Anonymous - 22 Luty 2012, 15:23 Rufus mógł próbować zmienić zdanie Vondur dotyczące ludzi, choć pewnie byłoby to trudne. Od dziecka wszyscy mówili jej, że to właśnie Upiorna Arystokracja jest najważniejsza. Pomijając już to, że Marie była dla całej służby pępkiem świata. Dorastając widziała, w jaki sposób jej rodzice traktują innych nieludzi. Wyniosłość i pogarda udzieliła się także i jej, choć często to ukrywała, by wzbudzić zaufanie innych. Jedynie w chwilach gniewu, gdy nie panowała nad sobą, ujawniało się jej prawdziwe Ja.
Dziewczyna należała do tych osób, które potrafiły docenić poezję, nawet jeśli nie znały autora i nigdy nie słyszały wcześniej wiersza. Ten bardzo jej się spodobał i nagrodziła występującemu oklaskami, które całkowicie mu się należały.
-Masz rację, lecz klaszczę również dla ciebie. Bo przecież można przeczytać poezję monotonnie i nie uchwycić jej sensu. Twoja recytacja naprawdę była godna nagrody, którą były moje oklaski.-Powiedziała z uśmiechem. Sama ze zdziwieniem zauważyła, że powoli przestaje grać. Naprawdę podobał jej się wiersz, ale nie przeszkadzało jej to. Byle tylko nie zaczęła lubić chłopaka, to byłoby okropne i nie można było do tego dopuścić. Za nic!
Na zaproszenie skinęła głową i mimowolnie skrzywiła się. Sama myśl o tym, że musiałaby postawić stopę na ziemi skalanej przez ludzkie kroki była dla niej okropna. Cóż, wiadomo, że Świat Ludzi chciałby dostąpić zaszczytu goszczenia jej na swoich ziemiach, ale ona na razie nie miała na to ochoty. Chociaż... W ten sposób poznałaby zwyczaje ludzi. Może to nie jest aż taki zły pomysł? Trzeba będzie go rozważyć...
Herbatę piła w ciszy. Rozkoszowała się każdym łykiem malinowego płynu. Nie był to rodzaj zbyt wytworny, ale właśnie ta była jej ulubioną. Cóż poradzić, gustów nie da się zmienić. A przynajmniej Vondur nie próbowała.
-Hm, może powiesz mi coś o obyczajach w waszym świecie? Bo możliwe, że różnią się od tych w naszym.-Zapytała w końcu, odstawiając filiżankę na tacę lokaja, który cały czas stał w tym miejscu czekając na kolejne życzenia swojej pani.Anonymous - 22 Luty 2012, 18:31 Prawdę mówiąc Rufusa także uczono, że to on jest pępkiem świata i arystokracja jest najważniejsza. On natomiast zachował rozsądek i wyśmiał całą swoją klasę, przez co dokonano na nim towarzyskiego ostracyzmu. Mimo wszystko los tak chciał, a raczej jego dziadek, że powrócił do swojej grupy społecznej i swojej akceptowanej rodzince odebrał cały majątek. Stał się głową rodu Rhapsodos. Wracając jednak do teraźniejszości stwierdził, że herbata była bardzo dobra, a atmosfera robiła się miła. Chciała wiedzieć coś o obyczajach ludzi? Mógłby jej co nieco powiedzieć.
- Wszystko zależy od tego co chciałabyś wiedzieć. Ale skoro jesteś arystokratką, to pewnie będziesz chciała wiedzieć coś o naszych obyczajach ludzkich w tym aspekcie. Od małego dziecka ludzcy arystokraci nie uczęszczają do zwyczajnych szkół jak normalne dzieci. Albo chodzą do drogich, prywatnych szkół z internatem, albo mają prywatnych nauczycieli. W moim przypadku było to drugie. Nie mamy wolnego czasu na zabawy. Musimy się uczyć tego jak się zachowywać i uczyć się, aby spełnić zachcianki i widzi mi się naszych rodziców. Kiedy nadejdzie odpowiedni wiek, gdzieś 16 lat, dziecko przedstawia się towarzystwu na tzw. balu debiutantów. Dzieci arystokratów tańczą i balują wśród innych będąc już wtedy częścią tego mikrokosmosu. Zaręczyny i ślub odbywają się gdzieś w wieku 22 lat. To wszystko oczywiście między arystokratami i całkowicie przy porozumieniu między rodzicami. Dzieci nie mają tu nic do gadania. Czyli jednym słowem, to bagno...wylęgarnia głąbów, rozpustników, utracjuszy i sępów czyhających nad umierającymi krewnymi. To nie są "najlepsi".
