Anonymous - 17 Grudzień 2011, 18:19 Zabawny, rzeczywiście tak mu czasem mówiono, a głównie dziadek. On rozumiał jego dowcipy i cięty język. Czasami pozwalali sobie na żarty w swoim kierunku, jak i własną krytykę. Czemu na cmentarzu, nie ma być wesoło? W końcu przecież jego dziadek nie chciałby, aby zamartwiał się w nieskończoność. Rufus spoglądał na dziewczynę. Nie dość, że była ładna to jeszcze chyba rozumiała jego dowcipy. To rzadkość prawdę mówiąc. Jej ostatnie dwie kwestie rzeczywiście się w niego wmurowały. Ona jest z nią jednością? Jasne...a on jest królem Anglii. Brak ukojenia jednakże też nie potraktował serio, choć prawdę mówiąc...mógł coś z tym zrobić.
- Eeeee? Jesteś jakimś medium, czy coś? Bo jakbym tak mówił, to jednak zastanawiałbym się nad swoim zdrowiem.
Odpowiedział na pierwszą kwestię. Nad drugą to usiadł przy niej, przy grobie Magali Moreau. Następnie wyciągnął szczotkę. Spokojnie i powoli posprzątał grób jakby mył ciało ukochanej kobiety. W końcu jednakże po tym jak skończył postawił na grobie znicz i zapalił go.
- Może teraz zazna trochę spokoju. Jej grobu dawno nikt nie czyścił. Niech wie, że ktoś o niej pamięta...i żałuje, że nie mógł jej pomóc za życia.
Powiedział spokojnie i wrócił z powrotem na swoją ławkę, którą przyciągnął. Może teraz trochę zazna spokoju. Trochę go to niepokoiło, ale jednak, czemu też nie mógł jej pomóc w ten sposób?Anonymous - 17 Grudzień 2011, 18:32 Mina dziewczynie zrzedła momentalnie, nie wierzył w to co mówi. Nie wiedziała dlaczego. Przecież mówiła jak najbardziej poważnie. Przecież wiedziała dobrze kim jest y czy zaznała ukojenia. Fakt, ale on skąd miał wiedzieć, nie miał pojęcia i mogło mu si wydawać, że jest jakimś medium. Już chciała mu wyznać prawdę. Jednak jego kolejny ruch sprawił, że oczy otworzyła szeroko i milczała niczym grób. Wpatrując w niego czerwonymi niczym krew oczyma. Pełnymi szoku zadziwienia i w pewnym sensie czułości. Jednak był ktoś kto chciał jej pomóc, szkoda, że tylko było za późno. Spuściła głowę i nic dalej nie mówiąc. Rodzice zapewne niezbyt często jej grób odwiedzali, domyślała się nawet dlaczego, nie miała im za złe. Dopiero wtedy gdy chłopak usiadł postanowiła zabrać głos.
-Dziękuję, szkoda, jednak, że chęć twoja nie wyszła. Skąd mogłeś wiedzieć co się stało na tym felernym dachu. Było tak zimno i ciemno.. Tak bolało..
Mruknęła i lekko zatrzęsła się od tych wspomnień patrząc w płomyk znicza. Można powiedzieć, że wszyscy jej żałowali ale nikt nawet nie pomyślał o postawieniu cholernego znicz. Odwróciła głowę wpatrując się w jakiś punkt byle nie na niego.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 19:02 No cóż, na prawdę chyba ta śmierć musiała wpłynąć na tą dziewczynę. Nie sądziła chyba, że uwierzy jej, że jest nią. Mimo wszystko jednak niech jej będzie. Albo jednak nie? Trzeba w końcu walnąć i pokazać jej jaka jest rzeczywistość. To było jego błędne myślenie, ale nikt go nie uświadomił o istnieniu świata zewnętrznego i wszelkich innych mar. W końcu westchnął i odparł.
- Dziewczyno...po pierwsze nie możesz być nią, bo ona nie żyje. Po drugie...pomyśl, że na pewno czuje się lepiej, że chłopak, który chciał jej pomóc pamięta o niej i nawet jak nie zaznała spokoju, to tam w lepszym świecie się uśmiechnie.
Westchnął spokojnie, po czym spojrzał ponownie na grób. Ponownie drgnął. Tylko potwory gwałcą kobietę. Przecież o wiele większą przyjemnością jest jak dziewczyna sama rzuca się na ciebie i cię całuje. Oczywiście nie jest specjalistą, bo damskie ciało widział na zdjęciach. Śmiechu warte, co? A może właśnie nie? Po co miałby się oddawać jakieś dziwce, która by go kiedyś zdradziła i tak? Arystokraci lubili przebierać w kobietach, ale on nie. W końcu jednak nachylił się nad Chelse i odparł.
