To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Misje - Jak znaleźć drogę bez kompasu?

Bane - 28 Luty 2018, 18:35

Wydawać by się mogło, że jego poszukiwania zakończyły się porażką. Nie był dobry w tropieniu, bo jak dotąd nigdy nie musiał tego robić. Pokręcił się chwilę po mieście po czym zrezygnowany i zły jak cholera skierował swoje kroki w stronę Kliniki. Dzień który zaczął się naprawdę dobrze, musiał zakończyć się beznadziejnie. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaił? Naiwny głupiec.
Impet uderzenia był spory, ale sprawił, że mężczyzna jedynie cofnął się o krok, łapiąc osobę która na niego wpadła. Podtrzymał ją za ramię i pomógł ustać. Już miał powiedzieć coś w stylu: "Uważaj.", nawet bez dodawania "jak leziesz", ale gdy ujrzał kasztanowe włosy i szarobure ubrania, w jego głowie wszystko spoiło się w całość.
To był Złodziej. Z pewnością! Co prawda nie zapamiętał dokładnie jego wyglądu, ale teraz, gdy był tak blisko... zapach był znajomy. A raczej smród brudu, potu i... strachu.
Nie puścił ramienia, wręcz zacisnął na nim swoje długie, wypielęgnowane palce i poczuł jak agresja wręcz na niego spływa.
Jakże wielkie było jego zaskoczenie gdy zauważył, że była kobietą. A raczej... dziewczęciem, bo nie miała żadnych krągłości. Z drugiej jednak strony warstwy ubrania skutecznie ukrywały cokolwiek poza jej twarzą. Gdy na niego spojrzała, mógł się jej przyjrzeć. Była całkiem ładna, ale wychudzona. Cóż, gdyby nie okoliczności, może nawet zaprosiłby ją na jakiegoś drinka?
Zaraz. Przecież mógł to zrobić, kto mu broni?
Zaczęła się wyrywać ale on mocniej ścisnął jej rękę i szarpnął a tyle mocno, by wpadła w jego ramiona. Było nie było, był dość silny - jego siła zwiększyła się nieznacznie dzięki treningom z Kuratorem. Złapał ją mocno w talii i przycisnął do siebie. Widząc że sięga po coś do swojego pasa, sięgnął dłonią w tamto miejsce i postarał się wyrwać jej broń zanim po nią sięgnie. Jeśli mu się udało, schował ją w jedną z kieszeni płaszcza. Jeśli nie, będzie się starał zablokować wymierzony cios wyciągniętą ręką i dopiero wtedy zabrać jej pałkę.
Spojrzał jej w oczy i skrzywił się jakby zobaczył coś wyjątkowo zaniedbanego, brzydkiego, odstręczającego. Pociągnął nosem i jeszcze bardziej się skrzywił.
- Mnie również się spieszy. - powiedział z powagą - Lecz mylisz się, zrobiłaś mi coś. - uniósł podbródek i popatrzył na nią z góry, mrużąc oczy - Dlatego nie mam zamiaru cię puszczać.
Cały czas ją trzymał. Na tyle mocno, by nie mogła tak łatwo się wyrwać ale jednocześnie w ten sposób, by przechodnie myśleli, że są jedynie obściskującą się parą. Patrzył jej prosto w oczy.
- A teraz zamilkniesz grzecznie i pójdziesz ze mną, a nic złego ci się nie stanie. - powiedział cicho, nieznoszącym sprzeciwu głosem.
Właściwie, co dziwne, miał czyste intencje. Sam się zdziwił gdy wpadł na pomysł co z nią zrobi. Ale może w tym zepsutym, tłoczącym zgniłą krew sercu pozostało jeszcze choć trochę ciepła i ludzkich odruchów?

Astra - 28 Luty 2018, 21:57

Próba przywalenia chirurga pałką w łeb spaliła na panewce, bo Bane był teraz uważniejszy i po prostu zabrał jej pałkę. Wyrwać mu jej nie zdołała.
Dziewczyna próbowała się przez chwilę jeszcze wyrwać, ale bezskutecznie. Krzyczeć nawet nie próbowała, bo wiedziała, że i tak nikt by jej nie pomógł. Wiele osób kojarzyło ją jako drobnego złodziejaszka.
Sposób w jaki ją trzymał był dla niej nowością. Można by powiedzieć, że ją w zasadzie przytulał. Zazwyczaj jak ktoś ją złapał kończyła z wykręconymi rękoma i twarzą przy ziemi.

- Spróbować zawsze warto. - skwitowała z cierpkim uśmiechem i wzruszeniem ramion na jakie pozwalał jej uścisk Blackburna. Jak już ją definitywnie rozpoznał dalsze zaprzeczanie nie miało większego sensu. Zgrywanie niewiniątka mogłoby zadziałać tylko na skończonego idiotę lub kogoś pijanego w trzy dupy.
- Bo co? Pobijesz mnie? Tak jakby słuchanie się ciebie by mi w czymś pomogło. - rzuciła buńczucznie i po chwili dodała zupełnie bez związku - Dziwne masz oczy.

To nie był zbyt udany dzień dla Izzy - bo tak miała na imię nasza złodziejka. Nie dość, że w torbie, którą ukradła nie znalazła niczego co by potrafiła opchnąć za sensowniejsze pieniądze to teraz przez całkowity przypadek została złapana! Biednym to zawsze wiatr w oczy i... sami wiecie.
- A może lubisz małe dziewczynki i chcesz się na mnie odegrać? - chciała go jakoś rozproszyć. Teraz nie mogła użyć specjalnie nic poza słowami więc ich używała. - Czy może jesteś jednym z tych prawych idiotów i chcesz mnie oddać straży? Wleją mi i mnie wypuszczą, bo się nie opłaca trzymać takich jak ja. I wogle to... - przerwało jej solidne burczenie brzucha, a ona sama zamilkła zmieszana. Pokazywało to, że była głodna. Jak była głodna to sobie nie radziła. A jak sobie nie radziła to była słaba. Już była w wystarczająco nieciekawej sytuacji, a jeszcze jej własne ciało chciało poniżyć.
Umilkła i dość biernie dawała się ciągnąć gdziekolwiek ją Bane prowadził. Bierność była raczej pozorna, bo cały czas była gotowa do ucieczki przy najmniejszej okazji.

