Anonymous - 19 Lipiec 2016, 19:41 Właściwie to prawda, od momentu zostawienia wszystkiego, co miała - domu, dawnego stylu życia, rodziny, w tym wrednej macochy - czuła się samodzielną osobą, panem i władcą własnego życia, ogólnie kimś dorosłym, niezależnym. Z biegiem lat otrząsnęła się z tego przekonania, mając świadomość, że zawsze ktoś zarozumiały prędzej czy później stanie jej na głowie, a takich było już na łepku Acrimonii całe multum. Raz na jakiś czas twarz się zmieniała i ktoś inny decydował za nią, krzycząc "zrób to", "zrób tamto", "nie obijaj się", mniej więcej tego typu rzeczy.
Po jakimś czasie wszyscy zaczęli wyglądać tak samo.
Pewnie nawet zostawiłaby tę Arystokratkę, gdyby nie zaatakowała jej gwałtowna potrzeba pieniędzy w parze z ryzykiem śmierci głodowej. Panna Rosarium trafiła się młódce jako pierwsza od chwili rozpoczęcia poszukiwań, a na ich kontynuację nie miała już za bardzo środków, dlatego musiała się pogodzić z losem. Zresztą nowa szefowa widocznie nie grzeszyła brakiem pieniędzy, więc dziewczyna nie miała na co narzekać. No, z pominięciem lekkiego natręctwa rogatej, oczywiście.
Gdy stanęły przed wielkimi wrotami, Baśniopisarka jęła unosić głowę aż do momentu, gdy odnalazła oczami ich czubek. Z wrażenia otworzyła lekko buzię, a jej włosy przybrały po kilku sekundach pastelowo-żółty kolor. Tak, robota zapowiadała się naprawdę obiecująco. Po przekroczeniu progu jednak zaczęła wątpić w swoje przemyśliwania. Fortuna na to wszystko nie wzięła się znikąd. Co, jeżeli miała do czynienia z prawdziwym sknerą, który będzie od niej wymagał wiele, w zamian dając śmiesznie mało lub kompletnie nic? Dumała nad tym przez chwilę lub dwie, po czym w duchu wzruszyła ramionami. W takiej sytuacji zarobi tyle, ile zdoła i ruszy szukać nowej pracy, jak zwykle.
Rozejrzała się po jadalni, nie ukrywając żywego zainteresowania otoczeniem. Zaczęła się krzątać tu czy tam, nawet nie zauważając wyjścia Ruby. Jeżeli chodziło o wrodzoną ciekawość graniczącą wręcz z wścibstwem, to na Acri nie ma mocnych. Natychmiast wyciągnęła notatnik, by w trymiga machnąć kilka szkiców. Wybrała niezbyt typowe tematy na rysunek, takie jak motywy z dywanów, elementy ubrań postaci z przypadkowych obrazów, a nawet szybki portret jednego ze służących układającego dania na stole.
Już skręcała w stronę nowego pomieszczenia, kiedy pani domu rozjaśniła gracją i wdziękiem wejście na piętro. Acrimonia patrzyła na ten obrazek, niedługo potem odwracając pozbawione emocji spojrzenie oraz siadając na krześle, pakując zeszyt ponownie do torby. Nie, żeby chciała absolutnie pokazać kobiecie, co o niej myśli. Po prostu miała w sobie pewną iskrę prostoty- dryfującą wśród mgieł skrajnej tajemniczości - i jej zdaniem nie było za bardzo nad czym się zachwycać. Ruby wyglądała ładnie, ale... ale ładnie. I już.
Skinęła głową w reakcji na uprzejmość, biorąc widelec. Jadła mało, przyzwyczajona do otrzymywania małych racji, teraz nieco skonfundowana taką ilością pożywienia. Jak im nie żal tyle marnować? Szybko poczuła się najedzona, wkrótce odkładając sztućce na pusty talerz. Siedziała tak w bezruchu, czekając na Arystokratkę, aż znowu coś wyciągnęła z torby. Tym razem była to stara, dobra harmonijka z delikatnymi, koślawymi nieco wzorami acrimoniowego wykonania na grzbiecie. Niespecjalnie umiała na tym grać, jednakże starała się od dobrych paru lat się czegoś nauczyć. Dziś uparcie pracowała nad własną kompozycją, która póki co według autorki była bardzo średniej jakości. Już wkrótce rozbrzmiały pierwsze smętne dźwięki melodii, odbijające się echem od kamiennych ścian.
