Anonymous - 11 Styczeń 2011, 22:00 W okolicy Herbacianych Łąk pojawił się młody chłopak. Wysoki, o czerwonawych włosach. Niewidziany tutaj jeszcze. Nic dziwnego, dopiero dzisiaj dotarł w te okolice. Ubrany był w czarny wams, pod nim znajdowała się biała koszul, a do tego czarne spodnie. Na twarzy oczywiście obowiązkowo umieszczona była czarna maska z bordowymi wzorami, podobnie jak strój nie przedstawiała nic szczególnego.
Nie posiadał zbyt dużo oszczędności, to też nie kupił sobie nic wymyślnego na tą okazję. Uświadomił sobie przy tym, że przydałaby mu się jakaś praca. Będzie się musiał nad tym później zastanowić.
Szybkim krokiem zmierzał w ustalonym wcześniej kierunku. Było dość chłodno, a on nie miał na sobie nic ciepłego. No cóż, był już wieczór. Ba! Można powiedzieć, że zaczynała się noc, to naturalne, że było zimniej. Z resztą w Krainie Luster zjawiska pogodowe to był istny groch z kapustą, nawet teraz nie można było być pewnym, czy za chwilę nie zacznie padać śnieg, czy rozpęta się burza z piorunami. Jednak dla niego było to całkowicie naturalne. Zapewne gdyby znalazł się w Świecie Ludzi dziwił by go ten podział na pory roku. I raczej nie przypadł by mu do gustu. Dlaczego? Wolał urozmaicenia. Gdyby całe trzy miesiące miało by być ciepło, nie licząc paru chłodniejszych dni, to byłoby okropnie nudno. A nudy to on nienawidził najbardziej. Nie było nic gorszego.
Wracając do tematu. Co tu właściwie robił? Jak pewnie większość osób zmierzał na bal. Nigdy wcześniej nie był na takiej uroczystości, to też wszystko na co tylko spoczęły jego jadowicie zielone kocie oczka, gdy przeszedł przez most, wprawiało go w zachwyt. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać. musiał opanować swe emocje. No bo w końcu jakby to wyglądało, gdyby teraz zaczął podbiegać do wszystkich tych ciekawych dekoracji, czy przyglądać się z niebezpiecznej odległości wojsku. Takie momenty sprawiały mu frajdę jak małemu dziecku, wycieczka do wesołego miasteczka. Niestety był już nieco wyrośniętym dzieciakiem, to też takie zachowanie mu nie przystało. Poprawił kołnierz i wszedł do sali balowej.
Hah, takiego bogacza to w życiu nie widział. Gości zgromadziło się do tej pory niewiele, więc rozpoczął polowanie przekąski, o których przypadkowo usłyszał. Nic nie jadł od rana, a Upiorny Arystokrata raczej nie zubożeje za bardzo, jeśli Dachowiec nieco umniejszy ilość posiadanego przez niego jedzenia, prawda?Anonymous - 12 Styczeń 2011, 16:00 Lekko podrygując dotarła w to miejsce. To. Nie mogła sprecyzować nazwy tego miejsca ponieważ nie było jej dane poznać jego nazwy. Nie wiedziała po co tu przyszła. Ot, tak... zaniósł ją tu śpiew wiatru. Hanako ostrożnym krokiem przeprawiła się przez most pochłaniając wzrokiem piękno i bogactwo tego miejsca. Miała ważnienie że droga ta prowadzi do jakiejś pięknej i urokliwej krainy pośrodku której stoi wielkie zamczysko z barwnymi wieżyczkami. Nagle przyśpieszyła kroku i znalazła się na dziedzińcu. Cóż za wspaniałe miejsce! Może nie był to ten barwny zamek z jej wyobrażeń jednakowoż prawie mu dorównywał swoim majestatem. Tak więc przedzierała się przez gąszcz różnorodności aż dotarła do ogrodu. Cóż, o tej porze roku było to dość smutne miejsce jednakże dziewczyna nie przejmując się tym zbytnio dziarskim krokiem posuwała się naprzód. Gdzie kończy się ta podróż? Hanako małymi kroczkami wdrapała się po schodach. Puk, Puk. Cicho! Nikt nie otwiera... Dziewczyna nacisnęła klamkę i drzwi się otworzyły. Oh, cudownie się składa! Hanako weszła do środka i ostrożnie zamknęła za sobą wrota. W domu zdawało się słyszeć głosy tak więc wiedziona tymi dźwiękami udała się w ich stronę...Anonymous - 12 Styczeń 2011, 16:37 Yokai i Ichiro dotarli w końcu do celu. Droga była trochę nudna, bo nie było o czym rozmawiać, ale na sam widok ogromnego domu dziewczynie otworzyła się szeroko buzia, a oczy przybrały kształt niczym dętek od słoika.
