To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kryształowe Pustkowie - Zesłany mimo woli

Yako - 5 Październik 2017, 19:26

Nie doczekawszy się jakiejś specjalnej reakcji ze strony Wampira, postanowił przyjrzeć się już na spokojnie rudzielcowi, który tego zębala trzymał. Najbardziej rzuciły mu się w oczy te malunki, znamiona ... no te czarne symbole, które przypominały trochę bransolety i obrożę, jakie noszą niewolnicy. Zastanawiał się czy dlatego je ma i czy tylko w trakcie używania mocy, bo wcześniej jakoś nie zwrócił na nie większej uwagi. Skupiał się jednak na czym innym niż na podziwianiu jej ciała.
Uśmiechnął się do niej rozbawiony - ależ moja droga jaka agresja. Tylko się droczyłem z kolegą - powiedział i wyszczerzył swoje demoniczne zęby. Mimo iż został tu zesłany mimo woli to wydawał się być w dość dobrym humorze. Lekko przekrzywił głowę, gdy kobieta zaczęła mówić, że nie chce brać w tym udziału, gdy znów odezwał się ten dziwnooki debil. Yako jednak tylko wywrócił oczami i postanowił go olać. Spojrzał zaskoczony na kobietę, gdy ta złapała go za rękę - nie mam zamiaru - powiedział posyłając jej pokrzepiający uśmiech - ale powiedz mi, czy serio wyglądam jak wiewiór? - zapytał. Skręcił duży puchaty ogon przy plecach tak jak robią to wiewiórki i okręcił się wokół własnej osi. Chciał trochę rozluźnić atmosferę. Widział, że kobieta jest zdenerwowana, a przynajmniej na taką wyglądała.
Zastanawiał się czemy Krwiopijca użył akurat słowa "piętno". Czyżby się znali? Może stąd wiedziała, że on jest Krwiopijcą. Dodatkowo wydawała się wiedzieć to tu jest grane. Już miał ją o to zapytać gdy pojawiła się ta dziwna zjawa. Wysłuchał jej słów, pokazując całym sobą ogromne znudzenie. Stał w lekceważącej pozie, trzymając ręce w kieszeniach. Nawet ziewnął pod koniec. Tak naprawdę jednak zastanawiał się jak ten symbol na jego ręce miał wskazać drogę. Będzie świecił jak się będą zbliżać czy co?
Bólem ręki się na razie nie przejmował. Wydawało się, że nie czuje go ale tak naprawdę stara się go ignorować mimo iż był strasznie irytujący.
Podszedł do skrzyni nasłuchując czy Senny za nim nie atakuje. Otworzył ją i przejrzał zawartość. Wyciągnął wszystko tak by każdy widział - no...to jedzenie załatwiamy se w biegu - powiedział i wzruszył ramionami. Zdjął z pleców uprząż i zaczął się powoli rozbierać. Naginate miał cały czas w takim miejscu by w razie czego szybko po nią sięgnąć. Oparł ją o skrzynię. Nie przejmował się, że ktoś go zobaczy, w szczególności, że nie miał na sobie w ogóle bielizny, więc widzowie mogli go sobie obejrzeć w całości. Jeśli ktoś zaglądał do Świata Ludzi i interesował się kinematografią to na pewno rozpoznał jego tatuaż na plecach, ale ... czy to ważne czy ktoś go zna? I tak wpierdoli każdemu kto jest za to odpowiedzialny jak już stąd wyjdzie.
Gdy wciągnął na siebie spodnie spojrzał na rudowłosą dziewczynę - powiedzie mi czy wy się znacie? - wskazał na wampirka - i też jesteście tu z doskoku jak ja, że pojawiliście się w klubie w nieodpowiednim czasie czy może wiecie co tu się dzieje? - zapytał ubierając się do końca i zakładając uprząż. Broń zostawił jednak w dłoni, sztylet schował do pochwy. Może jednak się trochę przydać. Wziął wszystko co było w skrzyni, wrzucił tam jednak swoje ciuchy, nie potrzebował ich i zamknął kufer - mam wrażenie, że coś wiesz, patrząc na Twoje poprzednie wypowiedzi - powiedział jeszcze, sprawdzając zakres ruchów, czy ubrania mu niczego nie utrudniają ale były szyte jak na miarę. Zapoznał się też z wonią i kobiety i krwi mężczyzny. Może mu się to przydać.
- A...i jeszcze gdzie jest ta czwarta osoba o której mówili? - zapytał jeszcze, rozglądając się. Przez cały czas pilnował też wampira, nie chciał się z nim bić, ale nie wiadomo co takiemu skoczy do głowy. Był w każdej chwili gotowy na to, by odparować atak. Wolał nie zginąć zaraz na początku zabawy.

Rosemary - 5 Październik 2017, 21:14

Ręka dziewczyny trzęsła się nieznacznie. Czy było to wywołane ciągłym trzymaniem wyciągniętej ręki czy też może skutek uboczny zażytego narkotyku? Czując na sobie wzrok demona, poprawiła wysoki kołnierz swojej
sukienki
w viktoriańskim stylu. Uśmiechnęła się trochę nerwowo na słowa lisa. Widać było że jego zachowanie było dla niej zaskakujące. Jak można być tak rozluźnionym w takiej sytuacji? Mimowolnie zaśmiała się na wygłupy mężczyzny.
- Może trochę, jak wiewiórka co wpadła w kadź wypełnioną smołą - wahanie wymalowane na twarzy dziewczyny pomieszane było ze strachem. - Puszczę Cię ale jego również nie tkniesz - kiwnieciem głowy wskazała na Yako. Wampirowi ewidentnie nie pasowało to że ktokolwiek śmiał wydawać mu rozkazy, wysuwać rządania. Jakie jednak inne wyjście miał w tym momencie? Sytuacja była patowa. Mógłby zaczekać aż czar minie ale straci w ten sposób bliżej nieokreśloną ilość, jakże cennego czasu. Jego warga drgnela jak u wściekłego psa ale pochylił głowę. - Dobrze już dobrze. Na razie go nie tkne- dziewczyna z sykiem opuściła dłoń i niemalże od razu pisnęła zaskoczona.
Tajemnicza postać nie pozostawiła po sobie żadnego śladu, nawet zapachu. Czym była? Hologramem? Halucynacją? Zjawa? Każdy z trojga uczestników zareagował na tę wizytę po swojemu. Dziewczyna zdawała się spijac słowa z jego ust, wampir, teraz już wolny, rzucił w niego kamieniem który podniósł z ziemii nie wiadomo kiedy. Postawa Yako na pewno robiła wrażenie, jeśli nie na uczestnikach to na obserwatorach. Właśnie się dowiedział że tylko jednk z nich będzie mogło się stąd wydostać. Jaką taktyke obierze? Niepewność w sercach mogła wzrosnąć. W ciszy mogły zapaść decyzje które przeważą na losach każdego z osobna. Nie zostało powiedziane w jaki sposób dziwna substancja w dłoniach wskaże kierunek docelowy. Pozostawiono odkrycie tego graczom. Kto wie do jakich wniosków dojdą?
Wampir jako pierwszy dopadł do zielonej skrzyni. Szperal w niej z wyjątkowym zapałem, klnąc na koniec. Widocznie jej zawartość nie była wystarczająco zadowalająca. A jednak, tylko i aż tyle mieli do wykorzystania. Biało włosy nie czekał na innych. Ubranie wziął pod pache, nóż włożył za pasek swoich spodni, apteczke z wodą trzymał w dłoni. Chwile przyglądał się pustej teraz skrzyni po czym w niesamowicie szybki sposób pobiegł przed siebie, ani razu nie odwracając się za siebie. Ruda krzyknęła za nim jednak na nic się to zdało. Widać było że trochę ją to dobiło. Zrobila się cała czerwona gdy lis, stał tak jak go pan Bóg stworzył, bez żadnych skrupułów. Wstała z ziemii i otworzyła swoją, czerwoną skrzynie.
- Mógłbyś na mnie teraz nie patrzeć? Bardzo proszę. - odwróciła się czym prędzej, plecami do Yako. Czy wiedziała jak wiele ryzykuje? Może tak, może nie.
- Nie, nie znam go, ale czy on mnie zna? Nie wiem. Nie mam najlepszej pamięci - zakłopotany śmiech dziewczyny tak bardzo nie pasował do tegi miejsca. Pięknego i okrutnego zarazem. Zsunęła z siebie suknie i czym prędzej założyła mundur. - Ja... Jestem tu by pomścić moją siostrę. Zginęła... Zamordowali ją na tych igrzyskach - czy taka szczerość wyjdzie jej na dobre? Czy Yako okaże się sprzymierzeńcem któremu dziewczyna zaufa? - Nie wiem za wiele. Banda bogatych dup... Bogaczy urządza sobie zabawę w postaci rzezi na arenie. Oglądają sobie to wszystko przez magiczny odbiornik generowany przez jednego z pracowników. Słyszą i widzą wszystko co tu się dzieje. Podobno nigdy nie wygrało więcej niż jedna osoba. Myślisz... Że to prawda? Nie chce nikogo zabijać, nie chce by ktokolwiek musiał zabijać. - jej głos lekko drżał. Sztylet wsadził za pas na udzie, apteczke i butelkę postanowiła nieść w ręce. Ciepły wiatr dosłownie przebiegł przez arenę, ogrzewajac i być może dodając otuchy uczestnikom. - Nie wiem gdzie jest czwarty ale niepokoi mnie to. Nie uważasz że to dziwne? Nie było go tu jak się obudziles prawda? No i jak chce dać sobie radę bez rzeczy w skrzyni? -
Gdyby nie okoliczności, pogoda sprzyjała by piknikowi. Słońce otoczone paroma chmurami grzalo przyjemnie, w powietrzu unosił się dość specyficzny, intensywny zapach który nadszedł do nich z północy. Zarówno Yako jak i kobieta mogli poczuć jak ktoś ich obserwuje. Pytanie tylko kto? Albo co? Dziwna substancja w ich dłoniach zakrzywiała się w stronę północnego zachodu. Co też postanowi Yako? W którą stronę ruszy i czy zrobi to w pojedynkę?
Do ich uszu dobiegło dziwne tykanie. Tylko skąd pochodziło? Miało się wrażenie jakby dźwięk ten otaczał ich z każdej strony.

