Anonymous - 21 Czerwiec 2011, 17:29 Strach. Widział wyraźnie, że jego pani się boi. Nigdy dotąd nie widział żeby ktoś aż tak bał się wody. A może nie tylko wody? Starał się uspokoić ją nucąc bardzo cicho, ledwie słyszalnie, jakby naśladując niewielkie fale.
Jej słowa przeczyły temu co widział. Przecież to oczywiste, że najchętniej wybiegła by na brzeg i nie wracała więcej do wody, a jednak nadal chce się uczyć. Zanurzył się nie wzbudzając fal i powoli przepłynął przed nią kilka razy w obie strony kraulem. Musiał przestać nucić na jakiś czas. Tłumaczył spokojnym głosem zasady tegoż stylu pływackiego, pokazując też w zwolnionym tempie ruchy rąk. Nie bardzo wiedział, czy idzie płynąć do przodu nie zanurzając twarzy, a przynajmniej on takiego nie zna. Prócz wyczerpującego pieska. Ale tego pokazywał nie będzie. Jego zdaniem to nie jest dobry sposób pływania dla ludzi.
- Jestem tuż obok - dodał na koniec zachęcająco stając tuż przy Noir twarzą do brzegu. Chciałby, aby sama o własnych siłach tam dopłynęła i na tym zakończą lekcje. Jak na pierwszy raz dość długo wytrzymała i to w sporej odległości od plaży. Podziwiał tę determinację, co było widać po nim na pierwszy rzut oka. Także to jak bardzo jest z niej dumny, że mimo panicznego lęku chce nauczyć się pływać. Ale dopiero jak opanuje te dwa style i oswoi się z głębiną pokaże jej inne sposoby pływania. Może nawet nuczy ją nurkować. Czekał grzecznie aż ruszy pierwsza, by być tuż obok i ratować w razie potrzeby.Anonymous - 21 Czerwiec 2011, 19:59 Jakby nie patrzeć było jej wstyd jak cholera. Zagryzła wargę, ale śledziła każdy ruch jej tymczasowego nauczyciela z dokładnością. Nie boję się, nie boje się, wmawiała sobie. Przecież to nieludzkie, to tylko woda przecież nic mi...
Nie spostrzegła, kiedy przestała macać nogami i otrzeźwiła ją woda zalewająca oczy i nos. Natychmiast niemal podskoczyła i zaczęła ją ścierając z twarzy.
Cesar był już obok namawiając ją, na co...wyścig? Nie ważne kierował się w stronę brzegu i to chyba było najważniejsze, nawet twarz jej się trochę rozjaśniła. Poruszała przez chwile w miejscu rękoma próbując naśladować ruchy jej Kota, jakie pokazywał jej przed chwilą i zanurzyła się przymykajać oczy, by ochronić je przed wodą i kierując się na oślep w stronę lądu. Hałas wzburzanej wody tak podobny, jak tamtego dnia odebrało jej całkowicie pewność tego, że Muzykant jest zaraz obok, a wręcz sprzątnęło jej sprzed nosa cały świat i pozostawił ją samą. Całkowicie samą, z błahą nadzieją tego, ze niedługo się stąd wydostanie. Znowu chlupot, piana zalewająca twarz i coś stałego, w do uderzyła jej dłoń. Otworzyła powieki mrużąc je po sekundzie i wyszła na brzeg zanurzając palce w miękkim, mokrym piachu i usiadła powalając, by jej nogi, aż po biodra, nadal pokrywała woda. Głowę miała spuszczoną a zielone włosy całe przesycone słoną, morska wodą zwisały w dół, przylepiały do policzków, ramion, i dekoltu. Wzięła parę głębszych oddechów.
Zaczęła się zastanawiać nad swoim zachowaniem.
- Nie waż się nikomu o tym mówić. - odparła w końcu zgarniając część włosów za ucho i zerkając na Cez'a. Wyglądała jak zmokły... pies. Zaczęła strzepywać z dłoni piach obmywając je w wodzie i pocierać nimi o nagie ramiona.
