Anonymous - 26 Październik 2017, 22:03 Edel oczekiwała o wiele bardziej brutalnego psikusa ze strony Morgany. Ale łażenie z nią i naciąganie frajerów na cukierki? No cóż… Zjawa stwierdziła, że odwdzięczy się swej towarzyszce czynią z niej pierwszego frajera, którego naciągnie na cukierki. Jednak to musi poczekać, aż się przebierze, nie wypada tak w zwyczajnym i do tego mokrym stroju obrabiać ludzi z cukierków.
Może to była jakaś ukryta kara? Może kobieta miała się okazać tak nieznośną, że im więcej czasu z nią spędzonego tym bardziej doprowadza ona do szału. Ale co miała począć Edel w końcu żadnych cukierków nie miała. Przynajmniej zabiła nudę. I przy okazji pozbyła się tej okropnej gwłacicielki ze źródeł. Im dalej od tej kobiety tym lepiej.
Rybka doszła do wniosku, że nie posiada żadnego stroju wpisującego się w ludzką tradycję zwaną halloween. Więc musiała zakupić. Co prawda nie miała przy sobie pieniędzy, jednak sprzedawca powinien przyjąć jej kamienie. Może nie wyglądały okazale, jednak miały wysoką wartość o czym dziewczyna doskonale wiedziała.
- Wybacz moja czarownico, ale nie posiadam przy sobie, co zresztą widać, ani w mym domostwie żadnego stroju spełniającego standardy tego dziwacznego ludzkiego święta, więc obawiam się, że musimy zawędrować aż do miasta. Na szczęście doskonale znam drogę do jednego, gdzie z pewnością będą mieli jakiś upiorny strój - powiedziała i gestem wskazała Morganie, aby ta za nią podążyła.
Z ulgą Edelweiss opuściła to nudne miejsce wraz ze swoją niecodzienną towarzyszką.
[zt] - Edel i MorganaParvatti - 19 Kwiecień 2018, 18:13 Ciemna, chodź jasna noc.
Puste, jednak pełne miejsce.
Parvatti siedziała spokojnie pod samotnym drzewem z metalową misą, która była jej ostatnio ulubionym instrumentem położoną na skrzyżowanych nogach, wpatrzona w nocne niebo białowłosa kobieta wyglądała niczym zjawa. Białe włosy, jeszcze niedawno musiały być ułożone w elegancką fryzurę, teraz z koka wystawało wiele kosmyków i całych długich fal opadających na ramiona, plecy i ostatecznie na ziemię. Jasno błękitna sukienka z cienkiego materiału przypominała obłoki dymu idealnie komponowała się z czerwoną mgłą otaczającą wszystko. Tęczowe oczy lśniły nienaturalnym blaskiem w ciemności, a usta z niedbale zmytą, czerwoną szminką układały się w rozmarzony uśmiech. Na ziemi i jednym ramieniu kobiety leżał ciemny koc, całkiem nie pasujący do tej posągowej postaci.
Niebo po burzy rozświetlał piękny, ponury księżyc, przyjaciel wędrowców i nocnych marków, jednak noc była chłodna i nie nastrajała na spacery przy dźwiękach odległych grzmotów.
Paro siedziała spokojnie odpoczywając od gwaru imprezy jaką zorganizowali jej rodzice w posiadłości. Niestety nie miała jak się wcześniej urwać, dopiero gdy wszyscy goście się upili i ona zresztą też, mogła się po kryjomu ulotnić. Zabrała koc i konno dotarła aż tutaj, dawno nie jeździła więc mogło ją naprawdę ponieść. Gniada klacz zmęczona gdzieś spacerowała, bądź poszła spać. Bajkopisarka się o nią nie martwiła, wiedziała, że się znajdzie, albo kogoś pogryzie i pokopie, a potem się znajdzie.Liam - 20 Kwiecień 2018, 01:22 Znów nie mógł spać. Wiatr cicho świszczący w nieszczelnym oknie regularnie czyścił jego głowę z drobin senności. Zmęczony poprzednim dniem i brakiem snu, postanowił przeczekać nieprzyjazną pogodę i udać się na spacer. Chłodne powietrze już od pierwszych chwil przywróciło mu jasność umysłu. Pewnym krokiem ruszył przed siebie nie zważając za bardzo na cel swojej podróży. Rytmiczny stukot ciężkich, wojskowych butów zawładnął jego najbliższą okolicą wyraźnie sugerując wszelkim bandytom którego miejsca Mrocznych Zaułków powinni unikać. Po kilkunastu starciach z lokalnymi bojówkarzami Liamowi udało wywalczyć się swoisty rozejm. Teraz widok prawie dwumetrowego skrzydlatego kolosa siał wystarczająco duży postrach, by nie musiał jużuciekać się do używania swoich pięści. Rzadkie spotkania z wyrzutkami kończyły się na zawistnym, oskrażającym spojrzeniu ze strony uliczników. Zresztą, nawet gdyby ktoś zebrał w sobie wystarczająco dużo animuszu by zaatakować nawet zmęczonego Łucznika, szybko by tego pożałował.
