To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Retrospekcje - Pierwsza samotna wycieczka Charliego

Khoeli - 6 Listopad 2016, 20:01

Skinęła głową gdy Kapelusznik powiedział, że zrozumiał, że ma się już nie wygłupiać. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się gdy zobaczyła, że całkiem jak na dziecko przystało, przejął się potworami, które mogą mu zrobić krzywdę.
Gdy doszli do sklepu zatrzymała się nim weszli i podała Charlesowi woreczek z pieniędzmi - daję Ci je tylko dlatego, że dziwnie będzie wyglądać jak to ja zapłacę za ubrania. Jednak po zakupach wracają pieniążki do mnie, dobrze? - uśmiechnęła się do niego miło po czym weszła do sklepu. Poczekała aż Kapelusznik wejdzie za nią do środka, a w międzyczasie rozejrzała się. Na szczęście nikogo nie było w sklepie poza pracownikami. Westchnęła i poprowadziła swojego dziadka do odpowiedniego działu. Rozglądała się chwilę, szukając w co by tu go ubrać. W końcu przeszła do działu z koszulami i podała mu błękitną koszulę. Nie była jednak pewna co do rozmiaru więc na oko podała mu dwie. Do tego wybrała marynarkę w biało-czarno-zieloną kratę. Nie pozwoliła mu jednak jeszcze zniknąć w przebieralni. Podała mu czarna, ale niezbyt eleganckie spodnie również w trach rozmiarach oraz codzienne, czarne buty. - a teraz idź się przebrać - uśmiechnęła się do niego - z tych, które podałam Ci w kilku rozmiarach wybierz te, w których się czujesz najwygodniej, ja poczekam przed przebieralnią - zaprowadziła go i cierpliwie poczekała aż się przebierze.
Gdy już wyszedł zaprowadziła go do działu z kapeluszami, dając mu w tym momencie wolną rękę. W małym meloniku, nie wyglądał za ciekawie. Chodziło tylko o efekt wizualny, a skoro jest Kapelusznikiem to przecież będzie się czuł nieswojo bez niczego na głowie, prawda?

Charles - 12 Listopad 2016, 21:07

Charles przyjął pieniądze z godnością i czcią, zaciskając je mocno w pięści i gorliwie kiwając głową, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Pani ekspedientka za ladą, kapeluszniczka z czerwonym afro i ostrym makijażem, na widok parki wchodzącej do sklepu zrobiła wielkie oczy, a jej dłoń przez chwilę szukała czegoś pod ladą. Kto wie, może nawet broni? Ale w Charliem i Kho nie było nic stricte strasznego ani groźnego, po prostu dziadek postanowił ubrać się jak kompletny dewiant. Wróciła więc, z pewnym niepokojem, do szorowania pilnikiem po paznokciach.
Charles natomiast przestał być zaniepokojony, gdyż przytłoczyło go nowe, potworne uczucie, aura sklepu z ubraniami nakłaniająca każdego małego chłopca do porzucenia radości swego życia i pogrążenia się w apatii. Spojrzał jeszcze na pożegnanie, na drzwi sklepu - potworne potwory może i były straszne i groźne, ale były też, a może przede wszystkim, CIEKAWE. Tutaj w perspektywie nie było żadnych pogoni ani ucieczek. Tylko, kurka wodna, sklep.
- Naprawdę muszę przymierzać aż tyyyleeee? - głos marudzącego dziecka zawsze brzmi tak samo, niezależnie od wieku, płci i narodowości owego smarkacza. Wziął jednak wszystko, co podała mu Khoeli grzecznie i ruszył w kierunku przebieralni. Z pewnym trudem ściągnął z siebie ubranko i zaczął wkładać na siebie pierwsze z brzegu. Przy okazji, zdziwiła go ilość włosów w miejscach, gdzie włosów na zdrowy rozum być nie powinno. Pod pachami, dla przykładu. Już zamierzał kierować się do wyjścia, kiedy podchwycił wzrok dziewczynki i powolutku skierował się z powrotem do przebieralni - nałożone ubrania były po prostu dla niego za szerokie. Dopiero za drugim razem wyglądało to jako - tako.
Dopiero w dziale z kapeluszami częściowo odżył. Te kapelusze były naprawdę piękne i wyjątkowe, a każdy był różny jak płatek śniegu. Były takie z kokardami, z klatkami dla ptaków, z kwiatami, które naprawdę kwitły. Charles przymierzał to jeden, to drugi, przeglądając się w pobliskim lusterku. Dopiero tutaj przebieranki sprawiały mu jakąś przyjemność. Ale coś w nim wołało, że tak nie wolno, że to nie przystoi. W końcu musiał powiedzieć to Khoeli na głos:
- Wiesz, jak by ci to powiedzieć. Nie będziesz zła? Bo wiesz, ja myślę, że żaden z tych kapeluszy nie jest dla mnie. Obiecano mi kapelusz dziadka. I teraz, jakbym wziął taki, to jak by się ten dziadkowy poczuł? Kapelusze muszą być noszone. A jak ten wezmę kupię, a potem wezmę ten dziadka, to będę musiał zostawić ten drugi. I temu nowemu będzie źle... - dodał ze smutkiem, wkładając na powrót swój malutki melonik.
Kiedy już wszystko zostało wyjaśnione, Charles ruszył w stronę lady, gdzie po prostu wcisnął ekspedientce wszystkie monety, jakie miał w pięści i odszedł, tylko po to, aby wrócić się jeszcze po "resztę". To miłe, że ta pani nie wzięła wszystkich pieniędzy. Kiedy miał już wyjść, strach powrócił, więc puścił niebiesko-skrzydłą wróżkę przodem - niby z grzeczności, a tak naprawdę, żeby wypatrywała potworów, które mogą czaić się w okolicy...