Rzeczywiście, umiejętność grania na harmonijce również mogła dopisać do swojego CV. Ale zdaniem Baśniopisarki nie było czym się chwalić. Coś czasem udało jej się zagrać, ale częściej próby podjęcia się czegoś bardziej skomplikowanego kończyły się fiaskiem.Anonymous - 24 Lipiec 2016, 18:37 Zastawa była bez większego przepychu, bo w ciepłe dni Ruby nie bardzo chce się jakość specjalnie dużo jeść. Jadła powoli i ze smakiem, bo po prostu sama była głodna. Kilka razy spojrzała na Acrimonię, nie przestając jeść. Było to na swój sposób konieczne, by zrozumieć tę niemowę, której księżna jeszcze nie do końca rozumiała. Nadal nie była pewna tego, czy te dziewczę jest jej na zamku potrzebna. Zrozumiała już, że ta do uległych nie należy i raczej będą z nią problemy. Panienka z charakterem. Zahartowany umysł, nie był złą cechą - ktoś kto ślepo podążałby za jej rozkazami i zachciankami w istocie - byłby jak lalka, którą Ruby się bawi. Miała nadzieję, że mimo iż los próbuje poróżnić ją z kolorową baśniopisarką, to w ostatecznym rozliczeniu wprowadzi do jej życia coś nowego.
Dlatego po chwili, gdy spostrzegła, że dziewczyna je bez przekonania, nie mogła siedzieć z założonymi rękoma - musiała zapytać. - Nie smakuje ci? - Powiedziała po krótkiej przerwie z zatroskaną miną, po czym spuściła wzrok i podniosła ze stołu filiżankę z herbatą, wchłonęła nosem jej aromat, po czym wzięła niewielkiego łyka. Po odłożeniu filiżanki, zawołała pobliską pokojówkę, powiedziała jej coś na ucho, po czym odprawiła. Zwróciła się do baśniopiarki: -Przejdę teraz jednak do nieco bardziej istotnych rzeczy. Stwierdziłam, że otrzymasz pokój na poddaszu. Tam pokoje są nieco większe niż normalne i jest ciszej. Myślę, że Ci się on spodoba... Będziesz miała nieco spokoju i luzu. Dalej, Ta Pani tutaj, Ma na imię Teresa i pomierzy cię, byśmy mogły Ci uszyć uniform. Dalej... Śniadanie wydawane jest od 8:30-10, obiad od 14-16, a kolacja od 7-8. Jadalnie są 3, chociaż tylko do 2 masz dostęp, Ponieważ 3 jest dla klientów tego zamku... W końcu jest to Hotel. I to by było chyba na tyle, jeśli chodzi o podstawowe informacje. Przydziałem obowiązków zajmuje się recepcja, więc powinnaś się do niej dziś lub jutro udać. -Rzuciła do Acri klucz z numerem 326 - Masz, to klucz do twojego pokoju. Dziś masz wolne, więc się zrelaksuj. Jakieś pytania? - Ruby wytarła sobie usta, położyła sztućce do talerza, po czym podniosła się i wolnym krokiem podeszła do kelnera, który stał w pobliżu drzwi do kuchni, dając mu znak, że ona i Acrimonia skończyły jeść. Zrobiła dwa, może trzy niewielkie kroki w kierunku stołu i niemrawym ruchem swojej ręki spytała, czy coś przyszło jej na myśl.Anonymous - 30 Lipiec 2016, 15:36 W reakcji na pytanie Ruby dłoń Baśniopisarki z widelcem umieszczonym w ustach zastygła. Spojrzenie dwubarwnych oczu podniosło się i prześwidrowało badawczo postać. Przełknęła kawałek posiłku, po czym uniosła wolną dłoń, kręcąc głową. Nie, nie o to chodzi. Po chwili położyła palce na brzuchu, klepiąc w niego raz czy dwa. Jestem najedzona. Cóż, skoro miała stosować proste w odbiorze komunikaty, to teraz właśnie wywiązywała się z tego zadania najlepiej, jak potrafiła.