Rzekł spokojnie wzruszając ramionami i po wypiciu herbaty odstawił ją na tackę, którą trzymał sługa Vondur. Sam w końcu wstał i odparł.
- Na swoim balu debiutantów wytknąłem wszystko i wszystkim co mieli za uszami. Informacje zbierałem 3 lata. Zostałem towarzysko zabity, oraz moi rodzice mnie wydziedziczyli. Jednak mój dziadek przepisał na mnie cały rodzinny majątek. Więc rozwijam swoje pasje i kształcę się. Dodatkowo inwestuje i rozwijam rodowy kapitał.
I tu się kończy opowieść o obyczajach arystokracji ludzkiej, przynajmniej o tych których sam wiedział.Anonymous - 22 Luty 2012, 20:09 W większości było właśnie tak, że arystokracja rodziła dzieci zadufane w sobie od najmłodszych lat. Potem dzieci dorastały i uczyły tego samego swoich dzieci, przez co pogląd ten przekazywano z pokolenia na pokolenie. A to wszystko przez jedną osobę, która to zapoczątkowała. Tylko kim była? I jak dawno temu żyła? Tego raczej nikt się nie dowie. W każdym razie nic nie wskazywało na to, że ten łańcuch się przerwie. Chyba, że znajdą się osoby rozsądne jak Rufus, które wszystko skrytykują. Niestety, niewiele osób z własnej woli skazywało się na stracenie, tak więc prawdopodobieństwo było naprawdę znikome.
Z zainteresowaniem słuchała tego, co mówił chłopak. Z każdym słowem z zaskoczeniem uświadamiała sobie, że życie robaczków wcale nie różniło się tak bardzo od jej. Ona również uczyła się w domu i szlifowała swoje maniery. Co prawda w jej przypadku nie było żadnego balu, ale każdy ród miał inne zwyczaje, które różniły się niewiele, ale jednak było to widoczne. Również wśród Upiornych Arystokratów istniały małżeństwa aranżowane, choć od czasu ślubu jej rodziców zdarzało się to coraz mniej. Chyba ludzie wreszcie otrzeźwieli, że to nie najlepszy pomysł.
Gdy skonczył swoją 'opowieść', Vondur patrzyła na niego chwilę w milczeniu. Trudno było nie zauważać obrazy wobec ludzkiej arystokracji w słowach Rufusa. Przypadkowo zdarzyło się, że identycznie zwyczaje mieli również przedstawiciele jej rasy. Tak więc wymierzył obelgę również jej. Wstała więc i po krótkiej chwili wymierzyła chłopakowi policzek. Potem splotła dłonie i stanęła przed swoim lokajem.
-Na przyszłość lepiej uważaj, co mówisz.-Powiedziała poważnie, a na jej twarzy pojawił się cień złośliwego uśmieszku. Natychmiast jednak się opanowała i spojrzała na chłopaka z ciekawością.
-Te szkoły, o których mówiłeś... To są te miejsca, w których masa dzieci uczy się tego samego? Pytam, bo w Krainie Luster coś takiego nie funkcjonuje.-Zapytała celowo zmieniając temat. Po co wracać do tamtego, skoro by się nie zgodzili? Jeszcze by się pokłócili, a przecież Vondur miała wobec Rufusa pewne plany. Nie mogła na razie przerwać tej rozmowy, o nie.Anonymous - 22 Luty 2012, 22:09 To bolało, nie tylko oberwanie w policzek, ale też to, że nie widziała jego idei. Nie patrzył na nią z gniewem, czy nienawiścią. Po prostu zawiódł się na niej i to bardzo. Rufus westchnął jedynie i rozmasował miejsce, gdzie został uderzony.
- Mam jedną i prostą zasadę. Zawsze mówię prawdę, nawet jakby była najboleśniejsza i najstraszniejsza. Dzięki temu mam czyste sumienie i śpię spokojnie. Skoro tak powiedziałem, to znaczy, że to prawda. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to podaj mi swoje argumenty. To co mi zrobiłaś oznacza tylko twoją bezsilność..."Elciu".
Po czym obszedł ją szerokim łukiem, aby z powrotem wrócić na górę i usiąść na widowni. W końcu przymknął oczy i oparł nogi o balustradę. Westchnął spokojnie po czym oparł się o nią i spojrzał niechętnie na nią na dół.
