Bane - 26 Marzec 2017, 00:46 Idąc do sali numer dwa nie odzywał się do Tulki. Patrzył przed siebie a twarz miał spokojną, lecz skupioną. Brwi lekko ściągnięte. O czym myślał? Pewnie o czymś ważnym. Czymś co go niepokoiło.
Co? O niczym nie myślał! W głowie miał taką pustkę, że aż dziwne, że nie wywalił jęzora jak wioskowy idiota gdy tak człapał przez korytarz.
Usłyszał dobiegający z recepcji warkot a zaraz później ostre słowa Anomandera - oczywiście w innym języku. Postanowił jednak nie interweniować, miał przecież zająć się pacjentką, prawda?
Gdy wszedł do pomieszczenia, podjechał łóżkiem na wolne miejsce - Jocelyn miała leżeć na przeciw Gregorego. Po ustawieniu mebla na kółkach wezgłowiem przy ścianie, zdjął kitel, czepek i maskę. Wrzucił zdjęte rzeczy do kosza, oprócz kitla bo ten odwiesił na małym metalowym wieszaczku tak, by zabrać go gdy będzie wychodził.
Został w ciuchach "cywilnych" i wrócił do łóżka Jocelyn. Wygładził koszulkę i wziął krzesełko. Postawił je pod ścianą i usiadł na nim ciężko, krzyżując ręce na piersi. Odchylił głowę do tyłu i zamknął na chwilę oczy, wzdychając.
- Powinna zaraz się obudzić. - powiedział do Tulki - Posiedzimy tu i poczekamy. Na wszelki wypadek. - dodał - Nie chcę by na mojej warcie zrobiła sobie coś złego.
Poczuł się strasznie senny. W brzuchu zaburczało mu głośno, ale ścisnął się w pasie rękoma co spowodowało, że protesty żołądka ustały. Był głodny jak wilk, ale z jedzeniem jeszcze musiał poczekać.
Zmęczenie robiło swoje i po chwili Bane zaczął wpadać w krótkie drzemki. Budził się co chwilę gdy głowa opadała mu do przodu. Jeśli po kilku takich zjazdach uchwycił spojrzenie Tulki, uśmiechnął się do niej blado.
- Jakby co, obudź mnie, dobrze? - powiedział - Postaram się nie zasnąć...ale niczego nie obiecuję. - poprawił się na krzesełku, opierając się plecami wygodniej o ścianę.
Ciężkie powieki ciążyły jak cholera. Znowu zamknął oczy i upragniony sen, nie dając mu dotrzymać słowa, zaatakował ze zdwojoną siłą. Bane więc tylko westchnął i mając nadzieję, że Tulka wytrzyma i nie pójdzie w jego ślady, oddał się w objęcia snu.
Głowa opadła mu do przodu przez co twarz przesłoniły włosy - wyglądał jakby przyglądał się podłodze z założonymi rękoma. Oddech stał się głębszy.
No kto by pomyślał, że Bane tak łatwo odpłynie? Może nie zdawał sobie sprawy jak bardzo był zmęczony? Albo zmęczenie dopiero teraz go kopnęło?
Jedyne o co się modlił - by nie dostał od Jocelyn po jej obudzeniu w mordę. Bo jeśli tak się stanie... No cóż. Białowłosy bardzo nie lubił być tak nagle budzony. Reagował wtedy agresją.
Coś tam mamrotał sobie pod nosem ale kto by się przejmował jego gadaniem przez sen?Tulka - 26 Marzec 2017, 01:09 Tulkę bardzo ciekawił to co się dzieje w recepcji. Jednak grzecznie szła za Cyrkowcem, otwierając przed nim drzwi i pomagając wprowadzić łóżko do pokoju. Sama pozbyła się maski i czepka, wyrzucając je do kosza. Nie mogła się jednak pozbyć swojego ubioru, bo w przeciwieństwie do lekarzy nie nosiła kitla. Nie miała też sił na to, żeby iść się przebrać. Sprawdziła kroplówkę i dostawiła sobie drugie krzesełko, jednak zajęła miejsce zaraz obok łóżka, żeby jak najszybciej zareagować jakby coś się działo.
Spojrzała na białowłosego i przytaknęła mu sennie, że rozumie, że muszą poczekać. Ujęła delikatnie dłoń i Jocelyn i głaszcząc ją po jej wierzchu, spoglądała co chwila to na jej twarz to na kroplówkę. Starała się nie zasnąć choć powieki strasznie jej ciążyły. Wiedziała jednak, że musi być czujna. Niby proste ale jednak cholernie trudne zadanie.
Spoglądała na lekarza, który również przysypiał. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się sennie - zdrzemnij się, w końcu jesteś po dwóch zabiegach, jak co to Cię obudzę - powiedziała i wróciła do doglądania skrzydlatej pacjentki.
Rozglądała się co jakiś czas również po sali, zastanawiając się gdzie podział się Gregory. Najpewniej położyli go w tej sali, był tu jego zapach, choć odrobinę zmieniony, jakby bardziej koci? Ptasi? No zwierzęcy. Zawsze pachniał w taki sposób, jednak teraz było to trochę wyraźniejsze.
Znów przeniosła wzrok na Bane'a i widząc, że ten już śpi, uśmiechnęła się tylko. Niech odpocznie, zasłużył sobie. Sama walczyła z sennością, co jakiś czas klepiąc się w policzki. Co chwila jej głowa również opadała, a oczy same się zamykały.
Westchnęła cichutko, gdy wróciła do swojej prawdziwej formy, lisiego opętańca. Co prawda mogła spać jako lis, ale jakoś zawsze gdy była już strasznie zmęczona, a miała ukryte lisie atrybuty, to wracała do swojej formy. Nie panowała nad tym jeszcze całkowicie.
Co jakiś czas wstawała i przyglądała się kroplówce, raz nawet poszła na moment do łazienki by ochlapać twarz wodą. Siedziała więc później, z kropelkami na włosach i twarzy.
Rozpuściła też włosy i związała w luźny kucyk. Kok ją denerwował, a nie miała siły zaplatać się na nowo.
Cały czas jednak doglądała, czy Jocelyn nie wraca do żywych. Gdy tylko nie miała potrzeby używania rąk, trzymała dłoń Opętańca, czekając na jakikolwiek, nawet najmniejszy ruch.Jocelyn - 26 Marzec 2017, 12:28 Podniosła się gwałtownie na łóżku łapczywie łapiąc oddech i kaszlac. Nie mogła złapać tchu. Na klatce czuła ciężar nie do zniesienia. Jej świszczący oddech roznosil się po całej sali.
I w tym momencie poczuła że coś trzyma jej rękę. Nadal kaszlac zwróciła swoją głowę na swoją dłoń. A potem w górę. Julia trzyma ją za dłoń. Już po wszystkim. Obudzilas się.
Scisnela jej dłoń. Naprawdę jest dobrze. Jej oddech się stopniowo uspokajal. Gdy już całkiem opanowała atak paniki rozejrzała się po sali. Nie była to sala operacyjna. Na krześle kawałek od łóżka spał Bane. Julia też wyglądała na padnięta.
Ten sen... Operacja... Gdzie jest Greg?
