To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Pudrowy kontrast

Charles - 17 Lipiec 2015, 14:19

"No dobra. Tego upiora może sobie odpuścić." Charles był lekko zirytowany, widząc, iż tamten nie garnie się do bliższego zapoznania. Jednak nie przejmował się tym zbytnio, wsłuchując się w słowa Kejko. Jej słowa były całkiem ciekawe - on sam nigdy nie miał rodzeństwa, starszego ani młodszego, które mogłoby wprowadzać go przez życie, ale miło było o tym słuchać.
- Akurat mam łatwiej od ciebie - wystarczy, że dobrze schowam kapelusz, a nikt mnie nie pozna, ewentualnie ktoś zwróci uwagę na moje żółte oczy, a to i tak jest rzadkość, bo tam wszyscy są zajęci praktycznie tylko sobą...-
Rozejrzał się po sali, jakby chcąc znaleźć fizyczne potwierdzenie, że w tym świecie jest inaczej, niestety, nie dostrzegł go - goście trzymali się w małych, zamkniętych grupkach. Ale przynajmniej w Krainie Luster było spokojnie i cicho, a życie toczyło się wolniej - o ile ktoś lub coś nie próbowało cię zamordować. Tej atmosfery troszeczkę mu brakowało w świecie Ludzi. Tam nie dałoby się zabrać ludzi prosto z ulicy na miłą herbatkę - tam od razu policja, krzyki, pretensje i ciąganie po sądach...

O czymś takim jak kino Charles jeszcze nigdy nie słyszał, jednak wydało mu się to trochę głupie. Przecież widział, że taki obraz ma w domu praktycznie każdy. No chyba, że chodzili specjalnie dla tych zaczarowanych okularów. Powiedział więc o tym na głos:
- Raz widziałem jeden taki obraz. Szalenie ciekawy. Był o ludziach, którzy byli uwięzieni w maszynie. Ale tak niedosłownie. Bo spali. Jakby to wytłumaczyć... Ta machina działała jak Cień, ale zamiast zabierać sny, to im dawała i zabierała coś innego...? Ale robili tam niesamowite rzeczy - skakali, mijali pociski, wyginali łyżki, bo ich tam nie było... I wszystko było zielone. Dziwne. Chciałbym pójść kiedyś do tego zielonego miejsca we śnie i też tak poskakać. Jak chcecie - dodał - to mogę opowiedzieć go wam do końca. Tam jest chyba jakieś miłe miejsce... - dodał, wskazując na stolik w głębi sali.

Kejko - 18 Lipiec 2015, 03:51

Z każdą chwilą utrwalałam się w przekonaniu, iż panowie nie specjalnie przypadli sobie do gustu a przez to i atmosfera stała się nieco bardziej napięta. Dlatego też za cel obrałam sobie czuwanie nad tym, aby ta nie uległa pogorszeniu. Musiałam uważnie skupić się zarówno na jednym jak i drugim, całe szczęście to nie stanowiło dla mnie większego kłopotu. Jeśli chodzi o kwestię kamuflażu w ludzkim świecie to cała nasza trójka tak naprawdę nie miała powodów do narzekań niektórzy mieszkańcy Krainy nie mogliby pokazać się bez wzbudzania sensacji. Przecież nie tak łatwo ukryć na przykład skrzydła albo dodatkową głowę… a i takie ciekawe persony można było spotkać w naszym świecie, jego różnorodność była jedną z jego największych zalet. W każdym razie według mnie.
-W Twoim przypadku też odpowiednia garderoba pozwoliłaby na w miarę swobodne poruszanie się wśród ludzi. Co prawda podobnie jak żółte oczy tak i czerwonych nie można spotkać u ludzi w naturze, ale i na to znalazł by się sposób.
Zwróciłam się do upiora ponownie mu się przyglądając, w myślach znaczyłam już nawet snuć plany, jaka garderoba, jaką można znaleźć w ludzkich sklepach, która pasowałaby do mężczyzny a jednocześnie nie rzucała się za bardzo w oczy. W wypadku Seraphima najpewniej większość osób zwracałaby uwagę na opaskę przysłaniającą jego oko, ale duże ciemne okulary mógłby okazać się całkiem pomocne w tej kwestii. Miałam nadzieję, że arystokrata zdobędzie się kiedyś na tego typu wycieczkę choćby z samej ciekawości. Mnie za to ponownie zaciekawiły słowa Kapelusznika, dzięki czemu szybko udało mu się skraść moje zainteresowanie.
-Maszyna dająca sny i karmiąca się śniącymi? To brzmi dość strasznie…, choć muszę przyznać, że ciekawie. Narzeczony mojej siostry bardzo lubi te ruchome obrazy, zdziwiło mnie, że najczęściej wybiera takie, na których albo śmieje się w niebo głosy albo prawie krzyczy z przerażenia. W sumie ruchome obrazy wywołują u niego tyle emocji, że wykarmiłby nimi stadko Strachów.
Zaśmiałam się pod nosem przypominając sobie, jaki Lucas ( narzeczony siostry) potrafił być zabawny. Muszę przyznać, że kiedy byłam jeszcze młodą kotką to nie lubiłam, bo ponieważ uznałam, że to przez niego Mika odeszła i porzuciła resztę rodziny dla człowieka. Naprawdę w tamtym okresie miałam ochotę wydrapać mu oczy, jednak po śmierci rodziców wszystko się zmieniło a mieszkając z Lucasem pod jednym dachem szybko zdałam sobie sprawę, że jest dobrą osobą i naprawdę kocha moją siostrę. Skinięciem głowy przystałam na propozycję Charlesa i po chwili wszyscy już zasiedliśmy przy stoliku. Przesunęłam spojrzenie od Kapelusznika do Upiora i tak kilka razy, nie wiem, czemu ale nagle naszła mnie ochota na małe kocie psoty. Uśmiechnęłam się zadziornie i zerknęłam na Kapelusznika.
-Swoją drogą w kwestii snów… wspominałam, że zwą mnie Kołysanką, chcecie wiedzieć, czemu? Jeśli tak będę potrzebowała drobnej asysty… hmm.
Ponownie zerknęłam to na jednego to na drugiego, ostatecznie jednak swym „asystentem” postanowiłam uczynić upiora. Posłałam Arystokracie życzliwy uśmiech i gestem dłoni bezgłośnie poprosiłam, aby nieco przybliżył się w moim kierunku, kiedy już to uczynił i ja przysunęłam się do niego na tyle blisko jakbym miała zamiar wyszeptać mu do ucha jakaś sekretną wiadomość. Jednak po chwili Seraphim zamiast informacji zapierającej dech w piersiach mógł usłyszeć ciche „nie mniej mi tego za złe” oraz wymruczaną przeze mnie melodię, niezwykle łagodną i słodką, czyli typową dla najpiękniejszych z kołysanek. Nie zauważyłam nawet ze kiedy nuciłam słodką melodię kryształ na mojej szyi rozbłysnął delikatnym błękitnym światłem. Na efekty mojego czaru nie trzeba było długo czekać, arystokrata szybko odpłynął w błogi sen. Delikatnie ujęłam chłopaka za ramiona, aby lepiej oprzeć go o oparcie krzesła, tak by przez sen czasem z niego nie spadł ani też nagle nie uderzył głową w blat stołu, przy którym siedzieliśmy. Zadowolona z efektu swej mocy odwróciłam twarz ku Kapelusznika, położyłam palec wskazujący na swoich ustach dodając do tego gestu ciche „ciii”.
-Musimy mówić teraz nieco ciszej by od razu się nie wybudził, chociaż nie powinien. Z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że dopiero konkretniejsze bodźce lub upływ czasu pozwalają się uwolnić od zafundowanej przeze mnie drzemki. Teraz ograniczyłam się do nucenia, zwykle jednak dla spotęgowania efektu gram na flecie, aby dźwięki objęły większą ilość słuchaczy.
Mój ogon w ekscytacji podrygiwał wesoło na boki kiedy oczekiwałam opinii ze strony Charlesa. Miałam tylko nadzieję ze Seraphim nie obrazi się za to na mnie…

