To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Misje - Bo do Tanga trzeba dwojga

Astra - 11 Marzec 2018, 16:44

Chyba niewiele osób miało cierpliwość do jego sposobu mówienia, bo wyglądał na dość uspokojonego po jej odpowiedzi.
Znowu się irytująco przybliżył. Zabawy w dominację ciąg dalszy? Nie, że coś, ale nie da mu satysfakcji ustępując. Wpatrywanie się z takiej odległości w jego twarz było niewygodne, a obserwowanie jego koszuli było niesatysfakcjonujące.
Zanim jednak zdążyła go odepchnąć znów się od niej oddalił. Tym razem dość gwałtownie i zdecydowanie nie z własnej woli.
Odsunęli, choć precyzyjniejszym określeniem byłoby odszarpnęli, go od niej bliźniacy. Fakt, byli ubrani w stroje o rażąco odmiennych kolorach, ale poza tym były takie same. Tak jak oni.
Byli drapieżnikami. Ona też była więc jej to specjalnie nie ruszyło. Byli Upiornymi. Jak pewnie połowa osób tutaj więc też żadna rewelacja. Byli bezczelni. Typowe dla arystokracji. Nie oznaczało to, że podobało jej się, że jeden od razu zaczął ją, krótko, bo krótko, ale obściskiwać. Mogła bezproblemowo tego uniknąć, bo była świadoma ich zbliżania się od kilku metrów - ostatecznie się nie skradali, więc mogła też zawczasu schować tablicę - jednak chciała zobaczyć jak się zachowają sądząc, że pojawiają się niespodzianie. Pokazali, że posiadają charaktery dokładnie takie jakich nie cierpi. Protekcjonalni dupcy. Potrafi zadbać o siebie. Nie dała jednak po sobie poznać niezadowolenia. Jedynie jej uśmiech lekko zelżał. Komunikacja niewerbalna jest bardzo istotna kiedy nie można mówić.
Bracia Hilala. Oj. Czyżby to oni byli cholernymi jubilatami? Cudnie. Czyli nawet w rogu sali nie znalazła dłuższej chwili spokoju, bo teraz to już go na pewno mieć nie będzie. Nie będzie o ile sama go sobie nie załatwi. Niestety trzeba będzie być chyba subtelnym ze względu na to kim są.
Te ich miny były niesmaczne. Nie miała nic przeciwko przyjemnością ciała, ale bez przesady. Dopiero co ich pierwszy raz zobaczyła.
Dostała kieliszek, który sama chwilę wcześniej odstawiła na stół. Nawet bez prostego zapytania czy by zechciała. Pretensjonalne zadufki.
To, że widziała ich ze sobą w łóżku jej się niespecjalnie podobało. Nawet nie dlatego, że byli brzydcy czy coś, ale była zmęczona i nie w nastroju przez co wiedziała, że te obrazy nie pochodzą od niej. Niezbyt subtelna metoda flirtu. Jednak doskonale pasująca do ich sposobu bycia jak dotąd okazali.
Chcą toastu? To będą go mieli. Jej uśmiech się lekko rozszerzył. Niech pomyślą, że to reakcja na komplement. Na nazwanie jej "piękną panią". Powód tego był jednak inny.
Postanowiła się stuknąć z nimi kieliszkami. Tylko stuknąć się "niezdarnie". Tak by kieliszek jej wyleciał z dłoni i wylądował na bracie, który miał zbyt lepkie ręce i już się zdążył do niej wcześniej przykleić. Oczywiście na tak "nieszczęśliwy" wypadek zareagowała by dramatycznym westchnięciem i podniesiem dłoni do ust. Gest niemal teatralny jak dla niej, ale widziała takie reakcje nie raz, nie dwa.

Zanim by do tego wszystkiego doszło zerknęłaby na Hilala i gdyby zobaczyła, że na nią patrzy drgnęły by jej nieznacznie kąciki ust. Może to źle zrozumieć w pierwszej chwili, ale powinien zorientować się o co chodzi gdy kieliszek wyląduje na jednym z bliźniaków.

Bane - 11 Marzec 2018, 23:34


Mężczyźni nie mogli oderwać od niej wzroku. Trudno było stwierdzić, który przesyła jej takie wymyślne obrazy. Który fantazjował o trójkącie ze swoim bratem i napotkaną Kapeluszniczką. Skąd wiedzieli, że właśnie do tej rasy należała? Cóż, zaprosili głównie Kapeluszników. Jeśli Astra tego nie zauważyła, to tylko dlatego, że nie wszyscy wzięli Kapelusze. Albo wzięli, ale zmyślnie poukrywali za zasłoną iluzji. Sprytne.
Upiorni byli podobni jak dwie krople wody z tym wyjątkiem, że lubili się nosić w przeciwstawnych kolorach. Ten odziany w fuksję wydawał się być śmielszy w kontaktach z innymi istotami. Uśmiechał się a w jego oczach tańczyły wesołe ogniki. Psotnik, inaczej nie można było go nazwać. Ten drugi natomiast był spokojny, ale był w nim coś niebezpiecznego. Był jak słodka obietnica rozkoszy, tuż przed wyjątkowo bolesną śmiercią.
Który z nich był bardziej niebezpieczny?
Hilal sprawiał wrażenie zaniepokojonego. Przyglądał się, ale na jego twarzy malował się ból. Stał za nimi i jedyne na co się zdobył, to patrzenie na ich plecy i na Astrę. Mięczak? A może był najmłodszy?
I jakim cudem byli braćmi, skoro tak bardzo się różnili. Nawet rogi mieli inne, co w rodzinach rzadko kiedy się zdarza. Bliźniacy mieli cienkie, spiczaste, zaostrzone na końcach jak igły lecz skierowane pod kątem w tył.
Alissa mogła zauważyć jedną, bardzo malutką i prawie niewidoczną różnicę między tą osobliwą dwójką. Turkusowy był nieco wyższy. Dosłownie o dwa, może trzy centymetry. Ich rogi jednak maskowały różnicę, bo sięgały tej samej wysokości, wyrównując różnicę.
Odziany w fuksję pogłębił uśmiech podając jej kieliszek. Przyjęła go, co było bardzo dobrym sygnałem. Gdy ten drugi dostał swój i spojrzał ponownie na kobietę, przekrzywił nieco głowę, zaciekawiony Astrą. Łatwo przyjęła napitek.
Hilal jęknął w duchu i już miał odwrócić wzrok przyjmując porażkę ale wtedy zobaczył zmianę na jej twarzy. Był bardzo dobrym obserwatorem.
-
Trzydzieści dwa, trzydzieści trzy, jedenaście, trzydzieści pięć, jedenaście, dwadzieścia jeden. - powiedział zmartwionym głosem.
Turkusowy odwrócił się bardzo powoli w jego stronę. Hilal momentalnie spuścił wzrok a na jego twarzy pojawiła się beznamiętna maska. Wyższy z braci spojrzał na niego jak na coś wyjątkowo nudnego, niegodnego uwagi.
-
Wynoś się. - powiedział tylko i było to jak strzał z bata. Czarnowłosy momentalnie zniknął, rozpływając się w mroku. Pojawił się w drugim końcu sali i przyglądał się z niepokojem całej scenie.
Gdy tylko turkusowy wrócił spojrzeniem na Astrę, ta wyciągnęła dłoń by stuknąć o jego kieliszek. Nastawił więc naczynie i z brzękiem podzielił się toastem. Jego brat również to zrobił ale... Astra najwidoczniej była nieco niezdarna, co było na swój sposób słodkie. Zawartość kieliszka wylądowała na ubraniu różowego. Odskoczył przeklinając, ale nie skierował wulgarnych słów w stronę kobiety. Gdy na nią spojrzał, uśmiechnął się jedynie przepraszająco i zaczął strzepywać płyn z ubrania.
Turkusowy uśmiechnął się ukazując zęby i unosząc wyżej podbródek, jak to już miał w zwyczaju.
-
Mimo wszystko, twoje zdrowie. - powtórzył i upił ze swojego naczynia. Oblizał usta w zdecydowanie zbyt zmysłowo, patrząc jej w oczy.
Może nie był taki zły? Wydawał się być konkretniejszy niż jego brat ale przynajmniej nie próbował jej na siłę dotykać. Może Astra mogłaby go wykorzystać? Albo ich obu. Wyglądali na takich, co lubią zabawy. I łatwo się na nie zgadzają.
Różowy widząc jak jego brat wpatruje się w Alissę odłożył swój kieliszek i podszedł do niego. Znowu zetknęli się ciałami, co było nieco dziwne ale jeśli Kapeluszniczka była otwarta, mogła w tym znaleźć coś... ekscytującego. Ich ruchy były kocie i na swój sposób nęcące.
-
Gdzie nasze maniery, bracie? - różowy uniósł dłoń do ust, zaskoczony - Szach. - przedstawił się i ujął jej dłoń po czym pocałował jej wierzch dość przelotnie, prawie nie dotykając skóry.
Turkusowy uśmiechnął się do niej i również ujął dłoń, po bracie. Pochylił się do pocałunku i spojrzał na nią z tej perspektywy. Różowy w tym czasie wyszczerzył zęby drapieżnie.
Przed oczami Astry stanął kolejny obraz. Jej samej w zmysłowym tańcu ciał. Słodka obietnica, przynęta. Tak kusząca...
-
Mat. - powiedział drugi z braci i ucałował dłoń. Odważniej, pewniej. To on z tej dwójki był bardziej szarmancki. Może faktycznie byli z Hilalem braćmi, bo aura tego turkusowego była bardziej... zmysłowa.
Szach przykleił się do brata już całkowicie bez skrępowania. Objął go w pasie i przytulił policzek do jego piersi, kuląc się bo byli podobnego wzrostu. Mat natomiast nie spuszczając wzroku z oczu Alissy stał po prostu, pozwalając się bratu przytulać. Co ich łączyło?
-
Miło cię poznać Alisso. - powiedział różowy i posłał jej wesoły uśmiech - Wiesz? Dziś jest nasz dzień. Możemy bawić się ile chcemy.
Po dłuższej chwili rozmowy, mogła zauważyć, że Szach był nie dość, że bardziej śmiały i otwarty to jeszcze nieco... dziecinny. A tacy bywają niebezpieczni, zwłaszcza gdy są Upiornymi przyzwyczajonymi do dostawania wszystkiego czego zapragną.
-
Pobaw się z nami. - poprosił i potarł policzkiem o tors brata, jak łaszący się kociak. Mat wyciągnął dłoń w jej stronę, jakby samo jej złapanie przez Kapeluszniczkę miało służyć za zgodę.
-
Nie pożałujesz. Obiecuję. - powiedział Mat głębokim, naprawdę seksownym głosem.
Co miała do stracenia? Właściwie wszystko i nic. Z jednej strony mogli zrobić z nią co chcą lecz... Nie mogli zrobić jej krzywdy bo przecież jej wuj wiedział gdzie pojechała. A czy nie po to przybyła na Bankiet? By się zabawić.
Raz się żyje, czyż nie?