Ze średnim zaciekawieniem obserwował otoczenie. Nie było tu nic, czego nie widział wcześniej. Dokładnie te same skały co zawsze, dokładnie ten sam brak roślinności co zawsze i dokładnie ta sama cisza, dla której cenił sobie to miejsce. Nawet wiatr w skalnym ogrodzie zdawał się dąć nieco ciszej, jak gdyby bał się zbudzić starożytne duchy śpiące w kamieniu. Uśchmiechnął się pod nosem zaraz po wymyśleniu tej metafory. Nie zdziwiłby się, gdyby to miejsce było miejscem spoczynku dla jakiejś przedziwnej bestii przypominającej swym wyglądem bardziej istotę z krainy lovecraftowskiego porno niżczarodziejskiej Krainy Luster. Szczerze przyznawszy, niewiele go obchodziło czy w tej chwili profanował czyjeś leżę. To miejsce było ciche i spokojne, idealne do tego by uspokoić nerwy być może na tyle, by wrócić do łóżka.
Zupełnie nie zwrócił uwagi na osobę siedzącą na jednej ze skalnych półek. Zauważył jej istnienie, ale nie widziało mu sierozmawianie z obcymi w środku nocy. Nawet w tej popieprzonej krainie istniały zasady dobrego zachowania. Jedna z nich brzmiała: "Nie rozmawiaj z obcymi po zmroku." Przed zmrokiem właściwie też nie wypadało, a na pewno nie bez bardzo dobrego powodu. Ruszył w stronę martwego drzewa, by przyjrzeć mu sięz bliska. Zawsze fascynowała go ta upiorna roślina. Jakim cudem znalazła się właśnie tutaj? Nie było to zbyt dobre miejsce na wyrastanie czegokolwiek. Pośród skał drzewo powinno obumrzeć lata wcześniej nim osiągnęło takie rozmiary. Wtedy właśnie Liama naszła ta sama myśl co zwykle. A co jeśli w tym miejscu kiedyś nie było tylko zimnych kamieni? Być może znajdowała się tutaj żyzna ziemia, idealna dla roślin. Szkielet mógłby wtedy być symbolem dawnych, pięknych lat. I może właśnie to ta symbolika sprawiała, że nocne spacery mężczyzny prowadziły go właśnie tutaj. Oparł dłoń na gołym pniu i wrócił pamięcią do wspomnień które czas z każdym dniem rozmazywał coraz bardziej.Parvatti - 23 Kwiecień 2018, 18:32 Słysząc pewne, ciężkie kroki stóp odwróciła głowę w tamtym kierunku rozglądając się po parku. Zazwyczaj nie przychodziło tu wiele osób, a jak już to by załatwić nielegalne nawet po tej stronie lustra interesy. Wyjrzała zza drzewa w stronę podchodzącej do niej postaci. Wysoki mężczyzna ze skrzydłami przypominającymi te błoniaste, które charakteryzowały nietoperze.
Ciekawa mutacja, możliwe, że to przez wzrost mężczyzny, jednak każdy mógł przyznać, że jego skrzydła są imponujących rozmiarów. Paro jednak wróciła do poprzedniej pozycji tym razem przyglądając się otaczającym ją skałą, a nie niebu. Piękne kamienie przy ograniczonym świetle tworzyły ciemne zaułki i korytarze, które mogły ochraniać zarówno złoczyńców jak i kochanków. Nigdy bowiem nie było wiadomo kto będzie chciał skorzystać z cienia nocy.
