Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 18:58 Maggie może i miała wszystkie istoty uwięzione w MORII w głębokim poważaniu, albo inaczej… nie przejmowała się ich losem. Jednakże Agapit był jej przyjacielem i chciała wiedzieć, co się z nim dzieje. Jednakże szanowała go za to, że nie wtrącał się w jej życie. Nie lubiła, kiedy ktoś się o nią przesadnie martwił. Miała wtedy wrażenie, że się nad nią litują, a tego nienawidziła. Jednakże jej uwadze nie uszło zmartwienie, które malowało się na twarzy mężczyzny. Wiedziała, że gdzieś w głębi się o nią martwił, jednakże ufał jej i wiedział, a raczej wierzył, że Magg nie będzie się przeciążać. Jakże to było naiwne. Ona tak naprawdę nie powinna robić większości rzeczy, jakie robiła. Ale ona się tym nie przejmowała. Musiała utrzymać aptekę, szefowej z MORII udowodnić, że mimo choroby nadaje się do pracy tam. To wszystko było naprawdę skomplikowane i trudne dla w pełni zdrowego człowieka, a co dopiero dla takiej Maggie, która choruje na AIDS. Ostatnio nawet leki przestały jej pomagać. Musiała iść do lekarza, ale nie miała po prostu czasu.
Uważnie przyglądała się ruchowi rąk Agapita, chcąc zrozumieć każde słowo, które jej pokazał. Na początku pomyślała, że źle go zrozumiała, ale wtedy zobaczyła siniaka na kości policzkowej mężczyzny. Bez zastanowienia przysunęła się do niego(ach ten stołek na kółkach!) i wyciągnęła rękę by dotknąć policzka. Oczywiście badała, czy przypadkiem nie jest spuchnięty czy coś. Musiała się obeznać jaki był jego stan. Potem wstała z krzesła, by spojrzeć na jego potylicę, która była rozwalona… nie wyglądało to tragicznie, ale wolałaby go mieć w jednym kawałku. Maggie domyśliła się, że był z tym na pogotowiu, rana było oczyszczona. Zdziwiło ją jednak to, że mu tego nie opatrzyli. Agapit tak naprawdę nie musiał nic mówić, bo ta od razu skierowała swoje kroki do odpowiednich szafek. Najpierw z gazami i bandażami, a potem ze środkami przeciwbólowymi. Wróciła na swoje miejsce i zaczęła delikatnie opatrywać głowę chłopaka, tak by jak najmniej go bolało. Gdy skończyła podała mu małe szklane opakowanie, wypełnione tabletkami.
Cytat:
Weź jedną tabletkę. Potem także. Jak będzie cię bardzo boleć możesz dwie.
Musiała go pouczyć oczywiście, jak stosować ten lek. Była medykiem w MORII, wiedziała dość dużo na ten temat. Westchnęła ciężko i poszła na chwilkę na zaplecze (wcześniej przepraszając Agapita odpowiednim gestem), by nalać mu wody do szklanki na popicie.
Wróciła i usiadła na swoim stołku, podając mężczyźnie szklankę z wodą. Na jej twarzy było widać zmartwienie.
Cytat:
Byłeś na policji z tym?
Nagle do środka weszła kobieta, którą Maggie skądś kojarzyła. Pewnie była lekarką w szpitalu. Dość często tam bywa, więc znała personel, a personel ją.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- Zapytała uprzejmym tonem.Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 19:29 Całkiem posłusznie przysiadł na wolnym krześle, poddając się wszelkiego rodzaju zabiegom, które w milczeniu wykonywała Maggie. Jakoś niespecjalnie przeszkadzało mu to, że niczego nie komentowała, ale w jakiś sposób.. czegoś mu brakowało. Trudno mu było orzec czego konkretniej, dlatego przyjął ze skinięciem głowy w ramach podziękowania tabletki przeciwbólowe.
Cytat:
Jedno wystarczy.
Przekazał krótkim gestem, wyciągając jeden z listków tabletek, przypatrując się przygotowanym kapsułkom i zastanawiał się, czy Maggie byłaby mocno zdenerwowana, gdyby stwierdziłby iż nie potrzebna mu żadna woda do popicia czy czegoś. To ona była władczynią tego miejsca, więc niechybnie musi zgadzac się na zasady rządzące tym miejscem.
Na pytanie o policję skinął jedynie głową, podnosząc dłonie i odpowiedział możliwe, że trochę zbyt szybko:
Cytat:
Policja przyjechała do jadłodajni, jutro .
Urwał, ponieważ do apteki weszła jakaś osoba i tylko różowe włosy zmusiły go do zerknięcia w stronę wejścia. Uniósł brwi w górę, odkładając ręce na udach i zamrugał wyraźnie zdziwiony towarzystwem nieznajomej. Pierwsza myśl była bardzo łatwa do odgarnięcia, ponieważ po twarzy Agapita można było wyczytac wszystko – co ona tutaj robi?
Podniósł się z krzesełka i odpowiedział uśmiechem w kierunku nieznajomej, przenosząc spojrzenie na Maggie zwartą i gotową do obsłużenia klientki. Podszedł do niej, kładąc dłoń na ramieniu, aby spojrzała w jego stronę. Dopiero kiedy spojrzała, wykonał kilka gestów prawą dłonią.
Cytat:
Ta dziewczyna też tam była. Pomogła mi.
Ale oczywiście nie zadał ostatniego pytania, które najbardziej go dręczyło. Czy go śledziła? Nie, to chyba niemożliwe. Wyraz jej mimiki mówił jasno, że się zdziwiła jego widokiem w tym miejscu. Z grzeczności Agapit wyminął Maggie i przystanął przy blacie, chyba z zamiarem wyjścia ku różowowłosej. Przesunął dłońmi po swojej bluzie, najwyraźniej w poszukiwaniu jakiegoś notesu, ale kiedy go nie znalazł, wywrócił oczyma i zwrócił się w kierunku Maggie ponownie.
