Anonymous - 30 Czerwiec 2015, 09:43 Bardzo zaciekawiła ją cała sytuacja. Nie zastanawiała się poważniej nad tym co Mari może widzieć w oddali i za czym tak zawzięcie podąża. Miała tylko nadzieję, że wie co robi i po chwili sama ocknie się ze wszystkiego. Wokół czuć było przesiąknięte snem powietrze. Miała ochotę wchłonąć je w ciągu sekundy, bez zastanowienia. Powstrzymywała się, wiedziała, że nie może. Nie była zła, nie chciała nikogo krzywdzić, więc przeszła na "wegetarianizm" i żywiła się snami zwierząt, stworzeń innych niż te które są podobne do niej. Teraz czuła tak kuszącą woń, a tak bardzo nie mogła z tym nic zrobić. Ewidentnie czuć było, że w labiryncie ktoś spał. Spał głęboko i mocno. Twarde sny są najsmaczniejsze i najbardziej pożywne, ale nie teraz to było ważne!
- Nic się nie stało Mar... Wszystko w porządku? - przyciągnęła do siebie kotkę i poczochrała. Na początku na prawdę się o nią martwiła, ale nie chciała przerywać jej (być może przyjemnej) wizji. Teraz już mogły powrócić do zadania, jakie otrzymały. Sooi stanęła, jak wryta. Nasłuchiwała dokładnie wszystkich najcichszych nawet odgłosów. Nie drgnęła. Gdzieś spomiędzy korytarzyków doszedł ja znajomy odgłos. Ktoś ewidentnie chrapał! Pochrapywał cichutko, ale jak Zjawa mogła tego nie słyszeć...
- Słyszysz to?! - otworzyła szeroko swoje mleczne oczy.Mari - 30 Czerwiec 2015, 16:56 - Już wszystko ok... - powiedziała niepewnie - trochę się zamyśliłam. Wybacz jeśli Cię zaniepokoiłam.
Uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Zaczęła się rozglądać ciekawsko po lustrach. Każde było inne. A jednak coś je łączyło. Zauważyła też, że różniły się znacznie od luster, które był na początku labiryntu.
Gdy Sooi zwróciła jej uwagę zaczęła czujnie nasłuchiwać. Faktycznie....ktoś tam był.
- Czy....czy to chrapanie? - zapytała szeptem nie przestając nasłuchiwać. - Może lepiej to sprawdźmy? Może to ten zaginiony kociak? Albo coś innego?
Jej oczy aż się zaświeciły z ekscytacji. Uwielbiała adrenalinę, wyzwania, przygody i lekkie poczucie czegoś niebezpiecznego.
Nawet nie poczekała na odpowiedź. Włączył się u niej instynkt łowcy i cichuteńko ruszyła w kierunku dźwięku. Gdyby ktoś nie wiedział, że jest prawdziwa to mógłby pomyśleć, że tylko ją wymyślił gdyż nie wydawała, żadnego dźwięku.
Nie zapomniała jednak o przyjaciółce. Gdyż jak doszła do rozwidlenia odwróciła się i pomachała łapką zachęcająco, jakby dając znać, że droga wolna.Anonymous - 30 Czerwiec 2015, 20:03 - Troszeczkę mnie wystraszyłaś, nie powiem, że nie - zachichotała i posłała przyjaciółce szeroki uśmiech. Porozglądała się dookoła, sprawdzając każde lustro, każdą szczelinę i rozgałęzienie, którym można byłoby się dostać do dziwnego odgłosu potocznie znanemu, jako chrapanie. Wdychała powietrze przepełnione snem, węszyła jak pies, łykała powolutku nitki prowadzące do śpiącego. Rajcowało ją to, było tak przejmujące, że aż ciekawe i wciągające.