Astra - 13 Marzec 2018, 18:44

Hilal coś powiedział. Uwa coś aj. Moment... uwazaj. Uważaj, hmm, ciekawe. Po tych słowach dość efektownie zniknął. Zdecydowanie nie mają ze sobą najlepszych relacji.
Nie żeby sama miała powalające z większością. Przyzwoite miała w zasadzie tylko z najmłodszą częścią, która nie miała nic do powiedzenia wtedy kiedy ona potrzebowała pomocy. Resztę może rozumiała, ale i tak nie lubiła za jej decyzje.
Drobny "wypadek" wyszedł jak miał. Zareagował gwałtownie, ale szybko się uspokoił. Szybciej niż się spodziewała.
Przedstawili się - przy okazji uświadamiając jej, że nie znała imion jubilatów, na których urodzinach była. Szach i Mat. Ich rodzice muszą mieć osobliwe poczucie humoru. Nigdy nie przepadała za szachami. Wolała takiego brydża.
Nie przedstawiła im się, a zwrócili się do niej po imieniu. Nie wierzyła, że znają imiona wszystkich gości na pamięć. Szansa na to, że nie tylko znają, ale są w stanie rozpoznać w maskach była jeszcze mniejsza. W połączeniu z dziwnymi obrazami mogła przypuszczać, że to nie był jakiś urok, ale telepatia.
Nie miała większego doświadczenia z telepatami. Nie potrafiła nawet stwierdzić czy obaj są nimi czy tylko jeden. Mogła za to przestestować prawdziwość kiedyś zasłyszanej plotki o telepatach. Mówiła ona, że silne negatywne emocje, nawet nie skierowane w kierunku telepaty są dla takowego bardzo nieprzyjemne. Wręcz bolesne.
Wciąż się uśmiechając skupiła się na szczerej i gorącej nienawiści jaką czuła do oprawców swoich rodziców. Nienawiść nigdy nie zniknęła. Była po prostu trzymana na uboczu świadomości by nie zatruwała jej życia. Bez osiągalnego celu mogła jej tylko zaszkodzić.
Uśmiechnęła się nawet szerzej kiedy doszła do dość wymyślnych rozmyślań o zemście. Ostatnio prawie tego nie robiła, ale miała lata na wymyślenie naprawdę wielu pomysłowych metod na jej dokonanie. Nie o nie jednak chodziło jej teraz. Chodziło o uczucie i potencjalną reakcję, któregoś z braci. Lub obu.
Może odechce im się przez to jej w głowie grzebać.
Byli dziwni. Kleili się do siebie jak... Nawet nie miała sensownego porównania. Rozpraszali ją swoim zachowaniem. Szczególnie wizjami.
Nie żeby coś przeciwko temu miała, ale na pewno nie z dwoma na raz, bo ciężko by było utrzymać kontrolę i nie podobała się jej ich metoda. Wara z jej głowy.
Chcą się bawić? Ciekawe czy spodoba im się jak to ona się nimi zabawi.
Jej naprawdę młody wygląd sprawiał, że nie zwracała na siebie takiej uwagi kiedy zachowywała się nie do końca jak przystoi damie. Ot, jeszcze nie dorosła panienka co dopiero poznaje zasady jakie tu panują. Wykorzystała to celowo dosłownie rozumiąc ich słowa, mrugając i lekko odbiegając w stronę tańczących ludzi.

Bane - 19 Marzec 2018, 07:06

Chwilowo Hilal został odsunięty na dalszy tor. Ale czy to oznaczało, że całkowicie stracił zainteresowanie osobliwą trójką? Co to, to nie. Zawsze miał swoich braci na oku. Mimo, że łączyło ich pokrewieństwo tylko ze strony ojca i właściwie byli przyrodnim rodzeństwem, zawsze starał się pilnować młodszej dwójki. Miało to związek z dość pierwotnym instynktem opiekuńczym. Robił co mógł, nawet jeśli młodsi bracia dogryzali mu i sprawiali przykrość.
Dlaczego więc na polecenie Mata tak szybko się oddalił? Z prostego powodu. Co z tego, że był starszy, jeśli jego ojciec wziąwszy nową małżonkę przepisał wszelkie prawa dziedziczne na tą kolorową dwójkę? Nie liczył się wiek a potwierdzenie w dokumentach. A w nich było napisane jasno, że Hilal, pierworodny syn nie jest brany pod uwagę jeśli chodzi o podział majątku. Dlatego też jego rola spadła i musiał, chcąc nie chcąc, słuchać młodszych braci, być im posłusznym bo tylko od ich widzi-mi-się zależało, czy pozwolą mu mieszkać w miejscu gdzie się urodził i wychował.
Byli okrutni. Od niepamiętnych dni naśmiewali się z jego inności wynikającej z genów przekazanych po matce. Sami byli niesamowicie podobni do ojca, a Hilal? Czarne włosy, stalowe oczy i ogółem mroczne usposobienie zyskał po matce która pochodziła z niegdyś wiele znaczącego, a dziś podupadłego rodu Vaele. I właśnie z powodu jego inności nigdy nie okazywali mu ciepła.
Czarnowłosy mężczyzna ukrył się w mroku ale obserwował Astrę i braci. Nie podobało mu się, że postanowili się przyczepić. Zawsze to robili, gdy zauważyli, że Hilal rozmawia z jakąś ciekawą osobą, ale dzisiaj Upiorny miał nadzieję, że zajmą się Gośćmi. Przecież tak wypadało.
Stał w sporej odległości od trójki ale nie spuszczał z nich oczu. I tak nikt nie chciał z nim rozmawiać, bo jak rozmawiać z kimś, kto mamrocze pod nosem dziwaczne liczby?

Bliźniacy uśmiechali się wyczekująco do dziewczyny. Już po tej krótkiej chwili znajomości Alissa mogła spokojnie ocenić, który z nich jest bardziej zrównoważony. Mat, chociaż było w nim coś drapieżnego, był tym który z dwójki był spokojniejszy. Może był starszy o te kilka minut? Kto wie. Szach natomiast momentami bywał nieco infantylny i ekscentryczny. Kleił się do swojego brata w taki sposób, że niejedna osoba mogłaby się poczuć zgorszona. Zarzucał mu ręce na szyję, przywierał do jego piersi i ocierał się o niego jak kocur. Mat natomiast zdawał się nie zauważać zabiegów brata. Stał spokojnie i z uśmiechem przyglądał się Astrze. Nie odpowiadał na zaczepki brata. Zdecydowanie to on był tym bardziej rozsądnym.
Kiedy Alissa sprytnie wykorzystała swoją wiedzę o Telepatach i zaczęła myśleć o nienawiści jaką pałała do Zabójców swoich rodziców, na twarzy jednego z braci pojawił się grymas. Ledwo zauważalny, ot lekkie przymknięcie oczu i drgnięcie kącika ust.
Szach zamrugał kilkukrotnie i uśmiech na chwilę spełzł z jego twarzy. Tak, to on był Telepatą i to właśnie on wysyłał dziewczynie te wszystkie sceny. Kto by pomyślał?
To sprawiło, że Mat mimo tajemniczej, zmuszającej do pozostania w gotowości aury, stawał się jednostką o wiele przyjaźniejszą. Bardziej... cywilizowaną. Przynajmniej nie próbował sztuczek i zachowywał się elegancko. Nawet... szarmancko.
Szach szybko jednak opanował się i posłał jej uśmiech. Już mniej pewny, podszyty bólem bo właśnie rozbolała go głowa. Wiedział, że to przez jej emocje, ale nie winił jej za nic. Przecież mogła myśleć o rodzicach bez wyraźnego powodu.
Mat zauważył zmianę w zachowaniu brata i zachichotał. W jego oczach błysnęło rozbawienie. Sięgnął dłonią i zmierzwił mu włosy w iście braterskim geście. Ale tak robią starsi bracia młodszym, czyżby więc faktycznie dzieliło ich te kilka minut?
Ubrany na turkusowo pochwycił spojrzenie Astry wskazujące parkiet z tańczącymi parami. Wyciągnął dłoń w jej stronę, zapraszając do tańca, a Szach aż pisnął z radości. Dzieciak.
To Mat był Panem sytuacji. To on poprowadził Alissę w tańcu, trzymając ją pewnie w talii, wirując z nią między pozostałymi parami. Ubrany na różowo kręcił się tuż obok nich, śmiejąc się radośnie, ale Astra właściwie tańczyła tylko z jednym. Z tym spokojniejszym.
W czasie tańca był skupiony ale posyłał jej miłe uśmiechy. Po jakimś czasie wkradło się w nie nawet ciepło. Zaczął patrzeć na nią przyjaźnie, przestał obserwować niczym drapieżnik.

Można szczerze powiedzieć, że ostatecznie dobrze się bawili. Niezależnie jakie mieli intencje, po chwili tańca rozluźnili się i zaprzestali gierek. Nadal pozostawali dość osobliwą parką, ale Astra mogła odetchnąć. Po tańcu, zziajani, zaprowadzili ją na balkon gdzie ich twarze ukryte pod maskami owionął chłodny, nocny wiatr. Szach poszedł po coś do picia, a Mat uśmiechnął się przyjaźnie do swojej partnerki w tańcu.
-
Mam nadzieję, że podoba ci się na naszym Balu. - powiedział spokojnym głosem - Nie jestem fanem hucznych zabaw, ale muszę przyznać, że to miłe ze strony rodziców, że chcą uczcić wejście w dorosłość swoich latorośli w jakiś sposób. - spojrzał w niebo - Bardzo dobrze spędza mi się czas w twoim towarzystwie. Może zabrzmi to źle, ale podoba mi się twoje milczenie. - powrócił na nią wzrokiem - Szach bywa... zbyt głośny. - uśmiechnął się zakłopotany - A ja momentami tęsknie za ciszą. I dlatego z mojej strony był to komplement.
Bijąca z oczu mężczyzny szczerość była urzekająca. Jego spokój i eleganckie podejście do kobiety, również. Może gdyby poznali się w inny sposób, mogłaby go polubić? Nie każdy Upiorny jest przecież zły. I nie każdy który na takiego wygląda, takim właśnie jest. Może Mat to wartościowy, młody Arystokrata i właśnie jego Alissa powinna trzymać się na tym Bankiecie? W końcu, jeśli zaplącze się wokół jednego z Jubilatów, to nic nie powinno jej się stać, prawda?

