Anonymous - 8 Lipiec 2012, 16:55 Stała gdzieś dalej początkowo ale już stamtąd zauważyła w oddali,że ktoś ku jej zdziwieniu kieruje się właśnie w stronę tej spruchniałej chatki. Jej źrenice rozszerzyły się , początkowo skryła się za drzewem i tak przyglądała się obcemu mężczyźnie. Widząc jego wielce zdziwiona minę , przy której tak śmiesznie wydął wargi aż zachichotała do siebie i to zbyt głośno co było niegrzeczne z jej strony ale nie mogła się powstrzymać. Zaraz potem wyszła do przodu pewnym kroczkiem i stanęła w bliskiej odległości od drzwi do jego walącego się domku. Wtem się odwrócił, a ona wbiła w niego swoje przenikliwe, duże zielone oczy i zatrzepotała z zadziorną miną rzęsami przy tym w pozycji obronnej układając ręce na krągłych piersiach.
-A tak!. Moja to sprawka. Nie miały czym zupełnie oddychać. Ale niech się pan nie martwi. Ożyły i wreszcie promienie słońca do nich docierają, a przy tym ile wchłaniają wody! O Panie ! Niech man spojrzy tylko jakie teraz są CUDOWNE! - Podkreśliła to ostatnie słowo mocno. A co! Jeśli to on tak zaniedbał te rośliny to ona mu już pokaże. Co za istota! Jak tak można nie pozwalać by natura się rozwijała!
-Przydałby się panu remont, wie Pan? Sądzę , że te drzwi ( i tu wskazała swoim wskazującym paluszkiem na wejście) niebawem wyłożą się na ziemię. - Rzuciła kolejnym swym dokuczliwym głosem. Choć wcale nie chciała ,żeby był taki "zły". Po prostu nie mogła się powstrzymać. Przecież to nienormalne wedle tej panny by tak zaniedbywać środowisko w, którym się żyje. Skrzyżowała również śmiesznie swoje nogi wpatrując się wciąż w bladą twarz owego mężczyzny, wzrokiem bezpruderyjnie zjechała na jego usta, nie dało się ich nie zauważyć ich charakterystyczny kolor aż wołał,żeby na nie spojrzeć. Zamyśliła się tak na nie patrząc, zmarszczyła przy tym swoje małe czoło.Cyrille - 9 Lipiec 2012, 20:45 Kąciki posiniałych niczym dorodna śliwka warg rozsunęły się gwałtownie i przybrały kształt poszarpanej linii w charakterystycznym, zgryźliwym grymasie, swoistej reakcji na uszczypliwy, dziewczęcy chichocik, jaki wydobył się z jamy ustnej tej niewielkiej pokraki. Twarz mężczyzny przypominała tym razem pomarszczony owoc, pełen głębokich szlifów, zmarszczek i tysięcy załamań, przypominających prędzej rysy na diamencie niż wyżłobienia nadane przez czas. Jedynie wyraźnie zaznaczone gałki oczne tkwiły w ponętnym, maniakalnym wytrzeszczu, którego za nic nie miał ochoty na tą chwilę korygować.
- Cudowne?! Nie, to nie żaden cud. To jakiś koszmar!
Rwący, krztuszący charkot zdołał wylecieć spod śliwkowego duetu i skierować się w stronę pary żałośnie migoczących szmaragdem oczęt ze zdecydowanym impetem. Był wściekły! Już dawno nikt nie był na tyle impertynencki, aby naruszać jego własne, absolutnie prywatne sacrum. No, może poza innym stworem o równie zuchwałym usposobieniu, jednak na rozmyślanie o Adrien, pisarzyna obecnie nie wykazał najmniejszych nawet chęci. Nie mniej coś obie te panny łączyło. Ah tak. Arogancja.
- Jak śmiałaś bezczelna dziewucho wdzierać się nieomal do cudzego domu, panoszyć się tu zupełnie niczym zaraza, niszcząc i plądrując wszystko na swojej drodze!
Twarz w odcieniu kredy poczęła przechodzić z chorowitej bladości w żałośniejszy odcień maliny, aż do momentu, w którym kościste, wybrzuszone policzki nie zajęły się zawistną czerwienią. No bo jakim prawem ta mała zołza śmiała wtrącać się w sprawy, które bynajmniej należały do jej zmartwień? Jakim cholernym prawem korygowała jego własny gust?!