Yako - 6 Październik 2017, 09:56

Spiął się, gotowy by uskoczyć, gdy rudowłosa puściła białasa. Ale nie powiedział nic. Wolał być jednak gotowy na ewentualny atak. Pokręcił głową, widząc jak tamten ucieka ze swoimi łupami, zostawiając za sobą wyraźny zapach swojej krwi, który był o wiele intensywniejszy od zapachu jego ciała. Jak na razie przynajmniej ten jeden trop był dość świeży, by wiedzieć gdzie go uniknąć. Ale pewnie nie potrwa to zbyt długo.
Zobaczył rumieńce na twarzy kobiety, ale nic nie powiedział. Uśmiechnął się tylko delikatnie pod nosem. Widać nie przywykła do takich widoków, ale czy każdy musi być tak nieczuły na widok nagości jak sam demon? Obok niego może przebiec banda nudystów i nudystek, a on nawet nie zwróci na to uwagi, już się w swoim długim życiu naoglądał i pewnie jeszcze będzie miał okazję.
Spojrzał na kobietę, gdy ta wyraziła swoją prośbę i wzruszył ramionami. Grzecznie się odwrócił by nie dokładać jej stresów. Rozglądał się jednak na boki, sprawdzając czy czasem tajemnicza czwarta osoba nie chce do nich dołączyć, albo czy ten dziwny białas do nich nie wraca. Widać było, ze szuka guza, że nie zawaha się przed zaatakowaniem ich jeśli tylko nadarzy się taka okazja. Będzie trzeba czuwać w nocy, bo wtedy istoty są najbardziej bezbronne, gdy muszą iść spać. Gorzej, że typek może wejść do głowy i z niej wyleźć skoro jest senną, więc będzie trzeba uważać o wiele bardziej. Demon też miał teraz idealną okazję na to by pozbyć się części konkurencji, ale czy to na pewno rozsądne? Nie wiedzą jak długo tu będą więc dobrze by było mieć pod ręką też coś do jedzenia.
Zerknął na rudowłosą, gdy ta odpowiedziała na jego pytanie. Była już ubrana więc odwrócił się całkiem, poruszając leniwie swoim czarnym ogonem. Przytaknął głową, że rozumie. Słysząc jej powody, dla których się tu znalazła, prychnął ledwo słyszalnie - a powiedz mi, jak się chcesz na nich mścić, skoro jesteś teraz na arenie, a oni siedzą sobie w tym swoim cholernym klubie? - zapytał przekręcając lekko głowę w bok - no chyba, że chcesz im dokopać tym, że nie będziesz się bawić w ich grę i nie zabijesz nikogo - wzruszył ramionami ponownie się rozglądając. Jak na razie musiał zaufać tej kobiecie, wydawała się najmniej groźna. Ale kto wie co kryło się pod tą rudą czupryną.
Westchnął cicho - czyli wiesz dokładnie tyle co ja - powiedział lekko zawiedziony. Powtórzyła dokładnie to samo to ta pizda, która go tu wysłała. Oj jak bardzo chciał posmakować jej krwi i usłyszeć słodki wrzask przerażenia i bólu. Mmmm...jak tylko się stąd wydostanie to się z panienką zabawi ooo tak. A nawet jeśli oszczędzi ją to tego jej klubu na pewno nie. Będzie ładne ognisko, które ludzie będą oglądać z daleka. Skoro oni uwielbiali widowiska to takie też powinno im się spodobać, prawda?
- Sądząc po tym, że te same słowa powiedziała mi pizda, która organizuje te zawody i jest właścicielką tej dziury, którą nazywa klubem to pewnie tak jest...niestety takie rozrywki są dość popularne, nawet jeśli nielegalne. W końcu to dodaje adrenaliny też widzom, że mogą być przyłapani na tym, że coś takiego jest - wzruszył ramionami.
Zaprzeczył głową - gdy tu się znalazłem pierwsze co zobaczyłem to jak bawisz się w niezbyt udaną tratwę oraz to, że ten białas, który nam przed chwilą uciekł, wyleguje się po drugiej stronie rzeki - odpowiedział. Nie miał zamiaru zdradzać, że narkotyk na niego nie zadziałał. W końcu kto wie, czy panienka nie będzie mu chciała też podać czegoś. O jakie fajne będzie jej zdziwienie, gdy się okaże, ze na niego to nie zadziała. Uśmiechnął się paskudnie do swoich myśli i oblizał delikatnie.
Węszył chwilę czując jakiś intensywny zapach i spojrzał na to dziwne znamię. Spojrzał też na kobietę - z tamtej strony wyczuwam jakiś dziwny zapach, jednak nie umiem jeszcze określić co to jest - wskazał na północ - to cholerstwo na naszych dłoniach za to pokazuje nam ten kierunek - przesunął ręką bardziej na zachód - myślę, że na razie będzie dobrze trzymać się razem, przynajmniej będzie nam raźniej prawda? - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i ruszył dokładnie pomiędzy dwa wskazane kierunki. Tak by nie oddalać się od celu, wskazywanego przez tę dziwną plamę, ale też by mieć szansę zobaczyć skąd pochodzi dziwny zapach, nie idąc jednak bezpośrednio w jego stronę. Po kilku krokach odwrócił się do towarzyszki - to jak idziesz ze mną? Czy wolisz się rozdzielić? - zapytał i ruszył dalej. Jeśli rudowłosa do niego dołączyła uśmiechnął się pod nosem i lekko zwolnił by mogła się z nim zrównać - a tak swoją drogą nazywam się Lusian - zerknął na nią, nie zatrzymując się - a Ty jak się nazywasz, bo skoro już tu razem utknęliśmy to głupio byłoby wołać na siebie EjTy nie sądzisz? - puścił jej oczko.
Jego uszy cały czas były wysoko postawione w górę i wyłapywały każdy szelest. Co chwila każde obracało się w inną stronę by móc wyłapywać głosy z każdej strony tej dziwnej puszczy. Co jakiś czas odwracały się też do tyłu, by sprawdzić czy ktoś się nie skrada. Sam tez zwracał tam wzrok. Trochę nie podobało mu się to uczucie bycia obserwowanym, ale może to tylko przez to, że ich oglądali? Czyli nic nowego. Życie przed kamerami jest dla niego chlebem codziennym.
Irytowało go jednak coś innego. To cholerne tykanie, jakby ktoś odliczał czas do czegoś. Po chuj to coś dodali? Czy już nie wystarczająco sprawdzali cierpliwość demona, którego tak nierozsądnie postanowili wrzucić w sam środek tej imprezy? Pożałują...i to srogo.

