Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 21:06 Każde słowa Eurydyki brzmiały odrobinę jak u osoby z zaświatów. Było to u niej normalne, ponieważ z takim głosem się urodziła. Gdy płakała jako niemowlak, to inni mieli wrażenie jakby rozpaczała przez tubę. Później, nawet jej słodki, dziecięcy głosik, brzmiał trochę koszmarnie. Teraz nadal tak było, jednak nie powinno to przerażać Arsika. Po pierwsze, na pewno się już przyzwyczaił do takiego głosu. Po drugie, mimo wszystko było w tym tonie coś uspokajającego. Po trzecie, najważniejsze, gdy mówiła do Dachowaca, w jej wypowiedziach była zawsze nutka radości i wyciszenia oraz spokoju. Może czuła się bezpiecznie, może wesoło, a może po prostu on jej nie drażnił i była bardzo spokojna... Jednak to nie jest najważniejsze. Ważne jest to, że im bardziej zmęczona była tym głos brzmiał mniej wesoło.
Może i nie mieli przy sobie herbaty, ale jakoś jego rada ją rozpogodziła i zaczęła się radośnie uśmiechać. Poderwała się na nowo do pozycji siedzącej i spojrzała na niego wesoło. Podkuliła nogi i objęła je opierając brodę o kolana. Na jej twarzyczce widniał delikatny uśmieszek. Oj tak, czuła się już trochę lepiej.
- Oj tak, herbatka jest na prawdę dobra na wiele rzeczy.
Odrzekła wzdychając przy tym cicho. Czy zabrzmiało to przerażająco, czy radośnie? Oceny osób słuchających mogą być na prawdę zróżnicowane. W końcu każdy odbiera różne rzeczy na swój własny, wyjątkowy sposób.
Nagle przyszło jej coś do głowy. Przez chwilę się zastanawiała, czy aby na pewno powinna zrobić to co chciała. W końcu się odezwała, dość nieśmiało, ale nadal się uśmiechając.
- A może masz ochotę aby teraz się czegoś napić? Jak tak wędrowałam po Krainie to widziałam niedaleko takie ciekawe miejsce, tam na pewno by była herbatka.
Aż się rozmarzyła na samą myśl. Nie była pewna, czy Arsene też będzie chciał pójść w to miejsce, ale taka nieznaczna propozycja przecież nikomu nie zaszkodzi, nie?
- Może byśmy się tam wybrali? Na pewno byłoby tam miło. Jak myślisz?
Kontynuowała swoje słowa. Mimo tego, ze jej serce już wędrowało w stronę miejsca, które tkwiło w jej głowie, to na zewnątrz była postacią jak najbardziej statyczną. Siedziała w miejscu, patrząc się w jeden punkt na twarzy Arsika, obejmowała swe nogi, a kąciki jej ust nie ruszyły się nawet na chwilę i dzięki temu, jej delikatny uśmiech nie miał okazji aby się zburzyć choćby o troszeczkę.
wybacz, ze tak krótko i późno, ale mam chyba jakiś zastój weny. o.OAnonymous - 23 Kwiecień 2011, 12:48 Owszem - Arsene wskutek długotrwałego przebywania w towarzystwie Eurydyki przestał zwracać uwagę na szczegóły, które zazwyczaj niepokoiły inne istoty. Jej oczy, głos, czy też ogólnie sam sposób bycia - dla niego były to po prostu nieodłączne elementy egzystencji panienki. Ba, mało tego - choć się do owego faktu nie śmiał przyznać, głos Eurydyki działał nań tak jakoś... uspokajająco, ot. Może to dlatego, że do wszystkich zwracała się inaczej, a on miał to szczęście, że go nawet lubiła? Hm, bardzo możliwe. Albo, jak już wspomniałam, był to skutek częstego przebywania w jej towarzystwie? W końcu, jak to kiedyś ktoś zgrabnie ujął - "Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Nawet do wiszenia na szubienicy.". Tyle, że w tym przypadku zanim zdążyłoby się przyzwyczaić, już byłoby się na tamtym świecie - o ile takowy w ogóle istnieje, zamiast pustki, ciszy i niebytu. Nie ma to jak sprzeczne wyznania i teorie, uhm. Arsene jakoś nigdy się nad czymś takim nie zastanawiał. Może to i dobrze, bo jeszcze by zwariował od natłoku faktów i nie-faktów. Nie był stworzony do takich rzeczy.
Mimowolnie poszerzył uśmiech, gdy dziewczyna się z nim zgodziła. Zawsze chciał być "użytecznym", że tak to ujmę, a nie tylko grzejącym sobie bezczynnie stołek sługą. Poza tym, bardzo lubił (hm, to chyba za słabe określenie - "uwielbiał" prawdopodobnie lepiej przypasuje) herbatę i cieszył się, że Eurydyka podziela jego zdanie. Herbatę mógł pochłaniać bez końca, nieważne jaką, byleby nie była zbyt gorzka. W tym celu zawsze dosypywał do kubka tudzież szklanki od jednej do dwóch łyżeczek cukru. A gdyby jeszcze miał "dostęp" do jakiegoś ciastka lub czegoś w tym rodzaju... Wtedy czułby się nadzwyczaj szczęśliwy, gdyż te dwie rzeczy, nie licząc pluszaków, ciepłych i jasnych miejsc oraz miłego towarzystwa były tym, co uwielbiał najbardziej na świecie. Tak więc gdy panienka zaproponowała wizytę w miejscu, w którym można wypić herbatę, nieco się ożywił. Koniuszek jego ogona począł automatycznie latać we wszystkie strony.
- Z miłą chęcią - odpowiedział, uśmiechając się uroczo do Eurydyki. On sam nie widział w tej propozycji niczego niestosownego. No, ale może to dlatego, że perspektywa wypicia herbaty całkiem przysłoniła mu zdrowy rozsądek.
ja chyba też o.oAnonymous - 26 Kwiecień 2011, 20:12 Ujrzała, ze chłopak poszerzył uśmiech na jej słowa i zachichotała w duchu z tego powodu. Znaczyło to, że spodobała mu się w pewnym sensie jej odpowiedź, a to bardzo dobrze, ne? Choć nigdy do końca nie jest wiadomo co tam siedzi w tej jego głowie. Może po prostu se pomyślał, ze jest wariatką i próbował powstrzymywać śmiecho, który powiększył jego uśmiech. Tak, tak... jasne, że tak było... Nie no dobra, wcale o tym nie pomyślała.