Charles - 19 Lipiec 2015, 15:54

Kiedy usiedli do stolika Charles chciał opowiedzieć ze wszystkimi szczegółami, jak to z tym filmem było, jednak Kejko przerwała mu. Jej słowa zaintrygowały go, dlatego nachylił się lekko do przodu, a jego twarz przybrała zaaprobowany wyraz. Kiedy nachyliła się do ucha Seraphima, poczuł, że zaraz zaczną się dziać jakieś czary. I rzeczywiście - pod wpływem cichej melodii (która najwyraźniej była zbyt cicha, aby zadziałać również na niego) białowłosy zamknął zdrowe oko i kompletnie odpłynął. Kiedy skończyła, zaklaskał cicho i rzekł półszeptem:
- To było całkiem ciekawe. Naprawdę imponujące. Z umiejętnością taką jak ta, byłabyś świetną złodziejką... Nie chodzi mi o to, że wszyscy Dachowcy to złodzieje - nie wierzę w ten durny stereotyp. - dodał szybko, przeklinając swój niewyparzony jęzor. Jeśli teraz i ona się obrazi, będzie mieć zepsuty cały dzień. Udał więc, że nic się nie stało - Wiesz, to zabawne, bo ja posiadam moc całkowicie odwrotną do twojej. Potrafię śpiewem zadać ból. Nie pokarzę ci tego tutaj, nie jestem sadystą, a on tak słodko śpi. - zachichotał. Zerknął w kierunku sceny i to przypomniało mu pewną rzecz:
-Moja mama byłą śpiewaczką. Dawała występy we wszystkich najlepszych przybytkach na tej ulicy. Sam lubiłem jej słuchać, kiedy byłem mały. Siadałem jej na kolanach, a ona śpiewała mi najpiękniejsze piosenki. Może to był jej własny czar? Sam nie wiem... - ciągnął rozmarzonym głosem. - Kochałem ją tak bardzo, zawsze przy mnie była, a teraz... Eech, nieważne. Nie chce mi się o tym teraz rozmawiać. - westchnął. Widocznie oklapł na swoim miejscu, przygarbił się. Z komina na jego kapeluszu począł sączyć się czarny dym, który z wolna osiadał mu na rondzie. Po co w ogóle o niej wspominał? Bo ona też wspomniała o swojej rodzinie? Jej rodzice również byli już w lepszym świecie, ale miała jeszcze siostrę, a on, nie licząc przybranej matki, nie miał nikogo, a i z nią nigdy nie miał dobrego kontaktu. Nie, żeby się nie lubili, po prostu nikt z tamtej rodziny nie próbował nawet go zrozumieć, byli zbyt zajęci swoimi sprawami.
-Nadal chcesz, abym opowiedział ci o tym obrazie? A ty możesz opowiedzieć mi o tym narzeczonym twojej siostry. On wie, że ona ma... uszy i w ogóle? - dodał, starając się, żeby jego głos nie brzmiał zbyt ponuro.