- O Rany ! - powiedziała zachwycona.
Dom był przepiękny, a wejście do Niej prowadziło przez bramę wejściową wiec bez większego zamiaru na czekanie podeszła do Niej ciągnąc Ich za rękaw. Chwyciła zimne i metalowe kraty i spojrzała przez nie na budynek. Przypominał trochę wielkie muzeum w którym znajdują się cenne dzieła sztuki i tak tez było , bo ten dom przypominał wielkie dzieło jakiegoś wspaniałego sztukmistrza. Uśmiechnęła się radośnie po czym przeszła ze swoim kuzynem przez bramę nie odzywając się ani słowem. Sądziła, ze to wiatr mówi za nią wyrażając to co teraz widziała, piękno i harmonie, gust i bogactwo kolorów. Szla dużym masywnym mostem trzymając Ichiro i oglądając piękno rzeki znajdującej się pod mostem. Widać już było z dala dziedziniec obrośnięty pięknymi kwiatami, które aż czarowały gdy się na nie patrzyło. Przeszła przez dziedziniec zachwycając się co chwile i wzdychając z miłego zaczarowania przepięknym domem. Udali się w kierunku kończący ich wspaniałą przygodę na łonie natury i weszli do środka gmachu domu, który to od razu Yokai komentowała.
- Widziałeś kiedyś coś piękniejszego? To chyba jakiś zamek, a nie dom.
Nabrała powietrza w usta i uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje białe zęby.
- To jest przepiękne ! - krzyknęła zachwycona.
Zaczęła lekkim truchtem biegać po gmachu oglądając każdy zakamarek korytarza wejściowego. Słyszała czyjeś glosy, ale teraz bardziej była zakręcona tym miejscem niż innymi ludźmi znajdującymi się w tym zamczysku.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 19:21 Luffy po tym jak Yuki zgodziła się pójść z nim na bal pobiegł do sklepu po garnitur. Umówił się z nią w środku i miał nadzieję, że ona go pozna a on ją. Wracając do sedna. Długo wybierał garnitur lecz wreszcie znalazł to czego szukał. Jakoś nie lubił cudacznych ubrań więc nie można sie go było spodziewać w niczym innym, jak prosty garnitur. Na twarzy miał dosyć ciekawą maskę którą kupił w sklepie po drodze. Po tych zakupach skierował sie na miejsce gdzie miał się odbyć bal. Dotarł do głównej bramy i niepewnie otworzył ja po czym skierował sie do głównego wejścia do sali balowej. Szedł bardzo powoli podziwiając budowę domu i to, jak wszystko było zadbane. Przypomniał sobie rodzinną posiadłość w której wyprawiali kiedyś bale, lecz te czasy minęły bezpowrotnie. Lecz ciągle pamiętał te egzotyczne potrawy, wykwintne trunki, oraz tych ludzi w eleganckich strojach i z maskami na twarzy. Uśmiechnął sie do wspomnień po czym wszedł do środka niepewnie. Wnętrze sali zaskoczyło go mile ponieważ przypominało wystrój, jaki panował podczas balów w jego rodzinnej posiadłości. Zaczął sie rozglądać dookoła w poszukiwaniu Yuki lecz nie mógł jej dostrzec.