Eurydyka tam lubiła jak herbatka była najbardziej naturalna jak się dało, dlatego ona osobiście nie słodziła. A jeżeli już to tak do co najwyżej jednej łyżeczki. Czasem potrafiła dorzucić dosłownie 7-8 ziarenek. Wszyscy ją wtedy pytali dlaczego tak robi. Nic dziwnego, ze pytali, musieli sobie myśleć, ze to nic nie zmienia. Nawet niektóry mówili to wprost. Jednak zdanie Eurydyki było inne. Kilka rodzai herbat było takie, że jak dodawało się te kilka ziarenek to wydobywał się z nich odpowiedni smak, za to jakby wrzuciła całą łyżeczkę, to by stwierdziła, że jest zbyt słodka. Nikt nie może wiedzieć, czy na prawdę ona odczuwa jakąś różnicę w tym wszystkim, w końcu nikt nie posiada jej własnego podniebienia. Dlatego też nikt nie odczuwa wszystkiego w identyczny sposób do tego należącego do niej.
Za to ciastka lubiła, ale nie koniecznie jadła je równo z piciem herbaty. Zazwyczaj wyglądało to tak, ze najpierw jadła, a po tym dopiero piła by nie psuć żadnego z dobrych smaków. Choć czasem ciasteczka lepiej smakowały z herbatą, bądź herbata z ciasteczkiem i dlatego zdarzały się wyjątki... Zawsze zdarzają się takowe, nieprawdaż?
Gdy usłyszała zgodę na podróż do wcześniej wspomnianego przez nią miejsca jej serduszko rozradowało się niesamowicie. Uśmiechnęła się jeszcze radośniej niż wcześniej(o ile to w ogóle możliwe) i niemalże uściskała z radości Arsika. W ostatnim momencie się powstrzymała przed rzuceniem się na niego i silnym objęciem. Za to wzięła z ziemi swoje rzeczy i schowała je do środka. Przyjrzała się tylko, czy plaster nie spada jej towarzyszowi z policzka. Stwierdziła, że wszystko jest w porządku, dlatego rzekła cicho.
- To jak? Idziemy?
Przy tym zaczęła się szykować do wstania z miejsca. Była bardzo podekscytowana myślą o odwiedzeniu "herbaciarni" dlatego nagle zapomniała o całym swoim zmęczeniu, które jej wcześniej bardzo dokuczało.
Jak możesz napisz na koniec swego posta, ze oboje zetwują. x3
Anonymous - 27 Kwiecień 2011, 13:11 Ponoć o gustach nie wypada dyskutować, acz w tym przypadku chyba nikt nie będzie miał nam tego za złe, czyż nie? W końcu to taki przyjemny temat, zwłaszcza, że dyskutując o herbacie raczej nie da się pokłócić... No, ale z drugiej strony podobno wszystko jest możliwe. Chociaż nie, drzwiami obrotowymi na przykład nie trzaśniesz. Cóż za ironia, przecież w wielkich korporacjach, które takowe posiadają zazwyczaj jest najwięcej stresu. I jak tu wyładować frustrację? Potem się ludzie dziwią przemocy domowej. Jakby wszystkie drzwi były tradycyjne to byłoby lepiej... Ale co to ma wspólnego z gustami i herbatą? Chyba tylko tyle, że różni ludzie preferują różne typy drzwi, tak, jak różne herbaty. Dobra, ale jak to mówią ludzie "kończ waść, wstydu oszczędź". Zajmijmy się czymś bardziej związanym z poniekąd obowiązującym teraz tematem, dajmy na to, przykładowo, Arsiem i Eurydyką. W sumie przez te kilka minut sytuacja na plaży nie zdążyła się jakoś diametralnie zmienić... Tfu, wcale się nie zmieniła. Dwójka niemalże dzieci siedzących na piasku i planujących przechadzkę do herbaciarni. W sumie nic ciekawego, ale kto wie, jakie zdanie mają na ten temat inni? Można by zapytać, ale pewnie zajęłoby to straszliwie dużo czasu, a takowego prawie wcale nie posiadam. Zostawmy więc indywidualne opinie i zajmijmy się zdaniem Dachowca, bo w końcu do niego akurat nam bliżej, niż do kogokolwiek innego. No, przynajmniej mi, nie wiem, jak wam... Ale znowu odbiegam od tematu w stronę bezsensownych rozważań, które to wcale nie są nam... m i, potrzebne.
Gdyby Eurydyka faktycznie zdecydowałaby się go uściskać, chłopak zapewne znowu by się zarumienił, prawdopodobnie jeszcze bardziej, niżeli przed chwilą. Niestety, nie miał rej wątpliwej przyjemności, by "odczytać" myśli panienki, tak więc póki co mógł się czuć spokojnie i bezpiecznie.
Uśmiechnął się radośnie i wstał z piasku. Otrzepał ubranie i ogon z niewielkich ziarenek, po czym spojrzał na Eurydykę i zwyczajowym gestem wyciągnął dłoń w stronę panienki, by pomóc jej wstać. No co? On już tak po prostu miał. Mimo całej tej idiotycznej nieśmiałości, savoir-vivre opanował niemalże do perfekcji.
- Jasne - odpowiedział radośnie. Kiedy już i panienka wstała z piasku, pozwolił, by szła przodem, w końcu tylko ona wiedziała, gdzie w ogóle idą. W kilka chwil później po Arsenie i Eurydyce pozostały jedynie niewyraźnie ślady na piasku.