Bajkopisarka siedziała w bezruchu czekając na to, co zrobi mężczyzna. Nie z obawy tylko z ciekawości, co takiego może robić Opętaniec w środku nocy w tak magicznym miejscu, owianym tajemnicą jak to. Siedząc tak dłuższą chwilę zauważyła, że mężczyzna zatrzymał się również przy drzewie, tak samo jak ona, tylko po jego drugiej stronie, cóż możliwe, że jej nie zauważył, a szkoda, uwielbiała rozmawiać z ciekawymi osobami.
Parvatti przypomniała się melodia, którą kiedyś usłyszała, odrobinę sentymentalna i melancholijna, jednak idealnie pasowała do czasu i miejsca w jakim się znaleźli. Dłońmi zaczęła delikatnie uderzać, o odpowiednie części handpan by wydobyć z nich ciche dźwięki melodii. Piękna melodia rozchodziła się odbijając echem między kamieniami i wracając niczym jęki duchów lasu. Białowłosa siedziała prosto z uśmiechem na ustach i przymkniętymi oczami poruszając delikatnie głową w takt muzyki, którą grała.Liam - 27 Kwiecień 2018, 21:41 Kątem oka spojrzał w twarz która na chwilęwyłoniła się zza pnia. Czyli jednak nie był tutaj sam. Niewiele mu to przeszkadzało, a i tak nie miał zamiaru spędzić tu zbyt wiele czasu. Jego spacery były dość żwawe, a skalny ogród nie dawał mu wiele miejsca na chodzenie. Byłwdzięczny kobiecie za to, że zupełnie zignorowała jego obecność i zajęła się sobą. Ostatnim czasem zbyt wiele osób lubiło przypadkiem pojawiać się w jego życiu i niepotrzebnie się w nie wtrącać. Taki stan rzeczy bardzo irytował Opętańca, który cenił sobie prywatność i odrobinę spokoju. W ramach podziękowania, zrobił dokładnie to samo i usiadł na jednej z półek nie będącym w zasięgu wzroku nieznajomej. Spojrzał w niebo, a potem w ziemię. Kiedy zaczęła grać, wsłuchał się w nuty. Nie był zbyt wielkim fanem muzyki, a na pewno nie tej którą uprawiali tutejsi, ale w tej chwili było to lepsze niżkompletna, niezręczna cisza. Przynajmniej nikt nie odważy się przerwać występu artystki.
Przymknął oczy. Odczuwał swoistego rodzaju zmęczenie. Gdyby był trochę starszy, stwierdziłby że spotkał go w końcu ten słynny kryzys wieku średniego. Niestety, nie mógł się zadowolić tak prostą odpowiedzią. Z każdym dniem coraz bardziej nienawidził Krainy Luster, pomimo paru wyjątkowo urokliwych szczegółów którymi mógł poszczycić się ten pojebany świat. Paradoksalnie, z każdym dniem coraz bardziej akceptował to że znajduje się właśnie tutaj i nic z tym już nie zrobi. Przyjmował życie dokładnie takie jak przychodziło, a kolejne niezbyt wesołe wydarzenia przestawały już wywierać na nim jakiekolwiek wrażenie. Apatia która go ogarniała była silniejsza niżjakakolwiek emocja związana z drugim światem.
Kiedy muzyka ucichła, wstał i jeszcze raz zjawił sięprzy drzewie, z tej samej strony co poprzednio. Wyciągnął nóż i delikatnie wyżłobił w pniu dwa krzyże tuż obok siebie. Splunął przy tym na ziemię. Gdy skończył, schował ostrze i przyjrzał sięswojemu dziełu.Parvatti - 30 Kwiecień 2018, 07:01 Kiedy skończyła grać otworzyła oczy i patrzyła przed siebie. Słyszała jak mężczyzna splunął na ziemię wycinając coś na drzewie. Cóż za brak ogłady kaleczyć coś co nie należy do nikogo, coś tak pięknego i majestatycznego jak to drzewo. Bajkopisarka odłożyła instrument i spojrzała się w koronę, pamięta jak kiedyś to miejsce tętniło życiem, jak promienie pięknie przebijały się przez liście w koronie o barwie morza. Jak leżała na trawie w tym samym miejscu co teraz i uczyła się grać.