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 20:07 EDIT T.TAnonymous - 12 Styczeń 2011, 20:07 Przyszłam tu troszkę później niż przepuszczałam, ale nie wiedziałam co by mi pasowało na ten bal więc nałożyłam co wpadło mi pod rękę i przybyłam, po drodze tu dostałam jakąś skromną maskę, którą bez chwili namysłu założyłam. To co zobaczyłam całkowicie mnie zszokowała było tu tak pięknie, że nie wiedziałam na co mam zwrócić uwagę. Ale śpieszyłam się bo nie chciałam by Luffy czekał na mnie zbyt długo. Będąc już w środku zaczęłam się rozglądać za chłopakiem lecz nie widziałam go, miałam nadzieję, że on mnie rozpozna.Dark - 12 Styczeń 2011, 20:11 Darkiś nie była zaproszona. Z resztą, kto by ją tutaj chciał? Na pewno nie jej brat, który nawet nie wiedział o fakcie takim, że rodzeństwem są oni i pozostaną nim, choćby nie wiem jak tego nie chcieli. Dziewczyna mimo wszystko postanowiła przybyć na bal, ponieważ miała do pogadania z Tykiem. Zastanowiła się przez chwilę, czy nikt jej tam nie pozna z jej maską i nie skojarzy ze znanym wielu osobom stowarzyszeniem. Stwierdziła, że ktoś taki może się znaleźć, dlatego użyła swej innej, wyjątkowej maseczki, której nie widział nikt... no prawie nikt, bo jedna osoba zapewne nie miałaby problemu ze skojarzeniem kim ona jest, ale pewnie on tu nie przybędzie. Tak więc jej biała maska w czerwono-czarne wzorki została na czas balu wymieniona na białą w czarne cekinki tworzące kontury motyla, które zachodziły na jej policzek i przecinały w połowie prawe oko. Jej hebanowe włosy były zakręcone w sprężynki i spięte w wysoki kok. Na jej nóżkach spoczywały wygodne, niezbyt wysokie szpilki w kolorze, który swą ciemnością dorównywał cekinkom na masce. Najważniejszą zaś częścią garderoby była balowa sukienka, w kolorze takim, jaki przybrała większość jej stroju oraz róża, jednak ona była biała, dla zmylenia ludków, o!
Dotarła tu później niż zamierzała, jednak stwierdziła, że to nawet dobrze. Szła powoli, ani trochę się nie śpiesząc, rozmawiała w myślach z panem królikiem, który jak zawsze spoczywał sobie w torebce.
Tencio... ja nie mam ani trochę ochoty aby z nim rozmawiać...- wyżaliła się swemu pluszowemu przyjacielowi.
Wiem jak się czujesz, też nie chciałem Ci nigdy mówić kim tak na prawdę dla Ciebie jestem... ale powiedziałem.
Ech... racja, racja...
Na tych słowach ich długa rozmowa się zakończyła. Szli w milczeniu, a raczej panienka Madeline szła, a Pan Królik siedział w torebce... ale czy to ważne? Po jakimś czasie dotarli do mostu. Wind spokojnym krokiem przeszła po nim nie przepadając za takimi przygodami, po czym ujrzała posiadłość Agashara w całej okazałości. Nie spodobało jej się. Nie lubiła przepychu, dlatego nie przyznawała się do tego, że w połowie była Upiorną Arystokratką, dla niej to był niesamowity wstyd! Te wszystkie salwy itd. itp. Nudy i jedna wielka popisówka. Uniosła jedną brew, czego na szczęście zza maski nie było widać i wyklęła to miejsce w myślach, dodając na koniec: Cholerna Arystokracja, jak ja ichnie cierpię... Zadrżała lekko, bo pomyślała o tym, że mogą kazać jej dygać, albo co gorsza nalewać z gracją herbatkę na podwieczorek... A figa z makiem! Najwyżej ucieknie! Podać dłoń może, ale dygać nie będzie, ani się przed nikim kłaniać, to zachowania, które mówią o tym, że się przed kimś uniża. Oj nie nie nie... nie ma mowy!