Rosemary - 7 Październik 2017, 22:11

Yako stwarzał swoją postawą, wrażenie osoby troskliwej aczkolwiek zobojętniałej na wszystko. Po sennym został już tylko zapach. Biorąc pod uwagę jego umiejętności mógł już być na drugim końcu areny. Kto wie, może właśnie walczył z czwartym? Kim jest czwarty i czy w ogóle jest? Bo skąd pewność że Ci którzy zesłali na nich taki los, po prostu nie kłamali? Tyle pytań, gdzie szukać odpowiedzi? W rzeczywistości wszyscy razem i każdy z osobna byli odpowiedzią. Demon postępował bardzo racjonalnie. Dobrze mieć stały prowiant przy sobie, tym bardziej że liczba uczestników jest tak mała. Tylko, co się wydarzy gdy dziewczyna dowie się po co mu była? Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Cała zbledła, policzek jej drgnal gdy z ust lisa wydostalo się prychnięcie. Widać był to dla niej naprawdę drażliwy temat.
- Doskonale wiem co mam robić. Nie ocenia się księgi po ... Z resztą. Nie man zamiaru Ci się tłumaczyć. Tego kto za to odpowiada kara nie uminie, a moja siostra spocznie w końcu w pokoju. Te igrzyska to nic innego jak... - dziewczyna ugryzla się w język. Ujawnianie informacji osobie której nie jest pewna byłoby nie rozsądne. Skrzywila się jakby się czemuś przysluchujac. Tylko czego słuchała? Tykania? Bicia serca lisa? A może czegoś całkiem innego?
Przytaknela nieznacznie na słowa mężczyzny. - I pomyśleć że to my władamy światami. Aż dziw bierze gdy się o tym pomyśli. - wyraz jej twarzy się zmienił. Stał się bardziej zacięty gdy tak przyglądała się jemu. - Nie podoba mi się ten zapach. Jest taki mdlący- na wzmiankę o substancji w dłoniach, dziewczyna zacisnela swoją. - Koniec końców, każde z nas tam dotrze. Pytanie tylko co zrobi z tym fantem. Myślisz że oni byliby w stanie się sprzeciwić temu wszystkiemu? Nie zabijać się wzajemnie a znaleźć inne wyjście? - dziewczyna mówiła w taki sposób że można było odnieść wrażenie, że mówi do siebie. Ruszyła za nim, a jakże. Bez sprzymierzeńca, nie byłaby w stanie osiągnąć swojego celu prawda?
- Jesteś pierwszym Lusianen jakiego poznałam. Mi na imię Adelaida.- im dalej szli, tym tykanie było mniej wyraźne, zapach zaś stawał się coraz bardziej intensywny. Z bliżej nieokreślonych powodów, mógł kojarzyć się z żółtym kolorem. Podłoże którym szli, również zaczęło się zmieniać. Twarda, zbita ziemia ustępowala z każdym kolejnym krokiem coraz wyższej trawie. Drzewa się przerzedzały, w ich miejsce pojawiały się krzaki uginające się od owoców. Wszelakiej wielkości i barwy, to właśnie jedne z nich tak pachniały. Wielkie, podłużne i jadowicie żółte. Tylko jeden krzak takie posiadał. Znajdował się on w centralnej części tej łąki. Przed krzakiem wbita została tabliczka :

Zwodzę i Kuszę wędrowców. Albo ułatwiam im podróż albo utrudniam. Jedno z nas uratować życie może, drugi zaś może je zakończyć, jeden jest pułapką, lecz zerwanie tylko jednego otworzy skrzynię. Wybrać możesz tylko raz. Które będzie to z nas?

Jeśli zdecydowali się podejść, dookoła zapadła martwa cisza. Nawet to dziwne tykanie ustało. Świat dookoła jakby wstrzymał oddech.
Nagle jednak w powietrze uniósł się wrzask, mrożący krew w żyłach. Wrzask człowieka w agoni, a po nim dziwny skrzek. Chwile później cisza wróciła, jakby oczekując ruchu dwójki uczestników. Podejmą ryzyko czy ruszą jednak w stronę portalu? A może wybiorą całkiem inną trasę?

Yako - 10 Październik 2017, 19:34

Podniósł ręce w obronnym geście, widząc, że swoim zachowaniem zdenerwował swoją towarzyszkę - nie oceniam..wybacz - podrapał się zakłopotany po karku - sam stresuję się tą sytuacją, a wtedy zdarza mi się ... wrednić -powiedział na swoje usprawiedliwienie. Oczywiście nie stresował się zbytnio ale lepiej poudawać niż, żeby ta pannica zaraz się fochła i poszła w cholerę. Nie miał nastroju na tropienie posiłku, jeśli okazałoby się, że musi tu spędzić więcej czasu niż by chciał.
Słysząc jak urywa zdanie w połowie, spojrzał na nią czujnie - te igrzyska to nic innego jak co? - zapytał nie odrywając od niej swoich błękitno-fioletowych oczu. Podszedł do niej i czule podniósł jej twarzyczkę - jeśli wiesz coś co może nam pomóc im dokopać, powinnaś powiedzieć - uśmiechnął się do niej zachęcająco, przekręcając lekko głowę w bok - to jak? Chcesz, żebyśmy razem im pokazali, że ta przemoc jest głupia czy wolisz zostać sama? - zapytał jeszcze, odsuwając się od niej. Oddał jej tym należną jej przestrzeń ale równocześnie dał znać, że może odejść w każdej chwili. Nie podobał mu się ten pomysł, ale musiał jej jakoś pokazać, że nie ma nic za darmo, a jeśli da mu to czego chce to będzie miała towarzysza, który postara jej się pomóc. W końcu on sam nie był zadowolony z faktu, że go tu wysłali. Bardzo mu się to nie podobało.
Zamyślił się na moment, brnąć dalej przed siebie - nie wiem czy dadzą radę się powstrzymać. W szczególności patrząc na tego przyjemniaczka, którego poznaliśmy na początku naszej przygody - powiedział spoglądając na swoją towarzyszkę - ale zawsze można spróbować z nim pogadać. Ten drugi to nawet nie wiemy czy to on czy ona, ani nawet jaki ma stosunek do tego. Spróbować jednak zawsze warto - powiedział z uśmiechem. Starał się ją jakoś uspokoić. Zestresowana tylko go denerwowała. Musiał jednak jakoś się wziąć w garść i dać radę z nią wytrzymać.
Ukłonił się szarmancko, szczerząc swoje białe zęby - miło mi Cię poznać Adelaido - powiedział grzecznie.
Stanął jak wryty, gdy zobaczył trawę i normalne krzewy - czy my nadal jesteśmy na Kryształowym? Czy mi się już coś miesza?- zapytał rozglądając się. Jego uwagę przykuł krzew z dziwnymi żółtymi owocami. Śmierdziały tak mdło, że z trudem się powstrzymywał, żeby się nie zerzygać. Zakrył nos kołnierzem, co niezbyt mu pomogło i podszedł do tabliczki. Zamyślił się na moment i spojrzał na Adelaidę - to co robimy? - zapytał przez materiał. Jego nos nie mógł znieść tego zapachu. Co z niego jednak byłby za demon, miłośnik sportów ekstremalnych jakby nie czuł odrobiny adrenaliny? Podszedł do krzewu, a gdy usłyszał wrzask, przeszedł go przyjemny dreszcz. Takie krzyki lubił najbardziej. Uśmiechnął się sadystycznie na wspomnienia, gdy to on doprowadzał innych do takiego wrzasku. Co prawda teraz chyba powinien się nim martwić ale jakoś nie zwrócił na to uwagi.
Obejrzał dokładnie dziwne owoce i spojrzał jeszcze raz na swoją towarzyszkę. Chwycił za jeden z ładniejszych, dojrzałych owoców i zerwał go, po czym rozejrzał się, czy coś się stało. Powąchał go automatycznie, jednak szybko oddalił go od swojego nosa i rozkaszlał się powstrzymując odruch wymiotny.

