To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Retrospekcje - Koncert dla dwojga

Kejko - 8 Lipiec 2017, 00:22

Serce trzepotało mi z taką szybkością, jakby ktoś zmienił je w małego ptaka, który obijał się teraz o ściany klatki stworzonej z rzędów żeber. Każdy kolejny grom sprawiał, że strach coraz głębiej wbijał we mnie swoje kły… sącząc w ciało i umysł truciznę, która mieszała się z adrenaliną. Zdawałam sobie sprawę, że aktualnie stanowiłam łakomy kąsek dla niejednego Stracha, gustującego w smaku lęku. Ciężko było mi ocenić obfitość emocjonalnego posiłku, ale we własnym mniemaniu obecnie nadawałabym się na całkiem syty obiad. Przez krótką chwilę przed oczami stanęła mi twarz Noritoshiego czy może raczej Sapphire… Była czy był pierwszym strachem, którego poznałam tak „dotkliwie”. Teraz nie było tu jednak żadnego Stracha, łakomego na moje emocje i sama musiałam poradzić sobie z dręczącymi mnie koszmarami… A przynajmniej tak właśnie myślałam… do chwili, gdy… niespodziewanie poczułam dłonie zaciskające się na moich własnych. Dotyk obcej skóry, która wydała się nienaturalnie gładka i chłodna… jednak w tym chłodzie wbrew oczekiwaniom było coś kojącego. Nieobecnym spojrzeniem wpatrywałam się męskie dłonie, nie podnosząc wzroku na ich właściciela… Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mój towarzysz coś powiedział, przez chwilę głos był niewyraźny i miałam, wrażenie jakby dobiegał do mnie za grubej ściany. Dźwięki w końcu się wyostrzyły, a pojedyncze słowa ułożyły w całość. „Jesteś tu bezpieczna”. Wypowiedział te słowa cichym i spokojnym głosem, który sprawił, że jeszcze bardziej zapragnęłam, uwierzyć w to, co mówił. Mimo to nadal drżałam, łzy, które wzbierały pod moimi powiekami, teraz szybko spłynęły po policzkach, zostawiając na nich mokrą słoną ścieżkę. Nie chciałam płakać… nie chciałam zachowywać się jak dziecko, bać się… Moje życzenia były jednak skutecznie ignorowane, o czym przypominała mi każda gorąca łza rozbijająca się o deski drewnianej podłogi. Poczułam pragnienie, by otrzeć twarz ze słonawych kropel, ale nie chciałam zabierać dłoni spod dotyku Shena… Zamiast tego sama, niepewnie zacisnęłam drżące palce na jego własnych. Nadal nie podnosiłam wzroku, głowę miałam opuszczoną, twarz częściowo skryła się za kurtyną kruczoczarnych włosów. Pozwoliłam opaść ciału niżej, osunęłam się na podłogę jednocześnie, znajdując się nieznacznie bliżej Szklanego, który nadal ujmował moje dłonie i mógł poczuć, że te przestają drżeć. Rozchyliłam usta i chciałam coś powiedzieć, kiedy dostrzegłam migotanie srebrzystego światła. Z lekkim zawahaniem podniosłam głowę, wpatrując się z zaskoczeniem w plontanię migotliwych znaków, które wkrótce ułożyły się w słowa. Nie jesteś sama…. Powtórzyłam to zdanie w myślach, przenosząc spojrzenie na twarz Shena. Srebrzysty napis odbijał się w czarnych źrenicach, które otaczały ciemne tęczówki barwy czekolady… Spojrzenie było wyraziste, być może przez to, że tak bardzo odcinało się na tle jasnej skóry i srebrzystych włosów… Ciało, które do tej pory miałam napięte niczym struna, którą zaledwie sekundy dzieliły od pęknięcia, teraz z wolna zaczęło się rozluźniać. Niebo nadal posyłało ku ziemi złowrogi warkot, jednak tym razem nie skuliłam się, lecz uśmiechnęłam, szczerze i z wdzięcznością.
-Dziękuję… Shen.
Szepnęłam cicho, nadal nie odrywając spojrzenia od Szklanego. Nie spostrzegłam, że moje palce nieco pewniej zacisnęły się na jego dłoniach. Był teraz tak blisko mnie… Powinnam się odsunąć prawda? Powinnam, ale… nie chciałam tego zrobić. Nagle naszła mnie ochota, by dotknąć twarzy Shena… zawstydzona tą myślą, szybko uciekłam spojrzeniem, zatapiając je w srebrnych literach.
Czułam, jak o moje plecy rozbija się ciepło, falami rozlewające się z kamiennego kominka. Ogień rozpraszał mrok, który wraz z mijającym czasem przybierał na potędze. Kolejny grzmot, który rozniósł się po okolicy, sprawił, że przeszył mnie dreszcz, na moment przymknęłam powieki i cicho zaczerpnęłam powietrza.
-Od zawsze bałam się burzy, ale kiedyś nie był to tak paniczny strach… zmieniło się, kiedy dowiedziałam się o śmierci moich rodziców. Czekałam na nich sama w domu, zaczęła się burza… mieli wrócić, mijały godziny a Oni, już nie wrócili. Zginęli tamtej nocy.
Nie wiem, czemu zaczęłam mu o tym opowiadać… Może, dlatego że nagle odezwała się we mnie nuta samotności…, której brzmienie wyczułam również w nim samym?
-Spytałeś o moją siostrę. Nie było jej wtedy w Krainie. Moja siostra zakochała się w człowieku, opuściła dla niego rodzinę i razem z nim zamieszkała w świecie ludzi. Gdy dowiedziała się o śmierci naszych rodziców, wróciła po mnie, zabrała mnie do ich świata. To tam spędziłam wiele lat, pod jej opieką. Kochała mnie a ja ją, ale ciągle tęskniłam za tym światem, za dawnym życiem. Dlatego wróciłam, do pustego domu, z którym wiążą mnie piękne wspomnienia, tego, co już nie wróci. Podróżuję po Krainie, uciekam od tego wszystkiego na chwilę, ale w końcu zawsze wracam...
Kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak wiele słów, wydostało się właśnie z moich ust, posłałam Szklanemu przepraszające spojrzenie.
-Wybacz... nie powinnam, zadręczać Cię takimi...



Goshenite - 8 Lipiec 2017, 22:04

To jakieś szaleństwo. Może takie zachowanie było czymś normalnym dla bardziej rozwiniętych społecznie istot, jednak dla Shena stanowiło ono coś kompletnie nowego. Nie bez powodu starał się trzymać na dystans z każdą nowo poznaną istotą czy z każdym dopiero co spotkanym człowiekiem. Wiedział jak łatwo kogoś oszukać, jak często inni okazują się być kimś zupełnie obcym. Jak kruchą walutą są uczucia. Wiedział ile potrzeba by zatracić się w ich bezkresnej otchłani. Tym bardziej jeśli tak jak on widziało się niezliczone ilości śmierci i okrucieństwa. Po co próbować , jeśli wystarczy tak niewiele by czyiś los został w jednej chwili skreślony?
Już miał zabrać ręce, wstać i rzucić jakiś mało zręczny tekst na rozładowanie sytuacji gdy wtem poczuł coś, co przykuło jego uwagę – ciepło. Nie to bijące z kominka, tylko to które czuł trzymając drobne dłonie Kejko. Nie myślał o tym gdy kucał przed nią. Kierowany jakimś dziwnym przeczuciem zrobił co zrobił. Gdy jednak poczuł drżenie jej palców, gładkość skóry i ich fakturę, wtedy doszło do niego co faktycznie zrobił. Doszło też coś jeszcze. Jakieś dziwne uczucie którego nie mógł zlokalizować, a które zapewne będzie zaprzątać mu głowę przez kilka długich dni. Czuł że to właśnie te ręce powinien trzymać.
Po chwili poczuł jak Kejko odwzajemnia uścisk i nieco niezdarnie klapie na podłogę. Sam również usiadł, na wpół po turecku, nie przerywając ich połączenia. Powoli drżenie ustawało, a on odetchnął w duchu. Nie miał pojęcia czy to co zrobił w ogóle przyniosłoby jakiekolwiek skutki poza wystraszeniem kotki. W końcu byli sobie obcy. Choć dzięki tym wydarzeniom pewna bariera została przełamana. Uśmiechnął się w odpowiedzi na ciche podziękowania. Nabrała nieco pewności, co mógł poznać po oczach. Może to kwestia światła, ale zmieniły nieco odcień. Nie były już chłodne ze strachu, nabrały nieco cieplejszego odcienia. Były.. piękne. Przypominały mu pewne jezioro, ukryte głęboko w dalekich lasach. By nie zatonąć postarał się skupić na czymś innym. Wtem zorientował się że znaleźli się o wiele bliżej siebie niż na początku. Cóż, tego nie było w planach. Nie ruszył się jednak, widząc że Kejko również została na miejscu.
Czekał. Czekał aż kotka wyrzuci z siebie to co usilnie trzymało się jej wnętrza. Słuchał jej, a jego myśli krążyły wokół własnej rodziny. Czy raczej jej braku, bo szalonego kapelusznika rodziną nazwać nie mógł.
-Przykro mi to słyszeć. Chciałbym powiedzieć że Cię rozumiem, ale niestety byłoby to kłamstwo.- odpowiedział smutnym głosem. Sam nie wiedział co było lepsze (gorsze?) – mieć rodzinę i ją stracić czy mieć rodzinę i nigdy jej nie poznać. W końcu nie może boleć coś czego nie mamy, prawda? Żeby tylko to było takie proste..
-Ja niestety nie znałem swojej rodziny. Nie wiem nawet czy ktokolwiek z nich żyje. Odkąd sięgam pamięcią, jedyne co znałem to ulica i samotność.- powiedział z dziwnym półuśmiechem. Więcej tam było jednak rezygnacji niźli faktycznego uśmiechu. Pewnie że starał się odszukać jakiś trop. Wiele razy. Wszystko na nic. Spojrzał na Kejko i odezwał się
-Myślę że nie chcąc dać przeszłości odejść ranisz samą siebie. Może zamiast wracać do niej, spróbuj stworzyć coś własnego, coś co stanie się twoim oparciem?- zapytał, uzmysławiając sobie zabawny fakt. Te same słowa ktoś inny mógłby skierować w jego stronę.
-Nic nie muszę Ci wybaczać. Ogon do góry.- powiedział z uśmiechem, ściskając jej dłonie.

