To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogród Strachu - Lehlaka

Anastasia - 20 Grudzień 2015, 15:58

Wszelkie zmiany w uczuciach były dla kotki jak najbardziej wyczuwalne, jednak w żaden sposób nie zamierzała z nich korzystać, posilać się Miraną. Wiedziała, że jeśli chce zachować między nimi dobre stosunki, nie powinna tego robić. Nawet jeśli otrzymała przyzwolenie, przecież kobieta nie miała pojęcia na co się pisze, a Anastasia wolała uniknąć domowych obiadków, szczególnie z osób, które osobiście wybrała na towarzyszy. Dookoła przecież żyło tylu naiwnych, nimi należało się zająć. Strażniczka była przeznaczona do wyższych celów, a gdyby popełniła przy niej tak karygodny błąd, mogłaby stracić szansę na ich realizację.
- Nie powiedziałam ci o tym, byś chciała dobrowolnie zostać moim żywicielem, nya. Powiedziałam, byś zrozumiała, że mam dobre zamiary, szczere, wobec ciebie, dlatego dzielę się rzeczami, o których nie mówię pierwszej lepszej osobie. To również po to, abyś przemyślała, czy nie boisz się u mnie zatrzymać, jednak nie martw się, nya. Nie będę ci wchodzić w drogę, sama zresztą będę musiała... – Jak by to grzecznie powiedzieć? - Wybyć na pewien czas. A ty zostań ile zapragniesz; dzień, dwa, miesiąc. I nie będziesz przeszkadzać lub się narzucać. W końcu sama to zaproponowałam, nya.
Wcześniej nawet nie drgnęła przy dotyku Mirany. Za to schowała w głąb jamy ustnej swoją przegryzioną wargę, by krew przestała ściekać po brodzie, a nieco może ją zatamować. Później lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy, choć w gruncie rzeczy nie był on odzwierciedleniem szczęścia. Tak po prostu wypadało. Poklepała także pupila po pysku, cicho obiecując mu, że wcale nie zapomniała i zaraz go nakarmi, bo wiedziała, że w tym przymilaniu tkwiło również drugie dno, nawet jeśli Brzask czuł ogromne przywiązanie do swojej pani.
Kotka machnęła mocno głową, jakby rozwiewając w niej wszelkie negatywne myśli lub przynajmniej taki znak chcąc dać gościowi. Sama jednak zdawała sobie sprawę, iż jej ból szybko nie zostanie ukojony, nie znała na to żadnego skutecznego sposobu, nikt nie miał zamiaru się nim dzielić.
- Dosyć tego użalania się. – Zsunęła nogi ponownie na podłogę. - Chodź, pokażę ci pokój, pokażę widoki, nuż to pozwoli ci bez wahania przystać na moją propozycję. – Wstała z miejsca kiwając dłonią na kobietę, pragnąć by za nią podążała. Wzrok wciąż miała na nią skierowany, niemal perfekcyjnie omijając wyrastające na jej drodze meble, których rozkład miała w głowie, docierając do wcześniej wskazanych drzwi. Uchyliła je i nim za progiem zniknęła, wyszczerzyła ząbki w stronę Strażniczki. - Bo o odmowie nawet nie chcę słyszeć.
Później zrobiła przejście, ukazując pokój z widokiem na niewielki ogródek oraz rozciągający się piękny krajobraz z wodospadem na czele.

Mirana - 22 Grudzień 2015, 00:08

- Tak, wiem. Ale w razie W. - rozumiesz, o co mi chodzi? Ale czy to znaczy, że sama nie wiesz, na ile zamierzasz teraz wybyć?
Miesiąc to nie dzień czy dwa, które mijają bardzo szybko. Poza tym nie chciała już teraz się z Anastasią żegnać, kiedy wiele jeszcze miała pytań, niejasności i wątpliwości.
Odsunęła gałązki kiedy i krew przestała się sączyć. Domyślała się, że naparstek emocji, kłębiących się w Kotce, jest winnym upuszczenia szkarłatu, toteż nie chciała pomagać Anastasii w rozdrapywaniu tych ran. Choć w gruncie rzeczy, narażała się na to swoim przyzwoleniem o posilenie się nią.
Podążyła za Straszką, wybornie omijającą przeszkody domostwa, jakby wiele czasu już tu spędziła, jakby wszystko było z jej zamysłem ustawione, docierając do pokoju mającego być jej zadaszonym azylem. Owszem, widok był przyjemnym, ale dla Mirany był właściwie... codziennością. Ona wiele by dała natomiast za pełne skalnych ścian zielone połacie lasów, za wielkie wylewisko zieleni, obejmujące zasięgiem efektownie wyglądające, skaliste góry. Skały i roślinność - żywioł i królestwo - dwa bliskie Strażniczce Gaju, środowiska. Pierwsze tworzy podłoże, drugie je zasiedla.
Wracając do Lehlaki...
- Dobrze, moja miła, nie powiem ci co mi na języku skwierczy, ale nie martw się, nie zostawię tego miejsca bez należytej opieki, jednakże, pozwolisz ze... urządzę sobie ten pokój wedle własnego zamysłu? Szkód nie narobię, jedynie trochę tutaj... zieleni zaproszę, bym nie czuła się osamotniona, choć... przy Tobie to słowo brzmi mi niepoprawnie.
Przeszła się po pokoju, przyglądając jego obecnemu dorobku. Kolejno wyszła poza granicę ścianek pnia, będąc rozjaśnioną przez czerwień Otchłani.
- Powiedź mi, Anastasio, co pomyślałaś o mnie w pierwszej chwili, kiedy mnie zobaczyłaś? I czy... w jakiś sposób moja osoba Cię, ekhm, inspiruje, czy coś w ten deseń? - pytała trochę ogólnie, ale tyle dziwne reagujących osób poznawała, że już woli wiedzieć wcześniej i dokładnie, co o niej sądzą wytrwalsi rozmówcy - a do tego grona Kotkę, jak nic, zaliczała.
Wróciła do pokoju, podchodząc blisko Anastasii i ściszając głos:
- Pytam, bo zwyczajnie próbuję w pełni ułożyć sobie obraz, jaki dla Ciebie stanowię. Wielu już było, co w całej bogatej gamie pojmowali mnie, od lepszych po gorsze uczucia.
Do dziś czasem się lęka, gdy ktoś przechodzi w pobliżu i płoszy jej spokój - po jednym nieszczęsnym śnie, woli już sypiać z dala od uczęszczanych ścieżek - raz przechodzeń próbował złamać jej przestrzeń osobistą, ale dramatu nie stało się zadość.

