Anonymous - 23 Grudzień 2010, 18:10 Zaśmiał się pod nosem, jakby nie słyszawszy przyjacielskiej docinki Dark. Teraz był zbyt zajęty na swojej grze. Kelner patrzył na niego to na dziewczynę z tak zwaną ''muchołapką''. Chyba nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Śmiać się czy płakać? Niby przewidywał, że jego miłość będzie jeszcze długo patrzeć na niego nie dość, że z góry to jeszcze z wieżowca, który niedługo padnie atakiem terrorystów.
Adam Tyle zdążył usłyszeć Blaise. No cóż, można powiedzieć, że blondyn nie słyszy zbyt dobrze spraw i słów wymawianych bez entuzjazmu. Uznaje je wtedy za nudne. Co do imienia, tego niepozornego chłopca Greg nie miał żadnych rozczeń.
Imię Adam pochodzi z wielu źródeł: z języka hebrajskiego adam (ludzie) lub adhamah (ziemia), sumeryjskiego ada-mu (mój ojciec), akadyjskiego ad-mu (stworzony, zrodzony, dziecko) lub arabskiego adama (łączyć się). Najczęściej przyjęte jest znaczenie biblijne: pierwszy człowiek stworzony przez Boga.
Adam jest skłonny do surowego osądzania innych bez próby postawienia się na miejscu osoby osądzanej. Kieruje się logiką co owocuje sztywnością zachowań. Adam bardzo ceni sobie przyjaźń, uważnie dobiera przyjaciół i jest im bardzo oddany. Jest jednak zaborczy i jego partnerka musi się mu podporządkować. Jest to osoba zdyscyplinowana pracująca w ściśle określonym celu. Bardzo uczuciowy i pamiętliwy jednocześnie - nie zapomni nikomu ani dobrych ani złych uczynków.
Pasowało do niego jak ulał. Pierwsze marzenie pokręcił głową. Nudny, nudny i jeszcze raz nudny! Mrugnął by wykonać kolejny oszołamiający czyn, ale dał spokój. Dlaczego? Bo przy stoliku obok siedział o wiele ciekawszy obiekt. Pan w tak zwanym ''midlle age'' obserwował ich od pewnego czasu. W dodatku ten wąsik, kojarzył się chyba nie tylko jemu z ukrywaniem się z sado-masochistycznymi przyzwyczajeniami i hobby. Mrugnął do niego na zachętę. Niech się pan nie boi, Blaise podejdzie i uspokoi.
Wziął w dłonie kieliszek swojego wina i upił łyk.
Italia, krzycząca z tysięcy płócien i stronic, rozmalowana tłumem zdyszanych pędzli i piór, znana jak alfabet i pacierz - jakże była mu nieznana. Z każdym dniem, z każdym upływającym zmierzchem, w słońcach wybielających marmurowe kolumny, w cieniu zaułków i w płaczu odpływającej fali tyrreńskiej, jawiła się archipelagiem wciąż zagadkowym, a kształt kochanki coraz coraz bliższej, a tajemniczej i nie spoufalonej nigdy. Pokochał Italię miłością Kolumba, a może dziecka? Nie tę, obnażającą się bezwstydnie chciwym pielgrzymom, wlepionym milionami oczu w bedekery i w szkiełka kamer, lecz jego, budowaną z własnych doznań, z pajęczej siatki wzruszeń, pełną zaczarowanych wysp, które jego na wieki pozostaną, prawem odkrywcy. W owym kosmosie prawd precyzyjnych i przekonywujących, lecz fałszywych, w świecie nasyconym pomnikowym pięknem rzeczywistym, lecz rozreklamowanym do przesytu i nudności, odnajdywał własne enklawy na płótnach, w mozaikach, freskach, rzeźbach, w muzyce i w architekturze, w poezji i w histori. I w samym sobie. Schodził z autostrad w śmierdzące kolorowe uliczki, dotykał ścian zmurszałych jak twarz starego człowieka, wymijał frontony katedr i docierał do malowideł w bocznych niszach, które zaklęły w sobie nie mniejsze piękno niż ołtarze. Z portretów majestatycznych jak wieczność kradł wyblakłe tła. Zrozumieć i pokochać te płótna pokryte kurzem stuleci, te osiwiałe kamienie, te przesłania czasu, który minął, a który trwa w nich - to zagłębić się w ich historię i legendę, i w myśli ludzi, którzy je rodzili. To poznać ludzi, śledzić ruchy ich rąk i skurcze twarzy, tropić na trasie ich wędrówki, zajrzeć do ich pracowni i sypialni, zasmakować w tym samym winie, które spływało im z warg, i opalić się tym samym słońcem, które wywoływało uśmiechy dzieci.
To zejść ze szlaków, których trawę pokolenia wydeptały aż do asfaltu, i skąpać się w dziko rosnącej zieleni na uboczu, gdzie nie znane jeszcze piękno chwyta za gardło tak mocno, że wyrywa krzyk serca.
Blaise podniósł się i uśmiechnał pod nosem. To wszystko zaczynało się tak jak kiedyś, niepozornie. Znów zaczyna się walka z dawnymi nawykami. Dotknął delikatnie swojej blizny przechodzącej przez oko. To nie szło w dobrą stronę.
