To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Szczury w beczce

Anonymous - 29 Kwiecień 2011, 18:19

//Szekszi trawka xDD"//

Było już grubo po szesnastej, widać to było na odległym o kilkaset metrów zegarze. No wiecie, taki kościelny, z szarej cegły, wysoki na kilkaset metrów... Chyba każdy zrozumiał.
Drakar już kilka minut temu wyrzucił papierosa, a tu nagle Terr zwraca mu uwagę. Normalnie by się oburzył, wkurzył, zdenerwował i w ogóle wyraził wielką dezaprobatę, ale przeszkadzał mu jeden fakt - gościu miał rację. Drakar otrzepał się więc i chwilkę pobiegał w kółko tak,że wiatr rozmył nieco zapach.
Po chwili przyszła druga dziewczyna, która wyglądała też na baśniopisarkę. Poza tym miała jeszcze jedną cechę wyróżniającą - wyglądała jak ta druga, która nazwała siebie "trawą". To było przerażające. Wyglądało trochę jakby się znały - można to było wyczytać w ich oczach. Kryła się w nich jakby tęsknota i tłumiona radość. Drake był niezły w odgadywaniu emocji patrząc w oczy.
- Ja twierdze, że może iść, będziemy przecież na nią zerkać, nie?
Wydawało się, że szefo ma tremę. W końcu słuchała go pokaźna grupka osób. Jednak mówił pewnie, tylko wyraz twarzy miał taki zagubiony. Strasznie się to wszystko przedłuża. Drakar chciał już wejść i pozbyć się ustrojstwa, ale oczywiście są ważniejsze rzeczy - sprawy organizacyjne.
Zdawało mu się, że Terr powiedział, iż fajnie byłoby znać swoje moce. Nie zdawało mu się - właśnie tak powiedział! Odchrząknął więc i oświecił ich, chociaż i tak pewnie mało obchodziły ich jego "moce".
- Jeśli chodzi o mnie to moje ciało jest odporne na ogień, oczywiście nie na wybuchy. Posiadam też telekinezę.
Umiał też czytać w myślach, ale to mu się raczej nie przyda na polu walki. Nie musiał więc im tego oznajmiać.
Już chciał się przeciągnąć, kiedy nagle z fabryki wyskoczył ten stwór. Aha, więc to są serpenty... Dalsze reakcje były wyuczone. Chwycił za rękojeść katany, szybkim ruchem wyciągnął ją i chciał ruszyć w stronę potwora, jednak jego już nie było, zamiast tego na chodniku leżał broczący krwią policjant.
Schował katanę i podparł ręce na biodrach.
- Ah, więc to są serpenty. Wielkie bydle...
Jakoś sama wymknęła mu się ta uwaga.
Oho, po chwili jakiś policjant nastraszył ich, że nie mogą wejść. Miał ochotę roztrzaskać mu tę nażelowaną głowę o chodnik, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Zwrócił się cicho do reszty ekipy.
- Jakieś propozycje? Może dach? Tylko w dzień byłoby trudno...
Nie jest najlepszym strategiem, ale akurat przyszło mu do głowy to rozwiązanie, aczkolwiek niedopracowane...