Poczuła się jak mała dziewczynka. Mała samotna dziewczynka która potrzebuje wsparcia. Potrzebowała teraz Grega. Ale go znowu nie było. Ból zakłuł ją w sercu. Nie to jest teraz ważne.
Obudzila się. Niewyobrażalny ciężar spadł z jej serca. Kołdra zsunęła się z niej gdy kobieta usiadła na brzegu łóżka. Nie przeszkadzało jej to ze jest naga. W sali jest przecież tylko Julia no i Bane.
Nie mówiąc nic, na trzesacych się nogach podeszła do lustra opartego o ścianę po drugiej stronie sali.
Nie czuła że idzie. Cała czuła się słaba i nadal ciężko jej się oddychało. Zamknęła oczy i stanęła przed lustrem. Skupiła się na swoim ciele. Co się zmieniło? Nie czuła bólu w płucach i zebrach. Tego piekielnego bolu który nie raz wyciskal z jej oczu łzy. Nadal nie otwierając oczy przejechala trzesaca się dłonią po swoich zebrach. Naprawdę je naprawili. Coś co wydawało się nierealne naprawdę się stało. Gula w gardle narosla. Powoli otworzyła oczy. I pierwsze co dostrzegła to... Gładka skóra na udach. Nie dowierzajac wręcz przejechala po nich dłonią. Delikatnie jakby bojąc się że zbyt intensywny dotyk przywróci szkaradne blizny. Nie było po nich śladu. Nic. Tak jakby ich nigdy nie było.
Zadrzala i sapnela. Dłonie przeniosła na dół a później na górę swoich pleców. Równie delikatnie co uda, dotykala je a w oczach pojawiły się łzy. Nie ma nic...
Odwróciła się tyłem do lustra i odwróciła głowę. Tatuaż! Jest... Jest jak nowy! Nie ma blizn a tatuaz...
Jej nogi i psychika tego nie wytrzymały. Upadła na kolana i zasłaniając dlonmi usta zaczęła płakać. Łzy strumieniami ciekły z jej oczu a z ust wyrywał się szloch.
Naprawdę ją naprawili. Wszystko usunęli... To jest takie...
Nie mogła przestać płakać. I trochę się śmiać. Na zmianę. Cały stres dnia dzisiejszego z nien zszedł. Wszystkie obawy i strach. Wszystko. Odsłoniła usta próbując wytrzeć oczy ale na nic się to zdało. Szloch stał się jedynie głośniejszy. Skrzydła opadly na podłogę. Jak ona ma im podziękować? I ten sen... Przecież... Julia musi się dowiedzieć...Bane - 26 Marzec 2017, 12:51 Przez tą krótką chwilę kiedy drzemał, nie śniło mu się zupełnie nic. Z resztą...ciężko coś wyśnić jak zamknęło się oczy dosłownie na chwilę.
Obudziło go zerwanie się Jocelyn, ale nie podniósł głowy. Jedynie otworzył odrobinę oczy, by kątem oka zobaczyć co kobieta robi. Nie chciał jej płoszyć, ta chwila jest na to nieodpowiednia.
Jocelyn wyszła z łóżka i nie zważając na to, że jest goła, podeszła do lustra. Obserwował ją spod grzywy opadających na oczy włosów ale oddychał głęboko, udając sen. Nie było ciężko bo był padnięty.
Nie spodziewał się takiej reakcji skrzydlatej. Owszem, oglądała swoje idealne ciało ale popłakała się. Nie tak to miało wyglądać, Bane chciał by była szczęśliwa, by cieszyła się z gładkiej skóry pozbawionej blizn.
Z dalej malunek na jej plecach wyglądał pięknie. Tulka stworzyła arcydzieło, aż miło się na plecy patrzyło.
Po chwili, gdy Jocelyn upadła na kolana, Bane wstał powoli i bez słowa zdjął z łóżka kołdrę. Była dość cienka bo w Klinice było ciepło.
Podszedł wolnym krokiem do kobiety, tak, by jej nie wystraszyć. Gdy znalazł się kilka centymetrów za nią, pochylił się i zarzucił na jej ramiona kołdrę. Objął ją ramionami, okrywając całą.
Jeśli na niego spojrzała, uśmiechnął się lekko, samymi kącikami ust. W oczach jednak gościł smutek.
Wcześniej był na nią wściekły. Nagadała Anomanderowi samych głupot, chciała pewnie uprzykrzyć białowłosemu życie... Ale teraz? Była taka...bezbronna. Krucha, skrzywdzona.
Mimowolnie okazał więc sympatię, przytulając ją. Chciał jej dodać otuchy. Trudno, jeśli go odepchnie albo da w twarz, Bane będzie miał nauczkę by nigdy nie próbować być miłym dla osób które są mu nieprzychylne.
Jeśli pozwoliła jednak mu się objąć, przykucnął za nią i oparł czoło o tył jej głowy.
- No już. Cichutko, Królewno. - powiedział cicho - Wszystko jest już dobrze. Znowu jesteś zdrowa i śliczna. - starał się mówić kojącym głosem. Lekko kiwał ją na boki.
Może to lepiej jeśli kobieta się wypłacze? Bane podejrzewał, że wolałaby by to Gregory ją przytulał... Ale ten konus gdzieś sobie poszedł. No w końcu nie był przykuty do łóżka. Ale powinien wrócić, może wtedy Jocelyn poczułaby się lepiej.
- Jak ci się podoba... - zaczął niepewnie, chciał zapytać o uda ale zrezygnował w ostatniej chwili - ...tatuaż?
Odwrócił się do Tulki i poprosił by podeszła bliżej. Jeśli płacząca kobieta odtrąciła go, gestem wskazał by to lisia dziewczyna przytuliła Jocelyn.
Było mu jakoś ciężko na sercu. Wykonali kawał dobrej roboty a skrzydlata płakała... Była bardzo nieszczęśliwa i Bane czuł niemalże przymus by jakoś ją pocieszyć. Zwłaszcza, że zazwyczaj widział ją gdy była silna, zdecydowana... Nie rozpadała się na milion kawałków.
Ignorując ewentualne protesty, położył jej dłoń na głowie i pogłaskał jej włosy.
Może i nie przepadali za sobą, ale serce Bane'a aż wyło widząc tak smutną Jocelyn. Dużo musiała przejść.Tulka - 26 Marzec 2017, 13:20 Akurat odlaczala kroplowke, gdy Joce nagle usiadla, lapiac oddech jakby sie dusila. Spojrzala na nia kontrolnie i usmiechnela sie. Pomogla kobiecie spac. Uslyszala, ze Bane juz nie spi, wiec nic nie mowila. Asekurowala czarnoskrzydla, gdy ta podeszla do lustra. Spogladala na nia gdy ta ogladala swoja gladka skore.
Przytulila ja delikatnie gdy ta zaczela sie smiac i plakac. Usmirchnela sie do bialowlosego, gdy ten podszedl z koldra i rowniez przyrulil Jocelyn. Odsunela sie lekko i zgarnela wlosy z twarzy placzacej.
- znow jestes piekna i nie musisz sie niczego wstydzic - powiedziala cicho, glaszczac ja po glowe lekarze bardzo soe starali, zeby nie zostal nawet najmniejszy slad - dodala jeszcze z usmiechem, w ktorym bulo widac zmeczenie oraz troske.