Cytat:
Możesz spytac ją czy nic jej nie jest? Prrroszę.
Ostatnie słowo dodał z nieco szerszym uśmieszkiem.Vega - 7 Kwiecień 2014, 19:53 Vega miała tą swoją detektywistyczną intuicje. Pewnie zadziałałaby od razu, gdyby tylko lepiej czułą się z myśleniem i analizą zdarzeń, ale i tak trafiła za nim, choć całkiem przypadkowo. Miał na głowie nowy bandaż, to też najpewniej farmaceutka udzieliła mu jakiejś pomocy...
Może po drodze poczuł się źle, albo już tutaj, a wstąpił po coś pomocnego na jakieś bóle? Inaczej przecież medycy pomogliby mu w potrzebie...
Zadawała sobie pytania, chcąc pojąc, skąd to spotkanie może wynikać. Kilka sekund minęło i rozeznała się w sytuacji. Zdziwiony był jej obecnością tutaj, tak jak i ona. Cóż, trochę wyjaśnić będzie musiała, najpewniej. Bycie utożsamianą z niewygodną, natrętną dziewczyna szpiegującą to ostatnie, co sobie życzy.
Zapytana, w czym może pomóc, odparła bez większego zastanowienia.
- Jakieś tabletki, albo zawiesinę... Na problemy żołądkowe. Ze stresu coś mnie okropnego chwyciło, ech...
Nie rzucała konkretną nazwą, bo nie była w tym tak obeznana, jak aptekarka powinna być. Przyglądała się im i zauważyła, że coś po migowemu sobie przekazują...
- Jesteś niemy? No tak, mogłam się domyślić... Oj... - Ciężko było ukryć jej zdziwienie, a i tez potwierdziła jej, że z widzenia się znają. Głupio jej trochę było, że powiedziała to na głos, zamiast zachować dla siebie.
Przyglądała się im z jeszcze większa uwagą. Jej oczy, faktura skóry i tendencja do kaszlu (którą chyba zdążyła wyjawić, skoro ciągle kaszle wg. pierwszego postu), mówiły jej jasno, że dobrze to z nią wcale, a wcale nie jest...
A dostana w międzyczasie karteczka od Agapita, kolejna!, tylko pogłębiła jej domysły:
- Pani coś dolega? Jestem lekarzem, proszę nie ukrywać, przecież widzę, że to nie są normalne objawy jakiegoś zmęczenia. Proszę, niech Pani powie. - Delikatnie, choć i stanowczo, wyraziła swoje zdanie.
Podstawy medycyny to był główny punkt pierwszych lat jej studiów. Szukała w głowie nazw chorób, które takie coś mogą powodować, ale było tego za dużo. I wydawało jej się, że skądś ją kojarzy, ale nie umiała sobie przypomnieć skąd. Pewnie kilkukrotnie minęła się z nią na korytarzu. W szpitalu z rzadka wykonywała lekarskie prace - nie interesowało ją to za wiele, ale prace podejmowała i właściwie nadal jeszcze się tam zjawia. Pewnie za kilka miesięcy zupełnie odda się archeologii i o dr Vedze nikt nie usłyszy na jakiś czas.
Spojrzała prosto w oczy Agapita, domagając się więcej wyjaśnień, o co tutaj chodzi. To nie wyglądało jak tylko udzielana pierwsza pomoc w aptece. I czemu ona tak wyglądała?
Znowu wiele pytań, znowu dała się zaskoczyć biegowi wydarzeń... biedna Vega!Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 20:16 Maggie spoglądała nadal ze zmartwieniem na chłopaka. Mógł mieć wstrząs mózgu, ale z drugiej strony jakby tak było, to lekarze nie pozwoliliby mu nawet ze szpitala wyjść. Westchnęła ciężko i opadła bezsilnie na stołek. Na nogach długo by się nie utrzymała, słabo się czuła. Może zamknie dzisiaj wcześniej aptekę by posiedzieć dłużej z Agapitem i porozmawiać z nim i odpocząć? W sumie to by nie pogardziła chwilką wytchnienia. Potem weszła ta kobieta i zanim zdążyła odpowiedzieć mężczyźnie, to ta poprosiła o środki na żołądek. Wstała z krzesełka i podeszła do odpowiedniej szafki, by wyciągnąć lek w saszetkach, była to zawiesina o dość znanej przez ludzi nazwie. Podeszła do lady i podała kobiecie je przez dziurkę w szkle, za którym była Maggie.
- Dziesięć złotych się należy- powiedziała jedynie. Była to całkiem przystępna cena, w większości aptekach było po trzynaście złotych.
Nagle poczuła dłoń Agapita na swoim ramieniu. Spojrzała na niego i bacznie obserwowała ruchy jego rąk. Zrozumiała, co ten miał jej do powiedzenia i przytaknęła głową, jednakże nic nie odpowiedziała. Co niby mogła. Jednakże następnie poprosił ją, by ta zapytała się jej, czy wszystko z kobietą było okej.
- Agapit chce wiedzieć, czy wszystko z panią w porządku. Powiedział, że pomogła mu pani.- Uśmiechnęła się życzliwie w stronę kobiety. Kiedy jednak usłyszała jej pytanie, które skierowała do niej, te szczęście zeszło jej z twarzy. Nie chciała jakiejś obcej babie tłumaczyć się ze swojej choroby. Przymrużyła oczy.- Jeżeli jest pani lekarzem, to powinna pani z łatwością rozpoznać te objawy- powiedziała jedynie obojętnym tonem. Nie była wrogo nastawiona czy coś…
Zwróciła się w stronę Agapita.
Cytat:
Pójdziesz na zaplecze? Tam w czajniku jest przegotowana woda. Jakbyś mógł dodaj do niej mięty i cytryny. Wszystko jest na wierzchu.
