To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Stary, zaniedbany, opuszczony dom

Anastasia - 24 Sierpień 2015, 17:34

Duch zbił ją nieco z tropu. Z jednej strony chciała się dowiedzieć, co go tu sprowadza i dlaczego z taką pewnością wyraża się na tematy, o których nie może mieć pojęcia. Bo nie może, prawda? Taką miał zapewne taktykę, ale i kotka nie zamierzała spuścić z tonu, mimo wszystko nie pokazując po sobie co myśli w tym momencie. Najważniejsze było to, że upiór zaczynał gadać, a o to przecież jej chodziło. Zdobywała informacje szybciej niżby się spodziewała i o treści jakiej… nie miała zamiaru przyjmować do świadomości.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz, nya?! Jakim prawem odzywasz się w ten sposób! – Warknęła w stronę, gdzie akurat widziała cień. Wszystko w niej buzowało i z całą pewnością, gdyby miała pojęcie z czym ma teraz do czynienia, rzuciłaby się na niego i bez zastanowienia rozszarpała. Nie wyobrażała sobie, żeby ktoś mógł w ten sposób mówić o staruszce, która zajmowała się nią do ostatnich swoich dni.
Właśnie, dlaczego ostatnich? Tego się miałaś dowiedzieć, kretynko. Nyah. Ludzie mają dwie twarze, pamiętasz? Czyż nie to powiedziała ci wyśniona Senna Zjawa? Nic nie jest takim, jakim ci się wydaje.
Więcej czasu na przemyślenia nie miała, bo już miała uskoczyć w tył na widok cienia obok niej, kiedy do jej głowy zaczęły napływać treści, o których żadna osoba trzecia pojęcia mieć nie powinna. Choć obrazy nie były widziane ani z jej perspektywy, ani tym bardziej z Elizabeth, Anastazja doskonale wiedziała, że są prawdziwe. Było to jak oglądanie swoich wspomnień, bez żadnego naginania rzeczywistości. Nya, piękna manipulacja.
Spuściła nieco z tonu, ciało jej także się rozluźniło. O ile było to jeszcze możliwe w tym chłodzie. Wydawało się to bardzo prawdopodobne, to co mówił i jednocześnie jej pokazywał. Ale… Dlaczego w takim razie miały nie wiedzieć wcześniej o jego obecności? Po co duch osadzałby się akurat w tym domu? I przede wszystkim – jaki interes miał w tym, że chciał wyjawić tajemnice po tylu latach? Coś tu nie do końca grało.
- To doprawdy… Nya! – Urwała, bo Sette zaczęła lecieć prosto na ziemię. Natychmiast skoczyła w jej kierunku, mając chociaż nadzieję, że uda jej się minimalnie uchronić przyjaciółkę przed porządnym uderzeniem. - Sette? – Nie było tak źle, żyła, tracąc jedynie przytomność. To jednak jeszcze bardziej rozjuszyło kotkę, podczas gdy już zaczynała panować nad swoimi wybuchami. Zabawny upiór, nie wie, że nie należy w ten sposób igrać z Topielicą.
Błyskawicznie ruszyła na niego z wyciągniętymi pazurami i obnażonymi kłami. Tak, teraz była dobra okazja by naprawdę go rozszarpać na drobne cienie. Pogrywał sobie ze wszystkimi, jak żywnie mu się podobało, a nie było obojętne dla Anastazji. Wszelkie limity zostały przekroczone.
Równie szybko, co się na niego rzuciła, odskoczyła jak najdalej sycząc niczym poparzona. Ptak. Wiedział jak zirytować ją jeszcze bardziej zapewniając sobie nietykalność.
- Nyahahahaha. Uważam, że za bardzo działasz mi na nerwy, przy okazji doskonale się bawiąc manipulując obrazami. Potrafisz tworzyć iluzje czy wyciągać z ludzi ich wspomnienia, nya? To bez znaczenia, bo widzisz, mój drogi, na moich emocjach sobie nie zagrasz. Marne twoje wysiłki i całe to przedstawienie. – Zacmokała podążając za krukiem wzrokiem, ale zanim gdziekolwiek się ruszyła, poprosiła chowańca, żeby miał oko na leżącą Sette, bo w końcu nigdy nie wiadomo, co zjawie może do głowy strzelić.
Później sama, niespiesznym krokiem udała się na werandę, ponownie siadając na wystawionej tam szafce. Piętami stukała rytmicznie o jej szuflady, a ciało bujało się na boki owiewane przyjemnym, chłodnym wiatrem. Pogoda wciąż nie zapowiadała niczego ciekawego.
- Najwyraźniej bardzo chcesz mi o czymś powiedzieć, skoro wciąż tu jesteś i nie skryłeś się, jak to robiłeś przez te wszystkie lata. Nyah. Mam nadzieję, że będzie to ciekawa opowieść, warta twojego wywołania. – Patrzyła na niego wyczekująco, choć oczekiwała, że nie skróci dystansu, który między nimi pozostawał. Tak było bezpiecznie. O ile nie zrezygnuje słysząc jej przepełniony nienawiścią, pretensjonalny głos. Cóż mogła poradzić, takie to życie Stracha. A to, że nie było jej z tym źle, to inna sprawa.