- Szkoła to miejsce, gdzie dzieci razem siedzą i się uczą różnych rzeczy, od fizyki do historii. W szkołach dla arystokracji dochodzą lekcje tańca i dobrego wychowania. Uczy się najczęściej do 18-stego roku życia.
Powiedział, tak aby go usłyszała, po czym wrócił na swoje miejsce i oglądał niebo.Anonymous - 23 Luty 2012, 13:09 Vondur natomiast zabolało to, że ją obraził. Bo nie tyle nie widziała jego idei, co po prostu się z nią nie zgadzała. Nie umiała tego jednak uzasadnić, po prostu tak było. Tak ją wychowano, a ona nie kwestionowała tego, bo tak jej było wygodniej. Czym tylko potwierdzała zdanie Rufusa, ale na to nie zwróciła uwagi.
-Po prostu cię ostrzegam. Sam przyznałeś, że zostałeś skreślony wśród arystokracji. U nas jest to samo, więc jeśli spotkasz kogoś mojego pokroju, może być z tobą źle.-Powiedziała poważnie stojąc w tym samym miejscu i obserwując, jak chłopak odchodzi na widownię. Nie było to dla niej dziwne, chociaż poczuła się urażona, co również nie powinno nikogo zaskakiwać. Obrażano ją średnio trzy razy dziennie, wtedy też wyładowywała swój gniew, zazwyczaj na służbie, ale czasem zdarzało się, że na osobach postronnych, takich jak Rufus właśnie.
Na wyjaśnienia o szkole kiwnęła głową. Średnio ją to zainteresowało, teraz zaprzątała głowę czymś innym. Zastanawiała się, jak ma wprowadzić swój plan w życie. No i wpadła na pomysł. Podeszła wolno na widownię aż do miejsca, w którym siedział chłopak. Stanęła przed nim, tak aby na nią popatrzył i chrząknęła.
-Jako mój sługa nie możesz się tak zachowywać.-Powiedziała poważnie, a w jej oczach Rufus mógł zobaczyć, że jest nim zawiedziona. Tak naprawdę jednak zaczynało się jej przedstawienie.Anonymous - 23 Luty 2012, 15:57 - Dzięki, ale jeżeli mam zostać wykreślony z klubu zadufanych w sobie ludków, którzy uważają się za lepszych bo tacy się urodzili...to dzięki, nie będę płakał po tej rozłące. Wartościowi ludzie do czegoś dochodzą, a nie żerują na majątku zebranym po przodkach, spędzając dni w kasynach i przegrywając rodowe fortuny...dodatkowo mając tyle mózgu co główka od gwoździka.
Odparł siedząc dodatkowo na jej stwierdzenie. Dał jej wyraźnie do zrozumienia, że dla niego prawda i wiedza są ważniejsze niż konwenanse. U siebie w towarzystwie był skandalistą. Cieszył się mimo wszystko, że jakieś wyższe towarzystwo go odwiedzało w Pałacu Rhapsodia. Przecież nie wszyscy tam byli idiotami. W końcu jednak podeszłą do niego Vondur i powiedziała coś o słudze. Rufus nagle otworzył oczy i spojrzał na nią. On? Sługą? Jej sługą? Przez chwilę patrzył na nią z niedowierzaniem jednak po chwili zaczął się głośno śmiać. Sytuacja go bardzo rozbawiła. W końcu, kiedy się uspokoił to wstał i otarł łzy.
- Moja droga...to bardzo zabawne co powiedziałaś. I to strasznie. Ale nie zauważasz paru kwestii.
Stanął obok niej i spojrzał w stronę areny.
- Po pierwsze...bycie sługą to umowa dwustronna. Ja też muszę się na to zgodzić. A z moją pozy...
Tu się zatrzymał i zastanowił. Być sługą? No niby był Lordem Rhapsodosem, ale z drugiej strony, to może być ciekawe doświadczenie. Mógłby nauczyć czegoś tą małą rozpuszczoną.....kobietkę. W końcu odwrócił się do niej z szerokim uśmiechem nie zapowiadającym nic dobrego.
- Może i zgodzę się na twoją propozycję, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze nie będziesz zmieniać mojego charakteru, zachowam się odpowiednio do protokołu przy innych, chyba że ktoś będzie przeginał, ale będąc sam na sam...mam wolną amerykankę co do mojego zachowania. Po drugie, nie będę mógł przebywać non-stop z tobą. Mam swoje interesy w świecie ludzi i muszę pilnować rodzinnego interesu. A po trzecie...co mi dasz, za to, że będę ci służył? Mario? Pieniądze mam już, ale musisz mnie czymś zainteresować, abym ci usługiwał.