Anonymous - 29 Kwiecień 2011, 19:23

Panienka stała sobie spokojnie. Na razie było nudno, ale czego się można spodziewać, kiedy akcja nie weszła jeszcze nawet w początkową fazę? Niczego. Najpierw musieli pouzgadniać parę spraw, co było straszliwie nużące, tak więc dziewczę zaczęło rytmicznie kiwać się do przodu i do tyłu na stopach. W rytm jej ruchów kołysał się także długi welon za nią. Wyglądałaby jak niewinne, słabiuteńkie dziecko, gdyby nie fakt, iż jej ubiór miał kolor smoliście czarny, do do paska były przypięte wcześniej wspomniane sztylety. Niektórych ludzi mogłoby to odstraszyć, ale znając mentalność tej rasy, zapewne większość upierałaby się przy tym, że nic im nie grozi. Tacy zdaniem Loire na tym świecie byli całkowicie niepotrzebni. Zresztą, lubiła rozwiewać ich przekonania w pył. Może nie od razu zabijając, ale drobne ranki, to już chyba nie takie znowu duże przewinienie? No, i satysfakcja, że delikwent ma nauczkę na przyszłość jest większa. Ale jeśli ktoś wyjątkowo ją zirytował, na przykład próbą natrętnej pomocy, pytaniem o rodziców, wiek lub chęcią zaprowadzenia do szkoły, zazwyczaj kończył marnie. A wierzcie mi, koniec z rąk Luśki to koniec końców. Mimo, że nie było tego po niej widać, mogłaby zabić każdego z zimną krwią - odliczając oczywiście tych, których na prawdę lubiła. Zresztą - tym lepiej. Przynajmniej w większości przypadków była daleko, hen, daleko poza kręgiem ewentualnych podejrzanych.
Dyskusja, jak widać, toczyła się w najlepsze. Panienka, póki co, nic nie mówiła, przytakiwała jedynie uwagom Flo (były celne, to musiała jej mimo wszystko przyznać) i słowom Terra, które poniekąd rozjaśniały, minimalnie, bo minimalnie, ale jednak, zaistniałą sytuację. A tu nagle puff - i zjawia się kolejna osóbka. Białowłosa westchnęła teatralnie, jednak nadal zachowała milczenie. Bycie osobą gadatliwą w takich momentach działało raczej na niekorzyść, nie tylko tej persony, ale także reszty drużyny. Loire chciała myśleć, że jeśli łudząco podobna do Flo dziewczyna zginie, to nie będzie jej sprawa. Z drugiej strony, gdyby nie zginęła, to reputacja zebranych tu ochotników byłaby lepsza... To był jeden z nielicznych przypadków, kiedy w łepetynie panienki ujawniały się dwie sprzeczne opinie. Na szczęście, nie była to istotna wątpliwość, a i owego faktu nie można wpisać do kategorii "schorzenia psychiczne". W końcu chyba każdy ma takie "rozdarcie" od czasu do czasu, czyż nie? Chyba, że jest to ktoś maksymalnie zdecydowany, pewny siebie i w ogóle och, ach, ech - lider, ble.
Kiedy zaś padło stwierdzenie o mocach... Cóż, mimowolnie przemknęła jej przez głowę myśl - Taa, żeby wiedzieć, do kogo biec po pomoc. Ale z wcześniej wspomnianego powodu zachowała ją tylko i wyłącznie dla siebie. Miast tego, ni z gruszki, ni z pietruszki, pochwyciła jeden ze swoich sztyletów i zaczęła obracać go w swoich zgrabnych dłoniach, okrytych materiałem cienkich, czarnych rękawiczek, mimo wszystko odsłaniających delikatne, cienkie, wręcz dziecięce palce. Bądź, co bądź, posługiwanie się sztyletami i lżejszą bronią białą było jej mniejszym czy większym, to już zależy od punktu widzenia danej osoby, atutem.
- Kontrola ciał innych osób, wytwarzanie wokół siebie tarczy, teleportacja. Wszystko. - dziewczyna byłą doskonale świadoma swoich mocy, tego, co może za pomocą nich zrobić, a co jest niemożliwe. Na przykład, tarcza miała ograniczoną wytrzymałość, ogółem nie była zbyt mocna, acz na odbicie ataków fizycznych i niektórych magicznych wystarczała. No, i nie mogła teleportować się na zbyt długie odległości. Nie wiedziała dokładnie, jakie, acz była świadoma, że na przykład do Krainy Luster za jej pomocą nie poleci. Tu już potrzebna była moc wrodzona Lunatyków, to jest brak konieczności korzystania ze Szkarłatnej Bramy. Za to była wdzięczna losowi, bo przy jej profesji latanie co chwila do Otchłani byłoby bardzo, bardzo czasochłonnym zajęciem. Przy takim ograniczeniu chyba w ogóle zaprzestałaby między-wymiarowych podróży.
Nagle z fabryki wyskoczył Serpent i narobił niezłego bałaganu wśród ludzi - przynajmniej przed fabryką było teraz mniej gapiów i reporterów. Loire mimowolnie skrzywiła się, widząc, jak te stwory wyglądają.
- Takie bestie nie powinny w ogóle istnieć. Odliczyć Terra, on jest normalny. - stwierdziła półgłosem, co jednak nie znaczy, że się bała. Zwyczajnie nie miała ochoty tłuc się z tym czymś, jak się już rozmnoży, zadomowi i w ogóle zacznie dawać we znaki. Ci ludzie niby tacy genialni, a własnych tworów nie potrafią opanować, ech. Chyba nie są tacy interesujący, jak niegdyś myślała. Ot, jakieś tam sobie szare ludziki.
- Wszystko mi jedno, byle się tam dostać możliwie bez większych uszczerbków zdrowotnych i to zlikwidować, zanim się rozpleni. - stwierdziła nonszalancko na pytanie Drakara, zakładając ręce za głowę.

Anonymous - 29 Kwiecień 2011, 19:58

<Sorki, że poza kolejka, ale coś mi się przypomniało, a nie chciałam edytować i zmuszać tym samym was do edycji ^^'' )

-Telekineza, wytwarzanie portali, kontrola elektryczności. -rzuciłam w ramach mocy. A co tam, niech wiedzą. W sumie racja, przydatna jest taka wiedza.
Wejście, wejście, wejście... Co wy się tak martwicie tym wejściem, co? Banalna sprawa. A do tego żaden glina nam tego nie zabroni, to nasza sprawa, jeśli chcemy umrzeć.
Podeszłam do głównych drzwi. Chwile je oglądałam. Nie wyglądały na solidne. Drewniane, niezbyt duże o dwóch skrzydłach. Spięłam się w sobie i kopnęłam jedne z nich. Drgnęły, skrzypnęły, ale nic poza tym. Ach, idiotka ze mnie, może są otwarte? Nacisnęłam klamkę. Niestety nie. No, to próbujemy dalej - kopnęłam drugi raz. Tym razem coś trzasnęło, ale drzwi pozostały zamknięte. Zerknęłam w stronę gapiów. Stały tam radiowozy. Na mojej twarzy pojawił się ledwo zauważalny, cwaniarski uśmieszek. Pora zrobić użytek z mocy. Rozprostowałam palce jak pianista przed koncertem i podniosłam jeden z samochodów. Wszystkich zatkało. Przynajmniej wszystkich pozostałych gapiów i policjantów, moi towarzysze broni pewnie nieraz widzieli takie rzeczy.
-Na bok. -rzuciłam tylko, sama również odsuwając się z linii samochód drzwi. A potem - sruuu! Wóz w mgnieniu przeleciał te kilkanaście metrów i rozbił drzwi na drzazgi. Z wnętrza fabryki doszedł dźwięk uderzenia pojazdu o ścianę, ale nie tylko. Do uszu wszystkich wokół mógł dobiec też dziwny pisk, plaśnięcie i syczenie. Ale nie takie, jakie wydaje wąż, tylko takie... no w filmach jest taki dźwięk, jak kwas coś wyżera.
-No, i przy okazji jednego mniej. Wchodzimy? -zadałam retoryczne pytanie reszcie grupy. Policjanci nawet nie drgnęli, żeby nam przeszkodzić. Nie dziwię się im. Przecież byli tylko ludźmi, po prostu się bali.

