To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Sklep z cukierkami ,, Pod tabliczką czekolady"

Anonymous - 7 Sierpień 2011, 20:03

Wysłuchała spokojnie wyliczenia smaków herbaty. W pewnym momencie naszła ją ochota na miętową herbatę. Takiej jeszcze nigdy nie piła i miała nadzieję, że jej zasmakuje. Bo w sumie... Tak naprawdę piła tylko zwykłą herbatę. Z cukrem lub cytryną. Żadnego innego smaku. Ponieważ jako dziecko stwierdziła, że skoro jedna herbata jej nie smakowała, to żadna inna nie będzie jej smakować. Filozofia i wnioskowanie dziecka. Zawsze takie było, jest takie i takie będzie.
Patrzyła, jak Caramella chodziło w kółko pożerając landrynkę. Chyba jednak nie była tego świadoma, ponieważ zapłaciła za nie dopiero, gdy pudełko było prawie puste. Być może był to swego rodzaju jej odruch, bo skoro tak często je masę słodyczy? Wnioskując po zniżkach dla częstych bywalców było widać, że nie przychodzi tutaj rzadko.
Widząc, że Carmel chodzi w kółko, Brenna zorientowała się, że to na nią czeka. A dokładniej na jej decyzję. Tylko od niej zależało, czy pójdą do domu Carmel, zostaną tutaj, a może w ogóle rozejdą się i możliwe, że nigdy już się nie spotkają.
-Możemy do ciebie iść.-Zadecydowała, wstając i uśmiechając się do Caramelli. Nie wiedziała tylko, co zrobić z talerzem. Ale pomyślała, że zrobi to, co jej towarzyszka.

Anonymous - 7 Sierpień 2011, 20:14

- Wspaniale!
Klasnęła dłońmi, po czym wzięła talerzyk i łyżeczkę, po czym przerobiła je na czekoladę, która oczywiście - znalazła się po chwili w żołądku Carmel. Bo gdzie indziej? Dokończyła jeszcze landrynki, po czym ową kule zostawiła na ladzie. Poprawiła jeszcze kapelusz żeby ładnie leżał, po czym swoim dość powolnym krokiem ruszyła z nową koleżanką do drzwi sklepu. Przechodząc przez nie, wyszły prosto na Cukierkową Ulicę, a następnie ruszyły w stronę herbacianych Łąk. Gdzieś taki kapelusznik jak Caramella musi mieszkać, a gdzieś w większym skupisku bloków nie najlepiej się żyje osobom jej pokroju, których jest jak na lekarstwo. A może jest jedynym okazem który nie lubi mieszkać w mieście, tylko gdzieś pomiędzy krzakami i drzewami? Tego to już nawet najstarsi Lunatycy nie wiedzą. W końcu dziewczyny zniknęły gdzieś za horyzontem krocząc ścieżką do mieszkanka Carmel.

// z\t obie

-------------------------------------------------
Szła razem z Dante, Lorną oraz jej czworonożnym przyjacielem przez dłuższy czas przez las, aż w końcu wyłoniła się Cukierkowa Ulica. No wreszcie! Słońce powoli chowało się za horyzontem oświetlając już dzisiaj ostatni raz drogę. Po chwili znaleźli się przed sklepem do którego zmierzała. Już miała wchodzić do środka razem z resztą, jednak kiedy tylko wychyliła głowę za drzwi, sprzedawca o mało zawału nie dostał jak zobaczył wyrośniętego kota z monoklem po czym wyraźnie dał jej do zrozumienia że zwierząt tutaj nie wpuści, tym bardziej że jedno jeszcze pali fajkę. No nic, takie życie, a zwierzęta by jeszcze odstraszały klientów. Carmel szybko przeszła po sklepie, wzięła wielki worek słodyczy który na nią czekał od pewnego czasu, po czym wyszła. Worek był duży, a Caramelli aż się nogi uginały pod wpływem ciężaru.
- Nie wpuści nas z nimi. Posiedzimy w takim razie na ławce jeśli to nikomu nie przeszkadza.
Ledwie powiedziała te dwa zdania. Kiedy położyła worek, rozległ się taki huk jakby się budynek walił. A teraz wyobraźcie sobie jakby to komuś na głowę spadło. Czy nadal ktoś z was uważa że słodyczami krzywdy nie da się zrobić? Usiadła na ławce po czym otworzyła worek pełen landrynek, czekolady, lizaków i innych łakoci. W sumie było tu wszystko czego dusza Zjawy Deserowej mogłaby sobie wymarzyć.
- Częstujcie się, proszę bardzo. Jest tego tyle że spokojnie by starczyły żeby całe wojsko wykarmić przez miesiąc.
Powiedziała z uśmiechem na ustach, po czym sama sięgnęła po pierwszą lepszą landrynkę, która w tym wypadku miała smak pomarańczy. Jednak nie długo spoczywała w łapkach dziewczyny, ponieważ tak samo szybko jak ją Carmel wyciągnęła, tak samo szybko zniknęła będąc obecnie w drodze do żołądka.