Anonymous - 25 Sierpień 2015, 17:12

Kapelusznik już chyba dawno nie czuł się tak zbity z tropu.
W sumie to nawet nie wiedziała, co tu się odgrywało w przeciągu ostatnich kilku, może nawet kilkunastu minut. Kiedy tylko ujrzała minę An po "wywołaniu ducha", to coś wręcz zadzwoniło jej w głowie.
Chyba nie tego szukałyście, Set.
Zadziwiające, acz... Ciekawe! Nic się nie dzieje bez przyczyny, a nie ma szans, żeby ten upiór czegoś nie wiedział. Z pewnością miał choć jedna ciekawostkę ukrytą w rękawie i może nawet chciał za jej pomocą dobić Kociaka. Problem w tym, że rozmowa upióra i An nie planowała w ogóle przechodzić na miłą, przyjemną i w ogóle taką, gdzie najlepiej podać herbatkę i zostać przyjaciółmi. Za cholerę. oni żarli się jak tylko się dało, chcąc udowodnić drugiej stronie, że wcale nie są na tyle głupi, aby zrobić to, co chcieli. Chyba o coś takiego szło. Set naprawdę szybko pogubiła się w wylatujących z ich ust wypowiedziach i przyglądała się im z boku niczym obserwator. Już żałowała, że nie ściągnęła ze Świata Ludzi popcornu, który teraz by jej się przydał. Ciul, że to miejsce jest kiepskie i jedzenie w nim nie należy do najprzyjemniejszych - tyle emocji zasługuje na obserwatora z popcornem. W końcu jednak ktoś sobie musiał przypomnieć, że i Set jest tutaj, bo upiór nagle skierował się w jej stronę.
- No dobra, ogarnij- - nie zdołała nawet zacząć, a już poczuła, że coś z nią jest nie tak. Zrobiło jej się chłodno, a z jej ust nie wydobył się nawet jeden dźwięk, kiedy straciła panowanie nad całym ciałem tylko po to, aby powitać się z podłogą. Kątem oka zauważyła Dachowca, który podbiegł w jej kierunku, ale nie wiedziała już, czy udało jej się złapać jej ciało, czy jednak nie.

Nie wiedziała, ile minęło czasu od momentu, w którym straciła przytomność, ale jedno było pewne.
Leżała na podłodze. Obok niej był jakiś Furbo... To był chyba ten sam, który towarzyszył An. Sette rozejrzała się po pomieszczeniu jeszcze zanim zdecydowała się wstać. Kilka plam przypominających krew, brak upiora i Dachowca. Poszli do innego pomieszczenia, jeżeli nie wyszli z domu, tak pewnie było. Dziewczyna przeleżała jeszcze chwilę, po czym wreszcie podpadła się dłońmi i powoli uniosła się do siadu.
- Ale pustka. A Ty miałeś mnie pewnie pilnować, co? - Set podrapała się po głowie i złapała za leżący obok kapelusz, aby następnie sięgnąć do niego po chociażby jeden nóż. Fakt, to może być kiepska broń, bo ciężko jest pociąć upiora, ale dobra. Może ona woli mieć coś w dłoni? No właśnie. Zaraz po tym założyła kapelusz i podniosła się, a następnie powoli skierowała w stronę krwi. Szybko trafiła na werandę, na której siedziała Anastasia, więc tylko westchnęła głęboko, aby jakoś zainteresować Stracha swoją obecnością.
- Dużo mnie ominęło? - spytała jak gdyby nigdy nic, podchodząc powoli do niej. Co jak co, mogła ją pomylić z upiorem, a to byłoby, no... Niezbyt przyjemne. Dźwięki dostały chyba jakiegoś szału. Aż głowa bolała.

Mari - 25 Sierpień 2015, 20:58

Sette ocknęła się i wyszła na werandę gdzie znajdowała się Kotka z Upiorem. Jednak z powodu działania mocy ducha, powinna odczuwać mocne zawroty głowy, mdłości oraz mieć problemy ze słychem i wzrokiem. Nie tylko mógł ją zawodzić ale również pokazywać rzeczy, których tak naprawdę nie było.
Gdy wyszła na werandę, Upiór zerknął na nią z rozbawieniem.
-
O paczcie ludzie kto to się nam obudził? - powiedział z drwiną w głosie. Jednak zaraz potem znów zwrócił się do Straszki.
-
Iluzje? Wyciąganie cudzych wspomnień? - spojrzał na nią i zamyślił się - nieee....to nie zabawa dla mnie. Nic ciekawego z tego nie wynika - przeleciał na balustradę werandy, znacząco zmniejszając przy tym odległość między sobą, a "swoimi" gośćmi.
Przyjrzał im się dokładnie. Podrapał nóżką po czarnej główce.
-
Ja tylko pokazuję ludziom to co sam widziałem. A widziałem wiele - zaczął się przechadzać po balustradzie - między innymi widziałem jak pewna staruszka, przygotowuje swojego ukochanego kotka na pewne eksperymenty, które miała przeprowadzić dla organizacji, w której była szpiegiem. - Spojrzał Kotce prosto w oczy. - wiesz o kim mówię, prawda?
Wzbił się w powietrze i po chwili znów zmienił swoją postać. Tym razem stał się potężnym mężczyzną w średnim wieku. Jego długie, czarne włosy miał związane w kucyk. Ubrany był w elegancki, czarny garnitur. Wyglądał by przeciętnie, nie rzucał się w oczy. Gdyby nie jeden szczegół. Jego twarz i ubranie były obficie poplamione krwią.
-
Ta Twoja ukochana Elizabeth pracowała dla Morii. Miała za zadanie poprowadzenie eksperymentów na przedstawicielu dowolnej rasy. A Ty idealnie się do tego nadawałaś. Taka naiwna i ufna. - Uśmiechnął się - Nawet nie zauważyłaś jak do jedzenia dodawała Ci różnych prochów aby trudniej było Ci odmówić temu o co Cię prosiła.
Spojrzał na Sette.
-
Twoja przyjaciółka była tak samo naiwna jak Ty teraz. Ufała wszystkiemu co powie jej pani. Tak samo Ty bez cienia podejrzeń podążyłaś za nią do nieznanego Ci domku. Nie zważając na to, że może Ci się coś tu przytrafić. - dla efektu wyczarował sobie nóż w ręce po czym przeleciał przez Kapeluszniczkę. Jednak poza chłodem nie mogła nic poczuć. Upiór śmiał się przy tym złowieszczo.
-
Widziałem i słyszałem jak co planuje Ci zrobić. - powiedział gdy już przestał rechotać. - Tak samo jak widziałem jej śmierć - dodał po czym znów zmienił się w kruka i wleciał z powrotem do domu i gdy tylko dotarł do starego, tajnego pokoju usiadł na pliku kartek i zaczął je dziobać. Wcześjniej oczywiście otworzył przejście aby Anastasia i jej przyjaciółka mogły wejść do środka. Gdyby tylko Kotka zdecydowała się wziąć kartki spod nóżek ptaka od razu mogłaby się zorientować, że są to plany "badań" jakie staruszka chciała na niej przeprowadzić. I na pewno poznałaby jej charakter pisma.