Kejko - 13 Lipiec 2017, 00:16

Zrozumienie, trudno oczekiwać go od kogoś innego, kiedy samemu ma się problem z jego osiągnięciem. Z drugiej strony to zabawne, że sami gubimy się w natłoku własnych myśli i problemów. Zagubieni w murach labiryntu, który sami stworzyliśmy, wpuszczamy w jego kręgi obcych, licząc na to, że to oni wskażą nam drogę do wyjścia. Zwykle jednak są to osoby dobrze nam znane i zaufane. Zwykle…, lecz nie zawsze. Tak właśnie było teraz.
Wiedziałam, że nie powinnam obarczać niemal obcej osoby, ranami własnej duszy… a jednak był to impuls i coś jeszcze… czego nie umiałam wyjaśnić. Może to przez burzę? Wyładowanie sięgało nie tylko atmosfery, lecz również moich emocjonalnych rozterek?
Wsłuchałam się w głos Shena, momentalnie dało się w nim wyczuć smutek i to głębszy niż tylko żal nad zapłakanym kotem… Dalsze słowa srebrnowłosego pozwoliły mi zrozumieć… i pożałować własnych słów. Uwalniając własny żal, najwyraźniej zahaczyłam o wrażliwe struny, mącąc tym spokój Szklanej Duszy. Rozchyliłam wargi i chciałam coś powiedzieć, jednak słowa uwięzły mi w gardle. Wyobraziłam sobie, że miałabym nie poznać tych, których tak bardzo kochałam a których straciłam… Nigdy nie zaznać szczęścia, które przyniosło życie, bezwarunkowej miłości, jaką potrafią obdarzyć rodzice… Ulica i samotność… czy nie taki los spotkałby i mnie? Gdyby nie Miko… W tej chili, moja wdzięczność względem siostry oraz jej narzeczonego wzrosła do granic, które ciężko opisać zwykłymi słowami. Z jak wielką stratą wiązało się to wszystko… miłości, poczucia bezpieczeństwa… i na tym lista wcale się nie kończyła. Nie miałam pojęcia, ile lat mógł mieć Szklany, nie wyglądał na wiele… nie więcej niż trzydzieści może nawet mniej, jednak wygląd mógł okazać się zwodniczy zwłaszcza w przypadku istot magicznych. Urocza dziewczynka wyglądająca na jedenaście lat mogła się tu okazać stulatką, magiczny świat zwyczajnie dbał o to, by jego mieszkańcy nie mogli uskarżać się na nudę. Smutek jak to ponury artysta wymalował w mojej głowie szereg szarych i przykrych obrazów, które uzmysłowiły mi, jak bogata była moja wyobraźnia. To jednak nie byłam ja… nie w mojej naturze było pozostawiać świat w szarych barwach i poczuciu beznadziei (a przynajmniej, jeśli nie dotyczyło to mojej własnej osoby). Nagle płótno umysłu zabarwiły nowe, żywe barwy… Przeżył, wytrwał i pokonał, niełatwą drogę, a to nie każdemu się udaje, nawet jeśli samotność pozostawiła na nim blizny, które dopiero teraz stawały się dla mnie bardziej widoczne. Kilka wypowiedzi Szklanego, ujrzałam teraz w innym świetle.
-Przykro mi, nie chciałam poruszać wspomnień, które mogą przynieść Ci zmartwienia. To musiało być… trudne, dorastać w ten sposób. Ale walczyłeś… znaczy, nie każdego stać na to, by podnieść się po tym, jak potraktował go los. To wymaga siły.
Na głębiny szkarłatnej otchłani… gdzie do cholery podziała się moja elokwencja? No może nigdy nie szybowała niczym sokół w przestworzach, jednak jej aktualny poziom pozostawiał wiele do życzenia. To musiało być trudne… „trudne” marne zastępstwo dla terminów, jakie krzyczały w mojej głowie, takich jak straszne czy okropne. Eh...
Stwierdzenie, które postał mi, srebrnowłosy sprawiło, że na moment sposępniałam i znów uciekłam spojrzeniem, przypatrując się naszym złączonym dłoniom. To, co powiedział, zabolało… przez to, że było prawdą, przed którą moja podświadomość długo starała się bronić. Trafność domysłów Szklanego okazała się zaskakująco bolesna. Na moich ustach zatańczył cień gorzkiego uśmiechu, odezwałam się lekko ściszonym głosem.
-Pewnie masz rację… Powinnam, tylko, co jeśli się uda i znów nadejdzie „burza”, która zmieni w zgliszcza to, co się zbuduje…
Strach jest jak więzienie… ulegając mu, sami pozwalamy otoczyć się niewidzialnymi kratami, blokującymi drogę do szczęścia. Jak mogłam równocześnie to wiedzieć, a mimo to nadal bać się opuszczenia własnej „celi”? Z wiru myśli wyrwał mnie uścisk szklanych dłoni. Dość, dość użalania się nad sobą… nie takiej siebie chcę. I nie taką chcę być przez niego widziana.
Uśmiechnęłam się pewniej i delikatnie uwolniłam jedną rękę, wierzchem dłoni szybko starłam łzy, które pozostawił na moich policzkach piekący ślad. Kolejne słowa swego towarzysza, potraktowałam bardzo dosłownie. Czarny puszysty ogon nagle wykonał, zamach unosząc się do góry, celowo nie wymijając na swej drodze twarzy Shena, w efekcie czego ten przez krótką chwilę mógł poczuć na nosie, delikatne i zapewne drażniące łaskotanie.
-Tak dobrze?
Spytałam, starając się powstrzymać zadziorną nutkę, która zapewne tańczyła na moim uśmiechu. Nie chciałam poruszać już niewygodnych tematów, męczyć nimi Szklanego, który udzielił mi schronienia. Miałam nadzieję, że moja niespodziewana wizyta nie pozostawi w jego wspomnieniach samych negatywnych aspektów…
Nieoczekiwanie zdałam sobie sprawę, że żar bijący od kominka, który jeszcze chwilę był dla mnie niezwykle przyjemny, teraz stał się lekko dokuczliwy, gdy napierał na cienką warstwę materiału, oraz nagą skórę. Zdałam sobie sprawę, że znalazłam się zbyt blisko… zarówno Shena, jak i kominka. Pierwszy fakt sprawił, że ponownie ogarnęło mnie lekkie skrępowanie… które nie pozwoliło, aby mój wzrok z powrotem zawędrował na poziom, w którym nasze spojrzenia się łączyły. Mój punkt widzenia zastygł na miejscu, w którym rozchylał się kołnierz koszuli, ukazując widocznie zarysowane kości obojczyka, na których napinała się niemal przejrzysta skóra. Ciekawe czy była równie gładka i przyjemnie chłodna, jak ta na dłoniach? Gdy ta myśl powtórzyła się echem w mojej głowie, momentalnie się za nią skarciłam. Uznałam, że w tej chwili, drobna zmiana miejsca będzie dobrym pomysłem, to też w kilku płynnych ruchach przemieściłam się, tak by usiąść obok Shena miast naprzeciw niego. Powinnam wstać i z powrotem ruszyć na „swój” miejsce, lecz zamiast tego podciągnęłam złączone nogi do siebie i wparłam plecy w bok fotela.
-Więc… jak miałeś zamiar spędzić czas? Jakie wieczorne plany zdołaliśmy Ci pokrzyżować? Znaczy Ja i pogoda.
Spytałam z lekkim uśmiechem, zerkając z ukosa na wyraz twarzy swego kompana.



Goshenite - 13 Lipiec 2017, 01:00

Za to Shen nie spodziewał się że jego słowa zostaną tak przez Kejko przyjęte. W końcu był kimś obcym. Poznali się ledwie godzinę wcześniej. A może dwie? Możliwe że więcej. Przez wszystkie te wydarzenia Gosh całkowicie stracił rachubę czasu. Normalnie nigdy nie pozwoliłby sobie na taką dozę braku kontroli. Jednak gdy siedział razem z nią na podłodze, w jakiś sposób czuł się spokojny. Jak gdyby jakaś zaginiona część jego bytu znalazła się na powrót na swoim miejscu. Paradoksalnie ta obca futrzana przybłęda przez tych kilka chwil stała się mu bliższa niż niejedna istota którą znał wiele lat.
Może nie bez powodu znaleźli się w tak dziwnych okolicznościach. Shen nie wierzył w przeznaczenie. Nie potrafił ścierpieć myśli że coś niewidocznego i nieokreślonego posiada większą kontrolę nad jego życiem niż on sam. Czasami jednak, bardzo rzadko, zdarzały się rzeczy których nawet on, osobnik starający się przytomnie stąpać po ziemi, nie potrafił wytłumaczyć. To spotkanie należało do tych wyjątków. Gdzieś podświadomie czuł że było im przeznaczone spotkać się, gdy niebo rozdzierały przerażające błyskawice, a ich huk nieomal ogłuszał.
Czy jej zazdrościł? Nie był pewny. Po części tak. Rodzina była czymś dla niego nieosiągalnym, czymś co zawsze odbierało mu siły. Szczególnie na początku, gdy dopiero uczył się samotności, gdy życie dobitnie udowadniało mu że może liczyć tylko na siebie. Przez wiele lat, długich lat pielęgnował w sobie postanowienie że nigdy nie pozwoli komukolwiek zbliżyć się na tyle by przebić ten mur. By na nowo sprawić że łatwiej byłoby go zranić. Tak było prościej. Do czasu, oczywiście.
-To nie Twoja wina. Gdy tyle czasu żyje się samotnie, normalnym jest że sporo chwil spędzasz na rozmyślaniu.- powiedział. Po krótkiej chwili dodając -Walczyłem? Powiedziałbym raczej że byłem zbyt uparty by umrzeć.- głosem z ledwie wyczuwalną nutką sarkazmu, dodatkowo okraszonym wzruszeniem ramion. Dopiero po chwili uświadomił sobie że Kejko miała po części rację. Walczył, choć ciężko nazwać walkę z całym światem walką o przetrwanie. Była to raczej maskowana próba zatracenia samego siebie. Jak widać, nieudana. Chyba.
Słowa które Shen wypowiedział faktycznie mogły uchodzić za nieco oschłe. Istniała szansa że zostaną źle odebrane, a wtedy cały poprzedni wysiłek pójdzie w niepamięć. Jednak reakcja Kejko utwierdziła go w przekonaniu że podjął odpowiednią decyzję. Wiedział że kotka jest silna, że potrafi taka być, a okazane współczucie mogło tą siłę zniszczyć. Nie odpowiedział od razu, jak gdyby wahał się z podjęciem decyzji. W końcu zobaczył że Kejko odrywa jedną rękę i wyciera resztki łez z twarzy. Przez chwile miał ochotę sam to zrobić, zwyciężyło jednak opanowanie. Zamiast tego wykorzystał wolną rękę i odsunął rękaw okrywający prawe przedramię aż do barku. Materiał centymetr po centymetrze odkrywał bladą skórę, aż do pewnego miejsca. Miejsce to od razu rzucało się w oczy – z pozoru wyglądając jak tatuaż, w istocie będąc rozległą blizną przypominającą stłuczone i byle jak posklejane szkło. Pojedyncze nitki łączyły się w większe grupy, a te w całe siateczki przecinające skórę Shena. Gdy Szklany odezwał się, jego głos brzmiał nieco sucho, po części z powodu wyschniętego gardła, po części z powodu tego co chciał powiedzieć.
-Trzydzieści lat temu, podczas wojny, zostało mi odebrane coś co stawiałem wtedy wyżej niż własne życie. Choć przez jakiś czas wmawiałem sobie że jest inaczej. Poświęciłem praktycznie wszystko by to odzyskać.- Shen cicho roześmiał się. -Oczywiście bez skutku.- dodał nieco łatwiej. Im dalej brnął tym prościej przychodziło mu formowanie zdań. -Dopiero wiele lat później zrozumiałem że gdybym bez słowa pogodził się z losem, gdybym nic nie zrobił to dziś nie siedziałbym tu z Tobą, trzymając twoją dłoń.- kontynuował, na podkreślenie czego delikatnie ścisnął trzymaną dłoń. Była ciepła. Dawała mu poczucie otuchy. -Strach nie jest słabością. To dowód na to że na czymś nam zależy. Tylko głupia istota nie okazuje strachu. Pozwalanie by strach kontrolował nasze życie - to słabość.- powiedział, na koniec dodając jeszcze -Nie sądzę byś była słaba. W końcu siedzisz tu ze mną. Gdy jednak będziesz potrzebowała wsparcia, pamiętaj że nie jesteś sama.- zakończył. Może i było to trochę płytkie, ale czasami słowa, nawet tak trywialne, ale wypowiedziane w odpowiedni sposób, potrafiły zdziałać cuda. Shen nauczył się tego dopiero sam, gdy za późno było na pomoc. Z jakiegoś powodu nie chciał by Kejko cierpiała. Jeśli mógł jej pomóc, chociażby przez coś takiego, to było warto siedzieć na twardej podłodze.
Widok uśmiechu na twarzy Kejko w jakiś sposób sprawiał że Shen czuł dziwne szczęście. Nie spodziewał się że kotka potraktuje jego polecenie tak dosłownie, przez co futrzany ogon przelatujący po jego nosie całkowicie go zaskoczył. Już szykował się do jakiejś formy riposty gdy ich wzrok się skrzyżował. Coś się jednak zmieniło, i teraz lazurowo-neonowe oczy Kejko przyciągały go znacznie intensywniej. Gdy w końcu wyrwał się z ich objęć, wpadł w kolejne; tym razem w postaci jej lekko zaczerwienionych policzków i delikatnie zarysowanych ust. Shen przeklął w myślach wszystkich istniejących i nieistniejących bogów i opanował dziwne uczucie rosnące gdzieś w jego środku. Na szczęście kotka nieświadomie uratowała jego biedną duszę i zmieniła pozycje, siadając z boku Shena. Ku swojej uldze (i przerażeniu?) stwierdził że dalej trzyma jej drobną dłoń. Gdy zadała pytanie, Szklany odchrząknął i odpowiedział.
-Pogoda? W niczym, i tak planowałem spędzić wieczór i noc w domu. Za to Ty..- urwał, robiąc dramatyczną pauzę i przeciągając ją przez parę sekund. W końcu znów się odezwał -Ciężko będzie zliczyć wszystko. Nie mówiąc już o próbie zabójstwa, szczęśliwie nieudanej.- dodał. Po czym w ramach zemsty wolną ręką jak gdyby nigdy nic połaskotał ją po boku.