Maggie uśmiechnęła się do mężczyzny. Normalnie by sama poszła, ale musiała usiąść i odsapnąć. Była zmęczona. No i ten cholerny kaszel… jak ona bardzo nienawidziła AIDS.Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 20:27 Agapit przesunął spojrzeniem w kierunku różowowłosej piękności, która najwyraźniej nie czuła się dobrze i przyszła tutaj z prostego powodu – bólu brzucha. Przypomniał sobie, że kiedy mijał ją jeszcze w jadłodajni trzymała się za brzuch. Uśmiechnął się do niej ciepło, jakby to miało w jakiś sposób ukoic jej ból czy chociaż uspokoic.
A jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienia, kiedy kobieta tak otwarcie i nieskrępowana niczym poinformowała wszystkich obecnych o swoich podejrzeniach dotyczących możliwości językowych Agapita. Skinął głową, na potwierdzenie jej domysłów, ale nie miał żadnych powodów, dla których miałby się przed nią tłumaczyc. Wzruszył lekko ramionami, wracając spojrzeniem w kierunku Maggie, która wyglądała o wiele gorzej niż kobieta, która przed chwilą przeszła całkiem spory szok. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że różnią się między sobą stanem zdrowia i nie tylko ze względu na dolegliwości, ale intensywnośc objaw.
Troska w głosie różowowłosej kobiety sprawiła, że ponownie wrócił do niej swoim spojrzeniem i zamrugał zaskoczony, przesuwając to z jednej to na drugą swój wzrok. Potrafił rozmawiac z przyjaciółmi w szerszym gronie, ale z obcą osobą szło mu już troszkę gorzej. Szczególnie, że nieznajoma zdawała się by c niezwykle bezpośrednią osobą i delikatną przy tym, co było niebezpieczną mieszanką. Niebezpieczną, bo łatwo się w takiej piękności zauroczyc.
Miał ochotę pacnąc się w głowę, kiedy Maggie powiedziała na głos całą wypowiedź przekazywaną jej przez język migowy. Spodziewał się, że dziewczyna zachowa ostatnie zdanie tylko dla siebie. Nie pozostało mu nic innego jak uśmiechnąc się, robiąc dobrą minę do gry, której nie chciał podejmowac. Był wdzięczny nieznajomej za taką odważną postawę, jaką się wykazała i dzięki temu uniknął cięższego pobicia. Wyjaśnienie kim jest kobieta miało pozostac tylko dla Maggie, jednak aptekarka chyba nie do końca pojęła tok myślowy Agapita. Rozłożył więc ręce w bezradnym geście i uśmiechnął się prostodusznie do obu kobiet.
Odpowiedź Maggie niejako zaskoczyła go, ponieważ neutralnośc widziana oczyma Maggie, dla niego była jakąś niechęcią czy wrogością nawet. Domyślał się, że dziewczyna może zaraz odstraszyc różowowłosą swoim zachowaniem, a przecież ta spytała się tylko o jej samopoczucie. Spojrzał uważniej na koleżankę, stwierdzając że nie zaakceptowała ona do końca faktu swojej ciężkiej choroby i próbuje od niej uciekac wszelkimi możliwymi sposobami.
Nie do niego należała kwestia dogadania się tych panien, dlatego z niejaką ulgą przyjął propozycję Maggie na temat zrobienia herbaty. Obserwował jej ruchy rąk i zmarszczył brwi, czując irracjonalną irytację.
Cytat:
Rozumiem jak mówisz, Maggie. Więc mów do mnie normalnie, ok.? Lubię twój głos. Stęskniłem się za nim.
Po czym nie pozwalając jej odpowiedziec, obdarzył krótkim spojrzeniem Vegę i wszedł na zaplecze, znikając na nim kilka minut.Vega - 7 Kwiecień 2014, 21:00 Pyta się, czy z nią wszystko w porządku? Cóż, nie rozumiała sensu w tego pytania, bo i co jej mogłoby dolegać? To nie ona tutaj wygląda na chorą... Choć może wyraz jej twarzy momentami jest obojętny...
- Tak, pomogłam. Taki już obowiązek, pomagać innym. Mnie raczej dobrze... póki co. Choć skręcający ból mi towarzyszy, ale sobie radzę...
Patrzyła po nich, nie bardzo wiedząc, czy on usłyszał, czy nie. Poznała jednak jego imię, a to było coś - teraz ma jakieś większe poszlaki, by zbadać sprawę, co też on porabiał w restauracji i czemu się w to wplątał... Bezpośredniość stwierdzenia jego niemocy mówienia nie była celowym zabiegiem - wymsknęło jej się, po prostu - było to po niej widać. Nie zamierzała jednak ukrywać, co jej dolega, a mówiła wprost. Podobnie jak nie ukrywała swojego zawodu, ale odpowiedź jaką uzyskała, nie była zbytnio zadowalająca. Mogła strzelić na chybił trafił jakąś nazwę, może nawet kilka, może i AIDS by się w tej liście znalazł, ale uznała to całkowicie za zbyteczne.
- Obawiam się jednak, że nie jestem w stanie tylko po takich objawach jej rozpoznać. Chorób jest wiele,
Odparła całkiem pewna swojej wiedzy. I nagle coś w nią uderzyło - jakaś scena ze szpitala, gdzie widziała właśnie ją. I wtedy raczej nie wyglądała tak źle chyba... Agapit poszedł na zaplecze, to też miała lepsza swobodę do większej rozmowy i wykorzystała to.
- Um, zdaje się z raz czy dwa się minęliśmy na szpitalnym korytarzu... Pytam, bo jestem zaniepokojona tymi objawami. Nie powinna Pani pracować w takim stanie. Nie znam Pani kartoteki, nie wiem na co Pani choruje, ale nie wygląda mi to na chorobę układu krążenia, a tym się fachowo właśnie trudnię.
I mówiąc tak, słysząc ten kaszel i zastanawiając się, czemu już z dawien dawna ją widziała w szpitalnym korytarzu, zadała sobie pytanie, czy to jakaś choroba atakująca układ odpornościowy...
Czyżby to był wirus HIV?
Zapytała siebie, wątpić jednak w to. W Anglii to się jednak za często nie zdarza....