Oczy Acrimonii przeskakiwały z jednego kącika do drugiego, przerywając projekcję wydarzeń dla mózgu ino wtedy, gdy w ruch wchodziły powieki. Dziewczyna zachowywała się w tym momencie zupełnie jak aparat fotograficzny: zero emocji, zero ruchu. Tylko obraz. Dopiero gdy do jej uszu dotarły konkretne informacje, do akcji wkroczyły słowa. Na piśmie, oczywiście. Nie wiadomo kiedy na stole pojawił się notatnik, w trymiga zapełniany wszystkim, co mówiła rogata.
Dosłownie wszystkim.
Po zapadnięciu ciszy młódka starannie ułożyła ołówek pomiędzy stronicami, by zająć się przygotowywaniem odpowiedzi. W międzyczasie złapała klucze, które po dokładnym oglądnięciu włożyła do torby. Wiedziała już, jakie kwestie ją nurtowały, musiała jednak ustalić plan, w jaki sposób to przekazać. Nie musiała czekać długo na pomysł: gwałtownie chwyciła narzędzie, zaraz coś szkicując. Warto zauważyć, że Acri nie zaczęła dosłownie ryć grafitem po papierze, w celu jak najszybszego przekazania swych myśli. Wręcz przeciwnie: zawsze łagodnie, wręcz opiekuńczo obchodziła się nie tylko z rysunkiem, ale także z rzeczami, jakich do niego używała. Dlatego jej twory wydawały się czasem tak wrażliwie nakreślone, jakby miały zaraz oderwać się do kartki i pomknąć w sobie tylko znanym kierunku.
Wreszcie podniosła oraz obróciła swoje tworzydło do Arystokratki, kiedy ta się zbliżyła. Szkic przedstawiał kilka stolików, zupełnie jak w restauracji. Przy jednym z nich szczupła osóbka w stroju pokojówki obsługiwała jakiegoś mężczyznę bez twarzy. Aktualnie żółtowłosa pozwoliła, by panna Rosarium mogła dokładnie się przyjrzeć obrazkowi, po czym na jej oczach kelnerkę obrysowała kołem, zaraz potem stawiając obok wielki pytajnik.
Dlaczego nie mogę pojawiać się w jadalni dla klientów? Nawet jako pracująca?
Wianek zsunął jej się na bok łepka, zasłaniając cieniutką brew.Anonymous - 13 Sierpień 2016, 23:54 Ruby przyglądała się dziewczynie z zaciekawieniem, zasłaniając usta, jakby się wstydziła. Było to silnie zmieszane z ogromem podziwu dla tej osóbki. Chwaliła jej zapał i talent do rysowania, lecz podziw ten nie wynikał bezpośrednio z tych jej cech, które doceniła powyżej. Acrimona była kimś, kto podbudowywał w trakcie jej rysunków dumę Ruby. Ta w tedy mentalnie wzdychała mówiąc "Jak dobrze, że ja nie mam takich problemów". Dokładnie - jeśli pani na włościach chciałaby coś przekazać bez odzywania się, mając przy sobie ołówek i papier, po prostu napisała by, o co jej chodzi, bez zabawy w jakieś rymowanki. Każdy jednak robi to co lubi i ma do tego prawo.
Tak, Ruby nie jest osobą, która zabrania robić czegoś, co nikomu ani niczemu nie szkodzi. Jeśli ona w taki sposób wyraża siebie, to jej obowiązkiem było to zaakceptować i postarać się zrozumieć. -Przynajmniej nie będę się nudziła... - pomyślała w przebłysku mądrości swej.
Czas jej przemyśleń skończył się, bo oto Baśniopisarka pisarka wskazała jej swoje arcydzieło. Ruby zrobiła krok do przodu, po czym pochyliła się, by dokładniej się temu wszystkiemu przyjrzeć. Zdążyła zrozumieć, że chodzi jej o obsługę ( w sumie mogła poprosić, by Acrimona ją obsłużyła ) ale nic więcej. Dopiero po chwili zrozumiała, że pewnie chodzi o tę jadalnię, do której nie pozwoliła jej wchodzić. W sumie, miało by to sens, bo innego tu nie widziała. Bo były trzy opcje; albo kelnerka obsługuje Ruby, albo znajomych Ruby, albo gości hotelu, innych opcji nie było. Tę drugą od razu skreśliła, a gdyby chodziło o pierwszą, to narysowałaby ją, a nie jakiegoś mężczyznę. W sumie logiczne.