To odwrócić się od zabytków, od malowideł i płaskorzeźb i popatrzeć na reakcje tych, którzy je oglądają, znaleźć wśród nich perły zrozumienia, zachwytu lub sprzeciwu, uśmiech i łzy cenniejsze od marmurów i mozaik.
-Przepraszam Was na chwilę. - dodał kierując się w stronę owego ''podglądacza'', by w końcu się do niego przysiąść, na co ten nie zareagował biciem braw, tak jak powinnien.
To cofnąć się o krok i nie patrzeć z bliska, gdyż mieć dzieło na odległość rzutu kamieniem nie znaczy widzieć wszystko. Czyż podziemnych grobowców etruskich nie wykrywa się z samolotów, poprzez dapiero stąd widoczną różnicę w barwie gruntu?
-Drogi Panie, jest Pan tak cudownie przystojny, że od pewnego czasu czuję palpitację serca. - powiedział przybliżając swoją twarz do owego ''wąsika''. Zabawa, zabawa
Skoro nie było widać, że Dark jest skora do ukazania ciemnych stron swojego serca i duszy, trzeba to wywołać nawet tak skandalicznym zachowaniem.
To zamknąć oczy i zajrzeć w głąb własnej duszy, własnej nadziei i niemocy, bezradności w obliczu wiecznej tajemnicy, od której nie jest wolna żadna z jego wysp, własnego chamstwa i dążenia ku naprawie. Świat, przesycony zapachem spalin i stuleci, jest wciąż zamknięty jak szklana kula. Nie ma przygody na zewnątrz, przygoda jest tylko wewnątrz człowieka.Dark - 27 Grudzień 2010, 12:20 Można powiedzieć, że jej winą było to jak zachowywał się kelner. Nigdy mu nie zwracała uwagi, zawsze miała gdzieś co i w jaki sposób mówi, bo na co jej coś takiego? Dokładnie, na nic!
Ona również uważała, że imię Adama pasuje do niego, ale nigdy wcześniej o tym nie mówiła.
Po chwili jednak zapomniała o kelnerze, bo zobaczyła coś co ją zainteresowało bardziej.
Co on kombinuje- pomyślała i uniosła jedną brew ku górze przypatrując się wstającemu Blaisowi. Wiedziała, że zaraz się coś stanie, ale nie wyczytała tego w jego myślach, nie chciała, stwierdziła, że tak będzie ciekawiej, zachować się choć raz inaczej niż zazwyczaj. Zamiast włamywać się bezkarnie do czyiś myśli poobserwuje po prostu i sama się domyśli, w końcu umysł mężczyzny nie jest złożony tak jak kobiecy i łatwiej rozszyfrować intencje chłopaka niż dziewczyny. Dlatego ona nie wytrzymałaby w związku z kobietą. Mówi się, że łatwo jest dogadać się kobiecie z kobietą, ale ona nie lubiła osób, które nie potrafią być bezpośrednie. Poza tym dziewczyny były takie kruche i słabe, a faceci zazwyczaj nie. Niby są wyjątki, ale nie będzie szukać jednaj kobiety na milion. Nie ciągnie jej do tego. Nigdy nie rozumiała osób biseksualnych, bądź homoseksualnych. Choć również nigdy nie wykazała swej nietolerancyjności w tej sprawie. Miała gdzieś kto i jakie ma upodobania.
Na początku myślała, że Blaise znów uczepi się kelnera, ale gdy usłyszała jego słowa spojrzała na jego twarz i zobaczyła w jaką stronę patrzy. Ten oblech z wąsem? Co on planuje? No co? A z resztą... Co ona się będzie szczypać. Zajrzy mu do myśli! Kiedy to postanowiła? W momencie, w którym wypowiedział swą kwestię flirciarza i zbliżył do ich obserwatora swą twarz.
Czyli wystawia mnie na próbę? Prowokuje? Co on sobie myśli?- zapytała Pana Królika.
Chyba chce poznać prawdziwą Medeline... nie uważasz?- odezwał się jej przyjaciel, a ona westchnęła cicho. Chwyciła swojego drinka i zaczęła go sączyć zmieniając nogę założoną na drugą. Teraz na prawej spoczywała sobie lewa. Oparła się łokciami o blat stolika i przypatrywała się.
Tylko mi nie mów, że mam tam pójść. Co za głupek... mnie się na próbę nie wystawia...- odpowiedziała Tenciowi.
Co ty gadasz? Dobrze wiem, że jak to zajdzie kawałek dalej to tam pójdziesz, nie zapanujesz nad sobą...
Dziewczyna zmierzyła pluszaka gniewnym wzrokiem, po czym powróciła do panicza Premiereve i ktośka z wąsem.
Nawet nie zauważyła, że kelner korzystając z sytuacji uciekł od ich stolika. Tchórz.
A ona powtarzała tylko w myślach bez przerwy to "Co on sobie wyobraża?" Jakby chciała sobie wmówić, że do prawdy jest na niego wściekła. Może jej się uda, może i nie? Tego nikt nie wie. Zmrużyła delikatnie swe powieki. W prawej ręce wciąż trzymała drinka, a palce lewej dłoni stukały swymi długimi paznokciami o stół, jak zawsze gdy się zastanawiała bądź była wściekła. Teraz jednak było widać, że myśli, bo uderzenia były zbyt spokojne i stonowane.