Khoeli - 15 Listopad 2016, 21:30

- Nie przesadzaj, nie jest tego tak wiele - powiedziała, kręcąc głową i dosłownie wepchnęła Kapelusznika do kabiny, żeby się spokojnie przebrał. Czekała przed wejściem. Domyślała się, że trochę mu to zajmie. W końcu musi rozebrać te za małe ubrania, zanim założy nowe.
Słysząc, że chyba skończył odsunęła się, jednak widząc, że chce szybko czmychnąć, a ubrania wcale na niego nie pasują, złapała go za marynarkę i pociągnęła mocno do siebie - w czymś takim to ja się dziadku z Tobą nie pokaże - powiedziała, znów wpychając go do przebieralni.
Gdy wyszedł po raz drugi, profilaktycznie stanęła mu na drodze i przyjrzała się mu - no może być - powiedziała i zaprowadziła go do działu z kapeluszami. Uśmiechnęła się widząc jak zakłada co chwila inny, jednak nie skomentowała tego ani słowem. Może i wygląda na dziadka, ale to nadal dzieciak. Czekała cierpliwie, przyglądając się jego poczynaniom. W końcu podszedł do niej bez żadnego kapelusza i zaczął się tłumaczyć - spokojnie, rozumiem - uśmiechnęła się miło - dawno nie miałam kontaktu z żadnym Kapelusznikiem i zapomniałam jak bardzo miłujecie swoje kapelusze - powiedziała.
Przy kasie przyglądała się jak Charles rzucił pieniądze i już miała go gonić, gdy wrócił się po resztę. Westchnęła z ulgą i nachyliła się do sprzedawczyni, która nie patrzyła na niego zbyt przychylnie - dziadzio ma problemy z pamięcią i cały czas zapomina nie tylko o tym, że nie jest już dzieckiem, ale również, że na przykład trzeba odebrać resztę - Kapelusznica pokiwała głową i wróciła do piłowania paznokci.
Gdy wyszli, przyjrzała się jeszcze raz Kapelusznikowi i poprawiła trochę jego strój. Uśmiechnęła się po chwili i wyciągnęła rączkę po resztę pieniędzy. Wolała jednak mieć je przy sobie, patrząc na roztrzepanie Kapeluta.
- To teraz dziadziu idziemy na lody? - zapytała i ruszyła w stronę najbliższej lodziarni, upewniając się jednak, że stary-młody Kapelusznik za nią idzie.