- Wydaję mi się, że tak. Chociaż sama nie wiem... Ale nie! Nie mogę mylić się w takich sprawach! - parsknęła, jakby sama do siebie i ruszyła za kotką podążającą do rozwidlenia dróg. Nasłuchiwała dokładnie każdego szmeru, bała się, że straci trop, a w następstwie pogubi się całkowicie. To nie wchodziło w rachubę! Musiała doprowadzić je do celu i tylko na tym jej zależało. Wzięła kilka głębokich wdechów, na rozwidleniu skręciła w lewo i pociągnęła za sobą Mari. Była prawie pewna, że idą w dobrą stronę i wkrótce sprawdzą kto wydaje z siebie owe dziwne dźwięki.Mari - 2 Lipiec 2015, 08:38 Dała się ciągnąć bez oporu. Szła cichutko za przyjaciółką nie wydajać praktycznie żadnego dźwięku. Co pewien czas rozglądała się, żeby sprawdzić czy nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Ale nie przeszkadzała Sooi w poszukiwaniach. Sama uważnie nasłuchiwała odgłosów nieznanego pochodzenia.
Nie mogła się doczekać aż zobaczą kto (czy co) tak chrapie.
Jej uważne uszy cały czas wyłapywały wszystkie nieznane dźwięki. Sierść była lekko zjeżona z podekscytowania. Źrenice mocno rozszerzone. Tak, że prawie nie było widać tęczówek.
Już praktycznie zapomniała o tym, co się stało wcześniej. Chociaż....może to właśnie dzięki temu małemu incydentowi trafiły do nieuczęszczanej części labiryntu i natrafiły na te dźwięki, które mogą je doprowadzić do zaginionego kociaka?
Kto wie....Soph - 2 Lipiec 2015, 16:58
Lustra w korytarzu, w który skręciły dziewczęta były wysokie i wąskie, a niektóre wręcz przeciwnie - długie i kładzione aż po trzy sztuki. W tych poziomych można było dostrzec trzy wersje siebie - na środkowym odbicie było zwyczajne, powyżej zaś przedstawiało osobę w najszczęśliwszej chwili w życiu, poniżej, analogicznie, w momencie najbardziej smutnym i tragicznym.
Na samym końcu znalazły półokrągłą przestrzeń wyłożoną mozaiką z dużych, a jakże, luster. Od sali odchodziły również dwa korytarze: odpowiednio na prawo i na lewo. Na jednym z luster wisiała tabliczka z tajemniczą wskazówką: "Jeśli jesteś zgubiony - skręć w LEWO".
Na posadzce z kolei leżał wyciągnięty na długość całych swoich dwóch metrów mężczyzna. Blond włosy rozsypały mu się po wysokim czole, a płowe kocie uszy drżały, zharmonizowane z potężnym chrapaniem. W lustrach, pod którymi drzemał bawiły się nad brzegiem rzeki trzy kotki: płowy, czekoladowy i rudy.
Co teraz? Budzić, nie budzić? Posłuchać magicznej tabliczki i skręcić w lewo? A może na przekór wejść w prawą odnogę?
Mari - 15 Lipiec 2015, 10:35 Mari rozglądała się ciekawsko. Przyglądała lustrom. Przypomniała sobie swój najszczęśliwszy dzień - dzień kiedy poznała swoją najdroższą przyjaciółkę, która nauczyła ją jak ma przeżyć na ulicy. Na drugie lustro tylko zerknęła i od razu wiedziała co tam zobaczy. Śmierć tej przyjaciółki.
Po chwili zauważyła tabliczkę "Jeśli jesteś zgubiony skręć w lewo". Hmm... Co powinnyśmy zrobić - pomyślała.
Jednak bardziej niepokoił ją kocur, spokojnie śpiący na podłodze. Przyglądała mu się dłuższą chwilę. Po czym zauważyła beztrosko bawiące się kotki w taflach lustra. Teraz pytanie co robić.
Spojrzała na Sooi jednak przyjaciółka była zbyt zapatrzona w trzyczęściowe lustro by zauważyć, że nie są tu same.