W oddali widac było woxnice krzatajacego się przy mniejszym kamulcu, na którym ustawiał talerze i jedzenia.Anonymous - 21 Czerwiec 2011, 20:40 Tak jak zamierzał, płynął powoli, znacznie wolniej niż mógł w rzeczywistości. Już miał rzucić się na ratunek, ale nie, nie musiał. Pierwsze ruchy jego Pani pod względem technicznym wyglądały tragicznie wręcz, ale później już było lepiej. Widział jak stara się go naśladować. Sam płynął żabką, by nie tracić jej z oczu. Za szybie, zbyt nerwowe zamachy, ale poprawne. Jednak ten pośpiech nie zwiększał jej prędkości, a wręcz przeciwnie. Wyszła prawie na brzeg, jakby wycieńczona po ucieczce przed morskim potworem. Ale dla niej samo morze nim jest. Podszedł do niej na czworakach patrząc jak mały kotek, który napsocił i błaga o przebaczenie.
- Poszło znakomicie. Balem się, że mój wcześniejszy pokaz na nic się nie zda, a jednak przypłynęłaś do brzegu całkiem sama. Kotek jest dumny ze swojej Pani - powiedział szczerze kładąc się w wodzie i delikatnie opierając brodę na jej kolanach i przekrzywiając głowę na tyle by móc patrzeć w te piękne oczy. Pierwsza próba za nimi. Ale by dalsze lekcje miały sens, musiał będzie przekonać ją, ze woda nie jest bestią, która chce ją połknąć. Tego dnia raczej już nie ma mowy o czymś takim, ale może za jakiś czas wrócą tu.
Nie musiała go upominać, nie zamierzał nikomu wspominać o tych lekcjach. A jaśli ktoś ich podgląda i będzie się potem nabijał, rozpowiadał o tym, gorzko pożałuje. Nawet nie musiał znacząco zerkać na woźnicę, ani też nie zamierzał. To pewne, że ten człowiek nikomu nic piśnie słówka. W domu De Lacroix karze się takich surowo. Cesar domyślał się tego jedynie, ale to wystarczyło.
Mógłby tak leżeć tuż obok bez końca, ale żołądek upomniał się głośno o swoje. Kot spuścił wzrok przepraszająco, wstał i podał dłoń Panience.
- Przeziębisz się. - powiedział uśmiechając się nieśmiało. Nie puścił jej ręki, gdy wstała, nie zatrzymał przy kamieniu z jedzeniem, a jednym ruchem podniósł suknię i resztę garderoby Noir, gniotąc ją nieznacznie, i zaprowadził swoja Panią do powozu, by przebrała się w środku. Mimo głośnego odzewu trzewi trwał na posterunku przy drzwiczkach, póki się nie przebrała, bo nawet jeśli sama jeść nie zamierza, wolał posiłek spożyć w jej towarzystwie.Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 08:48 Mruczała trochę częściej niż zwykle chronią oczy przez spływającymi po twarzy kroplami wody, a których parę wylądowało na policzku jej Kota. Przeczesała palcami jego mokre włosy ale nadal nie ściągała wzroku z czegoś, co chyba było na jej lewym udzie ale zdawała się patrzeć daleko poza rzeczywistość dookoła siebie.
- Terapia wstrząsowa ponoć działa najlepiej. - mruknęła i pozwoliła pomóc sobie wstać i odprowadzić aż do wozu gdzie zamknięto ją w ciemnościach przez okalający wóz i jedno, zasłonięte ciężką kotarą okienko. Cały czas była osowiała i zawiedziona, sądziła, że skoro już zdecydowała się, to powinna pokazać coś więcej niż tylko ucieczkę. Poza tym przyszła tu, by wyeliminować swoje słabości i sądziła, że lepiej będzie jak zrobi to od razu, i dała ciała.