Kejko - 17 Lipiec 2017, 23:34

Chcąc odciąć się od niepokojących dźwięków, przedzierających się przez szczeliny w drewnianej posesji, starałam się skupić na tych z mojego najbliższego otoczenia. Musiałam się wyciszyć i zająć uwagę, dla której najbogatszą pożywką stał się Szklany. Instynktownie powiodłam spojrzeniem za jego przesuwającą się dłonią. Moje uszy wyprostowały się nieznacznie, przez krótką chwilę wsłuchując się wyłącznie w odgłos marszczącej się tkaniny. Nagle odsłonięty materiał ukazał skazę na z pozoru idealnie gładkiej i niemal transparentnej skórze. Nigdy wcześniej nie miałam okazji widzieć podobnej rany… albo jej pozostałości. W pierwszej chwili pomyślałam, że Shen podobnie jak i ja, jest posiadaczem jednego z magicznych symboli. Odruchowo przyłożyłam palce wolnej dłoni do swojej klatki piersiowej, poniżej mostka, gdzie pod płótnem sukni skrywał się znak zaklęcia. Przeraziła mnie zawiłość drobnych kresek nakładających się na siebie… Swój własny symbol uważałam za skomplikowany i zawiły, a nauka kreślenia go zajęła mi kilka tygodni… w przypadku Shena musiały to być miesiące. Gdy w pamięci zaczynałam przywoływać obrazy znaków, które pamiętałam z ksiąg Eliasa, dostrzegłam, że to, co brałam za magiczny symbol, w rzeczywistości było raną… a dokładniej jej pozostałością. Nigdy nie miałam okazji z tak bliska obserwować blizn, jakie nosili na sobie Szklani, ciężko się temu dziwić skoro nie znałam zbyt wielu przedstawicieli tej rasy. Skóra naznaczona misterną, a zarazem chaotyczną mozaiką z drobnych pęknięć, przyciągała wzrok. Pamiątka po ranie, która samym swym widokiem wywoływała ukłucie mentalnego bólu, jednocześnie budząc we mnie ochotę, aby przesunąć opuszkami palców po niezwykłym wzorze stanowiącym pamiątkę cierpienia. Tak jakby dotyk mógł zdradzić historię, która wiązała się z powstaniem tej blizny. Zastanawiałabym się, czy poczułabym ostre nierówności, które mogłyby pokaleczyć palce… Szybko poskromiłam niezdrową ciekawość i skupiłam się na kierowanych ku mnie słowach. Ton głosu srebrnowłosego sprawił, że spoważniałam, czułam, że mężczyzna miał do powiedzenia coś ważnego.
Trzydzieści lat temu, podczas wojny… te słowa wystarczyły, aby na mojej twarzy odmalowało się szczere zaskoczenie. A więc Szklany liczył sobie, więcej niż na to wyglądał. Szklany brał udział w wojnie, o której ja dowiadywałam się jedynie z ksiąg i opowieści. Mroczny okres, którego wspomnienia nadal odbijały się echem, po całej krainie. Budząc, przy tym najrozmaitsze mieszanki emocji. Jak wiele istnień pochłonął tamten konflikt? Nie było możliwe ustalenie konkretnych liczb ani bilansu strat, jednak myśl, że pośród stosu ofiar mógł wówczas, znaleźć się Shen sprawiła, że przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Jak gdyby ktoś przesunął po mojej skórze ostrzem noża, wcześniej tkwiącego w lodowej skale… Moje palce instynktownie zacisnęły się mocniej na dłoni Szklanego, jak gdyby nie ufały pozostałym zmysłom, które mogły przecież poświadczyć o jego obecności.
O co walczyłeś? Co próbowałeś odzyskać? Te pytania natrętnie cisnęły mi się na usta, mimo świadomości, że zadanie ich było nie na miejscu. To było coś osobistego i skoro Shen nie powiedział o tym wprost, to można było się domyślić, że nie chciał zdradzać tych informacji. Zresztą to nie w odpowiedziach na nie kryło się przesłanie, którym właśnie mnie uraczył. Kąciki moich ust drgnęły, wyginając moje wargi w delikatnym uśmiechu. W tym właśnie momencie zdałam sobie sprawę, że czuję coś więcej poza zwykłą wdzięcznością. Cieszyłam się z tego, że los przygnał mnie właśnie tutaj, a ciekawość nie pozwoliła na zignorowanie melodii będącej zasługą naszego spotkania. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz czułam, że mogę być przed kimś równie otwarta… a przecież nie znaliśmy się i należałoby przypuszczać, że wspólnym mianownikiem między nami powinna być nieufność. Nie czułam jej.
Słowa, które wypowiedział, mój towarzysz naprawdę dały mi do myślenia. Odezwałam się, po dłuższej chwili, składając kolejne podziękowania pod adresem Szklanego.
-Dzięki, Shen.
Nie wiedziałam, co mogłabym, jeszcze dopowiedzieć. Wydawało mi się, że mój kompan wyczerpał już ten temat. Wspomniałam srebrzyste litery, które jeszcze chwilę temu zawisły w powietrzu między naszą dwójką. Nie jesteś sama… Zatem Ty również. Pomyślałam, przez co pospiesznie dodałam.
-Pamiętaj, że coś takiego działa w obie strony.
Powinnam ująć to w inny sposób, jednak nie da się cofnąć, raz wypowiedzianych słów (a przynajmniej nie bez użycia magii) to też pozostało mi mieć nadzieję, że Szklany zrozumiał, co miałam na myśli.
W oczekiwaniu, na uzyskanie odpowiedzi na swe pytanie, przeniosłam spojrzenie na ogień tlący się w kominku. Zawsze lubiłam ten widok, niezwykły taniec płomieni należał do tych widoków, które nie traciły na swej atrakcyjności, niezależnie od ilości upływającego czasu. Było całkiem prawdopodobne, że gdyby burza nie pokrzyżowała mi planów, to siedziałabym teraz samotnie we własnym domu, podziwiając identyczny widok, do czasu aż sen porwałby mnie w swe objęcia. Zamiast tego trwałam u boku jasnowłosego jegomościa, nagle zdając sobie sprawę, że nadal trzymamy się za ręce… Ta wiedza sprawiła, że ponownie ogarnął mnie ten sam rodzaj zmieszania, spod którego wpływu udało mi się uciec dosłownie chwilę temu. Jak widać nie na długo... Ostatecznie nie ośmieliłam się nawet ruszyć palcem, nie chcąc w ten sposób przypomnieć Shenowi, o aktualnym stanie rzeczy. Czułam się pewniej, czując jego dotyk, jak gdyby szklane palce jakimś magicznym sposobem przynosiły niecodzienne ukojenie. Czy to, aby na pewno było normalne?
Przechyliłam głowę, tak jak miałam w zwyczaju robić to pod kocią postacią i wpatrywałam się w twarz swego rozmówcy, który właśnie starał się utrzymać mnie w niepewności co, szło mu całkiem nieźle. Gdy w końcu odpowiedział, zdarzyłam jedynie lekko nadać policzki, w geście udawanej urazy. Jednocześnie snułam już ciętą ripostę, która dodatkowo miała przyprawić mojego rozmówcę o dreszcz niepokoju.
-A może jedynie odwleczonej w czas-...
Niedane było mi dokończyć, wypowiedzi, ponieważ zamiast dalszej części ciętej riposty, z mojego gardła wydobył się nagły śmiech… W pierwszej chwili mój umysł nie ogarnął, co właśnie miało miejsce… dopiero kolejne ułamki sekund pozwoliły mi namierzyć źródło „problemu”. Powodem, przez który z mojego gardła wydobywała się teraz salwa śmiechu była ręka Shena…, który bezczelnie zaczął mnie łaskotać! Niecny atak zaskoczenia! Na dodatek jakimś cudem wycelowany w jeden z moich czulszych punktów! Czułam jak pod dotykiem smukłych i chłodnych palców, zagrały moje mięśnie, sprawiając, że moje ciało najpierw naprężyło się, by zaraz później skulić się, szukając jakiejś obrony przed niecnym dotykiem. Moja reakcja zapewne nie byłaby tak gwałtowna, gdyby nie fakt, że zupełnie nie spodziewałam się tego rodzaju „ataku” na swoją osobę. Szklany zapewne nie zdawał sobie sprawy, jak wielki błąd popełnił… koty bywały mściwe, a to zuchwalstwo domagało się podwójnej pomsty!
-Prze-przestań!
Starałam się przebić słowo przez śmiech, lecz niezależnie od intencji swego oprawcy, postanowiłam, że ten przekona się, czym są poważne konsekwencje. W lazurowych tęczówkach zabłyszczały diabelskie iskierki, zaś źrenice zwęziły się niebezpiecznie, nadając spojrzeniu drapieżnego wyrazu. To, co się działo, było zaledwie kwestią ułamków sekund. Zacisnęłam dłoń wokół nadgarstka, łaskoczącego narzędzia zbrodni. Chciałam przerwać jego atak, ale również ułatwić sobie szybką zmianę położenia. Nie zważając na fakt, że drewniane deski, obtarły mi skórę na kolanach, z prędkością godną polującej pantery, znów znalazłam się naprzeciw twarzy Shena, tym razem nie martwiąc się nikłą ilością dzielącego ich dystansu. Postarałam się o utrzymanie na twarzy, surowego, wręcz rozgniewanego wyrazu. Po krótkiej chwili napięcia, fałszywa maska wrogości pękła, a na moich ustach zatańczył złośliwy i jednocześnie pełen rozbawienia uśmieszek.
-Zadarłeś właśnie z niewłaściwym kotem…
Wypowiadając te słowa, celowo bawiłam się, przeciągając je, lecz do czasu aż Szklany doczekał się kontrataku. Dłoń do tej pory ściskająca nadgarstek szklanego, teraz z szybkością atakującej kobry zapikowała w dół, serwując białowłosemu taki sam los, jaki On sam zgotował mi. W moim wypadku atak był jednak dużo bardziej zawzięty, ponieważ niemal natychmiast, dołączyła do niego również druga ręka. Moje palce przesuwały się po bokach Szklanego, z diabelską precyzją starając się odszukać jego najwrażliwsze punkty.