Charles - 20 Listopad 2016, 18:48

Charles, słysząc kłamstewko Khoeli, o mało nie parsknął śmiechem, bo w sumie kłamstwa zawsze wydawały mu się potwornie zabawne - a przynajmniej kiedy okłamywano kogoś innego niż on sam. Nikt nigdy nie wyjaśnił mu koncepcji demencji starczej, dlatego nie wiedział, że zaniki pamięci i zdziecinnienie mogło być dla innych problemem. Inna sprawa, że niewiele istot w Krainie Luster dożywało starości - zwykle umierali z tylko trochę posuniętymi w czasie ciałami, a na zmarszczki i choroby pozwalali sobie jedynie eksperymentatorzy lub osoby zbyt znudzone swoim niezmiennym wyglądem. Starość rzecz jasna, nie była tematem tabu, jednak starców na ulicach po prostu... nie widywano. Przez co dało się zapomnieć o upływie czasu i groźbie śmierci, która wisiała również nad lustrzanymi istotami, nieważne, ile lat by nie żyli.
Kiedy wyszli, potworów nie było widać w zasięgu wzroku i bardzo dobrze. Może poszły polować na inne dzieci? Brzydkie potwory o chwytnych łapach i świńskich ryjkach, czerwone i zielone, zniknęły z zasięgu wzroku - ponieważ, szczerze mówiąc, nigdy ich tak na prawdę nie było. Charlie, spokojniejszy już, przykucnął, pozwalając Kho poprawić jego muszkę i oddając jej w dłonie zabrane monety. nawet specjalnie nie liczył, ile ich było, może więcej, może mniej. Nie chciał okraść przypadkiem skrzydlatej istotki.
- Lodyy! O tak tak tak! Idziemy poszukać butki z lodami! Jaki jest twój ulubiony smak, Khoeli? Mój to cytrynowo-miodowy. Lubię też herbatkę z cytryną i miodem! - Khoeli nie musiała pilnować, czy Charles za nią podąża - wręcz przeciwnie, sama powinna przyspieszyć, gdyż Kapelusznik wystrzelił przed siebie jak torpeda, prując wzdłuż wysokich traw i wonnych ziół porastających całe łąki. Lody były cudownym remedium na wszechobecne upały, no i umówmy się - jakie dziecko ich nie lubi?

Lody iz loff
Lody iz lajf

Khoeli - 27 Listopad 2016, 20:10

Straszka uśmiechnęła się miło, widząc entuzjazm Kapelusznika. Ruszyła szybko za nim jednak widząc, że musi prawie biec, wzniosła się trochę w powietrze i wesoło powiedziała - skoroś taki Struś Pędziwiatr to mnie teraz złap - pokazała mu język i ruszyła przed siebie. Starała się jednak nie lecieć zbyt szybko tak by ten zbyt szybko nie zniechęcił się do zabawy lub też nie stracił jej z oczu. Mogło to wyglądać dość zabawnie, że starszy jegomość goni mała dziewczynkę, albo wręcz niepokojąco. Widząc jednak uśmiech na twarzy dziewczynki, można było się domyślić, że to tylko zabawa, a nie coś poważniejszego.
Cały czas pamiętała o tym jaki jest ich cel. Chłopak mówił o budce z lodami, jednak dziewczynka miała ciekawszy pomysł. Niedaleko miejsca, w którym się spotkali znajdowała się bowiem lodziarnia, która oferowała chyba każdy smak jaki można nadać lodom.
Gdy dotarli do tego miejsca, zaproponowała Charlesowi, aby usiadł przy jednym ze stolików na zewnątrz, a ona pójdzie zamówić lody. W końcu wiedziała jakie chce Kapelusznik, sam jej to powiedział. Jeśli nie miał nic przeciwko, zniknęła w lodziarni i po kilku minutach wróciła.
- Za chwilę przyniosą nam zamówienie - powiedziała z uśmiechem i faktycznie kilka minut później przed nimi pojawiły się dwa pucharki lodów. Dla Kapelusznika cytrynowo-miodowe z miodową polewą i cytrynowymi wiórkami oraz kilkoma jadalnymi liścmi herbaty, a dla Straszki cynamonowe z kawałkami bananów i polewą czekoladową - to smacznego dziadku - powiedziała żartobliwie i zaczęła się zajadać deserem.
Po chwili jednak spojrzała na chłopaka - Charles, może opowiesz mi coś o sobie? Czemu tak bardzo chciałeś przeżyć jakąś przygodę, że wyszedłeś tak bezmyślnie w taki upał? - zapytała go, nie przerywając jednak delektowania się deserem.

