Anonymous - 12 Wrzesień 2014, 20:07 Patrzyła na niego przestraszona, ale jednak się nie cofnęła. Nie miała takiego zamiaru, ale czuła, że czegoś jej brakuje. Gdyby Świetlik postanowił przypatrzeć się ruchom jej dłoni mógłby dostrzec, że wyglądają, jakby chwiały powędrować do nieistniejącej pochwy miecza, albo choć złapać za coś... ostrego. Coś, czym mogłaby przykładowo się obronić, lub równie przykładowo - zabić.
- Szukam... - powiedziała, po czym wyraźnie się zamyśliła. Czegoś szukała, tylko czego? Zmarszczyła czoło, skierowała spojrzenie ku koronie drzewa i potarła dłonią policzek. - Nie wiem - dodała wracając spojrzeniem do mężczyzny. - Pamięć... Zniknęła... - dodała po kolejnej chwili, robiąc wyraźne przerwy na zastanowienie się pomiędzy kolejnymi słowami. Wyraźnie sprawiało jej to trudność, jakby rzeczywiście pamięć uciekła, albo wciąż uciekała i tylko czasami dawała złapać się za ogon, przyciągnąć i wydusić z siebie słówko lub dwa w odpowiednim języku. Anonymous - 13 Wrzesień 2014, 18:11 - Czyli amnezja... Nie zgubiłaś się może? - zasugerował, po czym przypomniał sobie o pewnej zawartości kapelusza, która mogłaby się małej spodobać. - Chwilunia.
Zdjął nakrycie głowy i zanurzył w nim swą prawicę. Zaczął na ślepo przeszukiwać jego czeluści.
- Hmm... Nie. To też nie... Zdecydowanie nie... O! Jest!
Wyciągnął rękę, ukazując dziewczynce dużą tabliczkę czekolady, zapakowaną w złotawe sreberko. Może nie zna się za bardzo na dzieciach, ale wie jedno: wszyscy kochają czekoladę! A ta była jedną z najlepszych w jego asortymencie.
- Lubisz czekoladę, mam nadzieję? - spytał i wyciągnął tabliczkę w jej stronę. - Śmiało, weź ją. Taki prezent na dzień dobry.Anonymous - 20 Wrzesień 2014, 17:23 Dziewczynka cofnęła się gwałtownie, kręcąc zawzięcie głową. Tak szybkie ruchy sprawiły, że zawiła konstrukcja na jej głowie poruszyła się i kilka kosmyków spadło jej na oczy. Kolejnymi szybkimi ruchami wepchnęła je na miejsce by nie zakłócały jej widoku.
- Szukam... - zaczęła znowu od tego samego. - Nie zgubiłam się... Szukam... Ugh, myśleć ciężko - westchnęła nagle zirytowana, pocierając jedną ręką czoło a drugą kładąc na biodrze.
Zerknęła jeszcze na czekoladę i pokręciła znowu głową, tym razem troszkę wolniej. Nie chciała czekolady.
Ale zaraz, co to był za dźwięk, który docierał do uszu kapelusznika gdy dziewczyna poruszała głową? Coś na miarę... Stukania przedmiotu w drewnianym pudełku. Intrygujące, nieprawdaż?Anonymous - 20 Wrzesień 2014, 18:00 Spojrzał na nią zdziwiony. Jak można nie chcieć czekolady? No ale cóż, o gustach się nie dyskutuje. Wrzucił więc tabliczkę na swoje miejsce, w bezkresną otchłań cylindra, po czym jego samego założył na głowę.
Po chwili zdał sobie sprawę, że słyszy coś dziwnego, dochodzącego bodajże z głowy dziewczynki. Coś jakby... kołatanie? Tak, coś w ten deseń.
- Eee... Pytanko. Co to za stukot dochodzący z twojej główki? - spytał otwarcie, przyglądając się jej ciekawsko świecącymi ślepiami.Anonymous - 20 Wrzesień 2014, 18:26 Zielonowłosa znów pokręciła głową, chcąc zaprzeczyć stukaniu, jednak szybko zaprzestała, zdając sobie sprawę, że stukanie faktycznie występuje. Zrobiła zdziwioną minę i sięgnęła dłonią ku włosom, by sprawdzić co to takiego. Wtykając palce w włosy natrafiła na coś twardego, postukała w to i okazało się faktycznie być drewnem.
- Nie rozumiem... - mruknęła jakoby do siebie.
