To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cyrk - Obrzeża cyrku

Anonymous - 24 Grudzień 2010, 12:33

Widząc że Tsai zajął się ogniem Nag uspokoił się nieco. Zapewne gdyby posiadał kaptur jak kobry postawił by go zez denerwowania. Nagłe pojawienie płomieni wstrząsnęło nim bardziej niż na to wyglądało.
- Węże nienawidzą ognia. Nie znoszą go. – Syknął wciąż wzburzony. W czarnych oczach pojawiły się iskry, takie same jak od padających płomieni. – Lubimy ciepło, ale płomienie są dla nas tym czym czerwona płachta na byka. Rażą i denerwują.
Widać było że pyton chciał dodać coś jeszcze. Jednak nie zdążył gdyż jego uwagę przykuła kotka. Wystawił język wychwytując najlżejszy zapach.
- Koty to druga rzecz której gady nienawidzą. – Mruknął zrezygnowany. Od początku przeczuwał że przyłączenie się do Cyrku było złym pomysłem.
Oczy Yuu zamigotały. Szczerze nie miała nic przeciwko kotom, nie była do końca członkiem gadziej rodziny, nawet jeśli była z nimi spokrewniona bardziej niż chciałaby przyznać. To był błąd Spade gdy ta znalazła się na tym samym poziomie co oni. Yuu od razu wyczuła jej obecność, delikatne drgania podłoża ze strony Miauczącej Zmory. Drgania były przecinane w charakterystyczny sposób i dziewczyna odgadła że kotka świetnie się bawi. Kiedy ktoś kłamie, czy się śmieje, inaczej oddycha. Splotła ręce na piersi przypatrując się gościowi. Nie wydawało się że jest tu zaproszona. Jednak Yuu nie była zirytowana, ani tym bardziej nie miała zamiaru ciskać w Spade pierwszej rzeczy która wpadnie jej w ręce. Jej wzrok był spokojny i przypatrywała się kocicy z niejaką ciekawością.
Oczy Naga przybrały kolor wściekłej czerwieni. Mało potrzeba było by wyprowadzić go z równowagi. Yuu z trudem go uspokoiła. Krwista poświata w jego spojrzeniu gasła powoli aż wąż prychnął niezadowolony. Nie przepadał gdy Zaklinaczka tak na niego działała.
- Jak sądzę nie jest to członek Cyrku.. – Rzucił cicho pyton.

Anonymous - 25 Grudzień 2010, 22:19

- Zabawna czy nie zabawna, ważne, że skuteczna - rzucił pod adresem kocicy, poświęcając jej raptem jedno krótkie spojrzenie; gdy tylko skończył mówić, jego wzrok wrócił tam, gdzie znajdował się uprzednio, czyli na wypalony do gołej ziemi fragment trawy. Przyklęknął, opierając się kolanami o soczystą kępkę trawy tuż obok, palcem zaś dotknął jednego ze spalonych źdźbeł*; pod dotykiem rozpadło się w popiół. Mruknął coś niezrozumiale, wracając do poprzedniej pozycji, to jest przykucnięcia na pełnych stopach, z dłońmi opartymi na kolanach, jak, nie przymierzając, pewien nieźle zapewne znany detektyw i miłośnik słodyczy; słysząc głos węża, obrócił głowę w jego stronę. Włosy na moment przykryły mu twarz, tak, że jego mocno niezadowoloną minę widziała jedynie dziewczyna o wężowym ogonie i jej towarzysz; gdy po chwili obrócił głowę z powrotem, tak, by jako tako widzieć całą trójkę swoich rozmówców, na jego twarzy gościł już wyraz spokoju i opanowania.
- Istotnie, nie jest - odpowiedział Nagowi półgębkiem.
- Panienka pozwoli - odezwał się zaraz, już wprost do Spade, i wystarczająco głośno, by go usłyszała - że spytam - co panienkę tu sprowadza? Jak zapewne nietrudno się domyślić, główna arena znajduje się kawałek stąd, zbłądziła panienka czy też może szuka czegoś tutaj?
Bogowie mu świadkami, że starał się, by jego głos brzmiał uprzejmie i przyjaźnie, naprawdę się starał - jednak zmęczenie znacznie mu tu utrudniało. Słychać je było w jego głosie, razem z dezaprobatą i chęcią, by wszyscy sobie już poszli w cholerę i dali mu spokój, znacznie wyraźniej, niżby chciał.


