Rello - 14 Styczeń 2018, 02:41 Czułem się nieco zdezorientowany… O marynarzach wiedziałem to i owo, ale słowo „sukkubiki” było mi obce, i nie miałem pewności czy nie zostało zniekształcone w jakiś sposób przez mężczyznę. Mógłbym poszukać odpowiedzi w jego wspomnieniach, ale na niewiele by mi się to zdało, skoro termin pozostawał nieznanym, a niestety świat wspomnień nie działa jak Wikipedia w ludzkim świecie, prędzej można by to przyrównać z przeglądaniem taśm monitoringu, na spooorym przyspieszeniu, które jednak nie przeszkadzało w wychwytywaniu poszczególnych informacji. Była to cenna umiejętność, zwłaszcza dla kogoś, tak krótko żyjącego w realnym świecie, muszącego nadrobić braki wiedzy, przynajmniej do tego stopnia, by pozwolić sobie na swobodne funkcjonowanie w społeczeństwie. Przebywając większość czasu w ludzkim świecie, to właśnie ten udało mi się lepiej zgłębić. Nie zastanawiając się, zbyt długo postanowiłem, powiększyć swój zasób wiedzy z magicznego świata, w najprostszy możliwy sposób.
-Co to są sukkubiki?
Posyłając spojrzenie w kierunku osmalonych desek, szybko przypomniałem sobie, że nie dla pogłębiania wiedzy się tu znalazłem. Na dalsze słowa mężczyzny, gniewnie zmarszczyłem brwi. Czy on nie widział, co tu się przed chwilą działo? Z wyrzutem wskazałem na osmolony płot.
-Może się mylę… Ale TO nie wyglądało mi na żadną dziecinną zabawę. Jej mogła stać się krzywda, a nie zauważyłem też, by ktoś zareagował na to co się stało… Nie licząc mnie i…
Miałem dodać „ i mojego towarzysza” jednak nigdzie w okolicy nie dostrzegłem postaci Kapelusznika. Czyżby pobiegł inną drogą? Ten problem został jednak zmieciony na dalszy plan, przez potężny huk eksplozji. Miałem wrażenie, iż pod wpływem owej siły ziemia zadrżała jakby spłoszona tak agresywnym dźwiękiem. Co gorsza, huk dobiegał z budynku, w którym zniknęła dziewczynka.
-Cholera!
Rzuciłem tylko, nawet nie zdając sobie sprawy, w którym momencie zacząłem biec. Żaglo-skrzydły mało w tej chwili mnie interesował, a gdyby chciał zatrzymać, użyłbym bransolety. Na czterech zwinnych łapach szybko bym się wymknął. Całe szczęście, miast zatrzymać, zauważyłem, że mężczyzna poszedł w moje ślady. Gardło i oczy zapiekły mnie od dymu, gdy tylko dotarliśmy do miejsca, wybuchu. Gęsty dym nie wróżył nic dobrego… w pośpiechu naciągnąłem arafatkę, po czubek nosa, po czym wbiegłem do hali, starając się wypatrzeć coś, pomiędzy smugami dymu. Oby nie było za późno…Soph - 1 Kwiecień 2018, 14:58 – Co to som sukkubiki? – Marynarz spojrzał na Zjawę jakby słowa chłopaka tylko potwierdziły jego wcześniejszą opinię „gejuska”. – Sukkubiki to sukkubiki – podrapał się po głowie. – Kobitki, ślicznotki o rzęsach aż do nieba! Choć – jeszcze jedno zerknięcie na Rello – chłopoczków też by mieli, jakbyś ładnie poprosił.. Z czym tam byś chcioł do nieba...
Nie kontynuował już bardzo tej poszerzającej horyzonty dyskusji, bo chłopak raz jeszcze nakrzyczał na niego i ruszył z kopyta w kierunku hali. Co miał innego zrobić? Przecież nie zdążył mu jeszcze dać namiarów na Dom Tańców i Hulanek!
Wpadli obaj przez rozsunięte odrzwia, z których nieprzerwanie wydobywała się kłęby dymu. Gdyby się jednak baczniej rozejrzeć, to tylko coś u powały tak okropnie dymiło, w samej zaś pustawej w zasadzie hali było duszno i wszędzie unosił się szary pył, ale nie przesłaniało to znacznie widoku.