Ale to było dawno, tak dawno, że już nikt o tym nie pamięta, a ona nie potrafiła cofnąć zabranego czasu. Nie potrafiła i nie mogła, przecież czas musiał płynąć dalej, niezmiennie przez stulecia i dalej będzie pochłaniać życia i szczęście, łagodzić smutek i żal.
-Czemu ranisz innych?
Powiedziała wstając i odwracając się w stronę nieznajomego, patrząc na niego zza drzewa. Nie była nachalna i nie wchodziła w jego strefę intymną, po prostu zadała pytanie. Mężczyzna mógł na nie odpowiedzieć mruknięciem, mógł opowiedzieć swoją historię życia, mógł kazać Paro odejść, albo powiedzieć jakie marzenie mu zniszczono. A przecież ona była specjalistką od marzeń, mogła takie jedno spełnić, choćby z nudów, jakie ostatnio działy się w Krainie. Zarówno podziemne organizacje, jak i Moria się uspokoiły, nie widać nadchodzącej fali buntu i ludzie są spokojniejsi. Siedzący w swych domach i cieszący się z wiecznego spokoju świata.
Nudni i przewidywalni.
-Co cię takiego przyprowadziło w środku nocy w tak nieprzyjemne miejsce?
Paro przyglądała mu się tęczowymi oczami błyszczącymi w świetle nocy. Opętaniec mógł zauważyć, że cała postać kobiety jakoś lśni w świetle nocy nienaturalnie.
Chociaż kogo to dziwi po tej stronie.
Kobieta opierała się o pień drzewa, w połowie za nim chowając i czekała na reakcję Opętańca. Lubiła słuchać o ciekawych ludziach z ciekawą historią, a takich zdecydowanie więcej jest w Świecie Ludzi, niż jej domu.Liam - 30 Kwiecień 2018, 09:10 Piktogram wyszedł względnie prosto. Tak prosty obrazek trudno było wykonać źle, nawet w martwym, twardym drewnie. Niewielki memoriał od tej chwili zdobił martwe drzewo, dodając odrobinę klimatu do tego pustawego miejsca. Tyle mu wystarczyło by rozstać się z goryczą i wrócić do trzeźwości myśli. Gdy tylko usłyszał kobiecy głos, uniósł jedną brew. W zasadzie nie mogła być pewna tego co robił, choć nietrudno było wejść na dobry trop słysząc dźwięk ostrza rysującego o powierzchnię rośliny. Zastanowił się krótką chwilę i odpowiedział jej, opierając się plecami o pień.
– Tak działa świat panienko. Ranimy innych by chronić siebie.
Nie miał najmniejszego zamiaru rozwodzić się nad czymkolwiek. Jeśli jego rozmówczyni przeżyła nieco na którymkolwiek ze światów, powinna rozumieć że jeśli istniała jedna zasada rządząca całym światem, był nią egoizm. Zaczynał się na poziomie komórkowym, gdzie każdy mikroorganizm walczy o własne przetrwanie, a kończy na poziomie ludzkiego życia, gdzie... każdy człowiek walczy o własne przetrwanie. Nawet jeśli kłóciło się to z zasadami moralnymi wyznawanymi przez kobietę, musiała się z tym liczyć. Każdy o zdrowych zmysłach postawiony przed wyborem własnejśmierci a śmierci drugiej osoby, wybrałby to drugie, z nielicznymi wyjątkami dla własnych dzieci.
– Przyszedłem zapalić i powspominać lepsze czasy. – Odpowiedział na kolejne pytanie nieznajomej. Dłonią poszperał po kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. Egzystencjonalne przemyślenia ustąpiły miejsca zwykłej wściekłości na własną niepamięć o wypaleniu ostatniego szluga. Westchnął w niemocy. – Najwyraźniej zapomniałem o najważniejszym. Chyba, że zechcesz mnie poratować.Parvatti - 8 Maj 2018, 10:44 Słysząc wytłumaczenie mężczyzny uśmiechnęła się lekko i pokiwała na boki głową zaprzeczając jego wypowiedzi, jakoby tak miał działać świat. Przecież nie jest to prawda, a ona wiedziała to bardzo dobrze. Wszak żyje bardzo długo już na tym świecie i poznała jego prawdy.
