To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Upiorne Miasteczko - Karczma "Kościołamacz"

Anonymous - 1 Sierpień 2012, 16:18

Kotka nawet nie drgnęła, kiedy dziewczyna weszła do środka, zlustrowała ją tylko zimnym spojrzeniem, tak szybko, by ta tego nie zauważyła. Kontem oka patrzyła na barmana, który zaciskał szczękę i prawie nie rozwalił kieliszka. Zdawał się zdecydowanie wściekły. Nic dziwnego, najpierw wparowała mu Lucky, bez jakiegoś dodatkowego klienta czy czegoś za co mógł by dostać kasę. Teraz dodatkowo weszła jakaś dziewucha, która zachowywała się jak obrażona księżniczka. Szczęściara popatrzyła na barmana i posłała mu uspokajający gest, nie chciała dzisiaj bójek. Szczególnie, że jej pewno też by się oberwało tak przy okazji. Lucky wstała, opróżniając kieliszek. Podeszła z butelką i kieliszkiem do dziewczyny. Postawiła butelkę na stole, aż w pomieszczeniu odbiło się echo.
-W tym lokalu albo się coś zamawia, albo się wychodzi. Jeśli chcesz tamten pan przy barze ci pomoże.
Powiedziała z szerokim ironicznym uśmiechem na ustach ukazując kiełki. Lucky dosiadła się do dziewczyny i uzupełniła kieliszek z błogim uśmiechem. Spojrzała na dziewczynę i oparła policzek na dłoni opierając się o stół. Na blacie leżały także jej piersi i kilka kosmyków białych jak śnieg włosów. Kocie oczy Szczęściary były jak zwykle tajemnicze i nie przeniknione.

Anonymous - 2 Sierpień 2012, 09:58

Karczma o jakże "kreatywnej" nazwie "Kościołamacz" nie cieszyła się nigdy tłumami gości, aczkolwiek jakimś cudem jej właściciel zarabiał na jej utrzymanie i dołożenie czegoś do kieszeni. Ten pazerny gbur potrafił docenić jedynie pieniądze toteż zasada była prosta - im ktoś hojniejszy tym jest bardziej mile widziany. Tym sposobem miał głęboko w dupie dewiacje gości o ile potrafili je zrekompensować złotem.
Dziś w owej spelunce miło spędzały czas dwie nadobne damy, co jak się okazało w ostatnich sekundach mogło być zalążkiem czegoś nieco ciekawszego. I kto wie czy zachowanie kotki w stosunku do przedstawicielki rasy cieni mogło wywołać coś raczej niemiłego gdyby nie pojawienie się kolejnego gościa. Nikt oczywiście nie twierdzi, że fakt wejścia kolejnej osoby cokolwiek zmieni w nastawieniu pań ale z pewnością może coś urozmaicić.
Drzwi ledwo co się uchyliły i pomimo skrzypiących zawiasów zrobiły to wyjątkowo cicho. Na tyle cicho, że nikt, łącznie z barmanem nie usłyszał że ktoś wchodzi. Tenże jegomość w mgnieniu oka znalazł się przy stole, przy którym zasiadały panie. Stanął dokładnie za kotką tak że tylko jej towarzyszka mogła go zobaczyć. Wysoki ubrany w czarny płaszcz z kapturem, który notabene założony był na głowę, sprawiając, że cień skutecznie osłaniał całą twarz mężczyzna przez chwilę stał w ciszy. Skąd wiadomo że bł to mężczyzna? Już na pierwszy rzut oka miał postawę raczej męską ale potwierdzenie przyniósł sam głos. Spokojny melodyjny męski głos rozległ się po sali:
- Czy to nie dziwne? Odwiedzam to miejsce dość często ale nie przypominam sobie by właściciel zatrudnił kogoś kto by przypominał gościom o panujących tu zasadach. - naturalnie zwrócił się do kotki za którą stał, bo najwidoczniej wszedł akurat w momencie gdy ta zasiadała przy stole i słyszał jej wypowiedź.
Nie miał jednak zamiaru się tak ukrywać za jej plecami. Gdy skończył spokojnym krokiem przeszedł w bok tak aby obie dziewczyny mogły go widzieć. Wyciągnął jedną dłoń w kierunku karczmarza i kiwnął dwoma palcami. Właściciel wiedział co ma zrobić, znał Azazela i wiedział że ten zawsze miał pełną sakiewkę...
Dzięki temu już w następnej minucie ponury starzec podszedł do stołu, który nakrył białym świeżutkim obrusem, uprzednio podnosząc wciąż niedopitą butelkę malibu a zaraz po tym położył na nią butelkę wina oraz trzy kieliszki. Nim odszedł w dłoni wylądował woreczek z brzdękiem oznaczającym co było jego zawartością a karczmarz z uśmiechem wrócił za bar.
Mężczyzna powolnym ruchem zdoił kaptur ukazując swe lico. Delikatne acz surowe rysy twarzy doskonale komponowały się z prostymi kruczoczarnymi włosami swobodnie opadającymi na płaszcz oraz czarnymi nieprzeniknionymi ślepiami.
- Nie chcę nikogo uczyć manier ale czy te nie nakazują by to sobą chcąca się przysiąść do kogoś nie przychodziła z tak zwanymi "pustymi rękami" ?
Po swym jakże subtelnym pouczeniu kotki spojrzał na jej towarzyszkę z delikatnym uśmieszkiem, samemu jednak jeszcze nie siadając tylko czekając na pozwolenie.