- Drzwi o których mowa, nie powinny zajmować twojej ślicznej, acz najwyraźniej pustej główki, a to czy stoją, czy też leżą to już moja sprawa, słyszysz? MOJA!
Parsknął dobitnie i nie mniej pretensjonalnie, po czym wtopił kościste palce w pryśnięte siwizną kłaki i mocno je pociągnął, zupełnie jakby ostatecznie miał zamiar pozbawić się owego owłosienia. Raz jeszcze rzucił spojrzeniem na to małe cudeńko, którego obecnym celem istnienia stała się destrukcja jego awangardowego światopoglądu.Anonymous - 9 Lipiec 2012, 21:02 Słysząc jego słowa niemalże spurpurowiała ze złości. Na twarzy wpełzł grymas, a ona tupnęła silnie nogą i zmarszczyła śmiesznie nos do tego wyginając usta w niesmaku
-A niech cie diabli o zgrozo jedna ! Ja tu dbam o porządek natury, który ty zakłócasz Ty Ty Ty.. (skończyły się biednej istotce pomysły na wyzwiska przy takim zakłopotaniu) Ty siwiejący bobrze ! -
Już nie mogła gorzej wymyślić prawda? Rety chyba jak sobie powtórzy to co powiedziała zapadnie się pod ziemie razem z tym dobrym uczynkiem, który zrobiła,a ten oto mężczyzna tego nie docenił.
A niech to pieron! Ktoś pierwszy raz nie pochwalił jej pracy nad tak zniszczoną roślinnością.
-Wiesz ile mnie to pracy kosztuje? Przesiaduje nawet w nocy i robię eliksiry byś miał czym oddychać ! Nie wiem jak możesz patrzeć na te szarość i czerń i ten zgniły brąz i zieleń! -
Wrzasnęła przybliżając swoją okrągła twarzyczkę do jego twarzy. Musiała przy tym wysilić się i stanęła na swoich drobnych palcach i próbowała mu wzrostem dorównać. A niech to zawsze musi być taka mała..
Skrzyżowała ręce na swoich jakże krągłych piersiach, które tylko nieznacznie podkreślała letnia sukienka. A po chwili jej dłonie spoczywały na biodrach wbijała w nie swoje palce i zapierała się nóżkami twardo o podłogę i próbowała wyglądać na bardzo poważną i niezadowoloną.
-A owszem! Jestem troskliwa i uważam, że jeśli nie chce pan narażać swego życia to powinien pan w ogóle te chatkę nieco odremontować nawet w tak niedbałym stylu ją zrobić, że tak się wyrażę ,ale wątpię by konstrukcja była wytrzymała. -
Chrząknęła głośno i popatrzyła znów w jego oczy zadziornie i niemalże wrogo co w jej wykonaniu mogło wyglądać doprawdy komicznie.Cyrille - 16 Lipiec 2012, 12:19 Posiwiały jegomość zdawał się toczyć wewnętrzny bój z niewysłowionym zapałem, usiłując stłumić tą cząstkę jego psyche, która aż miotała gromy, aby tylko dać wreszcie upust złości i posłać to dziewczę rodem z piekła prosto do diabłów. Niechybnie uraczyłby tą mierną namiastkę kobiety widokiem własnych pleców, gdyby nie gest, jaki ośmieliła się przed ułamkiem sekundy wykonać. Czy to było tupnięcie? Odwrócił smagły kark z olbrzymią prędkością, czując jak włoski na wspomnianym fragmencie jego rachitycznego cielska stają na baczność. I jeszcze ten przydomek, który tak ochoczo mu nadała! O nie, tego było dla pisarzyny za wiele, za intensywnie i bezpruderyjnie. Stał zszokowany, mało skutecznie próbując wyprzeć dotychczasowe wydarzenia z nieustannie toczącej batalię głowicy. Czy los był aż tak cynikiem, że właśnie tu i teraz, pokierował tą karlą heterę wprost na niego?! Poczuł jak bezradność powoli oplata jego mięśnie. To nie bestie i potwory budzić winny przerażenie wśród innych istot, a właśnie takie stwory, które raczą gnębić swą egzystencją innych, bezczelne i uparte, za nic mające cudze ideały. Sam nie wiedział dlaczego nagle w jego myślach zjawiła się Nemo i pytanie, które w owej sytuacji miało charakter kluczowy. Czemu do diaska marionetka nie wypędziła tej dziewuchy? Wątpił żeby nie zauważyła jakie cuda odbywają się tuż przed ich domem, tych wszystkich hałasów i totalnej anarchii, jaka obecnie zagościła na jego własnym podwórku! Nie marnując dłużej jego bezcennego czasu na rozmowę z tą miernotą, ośmielającą się zwać istotą magiczną ruszył ku drzwiom, aby czym prędzej kwestię intruza z Nemo omówić. Jakże wielkie było jego rozgoryczenie, gdy cny manewr po raz kolejny zakończył się niepowodzeniem, a cherlawa sylwetka ponownie obróciła się w odpychającą stronę nabrzmiałą od zieleni.