Zaczerpnęła tchu, by znów coś powiedzieć, jednak gdy otwarła usta coś się w nie dostało i dziewczyna zaczęła nagle dość mocno kaszleć, krztusząc się tym. Łapiąc się za brzuch i kuląc przy tym sprawiła, że uniknęła zderzenia z nadlatującym w jej kierunku wielkim ptaszyskiem, które skrzecząc złośliwie przeleciało koło kapelusznika, potrącając jego głowę skrzydłem i wylądowało kawałek za nimi. Wielki ptak zaskrzeczał jeszcze raz, po czym w tym miejscu nie było już ptaka, lecz stała istota... Cóż, istota. Twór na kształt brakującego ogniwa pomiędzy ludźmi a aniołami, z dużym dodatkiem kruka. Osoby zaznajomione z mitologią Indian być może skojarzyłyby jego wygląd z tamtejszymi stworzeniami, bowiem istota ta nie posiadała rąk, jako takich, tylko wielkie czarne opierzone skrzydła, na których końcach coś o kształcie zalążka dłoni występowało. Również całą pierś, szyję i część twarzy miało opierzone. W jego czarnych nastroszonych włosach lśniły kolejne pióra, a stopy były wyraźnie zakończone ptasimi pazurami. Warto też zaznaczyć, że miejsca, gdzie piór nie było pokrywała skóra ciemna, ale nie czarna, raczej śniada, a na biodrach miała swoje miejsce przepaska, która zdawała się sugerować - i tylko ona i jej istnienie - że obiekt jest płci męskiej. Czarne oczy, pozbawione połysku patrzyły wrogo na zielonowłosą, a grymas złości wykrzywiał jego twarz.
- Mitsuketa - wysyczał i zamarł w bezruchu, jakby na coś czekając.Anonymous - 20 Wrzesień 2014, 18:35 Nagle mała zaczęła dość niepokojąco kaszleć. Skuliła się w sobie. Akurat wtedy, gdy nadleciał jakiś ptak i trzepnął Wheatley'a skrzydłem. Kapelusznik potrząsnął głową i wypluł dwa pióra, które jakimś cudem znalazły się w jego ustach.
- Co to było? - zdziwił się i odwrócił.
Omal nie dostał zawału. Od tego akurat zdołał się powstrzymać. Ale nie powstrzymał się natomiast od krzyku, gwałtownego odskoczenia oraz szybkiego wydobycia z cylindra miecza.
- A ty coś za jeden? - spytał wciąż mocno nakręcony, stając pomiędzy ptakopodobnym czymś a dziewczynką.Anonymous - 20 Wrzesień 2014, 18:54 W tym czasie dziewczynie udało się wypluć coś, co okazało się być niczym innym jak niewielkim, błękitnawym piórkiem... Kolejnym piórkiem. Co to dzisiaj, czytał ktoś prognozy pogody? Zapowiadali w tym rejonie Krainy Luster deszcze piór, czy też pogoda sobie stroi żarty?
Gdy w końcu wyjrzała zza pleców kapelusznika z jej ust wydobył się pisk przerażenia, a jej głowa zniknęła szybciej, niż się pojawiła. Uchwyciła się z bliżej nieokreślonych powodów bluzki mężczyzny i zacisnęła na niej bardzo mocno dłonie, mówiąc bez słów "boję się, czy mnie obrobisz?".
Za to ptasi stwór patrzył na Świetlika ptasim spojrzeniem, przekręcając głowię to w jedną, to w drugą stronę, jakby zapominając, że w tej postaci może go obserwować oboma oczami na raz. W chwili gdy usłyszał słowa mężczyzny zamrugał kilkakrotnie zdziwiony, wykonał szybki ruch głową i patrząc na niego swym lewym okiem jakby stał się bardziej ludzki. Wyprostował się, choć jeszcze chwilę temu wcale się nie wydawało, że stoi przygarbiony, w oczach pojawił się błysk inteligencji, a pan kapelusznik zdecydowanie mógłby przysiąc, że na ułamek sekundy posiadał całe, choć opierzone, ręce.
Poruszył dostojnie ręko-skrzydłem, zasłaniając pierś piórami i zgiął się w pasie, przy czym dopiero po chwili można było się zorientować, że to w sumie jest dość dobry, dworski ukłon - skrzydło-ręce i stopień opierzenia zakłócały odbiór jego postaci jako ludzkiej.
- Mych manier brak mi wybaczcie - powiedział śpiewnym, męskim głosem prostując się. - Przez mojego pana jestem zwany Matuzalemem, mości panie, a kim pan jest? - zapytał.
