Anonymous - 15 Listopad 2012, 15:17 Bała się, wszystkiego można było się bać w dzisiejszych czasach. Po jego słowach z jednej strony była pewna, że ją zostawi. Lecz ta druga strona mówiła, że powiedział to na tyle szczerze i dobitnie prawdziwie iż nie powinna była mieć jakichkolwiek wiadomości co do jego szczerości.
-Dobrze, ale ja tylko na obserwację..-
Wydukała cicho jeszcze przerywając ich pocałunek.
I właśnie o ten krok jej chodziło. O wysunięcie języczka. Kto sie pierwszy odważy i dlaczego?
Na szczęście nie musiała robić tego kroku pierwsza choć od początku bardzo chciała.
Pozwoliła by ich wilgotne języczki zetknęły się ze sobą w nienagannym wręcz tańcu.
Sunęła językiem po jego wewnętrznej stronie dolnej wargi , a zaraz po prostu jego końcem musnęła końcówkę jego. To było przyjemne. W tej chwili dopiero zalała ją fala ciepła i odczuła to. W rękach zaczęła lepiej krążyć krew i powoli jej dłonie stawały się ciepłe. Jedną z nich ułożyła na jego policzku, następnie na jego karku , od którego w górę sunęła palcami wplątując się w blond włosy. Przechyliła ostrożnie głowę w prawą stronę by jakoś umilić im ten dłuższy pocałunek. Ugryzła go ale bardzo delikatnie w dolną wargę, jednocześnie palcami znów schodząc niżej, połaskotała nimi powierzchnię skóry na karku mężczyzny.
Dreszcz przeszedł przez jej ciało, ale zupełnie inna jego odmiana. Nie ten przy prochach. Ten.. inny, lepszy.
Przyznał , że nie jest w stanie przewidzieć życia. Ona także. Więc lepiej , że nic jej nie obiecywał. Przynajmniej miała świadomość, że tak czy siak będzie musiała to wszystko jakoś trzymać dystans.
I co z tego , że właśnie w tym momencie stygło im jedzenie, ważniejsze było zupełnie co innego. Coś, co już dawno w jej życiu nie miało miejsca i z pewnością długo już się nie powtórzy, jak to długo nie będzie słowem - nigdy.
Serce biło szybciej niż zwykle, ale teraz to było dobre zjawisko. Czy mogła sobie lepiej wyobrazić dzisiejszy wieczór? Nie. To nawet nie istniało w jej głowie. Nie miało prawa bytu wczoraj, przedwczoraj i prze przed wczoraj..Anonymous - 15 Listopad 2012, 15:56 Krótka wypowiedź jaka wypadła między jej ustami sprawiła, że końcówki jego warg mimo wszystko uniosły się ku górze. Nie żałował utraty możliwości odpowiedzi na te słowa, ponieważ wszystko już zostało dopowiedziane. Teraz liczyła się ta chwila trwająca między nimi i milczenie, przerywane ich łapczywymi oddechami.
Przyjemne ciepło rozlewało się po jego ciele, ale najpiękniejszy dreszcz miał dopiero nastąpić kiedy jej dłoń przesunęła się po karku i wsunęła we włosy. Odpowiedział na jej ruch języka, sunąc po jego górnej powierzchni, po chwili czując odsuwające się usta, aby zaraz potem poczuć delikatnie ugryzienie pełnej wargi. Podniecenie, które dotychczas był w stanie kontrolować wybuchło wystarczająco gwałtownie, aby przyćmić rozsądek.
Jego ręka zsunęła się z jej boku głowy i znalazła gdzieś na wysokości szyi, sunąc w stronę ramienia. Dłoń nie zatrzymała się zbyt długo, ale zatrzymała się dopiero wtedy kiedy Agapit pochylił się na Bell i przysunął jej ciało do swojego.
Niewygoda spowodowana pozycją jaką musiał przyjąć nie była aż tak znacząca, jak możliwość kontynuowania pocałunku. Wolną ręką opierał się o blat stolika, rozszerzając usta tylko i wyłącznie po to, aby przywrzeć nimi mocniej i silniej do Bell. Była gorąca i jakby… spragniona? Agapit doszukiwał się wielu nieistniejących możliwości, ponieważ sam przepełniony był całym mnóstwem odczuć. Pozytywnych, negatywnych, neutralnych.
Chwilo trwaj!Anonymous - 15 Listopad 2012, 16:15 Przysunięta do niego przywarła niemalże do jego ciała swoim i nie przerywała pocałunku wiedząc , że jeśli to uczyni właśnie w tej chwili będzie żałowała.