Jesli skrzydlata odepchnela bialowlosego, Tulka szybko zajela jego miejsce. Glaskala Joce delikatnie po glowie i kolysala nia na boki, zeby ja uspokoic.
-Greg tez lezy w tej sali ale musial sie przejsc, na pewno za niedlugo wroci i znow bedziecie razem - dodala jeszcze majac nadzieje, ze to poprawi jej humor.
Miala tez nadzieje, ze skrzydlata pochwali ich prace. Przynajmniej zebra i blizny.jej praca byla malo znaczaca, tylko poprawila malunek, a lekarze ja wyleczyli. Przynajmniej fizycznie.Jocelyn - 26 Marzec 2017, 16:37 Czuła się tym wszystkim zaszokowana że nie od razu zrozumiała co jej wybuch płaczu zrobił z pozostałą dwójką. Była w tym momencie tak niewyobrażalnie szczęśliwa i zaskoczona...
Zadrzala cała gdy materiał kołdry splynal na jej ciało. Łzy spływały jej po policzkach, spojrzała na osobę którą niespodziewanie okazał się Bane. Miała teraz względem niego mieszane uczucia. Przez te operacje... Jak mogłaby go nienawidzić nadal? To nie tak ze przez usunięcie blizn nagle zaczęła go lubić czy nie wiadomo co. Jednak nienawiść zniknęła. Była mu wdzięczna. Im wszystkim była niewyobrażalnie wdzięczna. Jakby nie było Bane zajmował się jej siostra przez te lata gdy ona nie była w stanie zająć się nawet samą sobą zająć. Gdy zagubiona i zniszczona usychała w lesie on zajął się osobą która w jej życiu pojawiła się niespodziewanie i równie niespodziewanie okazała się najbliższą osoba jaką ma przy sobie.
Nie odepchnela go więc gdy zaczął ją pocieszać. Owszem, wolałaby by robił to Gregory. Jednak nie mogła na to liczyć. Czuła że i on się zmienił. A już na pewno zmieniło się jego nastawienie względem jej osoby po porannym incydencie. Jednak nie zmienia to tego że pragnie jego bliskości. Jego osoby. Dotyku, mowy, czułości...
Pozwoliła Bane'owi się objąć. Nie przerwała mu gdy mówił kojce słowa. Była mu wdzięczna. Gdy już się uspokoiła na tyle by móc coś powiedzieć przelknela głośno ślinę. Spojrzała hardo, prosto w jego oczy.
- Dziękuję... Ja... Nie wiem... Nie umiek ubrać w słowa tego jak bardzo mi pomogliście. Naprawdę... Bardzo... Dziękuję - pod koniec znowu się rozpłakała. Trząsła się cała. Mogło to brzmieć trochę historycznie. Śmiała się i zaraz znowu płakała. Jej ciało było piękne. Tak jak nigdy. Pamiątka bo Emanuelu, pamiątki po wydarzeniu sprzed trzech lat... Wszystko usunięte. Nigdy wcześniej nie czuła się... Taka wolna. Mimo że szum znowu zaczął wracać. Był jednak spokojny. Niczym szum morza po sztormie.
- Tatuaz jest piękny. Naprawdę. Masz talent po... - w ostatniej chwili ugryzla się w język. Prawie powiedziała Julii że ma talent po matce... Sama musi to najpierw przetrawic. Dopiero wtedy powie Julii.
- To co zrobiłeś z moimi... Udami i plecami... To jest naprawdę... Nie do opisania - znowu się rozplakala. Zakryla oczy swoimi dlonmi.
Znowu będą razem? Pokręciła głową. To raczej nierealne. Cieszyła się że pomogli Gregowi. Naprawili to co mu zrobiła. Cała trójka.. Ma u nich dług wdzięczności tak wielki jak Everest...Gregory - 26 Marzec 2017, 16:45 Nie musiał się już podpierać swoimi skrzydłami, dlatego jego bieg był równie cichy do pocieranie aksamitu woskiem. Przed drzwiami swojej sali zwolnił, aby móc cichutko wślizngąć się do środka. Tak jak powiedział tamten, w pokoju oprócz Jocelyn siedzieli Bane i Julka. Szarak siedział przy niej i ją przytulał. Ten obraz wzbudził u Grega ukłucie zazdrości, które postanowił zignorować. W końcu to jego dziewczyna była tu najważniejsza!
- Jocyś! Wszystko dobrze? Wszystko w porządku? - dopytywał się, widząc łzy na jej policzkach. Ale uśmiechała się, to musiały być łzy szczęścia! Jak cudownie! Joce, Jocelyn, skarbie najdroższy, nie płacz, jestem tu, przy tobie. Wielki łeb przytulił się do jej piersi, ocierając się o nią i mrucząc, zarówno ludzkie słowa pełne miłości, jak i ciche, kocie wibracje, od których drżała podłoga. Nie wiedział, jak zareagują na niego pozostali. Bane powinien czuć się przygotowany, co innego Julia, której nie zdążył opowiedzieć jej o swojej dziwności. O swojej... brzydocie. Nie był człowiekiem, nawet nie był prawdziwym gryfem, był jego żałosną imitacją. Ale Jocelyn go kocha!
...Ładnie kocha jak kopnęła cię wtedy w zęby... zaszeptało mu w głowie. Niestety, nie umiał odgonić od siebie tych zdradzieckich, złych myśli. ALe nic to! Nic! Bo teraz są wszyscy razem, teraz jest ONA, jego księżniczka, najpiękniejsza na świecie, na którą czekał tak długo... tak długo!
- Jocelyn... Moja piękna, najpiękniejsza Jocelyn... - szeptał, ocierając się o nią delikatnie swym popękanym dziobem.Bane - 26 Marzec 2017, 19:26 Jeśli w ten sposób Jocelyn przestanie traktować go jak wroga...będzie mu z tym lżej na sercu. Nie miała powodu by tak go nienawidzić. Nie zrobił jej przecież nic złego.
Pozwoliła mu na objęcie, co odebrał jako dobry znak. Może jeszcze wszystko wróci do normy?
Po jakimś czasie pomógł jej wstać, dźwigając ją w górę. Jeśli dała radę sama ustać, puścił ją, jeśli nie i chwiała się, podtrzymał ją za łokieć a sam przeszedł na bok by lepiej widzieć jej twarz.
Wysłuchał jej słów i kamień spadł mu z serca. Więc jednak jej się podobało. Uff. To dobrze. Bane nie lubił jak ktoś był niezadowolony z efektu jego pracy. Jak każdy perfekcjonista bowiem starał się do ostatniej minuty zabiegu... i jak każdy pyszałek, lubił być chwalony.
Jocelyn płakała i płakała. W sumie nie dziwił jej się. Na chwilę zapomniał o złości i posłał jej łagodne spojrzenie.
- Nie płacz, Ślicznoto. - powiedział odciągając jej dłonie od twarzy. Uśmiech nagle zmienił się w zawadiacki, skinieniem głowy wskazał kobiecie lustro. - Będziesz cała spuchnięta a twój Książę pewnie za chwilę przybędzie. - dodał i nie pomylił się bo chwilę po jego słowach drzwi sali otworzyły się.