Astra - 20 Marzec 2018, 19:22

Szach był tym, który jej siedział w głowie. Zapamięta to sobie. Może to zniechęci go od siedzenie jej w głowie. Na to nikomu nie będzie pozwalać. Nikomu. Jak to się powtórzy będzie ostrzejsza. To był tylko swego rodzaju test i ostrzeżenie.
Zastanawiała się czy sypiali ze sobą. Nie oceniała. Szczerze mówiąc mało ją to obchodziło, ale patrząc na to jak lepią się do siebie pytanie samo się nasuwało.
Mat zachowywał się normalniej, ale wiedziała, że pozory dość często mylą. Razem przegonili Hilala, a jego jedyną widoczną wadą była niemożność normalnego mówienia - no i może dość mroczna aura, ale nadal sądziła, że to magiczne ciuchy lubiane przez bogaczy.
Nie narzekała na odrobinę ruchu po długim siedzeniu w podróży. Więc tańczyli całkiem długo. Z pewnym robawieniem zaobserwowała, że gdy ją odprowadzał z parkietu na balko był lekko zasapany. Oj, przydałoby mu się trochę treningu. Gdyby już po czymś takim traciła oddech to by długo nie pożyła.
Alissa oparła się o balustradę słuchając Mata.
Uśmiechnęła się tylko smutno na wzmiankę o rodzicach organizujących przyjęcie. Sama urodziny konkretniej obchodziła ostatnio ponad dekadę temu. Jej wuj zawsze pamiętał. Od kilku lat nawet część rodziny zaczęła znowu wysyłać życzenia i drobne upominki - szczególnie ta młodsza część. Sama zaś sobie folgowała tego dnia, ale zazwyczaj była po prostu czymś zajęta i nie miała głowy do tego. Może w tym roku się uda coś zorganiować? Kto wie. Pewnie zdąży o tym zapomnieć do tego czasu. Pomyślała o tym tylko dlatego, że Mat o wspomniał o urodzinach.
Skinęła na niego dłonią by podszedł bliżej. Jeśli to zrobił pociągnęłaby go za kołnież ku dołowi by się pochylił. Omiotłaby mu ucho oddechem i... Wcisnęła za maskę pięknie zdobioną jak zaproszenie, które otrzymała i o ozdobnym kroju pisma - jakże innym niż zazwyczaj przez nią używane - tabliczkę z napisem:
"14, 32, 27, 15, 22
Nawet nie wiesz oczym mówisz."

Cyfry pojawiły się jako ukryty przytyk i sprawdzenie czy potrafi to zrozumieć. Ostatecznie to był kod jego brata.
Po czym szybko obkręciła by się wokół zapewne skołowanego mężczyzy lekko popychając go ku balustradzie.
Tak jak myślała - nie wiedzieli kim jest, bo gdyby wiedział to by raczej czegoś takiego nie powiedział. To tak jak powiedzieć ślepemu, że ceni się to, że nie ocenia po wyglądzie. Trochę nie na miejscu.
Była ciekawa jak na to zareaguje. Nawet bardzo. Niech ją zabawi swoim zachowaniem. Była wdzięczna za rozruszanie po podróży, ale taniec jednak nie był jej preferowaną rozrywką. Nawet z raczej przystojnym facetem.

Bane - 27 Marzec 2018, 00:00


Mat nie spodziewał się takiej otwartości ze strony dziewczyny, ale oczywiście gdy go przywołała, podszedł bliżej. Jego oczy błysnęły czymś... niebezpiecznym. Głodem, ale nie chciało mu się obecnie jeść. Pragnął czegoś innego, czegoś o wiele słodszego od najlepszych słodyczy wystawianych na Bankiecie.
Alissa była urzekająca. Gdy tylko pojawiła się w sali balowej, od razu ją dostrzegli. Była ubrana dość osobliwie, w zupełnie innym stylu od pozostałych panien. Przyciągała wzrok a jej maska była jednocześnie piękna i drapieżna. Może właśnie dlatego znudzeni rutyną Arystokraci postanowili poznać ją bliżej?
Mężczyzna w turkusie sapnął gdy pociągnęła go za kołnierz. Pochylił się, zmrużył oczy i uchylił lekko usta. Chciał jednego. Poczuć smak tych milczących ust, pięknych ust. Był jednak na tyle kulturalny by nie rzucać się na Astrę jak wygłodniałe zwierzę. Nawet jeśli miał w tej chwili ochotę zaciągnąć ją w swoich komnat i wziąć całą, kochać się z nią godzinami, nie uczynił żadnego kroku w tym kierunku.
Gdy poczuł jej oddech na swoim uchu, wyciągnął dłoń by przytrzymać ją przy sobie dłużej ale zdążyła mu się wywinąć. Wcisnęła mu coś za maskę.
Spojrzał na nią zdziwiony, gdy popchnęła go w tył. Poczuł zimny metal balustrady. Po chwili zdezorientowania posłał jej jednak uśmiech, tajemniczy i leniwy. Uśmiech Uwodziciela który wie, że mają czas na słodkie gierki. A tak odebrał jej zachowanie.
Sięgnął do maski i zdjął tabliczkę. Liczby nic mu nie powiedziały, odczytał jedynie słowa. Spojrzał na nią spod rzęs. Właściwie nie zrozumiał przekazu i poczuł się nieco zwiedzony tym, że napisała coś takiego. Liczył na coś... wyszukanego. A ona tymczasem użyła liczb, zupełnie jak Hilal.
Mat westchnął i spojrzał na nią ze smutkiem. Autentycznym smutkiem. A może grał?
-
Ach, nasz starszy brat namieszał ci w głowie... - powiedział kręcąc głową - Nie powinnaś była z nim rozmawiać. Jest chory. Postradał zmysły. - westchnął jakby faktycznie przejmował się losem Hilala. Tylko dlaczego go tak niedelikatnie odgonił?
Szach pojawił się nagle na balkonie z napojami. Wręczył kielich najpierw dziewczynie, uśmiechając się miło, a potem bratu. Uniósł naczynie w formie niemego toastu po czym wypił całą zawartość.
Podejrzliwa Astra zapewne nie będzie chciała wypić tego co przyniósł mężczyzna ubrany w róż, ale czy ma się czego bać? Zawartość każdego z kielichów wydawała się być taka sama a bracia wypili to duszkiem.
Szach odczekał aż dziewczyna robi z przyniesionym napitkiem cokolwiek uzna za stosowne, po czym podszedł do niej i obszedł ją, delikatnie muskając dłonią jej ubranie, na wysokości bioder.
-
Trzymaj się nas, Siostrzyczko. - powiedział posyłając jej słodki uśmiech - Jesteśmy naprawdę czuli dla tych, którzy chcą się z nami przyjaźnić. - dodał i przysunął się do brata. Znowu uwiesił się na jego szyi, najwidoczniej pragnąc kontaktu z ciałem własnego bliźniaka.
Mat uśmiechnął się do niej i wyciągnął ku niej rękę, właściwie bez konkretnego celu.
Kusili jak węże. Na balkonie zaczynało robić się naprawdę zimno a oni... wyglądali na ciepłych. Może mogłaby dołączyć do przytulania? Stać się częścią tego osobliwego trójkąta który by stworzyli. Może oni wcale nie chcą zaciągnąć ją do łóżka? Może po prostu są spragnieni bliskości?

Hilal niepostrzeżenie zakradł się pod balkon i obserwował trójkę swoimi stalowymi oczami. Starał się być niewidoczny i świetnie mu to wychodziło. Ukrywał się w mroku, cienie spowijające jego ciało tworzyły mgiełkę zza której mógł spokojnie obserwować Alissę.
Parsknął cicho gdy odczytał napis. Sprytna dziewczyna. Użyła jego szyfru by sprawdzić, czy tamci go znają. Oczywiście, że go nie znali, przecież nie interesowali się niczym poza sobą.
Zamarł gdy dostała kielich, ale nie miał możliwości by ją zatrzymać. Patrzył więc, mając nadzieję, że Alissa jednak nie napije się tego co jej przyniósł Szach.

Astra - 2 Kwiecień 2018, 22:07

Nie podobał jej się wygląd jego oczu. Widać było, że jest chciwy (niekoniecznie z naczeniu gromadzenia bogactw) i przyzwyczajony do dostawania czego chce. Powstrzymowało go dbanie o reputację? To było miłe w arystokracji. Strasznie dbali o pozory. Niemal wszyscy, a to sprawiało, że łatwiej ich było przewidzieć w wielu sytuacjach. Na szczęście jednak nie miała okazji się często z nimi zadawać, bo i tak mogli za dużo jak na jej gust.
Jego reakcja kiedy mówił o jej kontakcie z ich bratem wyglądała tak... sztucznie. Jeśli smutek był niby na myśl o bracie to zupełnie nie pasował do tego jak go odgonili. Jeśli zaś do niej to nie miał większego sensu. Dopiero co się poznali, zanim wspomnieli o tym nawet nie wiedziała, że to ich brat. Szaleństwo zaś nie jest żadną miarą zaraźliwe. Chyba nawet oni powinni wiedzieć takie podstawy medycyny. Jeśli zaś chodzi o legendarne klątwy to nie miała pojęcia, bo myślała, że to legendy, ale przypadłość Hilala dość pasowała do tych bajkowych opisów. Zazwyczaj jednak to była kara za coś lub forma ataku. Nie powinny mieć więc chyba wpływu na otoczenie.
Chory? Może, choć wyglądało to raczej na sprawkę magii niż kondycję zdrowotną, ale zdecydowanie nie wyglądał na wariata.
Dostała kielich. Znowu. Pierwszego nie miała zamiaru wypić, bo miała dla niego inne plany. Teraz jednak powąchała kielich i się delikatnie skrzywiła. Pachniał wręcz makabrycznie słodko. Pasowałoby to może do czegoś bardzo gorzkiego, ale nie do samego picia bez niczego.
Dość teatralnym gestem wyrzuciła kielich przez ramię w ciemność za balustradą. Miala nadzieję, że to ich raczej rozbawi niż rozgniewa.
Siostrzyczko? Tuli się do brata, próbują ją razem zaciągnąć do łóżka (wizje, które jej podsyłał były raczej sugestywne) i nazywa ją siostrzyczką? Arystokracja jest naprawdę walnięta. A myślała, że kazirodztwo u nich pozostało w odmętach historii. Jak widać nie wszędzie, bo tych chyba do tego ciągnęło. W sumie miałaby to gdzieś gdyby nie dawało w efekcie coraz większych idiotów. A idiota z władzą i pieniędzmi to problem dla całego otoczenia.
Podeszła do Szacha, poklepała go po ramieniu i wepchnęła mu w ręce tabliczkę z napisem:
"Wiecie czego naprawdę szczerze nie lubię poza kiepskim jedzeniem i alkoholami? Protekcjonalnych dupków. Potrafię sama o siebie zadbać.
I gdybyście się interesowali kogo zapraszacie to byście pewnie wiedzieli, że jestem niemową."