Mari postanowiła więc sama zbadać teren. Cichutko przeszła obok chrapiącego mężczyzny i udała się w korytarz wskazany przez tajemniczą tabliczkę. Ruszyła powoli w jego głąb. Szła ostrożnie, myśląc nad każdym następnym krokiem. Gotowa w każdej chwili zawrócić by nie oddalać się za bardzo od przyjaciółki. Co chwila zaglądała przez ramię upewniając się, że nadal ma w zasięgu wzroku korytarz ze śpiącym kocurem.Soph - 18 Lipiec 2015, 19:21 Odnoga, w którą się nasza protagonistka zagłębiła była dosyć szeroka, biegła lekko po łuku i kończyła się kolejnym rozwidleniem, jednak najbardziej niepokojące było, iż część luster tworzących ściany została strzaskana, a ostre pozostałości leżały wszędzie na posadzce.
Co robić? Co robić? Czasem i przesadna ostrożność bywa zgubna. Jak teraz. Marionette nie była jedynym Dachowcem w tej okolicy, dlatego w chwili, gdy kolejny raz obejrzała się za siebie, zdołała zobaczyć tylko ścianę z kremowego materiału. Po oddaleniu się o kroczek nagle wyrosła przeszkoda okazywała się być tylko szeroką klatką piersiową i ramionami wysokiego kota z półokrągłej sali, który podobno nadal spał. W tej chwili był jednak ewidentnie przebudzony, niemal wisiał nad skąpo ubraną dziewczyną, a w jego tonie dźwięczały pozostałości snu i nuty rozdrażnienia:
- Dlaczego mnie nie obudziłyście? - Przewrócił oczami. - Kto to widział drzemać w takim miejscu? Jeszcze by mnie okradli czy co-... - Spojrzał na nią bystro. - No, chyba, że dlatego mnie nie obudziłaś.
Lustrami przybiegły za nimi trzy małe kotki z poprzedniej sali.Mari - 18 Lipiec 2015, 19:43 Mari spojrzała zaskoczona na olbrzymiego kocura. Zamachała niepewnie ogonami.
Szybko oceniła sytuacje i wiedziała, że nie ma jak uciec. Na pewno by ją dopadł jakby zaczęła uciekać, a był zbyt duży aby go przeskoczyć czy spokojnie wyminąć. Nawet z jej umiejętnościami.
- Prze....przepraszam. - wyjąkała - chciałyśmy Pana obudzić ale....ale.... - zamilkła na chwile niepewna czy to co powie będzie dobrze przyjęte przez kocura. - ale wyglądał Pan tak spokojnie. Miałam zamiar tam wrócić ale chciałam się rozeznać co i jak - spojrzała na niego niepewnie.
Przestąpiła z nogi na nogę nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Czekała na reakcje mężczyzny. Ale po chwili przypomniała coś sobie i spojrzała na niego poważnie.
-Właściwie to tu kogoś szukam...dachowca Nicolasa....nie widział go tu Pan może? - Zapytała z nadzieją w głosie. Miała nadzieję, że jednak uda jej się zdobyć jakieś informacje na ten temat i pomóc innemu kotu.Soph - 19 Lipiec 2015, 22:08 Dachowiec prócz kremowego T-shirtu z długim rękawem miał na sobie także spodnie koloru fuksji i mokasyny włożone na gołe stopy. Był to dosyć... ludzki i miastowy ubiór jak na ekstrawaganckie standardy Krainy Luster. Kot jeszcze bardziej pochylił się nad dziewczyną o śnieżnym futrze, gdy ta zaczęła się jąkać i dukać, jakby na świadectwo swojej ewidentnej winy. Zmarszczył wyraźnie brwi, gdy jak gdyby nigdy nic przeskoczyła nad oskarżeniem, a potem użyła wyjątkowo niefortunnego zwrotu, by opowiedzieć o myszkowaniu po korytarzu.
Po twarzy mężczyzny przemknął wyraz irytacji, gdy wynicował kieszenie spodni – i były zupełnie puste poza kilkoma paprochami i zbitą kulką białego cosia: prawdopodobnie chusteczki higienicznej, która nie nauczyła się w pralce być wodoodporna. Zignorował zapytanie o poszukiwanego kotka i warknął naraz:
– Gdzie mój portfel?Mari - 20 Lipiec 2015, 06:36 Mari instynktownie zrobiła krok w tył gdy usłyszała warczące pytanie. Od razu wiedziała, że mężczyzna oskarża ją o kradzież. Zjeżyła się lekko i spojrzała mu w oczy groźnie.
