To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Skwer w centrum Miasta.

Bane - 24 Maj 2017, 18:25

Bane nigdy nie lubił chodzić na zakupy. I to nie tak, że nie lubił wydawać pieniędzy - bo to bardzo lubił robić. Gust też miał dobry. Ale kupowanie ciuchów w stacjonarnym sklepie było stratą czasu. W świecie ludzi zamawiał paczki do domu, przywoził je kurier i po sprawie. Jak mu coś nie odpowiadało to nadawał przesyłkę zwrotną i tyle. Zero biegania po sklepach.
Przybył do miasta sam i chyba był to największy błąd jaki mógł popełnić. Najlepiej kupowało się ubrania w towarzystwie kogoś, kto powie ci że wyglądasz w czymś dobrze albo źle.
Wybrał pierwszy lepszy sklep z odzieżą męską. Na szczęście mieli dział 'dla normalnych', ukryty w kącie, z dala od wstążeczek i garniturów w szalonych kolorach. Pewnie były przeznaczone dla Kapeluszników, oni lubili takie ozdóbki. Gdyby białowłosy pokazał się kiedyś we fraku w kolorze fuksji... Z pewnością zostałby wyśmiany. Albo co gorsze, dopadł by go jakiś spragniony Pan Lubiący Panów i zaprosiłby go na randkę...
Na szczęście w sklepie pracowała w miarę ogarnięta, ładna kobieta o fioletowych oczach. Przedstawiła się jako Baśniopisarka i zaoferowała pomoc a także w razie potrzeby zmianę koloru ubrania, bo posiadała takową moc. Bane skorzystał oczywiście z jej pomocy, i nie, nie dotknął jej nawet palcem. Wbrew pozorom nie macał wszystkiego co się rusza.
Po długim mierzeniu wybrali wspólnie kilka zestawów: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 i 8.
Kobieta stwierdziła, że Bane wygląda młodo dlatego nie powinien dodawać sobie lat poważnymi krojami. Wybrała mu też całe naręcze młodzieżowych koszulek, koszul i bluz. On jednak należał do mężczyzn eleganckich dlatego dorzucił na stertę też kilka koszul wyjściowych, jakieś niesprane jeansy. Baśniopisarka proponowała kolorowe marynarki, ale odmówił - akurat jemu taka pstrokacizna nie pasowała.
Dokupił też elegancką, męską skórzaną torbę (bo stara już była w nie najlepszym stanie), okulary słoneczne (bo kolory ulic tego świata jarzyły się jak diabli) i kilka szalików i par rękawiczek.
Słowem: wyposażył się niczym gwiazdor filmowy, bo w każdym z zestawów wyglądał jak milion dolców. Onieśmielona sprzedawczyni zapytała raz czy jest wolny, on tylko uśmiechnął się lekko ale przemilczał jej bezpośrednie pytanie. Bez przesady, nie może brać w obroty każdą napotkaną kobietę!
Wyszedł ze sklepu z tyloma torbami, że aż odechciało mu się dalszych poszukiwań. Przechodząc obok jubilera zatrzymał się jednak przy gablocie i postanowił ostatecznie wstąpić, bo na wystawie zauważył coś, co będzie ładnie wyglądało na szyi Małej Tulci.
Kupił cacuszko bez pytania o cenę. Niewielki wisiorek skojarzył mu się od razu z dziewczyną, z jej pasją do rysowania bo błyskotka w kształcie przypominała nieco kredkę. Mała przywieszka przy głównym kryształku miała kształt skrzydełka. No i kamyczek był zielony, co mogło kojarzyć się z nim, z Banem. Z jego oczami bo wisiorek świecił równie intensywnie.
Zadowolony z siebie wyszedł płacąc za prezent. Miał już wszystko więc mógł spokojnie wrócić do Kliniki. Tak też zrobił, nie zatrzymując się nigdzie więcej.

