To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Morze Łez - Zatoczka

Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 22:51

Lubiła czasem pochodzić po piasku. Chociaż to nie jest dobre słowo. Jeszcze raz. Lubiła czasem POŁAZIĆ po piasku, powoli go kopiąc i unosząc w powietrze tumany piaskowego kurzu. Przypominała wtedy dziecko, którym w głębi duszy wciąż była.
Od czasu do czasu zatrzymywała się, spoglądając na wodę. Często żałowała, że nie urodziła się syreną, albo chociaż planktonem, byleby tylko móc żyć w wodzie. a nie tylko spotykać się z nią okazyjnie, czy to w formie napoju, czy to w formie kąpieli. Z całego serca zazdrościła również wszystkim, których los obdarował umiejętnością panowania nad wodą. Czemu jej to nie było dane?
Z pewnej odległości dostrzegła Malignanta. Z całą świadomością swych poczynań chwyciła kolorowy kamyczek celem rzucenia go w osobnika. Wzięła zamach i... nie rzuciła. Zmieniła troszeczkę trajektorię swej wędrówki, by zajść młodzieńca od tyłu. Starała się iść jak najciszej, by ten jej nie usłyszał. Nie miała złych zamiarów. Ot, wpadło jej coś do głowy i zapragnęła to zrobić. Nie muszę chyba dodawać, że bardzo nie lubiła, gdy jej nie wyszło spełnianie takiego pragnienia?
Nie umiała chodzić cicho, jednak piasek nie jest wybitnie głośny, gdy się po nim chodzi. Gorzej z opadnięciem na kolana, które wykonała tuż za nim. Nie chcąc jednak dać mu czasu na reakcję, wysunęła do przodu ręce i wsadziła mu końce palców wskazujących w kąciki ust, po czym rozciągnęła je w szerokim uśmiechu i wyjrzała mu przez ramię.
- Wiesz, gdybyś miał ładny uśmiech, to z całą pewnością bym się w tobie zakochała - powiedziała, z zadziornym uśmieszkiem.
Szybko puściła jego nieszczęsna twarzyczkę i opadła na piasek, pozwalając włosom rozsypać się. Końce ginęły w podpływających falach wody. Spojrzała na niego 'z góry', na co pozwalało jej ułożenie. Chociaż znała go od dawna, to nie mogła powiedzieć, by go kiedykolwiek rozumiała. Nie przeszkadzało jej to jednak.

Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 23:30

Tak, lubił sobie pomarudzić, zwłaszcza gdy miał zły humor. Przynajmniej dzięki temu nie obarczał problemami innych, choć jego wyobrażenia często odbiegały od rzeczywistości, bo nawet taki idiota jak on, mógł w życiu znaleźć swoje miejsce.
Był tak pogrążony we własnym świecie i w rozpatrywaniu różnych wyjść swojego usytuowania, że nie wyrwałby go z tego największy hałas i pewnie dlatego, nie miał pojęcia, że w jego kierunku zbliża się ta zgryźliwa istotka, jaką jest Rosiel.
Czasami wydawało mu się, że jest naprawdę głupi i właściwie to wyobrażenie nie odbiegało daleko od rzeczywistości. Marnował życie wielu osób jak i swoje. Może ze znudzenia? A może z czystej ciekawości i zabawy, chęci odczucia czegoś innego, stanie się kimś innym. To było jednak teraz nie ważne. Po co rozwodzić się nad sensem życia, jeśli Mali nie potrafił nawet dostrzec tego co miał.
Dopiero gdy poczuł jak jego usta rozciągając się w wymuszonym uśmiechu uświadomił sobie, że nie jest sam. Dobrze nie wiedział, czy wolałby w tej chwili samotność, czy towarzystwo kogokolwiek, ale gdy uświadomił sobie, że to właśnie Rosiel była osobą, która przybyła w czasie jego zamyślenia, wcale nie chciał by gdzieś sobie poszła.
Początkowo spojrzał na nią ze swoją marmurową miną, po czym jego puste oczy zaszkliły się radością, którą było widać jedynie tam, bo nie potrafił wywołać uśmiechu na własnej twarzy,
-A widziałaś mój uśmiech, by móc stwierdzić, że jest brzydki? -zamruczał cicho i spokojnie, patrząc na beztroską dziewczynę.
Może to tylko wrażenie ale zdawała się tak inna od niego, jakby byli całkowitymi przeciwieństwami. Ona po prostu umiała się w każdej chwili uśmiechnąć i zaśmiać, a jemu nawet tak proste czynności przychodziły z trudnością. Tak, był idiotą, który sam siebie stworzył takim jak był.
-Ros nie zgubiłaś gdzieś po drodze swoich zabawek do piaskownicy? -mruknął po chwili zgryźliwie a w jego fioletowych tęczówkach zalśniło rozbawienie mieszane z dziecięcą drwiną, która w każdej chwili mogła się przelać na jego obojętny wyraz twarzy, co jednak się nie stało.
Nie potrafił zrozumieć tego, jak dziewczyna może wytrzymać jego towarzystwo już od tylu lat, ale tłumaczył to sobie bardziej jako nienawiść dziewczyny do niego, niż jakieś pozytywne uczucie. Choć to oczywiście była tylko i wyłącznie jego teoria.

Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 23:58

Złapała w dwa palce krabopodobne stworzenie usiłujące wejść jej w drobne uszko. Postawiła go obok na piasku, kierunkując na morze i mając nadzieję, że przyjmie dobrą radę. To uczyniwszy podniosła się na rękach i tak oto siedziała, tyłem do wody, kompletnie nie przejmując się tym, że mogło z niej coś wypełznąć i zabrać ją na samo dno.
Spoglądając na chłopaka, zauważyła skrzenia i błyski w jego spojrzeniu. Już dawno temu nauczyła się je rozpoznawać, jednak rzadko kiedy przywiązywała do nich jakąś większą wagę. Uniosła jedną rękę, chcąc odgarnąć przydługą grzywkę z czoła. Była dość ruchliwa, jak na nią, co znaczyło, że jest w pełni najedzona.
- Mam bogatą wyobraźnię - odparła w odpowiedzi, wzruszając lekko ramionami i patrząc gdzieś w bok, jakby rozmawiała z powietrzem.
O tak, choć może nie sprawiała wrażenia, jakoby się interesowała kolegą Cieniem, to jednak bywało, że sporo o nim myślała. Głównie starając go sobie wyobrazić jako 'normalnego'. Co ciekawe, nigdy nie potrafiła sobie wyobrazić pasującego do niego uśmiechu. Nie chciała jednak o tym mówić na głos i nigdy też tego nie robiła.
Ba, kiedyś nawet ucięła mu kosmyk włosów, zabrała do mistrzyni voodoo i zapłaciła jej ciężkie pieniądze, by ta 'zmusiła' chłopaka do uśmiechu. Jak łatwo się domyślić - nic z tego nie wyszło. Co więcej, owa mistrzyni uruchomiła siatkę kontaktową, przestrzegając przed Rosiel chyba każdego człowieka parającego się takimi sprawami.
- Właśnie gdzieś się zapodziały... - Skrzywiła się niemiłosiernie, przy okazji wyciągając z ukrytej kieszeni długie kiseru. - Próbowałam jej użyć jako łopatki, ale na nic się to nie zdało.
Nie żartowała. Naprawdę próbowała, czego chwilę później gorzko pożałowała, usiłując pozbyć się z niej piasku. Słona woda wcale jej nie pomogła i dziewczyna powoli godziła się z myślą, że przez pewien czas sobie jej nie popyka.
Wróciła wzrokiem do Malignanta, wracając do myśli, która często ją dręczyła. Czy on śni? Jeśli tak, to jak wyglądają jego sny? Nie, żeby pragnęła na nie zapolować. Był inny niż inni. Niż istoty, których marzenia senne znała. Zastanawiała się nad tym, gdyż strasznie ją to ciekawiło.
Zarzuciła nogę na nogę, ciągle mając je wyprostowane. Spojrzała w niebo. Gdyby znała jego myśli, z całą pewnością przyznałaby mu rację - są inni, choć mają kilka cech wspólnych. Ale może właśnie te cechy tylko potęgują dzielące ich różnice.
Kompletnie zapominając o tym, że ‘zniszczyła’ sobie fajeczkę – nabiła ją tytoniem i odpaliła. Natychmiast jednak zakrztusiła się i porzuciła ten zamiar, wysypując płonące okruchy obok i chowając kiseru do ukrytej kieszonki.
- Jak byłam mała, to lubiłam chodzić na szczyt plaży i dokopywać się do wody – rzuciła niedbale. – Potem zauważyłam, jaką frajdę mi sprawia, gdy ktoś tych studni nie dostrzegł i spadał. A bywały naprawdę głębokie – dodała.
Nie mówiła tego w jakimś konkretnym celu. Przypomniało jej się, doszła do tego chęć wypowiedzi, więc to powiedziała.
O tak, jak na Cienia miała dość ludzkie dzieciństwo. Nic dziwnego, skoro sporą jego część przeżyła w Świecie Ludzi, udając jednego z nich.