* W życiu bym nie wpadła na to, jak ten wyraz odmienić. Kochana polska deklinacja </3

Anonymous - 26 Grudzień 2010, 00:23

Spade stała w miejscu wpatrując się w węża z lekkim uśmiechem. Łatwo było się domyślić, że nie miał on sobie niczego z uprzejmego uśmiechu, którym obdarza się znajomych, bądź przyjaciół. Nie, to był typ rozbawionego, pogardliwego, bezczelnego i wyśmiewającego, a na dobrą sprawę - pozbawionego wesołości. Nawet gdy Dyrektor Cyrku jej odpowiedział, a nawet zadał pytanie chociaż częściowo skupiała na nim swoją uwagę (co dało się zauważyć po skierowaniu jednego z uszu wystających spomiędzy fioletowych włosów) to nie odrywała wzroku od Towarzysza milczącej Zaklinaczki Węży.
- Używasz bardzo mocnych słów bez głębszego zastanowienia, wężowy języku. - O tak, doskonale było słychać wcześniej już wymienione rozbawienie, które tym razem postanowiło się pojawić w jej głosie. Ogon odwinął się z jej łydki i ponownie się poruszył wzbijając w powietrze gdzie zatańczył chwilowo, by w końcu dziewczyna mogła złapać jego koniuszek ręką.
- Czy możesz nienawidzić czegoś czego nie znasz i wrzucać do jednego worka? Być może twoja nienawiść wobec ognia jest prawdziwa, jednak czy posiadasz prawo by darzyć nienawiścią olbrzymią grupę składającą się na wiele odrębnych istot? - uśmiech poszerzył się, gdy dziewczyna błysnęła śnieżnobiałymi kłami. Że też ktoś, kto tak często pozwala sobie na zjedzenie jakiejś słodyczy może mieć tak białe zęby. Zaraz, chyba nieco zboczyliśmy z tematu? Spade przesunęła palcem po ogonie i wypuściła go ze swoich 'objęć'.
- W dodatku masz czelność wypowiadać się w imieniu całej grupy gadów. Czyżbyś był ich przedstawicielem? Wężowy języku, potrafisz istotnie porozumiewać się z nami za pomocą słów, ale czy masz prawo przemawiać w imieniu wszystkich gadów? Może też wyznajesz jedną z zasad typu 'Psy i koty to naturalni wrogowie', 'Węże nie lubią ognia i stworzeń mruczących', żeby się nie powtarzać. - przycupnęła na chwilę w pozycji kucającej obserwując go nadal z uśmiechem, który znów się zmienił, tym razem na lekki i tajemniczy, praktycznie niewidoczny.
- Czy znasz wszystkie koty tego świata, jak i świata ludzkiego że możesz otwarcie stwierdzić, że darzysz je nienawiścią? Radziłabym ci nie oceniać wszystkich tak gwałtownie, wężowy języku? - o dziwo pogarda całkowicie zniknęła z jej głosu zastąpiona przez jakąś wesołą uprzejmość, czyżby nawet była w nim nuta szacunku? Wzrok miała spokojny, była to zmiana tak gwałtowna, że niewielu zdołałoby się w niej odnaleźć. Najwyraźniej trafili na wariatkę. A nie! Trafili na Miauczącą Zmorę, która w dodatku bardzo lubiła polemizować nad każdym wypowiedzianym przez innych słowem, czy poglądami na świat, a nawet takimi głupimi rzeczami jak nazwy przedmiotów. Własny sposób dręczenia? Mogłoby się tak wydawać, ale dla niej to był sposób na życie. Idealne przystosowanie do roli, doprawdy.
Nadal wpatrywała się w gada pozwalając sobie na nutę ciekawości w czerwonych ślepiach. Umiejętność mowy, którą posiadł wąż mogłaby wskazywać, że jesteś istotą o wysokim ilorazie inteligencji. Właściwie nie wątpiła w to, po prostu lubiła się czasem posprzeczać o takie głupoty, denerwujący charakter. Niemniej nieuprzejmym byłoby ignorowanie Dyrektora Cyrku, który przecież zadał jej pytanie. Zastanowiła się przez chwilę i przekrzywiła głowę patrząc na niego ze spokojem. Chwilowy koniec zabawy, ot co. Postąpiła krok w jego kierunku, by odpowiedzieć:
- Nie zbłądziłam, ni nie udaję się na arenę szanowny Dyrektorze. Portale czasem pojawiają się w innym miejscu niżbyśmy tego chcieli. Dalej zadziałał charakter i instynkt łowcy. - wyraźnie można było wyczuć, że żartowała, nawet jeśli z jej ust nie wydobywał się śmiech (a żart ten był zabawny tylko dla kogoś kto lubi dręczyć innych jak ona).
- Pozwolicie, bądź nie, że udam się w swoim kierunku nie mając większego celu w pozostawaniu w owym miejscu. Być może dane mi będzie zapewnienie wam rozrywki w przyszłości... - niewątpliwym było co kocica uważała za rozrywkę, dlatego nie brzmiało to zbyt zachęcająco. Z jej ust wydobył się chichot, w którym brzmiało echo prychającego kota. Ciężar Spade obniżył się, a dziewczyna teatralnie wykonała salto w tył, po którym odbiła się nogami od ziemi i wskoczyła na stojący za nią wóz. Tym razem zniknęła nie ze względu na swoją moc, a najzwyczajniej w świecie skakała po przeróżnych przedmiotach, które znajdywały się w jej zasięgu, kierując się w swoją stronę pożegnawszy ich swym nieco irytującym chichotem. Zaraz, najzwyczajniej? Właśnie tak, przecież to Kraina Luster!