ZT

Malkoś - 16 Październik 2017, 14:16

Szedł sobie ulicą, pykając swoją ulubioną fajeczkę.dym z niej unosił się leniwie w górę, tworząc małe czaszki i kości. Nie ma to jak podkręcony tytoń! Kolejna rzecz za którą kocha ten świat. Przechadzal się jedną z wielu alejek w parku. Tak piękne miejsce, a tak mało żywych dusz! Słońce przyjemnie go grzalo. Nie nachalnie, jak to miało w zwyczaju gdy wyczuje że ktoś się na czarno odział. Delikatnie wodzilo po jego osobie, uśmiechnął się sam do siebie. Dni takie jak ten są najlepsze. Wyspał się, zjadł smaczne śniadanie, mimo że hotel w którym spał z tego nie słynie. Raczej z kieszonkowcow i dziwnych zaginięć klientów. Mu się udało tym razem przeżyć spokojnie noc i nie zatruć się niczym. Nawet zostawił spory napiwek panience na recepcji, w końcu tak pogodnie się uśmiechała! Takie uśmiechy to miód na dusze. Później poszedł do biblioteki, gdzie znalazł świetną książkę. Opowiadająca o dziejach cyrkowców. Ale nie były to wygładzone historie, wszystko było okrutnie realistyczne. Czytał z zapartym tchem. Nie mogąc się oderwać siedział tam od godziny 11 do godziny 15. Gdy w końcu wyszedł, cały odrętwiały, postanowił się przejść. Niezdrowo jest tyle siedzieć, a nie chciał sobie zaszkodzić. I tak jakoś wyszło że trafił na tę piękną okolie. Zaiste, dobrze go nogi poprowadziły. Spokój i cisza, krajobraz malowniczy. I najlepsze, praktycznie nikogo tu nie było. Nie miał nic do towarzystwa ale zawsze czuł się niepewnie. Od razu się wycofywal. Zdawał sobie sprawę z tego jak beznadziejne to jest, taki stary chłop a ma problemy z zawieraniem znajomości... No ale taki już był. Pogodził się z tym już jakiś czas temu. Pykał fajeczkę, spoglądając w niebo. Niestety nie na drogę, co pewnie zaraz się dla niego źle skończy... Nawet nie zauważył ze wkroczył do miasta i że idzie po skwerku.
Rim - 16 Październik 2017, 14:50

Podziękowała handlarzom za podwiezienie. Poprawiła swój kaptur i ruszyła przed siebie. Trzymała się jednak z boku, starała się nie wchodzić nikomu w drogę. Oglądała z zapartym tchem budynki oraz otaczające ją istoty. Widziała też takie, które miały rogi. Przed tymi uciekała jak najszybciej, naciągając kaptur, mocniej na głowę. Krążyła tak długo, zbyt zafascynowana wszystkim, żeby pomyśleć o jedzeniu.
Nagle wyszła na otwartą przestrzeń było tu tak...zielono! Otworzyła szeroko oczy i nie mogła uwierzyć. Nigdy w życiu nie widziała tyyyyle roślin. Nawet jak trafiali na oazy to były one przecież niewielkie. A tutaj było tyle przestrzeni.
Podeszła do drzew, widząc wspaniałe owoce i zerwała jedno jabłko. Odgryzła kawałek i dała swojemu małemu przyjacielowi. Resztę zjadła ze smakiem, nie mogąc uwierzyć, że tak można je sobie zerwać i zjeść. Rozejrzała się nawet kilka razy czy nie ma jakiejś tabliczki czy strażnika, który by mówił, że nie wolno dotykać owoców, albo że musi za nie zapłacić. Gdy skończyła owoc, sięgnęła po drugi. Tym razem po soczystą brzoskwinię. Dopiero teraz zaczynało do niej docierać jak bardzo jest głodna, ale jej rozważania szybko przerwał dźwięk, którego tutaj się nie spodziewała, a chyba powinna.
Niedaleko bawił się pies. Nie za dużo ot wielkości małego pudla. Jednak dziewczyna i tak się wystraszyła. Ruszyła biegiem w zupełnie innym kierunku, co jakiś czas upewniając się, że pies za nią nie biegnie. Nawet jej nie zauważył, ale nauki, że psy są złe za bardzo wryły się jej w pamięć. Biegła więc jak najprędzej chcąc się od niego oddalić. Nawet nie zwróciła uwagi, gdy opuściła park i wbiegła na skwerek w samym centrum miasta.
Nie uważała jednak na to gdzie biegnie i nagle w coś...a raczej w kogoś wderzyła. W jakiegoś mężczyznę ubranego na czarno. Zabolało...i to bardzo ale zamiast się tym przejąc spojrzała na niego wystraszona i cofnęła się kilka kroków, zupełnie zapominając o krwiożerczym psie.
- Bardzo pana przepraszam, powinnam bardziej uważać - powiedziała drżącym głosem, naciągając mocniej kaptur na twarz. Nie do końca wiedząc, czy powinna się oddalić czy raczej pozwolić mu się ukarać.

Malkoś - 16 Październik 2017, 17:08

Można się było tego spodziewać czyż nie? Prawdopodobieństwo że wpadnie na kogoś było 10000:1. I tak też się stało, tak bardzo bujał, dosłownie, w obłokach że wpadł na kogoś. Konkretnie kobietę. W pierwszym odruchu się zestresował. Co teraz, co teraz? Toż to kobieta. Szybko się jednak ogarnął. Wpadł na nią, wypada przecież przeprosić... Nie zdążył jednak się słowem odezwać, urocza panienka sama przeprosiła. Nie mógł się jednak pogodzić z takim stanem rzeczy. Pokręcił szybko głową, dobrze że grzywke związał dzis w kitka który tkwi pod cylindrem, to mogła zobaczyć jego oczy. To bardzo ważne, inaczej mogłaby sobie pomyśleć że ma złe zamiary!
- Ależ nie. Absolutnie, to ja najmocniej przepraszam! Jak zwykle się zamyśliłem i zamiast przed siebie patrzyłem nad. Nic panience się nie stało? Rety, rety. Kiedyś stracę głowę za swoje gapiostwo! - był bardzo przejęty tym zdarzeniem, jak to on. Co by się nie działo przeżywa to w 100%. Czasem nawet 101... Obejrzał kobietę od stóp do głów. Miała ładną opaloną skórę, przywodzącą na myśl, słońce i wylegiwanie się na plaży. Albo pracę w polu. Jak romantycznie! Pola są piękne, nostalgiczne.
- Jak przystało, musze Ci się zrekompensować za to. Co by panienka powiedziała na jakiś obiad? W końcu już prawie 16! Właściwie to zgłodniałem od tego spacerowania. - na twarz wstąpił mu przepraszjacy uśmiech. Plótł trzy po trzy. Jak zawsze gdy z kimś rozmawiał. Ale stresu, ale stresu!