Anastasia - 22 Grudzień 2015, 19:46

Zastanawiała się, czy oferta ugoszczenia Mirany oraz jednoczesne stwierdzenie, że opuszcza dom na jakiś czas nie powinny iść w parze. Chyba miała co do tego inne odczucia, ale też nic nie mogła poradzić na to, że siedzenie w izolacji od wszelkich ludzi, Strachom nie służy. Było to dobre chyba dla większości ras, lecz nie uśmiechało jej się umieranie z głodu, a przez to wyczynianie rzeczy, które oko gościa nie powinno dostrzec.
- W tym magicznym świecie ciężko jest się przywiązywać do dat, czy konkretnego określania czasu. Mało co jest stałe, w przeciwieństwie do ludzkiego. Dlatego nie będę się uściślać; może to będzie dzień, może tydzień. Ale wrócę, zawsze tutaj już będę wracać. – Dodała, by kobieta nie czuła, iż Anastasia prowadzi tu jakąkolwiek grę we wrobienie jej w nieprzyjemną sytuację. - No, nya, chyba, że raz, a dobrze umrę. – Cóż, Noritoshi najwyraźniej nie potrafił skutecznie się jej pozbyć, ale niech się nie martwi, bo drugiej takiej szansy już w życiu nie dostanie. O ile on sam wciąż gdzieś się błąka.
Daleko w pokój się nie zagłębiała, ważne, aby Mirana mogła się swobodnie rozejrzeć, a kotka ze spokojem i oparta o futrynę, stała czekając na werdykt. Sądziła, że to nie pozwoli na kolejne wątpliwości i tak też się stało. Na wzmiankę o urządzeniu pomieszczenia, jej uszy nerwowo drgnęły. Jednak nie ze złości! Była dość zaskoczona, bo to by oznaczało, że nie będzie to krótki pobyt. Ale czyż nie o to jej chodziło? Skusić towarzyszkę do zadomowienia się pod dachem Lehlaki.
- Jeśli tylko chcesz tu zostać, jesteś w nim panią. Rób wszystko, co uważasz za słuszne i co sprawi, że będziesz się tu czuć lepiej, nya. Gdybyś czegoś i ode mnie potrzebowała, nie krępuj się. – Zapewne często sobie w drogę wchodzić nie będą, lecz mimo to, ewentualną współlokatorkę dobrała sobie wyborową. Pod każdym względem. No… Dobrze, przyznajmy szczerze, że był jeden mały wyjątek, który trapił nieco kotkę, choć miała nadzieję, że jakoś da się to rozwiązać. I mowa tutaj oczywiście o fruwających bestiach. One przecież również ugoszczą się w tym domu, a pobudka zafundowana przez różową sówkę mogła skończyć się dla kogoś tragicznie. Wierzyła, że to jednak da się pokojowo rozwiązać. Wszystko w swoim czasie.
Z zamyśleń wyrwał ją głos Mirany, jak się okazało, dość blisko niej samej, na co lekko się wzdrygnęła.
- Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z osobą podobną tobie. Dlatego chyba oczywistym było, iż w pierwszym momencie wzbudziłaś we mnie nieskrywaną ciekawość. Nie miałam obaw przed rozmową z tobą, nya, a jak się w trakcie okazało, możesz wiele dobrego jeszcze zdziałać dla tego miejsca. Jesteś nietypowa, mocno związana z naturą, zupełnie inna niż znane mi osoby. Więc, sama mając na uwadze dobro Ogrodu Strachu, mogę się jeszcze wiele od ciebie nauczyć. Rozumiesz chyba, że nie chcę cię łatwo wypuścić, nya? – Zaśmiała się, nie patrząc na to, jaki wydźwięk mogło mieć ostatnie zdanie. Taka była prawda. Chociaż jeszcze nieco głębsza, dotycząca poważniejszych rozwiązań dla tego miejsca, ale na to mamy czas. Nie przy pierwszej lepszej dyskusji, gdy nic jeszcze nie ma pewnego gruntu.
Dla przemyślenia całości, zostawiła Miranę w czterech ścianach, sama wracając do salonu. Sprawdziła przy okazji, jak ma się nasz ranny Marionetkarz, lecz wszystko wskazywało na to, że wciąż żył i miał się dobrze. Jeśli oczywiście brak palca można tak nazwać. Napar już mu nieco wystygł, ale nie chciała specjalnie go wybudzać, potrzebował porządnego odpoczynku.
Gdyby Strażniczka postanowiła do niej dołączyć, kotka by się ponownie odezwała, zupełnie bez emocji:
- Nim się w razie czego nie przejmuj. Da sobie chłopaczyna radę, a więcej zdrowia mu nie wyczaruję.