Ubrała się dokładnie okrywając całe ciało, ale darując sobie gorset. Całkiem sprawnie jej to poszło i szybko otworzyła drzwiczki ponownie korzystając z pomocy Muzykanta. Denerwował ją trochę materiał naznaczony w kilku miejscach ciemniejącymi plamami, przez nasączenie wodą, i przyklejający się do ciała.
Jedyne dziś, co poszło całkowicie dobrze, to przygotowany wcześniej przez kucharzy, a wystawiony przez woźnicę obiad. Kamień zakryty zwiewnym, białym obrusem całkiem przypominał gładki stół, a na nim dwa talerze i cztery półmiski. Na jednym prezentował się dumnie Tuńczyk z rabarbarem w towarzystwie przyprószonego ziołami ryżu. Na drugim leżały cierpliwie ciemne diabelskie żeberka w ciemnej marynacie z sosu sojowego, imbiru i goździków. Dalej lekko strawne, słodkie naleśniki francuskie z karmelizowaną gruszką i sosem waniliowym i na deser Croissanty z ciasta francuskiego.
Oboje znaleźli się blisko prowizorycznej jadalni i wampirzyca przysiadła przy pustym talerzu. Każde danie było w z gołą małych dawkach przez co Muzykant mógł spróbować wszystkiego. W końcu... to dla niego.Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 09:22 Nie musiał długo czekać. Miał ochotę wejść do powozu, przylgnąć do Niej w pocałunku i... Ledwo o tym pomyślał drzwiczki ponownie się otworzyły. Pewnie miał trochę dziwny wyraz twarzy, ale spojrzał na moment na swoje stopy i znów w te piękne oczy uśmiechając się. Obiad wyglądał jego zdaniem jak dla księcia, przecież wiadomo, że Noir jeść nie będzie tych dań. A jeśli zechce się posilić, z radością odda jej swoją krew. Stangret w ledwo słyszalnym chrząknięciem podał Cesarowi jego ubrania. No tak, nie wypada w towarzystwie damy siadać do stołu prawie nagim. Ubrał się równie szybko, jak wcześniej rozbierał, nie tracąc czasu na wycieranie się. Ale w końcu trzeba zdecydować, co najpierw zjeść. Po krótkiej chwili wahania przysunął sobie talerz z żeberkami. Nie kłopotał się z przenoszeniem na puste naczynie stojące obok. Przymknął oczy z zachwytu. Ten kucharz naprawdę jest mistrzem. Nie odzywał się w trakcie posiłku, nie ładnie mówić z pełna buzią, a ledwo skończył pierwsze danie, zabrał się za tuńczyka. Niebo w gębie, tak można to w skrócie określić. A naleśniki i rogalik, były równie wspaniałe. W końcu wytarł usta serwetką z resztek.
- Porwałaś kucharza rodziny królewskiej, czy sam przyszedł do Ciebie? - pochwalił zjedzony posiłek wstając. Obszedł kamień dokoła i ponownie usiadł, lecz tym razem tuż za plecami swojej Pani i przytulił się. Ktoś obserwujący z zewnątrz pomyślałby, że para kochanków na piknik na plaży się wybrała, że za chwilę powinien odwrócić wzrok od tej sceny. Cez obejmując ją przekręcił rękę tak by główna tętnica była wyraźnie widoczna. Tym gestem pytał, czy jego Pani również chce się posilić. Teraz już nie bał się tak jak ostatnio, wiedział, że Noir, jeśli przyjmie tę ofertę, nie zabije go. Nawet jeśli straciłby przytomność, przeżyje. Tego był pewien.
- Tamtego wieczora strasznie się bałem, a jednocześnie byłem ciekaw. Ale ten strach należy już do przeszłości. - powiedział cicho, jakby zachęcając. Ową rękę zostawił na jej kolanach, a drugą odgarnął delikatnym ruchem jej zielone włosy i począł czule całować odsłoniętą szyję.Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 09:59 W sumie w takim stanie chyba nawet nie miałaby nic przeciwko...