/zt oboje/Anonymous - 16 Maj 2011, 06:38 Veis szedł spokojnie jedną z ulic, prowadzących na plażę. Nie znał tego miejsca, lecz musiał przyznać, iż różniło się ono od świata ludzi. Tutaj bynajmniej nie cuchnęło ich odorem i zepsuciem. Mimo to, jeden szczegół wciąż nie ulegał zmianie. Żaden przechodzień nie odważył się mu spojrzeć w oczy. Chłopak nie wiedział czemu i oni tak reagowali. Może chodziło o jakiś element jego wyglądu, który ich odrzucał? Może chodziło o miecz, wiszący u jego pasa? O ostrze, którym był w stanie skrócić o głowę każdego, kto nie będzie zwracał uwagi na to co mówi? Najpewniej jednak, tym co odtrącało tą całą szarą masę, były jego oczy. Mimo iż czerwone tęczówki zasłaniały błękitne soczewki kontaktowe, to wciąż patrzył na wszystko i wszystkich z taką samą wyższością jak przedtem. Dodatkowo, oczy Cienia... Przywodziły na myśl jakieś zwierze, gotowe rozedrzeć na strzępy każdego śmiałka który je sprowokuje.
Veis był zbyt zamyślony, by zauważyć iż chodnik, po którym stąpał, zamienił się w piasek. Dostrzegł to dopiero po chwili. Uśmiechnął się. Plaża na której się znajdował, za nic nie przypominała Omahy, na którą alianci naparli 6 czerwca 1944 roku. Woda tutaj, była niesamowicie czysta. Tak czysta, iż wręcz mógł się w niej przejrzeć. Chłopak znów zamknął oczy. Znów ujrzał tamtą scenę. Młodzi żołnierze, masowo upadający na piasek, zabici przez CKMy. Granaty i kule świszczące w powietrzu, ogień krzyżowy wzbijający tumany piasku.
Cień otrząsnął się. Wciąż był więźniem własnych wspomnień. Miał nim być aż do śmierci. Sny, którymi się żywił... Sny dumnych dowódców marzących o chwale i zwycięstwie... Bawiły go one. Prawie każdy z tych dziesiątek tysięcy, chciał być tym, który położy kres wojnie. Wyobrażali sobie samych siebie, jak wracają do rodzin obładowani medalami. Nie znali prawdziwego oblicza wojny. Szorstkiej, brutalnej wojny. To zgubiło większość z nich.
Veis podszedł spokojnie do wody, oraz przyklęknął przed nią. Zamknął oczy, wsłuchując się w szum wody. Wyciszył się.Anonymous - 16 Maj 2011, 17:30 Res była tutaj od dłuższego czasu. Nie, nie krążyła, po prostu ćwiczyła. Musiała jakoś wyżyć się na falach wody, na piasku z którego formowała ściany telekinezą. Nie dziwota, że każdy omijał jak na razie ten kawałek plaży. Miała w sobie, aż za dużo wściekłości na samą siebie i na każdego kogo tutaj spotkała. Faust, Żabka, Seraphin i tamta dziewczyna, do tego lokator... Wszystkich miała ochotę zabić, dlaczego? Bolało... Co? Jej wnętrze. Nie dość, że nie pamiętała jedynie fragmenty ze swojej przeszłości to jeszcze nie wiedziała jaka jest naprawdę. Po przez swój diabelny charakter i niewyparzony język jedynie wszystkich od siebie odstraszała. Pozostała jedynie ona i jej Naeva. Cierpiała na samotność? Można tak powiedzieć. Co z tego, że była Cieniem. Również posiadała uczucia, ale kryła je w sobie. Wszak dla jej rasy było to obelgą, prawda? Chyba. Tak po prostu słyszała. Powinna być dumna i bezwzględna - była. Ale i...
Stała po kostki w wodzie. Co tam, że spodnie będą mokre i bluzka. W grunt, że ćwiczyła. Zapominała o tych dniach. Za nią skradała się Naeva, która szykowała się do skoku, ale gdy to uczyniła Res momentalnie odwróciła się w bok, tak, że zwierze trafiło do wody. Użyło swojego ogona, by powalić Panią na ziemię, jednak Res już skok do tyłu wykonała, a telekinezą ochlapała bardziej swojego zwierzaka. Uśmiechnęła się przy tym kącikiem ust, gdy stała na plaży w nieco mokrych rzeczach, jednak Naeva się nie poddawała. Zaatakowała lodowymi igłami, przy czym gdy Res starała się je wyminąć tak czy siak została draśnięta igłą lodową w policzek. Lekko zapiekło. Nie dała się jednak tak łatwo i uniosła telekinezą igły lodowe do góry rzucając w stronę Ory, która sprytnie je wyminęła. Wszak walczyły na niby by nie zrobić sobie poważnej krzywdy. Res uniosła dłonie dając znak na przerwę, jednak Naeva odbiła się od ziemi i wpadła na dziewczynę sprawiając, że obie padły na piasek. Cienistą nieco plecy zabolały, ale skrzywiła się nie mówiąc nic. Tym bardziej gdy Ora polizała jej ranę na policzku.
- Idź ty. - Mruknęła Res i zwaliła Orę z siebie, ta jednak przeturlała się wyraźnie zadowolona. Uniosła jednak łeb wyżej i spojrzała na klęczącego niedaleko nich mężczyznę.
Res uniosła się do siadu i zielonymi oczami spojrzała na nieznajomego. Ona również nosiła soczewki.Anonymous - 16 Maj 2011, 18:25 Do uszu Cienia dotarł ledwo słyszalny plusk. Wcześniej, miał nadzieję iż owa plaża jest pusta. Jakże bardzo się mylił! Był pewien, iż dzięki swemu wyglądowi odstraszy potencjalnych nieprzyjaciół. Mógł więc być spokojny, przynajmniej w kwestii bezpieczeństwa. Nie wiedział zbyt wiele o tym świecie, spotkał się zaledwie z kilkoma osobami. Miał jedynie mgliste pojęcie, gdzie się znajduje. Do tego, robił się głodny. A jeśli był głodny, robił się jeszcze bardziej skory do agresji. Wiedział, iż wkrótce będzie musiał wyruszyć na żer. W sumie... Od bardzo, bardzo dawna nie zabijał. Mimo to, wciąż nie potrafił zapomnieć ekscytacji, jaką wiązały ze sobą śmigające kule nazistów i zrozpaczone twarze żołnierzy. Taką po prostu miał naturę - miażdżył każdego, kto stawiał się wyżej ponad niego samego. Mimo iż nie miał zamiaru o tym rozmyślać, to w głębi duszy wiedział, iż w dalekiej, bądź niedalekiej przyszłości, mogło go to doprowadzić do grobowej deski. Lecz cóż począć? Od dawna nie spotkał osoby, której pozwolił spojrzeć sobie w oczy. Ostatnia która to zrobiła, nie będąc tego godna, pewnie spoczywała gdzieś w jakimś rowie w świecie ludzi, zalana betonem. Cóż począć, cholernie dumny ten ludzki naród... Byli w stanie nawet poświęcić swoje nędzne żywota, by tylko pogorszyć innym dzień. Bawiło go to.