Bane - 2 Marzec 2018, 21:30

Gdyby nie okoliczności, pewnie nie mógłby oderwać się od niej z bardzo prostego powodu - była młodziutka. A on, już jakoś tak było, gustował w młodej płci pięknej. Nie mógł się powstrzymać, gdy miał do czynienia z dziewczętami od wodzenia po nich wzrokiem a jeśli miał okazję i dłońmi.
Na jej nieszczęście (albo szczęście) trzymał ją w żelaznym uścisku i przyglądał jej się z kamienną twarzą. Nie trwało to długo, ale wystarczająco by ucięli sobie przemiłą, króciutką pogawędkę. Oczywiście zaraz po tym jak zabrał jej pałkę, którą chciała go ponownie zdzielić.
- Nie pobiję cię. - powiedział szczerze - Mimo, że mam ochotę rozszarpać cię za kradzież, nie biję kobiet. A przynajmniej nie publicznie. - na jego ustach pojawił się wężowy uśmiech a w oczach błysk. Oj miał swoje na sumieniu, miał, a jakże. Ale czy z tym biciem kłamał? Może.
Znajdowali się na środku ulicy dlatego nie mógł sobie pozwolić na przemoc, chociaż gniew sprawiał, że miał ogromną ochotę oddać jej tą pałką w łeb, by poczuła jak fajnie jest taką dostać.
- A słuchanie mnie może ci naprawdę pomóc. - powiedział obrzucając ją nieco chamskim, taksującym spojrzeniem. Uniósł jedną brew oglądając ją od góry do dołu. Wyglądała mizernie, niedożywiona i niedomyta. Ktoś powinien się nią zająć, nie miała domu? Pff, a który złodziejaszek uliczny ma dom? Prawdziwy? Z kochającą, zamożną rodziną?
Skrzywił się gdy skomentowała jego oczy. Nie pierwszy raz słyszał taki... "komplement". Powinien się przyzwyczaić a jednak za każdy razem jego cierpiało jego ego. Miał się za fantastycznego i cholernie przystojnego ale... przecież widział się w lustrze. Tak niewiele było trzeba, żeby zachwiać zakochanym w sobie, próżnym egocentrykiem.
Uśmiechnął się złośliwie ukazując zęby, gdy wspomniała o upodobaniach do małych dziewczynek, ale nie odezwał się ani słowem. Nie puścił jej, nawet przycisnął do siebie mocniej, jakby chciał ją przestraszyć.
Przyglądał się jej oczom, jakby chciał z nich wyczytać historię jej życia. Na próżno, bo nie potrafił czytać w myślach, ale przecież dziewczyna nie mogła o tym wiedzieć.
Jej gadanie zaczęło go irytować, ale nie dał tego po sobie poznać. Wyglądał tak, jakby jej słuchał a jego dziwne, jak to określiła oczy były utkwione w jej twarzy.
Nie mogła wiedzieć, że wprawnym okiem Medyka oceniał stan jej skóry i włosów. Nie domyśliła się, że uściskiem sprawdzał jej mięśnie i siłę. Była chuda... Biedactwo.
Przewrócił oczami gdy wspomniała o Straży. Jeszcze tych mu tutaj brakowało. Co będzie jak dowiedzą się, że nabył Bursztynowy Kompas? Przecież takie transakcje nie były do końca legalne. Miał już problemów po dziurki w nosie.
Nagle zaburczało jej w brzuchu a on ponownie uniósł brwi. Uśmiechnął się złośliwie, przyciskając ją do siebie, jakby chciał delektować się dźwiękiem i drżeniem jej ciała w czasie gdy żołądek dawał o sobie znać.
- Najpierw cię wykąpię. - powiedział z powagą w głosie a uśmiech zniknął z jego ust - Tak, osobiście. - dodał głosem nieznoszącym sprzeciwu - Wyprzedzając pytania: Tak, wiem jak wygląda naga dziewczyna w twoim wieku. Nie, nie będę się do ciebie dobierał. Jestem Lekarzem. - dodał. Miał ochotę dorzucić: "Nie chcę złapać jakiegoś syfa." ale opanował cięty język. W końcu miała jego rzecz, zależało mu na tym by odzyskał torbę.
- Potem cię nakarmię. - zakomenderował - Idziemy. - uciął krótko i pociągnął ją ze sobą. Wcale nie szarpał jej i nie targał jak Złodzieja. Mimo uścisku traktował ją zadziwiająco delikatnie, przytrzymywał w talii, przez co wyglądali jak para. I dobrze, bo przechodnie dzięki temu nie mieli pretekstu do plotek. Jeszcze tego brakuje, by Najlepszy Chirurg Krainy Luster zyskał miano Damskiego Boksera. Bane nie mógł do tego dopuścić... nawet jeśli była to prawda.
Zabrał ją do pobliskiej łaźni z opcją wynajęcia osobnego pomieszczenia. Na godziny, ale nie z opcją seksu. Trzeba dbać o reputację.
Znali go już w tych rejonach bo jako Medyk bywał w takich miejscach na zwykłych kontrolach. Trzeba sprawdzać łaźnie, bo mogą być wylęgarnią chorób.
Zapłacił za osobne pomieszczenie i kąpiel dla jednej osoby. Wykupił również środki czystości i dwa duże ręczniki. Ciekawe ile trzeba będzie ją szorować.
Gdy już znaleźli się w pokoju w którym stała wielka, napełniona gorącą wodą żeliwna wanna, popchnął ją w jej stronę a sam zamknął drzwi na klucz. Specjalnie wybrał pomieszczenie na piętrze - jeśli dziewczyna będzie chciała zwiać, zostaje jej wyskoczenie przez okno. Ale najpierw zbicie szyby.
Spojrzał na nią znudzonym wzrokiem. Ręczniki położył przy wannie, podobnie mydła. Podszedł do krzesła i zdjął płaszcz i marynarkę. Podwinął rękawy koszuli i poluźnił krawat.
- Mam ci pomóc? Czy grzecznie sama się rozbierzesz i wskoczysz do wody? - zapytał beznamiętnym głosem - Wybacz, ale twój zapach jest wyjątkowo nieprzyjemny dla mojego czułego nosa, dlatego proszę, bądź grzeczna i hop do wanny. Potem pomyślimy co dalej. - westchnął ale nie podszedł do niej, pozostawił dystans - Nie odwrócę się jak na dżentelmena przystało. Nie ufam ci, podobnie jak ty mnie. Ale wiedz, że nie zrobię ci krzywdy. Byłbym głupcem, jakbym teraz postanowił się odegrać. Zbyt dużo osób widziało mnie wchodzącego z tobą do tego przybytku.
Mogła zauważyć liczne blizny na jego przedramionach, sprytnie wplecione w białawe tatuaże. Mężczyzna był poważny i o dziwo miał dobre intencje. Tylko niech ona się wreszcie rozbierze by mógł ją umyć, bo zwariuje od tego smrodu potu, kurzu i brudu ulicy!

Astra - 3 Marzec 2018, 17:44

Nie pobije. Ta, oczywiście.
- Każdy tak mówi. - wtrąciła zanim zdążył powiedzieć coś więcej. Kiedy dokończył stracił w jej oczach. Cholerny pozorant. Choć może chciał ją nastraszyć. Czort go wie.
Nie skomentowała jego następnych słów. Komentarz byłby w sumie taki sam jak poprzednio. To były typowe słowa, które miały skłonić do współpracy. Nawet słabsza osoba, która się cały czas wyrywa potrafi zmęczyć.
Jednak ona na razie planowała z nim współpracować. Może to uśpi jego czujność.
Wykorzystując fakt, że i tak ją do siebie przyciskał zaczęła się lekko poruszać próbując go wymacać. W sumie to nie tyle co Blackburna, ale coś co może mieć w kieszenieach. Torba była dla niej rozczarowaniem więc może przy sobie ma coś ciekawszego?
Nie miała zamiaru mu tego teraz zabierać. Teraz chciała się tylko dowiedzieć gdzie coś trzyma.
Po tym jak zaburczało jej w duchu się uśmiechnął. Dupek. Dupek, który pewnie nigdy nie był głodny. Najchętniej to by mu przylała w klejnoty rodowe, ale nie miała chwilowo możliwości. Nie znaczyło to jeszcze, że nie spróbuje przy nadażającej się okazji. Jeszcze ją przycisnął mocniej. Zboczeniec.
Trochę ją zaskoczył tym co powiedział następnie.
Wykąpie? Serio? Ma zamiar wykąpać kogoś kto go okradł? Co on kurna myśli?
Była tak zdziwiona, że nawet się nie odgryzła. Jak usłyszała, że chce ją jeszcze nakarmić to już była kompletnie skołowana. Albo jest naprawdę dobrym człowiekiem, albo się na takiego kreuje, albo próbuje zdobyć jej zaufanie by coś jej nieciekawego zrobić, a by ona mu nie sprawiała problemów po drodze. Jak się żyje na ulicy myślenie o dobroci innych to nie jest pierwsza możliwość jaką się rozważa więc była raczej sceptyczna. Jednak nie miała siły by mu się wyrwać. Więc szła.
Naprawdę ją zaprowadził do łaźni. I wynajął całe pomieszczenie. Bogaty dupek.
Obejrzała pomieszczenie. Byli na piętrze, a okno wyglądało solidnie. Podeszła do wanny i zanurzyła dłoń w wodzie. Była przyjemnie ciepła.
W sumie całkiem przyjemne myśli przerwały jej słowa chirurga. Słowa, które przypomniały jej o sytuacji w jakiej się znajduje.
Spojrzała na niego wilkiem. Na pewno nie da mu się rozebrać. Nie. Ma. Mowy. Następne słowa ją naprawdę zdenerwowały.

- Spierdalaj! Myślisz, że lubię być brudna ty delikatny dupku? - wiedziała, że nie była zbyt czysta, ale póki nie jest naprawdę ciepło to jest to kwestia dość problematyczna jak się nie ma pieniędzy. A jedzenie i ciepłe ubrania są ważniejsze.
- Tak, jak by się ktoś mną przejął.
Nie opierała się jednak zbytnio. Ściągnęła dość rozczłapane buty i zsunęła onuce. Ściągnęła kamizelkę i spodnie, które rzuciła niedaleko ręczników. Została właśnie w przydługiej koszuli. Powoli sięgnęła do jej skraja, ale jednocześnie zaczęła tracić na intensywności. Kolory blakły, a kontury się rozmywały. Szybko. Szybko ściągnęła by też koszulę i rzuciła by ją w twarz lekarza po czym szybko wskoczyła by z lekkim pluskiem do wanny.
Zanurzyła by się po szyję. Gdy Bane spojrzałby znowu na nią, bo raczej ją stracił na chwilę z oczu gdy rzuciła w niego koszulą chwyciłaby się krawędzi wanny i pokazałaby mu język.
Nie będzie robiłą darmowego pokazu temu zboczeńcowi. Nadal była trochę niewyraźna, ale widać było, że się uśmiecha. Woda była przyjemna.
Nie czekając na jej niechcianego sponsora kąpieli wzięłaby mydło i zaczęła się myć.