Była ciekawa tego co dalej się stanie. Jeżeli Gregory zrobi zbyt wiele to zareaguje, jeżeli nie przesadzi, to da sobie z tym spokój.
Kompletny brak weny. >.<
Anonymous - 27 Grudzień 2010, 23:34 Spojrzał z ukosa na dziewczynę, Hoho, nawet się nie ruszy, ale bacznie wszystko obserwuje. Mądrze, naprawdę mądrze. Podejście, zainteresowanie lub jakakolwiek inna interakcja mogłaby wybić ją rytmu i cała maskarada ze wcieleniem Dark, prysłaby jak bańka mydlana. Według niego była w pewnym sensie jak posąg koni z malowniczej Wenecji.
Konie weneckie są narażone na działanie zatrutej atmosfery, a także chemicznych substancji zawartych w kale tysięcy gołębi gnieżdżących się, ku uciesze turystów, na placu Świętego Marka. Są jednak od wielu innych posągów cenniejsze i stąd własnie drastyczna decyzją, jaką podjął niegdyś superintendent muzeów weneckich Francesco Valcanover.
Te cztery pozłacane rumaki wloką za sobą pamięć takiej wędrówki i takiej tajemnicy, że są tajemnicy symbolem, a także symbolem klęski. Nawet nie wiemy, skąd pochodzą i kto je stworzył, a to, co już wiedzieliśmy, okazało się fałszem samym w sobie. Do dzisiaj tysiące dziennikarzy, literatów i specjalistów piszą piszą o nich w opracowaniach i encyklopediach: ''Brązowe konie''. Pisano tak przed pięciuset laty i przed stu, i teraz. W rzeczywistości nie są brązowe, ale miedziane. Ich ciała w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach miedź,a tylko dwa procent to cyna i inne domieszki. Dokładne badania rozświetliły jeszcze jedną tajemnicę ich życiorysu - czy tak samo będzie z Mad?
''Gołowąs'' siedzący na przeciwko Blaise był czerwony jak burak, a od jego świdrujących oczu odcięli prąd. Wyglądał teraz jak wyrzucona lampka nocna.
Odsunął się niepewnie od Grega. Boże, kolejny lewoskrętny? Co się dzieje z tym światem.
Kiedy odchylał się w stronę Mad, bo tak wyszło, podwinęła mu się również nogawka, a na owłosionej kostce widniało to co sprawia, że większość ludzi z Lustra szaleje. Piękny, łaciński krzyż. Moria.
Blaise nie przewidywał, że tak daleko to zajdzie.
//gommene! Franuś mnie nie kocha i się zacina :_:Dark - 28 Grudzień 2010, 00:23 Prawda była taka, że jakby wstała i podeszła to cały czar by prysł. W tym przypadku nie okazałoby się jednak, że jest miła i pomocna, tylko, że jest gniewna i porywcza, a także, że z chęcią by wdała się w bitkę z tym wciąż gapiącym się na nią gówniarzem.
Gdy tylko zobaczyła tego buraka na twarzy tego gościa wzięło ją na obrzydzenie. Na prawdę nie miała homofobii, czy czegoś w tym stylu! Jednak jak wyobrażała sobie Blaisa z tym gościem to zbierało jej się na wymioty. On był taki nieciekawy, a panicz Premiereve był do prawdy interesujący. Rzadko kiedy natrafia się na takie osoby w dzisiejszych czasach. Nawet Tencio przyznał jej rację i się skrzywił w jej własnych myślach. Cholera jasna, co za ludzie chodzą po tym świecie. Już miała ochotę wstać, gdy w jej oczy wpadło coś co wprawiło ją w osłupienie.
MORIA... Cholera jasna, członek tego stowarzyszenia tutaj? Tencio, co ja...- nie wiedziała co wydusić w swych myślach jej uczucia... No właśnie... co z jej uczuciami? Można chyba spokojnie stwierdzić, że jej rozmowa z Tenciem przekazuje większość jej myśli.
A co byś chciała... siostrzyczko? - odezwał się niepewnie Pan Królik bojąc się rozdrażnić siostrę w tej chwili. Gdy widzi kogoś z MORII wpada w obłęd. Gdyby miała maskę na sobie, to facet by nie żył.
Pobić i zabić pluskwę. Zmiażdżyć i skończyć z nim na wieki. Niech się smaży w piekle, niech ginie. Niech ja go dorwę w swoje ręce... Zobaczy jak kończy ktoś taki, gdy wpadnie na swej drodze na Briar...- Aż jej oddech stał się cięższy. Z trudem powstrzymywała się przed tym co miała ochotę zrobić. Zacisnęła pięści z całych sił, aż zostawiając ślady własnych paznokci na wewnętrznej stronie dłoni.
Opanuj się, głupia!- odezwał się w końcu Tencio, tym razem ryzykując rozdrażnienie jej. Lepiej żeby ją rozdrażnił, a nie że zrobi sobie krzywdę ze złości, albo co gorsza- zabije kogoś, gdy widać będzie kim na prawdę jest.