Anonymous - 11 Sierpień 2011, 17:55

Kroczyła z nową znajomą przez dobre dwadzieścia minut, aż dotarły do Cukierkowej Ulicy. Gdy Carmel poszła do sklepu, Lorna usiadła sobie na ławce, zakładając nogę na nogę. Yukan położył się pod jej nogą, układając swój wielki, włochaty łeb na łapach, a Dante...No cóż. Siedział sobie i palił fajkę. Kobieta przewróciła oczami. Dziwne zwierzę, doprawdy.. Przeszło jej przez myśl. W następnej chwili wróciła Caramella, z wielką torbą słodyczy. Jak widać, kochała cukier. Ona również za nim przepadała, lecz...Nie za czekoladą. Słodka, o smaku kakao, taka... Lepka... Fuj.
Dopiero teraz zauważyła, że przed chwilą zajadała się ciastem o tymże smaku. Uchyliła lekko usta zdziwiona, że w ogóle przełknęła coś tak okropnego, co nawet jej smakowało. Może po prostu nie trawię samych tabliczek czekolady? - Zastanowiła się, wzruszyła ramionami i sięgnęła smukłą ręką do worka. Pod palcami wyczuła cukierki, lizaki, woreczki z karmelkami, żelkami, czekoladowe chipsy, oo...jest! Artystka wyjęła z worka tekturowe pudełeczko z kostkami twardej galaretki z orzechami, o smaku pistacjowym, różanym i..jakimś bliżej nieokreślonym. Otworzyła je, chwyciła jeden sześcian i wrzuciła go do ust, przegryzając go zębami. Gdy już opróżniła cały pojemniczek, wyrzuciła go do kosza i wyłowiła cukierka o smaku.. trawy? Owszem, trawy. Ciekawe rzeczy można było znaleźć w tym sklepie, bardzo ciekawe. Chyba będzie musiała odwiedzać go nieco częściej... Tak. To dobry pomysł. Włożyła do ust cukierka, a w zasadzie landrynkę i zaczęła ją ssać. Jej smak przypominał... Miętę? Tak. Mięte wymieszaną z... sianem? Przynajmniej tak jej się wydawało. Szybko skonsumowała słodycz, splatając ręce i kładąc je razem na nodze. Spojrzała na dziewczynę, z bladym uśmiechem.
- Co najbardziej lubisz ze słodyczy? - Zapytała niepewnie, cicho..Jakby bała się zapytać. To był jej znak rozpoznawczy, bała się odezwać. Wiele osób uznawało, że to choroba, lecz to nieprawda. Przynajmniej nie dla Vivianne.