Język Belindy pięknie wręcz drażnił język mężczyzny, a jej dłoń przejechała delikatnie pazurkami po jego karku, następnie palcami sunęła po boku jego szyi , a później ulokowała je na jego silnym ramieniu. Zamknięte miała oczy, skupiała się jedynie na ważniejszych zmysłach niż wzrok..
Starała się go bardziej poczuć. Niesamowite w niej budziły się emocje, które przecież od dłuższego czasu twardo spały.
Przyszła wreszcie ta chwila, która je uwalniała.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się w trakcie ich zachłannego całowania, odsunęła się powoli do jego twarzy, a dokładniej oderwała niechętnie usta od jego i przywarła czołem do jego. Patrząc mu w oczy zaśmiała się cicho i musnęła nosem jego nos.
-Wystarczyła ta chwila ,a już zrobiło mi się ciepło, a no i chcąc czy nie, muszę niestety przypomnieć, że stygnie nam obiad. -
Wypowiadała te słowa cicho i zagadkowo.
Nie przestawała jednak patrzeć w jego oczy, a jej ręce obydwie powędrowały w górę. Jedna objęła jego twarz z lewej, druga z prawej. Przegryzła swoją dolną wargę wyraźnie zadowolona z incydentu, który trwał. Po jej ciele rozchodziła się dziwnie bardzo ciepła energia. Pogładziła kciukiem jego jeden z policzków. Musnęła krótko i silnie jego usta przylegając do nich swoimi już zwilżonymi i pełnymi wargami, które chciały prawdopodobnie więcej i więcej.Anonymous - 16 Listopad 2012, 19:06 Tak właściwie Agapit powinien zrozumieć co się dzieje i nie podchodzić do tego zbyt emocjonalnie. Bo w końcu ile razy już inicjował pocałunek z innymi kobietami? Przeszedł już w swoim życiu kilka związków – bardziej lub mniej udanych. Ludzki organizm działał jednak tak, a nie inaczej i kiedy w grę wchodziły feromony, nawet najrozsądniejszy człowiek może przełamać wszystkie dotychczasowe reguły jakie sobie ustalił w relacjach damsko-męskich. Dla tego mężczyzny świadomość tak pozytywnej reakcji ze strony Belindy sprawiła, że cały otaczający ich świat przestał istnieć. Zwłaszcza stygnące posiłki, które nie były mu aż tak potrzebne do szczęścia co dziewczynie. Uwielbiał to uczucie przemykające po ciele, pozostawiające trwały ślad po dotyku kobiety. Co jakiś czas otwierał oczy, aby zapamiętać wygląd jej twarzy i nie dopuścić do idealizacji Bell. Nie zniósłby tego, gdyby zaczął od niej oczekiwać czegoś, czemu by nie sprostała.
Tak jak przypuszczał, niewinność urody czarnowłosej była przykrywką do jej zadziorności i buntowniczej postawy, łamiącej wszelkie konwenanse. Drapieżność, jaką mu pokazała niemalże od samego początku ich pocałunku powodowała coraz silniejsze wybuchy ciepła, które można było nazwać rozpalającą go żądzą. Kontrolował ją w jakiejś mierze, ale poddawał się całkowicie kiedy ruchy Belindy nabierały silniejszego charakteru. Jego język nie pozostawał ani przez chwilę bierny, czasami mogłoby się wydawać, że zamiast delikatności wkrada się łapczywość skumulowana przez chowaną tęsknotę i samotność Agapita. On sam nie zdawał sobie z tego sprawy, za bardzo skupiony na dawaniu jak najwięcej przyjemności pocałunku dziewczynie.
Zanim pozwolił jej odsunąć się na bezpieczną odległość od jej ust, jeszcze chwilę, jeszcze dwie chwilki napierał na jej usta własnymi wargami. Zapraszał do dalszej zabawy, kusił miękkimi wargami, które domagały się większej namiętności.
Uśmiechał się połowicznie, ale szczerze biorąc niezbyt ciche hausty powietrza, niczym po biegu. Podniósł na krótki moment czoło i po raz drugi, tym razem bardziej świadomie pocałował jej czoło, wcześniej odgarniając czarną grzywkę. Rozumiał co miała na myśli wspominając o jedzeniu, doskonale wiedział dlaczego się tutaj znaleźli – celem było dożywienie Belindy. Nie zapomniał o tym, ale miał na głowie o wiele przyjemniejsze rzeczy niż zmartwienia.