Nie czekając aż przeczyta skierowała się do środka, bo robił się chłodno, a nie była w jednym z jakże lubianych przez nią płaszczy, ale idiotycznie cienkiej sukience, która może i była ładna, ale zdecydowanie nie ciepła. Stawiała, że jeśli któryś spróbuje ją złapać będzie to Szach. Jakoś zbytnio go ciągnęło do dotykania jej.
Szczerze mówiąc wolałaby już porozmawiać w tej chwili z akrobatami. Może by udało jej się ich namówić by potem ją czegoś nauczyli. Nie była amatorką, ale jednak akrobatyka jest dość obszerna.
Niech jej nawet nie próbują tu zatrzymywać, bo im przywali w jaja. Przyszła na ten cholerny bal mimo jednodniowego wyprzedzenia, bo odmowa mogła narobić problemów. Przywalenie jubilatowi w sumie też, ale nawet oni musieli dbać o pozory. Jakoś by się z tego wyłgała.
Potem może pochodzi po sali i spróbuje się dowiedzieć jakich Upiornych będzie warto poznać. Innych gości też. Nie wiedziała kto jest zaproszony. Może ktoś kogo warto znać.

Bane - 4 Kwiecień 2018, 18:01


Bracia czekali na reakcję dziewczyny. Szach miał nadzieję, że Alissa wzniesie toast. Przecież właśnie tego wymagała zarówno okoliczność jak i kultura. Jakże się zdziwił, gdy Kapeluszniczka wyrzuciła naczynie za balustradę. Dosłownie zdębiał, otworzył delikatnie usta by coś powiedzieć ale Mat był szybszy.
Zaśmiał się wdzięcznie, melodyjnym głosem i zrobił to samo co ona. Jego kielich poszybował w dół, goniąc naczynie upuszczone przez Astrę.
Zaskoczony Szach spojrzał również na brata a ten jedynie wzruszył ramionami, uśmiechając się do niego. Wzrok odzianego na różowo ponownie powędrował w stronę dziewczyny i widać, że Upiorny chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie milczał. Zamiast tego nachmurzył się bo nie potrafił pojąć ani ruchu Astry ani swojego brata. Dlaczego wyrzucili te kielichy? To jakaś gra?
Mat był mądrzejszy od brata i o wiele sprytniejszy. Jak to możliwe, że jeden bliźniak może aż tak różnić się od drugiego? Turkusowy Arystokrata właśnie uratował Kapeluszniczkę przed ogromnym faux pas. Jej ruch był jawnym sygnałem, że nie ufa Jubilatom. Nie powinna okazywać tego w tak protekcjonalny sposób. I gdyby Mat nie wyrzucił swojego kielicha, Alissa zapewne musiałaby być wyproszona - wszak mimo wszystko byli na balkonie obserwowani. Lecz teraz, gdy postanowił wykonać taki sam gest, pozostali Goście mogli odebrać to tak jak Szach, jako niewinną, głupią grę.
Mat miał nadzieję, że Alissa jest świadoma jaki błąd mogła popełnić. A może nie?
Szach zmarszczył brwi gdy dziewczyna podeszła do niego i wcisnęła mu do rąk tabliczkę. Spojrzał w dół, by zobaczyć co dostał i ponownie chciał coś powiedzieć, ale nie udało mu się.
Astra wróciła do środka a Mat... Mat wychylił głowę ponad tłum by dojrzeć ukrytego w mroku Hilala. Ich spojrzenia na chwilę spotkały się. Uśmiech spełzł z pięknej twarzy jednego z bliźniaków gdy napotkał lodowatą stal oczu brata przyrodniego.
Ukryty w mroku Upiorny przez chwilę patrzył w oczy Mata po czym pokłonił się delikatnie i rozpłynął w mroku, a czarne smużki dymu jakim się stał pofrunęły w odległy kąt sali.
Mat ruszył do środka i gdy stanął na wysokości brata, odebrał od niego tabliczkę. Przeczytał ją i zaśmiał się, czego biedny Szach nie zrozumiał, bo czuł się obrażony i było mu smutno, że Alissa nie chciała ich towarzystwa.
-
Och, bardzo się interesujemy kogo zapraszamy, droga Alisso. - powiedział a Szach sięgnął i rękawem otarł lico, ukrywając, że wcale nie jest mu przykro. Wyższy z braci oblizał usta i pociągnął odzianego w różowy strój. Z uśmiechem wrócili do środka sali, gdzie wmieszali się w tłum bawiących się Gości.

Alissa miała czas by pobyć sama lub, jeśli taka była jej wola, mogła poszukać innego towarzystwa. Kręcąc się po sali nie napotkała już ani Bliźniaków ani ich mrocznego brata. Hilal wydawał się bardzo dbać o to by nie piła alkoholu podawanego przez Upiornych, zupełnie jakby przewidywał, że mogą coś dziewczynie dosypać. Faktycznie niezbyt rozsądnym było ruszać napitki niewiadomego pochodzenia, ale przecież jaki powód mieliby Upiorni by ją truć? Skoro nie wiedzieli nawet, że jest niema...
Zabawa rozkręcała się i na parkiecie tańczyło coraz więcej podchmielonych par. Jakiś uśmiechnięty od ucha do ucha Baśniopisarz o włosach we wszystkich kolorach tęczy zaprosił Astrę do tańca, ale jeśli odmówiła, ukłonił się grzecznie i nie naciskał. Jeśli zaś chciała tańczyć, z radością poprowadził ją w tańcu. Nie rozmawiał z nią jednak wiele. Ogólnie oprócz kurtuazyjnej wymiany zdań na neutralne tematy, ciężko było porozmawiać z kimkolwiek dłużej niż kilka minut. Towarzystwo miało lepsze zajęcia jak na przykład tańce, jedzenie czy picie. Po jakimś czasie w kątach sali można było nawet zauważyć grupki istot grających w karty. Tam gdzie dobra zabawa, tam też i hazard. A najwidoczniej Gospodarze nie mieli nic przeciwko.
Służba krążyła w milczeniu między Gośćmi i wręczała kolejne naczynia. Zaczepieni, odpowiadali grzecznie, że nie będą rozmawiać bo znają swoje miejsce. Co ciekawe, również Akrobaci snujący się wśród zaproszonych byli dość małomówni. Nie chcieli zdradzać sekretów trików. Znalazł się tylko jeden podlotek ubrany w niebieski trykot z pióropuszem na głowie, który zapytany przez Astrę powiedział jej nieco więcej o swojej pracy, jeśli zapytała. Głównie tłumaczył, że trzeba się rozciągać i dużo ćwiczyć. Czyli nie powiedział nic nowego...
Bankiet tylko z zewnątrz wyglądał na dobrą zabawę, bo Alissa chyba nie bawiła się najlepiej. Wiało nudą. Dobrze, że czas płynął dość szybko...
Kilka minut przed północą na podest który był ustawiony u szczytu sali wspiął się postawny, rogaty mężczyzna a za nim weszli znajomi Astrze Bliźniacy. Szach wypatrzył ją w tłumie i posłał jej nieśmiały uśmiech. Pomachał też. Dziecinny gest...
Mat wyglądał o niebo lepiej od brata. Niósł wysoko uniesioną głowę i widać, że był zadowolony, że mógł się wszystkim pokazać z tej perspektywy. Uśmiechał się do wszystkich tym swoim tajemniczym uśmiechem.
-
Uwaga, drodzy Goście. - zawołał starszy mężczyzna, donośnym głosem wypinając dumnie pierś - Za kilka chwil, moi najdrożsi Synowie wejdą w wiek Dorosły!
Wszystkie spojrzenia powędrowały ku podestowi i znajdującym się na nim Upiornym. Rozległy się oklaski i wiwat. Widać ród ten był dość poważany.
Starszy Arystokrata miał na sobie ładny ubiór o kroju munduru, utrzymany w odcieniach szkarłatu i czerni. Jego półmaska była cała ze złota, nad czoło odchodziły od niej szpikulce które miały być zapewne promieniami słońca. W końcu Słońce było ich znakiem rodowym.
-
Z tej okazji każdy z nich wykona nasz rodowy taniec z wybraną przez siebie z tłumu partnerką. Dlatego bardzo proszę o rozstąpienie się i zrobienie miejsca. - machnął dłonią - Proszę też by wszystkie panny wystąpiły do przodu. Moi synowie wybiorą z was swoje partnerki do tańca. - uśmiechnął się szeroko. W jego uśmiechu nie było jadu, jak w uśmiechach jego synów. Wydawał się być sympatycznym starszym panem który jest po prostu dumny z latorośli.
Niestety Astra nie mogła się schować ani uciec bo Goście pchnęli ją by podeszła bliżej. W końcu i ona była panną, mogła dostąpić zaszczytu zatańczenia z którymś z braci. A że był to ich specjalny taniec, nie mogła się wymigać, że już to z nimi zrobiła.
Mat nawet na nią nie spojrzał. Z nieodgadnionym uśmiechem wskazał na jakąś śliczną Lunatyczkę o opalonej skórze i nieco nieobecnym spojrzeniu lawendowych oczu. Zarumieniła się i wystąpiła by dołączyć do partnera.
Szach był zakłopotany i wyraźnie kogoś szukał w tłumie. Po chwili jednak podskoczył uradowany i uśmiechnął się szeroko. Pomachał do...
Tłum spojrzał w kierunku i oczy wszystkich zatrzymały się właśnie na Alissie. Różowy Upiorny zaśmiał się i zeskoczył z podestu. Podbiegł do niej i skłonił się, formalnie zapraszając ją do tańca.
Nie mogła odmówić. Nie gdy tyle par oczu skierowanych było na nią. Nie gdy ojciec Bliźniaków uśmiechał się tak dobrodusznie, uradowany z wyboru synów. Musiała podjąć grę. Przecież to tylko taniec, prawda?

