Yako - 6 Lipiec 2017, 23:01 Zerknął na Cienia, gdy ten się skulił w sobie. Jakby zawstydził. Nie przerywał jednak swoich czynności. Słuchał uważnie słów ruska, chcą zrozumieć zachowanie swojego kochanka. Westchnął cicho. Gopnik nie zachowywał się tak jak do tej pory i na pewno nie miało to nic wspólnego z tym, że nie wlał w siebie ani kropli alkoholu tego dnia. Wczoraj rano było zupełnie inaczej. Nawet nie sądził, że po zobaczeniu czegoś takiego można tak zmienić podejście do innych istot. Jednak myślenie o procentach chyba poprawiało mu humor i w miarę skutecznie odwracało uwagę od głównego problemu.
Przysłuchiwał się ich rozmowie z kuchni. Wrzucił w międzyczasie ostatnie składniki do garnka i kończył też drugie danie. Wystarczyło tylko wrzucić czebureki do głębokiego oleju. Umył ręce i wszedł do salonu. Oparł się o framugę, odciążając tym samym chorą nogę i przysłuchiwał im się w ciszy.
Widział irytację Cienia i trochę mu się nie dziwił. Gopnik zachowywał się bardziej denerwująco niż do tej pory. Dodatkowo chwilę wcześniej Lusian wyczuwał coś ze strony swojego kochanka, co w tej sytuacji zdecydowanie mu się nie spodobało. Ostatecznie jednak postanowił nie interweniować, póki nie zaczną się kłócić czy szarpać to nie powinno być źle. Byli jak dzieci. Jeden chłopak poznał sekret drugiego i już pojawiły się dodatkowe spięcia.
Pokręcił głową i wrócił do kuchni. Wziął sztućce i całą zastawę dla dwóch osób i przeniósł do jadalni. Przygotował wszystko. Chciał o to poprosić Keera ale widział, że ten jest nie w sosie. Wolał się nie nadwyrężać jego cierpliwości. Był dużym demonem i już nie w takich sytuacjach dawał sobie radę. Był sam i nie potrzebował nikogo do niańczenia...
Westchnął ciężko i przeniósł z trudem garnek, stawiając go na wcześniej przygotowanej podstawce. Dodał do niego chochlę. Nastawił też tłuszcz, żeby się nagrzał, by móc przygotować drugie danie.
Gdy wszystko było już na swoich miejscach, zajrzał do salonu -jak skończycie się już prztykać po noskach i dzióbać igiełkami to zapraszam na obiad, przynajmniej Gopnika - powiedział tonem przypominającym bardziej ojcowski niż koleżeński. Przyglądał się im uważnie po czym jeszcze dodał - Gaw jeśli chcesz to pod stołem powinna być gazeta z programem telewizyjnym, możesz wybrać, albo przeczytać Gopnikowi co dziś ciekawego leci w telewizji i coś sobie wybierzecie - to mówiąc wrócił do jadalni i zajął swoje miejsce. Nałożył sporą porcję ruskowi i niewielką sobie i życzył mu smacznego, zerkając na niego kątem oka, czy rozpozna smak czy może jednak nie jest aż tak dobrze zapoznany z kuchnią rosyjską, jak mogłoby się wydawać.
Jeśli Gopnik zaczął jeść, Yako do niego dołączył, jednak widać było, że tym razem faktycznie robi to tylko dla towarzystwa. Nie miał naprawdę ochoty na zwykłe jedzenie ale musiał sprawiać chociaż minimalne pozory. Po chwili odsunął talerz i pokuśtykał do kuchni, tam wrzucił do tłuszczu czebureki i zaczął je smażyć. Szybko przygotował też trzy surówki i dał je do miseczek. Gdy Gopnik kończył pierwszy talerz zupy (oczywiście mógł zjeść więcej) przyniósł drugie danie i zajął swoje miejsce, kończąc swoją zupę.Gopnik - 7 Lipiec 2017, 10:49 - E, z tego złoty strzał nie byłby zbyt przyjemny. Co innego krokodylek. Ja jednakże narkotykom mówię stanowczo: nie jestem do końca przekonany! - zaśmiał się z żartu o złotym strzale. No, co racja, to racja. Rudzielec miał jego życie w swoich dłoniach. Przecież Gopnik nawet nie wiedział, jaka jest właściwa dawka.
Gdy Gawain przygotowywał się do podania leku, Lusian akurat zaczął podawać pierwsze danie. Było słychać stukot naczyń i westchnięcia Lisa, najprawdopodobniej spowodowane bólem. Gdyby nie to, że Rusek miał za chwilę mieć podany lek, pewnie przeszedłby się z pomocą, ot, w ramach solidarności.
Teraz jednak jego uwagę skupił poddenerwowany Gawain. W zasadzie miał rację. Michaił wciąż tkwił w koszulce, gadał o filmach, a tu lek stygnął w dłoniach Dziwnookiego. Teraz jednak niepotrzebnie przypomniał jednak o wcześniejszym widoku. W zasadzie to teraz Gopnik już o tym zapominał i się trochę oswoił. Z tą koszulką to po prostu jakoś tak wyszło.
- Izwinicie, Gawain. Zapomniałem się, momencik. - powiedział, po czym zdjął swój markowy t-shirt adidasa. - No, już. Jak to wygląda? - spytał potem. Sprawę nocy przemilczał. Póki co nie ma sensu się nad tym rozwarstwiać, ale potem, przy okazji jakoś wytłumaczy swoje zachowanie. W istocie, nie był teraz sobą przez to. Teraz co prawda już mu normalny humor wracał, ale wcześniej te myśli go męczyły, przy okazji dając jednak jakieś wnioski, mimo że były dość skutecznie zagłuszane. No, ale o tym później. Teraz zastrzyk i obiadek. Lucek już ich wołał, przy okazji przywołując lekko Kapeluta do porządku.
Po podaniu leku Gopnik poszedł do jadalni i usiadł na swoim miejscu, naprzeciwko Lisa. - Również smacznego. Pachnie smakowicie. - Wziął w dłoń łyżkę, zanurzył w wywarze i spróbował. Tak jak mu się wydawało, obok nęcącego aromatu ta zupa miała idealny smak. Przypominała mu coś, ale nie do końca kojarzył te odczucia kubków smakowych z jakąś konkretną potrawą, czy miejscem. Było jednak wyborne. Pochwalił zatem kunszt kucharza kilkoma słowami od serca i wziął się za spożywanie posiłku. Podniósł tylko na chwilę głowę, gdy usłyszał skwierczenie oleju i poczuł jeszcze bardziej znajomy zapach. To już jednak poznał. Zapytał więc nieśmiale, nie wierząc, że to może być właśnie owe danie:
- Lucek... Czy to są... Czebureki? - a na jego twarzy, powoli, na początku nieśmiale, zaczął pojawiać się błogi uśmiech. Teraz już kompletnie zapomniał o tym, co się działo.
Gdy skończył już jeść zupę, Foxsoul przyniósł talerz z czeburekami i surówkę. Więc to jednak prawda. Gopnik już teraz był wdzięczny Liskowi, jednak gdy wziął do ręki pieroga i odgryzł kawałek, jego jamę ustną wypełniła euforia. I ten smak. Smak domu. Rosyjskiego domu.
Wspomniał w tym momencie babuszkę Anatoliego. Robiła identyczne. Dobra kobieta. Anatolij też dobry gopnik. Ahh, wspomnienia. I pomyśleć, że Skadowski już tam pewnie nie wróci. No, cóż namiastkę tych chwil ma tutaj. Wzruszył się taką niespodzianką Lusiana. Z jego oczu uroniło się kilka łez.
