Foku - 29 Wrzesień 2017, 20:18 Nagle w kuchni rozległ się donośny łoskot. Z dużym impetem z lodówki, która oczywiście znajdowała się w kuchni, wytoczył się czarnowłosy mężczyzna przyodziany w garnitur. Wraz z nim, na staromodną posadzkę (kafelki?) wlało się kilkanaście litrów wody, z małym dodatkiem kilku dorodnych, podrygujących jeszcze śledzi. Lunatyk lekko pokasłując, wygrzmocił w drewnianą szafkę naprzeciwko, uderzając głową w mosiężny uchwyt. - Mghh... - stęknął mocno obolały Lunatyk. Był przemoczony do suchej nitki. Choć myślami celował w Malinowy Las, to najwyraźniej wylądował raczej z dala od szlaku. Ostatecznie nie znał okolicy aż tak dobrze, a musiał działać w pośpiechu, co poskutkowało w takim, a nie innym efektem. Foku rozejrzał się dookoła. Było ciemno, choć co jakiś czas piorun rozświetlał niewielkie pomieszczenie. Znajdował się w czyimś mieszkaniu. Dokładniej w kuchni. Prawdopodobnie ludzkiej, bo wyglądało aż nazbyt zwyczajnie. Nieźle nim zarzuciło, przynajmniej o dwa wymiary w bok. Będzie musiał następnym razem zanotować, że niektóre czynności nie powinny być wykonywane razem z teleportacją - na przykład pływania. W chwili obecnej był sam. Z całą pewnością go to cieszyło, bo nie musiał nikomu odpowiadać na kłopotliwe pytania. Tyle, że nie na długo. Skoro była noc, to zapewne wezmą go za włamywacza. Po omacku zaczął poruszać rękami, szukając podparcia. Wreszcie trafił na krzesło. Ostrożnie podparł się na nim. Musiał działać szybko. Nie chciał nikogo mordować, ale też nie miał ochoty wybierać się na zewnątrz, zwłaszcza, gdy szalała tam burza. Przyłożył dłoń do skroni. Głowa bolała go nie tylko od uderzenia, ale także od nadmiaru kwestii, które należało w tym momencie wziąć pod uwagę, by nie wpaść w tarapaty. Nieważne, jak głupią historię by wymyślił, to nie mogło się udać. No, ale...Noritoshi - 4 Październik 2017, 20:13 Wielokrotnie już żartował z tego tematu, lekceważył go, próbował brać na dystans, a nawet z bólem swojego martwego serduszka przepraszał. Ale zawsze kiedy to ona przejmowała głos w tej sprawie, czuł się jakby go skrócono o nogi, połamano ręce i wyrwano język. Czuł niemoc. Pieprzoną niemoc. Jak na Stracha nieprodukującego własnych emocji (a może właśnie dlatego) dość dobrze, w formie obezwładniającego mrowienia i paraliżu, odczuwał jej niechlubne słowa. I szczęście, że jego ostatni posiłek już się przetrawił, bo jeszcze by mu się zdarzyło zareagować z emocjonalną (pretensjonalną?) złością bądź... ze smutkiem.
Ale i tak musiał ten temat drążyć i wypalić z mało stosownymi na ten moment uwagami. Drążyć niczym kwas pokłady swojej osobowości. Może to jej majaki tak na niego podziałały.
Zapytał, czy może nie chciałaby żeńskiego towarzystwa.
Dosadnie przekazana odpowiedź nie miała prawa budzić w nim żadnych wątpliwości. Ponadto, w obliczu całej tej krytyki, paliła się w nim chęć pokazania się z solidniejszej (i niekoniecznie lepszej) strony. Trochę sprzeciwu, więcej rozrywki, maksymalizacja wrażeń. Jak dawniej.
- Rozumiem, chcesz być jedyną dominującą kobietą w tym zw-... na tym spotkaniu. - rzucił te słowa w kierunku obojętnej przestrzeni, aby stały się tylko jego głośnymi rozmyśleniami.
Ponaglała go o wyjście z domu, a jako ta bardziej racjonalna strona (a przynajmniej tak mu się wydawało), rozważał parę kolejnych kwestii za i przeciw. Postanowił skrzydła ścisnąć pod szerokim płaszczem, o przezroczystość się nie zamartwiać, a sprawa deszczu... najwidoczniej sama się już załatwiła:
- Chodźmy, już padać przesta-je- - i masz ci babo, tfu, babochłopie! Wytrącił go z równowagi hałas dobiegający z kuchni. Akurat teraz, kiedy wyrzucił z głowy wszystkie śmieci i chciał być macho jak za dawnych czasów!