zt.

Anonymous - 27 Grudzień 2010, 13:29

- Ja w przeciwieństwie do niej, żywię nadzieje że już się nie spotkamy. – Nag widocznie ochłonął bo głos miał spokojny. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach spalonej ziemi. Wyprężył giętką szyję i przysunął się bliżej Yuu. Dziewczyna wymieniła z nim kilka szybkich myśli.
Ten krótki moment gdy z głosu Tsaiego wychwyciła znużenie, sprawił że zaczęła się nad tym zastanawiać. Niechęć w jego słowach przypominała wbitą na sztorc igłę. Jeśli nie uważasz, możesz się ukłuć. Mocno. Mężczyzna starała się to ukryć, jednak Yuu wyczuła że musieli przyjść nie w porę. Zmrużyła oczy, czując że na chwilę obecną, powinni zostawić go w spokoju.
- Moja przyjaciółka chciałaby się oddalić, zwiedzić cyrk, okolicę. – Improwizował wąż. Dziewczyny poprosiła go by zaniechał ciętych komentarzy i postarał się po prostu powiedzieć Sztukmistrzowi że nie chcą mu już przeszkadzać. Oczywiście pyton nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił kąśliwych uwag, ale widząc jej spojrzenie, zaniechał swojego celu, choć bez entuzjazmu. – Pozwoli pan że teraz, cóż.. Chyba każdy z nas chciałby nieco odetchnąć po tym incydencie.