Skierowano ją do sali balowej więc niepewnym krokiem ruszyła w tamto miejsce aby zawitać choćby na wielkim otwarciu, ło!Anonymous - 12 Styczeń 2011, 20:24 Luffy rozglądał sie po sali balowej w poszukiwaniu Yuki lecz nie wypatrzył jej ciągle. Zapewne gdyby patrzył w stronę drzwi zauważyłby ją a tak to nic z tego. Westchnął rozczarowany i zaczął rozmyślać czemu jej nie ma. Wystawiła go i będzie go unikać? A może ma ciekawszego partnera na ten bal i przyjdzie z nim? Ta druga opcja wydała mu się jak najbardziej prawdopodobna i zasmuciło go to. Liczył, że Yuki będzie inna niż większość ludzi których spotkał na swej drodze ale chyba się przeliczył. No cóż więc zostało mu zwiedzenie całej sali balowej i podpieranie ścian przez cały wieczór, oraz bycie nie zauważanym żeby nie narazić nikogo, na swoje nudne towarzystwo. Przypadkiem nadepnął jakieś dziewczynie na stopę i cały czerwony na twarzy ukłonił sie w geście przeprosin po czym wyprostował i przeprosił.
-Wybacz mi nie zauważyłem cię.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 20:29 -Nyau.
Miauknęłam gdy ktoś nadepną mi na stópkę. Widząc, że to Luffy uśmiechnęłam się wesoło mówiąc:
-Luffy.
Popatrzałam się słodziutko na niego po czym powiedziałam:
-Nie musisz przepraszać nic się takiego nie stało.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 20:40 Słysząc znajome miauknięcie spojrzał na dziewczynę a kiedy się odezwała poczuł sie naprawdę głupio. Podejrzewał dziewczynę o najgorsze a ona najzwyczajniej w świecie się spóźniła, a na dodatek zapewne go szukała. Ech czemu zawsze musi przypuszczać najgorsze? A zwłaszcza czemu tak sądził w przypadku Yuki? Była miłą, słodką i uroczą dziewczyną więc nie mogłaby tego zrobić. Lepiej jej nie mówić, że ją o to podejrzewał bo mogłoby być naprawdę źle. Jedyne co wiedział o kobietach to to iż nie należy ich prowokować i denerwować, bo kończy się to źle. Spojrzał uważnie na Yuki i aż oblał się rumieńcem. Wyglądała doprawdy przepięknie i oszałamiająco aż zaparło mu dech. Chciał coś wykrztusić z siebie lecz słowa uwięzły mu w gardle, a kiedy chciał coś powiedzieć z jego gardła wydobyły się tylko jakieś jęki. Wreszcie wziął się w garść i odezwał.
-P..pięknie wyglądasz Yuki.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 20:59 Gdy Luffy powiedział, że Pięknie wyglądam na moich policzkach zrobiły się małe rumieńce.
-Dziękuję.
Powiedziałam skromnie po czym pocałowałam go leciutko w policzek.
-Fajnie tak wyglądasz.