- Ty diabelska wszetecznico, wywłoko niecna, która śmie rozsiewać rozpustę w mym domu, na mych oczach! Jeszcze ma czelność kierować ku mnie pretensje i swe żale! Otóż to, mogę. Ba, ja to uwielbiam! I powiem więcej, albowiem srodze pożałujesz tego, że śmiałaś się tu panoszyć razem ze swoimi roślinnymi perwersjami.
A jednak przegrał. Walka w poszczególnych płatach poczęła cichnąć, ostatecznie oddając decydujący głos tej najmniej urodziwej z cech pisarza, dając mu nieme przyzwolenie na miotanie całym arsenałem niegodziwości języka do woli. Ta mała flądra znaczyła przecież tak niewiele, a mimo to nie potrafił przy niej zachować spokoju. Nazbyt przypominała cierń w stopie słonia, po którym rana jątrzyła się w niebezpiecznie szybkim tempie.
- A teraz gwoli ścisłości, masz się stąd natychmiast wynosić, nim faktycznie zacznę żałować, że nie pochowałem twojego stęchłego truchła gdzieś na ogródeczku, który tak uroczo wyhodowałaś. No już, znikaj!
Machnął jej przed nosem posiniałą dłonią i ruszył nerwowym krokiem w stronę domostwa. Remont, też mi coś. Jego dom miał się całkowicie poprawnie, a przynajmniej tak wyglądała jego opinia na temat stanu technicznego owego budynku i obecnie nic nie było w stanie na nią wpłynąć... no, może prócz kawałka sufitu albo i dachówki, która najpewniej w niedalekiej przyszłości raczą spaść wprost na jego czerep.Anonymous - 16 Lipiec 2012, 12:55 Dziewczynka będąc w tak wielkim szoku opuściła aż swoje dłonie, które teraz spokojnie spływały wzdłuż jej filigranowej talii. Oczy zrobiła wyłupiaste, a wargę dolną nerwowo przegryzła. Za chwilę zaś otworzyła usta i buhnęła powietrzem wydychając je głośno z bezsilności.
Mięśnie w jej nogach jak wcześniej uległy napięciu tak teraz stały się niczym z waty.
Przełknęła cicho ślinę i poprawiła tylko na swym ramieniu rączkę od torebki, która swą wagę nie najmniejszą miała z powodu wypchania jej wszelkimi nasionami czy też próbówkami z eliksirami.
Mrugnęła z niedowierzeniem powiekami wielokrotnie i swymi oczami błądziła tylko za tym siwym niewdzięcznikiem, któremu zaraz dała do zrozumienia , że właśnie tak, a nie inaczej nim myśli.
-Niewdzięcznik. - Mruknęła dość głośno choć jej wydawało się, że cicho i mężczyzna tego nie usłyszy. Pokręciła głową zrezygnowana i aż z tej złośliwości wygrzebała eliskir z torebki i podeszła do jeszcze jednego drzewa, akurat tego który najbliżej był okna. Podlała go wtem zaczęła roślina potężna zdrowieć. Liście zielone wyrosły i kwiaty wtem w mig zakwitły.
Na buźkę tej szklanej istoty wkradł się diabelski wredny uśmiech. Przysiadła pod drzewkiem , skrzożowała swe chude nogi i poczęła głośno gwizdać na wiwat ze szczęścia.