Anonymous - 27 Grudzień 2010, 15:30

Nie włączał się do rozmowy kociej dziewczyny z wężem, ba, nawet niespecjalnie się jej przysłuchiwał, wszak nie dotyczyła go w żaden sposób; podczas gdy rozmawiali, on przyglądał się nowej członkini cyrku, zaklinaczce węży. Przedstawiła się w ogóle...? Tak, chyba tak, na imię jej było bodajże Yuu albo jakoś podobnie, wąż chyba mimochodem o tym wspomniał. Ciekawe zresztą, czemu nie przedstawiła się sama - ani czemu nie wypowiedziała ani słowa, odkąd tu przyszli, skoro już o tym mowa. Czyżby była niemową? Cóż, nawet jeśli, nie stanowiło to żadnego problemu, ani dla niego, ani dla innych cyrkowców. Co jak co, ale akurat tutaj nic, co inni nazwaliby ułomnością, nie było problemem.
Z zamyślenia wyrwały go dopiero słowa kocicy skierowane bezpośrednio do niego. Wysłuchał ich w milczeniu, kwitując je ledwie wąskim uśmiechem. Czyli przypadek. Cóż, powód jak każdy inny, nawet jeżeli w istocie Spade przybyła tu w zupełnie innym celu. Niespecjalnie dbał o to, ile prawdy było w jej słowach.
- Szerokiej drogi - odparł jedynie, gdy nieco rozwlekle oznajmiła im swe odejście; w jego słowach wbrew pozorom nie było śladu ironii czy złości, jedynie odrobina ulgi. Męczyła go jej obecność tutaj i był niemal pewien, że sama doskonale o tym wie, nie było zatem sensu starać się tego ukrywać.
Gdy odległość, na jaką oddaliła się kocica, pozwalała przypuszczać, że w najbliższej przyszłości raczej już tu nie wróci, sztukmistrz wzrok i uwagę zwrócił z powrotem w stronę dziewczyny z wężem. Po głosie Naga, jak i ostrożnie dobieranych słowach, domyślał się, że wąż wyraźnie odczytał subtelny sygnał pt. 'idźcie już', i znowu nie zamierzał udawać, że widzi sens w zatrzymywaniu ich tu dłużej.
- Ależ oczywiście. Jako, hm, personel, że tak to ujmę, macie wstęp właściwie wszędzie, może poza prywatnymi namiotami czy wozami - choć przypuszczam, że i one nie będą dla was zamknięte, jeżeli ładnie poprosicie właścicieli. Jeśli macie własny namiot, możecie go rozbić razem z innymi na tym dużym polu w zachodniej części cyrku, na pewno tam traficie; jeśli nie, rozpytajcie się, najlepiej wśród akrobatów, o dziewczynę z dwoma parami rąk i niebieskimi włosami, ona w parę dni wam coś zmajstruje. Czegokolwiek będziecie potrzebować - pytajcie. A teraz pozwolicie, że się oddalę.
Podniósł się, tłumiąc przekleństwo; cholerne stawy, zaczynały mu już wysiadać od tego ciągłego kucania, klękania i bóg wie czego jeszcze, a nie miał czasu porządniej ich rozruszać. Ukłonił się lekko dziewczynie i wężowi na pożegnanie i oddalił się w kierunku cyrku, a konkretniej - swojego namiotu.

[zt]

Anonymous - 29 Grudzień 2010, 17:17

- To jak idziemy szukać namiotu, czy poszperamy tam gdzie nie trzeba? – Syknął Nag, przypatrując się Yuu, gdy Sztukmistrz już odszedł.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, a pyton jednym ruchem owinął się jej wokół szyi, niby żywy i drapieżny szal. Machnęła ogon, we wskazanym kierunku.
- Czyli idziemy pomyszkować po tej krainie? Tego się spodziewałem. – Mruknął wąż, a w jego głosie zabrzmiało zadowolenie. Istotnie, wiedział że Yuu lubi najpierw zbadać grunt, gdziekolwiek się znajduje.
Ruszyli w bliżej nieokreślonym gatunku, mając za cel nie tylko Cyrk, ale najbliższe zakamarki Krainy Luster.
[zt]

Anonymous - 2 Maj 2011, 20:13

Shizme zdecydowała się wyłonić nos ze swojej bezpiecznej przystani, do której dzisiaj na pewno nikt o zdrowym umyśle nie odważyłby się wejść. Jeśli ktokolwiek tam był, mógłby dostrzec niezbyt wysoką, ani niezbyt niską sylwetkę zasłoniętą niemal doszczętnie burzą rudych włosów podskakujących przy każdym kroku i stanowiących lekkie obciążenie dla głowy dziewczyny.
Tak, czy inaczej, pewnym krokiem mającym za zadanie odstraszyć wszelkich osobników o niecnych planach, którzy tylko czyhają, by napaść na niepewnie skradającą się ofiarę.
Takim tempem dotarła na obrzeża cyrku. Nie wchodziła do środka będąc osobą utwierdzoną w przekonaniu, że jeśli tam wejdzie, będzie musiała tam zostać. Nie na darmo chyba jej "rasa" to Cyrkowcy... Popatrzyła ponuro na namiot.
~A więc tu przyjdzie mi trafić~
Pomyślała niezbyt optymistycznie.
Po chwili jednak zaczęła się histerycznie śmiać. Jej śmiech rozbrzmiewał nieprzyjemnym echem po okolicy. Sama nie wiedziała, dlaczego to robi. Czy to dla niej było ważne? Nie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że uważa ponowne więzienie za myśl idiotyczną, pozbawioną jakiegokolwiek sensu. Nie miało prawa się powtórzyć, dlatego Shizme w dosyć... specyficzny sposób to wyśmiała. Nie przejmowała się tym, że ktoś może to usłyszeć. Zresztą... Niech się boją!
Nie pozostało jej nic innego, jak usiąść na trawie i pozwolić rudym pasmom opleść swoje ciało. Zaciągnęła się świeżym powietrzem poranka. Doprawdy, rzadko miała okazję zasmakować go bezpośrednio. Teraz cieszyła się nieograniczoną wolnością.
A teraz... Jakby nigdy nic, dobyła z rozległej kieszeni szczotkę i zaczęła nią rozczesywać pomarańczowe włosy.