Charles - 6 Grudzień 2016, 20:54

Oczywiście, próbował ją złapać, chwilami nawet udało mu się musnąć opuszkami palców jej skrzydeł. Miał nadzieję, że zabawa potrwa trochę dłużej, lecz ledwie po parunastu krokach za niebieską wróżką poczuł się zmęczony. Śmieszne, przecież nigdy nie brakowało mu energii, a teraz z wycieńczeniem wciągał powietrze. Co gorsza, zaczęły go pobolewać plecy. Złapał się więc pod boki, dając znać, że jednak zrezygnuje z ganianiny, że to nie na jego kości itp. Przynajmniej ewentualni świadkowie mogli przestać się niepokoić. Teraz, po tej małej rozgrzewce, przyszedł czas na słodką ochłodę. Był zbyt zmęczony aby protestować, kiedy kazała mu poczekać na zewnątrz. Przecież, jako dorosły, miał prawo płacić za wszystko osobiście! Nawet nie chciało mu się dąsać, tylko odsunął sobie żeliwne, ozdobne krzesło i wpatrzył się w falujące od żaru trawy.
Charles zapiszczał wysoko i zaklaskał w dłonie, widząc nadciągający deser. To na pewno były te, o które prosił, dodatkowo z jakimiś paproszkami i listkami, która na pewno były bardzo dobre. Głośno i wyraźnie podziękował kelnerowi, tak jak mama uczyła.
Khoeli zauważyła z pewnością, że działanie pastylki zaczęło powolutku słabnąć. Kiedy Charlie jadł swoje lody, brudząc się nimi cały, jego siwe włosy powolutku, od cebulek aż do końca szarzały, aby stać się szpakowate. Niektóre zmarszczki wygładziły się, a jego twarz, jak i całe ciało, stało się pulchniejsze - a widać było to szczególnie na brzuchu, który mocniej się zaokrąglił, napierając na kamizelkę. Teraz wyglądał na późną czterdziestkę - i na tym chyba poprzestało, jednak siedział w pozycji całkowicie dziecięcej - z rękoma i nogami mocno splecionymi i z twarzą przesiąkniętą
- Co mogę o sobie powiedzieć? No mieszkam z mamą i tatą w domu. Lubię herbatę i lubię grać w karty. Lubie moje zabawki, w szczególności ołowianych rycerzy z pudełka. Lubie patrzeć na zwierzęta i na Bestie, kiedyś chciałbym mieć Aureuma na własność, albo Arlekina. Bestie są fajowe i takie wieelkie. Nie lubieee... chyba jak jest zimno i trzeba się tyle ubierać. Płaszcze, onuce, rękawiczki, szaliki. Ale na Łąkach rzadko jest zimno. A przygodyyyy... - tutaj zamyślił się na chwilę, dając sobie czas na wpakowanie do ust tylu lodów, ilu się tylko dało. One też były zimne, ale w inny, fajny sposób. No i były trochę słodkie, bo miód, a trochę kwaskowate, bo cytryna, a najbardziej to pyszne.
- Czytywałem w książkach o przygodach. Biorą w nich udział wszyscy, nawet małe dzieci, dziesięcioletnie nawet, dużo młodsze ode mnie. Czytając je, cały czas miałem wrażenie, że coś mnie... omija? No nie wiem. - powiedział w końcu. No bo faktycznie, co sobie myślał? Że przygoda przyjdzie do niego sama, powie "dzień dobry, jestem przygoda, idziemy razem?". To był głupi pomysł głupiego dziecka. Teraz był dorosły, no bo co w końcu, kurde blaszka. Gdyby nie spodkał Khoeli, to kto wie, co te potwory mogłyby mu zrobić...

Khoeli - 6 Grudzień 2016, 21:59

Widząc, że Charles się szybko męczy, szybko zatrzymała się w locie i wykonując kilka potężnych ruchów skrzydłami, wylądowała obok niego i teraz już dotrzymywała mu kroku. Sama była baardzo stara i nie miała nigdy problemów z męczeniem się. W końcu już do końca swoich dni będzie miała jedenaście lat. A przynajmniej jej ciało tak będzie wyglądać. Mimo iż Kapelusznik wyglądał na o wiele więcej niż miał w rzeczywistości, Straszka nadal czuła, że trzeba się nim zająć, postanowiła więc go jednak nie przemęczać zbytnio.
Gdy przynieśli desery, zaśmiała się cicho widząc reakcję swojego towarzysza. Sama zabrała się do lodów o wiele spokojniej. Jadła delektując się smakiem. Cały czas jednak spoglądała na rozmówcę. Zauważyła, że Przysmak przestaje działać. Zastanawiała się czy chłopak wróci do swojej poprzedniej formy czy może jednak zostanie w trochę starszym wieku. Kto wie...może nawet jego ciało w końcu dostosuje się do jego wieku? Nigdy nic nie wiadomo, w szczególności jeśli chodzi o Krainę Luster. Tu nawet nie masz gwaracji, że gdy pójdziesz spać w letni, ciepły wieczór to nie obudzisz się w trakcie śnieżycy.
Wsłuchała się w opowieść Charlesa. Nie przerywała mu. Dowiedziała się czegoś o swoim rozmówcy i mimo iż Kapelusznik wyglądał na kogoś po czterdziestce to nadal mówił jak małe dziecko. Krótko, zwięźle i na temat. Krótkimi zdaniami. Tak tylko żeby powiedzieć to co chce i nic więcej. Była do tego przyzwyczajona.
- Skoro tak bardzo chcesz przygód - powiedziała - czemu nie zaczniesz od czegoś łatwiejszego? - spojrzała na niego pytająco - możesz poszukać jakiś ciekawych okazów roślin w lesie niedaleko domu, jakiegoś nowego rodzaju herbaty? - dodała - w końcu mieszkasz na Herbacianych, pewnie niedaleko miejsca gdzie się spotkaliśmy - powiedziała z uśmiechem - nie zawsze trzeba rzucać się od razu gdzieś dalej i to w tak nieprzyjazną pogodę, w szczególności dla małego chłopca - powiedziała i odłożyła naczynie po lodach, która właśnie opróżniła.
- No ale skoro się stało to nie ja jestem od tego aby prawić Ci kazania - powiedziała i jeśli Kapelusznik zjadł swoją porcję deseru wstała, chcąc poprowadzić go w mniej znane części Herbacianych Łąk - powiedz mi jeszcze - powiedziała po chwili - nie wyglądasz na kogoś kto często wychodzi z domu. Możesz wyjaśnić dlaczego?
Nie mówiła mu oczywiście gdzie zmierzają. Chce jakąś przygodę? Poznać nowe miejsce? Nie ma sprawy! Może uda jej się zapewnić mu trochę rozrywki zanim odprowadzi go do domu, kto wie?