Tak więc zobaczyć nasi protagoniści mogli na przykład po drugiej stronie – nie tak znów daleko, trzy, może cztery metry – siedzącą pod ścianą dziewczynkę w białej sukience, otoczoną złocistymi obręczami światła położonymi na posadzce. Rozchodziły się od niej coraz szerzej, jak koła na spokojnej wodzie, nagle przez coś dotkniętej, i docierały do połowy hali. Dziecko miało włosy w nieładzie i zamknięte oczy, jakby odpoczywała lub zasnęła.
Inna sprawa, że po prawej od wejścia zaczynały się metalowe, nieco pokryte rdzą i innym białymi plamami – może tubylczy rodzaj grzybów czy porostów? – i prowadziły na szeroką balustradę ciągnącą się wysoko wokół wszystkich ścian hali, ginącą w większości w mroku. Agresora nadal ani widu, ani słychu.Rello - 18 Maj 2018, 00:16 Zmrużyłem oczy, żywiołowo rozglądając się po sali. Gdy moje spojrzenie w końcu napotkało, na drobną postać leżącą pod przeciwległą ścianą, serce na chwilę mi zamarło. Pobiegłem ku dziewczynce. Kręgi roztaczające się po ziemi, zignorowałem w przypływie grozy. Im bliżej świetlistych fal się znajdowałem, tym wyraźniejsze stawały się wspomnienia. Być może rozpamiętywanie scen zaczerpniętych z fragmentów ludzkiej kinematografii, nie miała dobrego przełożenia dla tego świata... jednak mimo wszystko, gwałtownie zatrzymałem się na jakieś pół metra przed pierwszym z kręgów. Wolałem nie ryzykować, iż ten, miałby się okazać czymś na rodzaj lasera czy linii wysokiego napięcia.
-Hej! Nic Ci nie jest?
Zawołałem do jasnowłosej i jeśli me słowa nie doczekały się odzewu, ponownie powtórzyłem wołanie. Nadal jednak obawiałem się przekroczenia świetlistej granicy.
Jeśli jegomość chwytający wiatr w żagle, również zjawił się, u mego boku zadałbym mu wówczas pytanie.
-Wiesz może, co to jest? Czy... czy to Ona to tworzy?
Wsunąłem dłoń do kieszeni, by z jej dna wyciągnąć pojedynczą monetę. Nie wiedziałem, czy przyniesie to jakikolwiek rezultat, jednak wrzuciłem ją w najbliższy z rozchodzących się świetlnych kręgów. Obserwowałem uważnie czy nastąpiły jakieś zmiany. Choć i tak nie było pewności co do działania tego czegoś na istotę żywą. O ile nie stało się nic, co mógłbym zidentyfikować jako groźne, to zacząłem zbliżać się do dziewczynki.
Mimo iż większa część mojej uwagi, była poświęcona jasnowłosej, to nie oznaczało to, iż zapomniałem o rogatym agresorze, który nagle rozmył się niczym dym na wietrze... Czyżby przestraszył się i uciekł? Prawdę mówiąc, nie miałbym nic przeciw. Z drugiej strony, przydałoby się z takim rozmówić, na temat jego „zabaw”.Soph - 25 Maj 2018, 16:26
Barczysty Opętaniec dogonił Mello przy drzwiach i do hali wpadł zaraz za nim. Podczas gdy Zjawa błyskawicznie skierowała się w stronę zauważonej dziewczynki, marynarz jako priorytet raczej uznał bezpieczeństwo ich wszystkich, rozglądał się bowiem z zaniepokojeniem na szerokiej twarzy, wypatrując źródła dymu. Jeszcze tego brakowało, żeby się im wszystkim na łby pozwalało osłabione rusztowanie. Przecież jeszcze nie dotarł do Serca Hulanki! a z portu wypływali już jutro w południe. Zrobił parę kroków wzdłuż ściany przy wejściu, to w jedną, to w drugą stronę, jednak w sprawdzeniu metalowych schodów przeszkodził mu krzyk młodzika. Skierował się w tamtą stronę, obserwując monetę, która jak gdyby nigdy nic opadła łukiem na zakurzoną posadzkę i leżała sobie spokojnie, niepomna pulsujących kręgów.