- Lucek... Już dawno nikt mi nie zrobił takiej niespodzianki. Przypomniały mi się wszystkie chwile, które spędziłem w Rassiji... Iwan, Bubka, Anatolij... Jego babcia robiła identyczne czebureki... Dziękuję, naprawdę dziękuję.Gawain Keer - 9 Lipiec 2017, 01:10 - Zginąć zaopatrzony w kończyny lub przeżyć, ale bez nóg czy rąk - parsknął pod nosem trzymając strzykawkę w ręku. Znał takich paru. Brali niezłe dawki, ale nie było ich stać na czystą heroinę. Domowe wynalazki przynosiły słodkie ukojenie, ale jednocześnie potrafiły wywołać gangrenę. Gdy tylko przestawali walić na kilometr i wyglądać jak zombi, zapierdalali na swoich wózeczkach po rentę, by znów dać sobie w żyłę. W tę, która jeszcze się do tego nadawała. Towar, który urywał nogi zaraz przy dupie. Krokodyl.
Poniosło go trochę, ale tym razem to nie on był prowodyrem zamieszania. No... może w pewien sposób był, ale nikt nie kazał Gopnikowi się na nich gapić. Nie odwracając się do Lusiana uniósł jedną rękę w górę i machnął nią parę razy - Dobra, dobra. Załatwię go tylko i już go puszczam, kuchmistrzu - odpowiedział oglądając rany Gopnika.
Rusek nie czuł się komfortowo i Gawain zdawał sobie z tego sprawę, ale miał to gdzieś. Nie był lekarzem, żeby zabiegać o każdy aspekt samopoczucia pacjenta. Nie był zainteresowany Gopnikiem w taki sposób. Sam nie wiedział, czemu akurat Lusianem był, ale czy to ważne, skoro mu się podobało? - Całkiem dobrze. Nie paskudzi się ani nic. Lekki stan zapalny, ale to akurat normalne - mruknął cicho naciskając lekko w okolicach szwu. Rana nie śmierdziała, nie było ropy. Cień wkłuł się w jego bark i podał lek. - Już. Minuta i przestanie boleć - poinformował Kapelusznika chłodno i wyjął igłę ze strzykawki, po czym poszedł ją wywalić.
Yako i Gopnik zasiedli do stołu, a rudzielec sięgnął po program telewizyjny i poszedł zrobić sobie kawy. W oko wpadło mu parę filmów. Głównie kino akcji lub thrillery. Pewnie zachęcałby resztę do obejrzenia jednego z nich, gdyby nie nazwisko reżysera przy jednej z obyczajówek. Ciekawość wzięła górę.
Dołączył do Lusiana i Gopnika akurat w momencie podawania drugiego dania. Badawczo zerkał na Kapeluta. Zareagował podobnie jak on na wczorajszy kotlet z dzika. Mimowolnie uśmiechnął się do niego, ale nie zawstydzał niepotrzebnymi komentarzami. Rozumiał go doskonale, choć trochę zazdrościł mu tego, jak potrafi zachwycać się smakami. Keerowi czasami brakowało towarzystwa drugiego Cienia. Kogoś, kto rozumiałby go bez użycia słów. - Co powiecie na to... Nim się obejrzysz - Reż. Lusian Foxsoul - przeczytał spoglądając na Gopnika. Nie podejrzewał Yako o reżyserkę. Do tej pory był święcie przekonany, że demon tylko grał w filmach, a nie je kręcił. - Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko - dodał zwracając się do Lusiana. Jego żywiciel lubił być podziwiany, ale niekoniecznie musiał mieć ochotę na oglądanie siebie na ekranie telewizora. Niezależnie od tego, co postanowiła reszta, Gawain i tak solennie obiecał sobie, że prześwietli karierę swego kochanka.Yako - 9 Lipiec 2017, 01:52 Pokręcił głową na odpowiedź Cienia i wrócił do kuchni. Nie miał zamiaru go pospieszać. Chodziło tylko o to, żeby wiedzieli, że obiad już czeka na Gopnika.
Tak jak sądził, rudzielec nie przyłączył się do nich. Po prostu zrobił sobie kawy i przeglądał program szukając jakiś propozycji, które mogliby obejrzeć. Gopnik za to zachwycał się kuchnią Lusiana. Ten tylko przytakiwał na to głową, dając znać, że go słucha. Jakoś jednak nie miał sam apetytu, choć sam nie wiedział dlaczego. Czuł się lepiej niż poprzedniego dnia, może jeszcze to nie było to co by chciał, jednak jego samopoczucie i tak wskazywało na to, że coś jest nie tak, czyżby o czymś zapomniał?
Gdy zniknął ponownie w kuchni, usłyszał pytanie Gopnika - zgadza się. Czebureki z mięsem, a wcześniej jadłeś Solankę - odpowiedział na pytanie Gopnika.
Uważnie obserwował jego reakcję na posiłek. Uśmiechnął się delikatnie, widząc łzy i słysząc słowa ruska - miło mi, że i tutaj udało mi się trafić - powiedział i zerknął na rudzielca, który akurat dołączył do nich w jadalni. Widząc w jego rękach program, zajął się jedzeniem. W sumie było mu wszystko jedno co będą oglądać. Po prostu nie miał innych pomysłów na to, żeby zająć im czas. Potem chyba im pokaże pokój z grami, może wtedy się bardziej do siebie zbliżą. Nie chodziło oczywiście o to, żeby Kapelut i Cień zostali najlepszymi przyjaciółmi ale wolał, żeby mieli ze sobą w miarę dobre relacje. Nigdy nie wiadomo kiedy nawet takie znajomości mogą się przydać.
Zamarł z łyżką w ustach, słysząc propozycję rudzielca. Spojrzał na niego jakby nie dowierzając temu co właśnie usłyszał. Zaraz potem sięgnął po telefon i z trudem przełknął mięso, które miał w ustach. Już wiedział czemu zawdzięcza takie samopoczucie. Dziś była druga rocznica. Jak mógł zapomnieć? Był na siebie zły, ale nie mógł tego pokazać przed towarzyszami.
-To...to nie jest nic ciekawego, ot zwykły film obyczajowy- powiedział cicho, bawiąc się resztką zupy na swoim talerzu. Całkowicie stracił apetyt -był kręcony na szybko i nie wiem czy wam się spodoba, nie ma tam żadnych spisków ani ekscytujących momentów - dodał jeszcze i zamilkł na chwilę. Musiał to przetrawić jakoś - w...w sumie nie widziałem efektu końcowego, więc jeśli chcecie to możemy go obejrzeć - zakończył i pomasował swój serdeczny palec, zupełnie jakby coś mu na nim przeszkadzało, albo brak czegoś.
Taka była prawda, nie miał odwagi oglądać tego filmu. Bał się, że wspomnienia go za bardzo przytłoczą. Wrócił do wachlowania łyżką, szykując się mentalnie na pytania ze strony mężczyzn. W końcu rzadko się zdarza, żeby aktor reżyserował jakiś film. Yako miał po prostu szczęście, że ma zaprzyjaźnionych producentów, bo inaczej ten film prawdopodobnie nigdy nie ujrzałby światła dziennego. Ale może wtedy byłoby lepiej?Gopnik - 9 Lipiec 2017, 18:08 - Ha, ha, no to mnie przekonałeś. Chyba wolę szybką śmierć. W każdym razie, już tak serio. Krokodyl to gówno, wierz mi, widziałem niejednego ćpuna, któremu gniły łapy. Narkotik kał. - sam nigdy nie brał narkotyków. Pił co prawda na umór, ale nic ponadto. Po prostu miał takie, a nie inne poglądy. Może to dlatego, że zbyt wiele widział w życiu. Odmrożenia z martwicą, umieranie z głodu, czy właśnie nałogowców. Tak teraz porównując te rzeczy, to fakt miłości Lucka i Gawa został całkowicie przyćmiony. A co tam. Jeżeli się kochają, to niech im będzie.
Dał sobie spokojnie obejrzeć ranę. Czekał na werdykt Cienia. Zaśmiał się przy okazji, słysząc dwuznaczność odpowiedzi Rudzielca posłanej panu "kuchmistrzowi". - Załatwisz mnie. Czyli jednak złoty strzał, ha ha! - zaśmiał się. Może i nie czuł się stuprocentowo komfortowo, ale pierwsza fala szoku zdecydowanie minęła. Tymczasem nadeszła ocena rany, która była łagodna. Naciśnięcie trochę zabolało, ale Gopnik wiedział, czemu służyło. Ot, przebadanie, sprawdzenie rany, szwów. No dobra, może nie był specjalistą, ale wiedział, o co chodzi. Ważne, że wszystko było w porządku. Wytrzymał jeszcze cierpliwie drobne ukłucie, po czym ubrał się i zasiadł do stołu.