Anonymous - 2 Sierpień 2012, 11:22

Tori była już coś odpyskowała kotce, już miała zamiar rzucić jakąś kwaśną ripostę, lecz drzwi karczmy otworzyły się a za kotką stanął zakapturzony mężczyzna. Po chwili karczmarz nakrył stół przy którym siedziały dziewczyny. Torka spojrzała na mężczyznę, który delikatnie uśmiechał się do niej, odwzajemniła uśmiech. Podobało jej się jak pouczył kotkę dobrych manier. Widać było, że nowo przybyły chciał się po prostu dosiąść, na co dziewczyna odsunęła jedno krzesło. Mogło się zrobić ciekawie, bardzo ciekawie. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, zwłaszcza w takim miejscu gdzie goście nie byli zbyt rozmowni.
-Wypadałoby się przedstawić, nieprawdaż?- zwróciła się do mężczyzny. Chociaż nie znała też imienia kotki, ale domyślała się, że prawdopodobnie ona też tak uczyni. W sumie to mogłaby to być ogólna wypowiedź, do ich dwojga. Czemu by nie? Chociaż najbardziej ją interesował tajemniczy ktosiek niż białowłosa kotka. Kotka była typem ludzi, którzy trochę denerwowali Victorię, lecz czemu by nie poznać ją bliżej? Otóż mogłoby to się ciekawie rozwinąć, bo panna Cień, wcale nie była taka aspołeczna, no może troszkę. W tych rozmyślaniach obserwowała co teraz zrobi jej towarzystwo, przedstawi się czy wykpi jej pytanie? Jeżeli chodzi o wykpienie to raczej lekka przesada, ale zawsze można nie chcieć wyjawiać swojego imienia. Prawdą jest, że w większości robią tak tylko "świry", grzecznie ujmując, a ta dwójka na takich zupełnie zwariowanych nie wyglądała.

Anonymous - 2 Sierpień 2012, 12:52

Kotka zacisnęła pod stołem pięści by nie odskoczyć jak oparzona. Zachodzenie jej od tyłu nie jest dobrym pomysłem jeśli nie chce się dostać w twarz. Jednak dziewczyna zignorowała na chwilę jego osobę by się uspokoić. Od dziecka nauczona była, by zabijać. Jeśli ktoś się skradał od tyłu, znaczyło to tyle, że ma złe zamiary. Bądź co bądź była po części zwierzęciem więc jej reakcje często były instynktowne. Przez to też czasem nie potrafiła odpowiednio ocenić sytuacji w jakiej się znalazła.
-Cóż przykro mi jednak nie jestem specjalistką od savior vivru. Jednak z tego co wiem nie ładnie jest stawać za czyimiś plecami.
Kotka spojrzała na niego kontem oka po czym uśmiechnęła się słysząc wypowiedź dziewczyny. Postanowiła na razie ignorować owego jegomościa. Co prawa owy zdawał się wychowany i hojny. A przynajmniej nie liczył się z liczbą pieniędzy jaką wydawał. możliwe, że było to tylko na pokaz. Szczęściara obracała się w innych kręgach niż oni, mogła to wyczuć po sposobie jakim mówili. Ta pewna siebie wyniosłość w pewien sposób denerwowała ją. Przypominał jej o pewnym szlachcicu i którego pracowała.
-Właśnie, przepraszam, ale przez nowego gościa nie przedstawiłam się, jestem Lucky.
Kotka uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczyny pokazując znów kiełki. Zastanawiała się kim jest ten tajemniczy człowiek.