Anonymous - 27 Grudzień 2015, 00:55

Podczas swojego naprawdę długiego snu, zobaczył wiele rzeczy, które widzi się w bezcielesnej otchłani marzeń sennych. Głównie dominowały obrazy straszne, pełne śmierci i okrucieństwa. Mimo że strach posilił się jego emocjami, te szybko wracały jako ucieleśnienia jakichś sennych zmór. Widział drzewo, które posłużyło jako miejsce egzekucji. Swoją siostrę, bezwładnie wirującą na sznurze. Może to przez rodzaj miejsca, w jakim przyszło mu spać? Może ta bliskość z naturą, zapach, odczucia, które podobno w stanie spoczynku też się rejestruje, prowadziły go akurat na tą drogę? Czasami można było usłyszeć pojedyncze pomruki, wydobywające się z jego ust. Momentami szarpał się sam ze sobą, poruszając ramionami i nogami na płaszczyznie gdzie leżał. Nastał ten moment. Nagle otworzył oczy. Wiele trudu sprawiło to jego wykończonemu organizmowi, ale obraz który kaleczył jego psychikę. Obserwował zbyt długo, tą dobrze zapamiętaną tragedię.
Dopiero po przebudzeniu poczuł pustkę. Ciężkie powieki uniosły się niesfornie. Zaczęły docierać do niego głosy osób, które przebywały właśnie w Lehlaka, ale nie wiele rozumiał z tego żargonu. Po tym jak kocica zabrała jego szaleństwo, ogólnie nie wiele rozumiał.
-To już niebo?- mruknął dość głośno. Nie wiadomo nawet w którym fragmencie ich rozmowy. Wolno wzdrygnął swoje obolałe ciało, tak by usiąść na sofie. Właśnie teraz drastycznie zaatakowały go slajdy w jego świadomości. Urywkowo widział wszystko co działo się nad szkarłatnym stawem. Absorbująca twarz Shiv, w momencie rażenia go prądem została na dłużej. Pózniej gwałtownie spojrzał na swoją rękę. Teraz naprawdę dotarło na niego, że stracił coś na stałe. Element, bez którego będzie trudno przedstwicielowi jego rasy.
-To dla mnie, słonko?- powiedział, kiedy zobaczył Anastasię. Osobę, która bez żadnego zastanowienia po prostu uratowała go z opresji. Pytanie było raczej retoryczne, bo wyciągną zdrową, osłabioną i drżącą rękę sięgając po wywar. Wypił większą część duszkiem. Spanie przez kilka dni, naprawdę wysusza organizm. Nie był nawet świadom że jest to wywar wzmacniający. Potraktował to po prostu jak zwykłą herbatę.
To co zostało na końcu kubeczka uniósł swoją mocą. Dla kobiet mogło się to wydać dziwne, mogły to nawet odebrać jak jakąś ofensywę, ale mętna ciecz w jednym momencie uformowała się w krystaliczne lustro. Cedrik miał okazję się przejrzeć, po czym wszystko znów trafiło do pojemnika. Nie był zadowolony swoim wyglądem i stanem. Użył mocy do tak błahej rzeczy, a to go znów sponiewierało. Oparł plecy o sofę. Czuł się nieswojo, ale musiał to powiedzieć.
-Nie znacie mnie. Ale możecie zapisać że Cedrik BlackRose pierwszy raz w swoim życiu szczerze dziękuję. Tak więc. Dziękuję.- powiedział z trudem to złożone zdanie. Zarówno Shiv, Piraci jak i on sam, dali mu mocno w kość.

Mirana - 27 Grudzień 2015, 20:34

Dla Mirany określanie czasu ne stanowiło takiego problemu - dobrze go odczuwała, przyzwyczajona była do jego upływu, a o ile kilka dni nie stanowiło większej różnicy, tak już miesiąc dobrze dostrzegała w kwestii zachodzących w jego trakcie zmian.
Niektóre rośliny mają te kilka szczególnych dni, w które kwitną.
Przyzwolenie na uczynienie z pokoju czego tylko sobie zapragnie, było wiele na wyrost jej potrzebom, ale czy dzięki temu nie może łatwo powiększyć swoich zaplanowanych działań? Może! I najprawdopodobniej z tego skorzysta.
Dalsze słowa Anastasii były dla Strażniczki Gaju bardzo ogólne i choć narzucały pewne zamiary, nawet bardzo ostatnim zdaniem, nadal - a może właśnie z tego ostatniego powodu - nie była pewna udzielonej jej odpowiedzi.
Sposób wypowiadania się Kotki był dla Mirci wciąż nierozszyfrowanym. Miała ochotę zarówno oddać się jej woli jak i obawiać o to, czego właściwie pragnie. To rozchwianie nie wkraczało w sferę jej odczuć czy zachowania - zostawało w umyśle na poziomie rozważań, wiedzione rączką dobroci. Bo póki jest dobrze, nie może przecież być źle.
- Mam nadzieję, że uwięzisz mnie swoimi ogonami tylko wtedy, gdy sama będę mieć na to ochotę, nya. - zaczepne nawiązanie do charakteru mowy Dachowczyni miało być odpowiedzią na domniemaną przez Miranę chęć zwykłego, słownego droczenia się z jej osobą. Nie ma nic przeciwko temu, choć nie stanie się nagle skarbnicą humoru, śmiechu i żartów. Nie ta natura.
Wróciła do salonu, wciąż niezmiennie będąc żyjącym, humanoidalnym drzewem o kobiecej twarzy, drzewem, którego gładka kora i rysy na niej umiejscowione sugerowały delikatną postać.
- Widzę, że twój potrzebujący ma się już lepiej - odparła, kiedy zauważyła jak posilił się lekarstwem i patrzył przytomnym wzrokiem, dziękując Kotowatej za pomoc.
Położyła się na ziemi, lecz nie w samych kwestiach wypoczynkowych. Celowo wybrała zewnętrzną ściankę domu, aby spróbować poczuć, czy jeszcze w łodydze tętni jakieś życie. Okazało się, że już całkiem uleciało, że jej duch jest już gdzie indziej. Pozostało ciało, zachowane w dobrym stanie. To dobrze, nie ma cierpienia, a opuszczone stanowi dla Anastasii dom. Stanowić ma także i dla niej na najbliższe dni.
Na myśl, że po raz pierwszy zamieszka z inną istotą, zagościł uśmiech na jej twarzy. Tyle tylko, że póki co, miała mieszkać pod jej nieokreśloną nieobecność.
Powstała i usiadła obok Anastasii, jeśli i ta zajmowała siedzące miejsce.
- Kotko, wróć gdy tylko będziesz mogła. Bardzo chętnie jak najszybciej przekażę ci część mojej wiedzy, towarzysząc ci, zamieszkując wraz z Tobą. To będzie dla mnie dobrym doświadczeniem.
A zatem ostatecznie zgodziła się na dalekosiężne zamiary Anastasii.