„W takim razie właśnie znalazłem sposób, aby ciebie rozgrzać.” – poinformował ją bezgłośnie, podnosząc spojrzenie w łobuzerki sposób, doskonale zdając sobie sprawę z dwuznaczności własnej wypowiedzi. Wpatrywał się w jej oczy z rosnącą czułością, a kiedy objęła jego twarz rękoma zdawało mu się, że czas się po prostu dla nich zatrzymał. W tym momencie pragnął, aby mógł wiecznie patrzeć w ciepło jej oczu i widzieć w nich niedopowiedzenia, które z łatwością odczytywał. Chwilo trwaj, rzeczywistości nie przychodź. Nie chcemy ciebie. Zatańcz ze śmiercią, która nas nie dotyczy. Odejdźcie od nas. Przepadnijcie.
Agapit był zbyt mocno stąpającym człowiekiem po ziemi, aby uwierzyć w spełnienie swoich próśb. Nie miał wystarczającej siły sprawczej, aby wprowadzić chociaż część swoich planów i pomysłów w realizację.
A mimo to… oddał spragnionej czułości pocałunek, który był dopełnieniem relacji jaka między nimi zachodziła. Dopiero po chwili, kiedy naparł silniej na jej wargi i przycisnął jej ciało do swojego, wyczuł jak bardzo krucha jest w jego objęciach. Odsunął więc tym razem on swoją twarz, pozostawiając jednak na jednym z policzków ślady ciepłych ust, zszedł na szyję i dopiero wtedy spojrzał w jej oczy.
„Jesteś głodna, Bell. Ja nigdzie się stąd nie ruszam. Zjedz spokojnie.” – Powiedział z przejęciem, które można było zobaczyć tylko i wyłącznie w jego twarzy.Anonymous - 16 Listopad 2012, 19:29 Dla nich dwoje przestał istnieć świat i wszystko co było i działo się dookoła.
Ona skupiona na Nim, on na niej.. i te pocałunki. Zachłanne, stęsknione, spragnione czułości.
Obydwoje potrzebowali kogoś kto się o nich zatroszczy. Obydwoje byli sobie tak odlegli, że aż zbyt bliscy. Bell kiedy on tak przywierał do jej warg uśmiechała się chwilami nawet nieświadomie. Coś wewnętrznie pozytywnego rozdzierało ją od środka i nie miała ku temu nic przeciwko. Chętnie oddawała się jego pocałunkom i z wielką przyjemnością przyległa do jego ciała. Kiedy zaś on sam ocknął się, że stoi dla nich obiad dziewczyna zaśmiała się cicho.
-Dobrze, to zjem, a później..? -
Zapytała oczekując odpowiedzi, w końcu sama chciała wiedzieć czy on już ma coś w swej głowie czy będa kierować się spontanicznością, która jak widać do tej pory ich nie opuszczała,ani na chwilę.
Obydwoje tonęli wręcz w pokusie i w przyjemności, która na nich spadła. Ani jedno ani drugie nie chciało temu zaprzestawać. Bynajmniej tak to wyglądało.
-Ale na pewno się stąd nie ruszysz? -
Podniosła na niego swoje bystre spojrzenie. Znów chciała mieć pewność, że od niej nie odejdzie teraz nawet na krótką chwilkę. No chyba,że do łazienki.. to nawet wzrokiem go odprowadzi.
-Wspomniałeś też przed chwilą, że znalazłeś sposób by mnie rozgrzać, co miałeś na myśli? Spaghetti, które już na mnie czeka od dobrych paru minut? -
Kobieta nie kryła zadowolenia, które wręcz krzyczało z jej twarzy jak bardzo jej dobrze. Cała pozytywna energia otaczała ją , z każdej strony.
I co najważniejsze, robiła się ciepła. Naprawdę to działało. Bliskość drugiego człowieka jest tak bardzo ważna..
Czy ona da mu odejść? Co będzie jak szarość powróci? Bo to było pewne. Sama doskonale wiedziała, że nic co piękne nie może trwać wiecznie.
Klątwa losu? Prawdopodobnie. Nie mogła się czasem z tym pogodzić, a już na pewno nie teraz. Tak jak on, nie chciała by to prysnęło jak dobry czar rzucony przez odpowiednią czarownicę.
Czy bajka mogła istnieć w świecie rzeczywistym? Jeszcze wczoraj Bell powiedziałby stanowczo - n i e. Lecz dziś? Dziś była pewna, że może ona zaistnieć , bo właśnie w tej chwili ona sama była bohaterką trwającej bajki.Anonymous - 16 Listopad 2012, 20:00 Jej śmiech z pewnością nie był najpiękniejszy na świecie, ale dla Agapita stanowił wyróżnienie. Dźwięk fałd głosowych (potocznie zwanych strunami) mile łechtał jego zmysł słuchu i łagodził rozdrażnienie związane z utratą własnego głosu. Zapominał o niej o tej ułomności i skupiał właśnie na tych dźwiękach. Nawet kiedy zadała pytanie najpierw zastanawiał się nad brzmieniem jej głosu, a dopiero potem nad ich sensem.