Rosemary - 13 Październik 2017, 23:30

Niestety, każde kolejne słowo wypowiedziane przez demona działało na dziewczynę jak przysłowiowa, płachta na byka. Ale czy aby na pewno to wypowiedziane słowa tak na nią działały? Tak czy siak, ruda robiła się coraz bardziej zdenerwowana. Wręcz pochmurniała w oczach.
Nie odpowiedziała na nic. Widocznie wiedziała, że żeby zostać wartościowym elementem nie może wszystkiego ujawnić. Nie miała zamiaru ujawniać wszystkich kart. Zebrała włosy które opadły na jej twarz. Mimo ze byla niższa od Yako, nie bała się go ani trochę.
- Słuchaj no Ty podstępny lisie! Nie myśl sobie że jesteś tu panem i władcą! Nie mam zamiaru powiedzieć Ci nic więcej, póki sam tego nie zrobisz. Z tobą czy bez, osiągnę swój cel. Zaś raczej tobie nie łatwo będzie znaleźć inne jedzonko co? Wyobraź sobie że nie mam zamiaru strzelić żadnego focha jak jakaś paniusia. I nie nabierzesz mnie na te swoje cudne oczka. - mówiąc to dotknela jego piersi palcem. Az sie cała zaczerwienila z nerwów. Pewnie będzie żałować tego wybuchu. Yako wyglądał jej na kogoś kto wiecznie ma racje i lubi pokazywać swoją wyższość. Ale każdy ma swoje granice nie. Większe czy mniejsze...
- Mam nadzieję że uda mi się przemówić im do rozsądku. Właśnie tego przecież chce ta gawiedź. Byśmy się tu wyrżneli. Zastanawiam się kim jest czwarty numer... I jakiego asa w rękawie chowa skoro był tak szybki że go nie zobaczyłeś... - chcąc czy nie posłała mu podejrzliwe spojrzenie. Wystarczy parę słów, parę myśli by zasiać ziarno nieufności. - Nie wiem gdzie tak naprawdę jesteśmy... Ta arena jest za każdym razem inna. Nie jest ona na kryształowym. A nad nim. - skrzywila źle widząc polane. Owoce jej się nie sxpodobały. Poprzednim razem areną były zimowe góry. - Na poprzedniej arenie była taka pogoda że pierwsza śmierć była efektem zamarznięcia. Jedzenie na tej mapie jest albo trujące albo normalne. Nigdy nie masz pewności co Ci się trafi... Masa pułapek i dziwnych stworzeń... Koloseum w popierdolonym stylu. - dziewczyna nie była tak wytrzymała jak Yako. Zwymiotowala niemal od razu. Nic dziwnego, w końcu zapach był wręcz odurzający. Gorzej niż w tanich perfumeriach dla starych kobiet.
Zawartość tabliczki nie była żadną zagadką. Było to prędzej coś podobnego do sapera czy rosyjskiej ruletki. Może i by się dało dzięki obliczeniu prawdopodobieństwa wyliczyć który co może dać. Ale jesteśmy w Krainie Luster. Czy ktokolwiek tutaj by o czymś takim pomyślał? Tu im bardziej coś jest logiczne tym bardziej absurdalne wydaje się być. Tak więc gdy tylko Yako zerwał owoc. Gdy tylko ten wściekle żółty, najbardziej dojrzały z owoców oddzielony został od gałązki...
No właśnie. Co się stało?
Zaraz do tego wrócimy. Skupmy się najpierw na podsumowaniu. Czterech graczy znajduje się na arenie. Arenie na której środku jest spory staw. W jednej z części areny mamy łąkę pełną dziwny owoców i jednym bardziej dziwnym krzakiem który może Cie zabić. Każdy z uczestników otrzymał zestawik survivalowca. Jak miło prawda? Yako jest wraz z Adelaidą. Wampir się ulotnil. Numeru cztery nie widać od początku. W okolicy słychać dziwne tykanie i wrzaski. Z dźwięków otoczenia wnioskujemy że okolica jest obfita w ptaki. Śpiew czy może już wrzask?
Całą tę scenerię oglądają z zapałem dziwacy. Żądni krwi, adrenaliny i pieniędzy. Zakłady juz przyjmowane. Na kogo stawiają najwięcej? Kto według nich ma najmniejsze szanse? I główne pytanie. Kto wygra?

Po zerwaniu owocu... Stało się nic. Dosłownie. Oddech wstrzymany przez okolice, wrócił do normalności. Pytanie teraz. Jest to owoc, życia, śmierci czy najzwyczajniejszy na świecie owoc? Yako wypróbuje go teraz czy w sytuacji gdy on albo jego mobilna stołówka będą na skraju śmierci? Czy jest w stanie tyle zaryzykować?
Znaki na ich rękach skierowaly się teraz na wschód. Jak to jest możliwe? Czy ktores z nich to dostrzeże? Krzak na którym dopiero co znajdowały sie soczyste żółte owoce, obumarł. Tykanie wróciło, było jakby głębsze. Głośniejsze. W którą stronę się udadzą? Czy napięcie między ruda a Yako zniknie? I gdzie się podziewa pozostała dwójka? Może obydwoje się wyrżneli? Móż tylko Yako i Adelaida zostali jako uczestnicy? Tylko jak to zweryfikować?

Yako - 14 Październik 2017, 13:53

Widział jak się coraz bardziej denerwuje. Słysząc jej słowa podniósł jedną brew i uśmiechnął się do niej miło - o ho?- zaśmiał się krótko - no to już wiemy, skąd wiedziałaś, że pan białas jest Krwiopijcą. Po prostu lubisz podglądać cudze myśli co? - zapytał, przyjmując rozluźnioną pozę. Zupełnie jakby miał to gdzieś, że kobieta odkryła jego mały sekret, a nawet więcej. Jakby był z tego powodu zadowolony. Leniwie poruszał ogonem na boki.
Nie odrywał od niej wzroku, a delikatny, tajemniczy uśmiech nie schodził mu z twarzy - nie uważam się za pana i władce - powiedział spokojnym głosem - podobnie jak pewnie i Ty, stresuję się tą sytuacją - powiedział szczerze, choć nie zmieniał swojej pozycji, ani mimiki twarzy - Ty chcesz pomścić siostrę, ja chcę stąd wyjść i najchętniej to ukatrupić tę dziwkę, właścicielkę klubu - machnął zdenerwowany ogonem i położył po sobie uszy. Skrzyżował ręce na piersi - może na takiego nie wyglądam, ale też mam kogoś kto na mnie czeka i mam zamiar do tej osoby wrócić, więc chętnie Ci pomogę, w tym Twoim pomyśle - przyznał bez większego namysłu. Przyjrzał się jej uważnie po czym westchnął.
-Powiedziałaś, że nie powiesz nic więcej, póki ja tego nie zrobię - odrzekł i ruszył w wybranym przez siebie kierunku - co takiego chcesz wiedzieć? - zapytał, nie patrząc na nią. Domyślał się, że żeby ich współpraca przebiegała jakoś w miarę sprawnie musi zyskać choć trochę jej zaufania. Z drugiej strony sam jej nie ufał na tyle, żeby pozwalać jej krążyć po swojej głowie tak bezkarnie. Nie wiedział dokładnie jak działa jej moc, dlatego na wszelki wypadek zaczął myśleć w innym języku. W swoim ojczystym, japońskim. Co prawda jej moc mogła być przydatna bardzo. Chociaż do porozumiewania się. Trzeba będzie to potem zaproponować, ale nie póki nie zdobędzie choć odrobiny jej zaufania.
Spojrzał na nią - nie wiem czy to się uda, ale jak już powiedziałem wcześniej, pomogę Ci - przyznał - a co do tego czwartego, to widziałem tylko jak ktoś poza waszą dwójką traci przytomność w klubie, ale tutaj nikogo poza wami nie widziałem - wzruszył ramionami. Nie miał po co jej kłamać. Sam nie wiedział kim jest ten ostatni gość - może wywiało go gdzieś indziej? Albo wpadł do tej rzeki w innym miejscu niż Ciebie...albo coś ukrywa. Może umie się stać niewidzialny? Mógł się szybciej wyswobodzić z dziwnego snu, albo być podstawiony - wzruszył ramionami i przyjrzał się jeszcze raz uważnie rudowłosej. Wiedziała sporo jak na zwykłego uczestnika. Wolał jednak jak na razie nie drążyć tematu. Może później sama zacznie gadać.Na razie muszą się w ogóle zorientować co się tutaj dzieje, a działo się wiele.
Spojrzał na nią, gdy powiedziała, że ostatnio mapa była inna. Były inne warunki. Zmarszczył brwi - możesz mi powiedzieć jak wielki był ostatnim razem teren? Może to być dość przydatna informacja, jeśli chcemy odnaleźć to całe przejście - powiedział, rozglądając się po dziwnej polanie i krzywiąc nos z zapachu. Dawał jakoś radę mimo iż miał o wiele bardziej wyczulony węch od kobiety. Gdy ta zwymiotowała, odgarnął jej włosy z twarzy i pogładził ją po plecach, dość czule jak na tę sytuację. Nie miał zamiaru się cieszyć, z tego, że Adelaida źle się czuje. Oznaczało to opóźnienie marszu. A nawet jeśli mieli pogadać z tamtymi, musieli być przy przejściu pierwsi. Inaczej utkną tutaj bez nawet najmniejszej szansy pogadania z nimi. Lis w końcu tez nie wiedział co się dzieje z tymi, którzy przeżyją, ale nie przejdą przez przejście jako pierwsi.
Rozglądał się przez chwilę, gdy zerwał owoc. Gdy nic się nie stało wzruszył ramionami i schował to co zerwał do jednej z skrytek na jego uprzęży. Stał jeszcze chwilę, rozglądając się w koło. Nie podobało mu się to miejsce. Mimo iż dźwięki wróciły to nie chciał tu być. Było to niebezpieczne. Tym bardziej, że dziwny krzak obumarł. Czyli był jednorazowego użytku.
Lusian szybko podjął decyzję i niezależnie od tego czy Adelaida nadal klęczała czy już dała radę chodzić, porwał ją na ręce i ruszył, chcąc oddalić się od tego miejsca. Skierował się bardziej na wschód, szukając najszybszej drogi by zniknąć z tej dziwnej polany. Trzymał kobietę mocno i biegł. Mogła jednak zauważyć, że jego chód był niezwykle miękki i prawię nią nie trząsł. Nawet dzwoneczki, na jego broni prawie nie wydawały z siebie dźwięku.
Gdy dotarł już na tyle daleko, by nie czuć słodkiego smrodu, odstawił kobietę na ziemię - wybacz...chciałem jak najszybciej stamtąd zniknąć. Nie mogłem zjeść tego smrodu, a dodatkowo przeszkadzał on w tym, żeby wyczuć zapach kogokolwiek innego. Nie czułem nawet Twojego - przyznał. Przykucnął na chwilę na ziemi i oddychał głęboko. Kilka razu splunął na ziemię. Jak widać na niego też to podziałało, jednak radził sobie z tym lepiej. Spojrzał na znamię na dłoni - powiedz mi. Czy na ostatnich zawodach portal się przesuwał czy był cały czas w jednym miejscu? - zapytał, widząc, że teraz kierunek się odrobinę zmienił. Pytanie czy to przez to, że oni okrążali portal? Czy może to portal zmieniał swoją pozycję?