- Nie widziołem nigdy nic takiego, no ale morze jezd inne od londu - rzekł z namysłem, szukając w pamięci podobnego widoku czy wrażenia. - Wiesz, chłopoczku, tak sobie myśle, że to musi być moc smerfetki. Co robi, ni wiem, ale siem dowiem! - oświadczył i dziarsko wkroczył w zasięg świateł. Czasem głupota i bezmyślna odwaga są najlepszym z doradców, mężczyzna bowiem stał cały i zdrowy jak i przed chwilą, i śmiał się rubasznie.
Dziewczynka pomimo ich głośnej gadaniny nie drgnęła ani o trochę, włosy opadały jej w nieładzie na bladą buzię, choć poza tym wydawała się cała i zdrowa - oddychała, może spała, wyczerpana ucieczką? W całej hali było bardzo cicho, nikt nie zainteresował się ich dwójką, która wpadła z impetem do środka. Złociste obręcze stanowiły oprócz blasku spod rozwartych drzwi jedyne przydatne źródło światła.
Mello?
Rello - 13 Czerwiec 2018, 02:06 Mogłem pozazdrościć swojemu kompanowi śmiałości. To czy brawura i odwaga były cechami bardziej pożądanymi od ostrożności oraz dozy podejrzliwości... zależało zasadniczo od sytuacji. Nie uważałem za bezsens, swojego testu z monetą. Gdyby okazało się, że kręgi, są właśnie czymś w rodzaju lasera właśnie, to mogłoby ocalić to moją kończynę. A przyznać musiałem, iż byłem z nimi dość związany. Mimo iż rudobrody kolos, wkroczył w świetliste kręgi i gromkim śmiechem zademonstrował, iż nie stanowią zagrożenia, to nie potrafiłem wyzbyć się podejrzliwości. Przede wszystkim dziwił mnie fakt, iż moc działała, kiedy dziewczynka pozostawała nieprzytomna. Właśnie nieprzytomna... należało sprawdzić, czy jasnowłosej nic nie dolegało.
-Może uruchomiała ją, zanim straciła przytomność.
Pytanie, co stało się, że ją straciła. No i gdzie był tamten czort... Przecież nie mógł się rozpłynąć w powietrzu... A może po prostu uciekł, kiedy spostrzegł, że jest ścigany. Licho takiego wie...
-Sprawdzę co z nią, czy nie jest ranna. Lepiej ją stąd zabrać. Tamten nadal może, gdzieś się tu kręcić.
Mówiąc to, ruszyłem ku dziewczynce, po drodze jednak omiotłem otoczenie czujnym spojrzeniem. Ponowne pojawienie się agresora, zdecydowanie nie należało do listy moich pragnień.
Dym, drażnił oczy oraz nos, co zachęcało do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca.
Jeśli bez przeszkód udało mi się dotrzeć do poszkodowanej panny, przyklęknąłem przy niej, starając się przywrócić ją rzeczywistości. Postarałem się też dokładniej przyjrzeć jasnowłosej, szukając potencjalnych urazów. O ile sam głos, nie pomógł, wówczas zacząłbym delikatnie potrząsać ramieniem dziewczynki.Soph - 28 Czerwiec 2018, 23:22
Otóż to, zaprawdę ciekawe, że moc działała, skoro u nieprzytomnych osób raczej zwykła nie działać! Czyżby to miała być najoczywistsza z pułapek? Ale nie wyprzedzajmy faktów~~
Nasz Opętaniec nadal stał i śmiał się rubasznie, gdy Rello postanowił pójść w jego ślady i ruszyć ku dziewczynce pomimo wielu obaw i niepewności. Gdy wszedł w obszar złocistych kręgów, nie stało się naprawdę nic. Dziecko jak spało sobie pod surową ściana hali tak spało, jak nie było widać małego agresora, tak nie było. Po paru krokach jednak Zjawa mogła zauważyć, że jego kroki stają się ociężałe i zupełnie nieefektywne, jeśli wziąć pod uwagę, że do przebycia miał zaledwie 2 metry. Już w połowie drogi stanął w miejscu i nijak mógł ruszyć. Na pewno nie dosięgnie też z obecnego miejsca dziewczynki, która to wszystko zaplanowała. Dobroduszny marynarz nadal nie potrzebował ruszyć się z miejsca, nie mógł więc zobaczyć, że mimo wszystko kręgi to była najoczywistsza z pułapek.
