, kiełbasa, trochę jakiego fixu do tego. Na górę ser i coś się jeszcze wymyśli...
Zastanowił się nad jej chęcią wybrania się do tej bajecznej krainy, o którym on miał bajeczne koszmary i nic więcej. Jest pewien że nic i nikt go nie zmusi tam się wybrać, choć wie jak, no ale różnie to może być...
- Kraina Luster... Nie wiem jak się tam dostać, i nie zamierzam. - Odpowiedział surowo. Widać po nim było że ma coś przeciwko temu miejscowi, a ma wiele, przede wszystkim to że istnieje.
- To pokręcona sprawa i nie chciałbym się w nią zapuszczać, nie bez potrzeby. Wiele jest artykułów w internecie o tym miejscu, a tyle tam faktów co i mitów. Co chwile ktoś wymyśla legendy o tym miejscu, by zarobić na tym i już nie wiadomo komu ufać. Właściwie to nawet łatwo podważyć istnienie tego miejsca
Zaczął kroić kiełbasę i inne tam składniki. Widział w myślach swoje danie i był pewien że jej posmakuje.

Iskra - 9 Sierpień 2012, 14:26

Wzięłam mleko, nalałam do swojej kawy, dosłodziłam. Następnie, po zeskoczeniu z blatu, zajęłam się herbatą Noritoshiego - odłożyłam pokrywkę, a liście z sitka wyrzuciłam do kosza, który jak w wielu domach znajdował się w szafce pod zlewem.
Kuchenny kosmopolityzm zawierający również sztućce w szufladach i szklanki i kubki w przeszklonych szafkach - roześmiałam się w myślach.
Oddałam mleko lodówce. Uśmiechnęłam się na widok krzątającego się blondyna. Wydawało mi się, że wszystko było w najlepszym porządku.

A potem nastąpił wybuch.

Odwróciłam się gwałtownie, zaskoczona, razem z niesioną właśnie kawą. Oczywiście, jak to ja, wylałam jej trochę na panele. Z gniewnym syknięciem odstawiłam z powrotem kubek i poszłam po gąbkę.
Jednocześnie popatrywałam kątem oka na Noritoshiego. Nie odezwał się ze złością, nie podniósł nawet zbytnio głosu, a tak miałam wrażenie, że był to z jego strony wybuch.
Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego zareagował tak gwałtownie. Cóż, może po prostu nie każdy ma ochotę na poznawanie nieznanego. Ponadto w świadomości wszystkich ludzi nadal pozostaje piętno wojny z Krainą i pomimo obecnego "rozejmu" - rozejmu, wolne żarty - nie wszyscy darzą jej mieszkańców zaufaniem. Tknięta tą myślą, zrezygnowałam z zadawanego właśnie pytania.
- Dlaczego.. - i zamilkłam. To naprawdę nie moja sprawa, dlaczego mój współlokator nie przejawia chęci do zwiedzania Krainy Luster. - Przepraszam, nie chciałam cię zdenerwować. Nie powinnam też obarczać cię moimi zmartwieniami. Nie wiem, co mnie napadło - powiedziałam, siadając wreszcie z kubkiem kawy przy stole, tym razem bez niespodziewanek. - Jesteś przecież po prostu zwykłym chłopakiem. Och - westchnęłam. - Przepraszam. Chyba za dużo wzięłam na siebie i dziś zaczęło mnie to przytłaczać.

Noritoshi - 10 Sierpień 2012, 13:39

Zajęty przyrządzaniem posiłku nie zauważył nawet, że coś rozlała. Dopiero jak kątem oka zobaczył jak sprząta po sobie domyślił się co się stało.
- Rozlałaś? Ech, niesłonaś... - Zamruczał pod nosem. - Nie szkodzi, ja też nie powinienem tak wybuchać... Zwykłym chłopakiem? Cóż, zdziwisz się jak bardzo...
Miał już wszystko pokrojone, dość szybko mu to poszło, zostało mu teraz tylko wszystko umieścić w szklanym naczyniu, wstawić do piecyka i niech się robi, a oni mogą mieć chwilę dla siebie przy ciepłej kawie i herbacie.
- Może zmieńmy temat... Czemu właściwie to mieszkanie wybrałaś? No i wynajmowałaś już kiedyś wcześniej coś?
Usiadł przy stole i zaczął popijając herbatę, której słodzić nie zamierzał. Po chwili zauważył że tu dość pusto więc wyjął z szafki pudełko ciasteczek, jakieś wafelki czy coś, które wyłożył na talerzyk i położył na stole.
- Za jakieś pół godziny powinniśmy sobie nieźle pojeść.. - Tak, na myśl o tym jak bardzo mogło by jej posmakować aż się lekko zarumienił, co ukrył piciem herbaty.
- Jeśli pozwolisz, to chciałbym Ci, Evo, wytłumaczyć kilka kwestii..
Otóż pokój jest całkowicie twój, rób co chcesz, tylko nie demoluj rzecz jasna. Jako że w domu często nie bywam, bardzo prawdopodobne że większość czasu będziesz tu spędzać sama. A co do sprzątania i innych takich, to myślę że już wyjdzie w praniu co i jak... No i tak jak się umawialiśmy, płacisz za pokój i połowę tego co na rachunkach
(prąd, gaz etc.)) tak będzie chyba najdogodniej, prawda? Oczywiście jak coś nie odpowiada Ci, to możemy to pozmieniać.
Sięgnął po wafelek i napił się kilka łyków herbaty. Kątem oka zerknął na piekarnik - nie pali się, to dobrze..