„Później wezmę ciebie w objęcia i będę całował tak długo, jak tylko zechcesz.” – Bezpośredniość z jaką wypowiedział te słowa zaskoczyły go tak mocno, że nie mógł powstrzymać uniesienie lewej wargi w łobuzerskim grymasie. Wystarczająco dobrze nauczył się ukrywać właściwie emocje, jakie mu towarzyszyły, aby zaskakiwać innych równie mocno jak siebie – dzięki czemu zawsze wychodził obronną ręką z niemalże każdej sytuacji.
Oczywiście, że w zanadrzu miał kilka pomysłów jak umilić im wspólnie spędzony czas i każdy z nich kończył się jednym – seksem. Agapit czuł doskonale, że nie powinien do tego dopuścić i wstrzymać swoje żądze, aby udowodnić Belindzie prawdziwość swoich słów. Z drugie strony, ucisk w bokserkach dawał mu wystarczająco sporo sygnałów, że powinien dać upust swojej namiętność i dość już życia bez kobiety u boku.
Kiedy był jeszcze przy niej, pochylił się raz jeszcze, przysuwając swój policzek do jej i przesunął usta w kierunku ucha. Z pewnością wyczuła jednodniowy zarost, jaki zaczął się pojawiać na twarzy Agapita, ale nie to było teraz dla niego istotne. Ciepły oddech owinął jej wrażliwą skórę, kiedy mężczyzna wypowiadał bezgłośnie swoją odpowiedź. Musiała minąć dłuższa chwila, aby zorientował się co właściwie zrobił.
Zapomniał.
Cofnął swoją twarz wyraźnie zaskoczony i zagubiony, czego nie potrafił ukryć. Wpatrywał się w oczy Belindy, jakby tam wypisana została odpowiedź na dręczące go pytanie: po co to zrobił? Jakaś wewnętrzna siła pragnęła podzielić się radosnymi słowami z dziewczyną, podczas gdy organizm zapomniał poinformować ją o znaczącej przypadłości bezgłosu. Przełknął ślinę, czując nagłą falę gorąca jaka uderzyła jego twarz i spowodowała suchość w jamie ustnej. Już dawno nie zdarzyło mu się coś takiego. Bardzo, bardzo dawno.
Zapomniał.
Jak mógł zapomnieć?!
„Nie ruszę się stąd.” – Odpowiedział dość sztywno, nie czując się na siłach, aby odsunąć się od Belindy. Oczekiwał od niej jakiegoś potwierdzenia bądź zaprzeczenia, słowa które wyrwałoby go z chwilowego szoku. „Miałem na myśli pocałunek.” – Kolejna prosta odpowiedź, obleczona silną dawką obojętności.
Nie wiedział jak ma zareagować.
Nie wiedział jak ona zareaguje.
Czekał.
Tylko to wydawało mu się najodpowiedniejsze w tej chwili.
Czekał.
I pragnął.Anonymous - 16 Listopad 2012, 21:17 Nie, jej śmiech nie był nie wiadomo jak cudny i z tym się zgodzę. Głos miała nieco zachrypnięty.
Widząc jak wymawia znów kolejne ze zdań wpatrywała się w niego roszyfrując wyrazy. Zrozumiawszy co mówi iuśmiechnęła się znów szeroko
-Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.-
Dodała i wzięła się za swoje danie. Chwyciła za sztućce i jadła , najpierw , pierwsze porcje jakie nabierała na widelec jadła wolno jakby się nimi rozkoszowała. Przyrządzone spaghetti przez Pita było naprawdę pyszne. Sos doskonale przyprawiony. Bell aż `wymówiła cichy zachwyt`
- Mmm...-
Przy tym jej kąciki ust uniosły się, a ona nie zawahała się by połknąć kolejną część makaronu.
Przy tym spokojnie obserwowała mężczyznę.
-Dawno , nie jadłam czegoś tak dobrego, naprawdę. Niby to makaron ale doskonale to doprawiłeś. Nie dziwie się, że pracujesz w restauracji, przynajmniej nie minąłeś się z powołaniem. -
Oznajmiła z uśmiechem znów zanurzając widelec w swojej buźce.
Dziewczyna nie siedziała w jego głowie choć domyślała się co raczej chodzi mi po głowie mimo to nie zastanawiała się nad tym długo, wręcz odsunęła to od siebie. Na razie nie widziała efektu, który powstał w Pitowych bokserkach najprawdopodobniej dlatego, że jak narazie nie zerkała w dół.