To ludzie sobie wmawiają, że tak on działa, ludzie poranieni i samotni, ci którzy kogoś stracili, a ich żal wypełniający całą duszę nie pozwala na poczucie czegokolwiek innego niż gorycz i niechęć. A w rzeczywistości cały świat jest wypełniony miłością i pięknymi rzeczami których nie dostrzegamy ślepi.
-Wszyscy macie klapki na oczach jak konie pociągowe. Nawet najprostszych rzeczy nie dostrzegacie.
Z uśmiechem widziała jak szuka papierosów po czym wyciągnęła swoje, razem z zapalniczką ukrytą w kieszonce sukienki. Chyba też jedyny plus tego stroju, idzie w nim wiele drobiazgów schować tak by nikt nie zauważył ich. Otwarła papierośnicę z postarzanego srebra i wyciągnęła z niej dwa papierosy, jednego dla siebie, a drugiego dla mężczyzny.
-Jakie to są lepsze czasy?
Zastanawiała się kobieta na głos, jednocześnie pytanie kierując do swego rozmówcy. Wszak każdy z nas mówi, że były albo że będą lepsze czasy, jednak to podejście jest indywidualne i subiektywne, nie możemy go przekształcać jako ogólne pojęcie zgodne dla wszystkich.Liam - 9 Maj 2018, 20:26 Wzruszył ramionami. Nie miał w zwyczaju przejmować się inwektywami od obcych i młodych istot. Doświadczenie było wypadkową czasu i przede wszystkim okoliczności. A okoliczności w których zwykł znajdować się Liam bywały bardzo brutalne i po ich poznaniu jego rozmówczyni na pewno zmieniłaby zdanie na temat wymogów survivalu. Tak jak w zwykłym świecie, tak tutaj ludzie dzielili się na tych którzy dorastali w brudnym, szarym świecie jak i na tych którzy byli pobłogosławieni mieszkaniem w miłej okolicy, czy rodzicami z powołania. I zawsze te dwie grupy miały dwa zupełnie różne podejścia do świata: Pesymistyczne i optymistyczne.
– Za to doskonale radzimy sobie z rzeczami skomplikowanymi. – Skontrował. Choć większość ludzkiej technologii nie działała w tej krainie, to Moria nieustannie pracowała nad zastępstwami. Skutki bywały różne, ale ich sukces był kwestią bliżej nieokreślonego czasu. Ludzkość od wieków była niesamowicie kreatywna i produktywna jeśli chodzi o dostosowywanie się do sytuacji.
Z wdzięcznością przyjął papierosa, którego natychmiast zapalił.
– Lepsze czasy to takie, w których nie trzeba było ranić innych by chronić siebie. – Wyjaśnił nieznajomej. W jego życiu apogeum lepszych czasów nastąpiło tuż przed wstąpieniem do wojskowości. Wtedy jeszcze jego ręce były czyste. Nie musiał zabijać, jego płuca wypełniał zupełnie inny rodzaj dymu, znacznie przyjemniejszy. I nie przesadzał z alkoholem. Właściwie to poza straconym zapałem i znacznie zawyżonym kill countem, Flames nie zmienił się wiele. Albo po prostu powrócił do swojego starego "ja", gdy uporał się z kryzysem który nastąpił wraz z rozpoczęciem nowego, trochę bardziej parszywego życia. Ostatecznie jednak zdawało mu się że był względnie szczęśliwym człowiekiem, zwłaszcza że nie potrzebował do względnego szczęścia tak wiele.Parvatti - 13 Maj 2018, 09:44 Kobieta przyjrzała się najpierw piktogramowi po czym spojrzała na swego rozmówcę. Zauważyła, że zignorował jej słowa jednak jej to nie zdziwiło, wiele istot w tym świecie uważało ją za istotę zbyt młodą, by mogła kogokolwiek upominać czy też doradza. Jednak przyzwyczaiła się do tego, jej zadaniem było obserwować i tworzyć świat, a nie coś w nim zmieniać czy uczyć innych jak żyć się powinno. Pewnie mężczyzna uważał ją za młodą panienke z dobrego rody, której nigdy nic się nie stało i nie mogło stać.