Iskra - 10 Sierpień 2012, 21:03

- Przez ciebie rozlałam - żartobliwie dźgnęłam palcem w jego kierunku. - Nasza zwykłość lub niezwykłość zależy tylko od nas samych - stwierdziłam z uśmiechem. - Chodziło mi raczej o to, że nie ciągnie cię do szukania przygód po Drugiej Stronie. Że jesteś wystarczająco mądry, by nie chcieć wplątać się tam w coś, co może cię później przerosnąć.
W moim głosie zabrzmiała tęsknota, której nie powinno tam w żadnym wypadku być. Cholera. Normalnie mnie zabiją. I jeszcze z uśmiechem na ustach.

- Cóż, może będę trochę brutalna, ale za to szczera - prędko przeskoczyłam do następnego pytania. - Potrzebowałam szybko znaleźć mieszkanie. Dotąd, od ponad roku, mieszkałam po prostu w akademikach uczelni. Miałam tak wielkie szczęście do współlokatorek, że na pierwszym roku zmieniałam lokum trzykrotnie. Kiedy paręnaście dni temu dwie szurnięte studentki teatrologii powitały mnie w pokoju stwierdzeniem, że już zajęły moje szafki i będę musiała zostawić rzeczy w walizce i pudłach, zdecydowałam, że mam dość. - Aż się skrzywiłam na wspomnienie. Zaraz jednak grymas twarzy zastąpił dość paskudny uśmieszek, gdy przypomniałam sobie, co nastąpiło później. - Chciałam się wyprowadzić najlepiej natychmiast, więc nie szukałam specjalnie ofert. Kiedy znajomy powiedział, że zna kogoś, kto mówił, że jego kolega szuka współlokatora...
Zobaczyłam jak spogląda na mnie Noritoshi i tylko westchnęłam.
- Już się tak na mnie nie gap.. Już mnie dziś uświadamiano, jak to brzmi i jaką inteligencją się popisałam, przyjmując taką ofertę. Ale zobacz, okazuje się, że trafiłam całkiem dobrze, bo na szefa kuchni, sądząc po tym, jak pachnie - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Faktycznie, zapach, który się unosił w pomieszczeniu, zdawał się być nieziemski.
- Wracając do historii: wyprowadziłam się dzisiaj, jak widać było na załączonym obrazku.. No i na pożegnanie, za miłe przyjęcie i towarzystwo, zostawiłam dziewczynom śliczny prezent-niespodziankę. Mam nadzieję, że żart się im spodoba - stwierdziłam z krzywym uśmiechem.

Spojrzałam na blondyna siedzącego naprzeciw mnie i chwile zastanowiłam się nad jego kolejnymi słowami. W zasadzie, nie było tu co rozważać. Warunki wynajmu znałam już wcześniej i były jak najbardziej fair.
- Jak dla mnie, jest OK. Sprawiedliwy układ.

Wykorzystałam fakt, że siedział tak blisko, by się mu ponownie przyjrzeć. Ominęłam szkarłatne oczy, które nadal straszliwie mnie rozpraszały, musnęłam spojrzeniem bladą, niemal przezroczystą skórę, składając to na karb albinizmu i skupiłam się na dłoniach trzymających kubek z herbatą. Skóra była na nich tak samo jasna jak reszta, palce szczupłe i... na żadnym z nich nie było ani śladu po spotkaniu z Meleficent.
Nosz jasna... To z pewnością nie jest mój szczęśliwy dzień. Wyleczyłam go do końca.

Noritoshi - 12 Sierpień 2012, 00:36

Przez niego? Ale on niewinny, jak może tak myśleć! No, dobra, może trochę w nim jest winy.. Ale w takim razie może go zwalać na kogo chce, choćby na Mel albo na nikogo.
Powoli zastanawiał się czy chęć pójścia tam jest wprost proporcjonalna do niezwykłości człowieka, co wydawało mu się kompletnym bezsensem, ale może coś w tym jest.. Ponownie jednak przemilczał ten temat, zostawiając go dalszym samodzielnym rozważaniom.
- No to albo jesteś nieznośna, albo trafiały ci się same orzeszki. I o jakiej niespodziance mówisz? W sumie to aż się boję pytać.. - Tak, patrzył na nią trochę specyficznym wzrokiem, ale przestał chwilę po tym jak mu zwróciła uwagę. Wtedy to przeniósł skrycie wzrok troszkę niżej, na jej dekolt, o ile było na co patrzeć. Cóż, męskie potrzeby...
Chwile potem zerwał się z krzesła i podszedł do piekarnika, ale fałszywy alarm - wszystko w porządku, póki co.. Dopił herbatę i odstawił na bok robiąc sobie miejsce przed sobą. Oparł łokcie o blat, a na dłoniach wyłożył swą twarz.
- I tak...
Patrzył na nią, co chwile wędrując wzrokiem na ścianę, ale w pewnym momencie zatrzymał się dłużej na jej oczach. Tak po prostu,