Zjadła już połowę dania i póki co czuła się nasycona. W końcu żołądek Bell był wystarczająco skurczony. Mało jadła, więc przyzwczaił się do małych ilości jedzenia i trawienia.
Czarnowłosa poczuła jego jednodniowy zarost. Lubiła to..kojarzyło jej się to z prawdziwym mężczyzną. Jakoś tak.. pierwsze skojarzenie.
Poczuła także jedo oddech na swej skórze, która była dużo cieplejsza nić wcześniej, na cąłym ciele.
Zorientowała się o co chodzi kiedy tylko odsunął się od niej jak sparzony.. Zostawiła sztućce na talerzu, a jedną z dłoni uniosła ku górze. Sunęła dłonią po jego policzku wyczytując jego słowa.
- To nie ruszaj się i nie denerwuj. Mnie to ucieszyło. Bo to oznacza, że dobrze Ci w moim towarzystwie, a to traktuję jak komplement i cholernie mi z tym dobrze. Z wzajemnością -
Po tych słowach odsunęła się od stolika ,a przysunęła ponownie bliżej mężczyzny.
-Pocałunek? Liczę, że będzie jeszcze nie jeden i nie koniecznie tylko dziś.. - Ostatnie wyrazy od "i" brzmiały zdecydowanie ciszej i niepewnie. Drugą dłonią złapała go za jedną z rąk i swoimi palcami ścisnęła jego.
Patrzyła oczami prosto w jego oczy. Ich spojrzenia spotkały się, a wtedy wzrok Bell jakby coś chciał powiedzieć w stronę Pita, zbyt wiele , że zaniemówiły tkwiąc wciąż w jego głębi.
Była pełna pozytywnych emocji... pierwszy raz od ..od wieków.Anonymous - 16 Listopad 2012, 21:54 Kiedy przysiadała do konsumpcji posiłku, sam przysunął krzesło i usiadł niedaleko niej, aby mogła mieć go na wyciągnięcie reki. A może on właśnie tego potrzebował? Samej obecności i nie dzielącego ich dystansu w postaci stołu. Przysunął swoją porcję i pochylił się nieznacznie, nie zważając za bardzo na to w jakim tempie je. Różnica między nimi była znacząca, ponieważ Agapitowy żołądek zdawał się mieć podwójne dno, być może związane było to z potrzebą konkretnego wysiłku fizycznego.
Było mu miło, że doceniła jego starania, chociaż domyślał się o zaniżonych progach jej kubków smakowych. Wychudzone ciało mówiło po prostu samo przez siebie, dlatego nie zwrócił zbyt wielkiej uwagi na wypowiedziany przez nią komplement. Po prostu nie był on aż tak istotny w całej otoczce, jaką rozsiewała wokół siebie Belinda. Może za kilka miesięcy, kiedy wyjdzie na prostą doceni jego kuchnię – nie, Agapit nie był skromny.
„Cieszę się” – odpowiedział w jej stronę, nie zapominając o ozdobie w formie uśmiechu. Zauważył, że w towarzystwie Bell jakoś często to robi. Dziwne, ale przyjemne. Oby tylko nie minęło zbyt szybko.
Kiedy już zjadł wystarczającą porcję, aby poczuć nasycenie odsunął nieznacznie talerz i w momencie podniesienia się dziewczyny, przyciągnął ją do siebie. Tym samym zmusił, aby wstała i albo stanęła między jego rozsuniętymi nogami albo po prostu usiadła na jednej z nich.
Wpatrywał się zagubiony w jej oczy, dostrzegając niebieskie iskierki, które nie niosły ani grama chłodu w sobie. „Zapomniałem.” – poruszył ustami bezgłośnie, przy równoczesnym zmarszczeniu brwi. Czy powinien być zirytowany? Nie, to nie to uczucie, nie ta emocja. Poczuł się przy niej tak swobodnie, że był w stanie odrzucić na bok ten bezgłos, jakby w ogóle nie istniał.
A potem objął ją w pasie i przysunął do siebie mocniej, aby oparła się o jego ciało i podniósł nieznacznie głowę, aby złożyć krótki pocałunek na jej ustach. Zwykłe muśnięcie warg, zapraszające do ponowienia przerwanej zabawy
„Obiecuję, że to nie był ostatni. I nie, nie tylko dzisiaj. Może jutro będzie kolejna seria. Może pojutrze, jeśli będziesz chciała.” – Wypowiadajac te słowa starał się co jakiś czas robić stosowne przerwy, układając pocałunki na jej policzkach, szyi i ustach.
