Noritoshi - 9 Marzec 2013, 20:38 /Dawno takiego braku weny nie miałem, a co ciekawe na innym forum nie mam z tym problemów i posty idą bezproblemowo.
Nieprzychylne emocje.
Tak, bo można było zrobić coś więcej.
Na wdzięczność przyszedł czas i przyjdzie pewnie nieraz, a co nieokazane nie znaczy że nie istnieje. Potrzeba zrozumienia. I wytrwałości.
Kotka ukryła twarz za kurtyną włosów, a swoją kurtynę miał również i Vel - za nią schował swą waleczność, a tkaninę stanowiła agresja w słowach, agresja wobec geniuszu, będąca zbrodnią na planach ocalenia. Tak, to za nimi kryła się chęć ocalenia świata. Przysłoniły, ale nie zamazały.
Tak, by można było zrobić coś więcej.
Dogadać się?
Tu trzeba działać, a póki co nawet nie dyskutujemy jak, a czy w ogóle...
A może by tak... Utopić się.
Chodźmy się utopić, będzie tak wesoło.
Na dnie odnajdziemy nasze ciała, przygniatane przez wód ciężkość.
Tak, by można było zrobić coś więcej.
Podchodzi i nie wie czego się spodziewać. Bezradność szerzy swe kły, wypatrując o powody ignorancji głównego zadania. Podchodzi Kejko, wymierzając cios w umysł, by poruszyć jego połacie faliste, by otulony w kurtynę zdołał się wyswobodzić. Trzeba się przebić, wzburzyć fale.
Tak, by można było zrobić coś więcej.
- Po prostu... wszystko jest inaczej niż chciałbym i przygniata mnie to wszystko. Postawiłem sobie cel wyższy niż powinienem, wyższy niż umiem sprostać.
Połóż dłoń na ramieniu, to tutaj spoczywa brzemię świata. To tutaj usiadł ślepy gołąb jutra, po omacku szukając drogi w przyszłość. Trzepocząc skrzydłami o przeszkody, raniąc się dotkliwie i lecąc gdzieś, gdziekolwiek... Ten gołąb potrzebuje wskazówek.
- Sprzyjają... ale czy my im także? Jeśli tędy wiedzie słuszna droga, to ruszajmy tam. Gdy tak jest to na pewno nam sprzyjają, a wtedy dróżką do podnóża celu dojdziemy, by na piedestał móc wkroczyć.
Pomoc o jaką Kruka prosiła była nieco dziwaczną rzeczą w oczach Vel. Cóż, myślał że do tego nie jest mu potrzebna taka zagrywka ze strony kotka, a jednak jest inaczej... To mu uświadomiło jak wiele od nich wymaga i nie umie temu sprostać.
- Idziemy...
uszył w stronę budynku. Ile by teraz dał aby zobaczyć ich współpracę. Współpraca, czyli razem tworzyć coś niekoniecznie nieosiągalnego w pojedynkę, aby zaoszczędzić na czasie i siłach.
Błysnęło. A konkretnie niebieskawy kryształ, lśniący w nieznacznym świetle, sam przez się mówiący: "Jestem mocą, zjawiskiem, iskrą." Był niewielki, wagę określić można było na zaledwie kilka gramów, ale otulony szkiełkiem i łańcuszkiem zyskiwał na ciężarze i wdzięku.
W Kryształowej aferze była o nich mowa.
Niewiele ponad 1,5g mocy.
Tak, by można było zrobić coś więcej.
- Więc... Kruku, Kejko... Odkopcie, proszę, nam przejście tam.
I nie miej za złe świecie zwątpienie, i nie skaz za to na banicje. Bo nastanie dzień gdy upadły powstanie silniejszy niż kiedykolwiek.
Kejko - 10 Marzec 2013, 12:15 Słysząc cicho wypowiedziane przez szkarłatnookiego słowa tylko się uśmiechnęła. Instynktownie złapała przedmiot ,który to rzucił w jej kierunku Kruk, trzymała go w zaciśniętej dłoni i dopiero kiedy razem z Cieniem ruszyła w stronę budynku zaczęła uważniej przyglądać się owej ‘błyskotce’ . Na twarzy kotki można było w tej chwili odczytać wyraźne oznaki zaskoczenia, ponieważ to co jej towarzysz nazwał „błyszczącym śmieciem” okazało się pięknym jak i cennym kryształem… Takie znalezisko to nie byle co ,w końcu kryształy posiadają swoje niezwykłe możliwości, niewielki błękitny minerał mógł się okazać prawdziwym skarbem. Chyba śmiało można było uznać znalezienie czegoś takiego jako właśnie wcześniej wspomnianą boską przychylność. Dziewczyna odwróciła się tak by być zwróconą twarzą w stronę Kruka, delikatnie wysunęła w jego stronę dłoń, na srebrnym łańcuszku kołysał się niewielki cenny kryształ.
-Ten „błyszczący śmieć” to kryształ i zdecydowanie do śmieci się nie zalicza a wręcz przeciwnie. To bardzo cenna rzecz o dość niezwykłych właściwościach, niestety ich moc nie jest mi znana z praktyki.. jednak to i owo obiło mi się o uszy na ich temat.
Przez krótką chwilę przyjrzała się jeszcze połyskującemu w nikłym świetle kryształowi po czym uśmiechnęła się tylko i zrobiła krok w stronę czarnowłosego znacznie zmniejszając dzielący ich dystans. Obiema dłońmi złapała za srebrny łańcuszek tak by go rozszerzyć a zaraz potem stanęła na palcach by ułatwić sobie zadanie ,którego się teraz podjęła a mianowicie umieszczenia owej cennej ‘ozdóbki’ na szyi Cienia. Nie wykonała tej czynności zbyt szybko bo po pierwsze nie chciała by Kruk odebrał to przypadkiem jako coś w rodzaju ataku na jego osobę, a po drugie różnica wzrostu nieco utrudniała jej tą czynność. Jednak po chwili wysiłku cel został osiągnięty i kryształ widniał dumnie na klatce piersiowej mężczyzny. Jeśli to co zrobiła przeszkadzało mu w jakiś znaczący sposób, zawsze mógł się łatwo naszyjnika pozbyć. Dachowiec uśmiechał się tylko niewinnie wpatrując się przez chwilę w czerwone ślepia.