Bez problemu uchwyciła spojrzenie stalowych oczu, wpatrujących się w nią intensywnie. Hilal stał za ojcem, skryty w jego cieniu i niezauważany przez nikogo.
Skinął jej głową marszcząc lekko brwi. Przekaz był jasny: Alissa musiała zagryźć zęby i zatańczyć z Szachem. Młodym Upiornym Arystokratą z rodu Soleil.

Astra - 5 Kwiecień 2018, 20:13

Jakże przewidywalne, że to Mat zareagował na jej wysoce niestandardowe i obiektywnie raczej niestosowne zachowanie. Nie chciał by została wyproszona lub odebrana jako źle wychowana i zrobił z tego coś co wyglądało na grę. Urocze. I z lekka niepokojące.
To nawet nie było to, że im nie ufała. Choć nie ufała. Jednak nie na tyle by podejrzewać ich o otrucie gościa na własnym przyjęciu. Po prostu napój pachniał tak słodko, że nawet nie chciała go próbować. Mat zaś spełnił jej oczekiwania zachowując się tak, że nic z tego ruchu nie wynikło.
Akrobaci byli o tyle małomówni co przewidywalni. Nie powiedzą nic niczego jakiejś paniusi, a w tym stroju raczej nie mogła się z nimi założyć kto coś lepiej zrobi i wymusić naukę nowej sztuczki. Cóż, bywa i tak.
Jak jakiś Baśniopisarz zaprosił ją do tańca na jej twarzy pojawił się zmęczony uśmiech i choć bez jakiegoś wielkiego entuzjazmu to się zgodziła. Taniec nie był jej preferowaną rozrywką, ale nie miała z nim najmniejszych problemów. Kiedyś nawet lubiła lekcje tańca. Było to jednak wieki temu, w zupełnie innym życiu.
Trochę się pokręciła, ale najciekawszą rzeczą było zobaczenie jak ktoś oszukuje w karty ku rozpaczy swoich towarzyszy. którzy nic nie widzieli. Gdyby wypili trochę mniej to może by im lepiej szło, ale facet był sprawny w tym co robił. Zobaczyła to przez przypadek, a potem wiedziała już na co zwracać uwagę.
Wyjście na podest rosłego Upiornego w złotej masce oznaczało rozpoczęcia głównego punktu programu tego przyjęcia.
Wejście Szacha i Mata w dorosłość jakkolwiek ona jest rozumiana w tym rodzie arystokratycznym. Jak żyje się tak długo to i okres dzieciństwa się wydłuża choć w praktyce nie jest już się małym dzieckiem.
Rodowy taniec? Ciekawa była jak to wygląda.
Po chwili ku jej niezadowoleniu została wypchnięta do przodu i oczywiście wybrana przez Szacha, bo Mat nawet na nią nie spojrzał.
Siłą woli powstrzymała się od teatralnego westchnięcia i podała mu dłoń, a w przesunęła mu powolnym, płynnym ruchem przed oczami. To nie był jakiś bezcelowy gest, bo w dłoni miała malutką tabliczkę ze słowami: "Nie znam kroków tego tańca."
Dopiero po chwili się zorientowała, że w cieniu ojca - dosłownie i w przenośni - stoi Hilal. Może nie ulubiony, ale bez wątpienia syn. I z tego co wiedziała to z prawego łoża.

Bane - 8 Kwiecień 2018, 18:34


Szach aż pisnął z radości gdy podała mu dłoń. Jego radość była tak autentyczna, że można byłoby pomyśleć, że szczera. Ale czyż Upiorni nie są najlepszymi Kłamcami spośród wszystkich ras Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani?
Uścisnął delikatnie jej dłoń i pociągnął ją ku sobie. Nie za mocno a jedynie po to, by wyciągnąć ją na środek sali, tam gdzie zrobiono im miejsce.
Mat uśmiechał się do swojej partnerki i ani raz nie spojrzał w stronę brata i Astry. Zupełnie jakby celowo ich ignorował. Może to była jakaś gra... A może po prostu wiedział, że nie powinien odwracać wzroku od swojej wybranki bo to zwyczajnie niekulturalne.
Stary Upiorny uśmiechał się dobrotliwie a stojący za nim Hilal przyglądał się całej scenie zza jego pleców. Wyglądał jak jastrząb przyglądający się z wysokości stadu myszek. Oceniał. Jego usta poruszały się wypowiadając liczby, bo tylko tak potrafił się porozumiewać. Ale po co to robił? Przecież nie rozmawiał z nikim, nikt go nie słuchał. Czyżby faktycznie miał nierówno pod sufitem i zwyczajnie gada do siebie? Może.
W sali rozbrzmiała muzyka. Łagodna, prawie nie pasująca do Upiornej Arystokracji która przecież miała dość mroczny charakter. Melodia przywodziła na myśl ciepłe promyki słońca które prześlizgują się porankiem po mokrych od rosy liściach, spijają wodę i pieszczą światłem rozkwitające kwiaty. Nazywała się "Powitanie Słońca" i miała związek z nazwą ich rodu. Typowe i nieco... nadęte. Ale widząc Ojca Szacha, Mata i Hilala wszystko składało się w ładną całość bo mężczyzna promieniał wewnętrznym blaskiem i wydawał się być sympatyczny. Zmarszczki wokół ust i oczu świadczyły, że dużo się uśmiechał. Czoło miał natomiast gładkie, co mówiło o nim tyle, że raczej nie należał do osób które często się denerwują czy smucą.
Szach szczerzył się jak głupi. Był tak niesamowicie szczęśliwy, że Alissa przyjęła zaproszenie... Jakby miała jakiś wybór. Trzymał jej dłoń stanowczo ale delikatnie by nie sprawić jej bólu. Zachichotał widząc tabliczkę.
-
Nie przejmuj się. Jestem od tego, by cię poprowadzić. - powiedział cicho. Muzyka leciała już od dłuższego czasu ale Upiorni jeszcze nie zaczęli tańczyć. Był to zabieg celowy służył temu by kobiety zapoznały się mniej więcej z linią melodii i tempem. Muzyka brzmiała jak ubarwiony walc, kroki nie mogą być więc trudne prawda?
I nagle ruszyli. Szach chwycił ją w talii i poprowadził. Faktycznie nie musiała wiele robić bo w tym tańcu to mężczyźni popisywali się krokami i wyrzutami partnerek w górę. Całość wyglądała jak taniec godowy który ma zachęcić partnerki do dalszej gry. Ubrany w fuksję rogacz uśmiechał się promiennie i dbał by Alissa nie wypadała z rytmu. Tańczył bardzo dobrze, w jego ruchach była lekkość. Mogła mu zaufać przy podniesieniach bo okazał się być całkiem silny. Widać też było, że taniec sprawia mu przyjemność.
Mat tańczył nieopodal, wirując ze swoją partnerką w podobnym układzie. Ani raz nie spojrzał na nikogo innego, patrzył na wybrankę. Czyżby się zauroczył? A może po prostu liczył na zakończenie w łóżku... Jego pani chichotała i wzdychała, jakby doświadczała czegoś naprawdę wzniosłego.
Stary Arystokrata przyglądał się parom zadowolony, posyłał uśmiechy wszystkim a że rozglądał się co chwilę na boki, każdy mógł zostać uraczony jego uśmiechem.
Nikt nie zauważył, że stojący za nim Hilal w pewnym momencie rozpłynął się w mroku i jako czarna mgła, rozpełzł się po sali.