Przyglądała się spokojnie jak Muzykant uzupełnia siły, ale nie wpatrywała się w niego jakoś szczególnie irytująco, co chwile starała się przenieść uwagę na coś innego, myślała. Nie był głodna, znaczy się nie aż tak mocno by już musieć się pożywić, jej cera miała jeszcze ostatnie oznaki rumianej, zdrowej czerwieni, a oczy nie stały się matowe, więc nie było źle.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Najpierw go oczarowała, a potem zagroziłam,z ę zmienię w żabę, jak mi ucieknie. - odparła żartobliwie. Nigdy nie zastanawiała się ile trudu pracy i talentu wkładać muszą jej kucharze w kazde danie, nawet, gdy kogoś nie cierpią, albo jest im wręcz obojętny każdy kęs ma sprawić, iż żadne najprzedniejsze danie nie dotrze do tak wysoko postawionej poprzeczki.
Przebudziła się dopiero, kiedy Muzykant ruszył się z miejsca i usiadł za nią zamykając w klatce z ramion. Oparła się swobodnie plecami o Jego tors i przymrużyła powieki. Mimowolnie jednak zerknęła na niebieski zarys żył na jego nadgarstku i rozwarła usta. Oparła chłodne palce na jego skórze i obróciła dłoń z powrotem wierzchem do siebie kładąc ją na swoim udzie i nieznacznie dociskając do niego na znak odmowy.
- Nie, tym razem się Tobą nie posilę. - odparła ciszej i czując dotyk ust na szyi całkowicie przymknęła powieki i wychyliła głowę do tyłu opierając się potylicą o ramię Muzykanta. Dłoń, jaka wcześniej stykała się z dłonią jej zwierzaka, teraz pieściła dotykiem jego kark okazując tym samym zadowolenie wampirzycy. - Zależy mi byś dzisiaj był pełen energii. - uśmiechnęła się pod nosem w ten nieodgadniony sposób, teraz tak, by go nie widział. Dłuższe paznokcie podrapały pieszczotliwie skórę za uchem. - Chcesz już wracać, czy podoba Ci się tutaj?
Oho wielka Pani pyta kogoś o zdanie - Święto Lasu. To niezawodny znak, że poprawił jej humor.Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 10:28 Czy musi wciąż się uśmiechać? Pokazał ząbki, gdy wspomniała o energii, ale na piasku?? Nie owe drobinki kwarcu bywają irytujące w takich chwilach.
- To piękne miejsce, lecz pogoda może zmienić się w każdej chwili. Lepiej mieć dach nad głową - zasugerował między pocałunkami. Ogromnie był ciekaw, czy dostanie jeden z pokoi dla gości, czy jednak będzie mógł dzielić sypialnię z ukochana. Nie obchodziło go morze, wspaniały widok na zatokę i inne takie, to panienka De Lacroix zajmowała całą jego uwagę. Pamiętał, że droga do tego miejsca jest stroma i wyboista, ale tylko jej fragment. Potem jeśli powóz będzie kołysał, to już raczej z innego powodu.
- Wracajmy - szepnął zerkając na chmury w oddali. Nie chciał by jego Pani zmokła w najlepszym momencie. Wstał powoli obejmując i podnosząc ją, jednocześnie zapowiadając, czegoż to wręcz doczekać się nie może, a wolałby nie pozostawać na dworze. Prowadząc Noir do powozu był najbliżej jak to tylko możliwe. owszem będą musieli poczekać, aż woźnica posprząta po obiedzie, pytanie brzmi, pospieszy się, czy da im trochę czasu?
- Ciekawy sposób na zdobycie mistrzów w swoim fachu - skomentował metodę zdobycia kucharza. Jakoś tak kolejność wszystkiego mu się pomyliła. Pewnie przez tę nieustającą bliskość uwielbianej kobiety, zaciąganie się jej cudownym zapachem i cieszenie oczu wspaniałym widokiem.