Wyjęła portfel i opłaciła należność, kolejno chowając go i leki do torebki. Mogłaby wyjść, życzyć miłego dnia... Ale chyba oboje wątpili, że sobie ot tak pójdzie.
- Układ odpornościowy jest w nieładzie? - Zapytała w końcu, sądząc, ze tutaj może leżeć przyczyna tego stanu zdrowia.Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 21:26 Maggie dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że powiedziała coś, co miała zachować dla siebie. Spojrzała na Agapita przepraszającym wzrokiem. Wymsknęło się jej, albo po prostu nie do końca zrozumiała jego intencje. No cóż, czasem tak bywa. Wzięła głęboki wdech. Chciała posiedzieć sam na sam z mężczyzną, pogadać z nim, a jakaś upierdliwa lekarka dopytywała się o jej chorobę. Magg nienawidziła o niej rozmawiać. Prawdą było to, że nie pogodziła się z tym, że jest chora i dlatego bagatelizuje swoje objawy i żyje tak naprawdę jak zdrowy człowiek, mimo że nie powinna. Zdawała sobie sprawę, że zachowuje się jak smarkacz, ale po prostu nie mogła sobie odmówić życia takiego jakiego chciała.
Spojrzała na Agapita nieco zdziwiona i… zawstydzona, kiedy zobaczyła jego wiadomość, czy jak to tam zwać. Na jej bladej skórze pojawiły się delikatnie rumieńce. Nie wiedziała w sumie co ma powiedzieć. Dlatego przytaknęła jedynie głową. W brzuchu miała motyle. Niby normalne zachowanie to było jeżeli chodzi o mężczyznę, ale odzwyczaiła się od tego, że ktoś traktował ją z jakąkolwiek życzliwością.
Kiedy Agapit wyszedł spojrzała na nieznajomą, która za wszelką cenę próbowała rozszyfrować co jej jest. Westchnęła ciężko. Dostała tą zawiesinę na żołądek, to mogła sobie już iść, serio. Nie chciała się jej spowiadać. Jej choroba była jej problemem i jak jest ciekawa to niech się dowie jak ma na imię i nazwisko i poszuka w kartotece jak już musi się tym interesować.
- Tak, problemy z odpornością i to duże- przyznała jej rację, a potem zakrztuszając się. Przez dobrą chwilę tak kasłała, a potem spojrzała na lekarkę.- AIDS. Zna pewnie pani tą chorobę i jej objawy. I pewnie pani wie, że jest nieuleczalna- powiedziała półszeptem.- Jak tak dalej pójdzie to za maks pół roku zejdę z tego świata.-Uśmiechnęła się smutno.Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 21:35 Nie chciał zrozumienia ze strony Maggie i chociaż wiedział, że rozmowa w języku migowym jest dla niej powodem do dumy jako przykład szybkiego uczenia się. Szczerze jednak wątpił, aby każde słowo było przez nią prawidłowo zrozumiałe, jak również koślawe wypowiedzi poniekąd wychodziły z jej gestów. Wolał zdecydowanie jak posługiwała się mową, skoro już została już jej dana w pełni. A przecież głos miała ładny, słyszał kilka razy jak podśpiewywała sobie pod nosem.
Westchnął i wrzucił przygotowaną miętę do ciepłej wody, rozglądając się w międzyczasie za wspomnianą cytryną. On sam niezbyt przepadał za takimi smakami, aczkolwiek woda z cytryną była bardzo odświeżająca na cieplejszą pogodę. Jesienią to on wolał coś cieplejszego, do rozgrzania się.
Uszykował czajniczek i nalał nawet napar do dwóch szklanek, podczas gdy dobiegały go strzępy rozmów dochodzących zza głównego pomieszczenia. Podejrzewał, że rozmawiają sobie na podjęty przez różowowłosą temat, zapewne na temat samopoczucia i poczuł się stosunkowo dziwnie – każdemu w tym pomieszczeniu coś było.
Pokręcił przecząco głową, stwierdzając że rozmyślanie nad tym nie przyniesie mu zbyt wiele dobrego, a tylko zagłębi się w analizę zachowań innych. A przecież nie zależało mu na tym, prawda? Ponowił zabrac szklanki z naparami ze sobą, chociaż Maggie nie prosiła go o to w bezpośredni sposób. Niemalże bezszelestnie – bo z odgłosami ubrań – wyszedł z zaplecza, które pełniło rolę kuchni. Kobiety wciąż rozmawiały, chociaż aptekarka siedziała i jakoś nie zamierzała się z tej pozycji podnosic. Zerknął na jej blade oblicze tylko na moment, dochodząc do wniosku że bladośc jej cery naprawdę kontrastuje z tą bardziej zdrową, którą pamiętał sprzed kilku miesięcy. Nie podejrzewał nawet, że Maggie bagatelizuje zapalenie oskrzeli i unika lekarza niczym ognia, jakby miał zawyrokowac o ostatnich dniach jej życia. Na szczęście kobieta nie zdradziła mu tejże tajemnicy, ale jeśli tak dalej kaszlec będzie to Agapit się domyśli i zapewne zaciągnie siłą kobietę do przychodni.
Wyszedł akurat w momencie, kiedy Maggie oznajmiała iż zostało jej jakieś pół roku życia. Przystanął na krótki moment, ale po chwili podszedł nieśpiesznie do lady, na której postawił szklanki. Wyraz jego twarzy mówił wyraźnie, że nie jest zadowolony z tego co usłyszał, dlatego spojrzał w kierunku natarczywej lekarki. Owszem, poczuł względem niej jakąś sympatię, jednak grzebanie komuś w życiu nie było dla nikogo niczym przyjemnym. W tej chwili jego priorytety były aż nadto wyraźne: Maggie znał i na swój sposób darzył ją ciepłym uczuciem, a o różowowłosej nie mógł zbyt wiele powiedziec. Dlatego logicznym było, że o tą pierwszą się niepokoi. Zwrócił się ponownie w kierunku dziewczyny i jeżeli aptekarka nie spojrzała w jego stronę, położył dłoń na jej ramieniu, gestykulując drugą dłonią.