I z powrotem usiadł na miejscu oczekując od niej odpowiedzi.Anonymous - 23 Luty 2012, 17:47 Vondur prychnęła. Widocznie ten chłopak nie rozumiał, na co się narażał. Cóż, mogła mu to oczywiście wyjaśnić.
-Gdybyś miał zostać tylko wykreślony, nie byłoby żadnego problemu. Tutaj wiele osób ma okrutne sposoby na ludzi i nieludzi, którzy ich znieważają. To nie jest tak, że będziesz wyśmiewany. Może być o wiele gorzej. Nawet nie będziesz wiedział, kiedy wypijesz truciznę lub lizak, którego będziesz jadł, zmieni się w ostry miecz.-Westchnęła, po czym pokręciła głową. Chyba nie miała szans mu tego wytłumaczyć, a może nie miała do tego siły? Postanowiła przerwać ten temat, bo wiedziała, że mogliby tak dyskutować przez wieczność, a i tak by się nie zgodzili. Mieli po prostu zupełnie inne zdania, których zmieniać nie chcieli.
Kiedy Rufus zaczął się śmiać, dziewczynka zacisnęła szczęki. Wiedziała, że będzie stawiał opory, ale zupełnie nie spodziewała się, że ją po prostu wyśmieje. Raczej myślała, że się zdenerwuje i będzie się z nią kłócił, ale śmiech? Dość dziwna reakcja, przynajmniej według niej. Mimo wszystko spokojnie przeczekała, aż skończy. Wysłuchała jego słów i pokiwała głową. Była przygotowana na coś takiego. Już miała coś powiedzieć, gdy chłopak zaczął stawiać warunki.
Wtedy zupełnie ją zamurowało. On, człowiek, robaczek w hierarchii Krainy Luster stawiał warunki jej, Upiornej Arystokratce, członkini Stowarzyszenia Czarnej Róży? O nie, tak być nie mogło! To było... Śmieszne. Na dowód tego tym razem ona się zaśmiała. Po chwili przestała i westchnęła.
-To będzie ciekawa znajomość.-Powiedziała, po czym lewą ręką złapała się pod bok, a prawą wyciągnęła przed jego twarz z wystawionym palcem wskazującym.-Pójdziemy na ugodę. Będziesz mógł zachowywać się jak chcesz, o ile nie zrobisz mi wstydu. Sam na sam masz nie przeginać i okazywać mi należyty szacunek. Nie musisz przebywać ze mną cały czas, byłoby to wręcz nie wskazane. Daję ci wolną rękę, możesz robić co chcesz, ale gdy będziesz mi potrzebny, dam ci znać i masz się stawić bez względu na wszystko.-Przerwała, wzięła głęboki wdech i oparła drugą dłoń pod bokiem. Potem popatrzyła na niego z wyższością.-Co ci dam? Będziesz mógł poznawać inne istoty Krainy Luster bez żadnego problemu. Zgłębisz ich moce i umiejętności, a uwierz, jest co poznawać. Oprócz tego kto wie, być może uda mi się załatwić ci wizytę u samej Czarnej Róży?-Trzecia propozycja była oczywiście bardzo naciągana. Prawdopodobieństwo, że jej się to uda, było bardzo znikome. Mimo wszystko mogła trochę pokombinować i na pewno coś by jej wyszło. Na razie jednak trzeba było się zająć tym, co trwa. Patrzyła na niego uśmiechając się z wyższością.Anonymous - 23 Luty 2012, 18:26 Rufus patrzył na nią z uśmiechem i podszedł do niej. Następnie położył swoją rękę na jej policzku. Delikatnie gładził Vondur po jej twarzy, gdy odparł.
- Skoro ktoś zostanie zjechany również przez arystokratę to nie ma się czego obawiać. Ale może rzeczywiście na razie trzeba być tu ostrożnym, dopóki nie poznam tych mocy, co mi proponujesz.
W końcu, aby nie przeginać cofnął rękę i westchnął. Musiał to przemyśleć, jednakże nie mógł tak myśleć. Spokojnie nucił coś pod nosem w takt walca. Uśmiechnął się spokojnie w przerwie.
- Zatańczysz? Muszę to przemyśleć trochę. W końcu to prawie jak małżeństwo. Będziesz mi zrzędzić do końca życia nad uchem jak żona, ale jestem w gorszej sytuacji, nie mówiąc o braku nocy poślubnej.