- No tak, Solianka. Jak mogłem nie poznać tego smaku. Nie wiedziałem, że znasz się na rosyjskich potrawach. Skąd masz przepisy? - odpowiedział Luckowi wzruszony. No, to ten go zaskoczył. Wszystkie przykre wypadki w jednej chwili zniknęły. W gruncie rzeczy Kapelusznika łatwo było udobruchać. Albo dobre jedzenie, albo dobry alkohol, albo dobry seks. Nie był skomplikowaną istotą.
- Trafiłeś, jeszcze jak! - rzekł, kończąc posiłek. - Znajdzie się jeszcze jakiś czeburek na dokładkę? Pyszne są! - spytał, wyraźnie szczęśliwy, ale nadal głodny tego smaku, który wywołał w nim tak silne emocje. Wstał i podszedł do kuchni, by w razie co, nałożyć sobie kolejną porcję.
Słysząc, co leci w telewizji, spojrzał na Lisa. - Lucek, nie wiedziałem, że brałeś się też za reżyserkę, istny człowiek renesansu, ha ha! - stwierdził, początkowo nie zauważając zmiany zachowania Foxsoula, jednak już chwilę później spoważniał, widząc, że coś jest nie tak. - Lucek, wsio haraszo? Tak jakoś dziwnie się jąkasz, chodzi o ten film? - zapytał, gdy towarzysz skończył się tłumaczyć z produkcji. Gestu jednak nie dostrzegł, a nawet jeśli by go sięgnął wzrokiem, nie skojarzyłby faktów. Był zarazem bystry i tępy. Widząc jednak, że Lusian wrócił do jedzenia, sam zabrał się za swoją dokładkę.Gawain Keer - 9 Lipiec 2017, 22:03 - Nie muszę wierzyć, ja to wiem. Całe szczęście na wyspach nie ma tego świństwa dużo. To domena imigrantów. Jako obcy w tym świecie wylądowałem między nimi, więc też się naoglądałem - skwitował temat dragów z kwaśną miną. Sam nigdy nie brał. Alkohol starczał, a i tak ciężko ukryć, że miał z nim mały problem, chociaż starał się hamować. W końcu miał dla kogo. Yako był jego żywicielem i to nie byle jakim. Jako jedyny wiedział, czym zajmował się Cień i nadal trwał u jego boku. Poprzedniczki demona uznawały Gawaina za dziwnego, cichego, ale w miarę miłego typa, który pomoże w trudnych sprawach. Nigdy nie widziały w nim materiału na partnera. Za każdym razem ponosił porażkę bezpowrotnie tracąc kolejne żywicielki. Czuł, że dla lisa warto było się starać.
Zaśmiał się razem z Gopnikiem. Tym razem trafiał w jego poczucie humoru, co trochę rozluźniło atmosferę. Pół żartem, pół serio. - Nawet nie poczujesz, obiecuję - złożył dłoń na sercu z poważną miną, ale zaraz uśmiechnął się szelmowsko i pozwolił Gopnikowi iść na obiad.
W ciszy obserwował Gopnika. Był prosty, ale nie prostacki i został obdarzony niezwykle poetycką duszą oraz dużą wrażliwością na innych. Nawet wkurzający doskonale wiedział, jak podbić serca wszystkich. Dręczyciel uśmiechnął się lekko, gdy poszedł po dokładkę. Potrawa wywarła na nim duże wrażenie.
Natomiast Lusian był dziś cichszy i nieswój. Gawain wbił spojrzenie w kawę i westchnął cicho. Z jakiegoś nieznanego im powodu Yako starał się, jak mógł, by zniechęcić ich do telewizyjnego seansu. On, łasy na pochwały demon, który popisywał się, gdy tylko nadarzała się okazja. Może wstydził się swojego dzieła lub nie uznawał go za zbyt udane. Tyle, że on nigdy nie przejmował się takimi dyrdymałami, a teraz jąkał się i nerwowo masował serdeczny palec. Keer zaczął się przez to stresować. Umknęło mu coś istotnego lub nie dysponował odpowiednimi informacjami, ale mimo to czuł, że zawalił sprawę. Czuł się winny, że w ogóle zaproponował coś takiego. Bo jak to się stało, że reżyser nie widział własnego filmu? Ani razu?
Rzucił okiem jeszcze raz na tytuł. Ocenę miał całkiem dobrą i został podkreślony na ten wieczór jako polecany. Brak szybkich samochodów, wybuchów, strzelania i efektownych zwrotów akcji nie przeszkadzał mu ani trochę. Lubił psychologiczne horrory, a obyczajówkom brakowało jedynie grozy. Dokumenty też przyciągały uwagę rudzielca. Poznawał dzięki nim świat i ludzi, których nie miał szans zobaczyć i poznać inaczej niż przez oko kamery. - Nie musimy oglądać, jeśli tak bardzo nie chcesz... - mruknął bez przekonania i dalej wertował program telewizyjny. Tłumaczenie lisa było kiepskie, a argumenty nieprzekonywujące. Najwyżej obejrzy film sam. Odtworzy go z kopii Foxsoula albo przez internet. To nie zając, nie ucieknie. Musiał zaspokoić raz rozbudzoną ciekawość, ale nie musiał robić tego od razu.Yako - 9 Lipiec 2017, 23:25 Uśmiechnął się tajemniczo do Gopnika, gdy ten zaczął go wypytywać, skąd właściwie wytrzasnął te przepisy - mam wszystko tutaj - pokazał na swoją głowę i uśmiechnął się drapieżnie - a tak serio to znalazłem w internecie. Wczoraj każdy z nas miał ciężki dzień to uznałem, że ugotuję coś rosyjskiego. Dawno nie jadłem nic z tej kuchni, a skoro i tak mamy tu kogoś z tych regionów to czemu by nie?- wzruszył ramionami wracając do swojego posiłku.
Spojrzał na bruneta, gdy ten zapytał o dokładkę -nie krępuj się, możesz zjeść ile chcesz - posłał mu delikatny uśmiech -zostaw mi tylko jednego, potem sobie zjem- dodał jeszcze. Najchętniej to tego dnia nic by nie jadł, ale to by mogło się wydawać już zbyt dziwne dla Gopnika. W końcu coś jeść musiał. Spoglądał na niego z delikatnym uśmiechem, gdy ten zniknął w kuchni, by przynieść sobie więcej czebureków. Cieszył się, że mu zasmakowały. O wiele przyjemniej się gotowało dla kogoś niż dla siebie, a jeszcze przyjemniej było, gdy komuś smakowało i tak właśnie było w tym wypadku.
Otrząsnął się i odchrząknął, słysząc pytanie Gopnika - nie zajmowałem się reżyserką, to jedyny film, który nakręciłem- mówił już spokojniej. Bez tej paniki, która była słyszalna chwilę wcześniej. Opanował się na tyle na ile mógł, choć nadal był jakiś nieswój -haraszo, haraszo- odpowiedział na pytanie ruska - po prostu nie uważałem tego filmu za jakiś sukces i nie sądziłem, że będzie puszczany w telewizji. Dziś mija dokładnie rok od premiery tego filmu... - powiedział spokojnie, odsuwając od siebie talerz - jeden ze znajomych producentów zgodził się pomóc mi nakręcić ten film dla znajomego, reżysera. Stracił rodzinę w wypadku i się załamał, chciał jakoś uczcić ich pamięć, ale nie potrafił nic zrobić, wiec zaoferowałem mu pomoc i sam coś napisałem i... jakoś tak wyszło, że powstał z tego film - uśmiechnął się niepewnie do mężczyzn - jednocześnie jest to ostatni film, w którym grałem - dodał jeszcze. Wstał od stołu i ruszył pozmywać po sobie. Zabrał też talerz Kapeluta. Musiał się czymś teraz zająć. Czymkolwiek.