Utwór trwał długo ale nie na tyle by tancerze znacznie się zmęczyli. Szach bawił się świetnie, miał nadzieję, że Alissa również. W końcu był to tylko niewinny taniec a Upiorny prowadził świetnie. Nie musiała się martwić o nic, mogła się po prostu poddać muzyce i jego dłoniom, które teraz pozostawały w dozwolonych miejscach.
Kiedy muzyka zwolniła przyszedł czas na ostatnią figurę. Szach chwycił Alissę w talii i uniósł ją wysoko z wyrazem niewypowiedzianego uwielbienia na twarzy, jakby dziewczyna w istocie była Słońcem a on składał mu pokłon. Okręcił ją w koło i opuścił. Jego ręce zsunęły się nieco niżej, by chwyt był wygodniejszy i by mógł w ten sposób zabezpieczyć jej kręgosłup. Wygiął ją w tył, napierając na nią korpusem. Wygiął jej ciało podtrzymując pewnie i będąc naprawdę blisko niej mógł zrobić wszystko lecz on... jedynie uśmiechnął się jak dzieciak, nie mogąc ukryć euforii.
Ostatnie takty utworu zgrały się z tą nieskomplikowaną a jednak trudną figurą. Szach trzymał Alissę wygiętą na swojej ręce, sam pochylał się nad nią. Figura ta miała symbolizować pojednanie ze Słońcem, uchwycenie go przez ród Soleil, zapanowanie nad nim i w końcu umieszczenie do na swej tarczy. Stara metafora, prosta i banalna a jednak dla nich miała znaczenie.
Rozległy się brawa ale tancerze jeszcze się nie wyprostowali. Trwali tak jakby chcieli przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. Szach patrzył na Alissę. Dziewczyna kątem oka mogła zauważyć przemykające obok jego głowy szare smugi mgły. Znajome smugi. Upiorny otworzył usta aby coś powiedzieć...
Kaszlnął krwią prosto na jej maskę i skrytą za nią twarz. Jego oczy rozszerzyły się w panice a ciałem wstrząsnął mocny dreszcz. Mimo wszystko udało mu się pociągnąć ją by się wyprostowała, nie chciał jej upuścić. Gdy mu się udało, cofnął się i złapał za gardło. Znowu kaszlnął krwią. Spomiędzy palców zaczęła sączyć się posoka.
W tłumie rozległy się krzyki. Ktoś zauważył co działo się z młodym Paniczem. Mat poderwał swoją partnerkę i widząc, że jego bliźniak nagle upada na posadzkę po tym jak nogi odmówiły mu posłuszeństwa, rzucił się w jego stronę.
Szach zaczął krztusić się juchą, chlapiąc nią na wszystkie strony. Nie pomagała zaciśnięta na gardle dłoń. Krew wyciekała strasznie szybko a on gasł w oczach. Dostał też konwulsji. Nie potrafił zrozumieć co się stało.
Towarzystwo zamarło. Mat upadł na kolana przy bracie i podniósł go by nie leżał na zimnej posadzce. Jego ręce splamiła krew. Jego ubranie splamiła krew czyniąc turkus brudnym szkarłatem przywodzącym na myśl zakrzepłą posokę.
-
Szach! Nie! Bracie! - Mat krzyczał a z jego oczu pociekły łzy. Ich ojciec stojący na podeście cofnął się i wpadł na Hilala który chwilę wcześniej pojawił się w jego cieniu. Czarnowłosy syn przytrzymał go ale zaraz puścił i odsunął się. Stary Upiorny uniósł dłoń do ust nie mogąc uwierzyć w to co się stało.
Szach pluł krwią i trząsł się, jego wzrok gasł gdy kałuża czerwieni powiększała się wokół nich. Przekręcił głowę w stronę Alissy i uśmiechnął się do niej. Było to tak dziwne. Przecież mógł powiedzieć wszystko, miały to być jego ostatnie słowa. Mógł pożegnać się z bratem, rodziną. Wykrzyczeć coś na kształt "Błagam, ratujcie!". On jednak wybrał inne słowa.
-
Dziękuję Alisso, za taniec "Powitania Słońca". - powiedział chrapliwie, przymykając oczy.
Kilka ostatnich wstrząsów, kilka chrapliwych oddechów... Ciało mężczyzny ubranego w róż opadło bezwładnie w rękach jego brata.
Mat zawył dziko, wlewając żal i smutek w swój ryk. To otrzeźwiło Gości i Starego Upiornego. Istoty zaczęły pierzchać na wszystkie strony ale Ojciec poderwał się, podbiegł do brzegu podestu i wyciągnął ręce.
-
Nikt nie opuści tego miejsca! - huknął i wszystkie drzwi i okna zatrzasnęły się na komendę - No! Kto za tym stoi?
Mat wył nad ciałem brata i zdawał się nie widzieć tego co działo się dookoła. Jego tata był bardziej praktyczny - z pewnością rozpaczał nad utratą syna ale najpierw chciał wyjaśnić jak doszło do tej tragicznej sceny. Hilal stał posłusznie za nim i na jego twarzy malował się szok. Nie odważył się poruszyć.
-
Mam wtargnąć do waszych umysłów i je po kolei miażdżyć? - warknął Stary - Rozrywać kawałek po kawałku by w końcu wyrwać prawdę? - był wściekły, cały się trząsł - Liczę do trzech!
Nie musiał nawet zaczynać liczyć, bo z tłumu wyszedł Kapelusznik z hardym wyrazem twarzy.
-
Śmierć Plugawym Rogaczom! - splunął na podłogę co wywołało u Gospodarza naprawdę nieprzyjemny warkot - Wykończymy was, jednego po drugim! Nadchodzi kres waszego panowa...
Zwinął się nagle i padł na podłogę. Soleil ruszył ku niemu. Kapelusznik zaczął się wić w konwulsjach. Tak wyglądały tortury w wykonaniu Starego Arystokraty.
-
Jest was więcej!? Gadaj! - wzmocnił moc i tamten zawył, przygryzając sobie usta.
-
Nie... Nie piliśmy waszego wina...
Nagle zesztywniał i zamarł, po czym padł bez życia. Soleil przebiegł po zebranych dzikim spojrzeniem. Alissa mogła wyczuć falę gorąca... Coś wdzierało się do jej mózgu i czytało ją jak otwartą księgę.
Ona również nie piła wina...
Upiorny ruszył w tłum jak zwierzę i zaczął likwidować po kolei wszystkich tych, którzy nie pili wina a którzy byli w zmowie z Kapelusznikiem. Okazało się, że do grupy Zamachowca należało naprawdę wiele osób.
Krzyk mieszał się z kaszlem i jękami umierających, dźwiękiem łamanych kości i rwanych mięśni. Przerażeni Goście którzy pili wino, rozbiegli się na wszystkie strony.
Nagle Stary zobaczył Astrę i ruszył ku niej. Dłonie miał całe we krwi a na twarzy rządzę mordu. Był tak blisko...
Niespodziewanie przed Alissą wyrósł... Mat. Młody rogaty stanął między nią a Ojcem.
-
Nie! Ona nie piła, bo jej nie wolno! Rozmawialiśmy o tym na balkonie! - powiedział ocierając łzy rękawem - Nie należy do tej bandy!
Hilal przyglądał się z podestu całej scenie z wyrazem szoku na twarzy. Nie ruszył się nawet o cal.
Języki mrocznej mgły leniwie spływały po jego ramionach.

Astra - 8 Kwiecień 2018, 20:37

Szach cieszył się jak szczeniak. Momentami wierzyć jej się nie chciało, że jest od niej starszy. Dużo starszy.
Nawet nie spoglądała w stronę Mata. Nie widziała w tym celu. Chcąc nie chcąc musiała tańczyć, ale jej partnerem był Szach. Więc to na nim się skupiła. Mówił, że to on będzie prowadził, ale i tak musiała uważać, bo tego tańca nie znała.
Okazał się dobrym tancerzem, a sam taniec całkiem ciekawy. Gdyby nie to, że nie miała żadnego czasu na przygotowanie byłaby rozczarowana, że tak mocno opiera się na partnerze, a nie na partnerce.
Przynajmniej rytm był prosty więc choć nie wiedziała jaki będzie następny ruch to mogła się spodziewać kiedy.
Szach był naprawdę szczęśliwy. Szczerze mówiąc trochę mu zazdrościła, że potrafi znaleźć tyle radości w czymś takim. Taniec skończył się dość prostą figurą, ale wymagającą mimo wszystko całkiem sporo siły i dobrej równowagi.
Jak tak ją trzymał zauważyła szare pasma wokół jego głowy. Zanim zdążyła w jakikolwiek sposób na nie zareagować Szach gwałtowanie kaszlnął i obryzgał jej twarz i maskę krwią.
Nie czuła obrzydzenia. Gorsze rzeczy lądowały na jej twarzy. Największe jednak było zaskoczenie. To było zupełnie niespodziewane.
Musiała przyznać, że całkiem jej zaimponował tym, iż mimo tego co się z nim działo najpierw pomyślał o niej. Było to zbędne, ale miłe.
Mat pochwycił brata, który teraz na nim półleżał. Przyklęknęła przy nich. Szybko wertowała w pamięci możliwe wytłumaczenia, ale żadne nie miało sensu. Suchoty, ostre zapalenie płuc. One nie pojawiają się w takim stadium nagle i znikąd. Nie wiedząc zaś co się stało nie wiedziałą jak pomóc. Ona była w stanie leczyć. Leczyć, ale nie magicznie uzdrawiać.
Była naprawdę zaskoczona. Niemal zszokowana, że umierając zwrócił się do niej. Do osoby, którą dzisiaj poznał. Chwyciła go za dłoń. Wiedziała, że długo to już nie potrwa. Widziała już umierających.
Nie mogła mu nic powiedzieć. Nawet gdyby mogła to by nie wiedziała co. Po prostu trzymała go za dłoń. To było wszystko co mogła dla niego teraz zrobić. Żałosne, czyż nie?
Szach zmarł. Mat zawył. Ich ojciec wrzasnął. Drzwi i okna się zatrzasnęły.
Stary Soleil był wściekły. Szczerze mówiąc się mu nie dziwiła. To co chciał zrobić nie było zbyt miłe, ale było niewątpliwie skuteczne.
To co się stało, było takie... Cholera, jak z kiepskiej książki. Wyszedł niezadowolony z obecnego stanu rzeczy Kapelusznik i przyznał się do winy. Soleil go załatwił nawet nie dotykając. Mogła się domyślać, że jest o wiele silniejszym telepatą niż Szach. Lub, że tak wygląda pełnia ich możliwości. Tego się pewnie nigdy nie dowie.
Nie pili wina? I co z tego? Ona też nie...
Kurwa. Ona też nie piła. I jest Kapelusznikiem. Znalazła się w niezbyt ciekawej sytuacji.
Stary Soleil szedł ku niej. Widziała, że nic co by mogła zrobić go nie zatrzyma. Cóż. Nigdy się nie spodziewała, że skończy żywot na balu z ręki zrozpaczonego ojca jubilata.
Nagle przed nią wyskoczył Mat. Kłamał. Nie rozmawiali o tym. Jednak ją tym uratował. Przynajmniej na razie.
Chwyciła Mata za ramię. Nie była to może najlepsza chwila, ale trzeba było coś zrobić zanim nastanie jeszcze większy chaos.
"Dziękuję, ale uważaj. To nie wino go zabiło. Jestem niemal pewna. Zajmuję się zielarstwem, a leki to trucizny. Trucizny to leki. Zależy od dawki, obróbki i innych czynników. Nie znam nawet jednej, która ma takie objawy. A na pewno takie tak szybko." Dała mu to do rąk. Nie wiedziała jak bardzo jest tym roztrzęsiony, ale miała nadzieję, że zrozumie co chciała uzyskać mu o tym mówiąc.
Teraz co? Wyciąganie broni w tej chwili to średni pomysł. Za chwilę to może, ale pewnikiem nie teraz.
Znalazła wzrokiem Hilala. Stał zamarły na podeście. To co zauważyła wokół głowy Szacha dość przypominało to co krążyło wokół jego ramion. To mógł być przypadek lub nie.
Wiedziała, że za sobą nie przepadali, ale czy tak? Był naprawdę zszokowany czy tylko udawał? Czy nawet jeśli on to zrobił to czy o tym wiedział? A może ktoś próbuje go wrobić by rozbić rodzinę?
Cholera. Nie wiedziała wystarczająco o tym rodzie i rzeczach z nim związanych by móc cokolwiek wykluczyć.
Co jeszcze? Co jeszcze? Te pierwsze chwile będą bardzo ważne. Tego była pewna.
Podeszła od ich ojca. Wiedziała, że to dość ryzykowne w jego obecnym stanie, ale nie mogła po prostu stać z boku i się przyglądać.
Zaczepiła go spodziewając się, że spadną na nią gromy, ale i tak pokazała mu tabliczkę z napisem: "Najszczersze kondolencje z powodu śmierci syna. Gniew jednak nie jest najlepszym doradcą. Lord ma jednak szansę na ukaranie winnych. Ja takiej nie miałam i nie pozwolę wam tego zmarnować. Zabicie wszystkich na sali to nie rozwiązanie."
Miała nadzieję, że dotrze do niego, bo na atak telepatyczny takiego kalibru jaki wcześniej zademonstrował nie mogła specjalnie w żaden sposób zareagować.