Jej serce biło jak szalone. Czuła tak silne emocje, że po prostu rozsadzało ją od środka. Zdała sobie sprawę, że cały czas patrzy na kostkę nieznajomego. Szybko podniosła wzrok i spojrzała w jego twarz, jeśli nie zabije teraz, zrobi to przy najbliższej okazji. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy, ale to powstrzymywała. Przed jej oczami stał obraz matki. Coś ją ściskało od środka. W gardle stała kula... czegoś, która blokowała wszelkie odzewy.
Tencio, ja.. nie mogę tak na niego patrzeć, muszę tam podejść, muszę coś zrobić... przecież... Ty wiesz, ty mnie rozumiesz... Wiesz co czuję, w końcu to była też twoja matka, nieprawdaż?- myśl płynęła za myślą, a w sercu czuła coraz większy ból. Przejechała paznokciami po własnej nodze rozwalając se rajstopy i tworząc krwawą ranę. Na szczęście nie będzie tego widać, bo było to w miejscu, w którym sukienka wszystko zasłaniała. Wzięła głęboki oddech. Dopiero wtedy usłyszała krótkie:
Rozumiem, rób co zechcesz.
I postanowiła. Wiedziała co zrobić. Nie wiedziała, czy to nie będzie zbyt duży błąd z jej strony, ale postawiła wszystko na jedną kartę.
Podniosła się z miejsca dopijając drinka jednym duszkiem do końca, choć była to jedna trzecia tego co nalał jej kelner, a trzeba przyznać, że napój był na prawdę mocny, bo takie właśnie lubiła. Wolała mniej mocnych niż więcej słabiznek, jak zawsze to bywało w jej wypadku.
Znów westchnęła głęboko i podeszła do nich. Pierwszym co zrobiła, było uniesienie dłoni i pacnięcie kantem ręki w czubek głowy Blaise'a, jak to czasem się widuje na anime. Było to delikatne, ale nie zbyt, aby zrozumiał, że ani trochę nie żartuje. Z resztą jej oczy mówiły za siebie. Wyrażały taki gniew, jakiego ten bar jeszcze nie miał okazji oglądać.
-Wstawaj. Koniec tej szopki.
Wysiliła się aby się odezwać. W żadnym wypadku nie było to skierowane do nieznajomego, było to do Blaise'a. Głos jej był pewny siebie i nieznoszący sprzeciwu. Miała ochotą pacnąć go jeszcze raz, ale wskazała tylko na ich miejsce, te w którym siedzieli do tej pory.
-Zabieraj płaszcz. Chyba, ze ty tu zostajesz. Tak, mówię do ciebie, Gregory.
Czekała aż wykona swe zadanie. Jeśli tego nie zrobi to nie oberwie się tu tylko członkowi MORII, ale również Białemu Królikowi.Anonymous - 28 Grudzień 2010, 15:40 Obserwował jej zachowanie z drżeniem rąk. Uspokój się Greg, uspokój się.
Najprawdopodobniej teraz, choć ciało stało nieugięte i ze spokojem patrząc na wszystkich zebranych, dusza zwijała się w więzieniu zwanym sercem i zdezorientowana krzywiła swe usta w niedbałym uśmiechu. Właściwie, jakby na to nie patrzeć nie było tak źle. Nie musiał odstawiać całej tej młodzieńczej szopki, bo choć mężczyzna na pewno mógł poszczycić się swoją aparycją w dolnych regimentach ciała, to ogólnie nie był zbytnio pociągający. Przez chwilę w owej ślicznej blond główce migały sceny z typowego hard yaoi, z nim w roli głównej. Załamać się można!
Jak zareaguje dziewczyna? Było wiele rzeczy, które mogła zrobić. Jeśli patrzeć z psychologicznego punktu widzenia, było mnóstwo rzeczy, które mogła zrobić osoba w takiej sytuacji. Raz - kompletnie to olać i pozostać na swoim miejscu. Dwa - wstać i zabić. Trzy - po prostu wyjść.
Jak widać Darkiś wybrała tą ostatnią - trzecią. Najmądrzej. Była ona najbezpieczniejsza. Siedząc na swojej uroczej dupie, każdy w pewnej chwili zdenerwowany ciągłym napięciem, zrobiłby coś tak uroczo nieprzewidywalnego, że skutki owej rzeczy mogłyby nieść ze sobą szkody, których raczej naprawić nie można by było. A co z drugim wyjściem? Okropieństwo. Po pierwsze nigdy nie jesteśmy pewni, czy to tylko nie głupi żart, chodź ''wąsika'' śmiało można o to podejrzewać lub czy tylko ponura przeszłość. W dodatku ludzie tu obecni na pewno zapamiętają twoją twarz i co...? Do końca życia tkwić w magicznym więzieniu, przecież każdy by mógł się wyłgać. Znając życie chłopak siedziałby jeszcze długo w nostalgii płynącej z niebywałej sytuacji. Nie mógł nazwać tego po prostu zbiegiem okoliczności. Ot, coś mu nie pasowało. W końcu niby MORIA zaprzestała swojej działalności po śmierci przywódcy. Oh, jakże on naiwny. Nawet zakon templariuszy nie zniknął całkowicie, po spaleniu na stosie Jakuba de Molay. Odgarnął delikatnie jeden kosmyk z oka. Ta blizna była w pewnym sensie szpetna, a może dodawała mu męskości? Kto wie, po prawdzie to nie bucha testosteronem jak co poniektórzy. Dźwięk owego rozkazującego głosu Mad był na niego niczym owoc zrzucony z raju. Zaczął szczerzyć się jak szczerbaty do suchara. Nie, nie miał sado - masochistycznych zapędów i nie odczytał tego jako zaproszenie do wspólnego wieszania się, o nie. Raczej ucieszył go fakt, że dziewczyna zaczęła się powoli i bardzo ostrożnie wychylać ze swojej skorupki. Powiedzmy, że prawie wszystko idzie teraz po jego myśli.