Iskra - 13 Sierpień 2012, 16:59

- Oj tam, oj tam, nieznośna - skwitowałam, wydymając wargi. - To zależy, jak kto patrzy. Różne rzeczy są dla różnych ludzi nieznośne. Na przykład dla mnie mała podmiana masła do ciała mojej ostatniej współlokatorki na zwykłe masło orzechowe w ramach słodkiej - ten przymiotnik naprawdę do mnie przemawia - zemsty jest rzeczą powszednią. Albo zamiana miejscami zawartości szamponu i odżywki do włosów tej drugiej. Przyda im się trochę urozmaicenia - stwierdziłam lekko. - Zresztą, same sobie były winne. Próba narzucenia mi swojej woli zawsze kończy się w ten sposób - uśmiechnęłam się nieco krzywo, szczególnie, że przypomniał mi się właśnie incydent z musztardą z początku czerwca.

{Przechodzę jednak zupełnie na tryb trzecioosobowy. Pamiętnikarstwo zawęża mi możliwość opisu :) }

Jak dobrze w takim razie - skoro wzrok blondyna miał zwyczaj błądzić tam, gdzie patrzeć przy pierwszym spotkaniu dżentelmenowi nie wypada - że jedwabna szaro-brązowa bluzka, którą Iskra miała na sobie, była wiązana na szyi na tę modłę. Więc z ujrzenia zawartości dekoltu - całkiem zgrabnej i uroczej, ale cóż z tego skoro ukrytej - nici.
I jak dobrze w takim razie, że dziewczyna nie zauważyła jego kierunku popatrywania. Bo, że z pewnością nie byłaby zadowolona, to mało powiedziane. Tu trzeba nadmienić, że Eva to ten dość rzadki typ, który woli być podziwiany za inteligencję i poczucie humoru niż atrybuty ciała.

Dziewczyna lubiła przypatrywać się ludziom. Nie potrzebowała ich oceniać, skądże, przecież większości nie znała i byłoby to niesprawiedliwe. Iskra obserwowała ich, bo bardzo często ją inspirowali. Wygląd, sposób ubierania czy zachowanie - to wszystko było ciekawe.
Nie była jednak przygotowana na bycie lustrowaną, tak jak to robił teraz Noritoshi. Szczerze mówiąc, pomimo swojego wigoru i całej tej otoczki, w sytuacjach takich jak ta: gorąca kawa, rozmowa, możliwość wyciszenia się w swoim własnym kącie - tak, w zasadzie nie miała pojęcia, w którym dokładnie momencie poczuła się w tym miejscu jak w domu, ale to wszystko: mieszkanie, jego atmosfera, sam gospodarz, uspokajało ją i powodowało, że czuła się odizolowana od tego całego szalonego świata na zewnątrz - w sytuacjach takich jak ta nie potrzebowała i nie pragnęła, tak jak zazwyczaj, uwagi całego otoczenia.
Pod bacznym wzrokiem blondyna czuła się więc trochę jak motyl przyszpilony do korkowej tablicy. By pokryć zmieszanie wzięła w ręce kubek i bardzo powoli, małymi łyczkami, poczęła pić ulubiony napój. Kiedy zaczęło być to już nienaturalne, odstawiła go na blat i zerknęła na chłopaka.. natykając się na bezpośrednie spojrzenie czerwonych oczu.

- I tak? - odpowiedziała jego pytaniem, decydując, że tym razem nie ucieknie.
Popatrywała więc w szkarłatne tęczówki, rejestrowała ruch okalających je rzęs, wypatrywała zmian nastroju w tych niezwykłych oczach. Tak po prostu. Przede wszystkim jednak starannie maskowała, że spoglądanie na ich niecodzienną barwę z jakiegoś powodu nieodmiennie ją peszy.