Bane - 8 Kwiecień 2018, 22:45


Na sali zapadła cisza. Mat zastąpił drogę swojemu Ojcu, o wiele potężniejszemu Upiornemu. Mogło się to skończyć w każdy sposób - krwawą miazgą, wrzaskami, płaczem albo zwykłą rozmową. Stary Soleil był tak wściekły, że aż poczerwieniał. Jeszcze do niego nie dotarło, że Szach nie żyje. Że nie został raniony a zmarł. Naprawdę.
Dyszał z furii i wpatrywał się w syna, gotów rzucić się na niego z łapami. Nie wyżył się jeszcze, nie wymierzył sprawiedliwości. Nie cofnął czasu.
Właściwie Kapelusznicy już od dłuższego czasu sprawiali problemy, ale Stary nie sądził, że są gotowi do popełnienia takiej zbrodni. Przecież właśnie dlatego ich zaprosił, by zakopać topór wojenny. Jak mogło do tego dojść. Co za... bestialstwo!
Stary warknął gdy Mat stanął między nim a Astrą ale wysłuchał co ma do powiedzenia jego syn. Emocje nie opadały, nadal był jak rozszalała bestia.
Został mu już tylko Mat i Hilal. Cóż za okrutny los. Czyżby był przeklęty?
Mat był w szoku ale stał teraz przy Alissie i nie zamierzał się ruszyć. Odwrócił się do niej gdy podała mu tabliczkę i przez chwilę mogła zauważyć w jego oczach totalny brak zrozumienia. Pustka jaka się w nich odbijała była przerażająca.
Mężczyzna jednak zamrugał szybko i odczytał komunikat. Kiwnął głową i widząc, że Ojciec już odpuścił, poszedł do martwego Szacha.
Miał zbolałą minę i nie mógł powstrzymać łez. Utrata bliźniaka naprawdę boli, zwłaszcza gdy oboje są bardzo blisko. Jak blisko? To pozostanie w sferze niedopowiedzeń, ale Mat nie bał się okazywania uczuć w tej chwili, chociaż na co dzień był raczej wycofany.
-
Wiem, Alisso. - powiedział łamiącym się głosem po czym przykucnął przy ciele Szacha i zabrał jego dłoń, którą tamten wcześniej zaciskał na szyi.
Ręka odsłoniła naprawdę zgrabne cięcie biegnące się od jednego boku szyi aż do drugiego. Linia cięcia była lekko zagięta ku górze i przebiegała nieco ponad 'Jabłkiem Adama'.
Mat wstał i wskazał na martwego brata.
-
Oto co się stało. - powiedział łamiącym się głosem, zacisnął oczy i zatrząsł się nie mogąc wytrzymać emocji - Poderżnięto mu gardło... - pochylił głowę i zawiesił się, zamyślając się nad czymś głęboko. Wyglądał jak cień samego siebie. Utracił swojego ukochanego brata. Już nigdy nie usłyszy jego śmiechu. Już nigdy nie powie mu, by się uciszył bo tamten zamilkł na wieki.

Gdy Astra podeszła do Ojca, ten spojrzał na nią dzikim spojrzeniem. Dyszał i widać było, że jest o krok od wybuchu. Dużo ryzykowała wystawiając tabliczkę z takim napisem.
Upiorny przeczytał szybko wypisane słowa. W międzyczasie ktoś odważniejszy ze służby podbiegł do leżącego na posadzce Szacha i zaczął sprawdzać ranę i ogólny stan. Mat jedynie stał nad nimi i patrzył tępo w ciało brata.
Stary Soleil spojrzał na Alissę z mieszaniną oburzenia i przerażenia na twarzy.
-
Kurwa twoja mać. - wycedził marszcząc brwi i zgrzytając zębami - A skąd ty wiesz, że on nie żyje!?
- Panie... Twój syn... Twój syn zgasł. - słowa klęczącego przy ciele sługi poniosły się po sali. Zapadła martwa cisza.
Ręce Starego opadły na boki jego ciała. Odwrócił się i wbił wzrok w ciało Szacha. Jego twarz nagle wygładziła się i gniew zastąpiło niedowierzanie i ból. Nie ruszył się jednak z miejsca.
Mat zatrząsł się i podniósł głowę. To nad czym myślał od jakiegoś czasu połączyło się teraz w zgrabną całość. A ta całość była naprawdę przerażająca.
-
Ojcze... - zaczął podszytym strachem głosem - Widziałem w czasie tańca mgłę... Czarną mgłę przy szyi Szacha. - jego oczy były puste - A tylko jedna osoba zabija w taki sposób. - wyciągnął palec i wskazał na przyrodniego brata - Hilal. To on zabił Szacha. - przerażony odkryciem przeniósł palec i wzrok na Astrę i widać było, że ciężko mu wypowiedzieć następne słowa - A ona... Ona z nim rozmawiała. Na początku balu... ONA JEST Z NIM W ZMOWIE! - zawył a z jego oczu pociekły łzy wielkie jak groch.
Ojciec ryknął ni to z bólu ni to z wściekłości. Mat upadł na kolana przy odzianym w róż Upiornym i zdarł z jego twarzy maskę. To samo zrobił ze swoją ozdobą. Poderwał nieruchome ciało i zaczął je przyciskać mocno do piersi, kołysząc się w przód i w tył.
-
Bracie... Ty tylko śpisz, prawda? - jego głos zaczął dudnić w sali jak mantra gdy Arystokrata zaczął mówić do martwego - Śpisz, zaraz się obudzisz. Tak, śpisz braciszku. Mój kochany braciszek, zmęczyłeś się tańcem. Odpocznij...
Scena wyglądała strasznie. Jeden z braci tulił drugiego nie mogąc uwierzyć, że tamten już nie żyje siedząc w kałuży krwi. Ojciec kipiał z gniewu a Alissa właśnie znalazła się w epicentrum jego furii.

Hilal uniósł dłoń do ust i na jego twarzy wymalowało się tym razem prawdziwe niedowierzanie. To nie tak miało wyglądać, przecież... nie taki był układ! Jak mogło do tego dojść? Przecież nie on wszystko zaplanował! Ci wszyscy Kapelusznicy... od lat sprawiali problem.
Usłyszawszy oskarżenie drgnął i rzucił się do ucieczki. Co innego mu pozostało?
-
STRAŻ! - ryknął Stary Upiorny powstrzymując naturalną w tej chwili rządzę mordu - BRAĆ GO! W DYBY Z NIM! - wskazał Hilala. Momentalnie mężczyznę powalono i siłą wywleczono z sali. Miotał się i krzyczał, wywrzaskiwał że to nie on...
Używał słów. Już nie numerów.
Stary odwrócił się do Alissy i podszedł szybkim krokiem. Wymierzył jej policzek tak siarczysty, że z pewnością ciężko było jej ustać na nogach. A już na pewno zostanie po tym ślad na dłuższy czas.
-
Myślisz, że obchodzi mnie to, czy miałaś szansę się zemścić?! Że interesuje mnie twoja przeszłość!? - krzyknął do niej ledwo powstrzymując się od rozszarpania jej - Zabiłaś wespół z moim pierworodnym mojego syna! Spadkobiercę rodu który nawet nie zdążył zasmakować dorosłego życia! - jego głos załamał się pod koniec wypowiedzi.
Mat łkał nad ciałem i kołysał nim, jakby utulał brata do snu. Nikt nie wierzył w to co się stało. Hilala nie było już na sali, a drugi oddział strażników już okrążał Alissę.
-
BRAĆ JĄ! DO LOCHU! - ryknął Stary Soleil po czym zwyczajnie odwrócił się do swoich synów, podszedł do nich i upadł przy nich na kolana. Objął rozedrgane ciało Mata i coraz chłodniejsze drugiego bliźniaka i pozwolił sobie na szczery, przejmujący płacz.

Alissa mogła próbować ucieczki, ale czy byłoby to mądre? Strażnicy zbliżali się do niej i nie wyglądali na takich, których da się szybko zgubić. Jeśli teraz zwieje, zapewne wyślą za nią pogoń. Jeśli da się złapać i nie będzie próbować sztuczek, może uda jej się jakoś wybronić? A może skończy na szafocie lub jej głowa potoczy się i upadnie tuż obok głowy Hilala? Wybór należy do niej, chociaż tak naprawdę mimo wielu opcji, tylko nieliczne były wyborami mądrymi.

Astra - 8 Kwiecień 2018, 23:30

Poderżnięte gardło. Pewnie by się domyśliła gdyby nie fakt, że była tuż przy nim i w zasadzie nic nie zauważyła.
Ojciec zareagował mniej więcej tak jak się spodziewała. Zanim zdążyła mu jednak odpowiedzieć ktoś inny potwierdził jej słowa.
Zaskoczyło ją oskarżenie Mata. Nie tyle co swego przyrodniego brata, bo i jej to przeszło przez myśl, ale jej samej. Było to całkowicie niesłuszne, ale mimo wszystko rozumiała to. Szukanie winnych jest naturalne. Chęć zemsty na winnych jest naturalna. To właśnie ona wyciągnęła ją ze stuporu lata temu.
Szok uderzył w Mata. Zupełnie się załamał. Wyparcie rzeczywistości. Ochrona psychiki. Widziała już podobne rzeczy. Brak akceptacji rzeczy zbyt strasznych nie jest wcale rzadki. Zaś nie każdemu da się pomóc. Nie z jej możliwościami.
Pierworodny próbował uciec. Naturalna i zupełnie bezsensowna reakcja. Powalili go bez problemu i wynieśli wrzeszczącego. Słowa. Nie liczby. To pewnie ma jakieś znaczenie. Gdyby nie fakt, że za chwilę spotka ją pewnie coś podobnego to bardziej by się nad tym zastanowiła.
Nie wzięła do siebie słów seniora rodu. Przemawiała przez niego rozpacz i gniew. Nawet aktorstwo nie potrafi zrobić zmarszczek.
Policzek palił żywym ogniem. Zobaczyła to na tyle wcześnie, że zdołała lekko zmienić postawę. Inaczej by mogła nawet stracić przytomność choć cios i tak ją prawie powalił. Zaletą umiejętności walki jest to, że uczy się także jak obrywać.
Stała.
W tej chwili dyskusja nie miała żadnego sensu, a podejście do nich mogło tylko pogorszyć sytuację.
Gdy strażnicy byli już dość blisko powoli podniosła otwarte ręce na wysokość swojej głowy. Powszechnie rozumiany gest - nie chcę walczyć, mam dobre zamiary, poddaję się.
Miała nadzieję, że przynajmniej cześć strażników będzie widzieć, że to wszystko nie ma większego sensu. Pewnie będzie miała czas by się nad tym naprawdę dogłębnie zastanowić. Może domyśli się co tu naprawdę się stało.
Miała też nadzieję, że jak będzie współpracować to będą dość delikatni. Była drobną osobą i jak już ją chwycą to w zasadzie nie będzie mogła nic zrobić. Choć może poprowadzą ją luzem tuż przed bronią?
Wiedziała tylko tyle, że jak nie zacznie walczyć to nie zabiją jej od razu.
Krew powoli krzepła na jej twarzy i masce.