Wpadło przez nie...coś. Bane w pierwszym odruchu pociągnął Tulkę i Jocelyn za ręce by stanęły za nim. Ale chwilę później przypomniał sobie, że skądś zna te stalowe pręty wystające z pleców stwora.
Hmm. Nie byle jakiego stwora. Gryfa.
Przypomniał sobie, że Gregory kiedyś wspominał mu o swojej drugiej formie. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie ale stres uleciał, bo zwierzak podbiegł do skrzydlatej i zaczął się w nią wtulać.
Białowłosy odsunął się robiąc im miejsce. Uśmiechnął się krzyżując ręce na piersi.
O tak. Przyjemnie patrzyło się na kochającą się parę. Może ta wyglądała pokracznie - Gryf tulący się jak psiak do ślicznej, skrzydlatej kobiety - ale świadomość, że byli to jego przyjaciele wlewała w jego zgniłe serce ciepło.
Korzystając z chwili, przyciągnął do siebie Tulkę i objął ją ramieniem. Nie było w tym nic co mogłoby być źle odebrane, ot zwykły przyjacielski gest. Jej bliskość sprawiła, że poczuł się jeszcze lepiej.
- Greg, myślę, że ciężko będzie Jocelyn pocałować ten pokraczny dziób. - powiedział śmiejąc się serdecznie - Może ułatwisz jej sprawę i wrócisz do swojej ładniejszej formy? - nie chciał być złośliwy, zwyczajnie pomyślał, że pięknym zakończeniem byłoby gdyby para się pocałowała.
Nagle poczuł ucisk w brzuchu i usłyszał głośne burczenie. Odchrząknął nieco zakłopotany po czym puścił Tulkę.
- Anomander już pewnie czeka na nas z kolacją. - powiedział cicho do lisiej dziewczyny - Jak już wymienicie czułości, Gołąbeczki, zejdźcie do Jadalni. - dodał głośniej - Będziemy tam na was czekać. Tylko proszę...pospieszcie się. Na miłość jeszcze przyjdzie czas a wydaje mi się, że jeszcze chila i wszyscy padniemy z głodu. - ruszył ku drzwiom. Dłonią zawołał Tulkę by podążyła za nim.
Był zmęczony ale widok szczęśliwej Joce i Grega dodał mu sił. Na kolację dotrze więc o własnych siłach.
Stłumił chęć pobiegnięcia. Był głodny jak wilk! Ale przecież trzeba zachować przynajmniej pozory kultury. Dlatego normalnym krokiem udał się najpierw do swojego pokoju gdzie się przebrał (tak, robił to kilka razy dziennie) w szarą prostą koszulę i świeże czarne spodnie. Następnie poszedł do Jadalni, mając nadzieję że zastanie w niej nie tylko Mentora, ale też kilkudaniową kolację.
z/tTulka - 27 Marzec 2017, 00:04 Julia ucieszyła się, że Joce nie odepchnęła cyrkowca. Stała nieopodal i przyglądał im się. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, ale szybko ja starła, żeby nikt nie widział. Bane zwracał się do Jocelyn z niezwykłą czułością. Nie sądziła, że białowłosy jest do tego zdolny, oczywiście jeśli chodzi o czarnoskrzydłą kobietę.
Zaskoczył ją widok wchodzącego niby gryfa. Przyglądała mu się chwilę. Pręty, które sterczały mu z grzbietu, wyglądały strasznie znajomo, ale dopiero gdy poczuła jego zapach, uśmiechnęła się szeroko - Greg! - powiedziała, machając lekko ogonem. Spojrzała na stworka z zainteresowaniem i zaczęła go uważnie oglądać. Ale w jej oczach nie mógł zobaczyć ani odrobiny strachu czy odrazy. Podeszła do niego szybko, zastawiając mu drogę do Jocelyn. Najpierw chciała go obejrzeć sobie dokładnie.
Pogłaskała go po łbie i uśmiechnęła się, po czym przytuliła krótko, żeby nie musiał długo czekać na obejrzenie sobie skrzydlatej - jesteś uroczy jako gryfek- uśmiechnęła się jeszcze raz i puściła już futrzaka, by mógł się w końcu przywitać z ukochaną. W końcu, odkąd rozdzielili ich w recepcji, nie wiedzieli się. Do tego wyglądało na to, że Greg dopiero co się dowiedział, że Opętaniec miała teraz operację. Słysząc jego słowa odsunęła się dając mu pełen dostęp do jego lubej.
Gdy Bane ją objął, spojrzała mu w oczy. W jej własnych mógł wyczytać radość. Cieszyła się, że Jocelyn była szczęśliwa, że pozbyli się jej blizn oraz odnowili tatuaż. Widziała i czuła, że tak jest. Z trudem powstrzymała się, żeby nie położyć białowłosemu głowy na ramieniu. Uśmiechała się tylko sennie, widząc tulącą się do siebie parę.
Ona i Joce były do siebie podobne. Obie stały się Trucicielkami, obie pochodziły z francuskiej rodziny i obie wybrały za swojego partnera Cyrkowca. Dość dużo tych podobieństw jak na dwie kobiety.
Gdy Bane się od niej odsunął, spojrzała na niego pytająco, jednak słysząc jego słowa skinęła mu głową i oplotła brzuch ramionami. Sama była głodna jak wilk i tylko czekała na hasło, że pora iść na kolację.
Gdy jej Cyrkowiec ruszył do wyjścia, ona sama pomachała parze, mówiąc, że spotkają się w jadalni. Położyła na ich łóżka świeże piżamy. Obie z otworami na skrzydła i ruszyła za Banem do swojego pokoju.
Gdy rozeszli się, każdy do swojego mieszkanka, uścisnęła jeszcze dłoń Cyrkowca i zniknęła za własnymi drzwiami. Przywitała się z Amber i dała jej jeść. Zmieniła pościel, póki pamięta, choć brudną wrzuciła do kosza na pranie i wzięła cywilne ubrania i zniknęła w łazience. Tam rozebrała się i weszła pod wodę, by się odświeżyć. Nie potrzebowała na to wiele czasu. A przynajmniej nie potrzebowałaby, gdyby nie zasnęła. Obudził ją nagły strumień zimniej wody. Musiała przez przypadek zmienić temperaturę wody. Pisnęła zaskoczona i szybko zmieniła wodę na ciepłą. Umył się i przebrała, w spodnie trzy czwarte i krótkawy turkusowy T-shirt. Nie przejmowała się zbytnio wyglądem, teraz liczyło się dla nie jedzenie.
Wychodząc zapukała jeszcze do Gabinetu Ordynatora, ale słysząc, że nikogo tam nie ma ruszyła w stronę jadalni.
ZTJocelyn - 27 Marzec 2017, 15:12 Ślicznoto? Cóż. Komplementy od Bane'a nic jej nie robiło. Jest to miłe ale no...
Jej książę... Heh. Uśmiechnęła się połgębkiem. Ona nie potrzebuje żadnego księcia, milionera z wypasioną bryką czy coś w ten desen. Potrzeba jej Gregory'ego. Jego i tylko jego. Teraz gdy miała pewność że Julia jest bezpieczna i zdrowa tutaj ze swoją nową... Rodziną, jej myśli były spokojniejsze a serce wręcz wyrywało jej się z piersi do tego idioty...