Dziewczynka z kolei słysząc, że kroki ustały, uchyliła nieco, niezauważenie powieki. Po ocenieniu, że wszystko idzie zgodnie z planem otworzyła oczęta do końca i jak mała, urocza sprężynka, z energią swoistą tylko dla siedmioletnich dziewczynek, skoczyła na równe nogi. Uśmiechała się promiennie jak z najprzedniejszego psikusa i ciężko było ocenić czy to tylko niewinny żart, czy wszystko naprawdę zostało w jakimś celu ukartowane.
Można było zauważyć, że kręgi rozchodziły się bezpośrednio od stóp blondyneczki oraz poruszały się razem z jej krokami.
Na domiar złego, niedoszły oprawca jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmaterializował się kilka centymetrów nad ziemią i wylądował obok dziewczynki, potykając się odrobinę.
– Uważaj! – sapnęła z autentycznym zmartwieniem i przyganą w głosie. – Miałeś tego nie robić! – Błyszczące kręgi poruszyły się wraz z nią, średnica mocy nadal wynosiła jednak ponad dwa metry i z nadwyżką obejmowała Mello i Opętańca.
Jej rogaty towarzysz uśmiechnął się tylko szelmowsko, jakby lądowanie bez telemarka wcale nie nadszarpnęło jego chłopięcej dumy. Spojrzenie ciemnozielonych oczu spoczęło uważnie na złapanych w sieć personach i było zaskakująco przenikliwe jak na siedmiolatka.
– Czy mogą nam panowie powiedzieć – odezwał się od razu z dziecięcym, prawdziwym uśmiechem, nie dając im nawet chwili na analizę sytuacji – gdzie znajdziemy Piratów?Rello - 2 Sierpień 2018, 02:07 Intuicja, nie bez powodu mówi się o tej kobiecej, gdyż zapewne ma większą siłę przebicia. Może gdybym stał tu, teraz pod swą oryginalną postacią usłuchałbym jej miast dać ponieść się brawurze. Jak jednak mawiała Pani Olivia, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Czasu cofnąć się nie dało, a z błędów należy wyciągać wnioski na przyszłość. O ile tej przyszłości uda się dożyć...
Gdy okazało się, iż jak dziecko dałem się złapać w pułapkę, byłem wściekły i na równi zdeterminowany, by jak najszybciej się z niej wydostać. Nie mogłem się jednak poruszyć, a przynajmniej nie w przód. Spróbowałem zatem odwrócić bieg zdarzeń, usiłując cofnąć się po własnych krokach. Na moje nieszczęście zasięg promienistych pół, zmieniał swe położenie wraz z ruchami biednej „Smerfetki”. Wiedziałem zatem gdzie leży źródło problemu.
Bezbronna ofiara i jej oprawca okazali się całkiem zgranym duetem, ja zaś nagle przypomniałem sobie o fakcie, iż w Krainie Luster wiek wizualny a realny to dwie różne bajki. W Świecie Ludzi było łatwiej, oszustwa dotyczące ukrycia lub dodania dobie lat, były zwykle dokonywane przy użyciu kosmetyków...
Na tyle dyskretnie po ile w obecnej sytuacji było to możliwe, zbadałem zakres swoich ruchów. Czy niemożność poruszania się dotyczyła jedynie dolnych kończyn? Jak sprawa wyglądała zresztą ciała, to należało sprawdzić. Jeśli przy wcześniejszej próbie cofnięcia się odczułem, poprawę w kwestii władzy nad swym ciałem, nie cofałem się bardziej. Co da, jeśli ja z wolna zrobię krok w tył, a mała złośliwa latorośl krok w przód? Należało dokładniej rozeznać się w sytuacji.
Moje spojrzenie przesuwała się to na blondyneczkę to na rogatego młodzieńca. I bądź tu teraz mądry w ocenie sytuacji... Zapowiadało się na to, że wpadłem albo w niezłą kabałę, albo padłem ofiarą dziecięcych figli. Meh, w świecie ludzi dzieciaki, które tamci przypominali, (przynajmniej wizualnie) siedziałby teraz, najpewniej grając na laptopie, konsoli czy jeszcze innym sprzęcie. Ja nadal w pełni nie opanowałem niezwykłego uradzenia, jakim był smartfon, ale cóż... może uda mi się to jeszcze nadrobić.