Wracając do pana wąsika... Rzadko się teraz spotyka wychylających się ze swej dziury członków wszech wspaniałej morii. Czyżby został wysłany, by kogoś śledzić? No, na pewno nie Blaise'a - nie będą marnowali czasu na nic nie znaczącego Króliczka, nieprawdaż. Chyba, że... Dark. Tu jeszcze bardziej go zaciekawiła. Mhm, może jest z czarnej róży, albo prostym dezerterem. Kto wie.
Odwrócił się do niej wstają i lekko się ukłonił, kładąc swą cudowną dłoń na brzuchu. Tak było bardziej elegancko.
-Jak sobie życzysz. - odpowiedział, a głos miał raczej bezbarwny, choć w gruncie rzeczy cieszył się niesamowicie. To, że po prostu nie wyszła oznaczało, że w jakimś stopniu go polubiła - albo chce mu wydłubać oczy na zewnątrz.
Podszedł do swojej sofy, by zarzucić ciężki i biały jak śnieg płaszcz na delikatne ramiona. Jakby nie patrzeć Blaise kochał piękno, symetryczność i doskonałość. Udał się w stronę drzwi, ale w połowie - tuż przy stoliku wąsika - zatrzymał się.
-Radzę następnym razem dodać pudru na kostkę. - powiedział mu na ucho. Przy okazji, prawie niespecjalnie, chuchnął w owe miejsce z płatkiem. Po prostu ubóstwiał co się dzieje z ludŹmi po tym czynie. Ten rumieniec i zakłopotanie. Za to wąsik naprawdę powinien zakupić, jakąś farbkę lub coś do zamaskowania krzyża. W końcu ma być obserwatorem, a takie rzeczy wyczyniać można dopiero po uprzednim przygotowaniu.
Odchylił się i wyprostował. Na jego twarzy zagościł denerwujący i sztuczny uśmiech. Podszedł do drzwi wejściowych i otworzył je delikatnie. Stare drewno zakrzypiało i pokazało za sobą wielką śniegową górę. Jeszcze trzeba będzie się przez nią przedzierać. O mój boże.
Jego wzrok skierował się na jarzącą się ostrą czerwienią małą plamkę koło stopy dziewczyny. Czyżby jej krew? Stwierdził, że na razie to przemilczy.
Ruchem ręki zaprosił ją do opuszczenia lokalu.
///jakby co to napisz zt oboje ^ ^Dark - 28 Grudzień 2010, 23:47 Hard yaoi. Chciała przeczytać coś w myślach Blaise'a i właśnie na taką myśl natrafiła. Aż jej się niedobrze zrobiło. Ba, mało brakowało, a zebrałoby się jej na odruch wymiotny. Jednak musiała się szybko pozbierać, bo miała większy problem. Mianowicie siedział przed nią członek MORII.
Pomyślała teraz o jednym- na wiele ponad pięćdziesiąt procent podejrzewają ją o bycie Briar. Wiedziała o tym już dość długo, dlatego pilnowała się jak mogła i walczyła z każdym obserwującym ją typkiem. Wbrew uspokajającym pogłoskom- MORIA nadal istniała i ona dobrze o tym wiedziała. Może Wąsik ma misję? Może przybył tu ją śledzić. Może właśnie dlatego tak ich obserwował i próbował ją wyprowadzić z równowagi. Może chciał aby zaatakowała przy pomocy królika, pluszaka, który również nie miał na sobie maski, którą zazwyczaj nosi. Albo miał nadzieję na zdradzenie jakiejkolwiek innej mocy. Pech jego był taki, że ona ukrywała się z tym wszystkim jak tylko mogła. Można powiedzieć, że przez to była mało szkodliwa, jednak nie bezbronna, w końcu zawsze może się ochronić ogniem, albo w jakikolwiek inny sposób.
Prawdę mówiąc dopiero teraz uświadomiła sobie, że musi udawać spokojną i zrównoważoną. Może poudaje, że Blaise to jej "promyk na ziemi" i nie pozwoli go tykać, albo coś... Zobaczymy, coś wykombinować musi.
Wkurzył ją trochę ten uśmiech usatysfakcjonowanej osoby. Jeszcze Blaise pożałuje, że ją zmusił do takich a nie innych działań. Oj tak. Póki co jednak, powinna mu podziękować, ale na to przyjdzie czas.
Kurczę, domyśla się co do czarnej róży? Nie możliwe...- pomyślała, ale nie dawała po sobie znać, że jest zszokowana. Teraz już cały czas zamierzała siedzieć w głowie Gregorego. Do samego opuszczenia lokalu.