Uśmiechnęłam się bardzo słodziutko.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 21:04 Zabawiać gości, zabawiać gości, zabawiać gości. Ale jak ona nie miała pomysłu jakże ma zabawiać! Podobno jest kreatywna, ale bardziej popędzało ją do myślenia to, że nie ma zamiaru gnić w lochach. Biedny kot, który przynajmniej wiedział jedno. Jeżeli będą widzieli sługę z grymaśną miną i opadniętymi uszami, na pewno ich to nie zachwyci, a nie ulega wątpliwości, iż Agasharrowi też nie przypadnie to do gustu. Arch więc starała się wyglądać na w miarę zadowoloną z tego, że może tutaj służyć i w pewnym sensie uczestniczyć w balu. Jedyne, co jej przeszkadzało, to odzienie. Tu za ciasne, tu uwiera i drapie, a w maskach się nie lubuje. Oczywiście wstrzymywała się także, od niepożądanych ruchów ogona. Cóż, ona od zawsze była przyzwyczajona do strojów przeznaczonych dla podróżujących lub raczej dla tych mniej zamożnych mieszkańców, a nie dla szlachty. Poza tym nigdy nie nosiła sukienki, ani też butów na jakimkolwiek obcasie. Chociaż ten był mały, bo zaledwie trzycentymetrowy, to takiej istocie może wszystko przeszkadzać. Właśnie, była ubrana w suknię, która wyglądała na dosyć wygodną, niekrępującą ruchów, koloru wiśni. Jej dół był długi, ale na szczęście nie sunęła materiałem po podłożu, bo akurat chyba będzie najniższym istnieniem przebywającym w tym pomieszczeniu. Góra była prawdę mówiąc, jedynie gorsetem z bufiastymi rękawami. Agasharr nie zapomniał dodać, aby miała na sobie także jakieś dodatki, lecz Archamel uważała, że służbie nie wypada nosić biżuterii czy jakoś szczególnie się czymś odznaczać, więc jedynie ogarnęła włosy gumką, aby jej włosy nie wyglądały aż tak znowu niechlujnie jak na co dzień. Oczywiście nie wybierała się bez maski. Była ona biała, lecz okolice oczu czerwone, jak gdyby został nałożony na nie cień do powiek. Zostały tam także przyklejone różnokolorowe kamenie. Usta były wygięte w lekki uśmiech. I to na tyle, na temat jej stroju. Zanim weszła do sali spróbowała przyzwyczaić się do nowego zachowania równowagi. Jeszcze tylko trochę poprawiła tu i tam, i kiedy w końcu była gotowa, pewniejszym krokiem postawiła swoją stopę na podłodze w sali, gdzie odbywało się przyjęcie, a raczej miało dopiero się oficjalnie rozpocząć. Nie było tutaj za dużo osób do zabawiania, jednak także nie mało, bo wciąż w pewnych odstępach czasowych wchodziły nowe. Prawdę mówiąc, czuła się nieswojo, gdyż nigdy nie uczestniczyła w czymś takim, ani też nie musiała nikogo „zabawiać”. Tańczyć praktycznie nie potrafiła, chociaż podstawy walca znała, zapewne muzyka już przez kogoś będzie grana, gotowanie nic tu się nie zda, ani też umiejętność wyhodowania czegoś z jednego, małego ziarenka, co będzie w dodatku zjadliwe. Ona to dopiero miała problemy w życiu. Taniec, cóż to dla niej znaczyło? Nic. Rozumiała to, jako wykonywanie bezsensownych ruchów, często w takt muzyki i na tym kończy się jej definicja. Na razie czekała, aż w ogóle owe przyjęcie ruszy z miejsca, może wtedy nadarzy się jakaś okazja. Czy to udania się w odległe miejsce, z dala od tego wszystkiego i przybycie na sam koniec, czy na „zabawienie” kogoś. Może wystarczy tylko się trochę wczuć, a atmosfera rozluźni się, może jakoś przez to przebrnie. Aktualnie powoli, znów ciut niepewnie przechadzała się po sali, zwracając uwagę na przybyłych.