- Prawdę mówiąc nie wiem co się z nią stało...ale...wiem, że miała chłopaka. Gdyby wiedziała, że nie zostanie przez niego odrzucona, to na pewno nadal, by żyła. Ale dziewczyny już tak mają...lubią sobie szukać tzw. "Bad Boy'ów", a spokojni faceci ich nie interesują...gdyby tylko miała więcej siły.
Mogła wyczuć, że Rufus starał się trochę wczuć w rolę chłopaka zmarłej. Co by zrobił, gdyby jego dziewczyna została wielokrotnie zgwałcona? Na pewno dałby jej znać, że bardzo ją kocha i to nie jej wina. Na pewno poszedłby z nią do lekarzy, aby sprawdzili, czy wszystko w porządku. Potem szedłby z nią na randki i w ogóle. Nie wiedział teraz dokładnie, ale zrobiłby wszystko, aby zapomniała o tym. Co robił jej chłopak w tym czasie...o ile go miała.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 19:24 Na jego słowa roześmiała się w niebogłosy. Uparcie twierdził, że ona nie jest Magali. Była nią przecież może nie tą sama ale jej kopią może pod pewnymi cechami charakteru mierną ale zawsze. Po śmiechu jednak przyszła chwila na zamilczenie. Spuściła głowę i powiedziała cicho.
- Najpierw odnajdź jej zdjęcie a potem spójrz na mnie albo lepiej odśwież pamięć. W co ona była ubrana ?
To wszystko mówiła gdy już był nachylony. Automatycznie sięgnęła ku jego włosom aby wpleść w nie palce, były przyjemne w dotyku, nawet bardzo. Potem zaś zjechała do szyi a następnie podążyła ku jego podbródkowi, delikatnie ku sobie przysuwając jego twarz. Jednak bez zamiaru pocałowania czy coś w tym guście.
- Przypomnij sobie jej włosy. Potem zaś poskładaj to w całość Rufusie..
A to zagadka, skąd znała jego imię? No cóż niejako ktoś go tak wołał podczas gdy umierała wykrwawiając się na chodniku. Jedyne czego mógł nie skojarzyć to oczy jak by nie było miała je przymknięte i ciężko było stwierdzić ich barwę.
-Owszem był Daniel, oddała mu całe swoje serce a właściwie oddałam ale dalej nie wierzysz w to co Ci mówię więc jaki sens ma brnięcie w to ..
Chwyciła go mocno za ciuch i pociągnęła w dół aby usiadł. Swoją drogą chłopak był naprawdę ślepy skoro na grobie widniało zdjęcie. Wszak rodzice Magali nie byli biednymi ludźmi chociaż do arystokraci więc zadbali o to aby grób wyglądał ładnie. Szkoda tylko, że o niego nie dbali. Przykre ale prawdziwe.Anonymous - 17 Grudzień 2011, 19:47 Młody chłopak bardziej się zdziwił, gdy nagle wplotła swoje palce w jego włosy. O tak...cóż to była dla niego za nieznana przyjemność. Każdy jego neuron wręcz kwiczał z odbieranych bodźców. Jeżeli to było niebo lub grzech to chciał się w tym zanurzyć. Wyobrażał sobie, że tak kochająca kobieta dotyka swojego mężczyzny dając mu przyjemność. Przez chwilę wręcz odleciał nie zdając sobie sprawy z tego, że jest na cmentarzu. Przeżywając mentalny orgazm wielokrotny spoglądał na jej twarz, gdy nagle pociągnęła go na ziemię. Wtedy zauważył zdjęcie na grobie, a potem na nią. Jego twarz nagle zbladła, a potem stała się całkowicie biała. To przecież niemożliwe! Chłopak z przerażeniem wyrwał się jej i ciągle siedząc na ziemi patrzył na nią.
- Ale...to niemożliwe! Przecież Magali Moreau nie żyje! Nie możesz być nią! To nie jest logiczne!
Wstał nagle na równe nogi. Widziała jaki był przerażony i blady. Spoglądał jeszcze na grób i na nią. No tak...Magali miała długie czarne włosy i była w szkolnym mundurku. Ona w sumie też była. Chłopak odwrócił się do niej plecami i mówił.
- Spokojnie Rufus...tylko spokojnie. Na pewno jest jakieś normalne wyjaśnienie...racjonalne. Zastanówmy się...na pewno przysnąłeś...tak więc sprawdźmy.
Chłopak mocno uszczypnął się w policzek, po czym nagle spojrzał za siebie. Chelse oczywiście nadal tam była. Rhapsodos przeraził się bardziej i wręcz lekko odskoczył piszcząc jak mała dziewczynka.
- Chwila...WIEM! Jesteś jej siostrą bliźniaczką i robisz sobie ze mnie jaja! Chwila...ale ona nie miała siostry....
