Iskra - 29 Marzec 2014, 13:06 Chyba nie chciała jak na razie dociekać motywów tygrysa - myśli kłębiły się w jej głowie niczym cumulusy, ale najmądrzejszym obecnie wyjściem wydawało się wykonać prośbę i poczekać na następny ruch zwierzęcia.
Zignorowała więc uroczą pantomimę i weszła głębiej w korytarz.
O ile wątek organizacji uciął jednym groźnym zmarszczeniem brwi, to kwestia mocy pozostała otwarta, prawda? No i trzeba jakoś podtrzymać rozmowę, żeby nie zrobiło się drętwo, nie?
Tak, tak naprawdę Eva jest beznadziejną gadułą, która nie wie kiedy należałoby zamknąć jadaczkę.
- A czy... pardonne-moi, czy bestie tak bardzo różnią się od tutejszych humanoidów? Bo rozmawia pan ze mną, planuje, dochodzi swego. Czyli różnica jest tylko w ciele?
Nigdy dotąd nie zastanawiała się nad problemami z gatunku myśli poruszonej przez kota - nadal nie wiedziała czy zrobił to specjalnie czy po prostu lubił rzucać filozoficznymi maksymami dla zachowania wizerunku ekscentryka. Teraz jednak, chcąc nie chcąc, kwestia po prostu ją zafrapowała. Myśląc intensywnie: w ciszy oraz poświadczonym zmarszczką nad czołem pełnym skupieniu i pozwalając zwierzęciu swobodnie, bez jej ciekawskich pytań - może po prostu o to mu chodziło? - poruszać się po mieszkaniu stwierdziła, że to, co powiedział nie jest prawdą absolutną. Ona osobiście nie czuła przymusu czy choćby chęci, by ruszać na pomoc każdej potrzebującej istocie, a przecież zdolność leczenia wręcz zdawałaby się do tego zobowiązywać.
Ewentualnie, była za młoda i za głupia, by pojąć dziwną ideę dziwnego tygrysa.
Gdy pokój zalało ciepłe światło słoneczne, szybciej niżby ona lub kot mogli przypuszczać przypadła do okna. Morze! Morze?!
- Ale... jak to? - zapytała szalenie elokwentnie. - Przecież jesteśmy w samym środku Herbacianych Łąk!
Gdy usłyszała, że kot przejął jej nerwowy manieryzm, odwróciła się, mile zaskoczona. Miękki dźwięk ojczystego języka zawsze ją rozweselał. Co do zdania poprzedzającego miała jednak spore wątpliwości.
- Przyszliśmy tutaj, by odzyskać co pańskie, czy nie, monsieur? W takim wypadku nie będziemy zabierać nic ponadto, bo staniemy się dokładnie jak ten Kapelusznik - powiedziała jednym ze swoich najbardziej naiwnych, niewinnych tonów. Wszak jeszcze nie spotkała tych osób, które spotkała, wszak jeszcze pozostało w niej troszeczkę tego czarno-białego spojrzenia na świat, tak charakterystycznego dla młodych gniewnych.
Kuchnia. Sypialnia. Piwnica + zamknięte drzwi, a może na odwrót.
Herbata zdawałaby wskazywać na kuchnię, jednak jeśli ten Kapelusznik odstawał jeszcze bardziej od dziwaczności Kapeluszników to należy założyć, że bardziej prawdopodobny będzie wątek "trofeum" i szukać w dwóch pozostałych miejscach.
Sypialnia pozostawała pomieszczeniem na samym końcu domu, no i było to miejsce najbardziej prywatne, więc będąc na miejscu złodzieja to tam ukryłaby zdobyczne. A może przy odrobinie szczęścia natknie się mały ołtarzyk, ukazujący megalomańską wspaniałość Kapelusznika, a przy okazji i szukanego pudełka herbaty?
Gdyby ukradziona rzecz miała jakąś większą wartość lub rozmiar, pewnie zamknięto by ją w piwnicy.. Obecnie jednak nie wiedziała co może tam zastać i niekoniecznie miała ochotę schodzić na dół bez ubezpieczenia. Swoją drogą, że tygrys stwierdził, iż piwnica będzie w gorszym stanie niż wszystko dotąd. Konkluzja więc wnosi, że nie chcemy otwierać zielonych drzwi. No i że będzie tam pewnie straszna graciarnia, więc trzeba się zastanowić, czy nasz ekstrawagancki gospodarz ma tendencję do kolekcjonowania nie-swoich rzeczy czy był to jednorazowy wybryk. Którekolwiek "tak" - dlaczego?