Charles - 11 Grudzień 2016, 20:33

Charles zamrugał ze zdziwieniem, słysząc jej pytanie:
- Rodzaje herbaty? To raczej nudne... a ponadto mamy w domu wszystkie rodzaje herbaty, jakie są. Wszystkie roślinki, wszystkie zioła. Mama zna je wszystkie z imienia. Nie potrafiłbym jej zaskoczyć, wiesz. Cała nasza rodzina zna się na ziołach. Mamy nawet coś o ziołach w ma-max-ksymie rodowej. "Coś tam coś, tego tam te... herbalius...Floribus ad radices"... nie umiem. Przepraszam. - dodał z nagłym zakłopotaniem. W końcu był arystokratą, musiał znać tego typu rzeczy. Nawet jeśli, z tego co zdołał wywnioskować, nie byli zbyt ważni. A ważność była ważna w świecie ważnych osób.
- Ech, mama bardzo się o mnie boi. - powiedział ze smutkiem - Nie lubi, kiedy próbuję robić coś samodzielnie. Uważa, że jestem za mały na takie rzeczy. - powiedział. Nawet przez myśl nie przeszło mu, że jego dziwnie wydłużone dzieciństwo mogło być w jakkolwiek z tym powiązane. Ale dla niego mama zawsze była święta i nieomylna. Ale zaraz... skoro taka była... to dlaczego chciał od niej uciec tego dnia? Im dłużej nad tym myślał, tym więcej myśli "przeciw" pojawiało się w jego głowie, tym bardziej chciał wrócić. Ale teraz nie mógł - był dorosły. I w ogóle.
Ale mogło wyniknąć z tego coś ciekawego... Postanowił podzielić się tą myślą z Kho:
- Teraz, jak jestem dorosły, mogę przeżywać tyle przygód, ile mi się zachce, nie? Pójdziemy ratować księżniczki? Albo ty będziesz księżniczką, pójdziesz gdzieś i będę cię musiał uratować, a potem cię uratuję i zostanę bohaterem. Albo dorożka. Zabierzemy dorożkę i będziemy nią jeździć! - tak, dorożka na chwilę obecną wydawała się być genialnym pomysłem. SZybko dokończył lody i ruszył w swoim kierunku, nawet nie zastanawiając się, co z Khoeli, co teraz powinno się zrobić, po zjedzeniu deseru. Całkowity i niewybaczalny brak dobrych manier, który nie przystoi mężczyźnie w jego wieku... No właśnie.

