To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Koszmary Senne - Niezbyt wesołe wspomnienia

Enkil - 16 Kwiecień 2018, 01:05

Nie skomentowałem w żaden sposób dziecięcego wybuchu. To nie do mnie powinien docierać bezsens całej tej sytuacji. Z drugiej strony jak wiele można oczekiwać od dziecięcego pojmowania? Miałem ochotę zaproponować, że mogę zakończyć jej problem. Co trudnego byłoby w zabiciu jej wuja? Niezależnie od tego, jak koszmarnym i trudnym przeciwnikiem, uczyniłaby go jej wyobraźnia. Tutaj był tylko częścią snu. Świata mogłem pożreć w dowolnej chwili i ilości…
Komentarz dotyczący mojego imienia doczekał się jedynie wzruszenia ramionami. Nie poprawiłem jej, ponieważ na tym etapie nie miałem zamiaru zdradzać jej swego prawdziwego imienia. Na to należało sobie zasłużyć.
Zaskoczył mnie brak paniki podczas konfrontacji z wierzchowcem. Cóż, nawet mi zdarzają się błędy w ocenie. Klacz nie była głupia, znajdując się przy źródle wody oraz pokarmu nie miała powodów do ucieczki. Nie przywiązywałem jej, jeszcze z jednego powodu. Czas miał pokazać, czy słusznego.
Oddaliłem się od Rim, rozglądając po oazie, oceniając miejsce, w którym należało przygotować miejsce na nocleg. Krzewy były dość gęste i wysokie, co w przypadku pustynnej roślinności było zagadkowe. Dzięki temu stanowiły niezłą osłonę przez pustynnym wiatrem.
-Przenocujemy tutaj, o świcie ruszymy dalej.
Oznajmiłem obojętnym tonem, zerkając przez ramię na białowłosą. Nagle cienie rzucane przez gałęzie zaczęły kłębić się w mojej dłoni, aż stworzyły długie czarne ostrze, przypominające maczetę.
-Noce na pustyni są chłodne, jeśli nie chcesz marznąć, rozejrzyj się za drewnem na opał.
Kilka sprawnie wymierzonych cięć, sprawiło, że zbędne gałęzie w naszym naturalny parawanie, powędrowały na ziemię. Po jakiejś godzinie pracy prowizoryczne obozowisko zostało ukończone, zaś na jego środku płonęło niewielkie ognisko. Nakazałem dziewczynie okrycie się końską derką, która mogła stanowić jak na te warunki dość przyzwoite posłanie.
Zmrok rozlewał się po nocnym niebie. Bezkresną ciemność, płoszył jedynie nikłym blaskiem gwiazd. Czas odpoczynku, który mógł zostać ciekawiej spożytkowany.
Mimo iż nie czułem specjalnego znużenia czy zmęczenia, położyłem się bokiem, tak by ciepło ognia padało na moje plecy. Oddychałem miarowo i spokojnie, starając się sprawić wrażenie głębokiego snu. Powieki miałem przymknięte, postarałem się również o to, by ciężko było dojrzeć je za zasłoną kruczo czarnych włosów.

Rim - 16 Kwiecień 2018, 12:42

Rim nie bała się konia. Raczej jeźdźca i samej jazdy. Nigdy wcześniej nie jeździła konno, więc nie miała takie wprawy. Do tego często ją straszyli, że zostanie rozdeptana przez konie. Najbardziej bała się psów. Mimo, że mogły być przekochane, to i tak bała się ich prawie panicznie. Całe szczęście nie słyszała, żadnego szczekania czy ujadania w okolicy. Całe szczęście, będzie miała większe szanse na ucieczkę przed tym nieznajomym.
- Gdzie...gdzie mnie chcesz zabrać? - zapytała przynosząc klaczy jeszcze jednego owocka, na co ta aż zadreptała ucieszona. Spojrzała na mężczyznę pytająco. Czego on w ogóle od niech chciał? Po co ją porywał? - po...po co mnie zabrałeś? Do czego Ci jestem potrzebna... - zapytała cicho. Nie rzucała się i nie płakała tak jak wcześniej. Ale chciałaby wiedzieć jaki ją czeka los - co..chcesz ze mną zrobić? - dodała jeszcze, patrząc na niego, swoimi wielkimi, fioletowymi oczami.
Dziwnie się czuła bez przykrytej głowy, ale bała się podnieść tę czapkę, pod którą znajdował się ten dziwny pająk. Nie wiedziała czy on jest jadowity czy też nie. Wolała tego nie sprawdzać. Już się nasłuchała o tym co można spotkać na piaskach pustyni. Nie chciała sprawdzać co się stanie jak jakieś spotka.
Odsunęła się od bruneta, gdy ten wyczarował maczetę z cieni. Nie wiedziała co on chce z nią zrobić, dlatego wolała się odsunąć. Nie chciała zostać pocięta, a tym bardziej tak jak ten Dachowiec wcześniej. Westchnęła jednak z ulgą, widząc, że ta broń nie jest na nią.
Zrobiła naburmuszoną minkę, gdy powiedział, że w nocy jest chłodno - przecież wiem! - powiedziała obrażona ale poszła grzecznie poszukać drewna. Udało jej się nawet trochę go znaleźć. I to trochę sporo. Zebrała całe naręcze, którego normalnie dziecko w jej wieku nie dałoby rady unieść. Dziewczynka jednak była silniejsza od swoich rówieśników i to dość mocno. Pracowała fizycznie odkąd tylko pamiętała, dlatego mimo iż była niedożywiona to i tak mięśnie miała dość mocne.
Dała rozpalić ogień i położyła się po drugiej stronie ogniska. Cały czas jednak pilnowała czy mężczyzna śpi. Gdy upewniła się, że śpi, a przynajmniej tak jej się zdawało. Wzięła czapkę, upewniła się, że nie ma pod nią pająka i założyła na głowę. Wzięła klacz i poprowadziła ze sobą. Nie miała zamiaru jednak na niej jechać. Nawet nie wiedziała jak na nią wejść, a tym bardziej jak prowadzić. Gdy oddaliła się od ogniska, a było dość ciemno, klepnęła klacz by pobiegła przed siebie, a sama zamieniła się w antylopę i pobiegła ile sił w nogach w kierunku miasta, które widziała w oddali. Miała nadzieję, że mężczyzna ruszy za koniem, a nie za nią.