Noritoshi - 13 Sierpień 2012, 21:28

Nie spodziewał się po niej takich akcji. Chyba coraz bardziej zaczynał ją lubić, ale też coraz bardziej nie chciał być w jej skórze.
- Złośnica z Ciebie, aż wole nie myśleć co zamiast płynu do golenia będę miał, i w czym znajdę swoją ulubiona herbatę.
Oj tak, posmarować twarz octem, czy też zamiast jednej z przypraw mieć liście herbaty, to nie rzecz jaka uwielbi i można się spodziewać, że konsekwencje dla żartownisia nie będą należeć do nawet mało łagodnych.
I doszli do dłuższego milczenia w czasie którego chyba zbyt bardzo zapatrzył się na nią. Na dekolt nie miał okazji się napatrzeć, bo nie istniał, choć jakieś kształty zakrywała tkanina, swoją drogą dość ciekawą, no ale nie przystoi mu. To nie typ, który tylko o jednym myśli i który liczy tylko na to by swą rozmówczynie zaciągnąć do swojego pokoju, a tamten znów komuś wynająć... Nie ma tego w planach, a w chwilach kryzysów hormonalnych potraktuje Evę jak żonę kolegi - jak świętą krowę, nietykalną przez nawet tylko zbereźne niewypowiedziane myśli. Tylko ze to wszystko to jedynie teoria i kto wie co będzie za jakiś czas, no a w każdym pokoju znajdzie się miejsce dla więcej niż jednej osoby...
Do dżentelmenów, jak trzeba, to się zalicza, tylko że nie problemem jest mu złamać kilka zasad, poczuć swobodę.. no każdy lubi być czasem niegrzecznym, to oczywiste. Dlatego tez igrał z ogniem tak się w nią wpatrując.
Przeniósł wzrok na jej zielonkawe oczy, co ją zmusiło do sięgnięcia po kubek, ale to nie pomogło na obierany azymut przez czerwone oczy. Odpowiedziała jego słowami, i ani nie myślał przenieść wzrok gdzie indziej.
- Ładnie wyglądasz - Stwierdził z uśmiechem na ustach i sięgnął po wafelek, po kubek... I znów wrócił wzrokiem na jej twarz. - Co planujesz po południu? - Zapytał dyskretnie, zastanawiając się czy nie będą mogli się hm.. zintegrować? No cóż, nie zaszkodzi wiedzieć czy będzie tutaj czy gdzie indziej...
Herbata już mu się skończyła, a w kuchni poczuł unoszący się przyjemny zapach potrawy, która chyba będzie ich obiadem, sądząc po dopiero co, albo i już, mijanym przez wskazówkę na zegarkach południu.

Iskra - 14 Sierpień 2012, 13:27

- To jeszcze zależy, czy sobie zasłużysz na żart - stwierdziła, unosząc zabawnie jedną z brwi. - W tej chwili niczym sobie jeszcze nie grabisz - rzuciła z szerokim uśmiechem.
Zdecydowanie, czuła się w jego towarzystwie bardzo dobrze. Powoli zaczynała się też oswajać z dziwnymi, szkarłatnymi tęczówkami. Były, owszem, niespotykane, ale wmawiała sobie, że z pewnością nie bardziej osobliwe od jej oczu: za zielonych, zbyt nienaturalnych. Oczu, które widziała w lustrze co dzień rano. Oczu należących do osoby, której - nie wiedziała - czy ma nienawidzić, czy tylko żałować.

Wpatrywanie się w nią to jedno, ale następne słowa, które padły z ust blondyna sprawiły, że Eva po prostu zdębiała.
"Ładnie wyglądasz."
Po kim jak po kim, ale od niego nie spodziewała się usłyszeć tego typu stwierdzenia. Cóż, gdy nie wiedziała, jak się ma zachować, Iskra obracała wszystko w żart. Miła i bezpieczna możliwość wyjścia z każdej sytuacji.
- Chodzi ci o kompozycję z kubkiem czy o całokształt? - spytała z uśmiechem, sięgając po leżący na talerzyku wafelek. Nie ma to jak napchać się słodkim przed obiadem.
Uprzedzona poprzednim komplementem, tym razem, słysząc zapytanie o jej popołudniowe plany, nawet prawie nie zakrztusiła się ciastkiem.

- Czyżby pan coś sugerował, panie Ishiya? - spytała, wesoło przejaskrawiając zdziwienie brzmiące w jej głosie.
Jeśli dobrze wychwyciła, ostatnia jego wypowiedź była po prostu aluzją. Jeśli nie była, to po jej komentarzu właśnie się stała.