// NIENAWIDZĘ OPISYWAĆ STROJU
Później dodam rysunek do maski, o.Tyk - 12 Styczeń 2011, 21:57 Lud dobry przybywa do sali balowej, za której ścianą Rosarium już czeka. Nie wszystko było gotowe, może zbyt pośpieszył się z rozpoczęciem? Jednak raz wyznaczonego terminu nie wolno przekraczać, choć przyznajmy,że zbyt wielu zechciał zaprosić. Połowę świata zjeździł w poszukiwaniach. Oczywiście i służba poczyniła przygotowania bez niego, lecz jak zawsze nie było czasu by on swoim okiem wszystkiego dojrzał tak, aby się właśnie jemu podobało. Uznał, ze już czas. Krok do przodu zrobił. Założywszy maskę pchnął drzwi i przekroczył próg niemalże dwóch światów. Zobaczył gości na dole zebranych. Oparł dłonie na barierce u szczytu schodów i czekał. Przecież lud musiał zwrócić na niego uwagę, a on nie chciał psuć ich rozmów. Zresztą rozmiary miejsca uniemożliwiały jakiekolwiek klaskanie czy też słowem staranie. Może wystrzał z pistoletu? Jednak to budynek, czy niczego by nie zniszczył? Bezpieczeństwo przede wszystkim. Obserwował wszystkich zebranych. Siostra była zaproszona, przecież to bal otwarty. Na dodatek narzeka, gdyż to wszystko są szczegóły, które dają inność światu. Nie o tym teraz jednak mowa. Wielu dziwaków się tu zebrało, lecz Tyk może najbardziej nietypowy? Nie wyglądem, lecz samym faktem balu organizowania. W końcu postanowił przemówić, najpierw dłońmi witając wszystkich.
- Witajcie moi drodzy goście. Zarówno ci, których osobiście przyszło mi zaprosić, jak i przybyli z przypadku lub wieści gminu. Zebrałem was tutaj nie zważając na pochodzenie, rasę czy majątek. Nie zważałem również na waśnie tego świata. Maski na twarzy ukrywają wasze oblicze. Może dawni wrogowie przyjaciółmi tu zostaną? Może nowi Romeo i Julia tu się narodzą? Tylko, że większość tego nie zna, w końcu nie każdy często utrzymuje kontakt ze światem ludzi. On się tym jednak nie przejmował i kontynuował. - Bez polityki i okazji was wszystkich tu zebrałem, lecz nie bez celu. Dziś, w dniu karnawału każdy bawić się powinien. Tego też od was oczekuję. Moje jedyne wymagania i jedyny bilet do tego miejsca. Tutaj wysunął dłoń przed siebie, a nad nią zapalił się niewielki płomyczek. - Pragnę by dziś największe siły niszczenia i niewinne kociątka wspólnie pili i tańczyli. Niech ogień z wodą krokiem wspólnym sale przemierzają. Tutaj płomień zgasł, a on w dłonie klasnął. Część z ogniem była wypowiedziana jako przemyślenia, choć skierowane do słuchaczy. W dłonie swoje klasnął.- Aby już niczego nie starać się przedłużyć pozostaje mi życzenia wam złożyć i do tańca zaprosić. Bawcie się i bądźcie weseli.