Kejko - 20 Lipiec 2015, 02:10

Nie przejęłam się specjalnie uwagą na temat kocich złodziei, to prawda, że posiadana prze zemnie moc mogłaby zostać wykorzystana w ten sposób, jednak złodziejski fach to nie była moja bajka. Jednak posiadanie do czegoś predyspozycji nie oznaczało, że zaraz należy obrać taką właśnie drogę, bo czy każdy, kto posiada broń staje się zaraz mordercą? Nie skomentowałam jego wypowiedzi a jedynie uśmiechnęłam się pobłażliwie.
-Dziękuję. Hmm zadawać ból śpiewem? W takim razie rzeczywiście nasze moce są sobie przeciwne. Całkiem ciekawy przypadek.
Mimo iż moc kapelusznika z opisu brzmiała dość ciekawie i zastanawiałam się czy owy ból wywołuje dawka decybeli czy też, co innego to jednak nie spieszno było mi poprosić o demonstrację. Kiedy wspomniał o Seraphimie zerknęłam na niego z uśmiechem zastanawiając się, jakim talentem mógłby się pochwalić Arystokrata, może i jego moc miała jakiś związek z muzyką?
-Tak dajmy mu chwilę wytchnienia, krótka drzemka zawsze działa zbawiennie na humor.
Nagle Kapelusznik zaczął wspominać o swej utalentowanej matce. Ja również cieszyłam się dobrym kontaktem z rodzicami, choć to z ojcem miałam więcej wspólnego. Przypomniało mi się, jaka wściekła była mama, kiedy dowiedziała się, że ten zaczął uczyć mnie posługiwania się bronią, może i fakt, że miałam wtedy dopiero sześć lat, ale to chyba dobrze, że tata chciałby jego córki umiały się bronić. Mama wolała stroić nas w sukienki i przyzwyczajać do udzielania się w życiu towarzyskim, podobnie jak i rodzicielka Charlesa tak i moja występowała na scenie tyle, że ona zachwycała publikę grą na fortepianie. Kiedy tylko wyrwałam się z własnych wspomnień zauważyłam, że Charles wyraźnie posmutniał. Co prawda nie powiedział, wprost co stało się z jego matką, jednak mogłam się tego domyślać. Zastanawiałam się jak mogłabym go pocieszyć.
-Wiem jak bolesna bywa tęsknota, jednak pielęgnując wspomnienia i przekazując je, pozwalamy bliskim żyć nadal w naszych słowach i pamięci. Tak długo jak nie pozwalamy zbladnąć wspomnieniom o nich tak długo możemy czuć, że jakaś cząstką siebie dalej trwają u naszego boku.
Nie miałam pojęcia czy moje przemyślenia jakkolwiek podniosły go na duchu, mimo wszystko uznałam za słuszne się nimi podzielić. Dopiero teraz zauważyłam, że coś działo się z kapeluszem mężczyzny. Czy to możliwe by coś go zamieszkiwało? Skąd nagle pojawił się ten dym? A może to jakaś symboliczna sygnalizacja nawiązująca do nastroju Kapelusznika?
-Przepraszam za smęcenie… Właśnie, właśnie miałeś opowiedzieć, co dalej z tymi obrazami. Ta historia już teraz brzmi intrygująco, ale muszę znać więcej szczegółów żeby opowiedzieć o nich mojemu przyszłemu szwagrowi, może wtedy uda mu się znaleźć te ruchome obrazy w tym ich całym Internecie, bo z chęcią bym je zobaczyła.
Po zmianie tematu udało mi się bardziej rozluźnić, co dało się zauważyć nie tylko po moim tonie, ale i uszach czy ogonie, którego koniec ponownie żwawo bujał się na boki.
-Moja siostra nazywa się Mika a jej narzeczony to Lucas. Są już ze sobą paręnaście lat, Lucas wie o nas i nawet kilka razy odwiedził Krainę Luster. Moim zdaniem, mimo że pochodzą z całkiem innych światów to tworzą naprawdę dobraną parę. Choć ich sprzeczki bywają naprawdę zabawne, Mika, kiedy jest zła zawsze przybiera swoją kocią formę i cały dzień albo chowa się pod łóżkiem albo biedak chodzi za nią i przeprasza a ta, co najwyżej potraktuje go pazurami. Ale w ostateczności zawsze dochodzą do porozumienia.
Czasami zazdrościłam siostrze, że tak szybko udało jej się znaleźć towarzysza życia, oboje naprawdę bardzo się kochali, wizyty u nich sprawiały mi sporo radości. Bo jak tu się nie cieszyć, kiedy siostra po raz setny opowiada o tym jak jej ukochany musiał się dla niej poświęcić przyjmując serię zastrzyków i leków, aby zwalczyć alergię na sierść…

Charles - 21 Lipiec 2015, 08:43

Ta dziewczyna była naprawdę szalenie sympatyczna i cieszył się, że trafił akurat na kogoś takiego. Kiedy spojrzała na Seraphima, chciał wspomnieć jeszcze o drugiej mocy, ale wtedy właśnie zebrało mu się na wspomnienia... A teraz nie było sensu, żeby do tego wracać. Najwyżej zaprezentuje jej kiedy indziej swoje możliwości telekinetyczne. No chyba, że limit przypadkowych spotkań został już wyczerpany i nie zobaczą się już nigdy więcej. Byłoby szkoda. W sumie to rzadko kiedy wpadał w tak zły humor, ale miło byłoby mieć kogoś, przed kim można byłoby się wyżalić, a Kejko była dobrą słuchaczką. Znaczy... miał w sumie jednego przyjaciela, ale on nie należał do zbyt empatycznych typów. Charles pomyślał, że powinien w najbliższym czasie do niego wpaść, o ile znowu mu się nie zapomni.

Z uwagą wysłuchał jej perypetii rodzinnych. No no, parka niczym ze średniej komedii, z tym, że scenariusz napisało życie. Szczególnie to o tych kłótniach i włażeniu pod łóżko sprawiło, że zapomniał częściowo o smutkach. Ciekawe, jak tłumaczą się sąsiadom. Że czasem jest kot, a czasem nie ma? O czym miał w sumie mówić? Ach tak. Obraz. Jego twarz przybrała skupiony wyraz, kiedy przypominał sobie kolejne sceny. W końcu zaczął:

- A więc. Jest taki skośnooki chłopak imieniem Neon. Jest geniuszem, ale ma to gdzieś, bo całe dnie ślęczy przed komputrem - no wiesz, tą skrzynką na myśli. Ślęczał, ślęczał i wyślęczał takie zielone literki - są zielone, bo tam wszystko jest zielone. I one mu mówią o Morfeuszu że tam gdzieś tam jest i że chce się z nim spotkać. Tamten się cieszy, bo chyba był jego fanem, a te literki mówią mu jeszcze, że ma iść za białym królikiem. I ktoś mu puka do drzwi, a tam jakieś ćpuny się cieszą. A z nimi taka dziewczyna z tatuażem królika. Mi tam na Lunatyczkę nie wyglądała, ale co ja tam wiem. I on lezie za nią do miejskiej bawialni. No wiesz - ludzkiej. Krzyki, hałasy, światła i muzyka, jakby ktoś do rytmu nawalał szlifierką. I tam spotyka inną laskę - Tri...cośtamę. Poznaje ją od razu, bo jest cała ubrana w czarną skórę i ma ekspresję cegłówki. I ona mu mówi, że śpi, że całe jego życie to sen wyprodukowany przez tą machinę. I on nie wierzy, i ucieka, i łapie go taki paskudny facet w okularach, który pilnuje, żeby maszyna działała i żeby ludzie się nie budzili. A on się właśnie zaczął budzić i go to wkurza. Więc zalepia mu usta i wsadza mu robala w pępek. Bo... tak. Nie wiem, dlaczego to zrobił - może miał jakiś chory fetysz. I on się budzi w swoim łóżku, ale cośtama go porywa autem z grupką innych Lunatyków w skórze. I mu wyciąga tego robala z pępka, bo to najwidoczniej zły robal był. I wtedy włażą do domu jakiegoś murzyna. I ten murzyn to właśnie Morfeusz jest, i częstuje go pigułami. I Neon zjada tą, od której się budzisz i nagle się serio budzi, i leży w kiślu, bo spał w kiślu. Bo tam wszyscy w tej machinie śpią w kiślu (moim zdaniem obrzydliwe). I przyłazi do niego taka potworność i wywala go na śmietnik, bo myśli, że umarł, a tam na śmietniku czeka na niego Morfeusz i Cegłówka i cała reszta, ale oni się nie liczą, bo umrą. I tam ma trening z tych wszystkich niesamowitych rzeczy, skakania, biegania i bicia się. - W tym momencie Charles musiał przerwać, gdyż zaschło mu w gardle. Przywołał więc gestem kelnera i zabrał mu kolejnego niebędącego herbatą drinka. Kiedy ugasił pragnienie, mógł kontynuować: - I tam jeden z nich jest zdrajcą, który chciałby wrócić do spania w kiślu i nasyła na nich tego zboczeńca w okularach, ale jeszcze nie teraz, bo oni idą do wyroczni. Ta wyrocznia to też murzynka, ma masę nieswoich dzieci, telewizor z królikami i ciasto. I Neon się pyta - "Jestem wybrańcem?" a ona mu "Nie, nie jesteś. Ciasta?". I on potem smutny jest, ale nie mówi nikomu, że nie jest wybrańcem, żeby innym też nie było smutno i je to ciasto. I chcą znowu wyjść z maszyny, ale czarny kot się telepie w czasie i przez to panowie w garniturach zabijają wszystkich oprócz Neona i Cegły. Ja też tego nie łapię. I potem stoją se oboje w takiej jebutnej bieli i Neon mówi, że potrzebuje broni i nagle takie WZIUUUUUM! I pełno półek z pukawkami! I oni biorą wszystko, a potem rozwalają wszystko po kolei, bo ten zielony świat jest zły. A Neon mimo niebycia wybrańcem zamienia rzeczywistość w zielone literki i jednak jest wybrańcem, bo rozwalił system. I tu film się kończy. - rzekł, dopijając drinka.
- Bardzo głębokie. Bardzo filozoficzne. I te pukawki... - dodał. Alkohol już troszeczkę na niego działał, gdyż nie był już tak nad aktywny jak na początku rozmowy.