Enkil - 17 Kwiecień 2018, 01:31

Zwierzyna uciekała… wykazała się nawet sprytem, zabierając ze sobą klacz i czyniąc z niej przynętę. Całkiem sprytne zagranie jak na siedmio, może dziewięcio latkę… Zupełnie inną kwestią było już to, że w rzeczywistości świetnie zdawałem sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół mnie. Zresztą co to za wyzwanie, kiedy już wie się gdzie, zmierza Twoja ofiara. Właściwie to znalezienie Rim, było jak pójście za nitką do kłębka. Jest to całkiem obrazowe wyjaśnienie tego, w jaki sposób działała więź, dzieląca śniącego i dręczyciela. Ale nawet bez tego nie trudno było domyślić się, dokąd się uda.
Opierając się o jeden z pni drzewa, jednocześnie przypatrując się temu, jak, niewielka antylopa znika za pustynnymi wydmami. Nagle przypomniały mi się te wszystkie filmy przyrodnicze, których fanem był Alex. Zwykle w tego rodzaju scenach, po chwili dawano zbieżnie na jakiegoś wielkiego kota. Zaśmiałem się do własnych wspomnień, wracając do chwili, gdy po pamiętnej zabawie, ocknąłem się pod postacią czarnego jaguara. Moja siostrzyczka, miała trochę miej szczęścia, gdyż jej przypadła rola skaczącego torbacza. Cóż, gdybym mógł, to teraz dobrowolnie skorzystałbym z magicznego pyłu odpowiadającego za naszą przemianę. To była całkiem kusząca wizja, takie pierwotne polowanie… Niestety, tego rodzaju zabawa, mogłaby namieszać w moim planie.
-Niech się dziecko trochę pobawi…
Powiedziałem, po czym pozwoliłem sobie na dalszą chwilę bezczynności. Godzina gapienia się w gwiazdy, zabawy w rzucanie nożem do celu i na końcu… znajome końskie rżenie. Błąkanie się po pustyni, gdy wiesz, że w pobliżu znajduje się źródło pożywienia i wody, jest dla zwierzaka mało sensowne.
-Miły spacerek?
Zagadałem do wierzchowca, po czym pozwoliłem mu ugasić pragnienie. Przygotowane torby na powrót przytroczyłem do końskich boków, po czym wskoczyłem w siodło, ruszając w ślad za swą śniącą. Byłem szczerze ciekaw, jaką scenerię dla nas przygotuje i jak się w niej odnajdzie. Nie mniej jednak zabawa nie miała się kończyć. Ucieczka musiała w końcu spotkać się z karą…

Rim - 17 Kwiecień 2018, 10:37

Nie miała pojęcia czy jej plan się powiódł. Bała się obejrzeć, żeby nie wpaść na coś nieodpowiedniego. Ale nie słyszała za sobą ani, żeby mężczyzna ją wołał, ani też żadnego tętentu końskich kopyt. Biegła dość długo. Chyba, bo zaczynało świtać, ale nie czułą żadnego zmęczenia. Ale nie to było ważne. Musiała się gdzieś ukryć.
Dotarła w końcu do miasta. Gdyby Enkil jak już dotrze na miejsce, przyjrzał się uważnie okolicy, mógłby stwierdzić, że znaleźli się w Dyniowym Miasteczku, z elementami Miasta Lalek. Musiała więc kiedyś być w tych miejscach, może nawet dość niedawno. Wszystko jednak utrzymywało się w pustynnych klimatach.
Dziewczyna krążyła już pod swoją ludzką postacią i zaglądała zaciekawiona na stragany oraz na witryny sklepów. Nigdy nie była w takim miejscu. Wszystko wydawało jej się wielkie. Początkowo było fajnie i spokojnie oglądała wszystko z zachwytem. Jednak po dłuższej chwili ludzie zaczęli ją odganiać od stoisk, żeby nic nie ukradła. Popychać ją, krzyczeć na nią, nawet wzywać jakiś Gwardzistów. Ale co ona takiego zrobiła? Tylko oglądała co jest na straganach, nie chciała nic ukraść. Czmychnęła więc szybko do jednego z zaułków i schowała się w jakimś pudle. Miała nadzieję, że stamtąd nikt jej nie wygoni. Jakby tego wszystkiego jeszcze było mało, zaczęło lać, choć pudło w miarę ją przed tym chroniło, ale dodatkowo zaczęła słyszeć jak jakieś psy warczą na zewnątrz jej schronienia. Skuliła się więc w najdalszym rogu i zatkała uszy, a po policzkach znów płynęły jej łzy. Dlaczego nie mogła po prostu znaleźć sobie nowego domu?