Właśnie. Julia. Jak ona ma jej powiedzieć o tym że są siostrami? Przecież nie ma na to dowodów. Jedyny jaki istnieje to broszka i zdjęcie które trzyma schowane w domu. Zdjęcie jej samej oraz Sophie i Kayla. Z niego Julia mogłaby zobaczyć bijące podobieństwo do matki. No i jej talent artystyczny... Sophie przecież też świetnie malowała. Pare razy nawet wystawiła swoje prace.
Pytanie tylko... Czy Joce powinna jej o tym mówić? Teraz gdy widać że ma tu stabilność i rodzinne ciepło? Nawet jeśli jest tu Bane... Widać gołym okiem że się do niego przywiązała. Czy powinna jej to wszystko mącić tą nowinką? Będzie musiała sobie to wszystko przemyśleć...
Drzwi nagle się otworzyły i zanim Joce zdążyła spojrzeć na nie, Bane juz ją i Julie pociągnął za siebie. Zirytowala się trochę. Przecież potrafi sama o siebie zadbać... Tak jakby. No... Umie się obronić.
Gdy wychylila się zza Bana zobaczyła Gryfa. Jej serce zabiło szybciej, puls przyspieszył a na jej trupio blade policzki wstąpił delikatny rumieniec. Greg...
Znowu się zirytowała gdy Julia stanęła między nią a Gregiem. Miała ochotę ją odepchnac ale poczekała. Zacisnela mocniej szczęki gdy Julia wtulila się w Grega mówiąc że jest uroczy. Może i jest to jej siostra w dodatku jest z niej jeszcze dzieciak ale no cholera... Odejdź już od niego...
Głupia Joce jest zazdrosna.
I gdy w końcu Greg do niej podszedł łzy przestały jej lecieć. Serce galopowalo jakby chciało przegonić światło. Nie wiedziała co robić. Na co może sobie pozwolić?
Nie musiała się długo zastanawiać. To Greg wykonał pierwszy krok. I jego słowa... Martwił się o nią. Mimo tego co zrobiła w tym jego chrapliwym głosie słyszała czułość. A gdy w końcu oparł swój łeb o jej ciało, ocierajac się o nią i mruczac joce nie mogła się dłużej powstrzymać. Zarzuciła mu swoje watle rece na kark i wtulila się w niego.
Jak bardzo tesknila za jego bliskością? Zadne znane jej słowa nie były w stanie tego wyrazić.
Nie zwróciła uwagi na słowa Bane'a. Dla niej Greg to Greg. Nie ważne w jakiej postaci. Kocha go calego bez wyjątku. Cholerny idiota...
Łzy znowu splynely po jej policzkach, znikając w futrze Gryfa.
Gdy cyrkowiec wyszeptal jej do ucha ze jest piękna cała spąsowiała. Nie mówiąc o tym jak gorąco jej się zrobiło mimo że jest teraz całkiem naga z racji że kołdra się zsunela.
Julia i Bane wyszli. Wspólny obiad co? Jakoś nie miała na to ochoty. Wolałaby zostać się tu z Gregiem i nie wychodzić. Poza tym nie jest ani trochę głodna... No ale nic. Okazała by brak wdzięczności gdyby nie przyszła.
Drapala delikatnie Grega po szyi.
- Tak bardzo się ciesze że z toba juz dobrze... Ja naprawdę nie rozumiem co się stało rano. Jest mi tak bardzo przykro i źle z tym wszystkim. Tak cholernie za Tobą tesknilam. Każdego dnia... Każdego cholernego dnia czekalam az się zjawisz i heh... Mnie uratujesz. Nie tracilam nadziei. Cały czas... Tak bardzo Cie kocham Greg... Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał by było jak kiedyś... I ja i Ty się zmieniliśmy. Ale nigdy nie zmieni się to co do Ciebie czuje... - powiedziała drzacym głosem.
Jeśli jej na to pozwolił złożyła pocałunek na jego pysku po czym wstała. Chwilę stala przed nim jak ją pan bog stworzył a ta rodzinkq Adamsow poskladala. Chwilę po tym wzięła pizame leżąca na jej łóżku i się w nią ubrala. Wisiała na niej i nie dało się tego ukryć. Lepsze jednak to niż chodzenie nago. Wolalaby się nie zaziebic. Każda drobna grypa dzialala na nią jak jakis zabójczy wirus. Wymeczal tak bardzo...
Uśmiechnęła się smutno do gryfa wyciągając w jego stronę rękę.
- Chodźmy. Coś czuje że ta trójka zacznie się sama zjadać jak będą musieli czekać jeszcze trochę... - jeśli złapał ją za rękę trzymała ją mocno rpzez całą drogę do jadalni. A jeśli nie? Ręce schowala wtedy w kieszonki pizamy i w ciszy udala się z nim do jadalni.
Z. TGregory - 27 Marzec 2017, 15:49 To, co zrobiła Julia, było naprawdę miłe i sprawiło, że pozszywane i posklejane z resztek serce gryfa zadrżało ze wzruszenia. Jeszcze nikt nigdy, przenigdy nie powiedział mu, że jest uroczy! Dzielna dziewczyna, tak ślicznie kłamała mu prosto w wizjery, a on to kłamstwo przyjął i z miłością zaakceptował. Nastroszył się tylko delikatnie, kiedy go przytuliła i przejechał jej swym podbródkiem po ramieniu. Kochane lisiątko. Powinienem was z Banem po stopach całować za tą całą wspaniałą robotę!
Pieszczoty Jocelyn i dotyk jej ciepłych łez sprawiły, że z opóźnieniem zareagował na uwagę Bane'a:
- A tak tak! Racja racja. Daj ty mi... gdzie ja palnąłem papierosy - przyznał rację szaroskóremu lekarzowi. No tak, głupio byłoby dźgać ją dziobem jak ostatni dzięcioł, nawet jeśli ona nie potrzebowała aby się uczłowieczał, to on wolałby pozostać... sobą? Od razu, kiedy pozwoliła mu się wyślizgnąć z jej ramion, zmieni się w ludzia.