Zawsze, gdy nie znajdą niczego w sypialni, można spróbować w piwnicy, prawda? I... o co chodziło mu z tym "nie-zwykłym" pudełkiem herbaty?
- Więc chodźmy - powiedziała swoim najbardziej niewinno-perfidnym tonem, zwracając się do siedzącego na tyłku tygrysa gdy ruszała w kierunku wznoszących się schodów. - We dwoje będzie bezpieczniej. Chyba, że chce pan, monsieur, się rozdzielić, kończąc zadanie szybciej i sprawniej? - dopytała jeszcze ze szczerym zainteresowaniem. Wszak i to rozwiązanie brzmiało jak najbardziej logicznie, prawda?
Wszak to herbata kota, pudełko kota, tabaka kota i akcja-włam kota, n'est-ce pas?Anonymous - 14 Kwiecień 2014, 15:36
Gdzieś w wcześniejszym między czasie, o ile można uznać że międzyczas istnieje, Anceu odpowiedział:
- Z bestiami to różnie bywa. Większość nie wykształciła takiej świadomości jak mój gatunek. Możliwe, że do czasu.
Coraz chętniej używał francuskich zwrotów. Panienka przypomniała mu ten język i gdy sama go używała - zachęcała kota do tego samego. Jednak w takim zwierzęciu dominującą role grają instynkty, które przede wszystkim zmuszają do przystosowywania się. Więc obecnie instynkty podpowiadały, że trzeba wtrącać francuskie zwroty. Odmienną kwestią było to, że zwierze nigdy nie było w świecie ludzi i nigdy nie słyszało tego języka. Możliwe, że Anceu wiedzą po prosu wszystko, kiedy jest im to potrzebne.
Siedząc już w progu usłyszał sprzeciw. Nie spodziewał się tego. Z drugiej strony był w pewnym stopniu dumny, że dziewczyna chce postąpić tak szlachetnie. Wprawdzie kradzież nie była dosłowną kradzieżą, a tytoń nie przyda się już kapelusznikowi. Nie chciał jednak tego mówić panience. Jeszcze nie. Argument był jednak nie podważalny, jeśli się miało honor i zdrowy rozsądek. Z niemocy kot uderzył swoim grubym ogonem o podłogę. Zrobiło mu się smutno, że nie dostanie tytoniu. Zamyślił się i zapatrzył w przestrzeń. Myślał długi czas o kawie.
Wyrwał się z zamyślenia, zamrugał gwałtownie. Chodźmy? Poprawna forma brzmiała "idę". Kot nie spodziewał się, że dziewczyna będzie potrzebowała jego towarzystwa. Zresztą na co mógł się zdać. Brak mu chwytnych kciuków, a do wyższych szafek nie dosięgnie. Pokiwał jednak potakująco głową. Dziewczyna zapewne nie chciała być sama. Podniósł swoje ciężki "to tylko futro" i jeśli Iskra skierowała się w stronę sypialni, w tą samą stronę i on się skierował. Schody skrzypiały nie miłosiernie, jakby przypomniały sobie, że zostały stworzone po to aby je używać. Każdy krok zmiatał z nich warstwę kurzu. Po wejściu na piętro, znaleźli się w długim korytarzu. Ściany były pokryte purpurową tapetą, która najwyraźniej nie chciała mieć już nic wspólnego ze ścianą i odłaziła powoli. Po oby stronach przejścia znajdowały się duże, drewniane, zielone drzwi. Trzy po lewej i trzy po prawej, wszystkie zamknięte na kłódkę. Przez środek wił się czerwony dywan w wytarte zielone kwiaty. Na końcu znajdowały się otwarte na oścież ciężkie fioletowe drzwi. Nie było tu okien, więc wszystko było ciemne, ale jednak na tyle jasne, ze mozesz się pewnie poruszać. W powietrzu unosił się ciężki zapach kurzu. To nie było pomieszczenie, które chętnie byś odwiedzał. Ale miało w sobie jakiś urok, ciężki urok.