- A skąd mam wiedzieć? Nie jestem złodziejem. Jak mówię szukam tu kogoś. - Domyślała się, że to go nie przekona jednak po chwili dodała. - Niech mi Pan powie. Jakbym to ja go zabrała to gdzie bym go schowała? - Rozłożyła ręce by podkreślić to, że nie ma gdzie ukryć portfela czy czegokolwiek innego. Nawet sztylet, który zawsze nosiła przy sobie był widoczny u dołu jej pleców. Jednak nie sięgała po niego, żeby nie sprowokować rozmówcy.
Wolała przed nim również zataić swoje poprzednie życie. Gdyby je zdradziła, to na pewno nie miała by szans na to, żeby uniknąć konfrontacji i dość z nim do jakiegokolwiek porozumienia lub wyciągnąć informacje.
- Może moja przyjaciółka coś wie ale nie sądzę. - stała przed nim pewnie ale nie wyzywająco. Nie chciała za bardzo pokazywać strachu. Mogłoby się to źle skończyć tym bardziej jakby jej postawa świadczyła o chęci walki.
- Nie interesują mnie pieniądze. - dodała też. "Nie interesują" cóż jakby znalazła prace jak uciekła ze swojego pierwszego domu też by nie kradła, ale cóż....
- Chciałam Pana obudzić, ale nie chciałam Pana denerwować, więc uznałam, że lepiej będzie jak się rozejrzę najpierw i tyle.
Patrzyła na niego cały czas. Nie spuszczając i nie odwracając ani na moment wzroku, mając nadzieję, że to go przekona.Soph - 20 Lipiec 2015, 20:40 Barczysty kot nawet nie podszedł o ten krok, a wyłącznie pochylił się jeszcze bardziej, z łatwością wkraczając w przestrzeń osobistą Marionette.
– Moja siostra chowa wszystko – od drobnych pieniędzy po paluszki krabowe – za stanikiem. Mam sobie poszukać? – odparł i uniósł wysoko jasne brwi. W oczach błyskały mu jasne ogniki, jednak brzmiał całkowicie poważnie, jakby pytał o pozwolenie. Po odpowiednio długiej chwili wyprostował się, cofnął tak, by oddać kotce swobodę i uśmiechnął na poły złośliwie, na poły psotnie.
– Oddychaj, wkręcałem cię. Tylko imbecyl nosiłby wartościowe rzeczy na wierzchu. Nadto, nawet nie mam tutaj portfela. – Obejrzał się, choć z tego miejsca nie mogli dostrzec Sooi stojącej w innym korytarzu. – Twoja przyjaciółka przy trójlustrach ma właśnie odlot albo dół. Niemniej zabierz ją stamtąd dosyć szybko, bo wspomnienia już nieraz powodowały, że podłoga w tamtym korytarzu kleiła się od krwi. – Zerknął przelotnie na beztrosko hasające dookoła nich kocięta. – Nie tak niebezpieczne jak sala, w której mnie znalazłaś, ale tak czy siak.
Potem spojrzał na nią uważnie, oceniająco.
– Po co szukacie Nicholasa? Od niego też nikt nigdy nie chce pieniędzy.Mari - 20 Lipiec 2015, 22:50 Tym razem naprawdę się wystraszyła. Nie miała zamiaru pozwalać obcemu na dotykanie się gdziekolwiek. Wyczuła powagę i jakby prośbę o pozwolenie ale i tak nie chciała tego robić.
Gdy mężczyzna się od niej odsunął odetchnęła z ulgą. Rozluźniła się.
Zastanawiała się jak najszybciej może zabrać stąd przyjaciółkę.
Nagle usłyszała pytanie i musiała chwilę się zastanowić nad odpowiedzią na nie.
- Hmm - zamyśliła się - spotkałyśmy jakąś kobietę zaraz po wejściu do labiryntu i prosiła nas czy nie mogłybyśmy czasem pomóc jej go szukać - spojrzała na kocura -znasz go może? Albo wiesz gdzie szukać?