Bane - 6 Marzec 2018, 20:17

Grzecznie dała się poprowadzić, co go naprawdę ucieszyło. Po ciężkim początku znajomości, może jeszcze jest nadzieja na normalną rozmowę? Prawdę mówiąc miał ochotę roznieść ją na strzępy, ale co by mu to dało? Chciał rozegrać to na tyle delikatnie, by oddała mu torbę z całą zawartością po dobroci. Nie miał ochoty się z nią szarpać. Była dość krucha. Wychudzona no i... Nie była najczystsza. A on, jako rasowy egocentryk o pedantycznym usposobieniu, uwielbiał gdy rozmówca był czyściutki i pachnący. Najlepiej też odnajdywał się w pomieszczeniach sterylnie czystych o skromnym, stylowym umeblowaniu.
Miny jakie sadziła gdy szli do łaźni były całkiem zabawne ale mężczyzna nie komentował jej zachowania. Nie jest od tego, by uczyć Złodzieja manier. Chyba już na to za późno, prawda? Ale nie jest za późno na zmianę stylu życia, a właśnie o tym chciał porozmawiać Medyk.
Mogła pomyśleć, że ma dobre serce. Jeśli tak było, tym lepiej. Jaki był jednak powód jego zaproszenia? Tej całej szopki z myciem i jedzeniem? Otóż trzeba wiedzieć kiedy nadarza się okazja na inwestycję. A w tej chwili Bane wyczuwał ją swoim wiecznie zadartym nochalem.
Gdy dotknęła wody rozluźniła się, co było dobrym sygnałem. Może wcale nie była taka zła?
Cięty języczek dał o sobie znać, gdy postanowiła odpowiedzieć na jego komentarze. Uniósł głowę nieco wyżej, przyglądając się jej z wysokości prawie dwóch metrów.
- Nie wiem co lubisz, nie znamy się jeszcze aż tak dobrze. - powiedział z powagą, bez cienia kpiny czy sarkazmu - Dlaczego się złościsz? Z naszej dwójki, to ja powinienem na ciebie warczeć. - uniósł jedną brew przyglądając się jej badawczo - Nie wiem, czy ktoś się o ciebie martwi i prawdę mówiąc wisi mi to, póki ja się tobą przejmuję. - mówił spokojnie - Bardziej chodziło mi o własną reputację. - wyjaśnił krótko.
Nie miał zamiaru tłumaczyć jej jak by to wyglądało, gdyby teraz wziął ją w obroty i zostawił. Co by powiedzieli Mieszkańcy Krainy Luster gdyby znaleźli tu jej zwłoki po tym jak przyprowadził ją tu Doktor Blackburn.
Patrzył na nią znudzony gdy zaczęła się rozbierać. Jej buty były w opłakanym stanie, podobnie coś co miało być skarpetami... Zaczął zastanawiać się jak załatwić jej nowe ubranie nie zostawiając jej tu samej. Nie mógł wypuścić jej z rąk. Była Złodziejem i miała jego własność.
Nagle na jego twarzy wylądowała jej koszula. Szybko zdarł ją z siebie i odrzucił na bok, bardzo starając się nie krzywić. Nie była pierwszej świeżości a on był uczulony na tym punkcie.
Widząc ją w wannie odetchnął lekko z ulgą. Jej wystawiony w jego stronę język sprawił, że nawet zaśmiał się szczerze. Przyjaźnie.
Zaciekawiło go dlaczego widział ją rozmytą. Czyżby użyła jakiejś mocy? Z pewnością. Wzrok Bane'a był bardzo dobry, o niebo lepszy od ludzkiego. Kolory widziane dziwnymi oczami były ostrzejsze. Dlatego na przykład Medyk nie mógł długo patrzeć na blondwłose istoty. Zwyczajnie raziły go po oczach.
Dał jej dużo czasu na odetchnięcie, bo zobaczył jej uśmiech. Nie ruszył się z miejsca. Nie odezwał się też, bo widział, że było jej przyjemnie. Sam uśmiechnął się pod nosem i zajął opracowywaniem planu pt. "Jak zabrać ją do sklepu jeśli jej ubrania już teraz zostaną wyrzucone?"
W pomieszczeniu było ciepło od nagrzanej wody. Gdy zaczęła się myć, opuścił wzrok, dając jej przynajmniej troszkę prywatności. Nie ufał jej ale tyle mógł zrobić bez narażania życia.
- Powiedz, chorujesz na coś? A może coś cię boli? - zapytał poruszając jego zdaniem dość neutralny temat, biorąc pod uwagę okoliczności w jakich się poznali - Doskwierają ci może jakieś pasożyty? Pchły? Wszy? - spojrzał w jej stronę - Nie denerwuj się, pytanie wynika z mojego zawodu. - dodał, jeśli zaczęła się burzyć.
Jeszcze nie chciał rozmawiać o jego rzeczach. Najpierw chciał zająć się tą chudziną, w następnej kolejności wybada grunt. Bardzo prawdopodobne, że do kradnięcia zmusiło ją życie. Że nie był to jej świadomy wybór. A jeśli tak, może uda mu się jej pomóc? Nie żeby Bane był milusim, dobrodusznym wujaszkiem. Po prostu on też miał w tym swój interes.
No i lubił dziewczęta w jej wieku. Bardzo lubił. Jedynym warunkiem była nieskazitelna czystość ale przecież nad tym teraz pracują, prawda?

Astra - 7 Marzec 2018, 15:58

- Ja za to wiem co ty lubisz. - powiedziała dość chłodno, ale bez jakiejś złości. Jeśli myślał, że się nie zorietnowała jak ją obmacywał to był w błędzie, ale ostatecznie przytrafiały jej się gorsze rzeczy.
Ostatecznie miał rację, to ona go okradła, a on póki co nic złego jej nie zrobił. Nie oznaczało to jeszcze, że mu ufa ani, że zmieni podejście. Jednak faktów uczuciami nie zmieni.
Ha! Dobrze ją traktuje, bo zależy mu na reputacji?! Nawet jak zajmuje się innymi to myśli o sobie? Co za cholerny fanfaron.
O cholera. Roześmiał się. Spodziewała się reakcji. Jednak z pewnością nie takiej. Nie żeby narzekała.
Nie chciał jej pomóc w myciu za co była wdzięczna. Nie widziało jej się by ktoś jej pomagał w tak prozaicznej czynności. A ten to był jeszcze cholernym zboczeńcem co lubi dziewczynki zamiast jak większość facetów cycate kobity. W sumie... ciekawe czy mogłaby coś dzięki temu ugrać. Byle ostrożnie.

- Jest tu jakaś szczotka? Trochę niewygodnie myć plecy własnymi rękami.
Słysząc jego pytanie odnośnie bólu zdrowia i następne odnośnie pasożytów czy jak on tam nazwał wszy i pchły aż parsknęła śmiechem. To było takie głupie, że nie mogła się powstrzmyać. W sumie jej śmiech powstrzymał dopiero bulgot gdy przez przypadek osunęła się pod wodę. Po chwili lekko pokasłując odpowiedziała mu:
- A skąd mam wiedzieć czy na coś choruję? Myślisz, że stać mnie na lekarza? A boleć zawsze coś boli. Takie życie. Brzuch, kark, kostka, okolice nosa... Ugryzienia pluskiew... Dziadostwa nie idzie wytępić. - westchnęła tu dość zrezgygnowana. Szczerze próbowała się ich pozbyć, ale czego by nie próbowała zawsze wracały. Potem podjęła. - Miałam wszy. Ale się ich pozbyłam! - powiedziała z dumą. - Nadal mam pół butelki octu dla, którego nie mam żadnego pożytku dopóki znowu nie złapię. Bo to, że złapię znowu jest w zasadzie pewne. Cholerne gnidy. Małe swędzące krwiopijce. Gdyby to tak nie swędziało... - wzruszyłąa chudymi ramionami. Pewnie i tak nie wie jak to irytujące jest kiedy je się ma.
Ciekawe co ma zamiar z nią zrobić jak się już umyje. Mówił, że ją nakarmii. Tylko akurat taki dupek pokaże się gdzieś z takim obdartusem jak ona. Nawet już czystym.