Zaśmiał się i wyciągnął rękę w jej stronę. Prawdę mówiąc nie wiedział, czy się zgodził. Tak więc czekał na jej reakcję. Może jego "rubinowe serce" coś pomoże? (czas użyć go xD)Anonymous - 23 Luty 2012, 19:40 Poczuła, że Rufus gładzi ją po policzku. Zamurowało ją, w pierwszej chwili nie wiedziała, co ma robić. Gdy 'otrzeźwiała' już miała ją strzepnąć, ale w tej samej chwili chłopak zabrał rękę. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a po chwili zmrużyła oczy. Pokręciła głową z dezaprobatą i westchnęła.
-W tym świecie nie ma znaczenia, że jesteś arystokratą. Wszyscy mieszkańcy świata ludzi są tutaj tępieni. Jesteście najniżej w hierarchii, niżej niż Cyrkowcy, którzy was nienawidzą. Naprawdę musisz uważać na słowa i lepiej nie zdradzaj swojej rasy. Podawaj się za Lunatyka, a gdy ktoś spyta cię o moce... Wymyśl coś.-Doradziła uśmiechając się. Namawianie kogoś do kłamstwa było dla niej swego rodzaju rozrywką. A gdy jej się to udało, była szczęśliwa i miała dobry humor do końca dnia. Może dłużej...
Na propozycję tańca odrobinę się zdziwiła. Nie była pewna, czy to dobry pomysł i czy chce plamić swoje życie tańcem z człowiekiem, który być może będzie jej sługą. Ale skoro to miało pomóc? Postanowiła się zgodzić. Zresztą co jej się stanie, nikt jej przecież nie widzi, a taniec jest przyjemną rzeczą.
-Z przyjemnością.-Powiedziała kłaniając się i podała rękę Rufusowi. Jego 'żarcik' zignorowała, jako że wydał jej się odrobinę żałosny. Ale z drugiej strony co miało na to odpowiedzieć dziecko, którym była? Nie wiadomo.Anonymous - 25 Luty 2012, 15:35 Skoro się zgodziła, to chłopak uśmiechnął się i chwycił ją za rękę. Spokojnie zeszli na dół na arenę. W końcu, kiedy mieli zacząć, Rufus ukłonił się dworsko z dziewczyną. W końcu przy wszystkich wadach kultury arystokratów to taniec był jedną z lepszych rzeczy. Tak więc, po tym uroczym wstępie, ujął partnerkę i zaczął nucić wiosennego walca Johanna Straussa, syna. Tak więc na środku areny, gdzie rozlewała się krew, dwóch arystokratów tańczyło walca wiedeńskiego.
Podczas tańca dużo można było poznać o człowieku. Rufus podchodził do wszystkiego z pasją i odrobiną perfekcjonizmu. Tak samo będzie musiał podejść do roli bycia sługą panienki Vondur. Prawdę mówiąc było tu za dużo znaków zapytania. Skąd wiedział, że na pewno ona pozwoli mu na naukę tej magii, o ile ona w ogóle istnieje. Bardzo chciał coś zmienić w swoim życiu i na pewno nauka sztuk magicznych byłaby odpowiednią do tego metodą. Byłby jednak na łasce tej rozchwianej emocjonalnie dziewczynki. Ale może ją wykorzysta i wychowa na swoje podobieństwo, że nie będzie chciała się z nim rozstać. To będzie trudne, bo wygląda na to, że jest pewna siebie. Co do tańca, to tańczył dobrze, ale w końcu to ona oceni.
W końcu skończył nucić i zatrzymał się. Ten taniec był bardzo przyjemny i prawdę mówiąc sprawił mu dużą przyjemność. Chłopak ukłonił się i odparł.
- Dziękuję panienko Mario.
Po czym wyprostował się. W sumie prawie był pewien odpowiedzi, ale musiał omówić to jeszcze z jedną osobą.Anonymous - 25 Luty 2012, 21:17 Vondur również się ukłoniła. Nie mogła tego nie zrobić, kim by wtedy była? Nikim, a już na pewno nie arystokratką. Jej maniery nie pozwalały na popełnienie gafy, więc rzadko się one zdarzały z jej strony. Można więc wnioskować, że tego też będzie oczekiwać od Rufusa. O ile ten się zgodzi, oczywiście.