Anonymous - 11 Sierpień 2011, 18:25

- Hmmm... ciężko powiedzieć. Głównie uwielbiam wszystko co ma w sobie cukier.
Odpowiedziała na pytanie wyciągając z worka mniejszy worek z żelkami w kształcie misiów i króliczków. Były one kolorowe, o smoku jabłek, truskawek, malin etc. Zamknęła oczy żeby słońce jej nie raziło, po czym zaczęła się delektować tymi pysznościami. Dante natomiast wylegiwał się na słoneczku, chociaż zapewne wygodniejsza byłaby trawa niż beton, a przynajmniej beton droga przypomina. Tylko taki kolorowy, żeby nie było.
- Jednak jakby tak pomyśleć....
Zaczęła się zastanawiać nad wcześniejszym pytaniem. Nagle nastała cisza, którą Carmel przerwała tak szybko, jak się pojawiła.
- Czekolada! Nie ma nic lepszego od czekolady. A są jej różne wersje.
Dante otworzył jedno oko, po czym zerknął na Caramellę.
- Proszę cię, ciszej...
Powiedział to dość cicho, tak że pewnie tylko on usłyszał co mówi, przez co Carmel w ogóle nie zwróciła na to większej uwagi.
- A ty? Co lubisz najbardziej ze słodyczy?
Zadała to samo pytanie, bo w sumie warto wiedzieć. Spotyka w sumie już drugą osobę która lubi słodycze, więc warto znać zdanie innych o tych łakociach, dobrze mówię? No raczej. Ale jak nie będzie chciała odpowiedzieć to trudno się mówi, tak? Nikogo nie można do niczego zmuszać, jednak nie odbiegając od tematu. Dziewczyna sięgnęła po kolejnego żelka, a może dwa? Jeden truskawkowy a drugi kokosowy. Kto w ogóle tyle smaków wymyślił to nie wie, ale jak się dowie to wyśle na pewno takiej osobie list z podziękowaniami.

Anonymous - 11 Sierpień 2011, 18:39

Wzdrygnęła się nieco, słysząc wzmiankę o czekoladzie.
- No cóż... Najbardziej chyba żelki. - Odparła, i jakby na potwierdzenie bez zastanowienia wyjęła kilka "gumiaków" w kształcie kota, suszarki do włosów i... rękawiczki. No cóż, dziwne kształty, a jakie smaki? Cytryna, kiwi, ananas. Same egzotyczne nazwy. Zjadła je jeden po drugim, rozkoszując się ich pysznym smakiem. Gdy skończą spotkanie, sama poleci do sklepu po więcej. Towarzyszka mogła zauważyć, jak włosy Lorny pod wpływem rozmarzenia i nuty błogości, mienią się to na różowo, to na fioletowo, to na niebiesko, przy czym końcówki włosów świeciły lekkim blaskiem. Artystka, przyzwyczajona do takich rzeczy, nie zwracała na to najmniejszej uwagi, bo po co? Po prostu włosy zmieniają kolor, wielkie rzeczy. Dziewczyna jakby na potwierdzenie, przewróciła oczami, a następnie sięgnęła po kolejny smakołyk, tym razem będący dłuuuuugim, bardzo długim cienkim żelkiem, niczym srebrna nić, która połyskiwała. Dziewczyna powąchała go, zastanawiając się jakiego jest smaku. Nadgryzła kawałek, a to... Lukrecja! Średnio za nią przepadała, ale ta była całkiem smaczna. Zjadła powoli długą nić, najpierw nawijając ją sobie na palec. Czuła się jak małe dziecko, które bawiło się słodyczami. Żałosne, doprawdy. No ale cóż poradzić, może Baśniopisarka właśnie była takim dużym dzieckiem? Nie, nie jestem! Zaprzeczyła szybko w myślach, ze spokojem już kończąc żelka. Wilk podniósł swój szary łeb, ziewnął i wstał, rozglądając się dokoła. Szczeknął wesoło, a w następnej sekundzie zniknął za drzwiami sklepu na przeciwko, w którym sprzedawano mięso.
- Cholera. - Szepnęła Viv, zrywając się z ławki.
- Yukan! - Krzyknęła ostro, biegnąc za nim. Po chwili zniknęła za drzwiami sklepu, skąd dochodziły podniesione głosy.