Rosemary - 14 Październik 2017, 22:29

Podglądać cudze myśli? Dziewczyna tylko uśmiechnęła się krzywo. Kto wie ile było w tym prawdy? Może więcej, może mniej. Tylko ona wiedziała. I najwidoczniej nie miała zamiaru nikogo oświecać. Postawa Yako, chyba działała jej w jakiś sposób na nerwy, czego efektem było zaciskanie i rozluźnianie pięści u lewej dłoni. Na wzmiankę o "dziwce", uśmiechnęła się niemrawo. - Żeby tylko jeszcze ona za to odpowiadała. - powiedziała to w sposób, zamykający dyskusje. Przynajmniej na razie. Jej lico się rozjasnilo gdy mężczyzna jawnie zaoferował jej pomoc w realizacji planu. Widać, naprawdę zależało jej na zgodzie między uczestnikami. - Cokolwiek tak naprawdę. Oczekujesz że powiem ci wszystko, gdy nie wiem nic o tobie? To nie tak to działa i Ty dobrze o tym wiesz Lusian. Jak to się stało że trafiłeś akurat do tego baru? Czy znasz kogokolwiek kto jest z tym powiązany? Skąd jesteś? I... Jakiej rasy jesteś. Niby masz uszy i ogon ale dachowce nie są lisami. - zadając pytania, w miarę możliwości patrzyla mu w oczy. Tak podobno staje się bardziej szczerym w odbiorze.
Rozmyślania Yako na temat czwartego. Były w jednej części trafne. Tylko w której? Tego dowiedzą się prędzej czy później. Teraz można tylko gdybać, a czasu na to niewiele. Im krócej tu będą tym lepiej prawda?
- Poprzednia arena była otoczona przez trzy gigantyczne góry. Dolina lodowa która była areną... Miała wielkość czekoladowego jeziora powiększonego trzykrotnie. - mówiła o tym dość niechętnie. W końcu to na tamtych właśnie igrzyskach zginęła jej siostra. To było zbyt świeże dla dziewczyny by mogła mówić o tym na luzie.
Doceniła pomoc Yako gdy jej żołądek wywinal fikołka.
- Co masz zamiar zrobić z tym owocem? - sapnela, wycierajac ustaja jakimś liściem. Dzięki temu żółtemu owocowi mógł zyskać lub stracić. Czy gra była jednak warta świeczki? - Niezły z Ciebie ryzykant. Ja bym go nie zerwała a raczej ominęła szerokim łukiem. - odeszła czym prędzej krzaka gdy ten nagle obumarł. Gdy mężczyzna ją uniósł i ruszył przed siebie w pierwszym odruchu chciała się wyrwać. Gdy jednak zrozumiała że na tę chwile by opóźniała marsz, po prostu dala się nieść, bąkając pod nosem ciche dziękuję. - Zazdroszczę Ci tego węchu. Słuch pewnie też masz świetny. No i poruszasz się jak wiatr... Cieszę się że mam w Tobie sprzymierzeńca a nie wroga... - rzekła z nie skrywanym podziwem w głosie. - Przejścia nie da się przewidzieć. Raz może to być dziura w ziemii. Raz może to być lustro zamontowane na jakiejś bestii... Ostatnio znajdowało się w lodowym labiryncie ale było nieruchome. Kto wie co tym razem dali, ale niepokoi mnie to z jaką prędkością się przemieścilo. Dopiero co był na zachodzie. Teraz jest na wschodzie. Oznacza to że nie napotkal żadnych przeszkód... Albo je po prostu unicestwiło. Dlatego gdy już je odnajdziemy... Uważaj. Bo potrafi ono być groźniejsze niż sami gracze. - przelknela głośno ślinę, patrząc na znak na swojej dłoni. Powoli zmierzal na południe. Oddalało się od nich, czego nie można było powiedzieć o dziwnym tykaniu. Aktualnie otaczało ich od tych. Może nawet osaczalo? Czy aby na pewno jest bezpiecznie od tak tu zostawać? Znowu usłyszeli wrzask. Tym razem nie był to nieokreślony krzyk. Był to krzyk przerażonego, może nawet konajacego mężczyzny. Był to wrzask... Wampira. A dochodził z ich prawej strony. Co teraz?