Bane - 9 Marzec 2018, 22:42

- Akurat to co ja lubię, nie jest teraz tematem przewodnim naszej rozmowy. - uciął patrząc na nią chłodnym wzrokiem ale na koniec uśmiechnął się samymi kącikami ust.
Nie miała pojęcia, co on lubi. Może podejrzewała, że ma ciągoty do dużo młodszych kobiet, żeby nie powiedzieć dziewcząt, ale nigdy nie widziała go w akcji. I jeśli będzie grzeczna, nie zobaczy, chociaż w tej wannie wyglądała naprawdę kusząco. Nawet jeśli nie widział jej nagiego ciała, to wyobraźnię miał zdrową. Co prawda nigdy nie leciał na kościste panny, ale przecież darowanemu koniowi nie zagląda się pod ogon.
Kiedy ona się myła, oglądał znudzonym wzrokiem pomieszczenie by ostatecznie zakończyć oględziny na swoich paznokciach bo zdjął w międzyczasie rękawiczki. Czekał aż się wymoczy i wyszoruje, przecież mieli czas. Jeśli przyjedzie mu siedzieć z nią kilka godzin, posiedzi. Miała jego rzeczy, zależało mu na zdobyciu ich z powrotem.
Zignorował jej pytanie o szczotkę. Nawet na nią nie spojrzał bo tak bardzo interesowały go własne dłonie. Tego, że był chamem nie dało się niestety ukryć. A może on wcale nie chciał tego maskować?
Uniósł brew gdy zaczęła się śmiać. Powiedział coś śmiesznego? Raczej temat chorób i robaków w ciele nie jest niczym śmiesznym, ale co on tam wie. Ma zblazowany akademickim pierdzieleniem i latami pracy w zawodzie mózg i może faktycznie kwestia pasożytów powinna go śmieszyć?
Wysłuchał jej gdy mówiła, nie przerywał. Westchnął jednak zamykając oczy, gdy skończyła. No tak, czego się mógł spodziewać po kimś kto mieszka na ulicy? I kradnie? I chodzi w takich łachach?
- Jeśli chodzi o pluskwy, to idzie je wytępić. - powiedział - Jak każde robactwo. Wiążę się to jednak ze zmianą trybu życia w twoim wypadku i podniesieniem poziomu higieny osobistej. - wyjaśnił rzeczowo, jak dziecku - Co do wszy... Gdyby nie swędziało, nie wiedziałabyś, że je masz. Pozwalałabyś im pić swoją krew, infekować się przeróżnym świństwem nawet nieświadoma, że jesteś nosicielem wszawicy. - spojrzał w jej oczy, swoje miał półprzymknięte - Mogę cię zbadać, jeśli chcesz. W Klinice nie odmawiam pomocy nikomu, nawet jeśli nie ma z czego zapłacić. - powiedział wstając.
Wymyślił jak przejść z nią do jakiegoś sklepu z ubraniami. Bo nie pozwoli jej ubrać z powrotem tych szmat przesiąkniętych brudem i robactwem, co to to nie.
Podszedł do niej powoli, ze spokojem wypisanym na twarzy. Stanął za jej plecami i sięgnął po gąbkę i mydło, jedne z wielu bo gdy wynajął pomieszczenie, obsługa dała mu kilka zestawów.
- Dobra, wyszoruję ci te plecy. Przy okazji sprawdzę stan twojej skóry i czy nie masz jakichś kleszczy za uszami. - powiedział łagodnie, zaskakująco przyjaźnie - Nie bój się. Gdybym chciał się skrzywdzić, zrobiłbym to już wiele razy i na pewno nie fundowałbym ci kąpieli.
Czekał jednak na jej pozwolenie, nie chciał jej płoszyć. Dlaczego był taki miły? Bo miała jego rzeczy. Naprawdę nie chciał odbierać jej ich siłą.

Astra - 10 Marzec 2018, 19:43

Dziewczyna wzruszyła ramionami słysząc jego opinię na temat tematu rozmowy i spokojnie szorowała się dalej. Mógł być dla niej miły, ale to jeszcze nie znaczyło, że go lubiła lub, że się będzie z nim zgadzać. Nadal czekała na okazję, bo wiedziała, że prędzej czy później lepsza lub gorsza się przytrafi.
Dupek oczywiście zignorował jej pytanie o szczotkę. Raz na jakiś czas pokazywał, że wcale taką miłą osobą nie jest. Nie żeby wierzyła, że istnieje ktoś taki jak naprawdę dobra i miła osoba. Gdyby takie naprawdę istniały to by świat inaczej wyglądał.
Wzdycha po odpowiedzi na pytanie, które sam zadał? Co za cholerny dupek. Teraz już nie była pewna czy zechce jej się odpowiedzieć na następne. Odpowiedziała na te by okazać współpracę, która mogłaby na dłuższą metę uśpić jego czujność, ale jego styl bycia ją dość irytował.

- Tak, oczywiście. Wszystko się kurna da. Jedynie tygodnie prób z wrzątkiem, dymem, zatykaniem wszystkich szpar gliną i smarowanie wszystkiego pastą z mordownika gówno dały. Jak dla mnie to oznacza, że się nie da. Nie bez spalenia wszystkiego do ziemi na co pozwolić sobie nie mogłam. Zaś zmiana trybu życia i higieny jak to ładnie mówisz, facecie za KASĄ - wyraźnie podkreśliła słowo kasą by nie było wątpliwości o co się rozchodzi - wymaga właśnie KASY, której ja nie mam. Jak by mnie było stać to bym się kąpała dwa razy dziennie w gorącej wodzie z prawdziwym, pachnącym mydłem. Tylko cóż... Ja tej kasy nie mam! - zakończyła dość ostro, ale w głosie przebijał się żal.
Na jego cudny i uczony wywód o wszach o mal nie zareagowała znowu śmiechem. Czymś by ją zaraziły! Straszne! Jak by to była najgorsza rzecz, która ją może w życiu spotkać.

- Nawet w mordę się za darmo nie dostanie. Gdzie jest haczyk? - spytała nieufnie. Nie wierzyła w coś takiego jak bezinteresowność. A do tego należały właśnie darmowe badania.
Spojrzała na niego uważnie gdy się zaczął do niej zbliżać. Jak na razie cały czas stał pod drzwiami i nie nie wiedziała dlaczego zmienił zdanie.
Jak wziął mydło i gąbkę domyśliła się o co mu chodzi zanim otworzył swoją wypucowaną gębę.

- Dobra. - zgodziła się dość beznamiętnie. Jak by się nie zgodziła pewnie i tak by się za to zabrał, a chciała się porządnie wyszorować jak już miała okazję. Szczotki nie było więc jego ręce i gąbka musiał się nadać.
- To pan uczony nie wie, że kleszcze siedzą w krzakach i innym zielsku, a nie w kamienicach i na ulicach? - była to dość niemiła odpowiedź na jego słowa, ale cóż. Nie mogła się powstrzymać. Traktował ją jak zabawkę to niech zobaczy, że ta zabawka ma też ostre krawędzie.
- To, że kot najpierw się pobawi ofiarą nie znaczy, że jej później nie zje. - odpowiedziała zaskakująco filozoficznie na jego wzmiankę o robieniu jej krzywdy. Tacy co nie wyglądają groźnie są właśnie często najgorsi. Widać, że nie wie prawie nic o życiu na dnie.