Enkil - 18 Kwiecień 2018, 23:10

Spacerowałem po mieście, które jednocześnie będąc mi obce, jednocześnie miało w sobie coś znajomego. Wyglądało na to, że fantazja śniącej nieźle się rozwijała. Klacz przywiązałem do powrozu, nieopodal wschodniej bramy. Jadąc konno, zbyt rzucałbym się w oczy. Mimo iż ponad linią horyzontu widniało słońce, noc zastawiła po sobie ślad w postaci porannego chłodu. Zatrzymując się w cieniu jednego z budynków, przymknąłem powieki, by lepiej pobudzić swoje zmysły. Wiedziałem, że mała była już w mieście, musiałem jednak się skupić, by określić, w jakim kierunku się udać. Niespiesznie ruszyłem śladem łączącej nas niewidzialnej nici.
Po drodze postanowiłem uraczyć się poranną dawką nikotyny. Cóż… każdy ma swoje sposoby, na ucieszenie wewnętrznych demonów. Zaciągając się toksycznym dymem, wbiłem krytyczne spojrzenie w niebo. Zbierało się na deszcz, w dodatku senna aura gęstniała… A wkrótce, wszechogarniający strach Rim, był dla mnie wyczuwalny równie mocno co strugi chłodnego deszczu.
Syknąłem z niesmakiem, zdając sobie sprawę, iż miarowy krok nagle przekształcił się w bieg. A przecież, miałem dać jej czas się „wybawić”, dać okazję do samodzielnego radzenia sobie z przeciwnościami losu. Teraz jednak czułem, jakby łącząca nas nić zmieniła się w napiętą żyłkę rybacką. Rosnąca panika śniącej wabiła niczym hipnotyczna pieśń.
Po jakiś dziesięciu minutach biegu wkroczyłem wąską uliczkę, zastając pod murem karton otoczony przez psią sforę. Zatem psy… Czworonogi coraz ciaśniej otaczały przemoknięty karton, który swoją drogą był naprawdę żałosnym schronieniem. Widać, że czeka nas jeszcze wiele pracy… Kilka psów spostrzegło moją obecność i zaczęło ujadać jeszcze gorliwiej. Szczekanie i warkot mieszały się w jeden irytujący dźwięk. Nie cofnąłem się nawet, mimo iż jakiś owczarek zaczął nacierać na moją osobę. Szybko jednak stracił zapał, gdy tuż przed jego pyskiem świsnął bat. Broń, którą utkałem z cienia, wkraczając w zaułek, po tym, jak rozeznałem się w sytuacji. Ze spokojem, który można było określić mianem upiornego, zbliżałem się do schronienia białowłosej, jednocześnie mierząc kolejne razy batem. Wizg tnący powietrze, wręcz ranił wrażliwe uszy. Dałem jednak pieską szansę na ocalenie skóry, wymierzając ciosy pod łapy kundli. Tylko jeden z ogarów, zarobił krwawą pręgę przez pysk, reszta w porę zrozumiała, że zwierzyna nie jest warta takiego ryzyka. Zatrzymałem się na wysokości rozmokłego kartonu, wpatrując się w psy uciekające ze skowytem. W końcu jednak przeniosłem, spojrzenie wyprane z emocji, ku postaci kulącej się między papierowymi ścianami.
-I co? Zdarzyłaś się już pobawić?
Kilkoma sprawnymi ruchami zwinąłem bat, następnie mocując go przy pasie. A nóż, jeszcze się przyda. Nienawidziłem deszczowej pogody… wprawiała mnie w paskudny nastrój. Budziła wspomnienia, które od lat starałem się wymazać z pamięci, nieskutecznie… Mimo to pozostawałem niewzruszony na chłodne krople rozbijające się o moją skórę. Mokre czarne włosy lepiły mi się do twarzy, skutecznie ograniczając widoczność. Wolną ręką zaczesałem je do tyłu, choć ten zabieg był pomocny tylko, gdy powtarzało się go co parę minut. Denerwujące… Czekałem jednak, na uwolnienie kolejnej fali strachu, ze strony uciekinierki, której znów przyszło mierzyć się z łowcą.

Rim - 19 Kwiecień 2018, 22:01

Siedziała zamknięta w pudle. Za wejściem, które na pewno nie chroniło jej za bardzo przed niczym, w szczególności przed wściekłymi, pewnie głodnymi psami. Chyba nawet wuja nie bała się aż tak bardzo jak psów. Z nim jakoś dawała radę żyć przez całe życie, a z psami nie dałaby rady. Wiedziała co denerwuje wuja, ale nie miała najmniejszego pojęcia jak zachować się przy jakimś psiaku. Tym bardziej, jeśli na nią warczał, szczerzył kły i chciał ją pożreć. Wuj zawsze ją straszył, że zaopatrzy się w kundla i odda mu ją jako zabawkę, jeśli nie zacznie się zachowywać tak jak powinna. Pewnie dlatego tak panicznie się bała. I dlatego, że widziała raz jak psy rozszarpały jednego chłopca. Nie chciała tak skończyć.
Nagle usłyszała jak psy się trochę oddalają. Zaczęły ujadać w inną stronę. Skuliła się bardziej i pisnęła cicho, słysząc uderzenie bata. Psy zaskomlały i po chwili uciekły. Chyba...Miała nadzieję, że uciekły. Bo mimo iż nie lubiła ich to nie chciała im robić krzywdy. Nikomu nie chciała, po prostu nie potrafiła.
Spojrzała zapłakanymi oczami na mężczyznę, gdy ten zajrzał do pudła. Przyglądała się mu chwilę i nawet nie dotarło do niej co takiego powiedział. Po chwili zerwała się i po prostu rzuciła na niego. Przytuliła się do niego i rozpłakała mu w ubrania. Cała się trzęsła i trzymała materiał ubrań kurczowo swoimi rączkami. Była roztrzęsiona i widać obecność czerwonookiego nie była teraz dla niej tak zła jak obecność tych pchlarzy z przed chwili. Bała się i to strasznie. Nie zważała na deszcz i chyba uznała, że lepiej trzymać się bruneta, że on ją obroni.