- To mówiłaś że jesteś tylko Ty i Furbo? Bez trzeciego, wygłodniałego towarzysza? - zaszeptał w konwencji retorycznego pytania.
Bez zbędnego dalszego zastanawiania się, zajrzał do kuchni, stając w przejściu, którą rozświetlało światło umieszczona we wnętrzu lodówki. Większość blasku padało na przemokniętą postać, a na podłodze rozpłynęła się woda niewiadomego pochodzenia, mocząc przez kapcie jego stopy. Hydraulik pomylił adres i kurki, pomyślał. Ale po chwili sobie wspomniał, że w tym świecie magicznie zjawiający się hydraulicy nie są raczej zatrudniani.
Gdyby był w skórze Sapphire, pewnie odruchowo złapałby za mopa... Ale że jest Noritoshim, sięgnął tylko do skrzynki znajdującej się w zasięgu jego ramion i wyłączył bezpiecznik odpowiedzialny za kuchnię. Jak ręką odjął, nic nie zdradzało, że w kuchni zaszło cokolwiek niecodziennego. Cóż, przynajmniej nikomu i niczemu nie grozi awaria na wskutek popieszczenia prądem.
Pomyślał sobie: koszmar wyłączony, chodźmy w końcu stąd.Tylko jeszcze się ubrać...
Ale zastanawiający plusk nie pozwalał mu ot tak zostawić tego dziwnego zdarzenia w zapomnieniu. Plusk rybek. Rybek, kurwa jego mać i na Posejdona przeklętych wód! - Dobra, co tu się wyprawia? - odburknął w końcu stanowczym głosem, spoglądając podejrzliwie na Straszkę, o ile ta wcześniej nie dała po sobie poznać, że jest równie zaskoczona tą sytuacją.Foku - 21 Maj 2018, 19:28 - Kurwa mać... - zaklął zrezygnowany. Był już na tyle osłabiony, że nawet silenie się na bycie dystyngowanym, to było dla niego zbyt wiele. Naprawdę, chciałby rozwiązać całe zajście w sposób taktowny, lecz zwyczajnie nie miał na to - mówiąc kolokwialnie - "weny".
- Miejmy to już z głowy. - mruknął, po czym otworzył portal pod swoimi stopami i bezwładnie spadł w czarną toń portalu, znikając równie niespodziewanie, jak się pojawił, zabierając ze sobą przy okazji jedno z kuchennych krzeseł.
[zt]Anastasia - 14 Czerwiec 2018, 20:02 To miał być miły wieczór, prawda? Miało być fajnie, ładnie i przyjemnie, ale ten cholernik, Noritoshi, jak zwykle musiał coś popsuć. Bo przecież była to wyłącznie jego wina! JAK ZAWSZE!
Nie była w stanie racjonalnie określić swojego stanu, wszakże była Strachem, jej emocjonalne zawirowania nie musiały mieć logicznego podłoża. Wszystko działo się z sekundy na sekundę i masz! Mogłaby mu teraz wydrapać oczy.
Co ta miłość robiła z człowiekiem! Albo kotem. I na dodatek martwym.
Odpowiedź chyba nasuwała się w tym przypadku jednoznaczna - zabijała.
Anastasia sama przestawała rozumieć, jaki był powód jej wizyty u Noritoshiego. Podczas ich ostatniego spotkania dość wyraźnie się określiła, a teraz co? Przychodzi do jego mieszkania jakby nigdy nic i... I chyba ucieknie równie szybko, jak się tu znalazła. Deszcz wcale nie ustępował, ale po kalkulacji zysków i strat, wolała przemoknąć niż spędzić tu choćby minutę dłużej.
Ostrożnie wycofała się, pilnując reakcji drugiego Stracha. Brzask od razu nastawił uszu, czekając na znak od swej drogiej opiekunki.
- Game over - szepnęła, po czym znacząco cmoknęła na chowańca i już oboje mknęli w stronę drzwi na taras lub jeśli takowych nie znalazła, to wyjściowych. Byleby uciec! Już, już.
Obejrzała się jeszcze przez ramię. Czy się wahała? Czy w głębi swojej martwej duszy chciała mu coś powiedzieć? Coś innego, niż to, że go nienawidzi?
Nawet jeśli tłukła się z rozterkami, nogi same obrały kierunek i nie zatrzymały się aż do skraju ulicy, przy której mieszkał Noritoshi.
- Brzask... - załkała, ale deszcz prędko pozbywał się niechcianych gości - chcę zniknąć.