Otworzył oczy i spojrzał w dal. Owszem, spodziewał się zobaczyć kogoś z rasy ludzkiej, lecz widok wężopodobnego stwora wyraźnie go zdziwił. Nie widział jeszcze tego typu bestii. Poczuł na sobie jej wzrok. Wąż jak to na majestatycznego stwora przystało, patrzył na niego z wyższością, zmieszaną nieco z ciekawością.
Przez krótką chwile, żądza krwi emanująca z Cienia stała się niemal wyczuwalna. Mimo to, Veis szybko się opanował. Zwierze wydawało się być wolne od wszelkich ludzkich skaz. Do tego, było najpewniej rzadkie.
Chłopak przeniósł wzrok na kobietę, która była najpewniej właścicielką owego egzotycznego stwora. Ona również wyróżniała się wyglądem, który wielu mężczyzn mogło uznać za atrakcyjny i piękny. On sam nie oceniał. Wolał nie oceniać kogoś, kogo mógł w najblizszej przyszłości zabić. No bo po co przyprawiać się o zmartwienia? Mimo wyglądu, największą wagę przywiązał do jej aury. Aury, którą dotychczas wyczuwał jedynie od siebie. Jeszcze mocniej zwiększyło to jego ciekawość.
Veis ruszył w kierunku kobiety i węża. Patrzył na nią z wyższością, którą mimo wszystko miał od urodzenia. Zatrzymał się zaledwie dwa czy trzy metry od niej.
- Witaj. - rzekł kłaniając się delikatnie. Mimo tego, wciąż patrzył na nią z dumą i arogancją, którymi zwykły się odznaczać zazwyczaj wyższe sfery.
- Czy mógłbym poznać imię panienki?Anonymous - 16 Maj 2011, 18:45 Oszem Ora patrzyła z niejaką dumą i wyższością na jegomościa siedzącego na plaży. Była dość ciekawska co nie raz przysporzyło Res problemów od kiedy ją miała. Co się dziwić. Całe życie owe zwierze w lesie przeżyło, a teraz Cienista ciągała go wszędzie ze sobą. Byli prawie nierozłączni. Dzięki niemu Res sama w sobie po prostu otwierała się na innych, jednak jej ostrego języka nadal nie potrafiła stępić, ale czy to plus, czy minus? Każdy niech sam osądzi.
Res również wyczuła coś od nieznajomego. To samo co od swojego lokatora doskonale wiedząc od razu, że jest jej pokroju tak samo ten. Jak w życiu nie trafiała na swoich tak teraz miała ich co krok. Było to nader podejrzane.
Dziewczyna niczym, aż tak nie wyróżniała się z tłumu. Miała jasna karnację, przypominającą najdelikatniejszą ceramikę. Idealne rysy twarzy, w czym zielony kolor kontrastował z czarnymi włosami. Grzywka zasłaniała od czasu do czasu jej wzrok, tępy, ciekawy... uważny.
Przesunęła wolno językiem po swoich wargach widząc jak nieznajomy wstaję idąc w jej stronę. Ora zjeżyła lekko swoje włosy na grzbiecie jednak jeden ruch dłoni Cienistej i pohamowała się, choć prychnięcie wyszło z jej pyska. Nadal nie przepadała za obcymi. Po przez dotyk Res zerknęła na Panią buntowniczo, jednak nie ruszyła się w miejsca odgradzając Panią od tego mężczyzny. Gdy przystanął bliżej uniosła łep poruszając swoimi nozdrzami, a jasne oczy mówiły jedno:"Dotkniesz, a ugryzę! Nie znam cię... Możesz być dla mnie i mojej Pani zagrożeniem." Gdy ponownie zawarczała Res nieco mocniej ścisnęła jej futro powodując, że zwierzak zamilknął.
Cienista odsunęła wolną dłonią grzywkę na bok, a zielone oczy spoczęły na błękitnych. Przesunęła powoli wzrokiem po jego ciele, by zaraz brew unieść do góry.
- Chyba przesadzasz z tą szarmancją, ale miło mi. - Odparła tak po prostu ponownie patrząc nieznajomemu w oczy nie wiedząc, że tego nie lubi. - A na cóż ci Panie moje imię? - Skoro on do niej takim słownictwem to proszę bardzo. Spojrzała na wodę wyciągając dłoń z puszystego i mokrego futra Naevy. Sama usiadła po turecku nie odrywając zielonych tęczówek z krajobrazu przed sobą. - Może spocznij, a nie będziesz jak kat nade mną stał.Anonymous - 16 Maj 2011, 19:04 Ale się porobiło... No cóż, nikt nigdy nie mówił iż zdobywanie informacji będzie czymś łatwym. Veis uśmiechnął się, widząc jak wąż odgradza go od kobiety. Doceniał to. Tego typu stwór byłby prawdziwą przeszkodą, gdyby postanowił usunąć jego panią. Ale cóż, po co chociażby próbować? Zawsze potrzebował jakiegoś powodu. Zazwyczaj, a raczej najczęściej błahego, no ale cóż... Powód to powód. Prychnięcie bestii jeszcze bardziej rozbawiło Cienia. Tak bardzo, iż nawet się uśmiechnął. A zazwyczaj uśmiechał się jedynie, kiedy zabijał... Ah, cóż to się porobiło z tym całym światem... Jakoś ostatnio nie miał ochoty na dosłownie żaden kontakt z ludźmi. Lecz teraz... Czemu nie? Ta ciągła rutyna naprawdę go męczyła. Może owa panienka stojąca przed nim, okaże się być ciekawym rozmówcą?