Anonymous - 12 Sierpień 2011, 10:25

- Żelki.... w sumie też są dobre.
Powiedziała pod nosem sięgając po kolejnego, kolorowego miśka z woreczka. Jakby nie patrzeć, również są słodkie i tak dalej, jednak jednej rzeczy której w nich nie lubi, a wręcz nienawidzi to to, że się można je rozciągnąć jak gumę w spodniach. Ale są kolorowe i to jest ich plus, a z kolei minus czekolady bo występuje w odcieniach brązu i sporadycznie w kolorze kremowym, co się tyczy czekolady mlecznej. Kiedy tak Carmel myślała sobie, nagle towarzysz Lorny wpadł do sklepu z mięsem, a zaraz za nim poleciała sama Lorna. No cóż, bywa jak się chodzi z mięsożercą obok sklepu gdzie są stosy szynki i kiełbasy/ Ale z drugiej strony sama Carmel są przyprowadziła tutaj, tyle że sklepu tutaj nie widziała. A może po prostu nie zauważała? Dante wstał po czym usiadł przy Caramelli patrząc przez swój monokl na całą sytuację.
- Chyba ja tu jestem tylko na tyle mądry żeby przejść normalnie obok sklepu z mięsem.
Powiedział z wielką dumą, jakoby był to wyczyń który trzeba by było zapisać w Księdze Guinessa. Tylko jakby tak patrzeć, nie każdy rodzi się wyrośniętym kotem z IQ 200, a przynajmniej mniej więcej.
- Yhym...
Mruknęła pod nosem. Iść czy nie iść? Zobaczyć co się dzieje czy nie? Chociaż.... da sobie pewnie radę, na pewno. Tak też w tym wypadku jakby tam weszła Carmel z Dante, to by tylko przeszkadzali.

Anonymous - 12 Sierpień 2011, 11:03

Młoda kobieta wpadła do sklepu, lekko dysząc. Rozejrzała się wokół, od razu zauważając wielkiego wilka, zajadającego wieprzowy zadek.
- Ani mi się waż! - Powiedziała, podchodząc do niego. Uderzyła go delikatnie w pysk, by przynajmniej na chwilę przestał jeść. Czuła na sobie badawczy wzrok właściciela sklepu, który właśnie stał z Tasakiem w ręku tuż za nią. Lorna poczuła, jak żołądek jej podchodzi do gardła. Odwróciła się natychmiast, robiąc zdziwioną minę.
- To... mój pies. - Powiedziała spokojnie, wbijając w niego przerażone spojrzenie. Wiedziała, że rzeźnik w każdej chwili może zamachnąć się na jej przyjaciela, tym samym pozbawiając życia.
- Nie, to jest bestia, która wdarła się na moją posiadłość i zjadła dwie kiełbasy. Jak widzisz, zaczęła się zabierać za świnię. - Odparł ochrypłym głosem, mierząc ją nienawistnym spojrzeniem.
- Zapłacę. - Mężczyzna wybuchnął śmiechem, jakby nie wierzył, że dziewczyna ma taki zamiar. Oddać pieniądze, za swojego pupila.
- Naprawdę to zrobię. - Dodała, wyjmując zza paska sakiewkę. Wyjęła z niej trochę pieniędzy, rzuciła nimi na stół i odwróciła się do wilka.
- Idziemy. - Syknęła, wyprowadzając go ze sklepu. Gdy wróciła do Caramelli, była czerwona niczym dojrzały pomidor.
- Nakarmię cię jak wrócimy. - Szepnęła do Yukana, obdarowując go wściekłym spojrzeniem. Ten z piskiem skulił ogon i schował się pod ławeczkę. Kobieta zaś westchnęła i zajęła miejsce przy towarzyszce, uśmiechając się blado.