Anastasia - 26 Sierpień 2015, 09:02

Kocie uszy nie przepuściły dźwięków idącej do nich Sette. To by znaczyło, że już odzyskała przytomność. Z jednej strony dobrze, przynajmniej miała pewność, że nic poważniejszego jej się nie stało, choć i tak nie wyglądała najlepiej. Z drugiej miała nadzieję, że to szybkie ozdrowienie nie zniechęci upiora do kontynuowania tego, co już zaczął opowiadać. Robiło się coraz dziwniej, a to wcale nie przekonywało Anastazji. Potrzebowała niezbitych dowodów, nie słów czy obrazków, które równie dobrze sama mogła przywołać. W końcu to jej wspomnienia. Wspomnienia odzyskane po kilku latach, więc wszystkie je sobie szczególnie ceniła. Doskonale wiedziała, co oznacza ich utrata, dlatego nawet te najgorsze były równie ważne.
- Niewiele, nya. Nasz kolega dopiero się rozkręca. – Rzuciła w stronę Sette, ale wzrok ponownie przeniosła na ptaszysko. Przecież teraz to na nim powinna skupić całą uwagę. - W takim razie, co jest dla ciebie ciekawe? – Tym razem słowa skierowała do ptaka, ale zanim otrzymała odpowiedź niemalże wbiła się ciałem w ścianę domu uciekając przed nadlatującym ohydztwem. To nie powinno mieć miejsca.
Później mina jej zrzedła. Łapy uporczywie zaciskały się na drewnianym blacie szafki, ogon chyba miał zamiar wywołać jakieś drobne tornado…
- Zamknij się, nya! – Już nie miało znaczenia, że należy do najgorszego z gatunków. Skubaniec uciekał zawsze wtedy, gdy chciała do dopaść i nie pozostawić po nim żadnego innego śladu poza czerwoną plamą. Tym razem przybrał ludzką formę, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy kotki. Łatwiej się będzie z duchem rozprawić. Czy właściwie wciąż nim był?
- Nie mam pojęcia czemuś się jej tak uczepił. Jej i mnie zarazem. Przeszkadzałyśmy ci tutaj tak bardzo? Nie mogłeś znieść, że w przeciwieństwie do ciebie jesteśmy szczęśliwe? Nyah! Zazdrościłeś? Och, to takie wspaniałe uczucie, wiesz? Moje ulubione, lepszego smaku nie poznałam! Nyahahahahah. Ale do rzeczy, mój drogi duszku. Radzę ci uważać. To niedorzeczne co mówisz. Elizabeth i MORIA, nya? Rozbawiłeś mnie, dodam ci więc u mnie kilka punktów, co i tak nijak cię nie ratuje przed moimi pazurami. – Sama także podczas całej rozmowy zmniejszała między nimi dystans do tego stopnia, że ze wszystkimi szczegółami mogła oglądać jego umazaną krwią twarz. Nie miała już powodu do lęków, a nawet jeśli by tak było, teraz uwaga skupiona była w pełni na rozmowie.
Może lepiej, że odszedł w stronę Sette. Nie patrzyła na nich, w tym momencie ją to nie interesowało. Oparła dłonie o balustradę, po której wcześniej przechadzał się ptak. Chwila poświęcona na głębokie oddechy, delikatnie ukoiła jej nerwy. Jak miała w to wszystko wierzyć? Nigdy, ale to nigdy Elizabeth nie zdradziła się z ewentualnymi złymi intencjami, a przecież przeżyły ze sobą dwadzieścia lat. Znała ją, do cholery! Więc co tej pieprzony upiór próbował jej wmówić? To jakaś zmowa, hm? Tak, tak, spiseg! Najpierw ta Zjawa, teraz on. Zaraz… On jest zmiennokształtny, może i Zjawą był? Musi się naprawdę dobrze bawić, przeklęty, nyah.
W jej oczach malował się czysty obłęd i je teraz zwróciła na parę za swoimi plecami.
- Może… Może to ty ją zabiłeś? I na dodatek próbujesz oczernić, by samemu pozostać czystym, tak? Nyahaha, nie uciekaj! – Nie czekała. Ruszyła za nim, kamieniejąc w połowie drogi do ukrytego pokoju. Wiedziała, że dom nie należał do najnowszych oraz że był wybudowany długo przed jej przyjściem na świat, ale sądziła, że przez te lata poznała go do perfekcji. Może to kolejna iluzja?
Ostrożnie podążała za duchem, a po przekroczeniu progu pierwszym co w nią uderzyło był zapach. Intensywny, zapewne dobrze zachowany przez szczelnie zamknięte pomieszczenie. Później odgoniła ptaszysko ogonem, by w spokoju móc wziąć do ręki to, czym się tak bardzo interesował.
Drżała. Na całym ciele, wcale tego nie kontrolując. Pobladła, a w gardle wytworzyła się nieprzyjemna gula, nie tylko utrudniająca oddychanie, ale i rozsadzająca w bólu całe gardło. Czy sufit znów zaczął przeciekać pozwalając tym cholernym kroplom deszczu spadać na jej twarz?
Jej zapach. Jej pismo.
Kartki z charakterystycznym dla siebie dźwiękiem opadły na podłogę.
- To... niemożliwe. – Nie miała pojęcia czy naprawdę to powiedziała, czy jedynie ruszała ustami nie mogąc wydobyć z siebie stłumionego głosu.
Znów tak mocno bolało. Rozrywało jej i tak postrzępione serce na kawałeczki. Zniszczyłeś mnie świecie...