Spojrzał na Gawaina, gdy ten powiedział, ze nie muszą go oglądać - Gaw wiem, że potem i tak będziesz chciał to zrobić, więc spokojnie możesz obejrzeć go dziś, skoro i tak leci w telewizji, ale ostrzegam, że jest dość smutny- powiedział i posłał mu spokojny uśmiech -po prostu mnie to zaskoczyło i tyle, nie przejmuj się- powiedział jeszcze po czym zniknął w salonie, by naciągnąć na siebie spodnie od piżamy. Nie mógł przecież paradować cały dzień w bokserkach, w szczególności po tym co zobaczył Gopnik poprzedniego wieczora.Gopnik - 10 Lipiec 2017, 21:55 Gopnik widział po twarzy Keera, że on również nie toleruje narkotyków. No, tutaj się rozumieli. Alkohol dobry, twarde albo nawet al dente narkotyki, już nie. Gdy już miał zrobiony zastrzyk, podziękował uprzejmie.
Skadowski zdziwił się, gdy Lucian powiedział mu, że znalazł przepis na rosyjskie potrawy w Internecie.
- Nie może być. A smakowało to tak, jakbyś gotował takie obiady co najmniej ze dwa razy! Albo nawet dwanaście! Naprawdę przepyszne, takie jak powinny być. Masz chłopie rękę do jedzenia. Wychodzi ci znakomicie. - rzekł z nieukrywanym uznaniem. Oczywiście, kunszt kucharski Lisa był znakomity, jednak, o czym Kapelusznik nie zdawał sobie sprawy, dużo do jego oceny dodała tęsknota za Rosją i fakt, że dawno już nie jadł ojczystych specjałów. Tak czy owak, pierogi i zupa FOxsoula były godne podziwu i uznania, którym zostały zresztą przez Michaiła obdarzone.
Nałożył, zgodnie z zaleceniem Demona, wszystkie czebureki oprócz jednego, którego zostawił. Wziął się łapczywie dalej za jedzenie. Serio były przepyszne, a ta sałatka świetnie pasowała.
- Wiesz czego mi tutaj brakuje? Kompotu. Ale takiego dobrego, ze śliwek i jabłek z dodatkiem cynamonu. Wtedy byłoby idealnie... Ale i tak pyszniutko - rzekł wreszcie z rozmarzeniem. Przypomniały mu się czasy, gdy babuszka (co z tego, że nie swoja, tylko kumpli) nie wypuszczała Gopnika, zanim ten nie zjadł dokładki. Zawsze do tego był jakiś kompot, nigdy kola. No i kompot to był z owoców, a nie makówek. Zdrowy i bez chemii. Która za to była w alkoholu, więc się wyrównywało.
Gdy Lusian opowiadał o swojej przygodzie z reżyserką, Michaił słuchał i się uspokoił, łykając jak pelikan zapewnienia aktora. No, smutne, może dlatego. Skoro dla znajomego, to może znał jego rodzinę, tych ludzi. A to zawsze dołuje. No i film ma rok, może to nie tylko rocznica premiery, ale także samego zdarzenia. Kto wie, tylko sam Foxsoul. No, w każdym razie owa produkcja odcisnęła piętno nie tylko na koledze-reżyserze, ale też i na Foxsoulu.
- O to to, dokładnie. Przecie pewnie leci tyle filmów. - zawtórował Rudzielcowi, widząc ewidentnie, że Lisa coś z tym emocjonalnie łączy. Gdy ten jednak stwierdził, że nie ma z tym problemu, Skadowski stwierdził, że również dołączy do seansu.
Sprzątnął swoje talerze i podszedł do Gawaina. Teraz już ochłonął z sytuacji z rana, więc chciał spokojnie porozmawiać z Dziwnookim, korzystając z chwili odosobnienia. W gruncie rzeczy słowa, które miał zamiar powiedzieć, przekaże także osobie Lucka, ale wolał zrobić to po kolei.
- Gawain, chcę ci coś powiedzieć. - zaczął, poważnie, ale raczej swobodnie. - Moje zachowanie z rana i przedpołudnia... Trochę napsułem wam humoru, tym moim spięciem, jakbym połknął kij. Teraz jak tak sobie to przemyślałem, to w sumie nic się nie zmienia, macie siebie, to dobra. W każdym razie, no, przepraszam. - zrobił krótką przerwę, patrząc na reakcję Dziwnookiego. - Wiesz, myślałem, że się tylko kumplujecie, schodzę rano a tu wy razem, byłem bardzo zaskoczony. No, ale jednak się różnię od większości moich towarzyszy gopników, jestem tolerancyjny. Poukładałem sobie wszystko w głowie i doszedłem do wniosku, że nie ma co się spinać. Tylko teraz mi głupio. To co, zgoda? - zakończył wreszcie, wyciągając dłoń zdrowej ręki i licząc, że Gawain mu poda swoją.Gawain Keer - 12 Lipiec 2017, 00:34 Uśmiechnął się na żart lisa i słowa Gopnika. Yako miał talent do kucharskiej magii. Zainteresował Gawaina mówiąc, że dawno nie kosztował nic rosyjskiego. Jako aktor z pewnością miał wiele międzynarodowych kontaktów, ale Rosjii i Anglii nie było ze sobą po drodze. - Pamiętasz co wtedy jadłeś? Ostatnim razem?- Zapytał. Może nie jadał zbyt często i całe to rozpływanie się nad potrawami było dla niego abstrakcją, ale nadal był ciekaw opinii innych. Poza tym chciał dowiedzieć się o Yako jak najwięcej. Ktoś kto przeżył tyle czasu, był dla Cienia interesujący. Mógł się wiele od niego nauczyć, czemu więc nie skorzystać z tej szansy? Jeden temat ciągnął drugi. Kto wie, co zdecyduje się opowiedzieć Yako.
Kapelut wrócił z dokładką. Chociaż on miał apetyt. Gojenie ran musiało pochłaniać ogromne ilości kalorii. Keer zazdrościł mu jedynie początku tamtego wieczora. Reszty już nie bardzo.
Co do dyskusji o filmie rudzielec czytał między wierszami. Może przesadzał... Ale Foxsoul nakręcił jeden jedyny film, który miałby być dla kogoś innego i zarazem byłby ostatnim, w którym grał? I tak by się tym przejmował? Bo był odrobinę nieudany i poruszał trudny i niewygodny temat? Gawain nic nie mówił, ale coś czuł, że nie było żadnego kumpla. Za to ta część z rodziną... Yako tyle razy powtarzał, że nie zna takiego życia. Może po prostu go nie rozumiał lub wypierał ten epizod. Nawet taki zakapior jak Keer marzył czasem o pięknej kochającej go żonie i dziecku, które zamęczałoby go pytaniami. Lis był bardziej towarzyski i światowy, Cień nie potrafił go sobie wyobrazić bez choćby przelotnej miłostki. To nie byłoby nic dziwnego, gdyby kiedyś kogoś miał.
Uśmiechnął się kwaśno na komentarz pod jego adresem. Oczywiście, że obejrzałby ten film - Nie inaczej- przyznał otwarcie zamykając gazetkę.
Już miał iść umyć kubek, gdy Gopnik zatrzymał go na moment. Cień wbił w niego swe dziwaczne spojrzenie wyczekująco. Kapelusznik zawstydził go odrobinę. Zacisnął usta, dłonie oparł na blacie. Spojrzał na wyciągniętą w jego stronę dłoń. Zaśmiał się krótko i chłodno, ale uścisnął ją mocno i pewnie. - Wiesz, to trochę śmieszne. Też myślałem, że tylko się kumplujemy. Ale uznałem, że nie będę oszukiwał sam siebie, choć to wszystko jest dla mnie nowe... - bąknął dość nieśmiało. Gadanie o uczuciach nie należało do jego mocnych stron, ale Gopnikowi należały się jakieś wyjaśnienia, choćby szczątkowe. Może się po tym uspokoi. Tak prawdziwie. - Po prostu z nim jakoś tak wyszło. Nie wiem czemu - wzruszył ramionami spoglądając w kierunku pokoju. Zabrał swój kubek i poszedł go umyć żałując, że nie może powiedzieć też o Luci. Tajemnice już takie były. Ciężej je utrzymać, gdy w grę wchodziły emocje. Gopnik zobaczył ich, bo nie potrafił trzymać ich na wodzy. Głupio pozazdrościł czegoś, do czego nawet nie doszło. Sam był sobie winien. Teraz musiał żyć z taką, a nie inną opinią, nawet jeśli uważał się za konesera kobiecego piękna.