Yako - 15 Październik 2017, 00:13

- Nie wiem kto za to odpowiada, ale to ona mnie wciągnęła w tę ich popieprzoną grę - przyznał krzywiąc się z niesmakiem. Tak naprawdę miał to gdzieś, czy to ona za tym stoi czy nie. To ta niebieskowłosa szmata mu powiedziała o zawodach to ona zamówiła dla niego drinka, dlatego też to ona stała się jego celem. Może zrezygnować z zabijania innych, przynajmniej na razie, byle by mógł dopaść tę sukę. Musi zapłacić za to, że zadarła z niewłaściwym lisem. Poza tym to co on by z nią zrobił na pewno nie było by tak wspaniałe jak to co zrobiłby z nią Gawain gdyby się dowiedział, że to przez nią zniknął jego ukochany. Aż przeszedł demona przyjemny dreszcz na samą myśl o wściekłym Cieniu.
Wzruszył ramionami - nie pytałaś o nic, nawet o moje imię więc co ja Cię będę zarzucał informacjami, które mogą Cię nie interesować?. - zapytał. On zadał jej pytane, on pierwszy zapytał o jej imię, więc czemu się czepiała? Yako nie należał do istot, które z góry rozdawały wszystkim informacje za darmo. Uznawał zasadę "coś za coś", więc nie rzucał ciekawostkami ze swojego życia na lewo i prawo.
Skoro jednak zadała pytania. Zatrzymał się i spojrzał jej w oczy - pokłóciłem się z kimś w domu, poszedłem na spacer ochłonąć. Ostatnio mało jadłem więc automatycznie poszedłem tam gdzie jest duże skupisko żywych istot i trafiłem na ten klub - zaczął odpowiadać. Nie kręcił, nie miał po co...jak na razie - nie znam nikogo kto jest w to zamieszany. No chyba, że o tym nie wiem. W końcu nie wiem wszystkiego o swoich znajomych. Nie śledzę ich bo po prostu nie interesuje mnie czym się zajmując poza czasem, który spędzamy na piwku czy czymś mocniejszym - wyszczerzył się lekko wrednie. Słysząc pytanie o pochodzenie zamyślił się - jeśli pytasz skąd się wziąłem to urodziłem się w Świecie Ludzi, na pewnej malej wysepce, a od kilkudziesięciu lat nawiedzam lasy Krainy Luster - powiedział. Gdy zapytała o rasę, spojrzał na nią jak na głupią po czym na swój ogon - a ja widziałem Dachowce co miały wilcze elementy i się tym chwaliły, czemu nie mógłbym być jednym z nich tylko dlatego, że jestem Lisem? - zapytał robiąc smutną minkę - gdy tu trafiłem, powiedziano mi, że najprawdopodobniej jestem właśnie Dachowcem i jakoś nie wrażałem się w temat. Jeśli więc należę do innej rasy, to przepraszam, ale nie wiem o tym. No i mówiąc o rasie, sama też mi nic nie powiedziała na ten temat. - spuścił niepewnie uszy. Nie przywoływał nawet cienia wspomnienia z tym kim jest naprawdę. Nie chciał tego zdradzać, poza tym, jakby zareagowała wiedząc, że podróżuje z Demonem? Raczej niezbyt wesoło. Już i tak jest cudem, że nadal chciała z nim spędzać czas wiedząc, że jest jego posiłkiem.
- Mam nadzieję, że choć trochę zaciekawiłem Twoją ciekawość. Teraz może odpowiesz na jakieś moje pytania? Coś za coś...czy nie o to Ci chodziło? - przekręcił lekko głowę w bok.
Nie skomentował wielkości areny. Analizował tylko coś w tej swojej futrzastej głowie. Nie była aż taka wielka, przynajmniej ta poprzednia. Miał nadzieję, ze ta będzie podobnej wielkości, bo jakoś nie uśmiechało mu się bieganie po nie wiadomo jak wielkim terenie. Nie ważne jak uwielbiał ruch i wszelakie sporty. Tutaj nie było cieszenia się sportem, tutaj była walka o przetrwanie i to całkowicie różniąca się od tej, gdzie zostajesz porzucony w lesie z jedną zapałką i tępym nożem.
- Może się nam przydać - powiedział. Nie dodał jednak czy ma zamiar go jeść lub zachowywać po to by uratować potem swój tyłek. Miał plany wobec tego owocu i nie chciał ich jak na razie zdradzać - lubię ryzyko, a trochę zainteresowała mnie ta skrzynka, której mówiła tabliczka - wyjaśnił.
Przyjął z ulgą brak sprzeciwy kobiety. Skinął jej tylko głową, słysząc przeprosiny. Nie musiała ich wypowiadać - dobry węch nie zawsze jest zbawienny, w szczególności przy tak śmierdzących roślinach ja ten owocowy krzak - powiedział, wskazując miejsce, z którego właśnie przybiegli i ponownie plując gęstą śliną, która zbierała mu się w ustach - i masz rację co do słuchu. A co do mojego poruszania się to kwestia treningu i tyle - wzruszył ramionami. Nie skomentował jednak tego że jest jej sprzymierzeńcem. Jak na razie tak było, ale na jak długo?
Wysłuchiwał jej tłumaczenia na temat przejścia i zaklął paskudnie w swoim rodzimym języku. Sytuacja była coraz bardziej skomplikowana co mu się w ogóle nie podobało. Do tego to cholerne tykanie, które cały czas odwracało uwagę jego radarów.
Już miał zapytać rudowłosą czy da radę iść dalej, gdy usłyszeli wrzask. Postawił wysoko uszy i znów przeklął. Porwał znów kobietę na ręce i ruszył szybkim krokiem w kierunku, który wskazywał dziwny kompas na dłoni - wiem, że chcesz się zjednoczyć, ale nie wiem czy to dobry pomysł, aby sprawdzać czy facet udaje czy naprawdę coś mu się dzieje - powiedział przepraszającym tonem, cały czas nasłuchując. Jego serce przyspieszyło, a źrenice zwęziły się, przez co bardziej przypominały lisie niż ludzkie. Miał nadzieję, że kobieta nie będzie chciała ruszać na ratunek temu Wampirowi. Coś mu mówiło, że nie był to najlepszy pomysł jeśli chcieli przeżyć. W szczególności, ze przejście coraz bardziej się od nich oddalało.

Rosemary - 16 Październik 2017, 00:28

Brzmiało jej to wszystko wiarygodnie, więc nie wtrącała się mu w słowo. W ciszy wysłuchała jego odpowiedzi. Wiedziała że nie kłamał. Przy rasie się jednak skrzywila, niewiele tak naprawdę to wyjaśniało. Tyle co nic. Żył u ludzi, teraz tutaj, trafil tu przypadkiem. Nic ciekawego co by im pomogło. Już chciała mu się odgryźć, mówiąc że bez pytań nie ma odpowiedzi ale się wstrzymała.
- Jestem baśniopisarką. Mój powód trafienia tutaj już znasz. Żyje w Szkarłatnej Otchłani. Znam jedną osobę która ma z tym wszystkim wiele wspólnego. Jaka jest więc twoja moc rangowa? - uniosła jedną brew w górę. Skoro jest dachowcem, musi mieć jedną moc związaną z tą rasą. Nie ma tego wiele. - Taak. Coś za coś, więc jeśli masz jakie pytania, proszę śmiało. Nie mam nic do ukrycia. - uśmiechnęła się niemrawo. - Nigdy nie byłam w stanie zrozumieć ludzi którzy tak chętnie ryzykują... - rzekła bardziej do siebie niz do mężczyzny. Westchnęła słysząc z jaką lekkością Lusian bagatelizuje trochę swoje umiejętności. - Wiesz, gdybym miała twoje umiejętności... Moja siostra by żyła. Uslyszala bym jak wymyka sie w nocy z domu, byłabym w stanie ją wysledzic i uratować... - jej głos przycichł. Gdy ją podniósł w momencie gdy wampir wrzeszczal, probowala się wyrwać. - Musimy mu pomóc! Nikt nie może zginąć! Lusian do cholery! Bez niego, bez kogokolwiek z nas to nie ma sensu! Dasz mu od tak umrzeć? - w jej głosie słychać było głęboką desperacje. Samej by sie jej nie udało, ale skoro Lusian ją wspiera... Jest nadzieja. Szamotała się, ale Lusian był niestety za silny dla niej. W powietrze uniósł się kolejny wrzask wampira, jeszcze bardziej przepełniony rozpaczą i bólem. Brzmiał jak krzyk skazanca, na którym dokonywał się wyrok.