Anonymous - 30 Kwiecień 2011, 08:13

Patrzyła na wszystkich z wielkim zdziwieniem. Usłyszała nagle pytania Terr'a, więc postanowiła na nie odpowiedzieć. Wzięła głęboki oddech i już miała mówić, gdy podszedł do nich wszystkich jakiś facet. Gdy ten skończył gadać, Grapevine powiedziała z uśmiechem na twarzy :
- Słuchaj Terr, to nie jest głupie. No, wiesz ja też coś takiego czuję do Ciebie. Wiem, że to trochę głupio zabrzmiało, ale tak właśnie jest. Co do moich mocy, to powiem tyle, pierwsza teleport tylko, że nie wiem gdzie się pojawię. Druga ożywianie rysunków, a trzecia to kule, które wybuchają kolorowymi farbami. To chyba wszystko co musicie o mnie wiedzieć.
Patrzyła na chłopaka ze zdziwieniem. Zaskoczył ją komentarz Rei, lecz ona nie miała zamiaru nic mówić. Chyba, że do Flośki lub Terr'a. Nikt inny nie będzie jej traktował poważnie. Może dlatego, że jest trochę dziecinna? Dobrze, że to nie jest w tej chwili takie ważne. Nagle zauważyła czarną istotę. Po chwili dziewczyna w kombinezonie próbowała to ustrzelić, lecz czy jej się uda? Tego dowiemy się już niebawem. Och jaki Terr jest fajny. Popatrzyła na Flo, po czym powiedziała, z lekkim zakłopotaniem, tak jakby nie wiedziała co się dzieje :
- To jak, uznajesz mnie z siostrę? Ja do Ciebie coś czuję. Tak jakby jakąś więź, choć nie wiem czy to na pewno ona.
Było tu trochę strasznie, lecz gdy Grapevine będzie trzymać się blisko Terr'a i siostrzyczki, to da radę. Takie rzeczy sobie rozkminiała. W jej głowie roiło się od pomysłów, lecz nie miała odwagi, by coś powiedzieć do innych. Nie znała ich i nie chciała mieć, żadnych kłopotów, czy tam wrogów. Bo, po co jej oni? To, znacz tu chodzi o wrogów, a nie o przyjaciół. Tak, żeby nie było nieporozumień. Co ona mogła teraz zrobić? Patrzyła na otoczenie i myślała. Jak można się przygotować? Po tej myśli wyjęła z kieszeni bat i była gotowa do akcji. Po czym swój wzrok skierowała na pół-potwora. Powiedziała do niego z lekkim uśmiechem, bo nie chciała się do niego podlizywać, ani żadnych innych z takich rzeczy :
- Ja swojego zdania nie mam, więc niech Terr podejmie decyzję. On najbardziej zna te zakamarki i najwięcej wie o potworach. Jedyną rzeczą, którą powiem, to trzeba wejść tam bardzo cicho. No i koniec mojej wypowiedzi na ten temat.
Jedyną rzeczą, o której teraz myślała to było, to żeby wszyscy przeżyli. Wiedziała, że będzie trzeba sobie pomagać, więc nie mogła z nikim się kłócić. Z takimi myślami czekała na działania innych, którzy brali udział w akcji. Och..., żeby tylko nikt nie zginął. W tej chwili głównie jej chodziło o Terr;a i Flośkę.

Anonymous - 6 Maj 2011, 18:34

Zawodowcy? Dobre sobie. Floś niby należy do Szajki, jednak jej rola jest zupełnie inna tam niż tutaj, ale kto by się tam tym przejmował, ne? Jak se Terr uważa, że oni wszyscy są zawodowcami, to ona może czuć się dumna... raczej.
Ona niezbyt chciała, aby Grape dołączała. Chociaż jej nie znała, to zawsze się o nią martwiła gdzieś w myślach, zastanawiała się czy wszystko u niej w porządku. W końcu siostra to siostra. Dlatego teraz, gdy groziło jej niebezpieczeństwo, ona chciała to powstrzymać, ale dała sobie spokój. Niech siostra robi co chce, w końcu to Floś była młodsza... o kilka minut, ale zawsze młodsza.
- Zmiana rzeczy w owoce, tęczówki atakujące trującymi igiełkami i usypianie. Może coś się przyda.
Tylko tak skomentowała pytanie o moce i na nowo padła na tyłek. Nie chciało jej się stać, bo po co męczyć nogi? Zaraz przyda jej się wiele energii.
Flo jakoś nie chciało się zbytnio myśleć, jeszcze przed chwilą wykazywała się celnymi uwagami, a teraz tylko zacieszała z tego, że te uwagi zostały docenione przez Terra, który niezbyt ją obchodził wcześniej, ale splusował sobie chwaleniem Flosi. Bardzo lubiła, gdy ktoś jej komplementował, a szczególnie kiedy uważała, ze dana osoba ma rację mówiąc to co mówi. Oczywiście wciąż słuchała... Wychwytywała wszystkie słowa... No, prawie wszystkie, nie patrz na mnie w takie sposób, jakbyś chciał mnie udusić! Terr tak szybko jak splusował u niej, także zminusował zabierając jej siostrę gdzieś na bok. Jednak dała sobie spokój z komentowaniem tego.
- Grapevine... ja cię nie uznam za moją siostrę, po prostu wiem, że nią jesteś. Uważaj na siebie, później porozmawiamy.
Po tych słowach nie powiedziała już nic więcej przez dość długi moment. Cały czas tylko siedziała i słuchała. Po tym ta cała akcja z szalejącym stworem, zabitym policjantem... Ble, aż się wzdrygnęła. Co za ohydztwo. Milczała wpatrując się zdziwiona w to coś. Po tym znikło za drzwiami.
- Zmieniłam zdanie, ja tej tu nigdzie nie zabieram.
Powiedziała zerkając na Grape. Nie po to znalazła siostrę, by pozwalać jej się narażać. Nie wyglądała na taką co miałaby doświadczenie. Po chwili jednak przerwała. Spojrzała na policjanta, który powiedział im, ze ich nie wpuszczą. To jakiś żart? Nawet jeśli, to i tak tam wejdą, trzeba coś wymyślić.
- Jednak niech Grape zostanie, nie mamy czasu na takie rzeczy jak przeganianie jej. Lepiej coś wymyślmy szybciej, bo ci głupi ludzie zaraz zaczną nas odganiać- albo próbować odganiać- siłą.

