Raccoon - 14 Grudzień 2015, 12:35 Zgodnie z niewypowiedzianą wprost prośbą, Nathan postanowił spędzić z Evą jeszcze trochę czasu. Jakby mu było mało problemów, to doszło teraz do jej niańczenia. Chyba musiał komuś mocno dziś podpaść i wcale nie rozumiał dlaczego. Obstawiał jakieś przekleństwo złapane podczas podróży do Krainy Luster, może od tej naburmuszonej i samolubnej arystokratki, może dodawali do drinków składnik nieakceptowany przez ludzkie organizmy… Hah, ale lepiej, by nie złapał żadnego wirusa buszującego po tamtej stronie.
Kolejno zapalił światła w salonie i kuchni, a raczej pomieszczeniu z pudłami i drugim z kuchennym sprzętem (przecież wszystkiego nie da rady wynieść), zatrzymując się ostatecznie w większym pokoju. Teraz zdał sobie sprawę, jak opłakanie musiało to wyglądać. Nawet nie miał jak zaproponować jej miejsca do siedzenia, chyba, że wystarczająca była podłoga. No cóż. Przecież tygodnia tu nie spędzą.
- Sądzę, że nie będę w stanie wyczarować niczego poza światłem czy wodą.
A kiedy padło pytanie o palenie, pokręcił przecząco głową. I nie tylko dlatego, że mieszkanie to szło lada dzień do wynajęcia, więc oczywistym było, iż nie chciał aby zapach dymu tytoniowego się w nim utrzymywał, ale również sam tu mieszkając wolał nawet przy obrzydliwych mrozach wyjść na balkon, niż zapachem nasączyć efekty swojego hobby – ubrania.
- Możemy wyjść na balkon, choć zdaję sobie sprawę, że bieganie w tę i z powrotem może być uciążliwe. – Jeśli Seven miała ochotę, to mogła wyjść zapalić, a Szopek pokierował ją do balkonu, który znajdował się w dawnej sypialni. Oczywiście dał jej też zapalniczkę, co by nie musiała się siłować ze swoją.
Tam też przeniósł zakupiony alkohol, uznając, że będzie miało to większy sens. Sam jednak w tym czasie nieco się nagłówkował, aby znaleźć w czeluściach mieszkania korkociąg do wina, który na całe szczęście siedział w pudle, lecz na jakiekolwiek kieliszki czy inne szklanki nie było co liczyć, musieli zadowolić się piciem z gwinta.
Jeśli do tego czasu dziewczyna nie wróciła, to Nathan dołączył do niej towarzysząc w pielęgnowaniu nałogu lub jeśli wróciła podał jedną z butelek, sam trzymając drugą i usadzając się na podłodze omiótł wzrokiem pomieszczenie.
- Niedługo będziesz mogła nawiedzać innego sąsiada. – Mruknął w zasadzie tylko po to, aby się odezwać. Ciekawy był ile osób z bloku czy nawet klatki go w ogóle nie kojarzy. W końcu siedział taki odludek, nie wychodził z domu za dnia, więc ciężko było nawet stwierdzić czy jeszcze żył.Anonymous - 27 Grudzień 2015, 02:35 Wszystko szło zgodnie z planem Szatana. Malutkimi kroczkami do celu. Może nie widziała jakiegoś wielkiego entuzjazmu ze strony Nathana, że znajdują się tutaj, w tym mieszkaniu razem, ale ją zaprosił. Jakoś to powinno się wszystko udać. Czuła, ze jest przygnębiony, nie trudno było to zauważyć. Ale nie mówił dlaczego, czy chodziło o pracę? Przyjaciela? Kobietę? Tego Seven mogła się tylko domyślać. Tyle że nie chodziło tutaj o myślenie, a raczej czyny. Czysta praktyka, a nie jakaś tam nudna teoria. Po włączeniu światła widziała wyraźniej, że jej nowy „przyjaciel” się przeprowadza, ale nadal było widać, że mieszkanie było schludnie prowadzone. Taki facet to skarb. Chociaż co za różnica jak zjadasz z kimś tylko kolacje i śniadanie? Nigdy w odwrotnej kolejności. Odparła pół żartem, pół serio na temat magii światła i wody:
- A czy do picia czegoś więcej potrzeba?