Kejko - 21 Lipiec 2015, 17:47

Uspokoiłam się widząc, iż Kapelusznik z pogodniał, nie chciałam, aby atmosfera się popsuła. Nastrój Charlesa zdawał się szybko poprawiać, kiedy to zajął się opowiadaniem o ruchomych obrazach. Nie spodziewałam się jednak takiego potoku słów z jego strony. Z początkowych wypowiedzi najbardziej w pamięć zapadło mi imię głównego bohatera a to przez to, iż mój pupil nosił bardzo podobne, krótsze o jedną literę. Neo. Już chciałam o tym wspomnieć, ale słowa wypływające z ust Kapelusznika napływały z taką częstotliwością, że było to, co najmniej trudne. Postanowiłam dać mu się wypowiedzieć a dopiero potem wtrącić swoje uwagi, dlatego też skupiłam się na słuchaniu, starając się wyobrazić sobie, choć część z rzeczy, o jakich mówił. Czy uważnie go słuchałam, myślę, że sam mógł to stwierdzić, jeśli obserwował moją mimikę oraz aktualnie dość ruchliwe uszy, na których to w pewnych momentach dało się zauważyć zjeżoną sierść, zwłaszcza, kiedy Kapelusznik wspominał o tym wstrętnym robaku, który wszczepiono do ciała mężczyzny. Z podobną reakcją spotkało się wspomnienie o spaniu w kisielu… no, bo jak można tak w kisielu? Każda drzemka musiałaby kończyć się prysznicem. Co więcej pozbycie się tak słodkiej woni zapewne nie należało by do łatwych, i wyjdź tak potem na dwór to szybko staniesz się atrakcją dla stada os i innego robactwa. Wzdrygnęłam się na myśl o tym szybko jednak ponownie skupiłam się na opowieści Kapelusznika. To wszystko brzmiało jak jakiś sen wariata a nawet kilku wariatów, Cienie miały by z tego niezły posiłek to pewne. Kelner, który podszedł do naszego stolika i mnie zaproponował szampana jednak odmówiłam, jak wspominałam wolałabym szklankę mleka. Kiedy Kapelusznik w końcu skończył uśmiechnęłam się tylko i wyprostowałam na krześle.
-No no…. To wszystko brzmi niczym sen wariata, ale chyba przez to mam jeszcze większą chęć zobaczyć ten ruchomy obraz. Warto by wtedy porównać nasze opinie i przemyślenia. Choć nie wiem jak zniosłabym tą akcję z robakiem czy kisielem brrrr.
Wzdrygnęłam się, kiedy znowu w mej głowie zagościły obrazy, jakie wymyśliłam sobie dla owych scen, być można znaczniej bardzie prze kolorowane od rzeczywistości, z jaką spotkać można na ekranie.
-Ich wyrocznia musiała być wybrakowana skoro nie rozpoznała wybrańca w wybrańcu. Swoją drogą mój pupil nosi imię podobne do tego bohatera. Nazywa się Neo i jest to gatto. Z kolei mój drugi milusiński w sumie nie wiem, czym dokładnie jest… znasz się może na bestiach zamieszkujących tą krainę?
Miałam nadzieję, że wiedza Kapelusznika będzie większa on mojej własnej. Być może poradziłby mi jak zażegnać złodziejskie zapędy Lazura… nie wiem skąd znosił te wszystkie błyskotki a co gorsza, kiedy ich prawowici właściciele się o nie upomną.

Charles - 22 Lipiec 2015, 12:16

Rzeczywiście, Charles chciałby porozmawiać z kimś o tym obrazie. Sprawiał, że po obejrzeniu go nie spał przez tydzień, myśląc o tym, co by było, gdyby jego życie było takim niekończącym się snem, stworzonym przez jakąś Zjawę. A może w ogóle nigdy nie istniał, tylko był bohaterem jakiejś książki? Albo czyimś alter ego, całkowicie zależnym od swojego stwórcy? Nigdy nie zdołał sobie w pełni na to odpowiedzieć, a sen przywrócił mu dopiero napar z zapominajki, który usuwał dręczące myśli. Spojrzał z ukosa na Seraphima. Ciekawe, czy ten nie ma problemów ze snem... Teraz z pewnością nie. A może śni mu się właśnie jego własny, prywatny świat? Może jest w nim bogiem, albo przeciwnie - wierzy, że to, co go otacza, jest szczerą prawdą? On sam średnio mu się podobał - ponury jąkała, który zapewne od lat nie widział drugiego człowieka. Ale nie należy skreślać nikogo dopiero po pierwszym zapoznaniu.
- Zwierzęta, huh? Gatto zawsze lubiłem, takie małe, diabelskie kotki. Moja rodzina znana była w przeszłości ze słynnych zielarzy, ale ja mimo wszystko wolałem ruchome byty. W sumie to nawet moje nazwisko oznacza po łacinie "Dziewanna", ale to innym razem. Ja też mam swoje zwierzątka, ale Zaślepka trochę boję ci się pokazać. To ravnar, a twój gatto może być głodny...
A co do tego drugiego potworka, to możesz mi go pokazać, albo opisać. Zobaczymy, czy jeszcze coś pamiętam.