-To Twoje znalezisko i mimo ‘niepozornego’ wyglądu może się okazać bardzo przydatne, wiec było by dobrze gdybyś go zatrzymał.
W trakcie wypowiedzi ogon dachowca bujał się dość energicznie na boki a uśmiech nadal gościł na jej ustach. W końcu jednak doszła do niej wypowiedź łucznika ,która sprawiła iż zwróciła się w jego kierunku, słysząc prośbę jaką do nich skierował Kotka ruszyła w stronę budynku. Kiedy przechodziła koło niewidomego towarzysza delikatnie poklepała go dłonią po ramieniu, on nie mógł widzieć tego że się uśmiecha to też w ten sposób jakoś chciała dodać mu otuchy.
-No to czas brać się do roboty.
Ponownie podwinęła rękawy kurtki i przez chwilę przeniosła spojrzenie na Cienia po czym ruszyła do wnętrza zdewastowanego budynku. Brak wyraźnego dziennego światła nie sprawiał jej problemów, dobrze radziła sobie w ciemności to też zgrabnie omijała przeszkody w postaci kamieni, cegieł i tego typu rzeczy, które czaiły się pod jej stopami. Oczywistym było iż nie ma sensu odgruzowywać całego pomieszczenia w poszukiwaniu przejścia, najpierw tak owe trzeba było zlokalizować. Gruz jak i spora warstwa pyłu sprawiała iż nie dało się dostrzec wejścia na pierwszy rzut oka.. jednak kotki to nie zraziło. Uszy Dachowca podniosły się teraz i wyprostowały by czujnie odnotowywać każdy dźwięk. Dziewczyna krążyła po Sali i celowo stawiała na podłożu nienaturalnie ciężkie kroki, celem tego zabiegu było wychwycenie zmiany w dźwięku. Miała szczęście bo po paru minutach owej zabawy kocie uszy zastrzegły kiedy to dotarł do nich dźwięk znacznie różniący się od tego przy stawianiu poprzednich kroków.
-Chyba znalazłam…
Kejko przyklęknęła i zabrała się za usunięcie warstwy pyłu, aby to potwierdzić swe przypuszczenia, jak się okazało słuch jej nie zawiódł bo mogła teraz pod palcami wyczuć metalowy uchwyt służący do odsłonięcia/ otwarcia przejścia. Niestety mocowanie się kotki z żelaznym uchwytem nie dało żadnego rezultatu to też odsunęła się na bok i zaczęła odgarniać część mniejszych kamieni, które to mogły jakoś blokować przejście. Niestety ale jeśli chodziło o siłę fizyczną kotka nie mogła się nią za bardzo pochwalić… co innego jeśli mowa o zwinności jednak ta na chwilę obecną na niewiele się zdawała.Anonymous - 12 Marzec 2013, 19:12 Nie komentowałem zachowania naszego ślepego łucznika, no bo cóż mogłem takiego zrobić? Co najwyżej tylko go bardziej rozdrażnić, a jakąś nie chłapie się do tego. Najpewniej to też dlatego, że pewien Dachowiec by mnie potem obdarł ze skóry, bądź co tam lubią te dziwne kocie istoty. Przynajmniej uniknąłem pewnego utopienia jakie czekałoby na mnie w rzece. Tutaj można uznać, że ja byłbym kaleką bardziej, niż on jest aktualnie. Choć nie zdziwiłbym się, gdyby udawał schorzenie. Jest wiele różnych broni które może wykorzystywać niewidomy, ale z pewnością nie byłby to łuk, ale pal licho. W sumie owa drewniana broń, nie byłaby najgorsza w mych rękach. Dzięki nieznanej mi umiejętności w rzutach ostrzami i innymi zabawkami, wyrobiłem sobą pewną dozę celności. Choć chyba już by mi odpowiadała bardziej kusza, lepsza do nacelowania i bez kombinowania z fizyką, jak to powinienem naciągnąć cięciwę.
Wracając jednak do całej tej pokrętnej sytuacji, wykonałem właśnie solidny krok do tyłu. Dlaczego? Pewna kotka z pewnymi planami podeszła do mnie niebezpiecznie blisko. I tak jak podejrzewałem, nastąpił nagły atak, atak który musiałem za wszelką cenę powstrzymać. Opuściłem moje wyposażenie Cnego Rycerza by pochwycić kocie nadgarstki które przypuściły oblężenie. Takim właśnie sposobem, nie dokonała tego co chciała. Co miała do wyboru? Albo trzymać to dalej ze sobą, albo wyrzucić tak jakbym zrobił to ja. Po jej wypowiedzi drgnął mi kącik ust, w moim przypadku więc, byłoby co najwyżej widać poruszenie się bandaży które mogą to sugerować.
- Ja myślałem, że owa "Moc" dotyczy raczej istot żywych, nie przedmiotów. Ludzie bardzo lubią nosić błyskotki z niewiadomego powodu, a w niczym one nie pomagają. Nie zakrywają, nie chronią, a szczerzą się do tego bardziej niż do swoich drogocennych pieniędzy.
Ująłem z powrotem mój zacny zestaw uzbrojenia.
