To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Teatr.

Anonymous - 15 Grudzień 2010, 18:21

Dziewczyna zaczęła grzebać w interesującym ustrojstwie, ale kiedy przesunęła parę kółek zębatych okazało się, iż chyba doszczętnie je zniszczyła. Nie znalazła żadnego zastosowania tejże rzeczy, więc odstawiła ją na scenę. Po chwili chwyciła się jej brzegu i wyskoczyła na nią zwinnie. W końcu posiadała wykwintne wręcz umiejętności złodziejskie, z których była odrobinę dumna. Nie każdy przecież potrafi poruszać się w tak bezszelestny sposób i niezauważalnie zabrać komuś coś cennego, prawda? Serphentina jednak nie była na tyle głupia, by swym dawnym zawodem chwalić się Sano.. Chyba. Na tamtą chwilę liczył się jednak fakt, że ona dawno przestała przebywać ze złodziejami. Cóż, byli naprawdę ciekawymi osobistościami, ale wszystko ma swoje granice, prawda? Nigdy zresztą nie ośmieliliby się prób jej wyeliminowania, więc mogła czuć się bezpieczna.
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedziała dopiero wtedy, kiedy znalazła się na środku sceny. Deski niemiłosiernie skrzypiały pod stopami dziewczyny, ale zbytnio się tym nie przejęła. No nic, najwyżej chłopak będzie zmuszony ją łapać, gdyby nagle pod nogami znalazła się jakaś wnęka. Ruszyła pomiędzy rekwizyty, oglądając je pobieżnie. Szukała czegoś naprawdę interesującego, a elementy krajobrazu jakoś nie za bardzo się do takowych zaliczały. Uśmiechała się szeroko, przemierzając scenę wzdłuż i wszerz. Nie ma co, naprawdę była w swoim żywiole. Przystanęła w końcu i powiedziała nieco głośniej:
- Niestety takich umiejętności nie posiadam.. - Smutna minka, tak doskonale znana ojcu Morfeusza, pojawiła się na moment. Po chwili jednak ustąpiła miejscu zadziornemu uśmiechowi.
- Chyba, że mam się czego chwycić. Wtedy bez problemu.
Złodziej w końcu musiał potrafić uciekać po mieście. Podstawa.

Anonymous - 15 Grudzień 2010, 20:59

Cóż, zamrugał kilkakrotnie, widząc, jak sobie radzi na owej niepewnej scenie. Szczerze mówiąc, gdyby nie był zmuszony, to pewnie by na nią nie wszedł. Normalne. Przynajmniej dla niego. Nie był jakimś typem domownika, potrafił całą noc włóczyć się z kimś po mieście, nawet po to, by zobaczyć, czy nie ma gdzieś jakiejś bójki, którą należałoby sprawiedliwie rozwiązać. Jako osoba, która wcześniej pilnowała porządku w mieście, nie potrafił się tego oduczyć, nie mówiąc już o zejściu na taką samą ścieżkę, taka opcja nawet nie wchodziła w grę. Nie pochodził co prawda z jakiejś szlacheckiej, ważnej rodziny, wręcz przeciwnie, miał niski status - na początku, sam doszedł do sukcesów, nawet jeśli teraz nie zdawał się być nikim ważnym. Nie zależało mu, mówi się trudno, choć teraz takie podejście można uznać za rezygnację. Jednak na pewno się nie poddał, ale aktualnie nawet nie ma możliwości by się 'dźwignąć', nie, nie tutaj.
- A, rozumiem. - pokiwał głową, wstając i ruszając pod scenę, w końcu oparł się się o nią łokciami, patrząc na blondynkę z lekkim zamyśleniem, kiedy usłyszał zgrzyt desek, aż się wzdrygnął, nie lubił takich dźwięków.
- Wiesz, jak mam się czego złapać, to chyba nawet ja to potrafię. Albo mi się zdaje. - zaśmiał się, prostując i ściągając ów płaszcz bez rękawów, który rzucił na jedno z krzeseł najbliżej sceny.