Jej właściwie wystarczało, że tyłek nie przymarzał jej do ziemi i było względnie kameralnie. W końcu to najlepsze przygody nie czekają człowieka w łóżku. Są różne ciekawe miejsca, które można odkryć na nowo. Po otrzymaniu wytycznych na temat palenia jak i magicznej ogniodajki, odparła:
- Twój dom, Twoje zasady.
Uśmiechnęła się w miarę i będąc już na balkonie cmokała swojego papieroska, jak gdyby nie robiła tego od lat. Poza faktem, że cała się trzęsła z zimna, bo nie chciało jej się ubierać ponownie to było wręcz zajebiście. Było ciemno, środek tygodnia, nie dostrzegła nigdzie włączonego światła w bloku naprzeciwko. Delikatny, acz wyraźny blask lamp rozwiewał egipskie ciemności. I gdyby się tak uprzeć to nawet na niebie dostrzegała gwiazdy. Można rzec, że całkiem romantycznie. Ale to była Seven, dla niej romantyzm nie istniał. Kiedy mężczyzna przyszedł na balkon, również karmić swoje zwierzątko, powiedziała:
- Całkiem tutaj ładnie... po zmroku.
Ciumciała już chyba drugiego papierosa, ale wolała się trochę upalić, a żeby nie musieć biegać co 20 minut na balkon. Mogło to być średnio komfortowe, jeżeli wszystko będzie dalej szło zgodnie z planem. Dalej dygotała z zimna, całe jej ciało drżało, ale twardo stała na tym balkonie i paliła. Spojrzała zaskoczona na Nathana. Owszem, wiedziała że się przeprowadza. W końcu nikt normalnie bez celu nie pakuje wszystkiego w kartony. Odparła więc:
- Zawsze mogę Cię odwiedzić.. gdzieś tam, gdzie będziesz mieszkać. Jeżeli będziesz chciał.
Była spokojna, choć zaczęła nerwowo przebierać nogami z zimna. Szkoda byłoby tracić tak przystojnego sąsiada, zwłaszcza, że mógł być całkiem dobrym posiłkiem, jak i kochankiem. Przysunęła się kawałek do mężczyzny i powiedziała, kończąc papierosa:
- Zimno tu.
Dłonie miała jak dwa lodowce, a o stopach nawet nie mówiąc. Czuła się jak na jebanej Antarktydzie. Ale głód nikotynowy był bardziej uciążliwy od chłodu.
//Tak, nastała ta wiekopomna chwila i odpisałam. :D //Raccoon - 4 Styczeń 2016, 12:15 Cieszył się, że Seven nie była jednym z tych typów, co zaraz będą naburmuszone, kiedy nie pozwoli im się zapalić w domu. No bo jak to, wyganiać na taki mróz człowieka z domu?! Lecz o ile sam nałóg sprawiał mu swoistą przyjemność, o tyle przesiąknięte dymem tytoniowym mieszkanie już się do tego grona nie zaliczało.
Po wyjściu na balkon jego twarz owiał drapieżny chłód, na co tylko przymknął oczy i dotrzymał towarzystwa dziewczynie, która wciąż na nim marzła. Odrobinę głupio się poczuł, widząc, że ta jednak kiepsko znosi temperaturę panującą na zewnątrz, więc trzeba było szybciej działać. Znaczy… Palić oczywiście.
- Mhm. Racja. W ogóle świat ładniejszy jest w ciemnościach, choć kto to doceni, gdy większość śpi lub otacza za dużą ilością źródeł sztucznego światła. – A on czyste i widoczne niebo potrafił docenić. Niestety w mieście ciężko było trafić na odpowiednie do obserwacji miejsce, jednak często nocami spacerując miał okazję kilka z nich odnotować.