Słysząc odpowiedź mężczyzny zaśmiała się. Cóż może miał racje, plądrowanie królestw z powodu przegranej w karty, granierze i gwałty na niewinnych, epidemie, palenie wsi, wojny, dzieciobójstwo. Oczywiście, ludzie byli najlepsi w rozwiązywaniu problemów i trudnych sytuacji, wszystko niszczyli niczym węzeł gordycki. Nie mieli cierpliwości i doświadczenia, które pozwoliło by im dostrzec inne rozwiązania. Nie chcieli uczyć się na mądrości przodków, nie słuchali ich rad i ostatecznie popełniali te same błędy.
-Masz rację, szczególnie jeśli da się znaleźć jakąś drogę na skróty gdzie wystarczy rozlać odrobinę krwi, a najlepiej jeszcze tej niewinmej.
Zapalając papierosa spojrzała zdziwiona na mężczyznę. Skoro znał takie czasy, to musiał wiele złego przeżyć, możliwe że przez pracę czy śmierć bliskich ten świat go zepsuł. Zabił kolejnego człowieka, który trafił do nich, do innej krainy, do świata bez większych wojen od dawna, z jedną władzą, bez państw.
Całkiem inny niż Świat Ludzi.
-Kiedy znałeś takie czasy? Co się stało, że minęły?
Nie mogła powstrzymać swojej ciekawości, ten człowiek chociaż mało mówmy mógł zabawić ją konwersacją w tą piękną noc. Jeden dzień w jej życiu mógł poruszyć jej stary umysł do nowej refleksji.
Robiło się interesująco.
Oczy Parvatti zabłysnęły w mroku, a jej cała postać stała się trochę jaśniejsza, jakby bardziej kolorowa. Gdzie zwykły człowiek mógłby pomyśleć, że kobieta świeci w ciemności niczym lampka nocna.Liam - 13 Maj 2018, 12:05 Flames był szczerze rozbawiony. Przez dłuższą chwilę nawet nie wiedział co odpowiedzieć. Szanował pacyfistów. Poniekąd ich nawet rozumiał, sam także wolałby wychować się w krainie bez wojen, rządów, pieniędzy i cierpienia. Ale słowa jego rozmówczyni przypominały bardziej wybuch nastoletniego buntu przeciwko całemu światu. Poryw gniewu młodej, niedoświadczonej osoby której definicja konieczności była zupełnie obca. Powstrzymał się jednak od śmiechu, by jej od razu nie spłoszyć. Kto jak kto, ale on miał dość spore doświadczenie w przelewaniu krwi i w przeciwieństwie do dziewczęcia doskonale zdawał sobie sprawę że każda zlecona śmierćmiała swój cel. Nie zawsze słuszny, ale ocenianie pracodawcy nie leżało w zakresie jego obowiązków. W końcu odezwał się, zadecydowawszy zachowaćnieco powagi. Nie był pewien czy dziewczęnie wzięłoby jego żartu na poważnie.
– Czasem odrobina rozlanej krwi może uratować setki tysięcy żyć. – Wyjaśnił jej. – Świat nie jest czarno-biały, panienko.
Kiedy spytała o "lepsze czasy", wzruszył ramionami.
– Trafiłem tutaj. Straciłem dom, żonę, dzieci. Widziałem jak tutejsi rozszarpują moich przyjaciółna strzępy. W zamian dostałem parę piekielnie niewygodnych skrzydeł i pełny etat jako seryjny zabójca. – Powiedział jej. Być może ona uważała że ludzki świat jest potworny, ale ta opływająca krwią rzeczywistość dała mu pokojową pracę, kochającą rodzinę i bezpieczeństwo. Zaś ta piękna, tajemnicza i pokojowa kraina to wszystko mu odebrała. Nie była to zbyt dobra wymiana, ale głupotą było oczekiwać dobrych mianier od ślepego losu. – Nasze światy wiele się od siebie nie różnią, panienko.Parvatti - 17 Maj 2018, 06:04 Zauważyła rozbawienie swojego rozmówcy, chodź jej nie zdziwiło, to jednak odrobinkę zainteresowało, co konkretnie było powodem takiej reakcji. Chociaż tego to mogła się akurat domyśleć. Przecież mówiła człowiekowi, że u podstaw tego świata nie leży idea mordu i krwi, lecz miłości. Większość osób jego gatunku takie poglądy uważa za głupie, dziecinne i hipisowskie. Słysząc jego odpowiedź tym razem ona się rozbawiła, jednak u niej widoczny był tylko delikatny uśmiech na twarzy. Oczywiście, że świat nigdy nie jest czarno-biały, wtedy był by nudny. Zarówno w tym jak i innym świecie istnieje wiele barw.