Noritoshi - 14 Sierpień 2012, 15:31

Jeszcze niczym sobie nie grabi - jak miło to było mu słyszeć, że ma jeszcze pole do manewru i zasłużenia sobie na to jak i nie.
Swoje oczy też widział co dnia, w lustrze, ale nie zaspane, kleiste i obolałe - nie sypiał, poza kilkoma wyjątkami - gdy sypiał. A że jest niematerialny, prawie, to jego ciało zostaje nietknięte w jakikolwiek sposób przez starzenie się i zachodzące od groma reakcje chemiczne, przemiany materii i takie tam inne - dopiero gdy zmusi do tego organizm - zranienie się, zjedzenie czegoś, ten jakby budzi się ze stanu hibernacji i robi swoje. Dość ciekawa sprawa, bo pozwala być w pełni prawie że człowiekiem, ale ma swoją cenę - jego organizm starzeje się i traci na młodości, którą tak uwielbia.
Obróciła w żart, super, tylko ze tym samym świetnie rozbudowała podjęty temat.
- Niech pomyślę... Obie są chyba warte goszczenia na płótnie malarskim, ale kubek dodaje tego czegoś. - Kontynuowała jej styl wypowiedzi, a gdy sięgnęła po ciastko... - A ta obecna także niczego sobie.
Uśmiechnął się jeszcze bardziej i nadeszła kwestia jakiejś skrytej sugestii w jego pytaniu, a taka oczywiście była, jakżeby inaczej, z tym, ze... wizja jakiś spacerków popołudniowych zbyt go nie zadowalała - jeszcze mogą się tyle polubić co i nie, a to tylko spowoduje niepotrzebne problemy i jeszcze zostawi Evę bez mieszkania, na ulicy... Oj nie, nie chciałby, by tak się stało. Z natury jest dobroduszny i uczynny. Nie strawi jeśli miałoby coś przez niego się popsuć...
- Możliwe, Panno Markovski, że należytym jest tak to odebrać. - Wstał i podszedł do piekarnika, z założona na dłoń rękawiczką wyjął potrawę i:
- vua la
..idealnie dopieczone, tak jak sobie w zegarku tkanym z wyobraźni wymyślił
Przeniósł powtórnie wzrok na nią i podszedł do stołu z całym szkliwem pełnym różnych produktów - makaron, fasolka, papryka, kiełbasa, pomidor, groszek, kukurydza... Całość zalana fixem, by nie było suche, a całą górę zajął roztopiony ser, pod którym rozsypane na początku przyprawy dostały się w każdy skrawek jedzenia. Doniósł też talerzyki i sztuczce, które wymienił z pustymi kubkami i waflami. W szafce wygrzebał jakiś sok, który postawił na stole z dwiema literatkami i rozlał go do nich.
Zaczął nakładać im porcje, a że trochę tego jest, to chyba zostanie im i na kolacje... No na pewno nie zmarnuje się.
- Smacznego - Odparł i zaczął jeść, lewa ręka, wszak to mańkut.

Iskra - 15 Sierpień 2012, 15:01

Tak jak zauważyła już wcześniej, w kuchni pachniało nieziemsko. Dziewczyna od razu zabrałaby się do pałaszowania swojej - ogromnej, choć jak na standardy Evy, normalnej - porcji, jednak zerknęła na zaczynającego właśnie jeść blondyna... i po prostu zaczęła się śmiać. Nawet nie zdobyła się na odpowiedzenie "nawzajem".
Po chwili zorientowała się, że mógł to odebrać opacznie, więc czym prędzej ruszyła do wyjaśnień:
- Przepraszam.. Po prostu... - Zduszony chichot i przepraszające zerknięcie. W końcu wydusiła:
- Też jesteś leworęczny?
Miło było spotkać kogoś, kto przynajmniej w jednym aspekcie był równie dziwaczny co ona. Wszak mańkutów na świecie jest nieporównanie mniej niż jedynych, prawowitych praworęcznych.
Prawowitych. To było dobre.

Generalnie Iskra była oburęczna (konserwatyzm matki, jakżeby inaczej), choć pewniej czuła się posługując ręką lewą. W tej chwili jednak chwyciła widelec właśnie jak na grzecznego mańkuta przystało i po pierwszym kawałku zapiekanki potrafiła się już tylko zachwycać.
- Wspaniale przyprawiona - stwierdziła z entuzjazmem.
Chwilę jadła w ciszy, jednak, z racji, że nigdy tego na dłuższą metę nie potrafiła, kontynuowała rozmowę:
- Malujesz? Z taką pewnością orzekałeś o możliwości przeniesienia widzianego obrazu na płótno - roześmiała się.

Zapiekanka była świetna. Atmosfera miła, pełna swobody. Nadal czuła na języku smak ciepłej, słodkiej kawy, teraz jednak zastępowany przez ser i zioła prowansalskie. Rozmowa po prostu płynęła, a Evie nie wydawało się, by była w którymś momencie specjalnie wymuszona.
Wszystko byłoby niemal idealne, gdyby nie to, że dziewczyna... właśnie zaczynała się nudzić.
Nie miała nic przeciwko spokojnemu siedzeniu w zaciszu domu gdy jest po temu jakiś konkretny powód. Zazwyczaj jednak unikała przebywania długo w tym samym miejscu. A ponad 3 godziny w jednym pomieszczeniu to.. długo.