Zbladł jeszcze bardziej. Zostało mu tylko jedno rozwiązanie. To duch! Chłopak szybko upadł na kolana i przeżegnał się. Zmówił szybko pacierz i nakreślił ręką znak krzyża w powietrzu.
- Boże wystawiasz mnie na próbę. W imię Ojca i Syna...powiedz mi duchu Magali, czego ode mnie chcesz?
Ostatecznym rozwiązaniem będzie pójście do psychiatry aby zapisał mu jakieś proszki na schizofrenię. Nie spodziewał się, że miał jakąś chorobę psychiczną, ale widać wszystko mogło dosięgnąć człowieka.Anonymous - 18 Grudzień 2011, 13:17 Nie spodziewała się, że jej dotyk tak na niego zadziała, jednak lubiła się bawić chłopcami, przynajmniej od kiery wróciła jako Wspomnienie Senne aby się mścić. Nie komentowała jednak jego zachowania a jeśli przeżył moralny orgazm jego sprawa. Jednak spojrzał na zdjęci i ta chwila prysła. Spoglądała więc na niego krytycznie, no bo jakiej reakcji mogła się spodziewać w takim momencie? Obserwowała jak z każdą chwilą blednie i jest coraz bardziej przerażony. Nie jej wina, że nie potrafi uwierzyć, że ten inny świat istnieje. to się nazywa stąpać twardo po ziemi. Spojrzenie czerwonych tęczówek dalej tkwiło na jego licu.
-Bo nie jestem nią, jestem wspomnieniem sennym stworzonym przez jej bliskich i bezwiednie przywróconym na ten świat, marną kopią..
Widząc jego dalsze zachowanie westchnęła, to akurat już śmieszne nie było, przynajmniej w jej odczuciu. No ale są ludzie i ludziki. Słysząc jego pisk skrzywiła się, to miał być facet? Dobre sobie. Zachowywał się raczej w tej chwili jak dziewczynka, co jakoś niezbyt Magali się spodobało.
-Byłabym wdzięczna gdybys przestał piszczeć jak dziewczynka..
Mruknęła zdegustowana jego zachowaniem i obserwowała czerwonymi oczami każdy jego ruch. No cóż jak widać facet nie potrafił tego przyjąć na klatę, oh jaka szkoda. Magali wstała i wsunęła kosmyki długich włosów za ucho. Słysząc jego pytanie wstała i podeszła a potem chwyciła za ubranie przyciągając usta niemal przyłożyła do ucha i powiedziała.
-Boga nie ma, duchów też nie. Czy wyglądam Ci na ducha. Mam materialne ciało czy duchy takie maja, no pomyśl Rufusie.
Nie puszczała jego ciuszków czekając na odpowiedź aczkolwiek lekko odsunęła aby móc spojrzeć na jego twarz.Anonymous - 18 Grudzień 2011, 13:59 Ciekawe jakby ona się zachowywała, gdyby właśnie przewracała się w jej głowie cała filozofia, na której się opierała. Boga nie ma? Ona jest kopią Magali? I sądziła, że uwierzy jej na słowo? Zbytnia pewność i lekkomyślność młodej dziewczyny. Rufus powoli się uspokajał patrząc prosto w twarz kobiety. Dlaczego ona z jednej strony była tak ponętna, a zarazem zimna? Skoro jednak została zgwałcona to nie dziwił się, że jest zła i to dosłownie. Po pierwsze jednak musiał się upewnić, czy ona jest na pewno materialna. Młody Rhapsodos patrzył na Chelse i powoli wyciągnął ręce w jej stronę. Rufus na początku dotknął jej włosów. Jego opuszki dotykały jej głowy, aby powoli i delikatnie przesuwać się po jej skórze. Czuła też jak jej włosy są przeczesywane między jego palcami. W końcu jego dłonie przeszły na jej twarz. Dotykał jej czoła, policzków, ust i podbródka. Dłużej zatrzymał się na wargach, gdzie jego kciuk przejeżdżał powoli po nich. Były takie miękkie i cudowne...można powiedzieć idealne. Wszystko jak na razie było bardzo prawdziwe...wręcz nieludzko. Rufus zmarszczył brwi. Został jeszcze ostatni test. Mężczyzna złapał ją ostrożnie za biust. Tego się....na prawdę nie spodziewał. Był miękki i pod wpływem tego uczucia wręcz rozpłynął się. Po chwili jednak cofnął ręce i odsunął się od niej.
- Wybacz...ale...ale...nie spodziewaj się, że uwierzę ci na słowo, skoro przez całe życie uczono mnie o tym, że są duchy, Bóg i niebo.
Widziała jak się rumieni i szukał sobie wymówki do tego, dlaczego złapał ją za biust. W końcu jednak zaczął chodzić dwa kroki w przód i w tył, aby oswoić się z sytuacją. W końcu stanął przed nią i odparł.