Rim - 16 Październik 2017, 20:00

Cofnęła się bardziej, gdy mężczyzna zaczął do niej mówić. Potrząsnęła głową na boki - n-nie...to nie pan....ja...uciekałam przed psem i ....i nie patrzyłam gdzie biegnę...przepraszam - skuliła się w sobie bardziej. Nie rozumiała dlaczego mężczyzna uważa się za winnego. Tylko sobie szedł, miał do tego prawo. To ona biegła jak szalona nawet nie sprawdzała gdzie w ogóle biegnie. Bardziej skupiła się na psie, który...przecież przed chwilą ją gonił..prawda?
Rozejrzała się w poszukiwaniu zwierza i otworzyła szeroko oczy, nie widząc go nigdzie. Udało jej się? Uciekła! Uciekła temu krwiożerczemu psu! Teraz jest bezpieczna. Już jej nie pogryzie. Nie zje jej Wiórka. Już nie musi się o to martwić!
Pewnie by skakała z radości, gdyby nie fakt, że odezwał się znów ten białowłosy mężczyzna. Odwróciła się do niego i niepewnie spoglądała na jego twarz. Jej własna nadal była ukryta w cieniu kaptura. Gdy zaproponował jej obiad, speszyła się - n-nie trzeba...dziękuje - powiedziała cichutko - ja..byłabym wdzięczna jakby mi pan pokazał gdzie mogę kupić coś do jedzenie na potem....nie jestem głodna...przed chwilą zjadłam jabłko w parku - mówiła wystraszona i bardzo niepewna. Nikt jej nigdy nie zaproponował obiadu. Sama musiała go ugotować albo na niego zapracować. Chciała się wymawiać dalej, jednak jej brzuch wydał z siebie głośne burczenie, akurat jak Rim, poprawiała włosy pod kapturem. Spojrzała na mężczyznę wystraszona -przepraszam - znów się skuliła w sobie, jakby oczekując ciosu. Jednak nie zdawała sobie nawet sprawy jak bardzo była głodna.

Malkoś - 17 Październik 2017, 19:41

Pies? Oh! Uwielbia psy, i ogólnie zwierzęta domowe. Jakieś gryzonie i inne berbecie. Nie mówią do Ciebie i oczekują tylko pełnej miski. To się nazywa dobre towarzystwo! Rozejrzał się dookoła, ale żadnego psa nie dostrzegł. A to dziwa. Spojrzał znów na dziewoje. Cała była jakaś wycofana. Naprawdę była wystraszona.
- Rety, rety. Nie ma się już co bać, moja miła! Ogar który Cie ścigał, widać zaniechał pogoni! - uśmiechnął się leciutko. Na więcej niestety nie było go stać. Nie raz ćwiczył uśmiechnie, przed lustrem ale zawsze wyglądało to koszmarnie! Dziewczyna chyba naprawdę nie lubiła psów. - Nie skrywaj lica pod kapturem! Taki pyszny dzień, trzeba rozkoszować się pieszczotami od słońca! Kto wie, kiedy nadaży się kolejna taka okazja? Oczywiście, służę pomocą. Nalegam zaś jednak na wspólny posiłek! Sprawi mi tym panienka, niebywałą przyjemność. I swojemu małemu towarzyszowi zapewne także. - kiwnal głową, na małą wiewiórke która wyjrzała spod kaptura dziewczyny. Niebywały wybór towarzysza podróży. Na potwierdzenie słów kapelusznika, zaburczal jej brzuch. Jak na gentlemana przystalo, udał że tego nie słyszał. Zapewnie było to zawstydzajace dla niej.
- w okolicy, jest przyjemna restauracja. Założę się że znajdzie się tam coś co zadowoli twe podniebienie. Uczynisz mi tę przyjemność i zjesz ze mną posiłek? - nie był nachalny. Mówił ciepłym głosem, świadczącym o braku złych zamiarów. Przy pytaniu, ściągnął cylinder z głowy, klaniając sie lekko.