Anonymous - 26 Sierpień 2015, 17:20

Prychnęła, słysząc upiora. Nie wiedziała skąd on był, dlaczego siedział akurat w tym budynku i czemu wiedział tak wiele, ale jedno było pewne - wkurzał i to równo. I myślał, że jest fajny, rzucając takiego uwagi z tym drwiącym tonem.
- Dzięki Ci, kapitanie oczywista! - Sette zaczęła powoli klaskać, rzucającym przy tym tak znudzoną minę, jak się tylko dało - Wiesz co, mam dobry pomysł. Pokaż nam to, co przyda się An i idź w jasną cholerę. Przynajmniej będziesz mieć jakiś jeden dobry uczynek na koncie.
Skoro Dachowiec cały czas na niego spoglądał to znak, że jeszcze na coś mógł się przydać, więc wykurzanie go w żaden sposób nie wchodziło w grę. Inna sprawa, że ta wredna menda raczej nigdzie się nie spieszyła, więc pewnie czego by Kapelusznik nie zrobił, ten i tak nie wyjdzie. Szkoda. Trzeba było więc zacisnąć zęby i mieć nadzieję, że nie uśnie przy nim. Z tym był problem - wystarczyło, że raz przez nią przeleciał, a pojawiły się te okropne bóle głowy i mdłości, przez które ciężko było się było zarówno skupić, jak i utrzymać na nogach. Ale dzielna Set jakoś starała się to ukryć, miernie, ale jednak. Cały czas była w grze, prawda?
Usłyszała dobrze to, co powiedział upiór. A nie było to byle co - oskarżył on Elizabeth o niezbyt przyjemne rzeczy, w tym przygotowywanie pewnego Dachowca do eksperymentów. Ciężko było nie zgadnąć, o kogo chodziło. Widać też było, że to mocno wkurzyło Anastiasię, a samą Sette mocno zadziwiło. Nie miała teraz zbyt wiele siły, aby ukazywać wszystkie emocje tak, jak sama chciała, więc... Na razie musiała się zadowolić rolą obserwatora. W sumie od tego zaczęła i dobrze by było, gdyby się na tym skończyło. W tym stanie inne rzeczy mogą być problemowe. Szumiało jej okropnie w uszach.
Ach, czyli była szansa, że pracowała dla MORII? Jeszcze lepiej, zaiste. Chociaż upiór nie pokazał żadnych dowodów, więc ciężko było mu uwierzyć na słowo, co Dachowiec zaznaczył. Teraz już nawet nieważne było to, czy ona naprawdę była "naiwna i głupia" - po prostu nie miała dowodów, więc ciężko było się po niej spodziewać, że nagle kiwnie głową i rzuci coś w stylu "Ok, wierzę Ci". Set przymknęła na chwilę oczy, kiedy ból głowy się nasilił, usłyszała, że ten skierował się w jej stronę i do niej mówił, oczywiście starając się być jak najbardziej miłym. Zrobiła krok do tyłu, kiedy ten w nią wleciał, ale na szczęście nie walnęła znowu głową o podłogę. Gość naprawdę to lubił.
- Mówił Ci ktoś kiedyś, że płyta Ci się zacięła? - Kapelusznik znowu prychnął - Weź wymyśl jakieś ciekawsze pojazdy, bo ciągle się powtarzasz. Weszłam, bo chciałam, to Twój problem? Martwisz się o mnie, czy jak? Bo ja już od dawna ryzykuję życiem tylko po to, aby zobaczyć coś ciekawego.
I Ty akurat za bardzo ciekawy nie jesteś, dodała w myślach.
W końcu jednak gdzieś ich poprowadził, więc Sette powoli ruszyła za nimi z nadzieją, że nie przywali głową w ścianę. Cholera wie, co znowu chciał im pokazać - i lepiej by było, aby nie trafiły do tajemniczego magazynku z nożami, czy gdzie jeszcze tam mogły trafić. Było to jakieś pomieszczenie, zaiste. Ale bez noży. W zamian za to były kartki, do których pierwsza podeszła An. Set przetarła tylko oczy, próbując się czegokolwiek doczytać, bo wzrok dalej płatał jej figle, więc dopiero po jej reakcji i ewentualnych myślach mogła tylko stwierdzić, że to mogło ją mocno zaboleć.
- Bawi Cię to, upiorze? - Set spojrzała w stronę kruka - Zastanawiające jest to, czemu dzielisz się z An tymi informacjami. Mogłeś ją najzwyczajniej w świecie olać. Nie pojawiać się. A jednak to pokazujesz. Miałeś w tym jakiś cel? A może po prostu chciałeś dokopać leżącemu?
Dziewczyna chciała w tym momencie rzucić do Dachowca coś w stylu "Czy wszystko w porządku?", ale to by nie wypaliło. Przecież to oczywiste, że nie jest. Z drugiej strony nie wiedziała, jak na to wszystko zareaguje.

Mari - 26 Sierpień 2015, 22:07

Gdyby Kotka wczytała się bardziej w stare, zakurzone karty, mogłaby odkryć, że znajdują się tam również zapiski z badań, które przeprowadzała w tym domu, zanim Dachowiec do niej trafił.
Gdy przyjaciółki przeglądały notatki, Upiór znów przybrał ludzką postać i oparł się o framugę tajnych drzwi. Zrobił to w taki sposób, że gdyby chciały wyjść musiałyby przez niego...przejść.
Gdy usłyszał słowa Kapelusznika, ziewnął przeciągle. Jakby dając jej znać, że to jej udawanie jaka to jest odważna i nie do zdarcia jest bardziej nudne niż on sam.
-
Po co jej to mówię?- zamyślił się na chwilę - Chyba dlatego, że nie mam powodu tego ukrywać. Szukała prawdy? To proszę bardzo - uśmiechnął się mrocznie - a przy okazji nieźle się bawię widząc jak całkiem popada w szaleństwo. - mówiąc to nawet nie zaszczycił Sette swoim spojrzeniem. Kotka wydawała mu się o wiele bardziej ciekawym obiektem do obserwacji niż zdenerwowana Kapeluszniczka.
Upiór nie zmieniał swojej pozycji. Obserwował uważnie jak Straszka coraz bardziej popada w obłęd.
-
Zanim tu przybyłaś, ta Twoja "kochana"- tu wykonał znak cudzysłowia - staruszka zdążyła zniekształcić kilka istot i do tego jeszcze chyba ktoś zginął z tego co pamiętam.
Mężczyzna mówił tak jakby to było coś co się spotyka na co dzień. Wyglądał jakby był całkowicie wyluzowany. I faktycznie tak było. Czym by się miał przejmować? Jakimiś dwoma dziewczynami, które nawet nie mogą go dotknąć? No chyba nie.
-
Możecie mi wierzyć lub nie - mówiąc to zaczął się bawić swoimi długimi włosami - ale widziałem wszystko co tu się działo.
Upiór zmienił trochę pozycję, jednak nadal blokował swobodne przejście.
-
Widziałem, jak Elizabeth planowała swoje badania, jak przygotowywała nic nie podejrzewające ofiary - zaczął wymieniać, nie zważając zupełnie na to jak na jego słowa zareaguje Dachowiec, który ewidentnie coraz bardziej tracił nad sobą panowanie. A Upiorowi właśnie o to chodziło. Dawno nie czuł tak głębokiego gniewu. To go wzmacniało oraz całkowicie zaspokajało wszystkie jego potrzeby oraz, co najważniejsze, jego ogromny głód.