Kejko - 22 Lipiec 2015, 19:19

Kiedy podczas omawiania kwestii ruchomych obrazów zostały poruszone również kwestie snów oraz istot z nimi powiązanych zerknęłam na Seraphima. Arystokrata dalej smacznie spał, a skoro spał to może i śnił? Przez tą myśl zaczęłam dyskretnie rozglądać się po Sali w poszukiwaniu gości, których ten fakt mógł szczególnie zaciekawić. Może kręcił się tu jakiś głodny Cień, dla którego białowłosy stanowił teraz łakomy kąsek? Prawda była jednak taka, iż w przypadku Cieni wyjątkowo trudno było stwierdzić, iż ma się przed sobą przedstawiciela owej rasy, jedną z powszechnych informacji na ich temat była wzmianka o szkarłatnych tęczówkach. Przypomniałam sobie postać Kruka, on również takie posiadał, jeśli pamięć mnie nie myliła. Lecz w tej krainie szkarłatne oczy nie były czymś tak niezwykłym czy unikatowym, przecież i oko Seraphima posiadało właśnie czerwoną tęczówkę, dlatego wypatrując Cieni można było się zdać na intuicję. Ta jednak mogła zwieść, dlatego też porzuciłam poszukiwania i ponownie obdarzyłam uwagą Kapelusznika.
-Taak bardzo małe.
Zaśmiałam się cicho przypominając sobie Neo kiedy był jeszcze kocięciem oraz czas w którym łudziłam się że nie urośnie już bardziej. Teraz jednak rzeczywiście mój skrzydlaty kociak mógł zostać nazwany małym, jeśli porównać go z Lazurem w jego pełnej odsłonie. Kiedy Charles wspomniał o nazwisku przez moment zastanowiłam się czy i moje własne ma jakieś znaczenia, a może to tylko ciąg przypadkowych liter? Ciekawe czy Mika wie coś na ten temat.
- Ravnar powiadasz? Tak zdecydowanie lepiej nie pokazywać ich gatto. Prawdę mówiąc były czasy, że i ja na nie polowałam, kiedy przybierałam kocią postać. Ale nie martw się, było to coś w rodzaju treningu dla szybkości i zwinności, nie robiłam im krzywdy a jedynie łapałam lub zapędzałam w przysłowiowe ślepe uliczki. Zaślepek? Skąd takie imię?
Kocie instynkty to coś zupełnie naturalnego dla mojej rasy oczywiście nie u wszystkich były one rozwinięte na jednakowym poziomie. Również wiek decydował o intensywności naturalnych instynktów z czasem można było go coraz lepiej okiełznać.
-Co do mojego drugiego pupila, prawdę mówiąc nie zdziwię się jeśli kręci się gdzieś w okolicy, można powiedzieć że uznaje się za kogoś w rodzaju mojego opiekuna, albo raczej taką „misję” wyznaczyła mu osoba od której go otrzymałam. Nazwałam go Lazur, pozwolisz jednak, że prezentację na żywo będzie trzeba odwlec w czasie, to nie jest dobre do tego miejsce. W każdym razie jego naturę ciągle zgłębiam, jeśli chodzi o wygląd to przypomina smoka z ziemskich baśni, jednak jego skrzydła są pokryte piórami a głowę pokrywa twarda warstwa przypominająca kości, uformowana w kształt czaszki z rozłożystym porożem. Hmm przez linię grzbietu po sam koniec ogona przebiega grzywa z złotego długiego futra czy czegoś w tym stylu.

Charles - 24 Lipiec 2015, 13:25

No dobra, rzeczywiści, Gatto nie były takie malutkie, ale Charles lubił tak o nich myśleć. Wyznawał zasadę, iż rzeczy urocze są zwykle małe, nawet, gdy mają rozmiary konia pociągowego. Ale raz widział takiego całkiem malutkiego, wielkości pluszowego misia, o olbrzymich oczach i puchatym futerku o barwie czekolady... Gładził go delikatnie po głowie, po krótkich, zakręconych różkach i ogonku, a on mruczał cichutko i przymykał ślepka. To było naprawdę milutkie i miło byłoby, gdyby Gatto nigdy nie robiły się większe. Ale z drugiej strony otrzymywało się potężnego i zwrotnego wierzchowca, który potrafił przywoływać wiatr na życzenie, co z pewnością musiałoby być wygodne.
Kiedy Kołysanka wspomniała o swoim hobby, Charles tylko uśmiechnął się lekko. To musiało być szalenie zabawne, takie dzikie polowanie bez broni czy większej taktyki, lecz zdając się jedynie na kły i pazury, po dachach, po ruinach, przez las, przez noc. Jednocześnie wyobraził sobie mimowolnie czarnowłosą Dachowiec w humanoidalnej postaci, klęczącą przed mysią dziurą i bijąc piąstką-łapką w ścianę, z tym żałosnym spojrzeniem kota, który nie może dostać tego, czego akurat chce. Jakie by to było słodziutkie...
- Zaślepka nazwałem tak, gdyż ma na lewym oku bielmo. Pewnie pobił się z jakimś innym ravnarem. Obecnie szukam mu jakiś kolegów, żeby nie był sam - w końcu to zwierze stadne...
"No oczywiście wymagałoby to dodatkowych klatek, karmy, miejsca na wodę i ekskrementy, szczególnie, że taki ravnar rozmnaża się jak szalony i w końcu mogłoby nie starczyć miejsca w domu" - dodał w myślach. Zaślepek spał sobie słodko gdzieś w zakamarkach jego kapelusza, Charles czuł przez ścianki kapelusza jego płytki, zwierzęcy oddech.
Z uwagą wysłuchał opisu Lazura. No rzeczywiście, jeżeli wyglądał jak smok, to ekskluzywna restauracja nie byłaby dla niego najlepszym miejscem. Szybko przewertował wszystkie zwierzęta, jakie mogłyby pasować do takiego opisu.
- Z tego co mi się widzi, to są trzy opcje - albo jest to Ra, albo Aureum, albo Bean Ar, bo tylko te trzy można by nazwać smokopodobnymi. Czaszki mają też Schedele, Peste i Phantomy, ale żaden z nich nie może pochwalić się jakimikolwiek skrzydłami, a ponadto są chyba trochę zbyt paskudne dla takiej panienki jak ty. Przy czym teraz Bean Ar odpada, bo czaszki też raczej nie posiada, no chyba, że jego pancerz na łbie rozwinął się jakoś niezwykle mocno. Więc zostaje albo Aureum, albo Ra. Przy czym Ra wygląda na ogół, jakby właśnie uciekł ze sklepu jubilerskiego, a Auremy same lubią kraść. Musiałabyś udać się do jakiejś biblioteki, najlepiej w Szkarłatnej Otchłani i poszukać coś o tych dwóch gatunkach.