Khoeli - 12 Luty 2017, 15:48

- To trochę dziwne, że tak się o Ciebie martwi, mimo iż masz prawie trzydziestkę na karku - powiedziała zamyślona - nie myślałeś nigdy czemu tak długo dorastasz? Mimo iż Kapelusznicy to długowieczne istoty to i tak dorosnąć powinieneś w normalnym tempie tak jak to robią ludzie - przyglądała mu się uważnie.
Widziała, że faktycznie go ciągnie do przygód. Pokręciła z niedowierzaniem głową i ruszyła za Charlesem. Ona księżniczką? Co prawda byłą córką wodza wioski ale nigdy nie była tak traktowana. W szczególności, że można o niej powiedzieć, że nie była zbyt chcianym dzieckiem co przez całe jej krótkie życie było jej wpajane do głowy.
Wzbiła się w powietrze i zawisła przed Kapelusznikiem z wyćwiczonym uśmiechem na ustach - skoro chcesz szukać przygód to czemu nie zagramy w pewną grę? - powiedziała tajemniczo - nie będziemy porywać żadnych dorożek, bo mimo iż wyglądasz na dorosłego nie oznacza to, że nabyłeś jakiś nowych umiejętności takich jak kierowanie dorożką - mówiła spokojnie - nikt raczej mnie też nie porywa ani nie jestem w niebezpieczeństwie więc to też odpada ale! - wylądowała przed nimi i złożyła spokojnie skrzydła - możemy uznać, że mnie ktoś porwał i musisz mnie odnaleźć - rozejrzała się po okolicy - zamkniesz oczy policzysz do...pięćdziesięciu po czym zaczniesz mnie szukać i zobaczymy jak szybko się poddasz lub mnie znajdziesz - rozprostowała skrzydła gotowa do lotu - i nie martw się, nie będę się chować w chmurach, choć radziłabym nie szukać tylko na ziemi - puściła mu oczko i wzbiła się w powietrze - to zacznij liczyć ale nie podglądaj bo to nie jest zbyt honorowe! - zaśmiała się i jak tylko kapelusznik zaczął odliczać, Cana wzbiła się w powietrze i poszybowała do pobliskiego lasu gdzie wylądowała na polanie szukając jakiejś kryjówki.

Charles - 5 Kwiecień 2017, 17:40

Charles był zdziwiony tym faktem. Było to dla niego tak niemożliwe, że wolał zawczasu zaprzeczyć:
- Nie-e. Rosnę normalnie. Tylko powolutku. Po prostu. I nawet nie wiem, kto to "ludzie". Gdzie mieszkają? Są mili? - powiedział bardzo nieśmiało. Zaciekawiło go pojęcie "człowieka", spotykał się z nim po raz pierwszy. Może jak dorośnie zostanie ludziem? Zaraz... przecież już jest dorosły! I to tak całkiem! Nie miał pojęcia na czym polegałoby to "ludziowanie" ale bardzo, ale to bardzo chciał tego spróbować.
- Też będę mógł zostać ludziem? - zapytał, kopiąc pobliski kamyk i obserwując, jak odtacza się w trawę, jakby ciesząc się odmianą od leżenia bez ruchu.
Kiedy wzniosła się w powietrze, poczuł ukłucie zazdrości. Też chciałby latać. Umiał jedynie wziąć w powietrze rzeczy w okolicy, a i tak nie zawsze mu to wychodziło. I choć nie wiem jak się starał, nie potrafił wziąć w powietrze siebie, nawet za pomocą ubrań, którymi tylko machał z lewa na prawo. Przyśpieszył kroku, wpatrując się w jej twarz. W tym samym czasie jego sylwetka zeszczuplała, nabrała sprężystości, twarz stała się mocno zarysowana i koścista - wyglądał jak trzydziestoletni mężczyzna, chudy i tyczkowaty, ale w pełni sił.
- Skąd wiesz, że niby nie umiem? Może umiem! Nigdy tego nie próbowałem, to nie wiem! - odparł z lekka obruszony. Ta dziewczynka się z niego śmieje! To bardzo niewychowane! Będąc tak bardzo starą, powinna nauczyć się lepiej zachowywać!
Charlie widział, jak dzieciaki z sąsiedztwa bawiły się w tą grę, jednak mama nie lubiła go spuszczać z oczu, dlatego nie poznał nigdy osobiście chowanego. Perspektywa poznania nieznanej zabawy byłą dla niego kusząca. Uśmiechnął się więc szeroko i zasłonił oczy dłońmi. Tylko jak to szło? Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem... po siedem było osiem, dziewieć, pitagoras, jedenaście i osiem czterdziestych, pole sześcianu, Kartezjusz, wektor, układ współrzędnych, alfa, beta, gamma, delta, kaczka gumowa, W, ... blablablablablabla...czterydziesięć, czterydziesiętnaście, plus jeszcze drugie raz ...mrużenie oczu to nadal podglądanie, Charlie...! dwa trzy cztery pięć...
- SZUKAM!!! - zawołał, ile miał sił w płucach, po czym zaczął gorączkowo rozglądać się po niebie, w poszukiwaniu niebieskiego punktu. Nie było to uczciwe, w końcu miała do dyspozycji całe niebo, a on tylko własne nogi. No i niebo było niebieskie - jeszcze trudniej. Ale nie poddawał się!