Anonymous - 3 Maj 2011, 10:17

Manau nie był do końca przekonany dokąd tak właściwie prowadzą go jego kończyny. Powinien odwiedzić swoja posiadłość i przejrzeć stos czekających na niego papierów. Jak na razie wciąż miał wszystkiego dość po tajemniczym i nie wytłumaczonym zniknięciu jego narzeczonej. Cóż, najwyraźniej zapragnęła wolności a nie kogoś takiego jak on sam. Miała prawo wyboru, zaś meżczyzna zdążył już się pogodzić z podjętą przez nią decyzją. Odeszła i musiał żyć dalej. Przy pomocy swoich doradców stwierdził, że Upiorna Arystokratka może i była dobrą partią na żonę, jednak nie musi być tą ostatnią.
Rozmyślając o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy nawet nie zdał sobie do końca sprawy, że znalazł się w pobliżu cyrku. W końcu jednak dźwięki dochodzące z wielkiego namiotu otrzeźwiły go, więc zadarł głowę do góry i rozejrzał się dookoła, niespecjalnie zadowolony z faktu w jakim miejscu się znalazł. Bynajmniej nie miał zamiaru wchodzić do środka, zapełniając wolne miejsca na widowni i ominął główne wejście. Miał na sobie przecięte ubrania, które nie powinny wyróżniać go z tłumu istot zamieszkujących to miejsce. A jednak w jego chodzie było coś, co od razu zdradzało jego pochodzenie – a już zwłaszcza baranie rogi, których nie ukrył pod jasnymi pasmami włosów.
Od niechcenia zaczepił kciuki o szeroki pas przytrzymujący spodnie wykonane z materiału o średniej grubości, brązowego koloru. Na górę zarzucone miał coś porównywalne do bluzki z długim rękawem, wykonane jednak najprawdopodobniej z lnu, wiązane rzemykiem gdzieś na wysokości mostka. Przez biodra miał dodatkowo przepasany pas z orężem – brakowało mu jeszcze wysokich butów oficerskich i niczym jakiś rycerz z krainy ludzkiej czy coś w ten deseń. Szkoda tylko, że daleko mu do rycerza było.
Przesuwał swoje niepełne spojrzenie po porozstawianych rzeczach, pseudomieszkaniach cyrkowców, jednak zainteresowało go coś zupełnie innego: mianowicie siedząca na ziemi kobieta o płomiennych włosach. Rozczesywała długie pasma w ciszy, nie zdając sobie sprawy ze zbliżającego się intruza. Po chwili jednak Manau znalazł się w odległości jej wzroku i mogła bez problemu ujrzeć jego sylwetkę. Może nie należał do osób towarzyskich i otwartych, jednak z pewnością przynależał do mężczyzn, którzy potrafią zauważyć atrakcyjną kobietę. Z przymkniętą powieką odznaczoną bliznami podszedł do niej tym samym tempem, jakim kroczył od momentu zorientowania się w jakim miejscu się znalazł.
Jak zwykle oszczędnie w słowach, przystanął na moment i skinął głową kobiecie, prostując na moment ręce. Dobre wychowanie robi swoje. Potem ponownie wetknął kciuki za pas.