Anastasia - 28 Sierpień 2015, 12:03

Właściwie sama nie była pewna co na kartkach przeczytała, co zapamiętał jej mózg i co sobie dopowiedziała. Wszystko zaczynało się rozmazywać, coraz mniej do niej docierało. Głos Sette, tak chyba stojącej gdzieś niedaleko, mieszał się z głosem kruka. Momentami zlewały się w jedną niezrozumiałą papkę, której ona nie umiała przetrawić. Szumy i piski w głowie zagłuszały całe otoczenie, próbując zagarnąć dla siebie jak największą uwagę kotki. A i ona nie była pewna czy chce słuchać dalszych oskarżeń Elizabeth, które teraz nie wydawały się być tylko pomówieniami, ale najprawdziwszą prawdą.
Ale… Nie powinna narzekać, zamiast tego wziąć się w garść i przyjąć wszystko, jak na Stracha przystało – bez angażowania w to zbędnych, i tak nieposiadanych, emocji. Chciała dociec, co i dlaczego się tu wydarzyło, więc oto nadeszło rozwikłanie tej zagadki. Całej od początku do końca, po tylu latach skrywanej prawdy. Czy ta urocza, pomarszczona staruszka mogła być w głębi takim potworem? Tak idealnie przed nią grać kochającą rodzinę, wsparcie w każdej ciężkiej chwili? Te tak bardzo sprzeczne obrazy nieustępliwie żarły się ze sobą, żadnej nie chciał dać za wygraną, bo i sama Anastasia miała mnóstwo wątpliwości niepozwalających któregokolwiek w pełni dopuścić.
Stała oparta plecami o najbliższą ze ścian, bo gdyby nie to, już dawno wylądowałaby na ziemi. Na chwile słabości pozwolić sobie nie mogła, nie przed obcym gotowym zapewne do paskudnych rzeczy w razie całkowitego jej wykończenia. Tyle dobrego, że obok wciąż była Sette. Może i Kapelusznik nie był bardzo skuteczną obroną, to liczył się fakt, że po prostu... była. Kotka nie musiała się wtrącać do rozmowy, zapewne gardło znów nie wydobyłoby z siebie żadnego dźwięku. Zarys obserwowanych dłoni rozmazywał się coraz bardziej, tak jak pozostałe otoczenie.
Jeszcze oddychała?
Przecież nie jestem słaba. Dlaczego tak reaguję? Nie zostało mi już nic. Nic po co bym miała walczyć i żyć, nya. Zostałam sama jak palec, boleśnie sprowadzona na ziemię. Tylko ja. Tak. Teraz mogę istnieć dla najważniejszego powodu. Dla samej siebie. Nie mam już nic za sobą, nie mam nic ponad sobą. Każde przyjemne wspomnienie przestało istnieć, pora zdobyć nowe, o zupełnie innej definicji przyjemności. Nyahahahaha! Och, czemu nie uwolniłam się od tego wcześniej? Nie pozwoliłam wyrwać sobie serca i rozdeptać jak stado mrówek? Miałaś rację, mamy dwie twarze. Pora więc na tą drugą. Na Lyssę...
Dusiła się. W tym pomieszczeniu nie było powietrza, musiała uciekać. Jak najdalej. Ulotnić się, odlecieć. Czy życzenia się spełniają?
Dwa fioletowe kamienie umieszczone w bransolecie znalezionej podczas poszukiwań lustra, błysnęły jakby ostrzegawczo. Później już tylko czuła jak odrywa się od ziemi, jak zanikają jej wszelkie części ciała, które posiadała. Nie, nie. Nie zanikały – przekształcały się odpowiednio w szpony czy też białe, puchate skrzydła. Całość ostatecznie niczym nie różniąca się od sowy, które Hebi często widywała mieszkając na skraju lasu.
Nie zniknę. Jeśli Sette próbowała dociec myślami do zamiarów Anastazji, to właśnie chciała jej przekazać. Upewnić, że nie będzie musiała kolejne lata szukać jej po Krainie Luster i pojawi się zawsze, gdy ta będzie potrzebowała. Ale nie w tym momencie. Ten czas zarezerwowany był na samotność. I jedzenie.
Nie usłyszeli jak odlatuje, to zasługa bezdźwięcznych skrzydeł zwierzęcia. Niewiele się zastanawiając leciała wprost na mężczyznę w progu. Ducha, a więc niematerialnego. Wybita szyba w jej pokoju posłużyła za wyjście prosto między drzewa Malinowego Lasu.
Tyle Stracha widzieli.

-> tutaj <-

Mari - 5 Wrzesień 2015, 09:49

Upiór uśmiechnął się tylko, widząc jak kotka coraz bardziej pogrąża się w szaleństwie. Jakoś...sprawiało mu to radość. Przez długi czas nudził się, uwięziony w tym starym budynku. Jakimś cudem został tu...zapieczętowany, gdy tylko dom został wybudowany. Może stąd zniknąć dopiero po jego zniszczeniu. Jednak gdy wprowadziła się tutaj ta staruszka, zaczęło się robić ciekawie. Tortury...oj przepraszam, "badania", dawały mu sporo rozrywki. Bardzo chętnie wszystkiemu się przyglądał. Kto wie, może czasem sam podsuwał staruszce pomysły na to jak jeszcze można sprawdzić wytrzymałość jej pacjentów? Tego jednak już nikt się nie dowie.
Potem nastała cisza. Elizabeth zaczęła zajmować się swoją nową zabawką. Przygotowywać ją do swoich eksperymentów. A potem została zamordowana. Od tego czasu nie działo się tu nic. A Upiór zaczął się nudzić. Nawet nikt nie przychodził tutaj. Więc nie było kogo postraszyć.
Teraz przyszła jego dawna współlokatorka. Nie mógł przepuścić tej okazji. Chciał znów zobaczyć cierpienie. A co działa lepiej od poznania prawdy o osobie, którą się uważało za kochaną i bardzo miłą?
Gdy tylko Hebi przez niego przeleciała już pod postacią sowy, Upiór zaśmiał się i zniknął. Jak dym na wietrze. W głowie kotki pozostawił jednak cząstkę swoich wspomnień.
Gdy tylko zniknął Sette mogła poczuć mocny podmuch wiatru, który dosłownie wyrzucił ją ze zniszczonego budynku, a drzwi za nią od razu się zamknęły. Widać Upiór miał już dość zabawy. To mu wystarczyło. Miło dość niemiłego i brutalnego pożegnania, kapeluszniczce nic się nie stało.