Anonymous - 3 Sierpień 2012, 12:21

Na sali panowała cisza, nic w tym dziwnego, jako że gościła zaledwie trzy osoby, ale może to i lepiej. Nikt naszym bohaterom nie będzie przeszkadzał w konwersacji, której to zalążek właśnie zaczął kiełkować.
Wciąż stojąc przy stole wysoki brunet miał przed sobą dwie bardzo ciekawe osóbki. Z pewnością było jeszcze za wcześnie na ocenę ale już teraz mógł co nieco powiedzieć o każdej z nich. Jedna wyglądała na całkiem wyrafinowaną, nieco mroczną druga natomiast była typem zadziornej dzikiej kobiety. O tak wszystko zapowiadało się na ciekawy wieczorek...
Jako pierwsze padły słowa Tori, miała absolutną rację o czym Azazel wiedział od samego początku, jednak świadomie pominął to co powinno stać się na wstępie. Nim jednak zdradził swe imię wysłuchał jej towarzyszki. Uśmiechnął się lekko jednym kącikiem ust po czym wskazał palcem w kierunku drzwi, które znajdowały się niemal za jej plecami, mówiąc :
- To prawda, nie jest ani ładne ani miłe jednak biorąc pod uwagę ulokowanie sali oraz to gdzie siedzisz moja droga, najszybszą droga dostania się do waszego stolika niestety kazała mi się tam znaleźć.
Oczywiście nie było to do końca prawdą. W końcu spokojnie mógł zrobić krok więcej i od raz podejść od boku tak by obie go widziały. Najwidoczniej jednak chciał tak zrobić a te słowa zdawały się mieć podwójne dno. Zupełnie tak jakby dawał nimi do myślenia kotce.
- W każdym razie wybaczcie mi moje zachowanie i chwilowy brak ogłady. Sir Raphael Bernardino da Firenze, były mieszkaniec ziemskiego padołu, obecnie podróżnik po jakże ciekawym świecie Krainy Luster, do waszych usług. - mówiąc to jednocześnie wykonał delikatny, teatralny skłon z wyciągniętą przed siebie dłonią.
Dopiero teraz usiadł na krześle które swym zgrabnym gestem zaproponowała mu Tori. Rzucił okiem na obie panie po czym wymownie odchrząknął spoglądając w kierunku barmana. Ten natychmiast podszedł do stołu z nieco marsową miną, chwycił za butelkę, odkorkował i rozlał wina do trzech lampek które kolejno ustawił przed wszystkimi gośćmi.
Już teraz mógł rozpocząć konwersację, jednak z uwagi na to jaki jej obrót nadała zasiadająca przy stole przedstawicielka Cieni, musiał zaczekać aż i ona się przedstawi o ile będzie miała taki zamiar.