Co można było zobaczyć w tańcu? Małą Odette ukrytą na co dzień bardzo bardzo głęboko. Gdy tańczyła, z jej twarzy nie schodził szczery dziecięcy uśmiech. Zapewne by się śmiała, gdyby nie to, że maniery jej na to nie pozwalały. Każdy krok stawiała pewnie i jednocześnie ostrożnie. Walczyły ze sobą dwie jej części: Vondur znana swojej służbie - wyniosła, pewna siebie i pogardliwa oraz Marie Elizabeth Annita Zuzanne Ursula Odette - mała dziewczynka, która ukrywa się przed światem pod maską tej pierwszej. Być może nie wszystko można było zobaczyć, ale walka przeciwieństw była dość widoczna. Niestety.
Gdy skończyli, dziewczyna dygnęła. Potem spojrzała na Rufusa i wszystko zniknęło.
-To dla mnie zaszczyt.-Powiedziała uprzejmie, kłaniając się jeszcze raz. A potem spojrzała na niego obojętnym wzrokiem, tak jakby stracił na wartości. Jednak jej późniejsze słowa pozbawiały wszelkich złudzeń.
-Czy podjąłeś już decyzję?-Spytała beznamiętnie, choć w jej oczach można było zobaczyć wyniosłą pogardę. Opanowała się szybko i po chwili zostało tylko to pierwsze.Anonymous - 26 Luty 2012, 03:03 Kto wie, czy ta walka wewnątrz jej to nie było kolejne kłamstwo, aby nim zmanipulować. Rufus nie zamierzał podejmować tak ważnej decyzji ad hoc. Musiał ją przemyśleć dłużej, a zwłaszcza poradzić się jednej osoby, Chelse. Magali Moreau...bardzo chciał, aby była przy nim. Mimo, że się krótko znali, mogłaby mu posłużyć radą. Wydawała się poważną i trzeźwo myślącą dziewczyną. Zwłaszcza, że ich drogi skrzyżowały się parę razy. No może jeszcze dlatego, że chętnie skorzystałby z jej pieszczot. Nie mówiąc o tym, że chciał pomóc jej ulżyć w cierpieniu, co mu się nie udało wcześniej. W końcu zginęła prawie na jego rękach. Rufus patrzył prosto w oczy Vondur, po czym odparł.
- Ten taniec...podobał mi się, bo się uśmiechałaś. Jak na razie to najlepsza twoja cecha, jaką zauważyłem. Dowód na to, że może da się ciebie uratować z mojej perspektywy.
Podszedł do niej spokojnie i złapał ją za rękę. Spokojnie gładził wierzch jej dłoni i mówił dalej.
- Młoda kobieta nie powinna tak się złościć i patrzeć beznamiętnie. Uczucia mimo wszystko są potrzebne, choć wielu uważa je za oznakę słabości. Powinnaś odłożyć swoją maskę...przynajmniej jak ja będę w twoim pobliżu...i mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz. Ale będziemy mieli dużo czasu, aby się poznać panienko Marie.
Po czym puścił jej dłoń i wziął głęboki oddech. Po tym jak wypuścił powietrze, mówił dalej.
- Mógłbym się nie zgodzić, choćby z tego względu, że będziesz uznawać mnie za coś jeszcze niżej w hierarchii niż robaka pełzającego po ziemi. Z drugiej strony mam naukę magii, poznanie nowego świata i duszę dziewczyny do uratowania. Muszę omówić to jeszcze z jedną ważną dla mnie osobą, kobietą na której mi bardzo zależy.
Odsunął się trochę od niej i spojrzał na nią ze szczerym uśmiechem. O tak, uśmiechał się często, opowiadał dowcipy, jak miał odpowiednią okazję, więc jak się dowie o tym to Vondur będzie musiała się przygotować. Teraz pewnie wybuchnie gniewem, że jak to, jej odmawia na razie, ale przetrwa to, jak pewnie wiele jej dalszych wybuchów później.
- Ale pocieszę cię, że jestem na "tak", mimo iż jesteś uprzedzona do mnie i pewnie potrzebujesz mnie, aby mieć ludzką podpórkę pod swoje pantofelki. Ostrzegam cię tylko, że nie oczekuj po mnie jakieś gloryfikacji. Gdy będziemy sami, będę jasno mówił co o tym sądzę...a jak przegniesz strunę...to nic nie stanie mi na drodze. Nawet jakbym miał ci przynieść wstyd przed całą szlachtą tego świata. A potem po prostu odejdę, uważając naszą umowę za zerwaną.