<Pozwoliłam sobie pominąć wiadomość Rei z powodu zbyt wielkiej ingerencji w niektórych momentach i stwierdzenia należące do roli MG, a raczej pominąć tą część z fruwaniem ciężarówki, wyważaniem drzwi i w ogóle... gomene. I przepraszam, ze musieliście tyle czekać, to przez te matury. Jak coś pominęłam wybaczcie, po prostu wiele się dzieje i niektóre rzeczy czasem ciężko ogarnąć.>

Anonymous - 6 Maj 2011, 19:23

Nie dostałem odpowiedzi apropo rodziców Grape, no ale mniejsza. Może ich nie ma i wtargnąłem na zbyt intymną strefę? Nie było tego po niej widać, ale... Przecież mogła do perfekcji opanować kontrole własnych uczuć i ich wyrażania, prawda?
trochę mi ulżyło, kiedy dziewczyna stwierdziła, że te moje dziwne przeczucia nie są takie głupie. Trochę się zdziwiłem, kiedy powiedziała, że czuje do mnie coś podobnego, ale tylko uśmiechnąłem się ciepło.
Teleportacja? No, bardzo dobrze. Mimo niewiedzy gdzie trafi... Przynajmniej będzie mogła uciec przed atakiem. pod warunkiem, że nie da się zaskoczyć.
Dobra, wszyscy znali swoje moce, jest gites. Żeby tylko zapamiętać umiejętności swoich towarzyszy, to klucz do zwycięstwa. Użycie ich w odpowiednim momencie może zmienić wynik eksterminacji. Tak, eksterminacji, bo wojną raczej trudno to nazwać.
-Grape, mam do Ciebie prośbę. trzymaj się blisko Loire. W razie czego osłoni Cię tarczą. Nie wiem, ja kto wygląda, ale... -podrapałem się z tyłu głowy, zakłopotany.
Średnio polubiłem Rei. Miała taki olewacki stosunek do wszystkiego. Równie dobrze mogła mieć takie podejście do misji. Jak uda się zabić te stwory, to ok. Jak nie, to też ok. Muszę mieć na nią oko...
Część mocy wydawała mi się... bezużyteczna w tej sytuacji, no ale... co ja tam wiem. Musiałbym dokładnie znać ich działanie i tak dalej a na opowieści sandałowego drzewa nie było czasu.
Rozmyślania przerwał mi jeden z moich pobratymców, który wyskoczył z fabryki jak torpeda i popędził w stronę tłumu. W pierwszej chwili chciałem się zmienić i go powstrzymać, ale to mogłoby stanowić zagrożenie dla naszej misji. No i Rei się tym zajęła. Powiedzmy...
-Te rzeczy są większe. Ten był jakiś... inny. Jakby... młody. -czyżby? Nauczyły się rozmnażać? Cholera... -W takim razie przygotujcie się na więcej niż sześć. Pierwotnie mieliśmy być tak jakby bezpłodne, ale ten malec mi mówi, że te tutaj chyba się tego nauczyły. -na czymś się znałem i wiedziałem, co mówię, co nieco podbudowało moją pewność siebie.
Jak wejść? Tak, oto jest pytanie (widzę, że wszyscy pominęli akcję Rei, więc zrobię to samo). Przez dach, jak zaproponował Drakar? Ale miał rację, jak na razie jest za widno. Z drugiej strony nie mamy tyle czasu, żeby czekać na zmrok. No i w dzień w fabryce jest trochę jaśniej, co zwiększa nasze szanse, więc ten pomysł odpada. Znaczy się - czekanie na zmrok, bo samo wejście przez dach nie jest takim głupim pomysłem.
-Wiesz Flo, z wiedzą o Serpentach się zgadza, ale tych zakamarków nie znam dobrze. Jestem w tym świecie od wczoraj... -przyznałem nieco zakłopotany. W miarę fajne było to uczucie, kiedy wszyscy tak na tobie polegają. Z drugiej strony... To wielka odpowiedzialność. -Po cichu? To bez różnicy. -oblizałem palec i podniosłem go do góry. -Wiatr wieje od nas w stronę fabryki, więc te stwory pewnie już dawno wiedzą o naszej obecności. No i nieważne jak cicho wejdziemy one i tak będą wiedziały o naszej obecności. Zapach stanie się wyraźniejszy. Jedynym problemem było wejście w taki sposób, żeby nie przyczepili się Ci cali policjanci. Zgadza się...? -myśl Terr, myśl... -Ja mam pomysł jak wejść. Dość ryzykowny, ale... -spojrzałem po reszcie, w końcu zebrałem się na jego opisanie. -Zamienię sie i zrobię małe zamieszanie, w trakcie którego wy się wślizgniecie. Potem do was dołączę. To nie będzie trudne, nikt się zbytnio nie przejmie, jak jeden z tych stworów tam wróci. Co wy na to? -patrzyłem po reszcie czekają cna jakąś reakcję. Czułem się taki... mały. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak ten pomysł mógł głupio zabrzmieć.