Enkil - 23 Kwiecień 2018, 01:01

To, co się właśnie stało, osiągnęło w mojej skali zaskoczenia wynik, jakiś dwudziestu punktów. Warto jednak zaznaczyć, iż w skali, punktów było maksymalnie dziesięć. To też ogarnął mnie niemały mentalny wstrząs.
Cofnąłem się o pół kroku, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co właśnie miało miejsce… Z niedowierzaniem wbijałem wzrok w drobną postać, która przywarła do mnie, starając się stłumić miotający nią szloch. Zdobywanie zaufania widać szło, lepiej niż oczekiwałem… Nie mniej jednak nie wiedziałem, jak należy zachować się w takiej sytuacji… Przez całe swoje życie, sytuacje, w których miałem do czynienia z dziećmi mógłbym wyliczyć na palcach jednej ręki…
Moje dłonie przez chwilę drgnęły nieznacznie, ostatecznie jednak nie zmieniły swojego położenia. Zwyczajnie czekałem aż białowłosa się nieco uspokoi, wówczas ruszyłem w stronę głównej ulicy. Obejrzałem się jednak za siebie, ponaglając Rim spojrzeniem, jeśli ta nie podążyła moim śladem.
Deszcz należał do rzeczy, które zajmowały wysokie noty w rankingu mej antypatii, to też nie zamierzałem przedłużać kontaktu z nim, o więcej niż było to konieczne. Każde miasto, aby móc pochwalić się takim tytułem, powinno posiadać jakąś gospodę czy tawernę. Ów lokal był moim aktualnym celem. W zasadzie pozostawiłem śniącej wybór, w końcu nie ciągnąłem jej za sobą na sznurku niczym psa. Mogła odejść w zupełnie innym kierunku, jej wola.
Po kilku minutowym spacerze w deszczu dotarliśmy do gospody pod złotym Kapeluszem, o czym informował szyld, zdobiony wizerunkiem staromodnego pozłacanego nakrycia głowy. Od progu powitał nas dźwięk dzwonka, zawieszonego nad drzwiami. Ten jednak szybko zmył się z gwarem rozmów oraz wesołą melodią graną przez dwie pary skrzypiec. Wchodząc głębiej do wnętrza gospody, mogliśmy dostrzec sporą widownię zgromadzoną przy jednym ze stolików. Okrągły drewniany blat, stał się, jak widać prowizoryczną sceną, na której miał miejsce muzyczno, taneczny pokaz parki dachowców. Utalentowane kocie istoty, zaskarbiły sobie uznanie publiki, o czym świadczyła ilość złotych monet lądująca pod ich stopami.
Nie byłem w nastroju, aby rozczulać się nad walorami ów pokazu, choć cieszył mnie fakt, iż uwaga pozostałych bywalców skupiała się właśnie na tym. Jedynie nieliczni z gości obrzucili nas przelotnym spojrzeniem. W drodze do stolika pozbyłem się wierzchniej warstwy ubrania, przemoczonej do ostatniej nitki. Mokra garderoba zawisła na pierwszym napotkanym wieszaku, ja zaś oparłem się wygodnie w drewnianej ławie, szukając wzrokiem kelnerki.
W końcu przy naszym stoliku pojawiła się nie kelnerka, lecz kelner, będący bez wątpienia Marionetką. Łatwo było to stwierdzić, przyglądając się dodatkowej parze rąk, materiał, z którego został, stworzony przypominał drewno, choć nie całkiem.
-Witamy pod Złotym Kapeluszem, czym możemy dopomóc?
-Kuflem grzanego wina, jeśli nie macie to ciemnym piwem. Załatw też dla niej jakiś koc lub coś w tym guście.
Gestem głowy wskazałem na białowłosą, którą kelner mierzył właśnie nieprzychylnym spojrzeniem. Czteroręki, był chwilowo co najmniej skonfundowany, postanowiłem zatem rozwiać jego możliwości, rzucając mu złotą monetę, o potężnym nominale.
-Dodatkowo, przynieś też wszystko, czego i Ona będzie chciała. Jeśli szybko się uwiniesz, dostaniesz w nagrodę, drugie tyle.
Świat działał na prostych zasadach. W drodze do zdobywania upragnionego celu, pomagały zwykle pieniądze albo przemoc, o słuszności ów życiowej mądrości, można było przekonać się co rusz. Jeśli przemoknięty rogacz, nie wydusił z siebie zamówienia, wówczas wyręczyłbym ją, zamawiając jakiś dwu daniowy posiłek, oraz herbatę.

Rim - 23 Kwiecień 2018, 12:03

Trwała tak, wtulona w mężczyznę, bojąc się ruszyć. Musiała się uspokoić, a teraz on był jedynym co było jej w jakiś sposób znajome. Wszystko było obce i straszne. Nie wiedziała też jak daleko jest od miejsca, gdzie jest jej wuj. Przecież karawana w każdej mogła ruszyć i znaleźć się niedaleko miasta. Oni też czasem musieli mieć kontakt z większą cywilizacją.
Gdy już się trochę uspokoiła, odsunęła się od niego i pociągnęła noskiem. Burknęła cichutkie przeprosiny i ruszyła za nim. Zostawała trochę z tyłu i nawet nie zauważyła, że w trakcie wcześniejszej ucieczki, zgubiła swoją czapkę, a przez to, że włosy miała mokre, jej różki były bardziej widoczne.
Zatrzymała się dopiero, gdy doszli do jakiegoś budynku, baru czy czegoś takiego. Przełknęła ślinkę i weszła za Zaklinaczem do środka. Tym razem jednak trzymała się blisko. Było tutaj sporo innych istot.
Usiadła na ławce obok bruneta, ale widząc wzrok kelnera, skuliła się tylko w sobie i wpatrywała w podłogę. Nic nie mówiła. Nie zdążyła nawet zareagować, że tak naprawdę nie jest głodna. Skoro jednak jedzenie zostało zamówione to siedziała grzecznie i czekała.
Marionetka po krótkim czasie przyniósł ich zamówienie. Brunet dostał najlepsze grzane wino, a Rim dostała jakąś herbatę nie słodzoną, chłodną jakieś krwiste mięso, które nie wyglądało zbyt apetycznie, oraz stary, pachnący stęchlizną koc, którym jednak Rim okryła się prawie od razu. Była przyzwyczajona do tego, że odstaje takie rzeczy, a było jej naprawdę zimno. Wzięła też herbatę, którą upiła i skrzywiła się, bo nie była zbyt smaczna. Siedziała jednak cichutko i nic nie mówiła, nie spoglądała nawet na razie na jedzenie. Naprawdę nie miała apetytu.