Chłopak spojrzał jej w oczy. Dopiero teraz zaczynał mieć przeczucie, iż zieleń najprawdopodobniej nie jest prawdziwym kolorem jej oczu. Również dopiero teraz zdał sobie sprawę ze wzrostu dziewczyny... Była niższa od niego o dwie głowy. No ale cóż, jedni rodzą się wysocy, drudzy niscy. Gdyby każdy wyglądał tak samo, świat byłby nudny. Mimo wszystko, najbardziej zdumiał go brak strachu w oczach kobiety. Była jedną z nielicznych osób, któe patrzyły na niego właśnie w ten sposób. Zarobiła sobie dzięki temu kolejne parę punktów u Veisa. Chłopak spokojnie wysłuchał odpowiedzi dziewczyny. Była dziwnie ostrożna. Dziwnie ostrożna? Raczej dziwne było to, iż również w jej głosie nie wyczuwał strachu. Ludzie w jego towarzystwie mieli zazwyczaj tendencje do jąkania się. Dziewczyna za to, mówiła płynnie. Naprawdę go to ciekawiło...
- Przyjemność jest obustronna. - zapewnił ją, po czym przekrzywił sayie z kataną na plecy i również usiadł. Bardzo spodobało mu się słówko "kat". Mimo to, nie odzywał się. Czekał aż dziewczyna odpowie na jego wcześniej zadane pytanie. Nie miał zamiaru tak łatwo jej odpuścić, o nie... Chociaż... W sumie, to mógł jeszcze bardziej rozwinąć owo pytanie.
- Wybacz mą ciekawość, dotyczącą twej godności... Po prostu, zaciekawiła mnie twa osoba... Czy, jeśli stać byłoby mnie na taką śmiałość, mógłbym spytać kim jesteś?Anonymous - 16 Maj 2011, 19:21 Tym bardziej zdobycie jakiejkolwiek informacji od samej Res było po prostu wyzwaniem. Dziewczyna przeważnie igrała z każdym, po co znać jej imię? Jak zaraz owy osobnik sobie pójdzie i całkowicie zapomnij o jej istnieniu? Na co komu informacje o jej osobie? Jest i zaraz jej nie ma. Jak zawsze nasza Cienista miała po prostu pesymistyczne podejście do wszystkiego. Jakoś nigdy nie wierzyła, że może utkwić w czyiś myślach na dłużej, baa zyskać nawet znajomych. Nie jako przyzwyczaiła się do takiego stanu.
Ori owszem. Mimo lekkiej obawy będzie pokazywała pazurki i zębiska. Niech nieznajomy przysunie się bliżej, to ugodzi go swoim trującym ogonem! Machała nim zresztą na boki i zerkała na jegomościa z pod byka. Widać, że do przyjaznych zwierzątek nie nazywała. Tym bardziej, że chyba owy ktoś się z niej śmiał?! Dobrze, że tego nie rozumiała, ale Res owszem. Z tą różnicą, że Cienista wcale się nie uśmiechnęła.
- Chodź tu. - Tyle tylko, że na siłę przepchnęła prychającą Orę na drugą stronę swojego ciała, ale nie! Ta specjalnie choć usiadła przed swoją panią zasłaniając jej kompletnie cały widok. Co jak co, ale nie podobał się jej owy nieznajomy. Więc ponownie nadymała swój nos i powąchała go z daleka. Jakby obrażona odwróciła głowę na chwilę w drugą stronę.
Res widząc zachowanie swojej podopiecznej jedynie westchnęła, by tyknąć palcem w jej nos, na co Naeva zareagowała klepnięciem zębami. Nie lubiła tego, o!
Owszem Res była niższa od chłopaka i to o wiele, zieleń była sztuczna w jej oczach, jednak coś wyraźnie dawało im znak, że są z tej samej rasy, czy tam paczki. Jak zwał tak zwał. I tak, nie bała się go bo z jakiej racji? Potrafiła zadbać skutecznie o swoje cztery litery do tego miała Orę. Nie czuła się też zagrożona, może przez to, że wcześniej tak wyraźnie czułą dziwną aurę chłopaka, która chyba teraz przygasła.
Słysząc jego odpowiedź uniosła kącik ust do góry.
- Przyjemnie to dopiero może być. - Igrała słownie? No proszę. Zerknęła na nieznajomego ponownie, a włosy otarły się wolno o jej twarz jak i draśnięcie spowodowane wcześniejszą 'walka'. Kosmyk włosów zawirował przy twarzy Cienistej, by zaraz wrócić na swoje miejsce, gdy dziewczyna spojrzała przed siebie, a raczej na upartą Orę, która się położyła.