Wciąż poruszając po ptasiemu głową patrzył na kapelusznika. Jednak nie starczyło Świetlikowi czasu, gdy postawa czarnego się zmieniła, na powrót stała prawdziwie zwierzęca i bojowa. Ten, który przedstawił się jako Matuzalem podskoczył, rozłożył skrzydła i poszybował ku mężczyźnie, bardzo wyraźnie mając w zamiarze atak, być może nawet morderczy.Anonymous - 20 Wrzesień 2014, 19:39 Spojrzał na ptaka. Skąd on się tu w ogóle wziął? I kim on w ogóle jest? Nie odpowiedział na jego pytanie, bo zwyczajnie był jeszcze zbyt wystraszony.
Nagle ptaszysko rzuciło się na niego. Kapelusznik przygotował miecz, po czym zamachnął się w stronę stwora.
- Ani mi się waż! - warknął.Anonymous - 4 Październik 2014, 18:01 //Masz do wyboru - pisanie dłuższych postów z dokładniejszym opisem tego co robi twoja postać, albo trwałe jej okaleczenie. Taki pech, że jeszcze nie wolno mi uśmiercać postaci, bueh. ;P
Dziewczynka pisnęła przestraszona przytulając się mocniej do pleców Świetlika.
- Ucieczka - powiedziała podniesionym ze strachu głosem, tylko jakimś cudem trafiając w odpowiedni język.
Jej przytulenie się ograniczyło dość sporo możliwość manewrowania w którąkolwiek ze stron, jednak szczęście w nieszczęściu ptakowaty przeleciał tuż nad głową mężczyzny, jakby zaledwie go strasząc. Ostatecznie wzbił się w powietrze i złowrogo patrząc znów się odezwał:
- Oddaj mi ją - zażądał skrzekliwie.
Czy był sens ryzykowania życia dla biednej, małej dziewczynki, o której nic nie wiadomo? Zazwyczaj takie dzieci są biedne i niewinne, jednak horrory i Kraina Luster przekonują, że to nie koniecznie musi być prawda. W końcu zawsze można mieć do czynienia z piekielnym wampirzątkiem zaklętym w ciele dziecka, które tylko bawi się ze swoimi nic nie podejrzewającymi ofiarami. Ale zielonowłosa była tak urocza... Tak realistycznie trzęsła się ze strachu... Czy jest kimś, dla kogo faktycznie warto ryzykować życie?Anonymous - 4 Październik 2014, 19:38 //zależy, na czym to trwałe kalectwo miałoby polegać. a jako że nie lubię iść w ciemno (ba dum tss), wybieram dłuższe opisy :V//
Poczuł, jak mała się w niego wtula. Nie może jej zostawić na pastwę losu tego ptaszyska. Po prostu nie może!
Spojrzał w górę na stwora. Ten z pewnością nie wiedział, że Wheatley ma asa w rękawie. Zerknął na dziewczynkę i podciągnął ją tak, by mogła siedzieć mu na plecach.
- Zamknij oczy, mała, i nie otwieraj, dopóki nie powiem. - polecił jej, po czym zamknął własne i wyciągnął rękę ku górze. Skupił się. Nie lubił tego, a jednak musiał...
Po chwili dłoń Świetlika zaczęła iskrzyć bursztynowym światłem, a kilka sekund później wypaliła z niej mała (średnica 15 cm) kula bardzo jaskrawego światła w tej samej barwie. Zatrzymała się tuż przy dziobie ptakowatego. Powinna utrzymać się przez jakiś czas i zgasnąć, a przy okazji oślepić go na jakiś czas, jeśli nie na stałe.
Korzystając z ewentualnej okazji, Wheatley pobiegł z dziewczynką z daleka od miejsca zdarzenia. Miał nadzieję, że stworzenie szybko się po tym nie pozbiera, co da im chwilę na ucieczkę.
(cooldown mocy: 5 postów)Anonymous - 20 Październik 2014, 19:56 Świetlik zdecydowanie umiał porządnie wykorzystywać swoje moce. Niewiele osób może poszczycić się faktem zachowania zimnej głowy w takiej sytuacji i jeszcze uratowania nie tylko siebie, ale też niewinnej, ale nieznajomej dziewczynki. Nie tylko miał szczęście, ale wręcz niebywale silne poczucie sprawiedliwości, jak na Krainę Luster. A może był tylko głupi?
Faktem jednak jest, że dziewczynka posłusznie złapała się go i zamknęła mocno oczy, a ptaszysku się to nie udało i po szybkiej ucieczce więcej się już nie ukazał. Ani szum jego wielkich skrzydeł, ani żaden inny przeciwnik nie przybył, by zająć się skrzydlatą.