Kejko mała okazje z całym zapaleniem, zająć poszukiwaniami. Jako mężczyzna, powinienem również wziąć się z zapałem do pracy. Więc, oczywiście pochodziłem sobie, pokopałem butem bo schylać mi się nie chciało. Może coś przypadkowo odsunę? Może coś ciekawego znajdę? A może coś usłyszę, co da wskazówkę? A może pójdę popatrzeć jak płyną rybki w rzece? W sumie ta ostatnia opcja jest dosyć ambitna, może łańcuchem złapałbym coś dobrego dla Dachowca? Rzuciłaby mi się potem w ramiona i powiedziała, że mam zagwarantowane dożywotne karmienie się jej koszmarkami?... I tak w trakcie moich obmyślanych strategii, w trakcie ciężkich prac przy odnajdywaniu miejsc które coś ukryją, z zapałem górnika na testosteronie, zauważyłem że moja towarzyszka coś złapała. Wiedziałem, że nawet eskadra wyszkolonych górników, nie zdoła dobrnąć do tego, co właśnie dokonałem z niewielką pomocą błękitnookiej. Choćby używali nawet cheatów, w tym ludzkim slangu, choćbym nawet chodził do tyłu.
Wracając, podszedłem i pomogłem w otwarciu, po przez wyważenie bądź chwycenie z całej siły za metalowy uchwyt, służący najpewniej do odsłonięcia/otwarcia przejścia. Odczuwam dziwne wrażenie, że moje ego-centrum zaczyna momentalnie rosnąć, dziwne. Zawsze byłem taki skromny, ciekawe jak to się stało?Noritoshi - 21 Marzec 2013, 01:08 Kejko odnalazła właz w podłodze który najpewniej służy do otwarcia. I w rzeczy samej tak było, ale dopiero pozbycie się kamieni i pomoc Kruka pozwoliły im się o tym przekonać. Łucznik słysząc usuwane kamienie i szarpanie się z uchwytem, domyślał się, co się dzieje:
- Udało się wam coś znaleźć? - Zapytał lekko chyba nie dowierzając - cóż, niełatwo takie rzeczy w środku nocy w walącym się budynku znaleźć. - Jak tam będą wąskie i strome przejścia, to raczej dobrze trafimy.
Odsłonięty właz ujawnił strome kamienne schody, prowadzące w totalną pustkę. Dwa metry pod nimi kamienna posadzka prowadziła do przesuwnego kamiennego bloku, a za nim, na ścianach znajdowały się pogaszone pochodnie. Kamienie u większości ścian w podziemiach były zdobione rożnymi rysunkami o tle religijnym oraz opowieściami mitycznymi. Póki co potrzeba im wiedzieć, że za stromizną w postaci schodów i wspomnianego bloku mają kilka metrów prostego korytarza, który następne rozgałęzia się na dwoje pod kątem prostym - w lewo i prawo. Lewy prowadzi od razu niemal do większej sali, a prawy nadal jest tylko korytarzem z kratami po obu stronach... coś jakby cele... czy to więzienie?...
Łucznik chętnie podąży za nimi, kierowany ich słowami i dłońmi i posłuży swoją wiedzą.
//Gdy korytarze zaczną się robić skomplikowane,przygotuje mapkę.Kejko - 24 Marzec 2013, 01:04 /Wybaczcie za opóźnienie i słabą jakość odpisu… Mam teraz na głowie pewien problem ,który to dotkliwie odstrasza moją wenę jak i ogranicza wolny czas…/
Niestety plan kotki nie powiódł się i cień nie zechciał skorzystać z kryształu, który z jego punktu widzenia najwyraźniej dalej pozostawał jedynie tandetną błyszczącą ozdóbką. Czarnowłosa pokręciła tylko głową jakby rozczarowana tym co się właśnie stało, po czym przez chwilę zerknęła na niebieskawy klejnot zastanawiając się co też z nim zrobić. Uznała, że nie ma sensu pozbywać się takiej zdobyczy to też zawiesiła go sobie na szyi tak iż stykał się on teraz z kompasem. Może jeszcze uda jej się namówić towarzysza do zmiany zdania na temat tej błyskotki? Niestety trochę powątpiewała w tą opcję, skoro szkarłatnooki zareagował w ten sposób na jej zamiary… . Błękitne oczy zatrzymały się na cieniu kiedy to zastanawiała się czy większość przedstawicieli tej rasy jest tak upartych… . Cóż nie zamierzała go do niczego zmuszać to też podarowała sobie na chwilę obecną dalsze próby mające na celu przekonać go o przydatności kryształu.
Kiedy Krukowi udało się uporać z otwarciem włazu z czym kotka miała kłopot ,posłała w stronę mężczyzny zadowolony jak i dziękujący uśmiech. Dachowiec szybko wrócił do wyprostowanej pozycji i stojąc u boku cienia zerkał w głąb przejścia, które ukazało strome kamienne schody. Gdy doszło do niej pytanie od ich niewidzącego towarzysza szybko ruszyła w jego kierunku.
-Tak znaleźliśmy przejście. Jedyne co na razie widać to strome kamienne schody.
Kotka ujęła Velarinno za rękę i ruszyła spowrotem w stronę schodów ponownie wcielając się w rolę ‘kota przewodnika’. Przez chwilę przystanęła naprzeciw wejścia po czym westchnęła tylko i ruszyła w dół kamiennych stopni.
-Chyba nie ma na co czekać… . Schody są dość strome więc uważaj.
Uprzedziła łucznika po czym zerknęła kontrolnie w stronę Kruka. Kejko dalej było trudno uwierzyć w fakt ,że ich mała wycieczka nad herbacianą rzekę skończyła się tym, że teraz przyjdzie im błąkać się w jakiś podziemiach i kto wie gdzie jeszcze.. .Anonymous - 25 Marzec 2013, 07:16 /// Wszyscy jak widać mamy coś w sobie blokującego. Szkoła w weekend też tego nie wspiera.