Nie musiała patrzeć na chłopaka kiedy siadał, doskonale słyszała go i wyczuwała. Zresztą mężczyznę widziała nie raz w swoim życiu więc wgapiać się jak głupia nie będzie. I niech się nie spodziewa, że wypali swoje imię, od tak.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale coś mi się zdaje, że masz jak ja tam już zarezerwowane miejsce, hymm? - Przez to nie jako chciała dać mu znać, że podejrzewa iż są z tej samej rasy, nie jako. - Moja osoba? A cóż we mnie takiego ciekawego, panie? - Spytała unosząc brwi do góry wielce zaciekawiona i zadrwiła? Owszem. Ona i ciekawa. Od której strony? Tym razem odwróciła głowę w jego stronę i ponownie zielony skrzyżował się z błękitem. - Kim jestem... Kimś kto nie udziela odpowiedzi. - Uśmiechnęła się cwanie do niego, po czym jej oczy przesunęły się na jego sayię. - Mogę? - Spytała pokazując broń palcem.Anonymous - 16 Maj 2011, 19:47 Veis spokojnie obserwował ruchy kobiety. Zaczęła mu się podobać ta konwersacja. Wreszcie gadał z kimś normalnie, bez sztyletu przy gardle, bez akumulatora samochodowego podpiętego do genitaliów... Rozmawiał normalnie, mimo iż wolał poprzednie formy zdobywania informacji. Po pierwsze, dziewczyna miała dużego węża, z bardzo ładnymi pazurkami, ogonkiem i kiełkami. Po drugie, wyczuwał iż nie powinien robić sobie z niej wroga. Nie wiedział czemu, po prostu wyczuwał iż ta znajomość może kiedyś uratować mu skórę. A o swoją skórę dbał, to trzeba mu było przyznać... Z trudem pohamował uśmiech, gdy dziewczyna mówiła do węża. Wydawał się być wobec niej taki potulny... Przynajmniej w mniemaniu kogoś kochającego przemoc. Wiedział, iż dziewczyna mogła wyczytać jego intencje, lecz nie przejmował się tym. Bo po cóż? Czemu miałby zaprzątać sobie głowę czymś, na co nie miał wpływu? Zdawało mu się to być walką z wiatrakami. Jak już go przewidziała, to go przewidziała... Poznanie jego intencji także nie dawało dziewczynie zbyt wielkiego pola manewru. Szanse w dyskusji były więc mniej - więcej wyrównane. Tyle że czy mniej, czy więcej stanowiło kwestie sporną. Chłopak spokojnie wysłuchał słów "przyjemnie to dopiero może być". Wydawały mu się być one groźbą, lecz tak samo się nimi przejął jak pozostałymi durnymi szczegółami. Nie wydawało mu się to być istotne i kropka, koniec tematu.
- Przyjemnie, powiadasz? - spytał spokojnie. W jego głosie wyraźnie wyczuć można było wyzwanie. Spojrzał na słońce, a następnie rozejrzał się ukradkiem. Cień rzucały pobliskie falochrony, oraz parę małych wydm. Powinno wystarczyć na większą rozróbę. Był więc bezpieczny. Mógł sobie pogrywać do woli. Spokojnie wysłuchał kolejnych słów dziewczyny. Można było powiedzieć iż złapał przynętę, tyle iż był świadom że ją złapał. Jeden fakt praktycznie unieszkodliwiał drugi. Miał wątpliwości tylko co do jednego.
- Tam? - spytał. Jego ciekawość nasiliła się. Używając tego słowa, zamiast konkretnej nazwy, dziewczyna zwiększała swoje pole popisu. Sprawdzała ile on sam wie. Miała w tej rozmowie znaczną przewagę. To również mu się nie podobało. Nie było w niej nic ciekawego? Tutaj tak naprawdę myliła się ona sama.
- Hmm... Przekonałaś do siebie bestię. Może i potwór, nazywany w świecie ludzi Kubą Rozpruwaczem znalazłby towarzystwo u twego boku. - oznajmił spokojnie. Wiedział, iż tym sposobem dokładał jeszcze do przewagi dziewczyny. Mimo to, chciał zobaczyć jej reakcję. Interesowała go ona niezmiernie. Jego nastrój zepsuło kolejne pytanie dziewczyny. Z troską spojrzał na rękojeść, wychylającą mu się zza tylnej części pleców. Był do broni przywiązany, jak do mało czego. Mimo to, odpiął ją od pasa razem z sayią i podał dziewczynie trzymając za sam koniec pochwy. Co jak co, ale zębów węża nie chciał kosztować na swoim ramieniu. Mimo to, przezorny zawsze ubezpieczony. Cień jednego z falochronów zaczął powoli zbliżać się ku niemu. Jego ruchy były markowane przez poruszanie się wody.
- Tylko się nie potnij. - ostrzegł podając dziewczynie ostrze.Anonymous - 16 Maj 2011, 20:10 Nie tylko niemu zaczynała się rozmowa podobać, ale i Res. Jak zawsze po takim czasie każdy kto z nią rozmawiał po prostu ją zostawiał obrażony za słowa, za gesty, za ogólnie olewawczy stosunek Cienistej do każdego. Taka była i kropka. To też temu baczniej przyglądała się nieznajomemu. Wstanie mówiąc, że jest popaprana? Dziwne... Usiadł bez szemrania, sam zaczepił. Było to tak nie spotykane w życiu Cienistej, że aż chyba zapisze sobie to w pamiętniku! Gdyby taki posiadała.
Gdyby użył siły, bądź swojej mocy na Res na pewno bardziej zamknęłaby się przed nim. Teraz była spokojna, choć nieufna. Ale gdy ktoś atakuje nie ważne jakim sposobem trudno potem jeszcze bardziej - jakby nie było to teraz - przekonać dziewczynę do siebie, czy zmusić na odpowiedzenie na błaha pytania.
Jej słowa groźbą? Dobre sobie. Ale skoro chłopak tak je odebrał to jego sprawa. Res po prostu słownie zaczepiała, drażniła się. Lubiła to, a szczególnie z kimś na poziomie, kto nie bierze wszystkiego do siebie. Co tak naparwdę miała na myśli? Tylko tyle, że kobieta i mężczyzna mogą milej spędzić czas, jak? Niech fantazja do cholery zadziała!
- Tak powiadam. - Powiedziała również spokojnie. Wyzwanie wyczuła, ale jakoś nie przejęła się tym zbytnio choć bardziej zerkała na mężczyznę teraz. Nieufność...
Gdy odpowiedział na jej słowa jednym swoim zmrużyła lekko oczy odwracając od niego wzrok. Pogrywał z nią, czy udawał głupiego? Po prostu nic na to nie odpowiedziała. Mielić językiem bez powodu też nie lubiła. Widziała wcześniej jak nieznajomy po prostu się rozgląda, obserwuje kogoś? Przez to i Res zerknęła na bok.
- Jasne, a słonie zaczną latać. - Zakpiła z jego słów odnośnie Kuby Rozpruwacza. Taki, czy Święty Aniołek nie wytrzymałby pewnie długo z taką osobą jak ona. Jak zawsze na wszystko patrzyła pesymistycznie, gdyż wolała miło się rozczarować, niż mieć nadzieję, a potem dostać kopa w dupę.