Zamilkł na dłuższą chwilę, rozkoszując się widokiem dymu zmieszanego z ciepłym powietrzem z płuc. Właściwie dawno już nie wybierał się nigdzie na przechadzkę. Siedział zamknięty w domu pracując lub zajmując się przeprowadzką. Chyba nawet trochę zaczął przyzwyczajać się do zmiany trybu życia, do obecności na stałe drugiej osoby. Ha, na stałe, dobre sobie! Vega znów gdzieś znika i nie daje znaku życia.
I ponownie dziwną propozycją wydało mu się to, co powiedziała Eva. Tyle lat obok siebie mieszkają, dziś tak naprawdę jakoś szczególniej zaczęli ze sobą rozmawiać, pierwszy raz wylądowali razem u któregoś z nich w domu i że niby mieli się odwiedzać? Zaczynał zastanawiać się czy przypadkiem nie odbiera źle jego intencji. No bo chyba nie sądziła, że z tego spotkania wyniknie coś więcej między nimi? Przypadkiem się spotkali, potrzebowała pomocy, więc – o dziwo – po ludzku jej udzielił. Sam też nie miał ochoty już dłużej tułać się po mieście ani siedzieć w domu, gdzie Vegi wciąż nie było, a najgorsze myśli nie dawałyby spokoju. Dlatego opcja napicia się we dwójkę nie prezentowała się w parku najgorzej. Teraz chyba zaczynał w to powątpiewać.
- Zimą musi być zimno. – Uśmiechnął się pod nosem, bo w gruncie rzeczy zimę uwielbiał. - W takim razie wracajmy do domu. Nie chcę, abyś mi się jeszcze rozchorowała przez to wszystko. – Zgasił swojego papierosa w popielniczce znajdującej się na parapecie i skierował się w stronę drzwi balkonowych, czekając aż podejdzie Seven, by przepuścić ją pierwszą. Kultura pełną gębą. - Rozgrzejemy się winem.
I jeśli wrócili, to zapewne do tego wina się dobrali. Szopek rozgościł się na własnej podłodze, pocierając o siebie zaczerwienione dłonie. Przecież musiał o nie dbać dla gry, czy też rysowania. A później pociągnął kilka łyków z pierwszej otwartej butelki i gdzieś ta wcześniejsza kultura się zagubiła, cóż.
W głowie zabrzęczał mu cicho świerszcz, sygnalizujący zbyt długą ciszę między nimi. Zaczynało robić się niezręcznie, czego niestety obawiał się po zaproponowaniu zmiany miejsca pobytu.
- Więc… Czym się zajmujesz? – Czy było to lepsze od rozmowy o pogodzie – trudno mu ocenić, ale dało się zauważyć, że wciąż pozostawał niekiedy nieobecny lub rozproszony.Anonymous - 5 Styczeń 2016, 19:19 Seven nie mogła przecież zasmrodzić mieszkania Nathana, skoro on sobie tego nie życzył. Nie żeby dziewczyna była taką miłą i grzeczną personą. Ale akurat zależało jej na dobrej ocenie ze strony mężczyzny. Zabawa powoli zaczęła jej się nudzić. Nic się nie działo. Ciężko było jej chyba podejść Nathana. Chyba w jego sercu była jakaś kobieta. Ale kimże ta kobieta mogła być, żeby się równać z taką seks bombą jak Seven? Wszelkie zasady moralne miała gdzieś, jej towarzysz niedługo będzie miał wyrzuty sumienia. No cóż, zdarza się. Odpowiedziała, zaciągając się:
- Noc jest ciekawsza od dnia.