Anastasia - 3 Styczeń 2016, 14:08

Anastasia wyraźnie skrzywiła się na słuch o próbach naśladowania jej kociego akcentu. I wcale nie dlatego, że uważała to za coś osobistego, za jakąś urazę lub chciała dać znać Miranie, że do niej to nie pasuje. Nie. Miała dość tego, że ktoś ma czelność przypominać jej czasy i osoby – może osobę – o których pamiętać ochoty nie miała. Oczywiście nie posądzała towarzyszki o premedytację w tym czynie, rzecz jasna musiała robić to nieświadomie, ale czy to przeszkadzało w wyrażeniu swojego niezadowolenia?
Będąc już w salonie, dostrzegła, że człowiek bez palca odzyskiwał przytomność. Lub też budził się, jak zwał, tak zwał. A Straszka już po pulsującej skroni czuła, że zaczyna się przed nią zbierać olbrzymia fala irytujących rzeczy, które nie daj boże wyprowadzą ją z równowagi, ukazując to bardziej… krwawe oblicze.
- Słonko możesz sobie spokojnie darować. – Parsknęła w jego stronę, a późniejsze podziękowania nie zrobiły najmniejszego wrażenia. Uniosła tylko jedną z brwi w geście zdziwienia, bo przykre musiało być życie, gdy nigdy nie było się prawdziwie wdzięcznym. Nawet ona, taka pozbawiona własnych uczuć oraz obecnie zniszczona przez życie, potrafiła wiele docenić. Czyż to nie doskonała okazja, żeby wybrać się na spacer i samej podziękować odpowiednim osobom? - Pozwól, że nie będę wywyższać tego zdarzenia do tego stopnia, co i ty, nya. Jak się czujesz? – Zapytała bardziej automatycznie, ale i chciała drobnymi krokami dążyć do wyciągnięcia kluczowej informacji z Cedrika.
Zajęła miejsce na oparciu sofy, którą zajmował mężczyzna, lecz wzrok już dawno przeniosła z niego na drugiego gościa. Niepodważalnie to Mirana była dla niej ciekawszym obiektem, wobec którego snuła plany na najbliższą i tą nieco dalszą przyszłość. Momentami czuła się jak główny bohater filmu zapewniający swoją ukochaną o tym, iż z niebezpiecznej akcji wróci cały i zdrowy. Czy naprawdę tak ciężko było przyjąć do świadomości, że skoro zapewnia, to tak będzie? Że nie ma pojęcia ile dni na tym zejdzie, ale przecież nie odchodzi na zawsze, a Lehlaka to jej dom. Dom do cholery! Domu, tego prawdziwego, na długo się nie opuszcza.
Mimo wszystko westchnęła głośno, ale niczego z napływu myśli nie wypowiedziała na głos. Nie wypadało.
- Nie martw się. Kiedy zaspokoję głód, wrócę. Ale wciąż muszę tu zostać, nim Cedrik nie wydobrzeje i nie ruszy w pełni sił w dalszą drogę. Nyah, w końcu niejako przyjęłam go pod swoją opiekę. – A mężczyźni lubili, gdy kobiety się nimi opiekowały, czasem zbyt mocno to wykorzystując. Tu jednak nie było mowy o takiej sytuacji. - Tymczasem, Mirano, czuj się jak u siebie w domu. – Ta tłoczność w jej niewielkim domu, nieco zaczynała jej doskwierać. Głownie dlatego, że nie była do niej przyzwyczajona. Dawniej marzyła o pełnym domu, gdzie znalazłaby swój kąt, a teraz…?
Zaplotła ogon na swoich udach, choć najchętniej udałaby się na górę, do swojej sypialni zaszywając przed całym światem. Skąd w niej ta nagła zmiana? Czyżby jeszcze jakieś stare pokłady emocji dawały o sobie znać?