Dziewczyna westchnęła prawie bezgłośnie, starając się nie wiercić na krześle. Jakoś tak nagle ją to napadło. Po prostu tu było.. zbyt spokojnie. To najlepsze określenie.
Paru następnych kęsów tej genialnej zapiekanki nawet nie zarejestrowała, już zaaferowana wymyślaniem sobie zajęć na resztę popołudnia. Tak ją przeraziła wizja dalszego bezruchu.
Spojrzała na Noritoshiego.
- Więc? Jakieś konkretne plany? Jeśli masz coś do zrobienia, to mną się nie przejmuj. Myślę, że porozglądam się przez resztę dnia po okolicy. Sprawdzę połączenie autobusowe albo metrem do centrum i uniwersytetu. Poszukam jakiegoś parku. Może biblioteki w pobliżu. Zorganizuję resztę swoich rzeczy. Znajdę sklep zoologiczny, gdzie mogłabym dostać muchy dla Mel. Popytam koleżanek, czy nie natknęły się na coś, co mogłoby mi się przydać. No i muszę napisać kilka zaległych e-maili - powiedziała na jednym wydechu.
Tak, przebywanie w jednym miejscu i bez jakiegoś konstruktywnego celu napawało Iskrę niepokojem i irytacją. Z różnych powodów.

Noritoshi - 19 Sierpień 2012, 21:32

Tak jak poprzednio tak i teraz zgłupiał przez jej wybuch śmiechu, który powielił gdy zaczęli jeść lewymi dłońmi
- Ach... Cóż, mamy we łbie przestawione, na psychikę nam siadło.
Jadł i jadł, nie jakoś specjalnie szybko - ot po prostu nie delektował się smakiem, nie musiał, bo se po prostu chciał pojeść.
Malarz? Skądże, to nie jego działka, choć co porysować może kiedyś dawno i nie prawda próbował.
- Nie, nie jestem malarzem, ale podziwiam niektórych za talent i ich dzieła, to przelewanie obrazu na płótno... Piękna rzecz.
Po chwili opróżnił już swój talerz i odłożył na bok. Nie mial chęci jeść więcej.
- Chcesz jeszcze dokładkę?

Jej plany na popołudnie były dość obszerne i raczej nie wymagały od niej bycia samą.
- Ja nie lubie siedzieć w ciasnych pomieszczeniach, blokach, potrzebuje przestrzeni... Więc mogę się z Tobą przejść, pokazać Ci okolice...
Ot, propozycja wspólnego spaceru, który im raczej nie zaszkodzi

Iskra - 20 Sierpień 2012, 20:59

Na psychikę? Eva zaśmiała się w myślach. Może aż tak źle z nią nie jest. Choć faktycznie - niektórzy ludzie uważają, że z leworęcznymi jest coś nie tak.
Ha, stereotypy! Gdyby przejmowała się każdym komentarzem dotyczącym jej jako mańkuta albo rudzielca, nie wychyliłaby z powodu paranoi nosa zza drzwi pokoju.

Nie maluje, ale ma szacunek dla tych, co tworzą. Tak, ten człowiek zdecydowanie się jej podobał.

Spojrzała na swój już prawie pusty talerz. Niby coś by jeszcze przegryzła, ale raz, że mogłaby przestraszyć blondyna swoimi zapotrzebowaniami żywieniowymi, a dwa, że zjedzenie naraz takiej ilości zapiekanki z pewnością nie wyszłoby jej na zdrowie.
- Może później - powiedziała więc. - Albo na mieście.

Propozycja pokazania okolicy była bardzo miła z jego strony. Była jej też niezwykle na rękę - jako że Iskierka miała zwyczaj gubić się i w okolicy, w której mieszkała przez prawie dwa lata - więc została natychmiast i z odpowiednim entuzjazmem przyjęta.
- Poczekaj, tylko się ogarnę - rzuciła jeszcze, wstając.
Wzięła puste talerze i odniosła do zlewu, następnie duszkiem wypiła swój sok (mniejsza z tym, że popijanie posiłku źle działa na trawienie!) i również literatki poszły śladem zastawy.

Złapała Meleficent i pognała do swojego pokoju. Ona? W gorącej wodzie kąpana?
Sięgnęła po ładną, jasnobrązową torbę na długim pasku, nawet specjalnie nie zaglądając do środka - jej zawartości nigdy nie zmieniała. Upewniła się tylko, czy w środku są portfel i komórka.
Zastanowiła się przez chwilę, czy nie zmienić butów, ale sandały na koturnie były całkiem wygodne, a poza tym idealne na nieznośne upały za oknem.
Tak, Iskra nie przepadała zbytnio za gorącem lata. Szczególnie, jeśli musiała je znosić w dużym mieście pełnym spalin, smogu i tłumu ludzi. Niech żyje Londyn.

Zamknęła jeszcze drzwi na balkon - a niechby jakaś ulewa - i wróciła na korytarz. Przerzuciła skórzaną torbę przez ramię i oparła się nonszalancko o futrynę drzwi wejściowych, pytając z szerokim uśmiechem Noritoshiego:
- Idziemy?
Blondyn, najwyraźniej również gotowy, wstał. Wyszli więc, uprzednio zamknąwszy drzwi, i poszli w kierunku windy.