Szok i strach usunęły się na drugi plan, chociaż wciąż dawały o sobie lekko znać. Kuły, dlatego potrzebował silniejszych bodźców, aby o nich zapomnieć.Anonymous - 16 Listopad 2012, 22:13 Szok i strach? To jej to powinno towarzyszyć jakby nie patrzeć, a jednak ona pozwoliła by to w tej chwili odeszło.
Nie było śmierci, robiła co chciała. Niezwykłe.
Kiedy przysunął ją do siebie zdecydowanym ruchem stanęła między jego nogami,a zaraz usiadła na jednym z kolan ostrożnie.
Objęła go dłonią i odwzajemniła pocałunek krótko, ponieważ jeszcze musiała mu odpowiedzieć
-Każdemu zdarza się zapomnieć, a wierz mi, że ja zapominam o wielu rzeczach dużo częściej..I co do Twojej obietnicy, mam cichą nadzieję, że tak będzie. -
Po tej wypowiedzi drugą dłoń ułożyła na jego ramieniu,a wargami przywarła do jego. Pełne usta Belindy nie odrywały się od tak pysznych ust blondyna. Najchętniej zamknęłaby ich w klatce gdzie pocałunek trwałby wieczność.
Szkoda, że coś takiego istnieje tylko w jej głowie, choć może to i lepiej.
W końcu może znudziłby mu się ten pocałunek..choć dla Bell on był wyjątkowy.
Całowała go coraz bardziej czule. Jakby w tym pocałunku oddawała całą swoją tęsknotę, brak drugiej osoby w swoim nędznym życiu, jakby oddawała troski i całą obłąkaną siebie.
Czarnulka delikatnie złapała ustami za koniec języka Pita i delikatnie zaczęła go ssać, po chwili jednak puściła go i popatrzyła mu w oczy. Obydwiema dłońmi starannie wsunęła się we włosy. Nie spuszczała jego twarzy z oczu. Otarła się najpierw delikatnie o jego policzek, a zaraz ten dotyk był mocniejszy. Pewniej się o niego otarła, czuła ten zarost.
Bicie jej serca było szybsze, krążenie w tym kruchym ciele poprawiło się.
Odżyła.Anonymous - 16 Listopad 2012, 23:10 Jakoże wprowadzone zostały elementy nieodpowiednie dla osób nieletnich, postanowiliśmy przenieść całą akcję na pozafabularny poziom. Dlatego też wracamy po krótkiej przerwie!
Podróż do raju - tak można byłoby tak nazwać te wszystkie uczucia, które pojawiły się między Agapitem a Belindą. Razem spędzili ze sobą nie tylko całą noc, niekoniecznie na rozmowie czy śnie, ale również całą kolejną dobę. Dodatkowo, wymienili się swoimi mailami oraz numerami telefonów, aby mogli w każdej chwili się ze sobą skontaktować.
[zmiana tematu oboje]Anonymous - 14 Kwiecień 2014, 16:51 W końcu nadszedł ten dzień, kiedy mogłam pojawić się w mieszkaniu Agapita. W zasadzie to miałam jego klucze i czułam się jeszcze z tym nieco nieswojo. Ale najwyraźniej miał do mnie pełne zaufanie. Nie umiałam z tego powodu ukryć swej radości. Cholernie sprawiało mi to przyjemność, było mi tak dobrze gdy o tym myślałam, o nim. O nas. To było..
Zaraz. Przecież stoję przed jego drzwiami. Zaczęłam dzwonić dzwonkiem do drzwi. Stałam i czekałam aż je odtworzy, zamiast tego niestety o uszy obiło mi się głuche echo. Wzięłam głębszy wdech i zrezygnowana zaczęłam szukać kluczy w swojej kurtce, która miała dość głębokie kieszenie.
Dotarłam do nich swoimi szczupłymi ( już nie chudymi) palcami.
Odetchnęłam zwilżając wargi. Wsadziłam kluczyk do zamka i przekręciłam nim. Wtem spokojnie mogłam wejść do środka i tak też zrobiłam.
Gdy już moje stopy stały na przedpokoju zamknęłam za sobą drzwi i weszłam głębiej. Mogę spokojnie przyznać, że panował tutaj porządek.
Ściągnęłam zewnętrzną garderobę i podreptałam do sypialni mężczyzny.
Wciągnęłam nozdrzami jego zapach i położyłam się na łóżku zapominając całkowicie o tym, że zostawiłam walizkę na środku przedsionka.