- No dobrze...jestem już w miarę oswojony z tym, że jesteś Magali i że nie doznałaś spokoju, oraz nie ma czegoś takiego jak niebo i piekło.
Powiedział spokojnie i przyglądał się jej.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie, które zawsze mnie dręczyło...dlaczego...po twojej tragedii...nie szukałaś pomocy? Musiałaś sobie odebrać życie?
Chyba już mu nieźle padło na mózg, skoro po tak krótkim czasie uznał to wszystko za prawdziwe. Ale wracając do pytania, to chciał wiedzieć. Czy na pewno nie miała innej możliwości? Może jednak był ktoś, komu mogła się wypłakać i mógł ją wesprzeć. Chciał znać jej tragedię.Anonymous - 20 Grudzień 2011, 13:49 No cóż może i zareagowała by bardzo podobnie, tego jednak nikt się nie dowie. Chociaż powrócenie niejako także zburzyło filozofię jej życia ale nie o tym teraz. Raczej skupmy się na reakcji Chelse na zachowanie blondyna. Nie oczekiwała, że tak od razu na słowo uwierzy, domyślała, się iż chłopak będzie chciał to sprawdzić. Tak więc stała spokojnie jakoś specjalnie dotykiem rąk chłopaka się nie przejmując. Fakt był ładny i miał te "coś", jednak to zdecydowanie za mało aby sprawić aby poczuła coś głębszego. Czy była idealna? Raczej nie, ona patrzyła na to zgoła inaczej. W między czasie mrugnęła tylko oczami spoglądając na niego, no bo ile można patrzeć nie mrugając? Zdecydowanie niezbyt długo.
-No bo to nie jest tak łatwo uwierzyć, nie dziwię się..
Mruknęła przyglądając się poczynaniom Rufusa. Nie zatrzymywała go skoro tak mu było łatwiej przyjąć to wszystko do wiadomości. Tak więc stała cierpliwie czekając na to co powie ew zrobi. No i zbyt długo nie czekała. Co było bardziej plusem jak minusem. Na kolejne słowa jakie padły z jego ust nieco się zdziwiła no bo jak by nie było trochę szybko uwierzył a myślała, że będzie musiała się wysilić. Jakie miłe zaskoczenie, naprawdę. Gdy stanął przed nią i zadał pytanie, nie bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć. Natomiast uniosła dłoń i wsunęła jej palce ponownie w jego czuprynę aby dopiero wtedy odpowiedzieć.
- Czułam się sfrustrowana, nie chciałam już na nikogo patrzeć, nie chciałbym aby powiedziano, że jestem.. Sam rozumiesz, nie zniosłabym tych wszystkich pytań. Załamałam się i nie potrafiłam podnieść ani tym bardziej spojrzeć komuś w twarz..
Zjechała dłonią na jego policzek a potem szyję, następnie zaś bark a on był taki ciepły. Szkoda tylko, że nie potrafiła zaufać.. Dłońmi potem chwyciła jego bluzę i przyciągnęła do siebie aby stanąć na palcach i złożyć buziaka na jego policzku, Jako takie podziękowanie, że chociaż on nie uważał ją za brudną niewartą uwagi, tak zapewne wielu by na nią patrzyło.Anonymous - 20 Grudzień 2011, 16:44 Czemu tak szybko uwierzył? Po odrzuceniu przez rodzinę miał kryzys wiary. Zastanawiał się nad tym jak zbudowany jest świat. Skoro Najwyższy dozwalał, aby tacy idioci, których nazywał arystokratami, bez jakiegokolwiek zastanowienia wyrzucali go, a dodatkowo rodzice się go wyrzekli, to czy on na pewno istnieje. Wolał myśleć, że światem rządzą wartości i to one określają jakość człowieka. Szkoda tylko, że jego system spowodowałby nagły wzrost ludzi złych i zdegenerowanych, ale...sprawa byłaby jasna. Co do jej odpowiedzi trochę posmutniał. Szkoda, że nie mogła nikomu na prawdę zaufać. Kiedy ponownie delikatnie go pieściła, w sposób który poznał i pokochał, oraz złożyła mu buziaka na policzku, to trochę zmiękł. Prawdę mówiąc było mu jej szkoda...i to bardzo. Taki całus od dziewczyny z takim doświadczeniem życiowym na pewno był czymś bardzo cennym. Rufus spojrzał na dziewczynę i delikatnie się uśmiechnął. Następnie objął ją w pasie i mocno ją przytulił do siebie. Od taki gest pocieszenia, potwierdzający że to nie jej wina, a złych ludzi, którzy ją wykorzystali. W końcu jednak uczynił gest taki jak ona. Spokojnie położył rękę na jej główce i zaczął ją głaskać po niej.