Goshenite - 18 Lipiec 2017, 23:02

Kejko była jedną z niewielu osób które miały szansę ujrzeć (w całej okazałości) bliznę znajdującą się na ramieniu Shena. Nie była ona zbytnim powodem do dumy. Przypominała raczej o tym co utracił, co poświęcił by to odzyskać i co z tego wszystkiego wynikło. O dziwo sama wojna nie miała na niego tak wielkiego wpływu jakiemu mogło się wydawać Szklany został poddany. Już wcześniej przyzwyczaił się do śmierci i ulotności życia. To co go zaskoczyło to fakt że sam mógł się do kogoś przywiązać, na tyle mocno, że strata wydawała się końcem jego własnego życia. A przynajmniej wtedy się tym wydawała. Gdy na przekór śmierci, jakby rzucając jej wyzwanie założył się o własne życie. Jako że marny był z niego hazardzista (mimo uwielbienia dla kart zazwyczaj przegrywał), na swoje szczęście zakład przegrał.
Gdy Kejko cofnęła rękę, Shen poczuł lekkie ukłucie gdzieś w środku. Rozczarowanie? A może zawód? Nie był w stanie dokładnie określić owego uczucia, było ono jednak dla niego czymś nowym, czymś czego od bardzo dawna nie czuł w stosunku do drugiej osoby. Zaskoczyło go to, zresztą nie po raz pierwszy tego wieczora. Z jednej strony obawiał się tego stanu; już raz go przeżył i skończyło się to.. źle. Bardzo źle. Z drugiej strony brakowało mu czegoś w swoim ponurym i pustym życiu. Czuł się jak przezroczysty witraż którego ktoś zapomniał pomalować. Choć odtrącał wszystkich w około, to czasem pragnął po prostu komuś zaufać. Tak bezgranicznie i pewnie jak to możliwe. Czy było to w ogóle możliwe, nie wiedział. Może przez te wszystkie lata w jego psychice powstał tak silny defekt, że niemożliwym dla niego było już nawiązanie jakiejkolwiek normalnej znajomości? Cóż, przeżył tyle lat w samotności, pewnie przeżyje i drugie tyle. Tylko co wtedy się z nim stanie?
-Nie ma za co.- odpowiedział dziewczynie Shen. Zwykłe słowa, choć dla Szklanego znaczyły one o wiele więcej niż mógł się spodziewać. Może dlatego że w pewien sposób byli do siebie podobni? A może po prostu jakimś dziwnym przypadkiem ich losy splotły się tego wieczoru. Zastanawiał się ile mogła mieć lat. Oczywiście wygląd był zawodny – Shen mając ponad osiemdziesiątkę na karku wyglądał na ledwie ponad trzydzieści. A przy okazji uzmysłowił sobie że opowiadając swą jakże tragiczną, smutną i ekscytującą jak papier toaletowy historię zdradził, na szczęście ledwie po części, swój wiek. Wojna skończyła się już dawno, a sam fakt że już wtedy był w sile wieku mówił wystarczająco dużo. No cóż, gadulstwo raczej nie popłaca i Szklany miał tylko nadzieję że ta informacja nie zostanie wykorzystana przeciwko niemu w jakiś niecny lub niegodziwy sposób. Wprawdzie nie sądził żeby Kejko była zła, ale udało mu się przeżyć tyle lat właśnie dzięki brakowi zaufania. Dlaczego zatem akurat dziś, tego deszczowego wieczora, postanowił odpowiedzieć jedną z najpilniej strzeżonych historii jego życia całkiem obcej osobie? To chyba jedna z tych zagadek która zaprzątnie mu głowę na długie wieczory.
Rozmyślanie przerwało mu pospiesznie dodane zdanie. Pamiętaj że coś takiego działa w obie strony. Przez pierwszych kilka chwil sens wypowiedzianych słów sprawnie mu umykał. Dopiero po następnej chwili zrozumiał. I uśmiechnął się, nieco z powątpiewaniem, ale uśmiechnął. Kiedyś takie słowa zapewne zostałyby przez niego wyśmiane, albo przynajmniej zignorowane. Kiedyś za jedynego towarzysza miał swój rapier, a towarzyszką była złota harmonijka. A dziś? Dziś oto siedział na podłodze we własnym domu, za towarzyszkę mając uroczą panienkę z pięknymi oczętami, a ciepło jej delikatnej ręki dodawał mu pewności siebie. Jakby na potwierdzenie tego delikatnie ścisnął drobną dłoń, mówiąc Chciałbym żeby w istocie tak było.- Czy mógł w ogóle pozwolić sobie na takie nadzieje? Czy słowa wypowiedziane w tak niezwykłych okolicznościach mogły nieść za sobą coś więcej aniżeli ledwie puste obietnice, które zniszczy bezlitosny czas?
Nie tego spodziewał się Shen. Czy może tego, ale nie w tak intensywnej formie. Sądził że Kejko ledwie się zaśmieje, może ochrzani za coś tak błahego. Zamiast tego dziewczyna wręcz wybuchła niekontrolowanym śmiechem, a wszystko przez zwykłe łaskotki. Efekt zaskoczenia zadziałał, a bezbronna kotka skuliła się targana spazmami śmiechu. Mówiłaś o odwlekaniu w czasie? Coś Ci przerwało, wiesz.- powiedział Shen spokojnym głosem. Zdradzał go jednak łajdacki uśmiech którego nie był w stanie ukryć – fakt że sprawiało mu to niezwykłą frajdę był oczywisty, co tylko potęgował fakt że niezbyt często miewał okazję na taką zabawę.Ależ ja nic nie robię!- odpowiedział radośnie, ignorując fakt że jego dłoń w tym samym czasie skutecznie obezwładniała Kejko za pomocą łaskotek. I byłoby na tyle, gdyby nie pewien problem – jego ofiara nie miała zamiaru zbyt długo siedzieć bezczynnie. I to w sumie było drugie zaskoczenie. Gdy w pewnej chwili dziewczyna zerwała się, chwytając jego rękę, Shen wiedział że prawdziwa walka dopiero się zaczyna. I faktycznie, słowa jej byłej już ofiary, w połączeniu z płonącymi wręcz niebieskimi oczętami zapowiadały wojnę. Chyba kociakiem..- zdążył tylko powiedzieć, gdy z zadziwiającą szybkością ręce kotki dopadły jego własnych boków. Szklany nie zdawał sobie do tej pory sprawy jak sporo miejsc na jego ciele było wrażliwych na ten rodzaj ataku. Po krótkiej chwili z jego ciała wydobył się przytłumiony chichot, a tuż po nim zwykły śmiech, choć oczywiście brutalnie wymuszony. Czuł jak ręce Kejko z podejrzaną pewnością wyszukują odpowiednie punkty, by następnie kilkoma ruchami pobudzić ich nerwy. Czuł że przepona zaczyna protestować przed tym jakże barbarzyńskim wręcz traktowaniem. Musiał zebrać wszystkie siły by choć w pewnym stopniu odzyskać kontrolę nad własnym ciałem. Dziewczyna, teraz znajdująca się tuż przed nim (i to blisko, o wiele bliżej niż poprzednio) nie miała zamiaru przestać. W przerwie między kolejnymi łaskotkami zdążył jeno wypowiedzieć parę słów, a zwiastować one mogły tylko jedno. Osz ty mała..- a następnie rzucił się na oprawczynię, i korzystając z przewagi w rozmiarach przypuścił kontratak, celując już obiema rękami we wszystkie możliwe punkty które wydawały mu się odpowiednimi celami. Impet całego manewru przesunął ciężar splątanej masy rąk, futra i szkła do tyłu, przez co szybko zaczęła działać siła potężniejsza od łaskotek – grawitacja. Nim się obejrzał, znajdował się nad leżącą Kejko. Spojrzał na nią; chyba go nie zabije, prawda?

Kejko - 21 Lipiec 2017, 02:43

Zaskoczyła mnie własna spostrzegawczość, kiedy w tym całym „bitewnym” szale, udało mi się dostrzec łobuzerski uśmiech, który rozciągnął się na wargach Shena. Tego rodzaju uśmiech nigdy nie wróżył nic dobrego… Czego potwierdzeniem była aktualna sytuacja. A jednak było w nim coś ujmującego, przez co … naszła mnie dziwna myśl, że chciałabym móc częściej widywać ten rodzaj uśmiechu. Zwiastujący kłopoty, w których sprawie byłam przecież nie lada ekspertką (a przynajmniej tak o sobie sądziłam). Nieme wyzwanie lub sygnał – uciekaj albo walcz i zaledwie ułamki sekund, na podjęcie finalnej decyzji. W dodatku jego arogancka postawa, którą to wykazał się dziś już nie pierwszy raz. Droczył się… wiedziałam to, sama też lubiłam bawić się w podobny sposób, jednak nie miewałam problemów z kontratakami, na zaczepki. W każdym razie do dziś… I ten stan rzeczy, już mi się nie podobał.
Poczułam smak satysfakcji, przyprawionej aromatyczną nutą triumfu. Doznanie równie intensywne, jak to, którego dostarczało skosztowanie trunków serwowanych w niektórych lokalach w Mrocznych Zaułkach. Powszechnie wiadomym był fakt, że w kwestii porządnych napoi rozrywkowych to tam należy kierować swe kroki, nie wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, z jaką łatwością owe rarytasy potrafiły zawrócić w głowie. Zbyt wcześnie zaczęłam rozsmakowywać się w victorii. To był z mojej strony duży błąd, o którego konsekwencjach przekonałam się w zatrważającym tempie. Z drugiej strony jak nie ponieść się euforii nieuchronnego zwycięstwa, będąc zajętym wsłuchiwaniem się w jej zwiastun? Z gardła mej ofiary wydobywał się coraz to donośniejszy śmiech, a kiedy moje palce sunęły wzdłuż jego żeber, czułam pod nimi wibracje. Wiedziałam, że moje oblicze zdobił teraz, pełen zuchwałości uśmieszek a w oczach migały psotne iskry. Ten wyraz twarzy zniknął z niej, jednak równie szybko, jak i się pojawił, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że Szklany, zdołał wyrwać się z łaskotkowych pęt. Nie doceniłam prędkości mego przeciwnika i kiedy ten rzucił się na mnie! Zawahałam się, nie wiedząc, czy spróbować uniku, a może ponowić własny atak, jednak tym razem na tyle brutalnie by do moich uszu dotarły błagania, bym przestała. W efekcie końcowym nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy, a jedynie zamarłam, na moment zdając sobie sprawę z dalszego przebiegu wypadków. Nim się obejrzałam, poczułam jak moje plecy, uderzają o drewnianą podłogę. Kaskady długich włosów rozsypały się na ziemi, tworząc wokół mojej głowy aureolę, niczym promienie bijące od czarnego słońca. Futrzane kocie uszy, były teraz skierowane do dołu i zapewne wyrażały więcej niepokoju, niż chciałabym zdradzić. Gdy upadłam, zamknęłam oczy i w obronnym geście wysunęłam dłonie przed siebie. Zanim jeszcze rozchyliłam powieki, czułam pod palcami, subtelny chłód szklanej skóry, przebijający się przez tkaninę koszuli. Niepewnie otworzyłam oczy a wtedy świat na chwilę, zwolnił… ucichł tak bardzo, że byłam w stanie skupić się jedynie na przeraźliwie głośnym biciu własnego serca, które dudniło we wnętrzu mojej klatki piersiowej z mocą ogromnego starego dzwonu. Twarz Shena tkwiła zawieszona w powietrzu tuż nad moją własną, a jego spojrzenie o barwie czekolady, skupione na mnie sprawiało, iż miałam wrażenie, że jeszcze mocniej wbijam się w podłogę. Przez ułamek sekundy zapomniałam o czymś tak naturalnym, jak oddychanie, to też zaczerpnięty po chwili oddech, niemal zabolał. Co powinno się robić w podobnych sytuacjach? Cóż, najpewniej należało zacząć od zrzucenia z siebie, osoby, która nagle zapragnęła zrobić sobie z Ciebie materac… na pewno nie należało wpatrywać się w tego kogoś, czując jak, własna twarz zalewa się nie falą, lecz potopem rumieńców. Spostrzeżenie, że mnie i Szklanego dzielą zaledwie centymetry, tym bardziej nie pomagało… Cisza, jaka zapadła, po salwach śmiechu, które sekundy temu rozbrzmiewały w tym miejscu, stała się przytłaczająca.
-Rzucasz się tak w końcu, na każdego, kto złoży Ci niezapowiedzianą wizytę, czy może cieszę się specjalnymi względami?
Zarówno w tonie mojego głosu, jak i masce, która była zaledwie marną parodią powagi, starałam się ukryć skrępowanie, jakie mnie ogarnęło. Poza nim dało się też dostrzec rozbawienie i coś jeszcze...Wiedziałam że, zdecydowanie powinnam odepchnąć go od siebie… a jednak moje palce były teraz jak sparaliżowane, nie drgnęły nawet pod naporem ciała Szklanego. Pomimo tego, iż skóra Shena przeszywała kojącym chłodem, to teraz kontakt z nią sprawił, że moje ciało ogarnęło dziwne ciepło… Chcąc z twarzą wybrnąć z całej tej sytuacji, resztkami sił przywołałam na twarz maskę powagi i zwróciłam się do Shena.
-Dobrze… a teraz poddaj się, a okaże Ci litość.
Może i na pierwszy rzut oka, to ja znalazłam się w kiepskim położeniu… przygwożdżona do ściany i sparaliżowana tą nagłą bliskością… jednak nadal miałam Asa w rękawie, co chciałam dać do zrozumienia Szklanemu, posyłając mu śmielsze spojrzenie. Mój oddech był szybki i nie całkiem równy, czego winną były poprzednie wybuchy śmiechu.


