Jocelyn - 14 Grudzień 2016, 20:18 Bladzila między drzewami starając się nie zgubić z widoku bialej tasiemki. Tylko ona w tych cholernych ciemnościach była widoczna. Po chwili miała dość ciągłego zachaczania o korzenie i gałęzie więc wzbila się bezszelestnie w powietrze. Mroźny podmuch wiatru który owiał jej twarz ocucił ją całkowicie. Co mu powie jak go zlapie? O co zapytać najpierw?
Dlaczego zniknął? Co się z nim działo? Dlaczego nie dał znaku życia? Gdzie był przez te wszystkie lata? Była podekscytowana i jednocześnie lekko wystraszona.
Czarny skórzany płaszcz furkotal wesoło podczas lotu. Dobrze że go na siebie narzucila zanim ruszyła w pogoń za kapelusznikiem. Pod nim miała na sobie tylko aksamitna beżowa bluzke z rozcietymi rekawami i głębokim dekoltem oraz obcisłe czarne jakby skórzane spodnie. Włosy co jakiś czas zakrywaly jej widoczność. Nie miała jednak czasu by je związać. To wszystko wydarzyło się tak nagle i niespodziewanie...
Postać pod nią nie spieszyła się zbytnio. Widać było że i jej chodzenie po lesie w tej ciemności sprawia nie lada trud. Nasza trucicielka zapomniała o jednym. Co jeśli to nie jest osoba której szuka? Wróci do załogi czy jednak użyje tego jako pretekstu by właśnie tam nie wracać? Z jednej strony źle jej było z tym że zostawiła Gregory'ego. Jednak w końcu się spotkają jeśli jest im to pisane, prawda?
Magle las się przerzedzil i wyladowali na czyms polano podobnym. Zmarszczyla brwi i zlecial ciut niżej. Wiatr tutaj był cieplejszy, delikatnie łaskotał jej pióra wywołując u niej uśmiech. Zdziwila się jak diabli gdy zobaczyła właściciela cylindra z białą wstążka. A raczej właścicielke. Żal scisnal jej serce. To nie on...
Przymknela na chwile oczy zagubiona. Co ma teraz zrobić? Krążyła chwile nad ogniskiem. Postacie w dole nie mogły jej zobaczyć chyba ze celowo podniosły by głowy i uważnie się wpatrzyly w granatowe niebo. Przez brak słońca jej skrzydła wydawaly się czarne, matowe. Drobny pył z diamentów którym wydawaly się być pokryte (patrz na sygnature) w tych ciemnościach był niewidoczny.
Szybowala tak, rozważając wszelkie za i przeciw... Wrócić czy zostać?
W końcu wylądowała cichutko nieopodal ogniska. Zdradzić mógł ją spory podmuch wiatru który wzbila, lądując.
Wzięła głębszy oddech, przeczesala na szybko palcami wlosy po czym podeszla do grupki. Trzy kobiety, każda inna. Jednak uwagę francuzki przykula panienka opętaniec. Do tej pory miała tylko dwa razy styczność ze swym gatunkiem. W obu przypadkach były to jeszcze dzieci. Jedna rangi Joce druga ze skrzydłami obwieszonymi zabawkami. Kobieta przy ognisku miała jednak metalowe skrzydla. W dodatku wyrastaly one jakos za nisko... Czy możliwy jest lot z takimi skrzydłami? Zamyslila się przez co nie powiedziala na początku nic. Dopiero gdy się zorientowała że odleciała, lekko zmieszana jednak ze spokojna twarza zapytala:
- Witam. Czy można się dosiasc? Noc chłodna a ognisko takie kuszące...- Nie weszła w krąg światła póki nie została zaproszona. Jeśli kobiety pozwoliły jej dołączyć, weszła w krąg a jej skrzydła wyglądały wtedy jakby płonęły.Anonymous - 15 Grudzień 2016, 00:25 Wyciągnęła z kapelusza zwinięty kocyk, po czym rozłożyła go delikatnie na ziemi przy ognisku. Kapelusz momentalnie powrócił na swoje miejsce, gdy tylko Blaire uznała, że nic innego już z niego nie potrzebuje. Odstawiła laskę na koc, usiadła wygodnie, rozprostowała nogi i zarzuciła jedną na drugą, podpierając się przy tym rękoma. Nareszcie miała chwilę wytchnienia. Nie czuła większego zmęczenia ale podróż przez las w nocy wydawał się jej niezbyt mądrym pomysłem. Poza tym z racji na odbytą niedawno podróż w mało zamieszkane tereny nie miała do czynienia z co bardziej cywilizowanymi mieszkańcami Krainy Luster od jakiegoś czasu. Może wydarzyło się coś ciekawego w trakcie jej nieobecności? Może znowu wybuchła wojna z ludźmi? Albo mniej interesująca wersja, czyli wojna domowa? W jej oczach przez chwilę można było zaobserwować czystą chęć mordu, przy czym zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Potrząsnęła głową, odrzucając od siebie te myśli. Przypomniała sobie, że przecież nie jest przy ognisku sama. Zerknęła jeszcze raz na towarzyszące jej osóbki. Zwróciła się wpierw do dziewczyny z kolorowymi włosami.