Miło, że zainteresowała chłopaka swoją osobą, skoro przez tak krótki czas siedzieli ze sobą, ale nie powiem, że nie bez powodu i Res zaprosiła go by usiadł obok niej. Wszak dla jaj by tego nie zrobiła.
Gdy ściągnął miecz z pleców i jej podał zaraz ją wzięła i ułożyła na swoich nogach wszak siedziała po turecku. Wyjęła lekko miecz z pochwy, choć Ora zaciekawiona zaczęła ją wąchać i szturchać łapą, za co dostała lekko po nosie od Res. Naeva jedynie fuknęła i nadąsała się machając szybciej ogonem na boki. Res się jednak nie przejęła tym patrząc na piękną klingę miecza.
- Bez obaw, jestem dużą dziewczynką. - Odpowiedziała unosząc lekko kącik ust do góry przy czym ponownie na chłopaka spojrzała wstając. Pochwę od miecza zostawiła na ziemi, a sama wyminęła smoka obracając zręcznie Sayię w dłoni. - Kiedyś podobny miałam. - Powiedziała unosząc ostrze pod słonce, by zaraz końcówkę przyłożyć do piachu. W sumie chyba wyszło tak, że Res, ani chłopak... nie odpowiadali sobie na pytania, ciekawe. - Przywiązanie, czy profesja? - Spytała robiąc lekkie cieńcie mieczem w bok. O co pytała? O to po cholerę mu ten miecz.
Sama taki posiadała, ale... w walce jednej niestety mocno go uszkodziła, a dwie części spoczywały u niej w mieszkaniu.
- Dawać tak obcej osobie swoją własną broń do ręki. - Stanęła przed chłopakiem z uśmieszkiem, przy czym lekko głowę na bok przekręciła. Miecz uniosła ale nie dotknęła ciała nieznajomego. - Mądre, czy głupie? - Ponowne pytanie, acz wbiła ostrze obok nogi chłopaka i odsunęła się.Anonymous - 16 Maj 2011, 20:38 [Emm... Tak właściwie, Sayia to pochwa od katany... Ale co tam...]
A Cień w dalszym stopniu uważnie obserwował dziewczynę. Od dawna tak dobrze się nie bawił... Stop... Jeśli chodzi o zabawę bez rozlewu krwi, to nigdy się tak dobrze nie bawił. W sumie... Mógł z nią jakiś czas zostać. Mimo iż był typem samotnika, to nie był jego wybór, kim się stał. Jego wspomnienia zaczynały się tam gdzie się zaczynały, czyli w slumsach Londynu, gdzie nikt nie patrzył na niego przychylnie. Spokojnie obserwował, co dziewczyna wyczynia z jego ukochaną, niezastąpioną i ulubioną zabawką. Musiał przyznać, całkiem zręcznie jej to szło... Na chwile zamknął oczy. Nie potrzebował odpoczynku, mimo to, lubił odpoczywać. Szczególnie po bardziej udanych zbrodniach.
Cień spokojnie wysłuchał jakże pięknych słów dziewczyny dotyczących latających ton żywego mięsa. Przywołał w myślach właśnie taki obraz i uśmiechnął się kącikiem ust. W towarzystwie jakoś szybciej czas płynął... Chłopak nie miał osobiście żadnego planu na przyszłość. W ten sposób znalazł kolejny powód by dołączyć się do dziewczyny... Naprawdę bawiło go to wszystko...
Uśmiech na twarzy Veisa pogłębił się, najwyraźniej pod wpływem słów "duża dziewczynka". Na chwilę napiął wszystkie mięśnie, wciągając powietrze. Następnie się rozluźnił, wypuszczając je. Gdyby nie towarzystwo panienki, najpewniej po prostu by się przeciągnął... No ale ale, przy ludziach przecież nie wypada...
- Jedno i drugie. - odpowiedział prawie bezmyślnie na kolejne pytanie dziewczyny. W grze "pytanie na pytanie" zyskała zbyt wiele punktów. Trzeba było jakoś zmienić front. Na chwilę zamyślił się nad następnym pytaniem panienki.
- Stwierdziłbym, iż raczej to drugie. Nikt inteligentny nie oddałby nikomu swojej broni. Chyba iż byłby pewny swej pozycji, lub miał coś w rękawie. - odpowiedział wesoło dziewczynie. - Uproszczając całość - jestem głupcem. - dodał po chwili. Nawet nie drgnął, gdy dziewczyna bawiła się jego zabawką. Wiedział, iż jeśli chciałaby mu coś naprawdę zrobić, jej ciosy byłyby o wiele silniejsze. Tak silne, iż nie zdążyłaby ich zatrzymać w porę.
- Hmm... Wątpię czy uzyskam odpowiedź na moje pierwsze pytanie, więc pozwól mi spytać o coś jeszcze... Jestem stosunkowo nowy w tej krainie, z racji iż wcześniej rozrabiałem w świecie ludzi... Czy byłabyś w stanie poradzić mi jakieś dość ciekawe zajęcie, moja pani? - spytał z uśmiechem. Cień cały czas skradał się ku dziewczynie. Jeszcze tylko metr....Anonymous - 16 Maj 2011, 20:59 O jeny. Toć powinna poczuć nie lada kopa w tyłek z zaszczytu, że zechciał z nią zostać i do tego porównywał jej towarzystwo do zabijania. Skoro miało być tako, to czemu nie! Pewnie Res nie dałaby sobie wtedy nic poznać, gdyby jej to powiedział, choć wewnątrz nie lada by coś się w niej zapaliło.
Res też dłuższą część czasu spędziła w Świecie Ludzi. Doskonale wiedziała co to znaczy strojenie od osoby Cienia. Może mieli coś w sobie, co po prostu ludzi odstraszało? Wiedzieli, że nie powinni czuć się przy tych osobnikach pewnie.
Widziała jak zamknął oczy. Naprawdę się jej nie obawiał, aż dziwne. Zmrużyła oczy mając ochotę zrobić mu małego 'psikusa', ale nadal nie wiedziała z kim ma do czynienie. Skoro jest taki pewny, to albo wie, że Res nie atakuje bez powodu, albo zbyt pewny siebie, cóż... Po jego zachowaniu typowałaby to drugie.