//Dziękuję bardzo za fabułę.
Anastasia: Co pewien czas będą ją nawiedzać pojedyncze obrazy i głosy ze wspomnień Upiora.
Sette: W trakcie następnej sesji może mieć napady nagłego, niewyjaśnionego strachu, będące pozostałością na omdlenie jej przez Upiora. Bardzo prosimy uprzedzać towarzyszy o nieobecnościach//


z/t Anastasia, Sette, MG

Anastasia - 23 Czerwiec 2016, 16:04

Dlaczego nie udała się do domu w Ogrodzie strachu? Dlaczego nie wróciła do Wilka?… O ile drugie wyjście w jej obecnej formie wydawała się być kuriozalne, tak powrót do Szkarłatnej Otchłani już nie. Więc dlaczego?
Pragnienie samotności ogarnęło ją na tyle, że nie miała ochoty spotkać w Lehlace Mirany, która przecież wraz z nią zamieszkała. Może i akurat nie przebywała w domu, może i nawet udałoby się zniechęcić ją do narzucania swojej obecności, wszak trochę się już znały, pytanie tylko – po co? Czemu utrudniać sobie życie?
W kangurzym stylu przeskoczyła próg domu. Drzwi, jak się mogła spodziewać, nie były zamknięte, a nawet uchylone, jakby oczekujące na jej wizytę. Dlatego też niemalże naszła ją ochota radośnie krzyknąć od wejścia „już wróciłam!”, przed czym skutecznie się powstrzymała na szczęście. Nie było jej do śmiechu, bo dom ten nie wywoływał u niej pozytywnych wspomnień. Wszystkie negatywne, którymi chętnie od samej siebie by się pokarmiła. Gdyby rzeczywiście coś swojego mogła czuć.
Rzeczy pozostały na swoim miejscu od ostatniej wizyty, bałagan w kuchni, otwarte tajemne pomieszczenie, którego wcześniej nie znała… Wszystko tylko obrosło dodatkową warstwą kurzu i smrodu.
Czy aby na pewno? Przyjrzyj się, Anastasio.
Legła na kuchennej podłodze, a pysk podparła na zdrowej łapie.
- Patrz, Elizabeth, chciałaś oddać kota do MORII, masz w swoim domu kangura. Jak ci się podoba taka wymiana? Nyahaha. Nie uważasz, że to zabawne, stara, martwa... – Głośne rozmyślania przerwało jej stuknięcie okiennic. Tak przynajmniej sądziła. Później jednak dostrzegła tuż obok jej stopy zakrwawiony nóż o ostrych, spiczastych zębach. Nie leżał już na stoliku, stał wbity w częściowo zjedzoną przez korniki deskę. Spadł? Skąd? Odruchowo podkurczyła kangurze stopy. Doprawdy, długo jeszcze będzie musiała się męczyć w tym ciele?
- Kto tu jest, nya? – Zapytała cicho, na tyle, że sama nawet ledwo co dosłyszała własny głos, niknący gdzieś w chrobotaniu na suficie.
Szybko wstała, naiwnie chcąc doszukać się przyczyny, ale zaraz potem cień przemknął po ścianie w pokoju obok, skrzypnęły drzwi, a wokół miejsca, gdzie wbity stał nóż, pojawiła się czerwona plama. Nie było jej tu wcześniej. Nie mogło jej tu być!
Wycofała się, skok za skokiem, niestety robiąc przy tym nieco hałasu na wiekowej posadzce. Ale wszelkie dzisiejsze jej działania miały zakończyć się fiaskiem. Zaplątana w sieć pajęczyn, których nijak, nawet gwałtowną szamotaninom nie mogła rozerwać, poddała się, krzycząc w przerażeniu, a stukot masywnych butów się zbliżał, zatrzymując tylko na chwilę, kiedy to usłyszała odgłos metalu. Ktoś wydobył nóż? Ktoś ją zabije? Rozzłościła Elizabeth.
- Nieeeee!
A mało co z tego działo się naprawdę. Wszystko raczej było skutkiem urojeń. Nie było żadnych cieni, nikt nie chciał jej zabić krwawiącym nożem. Pajęczyny, te nierozerwalne nie istniały. Kotka, wciąż pod postacią kangura, siedziała skulona w kącie kuchni lekko oprószona przez kurz i zwykłe, niemagiczne wytwory pająków. Choć trzeba przyznać, że na strychu coś buszowało. Gryzoń jakiś zapewne.

Anonymous - 23 Czerwiec 2016, 17:35

Herbaciane przyjęcie samo w sobie było naprawdę fajne, ale jak dla niej było trochę za tłoczno. Wyciągnęła się mocno mniej więcej w połowie drogi a żeby rozprostować sobie łapy zaczęła biegać czując miłe powietrze na swojej sierści. Kocia postać jednak jest jej bardziej na rękę. Co prawda i w ludzkiej i w kociej czuła się swobodniej, ale w tej drugiej mniej na siebie zwracała uwagę. Po jakimś czasie dostrzegła starą i opuszczoną chałupkę. Hm, nie często się tutaj przychodzi. Podeszła do niej bliżej słysząc dziwny hałas ze środka. CO prawda nie widziała by ktoś wchodził, ale może się z tym kimś minęła. Weszła do środka stąpając ostrożnie po drewnie, nie była pewna czy się czasami coś nie zawali, choć ciężka nie była. Było tutaj brudno, śmierdziało, zaś na meblach widziała tonę kurzu. Spojrzała na kangura w kącie... Nie przewidziało się jej i naprawdę je widziała. Podeszła do niej bliżej wąchając cicho nieznaną jej osobę. Zastanawiała się co się stało, że tak krzyczała, skoro tutaj nic nie było oprócz kurzu i jakiś małych pająków.
Anastasia - 23 Czerwiec 2016, 19:35