(Sorki, jak coś się nie trzyma kupy, ale jestem nieco chory i tego...;| )

Anonymous - 8 Maj 2011, 09:42

Z powodu, że kolejka się trochę pomieszała przypomnę co i jak:
1.Rei
2.Loire
3.Flo
4.Drakar
5.Terr
6.Grapevine
7.Ja


MG:
Kula trafiła młodego Serpenta , ale go nie zabiła. Zawył jak zbity pies i uciekł do środka fabryki i tyle było go widać.
Nagle do głowy Lośki wpadł pewien, bardzo mądry pomysł. Przecież ona i Drakar są Lunatykami więc całą drużynę mogą po cichu prze-teleportować ich, dzięki swoim wrodzonym umiejętnością. Będzie to o niebo lepsze rozwiązanie, niż wspinanie się po dachu. Po pierwsze zrobią to po cichu, niby sobie odejdą, a tak naprawdę, w jakimś zaułku, dostaną się do fabryki. Problem się pojawi dopiero wtedy, kiedy policjanci usłyszą odgłosy walki, ale może pomyślą, że Serpenty "kłócą się" o coś. I tak już z środka budynku słychać jakieś warknięcia i tak dalej.
Lecz to jest tylko myśl Loire, nie musi przecież tego mówić reszcie grupy, prawda?

Anonymous - 8 Maj 2011, 10:01

Takie bestie nie powinny istnieć? Cóż za bzdura! Gdyby nie istniały, to teraz nie byłoby okazji do 'zabawy', prawda? A to by była wielka szkoda, bo w końcu coś się dzieje. No i nie wierzę, że taka duża grupa ludzi o mocach bardziej i mniej niszczycielskich nie da im rady. I niech się rozplenia, w przyszłości będzie więcej zabawy! Z drugiej strony... Nie, żebym sobie nie poradziła, ale niefajnie by było zobaczyć coś takiego nad swoim łóżkiem. Przynajmniej w formie innej niż trofeum.
Odruchem sprawdziłam pasek z amunicją. Zawsze wiedziałam, ze tam jest, i że wszystko w nim jest na swoim miejscu, a mimo to ciągle sprawdzałam. Sama do końca nie wiedziałam czemu, taki odruch, jakby go nazwać... zabezpieczający.
No ale! Niech coś się w końcu dzieje! Wejdźmy tam w końcu i zróbmy co zrobić mamy! Bo jeszcze te całe Serpenty znudzą się czekaniem i sobie pójdą.
-Bardzo mi się podoba pomysł Terra. Przynajmniej jest jakiś. -stwierdziłam. Trochę kiepsko by było, gdyby został raniony w tym całym zamieszaniu przez któregoś z policjantów, był takim naszym jakby asem w rękawie. -Chyba, że ktoś ma lepszy. -dodałam po chwili. A wracając na chwilę do tematu powinności nieistnienia tych istot. Loire wspomniała jeszcze, że Terr jest normalny. Średnio bym się z nią zgodziła, jak dla mnie był tak samo dziwny jak ja. Wyglądał na takiego... jak to się teraz mówi? Nieogarniętego. Ale nie dlatego, że się nie wyspał, coś pił albo ćpał. To bardziej coś w stylu... ciężko określić w sumie.