Anonymous - 3 Styczeń 2016, 20:08

W miarę z postępem czasu, Cedrik co raz to wygodniej rozgaszczał się na sofie, ale czuł że to nie jest jeszcze dobry moment by wstać i po prostu sobie pójść. Przez swój atak szaleństwa po prostu nie wiedział ile krwii stracił, jak bardzo osłabiony jest jego organizm. Ogólnie można powiedzieć że musiał poznać siebie samego od początku.
Przyłożył do twarzy rękę po tym jak przyjrzał się troszeczkę bardziej Miranie. Delikatnie zaczął masować skroń, jak by sprawdzając czy nie oberwał za mocno w głowę albo jego resztki mózgu nie przekręciły się, kiedy był w podróży na Anastasii.
-To tak serio?- mogło to tak zabrzmieć, ale nie chciał nikogo urazić. Nawet w szkarłatnej otchłani, nie wiedział jak ma to pojmować. Kobieta z ogonami, chodzące drzewo . W jednym... hmmm... Domu? Wszystko mu się zupełnie już pokićkało. Za dużo wrażeń jak na tak krótki okres czasu. Gdyby ktoś dał mu teraz kapelusz i powiedział że jest kapelusznikiem, marionetkarz najprawdopodobniej by uwierzył w tak zwariowaną kolej rzeczy.
-Okej... Okej, nie będę wywyższać. Nya.- znalazła się następna persona, poniekąd drocząca się z panną An. O dziwo to była jedna z niewielu rzeczy, jakie zapamiętał przed swoją drogą w stan głębokiej hibernacji.
-Powiedz mi słonko. Widzisz jak wyglądam? Czuję się jeszcze gorzej.- skwitował. Wcale sobie nie szczędził na tym ironicznym "słonku,, , chociaż wiedział że może to prowadzić do jakiś trudnych sytuacji w przyszłości. Kiedy kobieta usiadła obok niej, spojrzał tylko na jej niecodzienny strój, po czym zaczął rzucać gdzieś oczyma.
Był prawie pusty. Taki jak blisko dwa lata temu. Dzięki temu że strach zjadł jego emocje, poczuł się wolny. Można powiedzieć że była to w pewnym stopniu kuracja dla jego duszy.
-Wydobrzeje? Przyszyjemy mi palca? Obetniemy włosy i zrobimy manicure? A potem mogę ruszyć?- mruknął pod nosem ironicznie. Nie chciał pokazać po sobie, że w pewnym stopniu było mu miło. Fajnie jest spotkać osobę, która chcę o Ciebie zadbać.
-Zabrzmi idiotycznie, ale macie nóż?- tak. Pytanie kompletnie nie na miejscu w tej sytuacji. Po co mu był teraz nóż?
Głód. To była rzecz, która go bez wątpienia ciekawiła. Tak samo jak relacje kobiet, ale nie chciał w to wnikać. Wolał to po prostu analizować.

[ króciutko. za post uciekam. ]

Anastasia - 12 Styczeń 2016, 13:26

Tak, zdecydowanie wolała, gdy Cedrik był pod wpływem swojego szaleństwa lub tym bardziej nieprzytomny. Teraz jakby stracił na swoim uroku, a i cierpliwość Anastasi dawno uleciała i nie zdawała się prędko wracać. Cóż, Strachom nie należało ufać. Żadnemu.
Kiedy jego jadaczka wciąż wypowiadała stek bzdur, puchaty ogon falował coraz mocniej, spokojnie w upalny dzień można by się przy nim ochłodzić. Nie stwierdziła u mężczyzny problemów ze słuchem wcześniej, więc jasnym dla niej było, że po złości ignoruje jej zalecenia. Jakiegoż to miał pecha, że trafił na tak niestabilną osóbkę, która mniemała, że wolno jej wszystko, czego wobec samej siebie nie akceptowała. Tak też było tym razem. To ona miała wszelkie prawo ironicznie się do niego odnosić, nie na odwrót. Dlatego przyjemności się skończyły, raz na zawsze. A koty, jak na złość, pamięć mają doskonałą.
W ciszy, z założonymi rękami wsłuchiwała się w wypowiedzi Cedrika, choć trafniejszym określeniem byłoby – czekała, aż je wszystkie zakończy. Tym razem nie miała humoru na tego typu gierki, a obserwująca ich Mirana jeszcze by wyciągnęła niewłaściwe wnioski i uciekła, nim drobne plany zostaną wprowadzone w życie.
- Skończyłeś, nya? Świetnie. Tak się składa, że mam nóż i chętnie wcisnę ci go między żebra, jeśli grzecznie nie przestaniesz nadużywać mojej gościnności i nie opuścisz tego domu. Tam są drzwi, chyba nie muszę cię odprowadzać, jesteś dużym chłopcem i dasz sobie doskonale radę. Nyahaha. – Szczerzyła się do niego słodko, czekając na reakcję. Jeśli tak bardzo mu się Lehlaka spodobała, to niestety, ale Topielica będzie musiała mu dopomóc poczynić kroki w stronę wyjścia inną metodą. Ale po co? Skoro szczerze dziękował, to czemuż by miał teraz pokazywać swoją niewdzięczność? Niech doceni ile dla niego zrobiła, bo mógł wciąż leżeć na piasku i zdychać, a nikt by nawet palcem nie kiwnął. No, może poza zacierającymi sobie na niego rąk, bestiami. (Nie)stety nie znając Hebi, nie wiedział, co tak naprawdę pomoc oznaczała i jakim wyjątkiem była, ale ona i tak wolała szczelnie ukryć prawdę.
Tak więc zaczekała odpowiedni czas, który jak sądziła, Marionetkarz rozsądnie wykorzysta na opuszczenie domu, a w przeciwnym wypadku miała zamiar wyprowadzić go siłą, każdą możliwą. Nuż Mirana zniesmaczona niewdzięcznikiem zechce ją wspomóc.
- Ach. Przy drzwiach masz swój plecak, nie zapomnij go zabrać.Śmieci nie kolekcjonuję, nyaha.
Kiedy wyszedł, dobrowolnie czy też nie, kotka mogła na spokojnie, bez świadków wrócić do rozmowy ze Strażniczką.