Anonymous - 13 Czerwiec 2011, 12:45

Z pewnością mógł jej przyznać to, że miała bogatą wyobraźnię, ale nawet on sam nie mógł sobie siebie wyobrazić ze szczerym uśmiechem. Owszem gdy chciał to niczym zawodowy aktor potrafił wymalować na swojej twarzy idealny uśmiech, ale to nigdy nie było szczere i w dodatku rzadkie, bo wciąż próbował zachować te cholerne pozory i sprawiał wrażenie nieczułego masochisty.
Nigdy by nie powiedział, że ktoś mógłby sobie jego osobą zawracać głowę, choć on o innych myślał bardzo dużo. Lubił obserwować ludzi, ale nie umiał znaleźć miejsca dla siebie wśród nich, może dlatego, że był tak strasznym marudą, a może przez swój zachłanny charakter i postawę.
Spoglądał na nią obserwując każdy jej ruch i nawet nie spodziewał się, że otrzyma taką odpowiedź. Czy ona naprawdę bawiła się w piasku swoją fajką?
-Jednak jesteś głupiutka. -powiedział i spojrzał na nią wzrokiem niczym by patrzył na dziecko, które niepoważnie się zachowuje jak na swój wiek. Mimo wszystko choć dużo o niej wiedział, widok dziewczyny z fajką był dla niego niemal dziwny i nigdy nie mógł sobie jej z nią wyobrazić a co dopiero przyswoić fakt, że naprawdę pali.
-Mówiłem ci już żebyś nie paliła. -stwierdził nieco chłodnie i dobitnie, nigdy nie palił i nie uważał by było to ciekawe, pewnie dlatego tak bardzo próbował odwieść dziewczynę od jej przyzwyczajenie, które jak mówił 'przeszkadzało' jemu, choć gdzieś w głębi się o nią po prostu martwił.
Nigdy szczególnie nie zastanawiał się nad własnym istnieniem od strony rasy. Znaczy nie to że wcale, właśnie o to chodziło, że były takie ciekawe sprawy, jak przykładowo kradzież snów, to była część życia Maliego bez której po prostu by nie przeżył i uwielbiał to, a przez to czasami zastanawiał się nad własnymi snami i dopiero wtedy okazywało się, że on tak naprawdę nie śni. Nie, źle. Oczywiście, że śni, każdy to robi, on po prostu nie pamięta o czym śni. Nigdy specjalnie się tym nie interesował, bo tłumaczył sobie, że Cienie po prostu nie śnią, o czym właściwie nie miał pojęcia i mógł się mylić, ale takie wytłumaczenie było najprostsze. Nie chciał tęsknić za czymś czego nigdy nie miał.
Słuchał jej kolejnych słów w ciszy. Ros zdawała mu się taka otwarta. Mówiła to o czym myślała, przynajmniej on tak sądził. Może to głupie, bo z jednej strony uważał ją za ciekawską i wstrętną modliszkę, której uwielbiał towarzystwo, a z drugiej często pragnął być taki jak ona.
W pierwszej chwili nic nie odpowiedział, zamyślił się jeszcze bardziej po czym spojrzał jej w twarz i przechylił lekko głowę, lecz nie wyglądało to jakoś zbyt radośnie.
-Lubisz ból? -spytał dosyć dziwnym tonem głosu, a jego tęczówki znów stały się puste, a wzrok nie zawierał nic, patrzył na nią niczym lalka, która nie posiada nic oprócz ciała. Było to dziwne, bo chciało przez niego przemówić wiele emocji, a wszystkie skryte były wewnątrz.