[z tematu 2x]

Noritoshi - 16 Listopad 2012, 16:35

Czy musi co chwile zaskakiwać ją, robić z siebie w jej mniemaniu debila i bezmózgowca? Czy w ogóle coś musi? No własnie, idź pan... i tego, no...
- Wstyd? A to ciekawe... - Miał tą wypowiedź kontynuować, ale dał sobie spokój. Zostały tylko porozrzucane po głowie myśli: "lepsze skrzydła niż... kurde, niż co...; Prośbę? Phi, tez mi coś.., a daj se siana..."
- Czasem sypiam, ziemia święcona to głupi wymysł, a o skrzydła się nie prosiłem! Ale mem to korzystam, hihi... - No przecież nie powie jej, że był opętańcem, zacznie go jeszcze jak zarazę traktować, a czasownik "był" zmieni na "jest". Też się uczepiła takiej pierdoły... - Ej! Jeśli już, to w tym ostatnim jesteśmy co najmniej równi! - Znów zaprzeczał jej kolejnym stwierdzeniom. Głupszy od niej? To nie podobne do niego, nie przyjmie tego do wiadomości.
Czy znajdzie się coś, w czym nie będą siebie obrzucać błotem i nie będzie to dotyczyć kogoś innego niż ich samych? Poczekamy, zobaczymy..
A może w końcu zdoła jej ulec i zacząć się zmieniać tak, by wpasować się w kryteria Ingrid? Zacznie straszyć na śmierć, skrzydeł się pozbędzie (albo przynajmniej ich tęczowości), zacznie być bardziej agresywny i niezbyt spokojny... Zmieniać się? Przez kogoś? Dla kogoś? To nic nie warty fałsz, na który, w teorii, nie pozwoli. Zmiana siebie dla siebie wedle siebie - to coś! To już jest rozwój, ewolucja!
- A specjalnie zacznę je pokazywać światu, by ci wstyd przynieść! - Odpowiedź w tonacji "a odpiernicz się" tylko w bardziej merytorycznym wydaniu. Mimo to nadal nie było ich wiele widać, ale sam sobie na zawołanie ich nie ukryje. Ma to szczęście. że czasem może się spodziewać czy czegoś zacznie mu brakować/przybywać, ale to nie zawsze działa. I być może lada chwila czymś odstraszy stare babinie, a przywoła dzieciaki... Jeszcze brakuje aby te stare babinie klękały przed nim i miały go za anioła, a jego skrzydła były biel-pierzaste.
- Co ty w ogóle potrafisz poza materializowaniem tego, no, lęku?
Zapytał ot tak, po dłuższym milczeniu, przedzierając się przez miejskie chodniki, mijając hamujący na gwałt tramwaj i trąbiących na siebie zaspanych kierowców. Będąc wyprzedzanym przez spieszących do szkół i prac ludzi (a może nie tylko?), czy też przedzierając się miedzy plątającymi się w przestrzeni smyczami od czworonogów, mających swój postój, swoje piec minut, w przydrożnych krzakach.
Skrzydła? jakoś zdołały się nie wysypać materią do tego świata, może czasem trochę słońca przypadkiem odbiły, albo komuś się wydawało, że coś mu wystaje z kołnierzyka, coś lśniącego...
W końcu trafili na przyjaźniejsze zielone ścieżki - placyk prowadzący w kilka ciekawych wieżowców. Taaak, wysokość, to jest to. Dwanaście pięter nad ziemią, kilkanaście metrów przestrzeni na własność i piękny widok na okolice, w którym horyzont jest jedyną granicą, jaka wzrok musi do wiadomości przyjąć.

- No i jesteśmy. Preferuje drogę powietrzną, jeśli chodzi o dostanie się tam, no ale winda tez jest sprawna...
Winda - na szczęście jakiś chuligan się nie podwinął i nie spierniczył tego jakże cennego wynalazku, dzięki któremu nawalić można tony żelastwa na kupę i zastawić ziemi słońce, zamiast budować się w poprzek w drewnianych chatach przykrytych chwastem.
Przekręcił kluczyk i wszedł do dużego korytarza, pełnego kilku zaszklonych drzwi. Naciśnięty przycisk zaczął przywoływać jedną z dwóch wind, spacerująca po wysokościach, tak od niechcenia trochę.
- Czemu mi się tak wpraszasz do mieszkania? Co, swojego lokum nie masz? Pomieszkujesz po wszystkich, czy ktoś ci chatę spalił i teraz wszystkim dokuczasz za to?
No ale przyjechała, co zakomunikowała wiadomym dźwiękiem i uchyliła swe skromności. Podróż windą... Ojej... On chyba pójdzie schodami...
Powinien dość szybko odzyskać odpowiedź, to też poszedł w kierunku schodów, przez które "przeleci", mówiąc do niej:
- 12 piętro, mieszkanie 78, ale będę szybciej, to cię odbiorę...
I zniknął za winklem, mając nadzieję że uzna iż poleci normalnie, a nie między stopnicami...