Spojrzał na zegarek. - Film za niedługo się zacznie! - poinformował odkładając kubek do wyschnięcia i wrócił do salonu. Usiadł w fotelu i zaczął szukać odpowiedniego kanału.Yako - 12 Lipiec 2017, 16:51 Pokręcił głową lekko rozbawiony -nie jestem aż tak dobrym kucharzem, nie przesadzaj - powiedział uśmiechając się. To miło połechtało jego ego ale wiedział, że do świetnego kucharza, takiego jak na przykład Caius mu jeszcze daleko. I w sumie nie chciał się na takowego szkolić. Po prostu lubił to robić i lubił gdy komuś smakowało.
Słysząc pytanie rudzielca, zamyślił się na moment -byłem tam kilka lat temu, jak kręciliśmy sceny do filmu, jednak wtedy uraczyli nas tylko jakimiś fastfoodami, bo było taniej i szybciej, a byliśmy tam tylko po to by nakręcić dosłownie kilka scen - wyjaśnił - niestety nie pamiętam co z rosyjskiej kuchni jadłem ostatni raz jak tam byłem. To jednak było już dość dawno. Wybacz - spojrzał przepraszająco na swojego kochanka. Odpowiedziałby mu, ale naprawdę teraz nie pamiętał. Może sobie jeszcze przypomni. Jakoś nie przykładał do tego wagi. Jeśli coś kosztował to rozpoznawał potrawy albo przynajmniej z jakiego są kraju, jednak nie zapamiętywał kiedy ostatnio daną potrawę jadł.
Zaśmiał się i podrapał po karku, gdy Kapelusznik powiedział, że brakuje mu kompotu -wybacz nie pomyślałem o tym - powiedział przepraszająco - jestem dziś jakiś nieswój i pewnie gdyby nie Ty to na obiad zjadłbym po prostu kanapki albo to co zostało z wieczora, ale zapamiętam na raz następny, żeby ugotować też trochę kompotu- zapewnił ruska, uśmiechając się do niego miło.
Było mu miło, że mężczyźni nie naciskali na to, żeby oglądać ten film. Ale skoro już się zgodził to nie mógł się wycofać. Wiedział, że Gawain i tak to obejrzy chociażby podstępem, a jakby mu zakazał to tym bardziej by grzebał, żeby go zobaczyć. Nie podobało mu się aż tak, że odkryją jego małą tajemnicę, ale już nic na to nie mógł poradzić.
W salonie poskładał pościel i złożył wersalkę z lekkim trudem. Tak będzie im się wygodniej siedziało niż na rozłożonej. Ciekawy tego o czym mogą rozmawiać pozostali mężczyźni, trochę ich podsłuchał. Uśmiechnął się jednak na to tylko. Westchnął z ulgą, że Gopnik jakoś przyjął to do wiadomości, że on i Gawain... Nie będą się musieli martwić, że będzie ich przez to wyzywał czy dokuczał rudzielcowi na ten temat. Demonowi to zupełnie nie przeszkadzało, ewentualnie po jakimś czasie zaczęło denerwować bo byłoby to nudne, ale nic poza tym.
Gdy już wszystko było gotowe, usiadł na skraju kanapy i owinął się puchatym kocem, który dostał dzień wcześniej od Cienia. Pomógł znaleźć Gawowi odpowiedni kanał i już po chwili mogli skupić się na oglądaniu filmu.
Film zaczynał się jak dużo innych. Rajdowiec poznaje kobietę, zakochują się, okazuje się, że ona nie może mieć dzieci więc adoptują synka i żyją sobie szczęśliwie. Pokazywane były różne sceny jak dzieciak dorastał, para się pobrała, kupiła dom na przedmieściach i nie przejmowała się niczym.
Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia, w dniu urodzin chłopaka, jego mama wraca z nim do domu. Rajdowiec wychodzi by ich przywitać i pokazać synkowi niespodziankę, jednak nagle wderza do nich rzopędzony SUV, z pijanym kierowcą za kółkiem. Pijak ucieka, niestety żona oraz dziecko głównego bohatera, zostają przybici do drzewa, po czym giną w wybuchu, a rajdowiec zostaje poważnie ranny. Wybuch bowiem odrzucił go na jeden ze stojących nieopodal samochodów.
Bohater długo dochodzi do siebie po tym wszystkim, pod okiem prywatnego lekarza. W głowie dalej słyszy płacz syna oraz śmiech pijanego kierowcy, który nabijał się ze śmierci dwójki ludzi, którzy zginęli z jego winy.
Mężczyzna nie trafia jednak za kratki, jakimś cudem udaje mu się uniknąć kary, przez co rajdowiec, postanawia się zemścić i poluje na mężczyznę, planując w jaki sposób sprawić, żeby ten cierpiał równie mocno jak on. Jak sprawić by stracił wszystko. W końcu główny bohater stracił w tym momencie zdrowie, rodzinę oraz karierę, bo przez rany nie mógł już kontynuować swojej pasji.
Lusian oglądał film, jednak milczał. O ile ktoś nie zadał mu jakiegoś pytania to nie odzywał się. Wpatrywał się w ekran bez słowa, a w swojej głowie przeżywał wypadek na nowo.
Lusian odgrywał w filmie, pijanego kierowcę. Jego współpracownicy sprzeciwiali się temu jednak on upierał się, ze jeśli ktoś grałby kierowcę, a on rajdowca, to pewnie by go zlał na miejscu i ukatrupił. To skutecznie ich ucieszyło. Mężczyźni mogli też zauważyć jak dobrze udawał problemy z plecami oraz to, że strasznie kuleje. Ale czy to gra? Czy naprawdę coś my wtedy było?Gopnik - 12 Lipiec 2017, 22:11 - Może i nie, ale mi to co przygotowałeś smakuje, he he. - dodatkowo pochwalił Lucka. Potem wysłuchał jego historii o Rosji. Fast foody. No, najwykwitniejsza kuchnia to nie była. Sam w sumie też ich dużo wcinał, ale to dlatego, że były szybkie.
Siedział z kamienną miną, słysząc tłumaczenia Liska. Ten nie był mu oczywiście nic winien, ba, i tak Kapelusznik był mu wdzięczny za taki obiad.
- No ale wiesz, bez kompotu to nie jest rosyjski obiad. Zawiodłem się. - powiedział początkowo poważnie, jednak już po chwili parsknął śmiechem, nie wytrzymując. - Nie no, nie przejmuj się tym kompotem, i tak przywołałeś mi wspomnienia z dobrych ruskich lat. - śmiał się, a gdy już opanował chichot, również obdarzył Lucka miłym uśmiechem. To on w gruncie rzeczy pozwolił mu się teraz odprężyć.
Odetchnął, gdy Gawain uścisnął jego dłoń. Potem go wysłuchał.
- No cóż, los bywa czasem przewrotny... - rzekł, nie wiedząc, jak prawdziwe są teraz jego słowa. Wszak on też poniekąd zabawiał się z Lusianem. - Podążaj za głosem serca, to jest najważniejsze. Moje serce na przykład łaknie alkoholu. I go słucham, ha ha! - zażartował lekko, choć pierwsze słowa mówił całkowicie serio. Filozof Gopnik, psia mać.