Gdy kompletnie sobie podarowała plany zachęcania mnie do błyskotek i sama z niego skorzystała, miałem z pewnością ulgę. Zresztą to pasuje do jej osoby, a moja facjata tylko by oszpeciła się przy czymś takim. Zrozumieć zwierzęta i wszelkich ludzi... Rzecz wymagająca zbyt dużo wysiłku, którego na obecny czas nie zamierzam się w ogóle podejmować. Ja to dopiero stałem się teraz leniwy, ale co mogę na to poradzić? Jej wdzięczność po otwarciu owego miejsca, ująłem tylko skinieniem bez żadnej dumy. To tak jakbym miał się wyszczerzyć, że otworzyłem puszkę z napojem, podziękuje. Wiadome było jedno, kocia ciekawość będzie ją gnała cały czas do przodu i do przodu. A Kruk może tylko latać wokół niej, tak dla bezpieczeństwa... Ohhh...
Skoro Kejko zajęła się rolą prowadzenia naszego ślepego towarzysza, to więc ja będę musiał być na przodzie. Aż dziw, że sam na to wpadłem, prawda? Skręciłem w prawo, w miejsce które wyglądało jak więzienie. Dlaczego? Jakąś bardziej pasowało do mojemu charakteru, a bliższe sobie miejsca są stanowczo przyjemniejszą opcją. Duże sale kojarzą mi się z tłumem, nawet jeśli jest to w podziemiach, a ja nienawidzę tłumów. A więzienie? To niby często było znacznie bardziej ciche miejsce. Byłem na przodzie i miałem nadzieje, że właśnie za mną będzie Dachowiec z swoim przyjacielem. Gdybym miał ogień, byłoby tu jaśniej, ale zdaje się na swój wzrok który od dawna ukochał sobie ciemność. Przyglądanie się zakamarkom ustanowiłem sobie jako priorytet, chyba nic mi i tak nie wyskoczy, a może znajdę coś lepszego od pakietu Cnego Rycerza.Noritoshi - 10 Kwiecień 2013, 14:20 //A ja chyba nawet nie powinienem śmieć prosić o wybaczenie xD
Podziemia miały coś z ruin pradawnych świątyń, owiniętych w pajęczynach czasu i ramach tajemnic o składanych tutaj ofiarach. Ściany pamiętały ostatni obrzęd, który nie dojrzał końca a wiec i ostatecznej łaski bożej nie zaznał. Obrzęd czyniony na środku pomieszczenia, wokoło wielu świec które pogasły nim zdołały się spalić.
Cele, potraktowane światłem, ukażą cienie spływające po kroplach krwi... Cala na przeciw pokaże jak tętniło tam życie i jak kroczyła śmierć. Jak robactwo wyjada wnętrzności poległego w męczarniach, a odór z jakiegoś nieznanego powodu nie zaistnieje nawet dla kotki, która ma wyczulone zmysły.
Dalsze kroki po pomieszczeniu i trapienie chłodnych ścian o malunkach przedstawiających składanie ofiar pozwolą ujrzeć dwa korytarze prowadzące dalej prosto, choć jeden z nich prędko odejdzie w bok. Z kolei między obojga korytarzami umiejscowiono schody, prowadzące piętro niżej, gdzie jest niżej, znacznie - strop nie ma nawet dwóch metrów.
Dokąd mają iść? Zdaje się, że musza zbadać wszelkie pomieszczenia, bo moc Lazurów nie jest rzeczą podaną do ręki.
Co z łucznikiem? Milczał, wiedząc, gdzie się znajdują - sala która może budzić dla nich niepokój, w końcu mógł chcieć ich tu sprowadzić jako swoje ofiary! Ale nie, nie ma tego na celu. Odłączył się od Kejko i szukał ścian, chcąc znaleźć informacje o mocy na nich zapisanych, ale tutaj były wyryte w kamieniach treści tylko o składanych ofiarach - jak i w jakim celu...
Łucznik zaczął czytać powoli i trochę cicho, ale słyszalnie, tekst ze ścian, bez jakichkolwiek zbędnych emocji: Ominięte wcześniej pomieszczenie było salą zgromadzeń, obecne - miejscem dla składania ofiar i ich przetrzymywania. Poniżej znajduje się biblioteka, zaś korytarze z sali w której się znajdujemy, załamujący się i prosty, prowadzą odpowiednio do sali tortur oraz w kierunku rzeki. Pierwszy był ślepy - z sali tortur nie ma ucieczki, drugi - po drodze może coś mieć, a długości ma wieeele...Kejko - 10 Kwiecień 2013, 21:55 W ciemności pobłyskiwały kocie ślepia. Czujnie rozglądały się po miejscu w , którym się znaleźli. Dachowiec podążał za Cieniem jednak nie zapominał przez to o łuczniku ,który to zajmował się teraz badaniem kamiennych ścian. Kejko przystawała co jakiś czas a jej spojrzenie obserwowało poczynania ich niewidomego towarzysza. Malowidła na, które do tej pory natknęły się błękitne oczy były dość upiorne.. tak jak i całe to pomieszczenie. Zdecydowanie nie podobało jej się to miejsce… Cele, oczywiście kojarzyły jej się z niewolą , której po prostu nienawidziła, ale to chyba dość typowe w przypadku kotów. Mogła jedynie współczuć dawnym bywalcom tego miejsca. Być więźniem w tych ciasnych celach z pierwszorzędnym widokiem na swą prawdopodobnie niedaleką przyszłość… która swój finał miała zapewne znaleźć na kamiennym ołtarzu ustawionym pośrodku Sali. Przez tą scenerię po głowie Kejko zaczęły chodzić myśli i pytania dotyczące tego kim były te wszystkie ofiary… oraz na rzecz czego były poświęcane… Kim tak naprawdę byli mieszkańcy tej wioski ? Mimo iż Kejko starała się nie okazywać po sobie zbytnio oznak niepokoju jak i niechęci co do otaczającej ich scenerii to można było dostrzec, że od czasu kiedy znaleźli się w owej Sali jej uszy były ciągle opuszczone i odchylone do tyłu. Mieli do wyboru trzy drogi, pytanie tylko która była tą właściwą ? Całe szczęście na odpowiedzi długo nie trzeba było czekać dzięki informacją ,którymi podzielił się ich niewidzący towarzysz.