Nastała wszechobecna cisza. Ciążyła i wprawiała Anastasię w jeszcze większy lęk, przypominając tą, przed przysłowiową burzą. Nie było już na świecie bezpiecznego miejsca.
Gdy otworzyła ponownie oczy, zbiegło się to w czasie z momentem obwąchiwania przez nowoprzybyłą osobę. Choć osoba było tutaj na wyrost, bardziej pasowało określenie stworzenie. Zwierzęciem również Ghost nie nazwała z bardzo prostej, lecz znów widocznej wyłącznie dla Straszki, przyczyny.
- Nie jesteś Elizabeth, nya. Ona cię tu przysłała? – Zapytała wciąż ostrożnie, nie będąc pewną co do pochodzenia kota. Jednakże… Nawet jeśli był wrogiem, to wyjątkowo uroczym, bo dopiero po kilkukrotnym zamruganiu powiekami, dotarło do niej, iż to przecież nie żaden obcy, a jej, tak JEJ, kot. Ten sam pozbawiony przez swoją martwość futra, które jednak miejscami próbowało odrosnąć, a efekt był tragiczny – suche, zlepione kępki ozdabiały fragmenty ciała, które akurat nie były przegnite lub całkowicie pozbawione skóry. Ha! Nawet kawałki mięsa wiszące jedynie na ścięgnach. Martwy kot, który jednak żył. Jej kot. Kot z mocy.
Nie potrafiła się uśmiechnąć, nie miała takiej możliwości, ale wciąż złote oczy błyszczały. I wodziły świdrując na wylot przybyłego kota. Taki koszmar mogłaby mieć nieustannie, taki koszmar nie straszył, a wręcz radował jej martwe serce.
Tylko, że nie mogło być zbyt miło. Zaraz po tym, jak ruszyła w stronę Ghost, cienie znów powróciły. Tym razem się nie chowały, nie przemykały po ścianach bocznych pokoi, odważnie wparowały do kuchni, mknęły przez najbliższe ściany, a gdy już znalazły się za plecami Dachowca, zaczęły nabierać wypukłych kształtów. Ostatecznie stały się trzema bezkształtnymi formami, które niby to posiadały zarys rąk, ale zaraz potem znów zlewały się w bliżej nieokreśloną czarną masę. Miały za to paszcze, po dwie każdy i ostre kły, których odznaczająca się w całości biel, zwracała na siebie uwagę. Z tych otworów wypływały, niczym strumień ze skały, piszczące pająki rozchodzące się po całej podłodze w niewiadomych kierunkach. I sunęły one wszystkie powolnie na niewielką miauczącą istotę. Dlaczego ona ich nie widzi, dlaczego nie reaguje?
Kangurze ciało ograniczało wiele czynności, Anastasia nie mogła reagować dokładnie tak, jak to sobie wyobrażała. W tym momencie zapomniała nawet, że potrafi mówić. Machała nerwowo zarówno ogonem, jak i uszami, zerwała się do wyprostowanej, stojącej pozycji. Ratować kota? Ratować siebie? Mając stosunkowo duże stopy, próbowała je zadeptać, tupiąc przy przym niemiłosiernie. Ale one szybko odmówiły współpracy. Zanikały. Zmniejszały się.
Znów były ludzkie.
Spojrzała na dłonie. I one wróciły do normalności. Silwa miał rację, przeklęty eliksir skrzydlatej kelnerki wreszcie przestał działać. Co za tym szło Anastasia znów była Anastasią, choć… Omamy jeszcze nie zniknęły.
Jeśli Ghost jej nie uciekła, złapała ją w swoje objęcia – bo przecież podniesienie kota żadnym wysiłkiem być nie powinno – i pomknęła wraz z nią do małej sypialni, niegdyś będącej oazą Topielicy.

Anonymous - 24 Czerwiec 2016, 19:20

Nie rozumiała tego dlaczego ta dziewczyna [chyba] bała się jej, bądź tego co było w tym opuszczonym pomieszczaniu. Spoglądała na kangura przez dłuższą chwilę by po chwili zacząć się rozglądać w poszukiwaniu ów zagrożenia. Nie odpowiedziała na pytanie dziewczyny, sama nie będąc do końca pewna czy jest to w ogóle człowiek. Kiedy się przemieniła w człowieka otworzyła oczy ze zdumienia. Kiedy wzięła ją na ręce zaskoczona zaskamlała cicho. Kiedy po chwili byli w jakimś pomieszczaniu zeskoczyła na ziemię. Usiadła na ziemi i spoglądała na dziewczynę nie rozumiejąc co się tutaj właściwie dzieje. A chyba nie chciała by znać szczegółów, bo było by to za wiele na jej głowę.
Anastasia - 24 Czerwiec 2016, 23:34

Anastasia po bezpiecznym odstawieniu niesionej kotki na podłogę, zatrzasnęła za sobą drzwi, nasłuchując. Wzrokiem badała również pobliskie ściany, będąc przekonana, że dla widzianych stworów żadną przeszkodą staną się zwykłe, stare drzwi wykonane z drewna. Przez cały ten czas stała odwrócona plecami do Ghost, licząc na to, że zapewni im obu względny azyl. Jednak nic niepokojącego się nie zbliżało. Wszystko ponownie ucichło, zapanował spokój do tego stopnia, że bez problemu można było usłyszeć pohukiwanie Alphradów zamieszkujących Malinowy Las znajdujący się niemalże „za płotem”.
- Nic się nie martw, nya. Nie dopadną nas. – Parsknęła pewnie po czym uchyliła lekko drzwi, wyściubiając za nie jedynie koniuszek nosa oraz umożliwiając oczom przyjrzeć się korytarzowi. Pustka. - Chyba już p... – Odwróciła się do Ghost. JEJ zombie-kota, który… Który już nie był zombie-kotem. Zamilkła zamurowana, lecz nie na długo. Zaraz potem zmarszczyła brwi, gdyż oto miała przed sobą najzwyklejszego w świecie kota. Po prostu kota. Coraz mnie podobał jej się dzisiejszy dzień; najpierw pobudka w obcym ciele, później prześladujące ją obrazy, teraz ten zwierzak.
Osunęła się po ścianie na podłogę i dość mocno uderzyła otwartą dłonią w czoło, sycząc przy tym cicho.
- Wariatka. Nyahahah. No wariatka po prostu! Hej, świecie, dobrze się bawisz? Nyah. Mam nadzieję! – Oho. Zaraz zaczną się humorki, marudzenie, narzekanie – czyżbyś robiła się głodna, Anastasio? Gdzie podziały się maniery goszczącej cię rano Sennej Zjawy, która nie przyniosła śniadania do łóżka? Ze wszystkim musiała sobie radzić sama. Jak zwykle. Nie było co liczyć na życzliwe wystawienie się jakiegoś nic niewartego człowieczka robiącego za choćby przystawkę.