Anonymous - 13 Czerwiec 2011, 22:25

Popatrzyła na niego spojrzeniem, które mogłoby zmrozić nawet ogień. Ona? Głupiutka? Gdyby to był ktokolwiek inny, to mógłby być pewien, że dziewczyna postara się o to, by zamienić każdy sen tego kogoś w istne piekło. Jednak to był Malignant. W jego przypadku ograniczała się tylko do takich spojrzeń. Nawet się nad nimi nie zastanawiała, lecz wynikały z jej usposobienia.
Jego uwagę o paleniu zignorowała całkowicie. Na moment jakby ogłuchła i gdy w ustach towarzysza rozbrzmiało ostatnie 'a' cudownie odzyskała słuch. Spojrzała na niego pytająco, dziwiąc się, że wypowiada samotne głoski i zaczęła rysować palcem po piasku. Ot, narysowała zaokrąglone, duże W, którego laseczki przerobiła na uszy, pośrodku dorysowała nos, dodała oczy i jęzorek wychodzący z 'wcięcia' w literce i z dumą popatrzyła na podobiznę psa. O tak, zdecydowanie ma talent.
Może była otwarta. Może tylko tworzyła maskę otwartości. Sama nigdy się nad tym nie zastanawiała, więc gdyby ktoś ją zapytał, to nie potrafiłaby odpowiedzieć. W stany melancholii wpadała bardzo rzadko, choć gdy już jej się przytrafiały, to mogła konkurować z chłopakiem w marudzeniu.
Ktoś jej kiedyś nawet powiedział, że zachowuje się jak zwierzątko. Robi to - co akurat chce, nie patrząc na konsekwencje. Potem ma z tego powodu problemy, które puszcza w niepamięć i po prostu zaczyna się przedstawiać innym nazwiskiem. Żyła więc niemal całkowicie bezstresowo - w pełni korzystając z daru od losu, jakim było urodzenie się jako smakosz snów.
O tak, uwielbiała być tym kim jest, choć w przeszłości odwróciło się to przeciwko niej. Do tej pory nie rozumiała, jak rana ze Świata Snów mogła mieć tak duży wpływ na rzeczywistość. Mimo to, całkowicie niezrażona oddawała się konsumpcji, przy okazji poszukując nowych możliwości, które dawało jej bycie Cieniem.
Może była potworem? Może jej działania przynosiły komuś szkodę? Nie interesowało jej to. W końcu najważniejsze, że mogła się dobrze zabawić i choćby cały świat się walił, to nie odciągnęłoby jej to od zrealizowania tej aspiracji.
- Zależy jaki... - zaczęła. - Na przykład nienawidzę tego mocnego uszczypnięcia, które towarzyszy wyrwaniu włoska albo kąsaniu niesfornego szczeniaka. Nie przepadam również za tępym bólem, który towarzyszy uderzeniom... - wyliczała.
Na moment przystanęła. Jak rzadko, zaczęła się zastanawiać czy powiedzieć to, co chodzi jej po głowie. Powstrzymała się przed wzruszeniem ramionami, co mogłoby naprowadzić chłopaka na to, o czym rozmyśla. Przecież może nie potraktuje tego poważnie? Co jej szkodzi?
- Ale ból fizyczny bywa przyjemny. Gdy rozetniesz skórę lub oddajesz się wyjątkowo intensywnym pieszczotom. - Wzięła głęboki oddech. - Chociaż najprzyjemniejszy wydaje mi się być ból psychiczny. Może i jestem masochistką, ale naprawdę żałuję, że nie towarzyszy mi częściej. Ale może to i lepiej? Może dzięki temu jest bardziej rozkoszny?
Dziewczyna sama z siebie nie zastanawiała się często nad takimi rzeczami, ale lubiła, gdy zadawał takie pytania. Odrobinę sprowadzały ją na ziemię, a potem pomagały podejmować racjonalniejsze decyzje czy też chociaż zrozumieć samą siebie. Przyjaciel pewnie tego nie wiedział, ale jej pomagał. Jednak ona sama nie paliła się do poinformowania go o tym.
Gdy podeszła mocniejsza fala i podmyła dziewczęce cztery litery podniosła się nieco i wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni przemoczony zeszycik. Otworzyła go, zajrzała do środka i wyrzuciła w bok. I tak oto zwinięty jakiejś dziewczynce pamiętnik został zniszczony. A szkoda, bo nie zdążyła nic przeczytać. Ba, dopiero to przemoczenie uświadomiło jej, że znowu poddała się swojej kleptomanii. Westchnęła ciężko. Chyba na nic jej się zdają sesje u terapeutki w Świecie Ludzi.
Zerknęła na chłopaka. Nie mówiła mu nigdy o tych sesjach. Ciekawe jakby zareagował?