Rim - 17 Październik 2017, 21:29

- Chy-chyba tak - powiedziała cichutko, na stwierdzenie na temat psa. Jeszcze raz się upewniła, czy aby na pewno nie czai się za jakimś straganem czy drzewem. A może za rogiem jakiegoś budynku? Dziewczynka przecież nawet nie wiedziała czy skręciła w ogóle po drodze czy biegła cały czas prosto. Była zbyt wystraszona.
Po raz pierwszy podniosła wzrok na mężczyznę, ukazując swoje fioletowe wąsy na policzkach oraz oczy. Niestety pokazując też niezbyt ładnego siniaka pod okiem. Nie ściągała jednak kaptura. Nie miała odwagi, nie chciała tego robić. Słysząc, ze zrobi mu tym przyjemność, lekko się speszyła. Lubiła gdy ludzie naokoło niej byli szczęśliwi i zadowoleni. Słysząc jednak słowa o swoim małym towarzyszu zerknęła na swoje ramię - Wiórek...miałeś siedzieć w ukryciu - skarciła zwierzątko, ale wyciągnęła dłoń, by wiewiórka mogła na nią wejść. Wiórek zrobił to ochoczo i zaczął ruszać śmiesznie noskiem, wyłapując zapach mężczyzny. Nie uciekał jednak. No chyba, że mężczyzna chciał go pogłaskać, to wtedy szybko wrócił do swojej kryjówki. Nigdy nie miał kontaktu z nikim innym niż Rim, więc nie podchodził do nikogo innego.
Znów spuściła na moment wzrok, oplatając rękami brzuszek. W końcu jednak pokiwała główką - do-dobrze...chętnie z panem pójdę - powiedziała, uśmiechając się nieśmiało - tylko...nie mam chyba na tyle pieniędzy, żeby zapłacić za taki obiad w restauracji...nie wiem...nigdy nie byłam w żadnej - przyznała cichutko, niepewnie spoglądając na mężczyznę. Miała nadzieję, że nie będzie na nią za to zły, że nie da rady za siebie zapłacić. Jeśli jednak mu to nie przeszkadzało to dała się poprowadzić do wspomnianej wcześniej restauracji.

Malkoś - 18 Październik 2017, 18:08

- Panienka chyba nie przepada za psami? Ah, gdzie moje maniery. Nie przedstawiłem się, Malcolm Rasmussen - Jeśli mu na to pozwoliła to chwycił delikatnie jej dłoń i musnął ustami jej wierzch. Założył cylinder z powrotem na głowę. W takie słońce tym bardziej winno się mieć zakryty czerep. O udar raczej nietrudno. Miała wąsy na twarzy, fioletowe. Nigdy nie widział takiego koloru u dachowców. Cóż, z góry założył że jest dachowem. Bo czymże innym? Kaptur układał się w sposób typowy dla kocich uszu. Nie spostrzegł ogona ale widywał już dachowów bez ogonów, więc nie było to dla niego w żadnym stopniu podejrzane. - Muszę przyznać że masz waść hipnotyzujace oczy. Jak polana pełna fiołków. Ajaj na to limo też coś poradzimy, jeśli oczywiście sobie tego życzysz. - Jeśli wyraziła zgodę, zdjął kapelusz. Wsadził doń całą rękę, coś tam pogrzebał, słychać było jakby masa książek się przewróciła. Skrzywił się wtedy nieco. Po jakimś czasie, wyciągnął z kapelusza malutki słoik z błyszcząca zielona mazią. Odkręcił go i najdelikatniej jak mógł, wsmarował w brzydkiego siniaka. Było wiele opcji w jaki sposób niewiasta mogła go nabyć. Nie wyglądała na awanturniczke, więc bójkę wykluczył. Niezdarą raczej też nie jest, przynajmniej takie wrażenie sprawia. A więc ktoś celowo uderzył ją w twarz. Patrząc na jej wycofanie i cichutki głosik... Ehh. Zwierzęta nie ludzie. Nie pytał jednak o nic. Domyślał się że rozmawianie o tym to ostatnie co by chciała zrobić. - Wiórek? Rozkoszne imię, dla rozkosznego przyjaciela. Musi Panience ufać skoro jest taki posłuszny. - uśmiechnął się i schował słoiczek. - - Do wieczora zniknie. Magiczne maści stąd działają prawdziwe cuda! - puścił jej oczko i założył z powrotem cylinder. Pokręcił szybko głową, uśmiechając się miło. - Ależ proszę nawet tak nie żartować! To byłaby ujma na mym honorze gdybym choć pomyślał a żeby niewiasta za mnie płaciła, czy choćby za obiad który ze mną zje! Pozwól mi zapłacić za ten posiłek a będę naprawdę wdzięczny - Jeśli nie miała innych obiekcji, podał jej swoje ramię i jeśli tylko je chwyciła, ruszyli wolnym krokiem w stronę pobliskiej restauracji.
Rim - 18 Październik 2017, 19:40