Bane i Julia wyszli - wyglądali na wykończonych. Zostali ze sobą sami, podreptał do swojego łóżka przy oknie, po chwili poszukiwań wyjął z pościeli swoje stare, brązowe portki na szeleczkach i wyciągnął łapą z kieszeni paczkę papierosów. Normalnie pochwycenie tytoniowego ruloniku dla podobnego zwierza byłoby wyczynem wręcz tytanicznym, ale Greg miał za sobą lata praktyki. Wyjął też hubkę i krzesiwo, po czym złapał wszystkie trzy przedmioty w zęby i podał Jocelyn. Jakoś dałby radę sobie sam, zawsze dawał, ale chciał być przy niej cały czas blisko, dzielić się każdym, nawet najdrobniejszym gestem. Kiedy odpalił papierosa, wiedział, że nie będzie musiał się już niczego wstydzić, nie będzie musiał się chować po krzakach jak podczas ich drugiego spotkania. Pozwolił, żeby fale dymu otuliły go całego i po chwili stał taki, jakim go zapamiętała, uśmiechając się jak wioskowy głupek i skrobiąc się po blond czuprynie. Czuł się zawstydzony, ale nie tak jak zwykle - w końcu widziała go już nagim. Wrócił się po spodnie i zaczął je naciągać, kiedy ona wstała. Ona też była naga. I cudowna. Rajuuuuupadłego czarny aniele! Gdyby akcja działa się w upośledzonej chińskiej bajce, z kartoflowatego nosa Cyrkowca wystrzeliły by dwa gejzery krwi, a tak tylko jego mina rozwinęła się w dwa razy głupszą. Zapragnął przez chwilę aby rzucić przeklęte galoty w cholerę, wziąć ją tu i teraz, odrobić na raz tysiąc zaległych nocy, ale fantazjowanie o jej ciele przerwało mu głośne burczenie w brzuchu. Dopiero teraz przypomniał sobie o wykańczającym go jeszcze przed chwilą głodzie:
- Jocyś.... Wiesz na co mam ochotę? Na bekon. Masę bekonu - powiedział z uroczym śmiechem, wciągając na siebie koszulę. Jak to zwykle bywało, była ździebko przyciasna przy piersi i ździebko za długa, ale to były drobiazg. Z dżentelmeńską manierą podniósł jej dłoń, i gdy była już gotowa, poprowadził ją... ej tam gdziekolwiek. Albo ona jego. Gdzieś szli na pewno.
z/tGregory - 2 Kwiecień 2017, 21:56 Powoli wszedł do pokoju i od razu wywalił się na łóżko. Po chwili jednak zmienił zdanie i usiadł, dyndając nóżkami nad krawędzią. Raz po raz rozwierał i zaciskał grube palce, jakby próbując fizycznie złapać sedno problemu. Skoro w tym świecie dało się wykraść wspomnienia i pożreć sny, to czemu miałoby to być niemożliwe?
- Co ja mogę ci powiedzieć? Nie wiem. Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem! - powtórzył kilka razy, co raz bardziej podniesionym głosem. - Wiem tylko że jestem śmieciem, skoro do tego dopuściłem. Chciałem cię... myślałem że ty... uznałem cię za... - wziął głęboki wdech. - ...za zmarłą. Widziałem... - i znów chciało mu się płakać. Czemu nie sprawdził? Czemu poddał się tak łatwo?- Widziałem skrzydła. Wielkie, czarne skrzydła Opętańca. Odcięte. W gablocie, na aukcji Pchlego Targu. Wtedy mnie oświeciło... zamroczyło. - mówił coraz szybciej, coraz niewyraźniej. - Licytowali się o nie, jak o zwykły przedmiot. Ale to nie były twoje, prawda? Ty masz swoje tutaj! Myliłem się! I tak potem rozwaliłem ryj właścicielowi. Potem chciałem zapomnieć, bo pogodzić nigdy bym się nie potrafił. Na bardzo wiele sposobów. - dodał gorzko. Głód powolutku go zabijał, mimo iż brzuch miał pełen. Tak bardzo chciałby rozsmakować się teraz w kolejnej dawce, uniewrażliwić się na ból i żal. Po kolejnym, dłuższym milczeniu kontynuował, gotów przyjąć najgorsze:
- Nie pamiętam nic, ale to za mało aby dowieść mojej niewinności, co nie? Czy wybaczysz mi to jedno "nie wiem?" Tą jedną niepewność? Wywalmy ją. Zapomnijmy. Ja tak bardzo nie chcę odpowiadać na to pytanie inaczej! - krzyknął, chowając twarz w dłoniach. Jak on kurwa mógł? Nie znał tych dziewczyn, nie zapamiętał ich twarzy, tych nocy, ale musiały być, nie miał złudzeń. To była jego wina. Jego wina. Jego w pizdę wielka wina...
Ale mogłoby to wyglądać inaczej, gdyby nie opuściła go bez słowa. Mogła być porwana, przetrzymywana, nawet sprzedana jako niewolnica, ale po uwolnieniu się (a musiała to zrobić, w końcu rozmawiała z nim tutaj) mogła podać mu kontakt. Jakikolwiek.
- Nie wysłałaś listu. Mogłaś wysłać list. Byle dzieciak wie gdzie stoi Cyrk. - wyszeptał ze łzami w oczach, bardziej jakby mówił do siebie niż do niej. To nie była tylko jego wina. To ona zniknęła bez słowa, bez żadnego poczucia... odpowiedzialności. Mogła się nim zainteresować. Czemu nie było jej tak długo??Jocelyn - 2 Kwiecień 2017, 23:14 Samo to że nie odpowiedział jej od razu wystarczyło jej.
Jednak wbrew temu czego się spodziewała, nie wpadla w atak wściekłości czy rozpaczy. Przyjęła to ze spokojem. Weszła za nim do pokoju. Poczekala na Samaela i za nim zamknęła drzwi. Banshee zasnęła w pudełku, więc kobieta polozyla ją na szafeczce obok swojego łóżka. Rajski ptak podszedł zaciekawiony i dokladnie obwachal zawartość bialego pudełka. Nie zareagował agresja ani nie był spiety. Położył się pod szafka jakby czuwając nad swoją nowa towarzyszka. Jednak jego uszy nadal czujnie nasluchiwaly. Gotów był interweniować w każdej chwili. Zamknął oczy.
Joce przeczesala palcami włosy. Chodziła w te i nazad po sali nie wiedząc co ze sobą zrobić. Widziała jak Gregory zbiera się na zwierzenia. Wiedziała że wywoła to fale bolu. Ale byla na to gotowa.
Uznał ją za zmarłą bo zobaczył że ktoś sprzedaje jej skrzydla? Nie potrafiła tego zrozumieć. Dlaczego tak szybko odpuścił? To trochę tak jakby dla wygody własnego sumienia uznał ze jej już tu nie ka po czym poszedł do innej kobiety. Dotykal ją, całował, szeptal czule słówka. Czyż nie tak było Greg? A może było ich więcej?
Ma swoje skrzydła tutaj? Nie. Ani trochę nie masz racji Skarbie.
Pokręciła powoli głową. Gdyby spojrzał w jej oczy dostrzegł by w nich studnie smutku.
Ale. Miała w tym swój udział. Tak naprawdę to ona popchnela go w ramiona tych kobiet. Chciała zapytać o imie czy imiona ale w ostateczności uznała ze lepiej nie wiedzieć.
Stanęła nagle. Uśmiechnęła się smutno. Rozpiela szpitalna bluzke i ściągnęła.
Podeszła do Grega i odwróciła się do niego plecami. Gdy spojrzał na jej skrzydla u nasady, mógł jasno dostrzec brak piór i wyraźną granice na kości skrzydla. Przy plecach kość była bialutka, po lini, pozolkla. Mogło to znaczyć tylko jedno.
- Chciałabym umieć Cie znienawidzic wiesz? Tak byłoby łatwiej. Ale nie potrafię. Bardzo możliwe ze skrzydla na tamtej aukcji były moimi.