Bane - 10 Kwiecień 2018, 22:25

Hilal został wyprowadzony siłą bo próbował uciekać, miotał się w i szarpał. Alissa jednak postąpiła mądrzej. Stary Arystokrata widząc jej spokój aż poczerwieniał na twarzy, ale nie mógł zrobić nic więcej. Już i tak wymordował pół sali.
Strażnicy zauważyli brak oporu i byli zadziwiająco delikatni. Może dlatego, że tuż przed tym kiedy podeszli do niej spojrzeli na łkającego nad ciałem brata Mata a ten skrzyżował z nimi spojrzenie swoich oczu. Zrozumieli przekaz.
Nie chwytali jej za ręce. Nie krępowali żadnymi sznurami. Jeden po prostu położył jej dłoń na ramieniu i pchnął ja delikatnie w stronę drzwi.
-
Panienka pozwoli z nami. - powiedział cicho. Reszta otoczyła ich z bronią przygotowaną do ataku, wymierzoną w Astrę.
Dobrze, że nie próbowała się wyrwać bo dzięki temu byli dla niej bardzo łagodni. Ten który ją prowadził był młody i bardzo poważny, ale miał ładne, ciepłe oczy w kolorze mlecznej czekolady. Może w tych lochach nie będzie tak źle?
Wszyscy opuścili salę. Strażnicy nieco zmniejszyli dystans dzielący ich od podejrzanej, zmniejszając promień okręgu. Ten który ją prowadził ścisnął nieznacznie jej ramię. Dlaczego to zrobił? Nie wiadomo. Astra nigdy się tego nie dowie.
Poprowadzili ją schodami w dół, do najniższych piwnic rezydencji. Było tu zimno i bardzo wilgotno. I niestety, tutaj kończyła się rola Strażników którzy ją przyprowadzili. Szkoda, wielka szkoda o czym miała się niebawem przekonać.
Przejął ją od nich drabowaty, naprawdę obleśny typ. Był łysy i miał tylko dwa zęby przez co seplenił i za każdym razem opluwał się, gdy mówił. Miał też spocone ręce i wpatrywał się Astrze w... określoną część ciała.
Zapewnił, że się nią dobrze zajmie po czym zatrzasnął drzwi części więziennej i poprowadził ją do jej celi. Już nie był tak miły jak tamci. Szarpał ją za łokieć, mamrotał pod nosem jakieś przekleństwa i generalnie... był obrzydliwy. Kapeluszniczka modliła się, by już wreszcie dał jej spokój i zostawił ją samą. Śmierdział potem i krwią.
Wepchnął ją do małej celi i zarechotał gdy szczur przemknął mu między nogami. Zamknął kratę i śmiejąc się głupawo spojrzał na nią jak na swoją nową zabawkę.
-
Podobnoś niemowa. - wymamrotał i oblizał usta a ślina pociekła mu aż do brody - Dla mnie zaśpiewasz, Ptaszyno.
Odszedł śmiejąc się i na przemian kaszląc. Przynajmniej tyle, że nie próbował z nią więcej rozmawiać.
Astra została sama, w ciemnościach i ciszy, ale nie na długo. Po kilku minutach w ciągu których mogła obejrzeć sobie celę złożoną z dwóch kamiennych ścian, dwóch zakratowanych i kamiennej podłogi, siennika z siana i wiadra na ekskrementy, usłyszała straszliwy krzyk dochodzący zza załomu muru. To tam poszedł ten obleśny typ.
Ktoś przeraźliwie krzyczał. Mogła usłyszeć też rechot draba i trzask... obcęgów. Tak. To były z pewnością obcęgi...
Krzyk wwiercał się w głowę i nie dawał spokoju, nie dawał jej myśleć. Posadzka była lodowato zimna więc pozostawało usiąść na sienniku. Dobrze, że chociaż siano było świeże. Relatywnie.
Wrzask nasilał się i przeplatał z wyciem. Nie mogło być inaczej - Strażnik Lochów właśnie kogoś torturował. A jeśli wziąć pod uwagę, że oprócz Astry aresztowano też Hilala, odpowiedz była prosta.
Alissa nie musiała czekać długo na potwierdzenie domysłów. Po około dwóch kwadransach Oblech przytargał jakieś ciało, otworzył kraty sąsiedniej celi i wrzucił je brutalnie do środka, zatrzaskując celę ze śmiechem. I na szczęście sobie poszedł.
Hilal był półżywy. Jęczał z bólu ale chyba nie był do końca przytomny. Z końców jego palców sączyła się krew a czarne ubranie zastąpione zostało lnianą koszulą i byle jakimi, oberwanymi spodniami. Nie wyglądał już jak elegancki Upiorny Arystokrata.
Skulił się do pozycji embrionalnej i zaczął trząść, nie zwracając uwagi na to, że obok niego była Alissa. Tak samo okrutnie wrobiona, jak i on.

Astra - 11 Kwiecień 2018, 00:25

Zachowanie spokoju było dobrym wyjściem. Traktowali ją raczej delikatnie. Przyjmując nawet, że zdążyłaby dobyć broni i pokonać strażników na sali pozostawałaby jeszcze kwestia innych strażników i zamkniętych drzwi. Nie zapomniała o pokazie urządzonym przez starego arystokratę.
Wyprowadzili ją eskortujący w zasadzie jak bogatą i wpływową osobę, a nie kogoś kto miał być zaraz wtrącony do lochu.
Prowadzący ją strażnik ścisnął jej ramię. Subtelny gest otuchy?
Jak tak to miło, bo mimo, iż była spokojna wcale nie była pewna swej przyszłości.
Nie łudziła się, że lochy będą przyjemne - ostatecznie żadne nie były tworzone z myślą o komfortowych warunkach. Ich głównym przeznaczeniem było karanie. Kary zaś z definicji nie są czymś przyjemnym.
Były i tak bardziej zawilgocone niż się spodziewała.
Dozorca był obleśnym typem. Chwilę później okazało się, że także sadystą.
Tortury? Dobra rzecz do wymierzania ostrych kar, ale jeżeli używane tu były do przesłuchań to byli tu idioci. Przy wystarczająco długich torturach powie wszystko co oprawca chce usłyszeć. I to jest haczyk. Wszystko to także całkowite bzdury, które zadowolą kata i zakończą męki. Choćby przez smierć.
Nie minęła nawet godzina, raczej jakieś pół jak dość zmaltretowany pierworodny został wrzucony do celi obok. Był w takim stanie, że nawet nie próbowała nawiązywać kontaktu. Nie miałoby to sensu.
Cóż mogła zrobić? Poza myśleniem niewiele.
Ciągnęło chłodem.
Była szczęśliwa, o tyle o ile to możliwe w obecnej sytuacji, że nie zabrali jej kapelusza. Nadal była ubrana tak jak na balu. Suknia zaś do ciepłych nie należała.
Mogła na to poradzić. Miała w kapeluszu ubrania na zmianę. Po pierwszym razie jak jej ciuchy skończyły w strzępach i musiała wracać niemal naga zawsze miała przy sobie przynajmniej jeden komplet.
Wyciągnęła i ułożyła na sienniku bufiastą białą koszulę, brązowe bryczesy i brązową kamizelę. Po chwili szukania wyciągnęła jeszcze parę majtek i ciepłych wełnianych skarpet.
Ściągnęła rękawiczki i wsadziła je do kapelusza. Po chwili ściągnęła suknię zupełnie się nie krygując. Nikogo tu nie było poza w zasadzie nieprzytomnym Upiornym, a nawet gdyby inaczej to miałaby to gdzieś. Wolałaby dać krótki pokaz niż niepotrzebnie marznąć.
Jak się przebrała i spakowała suknię usiadła na sienniku i oparła się o ścianę. W rękach trzymała kapelusz z nadal przymocowaną maską i zaproszeniem za wstążką. Na masce była zakrzepła już krew. Swoją twarz musiała wcześniej mimochodem czymś wytrzeć, bo nie czuła charakterystycznego napięcia zaschniętej krwi.
Mogła teraz pomyśleć.
Tego, że była niewinna była pewna. Uważała, że jej towarzysz niedoli też może być wrabiany. Z kilku powodów.
Nic by na tym nie zyskał. Nadal pozostawał drugi brat, który dziedziczył.
Upiorni są znani z raczej subtelniejszych zagrywek. Metoda morderstwa zaś była podobno typowa dla niego. Tylko skończony kretyn by zrobił coś takiego.
Kapelusznicy przyznający się do winy i bredzący coś o winie. Niby nienawidzący arystokratów z jakiegoś powodu. Nie znała tego rodu ani tego jak sprawuje władzę nad okolicą więc ciężko jej się było do tego odnieść. Nie mieli raczej związku z leżącym obok niej. Nie miałoby to sensu.
W zasadzie masowe samobójstwo z ręki rozwścieczonego ojca.
Nic tu nie robiło sensu w sumie.
Czyli musiało być w rzeczywistości inne niż wyglądało. Teraz tylko rozgryźć jak.
Preferowanie zanim jej zrobią coś czego nie da się cofnąć.
Chętnie spytałaby się Agaresa, ale nie wiedziała jak. Odczuwał jej emocje i otoczenie, ale czytać nie mógł. Sprawdzała. Czytać w myślach zaś nie potrafił. Szkoda, bo był raczej rozsądny i bystry choć raczej milkliwy.
Jeżeli do czegoś dojdzie to pewnie spisze w notesie to do czego dojdzie. Chciała wyjść z tego z życiem, ale wolałaby winni zostali ukarani. Nie widziało jej się umierać bez zemsty. Choćby zza grobu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group