Mirana - 18 Styczeń 2016, 23:54

Trochę szokującą dla Mirany była nagła zmiana podejścia do Cedrika. Właściwie, bardzo szokująca. Ona szczególnie nie jest przyzwyczajona do odwlekana decyzji. Wzięła poprawkę, że ma do czynienia ze Straszką, co mogło wiele tłumaczyć. a w efekcie osunęła się po ścianie, spodziewając się, że i ona zostanie z domu wygnana. Być może i zasłużył sobie na takie potraktowanie, ale dla Mirany wciąż to leżało w sprzeczności z jej przekonaniami. Jedno z nich mówi: pomagaj, póki możesz; póki jest nadzieja.
Choć w gruncie rzeczy, zniesmaczenie słowami mężczyzny i jej dosięgło. I może pokarać za to należało, ale nie odmawianiem pomocy, według Strażniczki. Nie zamierza się jednak w to wtrącać, to sprawa Kotki, a facet to jednak zwierze, nie roślina.
Kiedy drzwi zatrzasnęły się za Cedrokiem, jej ciało przeszedł dreszcz.
Przeniosła wzrok ze ściany na gospodynię.
- Mnie chyba nie zamierzasz się tak pozbywać? Wiesz, zawsze lepiej się zaprzyjaźnić niż drzeć ko-rę.
Złapała się w ostatniej chwili na tym niefortunnym sformułowaniu o kotach.
- Myślę, że za Twoją nieobecność przyjrzę się pobliskiej okolicy. Pewien czas temu myślałam nad tym, aby roślinami bardziej móc wspomagać inne istoty. Może spotkam gatunki o ciekawych właściwościach, które wobec mnie będą równie gościnnie nastawione? Miło byłoby poznać nowe siostry.
Za ten cały czas przebywania z Anastasią, jej chęci i zamiary wobec tych Ogrodów rosły. Obecnie wizja zamieszkania tutaj wydawała się wręcz koniecznością.

Anastasia - 19 Styczeń 2016, 20:12

Nie trudno było zauważyć, iż humorek z kotki uleciał wraz z niesmakiem, jaki pozostawił po sobie niewdzięczny gość, choć i tak przebiegło to znacznie grzeczniej, niżby mogło, ale o tym Mirana wiedzieć nie musiała. Przynajmniej na razie – im mniej wie, tym dłużej żyje.
Rozsiadła się wygodnie na kanapie, nie spuszczając podczas tej wędrówki wzroku z kobiety. Nie, by się obawiała, lecz, aby samej wybadać jej odczucia, które sądząc po doświadczeniu, zamieniały się w negatywne.
- Ależ Mirano, nya. – Zaczęła z lekkim uśmieszkiem prezentującym jeden z kłów. - Jak sama widziałaś, nie każdy potrafi być wdzięczny za okazaną dobroć, szczególnie tę od Stracha. Cóż miałam poradzić? Pozwalać sobie na to pod własnym dachem? – Poruszyła się nerwowo, chwilę później podciągając pod siebie marznące nogi oraz okrywając je ogonem. - Nie widzi mi się przepędzać stąd osoby, której prawdopodobnie będzie zależało na dobru tego miejsca równie mocno, co, nya, i mnie.
Urwała nagle, wyczekując jakiejś reakcji. Miała nadzieję, że zaciekawi Strażniczkę, tym samym wybijając jej z myśli wszystkie negatywne obrazy, jakie o kotce jej się malowały. Pora coś zadziałać, zamiast siedzieć z założonymi rękami, mając nadzieję, że samo się stworzy lub w końcu samo domyśli.
- Chciałabym również, byś miała czas na moment przemyślenia, oswojenia się i być może prawdziwego zadomowienia, bo chyba bez tego ani rusz. Zdarzyło ci się odwiedzić Świat Ludzi? Wiesz, czym są tamtejsze rezerwaty przyrody? – Nie było powodów dłużej owijać w bawełnę. Sama czuła, że powoli dojrzewa do czegoś większego, ale przecież potrzebowała wsparcia. Cóż mogła sama Straszka?
Złote oczy już przestały świdrować spojrzeniem, teraz beznamiętnie wpatrywały się w długie pazury jednej z dłoni kotki. Potrzeba kontroli reakcji w tym wypadku nie była konieczna, bo i nie bagatela temat został poruszony. Tu brakowało miejsca na kłamstwa, czy knucie, więc i ona sama ze szczerego serca o tym rozmawiała.