Pomyślał w sumie o swoich sługach. Czy dobrze ich traktował? W sumie nikt nie narzekał, ale trudno komuś zebrać się na odwagę i powiedzieć szefowi, że coś jest nie tak, zwłaszcza takiemu jak on. Rhapsodos cenił sobie rady lokaja jego dziadka, a teraz jego. Garren był dla Rufusa jak ojciec i dbał o niego jak nigdy. Czasami też niektóre służące były nad wyraz dla niego miłe, ale stara się trzymać stosowny dystans. Nie to, że jest takim wielkim panem, ale...po prostu nie interesowały go jako partnerki. W sumie dopiero poznanie Chelse drgnęło w nim jakąś strunę, aby spotykać się z nią częściej, od tak.Anonymous - 26 Luty 2012, 19:14 Tym razem wewnątrzna walka była prawdziwa, choć każdy, kto znałby Vondur, nie uwierzyłby w to. Chyba że rzeczywiście był to specjalny zabieg, a dziewczyna sama już nie panowała nad tym, jak kłamała. Choć to było naprawdę mało prawdopodobne.
Słowa chłopaka zaskoczyły ją. Można powiedzieć, że wręcz unieruchomiły. Drgnęła nieznacznie, a na jej twarzy odmalowało się zdziwienie. Chwilę potem zmarszczyła brwi. Była zła na siebie, że pozwoliła sobie okazać słabość, bo w jej mniemaniu właśnie tym były zwyczajne uczucia, takie jak szczęście itp. Zresztą po prostu od zawsze była zła i wiecznie niezadowolona. Nie umiała inaczej.
Westchnęła i pokręciła głową.
-Tylko że niektórzy ich nie mają.-Stwierdziła ze sztucznym uśmiechem. Potem prychnęła. Jacy ci ludzie byli naiwni!
Słuchając dalej mimowolnie się uśmiechnęła. Wyglądało na to, że Rufus zaczynał łapać jej tok myślenia. Co prawda nie powinna się z tego zbytnio cieszyć, bo gdyby to poszło zbyt do przodu, mogłoby się skończyć źle, ale na razie nie miała się o co martwić. Jednak fakt, że nie był zdecydowany odrobinę ją zirytował. No tak, robaki zawsze były od kogoś uzależnione, musiały pytać o pozwolenie. Ona robiła to, co chciała, bez względu na konsekwencje. A potem znowu pojawiły się warunki. Tym razem Vondur była już zła i jedyne, co ją powtrzymywało od wyładowania swojego złego humoru, to groźba ze strony chłopaka dotycząca jej honoru. Cóż, dbała o swoją reputację i nie lubiła, żeby to się zmieniało, tak więc musiała być ostrożna.
-Dobrze, możesz się porozumieć z kim chcesz. A co do przeginania struny... Możesz oczekiwać tego samego.-Powiedziała, krzyżując ręce na piersiach. Po chwili zorientowała się, że będzie to bardziej przypominało współpracę. Nie była zadowolona, ale tłumaczyła to sobie tym, że sama nie chciałaby zostać uziemiona. Rufus jako ludzki jej odpowiednik miał prawo do tego samego, więc ewentualnie mogła być bardziej łaskawa, ot.
Po chwili odchrząknęła i spojrzała na lokaja, który natychmiast założył jej na ramiona płaszczyk z różami wyszytymi złotą nitką na całej powierzchni. Potem spojrzała na chłopaka.
-Nie zimno ci?-Spytała. Nie okazywała żadnych uczuć, tylko wcześniej wymienioną wyższość.
[Sorka, wena pada x.x]Anonymous - 26 Luty 2012, 19:53 - Każdy ma uczucia, rzadko zdarzają się osoby, w których jest czyste zło. Zawsze gdzieś między kamieniami i węglem można znaleźć piękny diament, który przy odpowiedniej obróbce stanie się wspaniałym brylantem. Co do struny, to masz o wiele więcej do stracenia niż ja. Ot takie wygodne miejsce osoby, która dba bardziej o swoje dokonania niż honor. Bo między honorem, a głupotą jest bardzo cienka granica.
Uśmiechnął się do niej szeroko, po czym westchnął. Prawdę mówiąc nie było mu zbytnio zimno. Mimo, iż była to zwykła plebejska bluza to była na prawdę ciepła. Głupotą z drugiej strony byłoby tak stać na zimnie, choć codziennie korzystał z dobrodziejstw sauny i jego organizm był dość zahartowany. Tutaj można podziękować jego dziadkowi.
- Dziękuję, że się troszczysz o mnie, ale na prawdę nie jest mi zimno. Poza tym sądzę, że zabrałem panience już dużo czasu.