Uśmiechnęła się jak to miała (dzisiaj) w zwyczaju. Z racji bezpieczeństwa Seven unikała pojawiania się za dnia. W końcu brak cienia rzucanego przez jej ciało mógłby być szybko wyłapany przez osobę ciut bardziej bystrą niż ziemniak. Może i jej sugestia o odwiedzaniu mogła być dziwna. Bo tak właściwie mogłaby jedynie okazyjnie odwiedzić go na małe bara bara. Tylko po co? Wolała nie musieć bić się z jakąś cizią. Za wygraną tak łatwo nie mogłaby dać. Nieważne. Seven nienawidziła mrozu. Marznięcie to okropna rzecz. Nie komentowała tego, tylko wzruszyła ramionami. Zgasiła peta i wrzuciła go do popielniczki, wskazanej przez mężczyznę. Znalawszy się już w pokoju, usiadła na podłodze obok swojego przyszłego kochanka i chwyciła za drugą butelkę. Rozpoczęła więc już swoją drugą butelkę wina. Nie mogła powiedzieć, że czuła się trzeźwa. Ale jej staż w piciu pozwolił jeszcze na to, aby wypić trochę więcej niż kiedyś. Oczywiście była świadoma tego, że jeżeli nie przestanie pić to niedługo będzie zgonować po butelce piwa 2,0%. Taka dziwna zależność, no nic. Upiła sporego łyka, a jej towarzysz przerwał „niezręczną” ciszę. Odpowiedziała więc zgodnie z prawdą:
-Pracuję w klubie nocnym. Zazwyczaj jako tancerka, czasem jako kelnerka. Zależy od potrzeby.
Kolejny męski łyk i dziewczyna oparła się o karton za sobą. Oczywiście wcześniej upewniła się, że jest on ciężki i nie zepsuje nic. Nie wiedziała co tam jest, ale raczej nie zamierzało się poddać pod jej ciężarem. Nie chcą być dłużna, zapytała:
- A Ty czym się zajmujesz?
Specjalnie jej to nie obchodziło, ale że rozmowa się zbytnio nie kleiła, to może i było to jakieś rozwiązanie. Podciągnęła nogi pod siebie i postawiła butelkę obok. Uśmiechnęła się do mężczyzny, ze swoim tajemniczym błyskiem w oku. Była już naprawdę głodna. Nie należała do tych Cieni, które mogły jeść raz w miesiącu. Ona była dużo bardziej łapczywa. Jakby mogła to pożywiałaby się snami codziennie, ale nie zawsze była taka możliwość. Wyprostowała ponownie nogi, prezentując ich piękno, jednocześnie podnosząc butelkę do toastu:
- Za problemy. A żeby minęły i nie wracały.
Ponownie uśmiechnęła się z błyskiem w oku i wystawiła do mężczyzny butelkę, a żeby się „stuknać”. Po tym jak mężczyzna stuknął butelką butelkę, bądź nie, upiła naprawdę spory łyk i poczuła napływającą do jej głowy odwagę. Wiedziała jednak, że Nathan jeszcze jest zbyt trzeźwy, żeby mogła go pokusić mniej subtelnie. Przeciągnęła się cała, co być może zwróciło uwagę mężczyzny na jej kształty. Jeżeli nie to trudno. Pij, pij, będziesz łatwiejszy. Właściwie to faceci zawsze byli łatwi, ale ten konkretny okaz był zbyt pochłonięty swoimi sprawami, żeby jej ulec tak szybko, jakby tego chciała.Raccoon - 9 Styczeń 2016, 18:34 Upijał kolejne łyki między krótkimi zdaniami padającymi z ich ust, czy przerywając dłuższe chwile milczenia. Nigdy nie ciągnęło go szczególnie do alkoholu, dlatego też wolał z nim nie przesadzać, a i nie pokazać się przed tu obecną od złej strony. Ale cóż, arystokracie nie można było?
Słysząc odpowiedź, uśmiechną się nieznacznie pod nosem i w żaden inny sposób tego nie skomentował, nie widział takiej potrzeby. To jednak wyjaśniało wiele rzeczy w jej zachowaniu i zupełnie zmieniło jej obraz jako przeciętnej, niewyróżniającej się sąsiadki w wieku studentki. Wolał także nie wnikać, co oznaczało zależy od potrzeby, bo po co psuć to jeszcze bardziej? Tak więc Seven nie musiała się martwić, że Raccoon wpadnie kiedyś do niej w roli klienta po gorszym dniu, bo jeśli zdarzy się, iż będzie potrzebował towarzystwa do kieliszka – wie gdzie pukać i to całkowicie za darmo, ha.