Enkil - 24 Kwiecień 2018, 03:53

Rozpostarłem się wygodnie o oparcie ławy, lustrując wzrokiem otoczenie. Parka dachowców, nadal niezmordowana trwała w artystycznym szale. Trzeba było przyznać, iż skoczna melodia wpadała w ucho, zaś jasnowłosa kotka, wirująca w tańcu, była miłym oku obrazkiem. Szybko jednak odwróciłem wzrok, gdy zorientowałem się, że wyobraźnia podsuwa w miejsce tancerki inną kocią Pannę… Ta zaś przemierzała teraz zapewne pałacowe korytarze w poszukiwaniu…
Zdławiłem myśli, nie pozwalając truciźnie na dalsze pustoszenie mej głowy. Moje pięści przez chwilę zacisnęły się, jak gdyby chciały skruszyć powietrze. Kątem oka zerknąłem na rogatą, która wbijała smętne spojrzenie w podłogę. Nie umknęło mi wcześniejsze spojrzenie, jakim uraczył ją kelner. Postanowiłem jednak nie zwracać uwagi, chcąc sprawdzić, czy przy kolejnej konfrontacji, sytuacja się powtórzy. Wiedziałem jednak, jak nasza dwójka była postrzegana przez otoczenie. Obrazek jak tysiące innych mu podobnych, Pan i niewolnik, nic więcej. Ten obrazek nie zmieni się, jeśli Rim nie zacznie zmieniać swego nastawienia. W snach można wiele zdziałać, zaszczepiać podświadome myśli, symbole i wartości, które nawet po przebudzeniu tkwią w świadomości śniącego. Taką zabawę właśnie podjąłem. Chciałem sprawdzić, jak bardzo mogę zmienić tę istotkę, operując polem, jakie dawał mi świat sennych miraży.
Gdy kelner powrócił z zamówieniem, od razu zabrałem się za degustację grzanego wina. Cóż… było niezłe, choć dało się odczuć, iż śniąca ze szlachetnymi trunkami do czynienia nie miała. Wyobraźnia robiła swoje, jednak to wspomnienia nadawały snom odpowiedniego doprawienia. Dopiero po chwili, gdy odstawiałem naczynie z trunkiem, ogarnąłem wzrokiem resztę rzeczy znajdujących się na stoliku. Skrzywiłem się z niesmakiem na widok posiłku, a raczej jego kpiny. Sprawa podobnie miała się z naparem, zaś o kocu szkoda było mówić… zapach stęchlizny zdołał się przebić przez aromat wina, a to już o czymś świadczyło.
Bez słowa podniosłem pełen talerz i cisnąłem nim wprost pod nogi oddalającego się kelnera. Naczynie roztrzaskało się z hukiem, obryzgując swą zawartością spory kawałek podłogi. Nie trzeba było więcej, by dziesiątki spojrzeń pomknęły w naszym kierunku.
-To ma być posiłek, który zamówiłem? Tym nie nakarmiłbym nawet psa. Jeśli jednak masz inne zdanie, to smacznego.
Kelner przez dłuższą chwilę nie mógł najwidoczniej wyjść z szoku, zapewne nie rozumiejąc przyczyny gniewu swego klienta. W końcu, po co marnować treściwą strawę na niewolników? Po chwili do akcji wkroczył tęgi mężczyzna, grążący tym iż nie życzy sobie burd w swoim lokalu.
-O co chodzi?! Co to za awantury! Jak się coś nie podoba, to do drzwi droga prosta!
-Ależ ja zgłosiłem jedynie reklamację zamówienia i oczekuję, poprawy… Zrobił się tu mały bałagan, fakt… zapewne przyda się jakaś szmata. Oh, to powinno się świetnie nadać.
Nim rogata zdarzyła się obejrzeć, zdarłem zatęchły łach z jej ramion, rzucając go pod nogi właściciela lokalu. Twarz mężczyzny zmieniała barwy niczym dojrzewająca w przyspieszonym tempie truskawka. Nim jednak doszło do kolejnej salwy wściekłego krzyku, na podłodze, tuż pod stopami grubasa wylądowała sakiewka, z której wysypały się złote monety, ich ilość szybko zamknęła usta tłuściochowi, który potrzebował paru sekund na przetrawienie informacji. Po tym zaś zaczęła się moja ulubiona faza, przeprosin, zapewnień i pokory.
Pan i władca lokalu oddalił się by jak, obiecał osobiście dopilnować zamówienia, po drodze zdzielił też, swojego pracownika częstując go wiązanką wyzwisk. Czteroręki, najbliższy czas spędził na zeskrobywaniu jedzenia z posadzki. Ja zaś przyglądałem się tej scence z nieskrywaną satysfakcją.
Po niespełna pięciu minutach, miejsce marionetki zastąpiła urocza panna o błękitnych włosach, która z niemałym wysiłkiem przytaszczyła do naszego stolika tacę uginającą się od jedzenia. Pieczone mięso podane z kaszą i warzywami, którego dopełnieniem był zestaw trzech różnych sosów. Zaraz po tym zupa o ostrym, acz przyjemnym aromacie, następnie jakiś dziwny deser przywodzący mi na myśl coś pomiędzy wafelkami a naleśnikami, podany z tropikalnymi owocami. Znalazł się również dzban z aromatyczną, parującą jeszcze herbatą. Wszystko to podane zostało w podwójnej porcji. W międzyczasie inna dziewczyna łudząco podobna do swej poprzedniczki, wręczyła Rim ciepłą i miękką narzutę, wykonaną z delikatnego kremowego futra, bliżej nieokreślonej istoty.