Yako - 16 Październik 2017, 09:48

Wysłuchiwał jej odpowiedzi. Zmarszczył brwi, słysząc, że zna kogoś kto jest z tym bardzo powiązany. Nie podobała mu się ta informacja. Skoro znała takie osoby, to czemu nie uderzyła bezpośrednio tylko postanowiła brać udział w tych cholernych zawodach? Żeby ich ośmieszyć? Czy żeby zrobić coś co jest praktycznie niemożliwe. Jego myśli cały czas były w jego ojczystym języku, zastanawiając się czy to coś da na tę jej czytanie w myślach.
Westchnął ciężko - to trochę nie fair, że mimo iż chcę Ci pomóc to wymagasz ode mnie więcej niż sama chcesz dać - pokręcił głową zniechęcony - mam dwie moce - zaczął uznając, że nie chce mu się już z nią bawić w te podchody. Zerwał kępkę trawy i pokazał ją kobiecie. Po chwili trawa stanęła w błękitnych płomieniach - mogę podpalić wszystko co da się spalić. Jednak nie mogę podpalić żywego organizmu, do tego sam kontroluje czy ogień spali jedno drzewo czy cały las - wyjaśnił znudzonym głosem - do tego zamieniam się w wielkiego czarnego lisa. Jeszcze jakieś pytania? - rzucił. Jednak nie pytał o nic. Skoro ta ruda wiewióra nie potrafiła grać fair, to niech się idzie chędożyć z organizatorami tej imprezy. Chyba słowo współpraca i wzajemne zaufanie były jej obce. Bo kurna to tylko ona ma jemu zaufać? A on jej już nie musi?
Zaśmiał się pod nosem, słysząc, że nigdy nie rozumiała ryzykantów. Gdyby tylko wiedziała jakie hobby znalazł sobie lis w Świecie Ludzi, albo czym się zajmował jeszcze w Japonii.
Słysząc jak mówi o swojej siostrze, zerknął na nią - co jaki czas są organizowane te zawody?- zapytał - i nie wykazywała żadnego zainteresowania udziałem? Jeśli tak, to czemu jej nikt nie pilnował? - zapytał, patrząc na nią uważnie. Zmysły nie miały tutaj nic do gadania. Wystarczyło użyć choć trochę głowy, żeby uniknąć takich sytuacji. W końcu w rodzinach Dachowców, też pojawiają się takie sytuacje i ich wyczulone zmysły wcale pomagały w uniemożliwianiu wycieczek psotnikom i imprezowiczom. Dodatkowo, skoro uciekła w nocy, to skąd ta wiewióra w ogóle wiedziała jak wyglądała mapa? Skąd wiedziała aż tyle? Skoro tak bardzo chciała się zemścić to jeśli by się o tym dowiedziała od tego znajomego, to raczej by nie poszła na kolejne zawody. Chyba, że zostałaby do tego zmuszona jakimś zakładem czy czymś, a na taką nie wyglądała.
Słysząc jej zawodzenie, warknął groźnie i zatrzymał się. Patrzył na nią swoim demonicznym wzrokiem, cały się najeżył - a podobno nie rozumiesz jak ktoś może tak ryzykować - powiedział warczącym głosem odstawiając ją na ziemię i bawiąc się sztyletem, który wyciągnął zza jej paska na udzie, gdy ją odstawiał. Ot takie malutkie zabezpieczenie - powiedz o co Ci tak naprawdę chodzi? Nie wiemy co temu gościowi się dzieje, czy to nie pułapka. Nie przewidziałaś, że pozostałą dwójka może się wyrżnąć zanim do nich dotrzemy? Co byś wtedy zrobiła? - przyłożył jej sztylet do brody i zmusił by spojrzała mu w oczy - przekonaj mnie do tego, żebym ryzykował dla niego życie. Owoce nie były takim ryzykiem. Było napisane na temat tylko jednego owoca, że coś się stanie gdy się go zerwie, reszta nie miała wspomnianego zerwania tylko, ze mają takie właściwości - poruszał leniwie na boki ogonem. Jego uszy skierowały się do źródła wrzasku, gdy ten ponownie zabrzmiał - więc jak będzie? Bo chyba czas nam z leksza ucieka, Risu-chan. Powiesz mi o co Ci chodzi czy nie? - zaczął mówić miękkim, zalotnym głosem, a na jego ustach pojawił się tajemniczy uśmieszek.

Rosemary - 16 Październik 2017, 13:45

Twarz dziewki zrobila się chłodna. Do tej pory była ciągle pełna przejęcia i niepokoju. Widać odpowiedź Lusiana jej nie usatysfakcjonowała. Co więcej, wydawała się zdenerwowana.
- Nie. Nie mam więcej pytań. Wybacz jeśli Cie urazilam. Z natury jestem ciekawska a w obecnej sytuacji jestem raczej natrętna. - jej głos też był chłodny. Nie pasowało to do jej wizerunku. Żywego rudzielca, który chce wszystkim pomoc. Przez jej twarz przebiegł grymas złości. - Nie musisz mnie lubić, nie musisz mi ufać. Rozumiem twój punkt widzenia. Widzisz, jeśli nie masz mocy blokady umysłu na nic się zda myślenie w języku którego nie znam, z racji że myśli widze jako obrazy, krótkie scenko poglądowe. Nie mam zamiaru pieprzyc się z tymi śmieciami. Osoba którą znam a bierze w tym udział to barman. Byłam z nim kiedyś. Jak sie okazuje to od niego zależy na kogo padnie tym razem. - mówiła znudzonym, może lekko zirytowanym głosem. - Zawody odbywają się równo co pół roku. Musiałam się przygotować by tu trafić... Przekupić pare osób... Widzisz, z glownodowodzacym zobaczyć się może tylko zwycięzca. Dlatego musialam wziąć udział w zawodach. Bo tylko teleport prowadzi tam gdzie on sie znajduje... - uciela temat. Jej oczy ciskaly blyskawicami. - Miałyśmy tylko siebie. Pracuje... Pracowalam na dwa etaty byśmy mogły żyć godnie. Ona miała dopiero 16 lat... Wtedy bylam zmeczona po pracy, zasnelam i nic nie slyszalam.. - widać bylo że nie ma ochoty o tym mówić. Lusian stracil w jej oczach.
Źle zrobił przykladajac jej nóż do gardła. Źle zrobił biorąc się za to w ten sposób. Jej oczy staly się puste, mógł poczuć gorąco w swoim ciele. Dotknela go, przelotnie. Ale to wystarczyło, Yako stracił panowanie nad własnym ciałem. Odsunela sie od niego. Rzuciła demonem kawałek dalej. Nie chciała zrobić mu krzywdy, chciała by się opanował. Tym była jej druga moc. Nie miała zamiaru mu wyjaśniać na czym polega, sam doskonale teraz to czuł. Ruchem dłoni, skierowała jego własną rękę ze sztyletem w niej, do jego gardła.
- Dlaczego taki jesteś? Tak trudno Ci zrozumieć?! Właśnie dlatego że mogą sobie coś zrobić chce ich znaleźć! Nie wszystko rozwiązuje się przemocą i zastraszaniem! Nie mam zamiaru słuchać jak on cierpii tylko dlatego że wolisz pozbyć się rywali! A teraz chcesz czy nie idziemy do niego. Może jeszcze nie jest za późno! - jej głos był przepełniony złością. Nie było możliwości złamać jej mocy. Panowała nad całym jego ciałem na okres 4 postów.
Szło to wolniej niż by normalnie szlo, ale zmierzali w kierunku z którego dochodziły ich wrzaski. -Każdy facet jest taki sam... - powiedziała do siebie jakoś w połowie drogi. W końcu dotarli. W gąszczu drzew, na ziemii leżał wampir. Miał odgryziona nogę, niedaleko niego stał dziwny stwór. bujal się na swoich dwóch ogromnych łapach, na brzuchu miał wielki zegar. To wyjaśniało tykanie. Właśnie połykał nogę wampira. Adel wrzasnęła przerażona. Puściła Lusiana. W takiej sytuacji nie mogła go trzymać.
Co teraz?

Yako - 16 Październik 2017, 14:34

Westchnął widząc jak bardzo jest niezadowolona z tego co powiedział oraz jak się zachowywał. Przyjrzał się jej uważniej gdy powiedziała w końcu jak działa jej moc - to wyłaź z łaski swojej z mojej głowy bo zobaczysz obrazy, które Ci się nie spodobają i to bardzo - powiedział ze złością.
Westchnął ciężko - skoro byłaś zmęczona to na pewno nic by Ci nie pomogły wyczulone zmysły. Owszem łatwiej byłoby ją wytropić, ale powiedz mi czy zdążyłabyś na czas?- mówił już łagodniej. Wyglądało na to, że trochę się uspokoił, przynajmniej jak na razie. Sam wiedział jak to jest stracić kogoś bliskiego, jednak nie umiał współczuć komuś na kim mu nie zależy. Był samolubnym dupkiem i nic na to nie poradzi.
Otworzył szerzej oczy, zaskoczony tym, że nagle odleciał gdzieś w bok. Spojrzał na kobietę i jej dokładnie wysłuchał. Warknął do niej ponownie - może dlatego, ze jestem pieprzonym demonem, który od zawsze był otoczony tylko brutalnością? - powiedział tracąc nad sobą panowanie. Zdawał się nie zwracać w ogóle uwagi na sztylet przy swoim gardle, choć może to on go tak rozjuszył? Mówił jednak na tyle cicho, żeby tylko kobieta przed nim mogła go usłyszeć. Przywołał do głowy obrazy jak to spalił wioskę, jak próbowano go wielokrotnie zabić. Aż krzyczał do niej w myślach - a konkurencji można się pozbyć bez zabijania, chociażby przez przeciągnięcie na swoją stronę - powiedział jeszcze. Gdy powiedziała, że idą tak czy siak, spróbował się uwolnić ale szybko się poddał czując, że nie jest to możliwe - puść mnie! Będziesz szybciej! - warknął do niej, ale ona nie słuchała. Czuł coraz wyraźniejszy zapach krwi Wampira oraz słyszał to cholerne tykanie.
Gdy w końcu zobaczyli ciało białasa zaklął - chikusho...mówiłem Ci, żebyś mnie puściła! - warknął na nią jeszcze. Gdy tylko ta wrzasnęła i wypuściła go ze swej mocy, złapał za naginatę i przyjrzał się potworowi - bakemono - warknął do siebie. Chwycił do wolnej ręki sztylet i widząc, że ma drewnianą rękojeść skupił się by podpalić ją. Było to dość trudne ze względu na lakier. Rzucił nim w straszydło, celując w zegar chcąc je zmusić by się cofnęło kilka kroków. Jeśli to zrobiło od razu otoczył go ścianą ognia, tworząc swoistą arenę. Miał nadzieję, że to coś nie będzie mądre i nie będzie się zbliżało do płomieni.
- Risu! Adel! - krzyknął do dziewczyny - weź się w garść i zajmij się tym białasem - wskazał na Wampira - zatamuj czymś tę cholerną krew! Ja dam im to czego tak bardzo chcą - najeżył się cały i wskoczył na arenę, trzymając swoją kochaną Naginatę oburącz i od razu atakując łapy potwora, chcąc go tym samym przewrócić.