Pokręciła głową - lubię zwierzęta ale...boję się psów - przyznała cichutko. Spojrzała na niego, gdy ten się przedstawił. Nie za bardzo wiedziała jak się zachować, gdy ujął jej dłoń. Nie cofała jej jednak. Zarumieniła się delikatnie, gdy musnął jej ciemną skórę ustami - je...jestem Rim - przedstawiła się grzecznie - miło pana poznać - dodała jeszcze.
Spuściła wzrok speszona lekko, gdy zaczął mówić o jej oczach. Spojrzała na niego jednak lekko wystraszona, gdy powiedział, że coś zaradzą na limo. Cofnęła się i znów ukryła bardziej pod kapturem - n-nie trzeba. Poradzę sobie...dziękuję - powiedziała lekko spanikowanym głosem. Nikt się nią nigdy nie zajmował. Nawet matka. Odkąd zaczął ją szkolić wuj, matka nie okazywała czułości. Nawet jej nie przytulała. Była złamana i nie potrafiła już pokazać żadnych emocji, które jakoś wsparłyby córkę. Wuj za to okazywał tylko gniew i furię. Lejąc dziewczynkę ile wlezie, czasem nawet do nieprzytomności. Nawet jeśli mężczyzna nie chciał jej zrobić krzywdy, to nie ufała mu. Nie na tyle by dać się mu opatrzeć.
- Z-zna tylko mnie. Jest moim przyjacielem - powiedziała nieśmiało. Nie kuliła się już tak jednak. Nadal trzymała się na dystans - znalazłam go kilka dni temu na pustyni i mu pomogłam...i zaprzyjaźniliśmy się - wyjaśniła znów zerkając nieśmiało na mężczyznę.
Spojrzała na niego mocno zaskoczona. Trochę odważniej niż wcześniej. Nie rozumiała jak ktoś może być dla niej tak miły. Nigdy się z tym nie spotkała. Owszem czasem istoty, które spotykała na Pustyni były miłe, ale nikt jej nigdy nie zaoferował obiadu. Może dlatego, że wiedzieli kim jest jej wuj i że na pewno by ją zlał za to? Nie wiedziała. Teraz jednak nie było tu wuja i nie chciała do niego wracać.
- Dobrze...dziękuję - powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła. Bardzo nieśmiało. Ostrożnie ujęła jego ramię, tak jak widziała jak czasem chodzą dorośli i dała się poprowadzić w nieznanym sobie kierunku.

ZT x2

Tulka - 20 Marzec 2018, 12:28

Jechała dość powoli, bez większego celu. To znaczy...miała cel-zakupy. Jednak nie spieszyło jej się. Z tego co słyszała od Alice to Cierń dopiero poszedł rozmawiać z Dyrektorem, a ten raczej go nie puści w nocy i to jeszcze w zimie. Będzie mroźno i średnio bezpiecznie. Lepiej rano i do tego miał zabrać ze sobą Abi. Nie wiedziała też czy nie będzie chciał wcześniej uprzedzić Służby o tym, że będą mieli teraz więcej lokatorów. Julia nie potrzebuje jakiegoś specjalnego pokoju bo pewnie i tak dostanie ten co miała wcześniej z czego się cieszyła bo lubiła go, ale Abi tam będzie mieszkać na stałe, póki nie znajdzie kogoś i się nie wyprowadzi najprawdopodobniej. Tula sama nie wiedziała ile ona tam będzie siedzieć, ale jak na razie nie chciała o tym myśleć. Wiedziała, że niezbyt prędko nie chciała widywać teraz Blackburna częściej niż było to konieczne, czyli w pracy.
Gdy dojechała do Centrum, zostawiła Paladina w stajni i ruszyła na zakupy. Musiała kupić dla siebie szczoteczkę i inne rzeczy do higieny. Musiała też zaopatrzyć się w koszyk dla dziewczyn, żeby nie musiała nosić tego, który ma w Klinice bo się po prostu szybko zniszczy, a tego by naprawdę nie chciała. Spacerowała po skwerze bez większego celu. Koszyk kupi na końcu, na razie oglądała różne wystawy sklepowe, spacerując spokojnie i zastanawiając się czy nie kupić czegoś Cierniowi oraz Abi. No i oczywiście innym Domownikom. Przecież były jeszcze Święta, a nawet jeśli o nich nic nie wiedzieli, nawet o ich istnieniu to chciała im coś ofiarować. Również w ramach podziękowania za to, że może tam zostać. Musiała też uzupełnić czarny tusz i kupić te oczodajne, żeby jednak wrobić rogacza, że zrobi mu taki tatuaż jak planowała przez zabiegiem.