Cytat:
To jest ostatnia klientka dzisiaj. Musimy pogadac.
Maggie mogła dostrzec, że w ruchach palców Agapita wkradły się nowe elementy, zupełnie jakby zapomniał iż powinien używac tylko języka migowego. Możliwe, że nie zrozumiała całej wypowiedzi.
Cytat:
A ty idziesz się zaraz położyc.
Zarządził, patrząc jej w oczy głęboko, tak jak robił to za każdym razem kiedy sprawa była niezwykle poważna. I nie przejmował się tym, że wówczas rysy mu się wyostrzają i zdaje się być bardziej obcy.Vega - 7 Kwiecień 2014, 22:03 Vega dostała swoją już jednak nie tak bardzo upragnioną odpowiedź, która pokryła się z jej przelotnym domysłem. W tej sytuacji wolałaby, gdyby w ogóle nie zaczynała tego tematu, no ale... czuła się w potrzebie pytać.
Inaczej w końcu w gazecie - znów? - napisałby ktoś, że aptekarka zmarła pięć minut po wyjściu lekarki z apteki... W każdym razie podobne zdarzenia - nieudzielona pomoc, która się należała przez wyuczoną doktor - się zdarzały. I były one w ogóle nie do śmiechu dla Vegi.
- Wybaczy Pani tą dociekliwość... Musiałam po prostu się zainteresować. - Ułożyła sobie wyrazy przeprosin, ale słysząc, że tylko pół roku jej zostało, bardzo się zmartwiła.
- Więc najwyraźniej ten wirus się rozszalał na dobre... Ale wątpię, by miała Pani tylko tyle czasu. Serce potrafi bić długo, a dopóki nie przestanie na dobre... niech Pani będzie wierzyć w siebie. Ale proszę się oszczędzać!
Serce jej się krajało, gdy słyszała wyrok: pół roku. Może i lubiła kości i chowała zmarłych... ale to wcale, a wcale nie szło w parze z tym, by życzyć komuś śmierci!
Spojrzała na Agapita. Nie wiedziała jednak, czy on słyszy, czy nie, a wolała nie ryzykować. I drugi raz wdawał się w większe zainteresowanie pracownikami i zastanawiała się, kim on tak właściwie jest... Może tam przybył zjeść do kolegi, a tutaj pracuje?
Nie miała pojęcia.
Wyciągnęła na szybko z torebki kartkę i zapisała swój numer telefonu, podpisując go swoim imieniem. Mogłaby dać wizytówkę, ale raczej pokazywanie stosu kości na tle kawałka kartonika, to nie jest miły obrazek dla tej aptekarki w jej obecnej sytuacji...
- Jeśli mogę Panią prosić... niech Pan Agapit się ze mną skontaktuję. Chciałabym o czymś z nim porozmawiać, a nie wiem, czy Pan mnie słyszy.
I zanim zaczęła myśleć o wyjściu, dźwięk telefonu to na niej wymusił.
- Och, przepraszam... muszę... Ale właściwie będę już szła. Do widzenia!
I pośpiesznie wyciągnęła telefon z torebki, zanim jeszcze opuściła lokal.
- Słucham?
Głos w słuchawce był dość donośny i można było zza lady posłyszeć jego pogłos.
- Że niby kości są datowane na kilkanaście lat? Jesteś pewien? Przecież... - zaskoczenie w głosie Vegi dało się słyszeć im dość wyraźnie, podobnie jak i wypowiadane słowa. Dopiero gdy umknęła im za horyzont, a drzwi się za nią zatrzasnęły, wszelki ślad po niej uciekł...
Lekarz kardiolog, mająca coś wspólnego z kilkunastoletnimi kośćmi. Pozostawiła po sobie ciekawe fakty...
A z rozmowy telefonicznej dowiedziała się, że znaleziono kości na miejscu jej niedawnych wykopalisk, należące do zmarłej kilkanaście lat temu przynajmniej jednej osoby...
z/t, chyba ze mnie zatrzymacie ^^ ;3Anonymous - 7 Kwiecień 2014, 22:29 Maggie spoglądała na panią doktor nieco obojętnym wzrokiem. Jednakże było jej smutno, bo ona wiedziała, że nie zostało jej wiele. Jednakże nie chciała mówić o tym Agapitowi, a chociaż nie teraz. Jednakże, jak to zwykle bywa, to musiał wejść w nieodpowiednim momencie. Wiedziała, że będzie zły. Zdawała sobie z tego sprawę. Nie do końca zrozumiała o co mu chodziło. Może to i dobrze. Nie była w stanie spoglądać w jego stronę. Dlatego wbijała wzrok w swoje kolana. Zacisnęła palce i przygryzła wargę. Co ma mu powiedzieć? Że umrze? Przecież to było pewne. Nie zostało jej wiele czasu, mimo że lekarka mówiła zupełnie co innego. Ale nie wiedziała ile ona już chorowała. Ile już przeszła przez AIDS… a mimo to od tych kilkunastu lat nie miała nikogo. Była sama. Pochłonęła ją praca. Aż do teraz.
Nic nie powiedziała. Po prostu wstała, opierając się o blat. Było jej słabo. I czuła się coraz gorzej. Bardziej blada chyba jednak nie mogła być, ale mężczyzna mógł zauważyć zmiany, które zachodziły na jej twarzy. Gdzieś na niej wkradł też się smutek.
- Z-zamkniesz drzwi?- szepnęła w jego kierunku, a swoje kroki skierowała ku zapleczu. Tam czekały na nią schody, które musiała pokonać.
Wzięła głęboki wdech i powoli zaczynała wspinać się na górę podpierając się poręczy. Kiedy udało się jej w końcu dotrzeć do mieszkania, weszła do środka, a potem poszła do sypialni. Usiadła na łóżku i zastanawiała się co ma ze sobą zrobić. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Wstydziła się. Czego? Siebie. Swoich słabości, tego jak bardzo jest beznadziejna.