Gdy tylko chłopak wstał, ona podeszła szybkim i pewnym krokiem do stolika. Ubrała swój płaszcz, czapkę, szalik i rękawiczki w zastraszającym tempie, przewiesiła se torbę przez ramię uprzednio układając w niej pana królika i nakrywając go kocykiem, w taki sposób, aby nikt nie zauważył. Po tym rzuciła kilka banknotów na stół.
- Reszty nie trzeba.
Powiedziała z chłodem w głosie do kelnera, po czym ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się przy stoliku wąsika i podpierając się ręką o blat wyrzekła cichym, ale stanowczym głosem.
- Jeszcze raz cię ujrzę, a już nie będę taka miła, zrozumiano?
Chwyciła nienaruszoną wodę, którą facet zamówił, ale nawet jej nie tknął i wylała mu ją na głowę. Ruszyła w stronę drzwi.
- Trzym się pacanie. A on jest mój, zrozumiano?
Dodała na odchodne i chwyciła pod ramię Blaise'a, mówiąc do niego tonem obrażonej lolitki:
- Wychodzimy, kochanie.
Dodatkowo fuknęła pod nosem. Widocznie postanowiła zagrać zazdrosną dziewczynę, aby ukryć swój prawdziwy powód. Adam niemalże padł za ladą zastanawiając się czy jednak nie miał racji, zaś Wąsik uniósł jedną z brwi w lekkim zaskoczeniu. Wypchnęła Gregorego za drzwi, które zatrzasnęła za nimi, po czym opadła na zaśnieżone schody ciężko dysząc. Była tak wściekła, że nawet nie zwracała uwagi na to, ze chłopak na nią patrzy i wymamrotała pod nosem.
- Cholera jasna, ale jestem zła.
Wbiła przy tym pięść w zaspę śniegową. W jej oczach gromadziły się na nowo łzy, jednak jak zawsze powstrzymała wybuch płaczu. To nie w jej stylu. W końcu się podniosła, nie będzie się zachowywać jak jakaś histeryczka. Szybkim krokiem ruszyła przed siebie rzucając w stronę Blaise'a.
- Dzięki. Możliwe, że nawet uratowałeś mi życie...
Taka była prawda. Gdyby wyszło na jaw kim jest MORIA na pewno by na nią napadła i w najlepszym wypadku umarłaby szybko i krótko odczuwając ból. Choć podejrzewała, że gdyby dorwali ją, najpierw by się nad nią poznęcali i dopiero później zabili... Może nawet pochowali żywcem? Kto ich tam wie. Chciała stąd zniknąć jak najprędzej, póki Wąsik jest wystarczająco zszokowany, żeby za nią nie wyjść. Jeśli ją śledzi na zlecenie stowarzyszenia, to tym bardziej nie może go zabić. Domyślą się, że zrobiła to, bo domyśliła się, że jest śledzona.
Szlag by to...- i na tym pięknym Tenciowym akcencie zakończmy ten jakże nudny post pisany przy braku weny.
<z/t oboje x3>Anonymous - 1 Styczeń 2011, 14:37 Kto by pomyślał, że wydostanie się z lasu może być tak trudne. Teraz z pewnością będzie mogła powiedzieć to Nannari, jaka zgubiła się w lesie, gdy słońce jeszcze stało wysoko na niebie, a wyszła z niego późnym wieczorem. Była zmęczona, lecz jednocześnie rozeźlona do granic możliwości, co dość skutecznie utrzymywało ją na nogach. Gdy tylko zobaczyła jak gałęzie się przerzedzają i ujrzała czerwoną poświatę zachodzącego słońca poczuła niewymowną ulgę. Była bezpieczna. Dopiero wtedy odczuła jak bardzo jest spragniona. Odszukała w pamięci pierwszy bar w jakim kiedykolwiek była i czym prędzej powędrowała w jego stronę, łapiąc za porozrywaną przez gałęzie sukienkę by nie potknąć się o nią. Po kilkunastu minutach dotarła do 'Zacisznego Kącika' i czym prędzej zajęła wolne miejsce przy barze. Całe szczęście nie musiała martwić się o wolne miejsce, gdyż bar był prawie całkowicie pusty. Jedynie w kącie siedział młody mężczyzna popijający coś ze szklanki.
- Butelkę wódki... i sok porzeczkowy - rzuciła do barmana, starając się naprawić sukienkę, jaka odsłaniała teraz spory kawałek jej uda i była blisko by ukazać światu piersi Nannari. Dziewczyna westchnęła, dając sobie spokój po czym czekała w spokoju na zamówienie, zastanawiając się jednocześnie czemu wzięła ten sok. Nienawidziła porzeczek.