Mirana - 22 Styczeń 2016, 11:35

Usadowiła się powtórnie na podłodze. Rzadko kiedy siedziała w człowieczym stylu - zwykle się wylegiwała jak długa gdy przypominała człowieka, bądź podtrzymywała firmament jak na drzewa przystało. Ciężko jednak rozwinąć gałęzie w pionie na względnie niskim suficie, nie mówiąc nawet o zapuszczaniu korzeni.
Ostatniej podróży tam ne wspomina najlepiej. Wszystko było pokryte warstwami śniegu, a w doprowadzeniu do przyjemniejszego klimatu napotkana dziewczyna nie bardzo jej pomogła. Choć na dobrą myśl zasługuje osoba tego człowieka, która nie stanowiła dla niej zagrożenia. Mówiła, że jest taka pora teraz, że śniegi są wszędzie obecne.
- Tak byłam, ale nie wiadomo mi nic o takich rezerwatach. Ostatnim razem wszystko było pod śniegiem, a wcześniej, choć ciepłem słońca wszystko otoczone, to wciąż dla mnie zbyt skromne królestwa flory napotykałam względem tych Lustrzanych. Czym zatem są te rezerwaty? Czyżby jakieś szczególne, naturalne przybytki?
Dla Mirany rezerwat przyrody stwarzałby dwoje różnych odczuć - w zależności czy poznawałaby go od strony ścieżek turystycznych, czy z dala od wydeptanych dróżek. W pierwszym przypadku czułaby ból pobliskich roślin, wystawionych na działalność mas turystów, a w drugim uradowana byłaby brakiem widocznej działalności człowieka.
To drugie ma zdecydowanie częściej miejsce w tego typu miejscach. Nic jednak Miranie nie wiadomo na temat funkcjonowania tych miejsc, może się tylko domyślać, czym są.

Anastasia - 22 Styczeń 2016, 14:50

Na całe szczęście, żadne ewakuacje czy otwarte ucieczki nie nastąpiły. Wszystko było wciąż na swoim miejscu, w Lehlace panował ład, nad którym sprawowała pieczę Straszka, a jej delikatnie objawiona druga twarz nie wygoniła stąd nikogo, poza niemile widzianymi gośćmi.
Już nabrała powietrza w usta, sygnalizując tym samym, że zbiera się do poważniejszej wypowiedzi, kiedy zamarła, nie wypowiadając choćby litery. Twarz jej stężała, a wodzące dookoła oczy szukały gdzieś ratunku. Nie mogła udawać idealnie obeznanej z ludzkim światem, bo przecież nie spędziła tam wiele czasu. Już na pewno nie tyle, by ot tak opowiadać o rzeczach bardziej skomplikowanych, z którymi chyba nie spotkała się nigdzie w Krainie Luster, czy Szkarłatnej Otchłani. Mogła jednak opowiedzieć o tym z drobnym błędem, a luki uzupełnić własnymi przemyśleniami i wizjami.
- To coś takiego… Nyah. Chodzi o to, że ludzie, ci mądrzejsi, postanowili chronić dobra natury, ograniczyć lub właściwie całkowicie wyeliminować dostęp tam człowieka, by przyroda mogła żyć po swojemu. Ale jednocześnie chodzi o to, żeby zatrzymać to, co się chroni. Nie, nya, pozwolić temu zginąć. Nie uważasz, że Ogród Strachu jest jednym z większych reliktów przyrodniczych, jakie nam zostały, a do tego na tyle specyficznym, że nie każdy zachwyci się jego urokiem? Nasi pobratymcy boją się go, omijają szerokim łukiem, bo Ogród jest niebezpiecznym tworem. Jednak… W jaki sposób ma żyć to mięsożerne coś, kiedy zabraknie pożywienia? Ma pozbyć się tutejszych bestii i zwierząt? Przecież one również wyginą. Ostatnio w Szkarłatnej Otchłani nie dzieje się dobrze, piraci poturbowali tak Cedrika. Im widać Ogród Strachu nie jest straszny. Nikt nie wie, co planują, do czego są zdolni i jakie jeszcze zbrodnie przyjdzie nam tu oglądać. – Nie zdawała sobie sprawy, jak jej przemowa wygląda z boku. Czy jest żałosną kupką zdań, czy może jednak ma w sobie coś, co poruszyłoby niewrażliwych i dodało odwagi tym, już walczącym. Mało myślała nad wypowiedzią, to po prostu płynęło, ukazując światełko w ciemnym tunelu, którym podążała. Dawało jej szczęście, wewnętrzne ciepełko. Czy to moje miejsce na świecie, nya? Czuła bicie serca, własnego serca. Ono żyło. Dziś żyło.

Mirana - 4 Luty 2016, 00:51

StrachoKotka ładnie w oczach Mirany mówiła o tym wszystkim. Przyuważyła, że czym bardziej zagłębiała się w potok słów, tym bardziej ją lubiła. Kiedy jednak słowa się urywały, temat krzątał się po swoich granicach albo akcja była dla niej niezbyt pomyślna, pokazywała swoje pazurki. Ten kontrast bywał wyrazisty, to też i oznaka Strachów - pozbawione emocji, potrafiły prędko zmieniać maskę swojej twarzy. Spotkanie z Anastasią pozwalało jej bliżej poznać tę rasę, ale nie to się dla Mirany liczyło.
Ważne było, co postanawiały, a ambicji im nie brakowało.
- Szczerze mówiąc, wspieranie mięsożernych gatunków nie bardzo do mnie przemawia. Ale nie tylko takie tu istnieją, a przecież to również żywe organizmy, tak jak i my! I spotkałam też jedno szczególne dla mnie miejsce w Krainie Luster, trudno-dostępne i bogate w tlen oraz pełne insektów. Rozmiarami jednak nie równa się z tymi Ogrodami, choć przyjemnie jest tam przebywać.
To, co mówisz o rezerwatach - podoba mi się wizja opieki. Z pewnością możemy tym ogrodom pomóc, a przynajmniej warto spróbować. A co będzie dalej, możemy się tylko przekonać, Drogo Anastasio.