Bane - 18 Marzec 2018, 19:06

Gdy mówiła, przyglądał się jej ze znudzoną twarzą. O tak, teraz nadszedł czas na użalanie się nad sobą? Dziewczyna zaczęła opowiadać jak to męczyła się tygodniami, jak to jest jej źle bo nie ma pieniędzy... Medyk wywrócił oczami. Gdyby miała pieniądze zadbałaby o siebie? Może. Ale to nie tylko kwestia kasy. Jeśli bardzo się chce, można dbać o siebie i bez tego. Rzeki i jeziora są darmowe, z tego co wiedział. Słyszał też o Przytułkach dla Bezdomnych bo i tacy zdarzali się w Krainie Luster.
Spojrzał na nią i uniósł jedną brew, jednocześnie zaplatając ręce na piersi. Odchylił się na krześle na oparcie. Jego poza okazywała teraz nonszalancję. Przekrzywił lekko głowę.
- Masz zdrowe ręce. Skoro umieść kraść, są zdolne do wykonywania pracy. - powiedział z powagą - Z tego co widziałem, nogi też masz, kaleką nie jesteś. Co więc powstrzymuje cię przed znalezieniem przyzwoitej pracy? - zamknął oczy i pokręcił głową - Oczywiście, na początku będzie ci ciężko. Zawsze jest ciężko. Myślisz, że ja wszystko dostałem na tacy? - otworzył oczy i uśmiechnął się złośliwie, ale jego uśmiech nie sięgał oczu.
Zapytała wprost o haczyk a on uniósł twarz wyżej, zadzierając nosa. Przez chwilę patrzył na nią z wyższością, wyniośle. Obserwował jej twarz i zastanawiał się nad dalszym posunięciem.
Od dłuższego czasu myślał o rozpoczęciu pewnego... projektu. Polegać miał on na stworzeniu kanału między Krainą Luster a Światem Ludzi. Kanału którym płynęłyby nie tylko leki, tak potrzebne również i w tym świecie...
Gdy do niej podszedł wydawała się być obojętna. Chwycił przyrządy i podwinął rękawy jeszcze wyżej. Nie chciał zachlapać koszuli, zwłaszcza, że będzie mu ona jeszcze potrzebna. Wpadł na pomysł jak przetransportować dziewczynę do pierwszego lepszego sklepu z odzieżą. Bo przecież nie zostawi jej nagiej w wannie a tym bardziej nie pójdzie z nim naga do restauracji. Widok byłby pewnie ciekawy, ale akurat w tej chwili Bane nie miał ochoty na takie 'dowcipy'.
W milczeniu zaczął szorować jej plecy, pochylając się przy wannie. Starał się robić to na tyle mocno by zdrapać brud, ale jednocześnie na tyle delikatnie by nie uszkodzić jej skóry. Jego ruchy były spokojne i dokładne. Jeśli dziewczyna nie zaczęła się szamotać, dołożył do tego lekkie uciskanie mięśni. Nie był ekspertem w masażu, ale wiedział gdzie nacisnąć by rozluźnić mięśnie.
Uwagę o kleszczach zwyczajnie zignorował. Nie chciał się z nią kłócić o takie głupoty. Lubiła łapać za słówka? Proszę bardzo, ale nie wciągnie go tym w jej grę.
Z każdą minutą była coraz czystsza, coraz lepiej pachniała. Gdy skończył z jej plecami, znalazł wśród przyborów grzebień i chciał rozczesać jej włosy. Trzeba było je zmoczyć, by dobrze je umyć. Zanim jednak to zrobił, nachylił się tak by jego usta znalazły się tuż przy jej uchu i uśmiechnął się. Ręce trzymał przy sobie.
- Pracuj dla mnie. - wyszeptał wprost do jej ucha tonem, który przywodziłby na myśl słodkie słówka szeptane przez kochanka, w trakcie miłosnych uniesień. Cofnął się by spokojnie się odwróciła i gdy to zrobiła, pogłębił uśmiech. Sprawiał on jednak wrażenie... wężowatego.
- Jesteś dzieckiem ulicy. Kradniesz by przeżyć. - zauważył - Znasz więc półświatek, obracasz się w szemranym towarzystwie, znasz kanały zbytu Czarnego Rynku, bo przecież mało kto kupi kradzione przedmioty. - dodał ostrożnie - A ja, wyobraź sobie, jestem tym wszystkim od jakiegoś czasu żywo zainteresowany.
Jeśli mylił się w którejś części, czekał aż go poprawi. W końcu jednak postanowił przejść do meritum, jednocześnie chwytając ją za włosy. Zrobił to stanowczo, może trochę zbyt brutalnie ale zaraz szybko popuścił uścisk i zaczął czesać jej włosy. Z dziwną czułością.
- Pracuj dla mnie. - powtórzył - A nie zabraknie ci pieniędzy na jedzenie, kąpiele i ubrania. Nie ma haczyka, jedynie prosty układ.
Jeśli pozwoliła, umył jej też głowę przy okazji przypatrując się skórze i cebulkom, czy gdzieś między włosami nie ukryły się gnidy. Po skończonej pracy, oddalił się na swoje krzesło wcześniej podając jej ręcznik.
Wszystkie jego ruchy były jakby machinalne. Nie przypatrywał się jej ciału zbyt nachalnym wzrokiem. Może miała go za Zboczeńca i może w istocie nim był, ale w tej chwili chciał ją ugłaskać by oddała mu rzeczy. Kto wie, może zgodzi się zostać jego Pośrednikiem w... Dilerce?

Astra - 19 Marzec 2018, 23:05

Gorące kąpiele zdecydowanie biły na głowę kąpiele w rzece. Szczególnie jak było jeszcze zimno i były w zasadzie niemożliwe. Niestety kosztowały, a w swojej melinie, bo mieszkaniem sama by tego nie nazwała nie miała ciepłej wody. Opał też kosztuje, a nagrzanie wystarczającej ilości byłoby zbyt drogie. Grzała tylko tyle by nie zamarznąć w nocy.
- I pracuję jak mam okazję. Co ty sobie myślisz? Że kradzieże to mój pierwszy wybór. Nie wiem czy wiesz, ale zafundowanie kąpieli to nie jest coś co robi większość gdy złapie złodzieja. - spojrzała na niego jak na idiotę - Realia. Raczej mało kto chce zatrudnić kogoś takiego jak ja na stałe. A jak się jakoś dowiedzą, że zdarza mi się kraść... - nie skończyła. Nie musiała. Na jego następne słowa zareagowała tylko wzruszeniem ramion. Gówno ją obchodziło co go spotkało w życiu.
Milczał jak mył jej plecy. Ona też milczała. Miał silne ręce i był metodyczny. Nie przeszkadzało jej to. Można powiedzieć, że wręcz jej się podobało. Nieczęsto dotyk nie oznaczał tego, że zaraz nie oberwie.
Wzdrygnęła się gdy wyszeptał jej wprost do ucha.
Kontynuwał już normalniej. Wysłuchała go uważnie, ale nieufnie mu się przyglądając. Milczała. Nie brzmiało to na koniec. Gdy chwycił ją za włosy zadziałał instynkt. Myślała... nie, nie myślała. Reakcja była szybsza niż myśl. Po prostu gdy chwycił ją mocno za włosy kiedy ona była w wannie pełnej wody jej ręka sama skoczyła do jego gardła. Nie miała zamiaru dać się utopić. To, że takie działanie z jego strony nie miał żadnego sensu nie miało znaczenia. Chęć przetrwania nie przejmuje się takimi szczegółami.
Kiedy puścił ona nie była już w stanie zatrzymać ręki i walnęła go w szyję. Niezbyt mocno, ale odczuwalnie i szybko cofnęła rękę jednocześnie obracają się w wannie.

- Sama mogę sobie umyć włosy. - prychnęła.
Powtórzył ofertę pracy. Nie rozwinął jej. Próbował ją zanęcić wizją korzyści. Nie był zbyt twórczy, ale wiedział czego chce - przynajmniej w pierwszym rzędzie.

- Jeśli myślisz, że rzucę się na tę ofertę jak pies na szynkę to się grubo mylisz. - mówiła starannie myjąc włosy - Oferujesz mi w zasadzie dużą kasę za głębsze wejście w bagno, z którego próbuję wyjść. Jak by mnie na czymś takim złapali to by nie skończyło się na paru batach i wypuszczeniu.
Zamilkła na chwilę. Po czym dość nerwowo dodała:
- Żeby nie było, nie odmawiam jeszcze. - nie miała pojęcia co by z nią zrobił gdyby doszedł do wniosku, że jednak nie uda mu się z nią zrobić tego co planował.
Powoli wychodziła mniej znana strona "Pana Doktora". Tylko pytanie czy to był dla niej dobry czy zły znak?