-Jesteś baśniopisarką, czyż nie zgadłam? Może nam coś zagrasz, czy zaśpiewasz? Kto wie, może jak będziesz dobra to przedstawię cię komu trzeba? - rzuciła z wciąż niezmiennym uśmieszkiem w stronę Eve. Ślepo obstawiła, że przechadzająca się po lesie baśniopisarka raczej nie ma stałego zatrudnienia, a ona jako dobroczynna dusza może to przecież zmienić. Wiele rodów arystokrackich zatrudnia artystów albo finansuje ich twórczość. A ta tutaj nie wyglądała jakby wymagała dużych dochodów.
Zwróciła się zaraz do Aleny.
-A pani... Pani ... - ugryzła się w język gdy z jej ust miało paść pytanie "Czym ty właściwie jesteś?" W końcu to byłoby niegrzeczne. Zamyśliła się na chwilę, wyliczając w pamięci wszystkie znane jej rasy. Przez metodę eliminacji została jej tylko jedna odpowiedź. - Pani jest zapewne Cyrkowcem! Dawno temu zabi... miałam styczność z wieloma cyrkowcami! Ale nigdy nie spotkałam tak pięknego egzemplarza! Doprawdy piękne skrzydła. Odczuwam dziwne deja vu gdy na nie patrzę. Mogłyśmy się kiedyś wcześniej spotkać? Bywała pani na balach w Mieście Lalek? Nie, to na pewno nie to, cyrkowców tam chyba nie zapraszają. - zarumieniła się, gdy zrozumiała co powiedziała. - Proszę wybaczyć moje faux pas. Czasem szybciej mówię, aniżeli myślę.
Na szczęście dla Blaire do ogniska zbliżyła się wtedy Jocelyn. Zamilkła, wciąż szeroko się uśmiechając. Nie miała przecież prawa do uzurpowania sobie władzy nad ogniskiem, sama była tylko gościem więc to nie do niej należało prawo przyjęcia do ogniska kolejnej osoby. Kapelusznik popatrzył na resztę osób przy ogniu. Zrozumiała wtedy coś ważnego. Miała zdecydowanie za mało kocyków w kapeluszu.Anonymous - 15 Grudzień 2016, 17:12 Alena podeszła do ogniska aby usiąść. Zdjęła swój płaszcz zostając w samej cienkiej bluzce. Użyła płaszcza jako koca (i tak był strasznie brudny po całym dniu biegania po lesie) i usiadła przy ognisku skulona, otaczając się skrzydłami. Wyglądała trochę jak bojący się czegoś zwierzaczek. Siedząc przy ognisku zazwyczaj przyjmowała taką pozycję, gdyż metalowe skrzydła łatwo się nagrzewały, później oddając ciepło bezpośrednio do ciała, ponadto w razie ataku była zasłonięta przed niebezpieczeństwem warstwą stali.
Patrząc na nowoprzybyłą powiedziała:
-Proszę, przyłącz się do nas. Nie ma powodu byś stała sama w ciemności.
Gdy kobieta podeszła i jej skrzydła zaczęły się jarzyć, Alena miała okazję lepiej jej się przyjrzeć. Gdy zobaczyła z kim ma do czynienia poczuła radość. "Opętaniec, w końcu ktoś kto może mieć to czego potrzebuję." Noc zapowiadała się długo i interesująco.