Powoli zaczynało się jej robić niekomfortowo wewnątrz Łodygi. Pora wyprostować gałązki, ulec kilku pomyślnym wiatrom.
- Chodźmy na zewnątrz. Zbyt nadobnie tam by tu siedzieć, czyż nie?
A na zewnątrz pierwsze co by uczyniła, to podbiegła pod wodospad. Pamiętając jednak o niechęci do wody swojej towarzyszki, prędko pozwoliłaby wybrać jej inne miejsce na dalszą pogawędkę.
- Tak właściwie, to czym się wcześniej zajmowałaś? Wiele chyba świata zwiedziłaś, albo o tym miejscu słyszałaś?

Anastasia - 4 Luty 2016, 13:18

Szybko opanowała napływające do jej wnętrza dziwne ciepło, zrugała się w myślach za kolejne powroty do swoich rozterek, które jak się okazywało, coraz lepiej o niej świadczyły. W pewnym sensie oczywiście.
Odchrząknęła głośno, próbując zatrzeć swoją chwilową nieobecność i już w pełni skupiła na słowach Mirany.
- To oczywiście tylko… wstępne przemyślenia. Potrzebujemy czasu i przygotowania. I, nya, co najmniej trzeciej osoby. Roślinna specjalistka się znalazła, spadła z nieba wręcz, lecz ja, choć bestie są mi bliskie, na takie stanowisko się nie nadaję. Dlatego jest to jedna ze spraw, o którą w drodze zatroszczyć się muszę. Chyba, że masz lepsze znajomości niż ja.
Przytaknęła głową, wstając z miejsca i kierując się ku wyjściu z domu. Co prawda, im rzadziej się przebywało poza bezpiecznymi ścianami, tym bardziej się narażało na zjedzenie, lecz któż by nie chciał igrać ze szczęściem? Lecz siadając na niewielkim, idealnie służącym za stołek, głazie w pobliżu wodospadu, nie miała zamiaru długo na nim spoczywać. Czas gonił, a na pogaduszki jeszcze przyjdzie pora. Skoro Mirana się tu zadomowi, być może po złożeniu propozycji pomocy, nawet na zawsze, wiele mają przed sobą.
Prychnęła cicho pod nosem, chociaż może nie niesłyszalnie. Wcześniej, nya? Jak jeszcze żyłam, czy jednak już po śmierci? Złe pytanie mi zadałaś, moja droga, bo widzisz, nie mam najmniejszej ochoty wracać do tak odległej przeszłości, a ta bliższa… Nyahaha, nie zachwyciłaby cię, a jedynie odstraszyła od mojej osoby. Co więc mam ci odpowiedzieć? Może wyczytasz mi to z myśli?
- Masz rację, okolica jest niezwykle urokliwa, dobrze, że w tym miejscu się Lehlaka stworzyła. Nie będę ukrywać, że trochę czasu między światem naszym, a ludzi krążyłam, stąd też co nieco o uszy mi się obiło. Ale... – Urwała wstając z miejsca, gdy już szum pluskającej z góry wody zaczął przyprawiać ją o dreszcze. - Jeszcze do tej rozmowy wrócimy. Rozkoszuj się dalej ogrodem, w razie czego może któryś z twych fruwających mnie odnajdzie, bo na mnie pora. Najwyższa. – Dała jednoznacznie do zrozumienia, że nie da się wciągnąć w kolejne pogaduszki. - Dom jest w pełni do twojej dyspozycji, mam nadzieję, że nie uciekniesz w obawie przed Straszką, nya.
Jeszcze się nie żegnała, musiała wpierw wrócić do domu, odpowiednio się naszykować, bo wyprawa nie wydawała się łatwa, a i jej cel… Różnie mogło przebiec z nim spotkanie. Brzask przyglądał się swoimi mądrymi miodowymi oczami, cóż też najlepszego jego właścicielka wyczynia i bardzo możliwe, że wyczuwał jej zdenerwowanie i kłębiące się wątpliwości.
Przebrała się na szybko w coś bardziej wygodnego, pozbywając sukienki i wielu uciążliwych już falbanek, schowała kilka względnie potrzebnych przedmiotów do Bezdennej Sakwy i z artystycznym nieładem we włosach wyszła przed dom – o ile w tym czasie Mirana nie zmieniła gdzieś swojego położenia.
- Nie czekaj na mnie z kolacją! Nyahaha. – Zaśmiała się po kociemu, a ogon przeciął powietrze w geście zadowolenia. Dość zalegania w miejscu, półzwierzak musi się poruszać!
Nie rozczulała się nad pożegnaniem, machnęła tylko ręką, zaszczyciła delikatnym uśmiechem i obrała najkrótszą, a zarazem najbezpieczniejszą drogę na opuszczenie Ogrodu Strachu – Bursztynowy Kompas.

zt

Anastasia - 11 Luty 2016, 21:44

Drobna ptaszyna wleciała przez spróchniałą dziurę w łodydze. Dostała zadanie dostarczyć list i powrócić na zamek. Bez zatrzymywania, bez wpakowania w paszcze którejś z chętnych na nią roślin.
Świergot rozbrzmiał, gdy przysiadła na stole, informując jednocześnie o poczcie, jaka czeka na mieszkające tu istoty. Dziobem odczepiła rulonik od nogi, położyła na stole i czym prędzej wyfrunęła tą samą drogą.

Kartka zaadresowana była do Mirany. Jeśli Strażniczka ją otworzyła, zawartość prezentowała się następująco:

Napotkałam drobne kłopoty... Zdrowotne. Jeśli wciąż jesteś w Lehlace, nie odchodź, wrócę. Muszę tylko załatwić to, po co wyruszyłam, lecz z dnia na dzień mam się lepiej. Nie będzie to długo trwało. Zbieram również informacje potrzebne do... Wiesz czego.
Mam nadzieję, że po powrocie Cię zastanę.
Anastasia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group