Anonymous - 6 Wrzesień 2011, 14:09

Scruff przybył tu z Teatru Świateł, chciał zapoznać się z okolicą, niby był tu tylko przez jakieś dziesięć minut i już nie chciał się stąd ruszać. Cudowna architektura, te cukrowe budowle oraz bajkowe przestworza. To wszystko było bardzo miłe dla oka. Jednak lokacja do której udał się teraz Scruff również było magiczne, na początku tabliczka mówiąca o tym jak powstało Morze Łez. Chłopak uważnie ją przeczytał i udał się w stronę małej zatoczki, może znajdzie tam coś ciekawego. W sumie, nic tutaj nie mogło być czymś złym...
Tyk - 7 Wrzesień 2011, 07:11

<Wybacz zwłokę>

Wszystko wydawało się być idealne na spacer, który postanowiłeś tu odbyć. Znalazłeś się w zatoczce na pokrytej piaskiem jej części. Daleko było jednak do fal uderzających o brzeg morza, która było niezwykle czyste. Cichy szum wiatru i wzburzony przezeń piasek krążyły w powietrzu, a czasem i kręgi zataczały w tańcu dwóch. Zbyt to jednak wątłe zjawisko by mieć na przechodnia jakikolwiek wpływ. Co najwyżej pojedyncze drobinki piasku mogły osiąść na spodniach zmęczone pląsaniem. Gdzieś w dali były ptaki. Zupełnie inne od tych jakie zwykle na morzach się spotyka. Nie tylko miały dwie pary głów, lecz jeszcze były w kolorze zielonym co dla ludzi nie byłoby normalne u ptaków będących odmianą mew. Nie byłeś tu jednak sam, a przynajmniej nie w miejscu, które nikt nie odwiedza. Na ziemie wiele śladów mogłeś ujrzeć. Były znacznie większe niż te, które ty zostawiałeś, były jednak też niemal takie same, a więc do człekopodobnych należące. Nie brakowało też zwierzęcych, lecz niewielkich. Ptasich, lecz nie tylko. Za tobą zaś były krzaczki, które co jakiś czas poruszały się czy to przez zwierzę czy to za sprawą powiewów.

Anonymous - 8 Wrzesień 2011, 14:08

Tak, to miejsce było magiczne, Scruff twierdził tak od samego początku. Tego nie mógł zobaczyć w świecie ludzi który był dla niego bliżej niż przedtem. Przedtem czyli, przed przekroczeniem lustrzanego teleportu który go tu przeniósł całkiem niedawno. Ptaki również Scruff zauważył, koloru zielonego, przyglądał się im bo takich jeszcze nie widział. Największą jak narazie jego uwagę przykuły stopy, które były większe od jego stóp. Krzaki które były za nim również sprawdził, odkrywając trochę liści swoją dłonią sprawdzając co w nich się tak naprawdę czai...
Tyk - 8 Wrzesień 2011, 22:10

Kierowałeś się ku krzakom, okiem tylko rzucając na ślady. Jak trafnie zauważyłeś niektóre były znacznie większe od tego co ty miałeś możliwość wykonać. Uprzednio kilka minut spędziłeś na delektowaniem się dziwnym ptactwem, które tutaj miało miejsce przebywać. Jednak twoją uwagę największą przyciągnęły gęste krzaki na krańcu plaże. Zacząłeś poszukiwać jakiś zwierzątek czy może owoców tam rosnących by głód zaspokoić? Poza ruchem wiatru, za którego sprawą ruch liści drażnił twoją dłoń nie zauważył nic, a przynajmniej do czas gdy kątem oka dostrzegłeś jak w gęstych krzakach coś porusza się dość szybko w kierunku wyjścia z plaży. Nie mogłeś dostrzec co takiego. Jednak to nie był wiatr, a wyraźnie jakieś zwierzę, choć nie udało ci się dostrzec jakie.
Anonymous - 9 Wrzesień 2011, 12:59

Hmmm, krzaki, po co on tam w ogóle rękę wkładał? Nic tam nie było, żadnych owoców, ale po co w ogóle owoce na plaży... Może było tam jakieś zwierzątko, żadnego jeszcze nie zauważył z bliska. Chciał jakieś zdobyć, może było magiczne... Tak więc dalej przyglądał się krzakom, może wyskoczy z jakiejś strony i zacznie uciekać bądź przylepi się do jego twarzy, tego nie wiedział. Po chwili coś wyskoczyło i zaczęło uciekać z plaży, nie zastanawiając się poleciał za tym, dokładnie nie wiedząc co to jest ale i tak szybkim krokiem kierował się za tym...
Tyk - 10 Wrzesień 2011, 10:57