Anonymous - 8 Maj 2011, 14:50

Wsunęła sztylet na powrót za pasek, tym razem przenosząc lewą rękę pod brodę, co tylko podkreśliło wrażenie, iż nad czymś intensywnie myśli. W istocie - nadal byli w punkcie wyjścia i nie zapowiadało się, że niebawem sytuacja ulegnie zmianie, dlatego też w przejawie nieopisanej łaskawości włączyła się do rozważań na temat sposobu wejścia do tej piekielnej puszki z Serpentami. Marzenie każdej dziewczynki, kfu. Widać przychodząc tu działała pod wpływem impulsu, bo nie wierzę, że mogła się w coś takiego zaangażować z własnej, nieprzymuszonej woli... Ale z drugiej strony, pewnie zbyt słabo ją znam. Tak, czy tak, w tym momencie na prawdę sprawiała wrażenie (o ile na prawdę nie myślała) myślącej, wręcz było widać obracające się w jej główce trybiki i zębatki, tak, jak w nienaturalnych rozmiarów kieszonkowym zegarku. Tak, udawać potrafiła perfekcyjnie - tylko czy akurat teraz nie była najzupełniej szczera, niesplamiona obłudą, bez maski na twarzy? Zależy od punktu widzenia i stopnia poznania tej przeuroczej dziewoi, ot. Osoba, która zdążyła zobaczyć jej reakcje na najróżniejsze sprawy stwierdziłaby zapewne, że w tym przypadku niczego nie można być pewnym; natomiast ktoś, kto widziałby ją po raz pierwszy, byłby pewny, że na prawdę chce ona teraz włączyć się w akcję mordowania mutantów, które wyszły spod narzędzi tych wariatów z MORII.
Słysząc słowa Terra odnoszące się do jednej z jej mocy, a dokładnie tego, ze w razie takowej potrzeby osłoni "swoją" tarczą Grape, uśmiechnęła się delikatnie, choć przez jej łepetynę przeszła mniej, czy bardziej niecenzuralna wiązanka słów. Odetchnęła głęboko, aby nie wywołać awantury.
- Oczywiście. - odpowiedziała głosikiem tak uroczym, że nikt pewnie by nie poznał, jakie to okropności chwilę temu został wysłane pod adresem fundamentów, na których stoi ten cudowny świat.
A za chwilę - uwaga, prosimy o fanfary - Terr wpadł na iście karkołomny pomysł! Po prostu cud, miód i orzeszki, acz Loire posłała mu zdeczka zirytowane spojrzenie. Nie, wcale nie ciskała nożami z oczu. Tylko... no, nie mogła tego tak zostawić. A z racji tego, ze akurat wpadł jej do główki prosty, ale za to jaki skuteczny pomysł, znów założyła ręce za głowę i uśmiechnęła się z - tym razem wcale nieukrywaną - wyższością względem całej reszty.
- Cudowny pomysł, ale, jak już wspomniałeś, ryzykowny. Wpadłam na inny, którego realizacja nie będzie wymagała konfrontacji z ludzkimi władzami. - omiotła wzrokiem całą ekipę, nadal nie zdejmując z twarzy tego dziwnego uśmieszku satysfakcji. - Jestem Lunatyczką. Jeśli jest tu jeszcze ktoś tej rasy, niech mnie oświeci, gdyż ułatwi nam to pracę. Otóż każdy Lunatyk posiada wrodzoną umiejętność przemieszczania się między światami, niezależnie od tego, gdzie się znajduje. Moglibyśmy przejść w jakieś ustronniejsze miejsce, jakiekolwiek, byle poza zasięgiem wzroku tych tam - tu uczyniła nieokreślony gest w kierunku policjantów. - i stamtąd przeteleportować się tam. - wskazała na budynek fabryki, oczekując reakcji zebranych tutaj osób. W sumie mogłaby ten plan zachować dla siebie, ale z drugiej strony, ona nigdy nie przegapiłaby okazji, by się trochę powywyższać nad kimś, kimkolwiek by nie był - a to był jeden z lepszych momentów, by zrobić coś takiego od bardzo, bardzo długiego czasu spędzonego na samotnych wędrówkach po trzech światach i sporadycznych wycieczek w objęcia Morfeusza, czy może raczej, zgodnie z lustrzanymi realiami - do Krainy Snów.

Anonymous - 8 Maj 2011, 18:17

Flowerbad prawie że zrobiła tak zwanego facepalma. Dlaczego? A już wam mówię. Otóż wysłuchała słów Terra, które zamierzała dość krytycznie skomentować. Już te słowa ją dobiły. Co to ma w ogóle być? A później jeszcze stwierdzenie Rei, że pomysł ten był dobry... Wtedy ogólnie już miała ochotę plasnąć w ten charakterystyczny sposób, we własną twarz. Jednak się przed tym powstrzymała, ponieważ stwierdziła, ze to bardzo zły moment na takie ruchy. Zamiast tego westchnęła cicho i powiedziała:
- Tak, genialny pomysł. Bawmy się w takie głupoty od samego początku i bądźmy niczym herosi i traćmy energię na zwykłych policjantów na samym początku...
Czyżby ktoś tu ironizował? Ależ skąd, ani trochę. I już miała rzucić słowami: "Róbcie co chcecie, nie będę za wami płakać. Wcale nie stwierdziliśmy wcześniej, że lepiej będzie jak Terr nie będzie się tu zmieniać." Jednak w tym momencie do jej uszu trafiły słowa Loire. Nie no, w końcu ktoś pomyślał o czymś wystarczająco dobrym. Prawdę mówiąc, gdy słyszała moce pomyślała o tym samym, ale zastanawiała się czy nie wylądują w miejscu, w którym jest pełno serpentów. Teraz stwierdziła, że to i tak nie ma znaczenia, bo w końcu będą musieli walczyć, no nie? Gdy Lunatyczka wypowiedziała swe słowa głos zabrała Flo.
- Wiedziałam od początku, że inteligentna z ciebie osóbka, Loire.
Rzekła i puściła do niej oczko. Od razu po tym geście kontynuowała swe słowa, aby nikt się nie wtrącił.
- To jak? Wystarczająca ilość osób potrafi się teleportować? Jest jeszcze opcja, że ja uśpię policjantów, ale to jeżeli teleportacja nie wypali, bo i tak w końcu się obudzą i będą wiedzieć, że coś jest nie tak.
Teraz uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Jakiś tam plan zaproponowany, a nawet mamy awaryjny, czyż to nie cudowne? Trzeba się pośpieszyć, bo do diaska, tam w środku będzie trzeba działać od razu, a nie się zastanawiać pięć godzin.
Gdy już w końcu wszyscy ustalili jak się tam dostaną(bo ustalimy to w tej kolejce, prawda?) Flośka spojrzała na wszystkich obecnych... Może nie wszystkich na raz, ale można powiedzieć, że powędrowała po nich wszystkich wzrokiem, po czym odezwała się.
- Właśnie. Jak znajdziemy się już w środku, to jaka jest nasza taktyka? Trzymamy się blisko siebie, czy dzielimy się na grupki jakieś? Wiecie, na przykład po dwie osoby? Bo myślę, że ustalenie tego przyda nam się. Może nie będzie cały czas tak sam, ale chociaż na początek. Bo jak się dzielimy, to przydałoby się tak, żeby osoby będące w jednej grupie jakoś się uzupełniały mocami, czy chociażby doświadczeniem, nie uważacie?
Aż dziw brał, ze osoba taka jak Flo, która olewa wszystko, teraz miała tak wiele do powiedzenia i była tak poważna. Może co jakiś czas zachowywała się dziwnie, bo tych głupot nie może się wyzbyć na więcej niż kilka minut, ale starała się myśleć tak, aby misja zakończyła się powodzeniem. Pomyśleć, ze przyszła tu tylko z nudów, a teraz aż tak się wczuwa. Oby tych bestii nie było zbyt wiele, bo ona chce jeszcze pożyć... chociażby dlatego, ze właśnie poznała swą siostrzyczkę.