Gdy kobieta usiadła Alena spojrzała jej w oczy i zapytała:
-Miło by było gdybyś się przedstawiła. - Alena powiedziała do nieznajomej i czekała na odpowiedź, chociaż jej imię nie miało dla niej teraz znaczenia, zapomniała też o pozostałych dwóch barwnych postaciach przy ognisku. Chciała położyć łapy na towarze deficytowym w Krainie Luster - Informacjach ze świata ludzi, które ten opętaniec mógł mieć w głowie.Anonymous - 15 Grudzień 2016, 17:45 Zmrużyła lekko oczy i przestała się uśmiechać. Kobieta w kapeluszu póki co była standardowym przedstawicielem wyższej klasy społecznej. Zarozumialstwo maskowała nienagannymi manierami. Propozycja przedstawiania jej komu trzeba wydawał się jej sprytnie zamaskowaną obrazą. Jedyne co ratowało jej wizerunek był dziwny błysk w oczach sprzed kilku sekund. Baśniopisarka podejrzewała że kobieta nie odkrywa po prostu wszystkich kart. Natomiast prośba Blaire o zaśpiewanie czegoś zirytowała Evangeline. Spotykała się z tym całe życie. Baśniopisarka? To może nam coś zagrasz albo zaśpiewasz? Jak by sztuka ograniczała się tylko do tego. W końcu odparła z zimnym uśmiechem na twarzy:
-Nie śpiewam zbyt dobrze i nie gram na żadnym instrumencie. Potrafię docenić dobrą muzykę, jednak moje talent skupiają się głównie wokół poezji i prozy.
W tym momencie pojawiła się kolejna osoba. Na moment oderwała wzrok od Blaire i odpowiedziała nowo przybyłej:
- Oczywiście, zapraszam. Swoją drogą niesamowicie popularny ten las, nieprawdaż?
Kiedy Jocelyn weszła w krąg światła Eva zaniemówiła. Skrzydła kobiety skrzyły się niczym płomienie. Było to tak piękne że nie mogła oderwać od nich oczu.Jocelyn - 15 Grudzień 2016, 18:52 Atmosfera przy ognisku wydawała jej się lekko ciężka. A przynajmniej gdy się patrzylo na kapeluszniczke oraz kobietę z tatuazami.
Gdy zezwolono jej się dosiasc kiwnela głową dziękując, po czym sciagnela z siebie płaszcz. Ten zamienił się najpierw w czerwona wstążke a nastepnie w wielkie, czarne palto. Postanowiła posłużyć się nim jako kocem. W końcu i tak się nie wybrudzi. Rozłożyła to w znacznej odległości od trzech kobiet, jednak tak by nadal moc się ogrzać przy ogniu.
Czuła na sobie wzrok skrzydlatej jak i pozostałych. Na pytanie o jej imię chwile się zamyslila. Od teraz zależy to w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Sklamac by być spokojniejsza czy powiedzieć prawdę by zdobyć ewentualne zaufanie?
Po chwili, spokojnym głosem i wyraźnym francuskim akcentem przedstawiła się :
- Jocelyn D'Voir. - usiadła po tym na bawełnianym prowizorycznym kocu. Jej myśli latały od Grega i załogi do kapelusznika i ogniskowej grupki
- Tak. Nie ma co się jednak dziwić. Piękny las i dość nietypowy nawet jak na standardy Krainy Luster - odpowiedziała na pytanie baśniopisarki. Właśnie w tym momencie z lasu wyleciało stworzenie. A dokładnie rzecz biorąc jej Rajski Ptak, Samael. Zaskrzeczal niepewnie, wzbil się w górę a później pikując, wylądował tuż obok swojej pani. Piora na jego skrzydlach i grzbiecie były w barwie jej skrzydeł więc wyglądał jakby został podpalony. Polizal swoją pania w rękę na powitanie po czym zrobił ukłon przed kobietami, witając je. Podrapała go po pysku, usmiechajac się delikatnie.Anonymous - 15 Grudzień 2016, 22:06 Zdenerwowała się do tego stopnia, gdy Alena jej nie odpowiedziała, że aż dostała lekkiego tiku nerwowego. Przez krótką chwilę jedna brew zaczęła jej niekontrolowanie drgać lecz po chwili wróciła do swojej statycznej normy. Kto uczył kultury tego cyrkowca? A no tak, przecież to tylko słabo zszyci żołnierze, a nie prawdziwe, zrodzone istoty. Westchnęła ciężko, teatralnie zarzucając przy tym oczami. Wymaganie kultury od cyrkowca czy marionetki jest jak wymaganie od kota aby szczekał. Niby choć trochę możliwe ale jednak wysoce nieprawdopodobne.
Zwróciła wzrok w kierunku Evangeline.