W końcu, po minucie, otrzymała alkohol wraz z popitką oraz wysokim, smukłym kieliszkiem. Nie trzeba było długo czekać na to by Nan nalała sobie trunku i dość skutecznie odurzyła się napitkiem. Miała bardzo słabą głowę, więc po paru kieliszkach już ledwo trzymała się na stołku. Chwyciła się krawędzi lady i jak gdyby nigdy nic próbowała ponownie nalać sobie wódki, co jak na razie, skutkowało jedynie oblaniem blatu.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 14:53 Wielki huk rozległ się z echem po knajpce, cały kurz znajdujący się w Cichym Zakątku uniósł się do góry. Był to efekt teleportacji. Xardiman w poszukiwaniu trunku wybrał to miejsce gdyż jako dziecko przychodził tutaj z rodzicami w wolnym czasie na obiady i widział jak bywalce piją, cieszą się i bawią. Rozejrzał się na około, nie zobaczył niczego niezwykłego oprócz ledwo trzymającej się na nogach kobiety z długimi zielonymi włosami która usiłowała nalać sobie trunku do kieliszka. Po krótkim czasie podszedł niepewnie do kelnera i poprosił nieśmiało o najmocniejszy alkohol jaki mają na składzie. Ten spojrzał na niego nieco pogardliwym wzrokiem i odesłał go do jednego z wolnych miejsc każąc czekać. Chłopak nie czuł się dobrze w takim miejscu ale starał się unikać spojrzeń ludzi którzy znajdują się w knajpie. Myślał o efekcie działania alkoholu i czy to na prawdę jest w stanie mu pomóc. Po pewnym czasie kelner przyniósł mu mały kieliszek napełniony gęstą, niebieską cieczą. -Tak mało?- Spytał lekko zdziwiony. Po zadaniu tego pytania otrzymał odpowiedź. Kelner przyniósł mu tylko jeden kieliszek tego trunku gdyż większa ilość może po prostu zabić, a jeden kieliszek potrafi dać porządnego kopa. Chłopak podziękował i wziął kieliszek w rękę trzymając go nad ustami przyglądając się przez chwilę pijanej, zielonowłosej dziewczynie.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 15:02 Nannari nalała sobie wreszcie wódki po czym spojrzała z triumfem na barmana. Ten jedynie westchnął i wytarł zalany blat suchą ścierką po czym poszedł obsługiwać klienta, który zjawił się tu niewiadomo skąd. Dziewczyna przez moment obracała kieliszek w palcach prawej ręki, spoglądając mętnym wzrokiem w trunek. Mimo wszystko nie była aż tak pijana jak się mogło wydawać. Co prawda ledwo trzymała się na krześle, lecz była całkiem przytomna na umyśle. Pociągnęła łyk soku, krzywiąc się.
- Paskudztwo! Kwaśne i w ogóle nie rozcieńczone - wyraziła swe niezadowolenie w myślach, lecz mimo wszystko wypiła całą zawartość literatki. Właśnie rozkminiała czy ma schlać się tak by jutro odnaleźć się gdzieś w czekoladowym jeziorze czy może chce jeszcze pamiętać dzisiejszy wieczór. Chwyciła kieliszek i wypiła kolejną porcję alkoholu, krzywiąc się gdy zaczęło palić jej przełyk. Postanowiła, że zapomni o tym co dziś miało miejsce jedynie na te parę godzin. Oparła łokcie o blat i schowała twarz w dłonie, najwyraźniej próbując nieco się rozbudzić. Po paru próbach jedynie westchnęła i rozejrzała się. Nowy klient, trzymający coś niebieskiego. Tego jeszcze nie piła. Przechyliła lekko głowę w bok, całkiem trzeźwo obserwując ruchy mężczyzny.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 15:18 Chłopak widząc jak dziewczyna która jego zdaniem była niezwykle piękna przygląda się mu, zawstydził się i opuścił głowę w dół przyglądając się kieliszkowi jakby szukał w nim czegoś niezwykłego. Postanowił nie zwlekać dłużej. Wziął głęboki łyk błękitnego trunku po czym złapał się za gardło i zaczął kaszleć gdyż trunek był strasznie mocny a biedak nie wziął żadnej popitki. Nagle zerwał się z krzesła i poleciał w stronę lady zostawiając po sobie ślady śniegu jaki jeszcze został mu na butach. -Poproszę sok...jakiś sok, jakikolwiek..!- Zaczął błagać barmana ze łzami w oczach. Ten nalał mu szybko soku porzeczkowego i podał szybko zrozpaczonemu klientowi. Krótkowłosy za jednym zamachem opróżnił całą szklankę soku, gdy poczuł ulgę, zapłacił barmanowi i wrócił się ze wstydem na swoje miejsca chowając głowę za ramionami. Bał się że skompromitował się przed wszystkimi tutaj obecnymi.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 15:29 Obserwowała go uważnie toteż zarejestrowała, że odwrócił wzrok na kieliszek. Zmarszczyła nieco brwi, ale najwyraźniej postanowiła zająć się czymś innym. Nalała sobie więcej wódki i zmieszała ją od razu z sokiem. Może teraz będzie w stanie wypić resztę bez odruchu wymiotnego. Uniosła kieliszek do ust, lecz nim wypiła poczuła powiew chłodnego powietrza na plecach. Napój prawie wyleciał jej z rąk, gdy ciarki przebiegły jej po ramionach, jednakże udało jej się zapobiec marnotrawstwie i zdołała chwycić trunek nim kieliszek rozbił się o blat. Odetchnęła cicho, zupełnie nie zauważając poruszenia chłopaka z niebieskim napitkiem. Wypiła. Mimo wszystko zsunęła się ze stołka i trzymając sfatygowaną sukienkę wzięła w łapkę butelkę, nadal pełną do połowy po czym powędrowała chwiejnie w stronę chłopaka. Picie samotnie jest o wiele mniej wesołe niż popijanie czegoś w dobrym towarzystwie. Usiadła na krześle naprzeciwko niego i zamontowała butlę na stoliku, jednocześnie spoglądając na niego zupełnie trzeźwo.