Khoeli - 14 Październik 2017, 21:18

Nie skomentowała tego, że rośnie powolutku. Widać nie zwrócił uwagi, że jego rówieśnicy są już więksi. Zastanawiało ją to. Może powiedziała mu tak matka, żeby nie zadawał pytań? W końcu mało która chce, żeby jej pociecha szybko dorosła i odeszła z domu. Postanowiła jednak nie drążyć tematu.
- Ludzie to takie istoty, nie magiczne, które mieszkają w innym świecie - powiedziała spokojnie - wyglądem mogą przypominać trochę Kapeluszników, czy Marionetkarzy, jednak nie posiadając żadnych magicznych zdolności - przyznała, zamyślając się na moment, zastanawiając się jak można mu to najprościej wytłumaczyć czym taki "ludź" może być. - Dodatkowo mają sporo wynalazków, które zastępują im magię. Na przykład wozy, które jeżdżą bez pomocy koni czy mułów - powiedziała uśmiechając się do niego.
Zaśmiała się na pytanie Charlesa - jak już to człowiekiem, nie ludziem - poprawiła go, poruszając swoimi skrzydłami - nie możesz zostać jednym z nich, ale możesz się za jednego podawać - wyjaśniła pokrótce po czym się zamyśliła - skoro chcesz przeżyć jakąś przygodę to może jak będziesz już naprawdę dorosły i będziesz miał swój Kapelusz, to wyruszysz zobaczyć jak oni żyją? Poznasz ich zwyczaje? - zapytała patrząc na niego - ale musisz mi obiecać, ze będziesz wtedy bardzo ostrożny i nikomu nie powiesz, że masz magiczny kapelusz lub jakieś moce - powiedziała, grożąc mu palcem - mogą wtedy Cię porwać i zmusić do robienia złych rzeczy a kapelusz ukraść. Ale ne martw się. Większość jest miła, jednak nigdy nie wiesz na kogo tak naprawdę trafisz. Czyli tak samo jak w Kraine Luster.
- Jeśli by Ci się udało to tylko szczęśliwym trafem. Tego niestety trzeba się nauczyć. Ja na przykład nie umiem prowadzić wozu, ale Ty myślę, że kiedyś się nauczysz, choć bardziej przydatną umiejętnością jest jeżdżenie konno - uznała posyłając mu przepraszające spojrzenie, gdy zrobił naburmuszoną minkę. Musiało to ciekawie wyglądać. Naburmuszony trzydziestolatek i pouczająca go jedenastolatka. Ciekawy i nawet jak na Krainę Luster niecodzienny widok. Jednak kto by tu zwracał uwagę na takie dziwactwa, gdy wokół jest ich jeszcze więcej?
Khoeli szukała kryjówki na polanie, w środku lasu, nieopodal miejsca gdzie zostawiła Kapelusznika. Po drodze straciła kilka piór, które zmieniała na zmianę pory roku, więc nieświadomie zostawiła Charlesowi podpowiedź, w którą stronę w ogóle się udała.
Rozglądała się po polanie, aż znalazła kamień ze sporą dziurą pod nim. Otoczony był kwiatami w kolorze jej piór. Schowała się tam i zakryła skrzydłami, by zlać się z otoczeniem. Co jakiś czas jednak sprawdzała swoim sonarem czy brunet na pewno za nią podąża.