Anonymous - 4 Sierpień 2012, 08:03

Więc jednak potraktowali jej pytanie poważnie, to dobrze. Kotka miała na imię Lucky, niezbyt wyszukane. Za to mężczyzna miał tak długie imię, że Tori nie wiedziała co jest imieniem a co nazwiskiem, kij, prawdopodobnie Raphael.
No ale dalej się nie przedstawiła, westchnęła w myślach.
-Możecie mówić na mnie Tori, jak chcecie.-
Nie lubiła swego pełnego imienia, a nazwiska nie pamiętała. Karczmarz nalał wina i postawił przy każdym z gości, także przy niej. Tori jednak nie wzięła lampki do ręki, czekała aż zrobi to reszta towarzystwa. Rzuciła jeszcze do barmana kwaśny uśmieszek świadczący o tym, że i tym razem nie miał z niej klienteli. Mimo, że Torka czasem tu przychodziła to i tak rzadko kupowała jakiś trunek i przez to nie polubili się z właścicielem. Ona i tak nie przejmowała się takim facetem jak on, obrzydliwy do samych kości. Co się dziwić? Widocznie brakowało mu pieniędzy, a przynajmniej nie miał tyle ile zakładał, że będzie mieć otwierając to miejsce. Tak zwykle w życiu bywa, że coś lub ktoś nie spełnia naszych oczekiwań i czarnowłosa dobrze o tym wiedziała. Chociaż nie ma zbyt dużego bagażu doświadczeń to przyszło się jej zmierzyć z uczuciem zwanym rozczarowaniem. Lecz nie teraz, teraz czuła jedynie ciekawość do tego co się za chwilę może wydarzyć. Ciekawość czy kotka będzie trzymać swe pazury przy sobie czy jednak doskoczy kiedy nadarzy się okazja? Aktualnie wyglądała na opanowaną, tak się Victorii przynajmniej wydawało. Może to nawet dobrze, że tu przyszła? Przynajmniej nie umiera z nudów na jakimś cmentarzu, albo gdzieś. Nie każdy lubi cmentarze, jednak one ostatecznie dają spokój i ciszę istotom żywym. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, tak lekko, że nawet zgromadzeni nie powinni tego zauważyć.

Anonymous - 4 Sierpień 2012, 10:43

Kotka popatrzyła na wino przed sobą, które nalał karczmarz. Czerwone jak krew, jednak przejrzyste i klarowne jak woda. Cóż trzeba przyznać, że podał jedno z tych najlepszych, które tu były. Dziewczyna słysząc uwagę o ulokowaniu miejsca uśmiechnęła się kąśliwie do Raphaela.
-Wybacz, jednak jakbyś zrobił o jeden krok więcej nie musiał byś zachodzić mnie od tyłu.
Powiedziała miłym głosem, coraz bardziej nie podobał jej się ten mężczyzna. Jego teatralne gesty, sztywna elegancja i te zbyt eleganckie maniery. Dla Szczęściary było to coś sztucznego i fałszywego. Coś co mówiła, że nie można mu zaufać. Jej druga towarzyszka także nie zdawała się rozmowna, była cicha i spięta.
Lucky westchnęła cicho, nad swoim marnym położeniem. Cóż utknęła z dwiema sztywnymi osobami. Taki dzień nie mógł zapowiadać się zbyt ciekawie, jednak na swoje nieszczęście sama nie miała dzisiaj zbyt dużo do roboty. Właściwie to nic nie miała do zrobienia, a myśl o siedzeniu w pustym mieszkaniu nie napawała jej szczęściem.
-Co was w ogóle tutaj sprowadziło?
Zapytała wesoło patrząc to na jedno to na drugie. Nie mogła znów myśleć o tym co było, tego nie odwróci, a takie myślenie zaprowadzało ją do obłędu. Z nudów zaczęła się przyglądać swoim rozmówcą. Tori zdawała się smuta, nie ważne jak kotka patrzyła na nią zwyczajnie zdawała się smutna. Jakby to właśnie w okół niej gromadziła się ciemność z pomieszczenia. Na samą myśl o tym Miyuki przeszły ciarki. Popatrzyła na mężczyznę, ten zaś wydawał się aż nazbyt ułożony jak jego maniery. Tak jakby grał w teatrze, tylko ciekawa była, co to może być za rola.
Dziewczyna siedziała patrząc ciągle na Azazela. Chciała jakoś znaleźć lukę w tej masce, którą wydawał się być on sam.