Wplotłam swoje drobne dłonie w pościel , która przesiąkała zapachem Agapita. Wplotłam i swoje szczupłe nogi w kołdrę. Wręcz objęłam ją całą sobą z całych sił.
Sięgnęłam jeszcze po telefon, który miałam w kieszonce obcisłych jeansów. Wyskrobałam smsa do blondyna o treści " Bohaterze, wróciłam do Twojego mieszkania z walizką pełną uśmiechu, którego nagromadziłam specjalnie dla Ciebie. Czekam teraz na Twój uśmiech, u Ciebie. Czekam niecierpliwie ! :* Bell." . Zdołałam przysnąć ze zmęczenia i z tęsknoty z telefonem w ręku...
Mimo to gdzieś moja podświadomość czekała aż zacznie kolejny kluczyk skrobać w zamku i wejdzie On.
Tymczasem odpłynęłam czując zapach chłopaka. Bezpieczeństwo, czułam znacznie większe bezpieczeństwo.Anonymous - 14 Kwiecień 2014, 17:52 Serce Agapita wyprawiało złowieszcze podskoki, równomierne do biegu jakim się puścił po pośpiesznym wyjściu z budynku szpitalnego. Uczuciem, które go gnało do Belindy była obawa jej życie. Minionej nocy miał wystarczająco wiele przygód, aby teraz docierał go granic swoich możliwości względem dzikiego sprintu do osiedla domów. Szybko skręcił w kolejną uliczkę, dostrzegając zarys kamienicy, w jakiej miał wykupione mieszkanie.
W lewej ręce ściskał mocno telefon komórkowy, przekonany że to jedyny namacalny dowód powrotu Belle. Nie do końca wiedział co się z nią działo przez ten cały czas, dlatego czym prędzej postanowił dostac się do swego domu.
Przeskakujac po dwa stopnie dobrnął na odpowiednie piętro, przy okazji szukając kluczy do mieszkania – odnalazł je dopiero przed drzwiami, z lekko drżącymi rękoma otwierając drzwi. Właściwie to pierwsze co uczynił to walnął się stopą o walizkę, ale nawet nie syknął – ot, skrzywił się, zatrzaskując za sobą drzwi i ruszył w poszukiwaniu ukochanej.
Oczyma wyobraźni widział ją w narkotycznym haju, przekonany że jego lęki o stan zdrowia Pięknej uległy pogłębieniu – i tutaj wcale nie chodziło o zaufanie, ale o kwestię niebezpiecznej psychopatki. Spocony wdarł się do salonu, gdzie zarys sylwetki czarnulki wystarczył mu w pokonaniu odległości jaka ich dzieliła. Nie bacząc, że ma na sobie buty –ot przeskoczył zgrabnie poręcz, przebiegł jednym susłem przez siedziska i już wylądował przed dziewczyną.
Mogła dostrzec zmiany, jakie w nim zaszły – właściwie to przez ostatnią noc. Miał podkrążone oczy, rozpuszczone włosy, przyklejone do skroni z potem, świeże otarcie na lewej kości policzkowej oraz pękniętą dolną wargę. W oczach mogła dostrzec jednak wielką ulgę z chwilą, kiedy ujął jej ciepłe policzki. Oraz szczery uśmiech przepełniony miłością, kiedy zsunął ręce na jej przedramiona i przyciągnął do siebie, otaczając ją rękoma i garbiąc się, jakby zamierzał ją wchłonąc do siebie.
Miał na sobie białą koszulę i oliwkową bluzę zapiętą pod szyję, jednak to nie wystarczyło, aby rana na prawej piersi nie zabolała. Skrzywił się i intuicyjnie nałożył nacisk ciała Belindy na lewą częśc ciała, dając mniejszy ucisk na opatrunek.Anonymous - 14 Kwiecień 2014, 18:14 I w tym momencie jego dłonie wręcz rozpaliły mnie od środka. Rozwarłam usta wypuszczając powietrze z ulgą i uśmiechnęłam się promiennie obejmując go swoimi szczupłymi ramionami.
Wargami szybciutko pognałam do jego czoła, które ucałowałam czule.
-Też tęskniłam i przepraszam. Najważniejsze, że już wszystko jest jasne. Mama moja miała operację, trafiła w ciężkim stanie do szpitala musiałam tam być, przy niej. Cały czas. Rozumiesz? Ale nie zapomniałam o Tobie i o Nas. Jeszcze Ci to wynagrodzę, uwierz. -
Mówiłam wszystko tak bardzo szybko chcąc by wyłapał naprawdę jak bardzo bez niego było mi źle.