- Przykro mi, że mężczyźni cię zdradzili...mam nadzieję, że mimo tej rany znajdziesz sposób, aby ją złagodzić, bo nie sądzę, aby coś takiego dało się całkowicie wyleczyć. A sądzę, że byłaś dobrą i kochającą dziewczyną...wielka szkoda. Nie to żebym miał jakieś doświadczenie z dziewczynami, ale...intuicja mi podpowiada.
Rzekł jedynie i nagle ucałował ją w czoło. Skoro dokonał tego drobnego rytuału skruchy, to puścił ją i przejechał po jej policzków. Kolejna dobra kobieta zmarnowana przez jakiegoś nadpobudliwego dupka. Oj tak, co do kobiet on też miał inną filozofię niż inni. Uważał, że najlepszą opcją jest, jak dziewczyna sama tuliła się do chłopaka. To był najwyższy wyraz uczuć i przywiązania. W końcu chłopak puścił ją i westchnął.
- Nie sądzę, aby był to najlepszy czas na zapraszanie. Ale skoro nie jesteś człowiekiem, to pewnie z łatwością mnie znajdziesz. Jak będziesz chciała porozmawiać, czy się wypłakać...to odwiedź mnie. Ostatnio po śmierci dziadka zrobiło się w pałacu pusto, a jako, że rodzina w ogóle mnie nie odwiedza, to jestem samotny i chętnie przyjmę gościa.
Rzekł uprzejmie. Zastanawiał teraz, czy ich drogi się rozejdą, albo czy kiedyś będzie chciała go odwiedzić.Anonymous - 22 Grudzień 2011, 13:40 Czemu tak go pieściła.. Sama nie potrafiła na to sobie odpowiedzieć. Może po prostu jej nienawiść do męskiej rasy wcale nie była tak wielka? Cóż.. można tylko spekulować, fakt był faktem, że teraz on ją przytulił. Jej reakcja co najmniej była zaskakująca, chyba.. Nie odsunęła się ani nic z tych rzeczy, nie chciała po prostu. Czując jego ciepło nie mogła od tak zrezygnować. Mogła zaufać bratu, to nie tak, że nikogo nie miała. Jednak nie zniosła by całej tej akcji towarzyszącej zbieraniu świadków dowodów i tak dalej. Nie dałaby rady setki razy opowiadać to samo, wciąż, wciąż i wciąż. Wybrała może zły koniec ale na inny nie było ją stać, była tchórzem? Możliwe jednak.. może i w jej zachowaniu było coś racjonalnego. Kto wie.. Na jego słowa lekko się uśmiechnęła i mocniej wtuliła głowę wsuwając pod jego szyję. Uczynił taki sam gest jak ona co bynajmniej ja ucieszyło, lubiła być tak rozpieszczona.
– Może i kiedyś znajdę sposób na złagodzenie tego, jak na razie nic takiego się nie zapowiada. Hmm.. Byłam zwykłą nastolatką kochającą rodzinę i życie, nie byłam ani dobra, ani zła, byłam sobą po prostu..
Gdy ucałował jej czoło uśmiechnęła się a w jej oczach pojawiło się coś na wzór sympatii. Tak, dziewczyna już zdążyła go polubić, nawet bardzo. Dobrze, że Rufus miał inną filozofie jeśli chodzi o kobiety, zapewne gdyby to on był na miejscu Daniela wszystko potoczyłoby się inaczej? Zapewne tak, ale nie da rady już tego sprawdzić. Z tego co mówił jej chłopak zanim własnoręcznie go zabiła chronił własny tyłek, nie miała mu tego za złe ale zemsta musiała być to ta w najgorszej postaci. Już zaczęła się tak dobrze czuć w jego ramionach co nie oznaczało, że się zakochała czy coś. Po prostu dawno nikt względem niej nie uczynił takiego gestu. Słysząc jego zaproszenie lekko się zdziwiła . Huh zapraszał ją do siebie bo czuł się samotny? Współczuła mu utraty dziadka, teraz też wspomniała swoich rodziców.. Przez co oni musieli przechodzić. Co czuł w tej chwili jej brat ? Tak bardzo chciała sie dowiedzieć, lecz przecież nie pokaże im się.
-Zapewne odwiedzę i dzięki za zaproszenie Rufusie..Anonymous - 22 Grudzień 2011, 14:56 Rufus słuchał ją uważnie. Prawdę mówiąc bardzo mu się podobało to jak stał z nią wtuloną w siebie. Mimo wszystko jednak kiedyś trzeba będzie przestać. Już sobie wyobraża staruszki, które złorzeczą na młodzież obściskującą się przy grobach. Ale z drugiej strony, czy to nie piękne przedstawienie kręgu życia? Kiedy odpowiedziała mu na zaproszenie, chłopak uśmiechnął się szeroko. Będzie musiał zarządzić wielkie sprzątanie w pałacu. Choć prawdę mówiąc pewnie wszystkim zajmie się służba, a on spędzi dzień w kaplicy na graniu na organach. W końcu Rufus powoli ją puścił i odsunął się na jeden krok. Trzeba było się pożegnać. Jego ręka zaczęła głaskać jej główkę i czochrać jej fryzurę.