Kejko - 27 Lipiec 2015, 21:25

Skinęłam głową na znak zrozumienia, kiedy została mi wyjaśniona kwestia imienia posiadanego przez gryzonia. Kiedy Kapelusznik wspomniał, iż szuka towarzyszy dla swego podopiecznego zaczęłam w głowie przeglądać listę miejsc, w których najczęściej bawiłam się w polowanie na te stworzenia.
-Jeśli chodzi o Krainę Luster możesz spotkać całkiem sporo w Upiornym miasteczku, szczególnie w ciemnych uliczkach i okolicach dworca. A w każdym razie ja nie miałam problemu ich tam napotkać. Raz nawet spotkałam zbyt sporą grupkę i to jeszcze tych lubujących się w żywiole elektryczności… brrr trochę to zabolało.
Przeszły mnie ciarki na samo wspomnienie, kiedy goniąc pojedynczego osobnika za rogu wybiegła na mnie cała gromadna, całe szczęcie biega szybko. Ale jak to mówią w grupie siła i w przypadku Rawnar’ów to by się zgadzało. W sumie takie małe zwierzątko na pewno nie mogło sprawiać tylu problemów prawda? Nawet, jeśli będzie ich kilka to nie zrobią Ci dziury w dachu ani nie zniszczy kanapy albo szafy ostrząc pazury… Dzięki Neo okazało się, że całkiem niezła ze mnie złota rączka, a on, kiedy pojawił się Lazur moja kreatywność jeszcze bardziej mnie zaskoczyła. Ostatnio choćby wydrążone ślady pazurów na kuchennej szafce przemieniłam dzięki farbie i dodatkowym akcesoriom w bardzo ciekawy dekoracyjny motyw.
Wsłuchałam się w małe śledztwo Charlesa dotyczące rasy Lazura, wiele z wymienianych przez niego bestii kojarzyłam, niektóre nawet udało mi się widzieć na własne oczy. Rozbawiło mnie też nieco przypuszczenie, iż tego rodzaju stworzenia nie pasowałby do mnie. Co prawda rzeczywiście nie przepadałam za chodzącą zgnilizną, za którą uważałam Schedele, ale jeśli chodzi o Peste zawsze intrygowało mnie, w jaki sposób odbierają otoczenie i radzą sobie bez tak ważnego zmysłu jak wzrok. Zagadkę stanowił dla mnie Ra nie słyszałam o takiej bestii jednak jej opis mnie zaciekawił. Kiedy jednak Kapelusznik wspomniał, iż Aureum lubią kraść od razu uznałam, że do tej właśnie rasy można by przypisać Lazura. Byłam tym faktem na tyle podekscytowana, że niemal podskoczyłam na krześle nachylając się bardziej w stronę swego rozmówcy.
-Aureum… Lazur też ma problemy z kradzieżami, mój ogród zamienił się w jego skarbiec, pełno tam złota, biżuterii i kamieni szlachetnych praktycznie wszystko, co się świeci. Nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić…, bo zakazywanie mu znoszenia czegoś do domu skończyło się fiaskiem.

Charles - 28 Lipiec 2015, 13:40

- Postaram się zapamiętać tą informację. - powiedział, jednak akurat do Upiornego Miasteczka śpieszno mu nie było. Stosunkowo lubił to miejsce, na swój sposób było nawet całkiem ładne, ale było też bardzo niebezpieczne - śmierć mogła przyjść tam z wielu stron: od oszalałych, żądnych krwi Cyrkowców zaczynając, na chwiejnych, niestabilnych instalacjach kończąc. Nie bał się tego wszystkiego zbytnio, ale nie był też idiotą, dlatego wpadał tam tylko raz na jakiś czas, zwykle by obejrzeć kolejne show w namiocie cyrkowym. Zawsze współczuł Cyrkowcom ich wyalienowania i życia na krawędzi społeczeństwa - w końcu to nie ich wina, że zostali stworzeni jako maszyny do zabijania. Ludzie (i nieludzie) bardzo łatwo ulegają uprzedzeniom...
Kiedy Charles wspomniał o Auremach, Kejko widocznie się ożywiła. Najwidoczniej trafił w sedno. Z uśmiechem rozparł się na krześle, dumny z siebie jak nie wiem co.
- Naprawdę nie mam pojęcia, jak by z tego wyjść. Albo zrób mu jakieś specjalne składowisko, tak, aby nikt go nie zauważył, albo spróbuj go wytresować. Albo zacznij sadzić na nich kwiatki - kolory mogą zlać się z kryształami i je schować. Szczególnie polecałbym dziabulię i utulipany, oraz gąseńce, z odrobiną wykrwawników, jeśli gdzieś leżą rubiny. Możesz wreszcie przepuścić wszystko i żyć jak wielka dama - dodał z szelmowskim uśmiechem - O ile twój zwierzaczek pozwoli ci ich dotknąć.
Rozejrzał się poraz wtóry po sali. Goście zdążyli zamówić sobie różnego rodzaju frykasy, a oni na razie tylko bąblili w siebie nie-herbatę. Mimo wszystko poczuł się trochę głodny - ciastka z kremem nie były zbyt sycące. Spojżał więc na Kołysankę i zapytał:
- Zamawiamy coś? I czy dajemy coś dla niego? - dodał, wskazując na śpiącego Susła... Seraphima. W sumie całkiem to wszystko pasowało do tej Alicji w Krainie Wcale-nie-luster-tylko-czarów. Była i dziewczyna, i Kapelusznik, czyli on i śpiąca istota, brakowało tylko Marcowego Zająca, ale jego raczej nikt by tutaj nie chciał.