Przyjrzała mu się uważnie.
- Z tego co widzę to dobrze znasz to miejsce. Wiesz co tu może kogoś spotkać.- Spojrzała na niego w stronę, z której przyszła, a potem w tę w która miała zamiar wcześniej iść, zanim wpadła na nieznajomego.
-A tak w ogóle to co pan tu robi? - zapytała nagle przypominając sobie w jakim stanie go tutaj znalazły.Soph - 20 Lipiec 2015, 23:20 Gdy dziewczyna zastanawiała się nad odpowiedzią, Dachowiec spojrzał wgłąb korytarza raz, drugi, potem obciągnął rękawy koszulki, a na koniec uśmiechnął się krzywo do baraszkujących, zaczepiających go z lustra kociaków. Gdzie się nie pojawiły, rosła za nimi trawa i polne kwiaty.
Potem uśmiechnął się, ubawiony, i spytał z rozbrajającą szczerością:
– A wy o nic nie pytając, pobiegłyście na ratunek, moje heroiny? Jak masz na imię, panno? Chciałbym wiedzieć kto pragnie tak młodo zginąć. – Założył ręce na piersi. – Wiesz, ułożę o tobie balladę czy coś. Z pewnością ucieszy ona twoich pozostawionych bliskich. Mogę ją nawet zaśpiewać na twojej zielonej mogile. O ile, oczywiście, ktoś kiedykolwiek znajdzie twoje anorektyczne ciałko.
Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę, zmieniając punkt oparcia ciała.
– Co tu robię? – Uśmiechnął się krótko. – To co i wy: zwiedzam.Mari - 20 Lipiec 2015, 23:28 Spojrzała lekko zaskoczona. "Zginąć?" Co miał na myśli mówiąc to?
- Marionette....Mari - odpowiedziała lekko zaskoczona. - Tu jest aż tak niebezpiecznie? Czy mam się obawiać Ciebie?
Spojrzała na biegające kotki i uśmiechnęła się lekko.
- A czy i ja mogę poznać imię swojego rozmówcy? - Zapytała ciekawsko nie odwracając wzroku od kociaków.
Po chwili zastanowienia dodała - Nie mam żadnej rodziny tak więc nikt by raczej nie przyszedł jeśli bym zginęła. - Mówiąc to nie zmieniła wyrazu twarzy. Cały czas gościł na niej lekki uśmiech. Jakoś nie przejmowała się tym, że mogłaby zginąć. Ta świadomość nawet ją trochę cieszyła. Jeszcze nie przestawiła się na nowe życie. Cały czas pamiętała te wszystkie lata tortur, a później lata spędzona w biedzie i głodzie na ulicy.
- I nie jestem anorektyczką - dodała z lekką nutką irytacji w głosie -po prostu jeszcze nie nabrałam ciała po kilku latach głodowania i walki o przetrwanie. - Cały czas nie przestawała nasłuchiwać. Wyglądała na rozluźnioną, jednak tej sztuczki nauczyła się na ulicy. "Nigdy nie pokazuj rozmówcy tego czego nie chcesz aby zauważył." To była niepisana zasada, której nauczyła się już w pierwszych dniach swojego ulicznego życia.Soph - 20 Lipiec 2015, 23:40 Kot był chyba głuchy i jakiś upośledzony emocjonalnie, bo ani nie mrugnął, a tylko pytał dalej:
- I, moja droga Mari, ulica nauczyła cię, by biec na pomoc każdemu, kto cię tylko o to poprosi? Czy twoja koleżanka odznacza się równie wielką chęcią samob- khe, khe, altruizmu?
Prześlizgnął się wzrokiem po ciele Dachowca, a potem nagle skoczył z miejsca w górę i zasiadł swobodnie na szczycie dwuipółmetrowej ściany z luster.
- Mnie moja ulica nauczyła, że warto jest pilnować swojego ogona. Jeśli ma się ich dwa, z pewnością jest to jeszcze trudniejsze - stwierdził cynicznie, strzelając spojrzeniem ku bielusieńkim kitkom kotki.