Erika - 20 Marzec 2018, 20:24

Erika szła ramię w ramię z bratem kilka kroków przed swoim ochroniarzem-opiekunem. Oraz okazjonalnym tragarzem. Przecież ona zakupów nieść nie będzie, a poza nim nikt z nimi nie szedł.
- Lindel, ty tego nie rozumiesz! Oczywiście, że mogę kazać sobie kupić co chcę, ale gdzie w tym frajda? - kontynuowała energicznie maszerując - Ponadto nie chcę być oderwana od rzeczywistości zwykłych ludzi. To by było szkodliwe dla nas jak już przejmiemy władzę w rodzinie. Niezrozumienie istot nad, którymi ma się władzę doprowadza tylko do problemów. I tak będziemy od nich oddzielenie z różnych względów więc nie ma co stawiać barier tam gdzie nie trzeba. - to było wystarczające i jak najbardziej prawdziwe choć niepełne wytłumaczenie.
- Zresztą nie ufam służbie jeśli chodzi o moje przybory alchemiczne. Muszę dostać DOKŁADNIE co chcę, a oni to pomieszają, a nauczyciela przecież nie będę wysyłać. - tu spojrzała z udawanym wyrzutem na brata. Udawanym, bo i tak chciała kupić dodatkowe chłodnice do destylacji więc to, że rozbił ostatnią nie robiło jej większej różnicy.
Tu wyszła zza rogu niemal wpadając na młodą kobietę co całkowicie zignorowała ze względu na to co zobaczyła.
- Patrz! Niezwykłe, Dachowiec ze skrzydłami. - po czym po chwili przyznała bratu rację - Masz rację, to nie są kocie uszy. Zdecydowanie są lisie.
Oj, dobrze wiedzieli jak wyglądają lisie uszy. Pierwszego polowania się nie zapomina.
Potem jak gdyby nigdy nic poszła dalej. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a zakupy były teraz ważniejsze niż ta istna ciekawostka ornitologiczna. Jak będzie chciała to zdobędzie informacje kto to był. Ostatecznie nie była jakimś obdartusem znikąd, ale dziedziczką rodu Venefici.
- Dalej, dalej. To, że wiem, iż chcę zamówić chłodnice jeszcze nie oznacza, że to jedyna rzecz jaką mam dziś w planach tu zrobić.
Miała zamiar wstąpić do tylu sklepów do ilu zdoła. Może i Miasto Lalek nie było pod bezpośrednim wpływem jej rodziny, ale wiele osób tu mieszkających jednak dla niej pracowało w ten czy inny sposób. Chciała wiedzieć jak ich życie tu wygląda.

Edan - 22 Marzec 2018, 09:41

Nie lubił zakupów, nigdy nie rozumiał co siostra widziała w chodzeniu po miastach i tłoczeniu się między tymi wszystkimi ludźmi. Jednak skoro jego siostrzyczce się to podobało nie miał wiele do mówienia. Szedł za nią po skwerze spokojnie ze znudzoną miną. Słuchał słów ukochanej siostrzyczki spokojnie chodź się z nią nie zgadzał. Nie lubił spoufalać się z pospólstwem, chyba, że po to by zrobić z nich jedną ze swoich zabaweczek do eksperymentów.
-Tylko nie przesadzaj, te robaki nie mogą pomyśleć, że są na równi z nami.
Spokojnie słuchał jej dalej idąc przed siebie, znał swoją siostrę na wylot i nie musiał nawet jej słuchać by wiedzieć o czym mówi. Chciałby jej czasami czytać w myślach by wiedzieć czy zna ją tak dobrze, jak mu się wydaje. Słysząc jej wyrzut uśmiechnął się do niej czarująco i złapał ją za rękę podnosząc ją do swych ust. Odpowiedział spokojnie składając na delikatnej skórze pocałunek.
-To dlatego, że jesteś idealna i ciężko zwykłym zjadaczom chleba ci dorównać w precyzji.
Ledwo puścił dłoń swej pięknej siostry i zobaczył, że ta wpada na jakąś kobietę.. Nie zdążył jej odsunąć, przez to jakaś pokraka dotknęła ciała jego ukochanego skarbu.
-Lisica.
Obca mogła zobaczyć jak młody arystokrata świdruje ją nienawistnym spojrzeniem. Młodzieniec posiadał wyraz pogardy na twarzy, wyglądał, jakby patrzył na ohydztwo najgorszego rodzaju na świecie. Z obrzydzeniem odezwał się do nieznajomej, jakby jego usta pluły przekleństwem.
-Uważaj kobieto.
Kiedy zrównał się z siostrą na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
Przytaknął jej wesoło, jednak w głowie już układał plan w jaki sposób mógłby się zemścić na kobiecie za dotknięcie jego drogiej Eriki.