- No dobrze...trzeba się pożegnać. Bądź grzeczną dziewczynką i nie strasz ludzi na cmentarzach. Będę czekał na następne spotkanie.
Odparł i chwycił za ławkę, którą przyciągnął. Powoli szedł w stronę grobu dziadka i ustawił ją z powrotem. Gdy jeszcze stała, to odwrócił się do niej, uśmiechnął się delikatnie i puścił jej oczko. Następnie lord Rhapsodos udał się do wyjścia z cmentarza, a stamtąd ruszył w swoją stronę.
<z tematu>Anonymous - 23 Grudzień 2011, 19:03 Czuła się dobrze tuląc do chłopaka, co bynajmniej niczego z jej strony nie oznaczało, po prostu chciała poczuć ciepło drugiej istoty. Jak słusznie zostało zauważone był czas się już pożegnać. Gdy puścił ją i się odsunął znowu poczuła jakby coś ją "opuściło". Tak zdecydowanie go odwiedzi, bo o dziwo dobrze czuła się w jego towarzystwie.
- Ja także Rufusie, z pewnością Cię odwiedzę..
Przyglądała się jak ciągnie ławkę i stawia ją przy grobie dziadka. Gdy odwrócił się w jej stronę i puścił oczko zrobiło jej się nieco cieplej i uśmiechnęła się. Uśmiech był jak najbardziej szczery. Gdy chłopak znikł z cmentarza jej mina zrobiła się zwyczajna, niewyrażająca emocji, niczym lalki. Właściwie ona wyglądała jak taka porcelanowa lalka. Rzuciła ostatnie spojrzenie na miejsce swojego pochówku po czym ruszyła między grobami aby opuścić cmentarz.
z/tAnonymous - 4 Luty 2012, 13:51 Cmentarze budziły w ludziach mieszane uczucia. Jedni obawiali się tych miejsc, innych ono fascynowało, tak samo różne były powody odwiedzania miejsc spoczynku zmarłych. Chęć przypomnienia sobie jak za życia zachowywała się osoba, która odeszła, próba zadbania o nagrobek, który jednoznacznie symbolizował dla tej osoby granicę między życiem, a śmiercią, zwyczajna potrzeba pospacerowania w miejscu, gdzie wszystko wywołuje dość specyficzne refleksje. Jaki natomiast cel w znalezieniu się tutaj miał Cień z Kariny Luster? Przecież mało kto decydował się zasypiać w takim miejscu, a same walory estetyczne też nie zachęcały do podziwiania owej przystani spokoju. Jednak właśnie ta cecha - spokój - tak bardzo ciągnęły w to miejsce Askeladd'a. W pewnym momencie spokojnie wysunął się z cienia, który rzucało stare, bezlistne drzewo podobne do starca, który stracił wszystkie włosy, na swej pomarszczonej głowie. Spokojnym krokiem, niczym zjawa zaczął przemierzać połać terenu upstrzoną niezliczoną ilością nagrobków. Starszych i młodszych, piękniejszych i brzydszych, zadbanych i tych pozostawionych samym sobie. Niewiele wyróżniało go spośród panującego tutaj półmroku. Czarna koszula i spodnie zlewały się z wszechobecnym wypraniem z barw. Tak samo zresztą włosy poruszane delikatnym zefirkiem. Jedynie jego blada cera oddzielała go od tego całego, nieprzyjemnego tła. Gdyby ktoś ujrzał go teraz, zapewne pomyślałby, że ma do czynienia z umarłym. I właśnie to musiało przemknąć przez myśl dwójce ludzi, którzy po zrównaniu się z nim, przyśpieszyli kroku chcąc znaleźć się jak najdalej, w jak najkrótszym czasie. W końcu Askeladd zatrzymał się nad jednym z nagrobków. Starym, podniszczonym, który sugerował, że już co najmniej od dekady nikt nie pamiętał o nim. Wyryte pięknymi niegdyś literami nazwisko, było teraz zupełnie nieczytelne. Ostała się jedynie data śmierci, która sugerowała, że spoczywająca wewnątrz osoba odeszła z ziemskiego padołu prawie pół wieku wcześniej. Cień spoglądał na to miejsce pochówku ze spokojem i nutką nostalgii. Obudziły się wspomnienia. Jeden z jego ulubionych żywicieli, który niejednokrotnie mógł doświadczyć świadomego snu. Właśnie ten pan, który miał najsmaczniejsze koszmary. Człowiek, który walczył na froncie pierwszej wojny światowej. Stracił tam ojca i dwójkę braci, a do końca swych dni śnił o tamtym bólu i rozpaczy. Teraz rzadko kto miewa takie koszmary... naprawdę rzadko kto...