Bieg, szybki i raczej stosunkowo długi musiał zmęczyć mężczyznę dźwigającego na plecach dobre kilkanaście kilogramów żywej wagi, zamkniętej w drobnym i uroczym ciele. Gdy w końcu zatrzymał się i dziewczynka zeszła z jego pleców doczekał się pełnego wdzięczności za uratowanie uścisku.
- Arigatou - powiedziała mała wprost do jego ucha. - Kansha.
Wypuściła go z objęć i już na jej twarzy nie było widać śladów strachu. Znów była niezbyt ogarniętą, średnio szczęśliwą małą dziewczynką, która właściwie nie miała pojęcia, co miała znaleźć, choć coś na pewno. Anonymous - 21 Październik 2014, 16:33 Kiedy tylko mała zeszła z niego i przytuliła, Wheat padł na kolan, dysząc niczym pies po maratonie. Nie jest przystosowany do takiego wysiłku.
- Nie ma... *wdech* sprawy... - wysapał, po czym ściągnął z głowy cylinder, schował miecz i wyciągnął półlitrową butelkę soku jabłkowego. Odkorkował ją, po czym zalał wyschnięte jak piasek na Malowanej Pustyni gardło. Potem wziął kilka oddechów... i spojrzał na dziewczynkę.
- Potrzebujesz... jeszcze pomocy?Anonymous - 31 Październik 2014, 22:41 Dziewczynka uśmiechnęła się w odpowiedzi i pokręciła głową. Choć w sumie... Pomocy? Ona była w niebezpieczeństwie! Kto wie, co z tym cholernym ptaszyskiem i jego zamiarami. W końcu mógł tylko czekać na taką okazję jak ta, by móc dopaść dziecko gdy ta będzie sama. Ale któż by mógł odgadnąć, co siedzi w głowach szalonych kapeluszników? Może oni sami, a może nikt...
Jednak nie było się czym właściwie martwić, bo zielonowłosa zdążyła zauważyć zbliżającego się mężczyznę, o równie zielonych, choć mniej poplątanych włosach co ona.
- Carrie! - krzyknął on podbiegając odrobinę.
Dziewcze też podbiegło w jego kierunku i przytuliło się do niego mocno. Przez chwilę dwójka osób rozmawiała ze sobą cicho, po czym chłopak podszedł do naszego kapelusznika z uśmiechem na ustach i powiedział:
- Dziękuję ci za opiekę nad moją siostrzyczką, jak mam ci dziękować? - spytał patrząc Świetlikowi prosto w złocisto-czarne oczy.Anonymous - 1 Listopad 2014, 18:34 Nagle usłyszał czyjś krzyk. Odwrócił się w stronę jego źródła i ujrzał jakiegoś chłopaka. Z tego co słyszał, brata małej. Uśmiechnął się do niego, po czym wstał, otrzepał się i założył cylinder na swą łepetynę.
- A ja wiem? Zadziw mnie. - odpowiedział na pytanie o podziękowania. - Szybkie pytanko: co to było za ptaszysko, przed którym uciekaliśmy?Anonymous - 2 Listopad 2014, 17:41 Chłopak jakby zaśmiał się lekko, choć w sumie to może tylko takie wrażenie było? Kapelusznik w jego pobliżu miał wrażenie, że świat jest jeszcze bardziej odrealniony, niż zazwyczaj to w Krainie Luster bywa. Ciężko było stwierdzić, czym jest to spowodowane i właściwie... Nie miało to większego znaczenia.
- Zapewne chodzi ci o Matuzalema... Cóż, to podwładny wroga naszego mistrza, mocno uogólniając nasze relacje. A to prezent dla ciebie - powiedział, wyciągając rękę ku mężczyźnie. Było na nim niewielkie zawiniątko, takie mniej więcej wielkości dłoni. Gdy Świetlik już je odebrał usłyszał kilka słów wyjaśnienia: - Ta pozytywka ma w sobie coś specjalnego, co może ci się kiedyś przydać, ale pamiętaj, że jej dźwięki mają różne konsekwencje. Jeszcze raz dziękuję ci za uratowanie Carrie, oby szczęście ci sprzyjało!
Chwilę później zielonowłosi odlecieli, machając jeszcze przez chwilę na pożegnanie.
//Pozytywkę proponuję wpisać do przedmiotów pod ręką, i gdybyś chciał jeszcze kiedyś jakiejś sesji, to możesz o niej napisać MG, bo w końcu po co marnować taki fajny punkt zaczepienia? ^^ W każdym razie z mojej strony to tyle, mam nadzieję, że sesja się choć trochę podobała... |D