-Wiem, jednak wiecej przelanej krwi należy do tych niewinnych i słabszych. Gdyby można było zabić tylko parę osób by uratować cały świat to historia ewolucji potoczyła by się inaczej.
Oczywiście chodziło jej o historię Świata Ludzi, jednak mężczyzna nie mógł wiedzieć, że przekroczyła Lustro i znała ich obyczaje, tak jak wiele osób z tej Krainy.
Słysząc historię mężczyzny najpierw podniosła brwi, a po chwili je lekko zmarszczyła. Tutejsi nie są negatywnie nastawieni do obcych, przynajmniej nie większość. Zdarzały się wyjątki jak wszędzie. Zresztą dzięki tym wyjątkom jest ciekawiej. Mimo wszystko nie współczuła mężczyźnie, było to jedno z uczuć, które najmniej do niej przemawiało.
-Czyżbyś należał do Morii, albo wojska? Czy też wybrałeś się na wycieczkę za miasto?
Wchodziła w głąb życia tego, którego imienia nawet nie poznała. Była niedelikatna i niedyskretna jednak jej to nie obchodziło, możliwe, że to z powodu dość podeszłego wieku, jednak to nie był jej problem, jeśli urazi mężczyznę, to ten może zwyczajnie zignorować jej słowa i nie odpowiadać lub skontrować innym pytaniem bądź obelgą. Wybór należał do niego, a dobrze mieć wybór, człowiek ma poczucie pewnej wolności w swoim życiu.
Słysząc o światach zaśmiała się cicho pod nosem. Może ludzie się nie różnili, jednak światy bardzo. Przez samą długość życia, czy elektryczność różnice były ogromne w standardach czy też mentalności. Oni bowiem mieli czas nauczyć się na błędach, a nawet je naprawić, a ludzi żyją chwilą, ich istnienie trwa tyle co letniej rośliny. Rośnie ona, zakwita, wydaje owoce, a następnie powoli odchodzi w cieniu innych kiełkujących kwiatów.
-Chciała bym czasem by tak było.Liam - 19 Maj 2018, 14:36 Pokręcił głową. Trudno było nie zgodzić się ze stwierdzieniem że krwi najwięcej przelewa sięniewinnej. Z tym że Liam na patrzałna historię zupełnie innym okiem niż jego rozmówczyni. Bo gdyby pozwolić wszystkim zabitym niewiniątkom żyć, w dość niedługim czasie przestaliby być niewinni. Każdy popełniał grzechy, mniejsze lub większe. Niektórzy nawet ich żałowali. Ale na dobrą sprawę każdy zabity święty jest świętym tylko dlatego że został zabity nim miał okazję uczynić zło. Przy takich założeniach, morderstwo przestawało być czynem wielce niemoralnym, szczególnie w obliczu konieczności. Flamesowi jednak daleko było od mizantropii tylko dlatego że cały świat wymagał od człowieka łamania praw na podstawie których próbowano budować świat. Wszystko w naturze działało wedle zasady egoizmu i nie było sensu z tym walczyć. Wystarczyło się dostosować.
– Skoro tak mówisz... – Zbył ją. Gdybanie pozostawiał filozofom, a nie miał ochoty na filozoficzne rozmowy. Wolał zajmować się rzeczami które miały jakiś sens.
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na zmieniającą się mimikę kobiety. Jej rozmyślania nie były jego interesem. Choć nie mógł powiedziećże miałwiele problemów ani tym bardziej dylematów, nie potrzebował więcej. Zaciągnął się papierosem, największym problemem jego życia. Chociaż od kilkunastu lat nie musiałnawet zastanawiaćsięo rzucaniu. Choć jego płuca nieustannie zmierzały do stanu w którym półpiętro będzie wiązać się ze śmiertelnym ryzykiem, to w aktualnej chwili trzymał się wyjątkowo dobrze. Ba, jego kondycja jakimś cudem wciąż była w wyjątkowo dobrym stanie! Ustawił papierosa tak, że żar znajdował się tuż przed jego ustami i zaczął lekko dmuchać, pozwalając dymowi ulecieć z wiatrem.