Ledwo weszli do powozu zaczął padać deszcz. Cesar pomyślał o woźnicy, lepiej nie dręczyć sługi zbytnio, więc machnął ręką przez okienko by ten się pospieszył. Stangret uśmiechnął się z wdzięcznością. Owszem trochę zmoknie, ale nie za bardzo. Chwilę później powóz ruszył, a prowadzący wykazał się profesjonalizmem i tym razem nie zatrzęsło ani razu. Ale gdy wyjechali na prostą drogę...
[z/t x 2]Anonymous - 26 Lipiec 2011, 21:58 32 weszła na teren laguny, ciężko sunąc nogami po gładkim piasku. Wszystko dookoła było przepiękne - oświetlone jasnymi promieniami porannego słońca, skąpane w jego ciepłym blasku. Tylko nad kapeluszniczką zdawały się wisieć chmury gradowe. Dziewczyna jeszcze nie wiedziała, czemu, ale była nieziemsko wku... rzona. Teraz rozmyślała nad tym, kto może być przyczyną tego złego nastroju i planowała, jakby go uszkodzić bądź zryć jego psychikę.Anonymous - 26 Lipiec 2011, 22:13 Temat postu: ....Eluś szła, jak to zwykle z resztą bywa... nie bardzo wiedząc gdzie właściwie się udaje. Nie wynikało to jednak z braku orientacji w terenie, a nawet wręcz przeciwnie. Po prostu miała ostatnio kupeeee wolnego czasu (tak jakby kiedykolwiek się jakoś specjalnie przepracowywała, ale to tylko nic niewarty szczegół), a takie chwile najchętniej spędzała na zwiedzaniu nieznanych sobie jeszcze zakątków znanego sobie świata Po Drugiej Stronie Lustra. A więc, wracając do sedna sprawy maszerowała sobie w najlepsze, aż dotarła do tegoż miejsca, czyli urokliwej, wręcz emanującej spokojem Laguny. Dziewczyna przystanęła, podziwiając przez chwilę ten cudowny cud natury, zagrzebując nieznacznie stopy w lśniącym z lekka piasku i wdychając rześkie, czyste powietrze. W tejże chwili zauważyła jakąś ekscentryczną postać, która wyglądała jakby miała ochotę wysadzić w powietrze przestrzeń międzygalaktyczną. Elo ruszyła girami, w celu dokładnego zapoznania się z nowym towarzyszem gdy nagle jej oblicze wykrzywił straszliwy zaciesz i zakrzyknęła radośnie.
- ŁOOOOOOOOOOOOOO! Toż to nasz zacny kapelutek! Siemasz, siemasz!
Zaraz potem jednak jej wzrok powędrował w stronę jego nakrycia głowy i natychmiast mina jej zrzedła.
- I pewnie ten twój okropny demon z piekł rodem, Mr. Banuś Biały Królik jest tutaj, no nie?Anonymous - 26 Lipiec 2011, 22:21 Twarz 32 jeszcze bardziej pociemniała.
- Nie obrażaj pana Banusia - syknęła, pożerając Elois wzrokiem, po czym nagle rozchmurzyła się i z dziwacznym uśmiechem na twarzy spojrzała na nią - Oczywiście, że tu jest. Trzydzieści Dwa bez Banusia to jak kremówka bez kremu... Albo beznadziejny pączek. Pączki są dobre...
Sięgnęła do kapelutka i wyciągnęła z niego niewielkiego, puszystego futrzaka, po czym posadziła go sobie na ramieniu, jak papugę. Pan Banuś z dziwnie ludzką (jak na królika) niechęcią popatrzył na Elois, po czym warknął i odwrócił się do niej tyłem. Wyszło mu to jednak dość niezdarnie, bo ciężko mu było utrzymać się na ramieniu 32, choć często go tam sadzała.