Anonymous - 8 Maj 2011, 19:52

Towarzystwo było bardzo ożywione. Żwawo wymieniali się pomysłami, propozycjami i uwagami, tylko - jak zwykle - Drakar siedział cicho, analizował sytuację, rozmyślał nad taktykami i wsłuchiwał się w pozostałych. Nigdy nie był zbyt rozmowny, wolał raczej wiedzieć na czym stoi. Gdy policjanci spędzali czas na strzelaniu do niego, on nie wyściubiał nosa z kryjówki i spokojnie planował dalsze kroki. Niby stoik, ale czasami daje się ponieść i robi coś spontanicznie. Jednak walczył z tym.
Terr stwierdził, że zrobi zamieszanie. Wady tego pomysłu to na pewno zmęczenie towarzysza broni (przymusowego - Drakar wolał działać samodzielnie), no i druga sprawa - zaraz przyleci ich więcej, poza tym są też tacy, co obserwują, więc nici. Nie widział zalet, no, może chwilową i krótkotrwałą niewidzialność.
Drugim pomysłem na którą zwrócił uwagę była propozycja Loire. Zdawało mu się, że dziewczyna się wywyższa, ale to mogły być tylko pozory, kto ją tam wie, baby są dziwne. W każdym razie pomyślała o tym samym, o czym on myślał trochę wcześniej, jednak uznał to za głupie. Obawiał się dezaprobaty. Jednak kiedy ona to przedstawiła to miało sens, widocznie nie wziął pod uwagę kilku drobnych szczegółów. Nie wspomniał o tym, że zrodziła mu się podobna myśl, bo i po co?
- Ja też jestem lunatykiem. Pomysł nie jest zły, jest bardzo dobry, jednak pozostają kwestie sporne. Po pierwsze - gdzie wylądujemy? Mamy co prawda wpływ na miejsce docelowe teleportacji, ale skutki podróży w większej grupie mogą być nieprzewidywalne. Po drugie to, co powiedziała zielo... Flo. Mianowicie organizacja w środku. Trzymanie się cała grupą jest średnio opłacalne, mogą nas na przykład otoczyć. Podróżowanie samemu tez jest ryzykowne, jeśli dopadnie nas duża grupa, to mogą być problemy. Proponuję trzymać się w grupach dwu lub trzy osobowych. No i też to, co powiedziała Flo, czyli uzupełnianie się umiejętnościami. Wielki ukłon za dobre pomysły.
Nie, ostatnie zdanie nie było ironiczne. Podziwiał ich za zdolność logicznego myślenia w trudnej sytuacji. To znaczyło, że byli dobrymi towarzyszami na pole walki.
No, w każdym razie powiedział to, co chciał powiedzieć. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wbił oczekujące spojrzenie w pozostałych. Też czekał na akcję, ale trzeba było najpierw wszystko zaplanować.

Anonymous - 11 Maj 2011, 09:17

Poczułem się strasznie głupio. Oczywiście z powodu tego niewypalonego pomysłu. Nie wiedziałem nic o tych całych lunatykach a tym bardziej, że potrafią się teleportować, ale kilka osób wspomniało o tym w mocach. Czemu nie przyszło mi do głowy, że właśnie tak możemy tam wejść? Stres? A może podświadomie wiedziałem, że to nie wypali? Na przykład Nana coś tam bąknęła tak ledwo ledwo? W sumie teraz to już nieważne.
Padło dużo celnych uwag, głównie ze strony Flo. Widać dziewczyna ma już parę takich akcji za sobą, chociaż nie wygląda. Prędzej Rei, a od niej nie padło jak dotąd nic sensownego. Ciekawe, czemu sama nie podrzuciła pomysłu z teleportacja, przecież ma te swoje portale. No cóż...
Zdecydowanie byłem za podziałem na grupki, już nawet miałem pomysł, jak się podzielić. Jednak sytuacja po poprzednim pomyśle trochę mnie... zniechęcała przed podzieleniem się również i tym.
-Mogę coś zaproponować a pro po tego podziału? -przemogłem się w końcu, chociaż w moim głosie zdecydowanie brakowało pewności siebie. -Gdybyśmy dzielili się na grupy dwuosobowe, to myślę, że można by tak: Rei z Flo, Loire z Grape i Drakar ze mną. W grupach trzyosobowych, co moim zdaniem jest lepszym pomysłem, to składy wyglądały by tak: Rei, Flo i Drakar oraz Loire, Grape i ja. Ale nie wiem, czy to dobry podział, więc z pokorą przyjmę lepszy... -trochę pieprzyłem od rzeczy, przynajmniej tak mi się zdawało, ale... No wiecie, presja otoczenia i takie tam pierdoły.
Wszystko zaczynało się trochę dłużyć. Jasne, sprawy organizacyjne są ważne, ale jak nas zastanie noc to będzie nieciekawie. Niby dopiero południe i do wieczora jeszcze sporo czasu, ale wiecie jak to jest. Normalnie może bym ich popędził, ale nie byłem i nie chciałem tu robić za żadnego... kapitana? Szefa? Czy coś w tym guście. Zwłaszcza, że przydatność mojej wiedzy ograniczała się do informacji o Serpentach. Niby główny cel naszej misji, ale bez strategii, organizacji i tak dalej mamy marne szanse na zwycięstwo. Ja na strategii nic się nie znałem, przynajmniej takie miałem wrażenie, więc wolałem nie bawić się w szefowanie.