Tulka - 22 Marzec 2018, 09:59

Szła uliczkami, rozglądając się i zastanawiając w co jeszcze powinna się zaopatrzyć na pobyt u Ciernia. Musiała też pomyśleć jak zabezpieczyć dziewczynki przed wtargnięciem Lulu do pokoju. To jeszcze szczeniak, ale wolała jednak, żeby w trakcie jej nieobecności, bo nie będzie ich zabierała do pracy, Nie ma co ich stresować, a w Rezydencji, na pewno Bianka się nimi ochoczo zajmie. Będzie miała z kim pobiegać po ogrodzie, bo przecież nie pracuje przez cały czas. Rezydencja może i była spora ale raczej nie musiała sprzątać jej non stop, w szczególności, że większość pomieszczeń była nieużywana, głównie dlatego, że w całej posiadłości mieszkały w sumie cztery osoby, z czego trzy stanowiły służbę, a co za tym idzie, zajmowali skrzydło przeznaczone tylko dla nich, a pozostałe pokoje stały puste. Teraz to się zmieni, bo zamieszka z nimi Abi, ale i tak pewnie nie będzie tego wiele więcej do roboty.
Zamyśliła się zastanawiając się nad jakimś rozwiązaniem, oraz nad tym co powinna kupić domownikom, gdy nagle ktoś wyszedł zza zakrętu. Cofnęła się szybko i zamachała skrzydłami, by utrzymać równowagę - przepr... - zaczęła, ale słysząc reakcję młodej Upiornej, która chyba była w jej wieku, położyła po sobie uszy. No tak, przyzwyczaiła się do spojrzeń innych oraz tego, że coś tam sobie gadają za jej plecami, ale dziś naprawdę nie miała humoru na takie traktowanie. Co ona jest? Jakiś eksponat w galerii, żeby komentować to jak wygląda? To nie była jej wina...no nie zupełnie jej wina. W końcu nie prosiła się o to, żeby Giping zmienił ją w jakiegoś dziwnego mieszańca.
Jeszcze by to może przełknęła, gdyby nie komentarz chłopaka, który stał chyba obok siostry bo wyglądali bardzo do siebie podobnie - sami uważajcie - warknęła do niego i ruszyła przed siebie. Może i byli Arystokracją, ale dobre wychowanie ich również obowiązuje. Jak się na kogoś wpada to powinno się przeprosić, w szczególności, że tutaj nie dało się jednoznacznie powiedzieć z czyjej strony była wina. Ona chciała przeprosić, ale nie do końca było jej to dane. Poza tym gdyby to były dzieci jak Abi to by można im było wybaczyć takie zachowanie i podnietę, że zobaczyło się kogoś kto wygląda inaczej, ale nastolatkom? W końcu nie do końca mogli mieć te naście lat, mogli już mieć kilkaset, ale cóż...nie jej sprawa.
Nie przyglądała się im więc nie wiedziała z jakiego rodu pochodzą, ale obecnie miała to gdzieś. Nie miała humoru, a oni jej go jeszcze bardziej popsuli. Weszła więc do najbliższej księgarni i zaczęła przeglądać nowe książki, szukając czegoś co może jej zapełnić bezsenne wieczory i poranki, bo coś czuła, że będzie miała jeszcze większe problemy z zaśnięciem niż do tej pory.

Erika - 22 Marzec 2018, 14:55

- Oh, przestań. Wiem, że nie są nam równi, ale robaki też są potrzebne. Bez nich świat byłby strasznie zaśmiecony róźnym truchłem i inną zgnilizną. Jednak to nie robaki. Są według mnie o wiele ciekawsi niż robaki i w podobynm stopniu użyteczni gdy są na swoim miejscu. - świat był fascynujący. Działał sprawnie dzięki rzeczom, które na co dzień nie są w ogóle zauważane. Tyczyło się to w równym stopniu służby jak i małych żyjątek, które rozkładają obumarłe drzewa i resztki martwych zwierząt.
Szła pewnie, wiedząc dokąd zmierza i rozmawiając z bratem.
- Nie. To dlatego, że nie mają odpowiedniego wykształcenia. Ja bym na przykład nie potrafiła upiec ciasta. - powiedziała z uśmiechem gdy brat ucałował ją w dłoń. Umiała więcej niż wiele osób starszych od niej, ale daleko jej było do umienia wszystkiego. Za dużo tego i część jej była zupełnie niepotrzebna. Od czegoś są inni.
Znowu to samo... Ta reakcja na nic w zasadzie. Za ostra. Za niemiła.
- Nie przesadzaj. Nawet mnie nie dotknęła. - kochała brata, ale on zawsze przesadzał kiedy chodziło o nią i zapominał często o zasadach dobrego wychowania. Było to na swój sposób urocze, ale czasami utrudniało jej to nawiązywanie znajomości. Lisiczka zaś zasługiwała na jej uwagę choćby przez swoją wyjątkowość.
Zwróciła się więc do ich opiekuna:
- Lindel, weź ją złap i przeproś. Tylko nie próbuj jej dawać pieniędzy, bo się jeszcze obrazi. Za dobrze jest ubrana na takie gesty. - miała zamiar się jej przyjrzeć dokładniej. Byłoby to o wiele łatwiejsze jak by nie miała o nich złej opini. - Spokojnie, tu jest za dużo ludzi by coś się stało. - Mogło to być rozumiane jako zapewnienie, że nic im się tu nie stanie, ale ich nieodłączny cień wiedział jak jest drugie dno tej wypowiedzi. Dobra połowa jego pracy to było hamowanie zapędów bliźniąt do wiwisekcji i nie tylko. Mógł być tylko służącym w pewnym sensie tego słowa, ale miał prawo ich ograniczać za poleceniem ich rodziców, którzy władali rodem. Nie mieli więc nic do powiedzenia w tej kwestii.
Sama by ją przeprosiła, ale ani ona, ani oni się nie zatrzymali zaś biec do niej nie będzie.
- Idź już. Dogonisz nas bez problemu jak będę składać zamówienie.