Co prawda ludzie byli stadni, to wsparcie drugiej osoby zawsze było wskazane. to czyniło ich wewnętrznie niezniszczalnymi. Choć są i sposoby aby złamać tą wewnętrzną siłę. Młody mężczyzna w końcu skłonił się delikatnie.
- Zapraszam mimo wszystko za jakiś czas do Pałacu Rhapsodii. Chętnie odwdzięczę ci się za herbatę i mile spędzony czas. Tak więc trzymaj się..."Elciu".
Tu się radośnie zaśmiał i odwrócił w stronę wyjścia z areny. Nie należało się zbyt długo szlajać po obcym świecie. Nie był na to przygotowany, a i na pewno jego ludzie po drugiej stronie portalu się denerwują. Tak więc zanim jeszcze wyszedł, odwrócił się do Vondur i puścił jej oczko, ze szczerym uśmiechem. Następnie poszedł w stronę portali.
<Z tematu>
[To nie będę cię męczył :) Jak będziesz potem mogła potem to zapraszam do świata ludzi]Anonymous - 27 Luty 2012, 20:38 Wędrował jakiś czas z uśmiechem na ustach myśląc o miejscu, które idzie odwiedzić. Słyszał wiele opowieści o tęczowej arenie, wiele też razy ją widział. To jednak nie zmieniało faktu, że ją uwielbia. Wkraczając na jej tereny, kompletnie nie miał pojęcia, że tutaj ktoś jeszcze jest. Nawet zbytnio się nie rozglądał. Przystanął gdzieś z boku patrząc na główny element - scenę. Nagle jednak ruszył biegiem, przeskakując ponad siedzeniami. Czasem nogą od któregoś się odepchnął. Nie zważając, na fakt, że jest tu arystokratka zdawał się jej nie widzieć, tak pogrążony w tym co się na temat tego miejsca dowiedział. Postanowił nawet wypowiedzieć parę słów, a raczej słowa pewnej postaci literackiej, które teraz wyrecytował uwzględniając odpowiednią intonację tak samo jak i gesty. Bo przecież warto recytując odpowiednio się zachowywać, czyż nie tak ?
-Jeśli to, co się ma stać, stać się musi,
Niechby przynajmniej stało się niezwłocznie.
Gdyby ten straszny cios mógł przeciąć wszelkie
Dalsze następstwa, gdyby ten czyn mógł być
Sam w sobie wszystkim i końcem wszystkiego
Tylko tu,na tej doczesnej mieliźnie,
O przyszłe życie bym nie stał. Lecz zwykle
W podobnych razach tu już kaźń nas czeka.
Krwawa nauka, którą dajem, spada
Na własną naszą głowę, sprawiedliwość
Zwraca podaną przez nas czarę jadu
Do własnych naszych ust. Z podwójnych względów
Należy mu się u mnie bezpieczeństwo:
Jestem i krewnym jego, i wasalem.
To samo zbyt już przeważnie potępia
Taki postępek – lecz jestem,co więcej,
I gospodarzem jego, który winien
Drzwi zamknąć jego zabójcy, nie, owszem,
Sam mu do piersi zbójczy nóż przykładać.
A potem – Dunkan tak skromnie piastował
Swą godność, tak był nieskalanie czystym
W pełnieniu swego wielkiego urzędu,
Że cnoty jego,jak anioły nieba,
Piorunującym głosem świadczyć będą
Przeciw wyrodnym sprawcom jego śmierci,
I litość,jako nowo narodzone,
Nagie niemowlę lub cherub siedzący
Na niewdzialnych,powietrznych rumakach,
Wiać będzie w oczy każdemu okropny
Obraz tej zbrodni,aż łzy wiatr zaleją.
Jeden,wyłącznie jeden tylko bodziec
Podżega we mnie tę pokusę,to jest
Ambicja, która przeskakując siebie
Spada po drugiej stronie.
Gdy skończył przedstawienie na chwile się zamyślił i stał nieruchomo. Żal mu było owej postaci, tak samo jak i tego, że Makbet postradał zmysły. W każdym razie sam nie wiedział co myśleć o ludzkich osobach, może stąd zainteresowanie ich literaturą, zwłaszcza tą dawną. Wiele pobudek mogło nim kierować i kieruje wciąż w to nowe miejsca. Od Otchłani po świat ludzi. Obieżyświat z sentymentalnym podejście, brzydzący przemocą lubujący w radości, spokoju i słodyczach. Tak różniący od Pana Makbeta a tak trafnie recytujący jego słowa, czyżby aktor doskonały.. Bardzo możliwe..