Anonymous - 4 Sierpień 2012, 17:16

Spotkania tego typu były źródłem nie lada rozrywki dla wielu osób nie tylko tych pokroju Azazela. Nie była to bowiem żadna próba płytkiego flirtu czy tym bardziej coś nazbyt przyziemnego jak nakłanianie napotkanych osób do kwestii marketingowych, jakie w zwyczaju miało wielu ludzi w ich świecie.
Rozrywka - sposób na nudę to dobre określenie. Zaczyna się od tego, że poznajemy nowe osoby, dowiadujemy się czegoś o nich staramy się ocenić. Nie raz jednak kończy się czymś głębszym bo jak to mawiają raz na milion trafia się ktoś wyjątkowy, czy któraś z panien była takową? Z odpowiedzią na te pytanie brunet z pewnością będzie się musiał jeszcze wstrzymać bowiem dla niego nie był to tylko sposób na zabicie nudy oj nie...
Kiedy druga z dam przedstawiła się, a wspomnieć należy że zrobiła to równie oszczędnie co jej poprzedniczka, Cień delikatnie chwycił za lampkę z winem. Nie pił go jeszcze spokojnie przyglądając się dziewczyną i słuchając ich słów.
Uśmiechnął się wesoło do kotki gdy ta skarciła go delikatnie. Jednocześnie u drugiej dłoni wystawił palec wskazujący do góry i pokiwał w boki.
- Jeden krok więcej, jedna sekunda dłużej, jedna okazja mniej... A może po prostu tak miało być, może los wybrał ten własnie moment? Proszę nie zrozum mnie źle droga Lucky, nie chciałem Cię tym urazić i mam nadzieję że wybaczysz mi ten drobny nietakt.
Teraz dopiero delikatnie podniósł kieliszek z winem zbliżając go do ust, nim się jednak napił dodał nieco weselszym tonem:
- Pozwolisz również, że tym razem wpierw odpowiem pytaniem na Twoje pytanie. Co nas tu sprowadziło? A co sprowadza wędrowca do przydrożnego zajazdu? Czy to tylko naturalna chęć odpoczynku czy coś więcej? A jeżeli już wspominamy o tym "czymś więcej" czy możemy pokusić się o stwierdzenie, że niesforna fortuna pcha nas tak jak to ona sobie zaplanowała? Bo jeżeli tak jest, jeżeli to przeznaczenie swymi niewidocznymi palcami pcha nas na przód to pewnie ono sprawiło, że znaleźliśmy się akurat tu i akurat teraz. Nie mogłem nie wykorzystać takiej szansy tak więc pozwoliłem sobie przerwać wam dwojgu i spróbować się dosiąść by zamienić słowo lub dwa. Nie będzie to zbytnim pochlebstwem gdy stwierdzę, że od pierwszych sekund miałem nieodparte wrażenie że obie moje drogie towarzyszki jesteście istotami wyjątkowymi. Byłoby to zaszczytem dla mnie dowiedzieć się o was czegoś więcej co was tu przygnało czy było podobne czy też zupełnie inaczej?

Anonymous - 5 Sierpień 2012, 10:25

Niewątpliwie pan Raphael miał skłonności do wygłaszania monologów. Nie był naturalnym gawędziarzem, gdyż tacy zwykle nie przebierają w słowach, lecz wyglądało na to, że on tak samo uwielbia rozmawiać. Gdy skończył, przyszła kolej na Tori. Poprawiła sobie ona ramiączko od sukienki i zamyśliła się. Co ją tak naprawdę tu sprowadziło? Przypadek, przypadek i jeszcze raz przypadek. Kiedyś tutaj przesiadywała, a że była po drodze. to wstąpiła, gdyż potrzebowała odpocząć. No więc, teraz wystarczyło tylko to powiedzieć, niby to takie proste ale jednak- jeden nieostrożny ruch i może się zanadto wygadać. I tutaj miała szczęście, gdyż nie urodziła się z zbyt długim językiem.
-Czasem wchodzę tu po godzinach bez powodu. Chociaż dawno mnie tu nie było, ale kto bym tam liczył. To teraz, drogi kotku, ty powiedz, co cię tu sprowadziło?-
Tak, słowa "drogi kotku" były kierowane do Lucky, panna Tori ledwo ją zna a już wymyśliła jej przydomek. Cóż za przykry fakt. Chociaż... Wszystko zależało od tego czy Lucky lubi przydomki, sama ciemnowłosa nie miała ich w zwyczaju wymyślać, lecz tym razem nie mogła się powstrzymać by tak nie nazwać białowłosej. Oczywiście, utkwiła swe oczy w towarzyszce, było to przenikliwe spojrzenie, jak gdyby Victoria chciała odkryć najbrudniejsze tajemnice kotki. Niby ona nic ją nie obchodziła, lecz chciała wiedzieć. Znowu ta okropna ciekawość a może... Czyżby dziewczyna zaczęła zmieniać zdanie odnośnie koleżanki? Czyżby po kilku minutach siedzenia razem w pomieszczeniu stwierdziła, że i ona potrafi być ciekawym obiektem? Bardzo śmieszne, rzadko kiedy zmienia się poglądy, przynajmniej tak było u Tori. Jeżeli czegoś się trzymała to się trzymała tego i nawet zdania o kimś nie zmieniała. Albo przynajmniej nie z dnia na dzień.