Goshenite - 21 Lipiec 2017, 17:15

Mogło się to wydawać dziwne, ale Shen był równie zakłopotany co Kejko. Przede wszystkim spowodowane było to własnymi reakcjami, które zaskoczyły Szklanego – dawno, bardzo dawno temu nie czuł takiego spokoju w towarzystwie innej osoby jak dzisiejszego wieczoru. Oczywiście owy spokój działał do pewnego stopnia, albowiem wystarczyło mu było spojrzeć w piękne oczy Kejko by całe opanowanie szlag trafił. Nie wspominając o puszystych uszach które od samego początku chodziły mu po głowie i które wręcz krzyczały „proszę głaskać”. Albo ogonie którego delikatne futerko wciąż czuł na twarzy.
Po drugie, ciągle uważał się za istotę raczej mało towarzyszką, chłodną i specyficzną, z którą nie każdy mógł wytrzymać. Nie lubił dostosowywać się do otoczenia, przez co praktycznie zawsze zdany był na własną osobę. Dlatego tym bardziej zdziwiło go jak dobrze potrafił się porozumieć z Kejko. Mimo że gdzieś w głębi jakaś horrendalnie pesymistyczna cząstka jego jestestwa wciąż nie mogła uwierzyć w tak idealny przypadek, reszta coraz bardziej tonęła w intensywności tej chwili. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Shen był szczęśliwy. Tak po prostu, cieszył się z obecności drugiej istoty.
Tak długo jak nie zaczęła go łaskotać. Tak tak, Szklany był świadom tego że sam zaczął. Ale łaskotanie kogoś z pozycji oprawcy brzmi o wiele bardziej zachęcająco niż bycie ofiarą. Dopóki role się nie odwróciły i to nie on dostawał ataków śmiechu. Jednak wśród tego całego zamieszania i plątaniny rąk, futra i innych ruchomych części ich ciał, Shen spostrzegł jedną rzecz. Lubił gdy drobne dłonie Kejko dotykały jego ciała. Czuł różnicę ich temperatury, która idealnie kontrastowała z jego własną, chłodną i delikatnie przezroczystą.
Wtem, za sprawą nagłego i podstępnego ataku Gosha, oboje znaleźli się na ziemi. Czy raczej znalazła się ona, gdyż on zatrzymał się tuż nad nią, opierając swój szklany byt o wyciągnięte dłonie kotki. Byli blisko, bliżej niż wcześniej, tak że Shen mógł teraz dokładnie się jej przyjrzeć. Czarne długie włosy opadły wraz z nią, podkreślając kolor jej oczu. Oczu od których nie sposób było się oderwać, które wciągały go jak morze wciąga marynarza zwiedzionego śpiewem syreny. Zauważył zarumienione policzki, które tylko dodawały jej uroku. Nie odzywała się, podobnie jak Szklany, co w sumie dodało mu trochę otuchy – najwidoczniej nie tylko on czuł się niepewnie w tej niecodziennej sytuacji.
Chciał coś powiedzieć, lecz jak na złość ciszę przerwał głos Kejko. Choć brzmiała poważnie, to rumieńce na policzkach całkowicie zaprzeczały słowom wypływającym z jej ust.
-Tylko na tych którzy chcą mnie zabić.- odpowiedział, starając się by jego głos brzmiał jak najbardziej poważnie. Na szczęście nie miał w zwyczaju się rumienić, za to mniej panował nad głosem, toteż efekt był co najmniej mierny. Przełknął ślinę, próbując zapanować nad własnym ciałem. Jego serce prawdopodobnie osiągało teraz stan przedzawałowy, a gdyby wyłączyć dźwięk płonącego paleniska, to zapewne obydwoje mogliby jego bicie.
-Czemuż miałbym się poddać? Nie czuję się ani trochę zagrożony.- odpowiedział, na powrót zatapiając się w jej przenikliwie niebieskich oczach. Na dowód własnych słów oderwał jedną z rąk i powoli zbliżył ją, po drodze ledwie zauważalnie muskając policzek Kejko, po czym zrobił coś czego pragnął prawie cały wieczór – delikatnie dotknął jednego z jej uszek, napawając się jedwabiście miękkim futerkiem. Mało ważne że ręka trzęsła mu się jakby była pod napięciem, a płuca przestały pracować. Ważne była puchatość którą czuł na palcach. Mógłby ją czuć już zawsze.

Kejko - 23 Lipiec 2017, 22:54

Wydawało mi się, że po ostatnich wydarzeniach, jakie wstrząsnęły moim życiem, lepiej zrozumiałam samą siebie. Czas spędzony w samotni czarnoksiężnika, bezsenne noce, kiedy umysł porywały tysiące przemyśleń, po których wydawało się, że wszystko zostało już odkryte i wyjaśnione. Jakże mylne przeświadczenie… skoro wystarczyło kilka chwil w towarzystwie Szklanego Pana, bym straciła zaufanie do samej siebie. Czułam się tak jakby, Shen nagle wdarł się do mojego umysłu…, Ale jak to zrobił? Czyżby zatapiając wzrok w moim własnym spojrzeniu, dojrzał gdzieś przejście? Czyżby za nieprzeniknioną czernią źrenic, kryły się szczeliny ukazujące drogę prowadzącą w głąb cudzej świadomości? O obecnej chwili byłam w stanie uwierzyć w taką rzeczywistość, ponieważ miałam wrażenie, iż Szklany panoszy się po mojej głowie, zostawiając w niej mniej lub bardziej zaplanowany chaos. Gdyby umysł można było wyobrazić sobie, jako, pokaźnych rozmiarów biblioteczkę, której księgi stanowiły część naszej osobowości… to w mojej właśnie szalała mała rewolucja. Pozycje takie jak „Logiczne myślenie ”, czy „Zdrowy rozsądek”, jeśli nie zostały wyrzucone, to trafiły na jedną z dolnych półek. Ciężko było też doszukać się „Słownika ciętych ripost” albo bardzo ważnej pozycji, takiej jak „Instrukcja panowania nad własnym ciałem tom 1”. Sianie zamętu w czyimś umyśle zdecydowanie powinno podlegać jakiejś surowej karze. Tego jednego byłam teraz absolutnie pewna, a mimo to nie byłam w stanie posłać Szklanemu choćby karcącego spojrzenia.
Zamiast myśleć o konsekwencjach tego wszystkiego, moja uwaga mimowolnie skupiała się na podziwianiu delikatnie drgających kosmyków srebrzystych włosów, które okalały przystojną twarz. Ciężko było jednak orzec, co konkretnie nadawało jej owego charakteru. Kontrast między ciemnymi oczami a jasną cerą i włosami barwy księżycowego światła? Tajemniczość, a zarazem zrozumienie tlące się w jego spojrzeniu? A może usta, których barwa wręcz nienaturalnie odcinała się na tle niemal przejrzystej skóry, przez co każdy uśmiech, jaki się na nich pojawiał, bardziej zapadał w pamięć? Zapewne wszystko z tych rzeczy, było przyczyną tego, że mimo skrępowania i speszenia nie chciałam teraz odrywać wzroku od jego osoby… Działo się tak pomimo świadomości, że ten obraz stanowił jedną ze ścian więzienia, w którym nagle się znalazłam. A przecież istoty mego pokroju nienawidzą niewoli… więc dlaczego nadal pozwalam się więzić? Mimo iż czuję jak z każdą sekundą, mur tego więzienia staje się wyższy.
Coś wewnątrz mnie krzyczało… o tym, by uciekać, odsunąć się, odwrócić wzrok… zrobić cokolwiek, aby przerwać dziwną aurę, która spętała nas oboje. A jednak uparcie ignorowałam te sygnały. Chociaż nie mogłam przyznać się przed sobą w duchu, dlaczego to robię…
Głos Shena się zmienił… parę nut, które wcześniej dodawały mu, pewności teraz uleciały, zastąpione czymś innym. Nie zdążyłam jednak ustalić, co było owym zamiennikiem, ponieważ w jednej chwili wszystkie moje myśli zostały przegnane z umysłu… Na moment w mojej głowie zapanowała pustka, a stało się tak, zaraz po tym, jak chłodne palce delikatnie musnęły mój policzek. Niespodziewanie okazało się, że ich kolejną ofiarą padło moje ucho. Momentalnie poczułam jak, po moim ciele przebiega przyjemny dreszcz, tak jakby dotyk palców Shena, obudziło pod moją skórą, miliony uśpionych iskier. Moje dłonie zadrżały i w pierwszym odruchu postanowiłam je cofnąć, by Szklany nie mógł tego spostrzec. Dopiero drugi przebłysk świadomości, podpowiedział mi, że był to kiepski pomysł, zwarzywszy na fakt, iż czułam, że ciężar ciała Szklanego opierał się teraz częściowo na moich dłoniach. W efekcie każdy centymetr, o jaki wycofały się moje dłonie, mógł doprowadzić do skrócenia się już i tak niewielkiego dystansu, jaki dzielił naszą dwójkę. Niestety nim umysł przetrawił tę wiedzę, moje dłonie zdarzyły już cofnąć się nieznacznie.
Miałam coś powiedzieć… skupić się na zachowaniu maski powagi i zasianiu niepewności w mym niedawnym oprawcy, zająć się odwróceniem ról. A teraz? Z niemałym trudem starałam się skupić myśli. W końcu resztkami determinacji zmusiłam się do skupienia na słowach, które dopiero co padły z ust srebrnowłosego, oraz na swoim wcześniejszym planie.
-Doprawdy?
A powinieneś… Pomyślałam, po czym niespiesznie podniosłam jedną z dłoni, oplatając palcami, rękę Szklanego. Wyczuwałam drżenie długich, chłodnych palców, które nadal znajdowały się tuż przy moim uchu. Nie odsunęłam jego dłoni, a jedynie zmrużyłam oczy i posłałam mężczyźnie tajemniczy uśmiech, w którym tliła się ledwie dostrzegalna iskierka złośliwości.
-Dowody są przeciwko Tobie. Drżą Ci ręce… bez wątpienia z powodu strachu przede mną…
Odezwałam się głosem, ściszonym niemal do szeptu, cały czas jednak z zaciekawieniem przyglądałam się Shenowi, wyczekując jego reakcji. Zaprzestałam marnowania energii na ukrywanie swego rozbawienia. Wiedziałam przecież, że Szklany wcale się mnie nie bał, chciałam jedynie pociągnąć tę grę, jeszcze przez chwilę.
-Z resztą… powinieneś się bać… Nie wiesz, do czego są zdolni tacy jak ja…
Ponownie odezwałam się głosem, graniczącym z konspiracyjnym szeptem. Mówiłam jednak spokojnie i wręcz leniwie… Chciałam dodać coś, jeszcze, lecz gdy moje usta już miały się, otworzyć zmieniłam zdanie. Byłam zbyt ciekawa odpowiedzi srebrnowłosego Pana, który za chwile miał wrócić do roli mej ofiary. Wątpiłam, by spostrzegł, że mój ogon zmienił miejsce położenie, i czekał teraz niczym kobra, gotowa do ataku. W kwestii łaskotek palce stanowiły skuteczne narzędzie tortur, jednak nie umywały się z najeżonym miękką sierścią ogonem. To Shen był w gorszym położeniu, zwłaszcza teraz kiedy jedną z jego rąk mogłam zablokować, zaś drugą musiał zapewniać sobie podparcie. Powinien się bać…