Anonymous - 16 Grudzień 2010, 15:45

Nikt nie powiedział, że właśnie Serphentina uwielbiała dźwięki podobne do skrzypienia desek, które aktualnie wydobywało się spod jej butów. Jednak nawet tak nieprzyjemne odgłosy nie mogły powstrzymać dziewczyny przed dokładnym zanalizowaniem skarbów ze sceny. Kto jak kto, ale panienka Le-Vixienne należała do osób, które czuły niemiłosierny pociąg do nieustannego poznawania świata, prościej mówiąc.. niepohamowaną ciekawość. Może też z tego powodu nie potrafiła usiedzieć porządnie na jednym miejscu przed jedną dłuższą chwilę. Racja, zawsze znajdowała się w ruchu i trudno było ją zmusić do odpoczynku. Szczególną aktywność wykazywała dokładnie w miejscach takich jak to, gdzie przecież w powietrzu mieszało się mnóstwo wspomnień i przeżyć. Teatr z pewnością kiedyś gościł wielu różnych ludzi - a ona nie mogła się już nakarmić ich pięknymi snami. Pozostało jej tylko wdychać te wszystkie pamiętliwe chwile.
Blondwłosa zniknęła gdzieś za kulisami. Nadal znajdowało się tam mnóstwo starych już ubrań. Były odrobinę zakurzone, ale jak przystało na dobrego odkrywcę, Morfeusz szybko znalazła sobie nową zdobycz. Okazała się nią wypłowiała maska wenecka, która pomimo swego wieku, jednak zaintrygowała naszą bohaterkę. Włożyła ją na nos i, choć wyglądała odrobinę śmiesznie, wyszła z powrotem na scenę z teatralną miną. Uśmiechnęła się szeroko do chłopaka, kłaniając się nisko.
- Zawsze możemy się spróbować, ale chyba miałbyś marne szanse. - Nie chodziło oczywiście tutaj o jakieś chwalenie się swoimi umiejętnościami, nigdy w życiu. Ludzie mieli zwyczaj, że lubili zaczepiać innych, prowokować, a tak naprawdę nie mieli złych zamiarów. Tak samo było w jej przypadku. Podeszła do krawędzi sceny, równocześnie zbliżając się i do niego.

Anonymous - 16 Grudzień 2010, 18:02

Kiedy chwilowo zniknęła, ziewnął przeciągle - nie z nudów, dotlenić się musiał, ot co. Sam wskoczył na scenę, ale na sam skraj, gdzie drewno nie było jeszcze tak spróchniałe i niepewne, tak, że obszedł dookoła scenę, nawet nie próbując ryzykować wejścia na środek, jakoś nie uśmiechała mu się perspektywa złamania się desek pod jego ciężarem. Widząc, jak dziewczyna wychodzi w masce, uśmiechnął się wesoło. Przypomniał sobie, jak sam kiedyś się wygłupiał z przyjaciółmi, którzy wykorzystując fakt, że ma na brzuchu podłużną bliznę, narysowali mu na tej części ciała twarz, a wiadomo, że jakiś obrażalski to on nie był - krótko mówiąc, ostatecznie zrobiło się tak wesoło, że ktoś pogonił do przełożonego poskarżyć się, że im odbija. Uśmiechnął się sam do siebie, wspominając czas zgoła niedawny, może dwa, trzy lata temu, nie więcej.
- Nie oceniaj mnie tak nisko, co? - zaśmiał się cicho. Nawet jeśli, jego umiejętności opierały się w sporej części na walce, a broni tym razem ze sobą nie wziął, bo nie lubił aż tak zwracać na siebie uwagę. W końcu, on sam miał swój wzrost, na dodatek włócznia krótką także nie mogła być nazwana. W efekcie byłby wzięty za niebezpieczeństwo, wariata.. inne niezbyt przyjemne określenia zapewne także by się znalazły. Pokręcił głową, spojrzał już przytomniej na dziewczynę.

Anonymous - 16 Grudzień 2010, 18:15

Ukrywanie w teatrze poczęło nudzić naszą bohaterkę. Ile można wdychać zapach stęchlizny, martwych szczurów i cholera wie, czego jeszcze? Zapragnęła opuścić to miejsce, ale blokowały ją dwie zasadnicze sprawy. Po pierwsze jej braciszek nie był aż takim idiotą i z pewnością już się zorientował, że zniknęła. Nie mogła chować się w Krainie Luster, bo doskonale znali tamtejsze tereny i tylko ułatwiłaby mu sprawę. Zawsze wybierała ludzki świat, dopóki on nie czuł się w nim wystarczająco swobodnie, by wyżynać jednego po drugim, byleby tylko móc znaleźć swą siostrę i należycie ją ukarać. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego nie pozwalał jej wychodzić na zewnątrz.. Cóż, podejrzewała tylko, iż to faktycznie z powodu tego, jakoby chciał zrobić swej siostrzyczce na złość. Wracając jednak do właściwego tematu, istniał jeszcze drugi powód, z którego nie chciała opuszczać teatru. Nareszcie znalazła porządnego towarzysza, z którym mogła się pobawić, pośmiać i przede wszystkim porozmawiać z sensem. Trudno w tamtejszych światach o takich. Uśmiechnęła się szeroko, stojąc przed nim z dłońmi opartymi na zgrabne biodra.
- Nie oceniam, ludzie sami sobie zasłużyli na taką opinię. - Wzruszyła ramionami, mijając go. Zaczęła chodzić pomiędzy rzędami niczym żołnierz, a nawet wymachiwała rękami w ten specyficzny, militarny sposób! Śpiewała sobie coś pod nosem i wyglądała, jak gdyby żyła w swoim własnym świecie. Cóż.. Przecież w rzeczywistości tak było.

Anonymous - 16 Grudzień 2010, 18:56

Cóż, kopnął kilka rekwizytów, pokręcił głową, usiadł na skraju, przygryzając w zamyśleniu dolną wargę. Fakt, było tu coraz mniej do roboty. A jednak, w tym świecie poza teatrem można było znaleźć sporo innych interesujących miejsc. Na razie nic nie proponował, najpierw musiał sobie przypomnieć jakieś naprawdę warte odwiedzenia miejsce. Ostatecznie zrezygnował, pewien, że samo mu przyjdzie do głowy. Tak przecież zwykle bywa, prawda?
Zeskoczył ze sceny, łapiąc płaszcz i przerzucając go sobie przez ramię, pewien, że jeśli nie będzie go przy sobie miał, to go zwyczajnie zgubi. Bo jak coś jest dość ważne, to zawsze o tym zapominał, chyba, że miało naprawdę duży wpływ na jakieś wydarzenie, wtedy na tyle kołatało mu się to po głowie, że był w stanie zapamiętać. A jak wiadomo, płaszcz raczej nie ma wpływu na nic szczególnego, przynajmniej taki.
- Jednak są bardzo różni. - zerknął na nią kątem oka. Jakoś nie zdziwiła go ta kolejna czynność wykonywana przez nią, już się przyzwyczaił, przynajmniej nie zachowywała się sztywno i sztucznie, jak wiele przedstawicielek każdej rasy w tych czasach. Niektóre były nieśmiałe, a inne nawiązywały kontakt, choć zbytnio się nie wykazywało, cóż, na jedno wychodziło. Sano starał się rozmawiać z każdym, ale zbyt wiele maniery czasem wyczerpywało jego siły.

Anonymous - 17 Grudzień 2010, 18:52

Serphentina nie powiedziała, że nie są, prawda? Sama doskonale wiedziała o tym, iż każdy jest własnym kosmosem, odrębną jednostką i nikt na świecie nie dostał upoważnień do tego, by owe galaktyki niszczyć, ale to już odrębny temat, któremu z pewnością poświęcę więcej czasu trochę później. Jeśli chodzi natomiast o samą istotę naszej bohaterki, to w gruncie rzeczy faktycznie była wyjątkowa. Ponownie podkreślę, że nie ma w tym nic egoistycznego, bo sama panienka Le-Vixienne prezentowała takie uosobienie dobra, że o owym narcyzmie nie ma mowy. Wracając jednak do meritum, to z pewnością zachowywała się nieco inaczej aniżeli większość osób. Nie wiązało się to, rzecz jasna, jakkolwiek z jej pochodzeniem, broń Boże. Po prostu w ten sposób się wykształciła i nikt ani nic nie mogło tego zakłócić. Lubiła szaleć, często miewała dziwne odruchy, których nikt nie mógł zrozumieć, a w szczególności jej brat. On z reguły wolał siedzieć w miejscu, myśleć lub ewentualnie zabijać. Sama nigdy nie uprawiała tej ostatniej, podobno misternej sztuki, bo nie mogła sobie wyobrazić, jak mogłaby unicestwić miliardy elementów, składających się w tak nieziemską całość. Przystanęła w końcu i ponownie zaczęła iść w jego stronę. Najwyższa pora, żeby opuściła to miejsce, a nie była na tyle bezczelna, by nie zapytać go, czy zechce z nią iść. Miała podświadome pojęcie o tym, iż bliźniak z pewnością ją szuka i będzie chciał ukarać, z czym wiązały się tortury na chłopaku. Wierzyła mimo to w siebie wystarczająco, by wiedzieć, że obroni Sano przed jakimkolwiek atakiem. Uśmiechnęła się szeroko, stając przed nim w całej okazałości.
- Zdaję sobie z tego sprawę. W końcu nie powiedziałam, że są tacy sami. Po prostu mają taką opinię, to różnica. - Wzruszyła ramionami i szybko zmieniła temat. Cóż, już wspominałam, że nie potrafi usiedzieć długo w jednym miejscu. - Zechciałbyś się stąd zebrać? Oczywiście do niczego nie zmuszam - kontynuowała, po dłuższym oddechu, wymachując sobie rękami przed twarzą w geście zaprzeczenia. Szczerze to nie zdziwiłaby się, jeśli odmówiłby. Przebywanie z nią w takich ilościach czasu było w stu procentach szkodliwe zdrowiu.

Anonymous - 18 Grudzień 2010, 12:18

Harada w tej chwili zbytnio się niczym nie martwił, chociaż kłopoty miewał, jak to ludzie, niby słabsi, a jednak problemów mają sporo. Chociaż na szczęście w jego przypadku nie były to pieniądze, czy ogółem rzeczy materialne, bardziej inni ludzie, którzy jakoś z upodobaniem utrudniali życie innym przedstawicielom tej samej rasy. Szczerze mówiąc, Sanosuke miał ochotę nieraz takim 'przydzwonić', ale jak wiadomo, teraz można było sobie napytać biedy za byle co, nawet coś tak błahego. Całkiem niedawno ciągle wpadał w takie tarapaty i jakoś nie miał ochoty tego powtarzać, przecież każdy uczy się całe życie, ale nie każdy się nauczy, w tym jest rzecz, a ciemnowłosy nie był żadnym wyjątkiem, choć z reguły dwa razy tego błędu nie popełniał. Nawet mimo tego, że nie był zbytnio samokrytyczny, nie można powiedzieć, że jest pyszałkowaty, bo jednak na wszystko starał się patrzeć obiektywnie. No, prawie wszystko.
- Ach, to dobrze. Ja jednak lubię zmieniać opinię o sobie, bo jakoś niektóre nie bardzo mi się podobają. - zaśmiał się cicho, odrzucając głowę do tyłu i wpatrując się w popękany sufit. Wrócił jednak do niej spojrzeniem, kiedy zadała pytanie.
- Nie, możemy stąd już iść. Trochę tu nudno się zrobiło. - przyznał, prostując się i wyłamując palce. Jakoś on nadal na zdrowiu miał się nieźle, a to, że chciał znów gdzieś z nią iść, to raczej też mu nie zaszkodzi. Naprawdę, z twardej gliny był ulepiony.

Anonymous - 18 Grudzień 2010, 20:51

Serphentina nie była zbyt inteligentną osobą. Może nie można zaliczać tego do inteligencji, ale przede wszystkim odznaczała się niewyobrażalną naiwnością. Mogła iść za kimkolwiek, byleby tylko powiedział jej parę ładnych słów, uśmiechnął się i zaprowadził w odpowiednie miejsce. Istniał niestety haczyk takowy, iż dziewczyna potrafiła rozróżnić prawdziwość ludzkich gestów. Wiązało się to przede wszystkim z jej umiejętnością manipulowania uczuciami innych, której z reguły nie używała, chyba że poczuła się zagrożona. Blondwłosa naprawdę nie pochwalała mocy, które wkraczały do mentalności człowieka, a natura niestety pokarała ją właśnie taką. Nic na razie nie wskazywało na to, by chłopak w jakikolwiek sposób pragnął ją zaatakować, więc nie mieszała się w jego odczucia. Oczywiście w jakimś tam stopniu odczuwała nastawienie Sano i poniekąd się z niego cieszyła, ale sama po sobie nie dałaby nic poznać. Właśnie taka była - pragnęła naturalności od innych, nieważne jak okrutni by byli. W sumie nikt nie potrafiłby pobić w tej misternej sztuce jej brata, a sama w duchu cieszyła się, iż takiej osoby jeszcze na swej drodze nie poznała. Nadal stała przed towarzyszem i uśmiechała się do niego głupio. Nie znała wielu miejsc w świecie ludzi, ale czuła się w nim na tyle swobodnie, by móc wędrować bez końca.
- Ty moją opinię już zmieniasz - zaśmiała się dość niewinnie. W rzeczywistości tak było, bo mężczyźni od zawsze ją nieco onieśmielali, ale przy nim zachowywała się dostatecznie naturalnie. Krótki chichot, a później kontynuowanie wcześniejszej wypowiedzi. Nie ma co ukrywać, jego odpowiedź ją troszeczkę zaskoczyła. Co za wariat chciał z nią przebywać dłużej niż tych parę chwil w opuszczonym teatrze?
- Jakieś propozycje? Niekoniecznie orientuję się w świecie ludzi.
Ups. Wpadka. Mówiłam, że nie wykazywała się zbytnią mądrością? Jeśli chłopak nie wiedział nic o Krainie Luster, to zapewne spadnie na nią lawina pytań. Mogła go jednak szybko ogłuszyć i uciec z tego miejsca, obawiając się jednakowoż brata. Nie widziała jednak innego wyjścia z sytuacji, której prawdopodobieństwo zaistnienia było dosyć wysokie. Obserwowała mężczyznę uważnie swymi czerwonymi tęczówkami, czekając na reakcję. Równocześnie w jej głowie próbował się ułożyć jakiś bardziej humanitarny plan.

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 11:13

Harada miał chwile, iż cieszył się z tego, że jest człowiekiem. Przecież wtedy nie miał na głowie jakiś innych, być może wrogich ras, nie musiał się przejmować na dodatek inną krainą, a to, co potrafił i jaki był, wypracował sobie sam. Jakiś powód do dumy zawsze, przynajmniej nie musiał narzekać, ponieważ nieważne, kim by był, mocy nie musiałby używać. Wystarczało mu to, co umiał. I naprawdę wszystko inne, jakieś czytanie w myślach, regeneracje, bla, bla, inne takie, wydawały mu się zbędnymi 'bajerami'. Może to i naiwne, ale chyba tylko dla istot innych jak ludzie. Powracając do tego, skąd o nich wiedział, to w gruncie rzeczy nic skomplikowanego się na to nie składało, po prostu ktoś mu powiedział. I tyle.
Tak, zdawał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie jest słabszy od innych. Ale nie chciał, by był dużo słabszy. Takim sposobem niektórym nawet dorównywał. Nielicznym, ale zawsze.
- Naprawdę? No cóż, myślałem, że jeszcze mnie tak długo nie znasz. - zaśmiał się, przeczesując włosy palcami. Nie, akurat przy niej nie czuł się jakoś nieswojo, już nie mówiąc o strachu. Po prostu zachowywał się jak zwykle, nie czuł potrzeby jakiegoś innego odruchu. Ale to była jedna z jego cech, dla niektórym pozytywna, a dla innych nie. Dlaczego? Cóż, to dlatego, że niektórzy za wszelką cenę chcą wzbudzać respekt. A Sano, jak to on, nie bardzo się tym przejmował.
- W świecie ludzi? Ah. Jesteś z innej krainy? No nic. W tym mieście.. cóż. Jest jakieś osiedle, restauracje i takie tam, park.. i przedmieścia, ale tam się raczej nie wybierzemy. - zmarszczył nieco brwi. Nie bał się tam chodzić, ale chyba naprzykrzający się, podpici ludzie, nierzadko zabójcy, lub niedoszli mordercy nie zapewniali atmosfery spaceru, przy którym można było normalnie porozmawiać.

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 11:34

Panienka Le-Vixienne polegała przede wszystkim na swych złodziejskich umiejętnościach. Dla porządnych ludzi tak naprawdę nie było się czym chwalić, ale ona wiedziała, że niejednokrotnie uratowały jej tyłek. Trzeba równocześnie dodać, że chociaż odeszła i zrezygnowała z tegoż szanowanego zawodu, to złodziejskie środowisko nie przestało odczuwać pewnego szacunku. Ot tak lubili przystosowanie do życia tej małej blondyneczki. Rzadko kiedykolwiek spotykała zresztą osoby, które nie mogły jej przetrawić. Bądź co bądź w dobie niby złoczyńców, zdarzało się parę takich ewenementów. Co dla naszej bohaterki w tym wszystkim było śmieszne? Przede wszystkim osoby, które szastały swym wewnętrznym złem na prawo i lewo. To, że zadało się komuś trochę bólu i rzuciło paroma szyderstwami wcale nie oznaczało, iż ktoś był arcymistrzem zgrozy, skąd. Serphentina żyła w przeświadczeniu, że zdrada boli najbardziej i śmiem podejrzewać, jakoby miała rację. W końcu największym obrzydlistwem było zniszczyć kogoś psychicznie - ból fizyczny przecież kiedyś się ulatnia, a ten.. nigdy, jeśli się oczywiście dobrze postarać. Sama miała szczęście, iż jej brat bliźniak był pierwszym typem zła wcielonego, które wolało się uzewnętrzniać. Przynajmniej psychika dziewiętnastolatki nie uległa większym zniszczeniom i za to dziękowała całym sercem.
- Nie jesteś nastawiony negatywnie.. - zawahała się na chwilę, nadal obserwując go uważnie. Po chwili stwierdziła, że jednak może przekroczyć pewną granicę. - Masz czyste intencje wobec mnie. Nie wyczuwam sprzecznych uczuć. Czy tyle Ci wystarczy, by zrozumieć, że ten krótki czas wystarczył, bym mogła wyrobić sobie o Tobie zdanie?
Przeskoczyła zwinnie przez krzesło i zaczęła powoli iść w kierunku wyjścia. Jakoś po tym wyznaniu nie chciała patrzeć mu w oczy, nie wiadomo czemu. Nie chodziło tutaj oczywiście o wstyd.. A może trochę? Zresztą to już niezbyt ważne. Zatrzymała się przy obskurnych drzwiach sali głównej. Oparła się barkiem o framugę, krzyżując machinalnie nogi.
- Dlaczego nie? - powiedziała nieco głośniej, by mógł ją usłyszeć. - Chodźmy gdziekolwiek. Raczej nikt nie powinien nam przeszkadzać, jeśli Ci o to chodzi.
Zaczęła owijać kosmyk swych blond włosów wokół palca. Miętoliła go niemiłosiernie, jak gdyby zastanawiała się nad czymś intensywnie, a dłoniom musiała znaleźć zajęcie. Finalnie postanowiła się odezwać:
- Musisz się także liczyć z tym, że może nam przerwać mój stuknięty braciszek.. Ale zajmę się nim, żeby Ci dać czas, gdyby zaczął wariować. - Puściła oczko w jego kierunku i uśmiechnęła się szeroko.

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 12:48

Słuchał jej z zamyśleniem, opierając się łokciem o scenę i pustym wzrokiem spoglądając przed siebie. Fakt, wystarczało mu to, przynajmniej można tak powiedzieć. Nie żył w przeświadczeniu, że osobę można oceniać dopiero po długiej znajomości, on już teraz polubił tę dziewczynę. I raczej mu to nie zaszkodzi.
- Czemu mam być? Lubię cię, po prostu jesteś kimś, z kim mogę zwyczajnie porozmawiać. To już coś, dość ciężko o kogoś takiego. - wzruszył ramionami, otrząsając się z zamyślenia. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem błąkającym się na wargach. - Fakt. Nie mam jakiś sprzecznych uczuć. Dobra, przekonałaś mnie, to mi wystarczy. - kiwnął głową, przechodząc pod ścianę, gdzie nie było krzeseł, a następnie również w kierunku wyjścia, pakując ręce do kieszeni spodni. Nie przejął się tym, że już na niego nie patrzy, w końcu sam siebie uważał za niezbyt interesujący obiekt do obserwacji. Był wszakże zwykłym człowiekiem, tylu ich łazi po ulicach. I nie tylko. Jest tyle innych miejsc.
- No cóż. Jakoś tam obskurnie. - wzruszył ramionami, na chwilę uśmiech zniknął z jego twarzy, ale nie trwało długo, jak tam wrócił. - No cóż, w takim razie możemy iść i tam, jeżeli chcesz. Ja to tutaj chyba wszędzie byłem, poza szpitalem.
Zaśmiał się pod nosem, sam do siebie. W końcu stanął obok niej, otwierając drzwi. Drugą ręką, oczywiście żartobliwie, poczochrał jej włosy, puszczając oko z przyjaznym uśmiechem.
- No już, nie musisz się martwić. Ja dam sobie radę, obok, u znajomego zostawiłem.. coś. Może się przydać. Ale może nie będę musiał tego używać. - podrapał się po policzku, zerkając na nią kątem oka.

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 13:28

I całe szczęście, że w takim przeświadczeniu nie żył! Kto jak kto, ale ta dziewczyna z pewnością szybko zorientowałaby się, jeśli cokolwiek zarzucałby jej w sercu. Taka już była - otwierała się na ludzi i dawałam im wszystko, co miała, a z ich strony oczekiwała tego samego. Może i było to za wiele, ale w tamtejszej dobie samotności znajdowało się mnóstwo osób, które zechciałby taki eksperyment przeprowadzić. Uśmiechnęła się, słysząc jego zapewnienie o pozytywnych uczuciach, jakie do niej żywił. Jeśli chodziło o emocje, to była w nich mistrzynią i jeszcze nikt nie potrafił jej oszukać. Przypuszczalnie w przyszłości spotka kogoś, kto będzie w stanie zawrócić jej w głowie i wszystko poplątać, ale chyba ten czas jeszcze nie nadszedł. Z każdym kolejnym słowem Sano uśmiech na twarzy blondynki rozszerzał się. Strzał w dziesiątkę, powiedziałaby jakaś niedopieszczona nastolatka, ale na obecną chwilę Serphentina traktowała go jako dobrego przyjaciela, z którym mogła w spokoju się pośmiać i porozmawiać. Gdyby wrócił z nią do Krainy Luster.. Cóż, naprawdę istniały jakieś granice i te myśli szybko od siebie oddaliła, by nie zakorzeniły się na dobre w jej świadomości.
- A jednak - powiedziała z satysfakcją w głosie. Przypadkiem posiadała jakiś tam dar przekonywania i chyba trochę jej się upiekło. No nic, trzeba w takim razie brnąć dalej. Nagle dotarło do niej, że nie zapytał, skąd tyle wie o jego uczuciach. W sumie nieźle się z tego powodu ucieszyła. Chłopak widocznie wiele do szczęścia nie potrzebował, bo zupełnie nic go nie interesowało. Wcześniej zaskoczył ją również fakt, iż wiedział o istnieniu innych krain. Widocznie trafił jej się dzisiaj ewenement na skalę światową! Poczuła głęboką dumę, jakoby znalazła taki okaz własnoręcznie i intuicyjnie.
- Prowadź więc, bo ja naprawdę nie znam się za dobrze na tych okolicach - powiedziała nieśmiało, zakładając jedną z dłoni na kark. Taka była z niej sierotka, co nie potrafiła sobie poradzić bez czyjejś pomocy. Niekoniecznie to dziewczynie przeszkadzało, a że była dość ładna, to przedstawicielom płci brzydkiej raczej też nie. Mina im zrzedła dopiero wtedy, kiedy dowiadywali się, że nie pochodzi stąd i potrafi całkiem nieźle się bronić.. Mniejsza o to. Wróćmy do sytuacji w opuszczonym teatrze.
Poczuła jego dłoń na swojej głowie. Odczuła ten gest jako coś czułego, więc posłała mu niewinny uśmiech. Pochyliła się lekko, ale po chwili się wyprostowała z energią, która dla niej była zupełnie naturalna.
- Ale ja powiedziałam, że Cię obronię! - powiedziała oburzona i poniekąd zaciekła. Jeśli już zaczęła się o kogoś martwić i troszczyć, to nic ani nikt nie był w stanie jej powstrzymać. Tak się stało i w tym przypadku. Przecież od początku zakładała, iż będzie musiała się poświęcić, więc co to za różnica?

Anonymous - 19 Grudzień 2010, 17:03

Harada nie wszystko mówił, nie wszystkie swoje odczucia ujawniał. Bo tutaj to nie było najlepszym posunięciem, przecież można było zdradzić coś, czego nie powinno się zdradzać. Albo się nie chciało. Nikt chyba tego nie robił, prawda? I nic w tym dziwnego, ot co. Ale nie miał wiele do ukrycia, bo przecież nie miał żadnych sekretów, które mogłyby kogoś obrzydzić lub były po prostu osobiste; jako człowiek przez większość życia samotny, raczej takich kłopotów nie miał.
Ah, tak. Sanosuke mimo swojej elementarnej wiedzy o krainie Luster nigdy tam nie był. I jakoś nie myślał o wyprawie tam, uznał to z góry za niemożliwe, więc nie zaprzątał sobie tym głowy, oczywiście. Spojrzał na dziewczynę z szerszym, wesołym uśmiechem.
Pokiwał głową. Nie zamierzał o to pytać, skoro nie była człowiekiem, możliwe, że coś takiego wyczuwała, a zresztą.. nawet ludzie potrafią odczuć, kiedy ktoś inny kręci lub coś ukrywa. Może nie inne rasy, choć też się zdarzało. To wszystko akurat zależało od osoby.
Nie uważał swoich informacji za dziwne, był prawie pewien, że znalazłoby się sporo ludzi również o tym wiedzących. Nawet, jeżeli tak nie było, przecież to tylko domysły ciemnowłosego - kiedy był sam i się nudził, czymś musiał zająć swoją całkiem bystrą głowę.
- Nie ma sprawy. Zdarza się. - machnął ręką, rozwierając szerzej drzwi i przechodząc obok niej. Jak widać, jemu naprawdę nie przeszkadzała inna rasa dziewczyny, mógł się z nią przyjaźnić, jak z każdym innym człowiekiem. Przecież liczy się osobowość.
Widząc jej uśmiech, uśmiechnął się do niej jeszcze raz, ponownie mrugnął i zatrzymał się przy progu.
- No już, już. Nie złość się tak. Ale widzisz, ja nie jestem typem człowieka, który ucieka z podkulonym ogonem. Nawet, jeżeli to czysta głupota. - uśmiech na chwilę znikł z jego twarzy, zapatrzył się w ziemię. No tak. Głupota. Potrząsnął głową, chwycił ją za nadgarstek i pociągnął, zamykając za nimi drzwi.

[z/t]

Anonymous - 16 Kwiecień 2011, 19:01

Scar znalazła portal przechadzając się po lesie, bez namysłu weszła do niego. Przechodzenie Szkarłatną Otchłań nie stwarzało zbytnich trudności i tak oto znalazła się w świecie zamieszkiwanym przez ludzi. Była tu pierwszy raz, ale co tam. Nie miała także pojęcia, gdzie się znalazła, ani dokąd iść. Więc zaczęła szukać interesującego miejsca...
Opuszczony teatr wydawał jej się idealny. Długo oglądała go zanim weszła, zaś wnętrze zachwyciło ją jeszcze bardziej. Szła między rzędami podniszczonych już siedzeń, aż w końcu wdrapała się na scenę. Patrzyła na krzesła z niej. Przywoływało to wspomnienia... Odwróciła się plecami do wyimaginowanej widowni i... specjalnie spadła na drewniane deski. Włosy rozsypały się na podłodze, a ona zamknęła oczy i położyła dłonie przy głowie. Scena śmierci. Jej ulubiona.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group