Anonymous - 7 Sierpień 2012, 13:12

-Cóż jeśli wierzysz w przeznaczenie to oznacza, że zamiast samemu kierować swoim losem pozwalasz by robił to ktoś za ciebie. To znaczy również, że sam boisz się kierować swoim losem. Zresztą wolała bym sama kierować swoim życiem niż pozwolić, by ktoś zrobił to za mnie. Zresztą wątpię, że była bym taka jaka jestem, jeśli sama bym nie odpowiadała za swój los.
Uśmiechnęła się cwanie a potem spojrzała na brunetkę u uśmiechnęła się miło po czym miauknęła przeciągle i słodko.
-No cóż przyszłam tutaj trochę z nudów. Nie mam co robić dzisiaj więc myślałam, że właśnie tutaj znajdę kogoś interesującego do rozmowy.
Kotka wstała i wzniosła lampkę wina w powietrze.
-Jeśli pozwolicie chcę wznieść toast za to spotkanie i oby nasza nowa znajomość była długa i bardzo ciekawa.
Uśmiechnęła się psotnie patrząc na nich.

//wybaczcie, że tak krótka notka, ale czasu i sprzętu nie mam więc do soboty możecie mnie omijać w postach a potem postaram się być wybaczcie.

Anonymous - 10 Sierpień 2012, 15:54

Widząc zachowanie kociczki, Azazel naturalnie podniósł lampkę i wypił delikatny łyk trunku. Na twarzy widniał przyjacielski uśmiech, najwyraźniej chciał dziewczyną pokazać że jest mu miło w ich towarzystwie. Po krótkiej chwili jednak postanowił wrócić do tematu i dorzucić jeszcze trzy grosze.
- Istotnie, Ci którzy świadomie chcą by ktoś za nich podejmował decyzję mogą to robić powodowanie strachem. Istota przeznaczenia jest jednak inna. Nie wiemy czy takowe istnieje, więc może cały czas jesteśmy w błędzie? A może wydaje nam się, że to my decydujemy o sobie a tak na prawdę z góry wszystko jest ustalone? Większość istot w obu światach ma wewnętrzną potrzebę wolności. nie lubią być kontrolowane. To dość oczywiste przez co dla kogoś kto by chciał manipulować innymi nie było by tajemnicą, że o wiele skuteczniej robi się to tak by pozostawić złudzenie wolności i własnego wyboru czyż nie?
Jeżeli wkraczamy już w temat manipulacji innymi to z pewnością Cień wiedział co mówi. Jednak nie robił tego opacznie. Słowa które tu wypowiedział były dobrze przemyślane a ich sens znał tylko on.
Spokojnie wziął jeszcze jednego łyka rubinowego trunku zachowując się absolutnie swobodnie. W końcu była to tylko niewinna dyskusja i nie dotyczyła nikogo konkretnego prawda?
- A jeżeli już jesteśmy w temacie warto też rozważyć rolę nauczycieli, jakich jest nie mało w naszych żywotach. W końcu i oni kierują życiem swych uczniów. Ale robią to naprowadzając ich na właściwą drogę? Chcą pomóc tak? Choć dalej jest to manipulacja...
I w tym mocniejąc, nagle wstał spoglądając na jedną a następnie na druga dziewczynę. Ni stąd ni zowąd jego ton nieco posmutniał a on dodał:
- Niestety na mnie już czas... jest mi niezmiernie przykro, że muszę was opuścić w tym momencie, jednak jestem pewien, że nasze drogi zejdą się jeszcze nie jednoktortnie. Teraz jednak żegnam przemiłe panie...
Zaraz po tym odwrócił się na pięcie i zwyczajnie wyszedł...


[Z Tematu]

//Wybaczanie mi ale jutro wyjeżdżam na długi weekend a nie chciałbym was blokować.