- No to zabieramy się za seans. W sumie jestem ciekawy tego filmu. Dawno nie oglądałem żadnego obyczajowego. Bo za nimi nie przepadam. Ale skoro Lucek reżyserował... To choćby z tego powodu jest ciekawe. - rzekł, drugą część wypowiadając jednak jedynie w myślach. Film nie miał wartkiej akcji. Na początku, ot, szczęśliwa rodzinka, beztroska, nic ciekawego. Potem jednak szok, wypadek, po pijaku, rodzina nie żyje. I zaczęły się poszukiwania, a zaraz za nimi zemsta. Podawana na chłodno.
Cały film był jednak dość smutny. Atmosfera śmierci ukochanych, scena pogrzebu. Nawet ktoś taki, jak Gopnik, się przejął. Choć początek był nudny, to po wypadku oglądał jednak z zapartym tchem, w ciszy i z wyraźnym smutkiem na twarzy. Tym bardziej, że kierowcą był dobrze mu znany Lusian. Tak, oczywiście tylko grał, ale mimo wszystko bardziej by się spodziewał, że będzie grał męża i ojca rodziny. Teraz jednak był przejęty. Czasami nawet przyłapywał się na obgryzaniu paznokci.Gawain Keer - 13 Lipiec 2017, 18:16 Ależ skromniś z tego Yako! Nie no, ogłady nie można było mu odmówić, ale Gawain postrzegał go na różne sposoby. W snach był przerażającym demonem palącym całe wioski wraz z mieszkańcami. Taki był naprawdę. Na jawie prezentował się w ułagodzonej wersji, ale Keer wiedział, że pewnego dnia czar pryśnie, a z pięknego wyjdzie bestia.
- Ale nie był czarno-biały, co?- uśmiechnął się pod nosem. Będzie musiał zawitać do cioci Wiki i wypytać ją o filmografię rodzeństwa Foxsoulów. Ciekawe w ilu fikcyjnych żywotach Kitsune był aktorem. Mógł przecież zmienić nazwisko.
Na żart Ruska też się zaśmiał, choć zabawa w obiadki, zakupy i medyka trochę zaczynała go męczyć. Nie przywykł do stałego towarzystwa, spania w nocy i braku chwili dla siebie. Było miło, owszem, ale ile tak można? Jak skończą seans, pójdzie załatwić swoje sprawy. To dla nich tu przyjechał.
Kapelut trwał w błogiej nieświadomości. Gawain z chęcią wyprowadziłby go ze strefy psychicznego komfortu i powiedział o zmianach płci demona. Szok, który wymalowałby się na twarzy Gopnika byłby po prostu cudowny. Głos serca... Cień czasem żałował, że w ogóle ma ten organ, który tak powszechnie utożsamiany był z emocjami. Wolał chłodną logikę i analizę. Oferowały wewnętrzny spokój, harmonię, ale był tylko zwykłym Cieniem i w dalszym ciągu podlegał pewnym mechanizmom i procesom. - Wolałbym nie- odpowiedział obojętnie. Uczucia przynosiły mu tylko ból, marzenia rozczarowanie. Nadzieja, wiara i miłość. Dla niektórych podstawa udanego życia, dla niego udręka. Ostatnio było lepiej. Miał żywiciela, któremu mógł ufać. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Keer był jednak boleśnie świadom, że nic nie trwa wiecznie i przeklinał się za te słabości. Nigdy nie będzie prawdziwie samowystarczalny.
Usiadł przy Lusianie i znaleźli odpowiedni kanał. Rany, ten koc był strzałem w dziesiątkę. Jeszcze trochę i puchata płachta dostanie imię i włości w szafie. Gawain przytaknął Gopnikowi i zaczął oglądać. Akcja rozwijała się powoli, ale konsekwentnie. Profesjonalne ujęcia i dobra scenografia zajmowały oko w klimatycznych scenach. Film nie był bzdurny czy nudny. Przede wszystkim emanował smutkiem. Para nie mogła mieć dzieci w ogóle, więc była w innej sytuacji... Ale Gawain nadal pamiętał z jaką zazdrością jego matka spoglądała na rodzeństwa. Urodziła jedynego syna. Zamiast rubinów powitał ją bursztyn osadzony w bezkresnej czerni. Traktowała go niczym skarb. Prócz miłych historyjek często płakała i krzyczała. Mówiła, że zwariuje jeśli Gawain nie będzie wracał o ustalonych porach. Gdyby nie ojciec młody Cień zwariowałby pierwszy.
Śmierć bliskich. Nie widział tego, ale łatwiej było myśleć o nich w ten sposób. Zemsta? Tę dawno porzucił. Zamiast ukojenia niosła ze sobą pożogę i śmierć. Była najsłodszą, destruktywną kochanką, która ze śmiechem na ustach zepchnie cię z klifu, tylko dlatego, że musisz upaść niżej niż ci, na których chcesz się zemścić. Jej nieśmiertelna siostra czekała na niego, zamaskowana. Szeptała o sprawiedliwości. Śmierć.
Od niemiłych przemyśleń odciagnął go Lusian grający pijanego kierowcę. Czemu akurat grał złego? Reżyserował ten film dla znajomego. To dość... Dziwne kondolencje. Gawain czuł jakiś zgrzyt. Tak jak wcześniej miał wrażenie, że brakuje mu wglądu w pewne sprawy. Demon był pełen tajemnic i siedział jak mumia. Ale film się jeszcze nie skończył. Może otrzyma odpowiedzi na swoje niewypowiedziane pytania.Yako - 13 Lipiec 2017, 21:06 - To był film niemy - powiedział poważnym tonem i pokazał Cieniowi język. Oczywiście żartował ale nie zaśmiał się. Kiedyś nie dawano fastfoodów na planach filmowych. Jak już to jakieś kanapki, a najlepiej było sobie coś załatwić samemu. Ale różnie to bywało. Wtedy jeszcze nie do końca ogarniali co i jak w szczególności w porównaniu do obecnych czasów.
Słysząc narzekania ruska, oparł tylko łokieć o stół a na dłoni podparł brodę. Uśmiechnął się półgębkiem i pstryknął bruneta w nos - darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby- powiedział spokojnym głosem. Nie chciał go upominać ani nic. Ale jakoś średnio miał ochotę na jakieś żarty. A przynajmniej nie na wygłupy.
Yako nawet nie za bardzo zwracał uwagę na reakcje towarzyszy. Po prostu siedział wpatrzony w ekran telewizora. Oparł brodę na dłoni, opierając się o podłokietnik. Wyglądał na spokojnego, jednak był wyjątkowo cichy.
Po stracie wszystkiego, co było dla niego ważne, główny bohater zamknął się w sobie oraz wpadł w pewną obsesję. Zaczął pić, nie spotykał się z nikim. Obserwował, śledził człowieka, który zabił jego rodzinę. Planował zemstę, chciał się dowiedzieć o nim jak najwięcej. Prześladował go przez kilka miesięcy. Jednak nie dokonał swojej zemsty. Okazało się, że mężczyzna, w dniu wypadku dowiedział się, że jest śmiertelnie chory, a przez to sam stracił swoją rodzinę. Po prostu go zostawili. Chciał ze sobą skończyć, jednak zakończył przez to życie kogoś innego.
Rajdowiec spotkał się z nim w szpitalu, gdy pijak już nie dawał sobie sam rady. Wyjaśnili sobie wszystko, a główny bohater, wybaczył mu. Zaczął go wspierać i opiekować się nim. Poświęcił swoje zaoszczędzone pieniądze na to, żeby mu pomóc. Nie trwało to jednak długo. Po miesiącu mężczyzna zmarł. Był całkiem sam. Siedział jednak przy nim główny bohater. Siedział przy nim, póki ten nie wydał ostatniego tchnienia.