Goshenite - 26 Lipiec 2017, 18:12

W życiu Shena istniały dwie rzeczy których od zawsze pragnął. Pierwszą z nich była krew. Oczywiście nie jego własna, ani nawet nie jakaś przypadkowa należąca do niewinnej osoby. Nie, taka krew musiała być specjalna. Szczególnie wyjątkowy musiał być jej kolor, prawdziwie szkarłatny i czysty. Nie każda istota którą Shen w jakiś sposób uszkodził mogła poszczycić się posiadaniem tej rzadkiej cechy. Prawdę mówiąc to od jakiegoś czasu Szklany coraz rzadziej spotykał istoty które mogłyby mieć choć namiastkę prawdziwego szkarłatu.
Drugą rzeczą były puszystości. Dziwne, tym bardziej zważywszy na pierwszą z ważnych dla niego rzeczy. I choć wiele razy w życiu mógł dotknąć czyichś uszu czy ogona, to jednak żadne z nich nie miało w sobie tego czegoś co potrafiłoby zatrzymać go na dłużej. Może to kwestia przypadku. Może nie. Tym razem jednak było inaczej. Gdy tylko jego palce dotknęły delikatnego futerka Kejko, Shen zdał sobie sprawę że jest w nich coś wyjątkowego. Z każdym kolejnym ruchem zachwycał się ich miękkością i puszystością, jak gdyby tylko to liczyło się w tej danej chwili na świecie. To jednak jeszcze nic w porównaniu z tym co poczuł chwilę potem, gdy jego dłoń znalazła się nieco niżej w miejscu w którym futerko było najdelikatniejsze. Chociaż nawet określenie „delikatne” było niedopowiedzeniem i tak naprawdę tylko bezpośrednia styczność z tą esencją jedwabistej puszystości mogła przybliżyć odczucia które w tej chwili rejestrował Szklany.
Tak przynajmniej było do chwili w której Kejko zdecydowała cofnąć ręce. Shen, oparty tylko jedną dłonią o podłogę natychmiastowo i drastycznie obniżył swój pułap, niebezpiecznie zbliżając się do leżącej dziewczyny. Na szczęście (i ku swojej rozpaczy, gdyż wyrwało go to z puszystego transu) zdążył w porę zareagować, blokując dalsze spadanie wolną ręką. Jeśli wcześniej było blisko, to teraz ich twarze praktycznie się ze sobą stykały. Widział już całkiem dokładnie zarumienione policzki i szeroko otwarte lazurowe oczy w których ku swojemu zaskoczeniu ujrzał własne odbicie. Na twarzy poczuł delikatne muśnięcie powietrza, zapewne wywołane oddechem Kejko. Poza tym jego nozdrza dosięgła woń którą poczuł już wcześniej, a która dopiero teraz dała się rozpoznać. Jaśmin, czyż nie?
Poczuł jak dłoń Kejko delikatnie zamyka jego własną, wciąż znajdującą się przy jej puszystościach. Na chwilę o nich zapomniał, skupiając się na tym co wypowiadały jej usta.
-Czyżby? Według mnie to wyraz podekscytowania że wpadłaś w moją pułapkę..- odpowiedział jej równie cicho jak ona jemu, pozwalając sobie dodatkowo na dziwny półuśmiech. Jego ręce faktycznie się nieco trzęsły, co uświadomiła mu dopiero Kejko. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, i teraz z zainteresowaniem oczekiwał na dalszy przebieg sytuacji. A ta wcale nie była taka oczywista.
-Nie mógłbym się bać czegoś równie uroczego.- stwierdził, nawet zgodnie z prawdą, co zresztą wiele razy wpędzało go w przeszłości w poważne tarapaty. Ale nie o tym teraz. -Och myślę że wiem, w końcu po coś ludzie wymyślili drapaki, czyż nie?- kontynuował odpowiedź, a uśmiech na jego twarzy przybrał zawadiacki charakter, jak gdyby rzucając Kejko wyzwanie. Cóż, jeśli wcześniej nie chciała go ukatrupić, to teraz już chyba zdecydowanie musiał ją do tego przekonać. Na swoją obronę miał jeszcze unieruchomienie jej, ale doprawdy niepoważnym byłoby używanie jej na leżącej na podłodze kotce z przepuszystymi uszkami. Spojrzał tylko w jej oczy, rozkoszując się ich głębią i kolorem póki mógł.

Kejko - 3 Sierpień 2017, 14:15

Przypomniałam sobie scenkę, którą często miałam okazję oglądać za dziecięcych lat. Lucas z irytacją walący pięścią w obudowę starego telewizora, któremu z racji wieku często zdarzało się niedomagać. Choć owy zbieg przedstawiał się dość brutalnie, to zawsze niezawodnie przynosił pożądany efekt. Stary odbiornik po paru chwilach, znów działał idealnie i wszyscy szybko zapominali o jego drobnej usterce. Pomyślałam sobie, że i mnie samej przydałoby się teraz, by ktoś porządnie zdzielił mnie w łeb, aby przywrócić mu prawidłowe funkcjonowanie… Może by pomogło? Nawet jeśli przyczyną mojej usterki nie była sędziwość wieku, lecz… No właśnie? Miałam ochotę postać Szklanemu spojrzenie pełne pretensji, jako że to właśnie jego osobę i bliskość uznałam za przyczynę nękających mnie „awarii”. Dobry losie… czy to minie? A co jeśli nie? Lekka panika, niczym z troską pielęgnowany kwiat, zaczynała wypuszczać kolejne pąki, chcąc rozprzestrzenić się na coraz to dalszych zakamarkach mego umysłu. Jestem za młoda, by się tak psuć! Wykrzyczałam w sobie, jednocześnie mierząc się z rosnącą liczbą wadliwie funkcjonujących elementów mej osoby. Głowa niewątpliwie była kluczowym problemem, ale dochodziło jeszcze serce, które od dłuższej chwili działało na przyspieszonych obrotach i nic nie wskazywało na to, aby miało zwolnić. Przestawałam wierzyć również w skuteczność swych nerwów, które zdawały się wyolbrzymiać i potęgować wszelkie doznania, jakie teraz odbierało moje ciało. Nie byłam pewna, co do sposobu reperacji owych defektów, jednak wiedziałam, doskonale pod czyj adres wyląduje rachunek.
Jesteś za blisko… to stwierdzenie trafiło właśnie do poszerzającego się zbioru niewypowiedzianych oskarżeń, rzucanych przeciw Shenowi. Nie wiedziałam jednak, dlaczego słowa nie mogły albo też nie chciały przekroczyć granicy moich ust. Czyżby kolejna usterka?
Światło bijące od roztańczonych płomieni wprawiało w ruch gonitwę cieni, obserwowałam tę grę kontrastów na scenerii, jaką stała się twarz szklanego. Obecnie dzieląca nas odległość (czy może raczej jej brak) oraz oświetlenie, nadawały jej nowego wyrazu. Było to jak spojrzenie na znany sobie obraz z zupełnie nowej i znacznie ciekawszej perspektywy. Kryła się w nim tajemnica, która żądała odkrycia. A tak doświadczony poszukiwacz przygód i kłopotów jak ja nie był w stanie ignorować swego instynktu. Teraz jednak zmuszona byłam, skupić się na rozgrywającym się pomiędzy nami pojedynku, czy może czymś na jego po dobę. Można by nawet przyrównać to do turnieju, ponieważ walki toczyły się w różnych dyscyplinach, jedną z nich były choćby potyczki słowne, w których mój przeciwnik zdobywał znaczącą przewagę…
-Pułapkę?
Powtórzyłam z pewną dozą powątpiewania, unosząc jedną brew ku górze i starając się nie stracić zebranej wcześniej pewności. Musiałam mieć się na baczności, mówił mi o tym uśmiech, w którym wygięły się wargi Szklanego. Mimo tego subtelnego ostrzeżenia rozproszyła mnie myśl dotycząca głosu mego towarzysza. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na fakt, że jest on przyjemny dla ucha, zwłaszcza kiedy graniczył z szeptem. Niestety magia głosu, któremu na chwilę udało się omamić kocie uszy, prysła z chwilą, kiedy dotarł do mnie sens wypowiadanych słów. Mimo iż nie pierwszy raz tego wieczora Szklany nazwał mnie uroczą, to dopiero teraz pociągnęło to za sobą poważniejsze konsekwencje. Zaczerwienienie malujące się na moich policzkach przeszło właśnie na wyższy poziom, czego przyczyną było zarazem zakłopotanie, ale i złość. Nie byłam żadną przytulanką, bo jedynie ten rodzaj dachowców kojarzyłam z podobnymi skojarzeniami. Kolejne słowa Szklanego były niczym oliwa dolana do ognia… zaś uśmiech niosący wyzwanie, bardzo szybko doczekał się odpowiedzi. Mając braki w sile, postanowiłam postawić na swoją szybkość oraz zwinność, dzięki którym miałam zamiar utrzeć nosa pewnej szklanej personie. Nieco silniej zacisnęłam palce na dłoni srebrnowłosego i w tym samym momencie, mój ogon, niczym czarny wąż zaczął wić się na prawo i lewo, skazując tym samym brzuch oraz tors mojej ofiary na serię łaskotek. W przypływie desperacji nie wahałam się przed wykorzystaniem każdego słabego punktu, a takim mogły się okazać przerwy między materiałem a Szklaną skórą. Atak puszystego ogona wymierzony bezpośrednio w odsłoniętą skórę miał być łaskotkową torturą. Każdy mięsień w moim ciele był napięty jak struna, byłam gotowa do ataku, czekałam już tylko na pierwszy spazm śmiechu. Musiałam wykorzystać pierwszą możliwą okazję, element brutalnie wymuszonej dekoncentracji… A gdy tylko nastał, cała reszta miała potoczyć się z prędkością upadającej mozaiki domino. Miałam szczęście, jedna ręka utrzymująca ciężar ciała była słabym punktem, filarem, który należało zburzyć. I tym właśnie się zajęłam. Oczywiście, gdybym poprzestała na tym, efekt byłby zgubny, srebrnowłosy po prostu spadłby na mnie, a nie o to chodziło. Wysunięcie się spod Szklanego, było trudne przez ograniczoną ilość miejsca, musiałam go odepchnąć i sprawić by sam znalazł się na deskach. Musiałam zaryzykować i uwolnić dłoń mężczyzny, po to, by móc go odepchnąć i zająć jego miejsce. Mogło się nie udać… mogło, ale musiałam spróbować! Nie pozwolę w końcu na drwienie z własnej osoby!
-A Tobie chyba bardzo spieszno, sprawdzić się w jego roli…
Nie… to było za mało! Musiałam go skutecznie unieszkodliwić! Przebrała się miarka, to już jest wojna, a ta wymaga ofiar! Pułapka… Ja Ci pokażę pułapkę! Mimo wszystko to nie złość kierowała moim zachowaniem, było to coś innego. Chciałam udowodnić Shenowi na co mnie stać, że nie należy mnie lekceważyć, poza tym całość sytuacji nadal bawiła. Szczególnie fakt że wokóle pozwoliłam się wplątać w taką akcję... Jeśli tylko udało mi się przygwoździć srebrnowłosego do podłogi, przeszłam do kolejnej fazy, w której pomocną miała okazać się czarodziejska wstęga. Wąska wstążeczka do tej pory oplatająca mój nadgarstek, na życzenie zaczęła się zmieniać. Niestety każdy przedmiot magiczny miał swoje ograniczenia, nie inaczej było z tym. Wstęga mogła zmieniać się wyłącznie w ubrania, ja zaś pomyślałam o sieci łowieckiej w elekcie, czego otrzymałam płaszczyk wykonany ze srebrzystej siateczki… cóż lepsze niż nic. To był czas, aby ostatecznie pokazać, kto jest tutaj łowcą a kto ofiarą.
-No i kto wpadł w czyją pułapkę? Hm ? Urocze nie wyklucza się z niebezpieczne mój drogi...
Takie właśnie zdanie usłyszałby Szklany, gdyby mój plan potoczył się wedle oczekiwań, jednak wiadomo, w bitwie wszystko może się zdarzyć… Pocieszała mnie jedynie myśl, że, nawet jeśli mój plan miał okazać się porażką, zawsze zostawało mi wyjście awaryjne. Mogłam się uratować z pomocą swojej mocy. Uśpienie Shena dałoby mi sporo manewrów dla zemsty.