Kejko - 29 Lipiec 2015, 02:01

Kapelusznik całkiem nieźle znał się na kwiatach, chyba lepiej niż ja sama, ale w końcu wspominał, iż jego ród pałał się zielarstwem. Prawdę mówiąc nie była ze mnie zbyt dobra ogrodniczka, jednak mimo wszystko byłam zadowolona z aktualnej kondycji mojego ogrodu, o dziwo rośliny z świata ludzi całkiem nieźle czuły się na Lustrzanym gruncie. Gorzej z roślinkami doniczkowymi, jednak tu winowajcą było moje zapominanie o regularnym nawadnianiu roślinek, zamordowanie fiołków zostało przez Mikę uznane za bestialstwo… tym bardziej, że podarowała mi je na urodziny. Na ostatnie zdanie z wypowiedzi Charlesa uśmiechnęłam się i pokiwałam przecząco głową.
-Nie mogłabym, nie wiem, do kogo te wszystkie rzeczy należały lub należą to byłoby nie w porządku, nawet, jeśli mój pupil je zabrał to nie daje mi to do nich żadnego prawa. Poza tym jestem zadowolona z swojego życia, mam miejsce, do którego mogę wracać i bliskich, na których mogę polegać, więc tak naprawdę nie mam powodów do narzekań. Poza tym życie niczym wielka dama pociągnęłoby za sobą pewne zobowiązania, więc zostanę przy swoim dachowczym bycie.
W trakcie swojej wypowiedzi zaczęłam bawić się srebrnym łańcuszkiem, który spoczywał na mojej szyi, jego zwieńczenie stanowił błękitny kryształ, kamień bujał się teraz rytmicznie na boki. Ciekawe czy ten wisiorek nie zostanie uznany właśnie za część owej Lazurowej kolekcji, choć kryształ miał coś wspólnego z moim pupilem, ponieważ i on pochodził z tej samej tajemniczej wioski.
-Ale mogę je gdzieś przenieść to fakt, co prawda Ty nie wierzysz w stereotyp „złodziejskich dachowców”, co bardzo mnie cieszy, jednak nie każdy okaże się tak miły, a wolałabym unikać niepotrzebnych kłopotów. Dziękuję za wskazówki.
Kiedy Kapelusznik zaproponował złożenie zamówienia, skinęłam głową i sięgnęłam po jedną z kart dań znajdujących się na środku stolika, robiłam się już głodna, specjalnie zdecydowałam się na skromny obiad, aby tutaj móc nie martwić się o dodatkowe kalorię.
-Dobra myśl, przez te wszystkie słodkie aromaty wokół robię się coraz głodniejsza. Hmm…
Zerknęłam w stronę śpiącego arystokraty, po czym uśmiechnęłam się figlarnie i końcówką swego długiego czarnego ogona zamachałam mu tuż przed nosem, ciekawa czy zdoła go to obudzić albo, chociaż spowoduje jakaś reakcję.
-Co prawda nie wiemy czy trafimy w jego smak, ale przynajmniej ominie go niecierpliwe oczekiwanie. Z resztą będzie trzeba w końcu go obudzić, już ominęło go kilka ciekawych tematów nie uważasz? A co do zamówienia, pozwolisz, że zdam się na Twój wybór?

Charles - 29 Lipiec 2015, 20:05

No dobra. Akurat na biednego Charlesa musiała spaść cała odpowiedzialność. A jeśli się okaże, że to jeden z tych chorych przybytków, w których dają rzeczy niejadalne/trujące/jeszcze inne? Jego obawy nie były przesadzone; gdzieś w Miasteczku Lalek była cukiernia, w której do jedzenia mogli ci dosypać wszystkiego - słyszał raz o przypadku, kiedy pewna młoda kobieta nalała sobie na budyń nadzwyczaj pikantną czekoladę, która chwilę później okazała się kwasem pruskim - przepalił jej żołądek w kilka minut. No ale nic - jadło się już parę dziwnych rzeczy, najwyżej się w porę wypluje. A ponadto pili już nie-herbatę i na razie nic im nie było, a i ciastka były też w sumie niegroźne. Wziął więc czarno-seledynową kartę z dwoma poszatkowanymi wzorami nachodzącymi na siebie i począł wertować wszystkie podpunkty. Dania były ponazywane... dziwnie. Wyglądało to tak, jakby trzymał nie menu, ale zapis wyjątkowo zażartej kłótni. Nie omieszkał zwrócić na to uwagi Kejko.
- Zobacz na to: "Strudle malinowe z francuskim nie! angielskim kremem śmietankowym", albo 'Keks z malinami borówkami truskawkami borówkami maliny będą lepsze! z nutą pomarańczy"
alboo "Malinowy suflet PRZESTAŃ DO CHOLERY JASNEJ Z TYMI MALINAMI! na chmurce bezowej". Myślisz, że oni tak specjalnie? - w końcu są znani ze swojego... szczególnego poczucia humoru, więc zaprojektowanie celowo tak groteskowej karty byłoby prawdopodobne.
- Nagle przypomniał sobie coś - przecież ostatnie pieniądze wydał na baterie! Jego twarz przybrała zaniepokojony wyraz. Napoje oczywiście były darmowe, tak samo jak przekąski, ale co z gotowymi daniami? Kiedy przyjdzie kelner, będzie się musiał o to zapytać. Albo da coś w zastaw. Albo miał jeszcze trochę pieniędzy w zakamarkach kapelusza. Zobaczy się.
Wybrał więc trzy pozycje, które wydały mu się odpowiednie - "Karmelowy sernik na ciepło" dla siebie, "Całuski czekoladowe w polewie" dla Kejko i "ZAMKNIJ TEN PASKUDNY DZIÓB!" dla Seraphima i zapisał je na serwetce, po czym podsunął jej pod nos z wymownym spojrzeniem "Może być"