Przymknęła oczy i celowo poczęła przemawiać do siebie krzykliwie
-Ah jak te kwiaty pachną ! Ah jak zielono , barwie i pięknie! Wrescie słońca nadmiar i kwiecistych pyłów tyle nic tylko rośliny tak zdrowe mnożyć się zaczną, co za bajka, co za bajka! - Nic tylko z dumą aż głaskała w środku swą duszę za te odwagę. Wredne, małe babsko!Cyrille - 16 Lipiec 2012, 21:29 Krok w tył jaki wykonał przed niemal ułamkiem sekundy zaskoczył i jego samego. Sam nie wiedział czy to palące pragnienie pastwienia się nad tym nędznym stworzeniem tak go pochłaniało, czy może był to smak sukcesu, który właśnie słodko rozlazł się po jego języku. Czuł bliskość wygranej, zwłaszcza kiedy te drobne, ciskające z lubością jadem usteczka wysiliły się na tak wyrafinowany komplement w jego kierunku. Owszem. Jak mało kto potrafił być niewdzięczny. Zresztą, z jakiej to przyczyny miał cokolwiek jej zawdzięczać? W jego odczuciu to ona winna mu była stukrotne przeprosiny. Bezkarnie wparowała sromotnym kopniakiem do jego prywatnej przestrzeni, wywracając jego świat do góry nogami, na dodatek niemiłosiernie przy tym jazgocząc, domagając się wdzięczności za tak haniebny i pożałowania godny akt! W jego oczach była co najmniej komiczna i nie mniej żałosna we własnej pretensjonalności. Szczerze nie znosił takich istot, pewnych siebie i butnych. Czyniących więcej szkód niż pożytku, za sprawą personalnych, egoistycznych zachcianek. Oj tak, dla niego była właśnie małą egoistką, której obecność w jego żywocie chciał najchętniej całkowicie wymazać.
- O proszę, w końcu usłyszałem od ciebie jakieś miłe słówko. Zamiast jednak zasypywać mnie komplementami, wystarczy że stąd znikniesz. To mnie w zupełności usatysfakcjonuje.
Tetryczy, zgryźliwy uśmiech wdarł się na jego wargi i już tam pozostał. Był całkiem zadowolony z własnych słów i dobitności jaką ze sobą niosły. I nieuchronnie wszystko potoczyłoby się po myśli wspomnianego niewdzięcznika, gdyby nie to, że ta głupia gęś nie wykazała nawet cienia chęci na współpracę i jej obecnym zamiarem było dalsze dręczenie biednego nieszczęśnika. Patrzył na nią z wyczekiwaniem, nie pojmując dlaczego nadal trwała w swych chorych tezach demolowania zdaje się wszystkiego co do niego należało. Czyżby kiedykolwiek ją skrzywdził? Zranił kogoś z jej bliskich? Czy aż taką nienawiścią go darzyła, aby nadal pastwić się nad nim swoją osobliwą, odrzucającą pisarza osobą?Anonymous - 17 Lipiec 2012, 10:05 Siedziała tak po chwili w osłupieniu po jego słowach, które aż zadudniły w jej wrażliwych uszach. Zacisnęła dłonie w pięści i zaraz wydęła usta i zaczęła szlochać pierw po cichu,aż nagle to ledwie słyszalne wylewanie łez przemieniło się w istny lament. Krzyknęła słowami
-Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie?! Ja chciałam tylko dobrze ! - I znów płacz..
Dziewczyna podkuliła swoje kolana pod brodę i objęła je dłońmi szlochając nadal. Pociągała co chwilkę nosem i zaraz znów lamentowała. Czy Cyrill to wytrzyma czy też zatrzaśnie drzwi z hukiem i już nie wyjrzy zza drzwi? Nawet okiem przez okno nie rzuci? Czy też złapie ją za fraki i wyrzuci poza pole widzenia jakie miał przed domem?
Leti Ocierała co jakiś czas swoje policzki o własne kolana jakby chciała się pozbyć łez, które bezustannie skapywały z jej zielonych oczu.
- Ja chciałam tylko dobrze... -
Bełkotała co chwilkę chcąc to podkreślić. I szczerze powiedziawszy tak było. W życiu by jej do małej głowy nie przyszło, że ktoś może nie lubić elementów wskazujących na tryskające energią życie, że ktoś może nie lubić tak żywej zieleni. Nigdy by nie pomyślała, że ktoś wręcz może tego nienawidzić. Zawsze była chwalona, słyszała podziękowania, a dziś stał się ten pierwszy raz kiedy poczuła się niedoceniona i zmieszana z błotkiem. Z tej rozpaczy aż pociągnęła chudymi palcami swe włosy ku dołu i znów aż jęknęła z goryczą. Nie mogła zrozumieć ,że w ten sposób została potraktowana, a przecież chciała sprawić by nie tylko rośliny były szczęśliwe, ale i istoty , które mieszkały i bywały w ich zasięgu.