Rosemary - 17 Październik 2017, 18:41


- Widziałam już wiele w swoim życiu. Niczym mnie nie zaskoczysz, więc nie musisz mnie straszyć. - dziewka posłała mu nikły, zmęczony uśmiech. Uśmiech osoby która przeżyła... Stulecia? Czy to możliwe? -łudze się że mogłabym zrobić więcej niż zrobiłam. Kto wie, może jednak bym coś zdziałała? Nie dowiem się już tego niestety. - wzruszyła ramionami. Dziewczyna aż się zachwiała od ogromu obrazów wysyłanych przez Lusiana. Demon? Ale... Jak to? Miała nieobecny wzrok, trochę się trzęsła. Za dużo. Gdy to się skończyło, sapnęła głośno. Łapała głośno powietrze. Po policzku ciekła jej łza.. - Przykro mi. - nie powiedziała nic więcej.


Miejsce które zastali między drzewami, wyglądało jak rzeźnia. Tyle krwi, ten potwór. Widać było że dziewczyna nigdy nie miała do czynienia z takim przeciwnikiem. Nie docierał do niej dziwny język jakiego używał jej sprzymierzeniec. Wzrok wlepiala w wampira. Wił się z bólu, wrzeszcząc nieustannie. Trudno się dziwić. Nie miał nogi od kolana w dół. Ciekła mu wręcz piana z ust. Cierpiał, czy może potwór ma jakiegoś asa w rękawie? Nie zwracała kompletnie uwagi na to co robi Lusian. Widziała tylko pulsujaca krew z rany. Oczy prawie wychodziły jej z orbit. Dopiero gdy demon się wydarl, otrzasnela się. Otworzyła apteczke w poszukiwaniu czegokolwiek co by sie mogło przydać. Nie było tu nic takiego. Jakies gaziki i bandaz elastyczny. Woda utleniona i plastry... W małpki.
- Serio kurwa??! - widać żart organizatorów nie zrobił wrażenia takiego jakie miał. Dziewczyna ściągnęła z siebie płaszcz, a następnie koszule które miała na sobie. W takiek sytuacji nie krępowala sie nawet tym ze niestety ale nie miała biustonosza. Dobry żart!
Koszula była bawełniana, podarla więc ja tak by mogła obwiazac kikut. Najpierw jednak odpiela swoj pasek i zacisnela go mocno nad rana, tak by ograniczyć upływ krwi. Sztylet którym Yako rzucił, niestety nie wbił się w zegar. Odbil sie od niego i prawie wbil ale w ciało wampira. Dziewyna pisnela, ale szybko sie ogarnela. Przeszukala wampira i wyciągnęła jego sztylet. Trzymała go nad ogniem ze sztyletu Lusiana. Tak długo aż zrobił się cały czarny. I przyłożyła go do rany. Mężczyzna, zemdlal. Nie wytrzymał z bólu. Powtórzyła ten zabieg parę razy, aż rana była zasklepiona w wiekszym stopniu. Wtedy koszula owinela kikut.

Zabiegi Lusiana, mające na celu przewrócić stwora nie odnosiły odpowiedniego efektu. Stwór tylko się huśtał na swoich absurdalnie długich rękach...tykanie było bardzo głośne ale wśród niego dało się słyszeć... Popiskiwanie? Skomlenie? Paszcza stwora była nieruchoma, wiec co wydawalo te dźwięki? Stwór zrobił krok w przód, przy jego masie ziemia winna była zadrzec. Jednak tak się nie stało. Jego krok był praktycznie nieodczuwlany, jakby ważył tyle co nic.

Okolica była chyba trochę dziwna, nie sądzicie? Gęsty las, bambusowy las. Na ziemii rosły dziwne kwiaty, które jakby... Tańczyły? Ale jak? Ogólnie okolica była dziwnie, jaskrawa i żywa. Owszem arena jest nietypowa, ale czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Nad zebranymi przelecial gigantyczny ptak z... Cukierkowymi oczami. Wbił sie dziobem w drzewo, a z jego tylu polecial strumien cukierków. O co tu chodzi?

Yako - 17 Październik 2017, 20:49

Demon nie wydawał się poruszony samym widokiem krwi. Nawet tym co zostało z nogi Wampira. Po prostu nie robiło to na nim wrażenia, skoro jednak mieli go ratować to musiał jakoś zadziałać. Widząc kątem oka, że kobieta chce użyć jego płomieni, pozwolił błękitnym językom rozgrzać metal drugiego sztyletu. Przynajmniej nie będą musieli się martwić, że się wykrwawi.
Zaskoczyło go to, że ostrze jego włóczni przeszło przez nogi, nie napotykając żadnego oporu z ich strony. To było dziwne. Ale ... przecież wcześniej sztylet odbił się od tego potwora...ale czy na pewno od samego stwora? Nie! Odbił się od zegara.
Już miał spojrzeć na ogromną tarczę, gdy zauważył, że naokoło jest coś...za kolorowo. Rozejrzał się, cały czas jednak uważając by stwór go nie zaatakował. Okolica wyglądała jakby została wyrwana z Cukierkowej Ulicy, albo z fabryki Wiily'ego Wonki. Ciekawe czy jakby poczekał dłużej to pojawiłyby się te małe ludziki. Spoglądał na ptaka, który po chwili wbił się w drzewo i ... zesrał cukierkami! Ktoś tu na serio chciał mu popsuć chętkę na słodycze, które przecież tak uwielbiał. Przyglądał się chwilę widokom ale coś mu nie pasowało ... tylko co? Instynktownie wciągnął zapach w nozdrza i ... otworzył szeroko oczy. Nie czuł zapachu słodyczy!
- Co jest do cholery... - powiedział do siebie. A więc to była tylko iluzja. Ale...nie to niemożliwe .... Spojrzał na stwora. Ten na pewno był sztuczny...przynajmniej częściowo. Zegar za to był prawdziwy. Ale jaka część potwora jeszcze taka była?
Przyjrzał się zegarowi i zauważył na nim rysę. A więc dało się go zniszczyć. Tylko skąd w ogóle te wszystkie wizje? Czyżby...nie...to nie mogła być Risu. Nie słyszał o Baśniopisarzu, który posiadałby taką moc. A więc co? Stał przed stworem, w każdej chwili gotów odskoczyć. Analizował cały pobyt tutaj. Co mogło wywołać taką okazję. Owoc raczej nie, chyba, że tabliczka nie wymieniła wszystkich możliwości. Czyli....woda? Miała dziwny kolor, czyżby to to?
Warknął głośno i ruszył znów na potwora. Starając się trafić w zegar lub jego okolicę. Tak by pozbyć się potwora, ale jednocześnie zastanawiało go bardzo to piszczenie. Dobiegało od potwora, ale raczej nie on je wydawał. Czyżby miał coś w środku? Musi się przekonać. Adelaida zdawała się radzić sobie z białasem. Nie słyszał żadnych dziwnych dźwięków z ich strony. Skupił się więc całkiem na swoim przeciwniku, co było problematyczne przez kolorowe otoczenie. Najchętniej zakryłby oczy i walczył na sam słuch, ale potwór nie wydawał żadnych dźwięków krocząc. Więc pewnie latał, a to już było trudne. Musiał niestety polegać na wszystkich swoich zmysłach teraz. Ciął więc w zegar i okolice chcąc rozpruć potwora ale jednocześnie by nie uszkodzić jego zawartości, jeśli taka była. Próbował też celować w głowę. Nawet częściej niż w zegar. Skoro żarła nogę to musiała być prawdziwa tak samo jak sam zegar.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group