- Ja? – Przeciągnął chwilę odpowiedzi, zastanawiając się, jak przez to sam wypadnie w jej oczach. Ale czy to ważne? Miało jakieś znaczenie? Zresztą… Kobiety chyba lubiły takich, co są im w stanie dać coś ładnego i całkowicie oryginalnego. - Jestem projektantem. Ubrań, dla jasności. Nic fascynującego. – Powiedział tak, bo rzeczywiście dla postronnych ludzi był to kolejny głupkowaty zawód, choć dla samego Nathana wielka pasja i olbrzymia część życia.
Wypił toast, później wybrał się jeszcze raz na balkon w celu oddania przyjemnościom nałogowym, a może i Eva mu przy tym towarzyszyła, co było bardzo prawdopodobne patrząc na jej zamiłowanie do papierosów. Lecz w żadnym wypadku nie tkwili tam długo, bo chociaż bliżej do świtu niż zmierzchu, to przymrozek dawał się ostro we znaki. Ten powiew świeżego powietrza nieco rozkleił jego zmęczone powieki. Nie na długo, ale zawsze. Po powrocie z Krainy Luster spał przecież tylko kilka godzin w ciągu dnia, nim doszło do tego całego zamieszania, teraz kolejna noc schodziła na demoralizowaniu się, a organizm miał wszak ludzki, niewymagający dużo snu, ale zawsze. Tym bardziej, iż po rozluźnieniu, jakie zafundował mu trunek, poczuł cały ciężar zniknięcia Vegi osiadający na jego barkach.
Ponownie w pokoju widać było, że bije się z myślami. Nie chciał co prawda drążyć tematu, nie wiedział też, jak dziewczyna może zareagować, jednak skoro się dzieliła tym otwarcie, chyba nie miała nic przeciwko…
- Czy twoja praca, to tak z własnej woli…? – Spojrzał na nią, choć nie oczekiwał, że mu odpowie. Możliwe, że już zaczynał powoli bredzić i nie było to spowodowane działaniem wina.
Usadowił się wygodniej przy swojej ścianie, która wdzięcznie służyła mu za oparcie. Przymknął powieki, tym samym przestając się wpatrywać w gościa i wziął kilka głębszych wdechów. Tylko na chwilkę, tylko na... Trudno powiedzieć, czy usłyszał odpowiedź Seven, o ile w ogóle mu jej udzieliła. Mógł jej również nie zarejestrować zmagając się ze snem, który jak na złość dopadł go w najmniej odpowiednim momencie. Umysł uporczywie krzyczał, że rano ma obowiązki do wykonania, że musi zregenerować siły i przede wszystkim być trzeźwym, więc skoro Szopek tak się opierał, podjął ostateczne kroki wbrew woli człowieka.Anonymous - 9 Styczeń 2016, 21:43 Seven była już lekko zirytowana faktem, że jej plan stoi w miejscu. Nie czuła się komfortowo z myślą, że nie mogła tego zwyczajnego, szarego człowieka w sobie rozkochać. Cóż, musiała się chyba pogodzić z porażką, choć nie oznaczało to wcale, że nie uda jej się to całe przedsięwzięcie. Postanowiła trochę spauzować, widząc, że mężczyzna jest oporny na jej delikatne zaloty. Oczywiście nie dawała po sobie poznać nawet krzty frustracji, dobrze dusiła ją w sobie. Właściwie nie zastanawiała się głębiej nad sensem swojej wypowiedzi. Oczywiście miała na myśli, że zależnie od potrzeby oznacza, że jeżeli było mało klienteli to schodziła ze „sceny” i brała się za zamówienia. Mogła się szczycić tym, że w klubie żadna tancerka nigdy nie musiała spełniać usług premium, no chyba, że sama tego chciała. Ale skoro mężczyzna nie zapytał, to ona nie odpowiedziała. Proste. Szczerze zdziwiło ją to, że mężczyzna zajmuje się projektowaniem ciuchów. To w sumie nasunęło dziewczynie myśl, że Nathan to waginosceptyk, ale nie każdy w tej branży musiał lubić innych panów. Myślenie stereotypowe to coś, czego Seven nie lubiła i osobiście z tym walczyła. Nawet sama ze sobą, bo nie była idealna i też zdarzało jej się coś stereotypowego pomyśleć. Pokręciła więc przecząco głową, jednocześnie mówiąc:
- Jeżeli coś jest Twoją pasją, to jest interesujące.