Anonymous - 3 Maj 2011, 10:30

Raachel była raczej w nieprzyjemnym humorku. Przede wszystkim ta lolitka... Hari-coś_tam jej uciekła, mimo że mała pixie wcale nie chciała jej krzywdzić. Ach, jakie to życie jest okropne i niesprawiedliwe. W dodatku pączka jak nie miała, tak dalej nie ma i krwi jak nie miała tak nie ma.
Dziewczyna westchnęła cicho i dalej szła na bosaka do cyrku. Nie przepadała za przebywaniem w tamtym miejscu... zawsze otaczało ją tam zbyt wielu ludzi i byt wielu czegoś od niej chciało! Nagle rzuciła jej się w oczy jakaś osoba... Kobieta i to bardzo duża i... tak cholernie podobna do jej samej, za czasów, kiedy... Była normalna. Jej włosy lśniły w słońcu/jego braku, a do tego była taka wysoka. Ach, łezka się kręciła na samą myśl, że mały krwiopijca był kiedyś bardzo podobny.
Dziewczynka już miała do niej podejść, kiedy usłyszała szaleńczy śmiech. Całkiem ładny, ale z drugiej strony był on... Dziwny. Ni stąd ni zowąd. Czyli kobieta była także mutantem.
Na początku mała pixie chciała uciec, lecz po pewnym czasie kobieta przestała i dziewczynka postanowiła, że będzie ją obserwować z daleka. Tak, to był dobry plan... Więc Rachel, przykucnęła sobie, bosymi stopami badając podłoże i obserwując tą postać, jak zaczyna się czesać.

Anonymous - 3 Maj 2011, 10:50

Shizme nie musiała zbytnio ukrywać się ze swoim nietypowym wyglądem. Teraz, gdy cienista noga była schowana pod spodniami, oko przysłonięte bujną grzywką, a ręka schowana w gąszczu rudych włosów, wyglądała tak niewinnie! Podczas gdy stwarzała jedynie pozory, zajmując się zajęciem tak banalnym, lecz jakże koniecznym w jej przypadku, jej umysł wyciszył się. Ogarnęła go pustka, niebyt, odpoczynek. Mimo iż dziewczyna nadal funkcjonowała, robiła to mechanicznie, oddając się słodkiemu uczuciu bezpieczeństwa. Miała jednak zbyt wielką świadomość, że bezpiecznym być nie można. Nigdy, nigdzie.
Gdy jej oko wypatrzyło w oddali ruchomą sylwetkę, zwiększającą się z każdą sekundą, minutą, nie zrobiła nic. Nie podniosła się, by odejść spiesznie, ani nie wyruszyła temu na przeciw. Czekała. Gdy wyraźnie można było zauważyć młodego mężczyznę, gdzie on także i ją widział, coś w jej umyśle uśmiechnęło się jadowicie, a ona sama opuściła szczotkę i wsunęła ją do kieszeni, podczas gdy ta pokryta łuskami pozostawała w bezpiecznym ukryciu włosów.
Spojrzała na twarz Arystokraty. No cóż. Zdradzały go rogi. Prawie nigdy nie widziała takiego stworzenia. Być może było w gronie zniesmaczonych obserwatorów, lub zaśmiewających się nieprzyjemnie panów... Ale tego? Chyba nigdy nie widziała. Zresztą nie miała najmniejszej chęci na odkopywanie w pamięci nieprzyjemnych lat, większości swego życia.
Nadal nie wykonała ruchu. Lekko powiewające na wietrze, ciężkie, długie włosy rozlewał się na ziemi, gdy klęczała, co robiła w aktualnej chwili.
Jedynie wzrok błądził za twarzą mężczyzny.
W stosunku do niej jednak, można uznać Manau za osobę towarzyską. Proporcjonalnie.
Nie słyszała małej dziewczynki. Szaleńcza psychika...

//Przepraszam, totalny brak weny.

