Anonymous - 29 Sierpień 2011, 10:32 Melanie już miała dość siedzenia w tym domu i tak nie widziała powodów, dla których mogłaby tu zostać. Pomogła Arthurowi i to się liczy, ale więcej mu dać nie może. I na dodatek czuła się jak intruz, nieproszony gość. Wciąż miała wrażenie, że mężczyzna i jego znajoma gapią się na nią, jak na jakiś wybryk natury. Wydawało jej się, że poznali tajemnicę, którą ukrywa przed światem. Jest tylko jedna osoba, która wie kim jest, ale nie ma zamiaru wspominać tego co się stało w jej domu. Ten ktoś z niego wyszedł i nie wrócił, a tak chociaż jej się zdawało.
Kiedy szanowny panicz zaczął znów narzekać postanowiła już na sto procent się stąd zabierać i to jak najszybciej. A na dodatek była z pochodzenia Francuzką a ten facet nie przepada, jak on to określił, za Żabojadami, więc nie ma co dłużej tu gościć. Na dodatek sam zaproponował żeby wyszła, jeśli nie chce czekać, więc powiedziała tylko:
-Ja muszę już iść, monsieur. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Adieu mademoiselle Colette- mówiła specjalnie z francuskim akcentem, mimo że już dawno go nie używała brzmiał całkowicie tak samo jak kilkanaście lat temu...no dobra kilkadziesiąt. Fizycznie jest młoda, ale tak naprawdę ma sto parę lat...
Uśmiechnęła się i wyszła.
ztAnonymous - 15 Październik 2011, 18:26 Sama nie wiedziała kim był dla niej Arthur i jakim cudem ze sobą wytrzymują, ale uważała to za bardzo mocną więź. Chociaż patrząc na nich z boku można powiedzieć, że wyglądają jak para, a za chwile plują na siebie jadem. Ta to była bardzo dziwna przyjaźń, chociaż może to właśnie nie była przyjaźń. Colette zbyt bardzo to nie obchodziło, bo w końcu po co zastanawiać się nad czymś takim.
Spojrzała na niego zmartwiona całą jego reakcją na słowa, które nie dawno wypowiedziała. Odstawiła swój kieliszek. Widząc jak się podnosi także wstała i zbliżyła się lekko do niego:
- Nie przepraszaj, w końcu to nie twoja wina - Starała się go pocieszyć.
Cóż pytanie ją tak bardzo nie zaskoczyło jak zmartwiło. Teraz na pewno nie byłaby w stanie usiedzieć w domu, mając w pamięci taki obraz Arthura. Uśmiechnęła się do niego lekko:
- Non, skądże. W końcu czekałam na Ciebie wcześniej to poczekam, aż poczujesz się lepiej. Dla mnie nie ma problemu - Powiedziała łagodnym głosem - Jakbyś mnie potrzebował to wal śmiało.