- Nannari jestem. Napij się ze mną - palnęła bez zbędnych wstępów po czym zawołała barmana, jaki zaraz ustawił na stoliku dwa kieliszki, nalewając im alkoholu. Nan wzięła swój kielich uniosła go lekko.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 15:40 Chłopak podniósł głowę do góry, zauważył jak zielonowłosa dziewczyna trzyma kieliszek uśmiechnięta do niego od ucha do ucha. Zaczęło mu się kręcić w głowie, na początku trochę się tego przestraszył ale po chwili namyślenia odpowiedział sobie sam w myślach że jest to efekt uboczny picia alkoholu. Patrząc na dziewczynę poczuł nagle odwagę, rozmowy jakie słyszał w knajpce stały się ciche i nie wyraźne. Teraz w jego głowie liczyła się ona. Nagle powiedział -Ja jestem Xardiman, ale ty możesz mówić mi Xardi i chętnie się z tobą napije!- Co po prostu do niego nie pasowało, widać że alkohol zaczął na niego działać. Wziął kieliszek do dłoni i leciutko uderzył nim w kieliszek partnerki po czym wziął głęboki łyk.
Dziewczyna mu się spodobała co pod wpływem trunku sprawiło że nabrał do niej odwagi i próbował ją poderwać. -Czy ty jesteś człowiekiem? Nie wyglądasz. Masz śmieszny kapelusz na głowie.. - Zachichotał.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 15:49 Uśmiechnęła się co poskutkowało miną jaką ma dziecko przy rozpakowywaniu prezentów świątecznych. No cóż, znalezienie partnera do picia było przecież wystarczającym powodem do zacieszania. Przysunęła kieliszek do warg i wypiła całą jego zawartość na jeden raz. Była już ładnie podchmielona więc racjonalne myślenie całkowicie ją opuściło. Teraz myślała już całkowicie spontanicznie... no cóż jeśli w ogóle myśleniem można to było nazwać. Przysunęła się bliżej stolika, tak by jednocześnie znaleźć się bliżej mężczyzny i musnęła nogą jego nogę. Specjalnie czy przypadkiem? Kto to wie. Przechyliła lekko głowę w bok i uśmiechnęła się uwodzicielsko. Był przystojny i chętny do rozmowy. Podobało się jej to.
- Jestem kapelusznikiem - odparła ze śmiechem, obracając kapelusz na głowie, jaki zagrzechotał złowieszczo. W końcu kapelusze były bez dna.
- A ty kochaniutki? Czym jesteś? Na człowieka mi nie wyglądasz.
Pochyliła się nieco nad stolikiem, jeszcze bardziej skracając dzielącą ich odległość.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 16:02 Równie dobrze podchmielony lunatyk, czując muśnięcie i widząc jak dziewczyna przesuwa się w jego stronę zdziwił się nieco. Nie potrafił do końca przemyśleć sytuacji i zamiarów owej kobiety.-Jestem lunatykiem - Odpowiedział na pytanie. Wpatrywał się jej głęboko w oczy czego na trzeźwo nigdy by nie zrobił. Wziął butelkę która leżała na stoliku w dłoń i nalał Nan i sobie do kieliszka. Wziął go do rąk i zapytał -Jakie są twoje zdolności? Na pewno jakieś masz! nikt kto urodził się w krainie luster nie urodził się bez mocy- Zaczął dopytywać z zaciekawieniem. Po czym napił się troszeczkę z kieliszka. -Rany, to cudo jest świetne!- Krzyknął na cały głos.. mając na myśli działanie alkoholu.Anonymous - 1 Styczeń 2011, 16:16 - Lunaaaaatyk! - zawołała przeciągle z zadowoleniem - Więc umiesz się teleportować.
To było stwierdzenie, chodź zabrzmiało nieco jako pytanie.
- Jak to jest się teleportować? Widzi się coś czy jest pustka? - rozpoczęła dopytywanie, nadal uważnie go obserwując. Sięgnęła po kieliszek i oblizała go w miejscu, z którego piła.
- Wiesz, jestem nożycoręką, więc mogę metamorfować swoje ręce. Jednakże nie chce o tym mówić.
O tak to był bardzo nieodpowiedni moment na takie rozmowy. Teraz bowiem Nannari były w głowie jedynie amory.
Wstała z krzesełka i bez zbędnych wstępów usiadła sobie na stoliku, uważając by nie strącić alkoholu. Napiła się wódki, odstawiając kieliszek, a następnie złapała go za płaszcz i pociągnęła w przeciwnych kierunkach, rozrywając guziki by dobrać się do jego ciała, ukrytego pod koszulą. Objęła go ramieniem, przekładając dłoń pod łokciem i kładąc ją na łopatce, zaś drugą ręką odsunęła kołnierzyk by dobrać się do szyi Xardimana.
- Może się zabawimy, kochanie? - wyszeptała mu do ucha po czym pocałowała go w szyję.