Puściła mu oczko, co mogło niejednoznacznie również dotyczyć jej zawodu. Wszystko zależało od interpretacji mężczyzny. Zaraz po toaście udała się wraz z gospodarzem „imprezy” na balkon, z którego bardzo szybko wrócili, mimo że dziewczyna zapaliłabym jeszcze jednego papierosa. Zwierzątko mogło poczekać, odmrażające się ciało już nie. Na balkonie nie toczyła się jakaś specjalna rozmowa, oboje byli skupieni na tym, żeby jak najszybciej dostarczyć trochę nikotyny do swoich organizmów i spieprzać szybko do mieszkania. Kiedy już wrócili, Seven ponownie usadowiła się przed kartonem na podłodze. Mężczyzna siedzący obok niej, wyglądał na zmęczonego. Nie wiedziała czy była to zasługa alkoholu czy raczej wcześniejszego zmęczenia. Ale była już pewna, że z seksu nici. Jeżeli w ciągu najbliższych 30 min nie zaśnie to będzie cud. Nie zamierzała jednak płakać. Jej głód był większy niż pożądanie. Udzieliła spokojnie odpowiedzi na pytanie Nathana:
- Zbytnio innego wyboru nie miałam. A i też nieźle można sobie tam zarobić. Także dramatu nie ma.
Uśmiechnęła się troszkę smętnie i upiła łyk z butelki. Mogła śmiało powiedzieć, że jest już wpół do trzeciej (butelki), nie patrząc na zegarek. Spojrzała ponownie na Nathana, czując charakterystyczny zapach. Tak... najłatwiej porównać go do zapachu piekącego się mięsa, którego woń dochodziła w najdalszy zakamarek domu. Po prostu czuła, że niedługo jej posiłek będzie gotowy. I gotowe. Jej towarzysz kilka minut po jej wypowiedzi oddychał głęboko i wolno. Musiała jednak być cierpliwa. Musiała odczekać, aż mózg mężczyzny przejdzie do fazy REM, gdzie dopiero pojawiały się sny. Standardowo trwało to ok. 2-3 h. Ale jako Cień wyczuwała, że w tym wypadku nie będzie musiała długo czekać. Nie wiedziała czy jest to skutkiem zmęczenia Nathana czy był on osobą, której dużo snu nie było potrzebne. Nie było to według niej istotne.
Odczekała jeszcze trochę, siedząc w tej samej pozycji z przymkniętymi powiekami. Nie potrafiła określić jak długo to trwało. Może 10 min, a może 30? Czując już, że mężczyzna jest w odpowiedniej fazie, spojrzała na niego w bardziej mistyczny sposób. Przed jej oczami ukazała się zła aura, która oznaczała, że mężczyźnie śni się coś niemiłego. Dziewczyna była już na tyle głodna, że postanowiła pożreć jego sen z miejsca. Przysunęła się do swojej ofiary i zamknęła oczy. Uchyliła delikatnie usta i zaczęła pochłaniać cały sen. W tym czasie jej wszystkie zmysły wariowały, dostając pożądaną dawkę posiłku. Kiedy już skończyła, sama poczuła się niezwykle senna. Położyła się na podłodze, głowę trzymając na udach mężczyzny. Zwinęła się w kłębek, próbując nie zwracać uwagi na fakt jak kurewsko twarda była podłoga. Udało jej się to, a organizm zaczął się regenerować.Raccoon - 11 Styczeń 2016, 14:11 Zastanawiał się, czy przypadkiem nie został źle odebrany przez Seven, ale w zasadzie to nie miało większego znaczenia. Najważniejsze, że nie wybiegła z mieszkania obrzucając go serią wyzwisk, które nie miałyby z nim nic wspólnego. Podobnie on mógł niewłaściwie zrozumieć jej wykonywany zawód, ale scen żadnych nie robił, bo i po co. Każdy robi, co lubi, co chce, co musi, ale absolutnie nie miał prawa się do tego wtrącać, dopóki druga osoba w otwarty sposób sobie tego nie zażyczyła.