A na górze powinien pojawić się na tyle szybko, by zdążyć wejść do środka, dowiedzieć się czy Iskra jest, a jak tak to uprzedzić ją co do Ingrid, no ale na szczęście nie wróciła... Mieszkanko jakoś ogarnięte, na szczęście, to nie zacznie go wyzywać od bałaganiarzy czy śmieciarzy.
Po jakimś czasie wyszedł z domu i znalazł się prawie na wprost otwierających się drzwi windy.
- Zapraszam... - Powiedział z uśmiechem na twarzy. teraz brak mu było płaszcza, zamiast niego luźna jasna koszulka odziewała jego ciało.

Anonymous - 16 Listopad 2012, 19:06

Nie skomentowała w żaden sposób jego oburzenia. Odkąd się do niej przyczepił (oczywiście, że nie było to na odwrót!) ciągle marudził i narzekał na każde słowo, które wypowiadała. Ingrid nie kłamała, jeśli nie musiała, dlatego głupota Noritoshiego była w jej mniemaniu szczerą prawdą. I nie zamierzała dociekać czy jest być może inaczej. Jest głupi. Koniec i kropka.
Na jej usta wpełznął złośliwy uśmiech, kiedy zapytał co potrafi oprócz materializacji lęków. Uśmiech ten nie miał w sobie ani krztyny dobra i nie było to nawet ukrywane.
- Mam wiele talentów. Z pewnością więcej od ciebie. Kołku. - spojrzała na niego spół przymkniętych powiek i powstrzymała złowrogi chichot. Z niesmakiem weszła do budynku i zauważyła stan windy. Dbała o siebie i o swoje otoczenie, zaś winda nie należała do najschludniejszych. Wywróciła oczami i miłosiernie zgodziła się nią przemieścić na parę pięter wyżej. Nie spodobało jej się to, jak wysoko mieszkał. Jej drżące serce nie zniesie drugiego szoku na widok wysokości w jakiej się znajduje od ziemi. Oczywiście duma nie pozwalała jej tego pokazać; obojętnie musnęła wzrokiem wnętrze windy.
Przesunęła swoją smukłą dłoń na swój rozgrzany kark. Była zaiste zmęczona, zaś obecność Noritoshiego nie gwarantowała jej świętego spokoju.
- Nie słuchasz mnie w ogóle, głuptasie. Mówiłam, że póki nie znajdę żywiciela, wprowadzam się do ciebie. - stwierdziła rzecz oczywistą. Tutaj zagięła prawdę i wykorzystała nieuwagę mężczyzny. Nie wspominała w ogóle o wprowadzeniu się. No i co z tego? Właśnie teraz mu to mówi, więc co jak co, musi się z tą myślą pogodzić. Przez tyle lat Kościół próbował ją wygonić z miasteczek, które nawiedzała i nie udawało się im to. To Ingrid po jakimś czasie opuszczała znudzone już miejsce. I to również tyczyło się sytuacji obecnej. Odetchnęła z ulgą, kiedy ten poleciał na wróżkowych skrzydełkach. Mogła rozluźnić swoje mięśnie. Nie potrafiła zaprzeczyć, że wprawiał ją w niepewność swoją głupią otwartością. Sam zaprosił ją na noc, jednak jego poczynania w opuszczonej fabryce nie wróżyły nic spokojnego. Ingrid była pewna, że jeszcze nie poddał się i będzie próbował się do niej zbliżyć. Głowa Ingrid w tym, aby mu to uniemożliwić aczkolwiek bardzo mu dokuczyć.
Weszła do windy i dotknęła nieczystej poręczy. Zamknęła oczy i stała ze wstrzymanym oddechem, kiedy winda ruszyła. Serce podeszło jej do gardła, bo wiedziała, iż oddala się od pewnego gruntu. Od ziemi, na której może się przewrócić, ale nie spaść.
- U diabła on tak wysoko mieszka? - syknęła do siebie przez zaciśnięte zęby i wsłuchiwała się w stęki windy. Knykcie jej pobielały od zaciskania palców na poręczy. Kiedy była już na miejscu, pozwoliła sobie trochę odetchnąć. Niestety nadal była trochę sparaliżowana świadomością, iż jest wysoko. Nie mogła uwierzyć, że na widok roześmianej gęby Noritoshiego się ucieszyła. Potrzebowała siedemnastu sekund, aby dojść do siebie i odrzucić świadomość, iż jest bardzo wysoko. Wywróciła oczami, kiedy wyszła z windy.
- Z czego się tak szczerzysz, kołku? - zapytała i sama się uśmiechnęła. - Zajmuję największe łóżko. - przypomniała mu i trochę spięta weszła do jego mieszkanka. Od razu zaczęła szukać wzrokiem łóżka, a kiedy dostrzegła kanapę, jęknęła.
- Nie masz nic lepszego? - zapytała nie dowierzając. Kanapy z natury nie są wygodne i są wąskie. Nawet, jeśli się je rozłoży i tak nie nadają się do spania. Tak, Ingrid w przeszłości spała na jedwabiu, na łóżku, który w materacu miał pióra gęsie. Dlatego była teraz bardzo niezadowolona.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group