Ruby gwałtownie odwróciła się. po czym robiąc kilka kroków rozpoczęła powoli - No cóż... - po czym znowu się odwróciła i znów zaczęła iść w stronę siedzącej dziewczyny spoglądając nieco na nią, dokończyła zdanie -...wyglądasz słodziutko. - Zrozumiała dobrze, co znaczy powiedzenie "Powodujesz, że moje kokoro robi "doki doki" ", gdy zobaczyła ten już nieco znoszony, zsuwający się z jej głowy wianek. Po czym chrząknęła głośno i wróciła do tego, co naprawdę miała powiedzieć. -Otóż wchodzić możesz teoretycznie wszędzie. Na własną odpowiedzialność, co prawda, ale chodzi tu oto że w tamtej sali nie możesz spożywać posiłków. -Po czym rozłożyła ręce, sugerując, że to takie oczywiste. - Moje pokoje to numery od od 176 do 180. Są na samym końcu korytarza, na pierwszym piętrze, gdzie w pobliżu nie ma żadnych innych pokoi. Cenie sobie ciszę, jak śpię. Jeśli coś cię kłopocze, zawsze możesz przyjść. Dodam, że moja sypialnia to pokój 179, jakbyś się bała burzy i potrzebowała towarzystwa! Ale nie przejmuj się, ja też się jej boję, więc zapraszam! -Po czym zaśmiała się groteskowo. Lubiła żarty tego rodzaju, jednak możecie być pewni, że byłaby w pełni poważna, gdyby ta wzięła ten żart na serio.
Ruby wyciągnęła swój wachlarz i zaczęła się schładzać, kierując swój krok w stronę najbliższego krzesła. -Nie zamierzam przeładować Cię obowiązkami, wręcz przeciwnie - myślę, że będziesz miała sporo wolnego czasu. Ale pamiętaj o jedynym. Nawet jak nie musisz nic robić, to wciąż jesteś moją słodką pokojówką, więc zawsze zachowuj się jak ona. W końcu... cieszenie mego oka to też praca, prawda? Jeśli nie masz pytań to jesteś wolna. - Ruby nie mogła tak po prostu przyznać, że widok rosłych panien w strojach pokojówki tak bardzo przypomina jej Akihabarę. Lubiła cosplay, lubiła ładne dziewoje. To normalne więc, że widok słodkich pokojówek, tak bardzo grzał ją od środka.Anonymous - 29 Sierpień 2016, 12:01 Zwyczajnie napisać słowami, co jej chodziło po głowie... brzmiało jako proste, wręcz banalne do wykonania, jednakże Acrimonia z jakichś przyczyn nie wpadała na takie pomysły od razu. Chyba tak już miała: lubiła sobie komplikować życie, całkiem odruchowo. W dodatku potrafiła je sobie komplikować tak, że czasem nawet nie czuła, iż to zrobiła.
Słysząc miast sensownej odpowiedzi jakiś komplement, dziewczyna dopiero po chwili zrozumiała, o co chodzi; poprawiła wianek na przybierającym z wolna czerwony kolor łepku. Było to trochę dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze kilkanaście minut temu pomysłu włożenia jej na głowę takiej dekoracji nie przyjęła z entuzjazmem. Cóż, Acri bywała często nie tyle zmienna, co... niezrozumiała pewnych sytuacjach.
W końcu dotarło do niej to, co chciała usłyszeć: informacje. W mgnieniu oka położyła zeszyt na stole, równie szybko wypełniając kartki ścianą notatek... nie, nie notatek. Zwyczajnego KOPIUJ-WKLEJ tego, co młódka usłyszała. Ołówek w lewej dłoni nieustannie skrobał, aż w końcu zapadła cisza, kilka sekund po wypadnięciu ostatniego słowa z ust Arystokratki. Acri przeczytała swoje zapiski, niejednokrotnie mając ochotę zmarszczyć nad tym wszystkim brwi. Oparła się jednak pokusie i władowała notes do torby, zaraz potem podchodząc do pracodawczyni. Zdjąwszy wianek ze szkarłatnej główki, a później położywszy go na blond kosmykach Ruby, zwróciła się bez słowa ku wyjściu.
Wszystko było jasne: dostała pracę, aż do jutra nic jej tu nie trzymało, więęęc...
Róbta co chceta.