Anonymous - 12 Sierpień 2011, 13:59

Po chwili ze sklepu wyszła Lorna, wyglądem przypominająca sałatkę pomidorową. A pomidory są niedobre. Carmel spojrzała na nią lekko zdziwiona.
- Wszystko w porządku?
Zapytała dla upewnienia, bo sprawiała wrażenie jakby była bardzo zła i że tylko herbatka z melisą może pomóc. Bądź może coś innego również na uspokojenie.
- A może kupić mu z pół kurczaka żeby sobie coś zjadł, co?
Zaproponowała koleżance, bo widocznie jej psi kumpel był bardzo głodny. jakby było inaczej, to pewnie nie wpadłby do sklepu. Jedną ręką zaczęła głaskać swojego bielutkiego tygryska po łebku, drugą zaś sięgnęła po kolejne dwa żelki i 3 biszkopty, które zaczęła powoli zjadać. Słońc natomiast już prawie zaszło za horyzontem, a niebo zaczęło przybierać odcienie granatu i czerni, jednak stopniowo, więc ciemno jeszcze nie było.
- Ściemnia się powoli...
Powiedziała, jakby chciała potwierdzić myśl, że zaraz będzie noc. Spojrzała w stronę, skąd jeszcze dobiegały niewielkie smugi światła. Czy jest coś piękniejszego od zachodzącego słońca, kiedy to niebo przybiera pomarańczowe odcienie? Chyba nie... oczywiście nie wliczając słodyczy. Jednak warto czekać cały dzień by poobserwować tak piękne zjawisko, które kończy każdy dzień. To jak pokaz fajerwerków pod koniec święta, które tak samo jak dzień - zaczyna się dość powoli, a potem w miarę rozkręca.

Anonymous - 12 Sierpień 2011, 19:01

Lorna wzięła głęboki wdech, zamykając oczy. Jej włosy przybrały odcień purpury pomieszanej z czerwienią. Tak, była zła. Czy od razu wściekła? Nie... Po prostu zła na tego włochatego idiotę, który za bardzo kieruje się cholernymi instynktami.
- Czy ja wiem... Nie jest źle. - Mruknęła, spoglądając na dziewczynę. Co miała odpowiedzieć? Że czuje się jak idiotka, bo przed chwilą jej wilk chciał okraść sklep z wędlinami? Że uratowała go od rychłej śmierci? Nie wie, co by zrobiła, gdyby jej przyjaciela nagle zabrakło. Poczułaby się samotna, to pewne. Sięgnęła jakby od niechcenia po kolejnego żelka, lecz..efekt uboczny ~ wyciągnęła małego misia zrobionego z waty cukrowej i cukierków. Spojrzała na niego tak, jakby Caramella wyciągnęła nagle ze swojego kapelusza krowę. Westchnęła teatralnie, oddając go Yukanowi. Raczej nie powinien mu zaszkodzić... Za drugim razem wyjęła spiralnego żelka o smaku mango. Dobry, nawet bardzo dobry.
- Owszem. - Odparła, spoglądając na piękne słońce, chylące się ku zachodowi. Tak, ta pora dnia była naprawdę piękna. Szkoda, że zaraz się zakończy, będzie ciemno, zimno i ponuro. Zapewne tylko Yukan będzie w swoim żywiole i zaszyje się gdzieś w lesie, jak zwykli robić to co kilka dni. Co wówczas robił? Zapewne polował, albo znajdywał innych wilczych przyjaciół. Lorna ponownie spojrzała na zachód, ogrzewając twarz. Kiedyś nawet namalowała obraz, z zachodzącym słońcem w roli głównej. Oprócz niego uwieczniła również parę zakochanych, siedzących na ławce i całujących się. Obok nich rosło wielkie drzewo. Obraz ten był całkiem dobry, lecz nie najlepszy, wręcz jeden z gorszych. No cóż, nie każde malowidło było przepiękne, Baśniopisarka raz miała lepszy dzień, raz gorszy. Raz wena nachodziła ją tak wielka, że malowała obrazy wręcz mistrzowskie, które sprzedawała na targu w Świecie Ludzi. Niektórzy z nich je wyśmiewali, niektórzy podziwiali i wzdychali na ich widok. Pamięta nawet, jak kiedyś pewien mężczyzna niemal popłakał się ze wzruszenia, oglądając jeden z portretów kobiet. Aż taką miał słabość do pięknych dam? A może do dzieł sztuki?

