Klinika - Izolatka
Rosemary - 29 Maj 2017, 09:36
Szczerze. Juz dawno temu powinni ją zamknąć na oddziale zamkniętym. W białym kombinezonie, otumanioną lekami. Szaleństwo z którym nigdy się nie ukrywała było zagrożeniem dla wszystkich. Może to dlatego ciągle jest sama? Może to nie za sprawą tego że ma tak paskudny charakter, że jest wulgarna, że jest morderca? Nie przeszkadza jej to. Jej życie jest dobre. Pełne przyjemności i wolności. Jest jebnieta i o tym wie. Ale jest jej z tym dobrze. Dla takich chwil jak ta warto być zamknietą w izolatce.
Baneowe "dobre ja" odeszło spać. Ten który ją napieprzal jak mu się tylko chciało nie był tym wynioslym doktorkiem. Nope. Pozna swój swego. Jest jebniety równie mocno co ona. Może nawet bardziej? W tym momencie torturuje swoją pacjentke i wykorzystuje ją na tle seksualnym. I to w porze własnej pracy. Aj aj aj, niegrzeczny z niego chłopiec. Gdy znowu złapał i ją przydusil było to bardziej stanowcze i mocniejsze. Wcześniej tylko ja badal, obserwowal reakcje i to na ile naprawdę może sobie pozwolić. Nie mogła złapać tchu. Czuła mrowienie w głowie, palenie w płucach. Mroczki dosłownie majaczyly jej przed oczami. Próbowała złapać dech, oczy się zaczerwienily. Zlapala wolna dlonia jego rękę i wbila mu paznokcie. Najmocniej jak mogła. Poczuła palacy ból, jakby ktoś wylał jej kwas na dłoń. Zabrała ja szybko. Zacharczala, dlawiac się własną ślina. Probowala zakaszlec ale nie mogła. Walczyła sama ze sobą. Oczywiście ze dałaby rade się uwolnić. Oczywiście ze zabicie go jest drobnostka. Jednak towarzyszem tego wszystkiego było zbliżające się spelnienie. Czuła jak przyjemność w okolicy podbrzusza jak i w mózgu narasta i narasta z każdą chwilą. Jej ciało zaczęło drzec. Zaczynała tracic wzrok, przytomność odplywala. I wtedy ją puścił. Zaczela kaszlec jak opetana, w oczach stanely jej mimowolnie lzy. Zrenice były teraz praktycznie niewidoczne.
Dzięki nieprzerwanym czynnością, szarpaniu i drapaniu koniec końców Rosemary dosiegnela szczytów, krzycząc z rozkoszy. Opadła na plecy, sapiac głośno i rozmasowywujac szyje. Slyszala jak mężczyzna doprowadza się do porządku. Było to dość... Śmieszne. Skwitowala cale zajście szalenczym smiechem, spełnionej psychopatki. Banus podszedł i ją naprawil. Ojej. Jaka szkoda. W jakiś sposób lubiła obnosic się ze swoimi obrażeniami. Ale chce tu dostać laboratorium. Musi się trochę jakby to... Ogarnąć. Wziął pustą sarne i przystanal.
- Powiem Ci że już daaawno nie było mi tak dobrze. - znowu się roześmiała gdy powiedział ze jest wolna. Jasne ze jest. Zawsze jest wolna. Nie ważne gdzie ją zamkną. Wolność należy tylko do niej i nie da jej sobie odebrać. Gdy wyszedł podeszła do zlewu i przeplukala usta i gardlo mydlem z woda. Prawie przy tym zwymiotowala ale poczula się lepiej. Nie założyła piżamy. Wzięła tylko i złożyła ją w idealną kostkę. Nie szpiesznie ruszyla do windy i zarzucajac wlosy do tylu stanęła obok niego. Światło które na nich padalo podczas jazdy wręcz paliło ją w oczy. Na klapsa uśmiechnęła się zawadiacko i odeszła do recepcji, kolyszac biodrami i pogwizdujac.
Z. T
|
|
|