-Nie śpiewasz ani nie grasz na żadnym instrumencie? Ach jaka szkoda. Ja zawsze chciałam nauczyć się na czymś grać lecz jakoś nigdy nie miałam okazji. - ułożyła nogi pod siebie i wyprostowała się. Rozciągnęła dłonie, aż nie strzyknęło jej w nadgarstkach. Zamknęła oczy, poprawiła białe rękawiczki po czym jej palce zaczęły błyskawicznie stukać w niewidzialne klawisze. Grała na swoim wyimaginowanym pianinie niemą melodię, zarzucając przy tym głową i ramionami jak gdyby na prawdę słyszała muzykę. W swej całej paradzie wyglądała niesamowicie profesjonalnie, jak prawdziwy pianista przy swoim instrumencie. Zakończyła dobitnym uderzeniem i przeciągniętym uderzeniem w klawiaturę. Spojrzała w niebo ze odrobiną smutku.
-Niestety pianina i fortepiany nie mieszczą się do kapeluszy... - rzuciła nostalgicznie w pustkę nad nimi. Po chwili jej umysł wrócił z powrotem do rzeczywistości. - Więc Eva... co dokładnie piszesz? Być może czytałam wcześniej jakieś twoje dzieło? Często zdarza mi się zaglądać do literatury, niestety rzadko spamiętuję autorów.
Wtem do kręgu weszła kolejna osoba. Ku zaskoczeniu Blaire ta miała jeszcze piękniejsze skrzydła aniżeli ,poznana przed chwilą, ignorująca jej zaszczytną osobę, Alena. Wstała by ukłonić się kolejnemu przybyszowi.
-Miło poznać. Nazywam się Blaire Lovell. Nigdy nie słyszałam o rodzie D'Voir. Mieszkacie poza Miastem Lalek? A może w Szkarłatnej Otchłani? - spytała, przechylając głowę na bok w oczekiwaniu na odpowiedź. Po czym zdała sobie sprawę ze swojej kolejnej wpadki. Posiadając skrzydła zapewne musi być cyrkowcem, a co za tym idzie - jej szlacheckie nazwisko jest zapewne tylko picem. Westchnęła pełna rozczarowania. Popatrzyła na Alenę oraz Jocelyn. - Dwoje cyrkowców ze skrzydłami na raz? Cóż za niespodziewany zbieg okoliczności! - klasnęła w dłonie z zachwytu.
Nagle pojawił się Rajski Ptak. Gdy ten się ukłonił, odwzajemniła ukłon. Widziała wcześniej różne egzotyczne zwierzęta ale rzadko kiedy te dawały się ujarzmić. A tym bardziej zwyczajnym cyrkowcom. Kapelusznik usiadł ponownie na kocyku, żeby na spokojnie przemyśleć całą sytuację.Anonymous - 16 Grudzień 2016, 01:14 Alena zawinięta w swój bezpieczny kokon bacznie obserwowała wszystkich zebranych. Zastanawiała się czy wyprowadzać głupiego kapeluta z błędu czy pobawić się jej niewiedzą. W sumie nie było jej daleko od cyrkowca, właściwie dzięki MORII stała się tym, kim jest. Biorąc pod uwagę, że sama informacja o rasie nie była zbyt cenna, gdyż bezpośrednio nie zdradzała nic o jej możliwościach postanowiła zagrać w otwarte karty i spróbować wyciągnąć co się da z gadatliwej Blaire. Wciągając ją w dyskusję, może udałoby się jej zapełnić luki. Wciąż nie mogła się oprzeć wrażeniu, że skądś ją kojarzy, ale wspomnienie było tak zamglone i odległe, że nie mogła go wywołać.
-Niestety muszę cię rozczarować, ale Cyrkowcem nie jestem. Nie wiem czy kiedykolwiek słyszałaś o Opętańcach, ale jako jednego mnie określają. Jak chcesz mogę ci trochę o nas opowiedzieć.- Alena łagodnie uśmiechając się spojrzała Blaire prosto w oczy. Liczyła, że oferta poznania nieznanego będzie wystarczającą zachętą dla kapeluta by zacząć gadać. Upewnienie się, że nie stanowi ona dla niej zagrożenia było priorytetem. Jeżeli Jocelyn pochodziła ze świata ludzi więc jej zachowanie było w pewnych ramach do przewidzenia, znała ludzkie społeczeństwo, liczyła raczej na współpracę. Postanowiła na razie się do niej nie odnosić, poczekała, aż ona zacznie konwersację, Jedynie skinęła do niej głową i powiedziała swoje imię. Niewiadomą był zwierzak Jocelyn. Czytała kiedyś o bestiach i ich możliwościach ale nie mogła być nigdy do końca pewna do czego są zdolne. Eva była rozpracowana, nieprzewidywalna ale raczej mało groźna, tymczasowo w walce z Blaire o jej sympatię miała przewagę, chociaż biorąc pod uwagę charakter Eve mogło to nie mieć żadnego znaczenia. Szalony kapelusznik natomiast miał potencjał by być naprawdę niebezpieczny. Używając swojego przekonywującego wzroku zaproponowała:
-Może opowiesz trochę o sobie, w zamian wprowadzę cię w świat Opętańców. - Jeżeli Blaire zgodziłaby się na podstawie uzyskanych informacji i obserwacji jej reakcji zdobyłaby podstawy do planowania dalszych działań.