-Przy Tobie stałam się silniejsza i będę jeszcze bardziej silna. -
Skwitowałam sama doskonale zdając sobie sprawę, że dzięki niemu wyszłam na prostą. Dzięki niemu i matce, która gdyby nie ja.. zostałaby całkiem sama. Wiedziałam, że nie mogę jej tego zrobić.
Poza tym wiedziałam, że tym razem mam do kogo wracać. Na tę myśl odruchowo zacisnęłam palce na jego ramionach i w końcu wpatrując się swoimi wesołymi oczami w jego zmęczone spojrzenie musnęłam wargami jego wargi tak bardzo czule, tak bardzo zawzięcie i upojnie. Tak bardzo.. spragniona jego obecności.
Opuściłam ręce palcami ściskając jego palce, które spoczywały na moich przedramionach.
-Tak bardzo tęskniłam, tak bardzo Cię chciałam , chcę. -
Lustrowałam wzrokiem jego niespokojną twarz. Zaczęłam dostrzegać niepokojące oznaki i zaczęłam się martwić..
Pominęłam na razie tę całą walizkę. Najważniejsze, że wybudził mnie ze snu kluczyk w zamku, który otwierał mój mężczyzna.Anonymous - 14 Kwiecień 2014, 18:28 Wydawała mu się krucha, nawet pomimo zdrowej cery i rumieńców dodających jej uroku. Widział bardzo dobrze jak na nią działa, szczególnie teraz. Irracjonalny lęk, że wyceluje w niego wyprostowaną ręką i oskarży o opuszczenie, tkwił jednak zbyt mocno by dał o sobie zapomniec. Poddawał się jej ciepłym gestom, tak naprawdę zastanawiajac się czy znów nie ma omamów – w końcu wczorajszej nocy miały one skrajną formę. Przymknął powieki, gdy ona wspinała się na palce i muskała wargami czoło. Nawet przymknął powieki, przesuwając dłońmi po plecach Belindy, przedramionach, bokach, karku – wszystkim tym, aby mógł poczuc namacalnie i wyraźnie, że to właśnie Ona.
Gdzieś jednym uchem rejestrował ten krótki i pośpieszny skrót wydarzeń, w których brała udział. Matka, operacja, tęsknota. Właściwie tylko to zarejestrował, jako główne wyznaczniki jej wypowiedzi. Niepokój jaki odczuwał zmniejszył się jedynie trochę, a on sam zdawał się wciąż nie do końca Wierzyc, iż ma ją w swoich objęciach i spojrzenie kryło tęsknotę.
Przyglądał się kobiecie, czując zaciskające się palce na jego dłoniach, ale wciąż trudno było mu oddzielic fikcję od prawdy. Może wciąż jeszcze śnił? Podczas tego biegu całego zasłabł i znów ma halucynacje?
Serce drgnęło kiedy wargi dotknęły jego. Próbowało przebudzic się z zimowego snu, otoczone ciepłą pierzynką smutku, tęsknoty i strachu. Słyszał słowa, ale nie chciał ich teraz. Wbił się spojrzeniem w oczy Belindy, ponieważ to one jako pierwsze zawładnęły jego myślami. Na krótki moment przesunął wzrok niżej, na usta kiedy wypowiadała na głos swoją tęsknotę. Ostatnie słowo spił z jej warg, przekonany że tylko w ten sposób jest w stanie przypomniec sobie ten charakterystyczny smak. Miał pewnośc, że w ten sposób wyzbędzie się wszelkich wątpliwości.
Jedna z dłoni znalazła się na karku dziewczyny, a opuszki palców smagały szczecinę krótkich włosów. Bezpardonowo wdarł się w usta Belindy, jak zwykle spragniony i milczący.Anonymous - 14 Kwiecień 2014, 18:42 Odwzajemniłam pocałunek, który spijał z moich warg wyraźnie stęskniony. Ale najgorsza była ta świadomość dziwaczna jakby nie miał pewności, że widzi mnie przed sobą prawdziwą. Kontynuowałam pocałunek wargami muskając jego wargi, dłonią sunęłam po jego włosach zgarniając je zaraz z jego czoła. Poczułam, że jest mokry, zaniepokoiłam się odrywając bardzo niechętnie.
-Pit, masz gorączkę? Biegłeś? Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak. Twoje oczy mówią same za siebie, zresztą są tak podkrążone , że nie idzie tego nie zauważyć. -
Westchnęłam smutnie ujmując w dłoniach jego twarz. Wbiłam w jego spojrzenie swoje źrenice.
-Kochany, co się dzieje? -
Sunęłam silnie palcami po jego karku i znów ucałowałam silnie jego miękkie usta. Uwielbiałam je.. czy tylko uwielbiałam?