Po wszystkim wyszedł ze szpitala. Nim jednak dotarł do samochodu, stał się kolejny wypadek. Była zima i jeden z kierowców prowadzących samochód towarowych wpadł w poślizg i nie dał rady wyhamować, ani ominąć rajdowca. Mężczyzna zginął na miejscu. Mogłoby się wydawać, że film nie będzie miał dobrego zakończenia. Po chwili jednak scena się zmieniła. Zrobiło się jasno, a w centrum ekranu pojawił się główny bohater. Rozglądał się zdezorientowany, nie wiedząc co się stało. Po chwili jednak na jego twarzy pojawił się uśmiech oraz łzy. Z oddali biegł do niego chłopiec. Jego syn, a za nim spokojnie podążała żona. Przywitali się radośnie po czym mężczyzna razem z synem na baranach, trzymając ukochaną za rękę zaznał spokoju i odszedł w stronę światła.
Lusian westchnął cicho gdy pojawiła się ostatnia scena -no to się wydała moja mała tajemnica - powiedział zachrypniętym głosem, jednak nim którykolwiek z jego towarzyszy zdążył cokolwiek powiedzieć. Obraz pociemniał i pojawił się na nim napis, czytany przez lektora.
Ku pamięci Natalie i Krissa Foxsoul.
Zaraz po tym ekran znów zrobił się czarny, ale to nie był jeszcze koniec filmu. Nagle można było usłyszeć błagalny głos małego dziecka.
- Tato zagraj naszą piosenkę!
- Kriss jestem zmęczony - odpowiedział mu głos należący na pewno do Lusiana.
- Kochanie nie daj się prosić - odpowiedział mu łagodny kobiecy głos.
- Ech...no dobrze, ale tylko jeśli Ty zaśpiewasz - odparł znów męski głos i po chwili można było słyszeć łagodne dźwięki fortepianu, grające spokojną melodię. Po krótkim wstępie do instrumentu dołączył piękny kobiecy śpiew.
Chwilę po rozpoczęciu piosenki zaczęły pojawiać się napisy końcowe. W tle za to pojawiały się urywki filmików kręconych przez Lusiana i jego rodzinę. Pamiątki z wakacji, pierwszej lekcji jazdy na rowerze, wspólnych zabaw, wygłupów, żartów. Odwiedzin cioci Luci oraz wujka Pardona. Wypadów do Japonii, nad morze oraz w inne miejsca. Wyścigów samochodowych, w których Kriss i Natalie kibicowali Lusianowi, a nawet nawiedzeń na planie filmowym i rujnowanie przez dzieciaka kręconych po raz tysięczny scen. Wszystko zawsze kończyło się jednak salwą śmiechu nawet innych aktorów czy reżysera.
Natalie była piękną rudowłosą kobietą o bystrych, błękitnych oczach. Kriss za to miał ciemnobrązowe włosy oraz zielone, zawsze roześmiane oczy. Było widać, że są ze sobą szczęśliwi.
W końcu pojawiła się ostatnia scena. Znajdował się na niej Lusian przy białym fortepianie, tym samym, który do dziś stoi u niego w salonie. Obok siedziała jego żona, a na kolanach zasypiający synek. W końcu piosenka dobiegła końca. Natalie wzięła chłopca na ręce.
- Czas spać - powiedziała cicho. Lusian pocałował syna na dobranoc.
- Śpij dobrze synku. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też tato....
Oglądając ostatnie sceny, na ustach Lusiana zagościł smutny, tęskny uśmiech. Oblicze całkowicie złagodniało. Nie zwracał już uwagi na nic, po prostu przypominał sobie te chwile jeszcze raz. Jak wtedy było mu dobrze. Był to jedyny okres, gdzie czuł się całkowicie potrzebny. Tęsknił za tym, ale teraz zaczął nowe życie, przy boku innego rudzielca i miał nadzieję, że tu również znajdą taką nić porozumienia, by było im razem dobrze. Nawet jeśli nie dojdą do aż tak bliskich relacji.Gopnik - 14 Lipiec 2017, 17:27 Żarty między Luckiem a Rudzielcem sprawiły, że również Rusek się zaśmiał, mimo powagi Kitsune. Takie przekomarzania w sumie nie były niczym dziwnym. Ot, towarzyskie kuksańce.
Złapał się za nos, czując pstryknięcie. Wiadomo było, że Gopnik żartował z tym kompotem, jednak Lisek i tak go pouczył. Może to też była forma dowcipu? Pewnie tak. Nie wyglądał jednak na skorego do zabawy, ten, który zawsze był taki energiczny i żywiołowy. Który sam spłatał Kapelutowi nie lada psikusa. No, cóż, nie każdy musi mieć wiecznie dobry humor, choć ten akurat Michaiła szczerze powiedziawszy opuszczał dość rzadko i niechętnie. Na szczęście.
Teraz też tak było, odzyskał swój wigor. Dodatkowe rozluźnienie przyniosły przeprosiny, które złożył rudzielcowi. Widział jednak, że ten nie zastosuje się do jego rad, co zresztą sam stwierdził. Może jego serce kiedyś zawiodło, albo spowodowało największy i najgorszy ból, bo psychiczny, którego nie da się uleczyć żadnymi zastrzykami, ani tabletkami. No, może tabletkami tak. I alkoholem. Ale to ćpanie i pijaństwo. Gopnik o tym wiedział bardzo dobrze. Sam był alkoholikiem, chociaż nie z powodu uczuć. On po prostu pił, pił w towarzystwie bo lubił, pił bez towarzystwa, bo był samotny i chciał zabić nudę, tęsknotę za zabawą i hałasem baru oraz gawędy.
Na oko Kapelusznika film był dobrze zrobiony. Nie umiał co prawda powiedzieć czemu, ale widział już kilka dobrych produkcji i były w jego mniemaniu kręcone w podobny sposób. A postaci rzeczywiście ukazywały emocje, początkowo szczęście i beztroskę, a potem ból, żal i tęsknotę. Michaił ujrzał rajdowca, butelkę i samotność. Obsesję i chorą rządzę zemsty. Widział, jak ten upada. Nie on jeden. Było wiele takich historii, a kilka z nich Gopnik widział naocznie. To jest najgorsze, ktoś prowadzi szczęśliwe życie, a wystarczy jedno zdarzenie, jakiś wypadek czy niepowodzenie, by to wszystko runęło w chwili.
Puenta filmu była dość zaskakująca, choć zarazem bardzo logiczna. Zdesperowany człowiek, chcąc odebrać sobie życie, porywa ze sobą inne istnienia, na przekór losu, samemu wychodząc z tego cało. To zmusiło do zastanowienia, czy Michaił w takiej sytuacji by odpuścił zabójcy. Wszak ten wykazał się sporą nieodpowiedzialnością. Teraz zdał sobie sprawę, że jego wybryki mogły doprowadzić do podobnej sytuacji. Szczęście, że ucierpiały tylko krzaki i samochód. Uświadamiając to sobie, Rusek jakoś zmarkotniał. Dobrze, że ujrzał ten film.
Miłosierdzie rajdowca poniekąd ukoiło jednak smutek w sercu Kapelusznika, zresztą wywołany tym filmem. Gdy ten okazał łaskę, i Michaiłowi zrobiło się ciepło na sercu. Rozumiejąc motywy zabójcy może się okazać, że już nie chcemy się mścić, zabijać. Jego życie już dostatecznie ukarało. Wtedy jest łatwiej się pogodzić i wybaczyć. Za chwilę jednak był kolejny szok. Sam rajdowiec został zabity przez innego kierowcę. Tym razem trzeźwego.
Gopnik siedział z opadniętą koparą, widząc ostatnią scenę. Zdziwienia jednak nie było końca, gdy pojawiły się archiwalne rodzinne materiały towarzyszące napisom, a przedstawiające... Lusiana, jego żony i dziecka... Jego usta otworzyły się jeszcze szerzej, po chwili jednak się jakby ocknął, wyrwany z tego stanu słowami Lisa.
- Lucek, nie wiedziałem, że miałeś żonę i dziecko... Moje kondolencje, najszczersze... Ten film mi jednak coś uświadomił, to jaką głupotę zrobiłem, biorąc twoje auto... Chciałem też Cię przeprosić za moje spięcie rano, ale w porównaniu z tym autem to nic. Całe szczęście, że nic się nie stało poważnego. - rzekł całkiem poważnie. Był rozbity, nie zdawał sobie do końca sprawy z konsekwencji swoich czynów, a ich nagłe uświadomienie spowodowało duże wyrzuty sumienia, które pewnie jednak szybko znikną, gdyż Kapelusznik nie grzeszył rozsądkiem i pamiętliwością.