Anonymous - 25 Czerwiec 2016, 19:22

Przyjęcie u Charlsa była naprawdę miła, bardzo się jej tam podobało, ta herbatka i ciastka naprawdę były świetne. Szkoda tylko, że było tam naprawdę wiele osób, dla biednej kotki był to tłok i zmyła się. Może nawet lepiej. Sama nie wiedziała też czy tam wróci. Uśmiechnęła się po kociemu otwierając lekko pyszczek. Ocknęła się po chwili spoglądając na dziewczynę. Przyglądała się jej ruchom. Nie rozumiała czego się bała, skoro tutaj nikogo nie było oprócz nich. Przewidzenia? Albo jakiś eliksir? Kto to wie. Podeszła bliżej dziewczyny dość ostrożnie. Nie czuła się bezpiecznie, ale jednocześnie nie wyczuwała żadnego zagrożenia, więc skąd to dziwne uczucie? Śmiech dziewczyny spowodował, że kotka wystraszyła się i cofnęła się kilka kroków do tyłu.
-Meow, meow - wydała z siebie dźwięk cichego miałczenia. Zaczęła się zastanawiać czy nie powinna się wycofać.

Anastasia - 25 Czerwiec 2016, 21:09

Dopiero, gdy kot zamiauczał, Hebi znów skupiła na nim swoją uwagę, wyrywając się z koncentrowania na własnej osobie. Ale cóż poradzić, taka to już z niej była egocentryczna istota, jeśli ta druga nie potrafiła jej czymś wyraźnie zainteresować. Odkąd Ghost zaczęła wyglądać normalnie, przeciętnie, zamiast jak rozkładająca się kupka mięsa, straciła na swoim uroku, musiała rozegrać to inaczej, by wrócić do łask. O ile w ogóle było po co.
W każdym razie, Straszka wyciągnęła w jej stronę swoją lewą rękę, lecz nie ruszała się z miejsca, nie zbliżała na siłę, by zwierzęcia nie spłoszyć jeszcze bardziej. Nie musiała potrafić tego wyczuwać, było to widać na pierwszy rzut oka, że się jej obawia. Niepotrzebnie jak na razie.
- Chodź tu, mały, nya. – Nie miała zamiaru w żaden sposób naciskać, ani na siłę przekonywać do siebie kota. Nie, to nie. Może podejdzie, a może zaraz stąd czmychnie i tyle go Anastasia będzie widziała, nie on pierwszy i nie ostatni na jej drodze… Chyba. Bo jeszcze nie wybierała się po raz ostatni na tamten świat.
Najważniejsze teraz było to, iż mogła odetchnąć, zacząć myśleć, co działo się z Enkilem; czy on również wrócił do swojego ciała? Czy wybaczy jej tę ucieczkę z zupełnie irracjonalnych powodów? Sama teraz nie rozumiała, co się stało. Bolała ją głowa, oczy piekły, a do tego to dziwne uczucie nieustannego podskakiwania, choć przecież na pewno siedziała stabilnie na podłodze. Ale to nie przeszkodziło w zamartwianiu o dopiero co zdobytego brata.
Jeśli kot zdecydował się do niej podejść, poklepała go delikatnie po głowie, podrapała za uchem i coś jeszcze zaświergotała uroczo, choć nie było to ani trochę zrozumiałe. Jeśli nie (lub też po wcześniej opisanych czynnościach), wstała z miejsca i podeszła do małej komody, z której to wyciągnęła pożółkłe już kartki papieru, pióro i atrament. Cholernie zaschnięty atrament. No nic, po tylko sobie znanych kombinacjach, nakreśliła krzywe i nieestetyczne litery, które jednak dało się rozczytać. Potencjalny adres Enkila znała, jak tylko opuści swój dom, list zostanie do niego wysłany, tu nie bardzo miała możliwość. Zgięła kartkę na pół, wsadziła do zaadresowanej koperty i schowała do Bezdennej sakwy.
- I co my teraz z tobą poczniemy? Nyah, już jedna dodatkowa gęba do wyżywienia mi się przyplątała ostatnio. – Niestety nie chodziło o Miranę, ona chyba korzystała z uroków fotosyntezy. Czy coś. - No nic, skądś się tu wziąłeś, być może nawet osiedliłeś w tym domu, więc i dalej również dasz sobie radę sam. – Mówiła wcale nie oczekując, że kot jej odpowie – to tylko kot. Jednak łatwiej rozmawiało jej się ze zwierzętami, bardziej swobodnie i bez krępacji, nawet wśród tłumów. Coś jak te wszystkie ześwirowane matki i ich „urocze dzidzi”. Ohydne.
Zwierzę jednak nie wydało się być na tyle interesującym obiektem, by Anastasia chciała poświęcić mu więcej swojego cennego czasu. Niby nigdzie jej się nie spieszyło, ale też nie zamierzała tkwić dłużej w tym domu. Może powinna odszukać Miranę? Nuż coś w tej sprawie ruszyło do przodu, a sama kotka dzięki temu będzie mogła kąpać się w chwale i sławie? Zobaczymy.
Poklepała jeszcze raz po głowie kota na odchodne i jakby nigdy nic opuściła swój dawny dom, pamiętając oczywiście o liście dla Enkila, który to teraz zamierzała wysłać. Natomiast co dalej pocznie kot, już jej nie obchodziło.

zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group