Usta Askeladda otwarły się nieznacznie, a spod nosa popłynęła cicha pieśń mająca upamiętnić tamte wydarzenie, o którym dowiedział się od tego chłopaczka, wydarzenie które widywał tak często w jego snach.
"Hear them whisper
Voices from the other side
Hear them calling
Former foes our friends are resting side by side
They will never
Leave our hearts or fade away
Live forever
They were far too young to die in such a way
How many wasted lives
How many dreams did fade away
Broken promises
They won't be coming home
Oh mothers wipe your tears
Your sons will rest a million years
Found their peace at last
As foe turned to friend
And forgive
Hell is waiting
Where the ocean meets the sand
Cliffs of burden
Where the soldiers crushed into a certain death
At the shoreline
Blood of heroes stains the land
Light a candle
One for each of them who fought and died in vain
There is no enemy
There is no victory
Only boys who lost their lives in the sand
Young men were sacrificed
Their names are carved in stone and kept alive
And forever we will honour the memory of them"
W końcu znów zamilknął. Spoglądając na owy nagrobek przez głowę przemknęła mu tylko jedna myśl "teraz już nikt nie pamięta o tamtych bohaterach, nikt nie pamięta o Tobie... prawda John?". A księżyc na niebie ukazywał całą swą światłość, gdy kruku poczęły walczyć między sobą o pokruszoną kość...Anonymous - 15 Luty 2012, 21:12 Odgłos zgniatanych liści, pod ciężarem gołych stóp, prawie zlewał się ze zwykłymi dźwiękami otoczenia. Gdyby nie to, że był nienaturalnie równomierny, szum wiatru, cykanie świerszczy i żywe dowody na obecność małych stworzonek, wśród nieskoszonej trawy, każdy domyśliłby się, że oto ktoś nadchodzi.
Na niebie świecił księżyc. Typowy dla tutejszego świata - niewielki, okrągły i srebrny. Tak, była pełnia. Kiedy mu się przyglądało można było dostrzec zarys twarzy, która miała nawet jakiś wyraz. Może księżyc się uśmiechał dumny ze swojej wyższości? Wokół niego uparcie świeciły małe, białe punkciki, nazywane gwiazdami. Wydawały się być martwe, lecz przywrócone do życia. Wyglądały jakby były zajęte wspominaniem życia. A moze był niewolnicami ksieżyca, lub jego ukochanymi?
Nie było innych źródeł światła, a blask księżyca wydawał się wszystko przejaskrawiać. Oirivin nie zdziwiłby się więc, gdyby jakaś nieuważna istota, wzięłaby go za ducha. Kroczył wśród nagrobków jako biała postać. A czarne alladyny były ledwo widoczne, przez co, ktoś znajdujący się daleko, nie mógłby ujrzeć nóg, którymi stąpał po ziemi. Ale nie.. Latać nie potrafił. Przynajmniej nie dosłownie...
Idąc tak wśród tych kamiennych tablic z zapisaną przeszłością, zastanawiał się, czy on kiedykolwiek trafiłby w tak chwalebne miejsce jak cmentarz? Czy jego ciało po śmierci nie zostałoby jedynie rzucone w rów?
Cmentarze ze świata ludzi były niezwykłe. Zawsze przesiąkała je dziwna atmosfera, różna od tej z Krainy luster. Tutaj umarli milczeli, zabierali swoje tajemnice do drewnianej skrzynki i zasypiali po wsze czasy. A miejsce ich spoczynku wypełniała nutka grozy.