Kejko - 30 Lipiec 2015, 01:41

Tym razem uważniej przyjrzałam się karcie, rzeczywiście jej zawartość była dość nietypowa. Czy kary menu to odpowiednie miejsce na starcie dwóch całkiem odmiennych opinii? Cóż w tym miejscu widocznie tak, trzeba jednak przyznać, że ten pomysł był całkiem komiczny.
-To całkiem oryginalny pomysł, ale widać, że ktoś tu nie przepada za kompromisami. Jestem pewna, że bliscy znajomi naszych drogich gospodarzy nie mogą się skarżyć na nudę. O tej dwójce najwięcej dowiedziałam się podczas oczekiwania w kolejce przed wejściem, plotki szybko się roznoszą. Ale wiesz jak to jest z plotkami, nigdy nie można być pewnym ile w nich prawdy, dlatego mimo wszystko warto słuchać, ale lepiej nie roznosić ich dalej.
Zerknęłam na serwetkę, z czego dwie pierwsze propozycje brzmiały zarówno apetycznie jak i sympatycznie, czego nie można było powiedzieć o trzeciej, na której widok zmarszczyłam brwi.
-Cóż… nie jestem pewna czy jego poczucie humoru to zaakceptuje, gdy kelner spyta, „Dla kogo „Zamknij ten paskudny dziób?”. Może i wyszło by całkiem zabawnie ale lepiej nie kusić losu, więc co powiesz na „Waniliową Panna Cotta z musem malinowym” ?
Najwyżej będzie na mnie, jeśli mu nie posmakuję, wolałam jednak działać wedle metody lepiej zapobiegać niż leczyć. Panowie raczej za sobą nie przepadali a ja wolałam, aby ten niewypowiedziany konflikt nie zaognił się.
Przez dłuższą chwilę przyglądałam się upiornemu, ponownie miałam zamiar nieco podokuczać mu ogonem jednak coś rozproszyło moją uwagę. Nie był to jednak kelner z wolna zmierzający w kierunku naszego stolika, lecz jedna z hrabin, ta zdążyła mnie zaintrygować jeszcze przed wejściem do lokalu, jednak tym razem obiektem mojej fascynacji stał się jej kapelusz. Przystrojony piórami i kwiatami, wśród których coś zaczęło się poruszać! Były to trzy maleńkie Avi, różowy, biały i żółty. Kocia natura szybko dała o sobie znać, moje źrenice zwęziły się a palce zaczęły rytmicznie postukiwać w blat stolika. Moje ciało instynktownie zaczęło szukać wygodnej pozycji do przeprowadzenia ewentualnego skoku. Dopiero w chwili, kiedy z mojego gardła wydobył się charakterystyczny pomruk a może raczej skrzeczenie zdałam sobie sprawę, co właśnie wyczyniam. Od razu twarz oblały mi rumieńce, dłonią przesłoniłam sobie usta i z powrotem usiadłam na krześle. Kocie instynkty to coś, z czym nawet najbardziej „ułożone” dachowce muszą się zmagać niejednokrotnie, swojej prawdziwej natury nie da się oszukać, można jednak z czasem nad nią zapanować. Mi udawało się to całkiem nieźle w przeciwnym razie, będąc już zapewne w kociej postaci biegałabym za tymi trzema ptaszynami i to nie przez głód, lecz zwyczajną chęć łowów. Z niepokojem oczekiwałam tylko salwy śmiechu lub czegoś w tym stylu ze strony Kapelusznika, na którego w końcu podniosłam zakłopotane spojrzenie.
-Przepraszam, wygłupiłam się…

Charles - 30 Lipiec 2015, 17:01

Akurat Charlesowi niezbyt chciało się usprawiedliwiać z tego głupiego dowcipu. No, ale jak ma się kija w tyłku wepchniętego aż po sam mózg, to chyba nie należałoby narażać takiej osoby na jakikolwiek dowcip. A ponadto żart sam w sobie był raczej średni - przecież było to gotowe danie zaproponowane w menu, więc nie musiał zbytnio wysilać wyobraźni, co więcej, na obrazku prezentowało się jako całkiem apetyczne ciasto czekoladowe, więc jakakolwiek forma podtrucia nie wchodziła w grę (no chyba, że jego przeczucie było słuszne i słodkie rodzeństwo zamierzało zamordować wszystkich swoich gości). A ponadto brak pieniędzy denerwował go tak bardzo, że poczuł, iż traci apetyt. Postanowił poinformować Kołysankę, że zmienił zdanie i nie będzie nic jeść - bo przecież nie będzie się chwalić, jakim to jest nieprzewidującym idiotą i prawdopodobnie nie ma przy sobie nawet złamanego grosza. Już otwierał usta, kiedy zdarzyło się... to. Kejko wygięła się w kierunku jakiejś paniusi w kapeluszu i... zawarczała. Albo przynajmniej agresywnie zamruczała. Charles wybałuszył na nią oczy, myśląc, że się wygłupia. Znaczy - Dachowcom zdarzało się, że ich instynkty wyślizgiwały im się z rąk, ba! nie tylko im, a praktycznie większości ras zdarzały się odpały (nie mówiąc o nim samym - przedstawicielem najbardziej obłąkanych z magicznych istot), ale obserwowanie takowego nigdy nie należało do rzeczy, na które można spojrzeć spokojnym okiem - czy to nagły, maniakalny śmiech Baśniopisarza, czy raptowne zżymanie się Cienia nad swoim głodem. Charles był mocno zdziwiony, lecz nie widział w tym nic zabawnego. Ale jej mocne zakłopotanie sprawiło, że poczuł się mimo wszystko trochę winny.
- Nic się nie stało. Naprawdę. Każdemu się zdarza... przecież z punktu widzenia Ludzi to i tak jeden wielki dom wariatów. Nawet nikt nie zwrócił na to uwagi.
Pocieszenie było raczej średnie, ale na lepsze nie było go stać. A do stolika właśnie podszedł kelner. Do królika! Charles przybrał najbardziej uprzejmy wyraz twarzy, na jaki było go stać, po czym palnął:
- Przepraszam, ale czy dzisiaj dania z karty również są darmowe?
Kelner, który zapewne był Marionetkarzem lub Lunatykiem, gdyż nie posiadał żadnych specjalnych cech zewnętrznych, skłonił się lekko i rzekł:
- Przykro mi, dania z karty muszą zostać opłacone, ale dzisiaj mamy specjalną zniżkę z okazji otwarcia - darmowy jest jedynie poczęstunek na szwedzkim stole, proszę państwa.
Charles westchnął i zdjął z głowy zielony cylinder, po czym zaczął w nim rozpaczliwie grzebać. dwie monety... trzy... rączka od parasola... kilka ludzkich drobniaków... wymięta chustka do nosa... baloniki w kilku kolorach... łóżeczko, w którym spał Zaślepek... graty, graty, graty... koło od roweru... portret rodzinny prosiaków...skąd on się tu wziął?... Na eleganckim stoliku piętrzyła się coraz większa góra zakurzonych przedmiotów, a Charles poddał się przy sumie piętnastu złotych monet z wizerunkiem królika. Odwrócił się do kelnera i mruknął:
- Tyle wystarczy?
- To zależy od zamówienia... - odparł tamten, z obrzydzeniem patrząc na stos brudnych przedmiotów.
- No to bierzemy tą... „Waniliową Panna Cottę z musem malinowym”, karmelowy sernik i całuski czekoladowe



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group