Anonymous - 3 Maj 2011, 11:14

Tak właściwie Manau starał się wyszukać jakichś cech, dzięki którym będzie w stanie rozpoznać rasę nieznajomej kobiety. Ona jednak tak zręcznie i sprytnie ukryła wszelkie niecodzienne elementy jej wyglądu, że nie był w stanie niczego dojrzeć przy powierzchownym spojrzeniu.
Przyglądał się jej – tego nie można było ukryć, podobnie co czyniła płomiennowłosa. Kiedy już wyprostował się po przywitaniu, nie ujrzał żadnego gestu jakim by się odwdzięczyła. Stwierdził z niesmakiem, że jedyne co uczyniła to schowała swoją szczotkę i przestała czesać swoje włosy. Po chwili wbił spojrzenie zielonej tęczówki w jedno okryte oko, starając się sprowokować ją do jakiegoś ruchu. Bynajmniej stanie w jednym miejscu nie ruchomo nie należało do jego ulubionych zajęć. Równie dobrze mógł przebywać w swojej komnacie i ignorować służbę czy towarzyszów rozmowy. Wyszedł na zewnątrz, aby nie tylko zaczerpnąć świeżego powietrza, ale w jakiś sposób rozruszać swoje ciało. Pożałował przez chwilę, że nie miał w chwili obecnej pilnego, ekstremalnego zajęcia dzięki któremu orzeźwi się.
Teraz jednak stał przed niemrawą kobietą, która prawie że zahipnotyzowała go swoją sylwetką. Teoretycznie mógł się odezwać do niej i rozpocząć banalną rozmowę, jednak nie należał do osób, które rozpoczynają takie konwersacje. Każde słowo ma jakiś sens, po co tracić ślinę na niepotrzebne zdania?
Po kilku chwilach przeniósł spojrzenie dookoła siebie, zauważając położoną niedaleko skrzynkę z nieznaną zawartością. Manau spojrzał na kobietę przelotnie, po czym ponowił swój spacerek właśnie do tego miejsca, nieświadomie zbliżając się w kierunku ukrytej dziewczynki. Jego wzrok nie wyłapał jednak jej ruchu – mała dobrze się schowała po prostu.
Kiedy już dotarł do swojego tymczasowego siedziska, poprawił swój miecz by swobodnie przysiąść. Można powiedzieć, że wychowany wśród arystokracji i górnolotnych planów, czy schematów grzecznościowych poczuł się urażony jawną obojętnością ze strony nieznajomej. W rzeczywistości, było mu to obojętne.
Znalazł się w miejscu, które ani nie należało do niego, ani jakiego znał. Po prostu nogi zaniosły go akurat tutaj, przypadek. Zastanawiał się czy nieznajoma zarzuci komentarzem, aby stąd odszedł gdyż „cywilom” nie wolno tutaj przebywać. Na razie czekał, z ukrytym zainteresowaniem przyglądając się okolicy.

Anonymous - 3 Maj 2011, 20:45

W zasadzie można byłoby wziąć ją za człowieka, marionetkarza, czy tym podobne. Wyglądała aż nazbyt zwyczajnie. Przynajmniej dzięki temu w umyśle Manau powinno się zapalić czerwone, ostrzegawcze światełko. Gołym okiem było widać, że coś skrywała, miała w sobie coś tak paranormalnego, że lepiej było wiać. Chłopak jednak zapewne miał swoją własną ideę traktowania pięknych, lecz jakże dziwnych panien... Nie wnikała w to. Podobnie jak inne rzeczy, dla niektórych będąc sprawami istotnymi, w jej umyśle zanikały.
Na przekór mu, nie wykonała najdrobniejszego ruchu, gdy się jej przyglądał.
Nawet jednak, gdyby rozpoczął konwersację, nie odpowiedziałaby na jego pytanie, czy jakąkolwiek wypowiedź, póki nie uzna tego za stosowne.
Gdyby jednak nazwał ją niemrawą na głos, z jakiegoś niezrozumiałego powodu oberwałby z tej ręki, z której bardziej boli. To akurat uczynione byłoby świadomie...
Nikt nie mógł oczekiwać od niej przedwcześnie ujawnionego szacunku. No... Niektórzy, a mianowicie osoby mające odpowiednie podejście.
W końcu zrobiła coś niezbyt spodziewanego. Jeśli ktoś myślał, że będzie tak sterczeć, póki Arystokrata sobie nie pójdzie, to się grubo mylił.
Wstała zrobiła to ani spiesznie, ani pasywnie. To było chyba najzupełniej normalne powstanie, jakie widzieliście w swoim życiu. Nie będę się o tym rozpisywać na pół strony! Podeszła niedaleko miejsca, gdzie przysiadł Manau i oparła się o drzewo nadal chytrze ukrywając swe niecodzienne atuty. Jej wargi rozchyliły się w nieco dziwacznym uśmiechu. Ni to prowokacja, ni to sarkazm, ni to niewinne zainteresowanie...