Nawet nie zauważyła, kiedy łzy napłynęły jej do oczu.Anonymous - 8 Kwiecień 2014, 09:05 Nie to, żeby mocno denerwowała go obecnośc nieznajomej kobiety. Nie to, żeby miał coś przeciwko rozmowie z nią. Nie to, żeby nie chciał jej zaprosic na jakaś normalną kawę albo ciasteczko. Mogliby przecież gdzieś wyjśc i porozmawiac. Teraz jednak myśli Agapita skupiały się przede wszystkim na osobie Maggie. Wystarczająco mocno, że zapomniał o obecności różowowłosej piękności w aptece, wykazując się brakiem wyczucia w kwestiach interpersonalnych i zawieraniu nowych znajomości.
Ot, smutek i jakiś żal słyszalny w głosie aptekarki był dla niego zbyt dotkliwy, aby mógł pozwolic na dalszą konwersację między kobietami. Pozwolił jednak Maggie samej zadecydowac czy wyprosi kobietę z apteki i podziękuje jej za troskę, czy też pomimo upomnienia ze strony starszego kolegi postanowi kontynuowac tę bezsensowną (wg. Agapita) rozmowę. No bo co kogo obcego obchodziło, jak się czuje właścicielka apteki? Ot, popytają o stan zdrowia, pokiwają głowami, a potem odejdą i zapomną, jak miała na imię rozmówczyni.
On sam spotykał się z takimi schematami, częściej nawet jeśli komuś nie odpowiadała pisana forma dialogu ze strony Agapita. Nie wiedział jednak, jak zareaguje Maggie i jak odporna jest psychicznie w chwili obecnej. A po odgłosach kaszlu, jakie słyszał nawet na zapleczu – sytuacja nie przedstawiała się zbyt kolorowo. Męczenie jej i wypytywanie o stopień choroby było zupełnie nie na miejscu, dlatego po raz pierwszy tak mocno pożałował, że nie może krzyknąc i przerwac korowód wypowiedzi nieznajomej. Zamiast tego prychnął pod nosem – nie wydając z siebie oczywiście żadnego innego dźwięku jak ulatujące powietrze z płuc.
Dawanie nadziei umierającemu było ostatnim, co chciał robic dla Maggie – wiedział, że aby czerpac z resztki co jej zostałam musi zaakceptowac fakt nieuchronnej śmierci. Pokręcił więc przecząco głową, nie odstępując na krok swojej drobnej koleżanki i czekał, aż lekarka dokończy wypowiedź i stąd odejdzie.
Brwi pomknęły ku górze, jak podała karteczkę Maggie, ignorując tym samym jego osobę i nie zwracając się do niego. Podniósł dłoń i zasłaniając połowę twarzy znów pokręcił głową z niedowierzaniem, nie przejmując się jak niestosownie może to wygląc z boku. Od bardzo dawna już nie zdarzyło mu się, że ktoś wziął go za głuchoniemego, ale żeby aż tak? Nie mógł winic lekarki, bo ta najwyraźniej chęci i intencje miała czyste.
Skinął jej głową na pożegnanie, wyłapując kilka informacji na jej temat z dziwnej rozmowy telefonicznej. Nie analizując tego, zagarnął wizytówkę i schował do kieszeni spodni, interesując się już tylko Maggie. Zanim pozwolił jej iśc na górę, położył dłoń na jej czole, unosząc grzywkę i sprawdzając gorączkę skinął głową.
Podczas gdy ona pokonywała schody, Agapit wyszedł zza lady zagarniając chwilę wcześniej klucze i ruszył do drzwi, które zabezpieczył. Odwiesił kartkę „Otwarte” w drugą stronę, tak żeby przechodnie od razu widzieli iż jest zamknięte. Pozamykał również wszystkie okna i sprawdził, czy wszystko jest we względnym porządku. Nie patrzył na kasy, bo do nich nie podchodził – nie znał się na tym, a popsuc niczego też nie chciał. Dlatego po upewnieniu się, że wszystko zamknięte na parterze i niedostępne – włączył na powierzchni użytkowej apteki alarm. Co by nikt się nie wkradł.
Wdeptał się na górę z kurtką przewieszoną przez ramię, ze szklankami z napojem w dłoniach. Dlatego pchnął drzwi do sypialni Maggie barkiem, wchodząc do środka bez żadnego pukania czy zaproszenia. Nie musiał pytac o oczywiste rzeczy, szczególnie że sam kazał się jej udac do tego miejsca. Wyminął ją odkładając wodę z cytryną i miętą na szafkę nocną, a potem odłożył kurtkę na jedno z wolnych krzeseł. Zanim podszedł do dziewczyny i zauważył łzy zbierające się w jej oczach, ściągnął bluzę z kapturem i również ją odłożył na krzesło. Przy tym drobnym geście, Maggie mogła ujrzec wyrzeźbione mięśnie chłopaka kiedy koszulka się podniosła do góry. Na krótki moment, ale zawsze.
Odwrócił się w końcu w jej stronę, ale zamiast usiąść jak człowiek obok niej na łóżku, przykucnął przed nią, ujmując jedną dłonią jej obie. Jakby nie patrząc, był o wiele większy i potężniejszy, dlatego palce od razu zniknęły przykryte jego ręką. Drugą dłoń musiał mieć wolną, ponieważ Maggie nie potrafiła czytac z ruchu warg. Nie silił się na szczery uśmiech, ale jedynie niemrawy.
Cytat:
Głupia. Przemęczasz się.