Goshenite - 21 Wrzesień 2017, 22:46

W końcu Shen zrozumiał w co tak naprawdę się wpakował. Może i Kejko wyglądała niewinnie (jasne..), to pod tą fasadą skrywał się dziki duch który w żaden humanitarny sposób nie dawał się okiełznać. Jakby tego było mało, do głosu dochodziła jeszcze ciekawska i odkrywcza natura która wręcz nie pozwalała jej zignorować wyzwania rzuconego przez szklanego. W sumie to Shen doszedł do wniosku że zaczął się bawić w berka z jakimś rodzajem katastrofy naturalnej. Coś jak zaczepianie trąby powietrznej żeby zobaczyć co się stanie. Cóż, jedni umierają z przyczyn naturalnych, inni z przyczyn mało związanych z bezbolesną śmiercią. Co jednak najdziwniejsze, nie bał się. Oczywiście w życiu nie powiedziałby tego na głos, bo skutkowałoby to jeszcze gorszą katastrofą, ale doprawdy nie czuł strachu. Nie, zamiast tego czuł coś innego. Ekscytację? Czy może raczej podniecenie spowodowane napływem radości? A może zwykłą radość? Sam do końca nie wiedział, stawiał jednak na mieszankę wszystkich tych stanów. Coś prawdziwie zaskakującego w życiu kogoś kto cały czas szukał sposobu na wypełnienie pustki. Pewnie dlatego na jego twarzy widniał uśmiech, ten prawdziwy, pełny, który tak rzadko się tam pojawiał.
-A i owszem- potwierdził pewnym siebie głosem. Wtem zrozumiał że coś nie gra. Było za spokojnie.. Jakby tornado zbierało siły przez ostatecznym uderzeniem. Jak wojska które przegrupowują się przed finałową bitwą. Jak kot szykujący się do skoku na swą ofiarę. Ofiarę..? W momencie gdy przeszło mu to przez myśl, w tym jednym krótkim ułamku sekundy spadł na niego niecny atak zupełnie niegodny honorowego pojedynku. Ogon Kejko, przed ledwie chwilą leżący w spokoju przypuścił teraz barbarzyński szturm, celując w miejsca pozbawione osłon. Rzeź towarzysząca ofensywie puszystości skutecznie odebrała mu możliwość kontrataku, toteż gdy cała kwatera dowodzenia przemieściła się pod nim, szklany mógł tylko patrzeć (znaczy nie mógł, bo ze śmiechu zamknął oczy, ale tylko na chwilę!). Postać Kejko znajdowała się teraz na nim, a on sam leżał w miejscu w którym chwilę temu znajdowała się kotka. Cóż, interesujący układ. Ale nie mógł tego tak zostawić. Honor, coś czego nigdy nie odrzucił, nie pozwalał na zwykłe poddanie się. Śmierć albo wygrana. Trzeciej opcji nie było.
-Do tego trzeba mieć najpierw pazurki..- odpowiedział z wyzywającym uśmiechem Shen. Wiedział że to jak dolewanie benzyny do ognia. Ale po prostu nie mógł się oprzeć, gdy widział te błyszczące lazurowe oczy wpatrzone w niego. A to że chciały go zamordować to drugorzędna sprawa, naprawdę. Na potwierdzenie jego myśli wstążka znajdująca się na nadgarstku Kejko poruszyła się, zapowiadając więcej kłopotów. Gdy jednak zamiast w linę (łańcuch? Drut? Kajdanki?) zamieniła się w płaszczyk z siatki, szklany wybuchł śmiechem. -Z moich doświadczeń wynika że siateczka bardziej nadaje się na innego rodzaju ubranie..- powiedział tajemniczo.
-Och, doprawdy..?- mruknął na wzmiankę o pułapce. Może i miałaś swoją zwinność i szybkość, kociaku, ale nie zapominaj że ja też mam co nieco w zanadrzu, rzucił w myślach Shen. Dał jej chwilę radości z przeprowadzenia ataku po czym zebrawszy w sobie wszystkie siły po prostu podrzucił ciężar na nim siedzący. Wprawdzie nie był to wysoki lot, dał mu jednak wystarczająco dużo czasu na zmianę pozycji. Gdy Kejko wylądowała (oczywiście, jeśli w międzyczasie się nie poruszyła) to znalazła się oparta plecami o klatkę Shena; innymi słowy szklany chwycił (ew. przytulił, ale kto przytula wroga w czasie walki..?) kotkę od tyłu, łapiąc jej dłonie coby za bardzo nie drapała. Potem przybliżył nieco twarz szepcząc jej do ucha, a wypowiadane słowa przerywał głęboki oddech -To gdzie ta pułapka?- Tylko czy przytulanie szalejącego huraganu to dobry pomysł..?

Kejko - 5 Październik 2017, 23:08

Co On sobie myślał? I jak można być tak bezczelnym! Mój plan wydawał się genialny i za taki właśnie go uważałam, a przynajmniej do czasu aż Szklany nie wybuchnął śmiechem. Shen zdecydowanie nie zdawał sobie sprawy z grozy i powagi sytuacji, w jakiej się znalazł! Przecież nie mogłam zmienić wstęgi w profesjonalną sieć bojową… kreatywne myślenie powinno się doceniać! Zmarszczyłam brwi, na krótką chwilę tracąc część koncentracji, starając się zrozumieć komentarz dotyczący zastosowania siateczki w garderobie… Parsknęłam tylko cicho i ze złośliwym uśmieszkiem wymruczałam.
-Skoro z własnych doświadczeń, to aż zżera mnie ciekawość, na myśl o zawartości Twojej garderoby.
Ja Ci zaraz pokarzę pazurki… Pogroziłam mu w myślach, zastanawiając się nad swoim kolejnym ruchem. W końcu nie mogłam tak siedzieć na Szklanym w nieskończoność… Skoro powiedziało się A, trzeba i powiedzieć B. Zwłaszcza że ta „walka” jeszcze się nie skończyła… a im dłużej trwała, tym niebezpieczniejsza się stawała. Ryzyko, tkwiące w naszej „potyczce” nie należało jednak do oczywistych, co więcej nie miałam pewności czy ten problem tyczył się tylko mojej osoby… A kłopot był taki, że ta cała sytuacja zaczynała mi się podobać. Lubiłam się droczyć, a jeśli trafiało się na godnego przeciwnika, to wszystko trafiało na całkiem nowy poziom. Shen nie tylko stanowił godnego rywala, było w tym coś więcej. W spojrzeniu, śmiechu i tym uśmiechu… który sprawiał, że sama miałam ochotę się roześmiać i przywołać na usta uśmiech, lecz ten świadczący o radości i zadowoleniu. Musiałam się pilnować, aby momentami, wyraz mojej twarzy się nie zmienił. W końcu nasz pojedynek trwał, więc pewność siebie i złośliwy uśmieszek były absolutnie obowiązkowe.
Mimo wcześniejszej salwy śmiechu bezruch białowłosego uznałam za mentalne przygotowanie się do kapitulacji. W końcu był w pułapce, prawda? A ja wierzyłam, że zdrowy rozsądek, nie opuścił mojego kompana, i doradził mu, że nadszedł czas by, powiedzie pass. Koci ogon, wił się na boki, w pełnych energii ruchach, które mogły zdradzić mój wyczekiwanie.
Rozluźniłam się i to był duży… a jak okazało się chwilę później, ogromny błąd. Gdy poczułam, jak na mojej tali zaciskają się chłodne dłonie, jedynie zamrugałam zdziwiona, zaś sekundy później musiałam zdławić pisk, który próbował wyrwać się z mojego gardła. Mój kontakt ze stałym gruntem, nagle i wręcz brutalnie został przerwany! Cenne sekundy mijały, a do mnie dopiero dochodziło, co właśnie miało miejsce. Shen, zwyczajnie mną podrzucił… nie spodziewałam się tego zupełnie i mogłam się założyć, że tę informację jasno i wyraźnie dało się teraz odczytać z wyrazu mojej twarzy. To był szczyt wszystkiego… jak można ot, tak rzucać kobietą! Co więcej, z taką łatwością… co niepokoiło jeszcze bardziej. W całym tym zamieszaniu zapomniałam o skupieniu się na wstążce, przez co płaszczyk znów stał się kawałkiem błękitnej wstążki, która bezszelestnie opadła gdzieś na podłogę.
Umysł zajęty falą szoku, oburzenia i kilkoma innymi kwestiami nie bardzo myślał o kwestiach takich jak przykładowo lądowanie. Całe szczęście koty mają w zwyczaju spadać na cztery łapy, a dachowce też całkiem nieźle radziły sobie w tej sztuce. Zadziałał instynkt i ciało samo zmieniło, pozycję, tak by złapać równowagę. Pod stopami i dłońmi poczułam deski drewnianej podłogi i to było w planie, jednak cała seria kolejnych odczuć… już zdecydowanie nie… Poczułam, jak moje plecy nagle znalazły oparcie na klatce piersiowej Shena i nim zdążyłam się otrząsnąć i uciec, zostało mi to uniemożliwione. Dłonie białowłosego zacisnęły się na moich własnych, ale nie to było najgorsze… Dopiero z chwilą, kiedy twarz mężczyzny znalazła się tuż przy moim uchu, całe moje ciało przeszył dreszcz tak silny, że byłam gotowa posadzić szklanego o użycie jakiejś, mocy, której działanie sprowadziło na mnie paraliż. Cały efekt pogłębił się tylko, kiedy moją głowę wypełnił szept Szklanego… Nie wiedziałam, czy to przez subtelny chłód bijący od ciała białowłosego, miałam wrażenie, jakby moje własne ciało ogarnęła gorączka. Mogłam teraz dziękować wszystkim nadprzyrodzonym siłom władającym naszą krainą, że nie wylądowaliśmy teraz naprzeciw lustra, ponieważ spaliłabym się ze wstydu, gdyby Szklany mógł widzieć teraz wyraz mojej twarzy… Zakłopotanie, podekscytowanie, zawstydzenie i zagubienie prześcigały się wzajemnie i mieszały, nie mogąc zdecydować, które powinno zagościć na niej na dłużej. Gdy mój umysł w przerwie, między gonitwą emocji, rozszyfrował treść wypowiedzi Shena, z mojego gardła samoistnie wydostał się cichy i krótki, gardłowy pomruk, właściwy dla kota, chcącego zakomunikować światu o swym niezadowoleniu.
Trzeba było to sobie szczerze przyznać… było źle i uznałam, że próby wyszarpnięcia się z objęcia Szkalnego, tylko pokazałoby moją desperację… to też postanowiłam przybrać zupełnie inną taktykę. Zaśmiałam się, szczerze i promiennie, po czym odrzekłam.
-Bardzo sprytnie… Punkt dla Ciebie, ale ciekawe ile tak wytrzymasz…
Po tych słowach bez najmniejszego skrępowania naparłam plecami, nieco mocniej na tors mego „oprawcy” subtelnie poruszyłam barkami, szukając sobie jak najwygodniejszej pozycji. Pozwoliłam, by moje nogi znalazły wygodne oparcie na podłodze, przez co zsunęłam się nieco w dół, czując na plecach łaskotanie, kiedy materiał koszuli szklanego ocierał się o moją skórę. Z pewnym wysiłkiem zmusiłam ciało do rozluźnienia się, po czym odchyliłam głowę do tyłu i przechyliłam ją, tak by móc spojrzeć na Shena.
-Całkiem wygodnie, mogę teraz sobie poczekać…
Oznajmiłam ze słodkim uśmieszkiem, po czym na moment przymknęłam powieki. Naprawdę mogłam zaczekać, zaczekać aż czujność szklanego osłabnie. Byłam zbyt uparta, by otwarcie powiedzieć, że przegrałam, nie ma mowy, by usłyszał ode mnie coś takiego.