Bane - 25 Marzec 2018, 20:27

Miał wrażenie, że wszystko co do niej mówił, trafiało jak groch o ścianę. Jednym uchem wpadało, drugim wypadało bo jej odpowiedzi nie były jakoś wyjątkowo wyszukane i świadczyły o tym, że nie myślała głębiej nad sensem jego wypowiedzi. Może i kradła bo musiała, może chciała kraść bo tylko to potrafiła ale... czyż właśnie nie umiejętności powinny być wykorzystywane w fachu?
Cmoknął zniecierpliwiony i wywrócił oczami myjąc ją dokładnie.
- Skoro pracodawcy po tym jak dowiedzą się, że zdarza ci się kraść, wyrzucają cię z roboty, to może uczynisz z kradzieży dochodową umiejętność? - uśmiechnął się półgębkiem - Chodzi o to, by wykorzystać to co umiesz najlepiej. Ja leczę, jestem Lekarzem. Ty kradniesz, jesteś więc Złodziejem. Ja dostaję pieniądze za to co robię. Dlaczego nie możesz spróbować... hmm... - szukał odpowiedniego sformułowania - Sprzedać swoich umiejętności?
Mycie powoli dobiegało końca. Cieszył się, bo szczerze powiedziawszy ta chwila przedłużała się w nieskończoność. Dziewczyna była zawzięta i butna, ale czy wymagał od niej innego zachowania? Walczyła o przeżycie, jej reakcje były więc normalne.
Oczywiście jej ruch zaskoczył go i ostatecznie Bane skończył z bolącą szyją. bo jej ręka uderzyła go dość mocno. Skrzywił się i chwycił za miejsce, cofając się jednocześnie. Jego wzrok na chwilę stał się ostrzejszy, bardziej wyniosły. Postanowił już jej nie pomagać w kąpieli.
- Wybacz. - powiedział mimo wszystko, bo skoro zaskoczył dziewczynę swoim chwytem a chce zdobyć jej zaufanie, musi zachować kulturę. Ostatecznie sam wywołał jej reakcję.
Na pierwszy jej komentarz o psie westchnął wznosząc oczy ku sufitowi. Naprawdę była podejrzliwa, problem w tym, że Bane w tym wypadku miał dobre intencje. I przemyślał ruch. Propozycja pracy nie była desperackim strzałem na ślepo. Mógł jej zapewnić ochronę.
- Fakt. Jeśli cię złapią, skończysz marnie. - powiedział spokojnie, przyglądając się jej twarzy już z odległości na którą się oddalił - Słowem klucz jest tutaj "Jeśli". - uśmiechnął się tajemniczo - Czy złapią cię, jeśli co dzień będziesz wyglądała inaczej? Czy powiążą kradzież z brunetką, jeśli okradła ich blondynka? - podszedł do krzesła na którym wcześniej siedział - Istoty żyjące w Krainie Luster może i są spostrzegawcze, ale prawo działa tu podobnie jak w Świecie Ludzi. Potrzebny jest dowód. Świadek. - obszedł krzesło i zaczął rozpinać swoją koszulę, guzik po guziku - A jeśli nawet znajdzie się świadek, pierwszym jego zeznaniem będzie to jak wyglądał Złodziej. Jakiego koloru miał ubranie, jakiego koloru włosy. Może oczy. - jego ruchy były powolne a twarz spokojna - Złodziej, który za każdym razem wygląda inaczej pozostaje nieuchwytny. Co, poszukają po zapachu? Da się go zmienić, w każdej chwili. - zdjął koszulę i podszedł do wanny - Ja jednak oferuję pracę w wymiarze nie Złodzieja a... Pośrednika. I cieszę się, że nie odmawiasz od razu. - podał jej najpierw ręcznik potem swoją koszulę i pasek od spodni, który zdjął - Masz. Ubierz to i zepnij w talii pasem. Musi wystarczyć przynajmniej do pierwszego sklepu z ubraniami. - powiedział - Ja sobie poradzę. Jeśli chcesz, możesz ubrać również mój płaszcz. - wskazał na krzesło i ubranie, po czym cofnął się by dać się jej spokojnie ubrać.
Jeśli protestowała, wyjaśnił, że nie pozwoli jej wyjść stąd nago a przecież jakoś muszą dotrzeć w kolejne miejsce, do którego zaplanował ją zabrać.
Jeśli chciała zachować resztki godności, musiała się zgodzić i ubrać jego rzeczy.

Astra - 26 Marzec 2018, 18:42

- A myślisz, że okradam biednych? Oczywiście, że to dochodowe, ale ryzykowne więc wolę nie robić tego częściej niż muszę. I nie myśl, że wiesz co umiem najlepiej. To, że umiem kraść nie znaczy jeszcze, że to jedyna rzecz jaką potrafię ani, że to umiem najlepiej. Skąd wiesz, że nie jestem doskonałym snycerzem lub zegarmistrzem? Mam pewne i sprawne ręce. - spojrzała na niego zawadiacko się uśmiechając - Spróbować mogę, ale nie znaczy, że zechcę.
Prychnęła tylko w reakcji na jego przeprosiny. Nie szarpie się kogoś za włosy jak ten jest w wodzie. To raczej nie nakłania do pozytywnych myśli.
Oj, myślał o tym więcej niż się spodziewała, ale widać było, że nie pomyślał o wszystkim.

- Jedno słowo. Wtopa. Zasadzka. Wsypa. Wybierz co chcesz i żaden wygląd Ci nie pomoże jak jesteś złapany na gorącym uczynku. Żadne farmazony nie pomogą. Nic. Kaplica. - pewnie się już przyzwyczaił do jej czepiania się o wszystko. Nadal mu nie ufała w wystarczającym stopniu, a ceniła swoje może niecudowne, ale własne i jedyne życie.
- Nie odmawiam, bo geniuszem może nie jestem, ale głupkiem też nie.
Spoglądała na niego z pewnym chorobliwym zainteresowaniem jak się rozbiera. To nie było coś co się widzi na co dzień. Nawet na ulicy.
- Czyli chcesz wywalić moje ciuchy? No, bywały czystsze, a teraz sama jestem tak czysta jak dawno nie byłam, ale nie tak prędko! I płaszcz chętnie. Nie mam zamiaru się przeziębić nawet jak mam pracować dla lekarza. Buty też chcesz mi wywalić? Nie widzi mi się iść boso. Nawet moje buty nie są tak złe jak to co tu jest na wielu ulicach. - Trochę sobie zażartowała z chirurga. Wiedziała, że jej ubrania nie były jakieś powalające, ale jej zdaniem przesadzał. Rozmazała się jeszcze bardziej się rozmazała i wyszła z wanny by się wytrzeć po czym ubrała koszulę Blackburna i spięła paskiem. Jako, że koszula była na nią za duża to wyglądała na niej jak tunika. To znaczy wyglądała na niej jak tunika jak powoli stała się na tyle wyraźna by można było rozpoznać jakiekolwiek szczegóły w półprzezroczystej i niemal bezbarwnej sylwetce. Podeszła boso do kamizeli i rozpruła podszewkę wyciągając kilka srebrnych monet. Pieniądze na naprawdę czarną godzinę. Na moment jak złoży ją jakaś choroba i nie będzie miała żadnej szansy na to by jakoś zarobić. Rzuciła ją potem na podłogę i poszła w kierunku koszuli, którą rzuciła w swego...
W sumie ciężko nazwać kim w tej chwili był dla niej Bane. Klawisza i patrona? Powiedzmy.
Sama koszula nie interesowała ją w najmniejszym stopniu. Wzięła tylko ściągnęła z niej fioletową przepaskę jaką miała na rękawie i wróciła z nią do wanny. Wzięła ją szybko przemyła i wyżęła. Potem przesunęła po niej dłonią i już jakimś sposobem niemal suchą założyła na rękaw koszuli, którą dał jej Blackburne czy mu się to podobało czy też nie.