-Czyli idziemy dalej prostym korytarzem..
Im dalej od tego miejsca tym lepiej… to właśnie miała ochotę dopowiedzieć jednak tego nie zrobiła. Co prawda nie wiedziała co czyha na nich dalej, jednak nie czuła się dobrze w tym miejscu i chciała je jak najszybciej opuścić. Zaczekała moment aż łucznik do nich dołączy i zamierzała ruszyć dalej.Anonymous - 15 Kwiecień 2013, 09:29 (Teraz ja proszę o wybaczenie. Głównie opóźnienia przez weekendową szkołę i prace kontrolne jakie wywaliła.)
Obserwowałem wszystko dosyć mało emocjonalnie. Jakbym po prostu nie zdawał swoje sprawy do końca, co takiego mogłoby tutaj zachodzić. Czyżby moja fantazja i wyobraźnia była na bardzo niskim poziomie? Albo po prostu byłem zbyt leniwy by ją teraz poruszać, a widoki jaką bardziej mnie nie ujmowały, może z braku wiedzy i tego że nie słyszałem nigdy bajek o takich miejscach. Miałem za to jedną pewność, wszystkie wyobrażenia jakie by nie były, najlepiej przedstawi Kejko. Wszak mam wrażenie, że ona bardzo jest wyczulona na coś takiego i w miarę śmiało powie co ma na myśli, prawda? W czasie wypowiedzi niewidomego zatrzymałem się, ale wzroku nie odwróciłem. Zmarszczyłem brwi oglądając przejścia które właśnie miał okazje omawiać. I to ma być od tak proste? Nagle wiemy co gdzie prowadzi mniej więcej, dzięki pierwszej lepszej ścianie?
Prostym korytarzem? Powtórzyłem sobie w myślach słowa mojej towarzyszki, czy ona oszalała? Przecież jak wyleci nam woda na głowę to już jestem utopiony. Zostaje mi nakłonić ją do zmiany decyzji... Albo przynajmniej zachęcić odpowiednią dyplomacją by wybrać omówioną drogę... Później.
- Nie, biblioteka.
Wypowiedziałem się krótko z nadzieją, że wykorzystana perswazja będzie jak najbardziej udana. Ale może teraz po tym jak już ją nakłoniłem do zmiany, wytłumaczę dlaczego?
- Być może znajdziesz tam coś interesującego o tym miejscu, niż błądzić na ślepo? Wszak ludzkie i tym podobne książki mają nieco do przekazania wiedzy.
Po tych zdaniach podszedłem do schodów które prowadziły nieco niżej. Czy to był dobra decyzja którą dokonałem? Nie wiem, najwyżej zachowam się jak rycerz i zabije jakiegoś wielkiego pająka... Albo będę miał nadzieje, że struje się jedząc mnie pierwszego.Kejko - 16 Kwiecień 2013, 19:03 Błękitnooka zatrzymała się kiedy tylko doszedł do niej sprzeciw ze strony Kruka. Nie odezwała się od razu czekając na jakieś rozsądny argument z jego strony. Kotce zależało na szybkim dotarciu do celu ich wyprawy i nie była zachwycona pomysłem o zmianie trasy… I tak w końcu będą musieli ruszyć tamtą drogą prawda? Jednak późniejsza wypowiedź towarzysza dała jej do myślenia, było całkiem spore prawdopodobieństwo iż natkną się na jakieś pożyteczne informacje , które mogłyby przydać się w dalszym etapie podróży. Dachowiec westchnął tylko cicho po czym obrał wskazaną przez cienia trasę.
-Prawdopodobnie masz rację, nie zawadzi do niej zajrzeć. Może rzeczywiście znajdziemy tam jakieś przydatne informacje.
Kejko raz jeszcze rozejrzała się po mrocznej Sali o upiornej przeszłości.. przez dłuższą chwilę spoglądała na kamienny ołtarz. Przez to miejsce zaczęły ją ogarniać wątpliwości… w końcu to mieszkańcy tej wioski byli najprawdopodobniej odpowiedzialni za to wszystko.. Czy rytuały o których wspominał łucznik miały właśnie taki charakter ? Błękitne tęczówki zatrzymały się teraz na niewidomym łuczniku.. kotka miała mieszane odczucia.. . Jednak nie była w stanie bezpośrednio zapytać Vel’a o to co teraz tak ją trapiło. Być może właśnie w bibliotece znajdzie odpowiedzi na swe wątpliwości.
-Im dalej od tej rzeźni tym lepiej…
Dodała jednak słowa wypowiedziała ledwo słyszalnym tonem, jakby bardziej mówi da siebie samej niż do pozostałych.Noritoshi - 10 Lipiec 2013, 23:28 I oto po dłuższym okresie milczenia nadszedł czas odpisu. Za oknem mamy upalny lipiec, pod dłońmi klawiaturę zapraszającą do świata wyobraźni, poprzez słowa, budujące odpowiedni nastrój, zdarzenia, emocje i byty. Kreuje się świat, mający jeden wspólny cel, a kilka imaginacji - każdy inaczej myśli sobie o tym, co podczas ciepłej, lipcowej nocy zostaje spisane.