Wojna wpływa na to jak człowiek postępuje. Nawet na sposób w jaki próbuje zdobyć potencjalnych przyjaciół.Anonymous - 16 Grudzień 2016, 16:11 Przez chwilę zastanawiała się nad pytam Blaire. Raczej wątpliwe było żeby natknęła się gdzieś na jej dzieła. Jednak teraz miała okazje do zaprezentowania swojego talentu. Po chwili namysłu wstała i przeciągnęła się. Jej włosy powoli zaczynały zmieniać kolory na bardziej zimne. Odcienie niebieskiego zaciekle walczyły o dominacje przeciw zieleni i fioletowi. Zwiastowało to rychłą zmianę nastroju.
- Mogę wam coś wyrecytować jeśli macie ochotę? - spytała patrząc przez chwilę na każdą z siedzących przy ognisku osób.
Prawie równocześnie odezwała się Alena. Do tej pory bawiła ją niewiedza kapeluszniczki, jednak reakcja żelaznoskrzydłej była rozczarowująca. Miała nadzieję na bardziej żywiołową reakcję za nazywanie kogoś nieudanym eksperymentem genetycznym. W uprzejmości Aleny coś się kryło, Evangeline była tego pewna. Obie też dziwnie na siebie patrzyły. Jakby kiedyś się już spotkały ale żadna z nich nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy.
Czekając na odpowiedź przyjrzała się dokładniej Jocelyn. Wydawała się być lekko nieobecna. Jakby myślami była zupełnie gdzie indziej. Kiedy z lasu wyfrunął Rajski Ptak i usiadł obok kobiety. Coraz bardziej intrygowała ona Eva. Rajskie ptaki nie łatwo oswoić, zwykle nie pozwalają obcym się do siebie zbliżać,Jocelyn - 16 Grudzień 2016, 19:51 Jak ona mogła te dziewuche wziąć za niego? Bransoleta na ręku Joce lekko rozwietlila sie krwista czerwienią gdy ta nazwała ja nieudanym eksperymentem jakim byli cyrkowcy. Albo była tak glupia że nie szkoda jej aż umierać albo była tak zadufana w sobie że nie uważała Joce za godnego przeciwnika. Duży błąd, oj bardzo duży.
- Sądzę że nie powinnaś się odzywać gdy nie wiesz o czym mówisz. Czasem lepiej siedzieć cicho niż kłapać ozorem co ślina na język przyniesie. - odpowiedziała chlodnym glosem a jej złote oczy blyszczaly. Cyrkowcy czy nie... Poza tym Gregory jest cyrkowcem. Jest też jedną z najlepszych osób jakie do tej pory poznała. Nic nie daje kapeluszniczce do bycia tak zadufana względem innych.
- Niezbyt to bezpieczne nie sądzisz? Zakładać z góry że ma się rację. Tym bardziej względem osoby ktorej się nie zna. Nie miałaś prawa słyszeć o moim rodzie. Nie wywodze się z tego świata. Wyobraź sobie moja słodka szlachcianko że pochodzę ze świata ludzi. Opetance to ludzie którzy przeszli na te stronę lustra. Skrzydła jak i nasze moce są efektem wirusa jaki toczy ten świat. - ze sposobu jej bycia, tego jak się wyrażała i na podstawie jej postawy, Joce łatwo wywnioskowala że pani kapelut jest z wyższych sfer. Nie raz musiala bywać na balach z bogatymi dzieciakami i widziala jak bardzo władza i pieniądze niszczą mózgi. Joce nie patrzyla na kobiety. Wpatrywała się w zmruzone slipia Samaela. Wyczuł emocje swojej trucicielki, jezac na to sierść na karku. Joce zirytowala postawa żelaznej. Chęć wyciągnięcia informacji od kapelut była widoczna gołym okiem. Jasne też było że między tymi dwiema coś się działo. Skrzydlata przymknela na chwile oczy, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
- Ja i mój towarzysz chętnie Cie wysłuchamy droga pani. - Samael jakby potwierdzając jej słowa pisnal skrzekliwie.Anonymous - 17 Grudzień 2016, 18:28 Blaire zjeżyła się na słowa Jocelyn. Zacisnęła mocno swoją laskę a w jej oczach ponownie zabłysnęła płonąca chęć mordu. Zerknęła jeszcze raz, szybko i niespokojnie na Alenę, Jocelyn i Rajskiego Ptaka. Nie, to nie był dobry moment. Potencjalnych przeciwników było zbyt wiele, a po za tym nie znała jeszcze stanowiska baśniopisarki. Wojna dotknęła prawie wszystkich w Krainie Luster, więc może ona także odczuwała wrogość wobec ludzkości. Nie, nawet dwóch na trzech pewnie nie dałaby rady. Czy powinna zatem uciekać? Nie, to przecież jej nie przystoi przynajmniej nie w tej chwili. Poczeka spokojnie na rozwój sytuacji. Nagle coś sobie uświadomiła. Pierwszy raz ma do czynienia z ludźmi, którzy przynajmniej póki co nie chcą jej zamordować. Warto byłoby zdobyć trochę informacji na temat świata ludzi.