Przystanął przy maleńkim grobie. Spojrzał na tablicę. Napisy były zatarte, a w dodatku marmur porośnięty był jakąś roślinką. Ukucnął i odsłonił zatarte napisy. Czy spoczywało tu jakieś dziecko? Czy może ktoś był jak on - z natury niewysoki? Jak się nazywał? Co udało mu się przeżyć? Jak zginął? Banalne pytania.. A jednak tak ciekawe...Anonymous - 16 Luty 2012, 00:19 Uou, ulice. Jeju, sklepy. O raju, latarnie! Ach, no przecież, tych ostatnich piętno czasu nie uderzyło tak mocno aby ich kompletnie nie poznawał a to już była pewna sztuka. Wprawdzie bowiem ten osobnik po współczesnym świecie stąpał przez, no tak, minęły już chyba dwa lata... wciąż jednak czuł się nieco oderwany, trochę jak poeta romantyczny wracający z Sybiru i zastający chłodny, pragmatyczny pozytywizm w swej sentymentalnej Ojczyźnie. Tak, gdyby Wassian należał do tych zatopionych w świecie Puszkina szaleńców, być może tak właśnie określałby to uderzające go dzień po dniu, spędzonym... gdziekolwiek, poczucie wyobcowania. Ludzie wokół niefortunnie zwykli je tylko potęgować, z jednej strony przejawiając chłodną obojętność wobec siebie nawzajem, z drugiej zaś nie przeszkadzało im to w oglądaniu się jakoś bez sympatii za anachronicznie odzianym młodzieńcem o niecodziennej urodzie. Raz już więc młody mężczyzna musiał ratować się ucieczką, jak bowiem pokazała praktyka, coś jednak pozostało takie samo i był to ten skostniały schemat normalności powodujący, że włosy w kolorze nieba oscylowały między naciąganą tolerancją społeczną a jakąś kretyńską niemożnością akceptacji. Ale nie tylko to. Były wszak latarnie, ta cicha groza wąskich uliczek po zmroku, ach, no i...
Cmentarze. Ceremonie pogrzebowe zachowały w dużej mierze tak dalece idący konserwatyzm, że Wasij zdołał spostrzec już w Rosji te mniej lub bardziej zadbane, praktyczne niezmienione jednak konstrukcyjnie nekropolie. Słodka ironio, że właśnie w takim miejscu zaczynał się czuć... znajomo. Nie chodziło o atmosferę śmierci, bynajmniej, ani tę delikatną nutkę grozy kreowaną przez dziwy i legendy, częściowo zresztą słuszne. Sprawę kwitowała tylko i wyłącznie architektura.
Po przybyciu do nowego miasta, dotarłszy tu wreszcie z chłodnego wschodu, Wassian postanowił pozwiedzać nieco, co też ponoć tutejsi ludzie robić zwykli ze szczególną lubością, złapał się jednak na tym, że wręcz rozpaczliwie szukał czegokolwiek znajomego, zatrzymując wzrok na zabytkowych kościołach, ratuszu, ba, przystanął w pewnym momencie zagapił się idiotycznie na stary bruk miejski, którego pochodzenie ani chybi było przedwojenne. Dla niego jednak nawet lata dwudzieste stanowiły nowoczesność ponad wszelką miarę. Trudno się więc dziwić, że wreszcie wylądował nie gdzie indziej a u bram cmentarza tak zniszczonego, że trudno wątpić w jego przekraczający 90 lat wiek. Przekroczył spokojnym cokolwiek krokiem bramę składającą się z jednego skrzydła, w myślach jedynie komentując wątpliwą kompetencję tutejszej administracji. Rozejrzawszy się za krzyżem takowego nie odnalazł, momentalnie jednak powitała go ich masa, wyodrębniających zmurszałe nagrobki znad porastających miejsce zewsząd mchów i krzewów, przysłaniających architekturę. Podrapał się wtedy po brodzie i, zamyślony, podszedł do jednego z nagrobków. Kiedy odgarnął mech dłonią, zobaczył daty z dziewiętnastego wieku i aż się zdziwił. Czyli przynajmniej część nagrobków była od niego... starsza. Nie spodziewał się w tym akurat mieście tak starego cmentarza! Ruszył dalej, czując jak, wbrew miejscu w którym przebywał, poprawił mu się nastrój. O ironio.
Wtem kogoś zobaczył. Widok o tyle niecodzienny, że postać skupiona była na jednym, niezwykle starym grobie, co nieomal sugerowało, że nieznajomy odwiedzał nekropolię w bardzo konkretnym celu. Ważąc na stan i wiek pomnika Wassian miał prawo świętej krowy być zdziwionym, czego jednak nie okazał, zamiast tego bardziej go wybiła z rytmu inna sprawa. Zamiast więc spokojnie zagadnąć o ewentualnej kwestii odwiedzania bliskich, wypalił na powitanie:
- Nie potrzebujesz przypadkiem butów?
Powiedział to z silnym, rosyjskim akcentem, powoli, bardzo wyraźnie jak na uważającego wciąż na swoje słownictwo i gramatykę obcokrajowca przystało. Przy okazji jednak przede wszystkim w jego ton wkradło się to szczere zdziwienie, że stopy nieznajomego nie przeszły w fazę zdatnych li tylko do amputacji. Inna rzecz, oczywiście, że taka frywolność w zakładaniu obuwia nieomal wprost sugerowała, że z człowiekiem się do czynienia nie miało (wszak albinos o ponadprzeciętnie odpornych stopach to cokolwiek rzadki widok). Chłopak tymczasem spokojnie przystanął nieopodal, przynajmniej na samym początku zbyt wiele energii samemu nagrobkowi nie poświęcając.