Rim - 24 Kwiecień 2018, 09:51

Nic nie mówiła. Piła swoją zimną, niezbyt smaczną herbatę i starała się zapanować nad dreszczami. Mimo, iż dostała koc, to nie dawał za wiele ciepła. Do tego strasznie śmierdział i chyba nie chciała wiedzieć gdzie go wcześniej trzymano. Tak chyba będzie lepiej dla niej. A przynajmniej dla jej zdrowia psychicznego.
Aż podskoczyła, gdy jej towarzysz rzucił jedzeniem pod nogi kelnera. Nie rozumiała co się tutaj tak właściwie działo. Chciała się otulić mocniej śmierdzącym materiałem, ale został on jej odebrany. Otuliła się więc tylko ramionami i starała nie trząść z zimna. Czuła się dziwnie. Była przyzwyczajona w pewnym sensie do takich spojrzeń, bo czyż nie była niewolnicom swego wuja odkąd przyszła na świat? Zawsze jej rozkazywał, jedyne co dostawała w zamian z dobry rzeczy to to, że mogła spać przed kominkiem, a nie gdzieś na zewnątrz i mimo iż marne, to jednak dostawała jakieś tam jedzenie.
Skuliła się bardziej w sobie, gdy przyszedł właściciel tego miejsca. Miała nadzieję, że ich nie wyrzucą, bo na zewnątrz nadal szalała ulewa, a rogata wolała bardziej nie zmoknąć. Nigdy nie była specjalnie odporna na zmiany, więc tym bardziej nie chciała się rozchorować. W szczególności, że nie wiedziała tak właściwie co się teraz z nią stanie. Czy ten cały zaklinacz weźmie i zrobi z niej swoją niewolnicę? A może ma jakieś inne plany? Nie chciała jednak już o to pytać. I tak pewnie by się nic nie dowiedziała.
Zerknęła niepewnie na właściciela, gdy ten zaczął Zaklinacza przepraszać. Spojrzała wielkimi oczami na dania, które im przyniesiono. Tego było zdecydowanie za dużo. Ona nie jest nawet połowy o ile nie nawet jednej trzeciej jednej porcji, a ta byłą dodatkowo podwójna. Przełknęła ślinę i sięgnęła po nowy kubek i nalało sobie herbaty. Ta była smaczna, owocowa i słodka. Upiła łyk i westchnęła z ulgą. Trochę jej przeszło. Podziękowała za narzutkę i otuliła się nią mocno. Była mięciutka i taka ciepła. Przymknęła oczy, ciesząc się tą chwilą spokoju. Niestety nie trwał on za długo.
Sięgnęła po talerz z zupą i chciała jej spróbować, bo zapach był zachęcający. Gdy jednak zanurzyła łyżkę w daniu, coś zaczęło się pod nią ruszać. Po chwili z zupy wyłoniła się podeptana, zakrwawiona twarz Dachowca, który skończył swój żywot pod kopytami szarej klaczy.
Rim pisnęła cicho, upuszczając łyżkę i wtuliła się mocno w bruneta obok, chowając twarz, by nie widzieć tych martwych, wytrzeszczonych oczu oraz rozchylonych, sinych ust, pokrytych zaschniętą krwią.

Enkil - 26 Kwiecień 2018, 00:14

Zarówno właściciel, jak i obsługa krzątali się wokół nas jak robaczki. Oto magia pieniądza. A mówią, że te szczęścia nie dają… Tylko kto tam mówi? Wyłącznie Ci, którzy ich nie mają. Prawdą jednak było, że nie wszystko można mieć za pieniądze i dlatego właśnie trudniłem się w złodziejskim fachu.
Sączyłem grzane wino, zastanawiając się co zrobić dalej. Czas tutaj płynął inaczej, nie musiałem się spieszyć. Jednak ile mogę osiągnąć jeszcze w tym świecie? Cóż… dajmy dziecku, poczuć odrobinę życia, jego prawdziwego smaku. Zaszczepianie nadziei, tak chyba można to określić. Byłem ciekaw, ile jeszcze jej snów muszę odwiedzić, by natrafić na ten, w którym zyska świadomość i zacznie łączyć ze sobą fakty. To będzie zabawne.
Po małej rewolucji, jaką tu urządziłem, można było dostrzec, iż spojrzenia pozostałych bywalców co jakiś czas zatrzymują się na naszej dwójce. Wzbudzaliśmy widocznie spore zainteresowanie, co mogło mieć swoje „nieprzyjemne” konsekwencje. Uśmiechnąłem się ironicznie, wyobrażając sobie, że ktoś mógłby zechcieć pozbawić mnie zasobów skórzanych sakiewek. Można było spodziewać się podobnych atrakcji. Wątpiłem jednak, by miały zajść na terenie karczmy, zbyt wiele ciekawskich oczu…
Już miałem po raz kolejny wlać do gardła przyjemnie ciepły trunek, gdy nagle rogata pisnęła przerażona. Moje spojrzenie błyskawicznie przebiegło po najbliższym otoczeniu, wypatrując potencjalnego zagrożenia. Nic jednak nie odnajdując, wbiłem szkarłatne wejrzenie w dziewczynkę, która mocniej przywarła do mego boku. Nie rozumiałem, co się stało… więc nie pozostało nic innego jak spytać u źródła.
-Co się stało? Czego się przelękłaś?
Jeśli białowłosa nie zareagowała od razu, wówczas położyłem dłoń na jej drobnym ramieniu, delikatnie odsuwając ją od siebie. Na tyle, by móc spojrzeć na jej twarz.
-Rim?