Gdy weszłaś do sypialni, spodziewając się ołtarzy, rozczarowałaś się. Pokój był utrzymany w podobnym stylu co korytarz. Ta sama tapeta, podobny dywan, zero okien. Na podłogę składały się grube wiśniowe deski, nie pamiętające swoich czasów świetności. Pomieszczenie było idealnym kwadratem. Na ścianie przeciwległej do drzwi stało proste drewniane łóżko, z prostego ciemnego drewna, przykryte prostą ciemno zieloną kapą. Przed łóżkiem stała skrzynia. Ciężka, drewniana, kusząca skrzynia bez zamka. Pod ścianami nic więcej nie ma. Na suficie, notabene oblepionym tą samą tapetą, wisi żyrandol. Nic specjalnego, ale jeśli się rozejrzysz to zobaczysz pstryczek, który go uruchomi. Co zrobisz?
Iskra - 23 Kwiecień 2014, 18:56 Na widok ogromnego zawodu na twa... pyszczku! albo mordce! ogarnij się, Iskierko! ...kota, dziewczyna ukryła uśmiech za mankietem.
- Kupię panu ten tytoń, monsieur, skoro nie możemy go zabrać stąd. Pali pan fajkę?
Gdy gruby ogon wzbił obłok kurzu z nie-za-czystej podłogi, rozkaszlała się potężnie: urok genetycznej nadwrażliwości oskrzeli (albo delikatnego zdrowia prawdziwych dam - wedle słów matki). Jednak ocierając łzy z oczu, stwierdziła prosto, obserwując wpatrzone w przestrzeń blade ślepia i jedwabisty blask futra, że jest piękny.
Kiedy tygrys - naprawdę nie wierzyła, że się zgodzi - ruszył za nią, rzuciła ostatnie tęskne spojrzenie na jaskrawe słońce za oknem i wstąpiła na pierwszy próg schodów.
Szła zaraz przy ścianie - tam deski są najmniej "wyrobione" i nie powinny skrzypieć, a trzeba pamiętać, ze Eva nadal za każdym winklem spodziewała się właściciela.
Pokonanie ciemnego korytarza zajęło niewiele czasu, jednak choć nigdy nie bała się ciemności kto z nas nie wyobraża sobie w takiej sytuacji, że w każdym cieniu kryje się potwór?
Przy wejściu do sypialni zwolniła, a potem zatrzymała się zupełnie. Wszystko pławiło się w półmroku, wszystko pozamykane na głucho i bez śladu naturalnego światła.
Kto chciałby żyć w wiecznym mro...
Zamilkła w myślach. Po co zadawać pytania, na które dobrze zna się odpowiedź?
Bardziej niż wypatrzyła, wyczuła na ścianie włącznik, jednak palce miast go przesunąć, niezdecydowanie spoczywały na plastiku. W świetle będzie lepiej wszystko widać, ale kto wie...
Skarciła się za paranoję. Jeśli weszli bez problemu to znaczy, że Kapelusznik czuje się tu bezpieczny... albo gładko wysyła zaproszenie prosto do pułapki.
Czytasz za dużo książek!
A bajkowe krainy istnieją tylko za ich okładkami?
Z nerwami napiętymi jak postronki, nadal nie przekraczając progu, wzięła głęboki, dodający otuchy (pewnie głównie sobie) wdech i gotowa na wszystko (a przynajmniej tak sobie wmawiała), wyglądając z pewnością przecudnie śmiesznie, włączyła światło.
Jeśli tylko sobie to całe grożące jej niebezpieczeństwo wyobraziła - podeszła do kufra wzdłuż ścian, zapobiegawczo omijając potencjalnie śmiertelny żyrandol i radząc to samo tygrysowi, po czym otworzyła go z największą ostrożnością (kufer, nie kota).
Jeśli nie wyobraziła - cóż, się zaimprowizuje.Anonymous - 29 Czerwiec 2014, 17:47
W odpowiedzi, czy kot pali, ten mruknął coś niezrozumiale, nieoznaczającego ani tak a ni nie. Mistrz Gry się zapomniał, że to nie jego zwierzątko i że nie powinien mu nadawać, żadnych cech.
Owszem, zapalenie światła nie wywołało nic strasznego, ani nawet ciekawego. Po prostu zaświeciły się żarówki w żyrandolu, który również jest najzwyklejszym elementem pokoju. Niestety nikt nie pomyślał o zastawianiu pułapek w sypialni.