Po tych słowach, choć bez przywódczyni "chóru" po sali rozniosła się muzyka spokojna. Rosarium do ludzi zszedł. Najpierw jednak jeszcze raz gestem ręki ich pozdrowił. Po schodach schodził wolno, nie spodziewał się też żeby ktokolwiek do niego podbiegł od razu z chęcią rozmowy. Choć był tu jedyną osobą, której tożsamość jest pewna. Jak był ubrany? Już bez tajemnic z różami na rękawiczkach czarnych. Dominował kolor czarny z dodatkiem ciemnej czerwieni i niewielkim błękitnym. Wszystko to złotem wykończone. Jako ozdobę miał różę przypiętą i kilka innych mniej istotnych elementów. Ozdobny kapelusz na głowie i rzecz jasna maska. Zakrywała tylko oczy, nie była podoba do tej, w której gości zapraszał. Koloru czarnego z krańcami przechodzącymi w delikatny amarant, same krańce zaś karmazynowe. Przyozdobiona setką niby gwiazdek srebrnych. Do tego rzecz jasna szabla wraz z pistoletem. To nie był koniec tego co planował, czas przyjdzie na atrakcje kolejne lecz jutro dopiero. Na razie cieszcie się początkiem. Na twarzy Agasharra' widać było delikatny uśmiech, lecz czy był on rutyną, czy wyrazem szczęścia? Trudno jest ocenić nie poznawszy go jeszcze.Dark - 12 Styczeń 2011, 23:23 Dotarła w końcu do sali. Nie chciała do nikogo podchodzić. Nie zamierzała rozmawiać tu z nikim, bo ona nie lubiła towarzystwa. Duże grono ludzi wręcz ją odstraszało. Miała już w głowie mętlik, a wtem pojawił się Agasharr, którego zauważyła chyba jako pierwsza na całej sali. Wpatrywała się w niego i zastanawiała. Nawet nie słuchała tego co mówił. Obmyślała cały plan wraz z Panem Królikiem. Wspólnie zastanawiali się co zrobią. Po pierwsze, Darkiś złamie zasadę i podejdzie do kogoś pierwsza, osobiście zaczynając rozmowę. Przełamie swą wyższość i se na to pozwoli. Po drugie, Madeline zapyta go, czy ją pamięta, w końcu z dwa, czy trzy razy w życiu się widzieli przez niby-przypadek, kiedy to ona badała teren. Założeń było jeszcze wiele, ale nie będę ich tu wszystkich wypisywać, bo jeszcze Was zanudzę na śmierć i co wtedy? Będę paplała i paplała, jak to na Zuzu przystało i wszyscy padniecie w czarną otchłań czarnych łez czarnej rozpaczy czarnego gadania w czarnej dziurze. Powróćmy do przemowy Tyka: "Zebrałem was tutaj nie zważając na pochodzenie, rasę czy majątek!"- tylko tyle usłyszała z całej wypowiedzi i ułożyła sobie różne myśli na temat tego jednego zdania. W końcu jej podejście do świata było dość inne od podejścia innych osób. Tak, czyżbym ja już zaczęła mówić od rzeczy? Cisza!
Wyczekała aż panicz Rosarium przestanie mówić i zlezie w tłum gości, po czym ruszyła w jego stronę pewnym i dostojnym krokiem. Co jakiś czas jej suknia haczyła o ziemię, ale się tym nie przejmowała, dopóki ktoś na nią nie nadepnie to nie zamierza nikogo dusić za owe niepowodzenie.
W końcu podeszła do swego brata. Szczęście że spod maski nie było widać jej skwaszonej miny. Pan Królik wciąż wspierał ją w myślach i właśnie dlatego łatwiej było jej się odezwać.
- Agasharr Rosarium, prawda? Madeline Dark, nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz, mój drogi.
Wyciągnęła w jego stronę rękę, aby podać ją na przywitanie, jak za każdym razem, gdy się komuś przedstawiała. Jak zawsze nie bawiła się w nazywanie kogokolwiek panem, czy też paniczem, bo według niej to było bez sensu. Spojrzała na różę, którą miała w ręku, a po tym na tą, która była wymalowana na jego rękawiczkach. A więc trafiła. Będzie się wyróżniać, ale zagra głupią.
-Ach, wiedziałam, że lepsza by była czerwona, ale cóż, proszę bardzo, biała. Jako taki znak pojednania. Wiem, że raz byłam niemiła i nie wiem czy to pamiętasz, ale cóż...