Gdy z ust chłopaka padło pytanie, jedyne, na co się zdobyłem to kilkukrotne zamruganie. Moja twarz musiała w tej chwili zdradzać pewne oznaki zagubienia. Mimo wszystko i zacząłem przeszukiwać, zakamarki swej pamięci mając na uwadze hasło „piraci”.
-Z tego co wiem na Karaibach jest ich całkiem sporo...
Gdy żyjesz na świecie nie więcej niż trzy lata, Twój zakres wiedzy może być nieco ograniczony. Zawsze byłem niezadowolony z tego faktu, więc szukałem różnych dróg na szybkie zdobywanie informacji o otaczającym mnie świecie. Nie uwierzycie, z jakim rozczarowaniem musiałem się zmagać, gdy telewizja okazała się dość zakłamanym przekaźnikiem na temat realnej wiedzy o świecie. Wiązało się to z szeregiem bolesnych i niekiedy żenujących odkryć. Ale cóż.... Tego, co się widziało, już nie od zobaczy, prawda? A wolny dzień spędzony na maratonie filmowym, poświęconym przygodom pewnego atrakcyjnego pirata jakoś wyjątkowo zapadł mi w pamięć. Choć prawdopodobieństwo by ta dwójka interesowała się, Piratami z Karaibów było... niewielkie. Warto jednak od czegoś zacząć, a przynajmniej kupić sobie nieco czasu na lepsze rozeznanie się w sytuacji.
-Dlaczego wasza dwójka miałaby się nimi interesować?
Jak na kogoś, kto wpadł w diabelskie sidła i nie mam tu na myśli rogów na głowie chłopaka... wyglądałem na dość spokojnego. O ile było to możliwe, zerknąłem przez ramie, chcąc sprawdzić co dzieje się z żaglo-skrzydłym osiłkiem.Soph - 12 Sierpień 2018, 13:53
O ile Mello starał się być dyskretny w sprawdzaniu zasięgu ruchów, tak gdy marynarz w końcu zauważył, iż kompan stoi obok w tym samym miejscu jak kołek, a bez wyraźnego powodu, spróbował sam zrobić krok czy dwa. Stopa mu drgnęła, bo on był ciężki i silny, a młoda diablica malutka, ale moc utrzymała go w jednym punkcie. Jego gwałtowne wymachiwanie rękoma jak potężnymi wiatrakami przykuło uwagę dziewczynki, dzięki czemu Rello mógł przeprowadzić swoje badania w miarę niezauważenie. Uff, uff, bo nie wiadomo czy by na nie pozwoliła.
Jeśli Senny zauważył poczynania towarzysza, mógł wywnioskować, że moc dziecka ma cechy raczej zwiększenia grawitacji niż kleju czy więzienia na obszarze światła, przyciąganie nie słabnie im dalej od centrum czyli dziecka. Inaczej krok w tył powinien zadziałać albo choć... coś. Tymczasem nogi chłopaka jak były ociężałe i stały w jednym miejscu, tak były ociężałe jak w betonowych bucikach i tkwiły w tym samym punkcie zakurzonej posadzki. Fale złocistego światła pulsowały jak światła jakiejś dziwnie eleganckiej dyskoteki.
Gdy Mello wypalił o Piratach z Karaibów, uwaga dzieci (?) przeniosła się na tę chwilę wyłącznie na niego.
– Gdzie to dokładnie jest? Karaiby są w Szkarłatnej Otchłani? – palnęła „Smerfetka”, bo jej poziom wiedzy o Świecie Ludzi był, cóż, na podobnym poziomie co i Sennego. – No bo tam są głównie Piraci. – Możesz nas zabrać na Karaiby? – prawie wciął się jej w słowo Rogacz, a oczy błyszczały mu z ekscytacji. Chciał wykonać sus w kierunku Rello, ale, well, moc dziewczynki zatrzymała go w miejscu tak skutecznie, że prawie się potknął.
– I czy to daleko? Musimy wrócić wieczorem na kolację! Bardziej niż musimy znaleźć Piratów – sapnęła zmartwiona blondynka, jakby powoli uświadamiając sobie całe przedsięwzięcie. Jasne brewki zmarszczyły się, gdy przetwarzała za i przeciw.