Widzisz. Do Krainy Luster trafiłam w poszukiwaniu zaginionego przyjaciela. Był moim pierwszym i jedynym przyjacielem. Nagle zniknął, przed tym powiedział mi o tym świecie i jak się tu dostać. Ale go nie znalazłam. Zostalam zarażona. Był... Jest dla mnie bardzo ważny. Moja rodzina bardzo mnie kochała ale nigdy nie miałam nikogo bliskiego. Zawsze byłam sama już od dziecka. Sama nie wiem dlaczego.
Tutaj też bylam sama. Cały czas. I nagle pojawila się opcja tej misji. Wiesz jaka bylam szczęśliwa? To byla moja szansa. Pojawila się Julia. Poczułam się za nią odpowiedzialna. Chciałam ja chronić i się nią zająć. Ale załoga się powiększala. A wraz z tym poznałam Ciebie i Bane'a. I wtedy się zaczęło. Od początku coś mi w nim nie pasowało. I trach. Jula lamoe skrzydło i zostaje poparzona przez niego. Okej zdarza się. Już wtedy bylam strasznie obciążona psychicznie. A potem pierwszy raz kochalam się z mężczyzną. Z tobą. I było cudownie. I znowu trach. Wyszlam od Ciebie i zobaczylam mała roztrzesiona Julke z zaczerwieniona ręką która wychodzi od Bana. Wchodze i pytam co sie stalo. A mala mówi mi ze on ja tylko dotykal i siedziala mu na kolanach a on odpala tekst o tym ze Julia została kiedyś zgwałcona. Wiesz dlaczego wtedy tak wybuchłam?
Jako mała zaledwie 6 letnia dziewczynka zostałam skrzywdzona przez własnego wujka. Nie dość ze mnie niejednokrotnie gwalcil to szczul i dręczyl psychicznie. Do tej pory chowalam to w sobie. Jestes druga osoba której to mówię.
Wtedy w hotelu coś we mnie pękło i nie potrafiłam nad sobą zapanować. Pd tamtej pory było coraz gorzej. Widzialam jak mała lgnie do Bana i obarczalam go wina za to ze ona się ode mnie oddala. Nalykalam za dużo i zaczynało mnie to przerastac.
Wtedy w lesie... Zobaczylam... Myslalam ze to był on. Ten kapelusz był łudząco podobny. Dlatego pognalam jak glupia. Naprawdę myslalam ze w końcu go odnalazlam. Ale to nie był on. Bałam się wrócić. To mnie. Przeroslo.
I pewnej nocy mnie napadnieto. Grupka mężczyzn w nocy mnie zaatakowala. Najpierw mnie skopali i pobili. Potem zlamali mi zebra i polamali skrzydla. Nie dalam im rady. Odcieli mi je. Cierpiałam tak bardzo... Prawie umarlam. Gdyby nie traf ze znalazł mnei tamten facet który mi pomógł naprawdę miałbyś powód do żałoby. Koszmary, paraliz senny, lunatykowanie, samookaleczanie, brak chęci do życia, izolacja, strach, napady lekowe... To wszystko... Coś we mnie zniszczyło. Ukrylam się przed światem. W pewnej starej świątyni. Skrzydła wyrosły na nowo. Kolejna dawka ogromnego bólu. A ja ciągle mialam nadzieje. Ze mnie znajdziecie. Ze w końcu któreś z waszej dwójki się pojawi i uratuje mnie. Ale tak się nie stało. Wróciłam do... Zywych. Ale coś się we mnie zmieniło. Te zaniki pamięci... Zaburzenia odżywiania. Przeżyłam tamtej nocy ale tez tak jakby umarłam. I cały czas umieram.
Boli mnie myśl o tym że podczas tego wszystkiego to inna kobieta o ciebie dbala i dawala ci ciepło. Ale wiem też ze to moja wina. Tak więc Ci wybaczam. - odwróciła się do niego przodem. Miała zaplakana twarz mimo że mówiła ze spokojem. Wyciągnęła reke i polozyla dłoń na policzku Grega. Poglaskala go.
- Spotkalam Cie znowu. A w mojej piersi znowu zabilo ciepło. Pomimo tego że znowu Cie skrzywdzilam... I wiem ze najlepiej by było dla was gdybyście mnie nie poznali... Ja was oboje nadal kocham. Gregory. - nie wytrzymała oparla czolo na jego barku a z jej oczu splynelo pare łez.Gregory - 3 Kwiecień 2017, 16:50 Greg cały ten czas siedział skulony jak dziecko i wpatrywał się w nią rosnącymi oczami. Poczuł drobną ulgę, jednak wychodziło na to, że Jocelyn wyżali mu się ze wszystkiego. I dobrze - w końcu powinien to wiedzieć.
Bane... Faktycznie, gdyby to Greg usłyszał o tym pierwszy, to pewnie by go rozszarpał nawet szybciej niż Jocelyn. Nawet jeśli było to nieporozumienie, to doskonale wiedział, co Joce poczuła wobec niego. Julcia... Ta maleńka niegdyś kruszynka, wyższa teraz od niego, ale nadal... zgwałcona. W tak młodym... Mój... Jocelyn... to dlatego nie wyczuł podczas tej nocy jej dziewictwa. Jak oni tak mogli... Potwory. Cały ten jebany świat składał się z potworów, Grega nie znalazłbyś nawet w top 50. Zabije ich. Rozszarpię szponami. Jego Jocyś...! Dlatego była taka chłodna, milcząca, zdystansowana. Dlatego tak ciężko było jej się otworzyć. Mój Boże...! I znowu?! Ile można męczyć jedną kobietę? I nie mylił się z tymi skrzydłami. Ona nadal wtedy żyła, mógłby ją wtedy nadal szukać! A się poddał. Ostatni tchórz. Jak ty w ogóle mogłeś jej to zrobić! Jedyne co mu zostało, to złapanie jej dłoni w swoją szorstką łapkę/dłoń i wtulenie się w nią. Kocha go. Nadal go kocha. To jest ważne. Wybaczyła mu. Jego głos był niewyraźny, mówił prosto do jej ramienia:
- Ja nie wiedziałem... Skąd mogłem wiedzieć? Uwierz mi, jestem przy tobie. Zawsze będę. Gdybym cię nie poznał, to... pewnie nie spotkałbym już żadnej. Od zawsze myślałem, że nie da się mnie pokochać. A ty kochasz mnie takiego, jakim jestem, prawda? Nie ludzkie ciało, nie ciało gryfa. Mnie. Po prostu mnie, nie?
Dotarło do niego coś ważnego, nawet bardzo. Stracił trzy lata życia z nią - to wiedział. Ale przecież... nie mieli nawet czasu się poznać. Powiedział do praktycznie od razu:
- Choć... nawet za bardzo się nie znamy. Znaczy... kurwa... teraz wiem o tobie te wszystkie straszne rzeczy, które ci się przytrafiły... ale to nie jesteś ty, taka cała ty. Nie wiem też ile możesz wiedzieć o mnie. Tęskniłem za tobą jak wariat. U mnie też nie było kolorowo, tak nigdy. Ale w sumie zakochaliśmy się będąc sobie obcymi...
Było po burzy. Trochę jeszcze myślał o innych, wspomnianych przez nią osobach - o jej przyjacielu, o tym, który jej pomógł, o tym, któremu się zwierzyła - ale zrezygnował .Nie chciał już płakać, nie chciał rozdrapywać się aż do wnętrza. Chciał, aby symbolicznie chociaż zabrała to całe zło, cierpienie dzisiejszego dnia. Uśmiechnął się do niej słabo, trzymając ją za ramiona. Mała, gruba buła z lukrem tytoniowym.