Gdy film się zakończył, Rusek początkowo nic nie mówił. Ot siedział w miejscu przejęty. Nie sądził, że seans wywrze na nim takie wrażenie. Potem jednak wstał, poszedł do kuchni, nalał sobie szklankę wody i wypił, po czym dopiero wrócił do salonu.
- Wiecie co, chyba będę się powoli zbierać. I tak długo już u was goszczę - zaczął. - Mam pewien interes do załatwienia w Klinice, a czas nagli, toteż rozumiecie. Dziękuję bardzo za miłą gościnę, mimo paru przykrych incydentów. Miło było, na pewno jeszcze się spotkamy. - powiedział miłym i pogodnym głosem, bez spięcia, choć jeszcze ciążył na nim ciężar scen z telewizora, ale było to uczucie poniekąd pozytywne. - To idę pozbierać moje rzeczy. - stwierrdził po chwili i ruszył na górę, by popakować ubrania do kapelusza. Ten miał tę zaletę, że nie miał dna i mógł przechować nieograniczoną ilość przedmiotów, o ile tylko weszły w dziurę. Takie plusy bycia kapelusznikiem. Gdy już pozbierał wszystko, zszedł na dół by już na dobre się pożegnać i poprosić o pewną przysługę.
- Jeszcze raz dziękuję za gościnę Lucek, i za wprowadzenie mnie tutaj, Gawainie. I mam pytanie, prośbę, jak zwał, tak zwał. Pokaże mi któryś z was drogę do zwierciadła? Bym mógł trafić już do siebie. - zapytał serdecznie.Gawain Keer - 14 Lipiec 2017, 23:54 Yako faktycznie był dziś nieswój. Wisiały nad nim ciężkie, ciemne chmury, a żaden żart nie był w stanie poprawić mu humoru. Próbował na nie reagować, udzielał się towarzysko, ale Gawain wyczuwał, że to tylko czysta kurtuazja. Przy filmie zupełnie się wyłączył. Keer zrobił to samo. Widział obraz, ale nie oglądał. Słyszał, ale nie słuchał. Zemsta kierowała nim długo, potem przestał łudzić się, że kiedykolwiek uda mu się jej dokonać. Pił na umór, a wychodził tylko w wypadku braku alkoholu. Scena w szpitalu zmusiła go do refleksji. Czy wybaczyłby MORII? Ludziom, którzy wtargnęli do Krainy Luster i uprowadzili jego rodzinę? Nigdy. A jeśli już nie żyli... to cóż, szczęściarze z nich, choć Gawain z całego serca życzył im powolnego i bolesnego konania.
Rajdowiec też zginął w tym filmie. Życzenie śmierci. Ostateczne zjednoczenie z bliskimi. Piękny motyw, ale surrealny. Ktoś chyba za bardzo się obwinia. Odetchnął cicho. Miał mieszane uczucia. Świetny kawał kinematografii, ale dał mu ostro w kość.
Już miał coś powiedzieć, pochwalić, skomentować, ale najzwyczajniej w świecie go zatkało. Yako miał rodzinę?! A co z tym całym gadaniem, że demon nie zna i nie zasługuje na miłość? Do tego on naprawdę musiał się obwiniać! Bardzo w jego stylu. Wypadki przytrafiały się każdemu. Ktoś spadł ze schodów, innego przygniótł automat z napojami. Jego żywiciel najwyraźniej uznał, że jest tak doskonały, iż winien przewidzieć każdą ewentualność. Godne podziwu poświęcenie i zarazem największa głupota pod słońcem. Owszem, spotkała go tragedia, ale nie był jej winien. Widać jak na dłoni. Gawain zabijał nie raz. Matki i ojców. Mieli rodzinę, dzieci. Jemu nikt by nie wybaczył.
Lis był dla niego ważniejszy, niż ktokolwiek na świecie. Sceny końcowe otworzyły mu serce ostrym skalpelem. Dodatkowo utwierdziły w przekonaniu, że nie zasługuje na coś takiego. Nie potrafiłby spojrzeć dziecku w oczy i powiedzieć Twój tatuś jedzie na trochę, do pracy. Ale nie martw się. Wrócę, a jak będziesz dzielny, to pójdziemy na lody, dobra? Prawie złapał Lusiana za rękę, ale zobaczył Natalie. Ruda jak on. Dręczyciel poczuł niemiły ścisk w żołądku. Czy jestem tylko zastępstwem? Mam wypełnić pustkę po utraconej miłości? Film wyszedł rok temu, ale kiedy miały miejsce te wydarzenia? Ku pamięci... Nie żyli. Nie było innego logicznego wytłumaczenia.
Spojrzał na Lusiana. Uśmiechał się smutno. Może był zastępstwem dla Natalie. Kiepską podróbą, wypełniaczem pustki, przeganiaczem ciszy, ale przynajmniej był. Odszukał dłoń kochanka i ścisnął ją lekko. Czy mógł się dalej oszukiwać? Musiałby oszukiwać się, że się oszukuje, bo już wiedział, że go kocha i pożąda. Głupie uczucie... ale tak słodkie i cudowne. Nie liczył na wiele. Nauczył się nie obiecywać sobie zbyt dużo. Cieszył się, że może być blisko. Co będzie jutro? Chuj pana w niebiosach wie. Nie obchodzi go to. Liczy się tu i teraz.
Gopnik się odezwał, a Gawain? Milczał, ale nie musiał nic mówić. Na przeprosiny Ruska tylko parsknął gorzkim śmiechem. Obojętne czy żył, czy grabarz właśnie paliłby kolejnego papierosa nad jego przyszłym grobem. Samochód i tak rozwalił. Jedyne na czym zależało Keerowi, to brak problemów dla demona. Gdy Kapelut wyszedł na moment, Cień uniósł dłoń demona do swoich ust i ucałował ją lekko. Tak, jak robi się to z sygnetami władców. Pełen szacunku gest, mimo że nie klęczał. Wyrażał go brakiem poufałości. Nie gładził go, nie patrzył mu w oczy. Puścił Yako i spojrzał pod nogi.
Rusek wrócił z kuchni i ni z tego, ni z owego oświadczył, że wraca do siebie. Interes w Klinice. - Z pewnością lepiej przekracza się mury placówki, gdy nie idzie się na leczenie - uśmiechnął się drwiąco. Jak pan Bane odkryje, że Gopnik pił, nie będzie zbyt zadowolony. Rozumiał lekarzy i ich gniew. Pacjenci, którzy nie przestrzegali wskazań, byli naprawdę wkurwiający. Ty się gimnastykujesz i skaczesz obok jakiegoś gościa, ratujesz mu życie, a on ma te starania w głębokim poważaniu. - Tylko nie mów, że piłeś ze mną - puścił mu oczko. Nie chcę tej rury w tyłku, a serio sobie u niego zbieram. Jeszcze facet pomyśli, że się uwziąłem, czy coś.
Gopnik polazł na górę, by się spakować. Gawain wyłączył telewizor. Reklamowy jazgot zaczynał go denerwować. Posłał lisowi smutne i współczujące spojrzenie, po czym ucałował go krótko w czoło wstając. Alkoczarodziej właśnie schodził na dół. Nie chciał szokować kumpla.
- Odprowadzę cię. I tak miałem załatwić parę rzeczy, ale zapiłem z tobą, ochlajtusie! - zaśmiał się ochryple- Biorę komórkę, więc jak coś, to dzwoń - zwrócił się do Kitsune, po czym poszedł ubrać buty i płaszcz. - Nie będzie mnie z godzinę. Musimy podjechać taksówką, a potem przejść kawałek - wytłumaczył. Martwił się o Yako i wolał nie zostawiać go samego. Złapał za telefon i zamówił taksówkę. Gopnik miał dość czasu, by upewnić się, że ma wszystko i pożegnać się z gospodarzem.