Goshenite - 8 Październik 2017, 23:10

-To może zaspokoisz ciekawość i sama sprawdzisz?- odpowiedział, uśmiechając się wyzywająco. Nie żeby spodziewał się by faktycznie coś takiego zrobiła. Fakt, była młoda, a już z pewnością młodsza od niego, no i udowodniła że godna z niej przeciwniczka, ale nie sądził by posunęła się tak daleko. Chociaż.. gdyby odpowiednio ją podejść? Nie miałby nawet nic przeciwko temu... a to już nieco zaskoczyło. Rzadko kiedy ktoś potrafił tak bardzo wpłynąć na zachowanie szklanego jak ten kociak o intrygujących lazurowych oczętach. Aż chciałby zatrzymać ją tu na dłużej. Gdyby oczywiście był w stanie utrzymać toto w ramionach. Koty nie grzeszyły w końcu zbytnią chęcią do kooperacji, jak widać było zresztą na powyższym przypadku. Tym bardziej go to kusiło, szczerze mówiąc.
Cała reszta potoczyła się szybko, zbyt szybko by dać jej jakiekolwiek szanse na reakcję. Tak po prawdzie to samemu nieco się przestraszył impetu z którym Kejko wyleciała w powietrze. Może dlatego że była lekka. Ale to chyba dobrze, prawda? W końcu futro niewiele ważyło. A propos futra. Gdy kotka wykręcała piękny łuk w powietrzu, jej puszysty czarny ogon musnął go w twarz, pozostawiając po sobie to niezwykle miłe uczucie delikatności. Przez krótką chwilę miał ochotę wtulić się w ten puszysty raj.
A gdy wylądowała, dopiero się zaczęło. Chwycił jej dłonie, przekładając ramiona od tyłu tak że czuł jej plecy opierające się o jego klatkę. Ten ciężar wydawał się... przyjemny. Do tego chwilę później dotarł do niego zapach Kejko, tak różny i niepowtarzalny od wszystkiego co na co dzień miał okazję spotkać. No i to ciepło, które kontrastowało z chłodem jego skóry. Czuł jak go przyciąga, uświadamiając że tuż obok znajduje się druga osoba. No i ten ogon, który utkwił gdzieś między nimi. W tej chwili pożałował nieposiadania trzeciej ręki, coby go pomiziać. W sumie czwarta też by się przydała. Do uszek.
Słysząc pomruk wydany przez dziewczynę, Shen uśmiechnął się. Czuł że ta runda należała do niego. Tylko co dalej? Na szczęście Kejko postanowiła (nieco) mu pomóc.
-Z Tobą w ramionach mogę wytrwać i całą wieczność.- rzucił zanim na dobre dotarło do niego co tak właściwie powiedział. No cóż. Nie mógł już tego cofnąć. Za to poczuł jak jego mała zdobycz napiera na Shenowe oparcie, moszcząc się wygodniej w fotelu z jego ciała. A potem odchyliła głowę, tak że świecące niebieskie oczy znalazły się niebezpiecznie blisko jego własnej twarzy. Gdyby nie to że umie pływać, to pewnie teraz by się utopił w ich spojrzeniu.
Kusiła go, nie tylko słowami ale także wszystkim innym. I nie chodziło już tylko o puszyste uszka czy czarną kitę. Z trudem to do niego docierało, albowiem już od tak dawna nie dane mu było poczuć czegoś podobnego. A tym bardziej gdy zamknęła oczy. Uśmiechnął się, widząc kolejne wyzwanie. Panienka Hanari zdecydowanie nie potrafiła dobierać sobie przeciwników. Widząc to Shen na krótki moment zawahał się, jakby nie wiedząc co dalej. Unieruchomione kończyny nie pomagały w podjęciu wyboru, a i pozycja pozostawiała wiele do życzenia. Zostawał więc jeden jedyny wybór. Trochę z premedytacją, a trochę pod wpływem impulsu Szklany pochylił głowę by złożyć na kusząco wyglądających wargach delikatny, ledwie wyczuwalny pocałunek. Dobrze że jego ręce były zajęte, inaczej zapewne zostałby posądzony o zaawansowanego parkinsona. Nim usta dotarły tam gdzie zaplanował, z ich środka dało się jeszcze słyszeć cichy szept -A ja nie.-

Kejko - 19 Listopad 2017, 02:51

Czy fakt, że wszystko zaczęło toczyć się tak szybko, można uznać za okoliczność łagodzącą, zwalniającą od trzeźwego myślenia? Miałam nadzieję, czy może raczej wmawiałam sobie, że, tak. Szczególnie teraz, kiedy w przebłyskach zdroworozsądkowej świadomości zdążyłam podsumować sobie to, co się działo i trwało w najlepsze, nadal… Zakradać się na cudzą posesję, co więcej zamieszkaną i na dodatek zdając sobie sprawę z faktu, że gospodarz jest w domu. Następnie będąc bądź co bądź nieproszonym gościem narzucać się swą osobą właścicielowi. Samą kwestię przeciągnięcia tej niebanalnej wizyty można by usprawiedliwić warunkami atmosferycznymi, dzięki czemu od wariactwa dałoby się w miarę płynnie przejść do normy. Byłoby to możliwe, gdyby poprzestać na rozmowie i piciu herbaty. Ale jak doszło do tego, że od rozmowy i picia herbaty, oboje zaczęliśmy tarzać się po podłodze i sobie nawzajem… Aż w końcu, nasza potyczka zatrzymała się w chwili, gdy tkwię w ramionach faceta, którego pierwszy raz na oczy spotkałam godzinę, czy może dwie temu? Trzeba chyba przyznać, że to szalone… nawet jak na dziewczynę z Krainy Luster.
Może miast kocich uszu na mojej głowie, powinien widnieć, szykowny kapelusz? Skoro nie potrafię postawić granicy temu szaleństwu, a co gorsza zatracam się w nim coraz chętniej… Ten stan napawał mnie niezrozumiałą mieszanką ekscytacji i lęku. Był nowy, nieznany i w dziwny sposób kuszący. Tak samo, jak dotyk chłodnej, gładkiej niczym szkło skóry. A przecież od zawsze zaliczałam się od istot ciepłolubnych, stroniących od zimna. Dlaczego więc ten subtelny chłód, wręcz przyciągał, rozbudzał… jakby samo zetknięcie się skóry o skórę uwalniało jakaś narkotyczną moc.
Pułapka… czy to jednak ja w nią wpadłam? Może znalazłabym odpowiedź na to pytanie, gdybym bardziej zagłębiła się w topazowym spojrzeniu Shena? Roziskrzone złoto mieszało się, z błyskiem chłodnego brązu. Gama barw skryta w jego tęczówkach. Już wcześniej spodobało mi się jego przenikliwe spojrzenie i miałam ochotę nadal studiować jego głębię, jednak nie teraz… Już ta wcześniejsza wymiana wejrzeń wiele mnie kosztowała, teraz kiedy swoje siły i determinację pokładałam w udawaniu, że panuję nas sytuacją. I nad sobą... Czego Szklany zdecydowanie mi nie ułatwiał. „Z Tobą w ramionach mogę wytrwać i całą wieczność”.… nie miałam odpowiedzi na te słowa, chyba że za tak ową, można było uznać próby maskowania ogarniającego mnie zawstydzenia. Nie szło mi to chyba zbyt dobrze… z drugiej strony, jak można skupić się w takich warunkach?
Czułam jak, oddech Shena delikatnie rozbija się, na moim karku, co przyprawiało mnie o przyjemny dreszcz. Palce zaciskające się na moich rękach, przyjemny zarys mięśni, który wyczuwałam tuż za plecami… i dźwięk bijącego serca… To na tym ostatnim postanowiłam się skupić, aby nie zwariować. Wsłuchałam się w rytm serca Shena i słyszałam je nadzwyczaj wyraźnie. Pocieszył mnie fakt, że nie tylko moje własne serce biło teraz jak szalone. Nadstawiłam uszu, ponieważ wydawało mi się, że serce Szklanego niebezpiecznie przyspieszyło… Czemu? Już miałam otworzyć oczy i zerknąć na białowłosego, gdy dobiegł mnie szept, a zaraz po nim szok… Otworzyłam oczy szeroko, mrugając nimi kilkakrotnie, jakby to miało mi pomóc odnaleźć się w zaistniałej sytuacji.
Czy On właśnie…… Czy On właśnie…. Mnie pocałował?! Chłodne wargi, przyciśnięte do moich własnych stanowiły jasną i niezaprzeczalną odpowiedź.
Mój umysł na długie sekundy pogrążył się w burzy chaotycznych myśli, starając się, ustalić jak powinien zareagować na coś takiego… Niegdyś, rozważanie sytuacji, gdy ktoś próbowałby pocałować mnie bez pozwolenia, zdawało się mieć prosty scenariusz, w którego finale ów delikwent kończył z twarzą zaoraną śladem po pazurach… Teraz jednak moje dłonie nie szukały sposobu na wyrwanie się z uwięzi, a tym bardziej w celu oszpecenia twarzy, która znalazła się tak blisko mojej własnej.
Czy to jeszcze była część naszej małej rozgrywki, czy może już coś zupełnie innego… Nie wiedziałam, jak mam interpretować to, co się działo. Zresztą… myślenie nie szło mi teraz najlepiej. Prawdopodobnie, dlatego decyzję podjął impuls, ciało, które okazało się znacznie mniej zagubione niż umysł. Powoli rozluźniłam się i na powrót ukryłam lazurowe spojrzenie pod powiekami osnutymi gęstym wachlarzem ciemnych rzęs. Delikatnie przechyliłam głowę i rozchyliłam wargi, pozwalając tym samym, by pocałunek nie tylko trwał, ale również się pogłębił.
Może nie powinnam, pewnie to nie było właściwe… ale… było przyjemne.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group