Kiedy zasnął – tego nawet nie zauważył. Zapadł niemalże natychmiast w tak głęboki sen, że żadne dźwięki nie były w stanie go zbudzić. W końcu mógł w pełni wypocząć i nie zamierzał zaprzepaścić takiej okazji, całkowicie zapominając, że chwilę temu pił wino w towarzystwie młodej, ledwo znanej kobiety we własnym mieszkaniu. Z całą pewnością zastanowi się nad tym dopiero po przebudzeniu, co jednak nie zapowiadało się szybko. Nie zapamiętał żadnego snu i był także pewien, że nie miałby czego, bo nic mu się nie śniło. To może nawet lepiej, organizm nie męczył się koszmarami, tylko w spokoju wypoczywał dając Szopkowi to, czego najbardziej potrzebował.
Obudził go przeszywający ból głowy oraz pleców, spowodowany po części niewygodną pozycją, w jakiej spędził… Zaraz. Która to już godzina?! W pierwszej kolejności odruchowo zerknął za okno, tam już świtało, następnie na ścianę, gdzie dawniej znajdował się zegar, a który teraz leżał w jednym z kartonów. Chciał wstać, choćby poruszyć odrętwiałymi kończynami, kiedy uświadomił sobie, że na jego udach spoczywa jakiś ciężar. Co do…? Przeczesał dłonią włosy wprowadzając w nie jeszcze większy nieład, powoli wracał myślami do czasu sprzed kilku godzin, bo zaczynał mieć drobne wątpliwości. Butelki po winie walały się na podłodze, ale przecież nie wypił na tyle, by nie pamiętać, prawda?
Ostrożnie sięgnął po leżący niedaleko telefon, a godzina na wyświetlaczu wskazywała dobrze po siódmej (przypadeg?). Wtedy też ze zdwojoną siłą uderzyło w niego zniknięcie Vegi oraz brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Ani jednej wiadomości zwrotnej lub połączenia. I wcale mu się to nie podobało. W co ona się wpakowała?
Po krótkim ochłonięciu, najdelikatniej jak tylko potrafił, chciał się wysunąć spod głowy Evy, mając przy tym nadzieję jej nie zbudzić. Ten wieczór, może noc, był na tyle dziwny, że wolał czym prędzej wrócić do swojej codzienności. Jeśli dziewczyna wciąż spała, to sam czmychnął na balkon, by już z samego rana zapalić. Choć również jako mocno otrzeźwiający go środek.
Było wcześnie, lecz nie umiał pohamować potrzeby ponownego zadzwonienia do współpracowniczki ukochanej.
- Wybacz, jeśli obudziłem… Nie, żadnych. O to samo chciałem zapytać… Rozumiem. W takim razie nie przeszkadzam… Dziękuję. Do usłyszenia.
Zamiast poczuć się lepiej, tylko pogorszył sytuację. Rozmasował wolną dłonią pulsujące czoło, ale ból głowy nie ustępował. Trzeba było wznowić działania, przecież nie zostawi tego na pastwę losu.
Chwilę po ukończeniu palenia i odetchnięciu pełną piersią, wrócił do ciepłego, choć przez pustkę wydającego się chłodniejszym, mieszkania. Jeśli Seven do tej pory wciąż smacznie spała, delikatnie szturchnął ją, tym samym namawiając do przebudzenia. Nie, żeby coś, ale na czasie mu zależało. Znowu. Kolejny dzień nie będzie miał pojęcia, co ze sobą zrobić, ale nieswojo czuł się z myślą, że zamiast szukać, siedzi z Evą.
Gdy była już w pełni świadoma, wyjaśnił, że niestety, ale miły wieczór musi się zakończyć, a Szopek natychmiast wrócić do swojego życia. Dlatego zaczekał aż pierw to ona opuści jego mieszkanie, dopiero sam z niego wyszedł, zamykając na klucz.
Dziś miała jeszcze przyjechać firma, zabierająca ostatnie kartony do nowego domu. Później być może nowy sąsiad będzie mógł być nękany przez nieco ekscentryczną czarnulkę. Tyle lat w końcu zamknięte.
Pora na nowe życie.