Dziewczyna potem podrzuciła cylinder, a ten obrócił się w powietrzu i wylądował idealnie na jej głowie. Jedynie lekko go docisnęła do głowy i poszła w kierunku wody, stawiając chwiejące się kroki i rozglądając się w około. Najwyraźniej dołek już jej przeszedł i nad Kapelutkiem znów zaświeciło słońce... Metaforycznie i dosłownie, bo wcześniej stała w cieniu tworzonym przez skały przy lagunie.
- Nie piszcz tylko - dorzuciła, wiedząc, iż Banuś wzbudza w Elois niemały respekt - takie ultradźwięki mogą uszkodzić słuch, Elciu. Trzy Dwa się zna... Słuchaj jej, to zginiesz prędko, ale w jednym kawałku - jej twarz na moment nabrała mądrości i charakterystycznego spokoju mistrza Yody.
Klapnęła na piasku i poczęła oglądać pojedyncze ziarenka. Zastanowiła się, czy uda jej się je policzyć... A co tam, spróbuje. Na początek wzięła garść piasku i spróbowała oszacować ile kamyczków ma teraz na ręce... Ciekawe, co by było, gdyby je cofnęła w czasie... Byłyby skałą? Być może. Phi, to już wiadomo. Nic ciekawego. Co innego, jakby się zmieniły w dinozaura, czy coś... Jednak pod względem biologicznym, to Kraina Luster była normalna, co było niepokojąco dziwaczne jak na takie miejsce... 32 nagle miała ochotę wrócić co MORII. Może tam przeczytałaby o tym piasku... Hmmm... Trza się będzie tam wybrać w któryś dzień... Ciekawe, czy jej doktorek tęskni... A, no tak. Kipnęła go z Banusiem. Hyhy, trudno. Są inne doktorki do kipnięcia na tamtym świecie... I każdy ma książki...
Na twarzy 32 pojawił się niebezpieczny, lecz zarazem zacieszowaty uśmiech. Potem jednak zorientowała się, że zapomniała o liczeniu i ponowiła swe szacowanie.Anonymous - 27 Lipiec 2011, 10:40 Temat postu: ....Elois, mimo początkowego strachu i lekkiego obrzydzenia (jeśli to u niej w ogóle możliwe) klapnęła sobie zaraz tuż obok kapelutka i przyglądała się jak wiatr rzeźbi daleko przed nimi morskie bałwany. Bardzo lubiła takie miejsca. Przebywając w nich często uspokajała na chwilę swoje nie wrodzone w końcu szaleństwo i myślała przez chwilę jak normalny człowiek, to jest przynajmniej jak jego delikatnie mówiąc nieudolna kopia. Ale, wracając do chwili teraźniejszej, obie tak siedziały jeszcze długą chwilę...... i spacerowały własnymi ścieżkami po zakurzonych umysłach. W pewnym momencie wzrok Elo zboczył trochę z kursu i wylądował prosto na rękach 32.
- Dlaczego starasz się policzyć piasek?
Nie było to pytanie typu "dorosły pyta dziecko", albowiem brakło w nim nutki prześmiewczej i napuszonej. Po prostu zapytała, ponieważ ją na tą chwilę to interesowało. Bez tekstów typu "i tak nie uda ci się go policzyć", "po co, jak nie ma w tym żadnego sensu", czy "dziecko, zajęło byś się czymś bardziej pożytecznym".Anonymous - 27 Lipiec 2011, 10:48 Trzydzieści Dwa z wrodzoną obojętnością zignorowała pytanie, po czym zdmuchnęła piasek z dłoni, stwierdzając, iż istnieją ciekawsze zajęcia, niż liczenie, po czym zdjęła kapelusz, gdyż słońce zaczynało dość mocno przygrzewać. Położyła go sobie na kolanach, obchodząc się z nim tak delikatnie, jakby miała w rękach figurkę z kruchej porcelany. Banuś zeskoczył z jej ramienia na cylinder, a potem jeszcze jednym susem znalazł się na ziemi. 32 patrzyła ślepo przed siebie, myśląc nad czymś intensywnie. Nagle zdarzyło się coś, co wstrząsnęło 32 dogłębnie. Wiatr przybrał na sile i zdmuchnął jej kapelusz, niosąc go w stronę morza. Kapeluszniczka zerwała się na równe nogi i pociągnęła za sobą Elois, biegnąc z taką prędkością i zaciętością, że tamta o mało co się nie wywaliła, zwłaszcza, że wszystko to stało się w zaledwie ułamku sekundy.