Bane - 26 Marzec 2018, 23:27

- Nie ma pieniędzy bez ryzyka. - wzruszył ramionami, uśmiechając się pod nosem - A zwłaszcza nie ma dużych pieniędzy, bez dużego ryzyka. - dodał patrząc jej w oczy - A ja jestem w stanie naprawdę dużo zapłacić. Nie narzekam na brak pieniędzy. - wyszczerzył złośliwie zęby.
Czekał aż dokończy się myć. Nie poganiał jej, chociaż prawdę mówiąc mogłaby to robić szybciej. Nie miał całego dnia, chciał wypocząć po pracy, przecież aktualnie marnował wolne na przebywanie z osobą która go okradła.
Jeszcze nie zapytał o swoje rzeczy. Chciał sprawić wrażenie, jakby nie zależało mu na jego dobytku. Jeśli zacząłby od razu wypytywać o torbę, mogłaby pomyśleć, że było w niej coś wartego większych pieniędzy... i pewnie nie powiedziałaby mu zbyt chętnie gdzie ukryła jego rzeczy.
Z każdą chwilą coraz bardziej się niecierpliwił. Kąpiel przedłużała się w nieskończoność. Potrafił zrozumieć, że dziewczyna chce wykorzystać każdą sekundę na wymoczenie się w czystej, ciepłej wodzie. W końcu, jak sama powiedziała, nie co dzień miała okazję na takie luksusy. Niech korzysta, póki może.
Rozbierał się powoli. Jego twarz pozostawała spokojna, beznamiętna. Podał jej swoje rzeczy i został w samych spodniach i butach. Sylwetkę miał niczego sobie, ładnie zarysowane mięśnie brzucha, umięśnione barki i ładną linię boków ale... na całym ciele widniały blizny po cięciach. Jedne większe, drugie mniejsze. Nie ukrył ich nawet biały tatuaż który wił się niczym pnącza po skórze Chirurga.
Mężczyzna cofnął się robiąc jej miejsce, ubrał z powrotem sweter który zdjął z innymi częściami garderoby i oparł dłoń na biodrze, czekając aż tamta się wytrze i ubierze.
W jego koszuli wyglądała całkiem nieźle. Obwiązała się w talii pasem przez co mógł zobaczyć jaka jest chuda. Miało to pewien urok, ale zdecydowanie bliżej jej było do anoreksji niż do zdrowych, kobiecych krągłości. Piersi miała niewielkie, prawie nie zauważał zakrzywień na swojej koszuli.
Ubierając jego ubrania mogła poczuć zapach jego perfum który był całkiem przyjemny. Nie tak mocny jak rano, gdy wylał na siebie pół butelki pachnidła, ale subtelny. Mogła odkryć, że mimo wszystko nie pachniały ani potem ani kurzem. Może Medyk się nie pocił? Albo jego pot miał zupełnie inny zapach...
- Tak, wyrzucę twoje ciuchy bo są brudne i potargane. - powiedział - Wiesz co mnie zastanawia? - zapytał po chwili, nieco bardziej ożywionym tonem. Skrzyżował ręce na piersi i uniósł jedną brew, robiąc przy okazji kwaśną minę.
Przez chwilę przyglądał się jej. Wyglądała o wiele lepiej gdy była czysta. Miała ładne włosy i całkiem ciekawą urodę. Była za chuda jak na jego gust, ale jak to się mówi: "Jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie."
- Zafundowałem ci kąpiel. Mam zamiar kupić ci nowe ubrania w ilości wybranej przez ciebie samą. - zaczął wyliczając na palcach jednej ręki - Potem cię nakarmię. Ogółem, okazuję ci dobre serce bo nie mam w zwyczaju się litować. - uniósł wyżej podbródek zadzierając nosa - A ty... Cóż. Mogłabyś być milsza. Nie wymagam byś mi zaufała, nawet nie wymagam wdzięczności. Ale będzie mi miło jak przestaniesz patrzeć na mnie i odnosić się do mnie jakbym był twoim wrogiem. Przypominam, to ty mnie okradłaś. Zapomniałaś? - przechylił głowę na bok - Nieważne. - rzucił po chwili i machnął ręką - Buty a raczej to coś co usilnie chciało być butami, również wyrzucę. Usiądziesz na moim grzbiecie i w ten sposób przetransportuję cię do sklepu. - powiedział i zaczął zbierać jej rzeczy. Usypał je na kupkę, by obsługa Łaźni zajęła się brudami dziewczyny. Bardzo starał się nie okazywać obrzydzenia, był w końcu Lekarzem i miał do czynienia z przeróżnym syfem.
Kiedy skończył, spojrzał na jej wstążkę.
- Ma dla ciebie wartość sentymentalną? - zapytał podchodząc bliżej i wskazując na pasek materiału - A co gdybym ci ją odebrał? - uśmiechnął się złośliwie ale po chwili zaśmiał się. Odpuścił.
Podszedł do drzwi stając do niej tyłem i odwrócił głowę tak, że widział ją jednym okiem a ona widziała profil jego twarzy.
- Jeśli jesteś gotowa, ruszamy dalej. - powiedział - Ostrzegam, jeśli będziesz próbowała zsiąść z mojego grzbietu i zwiać w czasie gdy będę cię wiózł do sklepu odzieżowego, umrzesz. - powiedział uśmiechając się ciepło, sztucznie - Daleko nie uciekniesz na bosaka. A jak cię dopadnę... wystarczy bym cię lekko dziabnął a skonasz w mękach. - oblizał usta w dość jednoznaczny sposób - Idziemy?
Bransoleta na jego nadgarstku zaświeciła jadowitą zielenią a jego ciało nagle porosło szarym futrem i zaczęło się zmieniać. Nogi i ręce zmieniły się w długie, silne, umięśnione łapy. Tułów pokrył się sierścią i skarlał a z nad pośladków wystrzelił ogon zakończony czarnym chwostem. Twarz wydłużyła się zmieniając się w wilczy pysk.
Po chwili przed dziewczyną stał ogromny basior w szaro czarnym futrze i jadowicie zielonych oczach. Na jednej z łap miał bransoletę i właściwie tylko po tym mogła poznać, że to dalej Medyk, jedynie w innej formie.
Wilk miał w kłębie odrobinę ponad metr, był bardzo puchaty i gdyby nie ostre spojrzenie, mógłby ujść za milusią maskotkę.
Zastrzygł uszami i zrobił krok w jej stronę. Kłapnął zębami, chcąc ją w ten sposób pospieszyć. Niestety w tej chwili pozostawała im komunikacja połowicznie werbalna, bo Bane nie nauczył się mówić w postaci zwierzęcia.
Jeśli usiadła posłusznie na jego grzbiecie, zamerdał zadowolony ogonem i ruszył do wyjścia, pozostawiając jej rzeczy i brudne ręczniki w pomieszczeniu.
Jeśli natomiast sprzeciwiła się jego woli, warknął groźnie i próbował ją przekonać swoimi wilczymi sposobami tak długo, aż wreszcie uległa.
Skierował się w stronę najbliższego sklepu z ubraniami dobrej jakości. Szedł powoli, kołysząc dziewczyną na swoim grzbiecie. Była leciutka, zaskakująco lekka.
Miał nadzieję, że mu nie zwieje, bo naprawdę nie miał ochoty jej gryźć i patrzeć jak wykańcza ją zakażenie od jego toksycznej śliny.

Astra - 27 Marzec 2018, 21:51

- Są. Wystarczy być cholernym grabarzem lub piekarzem. Ludzie nigdy nie przestaną jeść i umierać więc robota na zawsze, a podczas niej raczej jakiegoś ryzyka nie ma. - odparła. Pewnie chciał ją przekonać do pracy dla niego, ale ona jednak ślepa i głucha na świat nie była.
- To widać. - to nawet nie był przytyk tylko stwierdzenie faktu. Jego ubrania i możliwość pozwolenia na wynajęcie sobie całego pomieszczenia i inne takie.
Po chwili znów się do niej odezwał wyjaśniając jej los jej ubrań. Nie było jej jakoś specjalnie żal. Miała jednak też gorsze więc powody dla, których był wyrzucane tylko podkreślały, że jest bogatym dupkiem. No może nie dupkiem, ale na pewno bogatym.
- Co? - zapytała po prostu. Jakoś nie chciało jej się zgadywać. Pewnie i tak by nie trafiła, bo nie potrafiła faceta za cholerę zrozumieć. W sumie chyba nie oczekiwał odpowiedzi, bo szybko znów podjął rozmowę.
Ma zamiar jej wypominać rzeczy, na które nie liczyła? Ba! Nawet nie prosiła. Jeśli sądzi, że coś tym ugra to się myli.
- A ja wiem, że nie ma nic za darmo. Jak dla mnie to przynęto-zaliczka na moją pracę dla ciebie. A co do tego, że cię okradłam to trafiłeś w dziesiątkę gościu. Okradłam, a jesteś dla mnie raczej miły. To jest po prostu dziwne.
Na pytanie o wartość sentymentalną nie odpowiedziała, ale na drugie nie omieszkała.
- To bym wydłubała ci oczy i na ich miejsce wepchnęła twoje własne jajca. - powiedziała zatrważająco poważnie. Tak poważnie, że ciężko było stwierdzić czy naprawdę to jest poważna odpowiedź czy dość osobliwy żart.
Tak czy siak ubrała płaszcz gotując się do wyjścia.

- Chcesz mnie nieść na barana? I dla twojej wiadomości można daleko uciec bez butów. Tylko to nieprzyjemne. I o czym ty pieprzysz? Nie masz żadnej broni to czym byś miał mnie dziabnąć? Moją własną pałką? Ona nie jest stworzona do zabijania. I to w męczarniach.
Jak zaczął się nagle i bez ostrzeżenia zmieniać to w zasadzie instynktownie odskoczyła rozmazując się. Jednak gdy przemiana się zakończyła, a wilczysko jej nie zaatakowało to zaczęła gadać. Dość energicznie.
- A niech to fąfną gżdryce! Ojciec nie pitolił! Serio widział gościa z magiczną bransoletką, który zmienił się w zwierzaka i odleciał. I przy okazji wyjaśnia komentarz o dziabnięciu... - obiegła szybko wielkiego psiaka, szybko lecz cicho przebierając bosymi stopami. - Aaaaaaaaaaaale ty jesteś teraz uroczy! - dotknęła go raczej delikatnie - I jaki puchaty! Tak mi się o wiele bardziej podobasz, wiesz?
Chwyciła go za fałd skórny na karku i lekko na niego wskoczyła.
- Weź stój chwilę. Muszę rozgryźć jak nie zlecieć. - po chwili wiercenia i łapania za różne miejsca uznała, że najwygodniej i najpewniej będzie chwycić się za sierść na karku i dobrze trzymać kolanami boki. - No to wio!