Anonymous - 21 Sierpień 2012, 12:50

Lucky słuchała go wyraźnie zafascynowała tym, co mówi. Przez chwilę nawet odczuwała jakby trochę mówił o jej przeszłości. W końcu to ona w dzieciństwie ślepo wierzyła w słowa swego opiekuna, a potem pana. Cóż nie zawsze chce się samemu kontrolować swój biedny los. Jednak zanim mu odpowiedziała wstał od stołu. Dopiła lampkę i uśmiechnęła się do czarnowłosej.
-Ja też będę się już zbierać. Mam nadzieję, że dane będzie nam się znowu spotkać i dokończyć tą interesującą rozmowę.
Obdarzyła Azazela tajemniczym i uwodzącym spojrzeniem po czym uśmiechnęła się przyjaźnie do Tori na pożegnanie. Po tych małych gestach wyszła za mężczyzną z lokalu udając się w tylko sobie znanym kierunku.

[z/t]

Anonymous - 28 Listopad 2012, 09:03

Z ulgą opuściła Świat Ludzi. Pierwszy raz w życiu i swej dziwnej egzystencji musiała się stamtąd wyrwać. Nic dziwnego, skoro pewna pół istota nadepnęła jej na odcisk. Minęło od tamtej pory parę długich i cichych dni. Ostatnio nasyciła się dosyć solidnie, jednak jej uzależnienie od strachu nakazywało jej ponownie odnaleźć istotę, która da jej to, co tylko człowiek może jej ofiarować. Póki co Ingrid przeszła do Lusterka. Nie lubiła tego miejsca, jednak wiedziała, że tam może znaleźć spokój. W dziwnej karczmie z dziwnym barmanem wydawało się być dobrze. Irytacja i gniew właściciela tego pomieszczenia był słodkim pocieszeniem. Niezbyt przystojny barman postawił jej przed nosem szklankę z dziwną, gęstą i dymiącą zawartością, szczerząc się przy tym swymi szczerbatymi zębiskami. Był obleśny i ohydny, szczególnie, że ciągle pytał czy czegoś nie podać "Pięknej Pani". Pocił się przy tym i ogólnie śmierdział. Ingrid nie zwracała za bardzo na to uwagi. Trzymała szklankę w dłoniach, ale nie upiła jej zawartości. Patrzyła nieufnie na nią i przymknęła oczy. Szukała w karczmie słodkiej nienawiści, irytacji i strachu. Chociaż trochę, aby móc wpaść w stan otępienia, w stan narkotyczny.
Póki co skupiła się na barmanie, który był dobrym obiektem emocji. Ingrid bardzo powoli rozpoczęła rozluźnianie każdego mięśnia w swoim ciele. Począwszy od palców u nóg, kończąc na twarzy. Kiedy odzyska swą utraconą godność i wypędzi ze swego ciała demony pożądania i tęsknoty, przystąpi ponownie do żerowania. Dorwie ludzką istotę i mianuje ją swym żywicielem. Do końca jego życia. Do czasu popełnienia przez zeń samobójstwa, bo to było celem Ingrid.

Anonymous - 22 Grudzień 2012, 20:08

Kurejas był dziś wyjątkowym nastroju. Jego osoba właśnie znalazła się w tym niezbyt ciekawym i niezbyt przeznaczonym dla dżentelmenów takich jak on lokalu. Bił od niego spokój, ta arystokratyczna niemal maniera, subtelna, acz widoczna. Bynajmniej nie zachowywał się jak szlachciurek. Zielone oczy o pionowych źrenicach powiodły dookoła lokalu spod brwi. Poszedł przed siebie, ciągnąc za sobą swój, zdawało się, nieproporcjonalnie długi cień. Podszedł do lady barowej. Podpierał się laską, choć tak naprawdę jej nie potrzebował. Jednak laska dodawała +10 do klasy, której ten mężczyzna miał sporo (jego zdaniem), w dodatku ubierał się prosto i praktycznie. Spojrzał na barmana, w sumie bez wyrazu jakiegokolwiek.
- Poproszę naczynie pełne herbaty, dobry człowieku.
Głos. Jeżeli mężczyzna w wieku 30-35 lat nie był zbyt przystojny, tak głos miał głęboki i donośny, choć mówił normalnie. Ingrid mogła poczuć się obserwowana, podobnie jak i barman. Nie byłą to jednak wina mężczyzny, który przyszedł do tego miejsca. Choć pewnie roztaczała się wokół niego specyficzna aura odrealnionej jednostki spoza czasu i przestrzeni. W Świecie luster - norma.