Mężczyzna wiedział, że jego podopieczna potrafi go bez większego problemu oszukać jeśli chce, ale czasami była zaskakująco szczera. Wiedział, że ciężko ją było odwieść od czegoś co sobie raz postanowiła i że dbała o reputację rodu. Mógł być w zasadzie pewien, że naprawdę pójdzie zamówić sprzęt alchemiczny, a jej brat siłą rzeczy pójdzie z nią.
Dość niechętnie, ale pobiegł za dziewczyną by ją przeprosić w imieniu bliźniąt, a dokładniej Eriki.

Erika nie miała zamiaru oszukiwać Lindela. Przynajmniej nie teraz. Zmierzała z bratem spokojnie do celu. Zastanawiała się czy przy okazji nie powinna zamówić czegoś jeszcze. Może skrzynkę próbówek? Ich nigdy za wiele. Zapomniała sprawdzić stan substratów i odczynników jakich używa więc to będzie musiała załatwić kiedy indziej.
- Edan, masz zamiar gdzieś zajść czy jak zwykle uważasz, że to strata czasu i bzdura? Jak nas Lindel dogoni mam zamiar jeszcze zajść do sukienniczego... Albo, nie. Mogę to sprawdzić przez kogoś. Jednak chcę pójść do księgarni. Może mają coś ciekawego czego nie ma w naszej bibliotece. Zastanawiała się czy nie spotkać się z Robertem lub jak tu się przedstawiał - Stefanem, ale on był zawsze zajęty więc nawet nie wiedziała czy bo go znalazła. Gdyby go powiadomiła to by na pewno znalazł czas. Hmm, kiedy indziej.

Edan - 25 Marzec 2018, 19:47

Zdziwił się jak kobieta się odgryzła, jak taki robak śmie się odzywać, do nich, widocznie ktoś powinien ją nauczyć pokory i szacunku. Może powinien jej to wpoić siłą by dobrze zapamiętała?
Słysząc jak siostra go upomina tylko wzruszył ramionami. Nie rozumiał czemu ona tak bardzo chciała się spoufalać z pospólstwem, chodź wcale nie musieli, mieli od tego służbę, cały sztab ludzi, którzy znali każdą ich zachciankę i są gotowi wykonać każde, najmniejsze polecenie z uśmiechem na twarzy. I kupili by dokładnie to co siostra chciała, tylko ona wolała sama się kłopotać i "wyjść do ludzi".
Słysząc jak każe ochroniarzowi przeprosić lisią kobietę wpadł na wspaniały pomysł. Przecież w ramach przeprosin mogą ją zaprosić na herbatkę u siebie, jego siostra lubiła zabawę ze zwierzątkami, więc mogą się z nią w coś pobawić.
-Lindel, czekaj. - Chłopak mówił spokojnie z uśmiechem patrząc na siostrę, jednak jego głos był władczy, rozkazujący. - Zaproponuj tej kobiecie, że jako rekompensatę za moją nieuprzejmość chętnie zaprosimy ją w jakiś odpowiedni dzień na popołudniową herbatkę.
Plan nie mógł się nie udać, przez ten czas dowie się dokładnie, kim ona jest by móc zatuszować wszelkie ślady po jej zniknięciu. Ciekawy był, czy siostra ucieszy się z takiego prezentu, zwierzątko dla niej, całe dla niej. No oczywiście czasami też położył by na niej swoje łapy, na przykład by pogrzebać przy tych uroczych skrzydełkach i coś z nimi zrobić.
-Tak, Erika ma rację, za chwilę do nas wrócisz.
Złapał siostrzyczkę za rękę i ruszył przed siebie, w stronę sklepu, jeszcze na chwilę odwrócił się by zobaczyć jak ich biedny, zmartwiony ochroniarz dogania kobietę. Chodź Erice mógł ufać, to jemu na pewno nie. Wiedział, że Edan częściej był prowokatorem ich przerażających zabaw i ma bardziej krwawe upodobania niż jego siostra. Nie mówiąc o tym, że jest dorastającym mężczyzną, a kobiety interesują go jedynie, kiedy może pokroić ich trupy. Co innego jego siostra, większość służby widzi jak brat jest w niej zakochany i część nawet podejrzewa, że uczucie to jest zbyt żywe, nawet jak na bliźnięta.
-Chętnie z tobą pójdę do księgarni, zastanawiałem się też, czy może nie zajść do jubilera, od dłuższego czasu się zastanawiam czy nie pasowały by ci rubinowe kolczyki.
Mówiąc to ujął twarz siostry dłonią delikatnie łapiąc za podbródek, a następnie palcami pogłaskał jej jedwabny w dotyku policzek by założyć jej włosy za ucho.
Chciał by je zapuściła, by mógł je ucałować, może kiedyś.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group