- Zmarszczki porąbią ci się od tego uśmiechania się. - Dogryzła mu, a jak, gdy tylko ponownie dojrzała na jego ustach owy uśmieszek. Aż taka zabawna była? No, patrzcie. Sama Res potrafiła jedynie unieść kącik ust do góry, a tak... nie pamiętała nawet czy potrafi się uśmiechnąć naturalnie. - Ah, tak. - Odparła na jego odpowiedź. Więc lubował się w walce i było to hobby... Cóż. Tylko zazdrościć, gdyż Res sama nie miała pojęcia co w życiu robić, co w ogóle robiła. Zamyśliła się przez chwilę patrząc na wystający miecz z piasku, ale po chwili spojrzała tak po prostu na chłopaka.
Bardziej z uwagą na niego patrzyła, baa było widać, że spięła na moment swoje ciało, gdy wspomniał o asie w rękawie. Nie była taka głupia, a ze słów można wiele wynieść. Na głupiego jej nie wyglądał, więc coś knuł. Zbyt pewny siebie...
- Również jestem tu od niedawna. - Powiedziała obserwując go z góry. - Więc pytanie nie do mnie. - Biedak znowu nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie! Tak już z Res było. Dopóki nie poczuje się pewnie w czyimś towarzystwie z nią będzie cholernie ciężko!
Gdyby Ora nie zauważyła zbliżającego się cienia po ziemi i nie zawarczała głośno odskakując w bok po czym strzeliła igła lodową w stronę owego 'coś' - jal dla zwierzaka - sunącego po ziemi, Res pewnie nie zauważyłaby tego zbyt pochłonięta rozmową, od której rozmówca nie ucieka po chwili.
Od razu jej zielone oczy spoczęły na... cieniu? Cofnęła się o krok po czym kątem oka spojrzała zła na chłopaka.
- Bawimy się w podchody? - Spytała ostro.
Naevę nie podeszła blisko cienia, a sama się cofnęła obserwując swoją panią.Anonymous - 17 Maj 2011, 15:47 Chłopak zamknął na chwile oczy. Znów oszałamiająca fala wspomnień... Po raz pierwszy po tak długiej rozmowie, nie miał ochoty skrócić rozmówcy o głowę. To było naprawdę ciekawe doświadczenie... Mimo wszystko, miał zamiar spłatać dziewczynie jednego, niewinnego i zupełnie niegroźnego figla. Niegroźnego, pod warunkiem iż ów durny wąż morski nie odgryzie mu ręki lub innej części ciała. No ale cóż... Do odważnych świat należy. Kto by się tam jakąś bestią przejmował... Chociaż... Mógł przecież wciąż zmienić zdanie. Problem polegał na tym, iż nie miał zamiaru. Za bardzo mu się nudziło, by móc to chociażby przełożyć. Po pierwsze - nie miał się na kim odreagować. Po drugie - obecność dziewczyny (czy też długiego, owłosionego węża z ostrymi kiełkami, pazurkami i ogonem) działała na niego uspokajająco. Problem stanowił pewien gad... Mimo wszystko, postanowił go olać.
Otworzył oczy, słysząc odpowiedź dziewczyny. Ehe... Więc wiele się od niej nie dowie. No ale cóż... Nie zmieniało to faktu iż panienka naprawdę go ciekawiła.... Lecz cóż począć? Nie była zbyt skora do udzielania odpowiedzi. Może właśnie to sprawiało, iż zdążył ją polubić? Nie wiedział. Nie wiedział zbyt wielu rzeczy. Mimo tak długiego życia, był pewny tylko jednego. Wszystko co żyje, może zginąć. Nawet, jeśli to coś, podobnie jak on opierało się efektom starzenia. Ludzie mówią iż nie można zawładnąć śmiercią... Więc czym było zabijanie? Nie było to czasem kontrolowanie jej? Kontrolowaniem jednej z najstraszliwszych sił, siły której bał się każdy. Kontrola nad nią, wybieranie kto ma zginąć, a kto żyć... Czyż w Biblii nie istniało przykazanie "Nie Zabijaj"? Dawało to jasno do zrozumienia, iż życie odbierać może tylko Bóg. Więc skoro on - Cień, odbierał je bez mrugnięcia okiem, to czyż nie był Bogiem? Czyż nie on był panem śmierci swoich ofiar? Te pytania męczyły go co noc. W prawie każdej chwili samotności. Czy był zły, dlatego że manipulował życiami innych, tak brutalnie je skracając? To było kolejne pytanie, na które nie potrafił sobie odpowiedzieć.
Mimo iż Veis coś knuł, to ani przez moment jego wzrok nie padł na miecz, który stał wbity tuż przed nim. Nie zamierzał go używać. W sumie, to nigdy jeszcze nie był mu potrzebny.
Wzrok Cienia padł na bestię. A więc jego ruch został zauważony. Chłopak podniósł się powoli, ospale. Wreszcie zaczynało się coś dziać. Rozciągnął się. Towarzyszył temu złowieszczy odgłos strzelających kości.
- Ciekawy stwór... Nie powiem... - rzekł spokojnie. Cień który uprzednio stworzył, w ciągu sekundy powiększył się do dość sporych rozmiarów. Objął zarówno Veisa, jak i teren do dwóch metrów za naszą drogą panienką...
Veis zniknął, po czym w ułamku sekundy pojawił się za dziewczyną. Mimo to, by się teleportować w cieniu, musiał przestać go kontrolować. Mimo wszystko, ten został w rozmiarach do jakich rozciągnął go chłopak.
- Jakie tam znowu podchody... - spytał próbując złapać i zablokować jak najszybciej prawą ręką ramiona dziewczyny. Dzięki teleportacji, a co za tym idzie dezorientacji, wątpił, by była w stanie się obronić.
- To jak będzie... Zdradzisz mi swoje imię? - spytał próbując złapać lewą ręką dziewczyna w talii, a prawą odwrócić twarzą do włochatego węża.