Anonymous - 22 Grudzień 2012, 21:40

Mimo szczerych intencji, kobieta nie mogła spowolnić tempa krwi płynącej w swych żyłach. Doszukiwała się choćby najmniejszego lęku w bramanie, jednak ten myślał non stop o jednej i tej samej rzeczy. Promieniował śmierdzącymi hormonami i Ingrid zrobiło się po prostu niedobrze. Z ulgą zarejestrowała, iż w lokalu pojawiła się świeża krew. Jednak nie to zwróciło jej uwagę, a mianowicie uczucie, że jest obserwowana. Czuła na karku mrowienie spowodowane na pewno wieloma parami oczu i to wzbudziło w niej zainteresowanie. Bez zbędnych ceregieli odwróciła się i odnalazła spojrzeniem źródło zamieszania. Niemalże bezczelnie prześwidrowała na wskroś osobnika, który zakłócił monotonność pomieszczenia, dostrzegając również jego prowizoryczną i trochę idiotyczną laskę. Uznawszy, że jest ciekawszym źródłem smaku, porzuciła barmana. Oparła policzek o dłoń i przekrzywiła głowę; nie ukrywała swego zainteresowania mężczyzną. Ingrid ogarnęło zdezorientowanie. Szok, niebezpieczna i piekielna ciekawość oraz niepewność. Oczy. To ją osaczyło. Była świadoma, że Lusterko posiada mnóstwo idiotycznych stworzeń, jednak ten osobnik nie pasował do tej kategorii. Nie był ani człowiekiem ani istotą, którą się gardzi. Jego postawa była zbyt wyniosła i elegancka, aby tak go traktować. Pierwszy raz w jej pośmiertnej egzystencji Ingrid nie zajęła się najpierw emocjami danej osoby. Nie zaglądała wgłąb jego duszy, tylko napawała się wyglądem. Nie należało to do codzienności i wyraźnie zirytowało to siedzącą przy barze kobietę. Nie usłyszała jego błahej prośby skierowanej do barmana, skupiła się na dźwięku głosu wibrującego w powietrzu. Wpatrywała się w nieludzkie i jakże pociągające dziwne oczy osobnika; próbowała wpakować go do odpowiedniej szufladki, jednak przeszkadzało jej... właśnie, co? Nie patrzył na nią, a mimo wszystko czuła, że jest obserwowana. Z gardła Ingrid wydobył się bliżej niezidentyfikowany dźwięk, bo nie potrafiła odgadnąć co nie pasuje jej w mężczyźnie. Coś, co go otacza i zabrania jej zbliżyć się do emocji, do jego lęków, których była spragniona. Zacisnęła mocniej palce wokół szklanki i odważyła się unieść ją do ust. Płyn rozpuścił się w jej ustach, a smak miał słodko-kwaśny, niczym wytrawne wino. Mimo wszystko na pewno dodany był tam dosyć mocniejszy składnik, który przyjemnie rozgrzewał jej przełyk oraz wewnętrzne organy. Pobudzała swoje ciało do pracy i wiedziała, że będzie tego żałować. Musiała jednak ogrzać swą skórę, aby nie zwariować i nie skrzywdzić osób siedzących wokół. Irytacja szumiała jej w uszach.
- Faen. Do diabła. - zaklęła i odsunęła szklankę od ust. Nie lubiła, kiedy ktoś się jej przyglądał. Ona mogła bezczelnie patrzeć na kogoś, jednak na odwrót, nie wchodziło to w grę. Spięła mięśnie i powiodła ponownie spojrzeniem na mężczyznę.
- Czym ty, faen, jesteś? - zapytała w końcu, zaś jej żółte, nieludzkie i piękne oczęta wyrażały ciekawość oraz po prostu irytację. Nie trzeba wyjaśniać znaczenia słowa faen. Wystarczy, że napiszę, iż jest to przekleństwo.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group