Skomentował jak na razie, nie interweniując w kwestii zbierających się łez.Anonymous - 8 Kwiecień 2014, 09:47 Co ona mogła zrobić czy powiedzieć? Nie chciała, by Agapit dowiedział się w taki sposób. Chciała z nim porozmawiać na spokojnie, uświadomić go że pewnie wiele jej nie zostało. Że przegra bezsensowną walkę z chorobą w przeciągu kilku miesięcy. Ile już trwał jej bój? Z dziesięć lat? Nie wie sama, straciła rachubę w tym wszystkim. Pewnie było to, że tak naprawdę nie zrobi tego, o czym marzyła. Mimo że wiedziała od początku, że nie będzie mogła założyć rodziny, to gdzieś kurczowo trzymała się myśli, że może w przyszłości uda się jej jakieś dzieciątko wziąć pod własne skrzydła. Ale nigdy by jej na to nie pozwolili. Była nieuleczalnie chora, nie zapewniłaby dziecku odpowiednich warunków do życia, a chociaż tak by jej powiedzieli.
Maggie myślała o Agapicie, zastanawiała się co dalej będzie. Widziała jego wyraz twarzy, który wydawał się być taki obcy i zdecydowanie nie pasował do niego. Wolała go uśmiechniętego, kiedy wszystko było okej. A przez te głupie słowa, których nie przemyślała, teraz będzie musiała mu o wszystkim powiedzieć. Z jednej strony wiedziała, że tego nie uniknie, a z drugiej bardzo bała się tej rozmowy. Bała się tego, co podczas niej wyniknie.
Kobieta ukradkiem spojrzała na Agapita, patrząc jak ten się rozbiera i tak dalej. Był o wiele potężniejszy od niej. Magg jakiś czas temu zrzuciła cztery kilogramy i teraz ważyła zaledwie czterdzieści dwa kilo przy metr sześćdziesiąt wzrostu. Była wychudzona i mężczyzna mógł to zauważyć bez problemu. Chude ręce, wystające żebra i ogólnie mizerny wygląd. Wyglądała jak typowy przedstawiciel nosiciela HIV. Taki, jakich się widuje na filmach. Jej organizm był wyniszczony, a układu odpornościowego to ona już nie posiadała. Chorowała przy zwykłym kichnięciu na nią tak naprawdę…
Maggie spojrzała na Agapita, rozszyfrowując wiadomość, a potem na jego rękę, która objęła jej dłonie. Co miała mu odpowiedzieć? „Okej, nie będę”? Przecież by skłamała. Znała siebie na tyle dobrze, że wiedziała, że nie dotrzyma tej obietnicy. Że pewnie będzie pracować jeszcze więcej i jeszcze bardziej bagatelizować własny stan zdrowia. Taka już niestety była i nikt nie mógł nic na to poradzić, a chociaż tak się wydawało.
- J-ja… ja przepraszam. Nie chciałam, żebyś w taki sposób się dowiedział- szepnęła jedynie w jego kierunku.
Cały czas na niego nie spoglądała. Nie potrafiła spojrzeć mu w twarz, a zwłaszcza wtedy teraz, gdy w oczach miała łzy. Nie lubiła pokazywać swoich słabości, chciała by wszyscy w niej widzieli silną kobietę, którą jednak nie była. Udawała taką po prostu. Oszukiwała nie tylko bliską sobie osobę, ale także siebie. Miała złudne nadzieje, że przed śmiercią ktoś wymyśli lek na AIDS i będzie znowu zdrowa. Że wyjdzie za mąż i założy szczęśliwą rodzinę, tak jak chciała.
Nic bardziej mylnego…Anonymous - 8 Kwiecień 2014, 10:03 Agapit przypatrywał się cieniowi, który pozostał z Maggie jaką poznał kilka lat temu. Dowiedział się o jej chorobie, o przyczynach i jej przebiegu, często odwiedzał ją w szpitalu, jeśli stan zdrowia doprowadzał do skrajnego wyniszczenia i musiała być podłączona do kroplówek. Domyślał się jednak, że nie chciałaby umrzec w otoczeniu szpitalnych sal, ale w ciepłych kątach własnego domu. Łudził się, że to on będzie osobą, która będzie trzymała ją za rękę i pożegna ją z uśmiechem, aby nie martwiła się nierozwiązanymi sprawami.
Pokręcił przecząco głową z bardziej wyraźnym uśmiechem, jakby w ogóle się na nią nie gniewał. Podejrzewał, że dziewczyna cały czas mówi o tym czasie jaki jej został i o tym, że wcześniej go nie uprzedziła. Nie oczekiwał jednak od niej takich poważnych wyznań, ponieważ znał ją wystarczająco dobrze – udaje na każdym kroku, że jest zdrowa.
Przyklęknął w końcu na jedno z kolan, aby mieć lepsze możliwości poruszania dłonią i ukazywaniem poszczególnych gestów, jak najprostszych i najbardziej zrozumiałych dla Maggie. Siła rzeczy, musiała zerkac chociaż w jego stronę, aby dowiedziec się co ma jej do powiedzenia.
Cytat:
Nie przejmuj się.
Ułożył dłoń na swoim udzie, z braku pomysłów co więcej mógłby w tej kwestii teraz dodac. Wszystkie słowa wydawały mu się bezsensowne, ponieważ wyrok iż za pół roku straci bezpowrotnie przyjaciółkę była niezwykle bolesna. Nie był przygotowany na coś takiego, chociaż doskonale wiedział, że praktycznie jutrzejszego dnia może dowiedziec się o śmierci błękitnowłosej.
Mimo, że to on klęczał, to jednak był niewiele niższy od dziewczyny siedzącej na łóżku. Przesunął kciukiem po jej zniszczonej skórze dłoni, nie spuszczając z niej spojrzenia. Mógł jedynie wyobrażac sobie jak jest jej ciężko płacic za popełnione grzechy młodości.
Cytat:
Czy jest coś, w czym mógłbym ci pomóc?