Anonymous - 4 Maj 2011, 19:01

Manau chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, w jakim miejscu się znalazł. Przecież to, że był Upiornym Arystokratą wcale nie dawało mu żadnych praw do wałęsania się po przeróżnych terenach – a już zwłaszcza tych należących do świty cyrkowej, gdzie porozkładane były ich rzeczy oraz dobytek. Nie mniej, młody mężczyzna nie zdawał się przejmować tym faktem aż tak bardzo jak powinien.
Nawet przyglądając się siedzącej nieopodal dziewczynie nie zauważył niebezpieczeństwa. Owszem, jego ostrzegawcza lampka była cały czas zapalona i podświadomie starał się zauważyć wszelkie nienaturalne ruchy, które zdradziłyby nadejście jakiegoś ataku, jednak.. wszem i wobec było wiadomo, że rogaci mieszkańcy Krainy Luster nie są zbyt agresywni. Jednooki najwyraźniej korzystał z tego przywileju ile wlezie, ponieważ sięgnął dłońmi do kieszeni swoich spodni, z których wyciągnął drewnianą fajkę. Niestety, żadne czerwone światełko mu się nie zapaliło gdy spoglądał na dziewczę, ponieważ nie zauważył w jej wyglądzie nic co mogłoby go w jakiś sposób bardziej zainteresować. Owszem, potrafił zauważyć kobiece krągłości, jednak w jej zachowaniu było coś tak niedostępnego, że nawet nie silił się na rozpoczęcie z nią rozmowy.
Dlatego wsunął dłoń po zapakowany tytoń i przez jakiś czas walczył z nim, delikatnie podpalając poprzez wrodzona umiejętność pirokinezy. Chociaż wciąż nie zapominał o obecności Shizme, co jakiś czas przerywał kontakt wzrokowy aby zająć się stonowanemu zajęciu jakim było wypalanie tytoniu. Jego płuca były przyzwyczajone do gęstego dymu, zaś ona sam po prostu lubił się … zatruwać na pewien sposób.
W końcu coś z sylwetką dziewczyny się ruszyło, ponieważ podniosła się i nawet przybliżała z tajemniczym uśmiechem na ustach. On sam przyglądał się jej trochę z beznamiętnym wyrazem twarzy, starając się przejrzeć jej plany. Jej zachowanie z pewnością odbiegało od przyjętych przez niego norm, przepełnionych odpowiednimi ukłonami, słowami i gestami, w których nie było mowy o takiego typu prowokacji. Owszem, jeśli Manau znał kobietę i rozmawiał z nią nie raz, pozwalał sobei na popuszczenie wodzy, jednak w stosunku do nieznajomej miał mieszane uczucia.

Anonymous - 5 Maj 2011, 10:22

Rachel obserwowała przedziwne poczynania pary ludzi którzy się spotkali w tym miejscu. Ach, byli tacy dziwni, że nie była w stanie ani do nich podejść i im przeszkodzić, ani też się oddalić. Dziewczynka miała niemały problem... Usunąć się, czy może spróbować się włączyć w tą atmosferę?
Zapewne gdyby miała odrobinkę lepszy humorek, to podeszłaby bliżej i grzecznie przywitała z piękną kobietą oraz Upiornym, ale tak się składało że obecnie nie miała kompletnie ochoty na kontakty z innymi, więc podniosła się z ziemi i szurając niezadowolenie nogami, ruszyła w stronę samego cyrku, jak gdyby nigdy nic.

/zt/ przepraszam, że was trzymałam, ale kom mi siadł i nagle mnie złapało

Anonymous - 5 Maj 2011, 16:20

Dopiero po jakimś czasie, do świadomości Manau’a przedostała się myśl iż powinien zacząć przygotowywać się do spotkania Stowarzyszenia. Nie mógł w końcu dać kolejnej plamy, ale odrobić zaufanie, które zawiódł jakiś czas temu zaniedbując swoje obowiązki. Chociaż nie był tak do końca przekonany w awans i stanięcie na poprzednim stanowisku, postanowił kontynuować swoje przekonania, wspomagając nie tylko swoim majątkiem, ale również umiejętnościami. W końcu nie bez powodu się ćwiczył, by cały jego światopogląd zakopać gdzieś pod jakimś drzewem ze śmieciami?
Przez jakiś czas spoglądał na kobietę, która nie ruszyła się ponownie acz prowokowała go swoimi spojrzeniami. Nie trwało to jednak długo, ponieważ zaciągnąwszy się kilka razy fajką podniósł się z siedziska i zaczął oddalać od tego miejsca.
W głowie krążyły mu pytania dotyczące nieznajomej płomiennowłosej oraz przyczyn takiego a nie innego zachowania. Czyżby była nieufna względem obcych? Przechodząc obok głównego wejścia do namiotu cyrkowego pozwolił sobie na krótkie zerknięcie do wnętrza.
A potem? Potem się oddalił.

zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group