-Je.. jesteście ludźmi? To fascynujące! - ugryzła się w język, gdy chciała powiedzieć, że to prędzej ludzie "są wirusem, który toczy ten świat". Otrzymały magiczne moce i piękne skrzydła i jeszcze narzekają? Cóż za niewdzięcznicy! Westchnęła ciężko. - Co w takim razie drogie panie robią po tej stronie lustra? Czyżby ludzki świat wam się znudził? - Ponownie ugryzła się w język aby nie posądzić je o szpiegostwo. Jak sama Jocelyn wspomniała niezbyt bezpiecznym jest zakładać z góry, że ma się rację. Odwróciła wzrok w kierunku Eve.
-Także, chętnie bym wysłuchała. - Powiedziała szarmancko, poprawiając przy tym lekko przechylony kapelusz. Po chwili zerknęła na Alenę. Coś nieustannie podpowiadało jej, że gdzieś ją już widziała? Ale gdzie mogła by widzieć człowieka? Czyżby 30 lat temu, spotkały się w innej sytuacji?Anonymous - 17 Grudzień 2016, 23:37 "Dzięki suko, że twoja bezwartościowa duma rujnuje moje plany"- Pomyślała Alena, na wierzchu nie okazując żadnych emocji.- "Obie mogłyśmy zyskać, ale lepiej kurwa zwyzywać innych od ignorantów i oddawać informacje o sobie za darmo." Alena wiedziała, że ten który musi udowadniać innym swoją wartość jest najczęściej śmieciem bez wartości. Była zirytowana niepowodzeniem i głupim postępowaniem skrzydlatej towarzyszki. Wzmocniona perswazja nie zadziałała, gdyż straciła swoją kartę przetargową i w dodatku Blaire została przez nią rozproszona. Atmosfera gęstniała i trzeba było rozładować napięcie pomiędzy zgromadzonymi. Kapelut z każdą chwilą zdawał się Alenie coraz bardziej nieobliczalny. Jeszcze tylko brakowało by wiersz poetki uderzył w czuły punkt i zagitował go do działania. Nie mogła przewidzieć co za chwilę wytworzy Eva. Trzeba było jak najszybciej zmienić taktykę. By rozluźnić atmosferę postanowiła zaryzykować i przynajmniej częściowo im zaufać. Nie miała czasu by zmyślać historię, więc szybko przeanalizowała najważniejsze wydarzenia ze swojego życia, uczepiła się bardziej emocjonalnych punktów i pominęła te zdradzające najwięcej informacji. Liczyła, że gdy się otworzy, chociaż trochę jej zaufają i kapelut z dziwką przestaną rzucać się sobie do gardeł.
-Zanim koleżanka uraczy nas swoim dziełem, może opowiem coś o sobie, byście lepiej zrozumieli dlaczego tu jestem. Wywodzę się ze świata ludzi, mój ojciec był naukowcem zafascynowanym Krainą Luster. Podzielałam jego zainteresowania, niestety pewnego dnia złapałam pasożyta. Mój ojciec zginął jako cywil na wojnie a ja pozostałam tutaj, gdyż nie pasowałam już do swojego świata. Staram się utrzymać i normalnie żyć, dlatego często poluję w tym lesie. - Zakończyła opowieść, mając nadzieję, że otrzyma przynajmniej neutralną reakcję. Eva wyglądała na bardzo napaloną na wyrecytowanie wiersza więc, postanowiła zaadresować też ten problem zwracając się bezpośrednio do niej.