- Proszę, opowiedz mi o sobie. Wszystko co złe, już wiem. Opowiedz mi co lubisz. Czy lubisz sporty, kwiaty, na co chodzisz do kina, te sprawy. Nawet nie wiem, ile masz lat - tutaj mało kto się starzeje, wiesz przecież. Ja se tu siądę, wysłucham wszystkiego. - zapewnił ją żarliwie. Jeśli odmówiłaby, nalegałby dalej. Chciał, aby również się do niego uśmiechnęła.Jocelyn - 4 Kwiecień 2017, 10:43 Czuła że Greg się spial podczas słuchania jej streszczenia. Wolała nie wdawać się w szczegóły. Rozdrapywanie ran nigdy nie kończyło się dobrze. A tego dnia zrobiła to już dwa razy. W jakiś sposób czuła że źle się to dla niej skończy.
Jednak, czuła jakby ściągnęła z siebie kawałek ciężaru jaki ja przygniatal od dzieciństwa. I z każdym kolejnym rokiem życia stawał się coraz większy. Niczym rak. Ból i żal w niej rosło. Momentami pekala i działy się wtedy rzeczy o których wolała zapomnieć. Ale miała Grega. Teraz nie jest już sama. Straciła go wtedy ale teraz na nowo odzyskała. To plus kawał dobrej roboty jaką wykonali lekarze dzisiaj... Dawało jej nadzieje. Że od teraz może wreszcie się wszystko ułoży. Albo chociaż uspokoi i ustabilizuje.
Jak można nie kochać tego idioty? Impulsywny ale troskliwy, kreuje się na rozrabiake ale gdy są sami staje się czuły i ciepły. Kochała go całego. Dokładnie tak.
Nie powiedziała tego na głos. Po prostu odsunela się lekko i pocałowała go w usta, ręce zaplatajac na jego szyi. Był to radosny i jednocześnie smutny pocałunek. Wlała w niego swoje uczucie do niego, żar jaki w niej rozpalal gdy na nią patrzyl, gdy jej dotykal i też te cholerna tesknote. Jest przy niej. Teraz to czuła.
Gdy oderwali się od siebie zaśmiała się przez łzy. Nie robila tego tak dawno że aż sama siebie zaskoczyła. Jej melodyjny śmiech rozniosl się po całym pokoju. Samael słysząc to sapnal i się rozluźnił.
Przytuliła się do Grega. Laknela jego ciepła i uwagi.
Miał rację. Nie znali się tak naprawdę. Ale nie był to potrzebne. Teraz znał gorzkie smaczki jej życia. Jednak było w jej życiu też sporo miłych chwil.
Tesknil za nią. To jej wystarczyło. To za nią Tesknil i to jej pragnal. Nie jakichs bezimiennych bab. A właśnie jej.
-Skoro powiedziałam juz najgorsze to powiem i resztę jeśli tego właśnie chcesz. Ale tego samego chce w zamian Greg. Też chce poznać Ciebie. Twoje dziwactwa, przyzwyczajenia, upodobania, to czego nie lubisza co wręcz odwrotnie, co Cie denerwuje i co wzrusza. - powiedziała uśmiechając się delikatnie. Było to dziwne w odczuciu. Mięśnie twarzy odwykly od tego prostego wyrazania szczęścia.
Kiwnela głową i założyła bluzke szpitalna. Nie zapinala jej jednak. Po tym ni to usiadla ni to się polozyla na łóżku Grega tak by i dla niego było miejsce, które teraz klepnela zachęcajac by do nien dolaczyl. A gdy to już zrobil oparla się o niego przymykajac oczy. Jak spokojnie . Zero szumu w głowie, zero złości, zero zmartwień. W tym momencie skupiła się całkiem na jego osobie.
- Ze sportów nie mam zbyt wiele ulubionych. Lubie pływać, latać a jak byłam w świecie ludzi kochalam jeździć na łyżwach. Tutaj jakoś nie było do tego okazji. Albo może nie chciałam tego robić? Widzisz... To był sport mój i taty. Zawsze mnie w weekendy zabierał na lodowisko, jeśli był akurat w domu. Chyba chce tak to zapamiętać. Śmiech mój i taty gdy się przewrócił. Jego promienny uśmiech i silne ręce które chroniły mnie od upadku - znów uśmiechnęła się. Tym razem nostalgicznie, wtulajac się w ramie Grega. Oczami wyobraźni widziała to lodowisko i ojca. Ale był zamazany.
- Za kwiatami nie przepadam. Wole rośliny o które można dbać cały czas, mając je w domu. Kwiaty potrzebują wolności by być pięknymi. Ale jeśli miałabym wybierać to najpiękniejsze są Dalie. Wyglądają trochę jak słońce - jej serce waliło jak oszalałe przez jego bliskość. - To pewnie śmieszne ale do kina chodziłam bardzo rzadko i tylko na bardzo stare Musicale. Zwykle robilam to by się rozweselic gdy ojciec wyjeżdżał. Byl dyrektorem sieci farmaceutycznej. Co chwilę jeździł po świecie ale mimo tego byłam bliżej z nim niż z matka. Później się wyjaśniło dlaczego. Matka zawsze była chłodną kobietą zajęta światem farb i kolorów. Zawsze podziwialam jej obrazy. Ja jedyne co potrafię narysować to ludzika z paru kresek - narysowala go palcem w powietrzu by zobrazować co miała na myśli - teraz podczas operacji mialam migawke wspomnieniowa. Przypomniała mi o tym dlaczego mama nigdy nie była w stanie mnie pokochać. Depresja poporodowa u niej utrzymywala się cały czas. A gdy miałam siedem lat poglebila się jeszcze bardziej. Mama zamknęła się przede mna juz całkiem. Zaczęła mnie unikać. Dzięki ojcu bylam w stanie się pogodzić z tym że moja mama nigdy nie będzie jak inne. A lat mam 22 mój drogi - ostatnie zdanie powiedziała z kąśliwym uśmiechem. Jakoś do tej pory nie zastanawiała się ile lat ma Greg. Nie wygladal staro ale znała lustrzane standardy gdzie dziecko wyglądające na 6 lat ma w rzeczywistości 200.
- Umiem za to śpiewać. Nie jakoś wybitnie ale pare nagród z konkursów zdobyłam. Ojciec mnie zarazil zajawka na śpiewanie. Miał piękny wokal i nigdy nie rozumiałam dlaczego nie wybrał innej drogi życia.
Lubie szyć. Większość ubrań w mojej szafie jest spod mojej ręki - powiedziała lekko dumna z siebie. - Kocham zwierzaki. Książki z rodzaju horror albo kryminał. Muzykę klasyczną i bursztynowy kolor. Nie lubie słodyczy i kawy. Herbatę pijam z mlekiem i denerwują mnie ludzie zadufani w sobie - zalozyla wlosy za ucho - To teraz twoja kolej.- znów go pocalowala ale tym razem w policzek. Ledwie musnela go ustami tak naprawdę. Nie chciała mu się narzucać.