Anonymous - 12 Sierpień 2011, 21:42

Gapiła się w słońce. Przymknęła lekko oczy, jednak nagle je otworzyła przypominając sobie o pewnym wydarzeniu które miało miejsce właśnie gdzieś tu w okolicy o tej samej porze, przy czym Carmel grała tam główną rolę. Niechętnie wspomina kradzież kapelusza, a historia lubi się powtarzać. A wiadomo, że trzeba być ostrożnym. A właśnie... co się dzieje w domu? Brenna w końcu nią zamieszka czy nie? Może zostawiła jakąś wiadomość. Na chwilę obecną trudno było jej o tym nie myśleć.
- Ja... chyba będę już iść. Nie lubię przebywać w nocy po za domem, przynajmniej po jednym niemiłym wydarzeniu... Nie obrazisz się, prawda?
Powiedziała to z miną smutnego dziecka, a i ton idealnie do mimiki pasował. Przez chwilę wymachiwała nogami jakby była na huśtawce. po czym wstała na równe nogi. Poprawiła sukienkę, a następnie kapelusz. Dante również wstał i staną obok Carmel.
- Cukierki możesz sobie zatrzymać. Ja mam ich w domu pełno.
Powiedziała do dziewczyny uśmiechnięta, po czym pomachała jej na pożegnanie.
- Do zobaczenia...
Zaczęła iść wraz z Anceu w stronę herbacianych łąk licząc na to, że zdąży zanim zapadnie całkowita ciemność.

//z\t

( Przepraszam, jednak będę teraz rzadziej na forum, a nie chcę żebyś na mnie czekała i się nudziła)

Anonymous - 12 Sierpień 2011, 21:54

Lorna pomachała dziewczynie na odchodnym z lekkim uśmiechem. Oczywiście, że się nie obrażę. - Odpowiedziała jej w myślach, wzdychając. Przez chwilę miała wrażenie, że przestraszyła towarzyszkę swoim tonem mówienia, prawdopodobnie włosami lub wzrokiem, który teraz nie był miły.
- Dziewczyno, opanuj się.. - Powiedziała do siebie, głosem tak cichym, że nikt poza nią samą nie mógł jej usłyszeć. Spojrzała bezradnie na torbę, jeszcze pełną łakoci. Wzruszyła ramionami, po czym sięgnęła po jednego cukierka, który się w niej znajdował. Rozejrzała się. Po ulicy chodziło jeszcze wiele osób, jak widać nikt na razie nie szykował się, by wrócić do domu. Cukierkowa Ulica wręcz tętniła życiem, a Lornie dane było widzieć mnóstwo dziwnie poubieranych postaci. Kapelusznicy, Cyrkowcy, Baśniopisarze... Jak zwykle. Młoda kobieta spojrzała na swojego czworonożnego przyjaciela, przechylając głowę w bok.
- Spadaj do lasu mały, idź się najeść. Tylko wróć jutro. - Rzekła do niego aksamitnym tonem, głaszcząc go pomiędzy uszami. Wilk szczeknął radośnie i odbiegł w stronę lasu, wymijając postacie z gracją, błyskając swoimi ślepiami. Tajemnicze znamienia błyszczały, przez co niektórzy dziwnie się na niego patrzyli, ale co tam. Lorna była już przyzwyczajona, do takiego zachowania.
Wstała z ławki, chwytając torbę ze słodyczami. Rozejrzała się ponownie, szukając odpowiedniej osoby. Wreszcie zobaczyła małe dziecko, siedzące pod sklepem z owocami, żebrzące najwidoczniej o jakieś jedzenie. Kobieta bez wahania podała mu torbę, uśmiechając się wesoło. Dlaczego podarowała mu ten niezdrowy produkt? Żeby się cieszył, ot co. Poza tym, ona i tak nigdy nie lubiła cukru w nadmiarze. Wygładziła spódnicę, dotknęła sztyletów i szybkim krokiem, ruszyła przez ulicę, wzrok wbijając w ziemię.

<zt>

Anonymous - 11 Marzec 2012, 20:14

Agnes weszła do sklepu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Na widok wszystkich słodyczy, ślinka napłynęła jej do ust. Przybyła z pierwotnym zamiarem kupienia jakichś słodyczy dla Królisia, jednak teraz zdecydowała, że zostanie tu na chwilę i zje ciasto, tylko jedno.
Już miała podejść do któregoś ze stolików, kiedy zauważyła, że Reille zablokował sie w drzwiach. Pacnęła się w czoło i ze śmiechem podeszła do niego. Potem zaczęła go ciągnąć za łapę. Po krótkiej chwili królik się wydostał,a Agnes upadła obok niego. Carax natomiast z gracją opadł na podłogę i tylko westchnął.