Jadąc już na ulicy i zapewne przyciągając spojrzenia przechodnió zagadałaby do Bane'a:
- Jak fajnie, że nie możesz mówić jako wilczysko. Gdybyś tyle nie gadał chyba nawet dałoby się ciebie polubić. - czyny mówią więcej niż słowa, a lekarz zdecydowanie lubił mówić. Przynajmniej takie odniosła wrażenie.
Jak by w końcu dotarli tam gdzie mieli dotrzeć - czyli sklepu z ubraniami wybranego przez Blackburna -
Izzy nie mogła się powstrzymać i zanim zsiadła podrapała go za uchem. Miała kiedyś podobnego psa.
W lepszych czasach kiedy nawet nie wyobrażała sobie, że będzie musiała kraść. Może nie była z bogatej rodziny. Można powiedzieć, że wręcz biednej, ale nie była na takim dnie na jakim znajdowała się teraz.

- Dziękuję mój dzielny rumaku. - przejażdżka na wielkim psisku ewidentnie poprawiła jej humor. Była nadal młoda i mimo, że musiała raczej dość szybko zacząć pracować na siebie to była dla niej niewątpliwa atrakcja.
- Wpuszczą mnie tam w ogóle? Jeszcze nigdy nie była w tak drogim sklepie.

Bane - 29 Marzec 2018, 12:31

Nie chciało mu się dyskutować więcej na temat zawodów i ryzyka. Nawet taki grabarz był narażony na nie, ponieważ zakopywał zwłoki. A zwłoki są cudownym kontenerem dla przeróżnych chorób i pasożytów. Podobnie piekarz, ten przecież pracuje z mąką. Płuca ma ciągle zapylone, chroniczny kaszel. Czy naprawdę dziewczyna chciała teraz o tym rozmawiać? Z Lekarzem, który w swoim życiu widziała naprawdę wiele?
Może i jego podejście było dziwne, ale przecież miała wybór. Był dla niej miły, zaproponował jej pracę ale w każdej chwili mogła odmówić. Byleby tylko oddała mu jego rzeczy. Kompas był mu naprawdę potrzebny.
Nie spodziewał się takiej reakcji na wilczą postać i pewnie gdyby nie sierść, jego policzki spłonęłyby rumieńcem. Trochę jakby się speszył, bo opuścił łeb i spojrzał na nią z dołu. Spojrzenie zielonych oczu złagodniało.
Zawsze był łasy na komplementy. Mimo rozbuchanego ego na zewnątrz, wewnątrz miał wiele kompleksów i był niepewny siebie. Robił dobrą minę do złej gry, był arogancki i opryskliwy ale tak naprawdę chciał jedynie akceptacji. Potwierdzenia, że pasuje do tego świata mimo swojej dziwności.
Zamerdał ogonem gdy go dotknęła. Przeniósł ciężar ciała z łapy na łapę i oparł się o jej dłoń. Dobrze, że nie widziała jego ludzkiej twarzy, bo stwierdziłaby, że z pewnością jest z nim coś nie tak. Lubił dotyk i zawsze gdy ktoś decydował się na niego w nieprzymuszony sposób, Medyk rozpływał się pod rękoma.
Wtulił się w jej rękę. Była na swój sposób sympatyczna, chociaż bardzo nieufna. On też nie należał to osób które od razu jedzą z ręki i to ich właśnie łączyło.
Zastanowiła go jednak informacja, którą przypadkowo od niej uzyskał. Jej ojciec go widział? W czasie przemiany? A więc nie była sierotą... Kim był więc jej ojciec i jak mógł dopuścić do tego, by chodziła w obdartych ciuchach i kradła na ulicy?
Ze wstydem odkrył, że nawet nie zapytał jej o imię. Niezbyt udany początek znajomości... Ale może gdy już ubiorą ją w jakieś normalne ciuchy i zjedzą obiad, dziewczyna poczuje się pewniej w jego towarzystwie? Ostatecznie przecież Bane nie gryzie. Chyba, że chce zabić.
Chwyciła go za kark i usadowiła się wygodnie. Odwrócił na chwilę łeb by spojrzeć na jej wesołą w tej chwili twarz. Z uśmiechem było jej do twarzy.
Powstrzymał się od stanięcia dęba gdy wydała polecenie, bo pewnie gdyby to zrobił, wyrwałaby mu wszystkie włosy z karku. Zamiast tego sapnął wesoło i ruszyli.

Szedł wolnym krokiem dbając by nie spadła. Mieszkańcy przyglądali im się zaciekawieni, ale nikt nie komentował tego osobliwego zjawiska. W końcu była to Kraina Luster, tutaj wszystko jest możliwe. Niektórzy widząc bransoletę na łapie wilka kiwali głowami i wracali do swoich spraw.
Bane zawiózł ją do jednego ze sklepów z naprawdę dobrymi jakościowo ubraniami. Nie chodziło o markę ani o cenę, liczyła się ich wytrzymałość. Przyda jej się coś, w czym będzie mogła biegać i pracować bez strachu, że materiał się rozerwie przy pierwszym naciągnięciu.
Gdy stanęli przed sklepem, wilk spojrzał na wejście po czym obrócił łeb w jej stronę. Zeszła ale zanim to nastąpiło, podrapała go za uchem.
Dobrze, że swoją prawdziwą twarz miał ukrytą za wilczą maską, bo wyglądałby naprawdę głupio w tej chwili. Błogi wyraz lica, przymknięte oczy i uśmieszek mówiący "Ale mi dobrze, chcę więcej!".
Poruszył łbem by przeciągnąć chwilę i naparł na jej dłoń, domagając się pieszczot. Wszystkie psowate naprawdę lubią takie drapanie.
Nie było potrzeby by przeciągać stanie przed sklepem. Bane przeszedł za dziewczynę i pchnął ją pyskiem w stronę drzwi. Poniekąd zmusił ją by weszła pierwsza.
Dzwoneczek obwieścił ich przybycie a siedzący za ladą i przysypiający Właściciel otworzył jedno oko. Widząc młodą dziewczynę z psiskiem, wstał i już miał ją wygonić (o czym świadczyła jego mina) gdy bransoleta Blackburna zaświeciła a on powrócił do swojej postaci. Szkoda, bo chętnie dałby się podrapać małej Złodziejce, ale kiedyś trzeba wrócić.
Ta przemiana była bardziej efektowna od poprzedniej. Sylwetka wydłużyła się, łapy zmieniły w ręce i nogi a twarz wróciła do normalnego wyglądu. Sierść osypywała się z niego na podłogę, ale po kilku sekundach po prostu znikała z niej w magiczny sposób.
Mężczyzna westchnął, jakby miało to być ostatecznym obwieszczeniem zakończenia zmiany. Otworzył oczy i momentalnie wbił je w Sklepikarza. Ten, oszołomiony, nagle uśmiechnął się szeroko i zaczął go witać, kłaniając się niemalże w pas. Bane zdawał się go ignorować.
- Wpuszczą cię, bo jesteś ze mną. - powiedział do dziewczyny - Mało tego, będą traktować jak księżniczkę, bo ja o to proszę. - spojrzał na Właściciela z góry. Zostawiał w tym sklepie naprawdę dużo pieniędzy, dlatego tamten mężczyzna tak giął się w ukłonach.
Nie trzeba było czekać długo. Już po kilku sekundach przy Medyku i Złodziejce pojawiła się Ekspedientka, młodziutka blondynka o pięknych, piwnych oczach i zaproponowała pomoc.
Bane przeniósł spojrzenie na tą którą przywiózł i uśmiechnął się do niej prawie ciepło.
- Bierz co chcesz. - powiedział i zaryzykował, kładąc jej rękę na ramieniu - Cena nie gra roli, jeśli potrzebujesz trzy zestawy, dostaniesz trzy. Jeśli dwadzieścia, dostaniesz dwadzieścia. - wzruszył ramionami i ruszył na kanapę, którą wskazał mu Sklepikarz. Był tam też dzbanuszek parującej kawy.
Ekspedientka uśmiechnęła się radośnie a jej oczy błysnęły na samą myśl, że będzie pomagać w doborze aż tylu ubrań! Wskazała Złodziejce wieszaki z damską kolekcją i przymierzalnię, dziwnym trafem umiejscowioną na przeciw kanapy którą zajął zadowolony z siebie Medyk.
W sklepie Izzy mogła znaleźć zarówno suknie balowe jak i ubrania bardziej użytkowe. Na pewno coś dla siebie wybierze.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group