Charles - 15 Październik 2017, 14:57

Charlie, choć dotychczas słowa Khoeli przyjmował bez cienia wątpliwości, teraz jednak postanowił mocniej zastanowić się nad jej słowami. To wszystko, ten opis ludzi, nie trzymało się dla niego kupy:
- Aleee... jakim cudem? Wszystko rusza się dzięki magii! Nawet ty i ja! Tak pisało w książkach! Jak oni mogą żyć bez magii? Byliby trupami! - powiedział ze zdumieniem. Jej słowa sprzeczne były zupełnie z czymkolwiek, o czym zdążył się nauczyć. - Kłamiesz mnie, nos ci rośnie, widzę to. - dodał, nawet jeśli nic takiego się z nosem małej Straszki nie działo.
Mimo wszystko wizja obcego, nieznanego lądu była bardzo kusząca. Niesamowicie wręcz. Nowy, całkowicie inny świat do wyeksplorowania! Potwory do pokonania
- Pewnie, że bym chciał. To nareszcie byłaby przygoda warta przeżycia. - odparł, a jego policzki zapłonęły czerwienią. Nieznane. Tajemnica. Mag... no dobra, tam "PODOBNO" nie było magii. Ale były te maszyny. Może dałoby się z nimi jakoś pogadać?
Z jej słowami Charles poczuł, że musi coś uściślić.
- Na koniach albo na Bestii. Chciałbym jeździć na bestiach - opowiadałem ci, nie? - chyba opowiadał. Czasem zdarzało mu się zapomnieć o takich sprawach. No i nie zawsze dorożki ciągnęły konie - czasem były to pająki, Relie, myszy i wiewiórki, nie wspominając nawet o koniach marionetkowych. No i jeżdżenie na koźle było dużo bardziej eleganckie.
Khoeli zniknęła. Kurczę pieczone - była niezła w te klocki! Rozejrzał się dookoła. Nie był to moment, w którym powinien się bać - w końcu się tylko bawili. Jednak... niepokoił go fakt, że jest tutaj sam. Całkiem sam. Część zabawy. Musi ją znaleźć...
Żeby tylko było to takie łatwe. Chodził to tu, to tam, nawołując ją po imieniu. W sumie miała trzy, ale wolał wybrać to jedno - Khoeli. Za krzakami jej nie było, za drzewem też... nie podobała mu się ta zabawa. Dopiero po dłuższej chwili zauważył jedno z jej piór - nie było mowy o pomyłce. Po chwili kolejne i kolejne. I jeszcze jedno. Po tym śladzie zaszedł na ową polankę w lasku, na której skryła się Khoeli. Niestety, piórek nie było więcej. Może poleciała wyżej? Może zniknęła? Jego gardło znów ścisnął niepokój. Począł rozglądać się wśród drzew i nawoływać ją ponownie. Po chwili jego głos zaczął się łamać. Gdzie ona jest? Czemu zostawiła go samego? Może uciekła od niego? Może go nie lubi? Powolutku usiadł przy kępce niebieskich kwiatów. I zaczął płakać.

Khoeli - 16 Październik 2017, 10:30

Westchnęła - to inny wymiar, tam magia nie jest potrzebna i nawet większość wierzy, że coś takiego nie istnieje - powiedziała zrezygnowana - ludzie uczą się inaczej o tym jak Świat jest stworzony, co go utrzymuje, ale lepiej, żebyś to sam kiedyś odkrył, to nie czas na to, żebym robiła Ci wykłady. Sama urodziłam się w Świecie Ludzi, nie miałam skrzydeł czy mocy. Nie wierzyłam w magię, póki tu nie trafiłam. Ale skoro mi nie wierzysz to nie - wzruszyła ramionami.
Zaśmiała się - ciekawy pomysł, ale najpierw musisz jakąś udomowić, bo inaczej raczej nie pozwoli Ci się dosiąść - powiedziała i poklepała go po ramieniu. W sumie dobrze mieć marzenia. Ona już dawno żadnych nie miała. Bo jak mieć marzenia, gdy nie ma się żadnych emocji? Miała w życiu jeden cel, którym było pomaganie dzieciom, nic więcej się dla niej nie liczyło.
Czekała cierpliwie, sprawdzała cały czas czy Charles się za bardzo nie oddala, czy nie panikuje. Nie biega w kółko nie wiedząc co ma robić. W końcu jednak dotarł na polanę. Wstrzymała oddech i nasłuchiwała. Nagle jedna odezwał się jej głód. ale nie dlatego, że nagle sobie przypomniała, że dawno nic nie jadła, lecz dlatego, że właśnie poczuła te emocje, które najbardziej jej odpowiadały. Smutek i strach. Odrobina paniki.
Westchnęła ciężko i wyszła powoli z ukrycia - Charles nie płacz - powiedziała głaszcząc go po głowie - popatrz, znalazłeś mnie - uśmiechnęła się z trudem. Zaczęła pożerać złe emocje, które nim teraz targały. Nie mogła patrzeć na cierpienie dzieci, nawet wywołane taką błahostką ja nieogarnianie gry. Mimo iż wyglądał teraz jak dorosły mężczyzna, to nic się nie zmienił, co było dziwne. W końcu Przysmak powinien go też wydorośleć pod względem emocjonalnym też.
Przykucnęła przy nim i zaczęła głaskać go po plecach - no już. Przecież już jesteś duży, a mężczyźni nie płaczą z byle powodu - starała się go jakoś pocieszyć, nakłonić, żeby też uspokoił się sam z siebie. Nie chciała za wiele pobierać bo nie wiedziała, czy w ogóle da radę potem zapanować nad tymi emocjami. Im więcej ich było tym bardziej było to utrudnione.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group