Anonymous - 11 Marzec 2012, 21:00

Dachowiec był łasuchem, oczywiście! Choć nie można powiedzieć, że objadał się czekoladą i cukierkami dzień w dzień, bez przerwy. O nie! Poza tym to było jedyne miejsce, gdzie chodził "kupować" słodkości, a tak się złożyło, że zaznajomiony sprzedawca nie pozwalał mu na nadmiar cukru.
Michi siedział przy małym stoliku, już z czekoladowym ciastem na talerzyku i z widelczykiem w dłoni. Nie mógł się oprzeć, bo podobno mieli nowe smaki ciast i podobno było to niebo w gębie. Pochylony lekko nad stolikiem nadział na widelec kawałem ciasta, zerkając w chwilę później na drzwi wejściowe, w których pojawiła się pewna dziewczyna wraz z dwoma towarzyszami. Na ustach dachowca pojawił się nikły uśmieszek, och! Królik był uroczy. Może było to niegrzeczne, ale zapatrzył się na tę trójkę, nie do końca świadomy.

Anonymous - 12 Marzec 2012, 18:00

Agnes właśnie podnosiła się z podłogi i z szerokim uśmiechem otrzepywała spodnie z kurzu, gdy usłyszała chrząknięcie Caraxa. Posłała mu pytające spojrzenie, a ten zamiast odpowiedzi skinął głową w stronę jednego z stolików. Gdy dziewczyna spojrzała w tamtą stronę, ujrzała gapiącego się na nich chłopaka z... Kocimi uszami?! Zrobiła wielkie oczy, po czym je przetarła. Nadal jednak nic się nie zmieniło, uszy nie zniknęły. Czyli nie było to złudzenie...
Zaciekawiona z uśmiechem podeszła do nieznajomego. Jej przyjaciele podążyli za nią, co było słychać, bo kroki Reille były ciężkie. W sumie Baranek była zdziwiona, że nic nie podskakuje, choć zauważyła, że wazon z cukierkowymi kwiatami przesuwał się w jedną stronę. Na szczęście nie groziło to spadnięciem, inaczej jeszcze by ją posądzono o zniszczenie mienia, a tego nie chciała! Gdy była już wystarczająco blisko, wyciągnęła przyjaźnie rękę.
-Hej, jestem Agnes. A to są Tuliś i Carax.-Na swoje imię Kot w butach zdjął kapelusz i ukłonił się nisko. Dziewczyna natomiast przysiadła się i zaczęła wpatrywać w uszy nieznajomego.-One są prawdziwe?-Spytała, wskazując na nie głową. Jednocześnie przysunęła jeszcze jedno krzesło, na którym chwilę później usiadł Carax.

Anonymous - 12 Marzec 2012, 18:33

Z zawieszonym w górze widelcem, uporczywie przyglądał się stworzeniom, tak samo, jak dziewczynie. Nie wyglądała mu ona na kogoś szczególnego, a przez to miał na myśli mieszkańca Kariny Luster. On to czuł. Tak więc zainteresował się nią bardziej niż kotem w butach i wielkim, puchatym królikiem.
Zmrużył delikatnie kocie oczy, patrząc jak nieznajoma krok po kroku sie do niego zbliża. Kiedy była już przy jego stoliku, po prostu przedstawiła się, na co dachowiec zareagował poruszając lekko uszami, stawiając je i serdecznym uśmiechem.
- Miło mi. - odparł, by zaraz uścisnąć niezbyt pewnie dłoń dziewczyny i przechylić się poza stolik, zerkając na kota w butach i jak ten skłania się w pięknym geście - Na mnie wołają Michi.
Odruchowo dotknął swoich kocich uszu, kiedy Agnes zwróciła na niego swoją uwagę. Przechylił główkę delikatnie w bok, uśmiechając się - Oczywiście. - odparł z entuzjazmem - Najprawdziwsze.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group