Mamy wokoło siebie podziemne korytarze, które wcale nie zachwycają urodą, jeśli mowa o ludzkich, społecznych definicjach. To miejsce wygląda co najmniej na religijny ołtarz wyznawców złych sił. Przebywając tutaj, obcowaliśmy kilka metrów od rozkładających się zwłok, których w ogóle nie wyczuwamy swymi nosami - taka to ci magia tego miejsca. A smród miałby się z czego wydobywać. Otwarta klatka piersiowa, wypatroszone na wierzch podbrzusze, pozbawione serca ciało. Kałuża krwi w dołku, na podłodze, celowo tak umieszczonego, by krew zostawała z ciałem. Mówić dalej? Oddzielone ścięgna od kości, wydłubane oczy, otwarty mózg, zdarte paznokcie... Dobra, ciii, bo może jakieś dzieci nas czytają, zamiast zająć się pożytecznymi sprawami.
Tak się składa, że ciało się rozkłada, a oni, nieświadomi, idą piętro niżej. Biblioteka. A i owszem - kuty napis na żelaznych drzwiczkach to komunikował - oczywiście w języku lazurów. Dwuskrzydłowa furtka, tylko przymknięta, sięgająca do sufitu, czyli na 190 centymetrów, za sobą prezentowała kilkanaście regałów pełnych różnych zwojów, ksiąg, luźnych kartek. Dokumenty, relacje podróżników, opisy różnych rzeczy, spisy ludności. Dosłownie wszystko co można na kartce zapisać, a co dla naszej znanej starożytności nie byłoby obce. Furtka lekko skrzypiała co parę sekund, za sprawą chłodnego powietrza docierającego systemem wentylacyjnym - pionowym, wąskim tunelikiem, wychodzącym na powierzchnie. Był po części dziełem natury i spływająca lata temu woda go wyżłobiła w tutejszych solidnych skałach. Delikatny wiaterek dokuczał ogonkowi kotki, muskał bandaże Cienia i zabawiał się linką łuku Vela.
Zaraz, gdzie wy tak właściwie macie światło? Że niby Kruk dobrze widzi w ciemnościach, a Vel zdaje się na dotyk to jedno... ale Pani przewodnik raczej też na kocie oczęta wiele zdawać się nie może, będąc w zupełnej ciemni, kilkadziesiąt stóp pod ziemią - na poziomie minus drugim.
- Dobra... skoro to jest biblioteka, to powinny nas interesować mitologie, prawda? Owszem, znam ich trochę, nie wszystkie, bo pokrętne to dla mnie i nie w pełni zrozumiałe. I religijne rytuały także powinny dla nas wiele znaczyć... Szukajcie wody, ognia i... czegoś tajemniczego, potężnego...
Teraz, drodzy gracze, wykażcie się swoją twórczością i znajdźcie coś ciekawego i przedstawcie mi to pokrótce z treści, a ja dopowiem resztę tych historii i poprowadzę przez szeregi kamiennych tuneli, bądź cokolwiek innego, jeśli tylko taka zajdzie potrzeba....Kejko - 11 Lipiec 2013, 18:59 Kiedy ruszyli do biblioteki Dachowiec miał pewien problem… . Wrażliwe kocie oczy do tej pory pozwoliły jej poruszać się bez większych przeszkód po tych nieprzyjemnych okolicach, jednak u wejścia do biblioteki kończyły się możliwości jej wzroku. Ciemność , zupełna ciemność…. A ona ma jeszcze szukać czegoś w księgach? Będzie to trudne skoro nawet ksiąg nie jest w stanie dostrzec…. .
-Zaraz wrócę .
Powiedziała po czym zawróciła się by wrócić do poprzedniej Sali, nie zamierzała oddalać się zanadto ale musiała zrobić coś z tym brakiem oświetlenia. Po drodze tutaj pamiętała iż na ścianach były rozwieszone pochodnie to też postanowiła skorzystać z tej znajdującej się najbliżej. Dość szybko odnalazła pochodnię, ta pachniała jeszcze naftą/olejem co dawało nadzieję na to iż uda się ją zapalić. Kotka westchnęła cicho żałując iż nie nosi przy sobie zapałek… , musiała poradzić sobie inaczej. Błękitnooka sięgnęła po sztylet znajdujący się w wnętrzu jej buta, po czym srebrne ostrze przeciągnęło się z dużą prędkością po kamiennej ścianie. Dachowiec powtórzył ten manewr kilkanaście razy licząc na to iż pojedynce iskry przerodzą się w płomień na szczycie pochodni. Głuchą ciszę jaka panowała w tym miejscu zakłócały teraz nieprzyjemne dźwięki metalu stykającego się z kamieniem. Po zadaniu już parunastu ciosów ścianie Kejko powoli traciła nadzieję w powodzenie swego pomysłu , jednak zaraz po tym jak po raz kolejny przy uderzeniu wytworzył się deszcz iskier pochodnia zaczęła płonąć a niewielki płomyk szybko zajął całą górną powierzchnię pochodni. Ucieszony z swego sukcesu Dachowiec zabrał pochodnie i ruszył z powrotem do swych towarzyszy. Schodząc po schodach ustawiła się z pochodnią tak by podmuch powietrza czasem jej nie zgasił.
-Może teraz uda się coś zdziałać… .
Zerknęła teraz w stronę szkarłatnookiego i zatrzymała się nagle. W sumie cały czas było ciemno i nie wiedziała czy nagle pojawienie się intensywnego źródła światła nie będzie kłopotliwe dla Cienia.