Oczywiście, że skrzynia nie dała się tak łatwo otworzyć! Co to by świadczyło o skrzyni! Że jest łatwa! A ta niebyła jakąś pierwszą lepszą łatwą skrzynią! Chociaż z zewnątrz nie wyróżniała się niczym szczególnym. Potworna machina staroświecka, solidnie wykonana, okuta żelazem, posiadająca z jednej strony zawiasy. Trzy żelazne okucia, obejmujące go raz wzdłuż i dwa razy w poprzek, wmontowano z jednej strony w zawiasy a z drugiej nikną gdzieś pod górną pokrywą w środku kufra. O dziwo z żadnej innej strony nie ma zamków. Jeśli zagłębienie w anatomii kufra coś pomoże to możesz robić to do woli. Deski ściśle przylegają do siebie, więc nie da rade ich rozdzielić. Poruszyć go, możesz spróbować, ale nie dasz rady. Na domiar złego posiada on ochronę przed magią. Co jeszcze może przykuć uwagę? Wielki sęk, na przykrywie pośrodku poprzecznych okuć. Niby nic specjalnego, ale wydaje się za nadto symetryczny i jak by zrobiony specjalnie.
Jak dostać się do środka? A może nie dostawać się skoro nie można?
A pan tygrys siedzi sobie w wejściu i wszystko obserwuje. Majtając ogonem.
Iskra - 12 Lipiec 2014, 12:10 Ostrożnie opadła na kolana naprzeciw skrzyni. Delikatnie, niemal pieszczotliwie przesunęła palcami do drewnie, zachwycając się fakturą. Dotyk zimnego metalu, zapach smaru oliwionych zawiasów... nie czas na to. W każdej chwili ktoś może nadejść.
Już teraz Iskra była zdziwiona, że sypialni, że ogólnie domu nie bronił żaden mechanizm zabezpieczający, żaden czar, żadne zwierzę; że dostali się tutaj tak łatwo... Choć mogło to być tak jak mówił tygrys: każdy działa na własną rękę i nikt nie chce być czyimkolwiek dłużnikiem. Mądre, skoro już sam dźwięk imienia Czarnej Róży powoduje niechęć do rozmowy.
Ale ona sama postarałaby się o jakąś, jakąkolwiek asekurację. Chociaż może była paranoikiem, jak pokazała
– Czy w Krainie działają jeszcze jakieś organizacje prócz SCR? – spróbowała zagaić do siedzącego w wejściu zwierzęcia. – A MORIA? Czy to faktycznie realne zagrożenie? – Nie zaszkodzi dowiedzieć się też o punkcie widzenia trzeciej strony, o której dotąd w ogóle nie myślała – a przecież niektóre bestie faktycznie mogą posiadać inteligencję równą lub i wyższą człowiekowi! No bo powiedzmy na przykład taki długowieczny gatunek! Kto je tam wie, ile żyją.
Swoją drogą, iż była pozytywnie zaskoczona elokwencją samego kota. Nie mówił za wiele i, u licha, niemal nigdy z sensem, ale posiadał ogromną wiedzę, która dzielił się, gdy o coś zapytała. No i dopiero przed chwilą ją tknęło: francuski? Naprawdę, francuski? Powinna podejrzewać, iż bestia zrobiła sobie wakacyjną wyprawę na Drugą Stronę Lustra? Znaczy, z jej perspektywy, na Pierwszą.
Badanie kufra nie dało jej najważniejszych informacji – gdzie to ma zamek, ewentualnie jak to podważyć, czyli – jak pieruństwo otworzyć. Ponownie przesunęła dłonią po domniemanym wieku, przez retro okucia, które spodziewała się zastać jedynie na skrzyniach z posagiem koleżanek matki, i przez sęk, którego symetryczność obracała w pył całe jej dzieciństwo łażenia po drzewach. Tak, maman była z tego powodu wniebowzięta, jak sobie możecie wyobrazić.
– Monsieur, dlaczego w zasadzie Kapelusznik zabrał panu tę herbatę? Niemało jej przecież dookoła, wszak znajdujemy się na Herbacianych Łąkach, jak sam pan wcześniej zauważył...
Faktycznie, jak to Iskierka, spróbowała wcześniej wszystkich podanych możliwości. I jak Mistrzyni Gry zakładała, nic to nie pomogło. Palce zawisły nad sękiem. Jaki szanujący się cieśla użyje akurat takiej deski do wykończenia wieka? Niedoskonałość wydawała się... zbyt doskonała. Naparła palcami, próbując go poruszyć. Najpierw spróbowała z jak z włącznikiem od telewizora, wciśnięcie i puszczenie. Jeśli nie, to może da się go wepchnąć do środka?