-Wyrecytuj nam coś proszę, chętnie posłuchamy, poezja oknem duszy.- Powiedziała szczerze się uśmiechając. Mimo planowania, nie miała pojęcia co się zaraz wydarzy, miała przygotowanych kilka scenariuszy. Na najbardziej przykry się była gotowa. Miała w myślach rozkład otoczenia, zaplanowała swoje ruchy w wypadku konfliktu, przygotowała taktykę ofensywną jak i umożliwiającą ucieczkę. Nie dając po sobie poznać, że jest gotowa do walki czekała na ruch przeciwnika. Nie chciała walczyć, za dużo było tutaj do ugrania. Ale jeżeli taką grupa podejmie decyzję, dostosuje się.Anonymous - 18 Grudzień 2016, 00:41 Kiedy wszyscy wyrazili swoja aprobatę Evangeline była gotowa żeby zacząć. Nie miała większych problemów z wyborem wiersza, chciała przedstawić im swój ulubiony. Wymagało to jednak wprowadzenia się w odpowiedni nastrój. Wzięła głęboki oddech i skupiła się na nowych emocjach. Po chwili zalała ją fala smutku i uczucie bezcelowości istnienia. Kilka sekund przed tym jak zaczęła mówić jej włosy lekko zbladły. W końcu zamknęła oczy i przepełnionym rezygnacją głosem zaczęła recytować:
Gdy znów cmentarne zabrzmią dzwony
Spokojna, stanę gdzie marmurowe groby
Ostatnim będąc pierwszych obserwując
Jak w proch ich czyny Ona obraca.
Smutne i szare, na mnie też czekają
Kończące epokę mego pokolenia
Mogiły najlepszych ludzi tego świata
Gdy w szarym płaszczu do mnie podejdzie
Ponura dama, Ona nie pyta
Czy jesteś wielkim postępu posłańcem?
Jaki przez życie niosłeś kaganek?
Dla niej ja jestem tylko istotą
Dla niej nie jestem nawet odmieńcem
Gdy pozostaną już tylko groby
Czas się zatrzyma na świata mogile
Wszystko na jednym skończy cmentarzu
W brudzie ,popiele ,prochu i pyle
Samotny nagrobek barwy grafitu
Na nim litery w kamieniu wykute:
Ostatni z pierwszymi w końcu zlec musi
Gdy znów cmentarne odezwą się dzwony
Kiedy skończyła jeszcze przez chwilę nie otwierała oczu. W pewnym stopniu rokoszowała się własną rozpaczą. Dawno temu stwierdziła że jest emocjonalną masochistką. Cierpienie duchowe sprawiało jej dziwny rodzaj przyjemności. W pewnym momencie, jednak chęć poznania opinii słuchaczy okazała się silniejsza niż gorzko-słodka burza emocjonalna szalejąca w jej wnętrzu. Otworzyła oczy ciekawa reakcji na swoją twórczość.Jocelyn - 18 Grudzień 2016, 22:46 Negatywne emocje więc kipialy z żelaznej damy. Joce zepsuła jej taktykę. Była tego świadoma. Jednak ma swoją dumę i honor nie da się ponizac tylko i wyłącznie dlatego że ktoś całkiem jej obcy ma zamiar trochę rozeznać się w terenie. Nadal nie patrzyła na żadną z obozowiczek z wyjątkiem Evy. Ta niepokorna dziewczyna jakoś najbardziej przypadła do gustu trucicielce. Słysząc pytanie kapeluszniczki Joce chwilę się zadumała. Czy tamten świat jej się znudził? Jak możne komukolwiek znudzić się życie z rodziną która Cie kocha u boku? Jak może znudzić Ci się życie które jest oełne szczęścia i beztroski. Nie musiała martwić się ani o życie swoje czy bliskich, ani o pieniądze czy dach nad głową. Jedyne czego jej tam brakowalo był przyjaciel. Przyjaciel który pojawił się z nikad i do nikad powrócił. Zaczęło się od jej samotności i jak dotąd na samotności kończy. Nie mniej jednak ostatnio w jej życiu pojawił się nikly promyk słońca. Gregory, Samael. Gdyby nie oni.. Czy byłaby w stanie nadal istnieć?
- Nuda to ostatnie słowo jakim można określić tamten świat panienko. - Nie miała zamiaru opowiadać o sobie. Nauczyła się że ostrożności nigdy dość. Jako kapitan musiala być tak ostrożna że bała się nawet oddychać. Nie wiedziała dlaczego Ferru odgrywa całe to przedstawienie. Nie wiedziała co ją łączy z kapelut. Chyba nawet nie chciała. Nie rozumiała tylko dlaczego obie są tak bardzo negatywne. Spokojny wieczór, ognisko i piekna pogoda... Dlaczego ta dwójka wręcz ciska niewidzialnymi piorunami?