Za maską usta wygięły się w wredny uśmieszek. Oj tak, oj tak, jak to dobrze, gdy wszelką mimikę twarzy zakrywa maska... Można robić co się chce i nikt nie zauważy. Podała mu kwiatka. Dziwny zwyczaj, kobieta daje kwiat mężczyźnie? Ależ skąd! W końcu wbiła się na imprezkę, wypada się w jakikolwiek sposób odwdzięczyć, a do jedzenia słodyczy namawiać nie będzie, więc czekoladek również nie da, o!Anonymous - 13 Styczeń 2011, 02:16 Trzepot ptasich skrzydeł z pewnością nie należał do samotnego gołębia. Nie, ten ptak był o wiele większy, chociaż niewątpliwie czerń jego piór umożliwiała mu poruszanie się niezauważonych. Wylądował lekko na ziemi, gdzie w ciągu dosłownie paru sekund wraz z pojawieniem się lekkiej czarnej mgły stanęła wysoka istota.
Samotna postać przemykała przez tereny nie zwracając najmniejszej uwagi na otaczające ją ozdoby. To co wielu zachwycało na niej nie robiło najmniejszego wrażenia. Maska została tymczasowo zawieszona na złotych włosach upiętych czarną kokardą, podczas gdy czerwone oczy śledziły beznamiętnie mijane przez nią obiekty. Piękno? Żaden z tych przedmiotów nie dorównywał jej pięknością nawet w najmniejszym stopniu. Pycha szła długim, pełnym godności krokiem z wysoko uniesioną głową, która nie obróciła się nawet o centymetr, chociaż oczy od czasu do czasu zerkały na scenerię, a na ustach pojawiał się drwiący uśmiech. Materiał połyskiwał falując lekko zgodnie z jej ruchami, chociaż nie wydawał zbędnych dźwięków co tylko potwierdzało jego wysoką jakość. Nie dziwnym chyba było, że Łowczyni wybierając się na bal przyodziała godny do narzuconego tematu ubiór.
Za to z pewnością ciekawym elementem jej stroju był łańcuch, który trzymany był pewnie przez dziewczynę w rękach w taki sposób, by nie obijał się o jej ciało i utrzymywał ciszę i aurę tajemniczości panującą wokół niej.
Zbliżając się do sali jej ręka zwinnie podrzuciła łańcuch i powędrowała w górę, a niewątpliwie bardzo specyficzna maska powędrowała na jej twarz zasłaniając nawet oczy. Najwyraźniej nie przeszkadzało jej to szczególnie, gdyż dłoń błyskawicznie pochwyciła przed chwilą podrzucony przedmiot, który odbił się od jej przedramienia wydając ciche brzęknięcie.
Wyczuwam ludzi, wyczuwam ofiary, ach wyczuwam zapach ich krwi! Łańcuch w jej dłoni śpiewał radośnie do dziewczyny, co skwitowała jedynie lekkim, tajemniczym uśmiechem. Przy wielu spojrzeniach musiała powstrzymać swoją prawdziwą naturę i rozpocząć prawdziwie aktorską grę. Pchnęła drzwi, które jęknęły cicho pod samym jej dotykiem mówiąc coś do niej szeptem, ale zignorowała je wchodząc do sali. Wyglądało na to, że bal już się rozpoczął, więc przegapiła niezwykle interesującą przemowę organizatora? Szczęście jej dzisiaj dopisywało. Rozejrzała się - właśnie tak, rozejrzała chociaż dla innych maska zakrywała jej oczy uniemożliwiając patrzenie, materiał ten umożliwiał jej obserwacje, chociaż nie była ona tak doskonała jak normalnie - próbowała wyłapać jakieś wyróżniające się jednostki, chociaż i tak wiedziała, że nikt nie zdoła jej dorównać wspaniałością nie ważne jak wielkich starań dołoży.
Bezczelna, wywyższająca się, narcystyczna? Cała Pycha!
Zacznijmy zabawę, zacznijmy. Och, nie mogę się już doczekać. Łańcuch w jej rękach ponownie zapiszczał radośnie wzbudzając tym samym jęk jednego z anielskich pomników. Dziewczyna stała spokojnie, chociaż jej dłonie zacisnęły się nieco mocniej na metalowym towarzyszu. Och tak, zaczynajmy!