-Czy tak ostre światło nie drażni Cię lub nie sprawia jakiegoś znaczącego dyskomfortu ? Jeśli tak to mogę zachować większy dystans. Anonymous - 11 Lipiec 2013, 21:08 Jak zwykle mogłem kątami ślepi obserwować wszelkie uznawane przez innych, za nieprzyjemne widoki oznaczające majestat życia jako ofiara podziemi złych sprawców. Jak można odebrać złych sprawców? Najczęściej odbiera tak jedna grupa, drugą która ich zdaniem zachowuje się nie estetycznie lub wbrew zasadom jakie nałożyli sobie sami. W sumie to nie tyle wystarczy, do bycia złym trzeba podejść skrajnie, inaczej rozumujemy jakie tylko chwilowe podejście do nieprzyjemnego uczynku. W takim razie czy druga grupa powinna uznawać się za złą? Tak, jeśli tylko spojrzą na siebie przez pryzmat zasad grupy drugiej, w innym wypadku mogą określać się kompletnie innym mianem. Czy to nie jest fascynujące? Jak widać nie, bo nie zamierzam tego tematu z nikim przeprowadzać. Jeśli coś bardzo chce się wiedzieć, tą wiedzę próbuje się zdobyć choćby po przez zapytania swoich towarzyszy. Na to zastanowienie spojrzałem na moją dwójkę kompanów. Owszem, widziałem nadal dobrze i w takich skrajnych ciemnościach, choć nie zaraz jakąś doskonale. Gdy Kotka tylko się wycofała by coś zaradzić, zatrzymałem się by na nią poczekać. Już po pierwszych dźwiękach jakie wykonała przez tarcie jednego materiału o drugi wiedziałem co szykuje. Gdy w jednej chwili podeszła bardzo szybko, przymknął częściowo ślepia. Wynikiem tego jest przyzwyczajanie mojego wzroku do silnej ciemni, teraz musiały nagle przyzwyczaić się do nawet dość silnego naturalnego źródła światła.
- Spokojnie, przyzwyczaję się. Mówi się, że ludzie niemal potrafią się z czasem przyzwyczaić do wszystkiego w odpowiednich warunkach, a czasem nawet bez tego. Czym byłbym jakby problem dla mnie stanowiła mała pochodnia? Nie, nie uznaje ludzi za rasę niższą, tak poprzedzając z góry.
Przybliżyłem się do mojej towarzyszki i w geście pocieszenia, oraz wszelkiego zrozumienia pogładziłem ją po główce. Od tak, pieszczotliwie. Zaraz po tym wskazałem jej na gościa.
- Zignorowałaś jego wypowiedź, nie ładnie tak dokonywać. Tak jak zasnęłaś raz przy naszej rozmowie. Sądzę, że jego zdolności w odczytywaniu treści jego językiem będą najbardziej pomocne.
Ja raczej nie chce decydować co z tego wszystkiego co podał, powinien określić przy naszej trójce. Nie wiem czy powiedział to w ironii czy nie, ale wszelkie rytuały mogą dużo znaczyć dla jego sprawy jakby to dziwnie nie brzmiało. Ale nie mnie tutaj decydować, prawda?Noritoshi - 14 Lipiec 2013, 21:56 Ona zajmowała się źródłem światła, on był wobec pomysłowości Vel bierny, choć sugerował ignorancje jego wypowiedzi. Zawiłe to nieco, a w tym czasie on nie decydował się na pogaduszki - stąpał wzdłuż ścian biblioteki, dłońmi przeszukując fakturę kamieni w poszukiwaniu zapisków, obrazków czy czegokolwiek innego, pomocnego w zdobywaniu informacji. Także ukryte przejścia, jakieś dźwignie... Wszak biblioteka, każda biblioteka, miała swoje tajemnice. Nie wierzysz? Tutaj masz na to dowód:
I otwierasz zardzewiałe, skrzypiące bramy,
Przedzierasz się do mętnego wnętrza,
Jeden przez drugi mówią do Ciebie regały,
Prastarych ksiąg obraz się wykręca...
Czytelnia - stoliki ustawione, krzesłami przyozdobione,
Tętni cisza – ściany nie goszczą nikogo poza tobą - dzisiaj.
Z recepcji dobiega cię szmer radia – melodie powolne,
Nijak nie sugerują by za oknem miało się błyskać.
Regał za regałem, drewno okala spięty w stosy papier,
Tak razy kilkadziesiąt, a na półkach szukasz swojej opowieści.
Nie trafisz z treścią w jutra sedno, nie wiesz co jutro nastanie,
I to nie jest takie ważne – na Dobranoc mam złe wieści…
Każda biblioteka ma swoje tajemnice, Nie wierzysz?
Sam na sam z regałami, jak u podnóża wieży,
Wybierz się w pochmurny, burzowy wieczór,
Tutaj w powieści będzie wiele o człowieku.
Wyobraźnia weźmie jawę za pobojowisko,
I po swojemu zdefiniuje rzeczywistość.
Będziesz się czuł nieswojo, drogi czytelniku,
Ta noc… obejdzie się z Tobą w towarzystwie błysków.
I otwierasz zardzewiałe, skrzypiące bramy,
Przedzierasz się do mętnego wnętrza,
Jeden przez drugi mówią do Ciebie regały,
Prastarych ksiąg obraz się wykręca.
Sam na sam wyobrażeniom oddany,
Na jawie falangami treść się wypiętrza.
Nigdy nie dowiesz się kto miał na to zamysł:
Ten labirynt Fauna zbudował… ciii…
Grzmot naciera w towarzystwie porywów z liśćmi,
Okna uderzają o framugi, niebo zdążyło się już przyćmić.
Chłód pociera skórę - zadrapania w kolorycie wiśni,
O tych niebieskawych pajęczynach powiadają – ogniści;
Ognistych ciał krzyki dobiegają zewsząd, uszy nie nastarczają,
Szaleją zmysły – ciii… ciemność - żarówkom zabrano jasność.
Regały się trzęsą, nogi skłonne do upadku,
I wtenczas prolog ułożył pobojowisko dla aktów.
(Akt pierwszy...) rozrywa psychikę jak nurt lodowce w rzece,
Przepływa twoja ostatnia wizytacja w bibliotece.
(W drugim...) ogień trawi pomieszczenie, za tobą ktoś kroczy,
(Trzeci...) przesiewa czyny zwątpieniem, przymykasz oczy.
Jego ręce ciskają cię o pierś, rzucają o ścianę,
Bibliotekarz zbiera żniwo wedle spisanych „Niespodzianek”.