Jej uwagę od tych rozmyślań wyrwala recytacja kobiety z tatuazami. Tekst był przygnębiający a Joce wręcz zrobiło się ciężko. Czula żal do całego świata. Jednak to minęło gdy tylko Samael pisnal i tracił ją nosem w dłoń. Rajskie ptaki wyczuwają emocje i zamiary. Widziala ze ptak gniewnie spogląda na panny negatywne. Mogła się tylko domyślać co obie myślą na jej temat.
- Putain de merde. Merrier arrive déjà à la morgue.- (Jasny gwint. Weselej już bywa w kostnicy. Tak dla nie szprechajacych po francusku) zakleła cicho pod nosem, uśmiechając się krzywo. Nie ma co. Panna tatuaż musi być ponurym komediantem... Tylko oni potrafią tak dosadnie wyprać dobre emocje. Niczym dementorzy z Harrego Pottera. Nie mogła jednak powiedzieć że tekst był słaby. Podobał jej się i do niej trafił. Miał w sobie coś głębokiego.
- Mes respects! Moje uszanowanie droga baśniopisarko. To bylo coś wspaniałego - kiwnela głową z aprobatą. Sama potrafiła tylko śpiewać a i to nie było jakieś mistrzowskie. Jocelyn była idealnym żołnierzem jednak nie trubadurem.Anonymous - 19 Grudzień 2016, 19:40 Zaklaskała w ręce po występie Evy. Nagła fala smutku i bólu, wylewająca się z wiersza wprawia ją w dobry humor do tego stopnia, że aż zapomniała o potencjalnym niebezpieczeństwie ze strony dwóch, siedzących obok ludzi. Na jej twarzy zagościł uśmiech jeszcze szerszy niż dotychczas.
-Zaiste doskonały wiersz! Och, muszę panienkę przedstawić mojej rodzinie. Pokochają pani twórczość! - zapomniała się i powoli przestała klaskać. Zamyśliła się chwilę. Wciąż nie dostała żadnych ciekawych informacji na temat Świata Ludzi. No tak, jak ktoś chciałby w ogóle z nią rozmawiać skoro ta nawet nie poczęstowała ich filiżanką herbaty? Nawet w środku lasu trzeba trzymać klasę. Zdjęła kapelusz, postawiła go na kocyku i od niechcenia skierowała w jego stronę dłoń. Z cylindra zaczęły wylatywać różne przedmioty lecz większość od razu wracała z powrotem do środka. Wylewitowały między innymi różne bandaże, książki, pergaminy, ozdobny sztylet obronny, wysoka i wąska klatka dla ptaków z białą gołębicą w środku i inne drobne przedmioty lecz na kocu obok niej wylądował porcelanowy imbryk, kilka filiżanek, bukłak i kilka torebek wiśniowej herbaty, którą zebrała niedawno w Wiśniowym Sadzie. Przelała telekinezą wodę z bukłaku do imbryka po czym zawiesiła go w bezruchu nad ogniem.
-Komuś herbatki? - uśmiechnęła się, prawie szczerze, próbując dodać pozostałym odwagi. Niech wiedzą, że nie ma zamiaru ich otruć. Przynajmniej na razie.Anonymous - 20 Grudzień 2016, 16:17 Wiersz Evy nie poruszył jej za bardzo, chociaż poczuła się w obowiązku by wymyślić jakiś miły komentarz. Nie lubiła sztuki, uważała ją za stratę czasu, ale doceniała jej znaczenie i potrafiła ją zrozumieć.
-Naprawdę piękny wiersz, skłania do refleksji nad własnym marnym życiem.
Bardziej od wiersza interesowała ją reakcja innych na te dzieło sztuki. Jocelyn wydała się przygnębiona, Blaire za to nagle się rozpogodziła. Gdy wyciągała z kapelusza potrzebne jej rzeczy dosłownie przez chwilę mignął jej przed wzrokiem sztylet. Taki sam, którego błysk pamiętała do dzisiaj, mimo, że przeleciał przed jej oczami 30 lat temu. Nagle zrozumiała z kim ma do czynienia. Rozpogodziło ją to, gdyż po poznaniu brakującego elementu układanki wiedziała już wszystko co potrzebowała o kapelucie, który mógł się teraz okazać cennym sojusznikiem. Zwróciła się do Blaire:
- Bardzo chętnie się z panią napiję. - Szczerze się przy tym uśmiechnęła. - Nie ma to jak herbatka z innym weteranem.