Zapytał w końcu, przekonany że poszukiwaniem na ślepo możliwości poprawy samopoczucia Maggie mogą spotkac się z niechęcią. Nie wyglądała teraz jak piękna i wesoła dziewczyna, mimo iż makijaż zakrywał worki pod oczyma jakich się dorobiła przez ostatni dni.Anonymous - 8 Kwiecień 2014, 13:48 Pół roku… to było takie jej przewidywania. Mogło być mniej, mogło być więcej. Jednakże Maggie wiedziała, że długo już nie pociągnie. Nawet leki przestały jej już pomagać. Jej organizm uodpornił się na ich działanie. Nawet jak bierze je kilogramami, to i tak nic jej to nie daje. Jednakże nie potrafiła tych proszków wziąć. Może była od nich uzależniona, kto wie. Gdy je połykała czuła się lepiej psychicznie. Jak już o lekach była mowa, to Magg spojrzała w stronę zegarka, który stał na szafce nocnej. Za godzinę będzie musiała się nimi faszerować, ale jak na razie miała inne sprawy na głowie, bardziej poważne i potrzebujące jak najszybszego wyjaśnienia. Sama Maggie nie wiedziała, czemu tak bardzo zwlekała z powiedzeniem prawdy Agapitowi. Może nie chciała go ranić? Wiedziała, że to pewnie dla niego jest trudne żyć teraz ze świadomością, że może umrzeć tak naprawdę w każdej chwili. Jednakże pragnęła dać mu jak najwięcej szczęścia, chciała by się o nią nie martwił. Mimo tego nie potrafiła na niego spojrzeć. Jedynie ukradkiem spoglądała, by zobaczyć, czy czegoś nie chce jej powiedzieć.
Nie wyglądał na złego. Uśmiechał się delikatnie, ale tak jak lubiła. To sprawiło, że zawiesiła wzrok na tym cudownym uśmiechu. I sama się do niego zmusiła. Wyglądała raczej średnio, nie biorąc pod uwagę tego, że była chora, to przez łzy i płacz rozmył się jej cały makijaż, czarne smugi po tuszu spływały po jej policzkach. Zawsze próbuje ukryć wszelkie oznaki złego stanu zdrowia pod makijażem, jednakże nie trzeba być lekarzem, by stwierdzić, że nie jest zdrowa. Wychudzona, cała wyniszczona i wiecznie zmęczona. Dodatkowo ten kaszel, który cały czas kobietę prześladował od dobrego tygodnia.
- Nie chcę… umierać.- Spojrzała na niego cała zapłakana.- Nie chodzi tu nawet o aptekę, że nie mam komu jej przekazać. Ja… ja nie chcę…
Maggie zaczęła kaszleć, dlatego też odwróciła głowę w bok, by nie kasłać na mężczyznę. Trwało to może z minutę, a potem znów spojrzała na Agapita. Była osłabiona. Miała też wrażenie, że dostała gorączki. I Agapit mógł poczuć, że jej ręce są nienaturalnie gorące, a jakby dotknął czoła, to by się upewnił, że tak jest. Magg zdała sobie sprawę, że to nie było od oskrzeli. Była niemal pewna, że to był nawrót pneumocytozy. Jednakże… zbagatelizowała to.
- Po prostu… chcę, byś… przy mnie był- powiedziała i zamknęła oczy. Musiała wziąć głęboki wdech.- O nic więcej… nie proszę.Anonymous - 8 Kwiecień 2014, 14:09 Kiedy podniosła na niego zapłakane spojrzenie dostrzegł w końcu, jak wiele cierpienia ta drobna dziewczyna musi nosic na swoich barkach. Odpowiedziała niemrawym uśmiechem na jego, jednak nie był w stanie utrzyma swojego własnego na twarzy. W tych pierwszych słowach rozbrzmiewała rozpacz dziecka, które nie nacieszyło się jeszcze życiem. Żal niespełnionych marzeń, które już nigdy nie zostaną zrealizowane. Nie musiała mu niczego opowiadac, ani zwierzac się ze swoich myśli – on po prostu przeczuwał, jak wiele złości i gniewu musi krążyc w żyłach tejże dziewczyny. Poniekąd jego zniekształcone fałdy głosowe przekreślały kilka z jego pomniejszych życzeń, ale on zdążył się z tym pogodzic – miał na to przecież całe 25 lat. A Maggie? Dowiedziała się o HIV od swojego partnera, zaraził ją strzykawką. Ile mogła mieć wtedy lat, to Agapit nie wnikał. Wystarczyło mu to, że pogodzenie się ze śmiercią nie ejst czymś ani przyjemnym ani łatwym.
Kiedy Maggie wpadła w kolejny atak kaszlu trwający sporą częśc czasu, podniósł się z klęczek i usiadł tuż obok niej na łóżku, zachowując niejaki dystans między nimi, aby dziewczyna nie czuła się nieswojo. Właściwie Agapit nie zdawał sobie z tego sprawy, przejęty wyraźnie złym zdrowiem koleżanki.
Zaczęła się uspokajac, ale zamknięte powieki nie wróżyły nic dobrego. Dlatego instynktownie objął ją ramieniem, zabezpieczając w ten sposób plecy dziewczyny przed upadkiem w tył. Podniósł ponownie rękę w kierunku jej czoła, jakby sprawdzając temperaturę skóry sprzed kilku chwil a obecnie.
„Powinna się położyc.” Przemknęło mu przez myśl, ale zmuszanie dziewczyny do otwierania powiek, aby obserwowała jego wypowiedzi było dla Agapita ciężkim przewinieniem. Musiała odpocząc i to było priorytetem w tej właśnie chwili, dlatego też podniósł się z łóżka i wsunął bez żadnego ostrzeżenia rękę pod jej kolana. Uniósł ją bez żadnego problemu, ponieważ ważyła o wiele mniej niż piórko. Miał zacięty wyraz twarzy, ale kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, znów złagodniał i posłał delikatny uśmiech.
„Musisz wyczytac odpowiedź z moich oczu, Maggs.”
Ułożył ją na plecach na łóżku, samemu klękając na nim, aby pobyc się kołdry i zrobic miejsce. Kiedy ułożył półprzytomną dziewczynę, zaczął się rozglądac w poszukiwaniu piżamy. Jeśli miała otwarte oczy, poruszył rękoma w następujących słowach: