Abdio - 20 Maj 2012, 02:15 Mru? Ktoś zostawił mu tutaj swojego kolegę do przechowania i kotek, całkowicie nie zrozumiawszy intencji Syou postanowił zająć się pluszakiem do powrotu jego przyjaciela. To nie wina kotka, że przez chwilę jego umysł na inne zabłądził łąki, wszak zwierząt za niezrozumienie ludzi się nie karze, a czy kotka można karać? W taki sposób przechodzimy do chwili gdy białowłosy wyszedł zza kuchennych drzwi i spojrzał na zewnątrz, gdzie jakaś osóbka siedziała przy fontannie na placyku. Co prawda przywykł raczej do gości wewnątrz budynku, lecz również tamtejsze umiejscowienie gościa nie było wielkim problemem. Zresztą Abdio nie bał się słońca, ani tym bardziej wyjścia z domu. Toteż już wkrótce z dźwiękiem dzwoneczka, który zawiesił nad drzwiami, wyszedł z kawiarenki na placyk przed nią. Ubrany był już inaczej niż poprzednio, gdyż niosąc pluszaka przypadkiem potrącił kubek z czekoladą i kilka kropel dotknęło jego rękawa. Był zatem ubrany w sweterek, którego kolor może przywieść na myśl tak samo włosy kota, jak i czysty śnieg i pojęcia znacznie bardziej abstrakcyjne jak niewinność, lecz równie dobrze może nasunąć interpretacje znacznie odmienną jak chociażby biały dym po wystrzałach broni, czy kły wilka pochylającego się nad bezbronnym wędrowcem, bądź biała kartka u kresu egzaminu gdy trzeba już swoje prace oddawać. Bez względu jednak na interpretacje kot miał jeszcze spodnie, tym razem dla dziwnego kontrastu czarne, oraz o dziwno znów białe buty. W ręku, a raczej na nadgarstku można zauważyć maleńki sznureczek, który połączony jest z niewielkim notesem, do którego przyczepiony jest czarny długopis ze srebrnym zdobieniami. Na twarzy oczywiście typowy dla tego zwierzęcia wieczny uśmiech, z którym podszedł do istoty mogącej go zjeść. Oczywiście o tym nie wiedział! Bo niby skąd? Dlatego też ufny w swą miłość do ludzi i w ludzką miłość do niego ukłonił się delikatnie, prawie się przy tym przewracając. Za to wykonał piękny gest ręką. I tylko przez to, że zbyt szybko wszystko wykonał na chwilę stracił równowagę. Dla ludożerki nie było to jednak widoczne, a wszystko z kocią zwinnością zostało zakończone wysunięciem nogi do przodu i wyprostowaniem się. Wtedy to uszaty przywitał się w typowy dla siebie sposób.
-Kotek wita w Czarnym Mleczku! Kotek nazywa się Abdio i kotek z chęcią coś poda!
Słysząc te słowa nie trudno zrozumieć dlaczego restauracja nazywa się Czarne Mleczko, gdyż jak to kot na punkcie mleka jest prawie tak zwariowany jak gorącej czekolady, a przecież bardzo często do produkcji tego drugiego wymagane jest pierwsze. Czarne może być skojarzeniem z czekoladą, ale również próbą stworzenia czegoś oryginalnego jak to ktoś mógł powiedzieć kotkowi. Abdio nie skończył jednak na przedstawieniu się, a po tym zanucił sobie coś jeszcze pod nosem, machając przy tym ogonkiem i wciąż uważnie przyglądając się nieznajomej.
-Mru mruu mrrru mru mru mru mrrru mruu mrrru mru mru mrrrrrr mrrrrr mru - W takich to właśnie kocich mrukach kończę swojego posta.Anonymous - 20 Maj 2012, 10:52 Niepospieszny przepływ wody potrafiłby chyba uspokoić nawet najbardziej szaloną i rozwścieczoną istotę na świecie. Nieważne jak głodną lub zranioną mogłaby ona być. Z Walentynką żywiołowi poszło nadzwyczaj łatwo, bo w jej umyśle niczego poza względną ciekawością wszystkich i wszystkiego nie można było znaleźć. Niedawno najadła się do syta, dlatego teraz każdy mógł do niej podejść i rozpocząć spokojną rozmowę, bez obaw o swoje życie, tak bardzo zagrożone w obecności głodnej istoty, której daniem głównym było ludzkie mięso. Pierwszym chętnym był zadziwiająco radosny Dachowiec, którego przybycie oznajmił dźwięk wydany przez dzwonek zawieszony nad drzwiami do lokalu. Kiedy dotarł on do uszu czarnowłosej, ta natychmiast zwróciła głowę i posadziła ciemnozielone oczęta na roześmianej twarzy Abdia. Zbliżył się do jej stolika i jak na kelnera przystało, postanowił przyjąć zamówienie. Ale nie zrobił tego zwyczajnym sposobem. Powitał dziewczynę, przedstawił się i wyraził CHĘĆ podania jej czegoś. Chęć, ludzie, chęć! Zwykli kelnerzy z reguły robią to bo muszą, a on zdawał się czerpać z tego przyjemność. Kolejnym nad wyraz ciekawym elementem w osobowości kociaka było mówienie w trzeciej osobie. Nie żeby Valentine to przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Dodawało mu to niejako uroku, który pomagał zjednać sobie wiele osób. No bo kto nie chciałby być przyjacielem takiego milutkiego kociaka? Czarnowłosa odgarnęła kilka kosmyków włosów z twarzy, poprawiając sobie widok, po czym uśmiechnęła się do chłopaka o jasnych włosach.
- Bardzo mi miło! Ja nazywam się Valentine i... chciałabym kawałek ciasta czekoladowego. - odparła radośnie, poszerzając gamę swego uśmiechu o pokazanie śnieżnobiałych ząbków. I mimo z lekka odrażającego faktu, że dziewczyna miała brzuch pełen ludzkiego mięsa, to jakiś deser trzeba było zjeść. To właśnie Cukierkowa Ulica wydawała się być najlepszym miejscem do znalezienia sobie dobrej cukierni, z tego co słyszała Walentynka od miejscowych. Bo co jak co, ale ona miejscową na pewno nie była. Fakt, że zaliczała się do Cyrkowców, wcale nie robił z niej istoty magicznej, prawowitej mieszkanki Krainy Luster. Wewnątrz ona nadal czuła się człowiekiem, nieważne co kto sobie myślał na temat eksperymentów MORII zbiegłych z laboratoriów. Pomimo niechęci niektórych ras do ludzi, ta czarnowłosa dziewczyna chciała jak najbliżej poznać jakichś Dachowców, może Lunatyków, a nawet Kapeluszników. Nasłuchała się tylu legend, że teraz nie było możliwości na siedzenie w domu i czekanie, aż ktoś sam się napatoczy. Co to, to nie.Abdio - 20 Maj 2012, 12:55 Abdio musiał być zatem doskonałym aktorem, albo rzeczywiście czerpał ze swojej pracy przyjemność. Widząc jak bardzo cieszył się z przyjścia klienta można odważnie wysunąć wniosek, iż ten kot rzeczywiście jest zachwycony możliwością pomocy ludziom. Tym bardziej gdy ta pomoc skupia się na przynoszeniu słodkości, które w filozofii malucha są najlepszym lekarstwem na wszystko. Takie ciasto czekoladowe, które zamówiła Valentine było na przykład doskonałe na wszelkie okazje, a to dzięki połączeniu dostojności ciast oraz pysznej czekolady. Wspaniałość tej syntezy jest trudna do opisania słowami, lecz łatwa do skosztowania, pod warunkiem, że uczynny mruk poda zamówienie. On jednak nie miał zamiaru ani przez krótką chwilę by nie poczęstować Valentine zamówionym ciastem. Nim to jednak zrobił chciał sobie zapisać wszystko w notesiku bo wiemy dobrze jak to niekiedy kotki zapominają co miały zrobić. Dlatego też jednym prostym ruchem złapał i otworzył zeszycik, którym zaczął skrobać duże staranne litery. Do tego mruczał jeszcze coś do Valentine.
-Miaaau kotek uważa, że ciasto czekoladowe to doskonały wybór! Kotek lubi czekoladę. Mru, a mógłby kotek polecić jeszcze coś do picia? Może czekoladkę, albo mleczko, albo soczek? Kotek chętnie przyniesie!
Mogło wydać się paradoksem, że kot powiedziawszy tak wiele słów wciąż jeszcze pisał, a gdyby ktoś uważny sprawdził co dokładnie pisał mógłby spostrzec, że wyrył na kartce dopiero wyraz CIASTO i właśnie zaczynał pierwszą literę drugiego członu nazwy. Tak więc, skoro mówił szybko, a pisał raczej wolno to miał jeszcze okazję chwilę porozmawiać. Może nie było to zbyt typowe, lecz czy on był osobą typową?
-Mru. Kotek uważa, że masz ładne imię. Kojarzy się z walentynkami, a kotek raz na tym był! I wszyscy sobie dawali serduszka. Mru, prawda, że serduszka są ładne? Ale nie takie prawdziwe, bo kotek kiedyś widział i to nie było takie jak daje się na walentynki. Wiesz? Miaaau.
Biedak nie wiedział jak bardzo prowokuje, z drugiej strony nie jego wina, że imię Valentine skojarzyło mu się właśnie z walentynkami, a te już bezsprzecznie kojarzą się z sercami. Gdy skończył mówić wydał z siebie wesołe Miau, które było również sygnałem zapisania ostatniej potrzebnej litery zamówienia.Anonymous - 20 Maj 2012, 13:45 Wymrukiwane słowa jakiejś piosenki utknęły Walentynce w głowie na trochę dłużej, aniżeli by się tego spodziewała. Wesołe miauczenie nie ustało nawet po tym, jak umysł czarnowłosej dał radę wyrzucić z siebie podśpiewywanie. Abdio skrobał coś w otwartym notesie, było to na pewno zamówienie panienki o wampirzych kłach, ale przy okazji stawiania nowych liter z jego ust padały przeróżne słowa. Dobrze, że były jeszcze jakoś w miarę logicznie ustawione. Ostatnie zdanie dotyczyło czegoś do picia. V nie była świadoma faktu, że nie będzie miała jak za swoje zamówienie zapłacić, bo przecież ma przy sobie tylko ubrania, żadnych pieniędzy czy czegokolwiek wartościowego. No, chyba że kotek uzna gumkę do włosów za coś, czym można płacić. Tak czy inaczej, dziewczyna nie czuła jakiegoś specjalnego pragnienia, dlatego odmówiła propozycji rzuconej przed chwilą. Zdziwiło ją, że Ab tak długo pisał dwuczłonową nazwę deseru. Może po prostu nigdzie mu się nie spieszyło, któż to może wiedzieć. Nie można mu się dziwić. Taki piękny, słoneczny dzień, wszyscy chodzili z uśmiechem na ustach, jak tu się spieszyć do czegokolwiek? Kolejne kilka mruknięć, potem jeszcze miauknięcie na koniec. To chyba miało symbolizować "Skończyłem!" czy coś w ten deseń. W każdym razie, rozprawa Abdia o walentynkach dała mu kilka punktów w "niby-rankingu osób poznanych" kilka cennych punktów.
- Dziękuję. Miło mi. I nie tylko tobie kojarzy się ono z walentynkami, szczerze mówiąc. - tu znowu się uśmiechnęła, bo do teraz jej wyraz twarzy był w miarę neutralny - Serduszka... Tak, są ładne i smaczne... Ale takie czekoladowe! Tak, czekoladowe! - dodała pospiesznie, jak tylko zorientowała się, jak wielką gafę mogła palnąć. Prawie się wygadała co do swojej natury, a nie chciała jej zdradzać byle komu. Tylko komuś, komu naprawdę można zaufać. No i dobrze byłoby, gdyby ta osoba nie bała się o swoje życie, przebywając z Walentynką. Ale nikt nie jest tak mocno chory psychicznie, żeby w obecności ludożercy, który może skoczyć na daną osobę w każdej chwili, być spokojnym. Prawda?Abdio - 20 Maj 2012, 14:05 Abdio na pewno nie byłby spokojny wiedząc, że jego rozmówczyni zjada ludzi. Co prawda nie byłby dla niej niemiły, lecz trzymałby się w bezpiecznej odległości dziesięciu metrów, tak zapobiegawczo, aby przypadkiem nic mu się nie stało. W końcu uszka - piękne i puszyste, ogonek - przecudowny i tak funkcjonalny oraz inne części ciała - wielce kotkowi potrzebne, nie zostały uszkodzone. Białowłosy nie zrozumiał jednak ukrytej aluzji co do jedzenia serc. Nie wyprzedzając jednak faktów. Zrozumiał, że brak odpowiedzi na temat picia oznacza odrzucenie propozycji kotka, który jednak już po kolejnych słowach usnuł sobie w głowie całkiem ładny plan. W końcu pamiętając o jego magicznych zdolnościach mógł stworzyć dowolne ciasto o dowolnym kształcie i dowolnych właściwościach. Mniejsza jednak o to, bo znów nieco zbyt do przodu wybiegam. Na słowa valentine mógł odpowiedzieć tylko w jeden sposób, a przy tym nie powiedział nic nowego i odkrywczego.
-Tak, kotek uwielbia czekoladowe serduszka i wszystkie inne czekoladki! Mru. Kotek lubi nawet gorzką czekoladkę! Bo też jest smaczna. Mry mry. Tylko, że kotek nie lubi jak czekoladka jest brudna bo wtedy to już źle smakuje. Miau, kotek zaraz wróci!.
Dodał po trzeciej, tym razem udanej, próbie wsunięcia długopisu w odpowiednie dla niego miejsce w notesiku. Zniknął właściwie tak szybko jak wrócił, a wrócił po krótkiej chwili. Nie przejmował się teraz pozorami. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie biegł! Bo tak nie wolno, a więc po prostu szybkim krokiem wrócił do kawiarenki, a następnie wyszedł niosąc tacę z całym tortem w kształcie serduszka oraz kieliszkiem wypełnionym czekoladą do picia. Tak, ten kot wyraźnie nie zrozumiał zamówienia, a może taki był dobry, że za cenę kawałka ciasta dał tort? Ważne jest, że nic go to nie kosztowało, a przynajmniej w wypadku głównej części zamówienia, napój natomiast był z kuchni, tyle, że za niego nie każe sobie płacić, bo to dodatek od Kotka, taki darmowy bonusik dla nowych klientów! Kotek wszystko położył na stoliku, oczywiście ostrożnie, uprzednio kładąc tackę na nim, a dopiero później przenosząc zamówienie bezpośrednio na stolik. Gdy skończył jedną dłoń schował za plecami, a drugą zasalutował wydając przy tym z siebie głośny dźwięk, który ułożył się w przekaz:
-Miau! Gotowe! Mru.
Po tym i druga ręka kotka powędrowała za plecy, a on uważnie obserwował jak zareaguje Valentine na ciasto i na to, że na górze napisał "Dla Valentine". Taki prosty przekaz, a jakże personalizuje zamówienie. Wróćmy do Abdia. Oczekiwał czy się spodoba i stał patrząc się na osobę, która wolałaby zanurzyć kły w jego ciele niż w czekoladzie, lecz biedak o tym nie wiedział.Anonymous - 20 Maj 2012, 16:55 Czarnowłosa podczas konwersacji z tym jakże uroczym kotkiem wsłuchiwała się jeszcze w szum wody w fontannie, który powodował pogłębienie wspaniałego nastroju i sprawiał, że dziewczyna reagowała na słowa chłopaka jeszcze bardziej przychylnie, niż byłoby to bez fontanny za plecami. Całe szczęście, że Abdio nie połapał się we wpadce Walentynki, bo wtedy mielibyśmy chyba spory problem z relacjami między tą dwójką. Albo ona by go zjadła, albo on uciekł by z krzykiem i powtarzałby tą czynność przy każdym spotkaniu. Teraz na szczęście rozmawiali bardzo kulturalnie, a także bardzo czule, jak starzy przyjaciele. I dobrze byłoby, żeby takim stan rzeczy pozostał.
- Gorzka czekolada to raczej nie mój... - zaczęła, aczkolwiek zmuszona była urwać, bo delikatnie nadpobudliwy Dachowiec już zdążył zamiauczeć i chwilę męcząc się ze swoim długopisem, ruszył z powrotem do środka swojej kawiarni. Zdziwienie zarysowało się na twarzy Valentine, kiedy zobaczyła kociaka wędrującego z całym tortem i jeszcze kieliszkiem z czekoladą. Nie widziała nigdzie w pobliżu czegoś do krojenia ciasta, więc pewnie musiała pokonać cały ten wypiek? Ale ona przecież przed chwilą pochłonęła prawie całą, mierzącą sto sześćdziesiąt pięć centymetrów dziewczynę, jak miała pochłonąć jeszcze tort-serce? Swoją drogą to bardzo urocze. Napis, kształt tortu i w ogóle. Bladą twarz spowił delikatny rumieniec, troszkę bardziej wyraźny od tego, który rysował się tam na co dzień. Chudziutka dłoń powędrowała do ust, zakrywając je. Dziewczyna nie chciała być niekulturalna, dlatego zasłoniła swe wargi, które ustawiły się teraz w kształcie niemal idealnego koła.
- Jeju... Dziękuję, nie musiałeś go robić specjalnie dla mnie... Poza tym... Nie wiem, czy dam radę sama go zjeść. - wydusiła z siebie, przywołując twarz do porządku i wracając dłonią do poprzedniego położenia. No i jeszcze to mleko. W sumie mogła wypić mniej więcej jedną trzecią szklanki, ale więcej nie da rady. Oj Kotku, Kotku. Skończy się jeszcze na tym, że sam będziesz musiał to wszystko spożyć!Abdio - 21 Maj 2012, 02:08 Kotek jest takim maniakiem czekoladek, czekolad, czekoladowych cukierków, gorącej czekolady, czekolady do picia na zimno, czekoladowych mikołajów, jajek, zajączków, kurczaczków i kotków, czekoladowych ciastek, a w końcu czekoladowych polew, że gdyby został zmuszony do zjedzenia czegokolwiek co w nazwie i smaku ma liczne elementy wspólne z czekoladą, to zapewne tylko by się uśmiechnął i z wesołą miną podjął nawet najtrudniejsze wyzwanie. Właściwie spoglądając na niego można się dziwić, że nie jest grubym rozleniwionym kotem o wadze przekraczającej trzecią setkę, tak naprawdę jednak je słodyczy raczej mało, a to dlatego, ze zwykle inne zajęcia wychodzą na prowadzenie w wyścigu o realizację. Zresztą Valentine padła ofiarą tego samego gdy kot nie wysłuchał jej zdania na temat gorzkiej czekolady. Zresztą w jego głowie pozostała gdzieś myśl błąkająca się po zakamarkach mózgu. Być może kiedyś przypomni sobie, że Walentynka prawdopodobnie nie przepada za gorzką czekoladą, z drugiej jednak strony czy to ważne? Abdio wiedział, że wielbiciele słodkości zwykle nie lubią rzeczy gorzkich, a ci, którzy są wielbicielami wszelkiej goryczy przeciwni są wszelkiej słodyczy. Abdio w tym sporze nie jest ani za, ani przeciw żadnej ze stron i w tym tragizmie stoi na najmniej zaszczytnym stanowisku wroga wszystkich. Z drugiej strony kotek wrogów nie szuka i kocha wszystkich. Jego oczy są inne niż oczy każdego innego człowieka bowiem widzą w ludziach tylko dobre cechy bądź straszne. Nie potrafiłby na przykład kogoś nienawidzić, ale potrafi się bać. Bałby się na przykład Walentynki gdyby wiedział, że jej gust pozwala na spożycie małych kotków. Z drugiej strony bałby się nawet wtedy gdyby ktoś z czystych żartów powiedział, że można by go zjeść. Chyba, że ton wypowiedzi miałby zupełnie inny kontekst i Abdio nie poczułby się zagrożony. Na razie jednak nie czuł żadnego zagrożenia, a jedynie radość, że udało mu się przygotować coś co Valentine się spodobało. Tak, bo był on dobrym kotkiem, a na dodatek miał już drugiego klienta dziś! Niesamowite! Poza tym ktoś mu zaufał i dał pluszaczka na przechowania. Mry mry! Cudownie, chociaż czy kotek trochę nie przesadził? Teraz zdał sobie sprawę, że przecież jego rozmówczyni jest sama i nie zje całego ciasta. Oczywiście nie wpadł na to sam, bo jak, tylko dzięki uwadze zamawiającej spostrzegł wspomniany szczegół. Nie przejął się tym jednak i tylko wesoło się uśmiechnął. Przez krótką chwilę przez jego głowę przeszła myśl żeby zaoferować pomoc w konsumpcji, lecz wrodzone łakomstwo i miłość do słodyczy zostały przysłonięte przez zwykłą normę obyczajową. Nie wypada bowiem by obsługa oferowała gościom zjedzenie czegoś za co ci zapłacili. Oczywiście rachunek jaki kotek wystawi będzie niższy niż cena tortu, lecz to nie zmienia symbolu, a ten jest tutaj najważniejszy, dlatego na chwilę zamknął wpół otwarte usta, a wargi spotkawszy się na chwilę jakby były sprężynami odbiły się od siebie i od razu nowe, całkiem inne zdanie wydobyło się z ust Abdia.
-Miaau możesz wziąć do domu. Kotek na przykład jak ostatnio był w mieście lalek to spotkał miłych ludzi, którzy kotkowi dali herbatkę w takim duuużym kubeczku, który kotek sam wybrał żeby się w nim dużo herbatki zmieściło i kotek przez całą drogę mógł sobie pić pyszną herbatkę! Prawda, że cudownie? Mru mru. Tak, kotek się nie pogniewa jak weźmiesz resztę o! Mru. Miau? Kotek przeprasza! Zapomniał!
Szybko można było zauważyć dlaczego tak gwałtownie zmienił ton wypowiedzi i zrównał uszy z włosami. Po prostu zapomniał podać sztuczce, którymi Valentine mogłaby zjeść tort. Dlatego też szybko wyciągnął je ze specjalnej kieszonki, w której zresztą trzymał pieniążki i która była umiejscowiona w dolnej części swetra i już po chwili w jego dłoni pojawiła się łyżeczka, którą położył obok ciasta.
-Miau, teraz dobrze! Czy kotek ma pokroić? Mru.
To też było bardzo ważne pytanie bowiem tak wypadało, z drugiej strony niektórzy jedząc ciasto nie lubili jak muszą wciąż brać kolejne kawałki i woleli kosztować go w całości, tym bardziej gdy nie musieli się z nikim dzielić.Anonymous - 21 Maj 2012, 13:54 A Walentynka, w przeciwieństwie do stojącego obok niej Dachowca, aż tak wielką maniaczką czekolady nie była. Co prawda dobrze ułamać sobie kawałek tabliczki, wziąć do ust i ku wielkiej swej radości przekonać się, że smakołyk który właśnie tkwi na naszym języku to nic innego jak czekolada mleczna. Najulubieńsza na świecie czekolada czarnowłosej. Już na samą myśl było jej tak milutko, słodko i radośnie. Bo jak wszyscy dobrze wiemy, w chwilach smutku i rozterki, kiedy serce zostanie złamane, nie ma lepszego wyjścia niż uciec się w zajadanie właśnie czekolady. Nie można z tym oczywiście przesadzić, bo przytyć da się bardzo łatwo i na takie niespodzianki wagowe należy uważać, zwłaszcza jak chce się zachować sylwetkę podobną do tej, którą obecnie ma Valentine. Trafnym argumentem będzie stwierdzenie, że dziewczyna jest szczupła i wcale się nie musi odchudzać, (czego zresztą nie robi, bo po co?) ale figury modelki to raczej nie ma. Co prawda skłania się trochę w kształt klepsydry. Wchodząc jednak na poruszony przed kilkoma chwilami temat sporu między wielbicielami słodyczy a wielbicielami goryczy, V była raczej po tej pierwszej stronie. Niezbyt lubiła gorzkie rzeczy, zwłaszcza takiej odmiany czekolady. Oczywiście tort pochłonie w całości, ale nie w tej chwili. Tak czy inaczej, Abdio nie musiał się obawiać o znalezienie sobie w Walentynce wroga. Takie spory są kompletnie bezsensowne, przez co dziewczyna jest raczej przeciwko rozpoczynaniu ich zamiast rozstrzygania. A skoro zahaczyliśmy o zjadanie tortu, to pomoc zaoferowana przez Kotka spotkałaby się pewnie z przyjęciem, bo przecież Valentine jeszcze za nic nie zapłaciła - i chyba nawet nie zapłaci, bo czym? - i jak miałoby nie wypadać jej pomóc? Prawdziwym faux pas w tym miejscu byłoby raczej kazanie czarnowłosej radzić sobie z ciastem samodzielnie. Ale Abdio nie wydawał się planować czegoś takiego, więc może być spokojny.
- Dziękuję, to mi bardzo pomoże. - odpowiedziała na propozycję wzięcia wypieku "na wynos" i za chwilę dodała kolejnych kilka słów - Rzeczywiście, cudownie. Zaraz, co? O czym za... Ach, racja. - w tym momencie do umysłu Walentynki dostał się kolejny mały szczegół na temat tego Dachowca, a mianowicie - jest trochę zapominalski. Ale to nic złego, przecież na randki ze swoją dziewczyną się pewnie nie spóźnia, bo zapomniał że takie coś miało się wydarzyć, prawda? Tak czy inaczej, na pytanie przez niego zadane V pokręciła przecząco głową i powiedziała krótkie "Dziękuję, nie trzeba" po czym chwyciwszy bardzo delikatnie łyżeczkę, skubnęła kawałek ciasta, podnosząc go do ust, aby za chwilę tam zniknął. Nie da się ukryć, gorzki smak uderzył jako pierwszy, a po krótkim czasie, ratując wrażenia smakowe, dotarła wspaniała słodycz. Valentine przymknęła na krótko oczy, i tak jak to było opisane z ustami Kotka, niemal jak sprężyny jej powieki odbiły się od siebie, ledwo się spotykając.
- Arcydzieło. - powiedziała cichutko i powoli zaczęła nabierać na łyżeczkę kolejny fragment tortu.Abdio - 23 Maj 2012, 22:48 Tak, każdy miał swoją własną prywatną pasję. Abdio czystość i czekoladę, przy czym "Cz" nie jest wcale znaczące, można to raczej nazwać zbiegiem okoliczności. Natomiast cyrkowiec jest miłośnikiem mięsa istot rozumnych, najpowszechniej nazywanych ludźmi, chociaż dość różnorodnych, a przynajmniej w krainie luster. Co więcej Abdio należy do tych, którzy niczego nie każą. Oczywiście, może on ładnie o coś poprosić, czasem nawet krzyknąć, ale nigdy nie jest na tyla stanowczy by trwać przy swoim i wymusić na kimś zrobienie czegokolwiek. Co najwyżej mógłby więc jedynie powiedzieć, że może zjeść cały tort sama, ale byłaby to raczej sugestia mająca być gestem pozytywnym, a nie babcinym "Jedz, masz to zjeść". Co więcej Abdio ma jeszcze więcej różnych wad, które w zależności od sytuacji mogą być nazwane uroczymi cechami, albo totalną niekompetencją. Co jednak jest najważniejsze w tym wszystkim? Na tyle ważne, że nie można o tym zapominać? Kotek kocha wszystkich, a więc i jemu należy się miły uśmiech, chyba, że ktoś jest naprawdę niegrzeczny. Teraz jednak nadeszła chwila oczekiwania, w której kotek przyglądał się każdemu ruchowi Valentine. Powodów nie trzeba szukać daleko, chciał wiedzieć czy jego ciasto się spodoba. Wiedział, że będzie wyśmienite, w końcu jego moc pozwalała na przygotowywanie właśnie takich słodyczy, czyż nie? Z drugiej jednak strony Abdio nie myślał racjonalnie i wciąż zachowywał swoją kocią niepewność. Dlatego jego oczu, z uwagą, acz subtelnie i bez niepotrzebnego wgapiania się, śledziły ruch łyżeczki w dłoniach Walentynki. Widział jak końcówka zanurzyła się w ciemnej czekoladzie. Następnie sprawnym, lekkim ruchem został oderwany kawałek ciasta, który teraz ostrożnie, aby go nie upuścić, kierował się ku ustom Valentine, a te z kolei uprzednio otworzyły się ukazując zęby, które jeszcze niedawno skalały się nieprzygotowanym mięsem, lecz kotek tego nie wiedział. Z fascynacją obserwował jak musnąwszy wargę ciasto znika w cieniu jamy ustnej, a następnie zostaje zamknięte przez zęby i wargi jakby w więzieniu i tam zjedzone. Wtedy już kotek miał oderwać spojrzenie gdy ujrzał jak oczy na chwilę się zamykają, nie wiedział czy to dlatego, że tort był taki dobry, czy może raczej nie zasmakował, gdy jednak usłyszał słowa uśmiechnął się i aż wesoło podskoczył wciąż trzymając dłonie za plecami.
-Kotek się cieszy, że smakuje! I kotek chciałby spytać, bo kotek nie ma i kotek. Kotek nie ma gości. Znaczy innych! Tak, innych! Kotek nie ma... - Tutaj się wyraźnie zaplątał, a i jego głos był jakby cichszy. Z drugiej strony wciąż trzeba pamiętać, że był on zwykłym kotem, chociaż nie do końca. - Czy kotek mógłby usiąść? - Wydumał po tym jak jego mowa przerodziła się w niezrozumiały bełkot i odetchnął. Już nawet nie chodziło o to czy Valentine się zgodzi, lecz, że udało mu się powiedzieć to co chciał. Oczywiście dobrze wiedział, że tak nie wypada, ale chciał i to było silniejsze jak to u zwierzątek, chęci zawsze są pierwsze.Anonymous - 24 Maj 2012, 15:53 Czy skłonność do jedzenia ludzkiego mięsa można nazwać pasją? Teoretycznie nie. Przynajmniej z punktu widzenia Valentine, bo gdyby nie te wszystkie eksperymenty, których była ofiarą, to mogłaby się napatoczyć na jakiegoś innego ludożercę i zostać bez problemu pożartą. Także czy sprawiało jej to przyjemność czy też nie, uznawała to za smutną konieczność. Bo zabijanie bez powodu jest głupie. Idiotyczne. I nie ma powodu. W każdym wypadku mimo swojego racjonalnego podejścia do całego tematu, w czarnowłosej budzi się niemal zwierzęcy instynkt, kiedy poczuje swój osobliwy głód, dlatego nie ma wpływu na to czy kogoś rozszarpie, czy nie. Jest świadoma tego, co robi, tylko w pewnym stopniu. Wracając jednak do obecnych wydarzeń, pannę V zadziwiło trochę bycie niemal zjadaną przez wzrok Abdia, bo w ten sposób mogła się po części przekonać co czują jej bezbronne ofiary. Straszne, jednym słowem. Tak czy inaczej, usta dziewczyny wykrzywiły się w serdecznym uśmiechu, kiedy to cała jama ustna pracowała nad pochłonięciem kawałków ciasta czekoladowego, które się do niej właśnie dostało. Valentine nie była świadoma tego, jak bardzo zależało Kotkowi na dobrej opinii usłyszanej od kogoś innego. Dopiero potem, kiedy to wymieniony osobnik podskoczył i zaczął plątać się we własnych słowach, Walentynce zapaliła się w głowie jakaś lampka, mówiąca że jemu naprawdę trzeba chyba mówić w większości same dobre rzeczy. Zwłaszcza kiedy próbuje się jego ciasta, bo zapewne strasznie się starał tworząc je. Przynajmniej na to wskazywała jego reakcja, ot co.
- Oczywiście, czemu nie? - spytała zdziwiona. Naprawdę nie rozumiała tej całej etykiety, która zabrania komuś siąść przy nowo poznanej osobie, kiedy ta nawet nie wyraża jakichś sprzeciwów. Kompletny bezsens, przynajmniej tak mi i jej się zdaje. Kolejny kawałek ciasta, razem z kilkoma "kolegami" powędrował do ust dziewczyny. Ha, zostały jeszcze tylko lekko ponad trzy czwarte tego wyrobu i mamy koniec! Może wyjdzie na to, że Valentine uda się zjeść go całego?Abdio - 24 Maj 2012, 20:35 Czemu mokre włosy tak bardzo lubią się ze sobą tulić i tworzyć dziwne wzory na głowie? Abdio jednak miał, na szczęście, włosy suche i przy tym puszyste, prawie tak jak futerko na jego uszkach, którymi teraz lekko poruszył. Tak! Dostał zgodę na zajęcie miejsca, lecz było to jak wyrok. Cyrograf podpisany nie krwią, lecz dźwiękiem głosu. Nutami zdań wydobytymi z ust. Paradoksalnie to nie zły ludożerca podstępem oszukał kota, lecz to kotek uzyskał zgodę na zagadanie Valentine. Trzeba pamiętać bowiem, że gdy on zaczyna mówić to prawie niemożliwe jest zrozumienie o czym on właściwie chce powiedzieć. Tak więc gdy Abdio się rozgada to koniec logiki! Nim jednak mógł wypowiedź pierwsze zdanie ze swych długich refleksji zasiadł na krześle, uprzednio je oczywiście odsunąwszy. Zajęło to trochę, gdyż nie chcąc szurać po kamieniach placu przed kawiarenką musiał podnieść mebel i opuścić go ostrożnie nieco dalej. Zabawnie wyglądał w takim skupieniu, lecz później już jednym zgrabnym ruchem zajął swoje miejsce. Jeszcze tylko poprawić ogonek i już. Dłonie oparł na krawędzi stolika i skierował swoje oczy na fontannę, której wody tak przyjemnie uderzały w taflę zbiornika, wzburzając ją. Naprawdę przecudny widok, a dźwięk niemal równy mrukom, lecz kot patrząc na fontanną gdzie indziej miał swoje miejsce zainteresowania. Jego uwaga była skupiona na Valentine i do niej mówił, lecz o czym mówił? Najpierw milczał, przez kilka sekund, w tym czasie część ciasta została zjedzona. Milczał jakby myśląc nad czymś, a gdy już wydumał o czym chce teraz porozmawiać to wydał z siebie ciche Mru, po czym zaczął swój monolog, bądź dialog.
-Kotek był kiedyś na balu, mru i kotek widział takie miłe posągi! Kotek je zaprosił na urodzinki i kotek chciał im dać zaproszenie, bo kotek wczoraj robił i dawał ale kotek nie znalazł tych posągów! Kotek nie wie gdzie one są, ale jak kotek teraz ma je zaprosić? Mru, a kotek im obiecał. Mru, myślisz, że będą złe na kotka, że im obiecał i nie zrobi? - Najzabawniejsze, że kotek, czyli Abdio, mówił to całkiem poważnie! Tak, on naprawdę się tymi posągami przejmował i nie zauważył jak jego wypowiedź może durnie brzmieć, lecz jeszcze nie skończył, tak nagle zmienił temat... -Kotek znalazł króliczka! Kotek go nawet przygarnął i nazwał Żelek! Tylko on jest leniwy i ciągle śpi ... mru, ale kotek sądzi, że to dlatego, że ma grube futerko i jest ciepło i mu się nie chce nigdzie chodzić. Poza tym ma takie ładne białe futerko, jak kotka włosy, bo kotek ma białe włosy i kotek je bardzo lubi! Ale uszka kotka są milsze! Spójrz! - Tutaj dotknął jednego ze swych uszów i zaczął delikatnie pocierać palcami o futerko, co skończyło się zamknięciem oczu i cichym mruknięciem. Tak, dziwak z niego!Anonymous - 26 Maj 2012, 16:43 Gdyby tylko Walentynka miała świadomość, w jaką pułapkę wpadła, to zapewne i tak pozwoliłaby kotkowi usiąść, ale równocześnie zaznaczyłaby, że zaraz idzie i lepiej, jeśli ów zwierzak nie rozgada się za bardzo. Ot, teraz dziewczyna siedziała spokojnie i szczerze mówiąc, zamiast skupić się na białowłosym Dachowcu, swoje zainteresowanie przeniosła na jego ciasto. Z każdą chwilą znikały coraz to większe kawałki, a czarnowłosą trochę to martwiło. Przecież nie minęło nawet... czterdzieści minut od czasu jak dosłownie pożarła całego człowieka, a tu jeszcze znajduje miejsce na tak duży tort. W jej głowie pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno nie przytyje zbytnio od takiego objadania się, ale zaraz zniknęły, przyćmione charakterem Valentine, który to takowe wahania od razu niwelował. Tak czy inaczej, z naczynia zniknęła dokładnie połowa wypieku, a opowieść Abdia zaczęła docierać do umysłu dziewczyny dopiero przy pytaniu "Będą złe na kotka?". I na właśnie to pytanie V miała zamiar odpowiedzieć, już rozchyliła usta i powolutku zaczynała wypowiadanie bardzo ważnych zapewne słów, kiedy to pojawiła się nagła zmiana tematu. To dość kłopotliwe, że głos został jej ot tak zabrany. Tak czy inaczej, zielonooka póki co odłożyła łyżeczkę i zaczęła szczerze słuchać historyjki Dachowca. Żelek? Na serio? Kto dałby królikowi na imię... Żelek? Ta wiadomość zaskoczyła Walentynkę w niemal takim samym stopniu co rozbawiła, z tego względu też nie mogła się powstrzymać od cichutkiego chichotu, połączonego z zasłonięciem ust dłonią. Wtem też padły słowa odebrane przez dziewczynę jak zaproszenie do pobawienia się uszami Abdia. Czarnowłosa przyjęła je z miejsca i powolutku, delikatnie dotknęła do kociego ucha. Poświęciła chwilę na przyswojenie wszystkich informacji o jego cechach i natychmiast zabrała dłoń, kładąc ją z powrotem na swoje miejsce. Kiwnęła głową.
- Hm, myślę, że masz rację. - powiedziała cicho i zabrała się znowu do swojego ciasta. Nie było żadnych wątpliwości, że jej posmakowało. Nawet pomimo gorzkiej czekolady, którą omijała najszerszym w swym życiu łukiem.Abdio - 27 Maj 2012, 22:17 Problem w tym, że nigdy nie wolno nie słuchać kotów. Nawet jeśli te bredzą to w ich miauknięciach ukrywa się prawda, bardzo ważna dla ludzkości. Tak na poważnie jednak Abdiowi się zrobiło przykro gdy doszło do niego, że wszystkie jego słowa zostały praktycznie zignorowane. Przynajmniej pierwszej części gdy Abdio dyskutował o posągu. Można by z tego wysnuć jakiś morał o przemijalności i kruchości ludzkiego życia oraz o tragicznym losie opartym na niemożliwej do spełnienia obietnicy, jednak trzeba by posłuchać takiego i dojrzeć w tej fraszce wielkie drzewo znaczeń. Inaczej było jednak z królikiem, przy którym Abdio również się zaśmiał, gdyż źle zinterpretował intencję Valentine i uznał, że ona, jak i on, uważa tę nazwę za wybitnie uroczą. Co więcej zarówno królik jak i te pyszne małe słodycze są dla kota czymś cudownym. Dlatego też uroczo zachichotał, nie skrywając jednak dłonią swojej twarzy, tak jak kurtyną nie zasłania się przedstawienia. Z oczu kota zniknęło przygnębienie sprzed chwili i znów pojawiło się w nich świetlista radość. Szybko jednak znów jego spojrzenie się zmieniło. On nie zapraszał nikogo do sprawdzania walorów jego uszu, a przynajmniej nie robił tego świadomie, tak więc gdy zobaczył jak w jego kierunku zbliża się ręka Walentynki. Bał się, że zrobi mu coś złego, ot typowa kocia nieufność, lecz nie był w stanie się odsunąć, blokowało go coś, i była to raczej blokada psychiczna jakby nadzieja, która po chwili się spełniła. Zamruczał wtedy jeszcze głośniej, bo zawsze przyjemniej gdy uszu dotyka dłoń nie należąca do Abdia. Uśmiechnął się też wesoło, po czym jednak, wiedząc, że nie słucha go zbytnio postanowił już nic nie mówić i zająć się napisaniem rachunku. Głównie dlatego, że znając jego zapomniałby i znów nie dostałby pieniędzy za przygotowanie komuś posiłku, a tak nie można bo za co się kupi różne składniki? Nie wszystko przecież można przygotować samemu prawda? Mruk wyjął więc z kieszeni spodni notes z kartkami i od razu też wyrwał jedną. Po chwili poszukiwań w jego dłoni pojawił się długopis i powiedział.