– Byłem tu na wycieczce krajoznawczej. – Odparł, ubierając misję zwiadowczą w nieco milsze słowa. – Jakieś piętnaście lat temu... tak, coś koło piętnastu lat temu. W sumie nie jestem nawet pewien co się wydarzyło. Pamiętam że obudziłem się z ręką w bebechach kolegi z oddziału. Wtedy pierwszy raz widziałem śmierćna żywo. Wtedy wymiotowałem. Teraz myślęże wyjątkowo brzydcy wyglądająlepiej od środka.Parvatti - 26 Maj 2018, 11:07 Nie chciał z nią dyskutować, a szkoda, mogli by dojść do ciekawych wniosków. No cóż chociaż pozna kawałek jego historii. Już data, o której mówił coś jej powiedziała z historii tego świata, znała to wydarzenie nawet z pierwszej ręki, ponieważ niewiele wcześniej sama wróciła ze spaceru, ze Świata Ludzi. Jeśli dobrze pamiętała, ktoś z grupy anarchistów przedarł się do Mori i przekazał informacje o misji po tej stronie Lustra.
Nie sądziłam, że ktoś mógł to przeżyć tą masakrę.
Rzeczywiście było to wyjątkowo ciekawe spotkanie. Teraz Paro zaczynała rozumieć nienawiść do świata mężczyzny. Jeśli stracił wszystko w wojnie, której nie był świadomy to mógł mieć uraz do świata. A nawet nikogo nie powinno zdziwić to zachowanie.
-Cóż ciekawe, a jak grupa wycieczkowiczów trafiła do tego świat?
Zapytała z zainteresowaniem gasząc niedopałka na papierośnicy i otrzepując ją z pyłu. Poczuła na plecach delikatny, chłodny powiew nocy.
Znowu szła burza, kolejna. Nie można przewidzieć takiej ulewy, przychodziła jak chciała i uciekała kiedy jej się spodobało. Letni deszczyk.
Paro czekając na odpowiedź stała spokojnie rozglądając się po ogrodzie. Czasami smutno jej się robiło widząc, jak piękne miejsce mogło przez wieki zmienić się w puste, trochę przerażają ludzi przestrzeń.Liam - 26 Maj 2018, 14:39 Usłyszawszy pytanie, spojrzał na dziewczynę i uniósł brew. Dlaczego chciałaby wiedzieć akurat ten szczegół z całego przebiegu wyprawy? Wydaway mu się najmniej istotnym z całej historii. Takie które mówiły nieco mniej o jego przeszłości. Wolał nie obnosić się z tym gdzie wcześniej pracował. Niektórzy reagowali na to pianąz ust, inni zaś od razu sięgali po oręż. Liam potrafił zabijać, ale wolał nie robić sobie wrogów na każdym kroku. On i każdy mieszkaniec tego cyrku mogli koegzystować w pokoju, wystarczyło nie prowokować zbędnego rozlewu krwi.
– Przypadkiem. – Powiedział.
Spojrzał w niebo, zauważając zmieniającą się pogodę. Deszczowe spacery nie należały do najprzyjemniejszych, ale miały swoje zalety. Mało kto wychodził na zewnątrz kiedy mógł zmoknąć. Wtedy mógł cieszyć się ciszą i spokojem. Dawno temu, za czasów szkolnych deszczowe dni były jedynymi w których przykładał się do nauki. Rytmiczne uderzanie kropel o szyby okna pomagały mu się skoncentrować i przypominały że nie ma po co kontaktowaćsię ze znajomymi odnoście jakiegokolwiek wypadu na zewnątrz. Teraz nie miał po co się uczyć, a Kraina Luster i tak nie obfitowała w ogrom rozrywek dla kulturalnego człowieka za jakiego siebie uważał. Pozostawało mu zabijanie i alkohol.
– Dla odmiany mogłabyś opowiedzieć coś o sobie. – Stwierdził, uprzedzając jej kolejne pytania. Choć nie interesowała go wcale jej przeszłość, to tak długo jak opowiadała o sobie, nie próbowała dowiedzieć się czegoś o nim. Nie był bohaterem żadnej inspirującej opowieści, a zwykłym mordercą. Irytowało go kiedy ktoś zakładał że było zupełnie inaczej i próbowal od niego wyciągnąć jego biografię. Biografię, która nudna, przeciętna i okraszona kilkoma nic nie znaczącymi trupami. Tak jak jego życie.