- ŁAP GO!!! - krzyknęła, puszczając dziewczynę i goniąc za kapeluszem, który niebezpiecznie szybko zbliżał się do zbiorowiska H2O.Anonymous - 27 Lipiec 2011, 11:29 Temat postu: .....Dziewczyna popędziła więc, a że nogi miała sprawne zaraz też znwcznie koleżankę wyprzedziła, łapiąc szanowne nakrycie głowy w momencie, kiedy już już miało się zetknąć ze wzburzoną taflą wody. Zaskutkowało to mniej więcej tym, iż Elciu zalczyła glebę i wyglądała w tejże chwili zupełnie jak umorusany pekińczyk. Na szczęście ( a raczej szczęście w nieszczęściu) wszystko na niej było mokre od słonej wody i wszędzie się piasek kleił, oprócz trzydziestkowo dwójkowego skarbu. Elo bardzo powol i niezgrabnie odwróciła się w stronę nadbiegającej towarzyszki.
- Weź mi tu zaraz tego twojego szanownego kapelusza, bo inaczej skończy tak jak ja.
Mówiąc to rzuciła go jej (oczywiście wiatr przedtem znacznie zelżał), a sekundę później szaro-niebiesko-białowłosa znów zaliczyła spotkanie z podłożem, tudzież piaskiem. jeszcze przez tydzień po tym incydencie dało się słyszeć zgrzyty i chrupania dochodzące z jej paszczy.Anonymous - 27 Lipiec 2011, 11:40 Trzydzieści Dwa bez słowa wzięła kapelusz i z rozczuleniem spojrzała na niego. Nagle jej złote oczyska zwróciły się ku Elois. Uśmiechnęła się szeroko, z pewną intrygą w oczach, po czym nagle Elo znalazła się znowu obok Trzydzieści Dwa liczącej piasek. O dziwo Elois była sucha i czysta, jakby tamten incydent w ogóle się nie zdarzył. Banuś ponownie zeskoczył na cylinder, ale gdy chciał zejść na piasek, 32 przytrzymała go lekko.
- Zostań Banuś, bo kapelusz ucieknie - wyjaśniła, odpowiadając na pytające spojrzenie królika. Stworek usiadł wygodnie, najwyraźniej rozumiejąc doskonale, co Trzydzieści Dwa do niego mówi. W tejże chwili zawiał wiatr, który poprzednio zdmuchnął kapelutek.Anonymous - 27 Lipiec 2011, 11:55 Temat postu: .....Co prawda, trochę ją zatkało gdy siedziała tak z powrotem na piasku (i o dziwo sucha!) lecz potem wyszczerzyła zęby i obdarzyła 32 stwierdzeniem, iż ma wielce intrygujące umiejętności. Potem, jak to zwykle z nią bywa poczuła się straszliwie głodna, no normalnie w jej żołądku toczyła się właśnie bitwa pod Grunwaldem, czego skutkiem oczywiście był zamiar wyssania z czegoś smakowitych barw. Pytanie tylko, z czego? Jej wzrok wpadł zaraz na ślicznego, jaskrawo czerwonego kraba. Tak, to było to. Oczywiście skorupiaka musiało trochę wgiąć, widząc że traci te soje unikatowe kolorki i staje się szaro-czarny. Nie martw się, wrócą gdy tylko Elcia się ulotni. Zaspokoiwszy w ten sposób na chwilę swój bezgraniczny apetyt wstała i wzięła do ręki jakiś długi patyk (na oko sosna). Zaczęła kreślić nim po wilgotnym piasku, tworząc coś jakby zarys pięknej, spiralnej muszelki