-Kotek zaraz napisze ile będzie kosztował tort! Tylko za chwilkę bo kotek musi ładnie napisać, kotek nie chce zrobić błędu i mru.
To ostatnie mru było jednak jak wstęp do koncertu bo gdy tylko końcówka długopisu dotknęła kartki od razu z ust wysnuło się kilka kolejnych mru, które ułożyły się w mruczną melodię, chociaż bardzo cichą.Anonymous - 2 Czerwiec 2012, 13:19 Czarnowłosa dziewczyna nie miała nawet najmniejszej szansy na dostrzeżenie przykrości, którą wywołała jej kompletna ignorancja dla słów wypowiadanych przez jej kociego znajomego. Gdyby się tak stało, na pewno bylibyśmy świadkami długich i ckliwych przeprosin, gdzie Valentine byłaby właśnie tą osobą, która niemal na kolanach błaga o wybaczenie. Zresztą i tak pewnie niedługo będzie do takiego procederu zmuszona, ale o tym kiedy indziej. Póki co zachwyciła się śmiechem Abdia, który brzmiał trochę jak połączenie miauczenia z ludzkim głosem, ale czy przypadkiem nie było tak przez całą tą jakże osobliwą rozmowę? W każdym wypadku, dziewczynę ucieszył fakt, że pomimo początkowego strachu który wymalował się na twarzy chłopaka, ten zaczął pokazywać jak bardzo mu się podoba takie dotykanie uszu które ona uskuteczniła. To poniekąd ulga, bo gdyby jednak białowłosy porządnie się wystraszył to wierzę, że mielibyśmy tutaj ogromny wręcz problem. Co ja mówię, takowy przecież będzie, bo za chwilę padły słowa Dachowca, które szczerze mówiąc były trochę jak wyrok. Właśnie wtedy Walentynka zorientowała się, że nie ma przy sobie żadnych pieniędzy. Zbladła trochę i przybrała trochę wystraszony wyraz twarzy.
- No tak... Ehem... Wiesz, chyba... Chyba jest pewien problem, otóż... Jakby to powiedzieć... No dobra, niech będzie prosto z mostu. Zapomniałam, że przecież nie mam przy sobie żadnych pieniędzy. - powiedziała z trudem i spojrzała wzrokiem głupca na kotowatego. Odłożyła przy tym łyżeczkę, którą zdążyła już zjeść całkiem sporą cześć ciasta. Wstyd niezmierny, czyż nie?Abdio - 2 Czerwiec 2012, 14:59 Mru, mru drapanie za uszkiem było przyjemnością wyższą ponad śpiewa Orfeusza czy Edeńskie rozkosze, lecz obca dłoń zawsze budzi niepewność tak samo jak ciemność i nieznane. Nie sposób więc dziwić się kotu, że z nieufnością podszedł do gestu, lecz z wrodzoną do ludzi miłością postanowił nie bronić się i pozwolił dłoń na swojej głowie położyć. Okazało się, że było to warte ryzyka, tak samo jak liczne sporty, które choć niebezpieczne to wielce fascynujące. Gdy czuł palce poruszające się delikatnie po jego mięciutkim futerku to nie mógł nie wydobyć z siebie cicho miauknięcia, lecz gdy to minęło mógł jedynie uśmiechnąć się szczęśliwy, że nic mu nie zrobiono i przede wszystkim nie wyrwano umiłowanego ucha. Trzeba bowiem przyznać, że paranoiczna natura kotka często dawała o sobie znać i zmuszała do myśli innych niż te realne, z drugiej strony idzie to w parze z ogromną wyobraźnią, która pcha do świata zupełnie innego. Ciekawszego nawet od krainy luster, bowiem mniej realnego i jeszcze bardziej bajkowego. Dlatego też tam gdzie wszyscy widzieli stare mury pokryte mchem i wilgotne od deszczu, tam Abdio dostrzegał ukryte duchy wciąż jeszcze żyjące i świętujące we wspaniałych majestatycznych salach średniowiecznych twierdz zamknięci oblężonymi siłami i niemogący wyjść, skazani na wieczność w tych murach, bądź na odsiecz, którą zawsze kotek próbuje być. Często jednak w połowie wyobrażenia się zmieniają i jest on sam w nawiedzonym zamczysku, którego lokatorzy próbują zabić nieproszonego gościa, którym jest właśnie nasz biedny kotek. Biedny również dlatego, że ludzie niechętni są płacenia za zamówione posiłki. Tutaj nawet nie chodzi o to, że kotek przygotował więcej, bo cena wcale nie była wyższa niż pierwotna, a o fakt, że Valentine nie zapłaci mu w ogóle. To nie było dobre toteż uszy kota opadły na głowę, a sam kot spojrzał na nią jakby nie wierząc w jej słowa.
- Mru? Ale jak to? Bo przecież trzeba mruuuuuuuuu
Na zakończenie położył się na stole chowając głowę w rękach, tak, że widać było tylko jego oczy wciąż skierowane na rozmówczynię.