Anonymous - 11 Maj 2011, 17:09

Patrzyła na wszystkich z ogromnym zdziwieniem. Może Rei miała rację? Może nie nadaje się na taką poważną misję? E tam, olać to. Swoje oczka przeniosła na Lorie, której miała się trzymać. Terr się martwił o Grapevine, lecz ta nawet tego nie zauważyła. Dalej patrzyła na wszystkich zgromadzonych i uważnie przyglądała się wszystkim propozycjom. Bardzo zaciekawiły ją słowa tego chłopaka, który zorganizował misję. Nagle podeszła do Lorie i powiedziała jej cicho, na ucho:
- Terr uważa mnie za słabą, więc muszę się Ciebie trzymać. Nie będę Ci przeszkadzała, lecz będę maszerowała tuż za Tobą. Okej? - chwilkę odczekała i odeszła od Lunatyczki. Popatrzyła na Terr'a i powiedziała do niego - Posłuchaj w razie czego, ja sama mogę się obronić. Mam asa w rękawie, a jest nim moja magiczna parasolka. Jest bardzo lekka, no ale służy mi jako tarcza. Co do tych waszych pomysłów, to ja jednak wolałabym grupki trzy osobowe i teleportację do środka.
Co mogła zrobić? Nic! Na jej troszkę śmiesznej twarzyczce pojawił się rumieniec. Była zawstydzona, bo Terr bardzo jej się spodobał. Gdyby tak już po misji, pogadać z nim w cztery oczy. Jakże było by fajnie. Winorośl była bardzo dziwna, wręcz była z niej wariatka. Ale z Ciebie wariat, ale z Ciebie wariatka, takie pierdzielenie (za przeproszeniem). Gdyby jednak gadała z chłopakiem, to pewnie zalała się bardzo widocznym rumieńcem. Lepiej nie ryzykować. Ta jak zwykle nigdy nie myślała o tym, o czym trzeba. Ale z niej wariatka! O nie znowu, no widzicie, teraz mi odbija szajba. Jejku, jejku, powtarzała sobie w duchu. Popatrzyła na Terr'a i uśmiechnęła się nieśmiało. Uf, nawet zwykły uśmiech sprawiał jej niemały problem. Ta dziewczyna nie nadawała się na takie rozmowy, po prostu nie była dobra w sprawach towarzyskich. O to za mało, ona była beznadziejna. Za to jeżeli chodzi o twórczość i taktykę, to czasami błyskała pomysłami. Niektóre były dziecinne, inne za ryzykowne. Tak czy siak ona na pewno da sobie radę. Przynajmniej tak sobie wmawiała, gdy stała blisko swojego najbliższego kolegi. Jeżeli on też ją lubił, to bardzo by się zadowoliła tym faktem. Teraz starała się skupić na misji i nie dać się ponieść, żadnym emocjom.

(przepraszam, że musieliście na mnie czekać!)

Anonymous - 11 Maj 2011, 20:06

MG:
Grupa musi w końcu podjąć decyzję. Muszą się zgodzić, bo inaczej w nocy, najprawdopodobniej, Serpenty wyjdą z fabryki. Wtedy będzie ciemno, więc dopiero się zacznie rzeźnia! Ale co będzie dla nich najodpowiedniejsze? No, cóż to już ich decyzja, a nie moja. A jeżeli chodzi o to, jak mają się teleportować, owszem lepszym rozwiązaniem będą trójki. Jednak w trzech, jest większa szansa na przeżycie. No więc trzeba się zdecydować! Załoga zaczęła być punktem zainteresowania policjantów, którzy się im bacznie przyglądali. Jeden nawet do nich podszedł i powiedział:
-Nie wiem co macie zamiar zrobić. Ale i tak wam to odradzam. To nie zabawa dla dzieci, to sprawa prawa i niczego więcej. Więc proszę, dla własnego bezpieczeństwa, oddalcie się z miejsca zdarzenia. I to co widzieliście, czyli śmierć mojego kolegi po fachu, macie przemilczeć, zrozumiano?
No cóż, może ta ostatnia prośba jest daremna. Znając życie media już rozpowszechniają tą wiadomość. Pewnie zmyślą coś na temat, że policjant walecznie bił się z potworem, ale on był lepszy i umarł bohaterską śmiercią. Telewizja uwielbia wszystko ubarwiać...

Anonymous - 11 Maj 2011, 23:19

Jednak mieli lepszy. Pewnie wyszłam trochę na idiotkę popierając ten Terra, ale mniejsza, mam to gdzieś. Pewnie nikogo z nich już więcej nie spotkam.
Uważałam, że pomysł z dzieleniem się jest dobry, ale nie wyraziłam tej opinii na głos. Spojrzałam tylko krzywo na Flo, gdy Serpentowy chłopak dzielił się swoja wizją podziału. Już lepiej wyglądały składy trzyosobowe, Drakar wydawał się w miarę normalny.
Albo mi się zdawało, albo ta mała co się do nas przykleiła Zaczynała... jak to się teraz mówi? Startować, tak? No więc zaczęła startować do Terra. Ludzie, jesteśmy tu na eksterminacji czy randce, hę?! Ogarnijcie się!
Miałam ochotę przyłożyć temu policjantowi, co to nam zwrócił uwagę karabin do głowy, nawet pociągnąć spust, ale że to by nam nie ułatwiło roboty - powstrzymałam się.
-Dobra, to chodźmy. Tu niedaleko jest taki zaułek, z którego można by się teleportować. -rzuciłam i ruszyłam w rzeczonym kierunku. Obejrzałam się jezscze tylko, czy reszta idzie za mną.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group