Co z tych dwóch pomysłów przyjdzie – nie miała pojęcia.Noritoshi - 20 Grudzień 2014, 18:21 Łącznie po trzykroć ukazywana jest tu wizja maestry, ukierunkowana na przecież wcale nie wielką sprawę, rozgrywaną w równie losowym i codziennym miejscu. Ale bohaterowie to już nie są przypadkowy kot i trochę mniej przypadkowa dziewczyna – oboje są siebie warci; czytaj: wiele. A to miejsce… ma wiele miejsc.
Ulokowany w herbacianych łąkach dom Kapelusznika - z widokiem na morze, o którego istnienie się monsieur wystarał - stać się miał miast narzędzia tylko dla odzyskania sentymentalnego pudełeczka, czasoprzestrzenią dla, być może pierwszego w życiu Iskry, większego łupu. Trzeci pobyt w krainie i wspomagać kradzież? To znacznie poniżej normy, bo ludzkość przecież garściami bierze to, co niespotykane jest im na co dzień! Ale zgodził-nie-zgodził się, że tytoniu nie będzie. A szkoda by tutejszy się zmarnował, skoro Kradziejowi ma już być niepotrzebny… Zaraz, wróć, czyżby miało mu się cos wydarzyć?
Doskonała niedoskonałość uległa sile podanej przez zręczne palce.
Jasnota pomieszczenia, czyli skaza na domie, który doglądać światła raczy tylko przez okna, a nie w samym sobie. Tygrys zdawał się to wiedzieć, bo został w korytarzu.
Zapytywany o cel zabrania własności, odparł krótko i jeszcze mniej na temat: - Kapelusznikiem tym może kierować wiele nieprzewidywalnych myśli, gorejących równie uspakajającym ciepłem jak dobrej klasy tytoń. Tylko od nas zależy, co widzimy w kradzieży i co stanowi pudełko.
Zsumujmy fakty. Dom, który za oknami prezentuje coś innego, niż widziano przed wejściem; otwarty dla gości, lecz od kilku miesięcy nieużywany; ze skrzynią w sypialni. Skrzynią, z której uderzyło na Skrę światło i wypełniło cały dom blaskiem godnym w pełni ukończonych wszystkich czynności z zakresu porządkowych, a powietrze stało się rześkie co niemiara. I wystrój wnętrz się wzbogacił – na przykład nad łóżkiem pojawiła się wizja malarza. Zamknięta w delikatnej, ciemnej ramce, przedstawiała most skonstruowany z natury, lecz tylko w tej bliższej pierwszego planu części; dalej beton go dołączał do równie betonowego wybrzeża sadzawki, którą widziało się bliżej. - Koyaanisqatsi? -zamruczał pod nosem, niewyraźnie, bo fajkę trzymał w ustach, niezapaloną. A bo trzeba chcieć/musieć palić, by takową trzymać?
W bocznej ściance pojawiło się okno z widokiem na Herbaciane Łąki, a naprzeciw niego pojawiła się komoda z szufladami, wypełnionymi rozmaitymi rodzajami herbat. Z komody fajka pochodziła, gdzie leżała przy bukiecie świeżych kwiatów, ulokowanych w szklanym wazonie. Okno łatwo można otworzyć, wysoko nie jest, a pod nim czeka na skoczka miękka trawa. I po morzu z piaskami ni śladu, ni ziarna. Dlaczego wspominam o ewakuacji? Bo ktoś zmierzał po schodach do pokoju, a tupot stóp wygrywał desperację ich właściciela.
Jednakże Pan Tygrys, przez drapanie pazurami po uchwytach szuflad i niemocy chwycenia ich pazurami, uparcie żądał otwarcia komody i wzięcia tych kilku torebek herbaty, które są dla niego tak znaczące, a których aromat wyczuwał.
Jeśli ktoś zapyta, co z pudełkiem na herbatę, proponuję obejrzeć na rewersie jedną z desek skrzyni. Ujrzy się przyklejony skrawek tekstury z malunku, przedstawiającego Londyn, stanowiący jeden z elementu mozaiki wyklejającej wnętrze. Czy to oznacza, że pudełko zostało zniszczone? Nie – nie istniało nigdy, a ten sam malunek odnajdzie się na jednym ze zdjęć w salonie, które razem są opakowane w ramkę dla dziesięciu fotografii. Tak, skradziono je.
