Anonymous - 10 Listopad 2012, 20:19 Wiedźma stała nad kukłą i kręciła głową z niedowierzaniem. Uderzyła się w czoło i zaklęła po norwesku pod nosem. Teraz jej oczy wyrażały wyraźne rozczarowanie. A nic bardziej nie boli niźli złudne nadzieje, iż mogłaby się nasycić. Jak mogła sobie pomyśleć, że marionetki nadają się na "pożywienie"? Tak, zawód był bardzo bolesny.
- I u licha ja się tutaj zgubiłam? - zapytała samą siebie i założyła z powrotem okulary przeciwsłoneczne na nos. Nie zaszczyciła spojrzeniem kukły. Jeszcze zapragnęłaby ją zabić, jednak po co sobie brudzić ręce? Musiałaby wtedy dopilnować pochówku zwłok w poświęconej ziemi, a dla takiego "jednorazowego" przypadku to po prostu strata czasu. Tak, Ingrid w ogóle nie przejmowała się nikim poza własnym nosem.
Zamknęła oczy i ponownie zaklęła po norwesku. Wyniesie się stąd jakoś. W końcu jest u licha pół duchem. Człowiecza powłoka bardzo jej ciążyła, jednak i tak powinna dziękować losowi za drugą szansę.
Wraz z chłodniejszym wietrzykiem Ingrid zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu i pognała szybciej niż chciała w ciekawsze miejsce. W Świat Ludzi! To był jej cel.
[zt]Anonymous - 11 Listopad 2012, 21:25 Gdy strach wpadła na ten niesamowity pomysł aby się przenieść z powrotem do świata ludzi, rozpłynęła się w powietrzu. Nadia odetchnęła z ulgą, nie sądziła, żeby to była kolejna sztuczka upiora, bo nie pojawił się smród, poza tym pająki i ich pozostałości zniknęły. Osunęła się na kolana i oparła o pień drzewa. To było wyczerpujące. Nie była do końca pewna. Może to dlatego, że strach wywoływała i wysysała sukcesywnie wszystkie jej emocje? Nie była pewna. Czuła się trochę tak, jak wtedy, kiedy przedzierała się przez Kryształowe Pustkowie i dopadło ją z całą mocą, że On ją zostawił. Tak jakby jej uczucia pięły się po stromej górze i gdy już docierały na szczyt, nie zauważały, że krok dalej jest przepaść, więc z rozpędu tam biegły, a chwilę potem znajdowały się na samym dnie, zbyt obolałe, żeby się podnieść. Nie chciało jej się nawet ruszyć. To że tyle zrobiła, już po "upadku" emocji, kiedy jeszcze strach tu była, musiało wynikać z tej części jej umysłu, która za każdym razem zmuszała ją do walki czy ucieczki, tej, która powtarzała marionetce jedno zdanie, które słyszała już setki razy w swojej głowie, jak litanię: " Nie możesz się poddawać, nie możesz dać się zabić, On przecież musi gdzieś być, wciąż jest nadzieja, że Go znajdziesz".
Siedziała tak do zachodu słońca, potem przez całą noc, wpatrując się bezmyślnie w niebo. Dopiero rankiem poczuła się na siłach żeby wstać, wrócić na ścieżkę i opuścić malinowy las.