Nim zdążysz umrzeć, przetrzyj z bólu wyraz twarzy,
Tutaj wydarzyło się tylko to, co chciałbyś zobaczyć.
I otwierasz zardzewiałe, skrzypiące bramy,
Przedzierasz się do mętnego wnętrza,
Jeden przez drugi mówią do Ciebie regały,
Prastarych ksiąg obraz się wykręca.
Sam na sam wyobrażeniom oddany,
Na jawie falangami treść się wypiętrza.
Nigdy nie dowiesz się kto miał na to zamysł:
Ten labirynt Fauna zbudował bibliotekarz.
***
Wracając do trwającej tutaj akcji, gdy już dowiedziałeś się, czytelniku, czym jest kształt treści i już nie brakuje ci rozwagi, pomyśl o tym, że tutaj na prawdę jest o czym poczytać...
Regał pierwszy od lewej, licząc z przeciwnej strony pomieszczenia, sugeruje napisem, że znajdują się tutaj księgi o prowadzonych w wiosce obrzędach. Oczywiście jak wszystko tutaj - nie jest to napisane w języku zrozumiałym, choć pojedyncze słowa są podobne lub nawet identyczne do tych jakimi pewne kręgi Lustereczka powiadają między sobą. Kolejne kroki pozwalają na wylot przeszyć wzrokiem przestrzeń do przeciwległej ściany, nie znajdując tutaj nikogo z żywych. Kolejny, napotkany regał powiada: "Zbiory historyczne i spisy ludności". Brzmi nudnie i z tą samą nudą kroki przeszły po betonie, w ciszy i powolności. Zatrzymały się na wprost pleców Kruka, który wskazywał Kejko na Vel, znikającego właśnie za trzecim regałem. Gdyby Kejko zerknęła czym prędzej na Kruka, być może w tle, z pomocą lekkich promieni światła, ujrzałaby niepokojące tańce ciemnych kolorów w oddali, formułujących się na wzór rzutu - rzutu toporkiem. Świst zardzewiałej bramy przeciął powietrze, informując o niebezpieczeństwie, ale jak na złość, jednocześnie, a może nawet dzięki sprytowi Bibliotekarza - rzut toporkiem zgrał się z wypowiedzią ślepego: - Czyżbyś sugerował, że nie jesteś człowiekiem? W takim razie kim?... I toporek uderzył o ścianę, spadając pod nią, w tumanach kurzu, zmieszanych z pajęczyną, straconą spadkiem swobodnym tego lotnego oręża.
Jak Vel się zastanowił nad tą wypowiedzianą myślą, tak pewnie reszta nad toporkiem, który mignął między nimi, niebezpiecznie blisko Kruka. Czy to znaczy, że ktoś tutaj widział dość dobrze? Na to wychodzi... I nie był miły... albo wręcz przeciwnie, bo nawet posłał od siebie ostrzeżenie! I poruszył się, zmierzając do oddalonego z jakieś piętnaście metrów od niego, Pana w bandażach. Było teraz słychać jego pewnie i szybciej stawiane kroki. Vel się przelęk, bo nie pasowały one do jego towarzyszy...
Paranoja...
Ułomna imaginacja opowieści: klikKejko - 15 Lipiec 2013, 13:33 Kejko musiała teraz ostrożnie obchodzić się z pochodnią, w końcu morze otaczającego ich teraz papieru mogło bardzo łatwo zająć się ogniem czego Kotka zdecydowanie nie chciała. Po wypowiedzi Kruka dotyczącej światła skinęła tylko na znak zrozumienia , a zaraz po tym poczuła jak dłoń Cienia delikatnie gładzi ją po głowie. Czując miły dotyk na twarzy błękitnookiej pojawił się delikatny uśmiech, lubiła być głaskana i zapewne gdyby owa czynność trwała odrobinę dłużej to dało by się usłyszeć ciche mruczenie . Dziewczyna przechyliła głowę nieco do tyłu a jej uszy opadły, jednak kiedy szkarłatnooki zabrał dłoń i ponownie się odezwał kocie spojrzenie powędrowało ku łucznikowi . Vel jednak zabrał się już za poszukiwania przez co Kejko miała okazję zauważyć jedynie jak znika on między bogato zaopatrzonymi regałami. Jako , że nie mogła obserwować łucznika ,to spojrzenie błękitnookiej powróciło do cienia by jednocześnie udzielić mu odpowiedzi.
-Myślę ,że nie będzie miał mi tego za złe , jeśli mam być pomocna mu….
Kotka nagle przerwała swą wypowiedź , jej uszy nagle zupełnie się wyprostowały a czarne źrenice zwęziły się nagle przez co przypominały teraz czarne nitki. Światło pochodni dało jej możliwość dostrzeżenia czegoś niepokojącego, niewielki obiekt wyłaniający się z ciemności nagle sprawiał wrażenie jakby się powiększał a to oznaczało iż to coś musiało zmierzać w ich stronę. W świetle pochodni dało się dostrzec metaliczny ,który od razu przyniósł na myśl zagrożenie.
-Uważaj !
Z jej gardła wydobyło się nagle pojedyncze słowo , na chwilę przed tym jak coś z sporą prędkością nagle mignęło między nimi. Świst przecinanego powietrza szybko został zakłócony przez wypowiedź łucznika i dało się go wyraźnie usłyszeć jedynie w chwili kiedy tajemniczy przedmiot przemknął tuż przy nich. Mimo iż w pierwszym momencie wzrok instynktownie chciał podążyć za niezidentyfikowanym obiektem to rozsądek kazał dalej obserwować miejsce z którego ten obiekt nadleciał . Koci ogon wdarł się do wnętrza butów i owinął wokół rękojeści sztyletu, nie wydostając go z ukrycia jednak Kejko była przygotowana na to by natychmiast dobić go w razie konieczności.