Dla Opiekuna Kapelusika modyfikacja czyjejś własności jest rzemiosłem, a wszystko co skradnie, pakuje do skrzyni. Skrzynia zabiera kawałki przedmiotów, bo jej magia nie bierze się znikąd – napędzana jest rzemiosłem rzeczonego Kradzieja.
Radzę zastawić drzwi, skompletować herbaty i czmychnąć przez okno nim zdenerwowany właściciel ujrzy rozkradziony, kilkumiesięczny dorobek i jego złość wzrośnie co najmniej czterokrotnie. Bo kurz gromadzi się od ostatniego otwarcia skrzyni w sposób siłowy. Ale to nie wtedy, a jeszcze parę tygodni wcześniej, skrzynia znajdowała się w piwnicy, a towarzysz Kotowatego nie dał rady w zdobyciu tabaki. Gdzie tenże tytoń? W kuchni, ale czy to ważne, kiedy monsieur prawie oduczył się palić, a zdobycie ukochanego napoju rozjaśniło jego smutek w niebyt, zaś fajkę chce traktować jedynie sentymentalnie?
Część z tych faktów raczy Evie opowiedzieć – te o których może mieć pojęcie – choćby przy herbacie, na którą ją zaprosił zaraz po opuszczeniu tego domu. I wspomniał także, że chciałby z nią udać w wizytę do świata ludzi, tym bardziej skoro tam mieszka, by zakupić wyimaginowane pudełko i wyimaginowaną plażę ujrzeć w całej okazałości. Finalnie, oznajmi że chciałby towarzyszyć jej na dłużej. - Sądziłem,że takie pudełko będzie w jego kolekcji, bo kradnie wiele rzeczy... Ale była tylko moja herbata, którą trzymałem zawiniętą w dużych liściach. Fajkę odzyskałem, ale nie mam chęci w niej palić. - Powiedział w drodze powrotnej.
Zdobycie bestii: Anceu, pod warunkiem, że polująca na niego persona napisze choćby zgrabny post, mający na celu uwzględnienie powyższych wydarzeń.Iskra - 7 Luty 2015, 21:31 Gdy buchnęło na nią światło pomyślała, że musi wyglądać jak na jednej z tych idiotycznych kreskówek o poszukiwaniu pirackiego skarbu. Wiecie, unosisz wieko i opromienia cię blask bijący od zdobycznych galeonów.
A jednak – kto by się spodziewał? – zawartością kufra nie były złote monety ni inne skarby. Jedynym, co pozwalało stwierdzić, że skrzynia faktycznie nie powinna pachnieć fabryczną świeżością, było wyklejone wnętrze wieka. Niemniej nie była to rzecz, która zaprzątnęła na dłużej myśli Iskry, skoro po otwarciu pudła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniło się zarówno otoczenie, jak i przedmioty (nie)będące wcześniej w pomieszczeniu.
Pierwsze rzucało się w oczy okno, które dodało sypialni tak potrzebnego jej światła. Dalej, ukazywała się nowa – dosłownie – komoda naprzeciwko, a także – cóż – usiłujący otworzyć którąś z szuflad tygrys z fajką w zębach. A jeszcze bardziej rzucało się w oczy, a raczej w uszy, pospieszne tupanie po schodach. A schody od tegoż pokoju dzielił tylko marny korytarzyk.
Pchnęła kufer ku wejściu do pokoju – nie po to, by je zatarasować, bo na to kuferek był za lekki, ale tak, żeby ktoś, kto z rozmachem otworzy drzwi musiał ominąć/przeskoczyć/potknąć się o tkwiącą znikąd na środku drogi bądź co bądź sporą skrzynkę. Potem rzuciła się w stronę okupującego mebel zwierzęcia i popędzana tętnem w dudniącym w uszach i błyszczącym spojrzeniem kota otworzyła wskazaną szufladę. Zgarnęła aromatyczne pakuneczki co do jednego – ciul, że prawdopodobnie tylko jeden z nich był herbatą należącą do kota – i ruszyła w stronę okna. Otwarcie go jedną ręką było drobinę trudniejsze niż przypuszczała, ale koniec końców wyskoczyli zeń na trawę poniżej: ona i tygrys.
Wtedy też kot szorstkim głosem nakazał: ”przytrzymaj się mnie” i oto po raz pierwszy doświadczyła cudu teleportacji.