Rim - 26 Kwiecień 2018, 12:59

Czuła się dziwnie, gdy tak wszyscy wokół nich skakali. Wiedziała, że to przez pieniądze i głównie to Zaklinacza obsługują, ale i tak nie czuła się z tym zbyt dobrze. Nie lubiła być w centrum uwagi. Skupiła się więc na tym, żeby się ogrzać, oraz by wypić tę pyszną herbatkę. Trochę robiła się też głodna, dlatego zdecydowała się, ze jednak coś zje, skoro wydali na to pieniądze, to nie wypada tego zostawić, w szczególności, że jedzenie pachniało naprawdę przepysznie.
Wtulała się w mężczyznę ale odezwała się dopiero, gdy ten odsunął ją lekko od siebie - w ... w zupie jest.... - pociągnęła noskiem i znów się chciała schować. Nawet nie chciała za bardzo zerkać w tamtą stronę. Bała się, że chyba zwymiotuje jak znów będzie tam patrzeć, albo co gorsza, że ta głowa zacznie się poruszać, że zacznie mówić. Pokazała jednak na nią palcem.
Ścisnęła mocniej ubrania mężczyzny w rączkach, a jeśli nie pozwolił jej się do siebie wtulać to skryła się cała pod narzutą. Nagle okazało się, ze siedzą jakby na końcu korytarza, nikt na nich nie patrzył, nie było słychać rozmów. Schowali się tak jak tego chciała dziewczynka. Nadal byli w tym samym miejscu, po prostu ich stolik był teraz najbardziej oddalony i skryty, tak by nieproszone spojrzenia innych nie docierały do tej parki.
Nie była to jednak jedynym co się zmieniło. Sama Rim też się zmieniła. Nie była już kilkulatką, ale przybrała swój własny wiek. Ubrania nadal mała te same, ale oczywiście dopasowane na nią rozmiarem. Była wyższa, ale zdawało się, że poza tym się nic nie zmieniło, a sama śniąca też nie zwróciła na to uwagi.

Enkil - 27 Kwiecień 2018, 23:41

Zdziwiła mnie nagła zmiana scenerii, widocznie śniąca pragnęła większej izolacji. Całkiem możliwe, że nie była przyzwyczajona do gwaru podniesionych głosów. Nie wiele jeszcze o niej wiedziałem. Choć miałem pewność, że z każdym kolejnym snem, ten stan rzeczy będzie ulegał zmianie.
Słysząc słowa rogatej, przeniosłem wzrok na zupę, co spowodowało, że na mojej twarzy pojawił się grymas niesmaku. Po czymś takim na dobre można stracić apetyt. Widać koszmarna aura tego snu, nadal pozostawała obecną. Nadal był to jednak sen, świat, nad którym śniący miał władzę, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Głowa dachowca, aż dziw, że zmieściła się w misce. Dawno, dawno temu, na początku mojego nowego życia, nawiedzały mnie twarze ofiar, te czasy jednak bezpowrotnie minęły. Odbieranie życia było teraz łatwe, jednak nie mechaniczne, nadal towarzyszył temu odpowiedni dreszcz emocji.
-To tylko Twoja wyobraźnia, podsycona strachem i zbędnymi wyrzutami sumienia. Skoncentruj się i spójrz jeszcze raz, a przekonasz się, że nic złego się nie dzieje.
Nie odepchnąłem rogatej od siebie, czekałem aż się uspokoi. Nie rozumiałem jednak, co skłaniało jej przestraszony umysł do szukania ratunku w mojej osobie. Cóż może i ocaliłem ją dwukrotnie, jednak sam nadal pozostawałem w roli czarnego charakteru. Widać desperacja, sprawiała, że człowiek przestaje być wybrednym.
Kolejna zmiana była już większą niespodzianką. Dziecko, które kurczowo trzymało się moich, ubrań nagle dorosło. Widziałem białowłosą, taką, jaką zapamiętałem ją z poprzedniego snu. Tyle że w znacznie lepszej kondycji. Czemu to się stało? Ciężko było powiedzieć… sny rządziły się własnymi prawami.
-Dzieci… tak szybko rosną.
Powiedziałem cicho, bardziej do siebie niż towarzyszącej mi rogatej. A może śniąca powoli zyskiwała przebłyski świadomości lub była bliska przebudzeniu? W obu wypadkach oznaczałoby to, że, czas mojej wizyty w jej głowie dobiegał końca. W każdym razie tej nocy…