Krzaki nie były zbyt przyjemną bieżnią. Musiałeś przedzierać się przez gęstwinę liści, które dodatkowo były jeszcze poruszane wiatrem. Oczywiście nie można powiedzieć, że umarłeś tam, choć kilka zadrapań na rękach czy nogach oraz poszarpane ubrania okazały się być czymś normalnym. Najzabawniejszy jest fakt, że ty skupione będąc na pogoni (Nie, nie mówię o litwie) nie dostrzegłeś tych wszystkich zadrapań i rozdarć. Jednak doganiałeś zwierzę, które coraz wolniej się poruszało, nawet ujrzałeś coś białego, lecz nim spostrzegłeś co to jest mogłeś ujrzeć jak szary ptak unosi się w górę i wylatuje z pustego miejsca w krzakach. Ruch przestał. Czy to możliwe aby ten ptak był powodem tej wędrówki?
Anonymous - 13 Wrzesień 2011, 15:12

//Wybacz, zlot rodzin na kalwarii oraz różne inne rzeczy w poniedziałek spowodowały to że nie dałem rady odpisać... :/

Scruff przedzierał się co prawda przez straszne krzaki dzięki którym postarał się o nie małe zadrapania oraz rozdarcia na swoich ubraniach. Lecz nie obchodziło go to teraz, teraz obchodziło go tylko to zwierze lub coś co to zwierze przypominało. Biała istota poruszała się coraz wolniej, prawie go doganiał lecz z przerwy między krzakami wyleciał ptak który zakłócił jego poszukiwania, zwierzę znikło z jego pola widzenia. Dlatego teraz spróbował coś do niego mówić... Na pewno nie mógł odejść daleko.
-Zwierzaczku... możesz wyjść z ukrycia, nic Ci nie zrobię.
Po tych słowach Scruff ukucnął przy krzakach, może wtedy ta istota do niego przyjdzie. Nie chciał zrobić jej krzywdy, chciał ją tylko poznać, zobaczyć bowiem otaczający go świat coraz bardziej go ciekawił...

Tyk - 13 Wrzesień 2011, 18:36

Nie tak łatwo jest jednak przekonać zwierzę żeby do ciebie przyszło. Na pewno nie wystarczą natomiast zwykłe słowa, a więc na twój krzyk nie było odzewu. Może najwyżej jakiś ptak w nieprzerwanym locie gdzieś pośród niebios oko na ciebie skierował aby dowiedzieć się skąd dźwięk treści jemu nieznanej pochodzi. Poza tym doszedł do twoich uszu kolejny szum wiatru, przez co krzaki w całości się poruszyły. Trudno będzie teraz wychwycić jakikolwiek ruch, lecz gdy tylko powiew zakończył wędrówkę to mogłeś ujrzeć, że obiekt twojego zainteresowania znów jest w ruchu i to całkiem daleko od ciebie. Gonić go zatem trzeba, albo po prostu stać licząc, że poszedł po herbatę. Bo kto wie, czy nie takie są jego intencje?

<Ja tu rozmyślam nad wojnami .. więc jakoś tak to pochłonęło moje zainteresowanie, że coś nie mam kiedy odpisać. Wybacz za zwłokę.>

Anonymous - 14 Wrzesień 2011, 15:55

No, wołania Scruffa w niczym się nie przydały, a tak chciał go ujrzeć. No niestety, parę ptaków tylko zobaczyło co on tak naprawdę wyczynia. Wiatr po trochu korygował z ruchami krzaków, lecz Scruff poczekał aż się uspokoi. Po chwili zauważył zwierzę które było w dość dużej odległości od niego, musiał je gonić i tak też zrobił. Zaczął biec w jego stronę, trochę pomyślał i coś wymyślił, jeśli zwierzę dalej będzie stawiało opór, to może wtedy ten plan wejdzie w życie.
Tyk - 19 Wrzesień 2011, 12:04

<Post wersja 3*>

Znów rozpocząłeś przedzieranie się przez krzaki. Stawiałeś krok za krokiem w gęstwinach coraz bardziej odsuwając się od plaży. Zwierzę natomiast wcale nie stawiało oporów. Po prostu nie uznawało cię za osobę, z którą porozmawiać należy. Może trzeba je czymś przekupić? Tego nie wiem, wiem natomiast, że coraz bliżej jest koniec krzaków i niewysoka linia drzew, a za nią coś co można by nazwać miasteczkiem. Gdyby nie fakt, że zamiast domów były tu wielkie ślimaki, ale to tak w dali widziałeś tylko.

* Wersja 1 została napisana, ale albo nie wysłałem, albo się nie wysłała po naciśnięciu przeze mnie wyślij. 2 nie została zaczęta... ale okienko było otworzone~!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group