– NJEEEEEEEEEE! – ryknął wtem marynarz, a jego zdrowe zmysły były chyba bardzo blisko ucieczki hen! do Vanuatu. Nie, żeby nasz marynarz o imieniu Voegele wiedział, gdzie Vanuatu leży. Wiedział jednak, że wszystkie osoby tego dramatu zaczynają wygadywać bzdury i brednie i nie zdzierżył. – Czy wyście wszystkie postradały rozum? – rozdarł się na calutką halę.
Przetarł spoconą twarz dłonią wielkości bochenka chleba i spróbował jeszcze raz:
– Pytocie o Latających Piratów? Lecitu-jące okrenty, Statek Widmo ze mgły, i porwania? Tych, co to napadli na statyk tego ksionżontka z Otchłani i ukradli mu lubą?
Dzieci zamarły wpół ruchu, ale później ich twarze rozjaśniły się jeszcze bardziej niż przed potencjalną wycieczką na Karaiby.
– Tak, ci! – zawołał Rogacz. – Uff, wreszcie! Szukamy informacji o istotach, które podczas tamtego rejsu porwały między innymi panienkę Maleficent, zabiły wtedy Pana Zegarmistrza i zraniły kapitan statku, panią Mon Mon! Czy wiesz coś więcej? Soph - 7 Wrzesień 2018, 22:12
Deszcz oczyszczenia zaczął padać nad całym Mistem Lalek. Każda postać mająca kontakt z deszczem podlega efektom serum prawdy. Trwają one 10 postów od ostatniego kontaktu z wodą. Prosimy zaznaczać odliczanie postów! (Wszystko widzę~~)
Deszcz mija wraz z końcem Wyzwań wrzesień-listopad.
Rello - 1 Październik 2018, 22:48 W jednej chwili poczułem, jakby tuż koło mnie eksplodowała petarda. Zamrugawszy kilkakrotnie, przeniosłem wzrok na swego kompana w niedoli, ten zaś w niespełna minutę podzielił się z małymi terrorystami, swą wiedzą. Widać nie każdy lubił zabawę w podchody i badanie terenu... Cóż... do niektórych drzwi potrzebny jest wytrych zaś do innych łom. Takim łomem bywała bezpośredniość. Czy kluczem miała okazać się szczerość?
Sytuacja nie wyglądała ciekawie, w każdym razie, jeśli chodziło o działanie magicznej pułapki. Jednak sam po sobie zdarzyłem się już nie raz przekonać, iż korzystanie z magicznego daru na dłuższą metę bywa meczące i ma swój limit. Czy w wypadku dzieci można było dodatkowo pokosić się o nadzieję, iż ich moc jest słabsza, jeszcze nie w pełni ukształtowana ? Tak, ale w przypadku dzieci... zaś czy ta dwójka była jeszcze dziećmi? Czy już tylko istotami magicznymi posiadającymi dziecięcą aparycję? Chociaż i zachowanie przejawiało... pewne oznaki niedojrzałości. Dorośli zwykle nie dają z taką łatwością ponosić się ekscytacji. Właściwie to trudno było powiedzieć, co okazałoby się lepsze...
Na chwilę obecną skupiłem się na dialogu, jaki toczył się pomiędzy pozostałą trójką. A im więcej słów padało, tym bardziej żołądek podjeżdżał mi do gardła. Dłonie samoistnie zacisnęły się w pieści, a szczęki zwarły mocniej, gdy w mojej głowie niczym bicie kościelnego dzwonu rozbrzmiewały słowa „zabiły wtedy Pana Zegarmistrza”. Coś we mnie pękło. Szklana układanka, którą od śmierci Aarona, starałem się pozbierać i skleić, ponownie się rozpadła.
-Czemu miało służyć to przedstawienie...
Z moich ust wydobyło się nieme westchnięcie. Piraci.... ale czemu ta dwójka interesuje się nimi?
-Czemu zależy Wam na informacjach o nich? I jeśli mamy rozmawiać, to czy konieczny jest w tym udział magii?
Mój spokój obrał inny charakter. Chłód... chód szklanych odłamków, które ponownie przesypywały się między moimi palcami. Ból straty i żal.