Rim - 28 Kwiecień 2018, 14:11

Bardzo nie chciała spojrzeć na jedzenie. Bała się, że straszna wizja nie zniknie. W końcu jednak się odważyła i zerknęła. Ze zdziwieniem odkryła, że nie ma tam nic, a nic poza składnikami wywaru. Przełknęła z trudem gulę, która pojawiła się jej w gardle – ale…ale i tak chyba straciłam apetyt – przyznała niepewnie, odsuwając od siebie miskę. Na mięso też jakoś nie miała apetytu. Zjadła tylko dodatki do mięsa. Kaszę z odrobiną sosu i warzywa. Spoglądała na deser, ale skoro nie zjadła obiadu to nie próbowała nawet sięgać po słodycze. Powinna zjeść wszystko, ale na razie nie miała odwagi próbować mięsa. Bała się, że jej żołądek tego nie przyjmie. Widać było, że dziewczyna w ogóle nie była przyzwyczajona do tego, żeby oglądać takie sceny. Pewnie już nie raz była świadkiem podobnych, w końcu karawany zatrzymywały się w różnych miejscach, jednak nie była to jej wina i pewnie zazwyczaj uciekała od kłopotów jak najdalej się dało. Teraz jednak nie umiała uciec od tych wizji.
Odsunęła od siebie talerz z mięsiwem i siedziała cichutko. Dolała sobie herbaty i skuliła się na ławie – przepraszam…nie dam rady zjeść mięsa – powiedziała cichutko. Nie patrzyła jednak na mężczyznę. Spoglądała gdzieś przed siebie, gdzie weszła właśnie jakaś kotka z małą dziewczynką. Obie nie wyglądały na zbyt bogate ale zostały lepiej obsłużone niż Rim i Zaklinacz. Co więcej dziewczyna wydawała się szczęśliwa, a matka też nie była wredna. Widać było, że dobrze zajmuje się dzieckiem i mają dobre relacje.
Rim spoglądała na tę parkę z zazdrością. Po chwili dołączył do nich mężczyzna, który ucałował żonę i utulił córkę. Rogata, patrzyła na nich smutno. Ciekawe jak to jest mieć szczęśliwą rodzinę, albo kogoś komu na Tobie zależy. Opuściła smutno głowę i spoglądała na swoje odbicie w herbacie. Kto by chciał kogoś takiego jak ona….Upiorna, podająca się za Dachowca, nie wiedząca nic…naprawdę nie nadawała się do niczego poza służeniem komuś.
Zamknęła oczy i westchnęła ciężko, zaciskając mocniej palce na kubku.

Enkil - 30 Kwiecień 2018, 00:23

Mimo początkowych oporów dziewczyna zaczęła jednak jeść. Ciekawe czy w obecnej rzeczywistości, mogła pozwolić sobie na regularne posiłki. Sądząc jednak, po jej drobnej budowie, odpowiedź nasuwała się sama. Gdy Rim, dość apatycznie przyczyniła się do znikania kaszy i warzyw z talerza, ja ze znacznie większym zapałem zajmowałem się zawartością kufla. Grzane wino w końcu się skończyło, nie wołałem jednak kelnera. Skoro jej umysł przyczynił się od odizolowania nas od reszty lokalu, postanowiłem na razie nie zakłócać tego stanu rzeczy. Puste naczynie odstawiłem na brzeg stolika. Moi dłonią szybko zaczął dostrzegać brak zajęcia. Z kieszeni wyciągnąłem wysłużoną srebrną monetę, która z niezwykłą zwinnością zaczęła wędrować między moimi palcami. Sztuczki z monetami to jedna z najpopularniejszych form rozrywek, którymi prawili się co zwinniejsi kieszonkowcy. Cieszyły oko, jednocześnie pozwalając na ćwiczenia biegłości dłoni.
Słysząc przeprosiny parsknąłem śmiechem. Z powątpiewającym wyrazem twarzy, po którym błąkał się, cień uśmiechu spojrzałem na Rim.
-Dziecko… czy ja naprawdę wyglądam na niańkę? To Twój wybór czy chcesz jeść, czy nie. Albo czy zjesz deser przed daniem głównym lub zamiast niego.
To chyba był jeden z dziecięcych dylematów, jeśli dobrze pamiętałem. Choć z własnego dzieciństwa pamiętałem niewiele. Widok zbolałej miny rogatej, naprawdę mnie rozbawił. Zwłaszcza... biorąc pod uwagę, powód jej zatroskania.
Spostrzegłem, że uwaga białowłosej skupiła się na nowo przybyłych gościach. Jej zainteresowanie było wręcz namacalne. Przechyliłem głowę, by móc dokładniej przyjrzeć się emocją, które malowały się w fioletowych oczętach. Mówią, że oczy to zwierciadła duszy i chyba niewiele się w tej materii mylą.
-Tęsknisz za tym, czego życie Ci poskąpiło. I wydaje Ci się to nieosiągalne.
Zgadywałem, miałem jednak spore szanse, iż moje słowa będą trafne. Sny często zdradzają ukryte lęki, ale i pragnienia. Nadal bawiłem się monetą, mój wzrok skupiał się jednak na szczęśliwej rodzince, która żywo dyskutowało o czymś przy stoliku.
-Życie rozdaje karty, a jeśli trafią Ci się kiepskie, to sam musisz nauczyć się o siebie zadbać. To wszystko, możesz jeszcze mieć. Ale musisz nauczyć się, walczyć o siebie. Korzystać z tego, co już masz. Jak choćby to.
Kończąc zdanie, pstryknąłem palcem o róg wystający z jej głowy. Kraina Luster rządziła się swoimi prawami, jednym z nich było uprzywilejowanie, którym cieszyli się jej rogaci mieszkańcy. Niezależnie od tego, czy posiadacz rogów w rzeczywistości wywodził się z arystokratycznego rodu, to jeśli miał wystarczająco dużo sprytu, potrafił ten atut wykorzystać. Sam nie raz korzystałem z tej sztuczki, doprawiając sobie poroże utkane z cienia.
-To nie ważne czy jesteś upiorną, czy też nie. Liczy się by Ci, których napotkasz na swej drodze, w to uwierzyli. Ale do tego potrzebna jest przede wszystkim pewność siebie. Tobie jej zdecydowanie brak. Zapewne ulatniała się z każdym zadanym ciosem, kopniakiem, obelgą i tak dalej. Jeśli pragniesz takiego życia, musisz coś zmienić. Nic nie przychodzi samo, życie niczego nie poda Ci na srebrnej tacy, no może z wyjątkiem talerza rozczarowań i miski bólu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group